Saga rodu Le Penów - Kacper Kita - ebook

Saga rodu Le Penów ebook

Kacper Kita

4,3

Opis

Zjednoczenie Narodowe to dziś najsilniejsza partia narodowo-populistyczna w Europie. Kolejne sondaże wskazują Marine Le Pen jako faworytkę następnych wyborów prezydenckich we Francji. Jak do tego doszło? Kim naprawdę był jej ojciec Jean-Marie Le Pen - chłopak ze wsi, który zawędrował na paryskie salony, żołnierz, poseł, nacjonalista i antykomunista, przez dziesięciolecia wróg publiczny nr 1, odbierany jako najbardziej niebezpieczny i demoniczny polityk skrajnej prawicy w Europie? W co wierzy Marine i jak zmieniła Front Narodowy? Córka zdradziła ojca czy kontynuuje jego dziedzictwo? Czy Marion - wnuczka - dokona kolejnego ideowego zwrotu w dziejach ruchu, tym razem katolicko-konserwatywnego? Jak wyglądają relacje rodziny Le Penów z Rosją i Władimirem Putinem? Co ich sukces oznaczałby dla Polski i Europy? Kto dziś głosuje na Le Penów i jaki jest ich program?

Kacper Kita kreśli opowieść o trzech pokoleniach najsłynniejszej politycznej rodziny współczesnej Europy i walce Le Penów na tle prawie stu lat historii Francji. W tej niezwykłej historii jest wszystko - bieda, wojny, tortury, maj 1968, tajemniczy spadek po zmarłym milionerze, niewyjaśnione zamach i morderstwo, burzliwe rodzinne kłótnie i pojednania, oskarżenia o antysemityzm, Reagan, Putin i Polacy. Książka będąca efektem wieloletnich badań starannie unika powierzchownych kalek i płytkich generalizacji - nie idealizuje ani nie demonizuje bohaterów, ale pokazuje ich jako ludzi z krwi i kości.

„Ideologia dominująca może kochać lub aprobować świat, który próbuje stworzyć, swoje fale imigrantów, swoje wykorzenione masy, tę Europę cofania się moralnego i politycznego, swoją nową etykę, może być dumna z małżeństw homoseksualistów i eutanazji. Ale nie może wymazać tego, że przestrzegaliśmy w czas, tak jak trzeba było, przed tym, co było w naszych oczach zagrożeniem i regresjami" - Jean-Marie Le Pen

„Unia Europejska wykorzystuje wszelkie kryzysy do przejmowania więcej władzy. Kryzys migracyjny, pandemia, wojna na Ukrainie: wszystko jest zawsze pretekstem, żeby przyjść i okraść narody z ich kompetencji" - Marine Le Pen

„Jesteśmy antypokoleniem '68. Chcemy zasad, wartości, chcemy nauczycieli, za którymi będziemy mogli podążać. Chcemy też Boga" - Marion Maréchal

Kacper Kita - publicysta i analityk, szczególnie zainteresowany polityką międzynarodową, Francją i ruchami narodowo-populistycznymi. Członek redakcji portalu Nowy Ład. Autor książek "Meloni. Jestem Giorgia" i "Zemmour. Prorok francuskiej rekonkwisty" oraz kilkuset artykułów.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 457

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (8 ocen)
3
4
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AnitaKe88

Dobrze spędzony czas

Gdybym była francuzką lektura tej książki raczej wpłynęła by na moje decyzję wyborcze.
00

Popularność




Mojej Mamie, która odkryła przede mną magiczny świat frankofonii

Wstęp

Od 1984 do 2024

Po Europie krąży widmo – widmo populizmu. Wszystkie potęgi Starej Europy połączyły się dla świętej nagonki przeciw temu widmu – papież i Komisja Europejska, Merkel i Macron, francuscy celebryci i niemieccyfinansiści.

Gdzie jest taka partia opozycyjna, która by nie była uznana za populistyczną przez swych przeciwników będących u władzy? Gdzie jest taka partia opozycyjna, która by nie wysuwała wzajemnie piętnującego zarzutu flirtu z populizmem zarówno bardziej od siebie patriotycznym bądź dowartościowującym lud przedstawicielom opozycji, jak i swoim liberalno-lewicowymkonkurentom?

Dwojaki wniosek wypływa z tegofaktu.

Po pierwsze, populizm jest już przez wszystkie potęgi europejskie uznany zapotęgę.

Po drugie, czas już wreszcie, aby polscy Czytelnicy poznali fakty na temat historii, poglądów, celów i dążeń zachodnioeuropejskich populistów. Bajce o widmie populizmu należy przeciwstawić fakty odnośnie do najpopularniejszej partii populistycznej na Starym Kontynencie, jednocześnie wyjątkowo zdemonizowanej i zmitologizowanej. Wszyscy słyszeli o Le Penach – zwłaszcza o Jean-Marie Le Penie, wieloletnim przywódcy Frontu Narodowego, oraz jego córce Marine, przywódczyni największej partii opozycyjnej, która z każdymi kolejnymi wyborami jest coraz bliżej Pałacu Elizejskiego. Zazwyczaj jednak przede wszystkim ogólnikowe hasła – że są to ekstremiści, radykałowie, faszyści i antysemici, którzy i tak nigdy nie dojdą do władzy, bo na końcu wszyscy się przeciwko nimzjednoczą.

Rzeczywiście, Front długo był skutecznie trzymany za kordonem sanitarnym. Prezydent i posłowie są we Francji wybierani w jednomandatowych okręgach wyborczych w dwóch turach, co ma eliminować skrajności (system stworzony przez de Gaulle’a, by osłabić komunistów). Partia zrobiła jednak pod wodzą Marine Le Pen wyraźny progres. Gdy córka przejmowała ją z rąk ojca w styczniu 2011 roku, miała dokładnie zero posłów. Jean-Marie raz wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, gdzie dostał niemiłosierny łomot – zaledwie 17,8% wobec 82,2% dla Jacques’aChiraca.

Dziś sytuacja jest już jednak zupełnie inna. Marine w ostatnich wyborach prezydenckich przekroczyła już granicę 40%. Następnie jej partia była w stanie wprowadzić aż 89 posłów – czyli w aż 89 JOW-ach to jej kandydaci zwyciężyli w drugich turach. Obecnie według sondaży Zjednoczenie Narodowe (Rassemblement National, RN) może liczyć na 29–33% poparcia w nadchodzących wyborach do PE wobec 15–19% dla Odrodzenia Macrona. W 2019 roku lepeniści wygrali, ale z minimalną przewagą 23,3 do 22,4%.

Co więcej, równolegle 6–8% według sondaży powinna uzyskać lista Rekonkwisty, przyjmująca jeszcze wyraźniej antyimigrancką oraz bardziej konserwatywną linię programową. Przywódcą Rekonkwisty pozostaje jej twórca, pisarz Éric Zemmour, który w 2022 roku zajął czwarte miejsce w wyborach prezydenckich z 7,1% i któremu poświęciłem wcześniejszą książkę [Zemmour. Prorok franscuskiej rekonkwisty – przyp. red.]. Wiceprezesem i liderem listy Rekonkwisty do PE jest zaś Marion Maréchal (dawniej Maréchal-Le Pen) – siostrzenica Marine i wnuczka Jeana-Marie. Nowy przewodniczący Zjednoczenia – de factonumer dwa po Marine – to z kolei Jordan Bardella, prywatnie związany od kilku lat z Nolwenn Olivier, inną wnuczką Jeana-Marie i siostrzenicą Marine (kuzynką Marion). Kolejne pokolenia rodziny Le Pen odgrywają dużą rolę w polityce, nawet jeśli nie zawsze idą tymi samymi drogami. W zorientowaniu się w złożonym świecie relacji osobistych i politycznych Czytelnikowi pomoże załączone drzewogenealogiczne.

W nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego „skrajna prawica” może zatem we Francji pierwszy raz przekroczyć łącznie nawet 40%. Sama Marine Le Pen w sondażach prezydenckich zdobywa między 30 a 36% (a do tego 6–8% ma stale Zemmour). Jej zwycięstwo w wyścigu do Pałacu Elizejskiego wiosną 2027 roku nie jest więc niemożliwe. W lutym bieżącego roku opublikowano pierwszy sondaż dotyczący drugiej tury wyborów prezydenckich od poprzedniej elekcji z 2022 roku. Le Pen, w zależności od rywala, uzyskiwała w nim 51% w starciu z premierem Attalem, 50% z byłym premierem Philippe’em (alternatywnym kandydatem obozu Macrona) oraz 64% z przywódcą lewicy Mélenchonem. W kolejnym w kwietniu uzyskała już 53% z Attalem i 51% z Philippe’em. Według badań także w Zgromadzeniu Narodowym partia Le Pen mogłaby zbliżyć się do samodzielnej większości, zwyciężając w od 243 do 305 JOW-ach (większość to289).

Książka ta nie będzie jednak dotyczyła samej Marine. Nie da się zrozumieć, kim jest Marine Le Pen, bez zrozumienia, kim jest i był jej ojciec – Diabeł Republiki – w którego cieniu potencjalna pani prezydent urodziła się, wychowała i żyje. Przedstawię tu kontrowersyjną rodzinę Le Penów w sposób rzetelny, bez demonizacji, ale i bez lukru. Każdy będzie mógł wyrobić sobie własne zdanie na podstawie dużej liczby zebranych tu faktów, do tej pory niedostępnych polskiemuCzytelnikowi.

Wyniki Frontu/Zjednoczenia Narodowego od przejęcia partii przez Marine Le Pen

Wybory prezydenckie

Liczba posłów

Punkt wyjścia

16,86% w I turze i 17,79% w II (maksimum z 2002 r.)

0 (1999–2012)

2012

17,9% w I turze, 3. miejsce

2

2017

21,3% w I turze i 33,9% w II

8

2022

23,15% w I turze i 41,5% w II

89

Wszystko to jest ważne tym bardziej, że znajdujemy się w momencie przesilenia w skali Europy. W czerwcu odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, po których uformowana zostanie nowa Komisja. Z jednej strony widzimy pęd do daleko idącej centralizacji Unii Europejskiej i ogromnej redukcji kompetencji państw członkowskich. Z drugiej jednak rosnące poparcie dla ugrupowań kontestujących ten kurs, podnoszących hasła suwerenności państw narodowych oraz zwiększenia kontroli obywateli nad decyzjami politycznymi. Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Holandia, Austria, Portugalia, Szwecja, Finlandia – wszędzie partie nazywane populistycznymi, narodowo-populistycznymi lub „skrajnie prawicowymi” są na fali wznoszącej. Wszędzie są silniejsze i bliższe władzy niż dekadę temu. W niektórych państwach już w niej partycypują, w innych będą miały to na szansę w nieodległejprzyszłości.

Pod koniec obecnej dekady być może będziemy żyć w europejskim superpaństwie, w którym obywatele i poszczególne narody mają mocno ograniczony wpływ na kluczowe decyzje. A może jednak będziemy obserwować destabilizację i rozkład obecnego systemu partyjno-politycznego, jeśli władzę w czołowych stolicach przejmą ci słynni populiści. Obecnie zaś w obu wiodących państwach UE – w Niemczech i we Francji – owe „populistyczne” i „skrajnie prawicowe” partie mają wyraźnie wyższe poparcie niż rządzące SPD kanclerza Scholza oraz Odrodzenie prezydenta Macrona. Alternatywa dla Niemiec jest drugą najpopularniejszą partią w największym państwie UE, Zjednoczenie Narodowe najpopularniejszą w drugimnajwiększym.

Jeszcze niedawno wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, a Europa podąża w jasnym kierunku. Przez długie dziesięciolecia po II wojnie światowej w europejskiej polityce dominowały chadecja i socjaldemokracja. Ich stopniowe zlewanie się w jeden obóz personifikowała Angela Merkel, która dwanaście z szesnastu lat rządziła w ramach „wielkiej koalicji” CDU/CSU i SPD. U szczytu potęgi pani kanclerz, na początku 2012 roku Europejska Partia Ludowa rządziła jednocześnie Niemcami, Francją i Hiszpanią oraz współrządziła Włochami, miała też swoich szefów Komisji Europejskiej i ParlamentuEuropejskiego.

Dokładnie dziesięć lat temu, na początku 2014 roku, w czterech największych krajach obecnej UE partie zaliczane do nurtu narodowo-populistycznego miały 30 posłów na 2188 – zaledwie 1,4% całości. Dwadzieścioro siedmioro, czyli 90% z nich, we Włoszech, gdzie Liga Północna miała 18 mandatów, a Bracia Włosi 9. We Francji Front Narodowy miał dwoje posłów – Marion Maréchal-Le Pen i Gilberta Collarda, do których możemy doliczyć Jacques’a Bomparda, byłego lepenistę, który wystartował z własnego komitetu. W Niemczech i w Hiszpanii posłów było zero – od dekad w parlamencie nie było sił na prawo od eurochadecji, CDU/CSU i Partido Popular. Raczkujące, dopiero co założone AfD i Vox nie były w stanie przekroczyć progu. Minęła tylko dekada, ale Europy Merkel już nie ma. W tych samych czterech krajach te same partie mają już 389 mandatów na 2063, czyli 18,9% całości – czternastokrotny wzrost w dziesięć lat.

Nieprzypadkowo wstęp ten zacząłem od trawestacji słynnego Manifestu komunistycznego, wydanego przez Karola Marksa w burzliwym roku 1848. Wtedy Europę ogarnęła Wiosna Ludów i narodowo-demokratyczny bunt przeciw staremu porządkowi opanowanemu przez arystokrację. Dziś coraz częściej mówi się o „nowej wiośnie ludów”, buncie narodów Europy przeciwko nowej demoliberalnej arystokracji, reprezentujących interesy wielkiego kapitału i organizacji międzynarodowych, dominującej w mediach i sądownictwie. Kiedyś arystokracja swoją pozycję legitymizowała religią chrześcijańską, dziś robi to religią praw człowieka – zarówno wtedy, jak i obecnie przedstawiając się jako niezbędni strażnicyładu.

Zjednoczenie Narodowe to zaś prawdopodobnie najsilniejsza na ten moment partia wpisująca się w nurt narodowo-populistyczny w Europie Zachodniej. Podobnie wysokie (choć nieco niższe) poparcie mają jedynie Bracia Włosi, którym poświęciłem swoją poprzednią książkę. Jego historia zawiera w sobie jak w soczewce zasadnicze spory toczące współczesną prawicę zachodnią. Czy obecne podziały należy postrzegać rzeczywiście w kategoriach walki ruchów narodowo-populistycznych z liberalno-progresywną międzynarodową elitą? Patriotów i globalistów, zakorzenionych i wykorzenionych? A może przeciwnie, lepiej nie wrzucać wszystkich bogatych do jednego worka i trzymać się starych kategorii rywalizacji prawicy i lewicy? Jaki powinno się mieć stosunek do kapitalizmu? Czy globalizmowi i towarzyszącym mu lewicowym ideologiom należy sprzeciwiać się z pozycji konserwatywnych czy jakobińskich? Czy postępy islamu w Europie kontestować z pozycji laickich czy konserwatywnych? Jak się odnosić do katolicyzmu i Kościoła? To spory, które na łonie Frontu Narodowego toczono przez dekady, a poszczególni członkowie rodziny Le Pen potrafili się między sobą głęboko różnić. W książce przedstawiam wszystkie punkty widzenia i argumenty. Dylematy te są ważne i aktualne także w dzisiejszej Polsce, więc warto się nad nimipochylić.

Data tej publikacji nie jest przypadkowa również dlatego, że wiosną 2024 roku przypada okrągłe czterdziestolecie wejścia Frontu Narodowego na pierwszy plan polityki francuskiej. Ruch Jean-Marie Le Pena swoje pierwsze mandaty na poziomie krajowym zebrał bowiem właśnie w wyborach do Parlamentu Europejskiego z 17 czerwca 1984 roku. Przez pierwszą dekadę działalności poparcie dla założonego w 1972 roku Frontu Narodowego oscylowało wokół jednego procenta, a w 1981 roku Le Pen nie był w stanie zebrać wymaganej liczby podpisów i wystartować w wyborach prezydenckich. To właśnie czterdzieści lat temu jego gwiazda wystrzeliła. Front sensacyjnie zdobył 11% głosów i 10 mandatów europoselskich. Wtedy to Le Penowie na stałe wpisali się w krajobraz polityczny nad Sekwaną i Loarą – już zawsze uzyskiwali dwucyfrowe wyniki w wyborachprezydenckich.

Rok 1984 to wreszcie graniczna data w dziejach francuskiej „skrajnej prawicy” – Jean-Marie Le Pen wolałby pewnie powiedzieć „prawicy narodowej”, a Marine „obozu narodowego”. Czterdzieści lat minęło od upadku państwa Vichy do przebicia się Frontu. Długi cień marszałka Pétaina, kolaboracji i oskarżeń o współudział w Holocauście trzymał przez te cztery dekady na marginesie. Teraz minęło kolejne czterdzieści lat, a lepeniści są pierwszy raz naprawdę bliskowładzy.

Podstawowym powodem sukcesu Frontu na początku lat 80. był pierwszy wybuch społecznego niezadowolenia z powodu przybierającej coraz większą skalę pozaeuropejskiej imigracji zarobkowej, w tym pochodzącej z krajów muzułmańskich. Żaden rząd nigdy wprost nie zapytał Francuzów, czy chcą przestać być społeczeństwem jednonarodowościowym, i nie uzyskał dla tego kierunku społecznej akceptacji. Z czasem Francuzi zaczęli dostrzegać znaczącą przemianę swojego kraju wraz z osiedlaniem się setek tysięcy przybyszów z innej cywilizacji oraz problemy w sferze bezpieczeństwa i przestępczości. Swoje zrobiło też zwycięstwo lewicy w 1981 roku po długich rządach centroprawicy – Front zbudował poparcie na hasłach wyrazistej, politycznej i kulturowej kontry wobec nowego rządu. Zarówno kontekst imigracji, jak i niedawnej zmiany władzy jest bardzo aktualny w Polsce roku2024.

Poza wszystkim historia Le Penów jest po prostu niezwyk­le barwna, ciekawa i sensacyjna. Znajdziemy tu wszystko – małą wieś i wielkie miasto, oglądane z bliska cztery wojny na trzech różnych kontynentach, podważanie Holocaustu i izraelskie służby, esesmanów i komunistów, koreańską sektę religijną, tradycjonalistów katolickich i neopogan, rosyjską pożyczkę, wielkie pieniądze, komandosów i skoki ze spadochronem, podkładanie bomb, strzelaniny, tajemnicze morderstwa, zaskakujący spadek po przedwcześnie zmarłym milionerze, oskarżenia o stosowanie tortur, celebrytów takich jak Brigitte Bardot i Alain Delon, sesję w„Playboyu”, Władimira Putina, Ronalda Reagana, Augusta Pinocheta i Saddama Husajna, a także niezliczone spory frakcyjne, kłótnie rodzinne i romanse. Le Penowie są postaciami kontrowersyjnymi i zmitologizowanymi, a często też nadmiernie szufladkowanymi i spłycanymi. Mało kto wie na przykład, że Jean-Marie Le Pen jako młody poseł przekonywał, że muzułmanie mogą być Francuzami, a Front Narodowy przez lata atakował gaullistów za wystąpienie z zintegrowanego dowództwa NATO i wzywał dopowrotu.

Dziękuję wszystkim, dzięki którym ta książka mogła powstać – przede wszystkim mojej Żonie, która jest dla mnie niewyczerpanym źródłem siły i inspiracji, oraz Rafałowi i Justynie, na których mogę zawsze liczyć. Dziękuję Jakubowi Dudkowi, Jędrzejowi Błaszczakowi, Rafałowi Bucy, Sergiuszowi Muszyńskiemu i Krystianowi Pacholikowi, wiernym Czytelnikom i recenzentom moich kolejnych książek. Dziękuję kolegom podobnie jak ja zanurzonym we Francji, z którymi wielokrotnie mogłem rozmawiać na temat jej historii i współczesności – Aleksandrowi Olechowi, Marcinowi Giełzakowi, Antoniemu Stosikowi. Dziękuję Marszałkowi Markowi Jurkowi za cenne uwagi, dzielenie się swoim doświadczeniem i dobre słowo. Dziękuję Panu Bogusławowi Kiernickiemu za otwartość, życzliwość icierpliwość.

Rozdział I

Mały Bretończyk, który nie został marynarzem

Wszystko zaczęło się prawie sto lat temu w nadmorskiej wiosce Trinité-sur-Mer (dosłownie: Trójca na Morzu). Gdy spojrzymy na mapę Francji i jej granice, nietrudno zauważyć charakterystyczny wystający fragment lądu na północnym zachodzie. To Półwysep Bretoński, który wrasta w Ocean Atlantycki. Trinité-sur-Mer leży w jego południowej części. Dwudziestego ósmego czerwca 1928 roku jednemu z miejscowych rybaków i jego żonie chłopce rodzi się syn. W chacie, w której mieszkają skromnie razem z dwoma innymi rodzinami, nie ma elektryczności, bieżącej wody czy gazu, a funkcję podłogi spełnia ubita ziemia. Dziecko jest gigantyczne – podobno ważyło aż sześć kilogramów. „Nigdy więcej” – miała zadeklarować po porodzie matka, i rzeczywiście chłopiec jest jedynakiem1.

Chłopiec otrzymuje imiona Jean Marie Louis – po ojcu, po Najświętszej Panience i po wujku. Jego dziadkowie od strony ojca nie umieli czytać ani pisać. Nie spodziewali się, że dwa pokolenia później ich potomek będzie czołowym paryskim politykiem, a ich bretońskie nazwisko stanie się znane – choć osławione raczej niż sławne – w całej Europie. „Pen” w lokalnym dialekcie to „głowa”. Późniejszy pięciokrotny kandydat na prezydenta chętnie podkreśla, że można to rozumieć również metaforycznie, jako „szef”. Le Pen całe życie będzie chciał być głową, słuchaną najlepiej bezwzględnie przez inne członki ciała – czy to rodzinnego, czy politycznego. Uważa się za „naturalnego przywódcę”2.

Charakterystycznego uporu i zadziorności można by doszukać się także u owych niepiśmiennych dziadków. Pierre Le Pen pewnego dnia bez pytania żony o zdanie postanowił kupić za jej oszczędności akcje, które miały mu przynieść zyski. Gdy okazało się, że zainwestował w nierozsądny sposób i w konsekwencji stracił pieniądze, Marie przestała się do niego odzywać. Małżonkowie nie rozmawiali ze sobą przez kolejne dwadzieścia lat życia obok siebie, komunikując się za pośrednictwem dzieci, których mieli pięcioro. Matka przyszłego polityka bezskutecznie prosiła teściową, by pojednała się z Pierre’em, gdy ten umierał. Marie ograniczyła się do wykonania gestu krzyża nad jego zwłokami. W życiu Jeana-Marie i jego rodziny także nie będzie brakowało konfliktów, obrażania się, wieloletniego milczenia i ostatecznego pojednania (lub jegobraku).

Mały Jean (nie używa jeszcze drugiego imienia) czuje się związany z ziemią po matce i z lądem po ojcu. „Gdy byłem małym chłopcem, życie było ciężkie, czasem smutne, ale było też piękne i wolne”3. Romantyzuje prosty, ale na swój sposób idylliczny świat swojego wiejskiego dzieciństwa. Z rozczuleniem wspomina katolickie święta i uroczystości (chrzty, pierwsze komunie, śluby), wokół których było zorganizowane życie wiejskiej społeczności i które były „jedyną okazją, żeby najeść się do syta”. Zaznacza, że jego Trinité „jest najpierw parafią, a dopiero potem gminą i wspólnotą”. Polityk, który drugie imię otrzymał po Matce Bożej, wspomina popularne na jego wsi pieśni religijno-patriotyczne w rodzaju Mario, droga Matkoi cytujewersy:

Strzeż serc Francuzów

Wiary dawnych czasów

Usłysz z nieba wołanie Ojczyzny

Zawsze katolik i Francuz4.

Le Pen chętnie podkreśla swoje zakorzenienie. „Człowiek nie może się wyabstrahować ze swojej natury – niezależnie od ideologii i rozmaitych -izmów głoszących, że każdy może być, czym chce. Ja wiem o sobie, że jestem produktem konkretnych ziemi, ludu oraz momentu historycznego. Jestem z tego dumny”. Lektura Charles’a Maurrasa w dorosłym wieku utwierdziła go w przekonaniu, że ludzie nie rodzą się równi i wolni, ale zależni od swojej rodziny i dziedzictwa – a on ze swojego jest dumny. Filozofuje na temat regionalnej tożsamości, twierdząc, że „Bretończyk jest melancholijny i nieśmiały, ale tłumi w sobie potężny temperament”5. Ów temperament czasem wychodzi na powierzchnię, awtedy…

Morze, jak sama nazwa wskazuje, jest obok religii centralnym elementem życia mieszkańców Trinité-sur-Mer. Jean Le Pen ojciec, po którym syn otrzymał imię, ma zmotoryzowaną łódź, dzięki czemu on i jego żona mogą sobie pozwolić na nieco więcej wobec swojego dziecka niż inni mieszkańcy. Ma elegancki, „miejski” garnitur, który zakłada w niedzielę do kościoła. Mały Jean uczy się z ojcem czytać gazety już w wieku pięciu lat6, a później rodzice starają się dostarczać mu kolejne, coraz poważniejsze lektury. Chłopiec pochłania Victora Hugo, Stendhala, Balzaca, a zwłaszcza Aleksandra Dumasa z jego Trzema muszkieterami czy Hrabią Monte Christo, których czytał po kilkarazy.

Matka, Anne-Marie, pracuje jako krawcowa. Jest bardzo pobożna i zwykle chodzi każdego dnia na Mszę. To z nią mały Jean spędza zdecydowanie więcej czasu – ojciec jest zazwyczaj na morzu. W swoich wspomnieniach polityk przekonuje, że praca na morzu była jeszcze trudniejsza niż ta w kopalni. „Górnik, który skończył swoją czterdziestogodzinną zmianę, miał prawo do dwóch dni odpoczynku, życia rodzinnego, przyjaciół, rozrywek. Marynarz nie znał dnia, nocy, niedzieli ani świąt państwowych”. Największą zaletą tego fachu jest jednak w oczach Jeana-Marie niezależność. Jego ojciec w młodości pracował jako chłopiec hotelowy w Paryżu, ale wolał wrócić do rodzinnej wsi i kontynuować pracę własnego ojca, także rybaka. „Było ciężko, było niebezpiecznie, ale był całe życie swoim własnym panem. Był odpowiedzialny tylko przed Bogiem, swoją rodziną i sobą samym. Nie chciał być niczyim sługusem”7.

Jean ojciec swój zawadiacki charakter pokazał już wcześ­niej, jako trzynastolatek, gdy wraz z wybuchem I wojny światowej postanowił zostać chłopcem okrętowym na żaglowcu kursującym między Wielką Brytanią a Nantes. Gdy statek zostaje storpedowany przez Niemców, Jean zaciąga się do marynarki wojennej. Jako dwudziestolatek bierze udział w prowadzonej przez siły francuskie, brytyjskie i włoskie ewakuacji ze Smyrny greckich cywili, uciekających przed tureckimi siłami Mustafy Kemala8. Po wojnie wraca do rodzinnej wsi, ale zostaje członkiem Narodowego Związku Walczących – organizacji weteranów. W 1935 roku zdobywa także mandat radnego gminy. Wyróżnia się na tle innych mężczyzn unikaniem alkoholu – prawdopodobnie ma złe doświadczenia związane z nadużywaniem trunków przez ojca i kłótniami, a w końcu jego separacją z matką. Jean wspina się po drabinie społecznej wyżej niż Pierre i zamierza wciągnąć jeszcze wyżej swojego syna – dlatego uczy go czytać i chce, żeby mały Jean był pierwszym w rodzinie, który poszedł na studia. Anne-Marie także inwestuje dużo czasu w swojego jedynaka. Będzie później przekonywać innych mieszkańców wsi, że „mój syn pewnego dnia będzie prezydentem”9.

Jean-Marie pisze we wspomnieniach: „Ojciec nie lubił zależeć od kogokolwiek. Pewnego dnia widziałem, jak wyrzuca z powrotem do wody rybę, za którą nie dostał dobrej ceny. Wierzę, że mam w sobie coś z niego”. Dokładnie tych samych argumentacji i pojęć Le Pen będzie później używał, mówiąc o swoim samorządzie studenckim, swojej firmie i wreszcie swojej ukochanej partii. Bez ogródek stwierdza: „Zawsze lubiłem być pierwszy, na czele”. Front Narodowy traktuje jako swoje dzieło i swoją własność. Będzie wolał pracę na własny rachunek od podporządkowania się komukolwiek w ramach szerszego układu politycznego. Nie będzie chętny do koalicji ani partnerskiej współpracy. Z zazdrością będzie śledził wszystkich potencjalnych konkurentów w ramach Frontu, w tym wybijających się na niepodległość samorządowców, w ostateczności bezlitośnie ich wycinając. Ostatecznie, po wielu dekadach jednoosobowych rządów, cechy te doprowadzą Jeana-Marie do uznania, że jedynie jego dziecko jest godne kontynuacji jego dzieła. Wybierze Marine zamiast któregoś z młodszych towarzyszy broni. Przekaże córce partię, tak jak jego dziadek przekazał rzemiosło rybackie jego ojcu, a ojciec z pomocą dziadka – jemu samemu. Jean syn też był szkolony na rybaka – dziadek bierze go, dziesięciolatka, na morze i uczy obsługi żagli. Przyszły polityk myśli także o połączeniu morza i patriotyzmu z wielkimi przygodami, o których czytał w powieściach podsuwanych przez ojca, poprzez karierę oficera marynarkiwojennej.

Mieszkańcy Trinité-sur-Mer nie śledzą zbytnio wielkiej paryskiej polityki. Któregoś dnia jednak upomina się o nich ona sama. Jean-Marie ma jedenaście lat, gdy wybucha II wojna światowa. Wcześniej, tak jak cała Francja, żył w cieniu wspomnień o poprzedniej, „wielkiej wojnie”, która mimo ostatecznego zwycięstwa głęboko przetrzebiła cały naród. Także w małym Trinité na dwustu zmobilizowanych w latach 1914–1918 mężczyzn w wieku poborowym sześćdziesięciu siedmiu zginęło, a do tego dochodzą ranni i kalecy. W skali kraju zginęło milion Francuzów, a trzy miliony było rannych. Głęboko odbiło się to na wzroście demograficznym – wiele kobiet nie miało z kim mieć dzieci lub były straumatyzowane pamięcią o zabitych ukochanych. Nie brakuje opinii, że Francja nigdy nie podniosła się mentalnie z tego pyrrusowego zwycięstwa, i wątpliwości, czy ta rzeź miała sens. Jean-Marie pisze, że „kraj mojego dzieciństwa miał za kolor czerń. Wszędzie widywało się kobiety ubrane na czarno – na ulicach, w kościele, naodpustach”.

Jean Le Pen ojciec także trafia pod broń w pierwszych dniach września 1939 roku. Tym razem konflikt trwa jednak znacznie krócej. Marszałek Pétain – 84-letni bohater I wojny światowej, cieszący się wówczas powszechnym szacunkiem – otrzymuje w czerwcu 1940 roku stanowisko premiera od prezydenta Lebruna, a następnie zawiera z Niemcami zawieszenie broni (wbrew czarnej legendzie nigdy nie było żadnej „białej flagi” ani kapitulacji). Sporne od wieków Alzacja i Lotaryngia zostają wcielone do III Rzeszy, a reszta Francji podzielona na północno-zachodnią strefę okupowaną przez Niemcy oraz południowo-wschodnie terytorium kontrolowane przez rząd francuski. W lipcu 1940 roku 670 na 907 parlamentarzystów wybranych w roku 1936 zbiera się w Vichy, nowej siedzibie władz. Legalnie, zgodnie z konstytucją III Republiki, zostaje przeprowadzona rewizja ustawy zasadniczej, która przekazuje rządowi Pétaina pełnię władzy oraz zadanie przygotowania „nowej konstytucji Państwa Francuskiego”, „gwarantującej prawa pracy, rodziny i ojczyzny”. Za jest 357 posłów i 212 senatorów, a przeciw tylko odpowiednio 57 i 23. Warto przy tym zauważyć, że parlament wybrany w 1936 roku należał do najbardziej lewicowych w historii Francji. Równolegle z Londynu Charles de Gaulle – świeżo awansowany, do tej pory nieznany publicznie generał, wiceminister obrony w poprzednim rządzie, który uciekł z Francji, gdy stało się jasne, że Pétain (skądinąd przez wiele lat jego osobisty patron) zawrze zawieszenie broni – zwraca się do Francuzów w kolejnych apelach za pośrednictwem radia BBC. „Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę” – deklaruje i tworzy od zera siły Wolnych Francuzów oraz alternatywny ośrodek władzy nauchodźstwie.

Wyborów między Pétainem a de Gaulle’em dokonywano z bardzo różnych powodów. Wydaje się jednak, że zasadnicze podziały były polityczne, a dopiero w dalszej kolejności ideowe. Tym bardziej że jeden i drugi stworzyli typowe dla posługujących się patriotyczną retoryką wojskowych eklektyczne środowiska. Po pierwsze, chodziło o to, czy lepsze dla Francji w 1940 roku było zawarcie pokoju, a więc wycofanie się z walki i liczenie, że dzięki kolaboracji kraj uniknie „polonizacji”, którą straszyli Niemcy, czy jednak kontynuowanie wojny na innych frontach w imię honoru, odzyskania pełnej suwerenności oraz w oparciu o imperium kolonialne. Po drugie, należało wówczas wybrać, kto ma większe szanse na zwycięstwo w wojnie. Trzeba pamiętać, że w 1940 roku nadal neutralne pozostają Stany Zjednoczone, a ZSRR jest niemieckim partnerem. Hitler liczy, że uda mu się doprowadzić do rozmów z Wielką Brytanią. Chce też namówić Hiszpanię Franco i podporządkowaną sobie Francję na wypowiedzenie Londynowi wojny.

Ludzie tacy jak Pétain czy znany nam z bitwy warszawskiej, współpracujący z nim Maxime Weygand byli przekonani, że rozejm na linii Londyn–Berlin to tylko kwestia czasu, może nawet kilku tygodni. Skłania ich do tego również typowo francuskie przekonanie o „perfidnym Albionie”, który będzie chciał bić się do ostatniego Francuza, a później dogadać się nad głowami sojuszników. Rozumowanie de Gaulle’a, który był przeświadczony, że w końcowym rozrachunku Hitler musi przegrać, okazało się jednak słuszne. Polacy podczas I wojny światowej też stawiali na jednego lub drugiego zaborcę, którego zwycięstwo wydawało im się bardziej prawdopodobne. Poza tym – tu również Polakowi nietrudno się odnaleźć – Francuzi mieli często własne preferencje, uznając, że to jeden z dwóch tradycyjnych wrogów, między którymi leży ich kraj – Anglii lub Niemiec – jest zawsze lub w danej chwili większym zagrożeniem. Zapewne dał tu również znać o sobie defetyzm Pétaina – podczas niemieckiej ofensywy wiosną 1918 roku też obstawiał on, że wojna zostanie prawdopodobnie przegrana. Pétain przez całą swoją karierę wojskową był zwolennikiem nadawania priorytetu obronie życia żołnierzy, to w znacznej mierze właśnie tym zaskarbił sobie wielką sympatię ich samych ispołeczeństwa.

Jean-Marie i jego matka ze smutkiem, ale też z pewną dozą ulgi przyjmują klęskę Francji – przynajmniej ojciec wraca cały do domu. Szczęście rodzinne nie trwa jednak długo. W czerwcu 1942 roku Jean Le Pen ginie, gdy jego łódź rybacka eksploduje po natrafieniu na minę morską. Gdy po kilku dniach jego ciało wypływa na brzeg, Jean-Marie wbrew matce ogląda twarz ojca, „okropną, siną, poranioną, nie do poznania”. Po powrocie do domu matka mówi czternastolatkowi: „Widzisz, nie możesz się już zachowywać jak mały chłopiec, jesteś odtąd mężczyzną”. Mały Jean zostaje uznany za syna ofiary wojny i otrzymuje honorowy tytuł „ucznia narodu”, który oznacza zwolnienie ze służby wojskowej oraz wsparcie państwa podczasedukacji.

Doświadczenie wojny wpływa na poglądy Le Pena, który traktuje Anglosasów i Niemców w znacznej mierze symetrycznie jako nieprzyjaciół Francji. Jako 11-latek marzący o karierze marynarza jest głęboko dotknięty atakiem na Mers-el-Kébir z lipca 1940 roku, gdzie brytyjska Royal Navy tydzień po podpisaniu rozejmu przez rząd Pétaina niszczy francuską flotę u wybrzeży Algierii, zabijając przy okazji 1297 francuskich marynarzy. Brytyjczycy uzasadniają swoją decyzję koniecznością upewnienia się, że okręty nie trafią w ręce Niemiec. Wielu Francuzów uważa jednak atak za zbrodnię wobec neutralnego państwa i akt zdrady ze strony byłego sojusznika. Ostatecznie Pétain nigdy nie zgodził się wziąć udziału w wojnie po stronie Hitlera – Francja Vichy była neutralna. W listopadzie 1942 roku alianci i Wolni Francuzi lądują w Afryce Północnej. Niemcy w odpowiedzi zajmują całość europejskiego terytorium Francji. Wobec tego francuska flota uprzedzająco dokonuje samozatopienia w Tulonie, przez co hitlerowcy nie mogą wykorzystać pozostałych pod komendą Vichy okrętów. Jean-Marie mocno przeżywa zagładę potężnej niegdyś marynarki, w której chciał służyć, a która nastąpiła ledwie kilka miesięcy po śmierci jegoojca.

Młody Le Pen doświadcza także bombardowania przez alianckie lotnictwo francuskich miast na wybrzeżu Atlantyku, w których ginie ponad 60 tysięcy osób. Łącznie między 1940 a 1944 rokiem wskutek alianckich bombardowań we Francji całkowicie zburzonych zostaje 430 tysięcy domów, a częściowo – 890 tysięcy. Liczne miejscowości są praktycznie zrównane z ziemią. Również do małego Trinité docierają uchodźcy w poszukiwaniu dachu nad głową. Le Pen podkreśla, że alianci używali bomb fosforowych prowadzących do pożarów, obecnie zakazanych na terenach, na których przebywa ludność cywilna. Bombardowania osłabiały możliwości wojenne Niemiec, które wykorzystywały francuskich robotników iprzemysł.

Le Pen wspomina Boże Narodzenie roku 1942, które świeżo osierocony nastolatek i jego matka, młoda wdowa, spędzali pierwszy raz bez Jeana. Pojechali do siostry Anne-Marie, mieszkającej w Lorient, pobliskim mieście, w którym Niemcy na nieszczęście mieszkańców urządzili bazę łodzi podwodnych operujących na Atlantyku. Chłopiec z matką przez osiem dni nocowali w obskurnej piwnicy ze względu na ryzyko kolejnych bombardowań. Miesiąc później alianccy lotnicy rzeczywiście się pojawili, a Lorient zostało w znacznej mierze starte z powierzchni ziemi – do końca wojny przetrwało w nim tylko 20% budynków. Przyszły polityk odczuwa sytuację Francji jako tragiczną. „Nie kochając Niemców, tym bardziej nie mogliśmy kochać Anglików. Francja była sama, zmiażdżona” – pisze we wspomnieniach. „Cieszyliśmy się, że Niemcom coraz gorzej idzie na froncie, ale nasza sytuacja bynajmniej się nie poprawiała”. Jeszcze bardziej od bombardowań ludności dawał się we znaki powszechny głód i surowo racjonowana żywność. „Nie mogliśmy już patrzeć na tych Niemców, którzy zabraniali nam wszystkiego i zabierali dla siebie wszystko, co dawało się zjeść”10.

Po lądowaniu aliantów i Wolnych Francuzów w Normandii szesnastoletni Jean-Marie – według własnej relacji – chce włączyć się do ruchu oporu. Mimo oporu matki, która boi się stracić także syna, bierze pistolet ojca – nielegalnie przechowywany w domu – i udaje się z kolegą na poszukiwanie przygody. Potem trafia na oddział partyzantów i jest świadkiem wymiany ognia, w której bierze udział. Ostatecznie zostaje odesłany przez dowódcę, który nakazuje mu wracać do samotnej matki. Tę wersję wydarzeń podważają lewicowi biografowie Le Pena, Gilles Bresson i Christian Lionet, którzy twierdzą, że Jean-Marie wymyślił ją po latach11. Ostatecznie jedynym źródłem oprócz samego Le Pena jest Michel de Camaret – w młodości działacz związany z narodowo-katolicką Akcją Francuską Kamelotów Króla, w czasie wojny aktywny działacz ruchu oporu i potem żołnierz Wolnej Francji, który w 1944 roku został zrzucony ze spadochronem w rodzinne okolice Le Pena. De Camaret, który po wojnie był między innymi ambasadorem Francji w Birmie, potwierdzał, że zapamiętał młodego chłopaka z pistoletem, a po latach poznał Le Pena. Jean-Marie w 1984 roku wciągnął de Camareta do Frontu Narodowego, a sędziwy weteran i były dyplomata został europosłem, gdy partia pierwszy raz przekroczyła próg. Wtedy też Le Pen po raz pierwszy opowiedział publicznie, że próbował dołączyć do ruchu oporu i brał udział w jednej z walk. Opowieść de Camareta oraz jego obecność we Froncie pomogły uwiarygodnić partię obciążoną wizerunkiem byłych kolaboracjonistów. Z drugiej strony w tej sytuacji trudno uznać de Camareta za w pełni obiektywneźródło.

Niepodważalnie Le Pen – także z racji młodego wieku – nie był aktywnie zaangażowany ani po stronie Vichy, ani po stronie Wolnej Francji de Gaulle’a. Sam twierdzi, że chciał wierzyć w teorię „miecza i tarczy” – potajemnej współpracy Marszałka i Generała, którzy walczą po przeciwnych stronach wojny światowej, by Francja na pewno była reprezentowana w obozie zwycięzców. Pétain miałby zabiegać o biologiczne przetrwanie francuskiego narodu, a de Gaulle o jego wyzwolenie spod niemieckiej okupacji. Matka Le Pena trzymała w domu portret Pétaina, zachowany później również przez syna12.

Le Pen szybko zniechęca się do de Gaulle’a, obserwując épuration – oficjalnie oczyszczenie Francji z kolaborantów po wyzwoleniu, w praktyce wykorzystywane często przez komunistów do atakowania wszelkiej maści prawicowców. Le Pen nie postrzega dziejów Francuzów z okresu 1940–1944 jako manichejskiego starcia Dobra i Zła, Wolnej Francji i kolaboranckiego Vichy, ale jako złożoną plątaninę losów, w której poszczególni ludzie często znajdowali się po jednej lub drugiej stronie z przypadku, w ten czy inny sposób próbując przeżyć w dramatycznej sytuacji. Po wojnie oczekiwał narodowego pojednania, a nie rozliczeń. Taktyczna współpraca z Niemcami nie jest dla niego bardziej moralnie naganna niż taktyczna współpraca z Anglikami. Podaje przykłady z życia własnej wsi, opowiadając o sąsiadach donoszących na siebie nawzajem jako na rzekomych kolaborantów, którzy w praktyce liczyli na przejęcie majątku po egzekucji „zdrajcy” czy załatwienie osobistych porachunków. Pisze także o koniunkturalistach przedstawiających się jako rzekomi uczestnicy ruchu oporu, którzy „wyrastają nagle spod ziemi jak grzyby po deszczu” i domagają sięnagród.

W ostrych rozliczeniach przodują zaś po 1944 roku komuniści. Późniejszego przywódcę Frontu Narodowego szczególnie porusza los kobiet „kolaborantek”, do której to kategorii według jego relacji zaliczano nie tylko kochanki byłych okupantów, ale też na przykład kobiety pracujące dla nich jako kucharki czy pokojówki. Ofiarami publicznych rozliczeń padały według jego relacji szczególnie kobiety ubogie i niezamężne. Jean-Marie jest między innymi świadkiem sceny wypalania żywcem przez komunistę rozżarzonym żelazem swastyki na czole ogolonej wcześniej na łyso kobiecie. Pisze o „tandetnych pseudowojownikach, którzy niesprawiedliwie wyżywali się na słabszych”13.

Le Pen jest także z perspektywy czasu bardzo krytyczny wobec komunistów, którzy najpierw po 1940 roku, zgodnie z wytycznymi Stalina, bynajmniej nie protestowali przeciwko przejęciu władzy przez Pétaina, do ruchu oporu przechodząc dopiero po ataku Niemiec na Związek Sowiecki. Po czerwcu 1941 roku zaś przeszli w drugą skrajność, organizując ataki na niemieckich funkcjonariuszy, na które hitlerowcy odpowiadali egzekucjami na ludności cywilnej. Le Pen pisze o „piekielnym” cyklu zamachów i egzekucji. Potępia „czerwonych barbarzyńców”, uważając ich nie tylko za zdrajców kierowanych z zagranicy, ale również za ludzi zdolnych do okrucieństwa i niebaczących na ofiary w ludziach, byle dojść do władzy, przedstawiając się jako najprawdziwsi, bo najbardziej umoczeni we krwi patrioci. Jest zdania, że „czerwoni” nie walczyli za Francję, ale za zwycięstwo międzynarodowego komunizmu. Antykomunizm staje się od młodości zasadniczym przekonaniem młodego Bretończyka i będzie fundamentem światopoglądu Le Pena przez całe życie. Tym bardziej że niedługo dylematy II wojny światowej zastąpi zimnawojna.

W polskich sporach o powstania Le Pen byłby zapewne przeciwnikiem nadmiernego szafowania krwią, ale chętnym do bitki w okolicznościach dających szansę na zwycięstwo. Wydaje się, że w jego postawie jest też element typowego dla jego charakteru oporu i intuicyjnego ustawiania się w kontrze do większości. Wyważeni biografowie, Philippe Cohen i Pierre Péan, stwierdzają nieco poetycko: „Między matką zwróconą ku Bogu a nieobecnym ojcem, w wychowaniu młodego Le Pena brakowało autorytetu”14. Autorzy bardziej krytycznej, ale niezaprzeczalnie opartej na dużej pracy źródłowej biografii, dziennikarze wyraziście lewicowego „Libération”, Gilles Bresson i Christian Lionet, idą dalej. Powołując się między innymi na rozmowy ze znajomymi przyszłego polityka, opisują łobuza, który jako ośmiolatek kradnie ciastka z piekarni, wymusza na innych dzieciach, by oddawały mu jedzenie, i ciągle dogaduje matce, z którą kłóci się przy jej znajomych. Jeden z nauczycieli miał mu powiedzieć, że w przyszłości będzie gangsterem albo posłem15.

U Jeana nastolatka wykształca się trudny charakter buntowniczego awanturnika. Według relacji kolegów – czego sam nie potwierdza – fascynuje się wówczas rewolucjonistą Georges’em Dantonem i nosi fryzurę na jego wzór. Stara się demonstracyjnie mało uczyć, ale jednocześnie mieć dobre oceny – i rzeczywiście zdobywa je konsekwentnie, jest ewidentnie zdolnym dzieckiem, ale ma za to niskie noty z zachowania. Kilkukrotnie wylatuje ze szkół średnich za brak dyscypliny. Łatwo konfliktuje się z nauczycielami i wdaje z nimi w pyskówki, podobnie jak będzie to robił później jako polityk. Zaprzestaje też systematycznych praktyk religijnych. Okazuje się kobieciarzem. We wspomnieniach odnotowuje, że w wieku szesnastu lat stracił dziewictwo z sąsiadką i był z tego bardzo dumny, a później próbował podrywać dwudziestopięcioletnią nauczycielkę i uwikłał się w bójkę z jej chłopakiem, co miało być przyczyną jednego zwydaleń.

Le Pen nazywa swoją tragedią życiową to, że „wraz z tym, jak ja rosłem, moja Francja malała”. „To, co kochałem jako chłopiec – francuska marynarka, francuska armia, francuskie imperium – malało w oczach”. Nazywa siebie we wspomnieniach „małym Bretończykiem popchniętym ku wielkiej Francji”. Po ukończeniu wreszcie szkoły średniej udaje się do Paryża na studia prawnicze na Sorbonie. W stolicy, niczym Lucien de Rubempré ze Straconych złudzeń, rzuca się w wir życia towarzyskiego. Młody Jean-Marie równolegle stara się korzystać z powabów płci pięknej oraz budować autorytet wśród kolegów. Sam kultywuje opinię mężczyzny mającego powodzenie wśród kobiet, choć relacje na temat skali jego sukcesów są różne. Niektórzy przedstawiają go jako kompulsywnego podrywacza. Koleżanka z tamtych czasów, Anne-Marie Aubertin Thieblemont, wspomina z kolei: „Był kimś, kto miał dar mowy i charyzmę. Jego zdolność uwodzenia działała na mężczyzn bardziej niż na kobiety”16. Także nieprzychylni mu biografowie Bresson i Lionet stwierdzają, że zasadniczo krzepki i błyskotliwy chłopak podobał się kobietom, choć potrafił być nachalny17.

Bretończyk imponuje bowiem również siłą fizyczną niedoszłego marynarza – jeden z kolegów opowiada, że popisywał się, zginając rękami znaki drogowe18. Ma mocny charakter, lubi prowokować i się wygłupiać, ale nie lubi się nikomu podporządkowywać. Gdy chodzi z kolegami po knajpach, pełni w razie potrzeby rolę ochroniarza grupy gotowego się bić z innymi, przez co kilka razy zostaje odnotowany przez policję po bójkach. Inny z kolegów porównuje uspokajanie Le Pena do pojedynku torreadora i byka, gdzie przyszły poseł jest dzikim zwierzęciem. Studia to jednak także pierwsze poważne zaangażowanie organizacyjne oraz walka wyborcza. Charyzma, zdolności oratorskie i pewność siebie pozwalają Le Penowi uzyskać stanowisko przewodniczącego Korporacyjnego Stowarzyszenia Studentów Prawa, które sprawuje trzy lata. Tak zwane Corpo zostało założone jeszcze w 1934 roku przez Jacques’a-Henriego Lespagnarda, oddanego zwolennika marszałka Pétaina, i skupiało głównie adeptów prawa o sympatiachprawicowych.

Życie młodego Jeana-Marie jest barwne – widzimy tu typowe dla niego ambicję, pęd do działania i chęć bycia w centrum uwagi. Rozbudowuje swoje kontakty w paryskim światku, poznając także niektórych arystokratów i ludzi kultury. Bawi się i korzysta z życia, ale na tyle, na ile pozwalają mu ograniczone środki finansowe. Ze względów ekonomicznych dorabia i podejmuje się prac sezonowych, między innymi jako rybak, górnik czy listonosz. Ten ostatni epizod stanowi dla Le Pena pretekst do potępienia we wspomnieniach socjalistów takich jak były prezydent François Hollande, którzy wiele mówili o ludzie pracy, ale sami nigdy nie pracowali fizycznie19.

Najbardziej Jean-Marie nie trawi oczywiście komunistów. Przekonuje, powołując się na anegdotyczne przykłady ze swojego życia, że sympatie marksistowskie najczęściej mieli ci robotnicy, którzy byli leniwi i chcieli zrzucić na kogoś winę za swoje niepowodzenia. Jednocześnie podkreśla, że praca fizyczna nie jest ani bardziej, ani mniej godna niż intelektualna. Do stosunku Le Pena do kapitalizmu – zupełnie odmiennego niż jego jednoznacznie solidarystycznej córki Marine – wrócimy później. Jako lider studencki Le Pen gromadzi wokół siebie i wciąga do swojej organizacji różne nurty prawicowców – od monarchistów po gaullistów. Już na tym etapie Francuska Partia Komunistyczna jest po wojnie u szczytu potęgi, uzyskując w wyborach około 25% poparcia, kreując się na bohaterów antyfaszystowskiego ruchu oporu oraz ruch nieuchronnej przyszłości. Liczni intelektualiści i „autorytety”, takie jak Jean-Paul Sartre, uwiarygodniają moralną słuszność marksizmu – Sartre powie, że „każdy antykomunista jest psem”, i przez wiele dekad będzie bronił ZSRR, atakując także Chruszczowa i odwilż postalinowską. Tak też młody Jean definiuje swoje zaangażowanie, w kontrze do dominujących w kulturze i świecie uniwersyteckim sił lewicowych, uważając prawicę za po prostu nielewicę, a siebie samego przede wszystkim za antykomunistę. „Lewica była przeciwnikiem, z którym rozmawialiśmy, a komunizm wrogiem, z którym nie było możliwości pogodzenia się” – napisze we wspomnieniach20. Wyróżnia go jednoczesna niechęć do komunistów i gaullistów – dwóch wielkich sił, które ścierały się wówczas wspołeczeństwie.

Młody Jean-Marie chętnie i otwarcie broni wśród znajomych Pétaina, do 1951 roku wciąż przebywającego w więzieniu. Zadaje się z członkami narodowo-katolickiej Action Française, aktywnej wśród studentów prawa, choć sam nigdy nie wstępuje do ich organizacji. Bierze udział w niektórych ich akcjach, jest uważany przez AF za swojaka i środowisko to z pewnością ma wpływ na jego poglądy. Broni też przed innymi prawa AF do rozprowadzenia na uczelni swojej gazety z artykułem Charles’a Maurrasa, wieloletniego przywódcy Akcji. Jednocześnie Le Pen zaznacza post factum, że sam monarchistą nigdy nie był – uznaje ciągłość Francji przedrewolucyjnej i porewolucyjnej, kwestie ustrojowe uważając za drugorzędne. „Dziś nie ma warunków dla monarchii, a jak będzie jutro – nie wiem” – deklaruje. Już wówczas idée fixe Le Pena będzie „zjednoczenie wszystkich patriotów” – wówczas przede wszystkim przeciw komunizmowi, na późniejszym etapie życia przeciw lewicy, „degeneracji” i islamowi. Dlatego jest w stanie współpracować na uczelni z gaullistami przeciwko „czerwonym”, a czasem tego rodzaju starcia przeradzają się w regularne bijatyki, w których Le Pen jest mocnym reprezentantem prawicy. Już na tym etapie wyróżnia się także zdolnościami oratorskimi i pewnością siebie w rozmaitychdyskusjach.

W lipcu 1951 roku buńczuczny 23-latek staje się bohaterem skandalu, gdy po całonocnej zabawie podczas kongresu organizacji studenckich wchodzi pijany do kościoła NMP w Aix-les-Bains w środku liturgii. Student zatacza się w drodze do ołtarza i chce przyjąć Komunię Świętą, której ksiądz mu odmawia. Po Mszy pijany Jean-Marie zaczepia duchownego i wdaje się z nim w kłótnię, ale zostaje zatrzymany przez policję wezwaną przez zaniepokojonego wiernego i ląduje na komisariacie. Tam próbuje przekonywać policjantów, że jest siostrzeńcem ówczesnego ministra finansów, a potem udaje, że zamierza ich uderzyć. Dopiero po wytrzeźwieniu składa solenne przeprosiny przed funkcjonariuszami i prokuratorem. Przed karą miały uratować go status szefa Corpo i interwencja kolegów mających koneksje polityczne21. W lutym 1953 roku Jean-Marie organizuje z kolei wyprawę francuskich studentów wolontariuszy do dotkniętej powodzią Holandii w celu pomocy powodzianom. Jest przez pewien czas także wiceszefem Komitetu imienia Pierre’a de Coubertin promującego etykę w sporcie, co pozwala mu na służbową wycieczkę do Grecji, ojczyzny igrzyskolimpijskich.

1 G. Bresson, Ch. Lionet, Le Pen. Biographie, Paris 1994. Ten cytat i wszystkie inne w tłumaczeniu własnym autora zoryginału.

2 J.-M. Le Pen, Fils de la Nation, Paris2018.

3 Tamże.

4 Tamże.

5 Tamże.

6 P. Cohen, P. Péan, Le Pen. Une histoire française, Paris2012.

7 Tamże.

8 G. Bresson, Ch. Lionet, dz. cyt.

9 Tamże.

10 J.-M. Le Pen, dz. cyt.

11 G. Bresson, Ch. Lionet, dz. cyt.

12 Tamże.

13 J.-M. Le Pen, dz. cyt.

14 P. Cohen, P. Péan, dz. cyt.

15 G. Bresson, Ch. Lionet, dz. cyt.

16 P. Cohen, P. Péan, dz. cyt.

17 G. Bresson, Ch. Lionet, dz. cyt.

18 Tamże.

19 J.-M. Le Pen, dz. cyt.

20 Tamże.

21 P. Cohen, P. Péan, dz. cyt.

Rozdział II

Żołnierz i poseł w jednej osobie

Kariera prawnika po ukończeniu studiów kierunkowych byłaby zbyt nudna i normalna dla Jean-Marie Le Pena. Dwudziestopięciolatek rozważa zostanie adwokatem, ale ostatecznie decyduje się wstąpić do wojska. Twierdzi, że „pociągały go działanie i dowodzenie”. Ponadto chce bronić francuskiego imperium, do którego jest przywiązany od dzieciństwa. Francja wciąż ma – na tamtym etapie – rozległe posiadłości w Afryce, ale także w Azji. Trwa wojna w Indochinach (dziś: Wietnam, Laos i Kambodża), gdzie siły francuskie mierzą się z komunistyczno-nacjonalistycznym Viet Minhem. Motywacja dla Le Pena jest zatem podwójna – obrona imperium, ale również walka z „czerwonymi”, którzy dopiero co opanowali Europę Wschodnią. Nazywa (tak wówczas, jak i dziś we wspomnieniach) międzynarodowy komunizm śmiertelnym zagrożeniem dla Francji i Europy, ale używa także pojęcia „wolnego świata”. Mimo wyniesionej z wojny i kultury niechęci do Anglosasów Le Pen jasno opowiada się po stronie Amerykanów w starciu z ZSRR. Obawia się Armii Czerwonej, która dopiero co pokonała Hitlera, a teraz jej siły stacjonują w znacznej częściEuropy.

Le Pen poważnie traktuje zagrożenie opanowania przez komunistów całego świata, w tym Francji, w której są oni silni politycznie i kulturowo. Wspomina, że Partia Komunistyczna wzywała do bojkotu akcji oddawania krwi dla francuskich żołnierzy, a lewicowe media krytykowały zaangażowanie militarne Francji w „brudną wojnę”. Deklaruje, że chciał „dać świadectwo” i pokazać żołnierzom, że nie są sami. Uważa, że Francuzi biją się również o wolność ludów Azji zagrożonych przez komunizm, a także o prawa mniejszości etnicznych, którym grozi zdominowanie przez Wietnamczyków. Właśnie zakończyła się wojna koreańska, w której przy wsparciu Chin maoistowskich i Związku Sowieckiego komuniści nie opanowali całego Półwyspu Koreańskiego, ale utrzymali swoje władztwo na jegopółnocy.

Pomysł wstąpienia do armii rodzi się w gronie kilkunastu kolegów ze studiów, ale ostatecznie na ten odważny krok decyduje się tylko Le Pen i dwóch jego kamratów. Jednym z nich jest Jacques Peyrat, później przez dwadzieścia lat działacz Frontu Narodowego, który jednak w latach 90. pokłócił się z Le Penem, odszedł do postgaullistów i w latach 1995–2008 był burmistrzem Nicei, jednego z największych miast Francji. Jean-Marie wykorzystuje swoje kontakty, by uzyskać dla siebie i dwóch kolegów zezwolenie na służbę w elitarnej jednostce Legii Cudzoziemskiej. Le Pen, Peyrat i Pierre Petit (który potem zginie w Algierii) przechodzą sześciomiesięczne szkolenie w Saint-Maixent. Późniejszy kandydat na prezydenta twierdzi, że młodzi idealiści zostali tam źle przyjęci przez oficera aparatczyka, który nie chciał uwierzyć, że dwudziestokilkuletni absolwenci prawa na Sorbonie chcą sami z siebie brać udział w wojnie. Co więcej, w miejscowym kinie, które stanowiło jedyne źródło rozrywki dla szkolonych, puszczano filmy… komunistyczne. Le Pen odkrył, że sieć kin wojskowych była stowarzyszona z Komunistyczną Federacją Klubów Kinowych, mającą wpływ na to, co oglądali francuscy żołnierze. Dobrze pokazuje to poziom infiltracji instytucji kultury przezkomunistów.

Le Pen i jego koledzy płyną na wielką przygodę. W praktyce już miesiąc po ich przybyciu do Wietnamu dochodzi do zawieszenia broni. W lipcu 1954 roku w Genewie rząd francuski godzi się wycofać z Indochin, które zostają podzielone na Laos, Kambodżę, kontrolowany przez komunistów Wietnam Północny oraz Wietnam Południowy. Młody żołnierz jest rozgoryczony. Uważa, że gabinet kierowany przez lewicowego przeciwnika kolonializmu Pierre’a Mendès-France’a niszczy dorobek wielu pokoleń Francuzów. Umacnia się w nim przekonanie, że politycy zamierzają w pełni rozmontowaćimperium.

Na tamtym etapie Le Pen jest wyraźnie bardziej imperialistą niż nacjonalistą. Musimy mieć świadomość, że za życia późniejszego przywódcy Frontu Narodowego dokonała się ogromna zmiana polityczna. Gdy Jean-Marie przychodził na świat, Francja była istotnie obecna na wszystkich kontynentach. Kontrolowała między innymi prawie połowę Afryki, Madagaskar, wspomniane dzisiejsze Wietnam, Kambodżę i Laos, tereny obecnych Syrii i Libanu, miała też swoje posiadłości w Indiach… Do dziś zresztą jako pamiątki dawnego imperium przetrwały Nowa Kaledonia sąsiadująca z Australią, Gujana Francuska w Ameryce Południowej oraz wyspy na Karaibach, w Afryce, na oceanach Spokojnym i Indyjskim. Le Pen kształtował się w przywiązaniu do imperium oraz w wierze w cywilizacyjną misję Francji wobec narodów świata. Jego dziadek Pierre, który miał istotny udział w jego wychowywaniu, służył w marynarce wojennej na Madagaskarze i wMaroku.

We wspomnieniach w typowy dla siebie patetyczny sposób Jean-Marie cytuje generała de Lattre’a, który miał powiedzieć w 1951 roku przed licealistami w Sajgonie, że „ta wojna jest najbardziej bezinteresowną, jaką Francja toczy od czasu krucjat”, a tysiące francuskich żołnierzy poległo w imię obrony Azjatów przed morderczym komunizmem. Zaznacza z dumą, że Francuzi (w czym brał udział) ewakuowali wietnamskich katolików, mniejszości etniczne i ludność obawiającą się komunistów, a IV Republika spisała się wówczas jego zdaniem lepiej niż Amerykanie w 1975 czy de Gaulle podczas oddawania Algierii w 1962 roku. Wspomina też, że już po wojnie zawarł znajomość z Bao Daim, ostatnim cesarzem Wietnamu, który dożywał dni na emigracji we Francji. Twierdzi nawet, że Bao Dai przyznał mu tytuł mandaryna22.

Przyszły przewodniczący Frontu Narodowego spędza w Indochinach łącznie nieco ponad rok. Jego dowódca Hélie de Saint Marc wspomina Le Pena jako gadatliwego, „gotującego się, mającego zdanie na każdy temat, każdego dnia wychodzącego z nowym pomysłem i chętnie wdającego się w teoretyczne rozważania strategiczne, polityczne, gospodarcze, geograficzne…”. Le Pena trzeba było często sprowadzać na ziemię. „Mówiłem mu – powinieneś ćwiczyć ze swoimi ludźmi kopanie rowów, strzelanie, rozładowywanie broni. Nie trzeba teraz wiedzieć, czy przeznaczenie Europy jest związane z Azją” – wspomina de Saint Marc, absolwent elitarnej szkoły wojskowej Saint-Cyr, pochodzący z konserwatywnej wielopokoleniowej rodziny oficerskiej. Jasne było, że Le Pen ma prawicowe poglądy, ale jednocześnie „był strasznie niekonwencjonalny (...). Miał wyraźny zmysł prowokacji. Zawsze czuło się w jego wypowiedziach język antykonformistycznego studenta, dość anarchistycznego”23.

Po zakończeniu walk Le Pen buduje relacje wśród żołnierzy, z których część włączy się później w jego aktywność polityczną. Publikuje artykuły w żołnierskim piśmie. Zakolegowuje się także z siedem lat młodszym od niego Alainem Delonem – później jednym z najbardziej znanych francuskich aktorów – który odbywa w Azji obowiązkową służbę wojskową. Delon ma prawicowe poglądy, ale jest gaullistą i w kolejnych wyborach do dziś popiera kandydatów tego obozu. Mimo to kilkakrotnie ciepło wypowiada się publicznie na temat Le Pena, z którym na przestrzeni dekad utrzymuje relacje osobiste (między innymi jest gościem przyjęć w jego domu). W 2013 roku Delon mówi, że Francja diametralnie zmieniła się za jego życia, rosnąca liczba Francuzów tej zmiany nie chce i dlatego coraz częściej głosują na Le Penów, a on to „akceptuje, popiera i doskonale rozumie”. Gdy jego wypowiedź jako „normalizującą skrajną prawicę” potępił Komitet Miss France, Delon demonstracyjnie podał się do dymisji z funkcji dożywotniego przewodniczącego jurykonkursu.

Le Penowi trzeba oddać, że trafniej niż doświadczeni oficerowie przewidywał dalszy rozwój wypadków. Od razu po klęsce w Indochinach głosi, że następna może być Algieria, która formalnie nie jest kolonią, ale częścią Francji. Algieria została zajęta w 1830 roku i żyje tam wówczas już ponad milion europejskich Francuzów, osiedlających się tam wraz z rodzinami. Ludność nieeuropejska Algierii (głównie arabsko-muzułmańska) liczy wtedy około ośmiu milionów osób. Gdy Jean mówi Saint Marcowi i innym wyższym oficerom, że Francja może stracić Algierię, reakcją jest salwa śmiechu. Dowódca całego oddziału, 1. regimentu spadochroniarzy Legii Cudzoziemskiej, pułkownik Pierre Jeanpierre, odpowiada: „Algieria? Może od razu Paryż? Poruczniku Le Pen, w razie gdyby pan o tym nie wiedział, Algieria to Francja. Jeśli w Algierii będzie powstanie, stłumimy je”. Niedługo później, w listopadzie 1954 roku, w Algierii rzeczywiście wybucha bunt prowadzony przez Front Wyzwolenia Narodowego (FLN), a pułkownik Jeanpierre zginie w 1958 roku właśnie w wojniealgierskiej.

Po powrocie z Wietnamu Jean-Marie chce wystartować do parlamentu jako kandydat niezależny wraz z kilkoma kolegami z kręgów wojskowych. Jest przekonany, że imperium grozi całkowity upadek, a Francji komunizm. Zwraca się o pomoc do Rogera Delpeya, byłego żołnierza i reportera wojennego, który przewodzi wówczas spotkaniom weteranów konfliktu w Indochinach. Otrzymuje jednak od niego propozycję związania się z powstającym ruchem politycznym Pierre’a Poujade’a. Poujade to specyficzna postać – siedem lat starszy od Le Pena, ma wówczas ledwie 35 lat i łączy w sobie elementy nacjonalizmu, ludowego buntu przeciw paryskim elitom oraz sprzeciwu drobnych przedsiębiorców wobec państwa, obciążeń podatkowych i wielkiego biznesu. Jest synem działacza Akcji Francuskiej, który umiera, gdy Pierre ma 16 lat – odtąd Poujade wykonuje różne prace fizyczne, by się utrzymać. W czasie wojny dołącza do młodzieżowego ruchu Towarzysze Francji zaangażowanego w petainistowską rewolucję narodową przy dystansie wobec pełnej kolaboracji z Niemcami. Gdy III Rzesza zajmuje całe terytorium Francji, Poujade ucieka do Hiszpanii, a następnie walczy w wojnie po stronie Wolnych Francuzów. Po wojnie prowadzi księgarnię w małym rodzinnym miasteczku Saint-Céré. W 1953 roku staje na czele grupy drobnych przedsiębiorców stawiających fizyczny opór kontrolom skarbowym. Jako zdolny mówca Poujade staje w obronie „małych” przeciw wysysającemu ich „państwu-wampirowi” i wielkim firmom. Zakłada związek zawodowy – Unię Obrony Przedsiębiorców i Rzemieślników. Co ciekawe, Poujade początkowo nawiązuje relacje z Francuską Partią Komunistyczną oraz działającym przy niej związkiem zawodowym CGT. Występuje jako trybun ludowy również w obronie ludzi pracy i otrzymuje za to pochwały od komunistycznych mediów24. Dopiero w 1955 roku komuniści potępiają Poujade’a i odcinają się od jego ruchu. Le Pen w swoich wspomnieniach pomija ten niewygodnyepizod.

Gdy dochodzi do rozwiązania parlamentu, Poujade postanawia wystawić swoją listę kandydatów. Deklaruje znanemu sobie Delpeyowi: „Potrzebuję tuzina walczaków spośród twoich chłopaków z Indochin do uzupełnienia moich sprzedawców kiełbasy”. Delpey proponuje mu Le Pena jako młodego i ambitnego byłego żołnierza25. Panowie przypadają sobie do gustu. Poujade orbituje w kierunku ataków na parlamentaryzm i retoryki ludowo-patriotycznej. Atakuje także ułomność rozlazłej IV Republiki, zawodowych polityków oraz „apatrydów okupujących nasz dom Francję”. Szczególnie często na celowniku znajduje się Pierre Mendès-France, wspomniany wyżej lewicowy polityk pochodzenia żydowskiego. Retoryka Poujade’a jest ostra i barwna, przykładowo „gdyby miał pan kroplę galijskiej krwi w swoich żyłach, nie śmiałby pan, panie Mendès, jako reprezentant naszej Francji, światowego producenta win i szampana, podawać mleko podczas międzynarodowego przyjęcia! To policzek, który otrzymali tego dnia wszyscy Francuzi (...). Proszę spakować walizkę i odejść! Lud Francji nie prosił pana, by pan tu przybył… Nie trzyma tu pana”. Występujący razem z nim na wiecach początkujący trybun Le Pen jest nie gorszy – deklaruje na przykład, że „Francją rządzą pederaści – Sartre, Camus, Mauriac”, czy przypomina oryginalne nazwisko mającego żydowskie pochodzenie Gilberta Grandvala, urodzonego jako Hirsch Ollendorff. Wobec faktu, że „rządzi nami banda apatrydów i pederastów”, zdaniem Le Pena „trzeba wziąć duży kij, dużą miotłę i posprzątać za jednym zamachem”26.

Tym niepozornym zetknięciem ze sobą dwóch swoich znajomych Delpey być może poruszył pierwszą kostkę domina, dzięki której Jean-Marie Le Pen został później znanym politykiem. Delpey to jeden z wielu ciekawych ludzi cienia działających na styku polityki we Francji i w jej byłych koloniach, późniejszy współpracownik Jacques’a Foccarta, legendarnego realizatora konceptu Françafrique, który z pozycji sekretarza w Pałacu Elizejskim kierował polityką Francji na Czarnym Lądzie za prezydentury de Gaulle’a i Pompidou, angażując się w liczne intrygi i zamachy stanu. Delpey zapisał się zaś w historii przede wszystkim za sprawą tak zwanej afery diamentów. W 1979 roku prezydent Valéry Giscard d’Estaing zostaje oskarżony przez tygodnik „Le Canard enchaîné”o przyjęcie jako minister finansów licznych drogich diamentów dla siebie i rodziny od operetkowego środkowoafrykańskiego dyktatora Bokassy, którego miesiąc wcześniej Giscard kazał obalić francuskim służbom. Sugestia jest podobna, co współcześnie w sprawie Sarkozy’ego i obalenia Kaddafiego w Libii – prezydent zaciera ślady (Kaddafi finansował nielegalnie kampanię Sarkozy’ego w 2007 roku). Giscard zaprzecza, a podległe mu jako głowie państwa służby aresztują właśnie związanego z Bokassą Delpeya. Jest podejrzany o sfałszowanie dokumentów obciążających prezydenta, a następnie przekazanie ich dziennikarzom. Oskarżony o współpracę wywiadowczą z obcym państwem, Delpey spędził siedem miesięcy w areszcie i został uniewinniony. Afera diamentów mogła odegrać istotną rolę w porażce wyborczej Giscarda w 1981 roku. Prezydent przegrał walkę o reelekcję z François Mitterrandem, uzyskując w drugiej turze 48,24% głosów. Ostateczna wersja byłego prezydenta brzmiała później, że diamenty otrzymał, ale dziennikarze znacząco przeszacowali ich wartość. Problemy z prawem z powodów afrykańskich miał również syn Mitterranda, Jean-Chris­tophe, któremu postawiono zarzuty udziału w nielegalnym przemycie broni do Angoli, gdzie trwała wojna domowa, gdy jego ojciec był prezydentem. Koniec końców, kilkanaście lat po śmierci swojego ojca, został skazany na dwa lata więzienia wzawieszeniu.

Na razie jednak Mitterrand jest tylko socjalistycznym parlamentarzystą i ministrem w kolejnych rządach IV Republiki, a Jean-Marie Le Pen w styczniu 1956 roku, w wieku 27 lat pierwszy raz zostaje posłem do Zgromadzenia Narodowego. Podczas kampanii wyborczej Jean decyduje się używać drugiego imienia, by pozyskać głosy katolików. Lista Poujade’a zdobywa 9,2% głosów w skali kraju i 52 mandaty, w tym ten Le Pena – drugiego najmłodszego posła tej kadencji. Jest to możliwe, ponieważ, inaczej niż dzisiaj, obowiązuje wówczas ordynacja proporcjonalna. Wynik jest sensacyjny – prawie nikt nie spodziewał się tak wysokiego poparcia dla heterodoksyjnego ruchu protestu. Le Pen jeszcze przed wyborami zostaje szefem tworzonej ex nihilo pużadystowskiej młodzieżówki, pokazuje się też jako zdolny mówca, występując przed tysiącami zwolenników małomiasteczkowego trybuna. Stara się nadać ruchowi protestu bardziej wyrazisty polityczny kierunek, a Poujade odbiera to na tym etapie pozytywnie, jako naturalne uzupełnienie ogólnikowych haseł negatywnych. Le Pen szczególnie mocno występuje oczywiście w obronie francuskościAlgierii.

Dwudziestego piątego stycznia 1956 roku 27-latek wygłasza pierwszą mowę posła pużadystowskiego. W kolejnych wystąpieniach daje się poznać jako posiadacz niewyparzonego języka. Charakterystyczna jest jego wymiana zdań z Pierre’em Mendès-France’em – wspomnianym byłym premierem, który zdecydował o wycofaniu Francji z Indochin. Mendès-France mówi Le Penowi: „Gdyby nie ja i zawarty przeze mnie pokój, nie byłoby tu pana i nie mógłby mnie pan atakować – byłby pan martwy”. Le Pen ripostuje dwadzieścia lat starszemu politykowi: „Albo pan wie, jaka była prawda, i jest pan zdrajcą, albo pan nie wie, i był pan frajerem”. Jean-Marie chętnie wdaje się też w utarczki z posłami komunistycznymi. „Czerwoni” krzyczą do pużadystów: „Faszyści! Hitlerowcy!”, a w drugą stronę leci: „Do Moskwy!”. Komunistyczny poseł Grenier głosi: „To gestapowcy”, a Le Pen odparowuje: „Mojego ojca zabili Niemcy, idioto”.

Po sukcesie wyborczym relacje między Le Penem a Poujade’em stopniowo się pogarszają. Przyszły przywódca Frontu Narodowego chce przekształcić luźny konglomerat związków zawodowych rozmaitych branż oraz różnych okołopolitycznych środowisk w „normalną”, jednolitą partię. Już wtedy za wzór będzie brał swoich znienawidzonych wrogów, mroczne siły, którym ochoczo przypisuje najlepszą organizację i skuteczność – Partię Komunistyczną. Ideał ten Le Pen będzie mógł jednak stworzyć dopiero dwie dekady później we Froncie. Poujade chce unikać kategoryzacji swojego „ludowego i apolitycznego”, obywatelskiego ruchu jako prawicowego lub lewicowego, podczas gdy Jean-Marie prze ku budowie partii narodowej prawicy. Poujade ma podstawy obawiać się, że Le Pen będzie chciał przejąć kontrolę nad całością ruchu, a im bardziej będzie on „normalną” partią, tym bardziej zepchnięcie na dalszy plan jego, jako działacza związkowego, będzienaturalne.

Młody poseł jest też coraz gorzej odbierany przez żonę Poujade’a. Madame Yvette jest zaś ważną postacią – Poujade poznał ją jako pielęgniarkę opiekującą się nim jako młodym lotnikiem podczas wojny, miał z nią piątkę dzieci i przeżył z nią – do samej śmierci – 59 lat małżeństwa. Pani Poujade powie po czterdziestu latach dziennikarzom przygotowującym biografię przywódcy Frontu: „Mówiłam mojemu mężowi – Le Pen zabiłby swojego ojca i matkę, żeby osiągnąć cel. Ze względu na ambicję. Takie miałam wrażenie i nie zmieniłam od tego czasu zdania”27. Le Pen także będzie twierdził po latach, że żona Poujade’a nastawiała swojego małżonka przeciwko niemu28.

Konflikt zostaje zawieszony, gdy wprowadzony przez Pou­jade’a do parlamentu Jean-Marie Le Pen już dziewięć miesięcy po objęciu mandatu decyduje się na kolejny w swoim życiu ekscentryczny krok – występuje o zgodę na czasowy powrót do służby wojskowej i służbę w Algierii. Tłumaczy, że chce dać przykład młodym Francuzom, którzy też powinni walczyć, oraz zademonstrować solidarność polityka z rodakami, których reprezentuje. Zgromadzenie Narodowe wydaje takie pozwolenie na okres sześciu miesięcy dla Le Pena i jego kolegi Jean-Maurice’a Demarqueta. Demarquet to kolejna barwna postać. Cztery lata starszy od Jeana-Marie, jako 21-latek zgłasza się w 1944 roku na ochotnika do sił Wolnych Francuzów i bierze udział w wypychaniu Niemców z Francji. Później, również jako ochotnik, przystępuje do walki w Indochinach, a następnie przez kilka lat działa w powołanym przez de Gaulle’a Zjednoczeniu Ludu Francuskiego (RPF). Le Pen poznaje go w środowisku byłych żołnierzy z Indochin animowanym przez Delpeya. Panowie zaprzyjaźniają się, razem angażują się w ruch Poujade’a, razem też zostają posłami, a teraz razem lecą do Algierii. Demarquet jest przykładem człowieka zaangażowanego po stronie Wolnej Francji, który w 1972 roku był jednym z założycieli Frontu Narodowego. Na pewnym etapie był najlepszym przyjacielem i osobistym lekarzem Le Pena. W latach 80. panowie pokłócili się, a Demarquet dołączył się do oskarżania Le Pena o udział w śmierci Huberta Lamberta i stosowanie tortur w Algierii. Le Pen pozwał go o zniesławienie i wygrał. Gwoli jasności wywodu do obu kontrowersyjnych tematów wrócimy szerzej odpowiednio w rozdziale VI iX.

Na razie Le Pen wraca do swojej jednostki. Powrót posła spotyka się z mieszanymi reakcjami – Jean-Marie nie jest bowiem „normalnym” podoficerem; pojawia się znów tylko na kilka miesięcy, nie do końca wiadomo, co z nim zrobić. Zanim do Algierii, jego oddział zostaje najpierw skierowany do udziału w operacji w Egipcie podczas tak zwanego kryzysu sueskiego. Niedawno władzę w Egipcie przejął Gabriel Nasser, który dokonał nacjonalizacji Kanału Sueskiego, kontrolowanego dotąd przez kompanię, w której głównymi akcjonariuszami byli Brytyjczycy i Francuzi. Przez ten Kanał płynie połowa ropy docierającej do Francji, a dodatkowo Egipt wspiera finansowo i materialnie FLN w Algierii. Nasser blokuje też przepływ statków izraelskich lub płynących do Izraela. W tej sytuacji rządy brytyjski, francuski i izraelski decydują się wspólnie uderzyć na Egipt. Poseł Le Pen bierze udział jako spadochroniarz w zajęciu strefy Kanału. Jednak już następnego dnia prezydent USA Eisenhower wymusza na Brytyjczykach i Francuzach wstrzymanie działań wojennych. Jean-Marie znów, tak jak dwa lata wcześniej w Indochinach, ma poczucie upokorzenia siebie i wojska francuskiego. Zastanawia się ponadto, czy udział Francji w operacji miał sens, skoro korzyści z niej były wyraźniejsze dla Londynu i Tel Awiwu niż dla Paryża. Uważa, że USA i ZSRR wspólnie zadziałały tu na rzecz osłabienia dwóch dawnych europejskich potęg, a przy okazji skupienie uwagi świata na Suezie pozwoliło Sowietom zmiażdżyć antykomunistyczne powstanie na Węgrzech. Znów też, tak samo jak w Wietnamie, Le Pen dłużej czeka na powrót do domu, niż uczestniczy w walkach – Francuzi wracają do siebie dopiero po półtora miesiąca. We wspomnieniach stwierdza, że ich zaangażowanie nie było całkiem bezsensowne, ponieważ pomogli w ewakuacji z Egiptu do Izraela pozostałych tam Żydów. Jean-Marie dostaje też za zadanie pochowanie ciał Egipcjan – żołnierzy i cywili zabitych w walkach. Wyróżnia się na tle innych Francuzów starannym grzebaniem muzułmanów głową w kierunku Mekki i z nagimi stopami, zgodnie z ich wymogami religijnymi. Otrzymuje od generała Massu nakaz chowania wszystkich zwłok – prywatnie Massu miał stwierdzić, że Le Pen „ma coś z głową”. W tej dbałości o symbole widzimy romantyczno-sentymentalny rys Le Pena, do którego przyjdzie nam jeszcze niejednokrotnie wrócić. Jego kolega z oddziału komentował z kolei, że ten szacunek dla zmarłych i ceremonii ma wymiar Barrèsowski29 – w duchu „ziemi i martwych”, będących podstawą tożsamości zdaniem nacjonalistycznegopisarza.

Oddział Jeana-Marie trafia w końcu do Algierii, gdzie trwają niezwykle brutalne walki i próba stłumienia nacjonalistycznej partyzantki. Le Pen spędza tam trzy miesiące. Występując w roli posła „znającego prawdę od środka”, maluje przed żołnierzami czarny obraz francuskiej klasy politycznej, zdominowanej przez partyjniactwo i grupy interesów, a nie patriotyzm. Francuskie wojsko oczywiście i bez Le Pena nie bierze pod uwagę odpuszczenia Algierii, bo chce odzyskać twarz po wycofaniu się z Indochin – a klęska z 1940 roku też nie jest odległa. W dodatku FLN to jedna z pierwszych organizacji posługujących się nowoczesnymi metodami terrorystycznymi, nie waha się podkładać bomby, zabijać francuskie dzieci, kobiety i cywili. Wojsko chce zapewnić bezpieczeństwo milionowi swoich rodaków w Algierii, a poniekąd również Francuzom w europejskiej części kraju, gdzie FLN także przeprowadza zamachy. Armia francuska stosuje tortury wobec Algierczyków podejrzewanych o wsparcie dla FLN, uzasadniając to koniecznością rozbicia siatki terrorystycznej. Co więcej, FLN jest aktywnie wspierane przez Związek Sowiecki przedstawiający się jako obrońca uciśnionych ludów kolonialnych. Jean-Marie i podobnie myślący obawiają się zatem, że przejęta przez FLN Algieria stałaby się punktem wypadowym dla Sowietów do atakowania Francji – trochę podobnie jak Amerykanie w sprawie Kuby przejętej przez FidelaCastro.

Le Pen ostatecznie rozstaje się z Poujade’em. Uważa, że jego główną misją jest przekonać Francuzów żyjących w Europie, iż obrona Algierii Francuskiej ma dla nich znaczenie. Moralny wymiar jego zaangażowania oddaje przemówienie, które 9 marca 1957 roku wygłosił w parlamencie jako poseł, który świeżo wrócił z walk: „Mówiono nam, że mamy misję zanieść im [Algierczykom] cywilizację i prowadzić ich krok po kroku ku rządom, które byliby w stanie sprawować sami. Czy mordowanie dzieci i terroryzm to przykłady samorządu i samokontroli? Czy to dowody dojrzałości politycznej pokazanej nam przez ten kraj?”. Z drugiej strony zachowanie Algierii ma jednocześnie wymiar geostrategiczny i kulturowy – to podtrzymanie narodowego dziedzictwa. Le Pen przekonywał w tym samymwystąpieniu:

Święty Ludwik [król Ludwik IX, władca Francji w latach 1226–1270] miał niezwykłe przeczucie właściwe tylko wielkim przywódcom, gdy [w drodze na krucjatę] wylądował w Tunisie. Przeczuwał afrykańskie przeznaczenie Francji, które doprowadziło Karola X do uczynienia Algierii Francuskiej [w 1830 roku], to przeczucie, że Francja prędzej czy później będzie potrzebowała tego terytorium oddzielonego Morzem Śródziemnym. (...) Likwiduje się w pięć minut, między jednym a drugim kuluarowym spotkaniem parlamentarnym lub dyplomatycznym, to, co zbudowało sześćset lat francuskiejhistorii.

W innym wystąpieniu Le Pen porównuje walkę o Algierię z walką z Niemcami o Alzację i Lotaryngię. „W 1914 roku Francja nie wahała się przed wojną. Straciliśmy półtora miliona mężczyzn, żeby Alzacja i Lotaryngia stały się na nowo francuskie, a tym prowincjom nie groziła bezpośrednia śmierć. Francuzi z Afryki Północnej są tyle samo warci, co Bretończycy (rodzinny region Le Pena), Alzatczycy czy Lotaryńczycy”. Atakuje rządzących jako zgniłych partyjniaków wbijających rodakom nóż w plecy. Przestrzega w parlamencie, że „słowa Dien Bien Phu są wypisane na ścianie Zgromadzenia Narodowego jako współczesne mane, tekel, fares”. Miejscowość decydującej bitwy podczas wojny w Indochinach ma przepowiadać upadek Francji, którego jego zdaniem nie umieją i nie chcą powstrzymać politycy. Na wiecach mówi o „cyrku, jakim jest Zgromadzenie Narodowe” i „obowiązku zachowania tego kraju takim, jakim przekazali go nam nasi przodkowie”, oraz deklaruje „gotowość nazwania, osądzenia, a nawet rozstrzelaniazdrajców”.

W swojej retoryce Le Pen zaczyna też nawiązywać wprost do dziedzictwa Vichy – w sierpniu 1957 roku zapowiada, że wobec kryzysu potrzebna jest „rewolucja narodowa” oraz „oparcie nowej Francji na wiecznych i niepodważalnych wartościach, które uczyniły naszą cywilizacjęwielką:

– Bogu oraz nadziei na nieskończone szczęście i pełnąsprawiedliwość,

– Ojczyźnie, nie tylko tej cmentarzy, ale też tej placówbudowy,

– rodzinie, źródle mądrego szczęścia i moralnegopostępu,

– człowieku, który nie jest tylkomaterialny,

– autorytecie, bez którego wszystko jest tylko chaosem ianarchią,

– pracy, jej konieczności, jejszlachetności”.

Czwarta Republika ewidentnie radzi sobie coraz gorzej. Wiosną 1958 roku ostatecznie dochodzi do przesilenia. W kwietniu upada kolejny rząd – już dwudziesty trzeci w ciągu niecałych dwunastu lat. Przez następne cztery tygodnie nie udaje się sformować nowego. Wobec tego w maju wojsko przejmuje otwarcie władzę w Algierii i zajmuje Korsykę, przygotowując się do ewentualnego siłowego przejęcia kontroli także nad Paryżem. W tej sytuacji prezydent i partie zgadzają się na przekazanie władzy w ręce generała de Gaulle’a, jedynej osoby akceptowalnej tak dla polityków, jak i