Mężczyźni Konstancina - Ewelina Ślotała - ebook + audiobook + książka

Mężczyźni Konstancina ebook

Ślotała Ewelina

0,0
38,40 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Od nich wszystko się zaczyna. Od przystojnych, pewnych siebie, odpowiednio urodzonych, drogo ubranych i pachnących pieniędzmi mężczyzn. Wychowanych na liderów i prezesów, nauczonych wygrywać za wszelką cenę i sięgać po wszystko, czego zapragną. Dla nich poprzeczka nigdy nie jest za wysoko, a meta za daleko. Adrenalina, kortyzol, endorfiny muszą buzować jak bąbelki w Dom Perignon. Ryzykowne biznesy, nielegalne transakcje i wpływowi znajomi, także ci z marginesu społecznego, to tylko wstęp do ich kodeksu moralnego. Do tego dochodzą najdroższe i najniebezpieczniejsze używki w dawkach nielimitowanych, by samiec alfa ciągle mógł czuć, że płynie na najwyższej fali.

Kim są samce alfa? Kto za nimi stoi? Kto im pomaga? W jaki sposób udaje im się tuszować przestępstwa i przemoc domową? Do czego jeszcze są zdolni? I najważniejsze: kto płaci za to najwyższą cenę?

„Mężczyźni Konstancina” to ostatnia książka zmarłej Eweliny Ślotały. Mocna, przerażająca, szczera do bólu. Autorka pracowała nad nią przez rok; kilka tygodni przed swoją nagłą śmiercią skończony maszynopis oddała na przechowanie matce. Ta pozycja to najodważniejszy krok w jej pisarskiej karierze – zdradza w niej głęboko zakopane tajemnice samców alfa.

Ewelina Ślotała (1989–2024) – z wykształcenia prawniczka, z pasji projektantka wnętrz. Przede wszystkim jednak, co zawsze podkreślała, „mama ukochanego syna”. Sól w oku konstancińskich elit. Osobiste doświadczenia skłoniły ją do wsparcia ofiar przemocy domowej, której kiedyś sama doświadczyła, i napisania czterech książek: „Żony Konstancina”(2022), „Kochanki Konstancina” (2023), „Rozwódki Konstancina” (2024) i „Matki Konstancina” (2024).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 147

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Projekt okładki

Paweł Panczakiewicz

Zdjęcia na okładce

halayalex / Freepik

Redaktor prowadzący

Michał Nalewski

Redakcja

Anna Płaskoń-Sokołowska

Korekta

Grażyna Nawrocka

ISBN 978-83-8391-706-1

Warszawa 2025

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

[email protected]

*1*

Kolejny sezon za nami. Konstancin budzi się rano – zbyt wcześnie, by myśleć trzeźwo, i zbyt późno, by przy myciu zębów spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: „To będzie mój dzień”. W ogóle lepiej nie patrzeć w lustro. I nie robić rachunku sumienia. Czas wyleczy rany, a jak nie, użyje się starej, sprawdzonej i niezwykle skutecznej metody: kupić, wykupić, przekupić. Zgodnie z tą triadą konstancinianie funkcjonują od pokoleń. Z pradziada na dziada, z ojca na syna przekazują sobie tajemną wiedzę na temat zdobywania tego, co pragną zdobyć, nawet jeżeli to coś nie powinno do nich należeć. I tuszowania – w tej dziedzinie zdobyli wręcz profesurę. Ale wiadomo, sprzątanie do najprostszych czynności nie należy. Trzeba się do niego należycie przygotować, a po wszystkim odpocząć. Dlatego przerwę między szusowaniem w Aspen lub Courchevel a wygrzewaniem się w słońcu Bahamów trzeba umiejętnie wykorzystać. Cytując Sztaudyngera: „Stabilizacja motylka to szpilka”. A szpilki wbijać może jedynie on – mężczyzna sukcesu, głowa rodziny, przywódca stada, samiec alfa.

Powiedzmy sobie szczerze: ten sezon był trudny. Wszędobylskie widmo wojny oraz zmiany polityczne w kraju i na świecie nie były łaskawe dla biznesów, również tych wielkich. Ci, z którymi samce alfa zawarli umowy, przestali się liczyć, a ci, którzy liczyć się zaczęli, mieli swoich beneficjentów. Znowu trzeba było się wkraść w czyjeś łaski, posmarować tu i tam, zastawić pułapkę, znaleźć haki. Słowem: zrobić wszystko, żeby nie stracić. Piłka musi być w grze, i to na polu przeciwnika. A to oznacza mnóstwo roboty do wykonania i stresu do odreagowania.

Wbrew temu, co podpowiada mu rozsądek, samiec alfa jednak zerka w lustro. I co widzi? Przekrwione białka oczu, popękane naczynka, zaczerwieniony, chronicznie zatkany nos (wiadomo od czego). Następnie nieświeżą cerę, lekko żółtawą (widocznie wątroba już niedomaga), coraz większe zakola (trzeba powtórzyć przeszczep włosów) i brzuch, który coraz bardziej przypomina ten u Henryka VIII. Krótko mówiąc: król jest nagi.

Pan próbuje sobie przypomnieć, kiedy tak się zapuścił. Jak do tego doszło? Jest wściekły. Jego twarz nie jest już żółta – jest czerwona jak dorodna truskawka albo dojrzały burak. Kieruje się w stronę schodów. Chce wykrzyczeć żonie, co o niej myśli, przypomnieć, że jej jedynym obowiązkiem jest dbanie o niego, o jego dietę, o regenerację – ale nagle zmienia zdanie. Skręca do swojego gabinetu, gdzie otwiera Macallan 30Y0 Double Cask za 20 tysięcy złotych. Nalewa whisky do kryształowej szklanki Armani Casa i wypija na hejnał. Następnie ze złotego kwadratowego pudełeczka, zdobionego czarnymi perłami – prezent od bardzo zamożnego arabskiego biznesmena; tylko dziesięciu samców alfa w Polsce otrzymało taki podarek – wysypuje trochę białego proszku i czarną kartą, którą zawsze nosi w kieszeni, formuje długą kreskę. Wciąga ją na raz. Kiedy nos zaczyna go piekielnie szczypać, marszczy czoło i obiecuje sobie, że następnym razem zastosuje metodę balonikową, przez usta, tak popularną wśród jego kumpli. Dla kurażu wypija jeszcze jedną szklaneczkę trunku i dopiero wtedy schodzi na dół. Jego krok jest energiczny i lekki. On sam prostuje się nagle, wciąga brzuch i podchodzi do swojej krzątającej się w kuchni, pięknej, seksownej Anny Boleyn. Dzieci jeszcze śpią, więc samiec alfa niedźwiedzią łapą zagarnia swoją młodą drugą żonę i sadza ją na blacie Calacatta (18 tysięcy złotych za metr) z wydobywanego w Carrarze marmuru. Po szybkim numerku, który trwa tyle, ile porządny ekspres do kawy parzy espresso, pan już wie, że ten dzień da się jeszcze uratować. Dzwoni do swojego ojca, niegdyś wysoko postawionego, i pyta o pogodę. Senior pewnym siebie, choć lekko bełkoczącym tonem oznajmia, że dobra – jak zwykle dla bogaczy, po czym wybucha rechotem, który nawet ukochanemu synowi kojarzy się ze starą ropuchą.

Następnie samiec alfa schodzi do swojej świątyni dumania, czyli garażu, w którym stoją kolorowe złotka warte kilkanaście milionów. Jednak nie same furki sprawiają mu największą przyjemność, ale kierowca, który na polecenie swojego mocodawcy za każdym razem zwraca się do niego słowami: „Witam pana w jego własnym garażu”. Oczywiście jest to mrugnięcie okiem do ulubionego serialu ojca, Tygrysów Europy, i jego samego sprzed dwóch dekad. Pan nie uważa się jednak za tygrysa – tego można udomowić, co niejeden raz udowodnili jego rosyjscy i arabscy przyjaciele. On porównałby się raczej do warana z Komodo, największego żyjącego jaszczura, który znienacka atakuje swoje ofiary i ostrymi jak sztylety sześćdziesięcioma zębami rozszarpuje je na kawałki. Połyka bawoły, świnie, jelenie i ludzi, a jeżeli jakiś sprytny ptak lub ssak mu się wywinie, wystarczy, że waran delikatnie go drapnie, a nieszczęśnik po kilku godzinach umiera w wyniku infekcji bakteryjnej. I najważniejsze – warany nie mają wrogów naturalnych w łańcuchu pokarmowym, jedynym zagrożeniem są dla nich… one same. To tak jak w Konstancinie.

Samiec alfa ponownie zerka na swoje lico w lustrze. Tym razem czuje dumę i wzruszenie. Przez ułamek sekundy przechodzi mu przez głowę myśl – nie jego, ale nie może przypomnieć sobie czyja – wariat czy geniusz? A jeśli geniusz? Tak… ten dzień zdecydowanie nie może się źle skończyć.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI