Między życiem a życiem - Małgorzata Rosowska - ebook

Między życiem a życiem ebook

Małgorzata Rosowska

0,0

Opis

Zosia nie miała łatwego dzieciństwa, a okres dojrzewania zbiegł się z wielką rodzinną tragedią. Ostatecznie kobiecie udaje się odmienić swój los. Tylko czy na pewno?…

W końcu życie nie jest czarno-białe…

W wyniku przykrych zdarzeń Zosia podejmuje ważną decyzję. Jednocześnie wychodzi na jaw skrywana od wielu lat tajemnica. Czy nasza bohaterka jest na tyle silna, by udźwignąć kolejny ciężar?

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 203

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Copyright © by Małgorzata i Konrad Rosowscy

Koncepcja okładki – Konrad Rosowski, Rafał Lisowski

Skład – Rafał Lisowski

ISBN e-book: 978-83-7987-002-8

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione.

Wydanie I 2024

Między życiem a życiem

Zosia Kruk była jedną z czworga rodzeństwa. Na swoje nieszczęście miała samych braci. Zazdrościła koleżankom, dla których siostry były najlepszymi przyjaciółkami. Ona nie miała siostry. Odkąd pamięta, ze wszystkim radziła sobie sama. Tak, jak umiała. Matka była wiecznie zajętą sobą, sfrustrowaną lekomanką. Zosia pamięta, że w kieszeni jej fartucha zawsze szeleściły blistry tabletek. Gdy była mała, myślała, że to cukierki... Kiedyś omal nie wyjadła wszystkich. Wyjęła je z kieszeni, ułożyła na podłodze i wyjmowała po kolei. Postanowiła w ten sposób opróżnić cały listek i schować w swoim pudełeczku. Na szczęście zobaczył to najstarszy brat i narobił okropnego hałasu. Zosia dostała tęgie lanie. Matka potem chowała swoje leki w miejscu, które tylko ona znała. Ojciec...właściwie trudno było nazywać ojcem człowieka, którego nigdy nie było. Zosia bała się go. Nigdy nie wziął jej na ręce, nigdy nie przytulił. Nigdy nawet nie zamienił z nią słowa. Pracował w kopalni. Kiedy miał pierwszą zmianę, szedł do pracy na cały dzień. Wracał, gdy wszyscy spali. Z kolei nocną zmianę odsypiał w dzień. Wszyscy wtedy chodzili na palcach, by go nie zbudzić. Raz się to Zosi udało. Płakała głośno, bo bolał ją brzuch. Płacz obudził ojca, który wyszedł z pokoju i bez słowa trzepnął zapłakaną Zosię w twarz. Do dziś nie wiadomo, jak to się stało, ale brzuch natychmiast przestał boleć, a Zosia zwyczajnie zaniemówiła. Wspomniany najstarszy brat był grzecznym, ułożonym dzieckiem. Dobrze się uczył i nauczycielka wróżyła mu świetlaną przyszłość. Może i tak by było, gdyby nie wypadek. Chłopak poszedł z kolegami na glinianki. Wiedział, że nie wolno się tam kąpać, więc posłusznie siedział na brzegu. W pewnym momencie jeden z jego kolegów zaczął tonąć. Brat Zosi bez namysłu wskoczył na pomoc. Obaj utonęli. Zosia długo opłakiwała śmierć brata. Właściwie tylko on w tym domu miał dla niej dobre słowo. Nauczył ją jeździć na rowerze. Zabierał do lasu, by pokazać, które grzyby są jadalne, a które nie. Czasem nawet przeczytał bajkę... Od śmierci brata wiele zmieniło się w domu Zosi. Matka wpadła w depresję. Ojciec praktycznie nie wychodził z kopalni. Domu doglądała babcia. Właściwie tylko dzięki niej dzieciaki nie pomarły z głodu.

Gehenna Zosi zaczęła się, gdy dziewczyna skończyła czternaście lat. Hirek, o cztery lata starszy brat, stał się wobec siostry złośliwy, opryskliwy, czasem wulgarny. Był już dorosły i uważał, że wszystko mu wolno. Traktował domowników, jak przedmioty. Tylko dla kumpli był inny. Wreszcie któregoś dnia Zosia nie wytrzymała i poskarżyła się matce.

– Dajże spokój! – machnęła ręką kobieta – Chłopak dojrzewa, różne głupoty mu w głowie. Po prostu go nie prowokuj.

– Co?! Ja go prowokuję?! Mamo, co ty mówisz?! On się zachowuje chamsko nie tylko wobec mnie. Pomiata innymi. Czy ty tego nie widzisz?! Jasne, że nie widzisz! Wolisz całymi dniami siedzieć w szlafroku i gapić się w telewizor! – Zosia wiedziała, że nie może liczyć na pomoc matki, ale chciała, by ta wiedziała o niestosownym zachowaniu Hirka.

Jednak rozmowa nie przyniosła efektów. Zosia nawet pomyślała, by ojcu napomknąć o sytuacji, ale dała sobie spokój. Stwierdziła, że to i tak nic nie da. Najgorsze było to, że Hirek dawał zły przykład młodszemu bratu Witkowi. Szesnastoletni Witek był bardzo podobny do zmarłego brata. Jednak pod wpływem Hirka zmieniał się nie do poznania. Szczególnie opryskliwy był dla Zosi. Dziewczynka miała już dość takiego życia. Postanowiła przenieść się do babci. Nawet nie zapytała o zgodę matki, która ciągle żyła w swoim świecie.

– Zosiu, nie wiem, czy dobrze robisz, uciekając z rodzinnego domu – martwiła się staruszka.

– Babciu, jaki to rodzinny dom? – krzyknęła Zosia – Matka ma mnie gdzieś, ojca nie widuję, a bracia zrobili sobie ze mnie obiekt do psychicznego znęcania się. Ja się ich czasami boję! – Zosia rozpłakała się. – Babciu, mogę zostać u ciebie? Proszę...

– Już dobrze – babcia pogłaskała dziewczynkę po włosach, – nie płacz. Oczywiście, że możesz zostać. Porozmawiam z twoimi rodzicami. A i twoich braci skarcę.

– Dziękuję – Zosia rzuciła się babci na szyję – A co do Hirka i Witka... Babciu, szkoda twoich nerwów. Oni już się nie zmienią. To betony. Głupie betony.

– Że kto? – babcia spojrzała na Zosię.

– Tak się mówi. Beton. Nie zmienisz i koniec.

– Aaa, rozumiem – roześmiała się babcia – Skoro masz u mnie mieszkać, to muszę się trochę poduczyć, bo nie nadążam za tymi określeniami.

Mieszkanie z babcią było dla Zosi najpiękniejszym czasem w jej dotychczasowym życiu. Rano biegła do szkoły, po powrocie pomagała babci przy obiedzie. Potem siadała do nauki. A wieczory spędzała w pokoju babci. Staruszka miała cudowny dar opowiadania. To od niej Zosia dowiedziała się, że matka w młodości marzyła, by zostać malarką. W szkole podstawowej brała udział w wielu konkursach i właściwie wszystkie wygrywała. Potem poszła do liceum plastycznego. Tam także była chwalona i doceniana. Babcia opowiadała, że była niezwykle dumna ze swojej córki i wyciągała ostatnie grosze, by kupić potrzebne farby, pędzle i inne materiały. Niestety, wszystko skończyło się, kiedy matka była w trzeciej klasie liceum. Zakochała się i szybko zaszła w ciążę. Musiała przerwać szkołę i tym samym zaprzepaściła swój talent. Zosia słuchała tych opowieści i zaczynała rozumieć własną matkę. W końcu depresja nie bierze się znikąd...

Dziewczyna dobrze czuła się pod opieką babci. Z wyróżnieniem skończyła szkołę podstawową i dostała się do dobrego liceum. Wtedy uwierzyła, że jej życie zmierza w dobrym kierunku. Chciała coś osiągnąć, chciała być niezależna. Postanowiła, że po maturze pójdzie na studia i zostanie lekarzem, albo będzie pracowała w aptece.

Któregoś wieczoru do drzwi babci zapukał Kruk. Był lekko podchmielony.

– Gdzie jest Zosia?! – wrzasnął od progu. – Przetrzymujesz moje dziecko! Pójdę na policję! Zamkną cię, zobaczysz!

– Jak śmiesz przychodzić pijany do mojego domu?! – zdenerwowała się babcia – Zosia jest u mnie bezpieczna i nie zamierza wracać tam, gdzie nie ma miłości, ani troski o drugą osobę.

– Nie mądruj się, tylko oddaj mi dziecko!

– Ona jest tu z własnej woli!

– Tak?! Ciekawe! Przecież to smarkula. Nie może decydować sama o sobie!

– Ale zdecydowała! A ty się zastanów, dlaczego!

– Ona po prostu uciekła! – Kruk krzyczał coraz głośniej.

– No właśnie! Uciekła z rodzinnego domu! Nadal nic nie rozumiesz?!

W tym momencie Zosia weszła do mieszkania.

– Co tu się dzieje? – zapytała przerażona. – Co ty tu robisz? Dlaczego krzyczysz? Słychać cię na drugim końcu miasta!

– A ty gdzie łazisz?! – wrzasnął Kruk – Powinnaś się uczyć, a nie szlajać nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim!

– Babcia doskonale wiedziała gdzie byłam i pozwoliła mi. Nigdy nie wychodzę bez pytania – Zosia starała się mówić spokojnie. – A dla twojej informacji są wakacje, niedawno skończyłam podstawówkę i nawet nie wiesz, że z wyróżnieniem! Jako jedyna z klasy! Pani dyrektor wręczała mi nagrodę książkową i dyplom. Powiedziała, że jest ze mnie dumna i że daleko zajdę. Był jeszcze list gratulacyjny dla rodziców... Dobrze, że babcia przyszła na tę uroczystość. Od nowego roku szkolnego zaczynam naukę w liceum i zostaję u babci! Nie zamierzam wracać do domu.

– Co?! Nie zamierzasz wracać?! Jak śmiesz sprzeciwiać się ojcu?! Twoja matka zamartwia się o ciebie! Nawet nie ma kto posprzątać i obiadu ugotować!

– Jak ci nie wstyd! – wtrąciła się babcia – Tylko tyle usłyszałeś z tego, co własna córka ci przed chwilą powiedziała?! Nawet jej nie pogratulujesz! Nie cieszysz się, że masz takie zdolne dziecko?! Naprawdę najważniejsze jest dla ciebie ugotowanie obiadu?! Kiedy wy się wreszcie ockniecie?! Ty i ta moja córka! Dlaczego się nie wspieracie, nie pomagacie sobie?! Jeśli jest to dla was zbyt trudne, poproście kogoś o pomoc! Jest tyle miejsc, do których można się zwrócić! To ja, stara, mam wam mówić, jak macie żyć?! Jesteście dorośli, a rozumu w waszych głowach mniej, niż u małego dziecka! Jak można tak marnować swoje życie?! A przy okazji dzieciom! Już nie mogę tego znieść! Do tej pory starałam się nie wtrącać, ale miarka się przebrała! Zosia zostaje, bo taka jest jej wola. Moja też. A wy najpierw uporządkujcie swoje sprawy. Potem możesz tu wrócić i próbować odzyskać zaufanie swojej córki! A teraz wynoś się z mojego domu!

Zosia ze zdziwieniem patrzyła na babcię. Nigdy nie widziała jej tak zdenerwowanej i stanowczej. Kruk chyba też przeraził się takiego wybuchu ze strony swojej teściowej, bo czym prędzej opuścił mieszkanie.

– Babciu! – krzyknęła Zosia – Ale mu nagadałaś! Brawo! Poszedł, jak zmyty. Myślę, że nie wróci tak prędko.

– Oby, dziecko, oby... Bo drugiej takiej akcji nie przeżyję – kobieta usiadła ciężko na fotelu, łapała każdy oddech.

– Babciu! – Zosia kucnęła przy niej – Co ci jest? Coś cię boli? Powiedz mi, zawołam pomoc.

– Nie, zaraz mi przejdzie. Trochę się zdenerwowałam. Co za człowiek z tego twojego ojca. Nie dość, że przyszedł pijany, to jeszcze głos podnosi w moim domu. Gbur skończony!

– Babciu, uspokój się już – dziewczyna przytuliła się do staruszki. – Nie warto. Po nim to spłynie, a twoje zdrowie ucierpi. Ale dziękuję, że stanęłaś w mojej obronie. Jesteś super babcią!

– Zosieńko, zawsze będę cię bronić przed złymi ludźmi i przykrymi sytuacjami. Póki sił i życia mi starczy. Jesteś mądrą dziewczynką. Pani dyrektor miała rację, daleko zajdziesz. Taka jestem z ciebie dumna. Wiem, że osiągniesz w życiu sukces. Czuję to. Chciałabym tego doczekać. A teraz położę się. Trochę mnie ta wizyta kosztowała zdrowia.

– Zaparzę ci, babciu, melisy – Zosia już była w drodze do kuchni.

– Dobre z ciebie dziecko – szepnęła kobieta.

Stan zdrowia babci do wieczora pogorszył się. Kobieta ciągle leżała i nie miała nawet siły, żeby wstać na kolację. Zosia wpadła w panikę.

– Babciu, co ja mam robić? Powiedz, proszę!

– Spokojnie, dziecko. To tylko nerwy i ogólne osłabienie. Prześpię noc i będzie dobrze.

– A może powinnam zadzwonić po lekarza? Albo najlepiej zawołam pogotowie!

– Zosiu, nie trzeba – odrzekła babcia słabym głosem, – naprawdę nic takiego się nie dzieje.

Jednak dziewczyna wbrew tym słowom, postanowiła zadzwonić po pomoc. Lekarz zdiagnozował zawał serca i zdecydowano o zabraniu starszej pani do szpitala.

– Dobrze, że po nas zadzwoniłaś – powiedział lekarz. – Mieszkacie tu same?

– Tak – odpowiedziała Zosia.

– A ile ty masz lat?

– Piętnaście...

– I nie masz nikogo? Nie możesz tu zostać sama. Wiesz, że muszę powiadomić opiekę społeczną?

Zosia zamarła. Wyobraziła sobie powrót do domu rodzinnego.

– Panie doktorze – zaczęła nerwowo przebierać palcami, – dwa domy dalej mieszkają moi rodzice. Oni wiedzą, że tu jestem. Zgodzili się... Bo ja mieszkam u babci tymczasowo... Tak na wakacje... Żeby nie była sama... Ja zaraz pójdę do domu i wszystko rodzicom opowiem. Zresztą mama zaraz tu będzie. Poinformowałam ją, że babcia źle się czuje – Zosia kłamała jak z nut, byle by tylko lekarz dał jej już spokój.

– Na pewno? – lekarz zmrużył oczy.

– Tak, na pewno...

– No dobrze. Muszę ci wierzyć. Zresztą nie możemy dłużej czekać. To znaczy twoja babcia nie może. Jedziemy do szpitala. Poproszę cię jeszcze o numer telefonu. Jesteś dzielną dziewczyną. Dobrze się spisałaś – lekarz poklepał przerażoną Zosię po ramieniu i szybko wyszedł z domu.

Tę noc Zosia spędziła, siedząc w kuchni przy stole. Bała się zasnąć. Wyobrażała sobie, że gdy zamknie oczy, stanie się coś złego. Nad ranem zmęczona przysnęła, oparta o blat kuchennego stołu. Zerwała się na dźwięk telefonu. Dzwonili ze szpitala i koniecznie chcieli rozmawiać z mamą Zosi. Dziewczynka już wiedziała, że przyszło najgorsze... Ten mozolnie układany świat, w którym była miłość, zrozumienie i ciepło domowego ogniska, zawalił się w jednej chwili. Zosia wiedziała, że musi wrócić do domu. Nie była na to gotowa. Nie chciała tego. Jeszcze tyle spraw miała omówić z babcią, tyle miała się od niej nauczyć. Nie zdążyła. Była zła na ojca. Wierzyła, że gdyby nie ta awantura, babcia ciągle by żyła. Mimo wszystko wiedziała, że nie może mieszkać sama w domu babci. Usiadła przy stole i rozpłakała się.

– „Najlepiej byłoby, gdybym odeszła z babcią... – pomyślała – Przecież ona mówiła, że będzie mnie chronić przed wszelkim złem. A teraz jej nie ma i już nigdy nie będzie... Kto teraz będzie o mnie dbał? Kto zatroszczy się o moją przyszłość? Kto przytuli, wysłucha, doradzi?”

Spis treści

Między życiem a życiem

Punkty orientacyjne

Cover