9,99 zł
Właściciel stoczni Ariston Kavakos obawia się, że Keeley Turner, z którą przed laty przeżył przelotną przygodę, teraz chce uwieść jego młodszego brata. Sądzi, że jest ona taka sama jak jej matka aktorka, która szuka bogatego mężczyzny, by żyć na jego koszt. Brat właśnie ma się zaręczyć z Greczynką z dobrego domu, a Ariston wie, że urokowi Keeley trudno się oprzeć. Najlepiej, by na jakiś czas zniknęła z Londynu. Proponuje jej dobrze płatną pracę przez miesiąc na swojej wyspie…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 141
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska-Gadowska
Była ucieleśnieniem wszystkiego, czego nienawidził u kobiet, i rozmawiała właśnie z jego bratem.
Ariston Kavakos obserwował ją w milczeniu. Linie jej ciała stanowiły absolutną gwarancję, że mężczyzna spłonie z pożądania, czy tego chce, czy nie. I chociaż on sam z całą pewnością tego nie chciał, jego ciało uparcie odrzucało wydawane przez mózg dyrektywy.
Kto tu zaprosił Keeley Turner, do diabła?
Stała tuż obok Pavlosa i jej jasne włosy migotały w intensywnych światłach modnej londyńskiej galerii. Uniosła rękę, jakby chciała podkreślić podniesiony przed chwilą argument, i wzrok Aristona spoczął na najbardziej zdumiewającym biuście, jaki kiedykolwiek widział.
Przełknął ślinę na wspomnienie tych piersi, skąpo osłoniętych mokrym biustonoszem bikini, kiedy Keeley wyłaniała się ze spienionych błękitnych fal Morza Egejskiego. Ta wizja stanowiła połączenie wspomnień i fantazji, czegoś, co się zaczęło i nie doczekało zakończenia.
Minęło już osiem lat, a jednak Keeley Turner wciąż przyciągała spojrzenie Aristona, odwracając jego uwagę od oszałamiająco pięknych fotografii należącej do niego greckiej wyspy, wyeksponowanych na ścianach londyńskiej galerii.
Czyżby jego brat także padł ofiarą jej czaru? Oby nie. Ariston ruszył w stronę pochłoniętej rozmową pary. Starał się zapanować nad gniewem, ponieważ, jak dobrze wiedział, gwałtowne emocje były bezproduktywne. Znacznie lepsze efekty przynosił lodowaty spokój, zawsze, nawet w najtrudniejszych sytuacjach, i właśnie takie zachowanie było kluczem do sukcesu.
To dzięki niemu Aristonowi udało się postawić mocno kulejącą rodzinną firmę na nogi i zdobyć opinię nowego Midasa. Era rozrzutności ojca raz na zawsze przeminęła z chwilą, gdy za sterami firmy stanął starszy syn. Dziś stocznie Kavakos przynosiły najwyższe zyski w tej kategorii na świecie i Ariston zamierzał zachować ten stan.
Zacisnął usta. Od lat nie tylko zawierał umowy z brokerami i uważnie monitorował sytuację polityczną, lecz również nie spuszczał z oka łatwowiernych członków rodziny. Imperium Kavakosów zarabiało olbrzymie pieniądze, a bogactwo przyciągało kobiety. Wczesna lekcja w dziedzinie kobiecej chciwości raz na zawsze odmieniła życie Aristona, który od tamtej pory nigdy nie tracił czujności.
Teraz musiał się postarać, by Keeley nie stała się problemem w życiu jego brata. Wiedział, że na pewno uda mu się spławić ją w mgnieniu oka.
– Cześć, Pavlos – odezwał się spokojnie. – Co za niespodzianka! Obudziło się w tobie spóźnione zamiłowanie do fotografii czy raczej tęsknota za wyspą, na której przyszedłeś na świat?
Pavlos nie wyglądał na zachwyconego pojawieniem się brata, lecz Ariston miał to gdzieś, bo akurat w tym momencie obchodziło go wyłącznie to, co się działo z nim samym.
Z wielkim zaskoczeniem odkrył, że bynajmniej nie był odporny na urok zielonookiej uwodzicielki, którą ostatni raz widział, gdy miała osiemnaście lat. Rzuciła się wtedy na niego z ogromnym entuzjazmem, któremu musiał położyć kres, wbrew sobie, jeśli miał być szczery.
Gardził nią za tę bezwarunkową kapitulację, a jednocześnie był nią bez reszty zachwycony – niektórzy zarzucali mu wyznawanie podwójnych standardów i pewnie właśnie na tym to polegało. Tak czy inaczej, z wielkim trudem odepchnął ją i uporządkował ubranie, chociaż później każda myśl o niej budziła w nim bolesne pożądanie.
Nieważne. Była tanią, chciwą dziwką, i tyle. Pomyślał, że niedaleko padło jabłko od jabłoni i że zdecydowanie nie życzy sobie, aby jego brat utrzymywał kontakty z taką kobietą.
– Cześć – pogodnie odparł Pavlos. – Tak, znowu tu jestem. Postanowiłem jeszcze raz obejrzeć wystawę i przy okazji spotkać się z dawną znajomą. Pamiętasz chyba Keeley, prawda?
– Naturalnie, że ją pamiętam – rzucił Ariston, świadomy całej ironii swoich słów.
Bo przecież większość kobiet, które spotykał, była dla niego jedynie… No, właśnie, czym właściwie? Czasami był w stanie zapamiętać jędrny biust, zgrabną pupę lub jakiś szczególny talent danej damy, na przykład polegający na odpowiednim wykorzystaniu ust, języka czy dłoni, ale nie zdarzało się to zbyt często. Jednak Keeley Turner stanowiła osobną, jednoosobową kategorię i Ariston jakoś nie umiał o niej zapomnieć.
Może dlatego, że była owocem zakazanym? Albo że dała mu poznać smak niewiarygodnej słodyczy, zanim się zmusił, by odrzucić jej zaloty? Nie potrafił tego jednoznacznie określić.
Drobniutka i zachwycająco kształtna, miała gęste, długie jasne włosy. Włożyła zupełnie zwyczajne dżinsy i zupełnie zwyczajny sweter, i było to bez znaczenia, bo z takim ciałem nawet w płóciennym worku byłaby jak dynamit. Tania, tandetna dzianina opinała jej cudowne piersi, a niebieskie dżinsy podkreślały wspaniały kształt pośladków. Nie pomalowała warg szminką, spod ledwo pociągniętych tuszem rzęs patrzyły na Aristona czujne oczy.
Nie należała do nowoczesnych piękności, a jednak miała w sobie coś, co sprawiało, że pragnął zerwać z niej to byle jakie ubranie i ujeżdżać ją tak długo, aż zacznie głośno krzyczeć jego imię.
Chciał pójść z nią do łóżka, ale jeszcze bardziej zależało mu na tym, by jak najszybciej się jej pozbyć.
Z rozmysłem wykluczając ją z rozmowy, z neutralnym uśmiechem odwrócił się do brata.
– Nie wiedziałem, że się znacie.
– Nie widzieliśmy się od lat – rzekł Pavlos. – Od tamtych wakacji, dokładnie.
– Przypuszczam, że żadne z nas nie ma szczególnej ochoty wracać myślami do tamtych wakacji – gładko zauważył Ariston. – Ale jednak przez cały ten czas byliście w kontakcie, tak?
– Na mediach społecznościowych. – Pavlos wzruszył ramionami. – Wiesz, jak to jest.
– Tak naprawdę to nie. Znasz moją opinię na temat tych mediów. Przepraszam, że przerywam, ale muszę zamienić z tobą parę słów, Pavlos. W cztery oczy.
Młodszy Kavakos ściągnął brwi.
– Kiedy?
– Teraz.
– Czy to nie może zaczekać? Dopiero przywitałem się z Keeley.
– Obawiam się, że to pilne.
Pavlos rzucił dziewczynie przepraszające spojrzenie, ale ogólnie przyjęte zasady uprzejmości niespecjalnie obchodziły Aristona.
Całe życie ciężko harował, aby skandale, z których dawniej słynęła jego rodzina, w żaden sposób nie dotknęły jego brata. Zadbał o to, by Pavlos poszedł do dobrej szkoły z internatem w Anglii, a następnie na uczelnię w Szwajcarii, i zawsze trzymał rękę na pulsie, kontrolując jego dobór znajomych i przyjaciół, a przede wszystkim przyjaciółek.
I teraz ta śliczna puszczalska w tandetnym stroju musi się dowiedzieć, że ma się trzymać z daleka od jego młodszego brata.
– Chodzi o firmę – dorzucił, całkowicie wbrew sobie siląc się na uprzejmość.
– Znowu jakieś problemy w Zatoce?
– Coś w tym rodzaju. – Ariston skrzywił się lekko, zastanawiając się, dlaczego Pavlos zapomniał, że o rodzinnej firmie nie rozmawia się przy obcych. – Możemy skorzystać z jednego z pokoi tutaj, w galerii, bo jej właściciel jest moim przyjacielem.
– Ale Keeley…
– Nie martw się o Keeley – starszy Kavakos rzucił dziewczynie zimny uśmiech. – Dam głowę, że ma dość wyobraźni, by się czymś zająć. Jest tu mnóstwo pięknych zdjęć i całkiem sporo mężczyzn, którzy z przyjemnością zajmą twoje miejsce. Na pewno będziesz się dobrze bawić, moja droga. Nie ma żadnego powodu, żebyśmy cię dłużej zatrzymywali…
Keeley szczerze żałowała, że nie potrafi się zdobyć na ciętą ripostę i zbić z tropu tego cholernego Greka, który patrzył na nią tak, jakby była niezmywalną plamą na jasnej podłodze, i mówił do niej takim tonem, jakby miał do czynienia z prostytutką.
Bała się odezwać, ponieważ nie miała pojęcia, czy zdoła wydobyć z siebie choćby jedno zrozumiałe zdanie. Tak właśnie działała na nią obecność Aristona.
Na nią i na wszystkie inne kobiety. Mierzył je zimnym, pogardliwym spojrzeniem, a jednak pożądały go bardziej niż jakiegokolwiek innego mężczyzny. Potrafił sprawić, że śniły o nim, chociaż traktował je jak przedmioty.
Dawno temu widziała, jak patrzyła na niego jej własna matka, a teraz obecne w galerii kobiety. Śledziły go wygłodniałym, nieco lękliwym wzrokiem, zupełnie jakby miały przed sobą przedstawiciela innego, nieznanego gatunku i nie były pewne, jak się wobec niego zachować.
Zupełnie jakby doskonale zdawały sobie sprawę, że powinny się trzymać od niego z daleka, ale nie mogły się powstrzymać, by go nie dotknąć.
I raczej nie miała podstaw, by je potępiać, prawda? Kilka lat temu sama rzuciła się na niego jak oszalała, przywarła do niego, omotana pragnieniem, aby wypełnił pulsującą w niej pustkę. Zachowała się jak tania idiotka, najzupełniej błędnie interpretując jego prosty gest i pogarszając całą sytuację.
Kiedy widziała go ostatni raz, jej życie znajdowało się w stanie zapaści, i to takiej, że do dziś nie zdołała się w pełni pozbierać. Teraz wyprostowała się i zacisnęła wargi. Za dużo przeszła, by jakiś arogancki miliarder traktował ją jak zero. Podejrzewała, że drwiący błysk w jego błękitnych oczach miał ją skłonić, by się odwróciła i zniknęła bez śladu, nie miała jednak najmniejszego zamiaru tego robić. Czy naprawdę uważał, że może wyprosić ją z tej galerii, tak samo jak kiedyś wyprosił ją ze swojej prywatnej wyspy?
– Nigdzie się nie wybieram – powiedziała powoli, z satysfakcją odnotowując, że jego oczy pociemniały ze złości. – Bardzo chętnie popatrzę dłużej na widoki Lasii. Zapomniałam już, jakie to piękne miejsce, więc jeszcze raz przejdę się po salach i zaczekam tu na ciebie, Pavlos. Nie musisz się śpieszyć.
Nie była to odpowiedź, jakiej spodziewał się Ariston, bez wątpienia.
– Jak sobie życzysz – rzucił kwaśno. – Nie jestem w stanie określić, jak długo to potrwa.
Spojrzała na niego z beztroskim uśmiechem.
– Nie szkodzi. Nie mam żadnych planów na dzisiaj, naprawdę.
Wzruszył ramionami, nawet nie starając się ukryć gniewu.
– Proszę bardzo. Chodźmy, Pavlos.
Odwrócił się i z bratem u boku ruszył w kierunku drzwi. Keeley patrzyła za nimi, podobnie jak inni goście galerii. Zapomniała, jaki jest wysoki i atletycznie zbudowany, ponieważ zmusiła się do tego. Wyrzuciła z pamięci wspomnienie zmysłowości, która kompletnie ją oszołomiła, lecz teraz wszystko do niej wracało. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że nie czuł się swobodnie w idealnie skrojonym szarym garniturze, który miał na sobie. Jego muskularne ciało wydawało się spętane, zupełnie jakby lepiej mu było w spranych dżinsach, które nosił na Lasii. Tych samych, które podkreślały kształt jego potężnych ud. Przez jej głowę przemknęła nagle myśl, że nie ma najmniejszego znaczenia, w co Ariston się ubiera i co mówi, ponieważ i tak niczego to nie zmieniało.
Zobaczyła go i natychmiast go zapragnęła, po prostu. Los był naprawdę okrutny, bo jedyny mężczyzna, jakiego kiedykolwiek pożądała, otwarcie nią gardził.
Z wysiłkiem oderwała od niego wzrok i przeniosła go na panoramę wyspy, która od wielu pokoleń należała do rodziny Kavakos. Lasia nie bez powodu uważana była za najpiękniejsze miejsce na Cykladach – od pierwszej chwili, gdy zanurzyła palce stóp w srebrzystym piasku, Keeley wydawało się, że znalazła się w raju. Z niepohamowanym entuzjazmem zwiedzała wyspę do momentu, kiedy jej matka wypadła z łask i ich wizyta nagle dobiegła końca. Keeley wciąż miała przed oczami hordy dziennikarzy i oślepiające błyski fleszów, gdy schodziły z jachtu, którym wróciły do Pireusu. I nagłówki w gazetach, kiedy przyleciały do Anglii, i kompromitujące wywiady, których udzielała jej matka, i które tylko pogarszały sytuację.
Keeley stała się ofiarą skandalu, okoliczności, nad którymi nie miała żadnej kontroli, i skutki tamtej sprawy dotykały ją do dziś.
Czy to nie dlatego przyjechała tu tego popołudnia – aby spotkać się z Pavlosem i przypomnieć sobie niezwykłe piękno Lasii? Miała nadzieję, że uda jej się pozbyć okropnych wspomnień, zastąpić je lepszymi. Widywała w gazetach zdjęcia Aristona, widziała też to z otwarcia wystawy, z piękną rudą dziewczyną u boku.
I nie spodziewała się, że dzisiaj go tu spotka.
– Keeley?
Odwróciła się i zobaczyła Pavlosa, a za jego plecami Aristona, na którego twarzy malował się triumfalny uśmieszek.
– Och, już wróciłeś – rzuciła lekko. – Nie trwało to długo.
Gdy młodszy Kavakos skrzywił się z żalem, bez trudu odgadła, co ją czeka.
– Tak, niezbyt długo. Słuchaj, bardzo mi przykro, ale muszę się zbierać. Ariston chce, żebym leciał na Bliski Wschód i zajął się jednym z naszych statków…
– Akurat teraz? – spytała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
– Akurat teraz, niestety – przytaknął Ariston. – Czy powinien był wcześniej uzgodnić to z tobą?
Pavlos pochylił się i ucałował ją w oba policzki.
– Skontaktuję się z tobą niedługo, dobrze?
– Jasne.
Gdy odszedł, patrzyła za nim chwilę, świadoma, że Ariston nadal stoi za jej plecami. Utkwiła wzrok w fotografii otoczonej potężnymi głazami zatoki, z ledwo widocznymi kształtami olbrzymich żółwi, zanurzonymi w przejrzystej jak kryształ wodzie. Miała nadzieję, że mężczyzna zrozumie cienką aluzję, wypowiedzianą językiem jej ciała, i zostawi ją w spokoju, by za jakiś czas znowu mogła o nim zapomnieć.
– Nie jestem do końca pewny, czy faktycznie nie zdajesz sobie sprawy z mojej obecności, czy raczej czerpiesz perwersyjną radość z ignorowania mnie – odezwał się niskim głosem.
Fala gorąca, która w jednej chwili ogarnęła ją całą, od stóp do głów, kompletnie ją zaskoczyła. Cudem udało jej się zachować względną przytomność umysłu.
– Dlaczego? – zagadnęła lekko. – Czyżby kobiety zawsze zauważały cię, kiedy gdzieś wchodzisz?
– A jak ci się wydaje?
I właśnie w tej chwili dotarło do niej, że nie musi grać z nim w tę grę ani w żadną inną. Był dla niej niczym. Zerem.
Tak, dawno temu popełniła idiotyczny błąd, ale co z tego? Była wtedy młoda i głupia i słono zapłaciła za tamtą pomyłkę, więc teraz nic nie była mu winna. Nie zasłużył sobie nawet na odrobinę zwykłej grzeczności z jej strony.
– Szczerze? – zaśmiała się krótko. – Uważam, że jesteś niewiarygodnie nieuprzejmy i arogancki, a twoje rozdęte ego nie ma sobie równych.
– Niewątpliwie na przestrzeni ostatnich lat zebrałaś bogaty materiał do porównań, prawda? – Kpiąco uniósł brwi.
– Jeśli wierzyć gazetom, to liczba kobiet, które zaliczyłeś, wymyka się wszelkim porównaniom.
Jego szafirowe oczy zalśniły.
– Czy nikt ci nie powiedział, że reguły gry dla mężczyzn i kobiet są zupełnie inne?
– Tylko w tym osadzonym w średniowieczu świecie, w którym wciąż zdajesz się egzystować.
Lekceważąco wzruszył ramionami.
– Może te reguły nie są sprawiedliwe, ale takie jest życie, moja droga. To, co dopuszczalne u mężczyzn, bywa całkowicie niedopuszczalne w zachowaniu drugiej połowy ludzkości.
Głos Aristona stał się nagle ciepły i miękki jak aksamit, co podziałało na nią w niepożądany sposób. Gorący rumieniec oblał jej policzki i cofnęła się o krok, by wyminąć swego rozmówcę.
– Pozwól mi przejść – powiedziała, ze wszystkich sił usiłując zapanować nad drżeniem głosu. – Nie muszę i nie chcę wysłuchiwać tych neandertalskich bzdur.
– Nie musisz, to fakt. – Położył rękę na jej ramieniu. – Jednak zanim odejdziesz, chciałbym skorzystać z tej okazji i wyjaśnić kilka rzeczy.
– Jakich, na przykład?
– Myślę, że doskonale wiesz, o czym mówię.
– Kompletnie się pogubiłam. – Bezradnie rozłożyła dłonie. – Czytanie w myślach nigdy nie było moją mocną stroną.
Jego spojrzenie stwardniało.
– W takim razie naprawdę jasno wyłożę, co leży mi na wątrobie – na moment zawiesił głos. – Trzymaj się z dala od mojego brata, dobrze?
Keeley zmierzyła go niedowierzającym wzrokiem.
– Słucham?
– Słyszałaś, co powiedziałem: zostaw go w spokoju. Wbij swoje piękne pazurki w jakąś inną zdobycz. Jestem przekonany, że chętnych nie brakuje.
Ze złością strząsnęła jego dłoń ze swojego ramienia.
– Nie do wiary, że śmiesz mówić mi coś takiego!
– Co w tym złego? Bronię interesów Pavlosa.
– Regularnie ostrzegasz przyjaciółki brata, żeby nie wdawały się z nim w bliższe kontakty? Naprawdę?
– Do tej pory nie widziałem takiej potrzeby, ale dziś nie mam innego wyjścia – uśmiechnął się zimno. – Pomyślałem, że najlepiej będzie, jeśli zduszę twoje nadzieje w zarodku. Pavlos ma już dziewczynę, piękną i uczciwą, z którą pewnie niedługo stanie na ślubnym kobiercu. Krótko mówiąc, na twoim miejscu nie marnowałbym czasu.
Przez głowę Keeley przemknęła myśl, że Ariston dzisiaj też zachowuje się tak, jakby na jeden jego gest ludzie bez wahania stawali na baczność.
– Czy Pavlos ma coś do powiedzenia w tej sprawie? – zagadnęła. – A może ty już wybrałeś pierścionek zaręczynowy, który ma wręczyć swojej przyszłej żonie? Może zdecydowałeś też już, gdzie się odbędzie ślub i ile druhen będzie towarzyszyć pannie młodej?
– Trzymaj się od niego z daleka, po prostu – warknął. – Zrozumiałaś?
Jak na ironię Keeley nie miała najmniejszych skłonności romantycznych w stosunku do Pavlosa. Kiedyś się przyjaźnili, lecz później rozdzieliły ich okoliczności i czas, i teraz ich znajomość ograniczała się do okazjonalnych „polubień” na społecznościowych portalach.
Kiedy zobaczyła go dziś na wystawie, poczuła prawdziwą ulgę, że nie obchodzi go to, co wydarzyło się w przeszłości. Żyli teraz w całkowicie odmiennych światach, pozbawionych jakichkolwiek punktów stycznych. Keeley nie wiedziała, że Pavlos ma dziewczynę, i w ogóle ją to nie interesowało, jednak rozkazujący ton głosu Aristona podziałał na nią jak czerwona płachta na byka.
– Nikt nie będzie mi wydawał poleceń – oświadczyła cicho. – Ani ty, ani nikt inny. Nie możesz przesuwać ludzi jak pionki na szachownicy. Będę się widywała, z kim zechcę, i ty na pewno mnie nie powstrzymasz. Jeżeli Pavlos będzie chciał kontynuować naszą znajomość, to nie zamierzam zerwać z nim kontaktów tylko dlatego, że ty sobie tego życzysz. Zrozumiałeś?
Na jego twarzy odmalowało się niedowierzanie, które zaraz zastąpił gniew, zupełnie jakby nikt nigdy nie śmiał mu się dotąd otwarcie przeciwstawić. Keeley poczuła na karku chłodne dotknięcie lęku, powiedziała sobie jednak, że nie ma powodu do obaw. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem wyszła z galerii. Nie zauważyła nawet, że kremowy szal, który miała na ramionach, zsunął się na ziemię. Szklaną windą zjechała na parter i pośpiesznie wyszła na ruchliwą londyńską ulicę.
Tytuł oryginału: The Pregnant Kavakos Bride
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2017
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2017 by Sharon Kendrick
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2019
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN 9788327642721
Konwersja do formatu EPUB: Legimi S.A.