Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Molly Murphy debiutuje na deskach nowojorskiego teatru Casino w komedii muzycznej, która ma być wydarzeniem sezonu. Gra pilną uczennicę na pensji dla dziewcząt. Dla Molly to wyjątkowo trudna rola, bo przecież wcale nie jest aktorką. Została wynajęta jako detektyw i na zlecenie gwiazdy wodewili Blanche Lovejoy ma dowiedzieć się, czy za tajemniczymi wydarzeniami w teatrze stoi duch czy człowiek. To nie jedyna sprawa, jaką Molly prowadzi w Nowym Jorku podczas mroźnej i śnieżnej zimy w roku 1902. Rozwiązuje też inne zagadki. W tajemniczych okolicznościach znika siostrzeniec panny Van Woakem, student uniwersytetu Yale, a w Central Parku podczas romantycznego spaceru Molly i Daniel znajdują w śnieżnej zaspie dziewczynę. Kim jest – nie wiadomo, bo nikt nie potrafi z nią nawiązać kontaktu.
Molly lubi, gdy prowadzone przez nią śledztwa mają szczęśliwe zakończenie. W „Milczysz, moja śliczna“ dzielnie walczy o to do samego końca. Niestety nie dla wszystkich bohaterów powieść kończy się happy endem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 417
5
Była młoda i piękna. Drobną buzię okalały kasztanowe włosy. Miała na sobie jedynie białą suknię, cienkie pończochy i lekkie wieczorowe pantofle. Wyglądała w tym śniegu jak wielka porcelanowa lalka.
– Mam cię! Błagaj o litość! – usłyszałam za sobą głos Daniela. Dogonił mnie i od razu się zorientował, że nie jest mi do śmiechu.
– Co się stało?
W milczeniu wskazałam na ziemię.
– Rany boskie! – zawołał, chociaż zwykle nie pozwalał sobie na takie komentarze w moim towarzystwie. – Niczego nie dotykaj i odsuń się. Trzeba uważnie przyjrzeć się miejscu zbrodni. Muszą być jakieś ślady.
– Jakiemu miejscu zbrodni? – zapytałam.
– Młode panienki zazwyczaj nie spacerują w zimie bez ciepłego ubrania, a już na pewno nie w takich butach. Prawdopodobnie ktoś ją gdzieś ukatrupił, a następie tu przywiózł i porzucił ciało.
Ostrożnie podszedł do miejsca, w którym leżała dziewczyna, i zaczął oględziny.
– Dziwne – mruknął. – Nie widać żadnych śladów oprócz tych, które sama zrobiła. Jak to możliwe?
Kucnął w śniegu, wziął nadgarstek dziewczyny, po czym skoczył na równe nogi.
– Wyczuwam puls. Żyje! Szybko! Pomóż mi zdjąć płaszcz. Trzeba ją rozgrzać.
– Moja pelerynka jest grubsza – powiedziałam i zrzuciłam ją, zanim zdążył zaprotestować.
Pomogłam mu podnieść dziewczynę ze śniegu i owinąć szczelnie.
– Trzeba szybko działać – oznajmił. – Powinna dostać coś ciepłego do picia. Zostań z nią. Masz tu mój płaszcz, a ja co sił w nogach pobiegnę po Jonesa.
Kiedy zniknął, uklękłam w śniegu, kołysząc nieprzytomną dziewczynę w ramionach. Jej ciało było lodowate. Trudno uwierzyć, że nadal żyje – pomyślałam.
Nagle zamrugała i po chwili ze zdziwieniem rozejrzała się dookoła. Miała niesamowicie niebieskie, wielkie oczy, które jeszcze bardziej upodabniały ją do lalki.
– Już dobrze. Nic ci nie grozi – powiedziałam łagodnie. – Wezwałam pomoc. Jest w drodze.
Znów zamrugała oczami. Czułam się tak, jakbym trzymała w ramionach duże dziecko. Przyjrzałam się otoczeniu. Ponury, zimowy krajobraz! Nie do wiary, że jesteśmy w środku miasta i że tuż obok tłumy ludzi oddają się zimowym rozrywkom – pomyślałam.
Daniel dotrzymał słowa i wkrótce pojawił się na horyzoncie. Brnął przez zaspy, dzierżąc w ręku kubek gorącego kakao. Właśnie zaczynałam odczuwać brak swojej ciepłej pelerynki. Tuż za Danielem dreptał Jones, głośno sapiąc.
– Kto by się tego spodziewał! – zawołał.
– Odzyskała przytomność? – zapytał Daniel, kucając obok mnie.
– Na chwilę otworzyła oczy.
– Obudź się, moja droga – powiedział łagodnie Daniel. – Przyniosłem ci coś ciepłego do picia. Spróbuj.
Przytknął jej kubek do ust. Dziewczyna najpierw przestraszyła się, ale po chwili delikatnie oblizała wargi. Daniel ponowił próbę i tym razem wypiła łyk, a nawet dwa. Po kilku minutach opróżniła cały kubek, a następnie znów otworzyła oczy i w osłupieniu zaczęła się w nas wpatrywać.
– Powinniśmy cię zabrać do domu – stwierdził Daniel. – Powiesz nam, gdzie mieszkasz?
Patrzyła bez słowa.
– Jesteśmy w Central Parku. Pamiętasz, jak się tu znalazłaś?
Znów brak reakcji.
– Nic ci z naszej strony nie grozi – zapewnił Daniel. – Jestem oficerem policji. Jak masz na imię?
Spojrzała na mnie z takim samym zdziwieniem jak poprzednio.
– Powiedz nam, jak się nazywasz, a bezpiecznie odstawimy cię do domu. – Uśmiechnęłam się, próbując ją ośmielić.
Cisza.
– Może ma przy sobie jakiś dokument – wtrącił posterunkowy.
– To chyba mało prawdopodobne – zauważyłam. – Ubrana jest tylko w cieniutką sukienkę.
– Bez kieszeni?
Potrząsnęłam głową.
– Bez kieszeni.
– Może było tak – odezwał się Jones. – Wyszła na poranny spacer, ktoś ją napadł w ustronnym miejscu w parku, ukradł wierzchnie ubranie i dokumenty.
– Możliwe – przyznał Daniel. – Czy ktoś cię poturbował? Pozwól, że zobaczę, czy masz jakieś ślady na głowie.
Dotknął jej włosów, ale dziewczyna wzdrygnęła się niespokojnie.
– Może ja spróbuję – zaproponowałam.
Uśmiechnęłam się łagodnie.
– Pozwól mi popatrzeć, czy nie masz jakiegoś paskudnego guza na głowie – poprosiłam. – Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.
Wyciągnęłam rękę, ale rzuciła się jak źrebak.
– Chyba widzę guz tuż za prawą skronią – powiedziałam – ale nigdzie nie ma krwi. Na śniegu są ślady tylko jednej osoby. Gdyby ktoś mocno uderzył ją w głowę, przecież nie wstałaby i nie poszła do parku. I popatrzcie na te pantofelki. Nie mogła się wybrać w nich na spacer.
– Musiała jakoś sama tu dotrzeć, a potem padła z zimna – stwierdził Daniel z zafrasowaną miną.
– Na pewno nie ma innych śladów? – Posterunkowy wpatrywał się w śnieżnobiałą połać, na której widać było tylko ślady butów prowadzące na południowy wschód. – A może coś gorszego się tutaj wydarzyło? Czy sukienka nie jest porwana?
Ze spojrzeń, jakie wymienili mężczyźni, mogłam się łatwo domyślić, o co mu chodzi.
Daniel zakasłał dyskretnie.
– Trudno będzie to stwierdzić, dopóki nie zbada jej lekarz lub sama nam nie powie.
– Na sukni nie ma i nie było żadnych śladów – oświadczyłam. – Dziewczyna leżała spokojnie, jakby we śnie.
– To i tak nie ma teraz znaczenia. Musimy ją jak najszybciej odstawić w ciepłe miejsce – powiedział Daniel. – Skoro nie wiemy, gdzie mieszka, trzeba ją zawieźć do najbliższego szpitala.
– Najbliżej jest niemiecki szpital Lenox Hill na Siedemdziesiątej Siódmej Wschodniej – zauważył Jones.
– To niedaleko – stwierdził Daniel. – Gdybyśmy ją zanieśli do bramy, można by złapać powóz, zamiast czekać na pogotowie. Tak będzie szybciej. Myślisz, Jones, że damy radę?
– Bez problemu – odparł policjant. – Jest lekka jak piórko. Proszę na nią spojrzeć: skóra i kości. Wygląda, jakby od miesiąca nie jadła przyzwoicie.
Miał rację. Na ciele nieznajomej nie było ani grama tłuszczu. Z łatwością mogłam objąć chudy nadgarstek kciukiem i palcem wskazującym jednej ręki. Nie wyglądała jednak na zaniedbaną i wygłodzoną, a jej suknia i buty były dobrej jakości.
– Powiedz nam, jak się nazywasz – poprosiłam jeszcze raz. – Chyba lepiej wrócić do domu niż trafić do szpitala, prawda?
Dziewczyna wpatrywała się we mnie pozbawionym wyrazu wzrokiem.
– Może nas nie rozumie – powiedział Daniel. – Może niedawno przybyła do miasta i nie zna angielskiego?
Przypomniałam sobie parę podstawowych zwrotów po francusku, a Daniel spróbował się z nią porozumieć po niemiecku, ale nic to nie dało. Nie zareagowała też, gdy mężczyźni podnieśli ją i zaczęli iść w stronę wyjścia. Znaleźliśmy ścieżkę przecinającą East Drive i ruszyliśmy po śliskiej nawierzchni. Zamoczyłam spódnicę i pończochy w śniegu, więc szczękałam z zimna zębami, mimo że miałam na sobie płaszcz Daniela.
Wkrótce znaleźliśmy się na Piątej Alei i zatrzymaliśmy powóz, który zabrał nas do szpitala na Siedemdziesiątą Siódmą. Dopiero kiedy Daniel wniósł ją na izbę przyjęć i ruszył szybko korytarzem wyłożonym białą glazurą, dziewczyna zaniepokoiła się i próbowała wyrwać. Była jednak tak słaba, że Daniel z łatwością utrzymał ją w ramionach. Wkrótce leżała w szpitalnym łóżku, owinięta w ciepłe koce i otoczona wianuszkiem pielęgniarek.
Właśnie zakładałam na siebie pożyczoną od Sid i Gus aksamitną narzutkę, gdy do sali wszedł brodaty lekarz i musieliśmy jeszcze raz opowiedzieć całą historię.
– W takim stroju na śnieg? – zdziwił się. – Co za głupota! – dodał z silnym niemieckim akcentem.
– Podejrzewamy, że znalazła się w parku wbrew swojej woli. Pewnie uciekła przed prześladowcą albo napastnikiem – powiedział Daniel.
– Ach, tak. Muszę ją zbadać. Proszę się odsunąć.
Pielęgniarki rozstawiły wokół łóżka parawan, ale lekarz nie zabawił za nim długo. Wyszedł prawie natychmiast, ocierając pot z czoła.
– Musiała przeżyć silny wstrząs. Nie pozwala się dotknąć.
– W takim razie może rzeczywiście została zaatakowana w parku?
– Raczej nie, sądząc po tym, co jednak udało mi się zobaczyć – odrzekł lekarz. – Ma na sobie bieliznę wiązaną troczkami. Przypuszczam, że każdy napastnik albo by je rozerwał, albo nie zawracał sobie głowy ich zawiązywaniem. Śmiem twierdzić, że żadna napaść tego rodzaju nie miała miejsca.
– To może napaść na innym tle – zasugerował Daniel. – Ktoś uderzył ją w głowę, przewróciła się i straciła przytomność.
– Nie sądzę. Poczekajmy jednak. Wpada w panikę, gdy tylko próbuję jej dotknąć. Będzie lepiej, jeśli damy biedaczce odpocząć przed kolejnym badaniem. Naprawdę nie macie pojęcia, kim ona jest?
– Nie odpowiedziała na żadne z naszych pytań, nie dała nam żadnych wskazówek – odparłam. – Według kapitana Sullivana powodem może być to, że nie zna angielskiego.
– Kapitana Sullivana? Jest pan żołnierzem, mein Herr?
– Policjantem – odrzekł cicho Daniel.
– Das ist gut. Czyli nie musimy składać raportu.
– Nie, proszę się tym nie przejmować. Rozumiem, że zostawiamy ją pod troskliwą opieką.
– Oczywiście.
– Oto moja wizytówka, doktorze. – Daniel sięgnął do kieszeni. – A jutro przyjdziemy ją odwiedzić.
– Mam nadzieję, że wkrótce poczuje się lepiej i do czasu waszej wizyty uda się nam skontaktować z rodziną. – Lekarz uśmiechnął się szeroko.
Zanim podążyłam do wyjścia, rzuciłam jeszcze okiem w jej stronę. Parawan odsunięto. Dziewczyna leżała nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami. Wyglądała jak rzeźba wyciosana z białego marmuru.
Nakładem wydawnictwa Noir sur Blanc ukazały się następujące powieści Rhys Bowen:
PRAWO PANNY MURPHY2013
ŚMIERĆ DETEKTYWA2013
DO GROBOWEJ DESKI2014
PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO2015
O MÓJ UKOCHANY!2016
DUBLIN, MOJA MIŁOŚĆ2017