Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Piąta część przygód panny Murphy.
Po powrocie do Nowego Jorku z Adare – pięknej, choć mrocznej posiadłości senatora Flynna, Molly ma dość pracy detektywa. Pragnie stabilizacji i spokoju. Rozważa nawet podjęcie pracy w Nebrasce, w roli nauczycielki. Chce również zapomnieć o kapitanie policji, przystojnym Danielu Sullivanie, ale gdy ten trafia do więzienia podejrzewany o przyjęcie łapówki, Molly zgadza się mu pomóc. Prowadząc dochodzenie w związku z korupcją w szeregach policji, nieustraszona pani detektyw angażuje się również w dwa inne śledztwa. Jedno z nich dotyczy Rozpruwacza z East Side – bezwzględnego mordercy prostytutek. Molly podejrzewa, że ta sprawa ma związek z aresztowaniem Daniela, ale nie może znaleźć dowodów. Pojawia się coraz więcej pytań, na które bardzo trudno znaleźć odpowiedzi.
Co więcej, Molly staje przed trudnym życiowym dylematem. Od tego jak postąpi, będzie zależała jej przyszłość.... Dobrze, że wciąż ma wokół siebie serdecznych i życzliwych ludzi – sąsiadki Sid i Gus, ekscentryka Ryana i nową, fascynującą przyjaciółkę-policjantkę Sabellę Goodwin.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 440
Dedykuję tę książkę swojej najwierniejszej czytelniczce Marie McCormack, którą moja wnuczka nazywa Mimi.
Specjalna dedykacja dla Denise Lindquist, grającej w powieści niewielką rólkę zabitej dziewczyny.
Jak zwykle – nie byłoby tej książki, gdyby nie pomoc i słowa otuchy ze strony mojej agentki Meg Ruley, redaktorki Kelley Ragland z wydawnictwa St. Martin’s oraz domowej grupy wsparcia – Clare, Jane i Johna. Jesteście kochani!
– Tęsknisz za tymi O’Connorami. Taki jest powód – stwierdziła Gus.
– Wcale nie – odparłam z oburzeniem. – Całe życie zajmuję się cudzymi dziećmi. Cieszę się, że choć przez chwilę mogę odpocząć.
Sid i Gus spojrzały na siebie porozumiewawczo.
– Poza tym wrócą, jak tylko Bridie dojdzie do siebie – dodałam. – A czuje się coraz lepiej. Przynajmniej mam czas, by poważnie pomyśleć o przyszłości.
Znów wymieniły spojrzenia, tym razem uśmiechając się szeroko.
– Słyszałaś, Gus? Poważnie pomyśleć o przyszłości... Myślisz, że będzie ponownie rozpatrywać propozycję tego sympatycznego pana Singera?
Podniosłam „New York Timesa” ze stołu.
– Przestańcie. Dlaczego nawet wy uważacie, że przyszłość młodej kobiety musi być koniecznie uzależniona od mężczyzny? Nie zamierzam przyjmować żadnych propozycji, ani poważnych, ani niepoważnych.
Następnie otworzyłam gazetę i ignorując śmiech przyjaciółek, zatopiłam wzrok w ogłoszeniach.
– Może Nebraska – powiedziałam, zerkając znad gazety i napotykając ich zdziwiony wzrok.
– Nebraska? – powtórzyła Gus.
– Posłuchajcie – zaczęłam. – Poszukiwany nauczyciel do małej szkoły na prowincji. Od sierpnia. Bez zobowiązań i bez rodziny, chrześcijanin o nieposzlakowanej opinii. Potrzebne referencje. Zapewniamy zakwaterowanie. Zgłoszenia przyjmuje sekretariat, Spalding, Nebraska.
Przerwałam, ale kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam, że moje przyjaciółki wciąż się śmieją.
– Droga Molly, chcesz zostać panią nauczycielką w szkole na prowincji? – zapytała Sid, odgarniając włosy za ucho.
– A co w tym złego? – odrzekłam zadziornie. – Uważacie, że to nie dla mnie? A tak w ogóle gdzie jest Nebraska?
Słysząc moje pytanie, obydwie parsknęły śmiechem. Gus pochyliła się nad stołem i poklepała mnie po ręce.
– Jesteś cudowna, skarbie – powiedziała. – Kto nas będzie rozbawiał, kiedy cię tu zabraknie?
– I co to w ogóle za pomysły? – dodała Sid, smarując rogalik dżemem morelowym.
– Bo mam dość Nowego Jorku. Życie tutaj jest nad wyraz skomplikowane.
– Sądzisz, że stanie się mniej skomplikowane, jeśli będziesz musiała co dzień rano w drodze do szkoły dawać niedźwiedziowi Biblią po łbie albo odtrącać zaloty osadników? – spytała Sid.
Odłożyłam gazetę i westchnęłam.
– Nie wiem. Po prostu chciałabym zacząć wszystko od nowa gdzieś daleko stąd. Nigdy już nie oglądać Daniela Sullivana i przestać się wreszcie oszukiwać, jeśli chodzi o Jacoba Singera. Przecież nie chcę zostać jego żoną, mimo że jest uczciwy i dobrze wychowany.
– Przypuszczam, że obie te sprawy są do załatwienia bez wyjazdu do Nebraski – stwierdziła Gus. – Jeśli w końcu zdecydowałaś się zmienić zdanie i nie będziesz już pracować jako prywatny detektyw, pomożemy ci rozpocząć nowe życie tutaj, w Nowym Jorku. A jeśli jednak chcesz poznać inne otoczenie, ułatwią to moje kontakty w Bostonie. Wciąż je mam, mimo że rodzina się mnie wyparła.
Spojrzałam na słodką twarz Gus, na jej miękkie brązowe loki i uśmiechnęłam się szeroko.
– Jesteście dla mnie za dobre. Nie zasługuję na waszą przyjaźń. Niepotrzebnie swoim marudzeniem i skargami zakłócam wam śniadanie.
– Bzdury – ucięła Sid. – Wyobraź sobie tylko, jak nudne i zwyczajne byłoby nasze życie bez ciebie.
To dopiero! – pomyślałam. Nie znam dwóch innych osób, które prowadziłyby barwniejsze życie niż Sid i Gus.
Powinnam dodać, że tak naprawdę nazywały się Elena Goldfarb i Augusta Mary Walcott, z tych Walcottów z Bostonu. Obydwie rodziny odcięły córki od pieniędzy, ale dzięki dużemu spadkowi, który Gus odziedziczyła po swojej ciotecznej babce sufrażystce, stać je było na całkiem dostatnie i ekstrawaganckie życie w Greenwich Village. Gus starała się wyrobić sobie nazwisko jako malarka, a Sid od czasu do czasu pisywała do lewicującej gazety. Przede wszystkim jednak dobrze się bawiły, zapraszając do siebie na przyjęcia nowojorską bohemę. Kiedy przyjechałam do miasta, wzięły mnie pod swoje skrzydła i od tego czasu traktowały jak rozpieszczoną młodszą siostrę. Kiedy tak sobie na nie patrzyłam, zrozumiałam, jak bardzo bym za nimi tęskniła, gdybym wyjechała z miasta.
– W porządku – przyznałam niechętnie. – Może nie Nebraska.
Sid podeszła do kuchenki i uniosła dzbanek z kawą.
– Doleję ci. Poczujesz się lepiej – stwierdziła.
– Jeszcze mam – powiedziałam szybko.
– W takim razie pomyślmy. – Gus postawiła swoją filiżankę na stole i popatrzyła na Sid. – Jakiego rodzaju pracę powinnyśmy jej znaleźć? Może w księgarni? Co myślisz?
– Nudno. Za mało życia.
– Ryan mógłby pomóc. Teatr byłby w sam raz dla Molly.
– Ryan nie ma teraz pracy i sam jest pod kreską.
– Cóż. Skoro pisze sztuki, w których kpi z amerykańskiej publiczności, czego się można spodziewać?
Patrzyłam to na jedną, to na drugą, zdziwiona, że nikt mnie nie zapyta o zdanie.
– Nie rozumiecie – powiedziałam w końcu. – Nie chodzi wcale o zmianę zajęcia. Mam dość tego, że ciągle muszę się zastanawiać, czy pod drzwiami domu będzie na mnie czyhał Daniel Sullivan, czy dla odmiany Jacob Singer.
– Jacob nie czyha. To nie w jego stylu – zauważyła Sid.
– Masz rację – przytaknęłam. – Jest dobrze wychowany. Spokojnie czeka na moją decyzję.
– A Daniela to, swoją drogą, już dawno nie widziałyśmy. – Sid spojrzała na Gus. – Parę dobrych dni. Może wreszcie dał za wygraną.
– Ale ciągle do mnie pisze – odparłam. – Przynajmniej jeden list dziennie. Wyrzucam je od razu do kosza. Nawet ich nie otwieram.
– Musi być do ciebie bardzo przywiązany – zauważyła Gus.
– Gus! Jak możesz? Przecież to Daniel zdrajca. Ma wszystkie najgorsze cechy mężczyzny. Nie można mu zaufać. Flirciarz, po prostu drań – zaprotestowała ostro Sid. – Jednego dnia obiecuje Molly, że zerwie zaręczyny, a następnego już pędzi do tej zepsutej Arabelli Norton, bo ta tylko pstryknęła palcami. Molly dobrze robi, że go ignoruje. I Jacoba Singera też. Może się zarzekać, że nie jest już pod wpływem swojej rodziny, ale wierz mi, wiem lepiej, bo sama jestem Żydówką.
Nie musiała tego powtarzać.
– To nie wszystko – wtrąciłam. – Nie chcę wychodzić za mąż jedynie dla bezpieczeństwa i wygody. Między mną a Jacobem nie ma uczuciowej więzi. To dobry człowiek. Będzie idealnym mężem, ale nie dla mnie.
– Słusznie – podsumowała Sid. – Przynajmniej wszystkie jesteśmy zgodne co do jednego: szczęście kobiety nie zależy wcale od mężczyzny – dodała i z uśmiechem popatrzyła na Gus.
Wstałam. Pierwsze promienie słońca delikatnie głaskały ceglany mur za malutkim ogrodem na tyłach domu.
– Tak bardzo chciałabym wiedzieć, czego chcę – powiedziałam w końcu. – Czasem myślę, że ta cała agencja detektywistyczna to wariacki pomysł na życie. Ale kiedy już jestem na tropie jakiejś sprawy, przynajmniej wiem, że żyję. To bardzo ekscytujące.
– Chyba że akurat walczysz o życie, jesteś pod obstrzałem, toniesz w rzece albo spychają cię z mostu – powiedziała ponuro Gus.
Uśmiechnęłam się niewyraźnie.
– Tak, rzeczywiście czasami jest zbyt ekscytująco. Ale nie wyobrażam sobie, jak mogłabym siedzieć cały dzień za biurkiem. Albo zajmować się cudzymi rozkapryszonymi dziećmi, być damą do towarzystwa. Nie wiem, jaka inna praca sprawiłaby mi przyjemność lub przynajmniej zagwarantowała, że nie musiałabym już widywać Daniela Sullivana.
– Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się go boisz – stwierdziła Sid. – Przecież nie jesteś jedną z tych przerażonych panienek, które nie lubią konfrontacji i nie potrafią postawić na swoim. Miałaś już do czynienia z anarchistami i gangami. Obawiasz się zwykłego kapitana policji?
– Nie – odparłam, nie patrząc jej w oczy. – Po prostu tracę rozum, kiedy się przy mnie pojawia. Zawsze mnie udobrucha słodkimi słówkami. Jestem zbyt słaba.
– Jesteś silną, niezależną kobietą, Molly – powiedziała stanowczo Sid. – Powiedz mu zdecydowanie, co o tym wszystkim myślisz, i zakończ to.
– Nie znasz Daniela. Wie, jak prawić komplementy. Jednak tym razem postanowiłam być silna. Dam radę, ale tylko pod warunkiem, że nie będę go widywać. I dlatego właśnie powinnam wyjechać z miasta.
Wychodząc z kuchni, dotknęłam ramienia Gus.
– Dziękuję za śniadanie. Już mi lepiej. Poczułam się silniejsza, idę poszukać Nebraski na mapie.
Wyszłam, słysząc za plecami ich radosny śmiech. Przed drzwiami przystanęłam, rozejrzałam się uważnie, sprawdzając, czy ktoś nie stoi na ulicy, a potem szybko pobiegłam do domu naprzeciwko.
Tak się nie da żyć – pomyślałam.
Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, ogarnęła mnie cisza. Dom był pusty. Nikt nie śpiewał cienkim głosikiem, nie słyszałam Szelmy, który wychylając się ze schodów, krzyczy: „Molly, umieram z głodu! Dasz mi chleba ze smalcem?”.
Przyjaciółki miały rację. Tęskniłam za dziećmi. Owszem, czułam się przytłoczona obowiązkami, kiedy O’Connorowie byli obok, ale przede wszystkim byłam wdzięczna za ocalone życie. Udawałam ich matkę podczas podróży statkiem z Irlandii do Nowego Jorku. Ich prawdziwa mama dowiedziała się przed podróżą, że jest chora na gruźlicę i nie może wsiąść na statek. Ja byłam wtedy w trudnej sytuacji – deptała mi po piętach irlandzka policja i musiałam uciekać z kraju. Nie mogłam teraz zaniedbać tych dzieci! Przecież nie miały matki. Seamus senior i mały Szelma pojechali na wieś do Bridie, by towarzyszyć jej w rekonwalescencji. Seamus chciał przy okazji znaleźć jakąś dorywczą pracę na roli.
Kiedy tak stałam nieruchomo, usłyszałam, jak przez otwór w drzwiach wpada poranna poczta. Podniosłam z ziemi dwa listy. Pierwszy zaadresowany był ręką Daniela zdrajcy i trafił wprost do kosza na śmieci. Drugi, pisany ręką dziecka, był dosłownie naćkany kleksami. Otworzyłam kopertę i okazało się, że to list od O’Connorów.
Kohana Molly!
Tatuś poprosił, rzebym to ja napisał do Ciebie, bo on nie pisze dobże (mały Seamus najwyraźniej nie uważał na lekcjach w szkole). Dobże się tu mamy. Bridie już wstała, a nawet hodzi. Ja i tata mieszkamy w stodole u farmera i pomagamy mu na roli. Szkoda, że nie możesz mnie zobaczyć, Molly. Potrafię podnieść wielką belę siana, jak prawdziwy męszczyzna. Tacie się tu tak bardzo podoba, że muwi, że nie hce już wracać do miasta, gdzie są choroby i gangi. Będzie szukał pracy na farmie. Bardzo bym chciał, rzebyś do nas przyjechała i została z nami, Molly.
Na samym dole widniał dopisek, jeszcze mniej czytelny:
Bardzo nam Ciebie tu brakuje, Molly. Wiem, że nie ma mowy o miłości pomiędzy nami, ale przecież dobrze nam razem ze sobą, prawda? A dzieci traktują Cię jak matkę...
Szybko odłożyłam list na stół.
Jeśli dobrze rozumiem, to mam już trzech adoratorów – pomyślałam, żałując, że nie zabrałam przyjaciółkom gazety z ogłoszeniem. Nebraska wydała mi się teraz jeszcze bardziej kusząca.
Nakładem wydawnictwa Noir sur Blanc ukazały się następujące powieści Rhys Bowen:
PRAWO PANNY MURPHY2013
ŚMIERĆ DETEKTYWA2013
DO GROBOWEJ DESKI2014
PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO2015