Miles away from the sky - Kamila Kolińska @Zocharett - ebook
NOWOŚĆ

Miles away from the sky ebook

Kamila Kolińska @Zocharett

4,5

23 osoby interesują się tą książką

Opis

Prawie wszystkie pragnienia Skylar Grant się spełniły. Pracuje w zawodzie, o którym zawsze marzyła i przed nią realna wizja lepszego życia. Tylko w miłości nie ma szczęścia, odkąd została brutalnie rozdzielona z Milesem Woodem, z którym dopiero zaczynali uczyć się miłości.

Od tamtych wydarzeń minęły prawie cztery lata. Chociaż życie Sky na pozór wygląda normalnie, nie może zapomnieć o chłopaku, którego wszyscy inni uważają za kryminalistę. W domu rodziny Grant nie wypowiada się nazwiska Wood, ale ona nie potrafi ruszyć do przodu. Nie pomaga fakt, że wokół niej zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Wpada w oko policjantowi, który nie zniechęca się jej brakiem zainteresowania i stale zabiega o jej względy. Jej brat, którego całe życie chroniła, coś przed nią ukrywa. Rodzina Milesa śledzi każdy jej ruch, a ona sama już nie wie, czy to, co ją spotyka. jest prawdą, czy tylko jej wyobrażeniem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 232

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (92 oceny)
62
20
8
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kdraszcz

Dobrze spędzony czas

Pierwszy tom dużo lepszy, bardziej dopracowany. Więcej emocji i relacji bohaterów. Tu jakby wszystko za szybko się działo. Dodaję gwiazdkę wyżej za zakończenie - fajne i niespodziewane
10
falafelkowa

Dobrze spędzony czas

Kamila mówiła o tej części, ze jest dynamiczna i to jest jej minus - wydarzenia dzieją się zbyt szybko, mało tu przemyśleń bohaterów, momentami zlepek wydarzeń. Na spokojnie mogłaby mieć ze sto stron więcej. Tak czy siak, mimo że pierwszy tom podobał mi się bardziej, to tu też bawiłam sie bardzo dobrze i nie mogę się doczekać kolejnej książki tej autorki<3
10
uwoycik

Dobrze spędzony czas

Tom 1 zdecydowanie lepszy. Kontynuacja niestety już nie dopracowana, wydaje się że pisana aby jak najszybciej do brnąć do końca
10
KlaudiaLovesBookss

Nie oderwiesz się od lektury

Po prostu genialna książka. Zakochałam się.
10
kinga191090w

Z braku laku…

Nie ale kurde strasznie źle napisana . Nie da sie tego czytać
11

Popularność




Copyright ©

Kamila Kolińska @Zocharett

Wydawnictwo White Raven

Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved

Kopiowanie, reprodukcja, dystrybucja lub jakiekolwiek inne wykorzystanie niniejszej publikacji w całości lub w części, bez wyraźnej zgody autora lub wydawcy, jest surowo zabronione zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa o prawach autorskich. Niniejszy tekst stanowi wyłączną własność autora i podlega ochronie zgodnie z przepisami międzynarodowymi oraz krajowymi dotyczącymi praw autorskich.

Redaktor prowadzący Ewa Olbryś

Redakcja

Dominika Surma @pani.redaktorka

Korekta

Dominika Kamyszek @opiekunka_slowa

Redakcja techniczna i graficzna

Marcin Olbryś

www.wydawnictwowhiteraven.pl

Numer ISBN: 978-83-68175-25-7

Ostrzeżenie

Treści nieodpowiednie dla czytelników poniżej

18. roku życia oraz dla osób wrażliwych. Książka

zawiera sceny przemocy, zażywania narkotyków oraz wątki erotyczne.

Dedykacja:

Dla wszystkich pamiętających o wilku, który wyje do gwiazdy, a nie do księżyca.

– Jak ci się podoba? – spytałam, chociaż szeroki uśmiech na twarzy klienta odpowiedział, zanim zrobiły to jego usta.

– Zajebisty!

Chłopak oglądał smoka na zaczerwienionej skórze na wysokości żeber w wielkim lustrze. Nawet Logan oderwał się od tatuowania rękawa, który miał skończyć pewnie dopiero za kilka dni, i pokiwał głową z uznaniem.

– Zapisz się na konwent. Jesteś gotowa – powiedział mój szef.

– Nie, nie poradziłabym sobie z presją.

– Jest do wygrania kupa kasy i to świetna opcja do pokazania swoich prac. Nie zmarnuj okazji.

Nie narzekałam na brak klientów, ale argument z pieniędzmi do mnie przemawiał. Wiedziałam, że nagrody w corocznym konkursie na południu sięgają do dwudziestu tysięcy. Mogłabym sobie wtedy w końcu kupić samochód. Nawet miałam schowany głęboko w szufladzie biurka projekt, który mogłabym wykorzystać na tę okazję. Ale żeby zgłosić się do udziału, musiałabym znaleźć kogoś, kto pozwoli mi się tatuować przez kilka godzin, a nie byłam zbyt dobra w proszeniu ludzi o przysługi.

Klient zapłacił i uciął sobie ze mną krótką pogawędkę na temat planów na następne dziary. Obiecałam wysłać mu projekt anioła na udo w kolejnym tygodniu. Gdy wyszedł, stanęłam nad moim szefem, nadzorując jego pracę krytycznym okiem.

– Zasłaniasz mi światło – zaskrzeczał, siląc się na zirytowany ton.

– Wybacz.

Obeszłam stół wokół tak, by mógł spojrzeć mi w oczy, ale on nie odrywał się od pracy.

– Wiesz, co dziś jest za dzień, Logan?

– Wiem, że zaraz mnie oświecisz.

– Piąty września. Mija rok, odkąd zatrudniłeś mnie tu na stałe.

Ta informacja zachęciła mężczyznę do oderwania maszynki od skóry klienta.

– A niech mnie. W takim razie trzeba to uczcić.

Wróciłam do swojego stanowiska i zaczęłam się pakować.

– Nie dzisiaj. Moja kolej, żeby iść na wywiadówkę do Toma. Wiesz, pewnie jakieś tam pierdoły organizacyjne.

– Zostaw sobie te tłumaczenia dla niego. – Skinął głową w stronę okna.

Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, kogo zobaczę czekającego na mnie na chodniku. Pozbierałam swoje rzeczy i pożegnałam się z Loganem. Jego klient w słuchawkach na uszach nawet nie zareagował.

– To się nazywa stalking, Eddie – rzuciłam, opuszczając lokal.

Wysoki blondyn w lokach opadających na okrągłą twarz odbił się od radiowozu i ruszył za mną.

– Ja po prostu patroluję okolicę. Dbam o twoje bezpieczeństwo.

– Taki policjant to skarb – odparłam sarkastycznie. – Powiedziałam ci, żebyś tu nie przychodził.

– Ale przecież ci obiecałem, że w piątek zabieram cię do klubu. – Mimo że mógł bez problemu wyrównać tempo naszych kroków, trzymał się kawałek za mną.

Od dwóch lat przyjeżdżałam tu praktycznie codziennie – odbyłam prawie rok stażu u Logana, zanim zdecydował się mnie zatrudnić – a nadal nie przyzwyczaiłam się do tego, jak bardzo południe Foxville różni się od północy. U nas na widok glin w minutę zrobiłoby się pusto jak w tych wszystkich filmach o dzikim zachodzie.

– Nie ma szans, Eddie. Ani dziś, ani nigdy.

– No co ty. Wyślę ci adres.

Przewróciłam oczami, chociaż nie mógł tego zobaczyć. Odkąd pracowałam w studiu u Logana, mój numer telefonu widoczny był na stronie internetowej. Nie było ucieczki od natrętnego podrywacza.

Dotarłam pod drzwi kawiarni, w której umówiłam się z Danielle. Odwróciłam się na pięcie do Eddiego, gotowa, by się pożegnać.

– No nie bądź taka. Dziś są moje urodziny, a to, żebyś przyszła do klubu, to moje jedyne życzenie.

Pokręciłam głową, uśmiechając się przepraszająco, i uniosłam dłoń.

– Twoje urodziny nie zmieniają faktu, że jestem zaręczona. Pamiętasz? – Wskazałam na ogromny pierścionek na palcu serdecznym.

Eddie zbył to machnięciem ręki. Ten argument nie zrobił na nim wrażenia, bo słyszał go już setki razy.

– To urodziny, a nie randka. Będzie grupa moich znajomych. Twój narzeczony chyba pozwala ci czasem wyjść z domu, co?

Drzwi do kawiarni otworzyły się. W progu pojawiła się moja zniecierpliwiona przyjaciółka.

– W takim razie ja również czuję się zaproszona – oznajmiła, posyłając Eddiemu spojrzenie mówiące „Szach-mat!”.

Policjant zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów, nie próbując nawet ukryć zdziwienia jej olbrzymim brzuchem, który wyglądał, jakby w każdej chwili mógł eksplodować.

– Bez urazy, ale w twoim stanie chyba nie powinnaś chodzić po klubach.

Danny żachnęła się.

– Też mi coś. – Szturchnęła mnie w ramię. – Słyszałaś go? Gość chce mnie pouczać na temat tego, co jest dla mnie najlepsze. Chłop. Człowiek z fiutem.

– Ej… – Eddie chciał się wtrącić, ale nie pozwoliła mu przerwać.

– Nie jestem przewlekle chora, ty dupku, tylko w ciąży. Nie zrezygnuję z zabawy tylko dlatego, że ktoś nie zdążył wyciągnąć na czas.

Ukryłam twarz w dłoniach, czując, że moje policzki oblały czerwone wypieki. Tak to już było z Danielle, odkąd byłyśmy małe. Wiecznie musiałam się za nią wstydzić.

Eddie poprawił pas, do którego przymocowana była broń. Zastanowiłam się, czy zrobił to specjalnie, by jej przypomnieć o swoim statusie.

– Hej, koleżanko, przystopuj trochę. Wiesz, że za obrazę funkcjonariusza na służbie mogę cię aresztować?

– Jesteś na służbie? – Danny udała zdziwioną. – Tak nazywasz wystawanie całymi dniami pod Devil Tattoo w nadziei, że Sky w końcu zwróci na ciebie uwagę?

– Okej, wystarczy. – Położyłam przyjaciółce dłoń na ustach w strachu, dokąd ta rozmowa zmierzała. – Widzimy się później, Eddie. Albo i nie.

Pociągnęłam ją w kierunku kawiarni i rzuciłam policjantowi ostatnie przepraszające spojrzenie.

Skinął głową ze zrozumieniem i się wycofał.

– Ogarnij się, babo – westchnęłam ciężko, gdy zamówiłyśmy kawy i usiadłyśmy przy stoliku. – Mam dziś czas na jedno szybkie espresso, nie piszę się na całe popołudnie w areszcie.

– Wybacz, to te hormony. – W jej głosie nie było cienia skruchy. – Poza tym jestem wkurzona. Termin się zbliża, a młodej się najwyraźniej nigdzie nie spieszy. – Poklepała się po brzuchu ze zbolałą miną.

Kelnerka przyniosła nam kawy, a ja podziękowałam jej uśmiechem. Danny nie dała po sobie poznać, że ją zauważyła. Wpatrywała się we mnie z miną, którą znałam aż za dobrze. Kusiło ją, żeby coś powiedzieć.

– No co?

– Jesteś zaręczona, co? – Uniosła brwi sugestywnie. – Nadal używasz tego pierścionka jako wymówki?

Zesztywniałam z nagłym poczuciem, jakby przyłapano mnie na czymś nielegalnym. Danny uśmiechnęła się pokrzepiająco, chociaż obie wiedziałyśmy, że to nic nie da. Nie wchodziłyśmy na ten temat.

Dokładnie trzy lata i pięć miesięcy temu obiecałyśmy sobie, że nigdy więcej nie będziemy wracać do dnia, w którym zawalił się mój świat. To, co się stało, nie było moją decyzją, ale musiałam ją uszanować. Poza tym tak było łatwiej.

– Okej, inaczej – wymamrotała, widząc, że nie planuję angażować się w tę rozmowę. – Ile jeszcze czasu zamierzasz żyć w celibacie? Zwykle żałoba trwa rok, ty już prawie trzy i pół się nie ruch…

– Nie jestem w żałobie – ucięłam szorstko.

Danny zamilkła. W tym momencie to była najlepsza decyzja.

Postanowiłam jak najszybciej wrócić na dobry tor rozmowy: dziecko. Od razu się rozpromieniła, jakby jej pytanie sprzed chwili nigdy nie padło.

Ciąża Danielle była takim samym zaskoczeniem dla mnie, jak i dla niej. Oczywiście, że jej nie planowała. Nikt normalny nie zdecydowałby się świadomie sprowadzić dziecka na świat, mieszkając na północy. Pieprzyła się dość regularnie z Lukiem, okolicznym mechanikiem, no i stało się. Ku naszemu zaskoczeniu stanął na wysokości zadania. Może to kwestia tego, że nie był durnym gówniarzem, ale facetem blisko trzydziestki. Prawie od razu jej się oświadczył, choć do ślubu jeszcze nie doszło. Byłyśmy cały czas w trakcie planowania, ale nie było sensu się łudzić, że będzie to ceremonia marzeń. Chociaż salon samochodowy Crawforda radził sobie naprawdę nieźle, zawsze było na co wydać pieniądze, a perfekcyjny ślub nie należał do priorytetów.

Spojrzałam na zegarek i niechętnie musiałam przerwać Danny w połowie rozwodzenia się nad imieniem dla córeczki.

– Wywiadówka u Tommy’ego – wyjaśniłam i pocałowałam ją w policzek. – Błagam, nie zacznij rodzić w ciągu najbliższych dwóch godzin.

Zapowiedziała, że nic nie może obiecać, i wyciągnęła telefon, żeby zadzwonić po Luke’a.

Wyszłam z kawiarni. Ten miesiąc był na tyle dobry finansowo, że mogłam sobie pozwolić na powrót taksówką. Zaczęłam rozglądać się za jakąś. Zwykle było ich pełno, choć nie każdy zgadzał się na przejazd na północ. Wyciągałam szyję na wszystkie strony.

Wtedy go zobaczyłam. Stał po drugiej stronie szerokiej jezdni, oparty o murek. Obracał w palcach zdobionych czarnymi pierścionkami puszkę piwa. Był zrelaksowany, jakby w ogóle nie przejął się tym, że przyłapałam go na gapieniu się. Moje serce zapadło się w piersi.

Rozległ się głośny klakson, a ja podskoczyłam przestraszona.

– Szuka pani podwózki? – odezwał się młody taksówkarz, gdy powoli do mnie podjechał.

Spojrzałam z powrotem w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą, mogłabym przysiąc, widziałam ducha z przeszłości, ale było puste. Otrząsnęłam się.

– Jasne. Pewnie.