Mity medyczne, które mogą zabić. Mity medyczne, które mogą zabić 2. Fakty, które ratują życie - Katarzyna Świątkowska - ebook

Mity medyczne, które mogą zabić. Mity medyczne, które mogą zabić 2. Fakty, które ratują życie ebook

Katarzyna Świątkowska

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

X Sprawdź centymetrem, ile dzieli Cię od raka - czyli tłuszcz i otyłość, które uprzykrzają życie i potrafią zabić.

X Sól. Zalecenia autorytetów mogą zabić.

X Zdrów jak ryba. Ale ryby zawierają coraz więcej rtęci. Sprawdź koniecznie.

X Suplementy. Witamina D. Cudowne panaceum czy kolejna „ściema”?Kiedy sztuczne witaminy szkodzą?

X Moc witaminy C. Przeziębienie a witamina C. Skuteczna metoda, czy równie bezsensowny przesądjak łykanie wapnia w przypadku alergii? Czy kroplówki z witaminą C leczą raka?

X Przeciekające jelita.Czy nasze jelitowe bakterie każą nam jeść to, co one lubią?

X Probiotyki. Większość nie działa.

X Woda. Odpowiednie nawodnienie pomaga myśleć i być zdrowym. ALARM! Sprawdź co mieszka w wodzie, którą pijesz!

Jestem absolwentką Akademii Medycznej w Gdańsku, mieszkam i prowadzę praktykę lekarską w pięknym mieście na Pomorzu Zachodnim. Od lat staram się przekonywać swoich pacjentów i czytelników mojej strony katarzynaswiatkowska.pl, że dbałość o zdrowie nie polega na gonitwie za modnymi suplementami i magicznej wierze, że lekarz załatwi za nas wszystko. Zależy mi niezwykle, by najnowsze doniesienia naukowe dotarły do jak najszerszego kręgu odbiorców. Przyznaję, że traktuję to jako moją misję życiową. Dlatego w książce znajdziecie tyle przypisów i odnośników. Każda podana w niej wiadomość została zweryfikowana, możesz sam odnaleźć źródło informacji i wyrobić własne zdanie.

Ta książka nie leczy – jak wiele „medycznych” pozycji, które powinny raczej wylądować na półce obok grzechotki szamana i łapacza snów. Ta książka przybliża Cię do prawdy – o Tobie i Twoim zdrowiu. I mam na to twarde dane.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 428

Oceny
4,4 (74 oceny)
46
18
7
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AleksandraKaleta

Nie oderwiesz się od lektury

warto!!
00
jaarma3

Nie oderwiesz się od lektury

Super seria. Wszystkie książki "Mitów Medycznych" są godne polecenia!
00
makalonka2000

Dobrze spędzony czas

To się wszystko powtarza, może i dobrze. człowiek zapamięta 🙂
00
boorkosia

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
moniafedorek

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam!
00

Popularność




OkładkaFahrenheit 451

Ilustracje na okładce©Elena [email protected], [email protected], [email protected], [email protected], [email protected], archiwum Autorki

Ilustracje w ksiażceFahrenheit 451 oraz Wikipedia, Sebastian [email protected], Orlando Florin [email protected], [email protected], [email protected], [email protected], Maksim [email protected], [email protected], [email protected], [email protected], Maksym [email protected], [email protected],

Korekta i redakcjaBarbara Manińska

Skład i łamaniePOINT PLUS

Dyrektor projektów wydawniczychMaciej Marchewicz

ISBN 978-83-8079-414-6

Copyright © by KATARZYNA ŚWIĄTKOWSKACopyright © for Fronda Sp. z o.o., Warszawa 2018

jest marką Wydawnictwa Fronda

WydawcaFronda Sp. z o.o.ul. Łopuszanska 3202-220 WarszawaTel. 22 836 54 44, 877 37 35Faks 22 877 37 34e-mail: fronda@wydawnictwofronda.plwww.wydawnictwofronda.plwww.facebook.com/FrondaWydawnictwowww.twitter.com/Wyd_Fronda

Konwersja: Epubeum

Kontakt z AutorkąFacebook: lek. med. KATARZYNA ŚWIĄTKOWSKA

Mity medyczne, które mogą zabić, kontra fakty mogące uratować życiewww.mitykontrafakty.pl

Wstęp

Tematy związane ze zdrowiem interesują chyba wszystkich. No, może prawie wszystkich, bo kiedy jesteśmy bardzo młodzi i zdrowi, myślimy, że to naturalne, tak będzie zawsze. Potem pojawiają się na świecie nasze dzieci i okazuje się, że „łapią” infekcje, a czasem inne choroby, nasi rodzice się starzeją i zaczynają mieć problemy zdrowotne. Dociera do nas, że bycie zdrowym to wielka wartość.

Ale… czy z nią jest tak, jak ze znalezieniem czterolistnej koniczynki? Zależy od szczęścia?

Wbrew pozorom takie podejście wcale nie jest rzadkie. A przecież większość chorób uprzykrzających i skracających życie ludziom w krajach rozwiniętych, jest na własne życzenie. Nie jesteśmy na nie skazani. W książce, którą obecnie oddaję do rąk Czytelników, zawarłam wiele setek naukowych argumentów za tym, by spojrzeć w nieco inny sposób na codzienne nawyki. Większość z nas nie jest w stanie natychmiast porzucić wszystkich szkodliwych przyzwyczajeń. To jest nierealne. Pozytywne jest jednak to, że małe wysiłki się sumują i niewielkie zmiany w stylu życia mogą przełożyć się na ogromne pozytywne efekty: lepsze zdrowie, samopoczucie, dłuższe życie.

Oczywiste jest, że lepiej być zdrowym niż niezdrowym. To nie podlega dyskusji. Ale już odpowiedź na pytanie, jak to osiągnąć, nie jest taka jednoznaczna. Panuje chaos informacyjny. Z różnych stron docierają totalnie sprzeczne informacje. Nie wiadomo, komu wierzyć, bo toczy się bezpardonowa walka o klienta. Dzisiaj nie jest problemem żeby COŚ wyprodukować, sztuką jest, żeby TO sprzedać. Mogę się założyć, że wielu Czytelnikom zdarzyło się kupić spodnie czy sukienkę dlatego, że ekspedientka/ekspedient mówili: „Ach, jak pięknie pan/pani w tym wygląda”, „Kolor wspaniale podkreśla pani karnację”, „Ten fason został wymyślony chyba specjalnie dla pani/pana”. Przychodzimy do domu, przymierzamy. Dociera do nas, że lustro w przymierzalni musiało odejmować parę kilogramów i wcale nie wyglądamy w tym „ciuchu” tak, jak to entuzjastycznie przedstawiał sprzedawca. I nie możemy uwierzyć, że daliśmy się tak nabrać. Niestety. Takie podejście jest nagminne u sprzedawców różnych dziwnych terapii, suplementów czy pseudoleków. Tu już wieje grozą, bo nie chodzi o jakieś tam spodnie, tylko o ludzkie zdrowie lub nawet życie.

Nie podoba mi się, kiedy widzę, jak na każdym kroku próbują nas oszukiwać ci, którzy po prostu chcą coś sprzedać. Sytuacja sprzed kilku dni. Sklep z tak zwaną „zdrową żywnością”. Hasła „natura”, „ekologia” są modne. Dobrze się sprzedają, ale nie ma co popadać w przesadę. Może przypomnijmy przy okazji, że muchomor sromotnikowy jest w 100 proc. ekologiczny i  naturalny. Chciałam kupić żółty ser bez konserwantów. Weszłam. Cena: 120 zł/kg – znacznie drożej niż inne sery bez azotynów. (No cóż, „natura” kosztuje). Zapytałam o atuty tego sera. Usłyszałam, że pochodzi z ekologicznej produkcji. Dobra, ważny argument, chociażby dlatego, że nabiał od krów pasionych trawą ma lepszą proporcję tłuszczów – więcej w nim kwasów tłuszczowych omega-3. Przebadano to i opisano(1). Kolejny argument był już słabszy – że to „ser wolny od laktozy”. Hm… no dobra, ale większość serów jest i tak wolna od laktozy, lub w najgorszym wypadku zawiera jej minimalne ilości. Podczas fermentacji bakteriami starterowymi laktoza w serach jest przekształcana do kwasu mlekowego i na ogół znika(2–4).

Zapytałam o wędliny bez konserwantów. Dla mnie to test na wiarygodność twierdzeń dotyczących tego, co możemy kupić w takich sklepach za cenę kilka razy wyższą niż podobne produkty na rynku. Radzę spróbować. Świetna zabawa (niestety, najczęściej). Usłyszałam odpowiedź, że wędliny są bez konserwantów, bo przecież to „ekologiczny” sklep.

Zaczęłam drążyć i zapytałam:

– To znaczy, nie mają azotynów, ani soli peklującej będącej też azotynami?

Pani na to:

– No nie. „TO” mają one wszystkie.

Poczułam się w obowiązku oświecić ekspedientkę, że TO SĄ konserwanty o udowodnionej szkodliwości. Nawet ostatnio była szeroko komentowana metaanaliza 15 badań opublikowana w International Journal of Cancer potwierdzająca, że spożywanie przetworzonego mięsa wiąże się ze wzrostem ryzyka raka piersi(5). A już od lat „trąbi” się o związku tych konserwantów wędlin ze zwiększonym ryzykiem cukrzycy, chorób serca i nowotworów przewodu pokarmowego. Kiedy azotyny dostają się do żołądka, gdzie panuje silnie kwaśne środowisko, powstają z nich rakotwórcze nitrozoaminy. Zaczęło się kilka lat temu od oświadczenia 22 ekspertów z 10 krajów, którzy dokonali przeglądu ponad 400 badań z udziałem setek tysięcy ludzi. 50 g przetworzonego mięsa dziennie, co odpowiada zaledwie kilku plasterkom szynki lub jednej parówce, już zwiększa ryzyko zachorowania na raka jelita o 18 proc., a to ryzyko szybuje w górę wraz ze wzrostem spożycia takich „przysmaków”. „Spożywaj mniej przetworzonego mięsa”, podobnie jak „spożywaj więcej warzyw”, to nie kolejny modny przejściowy trend dietetyczny, lecz jedne z niewielu niepodważalnych zaleceń dietetycznych opartych na dowodach. Regularnie spożywane wędliny z azotynami oficjalnie znalazły się w grupie substancji rakotwórczych, obok alkoholu, azbestu i tytoniu(6–10).

Nie lubię być okłamywana. Pisząc artykuły, spotykam się nierzadko z atakami sprzedawców suplementów i różnych dziwnych kuracji. Bo przytaczane przeze mnie naukowe argumenty są zagrożeniem dla ich zysków. A biznes kwitnie niewiarygodnie. Ze szkodą dla ludzi, którzy nie są w stanie zweryfikować tych bajek, które są im opowiadane. To niemoralne.

„Mity medyczne 2” to kontynuacja poprzedniej książki. Konfrontujemy ponownie to, w co powszechnie się wierzy, z aktualnym stanem wiedzy. Uważam, że jest bardzo ważne, by obalać mity i w ten sposób chronić zdrowie. Bo zaskakujące jest, w co ludzie są w stanie uwierzyć, jeśli tylko im się to odpowiednio przedstawi. Najlepiej – operując kilkoma niezrozumiałymi dla przeciętnego słuchacza określeniami („Ojej, ależ on/ona MUSI być mądra/mądry, skoro ZNA takie nazwy!!!”). Świetnie sprzedają się też teorie spiskowe: „Zmowa firm farmaceutycznych”, „Ukrywane badania”. Sprawdza się też podanie jakichś przypisów. Jakichkolwiek. Profesjonalnie wygląda, a przeciętny Czytelnik nie skontroluje, czy to są źródła uznane w świecie naukowym za wiarygodne. Ważne, że są. Podkręcą sprzedaż.

Ludzie mnie pytają: „A czy słyszała Pani o TYM wspaniałym suplemencie? Oczywiście, jest zakazany w Polsce, lecz z  informacji, jakie można znaleźć w internecie, daje fenomenalne efekty”.

Albo, kiedy pytam w związku z „cudownymi” suplementami: „A kto TAK stwierdził?”, pada odpowiedź: „Pani w aptece, przeczytałam to w jednej książce”.

Sorry. To się nazywa PLOTKA.

Naprawdę nie powinno się wierzyć we wszystko, co przeczytamy w jakiejś książce lub w internecie. Opinie w internecie są jak ściana w publicznej toalecie. To, że ktoś coś twierdzi w książce, też nic nie znaczy. Każdy może napisać, co mu się żywnie podoba i różnica jest tylko taka, że w internecie nie podpisuje się najczęściej swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem.

Tradycyjna medycyna nie jest idealna. Rozczarowanie nią tworzy wielkie pole do popisu dla szarlatanów. Gdyby wyciągali od nas tylko pieniądze, nie byłoby to takie straszne. Gorzej, że szkodzą naszemu zdrowiu.

Żeby zadbać o nie, musimy mieć lekarza, któremu ufamy i którego będziemy słuchali. I nie polecamy tu Doktora Google. Uwierzcie mi, diagnozowanie siebie przez internet jest szkodliwe. Nie wiem, za ile zawałów serca odpowiada, ale podejrzewam, że za sporo. To się ciągle zdarza. Przychodzi pacjent z dolegliwością, która wcale nie sugeruje poważnej choroby. Ale on poczytał w internecie i był tak przerażony, że nie spał całą noc (swoją drogą, to fajnie widzieć ogromną radość po tym, jak usłyszy diagnozę).

Z drugiej strony, w dzisiejszych czasach nauka rozwija się w takim tempie, że każdy, kto zajmuje się zdrowiem innych, zobowiązany jest do nieustannego aktualizowania wiadomości. Sytuacja w medycynie przypomina tę, kiedy ludzie podążają za niosącymi sztandar – to są autorytety medyczne, profesorowie, naukowcy tworzący rekomendacje, zgodnie z którymi powinno się diagnozować i leczyć. Za nimi kroczą lekarze i potem podąża rzesza pacjentów. Zdarza się niekiedy, że pojawiają się nowe dowody i okazuje się że szliśmy w złym kierunku, że np. lek zamiast pomagać, sprzyja zgonom, lub powoduje nieakceptowalne skutki uboczne. Wtedy ci niosący sztandar mówią: „Byliśmy w błędzie! Zawracamy! Idziemy w innym kierunku!”. Mylić się jest rzeczą ludzką. Ważne, by stale robić update tego, w co wierzymy, i sprawdzać, czy w świetle najnowszych dowodów TO nie okazało się już błędnym założeniem. Trzeba mieć na tyle pokory, by do tego się przyznać i jak najszybciej zaakceptować.

Przykładów znamy sporo. Fenformina, tolbutamid, leki „na cukrzycę”, wycofano z rynku po tym, jak okazało się, że zamiast leczyć i przedłużać życie pacjentów, powodowały wzrost śmiertelności(11–13). W atmosferze skandalu wycofano z aptek w 2004 roku Rofecoxib (Vioxx), lek z grupy NLPZ (niesterydowych leków przeciwzapalnych), po tym jak w ciągu pięciu lat przyczynił się do zawału serca u 88 tysięcy do 138 tysięcy ludzi w samych Stanach Zjednoczonych(14–16). Wiele leków dostępnych bez recepty niesie ze sobą podobne ryzyko i to, że są do nabycia na stacji benzynowej, nie oznacza, że są dla wszystkich bezpieczne.

Od roku 2017 szeroko dyskutuje się na świecie o potencjalnej szkodliwości leków drugiego rzutu stosowanych od lat w leczeniu cukrzycy II typu. Wcześniej była mowa o tym, że ich stosowanie wiąże się z ryzykiem niebezpiecznych spadków poziomu cukru we krwi i przyrostu masy ciała. Ale zawały i ogólny wzrost śmiertelności to nowość. Temat jest otwarty i istnieją poważne wątpliwości co do ich bezpieczeństwa. Może zostaną rozwiane, może nie. Toczy się dyskusja, pojawiają się artykuły, takie jak w „Diabetes Care”: „Pochodne sulfonylomocznika: groźne czy niewinnie oskarżone?”. W świetle dostępnych w listopadzie 2018 roku dowodów nikt nie może udzielić wiarygodnej i jednoznacznej odpowiedzi(17–19).

Przykładów pomyłek w zaleceniach dietetycznych znamy jeszcze więcej. Po latach okazywało się, że były oparte na błędnych założeniach.

Dawniej: „Nie pij kawy”. Dzisiaj: „Pij kawę, jeśli troszczysz się o swoje zdrowie” (pisałam o tym szeroko w poprzedniej książce, w obecnej rozwijam temat w rozdziale Kawa chroni zdrowie).

Dawniej: „Wyrzuć solniczkę z kuchni, a sól ze swego życia”. Dzisiaj: „Mocne ograniczenie soli szkodzi” (dowody naukowe w rozdziale Sól. Zalecenia autorytetów mogą zabić).

Dawniej: „Sztuczne witaminy wzmacniają”. Dzisiaj: „Mogą zafundować raka lub niewydolność serca” (rozdział: Za dużo dobrego nie jest niczym dobrym. Kiedy sztuczne witaminy wywołują raka).

Dawniej: „Nie jedz jajek. Uważaj na cholesterol w pokarmach”. Dzisiaj: „Zapomnij o cholesterolu w diecie, ale ogranicz cukier” (o tym było w poprzedniej mojej książce).

Kiedy zaczęłam publikować artykuły (Kawa kontra magnez, czyli bzdury serwowane przez reklamy, Fobia gorączkowa – kto korzysta?, Od bólu kolan do udaru mózgu – jak powszechnie stosowane leki przeciwzapalne produkują zawały i udary), nie podobało się to wielu dietetykom i lekarzom. Nieraz padały twierdzenia: „niemożliwe, żeby to pisał lekarz”. Ale, bo co? Lekarz nie ma prawa samodzielnie myśleć? Według mnie to właśnie cały czas powinien aktualizować swoją wiedzę. Zawsze proszę, by nie dyskutować ze mną, ale odnosić się do przytoczonych źródeł naukowych. Każde zdanie w moich artykułach to stanowisko mądrzejszych ode mnie, które tylko przytaczam. I to jest klucz. Jak bezpiecznie poruszać się w gąszczu informacji atakujących zewsząd? Komu wierzyć? Otóż… nikomu. Sprawdzać samemu źródła i na tej podstawie wyrabiać sobie opinię. Do tego zachęcam nieustannie Czytelników. Stąd tyle w tym, co piszę, cytatów, przypisów, odnośników do badań. Radzę, by nieustannie zadawać pytanie: „Ale kto TAK powiedział? Gdzie zostały opublikowane TE badania? Czy zostały potwierdzone przez innych naukowców?”. Niestety, w świecie nauki też zdarzają się oszustwa. Przykładem może być afera z resweratrolem (piszę o niej w rozdziale Wino i sauna). Weryfikacja źródeł może uchronić nie tylko zawartość naszych portfeli, ale co ważniejsze – zdrowie nasze i naszych najbliższych.

Spójrzmy holistycznie. Warunkiem zdrowia jest równowaga, ono opiera się na pewnych filarach. Jeśli którykolwiek z nich zostanie zaniedbany, będziemy mieli, prędzej czy później, problemy. Gorącym tematem są nasze jelita i zamieszkujące je niezliczone rzesze bakterii. Mówi się nawet, że jesteśmy bardziej bakteriami niż ludźmi . W ciągu ostatnich lat zgromadzono mnóstwo dowodów na to, że wiele chorób ma korzenie w zaburzonej równowadze pomiędzy grupami bakterii, dla których jesteśmy domem. Szeroko dyskutowany w świecie naukowym jest problem „przeciekającego jelita”, czyli sytuacji, kiedy do krwi trafiają fragmenty pokarmów i komórek bakteryjnych, które powinny grzecznie pozostawać we wnętrzu przewodu pokarmowego. Jeśli wdzierają się nieproszone do organizmu, robią w nim zamieszanie – stymulują odpowiedź zapalną i przyczyniają się do rozwoju wielu chorób, również z autoagresji. Mikrobiota, czyli drobnoustroje, które nas zasiedlają, w dużym stopniu decydują o naszym samopoczuciu, zdrowiu, nawet o tym, ile kilogramów pokazuje nasza waga łazienkowa. Jak możemy sobie pomóc i zadbać o to, żeby to były gatunki bakterii nam przyjaznych? O badaniach związanych z tym piszę w rozdziale: Nakarmić mikrobiotę. Stres jest elementem naszego życia. Długotrwały – szkodzi. Jeśli jesteśmy przemęczeni, zestresowani – dokładnie w takiej samej kondycji znajdują się nasze komórki odpornościowe. Zaangażowanie mięśni jest prostym i skutecznym sposobem na uspokojenie pobudzonego przez hormony stresu układu nerwowego. Mięśnie są największym i najbardziej niedocenianym organem naszego ciała. Mają wpływ na IQ, pamięć dzieci i dorosłych, nastrój i odporność. O najnowszych badaniach związanych z tym tematem w rozdziale 11 zaskakujących powodów, dla których warto się ruszyć.

Nawet najnowsze metody diagnostyczne i zdobycze farmakologii to nie wszystko. Będziemy mieli problemy, jeżeli nie zatroszczymy się o to, co jemy, jak wiele się ruszamy, jakimi ludźmi się otaczamy i co w związku z tym myślimy o sobie i świecie. We wszystkim, co robimy w życiu, najważniejsza jest motywacja. Mam nadzieję, że dzięki setkom przytoczonych dowodów naukowych pomogę Czytelnikom tę motywację zdobyć.

Źródła

1) Benbrook C.M., Butler G., Latif M.A., Leifert C., Davis D.R., Organic production enhances milk nutritional quality by shifting fatty acid composition: a United States-wide, 18-month study, PLoS One. 2013;8(12):e82429. Published 2013 Dec 9. doi:10.1371/journal.pone.0082429.

2) McSweeney P.L., Biochemistry of cheese ripening, International Journal of Dairy Technology, 57 (2004), pp. 127-144.

3) Savaiano D.A., Lactose digestion from yogurt: mechanism and relevance, Am J. Clin Nutr. 2014;99(5 Suppl):1251S–5S.

4) Sieber R., Stransky M., de Vrese M., Lactose intolerance and consumption of milk and milk products, Z Ernahrungswiss. 1997;36(4):375–93.

5) Farvid M.S., Stern M.C., Norat T., Sasazuki S., Vineis P., Weijenberg M.P., Wolk A., Wu K., Stewart B.W., Cho E., Consumption of red and processed meat and breast cancer incidence: A systematic review and meta‐analysis of prospective studies, International Journal of Cancer First published: 05 September 2018.

6) Inoue-Choi M., Sinha R., Gierach G.L., Ward M.H., Red and processed meat, nitrite, and heme iron intakes and postmenopausal breast cancer risk in the NIH-AARP Diet and Health Study, Int J. Cancer. 2015;138(7):1609-18.

7) ARC (International Agency for Research on Cancer) Ingested nitrate and nitrite, and cyanobacterial peptide toxins, IARC Monogr Eval Carcinog Risk Hum 94 2010.

8) Larsson S.C., Orsini N., Wolk A., Processed meat consumption and stomach cancer risk: A meta-analysis, J. Natl. Cancer Inst. 2006;98:1078–1087. doi: 10.1093/jnci/djj301.

9) Kobayashi J., Ohtake K., Uchida H., No-rich diet for lifestyle-related diseases, Nutrients. 2015;7:4911–4937. doi: 10.3390/nu7064911.

10) Inoue-Choi M., Sinha R., Gierach G.L., Ward MH., Red and processed meat, nitrite, and heme iron intakes and postmenopausal breast cancer risk in the NIH-AARP Diet and Health Study, Int J. Cancer. 2015;138(7):1609-18.

11) Knatterud G.L., Meinert C.L., Klimt C.R., Osborne R.K., Martin D.B., Effects of hypoglycemic agents on vascular complications in patients with adult-onset diabetes. IV. A preliminary report on phenoformin results, JAMA 1971;217:777–784pmid:4935344.

12) Williams R.H., Palmer J.P., Farewell to phenformin for treating diabetes mellitus, Ann Intern Med 1975;83:567–568pmid:1166991.

13) Meinert C.L., Knatterud G.L., Prout T.E., Klimt C.R., A study of the effects of hypoglycemic agents on vascular complications in patients with adult-onset diabetes. II. Mortality results, Diabetes 1970;19(Suppl.):789–830.

14) US Senate (2004) Testimony of David J. Graham, MD, MPH, November 18, 2004. Washington, DC, USA: US Senate.

15) Fosbøl E.L., Folke F., Jacobsen S. et al., Cause-specific CV risk associated with NSAIDs among healthy individuals, Circ Cardiovasc Qual Outcomes 2010; 3:395-405.

16) NSAID use and the risk of hospitalization for first myocardial infarction in the general population: a nationwide case–control study from Finland European Heart Journal (2006) 27, 1657–1663doi:10.1093/eurheartj/ehl053.

17) Riddle M.C., Modern Sulfonylureas: Dangerous or Wrongly Accused?, Diabetes Care 2017 May, 40(5): 629-631.

18)Sulfonylureas and the Risks of Cardiovascular Events and Death: A Methodological Meta-Regression Analysis of the Observational Studies, Diabetes Care 2017 May; 40(5): 706-714.

19) Hasan F. and Hasan B., Antidiabetic medications and mortality reduction: a shift from surrogate to clinical endpoints, Ther Adv Endocrinol Metab. 2017 Dec; 8(12): 173–174.