24,90 zł
My na ogół mechanicznie i z przyzwyczajenia odmawiamy
Ojcze nasz, właściwie nie zastanawiając się nad konsekwencjami
i wymaganiami Chrystusa. Trzeba nauczyć się tej modlitwy,
bo my jej jeszcze na ogół nie umiemy.
PRYMAS STEFAN WYSZYŃSKI
Modlitwa Ojcze nasz była wielokrotnie poddawana analizie. Przez wieki święci i teologowie zastanawiali się, co tak naprawdę oznaczają słowa pozostawione nam przez Jezusa. Wspaniałym przewodnikiem w odkrywaniu tej modlitwy jest z pewnością Prymas Stefan Wyszyński, który w swoich rozważaniach niejednokrotnie się do niej odnosił.
Ksiądz Jerzy Jastrzębski, który od lat zgłębia pisma bł. Stefana Wyszyńskiego, postanowił uporządkować jego myśli na temat Modlitwy Pańskiej i przeanalizować każde z jej wezwań. W swojej najnowszej książce szuka odpowiedzi na pytania:
- Jak według Prymasa Wyszyńskiego prawidłowo odmawiać Ojcze nasz?
- Co oznaczają poszczególne wezwania zawarte w Modlitwie Pańskiej?
- Jak wypowiadać słowa modlitwy Ojcze nasz z pełnym zaangażowaniem?
To właśnie dzięki niezwykłej mądrości kard. Stefana Wyszyńskiego odkryjemy na nowo Modlitwę Pańską oraz zmienimy nasze myślenie o Bogu i drugim człowieku.
Książka zawiera również wybrane homilie wygłoszone przez autora podczas uroczystości związanych z bł. Stefanem Wyszyńskim oraz krótkie opowiadanie.
KS. DR. JERZY JASTRZĘBSKI – pracuje w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Przybliża postać Prymasa Tysiąclecia oraz s. Wandy Boniszewskiej poprzez publikacje i rekolekcje w Polsce i za granicą. Autor książki Bł. Stefan Wyszyński. Prymas do odkrycia wyróżnionej Feniksem 2022. Prowadzi stronę internetową oraz podcast Miłość zawsze podnosi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 166
Copyright © by ks. Jerzy Jastrzębski 2024
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2024
All rights reserved
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym.
Materiały okładkowe: © Instytut Prymasowski Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Envato Elements (tło)
Redakcja: Diana Halida
Korekta: Krystyna Stobierska
ISBN 978-83-68144-03-1
Wydanie I, Kraków 2024
Wydawnictwo Esprit sp. z o.o.
ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków
tel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl
„Boże! Jak mam się modlić?” To pytanie przez wieki zadają sobie miliony ludzi. To pytanie postawili Jezusowi również Apostołowie, a On spełnił ich pragnienie i nauczył ich modlitwy. Od tej chwiliOjcze nasz stało się przykładem modlitwy doskonałej. Prymas Tysiąclecia podkreślał, iż znamienne jest to, że najpierw wspólnota zauważyła potrzebę zgłębienia tajników modlitwy, a kiedy wyraziła ową potrzebę, Mistrz na nią odpowiedział. Wiemy, że modlitwa ma być spotkaniem stęsknionych serc – Serca Boga i serca człowieka. Potrzebna jest zatem stała i regularna praktyka – niejako „uzależnienie od modlitwy”. Apostołowie „zrozumieli, że bez ducha modlitwy,bez nałogu i stanu modlitwy, dzieła, które Chrystus chce im zlecić, poprowadzić się nie da” – pisał prymas, który w innym miejscu zauważył, że „nie można pomagać Bogu bez Boga” oraz że „tylko to, co zostało przez nas przemyślane i przemodlone, można bezpiecznie dać innym”.
Modlitwa otwiera nasze serca na Boga i na ludzi, pomaga przekroczyć tendencje egoistyczne i rozpoznać, co mamy czynić, aby żyć dla większej chwały Bożej. Dobrze przeżyta modlitwa otwiera nas na mądre pielęgnowanie relacji. Dzięki ćwiczeniu w otwieraniu się na Boga, myśleniu o Bogu potrafimy coraz bardziej przełamywać siebie i coraz częściej myślimy o innych, a coraz mniej o sobie. Modlitwa – jak mówi bł. kard. Wyszyński – działa w dwóch kierunkach: pomaga w „uwrażliwianiu na innych” i „zapominaniu o sobie”. Chrystus polecił nam wołać: „Ojcze nasz”, a nie: „Ojcze mój”, aby pomóc nam przezwyciężać klimat indywidualizmu i ludzkie wizje Kościoła. Prymas zwracał uwagę, iż Chrystus rzadziej przebywał i modlił się w samotności aniżeli we wspólnocie, że „modlitwie swojej nadał również wymiary wybitnie społeczne. Ojcze nasz jest modlitwą apostolską, modlitwą rodziny ludzkiej – bardziej społeczną niż indywidualną. Modlitwa ta używa form liczby mnogiej. Chrystus wyciąga człowieka z jego własnego kręgu i każe mu myśleć o gromadzie, o całej rodzinie ludzkiej”.
Mało kto dziś pamięta, że przez wieki – przed Soborem Watykańskim II – modlitwę Ojcze nasz odmawiał kapłan indywidualnie. Natomiast po soborze tę modlitwę odmawia cała wspólnota wierzących. To ważna zmiana. Błogosławiony prymas wskazuje ponadto dwa zasadnicze cele rozważań nad modlitwą. Pierwszym jest odkrycie „charakteru tej modlitwy społecznej i apostolskiej, która ma się stać dla nas wszystkich chlebem powszednim”. Drugim celem jest dostrzeżenie, jaki model modlitwy zalecał nam Jezus, dzięki czemu mamy okazję zrozumieć, że modlitwa nie jest tylko moją sprawą prywatną, ani tym bardziej narzędziem do zdobywania łask potrzebnych tylko dla mnie. Wręcz przeciwnie, Prymas Tysiąclecia nauczał, że z modlitwy muszą wynikać „praktyczne wnioski”, dzięki którym nasze serce się rozszerza na potrzeby innych ludzi i to właśnie czyni nas autentycznymi uczniami Chrystusa. Wtedy codzienna, żarliwa i świadoma modlitwa staje się szkołą miłości ku siostrom i braciom. Dlatego też prymas podkreślał, że ten rodzaj modlitwy wspólnotowej najbardziej wspiera człowieka w rozwoju duchowym: „Najbardziej korzysta człowiek, gdy modli się społecznie. Mogą być wielkie wzloty szczególnej osobistej łączności z Chrystusem, doniosłe i ważne, ale najlepiej czynimy, gdy naśladujemy w modlitwie Chrystusa i modlimy się tak, jak On kazał”.
Zachowując w pamięci te słowa Prymasa Tysiąclecia, autor niniejszej książki przeprowadził kilka serii rekolekcji w Klasztorze Nazaretanek w Komańczy i w innych klasztorach i parafiach, podczas których czerpał obficie z myśli bł. kard. Stefana Wyszyńskiego na temat modlitwy. Jego intencją było, aby czy to podczas rekolekcji, czy w tej książce, dać przystępny i uwspółcześniony komentarz. Modlitwa jest i zawsze pozostanie tajemnicą. Ważne, że możemy do tej tajemnicy się zbliżyć.
Oprócz rozważań na temat modlitwy doskonałej, jaką jest Ojcze nasz, zamieszczono tu kilka tekstów inspirowanych przesłaniem prymasa. Są to kazania (a w zasadzie jedno, ale w dwóch wersjach) wygłoszone w ramach przygotowań do beatyfikacji oraz prezentacja bł. kard. Stefana Wyszyńskiego opracowana na potrzeby międzynarodowego spotkania kapłanów Wspólnoty Emmanuel w Warszawie, które odbyło się w kwietniu 2023 roku, a także jedno opowiadanie napisane w klasztorze w Komańczy.
Autor żywi nadzieję, że ta książka pomoże jej czytelnikom choć w części odkryć wielkie bogactwo modlitwy Ojcze nasz i słów prymasa Wyszyńskiego.
ks. Jerzy Jastrzębski
i któremu jesteśmy wdzięczni za dar istnienia oraz braterstwa
Ojciec wszelkiego istnienia
Powiedzieć, że Prymas Tysiąclecia mówił o Bogu Ojcu przepięknie, to jeszcze za mało. Z tych rozważań promieniuje tak wiele ciepłej miłości, że bardzo szybko dochodzimy do wniosku, iż to nie są tylko intelektualne refleksje. To, o czym prymas pisał, i sposób, w jaki pisał, ukazuje, że czuł się bardzo kochany przez Boga Ojca, a jednocześnie przez swojego ojca ziemskiego – pana Stanisława. Ileż wysiłku musiał on włożyć, aby po przedwczesnej śmierci swojej pierwszej żony – Julianny – zarazem mamy niespełna dziesięcioletniego Stefka przekazać mu tak wielką i czułą miłość. W ten sposób miłość ziemskiego taty przyszłego Prymasa Polski stała się bardzo czytelnym znakiem nieskończonej miłości Boga Ojca, o czym wymownie świadczą te słowa prymasa:
Wszak ojcostwo mego rodzica jest z Twego Ojcostwa, bo nie masz ojcostwa na niebie i na ziemi, które nie byłoby z Ciebie. Czuję w żyłach moich, w tętnicy wzlotów i porywów moich, Twoją krew. Nie zdołasz wyrzec się mnie. „Bo Tyś mnie prowadził od samego łona, u piersi matczynej w Tobiem był bezpieczny. Już od powicia Tobiem poruczony, Tyś Bogiem moim od żywota matki” (Ps 22, 10–11). Czuję w ciele moim palce dłoni Twoich, ślady mądrości Twojej, które zdradzają obecność Twoją przy moim poczęciu. (…) więc Twoim jestem, a wszystko, co najlepsze w Tobie i w ogromie stworzenia Twego, w sobie odnajduję. Widzę w sobie odblaski Twojej Mądrości, widzę w swym bycie Twoją stwórczą potęgę, widzę w mym życiu – Twą owocującą Miłość. Widzę w sobie wszystko, co jest rozsiane w przestworzach i uwięzione w tysiącznych bytach. Cały ogrom stworzenia odnajduje się we mnie, jak w swym mikrokosmosie. Cała natura znajduje we mnie swoje odpowiedniki, elementy, energie, pyłki i prochy. Czyż to zuchwalstwo, gdy raduję się, że tak bardzo podobny jestem do Ciebie, Ojcze Światłości? Czyż sama ta myśl nie jest z Ciebie?
Ten poetycki język naznaczony stylem epoki, w której żył bł. kard. Stefan Wyszyński, choć jest bardzo wzniosły, to jednocześnie bardzo konkretny. Owe styl, wzniosłość i konkret są charakterystyczne dla sposobu komunikacji prymasa, który próbował wypowiedzieć to, co niewypowiedziane. Bo jak wyrazić tajemnicę życia Boga i istnienia człowieka? Najlepiej rozmyślać o nich przy okazji pierwszego wezwania modlitwy Ojcze nasz. W tym momencie możemy zawsze uświadomić sobie, że życie nasze jest darem Boga Ojca. To On jest przyczyną wszelkiego istnienia i niech ten zachwyt nad istnieniem trwa w nas nieustannie. Dlatego prymas zalecał, aby z ogromnym namaszczeniem wypowiadać słowo „Ojciec”, aby niczego nie zgubić z tej tajemnicy. Zachęcał, aby z tym słowem obchodzić się tak delikatnie jak z kwiatem przyozdobionym poranną rosą. Powracanie do wielkiego znaczenia słowa „Ojciec” chroni nas przed rozpaczą i utratą tożsamości. Na wieki bowiem Bóg Ojciec pozostanie Ojcem nas wszystkich.
Ojciec nie może wyrzec się syna – mówił prymas – nie może mi odmówić prawa zwać Go Ojcem. Tutaj jest bezsilna nawet najbardziej totalna wola ludzka. Prawo natury i życia, prawo krwi i serca, są silniejsze ponad prawo stanowione. Nawet wtedy, gdy Ojciec mój rumieni się ze wstydu, wspominając syna, tym rumieńcem tylko potwierdza moje prawo do Niego. Przemawia tu bowiem rumieniec prawdy. Jak szczęśliwy jest nawet skazaniec, gdy widzi łzę ojca. Dla tej jednej łzy warto żyć, choćby życiem skazańca. Tę łzę rodzi serce; nie wszystko przepadło, gdy jeszcze serce pracuje. Może właśnie ta łza ojcowska omyła moją duszę?
Czyż te słowa Prymasa Tysiąclecia nie są przepięknym komentarzem do przypowieści o synu marnotrawnym? Ileż w nich jest nadziei dla nas wszystkich; dlatego kiedy modlimy się pierwszym wezwaniem Ojcze nasz, budzi się w nas nadzieja, że bez względu na to, jak potoczyło się nasze życie, zawsze możemy powrócić do Boga. Od chwili poczęcia nosimy przecież w sobie podobieństwo do Boga i tęsknotę za Bogiem. W ten sposób modlitwa Ojcze nasz staje się dialogiem serc – Serca Boga z sercem człowieka.
Drgnienia serc naszych zdradzają nas, Ojcze, gdy zbliżamy się do siebie. Bo wszystko, co jest na świecie, istnieje „bez serca”: tylko Ty i ja chodzimy z sercem. A moje serce zostało uczynione „według Serca Twego”. Ojcze mego serca, zdradzasz swoje Serce w sercu moim! Jak echo leśne, jak struna dźwięczna odpowiada Ci serce moje. O, jakże niespokojne jest serce moje, dopokąd nie spocznie w Tobie! A gdy się gdzieś zabłąka, jak pilnie nasłuchuje znanych sobie odgłosów. A gdy się rozszczepi, rozdwoi, jak bardzo się zamęcza, aż odnajdzie jedność w Tobie. A gdy wyziębnie, jak nieswojo się czuje z kawałkiem lodu w piersi! Serce moje, największa męko, gdy jesteś poza Ojcem twoim, i największe szczęście, gdy jesteś w Sercu Ojca twego! Chwało człowieka! Ty „dowodzie osobisty” mego Boskiego pochodzenia! Nie zdołasz, Ojcze, wyrzec się dziecka Twego! Choćby twarzą w błoto upadło. A może właśnie wtedy, w bezwładzie mego poniżenia, upadku i nędzy, najpotężniej szarpią się we mnie złote więzy mego Boskiego pochodzenia.
Pierwsze wezwanie modlitwy, którą pokazał nam Jezus, ucząc nas dialogowania z Sercem Boga, zachęca jednocześnie do dziękczynienia za dar życia, czego wymownym symbolem jest przepływająca przez nasze serca krew. W ten sposób nawet wsłuchiwanie się w bicie serca, a nawet badanie tętna, jest nie tylko zaproszeniem do dziękczynienia za dar życia, lecz także przypomnieniem, że w każdym z nas jest życie Boże. Rozmyślając nad tą tajemnicą, prymas kieruje nasz wzrok ku Maryi z Dzieciątkiem Jezus na ramionach i w ten sposób przypomina nam, że dobroć naszej ziemskiej matki rodzicielki jest również czytelnym znakiem niepojętej miłości Boga Ojca. W tej części Modlitwy Pańskiej dziękujemy Bogu za naszych rodziców, którzy nas poczęli, urodzili i wychowali.
Ojcze! Ty ukształtowałeś matczyną dłoń, która służy maleństwu – pisał prymas. – Ja przyszedłem już do gotowego. Ta dłoń pierwsza mnie wyczuła, pierwsza mnie dotknęła, pierwsza rozpoznała i pospieszyła mi z pomocą, którą Ty chciałeś mi okazać na ziemi. Jest ona doskonałym i czułym narzędziem Twej ojcowskiej dłoni. Wszystko, czegokolwiek doznałem od tej macierzyńskiej dłoni, jest Twoją ojcowską służbą człowiekowi. Jak cudowna to dłoń! Przedziwnie delikatna i przemądrze przystosowana do każdej posługi; wyczulona i gotowa osłonić za każdą cenę. A tak czysta, że niczym nie zbrudzi, wszystko omyje. Czy mogłeś, Ojcze, dać mi lepszą pomoc, jak w tej wydłużonej dłoni Twej ojcowskiej Opatrzności, która palcami mej Matki dosięga aż do moich stóp? Przez nie otarłeś pierwszą łzę moją, przez nie omyłeś mnie z krwi narodzenia, przez nie podsunąłeś mi pierwszy pokarm, przez nie oddałeś mi pierwszy uścisk, przez nie dźwigałeś do pierwszego pocałunku. Jak wielka szkoda, że moje Betlejem tak krótko trwało!
Rozbić atom egoizmu, aby poszerzyć serce
W okresie powojennym, kiedy trwał wyścig zbrojeń, zagrożenie wojny atomowej było bardzo realne. Strach rozlewał się już wcześniej, gdy pod koniec wojny zrzucono bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki. Właśnie z uwzględnieniem tego kontekstu warto zatrzymać się nad następującymi słowami Prymasa Tysiąclecia:
Trzeba tu jednak rozbić atom egoizmu i wyzwolić wspaniałe siły, które w człowieku ukryte są przez Stwórcę, człowiek jest bowiem zdolny kochać wszystkich. Za cenę przezwyciężenia siebie i wielkich poświęceń osobistych, ale także dla własnego dobra i dla własnej kultury ogólnoludzkiej, musi pokochać wszystkich, wyzwalając się z getta, które sobie zbyt łatwo tworzy. Musi przekroczyć każdą barierę, bo Chrystus Pan kazał je wszystkie przekroczyć. To nie jest rzecz łatwa. My na ogół mechanicznie i z przyzwyczajenia odmawiamy Ojcze nasz, właściwie nie zastanawiając się nad konsekwencjami i wymaganiami Chrystusa. Trzeba zacząć się wmyślać w wielką tajemnicę ukrytą w tych dwóch słowach: „Ojcze nasz”. Trzeba nauczyć się tej modlitwy, bo my jej jeszcze na ogół nie umiemy.
Ten niesamowity komentarz bł. kard. Stefana Wyszyńskiego nie stracił nic z aktualności. Kiedy bowiem wspomagani łaską Boga przez pracę nad sobą przekroczymy siebie, przezwyciężywszy własny egoizm, wówczas wyzwoli się ogromna energia, która otwiera ludzkie serca. To właśnie modlitwa poszerza nasze serca na cały świat i otwiera je na wszystkich ludzi. Modlitwa bowiem zmienia nasze myślenie i czyni je mniej indywidualistycznym, a bardziej społecznym. Na tym też polega praca wychowawcza rodziny i całej wspólnoty Kościoła, aby przez kształtowanie postaw wzajemnej życzliwości uczyć szerszego spojrzenia i utrwalać nasze zachowania, w których coraz bardziej wychodzimy naprzeciw potrzebom innych ludzi. To właśnie jest bardzo ważne kryterium głęboko przeżywanej modlitwy, że ona otwiera nas na Boga i na ludzi zarazem. Ten proces dojrzewania jest duchowym rodzeniem się do nowego życia. „Jak trudno przebijać się przez siebie. Jak strasznie trudno rozszerzyć nam serca” – pisał prymas. Poruszając ten temat, wspominał św. Franciszka z Asyżu, który zainicjował wiele przemian społecznych i ekonomicznych, wychodząc do ludzi z otwartym sercem, a swoim przykładem uwrażliwił, uaktywnił wiele serc, co spowodowało bezkrwawą rewolucję miłości. Nie używał przy tym żadnej formy przemocy. To było otwarcie nowej epoki w historii Kościoła. Jeśli więc modlimy się słowami „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”, to upraszając łaski rozszerzenia naszych serc, chcemy tę niebiańską atmosferę życia sprowadzać na ziemię. Prymas Tysiąclecia przestrzegał Polaków przed „straszliwą ciasnotą serca”, w imię której ludzie zamiast się wspierać, walczą ze sobą. Jak wiemy, w czasach komunizmu bardzo popularna była ideologia walki klas, w której różne grupy społeczne walczą ze sobą, aby ostateczny zwycięzca wprowadził nowy porządek świata. I choć komunizm dawno się skończył, to jednak mentalność walki raz po raz odżywa w postaci różnych form „wojny polsko-polskiej”. I nie jest to tylko problem naszego narodu.
Ta nieprzyjazna atmosfera walki może mieć także formę ukrytą w postaci obojętności, przez którą – choć formalnie zachowujemy się w porządku – faktycznie nasze zachowanie może być przekreśleniem wiary w to, że wszyscy jesteśmy dziećmi Jedynego Boga i że w Nim jesteśmy braćmi i siostrami. Błogosławiony kard. Stefan Wyszyński zachował pewne znaczące wspomnienie z okresu studiów rzymskich:
Ileż trzeba wysiłku, abyśmy zostali prawdziwymi chrześcijanami. To jest okropne, do jakiego stopnia potrafimy być pogańscy, my katolicy, którzy o sobie myślimy, iż najlepiej kochamy. Umiemy stworzyć „getto” w naszych sercach, które stają się strasznie ciasne i wąskie. W Rzymie, w Angelicum, na wykładach ojca Gillet, było sześciu Murzynów i reszta, jak w wieży Babel: Anglicy, Francuzi, Holendrzy i inni, czterdzieści osób, z trzydziestu narodów. Murzyni siedzieli na samym końcu. Obok nich było jedno miejsce wolne, bo nikt nie chciał przy nich usiąść. Wreszcie ja usiadłem. Przychodzili do mnie ci i owi z zapytaniem: „Co ty robisz, po co tam siedzisz?”. Mówię: „Bo nikt nie chce tam siedzieć”. „Słaby motyw”, powiada jakiś Francuz. Mówię mu: „To idź, usiądź!”. Oczywiście, nie usiadł. Ojciec Gillet mówił strasznie mądre rzeczy. Kiedyś na korytarzu powiedziałem mu: „Ojcze, niech ojciec tak przemówi do swoich słuchaczy, aby wszyscy zechcieli usiąść przy tych Murzynach”. Na to ojciec Gillet, który trochę umiał po polsku: „Polaki zawsze walczą za naszą wolność i waszą”. Pojechałem stamtąd do Paryża, a Murzyni zostali sami.
Przytoczone świadectwo jest bardzo wymownym zobrazowaniem tego, jak Prymas Tysiąclecia rozumiał powszechne braterstwo wszystkich ludzi. Taką postawę pielęgnował w swym sercu i w działaniu do końca życia. Przez wiele lat bowiem był pośrednikiem w napiętych rozmowach pomiędzy władzami PRL a opozycją. Do końca swoich dni starał się nie dopuścić do rozlewu krwi i nieraz był posądzany o sprzyjanie władzom ówczesnej Polski, zawsze jednak chodziło mu o to, by modlitwa Ojcze nasz nie była fikcją, lecz normą jego życia.