Naiwna - Monika Koszewska - ebook

Naiwna ebook

Monika Koszewska

4,4

Opis

Naiwna to pozycja obowiązkowa dla każdej kobiety, a zwłaszcza tych młodych, mniej doświadczonych życiowo. Powieść przestroga, a może wręcz zbiór sygnałów, które powinny zwrócić uwagę każdego przy nawiązywaniu relacji.

Fabuła zbudowana na kanwie prawdziwych wydarzeń, które spotkały różne kobiety.

Powieść o wkraczającej w dorosłe i samodzielne życie Małgorzacie - inteligentnej, pięknej i pracowitej studentki, na drodze której staje pewien mężczyzna. Osadzony we współczesnych realiach flirt, budowanie relacji, trudy początków usamodzielniania się, pokusy i zagrożenia adekwatne do otaczającej nas rzeczywistości, aż w końcu skutki tytułowej naiwności to jedynie zapowiedź tego, co znajduje się w tej powieści.

 Naiwna trzyma w napięciu, dotyka najczulszych punktów, wywołuje głębokie przeżycia, szokuje i - jak ma nadzieję autorka - za sprawą skorzystania z opisanych w książce prawdziwych doświadczeń innych kobiet, daje solidną dawkę życiowej lekcji, której nie musimy przeżywać na własnej skórze.

Mocna lektura, która nie ominie tematów przemocy, uzależnienia emocjonalnego, toksycznych relacji, przestępstw, kłopotów finansowych, reakcji społeczeństwa na doświadczanie tego wszystkiego przez otaczających nas ludzi.

Powieść, którą czyta się tak, jakby oglądało się film.  

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 312

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (21 ocen)
14
3
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Theri

Całkiem niezła

Czy to koniec?Nie ma kontynuacji?Nigdy nie można być pewnym,spokojnym ??Nie zgadzam się!!!
00
marzenaewa

Z braku laku…

jest przejmujaca, i z pytaniem dlaczego tak dlugo siedziala z oprawca, zeby doczekac sie dwukrotnie porwania dziecka?
00
wioolcia

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




1.Jak to się zaczęło

Nazywam się Małgorzata, ale wszyscy mówią do mnie „Gośka”. Podobno imię to klucz do człowieka, w języku greckim „margarites” oznacza perłę. Na dźwięk słowa „Małgorzata” dreszcz przeszywa moje plecy. Jednak nie o słowo tu chodzi, to byłoby zbyt banalne.

Mam dwadzieścia dziewięć lat. Trudno stwierdzić czy dla kobiety to dużo, czy mało. Kiedy byłam dzieckiem i moja mama miała tyle lat, co ja dzisiaj, to wydawała mi się stara. Ona też swoje przeszła. Czasem się zastanawiam, czy jakaś klątwa została rzucona na naszą rodzinę, a może na wszystkie kobiety, bo to takie krążące po świecie fatum? Pan Bóg od zarania dziejów nas karze za grzech Ewy. Po co było jej to jabłko, głupia, zachłanna baba! Chciała, żeby jej mężczyzna był zadowolony. Do tej pory tego chcemy. Ale czy na pewno wszystkie? Może tylko takie naiwne jak ja, a inne są w stanie wycisnąć gościa jak cytrynę – do ostatniej kropli, tylko pestki pozostaną.

Nieraz się zastanawiam, co bym zrobiła, gdybym mogła cofnąć czas i mimo zdobytego doświadczenia obawiam się, że ponownie popełniłabym ten sam błąd. Wtedy miałam wrażenie, że nic wspanialszego nie mogło mi się w życiu przytrafić. Byłam studentką trzeciego roku filologii angielskiej. Miałam ambicje, chciałam być tłumaczem przysięgłym.

W domu się nie przelewało, mama sama mnie wychowywała, dlatego – od kiedy skończyłam szesnaście lat – próbowałam zarobić, chociaż na swoje przyjemności. Pracowałam jako hostessa w sklepach i na targach. Wtedy go poznałam. Targi Fryzjerskie w Poznaniu, dwupoziomowa hala wystawiennicza, na dole stoiska, u góry sale wykładowe. Podszedł do mnie, przywitał się i tak się zaczęło. Trwa to już siedem lat.

– Dzień dobry, Małgorzato. Wiesz co oznacza twoje imię?

– Tak…

– Poczekaj, nic nie mów! Pozwól, że przedstawię ci swoją interpretację. Małgorzata oznacza pąk kwiatowy. Jak tylko cię zobaczyłem, zamarzyłem o tym, żebyś rozkwitała na moich oczach. Masz piękny uśmiech, taki delikatny. Obserwuję cię i urzekł mnie sposób, w jaki się poruszasz. Ty nie idziesz, ty płyniesz, twoje stopy unoszą się nad ziemią! Dzisiaj kolacja?

– Ale, my się nie znamy. Nie wiem czy mogę iść na kolację z obcym mężczyzną.

– Nazywam się Euzebiusz, a to znaczy bogobojny, sprawiedliwy, łagodny. Małgorzato, nie może ci się stać nic złego ze strony człowieka o takim imieniu. O, znów ten urzekający uśmiech!

W tym momencie nogi się pode mną ugięły. Wydawało mi się, że jest najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. Był bardzo miły, szarmancki, każda jego wypowiedź brzmiała jak słowa piosenki o pierwszym spotkaniu i oczarowaniu kobiety. Pomyślałam sobie, że to on, mężczyzna moich marzeń, człowiek, który może pokazać mi niebo, jak w piosence Marii McKee „Show me Heaven”.

– Dobrze, ale ja pracuję do dwudziestej.

– W którym hotelu mieszkasz?

– Gaja.

– Im większa firma tym mniej szacunku okazuje swoim pracownikom. Gdybyś dla mnie pracowała, spałabyś w Mercurym.

– Gaja to przyzwoity hotel, mieszkamy we dwie w pokoju, jest czysto i dają smaczne śniadania.

– Będę po ciebie o dwudziestej pierwszej. Nie za wcześnie? Zdążysz się przygotować? Głupie pytanie! Wybacz mi, z taką urodą nie potrzebujesz wiele czasu na przygotowanie.

– Dziękuję za komplement!

– Nie dziękuj, to ja jestem losowi wdzięczny, że cię poznałem. Od wczoraj ci się przyglądam. Gdyby wybierali Miss Hostess, byłabyś niekwestowaną zwyciężczynią. Pocałował mnie w rękę i poszedł, a mi wirowało w głowie. Mariusz nigdy nie był tak szarmancki. No właśnie, on idzie na noc do pracy, a ja na kolację z obcym mężczyzną? To nie w porządku. Co złego jest we wspólnym zjedzeniu posiłku? Chyba nic, niepotrzebnie zaprzątam sobie głowę takimi myślami.

– Jak pięknie wyglądasz! Do twarzy ci w dżinsach i białej koszuli. Wieczorne oświetlenie wydobywa blask z twojej twarzy. Szczęściarz ze mnie, że mogę zjeść posiłek z kobietą o tak wyjątkowej urodzie. Poczekaj, otworzę ci drzwi!

– Dziękuję, oj przepraszam, wniosłam piasek na biały dywanik!

– Małgorzato, nie dziękuj i nie przepraszaj, czuj się swobodnie! Mam nadzieję, że znajdziesz w karcie coś, co zaspokoi twoje kubki smakowe.

Zaspokoi moje kubki smakowe. Tak, oczywiście, są bardzo wymagające, rosół, placki ziemniaczane, kurczak, klopsy drobiowe, ogórkowa. Nie, w porządku, mama gotuje, a ja narzekam. Przecież się stara. Nie stać nas na jedzenie w restauracji, ojciec nie płaci alimentów. Sąsiadka namawiała mamę, żeby poszła do sądu, ale ona nie chce. Moim zdaniem sprawa jest z góry przegrana, ojciec nigdy się mną nie interesował, zniknął, przepadł, kiedy miałam dwa lata. Mama pracowała na dwa etaty, babcia uważała, że to jej wina, że mąż ją porzucił. Przecież wszyscy wiedzą, jaka jest rola kobiety, ma gotować, sprzątać, opiekować się dzieckiem i dbać o męża, żeby mu niczego nie brakowało. Czy jemu czegoś brakowało? Nie wiem, mama nigdy nie chciała o tym rozmawiać. Minęło trzydzieści lat i nadal – formalnie – jest jego żoną, to jakiś absurd! Wydawało mi się, że ja nigdy nie popełnię takiego błędu!

– Proszę, pani przodem!

– Na co czekasz?

– Że odstawisz torebkę, chcę ci pomóc zdjąć płaszcz.

– Nie trzeba, sama potrafię.

– Małgorzato, w moim towarzystwie kobieta nie będzie się sama obsługiwać, od tego jest mężczyzna, żeby podać pomocną dłoń. Proszę, usiądź przy oknie z widokiem na park. Wiem, niewiele widać, bo jest ciemno, ale wyobraź sobie jak tu musi być pięknie za dnia.

– Proszę, karta win, pani czy pan będzie dokonywał wyboru?

– Ja się nie znam na winach, lepiej, żeby pan spojrzał w kartę.

Wybrał jedno z najdroższych win, na przekąskę małże, na główne danie homara, a na deser podpalane lody.

– Małgorzato, opowiedz coś o sobie.

– Specjalnie nie mam co opowiadać. Mieszkam w Sopocie z mamą, studiuję filologię angielską.

– Gdzie spędzasz wakacje?

– W Sopocie, od sześciu lat staram się pracować, żeby pomóc finansowo mamie, tata nas zostawił jak byłam małym dzieckiem.

– Tak piękna kobieta jak ty powinna podróżować, zwiedzać świat!

– Cudem jest to, że studiuję, na inne przyjemności nas nie stać.

– Ja dla ciebie zrobiłbym wszystko, pokazał ci najpiękniejsze zakątki. Jeździsz na nartach?

– Nie.

– To za miesiąc wyjazd do Zakopanego, jutro zarezerwuję nocleg w Hotelu Kasprowym.

– Ale ja…

– Masz rację, w pensjonacie Pod Nosalem będzie nam lepiej. Wystarczy, że wyjdziemy z budynku i będziemy na stoku. Gubałówka nie jest najlepszym miejscem na naukę jazdy na nartach.

– Euzebiusz, my się nie znamy, ja mam chłopaka, nie mogę z tobą nigdzie jechać…

– Małgorzato, daj mi szansę. Przecież chłopak nie drzewo, można go przesadzić. Gdybyś była w nim zakochana nie trzymałabyś mnie za rękę.

– Przepraszam, nie zauważyłam, że dotknęłam twojej dłoni.

– To ja ją zagarnąłem, a ty nie protestowałaś. To znak. Kiedy cię ujrzałem, wiedziałem, że jesteśmy sobie pisani. Wierzysz w przeznaczenie?

– Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

– Ja wiem, że nasze życie jest zapisane w wielkiej księdze. Na jednej ze stron umieszczono informację, że Euzebiusz pojedzie na targi, na które nie chciał jechać. Ostatnio nie miałem szczęścia, obawiam się, że w jutrzejszym konkursie przegramy, dobrze będzie jak zajmiemy przedostatnie miejsce. Mimo to, wewnętrzny głos podpowiadał mi: „Wsiadaj do audi i jedź!”. Teraz już wiem w jakim celu.

– W jakim?

– Przyjechałem poznać moje przeznaczenie! Jutro będziesz miała przerwę w pracy?

– Tak, codziennie mamy dwie przerwy po pół godziny.

– Mogę mieć do ciebie prośbę?

– Po tak wytwornej kolacji nie wypada, żebym odmówiła.

– Nie obawiaj się, to nie będzie niemoralna propozycja.

– Nawet nie miałam śmiałości tak pomyśleć. Proszę, powiedz, nie krępuj się!

– Chciałbym, żebyś przyszła na konkurs, kiedy będzie czesał mój fryzjer. Wewnętrznie czuję, że przyniesiesz nam szczęście i nie poniesiemy sromotnej porażki.

– Z wielką przyjemnością!

2.To już koniec?

Przyniosłam szczęście Euzebiuszowi, a tak naprawdę jego fryzjerowi. Miał ponieść porażkę, a wygrał konkurs. Chyba zacznę grać w totolotka. Może to nie był przypadek, tylko Euzi się zgrywał? Ostatni dzień pracy na targach nie był dla mnie łatwy. Poprzedniej nocy do hotelu wróciłam o pierwszej w nocy. Po wypiciu trzech czwartych butelki wina rano bolała mnie głowa. Po co kupować wino za trzysta złotych kiedy po nim głowa boli tak samo jak po tym za dwadzieścia? Na koniec dnia dostałam bukiet kwiatów i liścik z podziękowaniem. On już się nie zjawił. Wracając do Sopotu myślałam, że to jednorazowa przygoda, znudzony właściciel salonów fryzjerskich chciał zabawić się kosztem młodej, naiwnej dziewczyny, marzącej o księciu z bajki i lepszym życiu.

Mariusz dzwoni, co ja powiem? Nic, a co mam powiedzieć? – Mój drogi, cudownie było na targach, kiedy ty przez całą noc przekładałeś towar w magazynie ja się dobrze bawiłam w luksusowej restauracji. Jadłam kolację, na którą ty musiałbyś pracować przez tydzień, jeździłam luksusowym samochodem, a na zakończenie otrzymałam bukiet kwiatów, jakiego ty mi nigdy nie podarowałeś. – Na to jednak nie zasłużył.

– Cześć, Gosiu, spotkamy się dzisiaj?

– Mariusz, jestem bardzo zmęczona. Wczoraj do pierwszej w nocy składaliśmy stoisko, o czwartej rano wsiedliśmy do pociągu. Muszę odespać i przygotować się na zajęcia. Opuściłam dwa dni na uczelni, mam zaległości, muszę je nadrobić.

– Brakowało mi ciebie, a ty nie stęskniłaś się za mną?

– Stęskniałam się, ale naprawdę nie mogę się z tobą spotkać, w przyszłym tygodniu jedziemy na targi do Warszawy.

– Miałaś pracować w restauracji, na zmywaku…

– Szkoda mi rąk, wolę postać przy stoisku, uśmiechać się i opowiadać o szamponach. Chociaż i tak zwiedzający nie przychodzą, żeby słuchać, tylko po próbki.

– Mieliśmy iść do kina, jutro dostanę wypłatę.

– Pewności nie możesz mieć, już nie raz twój szef słowa nie dotrzymał.

– Dlaczego jesteś taka sceptyczna? Wszystko w porządku?

– Tak, Mariusz, przepraszam, po prostu jestem zmęczona. Muszę się położyć, a później nasmażyć placków, żeby były, jak mama przyjdzie z pracy.

– Chętnie bym skosztował, ale mam nockę.

– Następnym razem…

Tylko czy ja chcę, żeby był następny raz? Euzi dzisiaj już wysłał dwie wiadomości. Teraz widzę, że dzieli ich przepaść. Mariusz nigdy nie otworzył mi drzwi do samochodu, bo go nie ma. O pomocy przy założeniu płaszcza też mogę zapomnieć, nigdy tego nie robił. Jak zwrócę mu uwagę to powie, że naoglądałam się filmów i wydziwiam. Nie prawi mi komplementów, nie snuje planów na przyszłość, nawet nie wiadomo, czy jak skończy studia na zarządzaniu, dostanie pracę. Takich jak on, co kończą marketing i zarządzanie, są tysiące. Wielu z nich po studiach nadal pracuje w tym samym miejscu, w którym dorabiali sobie w trakcie. Mogę się spotykać z szarmanckim właścicielem salonów fryzjerskich lub z chłopkiem-roztropkiem, bez wizji na przyszłość – tę daleką i bliską. Na wakacje nie jeździmy, bo każdy zarobiony grosz oszczędzamy, żeby pomóc rodzicom. Zawsze myślałam, że muszę być z chłopakiem, który pochodzi z tych samym sfer, ale przecież nie mieszkamy w Indiach, nie ma u nas kastowości. To, że moja mama ma tylko szkołę średnią bez matury, nie oznaczało, że ja nie miałam iść na studia. Poszłam, bo chciałam odmienić swoje życie. Może teraz trzeba zrobić krok dalej i związać się z kimś, kto pomoże mi wejść do wyższej klasy?

– Gosiu, usmażyłaś placki? Dziękuję, dziecko.

– Tak, mamo, zrobiłam jeszcze sos pieczarkowy.

– Skąd pieczarki?

– Kupiłam. Lodówkę też uzupełniłam i mam dla ciebie niespodziankę.

– Córeczko, niepotrzebnie wydajesz pieniądze, powinnaś odkładać! Niedługo kończysz studia, przecież nie będziesz całe życie ze mną mieszkać. Pewnie za jakiś czas będziecie chcieli z Mariuszem zamieszkać razem.

– Nie wydaje mi się…

– Pokłóciliście się? Niedobrze, Gosiu, to dobry chłopak i kocha cię, zleży mu na tobie.

– Mamo, czy ja jestem brzydka i garbata?

– Nie! Co to za pomysł? Jesteś piękna, szczupła i inteligentna. Skończysz studia i będziesz miała lepsze życie niż ja miałam i byłam w stanie tobie zapewnić.

– Mamo, ty mi zapewniłaś najlepsze, jakie mogłaś. Jestem ci bezwzględnie wdzięczna za to, że umożliwiałaś mi pójście na studia. Zobaczysz, za jakiś czas ci się odwdzięczę!

– Gosiu, ja nie chcę żadnych oznak wdzięczności! Dla mnie najważniejsze jest, żebyś miała dobre życie. Studiujesz, bo ciężko pracowałaś, uczyłaś się po nocach i dzięki temu masz stypendium naukowe, które w połączeniu z socjalnym pozwala nam płacić na bieżąco za gaz i wodę.

– Musimy wszystko zmienić, nie możemy przez całe życie wydawać każdej złotówki z ołówkiem w ręku, robić plany i patrzeć na co nam wystarczy. Mam dwadzieścia dwa lata i nigdy nie byłam w górach!

– Gosiu, do tej pory ci to nie przeszkadzało. Zawsze powtarzałaś, że skończysz studia, zdobędziesz dobrą pracę i wtedy zaczniesz podróżować.

– Jak skończę studia to zacznę odkładać na wynajęcie mieszkania lub na wkład w mieszkanie komunalne, które dostanę nie szybciej niż za dziesięć lat. A do tego czasu będę ci siedziała na głowie!

– Do tej pory się mieściłyśmy we dwie, masz przecież swój pokój, dla trzeciej osoby też się znajdzie miejsce.

– Mamo, a co w sytuacji, gdyby się okazało, że ja nic nie czuję do Mariusza? Odnoszę wrażenie, że nam zupełnie nie po drodze…

– Dziecko, głupoty wygadujesz! Wiedziałam, że te wyjazdy nic dobrego nie przyniosą. Jeździsz z tą rozpieszczoną Agatą, która pracuje za karę, bo rodzice jej kazali, żeby nauczyła się szacunku do pieniędzy. Siedzicie wieczorami w drogich hotelach i ona opowiada ci bajki o wielkim świecie. Gosiu, czy kiedykolwiek czegokolwiek ci zabrakło? Nie chodzisz w podartych skarpetkach i masz co do ust włożyć.

– To nie tak jak myślisz! Agata pracuje, bo chce pokazać rodzicom, że ona też potrafi. Ma dość słuchania, że oni nie mieli młodości, bo – żeby zapewnić byt swojemu dziecku – musieli zakasać rękawy i ciężko pracować.

– Mają rację, dziewczyna tylko myśli o chłopakach, chodzi na dyskoteki, kupuje ubrania, maluje się. Przecież nie na tym życie polega!

– Mamo, tylko tak ci się wydaje! Ja też bym chciała żyć jak Agata, tylko ja nie jestem w stanie kupić sobie za jednym razem sukienki, butów i płaszcza z Zary.

– Po co robić rewię mody, dla kogo chcesz się stroić, chyba nie dla Mariusza, on uwielbia cię taką jaka jesteś. Nie musisz z siebie robić pustej dziewuchy.

– Na czym ma polegać moja pustka? Na tym, że założę ładną sukienkę i buty? Przecież to absurd!

– Gosiu, jeszcze podziękujesz kiedyś swojej matce, że cię wychowała na skromną kobietę. Wydaje mi się, że nie powinnaś jechać na te targi do Warszawy.

– Niby dlaczego?

– Boję się, że znów wrócisz jakaś inna. Odnoszę wrażenie, że ktoś mi dziecko podmienił.

– Tak, rzucił na mnie zły urok!

– Gosiu, tylko ty się nie waż pójść do wróżki, jeszcze jakiegoś demona przyniesiesz do domu!

– W jakim celu miałabym trwonić pieniądze na czary-mary?

– Naśladując Agatę. Sama mówiłaś, że ona regularnie chodzi do różnych czarownic.

– Nie przejmuj się, mamo, to było kiedyś. Agata nie mogła odnaleźć samej siebie. Zanim trafiła do terapeuty próbowała różnych dróg i tak trafiła do Wróżki Rozalii.

– Sama widzisz, ona ma wszystko, powinna być szczęśliwa, a szuka powodów, żeby usprawiedliwić swoje lenistwo.

– Mamo, jak by była leniwa, to by nie pracowała!

– Co to za praca? Mizdrzycie się przy tych stoiskach do mężczyzn, którzy mają brudne myśli. Mam nadzieję, że nie pojedziesz do Warszawy.

– Przepraszam, dostałam wiadomość. Muszę odpisać.

– Małgorzato, moja kwitnąca lilio, czy zechciałabyś na targach w Warszawie pracować na stoisku mojej firmy?

– Euzebiusz, dziękuję za propozycję, ale ja już zadeklarowałam swoją dyspozycyjność dotychczasowemu pracodawcy.

– Zapłacę podwójną stawkę i zapewnię spa w hotelu.

– Nie wypada mi przyjąć twojej propozycji. Ja ciebie nie znam.

– Rozumiem, podczas jednej kolacji nie można poznać człowieka, chociaż ja odnoszę wrażenie, że stanowimy jedną całość, pasujemy do siebie jak dwie połówki jabłka. Jeżeli chodzi o propozycję, to na razie złożyłem ci ofertę pracy, na oświadczyny przyjdzie jeszcze pora.

– Gosiu, Mariusz pisze?

– Nie, mamo, mój nowy pracodawca.

– Dziwne, zaczerwieniłaś się.

– Bo siedzę przy kaloryferze.

3.Targi w Warszawie

Tydzień szybko zleciał, miałam parę zajęć do nadrobienia. Niby początek nowego semestru, ale nauka rozpoczęła się na dobre. W piątek jadę na Targi Urody do Warszawy. Podwójna stawka i nocleg w hotelu czterogwiazdkowym ze spa i basenem spowodowały, że podziękowałam mojemu dotychczasowemu pracodawcy i podjęłam współpracę z Euzebiuszem. Agata nie była zbytnio zadowolona i nawet tłumaczenie, że przecież będziemy pracowały w tym samym miejscu, tylko na innych stoiskach, na niewiele się zdało. Okrzyknęła mnie zdrajczynią i nie tylko, użyła jeszcze kilku mocniejszych epitetów.

– Gośka, ty jesteś nienormalna!

– Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką i chcesz dla mnie jak najlepiej?

– Tak właśnie jest, dlatego próbuję ściągnąć ci klapki z oczu!

– Przestań się denerwować. Dlaczego miałam nie przyjąć takiej propozycji?

– Nie miałam pojęcia, że jesteś aż tak naiwna! Myślisz, że chce zapłacić ci podwójną stawkę za stanie na stoisku? W którym hotelu on będzie mieszkał?

– Agata, ochłoń, może on wcale nie przyjedzie na te targi, przecież właściciel firmy, dla której pracowałyśmy, nie zjawiał się za każdym razem.

– Właściciel tej firmy jest normalnym mężczyzną, mężem i ojcem. Nie ugania się za małoletnimi, ledwo poznanymi hostessami.

– Kto tu mówi o uganianiu się? Ja nie widzę w tym nic złego. Euzebiusz jest miłym mężczyzną, a przede wszystkim przedsiębiorcą i dla zwiększenia sprzedaży swoich produktów zatrudnił hostessę, która angażuje się w pracę.

– Odpowiada ci ta sytuacja? Gość sześć lat starszy, nagabuje młodą dziewczynę, która ma chłopaka, zaprasza ją do Warszawy na targi. W jakim celu? Przestań mi opowiadać o wzroście sprzedaży, nie udawaj, że tego nie widzisz!

– Tworzysz sobie jakieś chore historie w głowie! Jesteś zła, że zarobię dwukrotnie więcej niż ty. Agata, przecież ty nie potrzebujesz tych pieniędzy, pracujesz dla przyjemności i po to, żeby ojcu zrobić na złość.

– Jeszcze przyjdziesz do mnie z płaczem!

Uważałam Agatę za swoją najlepszą przyjaciółkę. Zawsze powtarzała, że chce mojego dobra, życzyła mi, żebym miała lepsze życie niż moja mama. Tymczasem nadarza się okazja zarobienia większych pieniędzy, a ona zamiast cieszyć się z mojego sukcesu, ciosa mi kołki na głowie, bo będę pracować w firmie sprzedającej sprzęt do salonów fryzjerskich. Jak mi się uda coś sprzedać, jej nie ubędzie. Po co te nerwy i impertynencje? Muszę zaryzykować, chcę, przecież jestem młoda, jak nie teraz to kiedy?

– Dzień dobry, Małgorzato, pięknie wyglądasz, daj mi tę torbę!

– O, dzień dobry, Euzebiusz, miło cię widzieć, ja sobie poradzę, torba nie jest ciężka.

– Nie ma mowy, kobieta w moim towarzystwie nie będzie nosiła toreb!

– Jestem twoim pracownikiem, jak będzie taka konieczność to pomogę przy rozkładaniu stoiska i wesprę panów w noszeniu kartonów.

– Właśnie to mi się nie podoba u innych pracodawców. Każą kobietom nosić ciężkie kartony z kosmetykami, ze sprzętem. Dziewczyny nie podejmują współpracy w charakterze tragarza, tylko hostessy. Hostessa to osoba zajmująca się zabawianiem gości i promowaniem produktów. Tragarz to osoba zajmująca się przenoszeniem ciężkich paczek. Powiedz, Małgorzato, czy te dwa pojęcia mają cechy wspólne?

– Zdecydowanie nie.

– Nie rozumiem dlaczego pracodawcy wykorzystują pracowników, przecież każdemu człowiekowi powinno się okazywać szacunek.

– Nie wydaje mi się, żeby to było wykorzystywanie. Po prostu stanowimy jeden zespół i nawzajem się wspieramy.

– Ja na takie traktowanie kobiet nie wyrażam zgody! Mariusz mi nie pomaga przynieść zakupów ze sklepu. Moja mama też przez całe życie sama nosiła siatki, a Euzebiusz jest takim dżentelmenem. To wyjątkowy mężczyzna i zapewne z takimi poglądami nie ma złych zamiarów, a Agata jest po prostu zazdrosna.

Podróż do Warszawy trwała cztery godziny. Zabrał kawę w termosie, ciastka, orzeszki. Jedliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy, a jego bmw nie jechało, ono płynęło po drodze. To była bardzo przyjemna podróż. Takim samochodem i w takim towarzystwie mogłabym pojechać na koniec świata.

– Małgorzato, jesteśmy na miejscu! Zameldujemy się w hotelu, potem pojadę zobaczyć jak przebiegają prace przy montażu stoiska, a na dwudziestą zapraszam cię na kolację.

– Zostawię torbę i pojadę z tobą, może się na coś przydam.

– Ty odpoczywaj, zbieraj siły na jutro i pojutrze. Proszę, nie kłóć się ze mną, jestem starszy!

– Oczywiście, nie będę nawet podejmowała takiej próby.

Ale pokój – chyba wielkości naszego mieszkania. No, może przesadziłam, ale na pewno jest większy niż nasz duży pokój. Wszystkie meble są pięknie wykonane, każdy element pasuje do reszty. Tylko czy ja pasuję do tego wnętrza? Gośka, dlaczego masz nie pasować? Muszę zadzwonić do Agaty. Ona jeszcze jedzie pociągiem.

– Agata?

– Nie, święta Kunegunda!

– Przestań się wygłupiać! Nie wyobrażasz sobie jakim jechałam samochodem i jaki mam pokój w hotelu!

– Poczekaj, niech zgadnę, jechałaś audi, a pokój zapewne masz z łóżkiem małżeńskim, bo przecież pan Euzebiusz nie ma złych zamiarów, po prostu chce żebyś się wyspała.

– Nie jechałam audi tylko bmw, a żebyś wiedziała, że zależy mu na tym, żebym jutro była wypoczęta, pojechał dopilnować rozstawiania stoiska, a ja mam się relaksować, zaraz idę na basen i do sauny.

– Cóż za szlachetny człowiek! Takich okazów już chyba nie ma na tym świecie, to jakiś unikat. Sprawdziłaś, może on mieszka w muzeum i tylko na chwilę się wyrwał, bo mu się nudziło tak stać i uśmiechać do zwiedzających.

– Jesteś najzwyczajniej w świecie zazdrosna! Jak tak mamy rozmawiać to jedź sobie tą drugą klasą i zastanawiaj się, co zjesz dzisiaj w McDonaldzie na kolację.

– Żebyś jeszcze nie płakała przez tego Euzebiusza!

– Przesadzasz, to mój pracodawca, nic więcej!

– Pożyjemy, zobaczymy…

Kolację zjedliśmy w restauracji hotelowej. Nie jedliśmy na mieście, bo Euzi nie mógłby się ze mną napić wina. Było wykwitnie i miło. Trochę czułam się nieswojo w tych moich trzewikach i sukience, w której będę pracować jutro na targach, ale niestety mam tylko jedną czarną. Staram się nie wydawać pieniędzy na ubrania. Nie stać mnie, tak jak Agatę, na kupowanie kilku par butów w sezonie, nowej sukienki na każdą imprezę i dziesiątej pary spodni.

– Przepraszam za mój strój.

– Małgorzato, wyglądasz olśniewająco!

– Przesadzasz, jak patrzę na te wszystkie kobiety to czuję się jak Kopciuszek.

– To chyba te złe przyrodnie siostry Kopciuszka. Wiesz jakie zakończenie miała ta bajka?

– Tak, książę ożenił się z Kopciuszkiem, a one zostały zgorzkniałymi starymi pannami. Tylko te panie mają już partnerów.

– Dzisiaj tak, jutro nie. Przecież kobieta to nie drzewo, można ją przesadzić. Spójrz tylko na tych mężczyzn, to jakieś typy spod ciemnej gwiazdy, wyglądają jak mafiozi.

– Przesadzasz, wyglądają na biznesmenów.

– Tacy potrafią zachowywać pozory. Uwierz mi, znam się na ludziach, kończyłem socjologię.

– I prowadzisz firmę? Myślałam, że jesteś po zarządzaniu.

– Zarządzania nauczyłem się na studiach podyplomowych Master of Business Administration. Nie chciałem studiować ekonomii, zbyt modny kierunek. Przecież większość absolwentów nie znajdzie pracy w swoim zawodzie. Chociaż ja już od pierwszego roku robiłem wszystko w tym kierunku, żeby być niezależnym finansowo. Małgorzato, ty studiujesz filologię angielską?

– Tak, już w przedszkolu zaczęłam się uczuć tego języka. Stanowię najlepszy dowód na to, że nie trzeba inwestować pieniędzy, żeby posiąść umiejętności językowe. To kwestia pracy i systematyczności. Chciałabym być tłumaczem przysięgłym, ale do tego jeszcze daleka droga.

– Taka zdolna dziewczyna jak ty? Szybko odniesiesz sukces!

– Dziękuję, ale to wszystko nie jest takie proste, wymaga czasu. Jestem studentką trzeciego roku, przede mną jeszcze prawie trzy lata na uniwerku, potem podyplomówka i egzamin końcowy, do którego niektórzy przygotowują się przez parę lat.

– Sama widzisz, za cztery lata będziesz realizować swoje marzenia zawodowe.

– Jesteś optymistą.

– Tylko w ten sposób można dotrzeć na biznesowy szczyt i osiągnąć taki sukces jaki ja osiągnąłem. Miałaś już możliwość jeździć moim audi, dzisiaj bmw, a w garażu mam jeszcze parę motoryzacyjnych perełek. Małgorzato, masz prawo jazdy?

– Nie stać mnie na prawko, a poza tym po co mi ono, pewnie i tak nigdy nie będę miała samochodu.

– Proszę, nigdy nie mów nigdy! Nie ma rzeczy niemożliwych, tylko trzeba odpowiednio podejść do życia.

– Tobie wszystko wydaje się takie łatwe, a my z mamą zapisujemy w zeszycie każde zakupy i pierwszego planujemy wydatki na cały miesiąc. Jak mi się udaje zarobić dodatkowe pieniądze to odkładam je, bo kiedyś chciałabym wynająć sobie mieszkanie.

– Tak piękna i mądra dziewczyna nie powinna tak żyć! Świat leży u twoich stóp, tylko musisz się schylić i podnieść to, co leży na ziemi.

– Na ziemi?

– No tak, przecież padam do twych stóp!

– Euzebiuszu, jemy po raz drugi razem kolację, chyba się trochę zagalopowałeś?

– Nie lubię gadać po próżnicy, życie jest zbyt krótkie.

4.Wyjazd na narty

Zawsze po powrocie z targów byłam zmęczona, ale nie tym razem. Euzebiusz dbał o to, żebym co dwie godziny robiła sobie piętnastominutowe przerwy. Wieczorem była sauna, basen i masaż kamieniami. Po raz pierwszy w życiu byłam na masażu, nie miałam pojęcia, że to aż tak przyjemne uczucie. Klienci, którzy podchodzili do stoiska, byli bardzo mili. Udało mi się sprzedać kilka suszarek do włosów, prostownic i zestaw mebli do jednego z salonów. Euzebiusz był zachwycony wynikiem. W przyszłym tygodniu zabiera mnie na spotkanie do klienta, który otwiera w Trójmieście dwa nowe salony, powiedział, że mam dar przekonywania, a poza tym inwestor jest anglojęzyczny. Za uczestnictwo w spotkaniu dostałam stawkę równą dziennemu wynagrodzeniu na targach. Muszę kupić mamie nową kurtkę na zimę, tym bardziej, że są teraz przeceny, zrobię jej niespodziankę.

Od powrotu nie widziałam się z Mariuszem, a dzisiaj jest już środa. Obawiam się tego spotkania, nie będzie łatwo powiedzieć chłopakowi, z którym się spotykam od czterech lat, że to koniec. Mogę jeszcze poudawać, ale jak długo, parę dni, tygodni? To bez sensu, ja się męczę, on pewnie też, tym bardziej, że nie wie, co się dzieje, z czego wynika moja nagła oziębłość. Trzeba zadać sobie pytanie, czy na pewno nagła. Mnie się wydaje, że nigdy nie było między nami ognia, zaczęliśmy się spotykać i wszystko było takie corect. Dwoje młodych ludzi z tej samej grupy społecznej, dla których największą rozrywką jest pójście do kina i od czasu do czasu na prywatkę do znajomych ze studiów. Nigdy nie byliśmy na wakacjach, bo praca była najważniejsza, musieliśmy zarabiać na książki, zeszyty, ja na dodatkowe lekcje angielskiego i podstawową garderobę. Nasze mamy ledwo wiążą koniec z końcem. Mariusza ojciec nie żyje od dwunastu lat. Pił i się zapił. Bił mamę, Mariuszowi też się nieraz oberwało. Chyba połączyło nas przywiązanie i świadomość, że wywodzimy się z tego samego środowiska. Gdyby było inaczej Euzebiusz mógłby stawać na głowie, podpierać się rzęsami, a ja bym nie wyraziła zgody na wyjazd na narty. Tak, jedziemy do Zakopanego, będziemy mieszkali w Nosalowym Dworze, spróbuję opanować trudną sztukę jazdy na nartach. Nigdy o tym nie marzyłam, bo wydawało mi się to po prostu nierealne, a teraz los uśmiechnął się do mnie.

– Mamo, dobrze, że już jesteś!

– Gosiu, jesteś głodna? Przepraszam, córuś, wczoraj nie miałam siły zrobić obiadu. Zaraz naleśników nasmażę.

– Umyj się, przebierz i chodź na obiad! Kupiłam kurczaka z rożna i kiszoną kapustę.

– Nie powinnaś. W tym miesiącu mamy do zapłacenia rachunek za gaz, nie wiem, czy nam wystarczy.

– Wystarczy, zarobiłam podwójną stawkę i jeszcze jutro idę na spotkanie do klienta za co dostanę jednodniowe targowe wynagrodzenie. Mam dla ciebie prezent!

– Gosiu, teraz to już przesadziłaś, nie powinnaś być aż tak rozrzutna! Miałaś odkładać.

– Miałam, ale ty chodzisz w tej samej kurtce od dziesięciu lat, albo i dłużej. Nie może tak być, że ciężko pracujesz i chodzisz w znoszonych ubraniach. Mamo, ja na to nie wyrażam zgody! Tyle ci zawdzięczam, nie mogę już na to patrzeć! Mam teraz mniej zajęć na uczelni, mogę zacząć sobie dorabiać jeżdżąc na spotkania z anglojęzycznymi inwestorami.

– Dziecko, raz ci się udało złapać zlecenie to wcale nie znaczy, że pieniądze zaczną płynąć jak rwący potok. Życzę ci jak najlepiej, chciałabym, żeby było ci lżej niż mi, ale nie rób głupot, żebyś później nie żałowała!

– Nie mi, tylko nam! Przecież nie jestem egoistką, zawsze będę się z tobą wszystkim dzieliła, bo do tej pory ty dbałaś o mnie, teraz czas, żebym ja się tobą zaopiekowała. Muszę ci jeszcze coś powiedzieć.

– Dziecko, tylko nie to, że jesteś w ciąży!

– Mamo, ja? Nigdy w życiu, przecież biorę tabletki, a poza tym nie układa się nam z Mariuszem, chyba się rozejdziemy.

– Tobie się w głowie poprzewracało! Co ty sobie ubzdurałaś? Zaczęłaś szukać księcia z bajki z walizką pieniędzy?!

– Jak z bajki to z sakiewką wypełnioną złotymi monetami! Tymczasem jadę na weekend do Zakopanego.

– Zakrztusiłam się przez ciebie, ty naprawdę oszalałaś!

– Nie sądzę, ale na pewno uświadomiłam sobie, że marzenia są po to, żeby je realizować. Tylko – proszę – nie mów Mariuszowi, gdzie pojechałam.

– Jaką bajkę mu opowiesz?

– To wyjazd służbowy, na spotkanie z inwestorem, jadę w charakterze tłumacza.

– W to nawet ja bym nie uwierzyła, a co dopiero on, inteligentny chłopak!

Nie powiedziałam Mariuszowi, gdzie jadę. Pytał się, ale udzieliłam wymijającej odpowiedzi. Nie chciałam mu sprawiać przykrości. Obawiam się, że wiadomość o rozstaniu bardzo go zaboli.

– Gosiu, gdzie znów jedziesz? Już od trzech tygodni nie mieliśmy okazji spędzić wspólnie weekendu.

– Jadę do pracy. Podczas ostatnich targów okazało się, że – oprócz umiejętności językowych i miłej aparycji – mam jeszcze dar przekonywania i potrafię klientów nakłonić do zakupu.

– W weekend będziesz sprzedawać sprzęt do salonów fryzjerskich?

– Taka branża, w ciągu tygodnia pracują, przyjmują klientki i mają czas wolny tylko w sobotę po południu i w niedzielę.

– To dlaczego wyjeżdżasz w piątek rano?

– Jadę do kilku salonów fryzjerskich, to wymaga czasu.

– Za tydzień będziesz miała wolne?

– Wydaje mi się, że tak.

– Wydaje?

– Jeszcze nie wiem. Sam rozumiesz, nowy pracodawca, ma dużo anglojęzycznych klientów, a ja chcę się pokazać z jak najlepszej strony.

Te trzy ostatnie słowa nabrały znaczenia już w piątek wieczorem. Po wypiciu dwóch butelek wina wszystko wymknęło się spod kontroli. Puściły jakieś hamulce, które były zakorzenione głęboko we mnie. Tym razem nie mieszkaliśmy z Euzebiuszem w dwóch pokojach, tylko w jednym, z dużym łóżkiem małżeńskim. Dotychczasowe życie pozostawiłam w Sopocie, odpięłam wrotki nie myśląc o konsekwencjach. W sobotę rano dotarło do mnie, że może popełniłam błąd. Tylko czy na pewno? Może się okazać, że moje dotychczasowe życie było pomyłką, to przekonanie o przynależności do kasty, obawa przed zmianą. Nawet nie miałam pojęcia, że luksus może tak dobrze smakować, szampanem i truskawkami w środku zimy, kąpielą w jacuzzi i kochaniem się na łóżku wodnym w świeżej pościeli. Nigdy w życiu nikt mi nie podał śniadania po przebudzeniu, nawet jak byłam chora na anginę i nie miałam siły, żeby podnieść rękę i nogę. Wtedy też nie miałam apetytu, przeszkadzał mi silny ból gardła i trzydzieści dziewięć stopni gorączki, ale nawet gdybym miała apetyt, to i tak musiałabym się zwlec z łóżka.

– Małgorzato, wszystko w porządku?

– Właśnie się zastanawiam.

– Do jakich zatem wniosków doszłaś?

– Euzebiuszu, droczę się. Czy idziemy dzisiaj zmierzyć się z nartami?

– Tak, zaraz pójdziemy, tylko myślałem, że wcześniej powtórzymy naszą nocną przygodę.

– Wolałabym nie, chciałabym się jak najszybciej zmierzyć z trudną sztuką narciarstwa.

– To ty masz czuć się dobrze, jeżeli takie jest twoje życzenie, to nie ma na co czekać, ruszamy na stok! Małgorzato, chcesz iść w dżinsach na narty?

– Nie mam innych spodni. Jeszcze zabrałam getry sportowe…

– Czuję, że najpierw musimy wybrać się do sklepu z odzieżą narciarską.

– Pewnie zjadę trzy razy, poobijam sobie tyłek i tyle będzie z tego mojego narciarstwa. Szkoda pieniędzy…

– Nawet tak nie myśl! Moja kobieta musi mieć wszystko, co jest jej potrzebne. Nie pozwolę, żebyś marzła. Kupimy też jakąś bluzę. Przyda ci się wiosną, jak pojedziemy pochodzić po górach.

– Mamy styczeń, a ty planujesz co będzie w maju?

– Małgorzato, ja już zaplanowałem nasze życie!

– Nasze?

– Tak, jak tylko po raz pierwszy cię ujrzałem, wiedziałem, że zrobię wszystko, żebyś została moją żoną!

– Euzebiuszu, ty chyba oszalałeś!?

– Tak, na twoim punkcie, i proszę, nie mów mi, że cię nie znam! Ludzie są ze sobą po parę lat i tak naprawdę się nie znają. Jeżeli dwoje ludzi od pierwszego dnia nie czuje, że łączy ich coś wyjątkowego, to nie powinni zawracać sobie głowy, szkoda życia. Przecież ono jest zbyt krótkie!

5.Byle do wiosny

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

6.Czerwcowe Zakopane

Dostępne w wersji pełnej

7.Wyjazd bez zasięgu

Dostępne w wersji pełnej

8.Klapki na oczach czy stopach?

Dostępne w wersji pełnej

9.Długo oczekiwany telefon

Dostępne w wersji pełnej

10.Tajemniczy nieznajomy

Dostępne w wersji pełnej

11.Wrócił

Dostępne w wersji pełnej

12.Pierwszy policzek

Dostępne w wersji pełnej

13.I co ja teraz zrobię?

Dostępne w wersji pełnej

14.„Mama” – to strasznie brzmi

Dostępne w wersji pełnej

15.Zostaniesz ojcem

Dostępne w wersji pełnej

16.Czy na naprawdę muszę zostać jego żoną?

Dostępne w wersji pełnej

17.Formalności

Dostępne w wersji pełnej

18.Pozwól, że wszystko ci wyjaśnię

Dostępne w wersji pełnej

19.Coraz bliżej końca

Dostępne w wersji pełnej

20.Najpiękniejsza

Dostępne w wersji pełnej

21.Ślub i po co to komu?

Dostępne w wersji pełnej

22.Pierwsze urodziny

Dostępne w wersji pełnej

23.Czy zastałem pani męża?

Dostępne w wersji pełnej

24.Rozmowa o pracę

Dostępne w wersji pełnej

25.Helena

Dostępne w wersji pełnej

26.Jola lojalna, Jola nielojalna…

Dostępne w wersji pełnej

27.Kto jest ojcem mojego dziecka?

Dostępne w wersji pełnej

28.Cisza przed burzą

Dostępne w wersji pełnej

29.Agata

Dostępne w wersji pełnej

30.Cztery ofiary

Dostępne w wersji pełnej

31.Katarzyna

Dostępne w wersji pełnej

32.Kim był mój ojciec?

Dostępne w wersji pełnej

33.Lepiej było nie wiedzieć

Dostępne w wersji pełnej

34.Zniknięcie

Dostępne w wersji pełnej

35.Poszukiwania

Dostępne w wersji pełnej

36.Kto za tym stoi?

Dostępne w wersji pełnej

37.Aleksandra

Dostępne w wersji pełnej

38.Znaleźli go

Dostępne w wersji pełnej

39.Katarzyna włączyła się do poszukiwań

Dostępne w wersji pełnej

40.Była tak blisko, a jednak daleko

Dostępne w wersji pełnej

41.To niewiarygodne

Dostępne w wersji pełnej

42.Dlaczego ona to zrobiła?

Dostępne w wersji pełnej

43.Wyznanie Euzebiusza

Dostępne w wersji pełnej

44.Wyszedł za kaucją

Dostępne w wersji pełnej

45.Czy ten koszmar kiedyś się skończy?

Dostępne w wersji pełnej

46.Odnaleziono zwłoki

Dostępne w wersji pełnej

47.Czy można żyć normalnie?

Dostępne w wersji pełnej

48.Siła pieniądza

Dostępne w wersji pełnej

49.Na szczęście zawsze przyjdzie czas

Dostępne w wersji pełnej

50.Nieraz warto porozmawiać z kimś obcym

Dostępne w wersji pełnej

www.monikakoszewska.pl

Naiwna

Wydanie pierwsze, ISBN: 978-83-965672-4-6

© Monika Koszewska, Sopot 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakichkolwiek fragmentów tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Moniki Koszewskiej.

Redakcja i korekta: dr Anna Małgorzata Pycka

Okładka: Emma Jadach

Skład: Wojciech Maciejczyk, WMSTUDIO

Adres Wydawcy

1PUNKT sp. z o.o.

ul. Emilii Plater 19; 81-777 Sopot

Zapraszamy na strony:

www.monikakoszewska.pl

www.facebook.com/monikakoszewskaautorka

Kup książkę: www.monikakoszewska.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk