Nic nie mów - Tomasz Kieres - ebook + audiobook + książka
BESTSELLER

Nic nie mów ebook i audiobook

Tomasz Kieres

4,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Spokojne przedmieścia, dwoje pozornie szczęśliwych nieznajomych i jedna kusząco otwarta furtka do ogrodu. Kiedy ją przekroczysz i usłyszysz: „Nic nie mów”, okaże się, że nic już nie będzie takie jak dawniej... On jest pilotem. Ociera się o śmierć i tylko dzięki swoim umiejętnościom i zimnej krwi ratuje siebie i setki pasażerów. To zdarzenie całkowicie zmienia jego spojrzenie na świat. Nie tylko zadaje sobie pytanie, skąd przyszedł, ale również dokąd zmierza. Ona zajmuje się redakcją książek. Stroni od ludzi, a czas najchętniej spędza we własnym towarzystwie. Stara się patrzeć w przyszłość, ale przeszłość wciąż ciągnie ją w kierunku zdarzeń, o których nie umie zapomnieć. Pewnego dnia uczestniczą w sąsiedzkiej imprezie zorganizowanej na ich małym osiedlu. Właściwie tylko się mijają, ale między nimi zdąży paść kilka słów, które na nowo zdefi niują ich życie. Co jest prawdą, a co kłamstwem i komu można zaufać?

Tomasz Kieres, autor uznanych powieści obyczajowych, w nowej odsłonie – pełnym namiętności i zwrotów akcji romansie z elementami thrillera psychologicznego. Nic nie mów i zanurz się w lekturze!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 352

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 41 min

Lektor: Anna Matusiak
Oceny
4,4 (209 ocen)
126
45
29
7
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Doowa555

Nie oderwiesz się od lektury

Powiem szczerze że Tomasz mnie zaskoczył. Śmiech, łzy, uczucie inne niż wszystkie, rozczarowanie, tkliwość, wszystko tu jest. Książka wymiata, polecam
10
magdom85

Nie oderwiesz się od lektury

Super wciągająca. Próbowałam ją słuchać, niestety rozdziały są źle podpięte i wszystko jest nie po kolei. legimi - zrób porządek ;)
10
LucynaKorfel

Nie oderwiesz się od lektury

Uff… tak szybko to nie przeczytałam żadnej końcówki książki … świetna !
10
madzia935

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo oryginalny pomysł. Nie mogłam się oderwać od lektury. Warto było.
10
Monika2911

Nie oderwiesz się od lektury

Dobrze napisana, wzbudzająca emocje w czytelniku.
00

Popularność




Redakcja

Anna Seweryn

Projekt okładki, redakcja techniczna, skład, łamanie oraz opracowanie wersji elektronicznej

Grzegorz Bociek

Korekta

Anna Seweryn

Anna Jeziorska

Zdjęcia na okładce

© Natasza Fiedotjew |Trevillion Images

Ilustracje

© freestockcenter, jcomp | freepik.com

Wydanie I, Chorzów 2023

tekst © Tomasz Kieres, 2023

© Wydawnictwo FLOW

ISBN 978-83-67402-34-7

Wydawnictwo FLOW

Lofty Kościuszko

ul. Metalowców 13/B1/104

41-500 Chorzów

[email protected]

+48 538 281 367

To twoje życie i ono kończy się z każdą minutą.

Tyler Durden

Prolog

Spojrzał przez przednią szybę. To, co ukazało się jego oczom, nijak się miało do wszelkich prognoz pogody. Deszcz zacinał z niebywałą mocą, a niebo praktycznie cały czas rozświetlały kolejne błyski, po których zaraz następowały grzmoty. A to mogło oznaczać tylko jedno – byli w samym środku burzy. To, że było nieco po północy, specjalnie nie pomagało.

Dobrych kilka minut wcześniej zaczęli podchodzić do lądowania. Jeszcze trochę i powinno być po wszystkim. Był spokojny. Jak zawsze. To z założenia była cecha wszystkich pilotów, za sterami nie było miejsca na niepokój czy nerwowość. Fakt, on był wyjątkowo opanowany, i nie była to jego opinia, tak mówili o nim ci, z którymi zdarzyło mu się latać. On sam tego nie dostrzegał, ale kokpit był jedynym miejscem, w którym potrafił wyłączyć emocje.

Zerknął na drugiego pilota. Rzadko latał akurat z nim. Generalnie tylko w sytuacjach awaryjnych, takiej jak ta właśnie miała miejsce. Kolega był profesjonalistą, to nie ulegało wątpliwości, ale gdyby on mógł decydować, to nie byłby ani jego pierwszym, ani drugim, ani pewnie trzecim wyborem. Jednak to nie miało znaczenia – mieli wykonać swoją pracę i dokładnie tego oczekiwał.

Jeszcze raz spojrzał na drugiego pilota. Ten prawie niezauważalnie skinął mu, że wszystko jest w porządku. Już miał odwrócić głowę, w końcu zbliżali się do ziemi, kiedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Drugi zatrzymał na nim wzrok na dłużej, niż powinien w danej sytuacji, a na jego obliczu pojawiło się zdziwienie. Zdziwienie tak wielkie, że na moment go przeraziło, że aż chciał się obejrzeć, czy za nim nic nie stoi, jakiś duch albo potwór rodem z horroru. Wtedy jednak kolega po prostu zamknął oczy i opadł na stery.

Jeśli w jakimś momencie życia miał powody do paniki, to był właśnie ten moment. Był to również najgorszy moment na panikę. Ziemia zbliżała się w błyskawicznym tempie. Sekundy, które im zostały, spowodowały, że nie mieli już szansy na normalne lądowanie. Takie, które nie zakończyłoby się tragedią. Pozostało mu tylko jedno albo czekał go koniec…

Zdał sobie sprawę, że się nie boi, i gwałtownie pociągnął za stery.

Rozdział 1

Jeszcze nie jesteś gotowy? – Głos Magdy wyrwał go z zamyślenia.

Pytanie niby zadane było neutralnym tonem, ale zawarta w nim delikatna pasywno-agresywna pretensja była jak szpilka, której ukłucie miał odczuć. Było to tym bardziej irytujące, że akurat był gotowy. Przynajmniej on tak uważał.

Żona zlustrowała go przeszywającym wzrokiem.

– Mógłbyś się bardziej postarać – powiedziała.

– W jakim sensie? – spytał Mateusz. – Koszulę mam czystą i dżinsy też. Czego więcej trzeba? Przecież to zwykły grill.

Magda uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową, jakby taką rozmowę przeprowadzali codziennie.

– To nie jest żaden zwykły grill, tylko garden party. – Po wypowiedzeniu ostatnich słów jej uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej.

– No widzisz, sama się śmiejesz – zauważył. – To jest grill, tylko… taki trochę większy.

– Większy?! Będą chyba wszyscy z naszych trzech uliczek. To będzie ze trzydzieści par.

– Takie małe wesele, ale kto bogatemu zabroni. I tak dla pewności, to nie znaczy, że potem każdy będzie musiał zrobić taką imprezę? Bo ja się z pewnością na to nie piszę – zaznaczył, zerkając na Magdę.

Był niemal pewien, że w tym momencie jego żona rozważała za i przeciw takiemu pomysłowi. Na szczęście ich dom, mimo że niczego mu nie brakowało, nie mógł się mierzyć z posesją, którą niedługo mieli odwiedzić.

– Nie musisz się obawiać, nikt nie będzie od nas oczekiwał rewanżu, a więc nikt nie zakłóci twojej przestrzeni. – Tym razem nie było niuansów, jedynie chłodny ton.

Nastrój jego żony był jak bicie serca, zmieniał się dosłownie co ułamek sekundy, rzadko pozostając na tym samym poziomie. To w sytuacjach, kiedy była w dobrym humorze. Zawsze się zastanawiał, jak to się sprawdzało w jej pracy. Magda była psychiatrą, i to bardzo dobrym, cenionym w środowisku, a gdyby zachowywała się tam tak jak przy nim, to raczej takiego uznania by nie zdobyła, nie mówiąc o tym, jak by to wpływało na jej kontakty z pacjentami. Widocznie jemu trafiała się Pani Hyde, a nie doktor Jekyll.

Popatrzył na żonę przeglądającą się w lustrze. Wyglądała jak milion dolarów. Każdy najmniejszy nawet szczegół jej stroju był nie tylko idealnie dobrany, ale również głęboko przemyślany. Był pewien, że skupi na sobie wzrok męskiej części gości. Ona zresztą również to wiedziała, choć niespecjalnie ją to obchodziło. Zazwyczaj podsumowywała cały rodzaj męski słowami: „Jesteście tacy banalnie prości i przewidywalni”. I z pewnością nie był to komplement. Po prostu lubiła być w centrum uwagi, jednocześnie dając jasno do zrozumienia, że jest poza zasięgiem kogokolwiek. Nie miało to nic wspólnego z nim samym. Jego na dobrą sprawę mogłoby nie być, chociaż wtedy obraz nie byłby tak idealny. Chyba jednak na coś się przydawał. I tu tkwił pewien paradoks – chciała, żeby był obok, ale jakby otoczony niewidzialnym polem siłowym, dostępny tylko dla niej, dla nikogo więcej.

Pokręcił niezauważalnie głową nad swoimi myślami. Może był lekko niesprawiedliwy, ale prawda była taka, że wczoraj wieczorem wrócił z Nowego Jorku, a jutro po południu trafiła mu się trasa do Waszyngtonu. Co prawda później czekało go kilka dni wolnego, ale to dopiero po powrocie. Potrzebował odpoczynku.

– Nie będzie tak źle i na pewno złapiesz chwilę oddechu wśród ludzi – stwierdziła Magda, przyglądając mu się uważnie.

Czasami wydawało mu się, że potrafi czytać w myślach. Tak chyba jednak nie było albo wybierała tylko te myśli, które służyły jej celom.

– Cały czas jestem wśród ludzi i po pracy wolałbym odpocząć w bardziej kameralnym gronie.

– W kabinie pilotów masz kameralne grono.

– OK – przytaknął.

Ta słowna potyczka nie miała sensu. Prawda była taka, że zapomniał o tym „wielkim” przyjęciu i nie było mu na rękę.

Ich niewielkie osiedle domków jednorodzinnych zamykało się w trzech równoległych uliczkach i o ile z większością sąsiadów znali się z widzenia, o tyle z nikim nie utrzymywali jakichś bliższych kontaktów. Charakter jego pracy sprawiał, że trudno było się umówić na jakiś konkretny termin i wszelkie relacje sprowadzały się do rozmów w przelocie i zapewnień, że kiedyś coś wykombinują, aby posiedzieć dłużej i się lepiej poznać. Na zapewnieniach się kończyło.

W tym roku jednak chyba najbogatsi sąsiedzi, przynajmniej posiadacze najbardziej okazałego domu, jak i największej działki, postanowili to zmienić i zaprosili do siebie wszystkich okolicznych mieszkańców. Tak jak wspomniała Magda, to musiało być około trzydziestu par, gdyż zaproszenie otrzymali tylko dorośli. No i po prostu nie wypadało się nie pojawić.

Mateusz skierował swoje kroki do garderoby. Po pięciu minutach był z powrotem, ku wyraźnemu zadowoleniu żony, a jedyne, co zmienił, to koszula, spodnie i buty, czyli prawie wszystko, a właściwie to wszystko, co było widoczne.

Happy wife, happy life – jak mówiła złota myśl. Z tym „szczęśliwym” toby się pewnie nie rozpędzał, ale trudno było zaprzeczyć temu, iż Magdzie wyraźnie poprawił się humor. On natomiast czuł się trochę tak, jakby jechał do pracy. Nie założył, oczywiście, munduru, ale jego strój nie mógł się chyba bardziej kojarzyć z zawodem, który wykonywał. Ciemnogranatowe spodnie, biała koszula z niebieskimi elementami i sportowa marynarka, która niby miała podkreślać luźny styl. Rzeczywiście prezentował się bardzo dobrze, ale czy również tak się czuł? Magda zapewne tak…

– No i wyglądasz jak człowiek – stwierdziła. – Teraz…

– …nie będzie wstyd się ze mną pokazać – wtrącił, przywołując uśmiech na twarz.

Nie chciał, żeby jego komentarz zabrzmiał złośliwie. Nie teraz.

– Dokładnie – odparła żona. – Widzisz, jak ja wyglądam.

– Jak zawsze idealnie.

– No właśnie. To do czegoś zobowiązuje. A ponadto będą tam pewnie wszyscy, a pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz.

– Jakie pierwsze wrażenie? – spytał zdziwiony. – Przecież my większość z nich znamy.

– Z widzenia, a nie towarzysko. Teraz poznamy się bliżej, to jest zupełnie coś innego. Kto wie, z kim przypadniemy sobie do gustu.

Tego właśnie potrzebował najbardziej. Co prawda nie powiedział tego na głos, ale nie musiał, Magda i tak wiedziała, co działo się w jego głowie. A na dodatek tak chciała, aby wyglądał jak najlepiej, a oczyma wyobraźni już widział jej wzrok, gdy będzie mierzyć każdą przedstawicielkę płci pięknej, której mógłby się spodobać. Może właśnie o to chodziło – aby pokazać, że on jest mój i tylko mój. Niby powinno mu to schlebiać, ale z upływem lat było coraz bardziej męczące. Nie mówiąc o tym, że nigdy nie dał żonie powodów do zazdrości.

– Nikt cię nie zje. Nic ci się nie stanie, jak się rozerwiesz przez chwilę. Nie musisz być taki antyspołeczny.

– Społeczny jestem przez większość czasu… – zaczął i zaraz machnął ręką. Raczej nic nie mogło go uchronić przed tym wyjściem. – Idziemy? – spytał tylko.

Magda kiwnęła głową.

***

– Dobrze się bawisz?

Dagmara spojrzała na Krzyśka, ale zanim zdążyła zareagować, ten zniknął w tłumie. Chyba wysłuchanie, co miała do powiedzenia, to było już za dużo. W końcu zadał pytanie, znaczy zainteresował się, i to w jego mniemaniu było już wystarczające. Z pewnością nie robił tego dla niej. Ona nigdy nie robiła mu wyrzutów, chociaż zwykle to, co określał jako „trzymam rękę na pulsie”, było kontaktem szybkim i pobieżnym. Nie żeby jej nie brakowało rozmowy, ale chyba już nie z nim. Mężczyzna, z którym mogła podyskutować o wszystkim, zniknął dawno temu, a zastąpił go supersprzedawca, człowiek, dla którego nie istniało niemożliwe, jeśli chodziło o kontakt z całkowicie obcymi osobami. Dzisiaj czuł się jak ryba w wodzie. Nie minęły jeszcze dwie godziny imprezy, a była pewna, że rozmawiał już przynajmniej raz z każdym z gości, choć to nie oni byli gospodarzami.

Pierwsza runda była na takie jakby poznanie się. Przy drugiej istniała szansa, że zacznie „sprzedaż”. Właściwie Krzysiek nie musiał tego robić. Był szefem świetnie prosperującej sieci sprzedaży samochodów i od dawna nie zajmował się handlem detalicznym, ale wciąż to lubił. Kiedy tylko miał chwilę wolnego w zarządzaniu swoim przedsiębiorstwem, schodził do salonu, gdzie obsługiwano klientów, i sam włączał się do rozmowy. Dzięki temu był cały czas na bieżąco, a nie stawał się jakimś oderwanym od rzeczywistości szefem.

Uwielbiał brylować. Na jakimś poziomie dawało mu to poczucie władzy i kontroli, a zdaniem Dagmary – przede wszystkim największą satysfakcję. Nie było przesadą stwierdzenie, że mógłby sprzedawać lód Eskimosom i fakt ten dawał mu niesamowitą pewność siebie, co się przekładało na sukcesy zawodowe. Jeśli zaś chodziło o sukcesy prywatne, to Dagmara odnosiła wrażenie, że takowym był fakt, iż była jego żoną, który niepomiernie ją dziwił. Z pewnością nie była jakimś trofeum. Sama siebie uważała za kobietę, która może się podobać, ale żeby ktoś się o nią specjalnie zabijał, to już nie. Krzysiek mógł zdecydowanie lepiej trafić, przynajmniej jeśli chodziło o fizyczność. Natomiast on chciał ją i tylko ją. Może dlatego, że swego czasu była poza jego zasięgiem i tylko zbieg okoliczności sprawił, że niemożliwe stało się możliwe. I teraz, prawie dwie dekady później, wciąż byli małżeństwem. Trochę dziwnym, ale które takie nie było na swój sposób.

Dagmara popatrzyła na siebie w odbiciu wielkich okien salonu gospodarzy. Tak ogród, jak i sam dom robiły wrażenie. Małżeństwo prawników zarządzających jedną z największych kancelarii w stolicy z pewnością nie żałowało grosza. Musiała przyznać, iż wszystko urządzone było bardzo gustownie, bez przepychu, w takim trochę minimalistycznym stylu, który jej bardzo odpowiadał. To z pewnością było na plus. Na minus było to, że najchętniej udałaby się już do domu. Nie była odludkiem, i chociaż jej wewnętrzna miara skłaniała się bardziej ku introwertyzmowi, to na dzisiejszą imprezę szykowała się już od tygodnia. Była ciekawa gospodarzy w takim samym stopniu, co sąsiadów. Nie żeby miała się od razu zaprzyjaźniać, do tego była akurat bardzo długa droga i jakoś nikt od lat tego dystansu nie pokonał, ale poznawanie ludzi, naturalnie na bezpieczną odległość, było czymś, co ją w jakiś sposób pociągało.

Jeszcze raz zlustrowała swoją sylwetkę. Zdecydowanie mogła bardziej się przyłożyć, jeśli chodziło o strój. Niestety od rana bolała ją głowa i nie czuła ulgi mimo zażycia kilku mocnych proszków, co odbiło się również na tym, jak się ubrała. Niby nie miała sobie nic do zarzucenia, ale porównując się z innymi sąsiadkami, które były wystrojone co najmniej jak na premierę w teatrze, jej casualowy strój, delikatnie mówiąc, lekko odstawał. Na dodatek jej sukienka była dosyć luźna. Lubiła takie, ale kiedy zobaczyła teraz swoje odbicie w szybie, wydała się sobie o wiele grubsza, niż była w rzeczywistości. Nie była chudziną, a kształty miała raczej krągłe, natomiast starała się dbać, aby jej sylwetka była w miarę wysportowana, i z tego była dumna. W tej jednak chwili i w tym stroju nikt by jej o to nie posądził, co na tle otaczających ją kobiet i przy nieustępującym bólu głowy mocno zakłócało komfort, który powinien towarzyszyć takiej imprezie.

Nie było sensu użalać się nad sobą. Postanowiła pójść za przykładem męża i wejść między ludzi, może wtedy zapomni o tym nieszczęsnym stroju i może ból głowy zniknie.

***

Towarzystwo było już dobrze rozbawione, czytaj podpite, kiedy Mateusz zauważył niedużą grupę stojącą w rogu ogrodu i prowadzącą ożywioną dyskusję, raz po raz przerywaną wybuchami śmiechu. Niespecjalnie chciało mu się do nich podchodzić. Powoli zbliżała się północ, a on potrzebował minimum ośmiu godzin spokojnego snu przed lotem. Czas więc był najwyższy, aby się zbierać do domu. Niestety wśród grupy dostrzegł swoją żonę i chcąc nie chcąc zbliżył się ostrożnie, głównie po to, aby pozostać w cieniu i nie zwracać na siebie uwagi.

W trakcie imprezy okazało się, że jego zawód wzbudzał duże zainteresowanie, przez co był zmuszony po wielokroć odpowiadać na te same pytania i po kilku godzinach rozmów, podczas których był główną atrakcją, miał po prostu dosyć. Tego samego z pewnością nie można było powiedzieć o Magdzie. Ta wydawała się kwitnąć z każdą mijaną godziną. Niestety musiał przerwać to kwitnięcie.

– …i to niby my, mężczyźni, potrzebujemy tej całej czułości i przytulania?

Mateusz usłyszał pytanie sąsiada, który – jeśli się nie mylił – mieszkał trzy domy za nimi.

– No ty, kochanie, to musiałbyś jeszcze powstrzymać sen, aby do takiego przytulania doszło – wtrąciła jego najwyraźniej rozbawiona żona.

Oboje wyglądali, jakby już trochę drinków mieli za sobą.

– Najnowsze badania pokazują, że właśnie te potrzeby są równie ważne u mężczyzn, co u kobiet – niezwykle poważnym tonem stwierdziła atrakcyjna kobieta, której za bardzo nie kojarzył.

Chyba mu ją przedstawiono wcześniej. Zdaje się, że była socjologiem, co pewnie tłumaczyłoby powagę, z jaką mówiła.

– I może nawet nie chodzi o to, że nagle stały się ważne – dodała. – Chyba zawsze były, po prostu teraz mężczyźni nie wstydzą się o nich mówić.

– Czyli same „baby”, a gdzie ci prawdziwi mężczyźni? – zarechotał postawny mężczyzna stojący obok pani socjolog.

– Pewnie gdzieś, gdzie ciebie nie ma – odparła szybko i na tyle zdecydowanie, że można było przypuszczać, iż facet był jej mężem. – I myślę, że nie masz co się tak prężyć, bo mogłabym przytoczyć parę twoich „babskich” zachowań.

Ten objął kobietę ramieniem.

– Przecież żartuję, znasz mnie. Po prostu ostatnio przeczytałem na Facebooku, jak jedna znajoma narzekała, że nie ma już prawdziwych mężczyzn. Stąd moja uwaga.

– A którzy to ci prawdziwi mężczyźni? – spytała z zainteresowaniem Magda.

„Jeszcze tego brakuje, aby się wkręciła w rozmowę” – pomyślał Mateusz.

– To akurat było dosyć niejasne. Chyba chodziło o tych takich twardzieli z dawnych lat. W każdym razie nie tych dzisiejszych, którzy nie boją się mówić o swoich potrzebach – odpowiedział mężczyzna. – Tak jak ty mnie nauczyłaś, kochanie.

Ku wyraźnemu zadowoleniu pani socjolog przytulił ją.

– Czyli takich, co to i porąbią drewno, i przyłożą jak trzeba? – nie dawała za wygraną Magda.

– No trochę tak to brzmiało, aczkolwiek wątpię, aby chodziło o przemoc. Zresztą to jest ciekawy przypadek, ponieważ ilekroć pisze o mężczyznach, to zawsze jest jakaś szpilka w stronę eksmęża, którego akurat znam i raczej przemocowcem nie jest, natomiast z pewnością nie spełnił wymagań swojej eks. Stąd eks… A ponadto jest to kobieta, która praktycznie każdego dnia zapewnia, jaka jest szczęśliwa, od czasu do czasu krzycząc między wierszami: „Niech się ktoś ze mną umówi” i zaraz zapewniając, że najszczęśliwsza jest w swoim towarzystwie. Także tak… – Rozłożył bezradnie ręce. – …nie jest łatwo trafić.

– To ja się nie dziwię, że eks stał się eksem – stwierdził sąsiad mieszkający trzy domy za Mateuszem. – A może ona po prostu potrzebuje…

– Chłopa? To chciałeś powiedzieć? – wtrąciła jego żona, spoglądając z pobłażaniem na męża.

– Może kobiety, chociaż z tego narzekania na mężczyzn wnioskuję, że jednak przedstawiciela naszej płci, ale nie oceniam. Moim skromnym zdaniem potrzebuje po prostu…

– Seksu – wtrąciła Magda.

– Chciałem powiedzieć, że bliskości. – Roześmiał się. – Ale seks też nie zaszkodzi.

Mateusz nie mógł powstrzymać śmiechu, nie tylko on zresztą. Jego zdaniem uwaga była dosyć trafna. Rozmowy o seksie, jeśli tylko nie robiło się niesmacznie albo ludzie nie próbowali upubliczniać swoich żalów, były dosyć wdzięcznym tematem do żartów, zwłaszcza na imprezie. Naturalnie oba warunki powinny zostać spełnione, a z doświadczenia wiedział, że z tym bywało różnie. Zawsze znalazł się ktoś, kogo życie w tym zakresie pozostawiało wiele do życzenia i w mało zawoalowany sposób informował o tym fakcie pozostałych.

Mateusz nie spodziewał się jednak, że taka uwaga wyjdzie z ust jego żony…

– Dlaczego ma potrzebować właśnie seksu? – Usłyszał jej głos.

Nagle wszyscy ucichli. Trudno było stwierdzić, czy zdziwienie wiązało się z szokiem, który mógł wywołać fakt, że ktoś może nie potrzebować seksu, czy raczej z tym, kto to pytanie zadał. Akurat żona Mateusza była znana również wśród sąsiadów. Magda nigdy nie przepuściła okazji, aby zagadać czy chociaż wymienić pozdrowienia, toteż każdy w okolicy wiedział, kim jest i czym się zajmuje. I chwilowa konsternacja mogła wynikać właśnie z tego, kto zadał pytanie i czy pani doktor czasem nie planuje zrobić jakiejś analizy psychiki rozmówców w zależności od ich odpowiedzi. Chyba tylko Mateusz wiedział, jaka była prawda.

W tym momencie odezwała się kobieta, która do tej pory tylko przysłuchiwała się rozmowie. Była to chyba żona tego gościa, który się uparł, że koniecznie sprzeda mu nowy samochód, chociaż Mateusz zdecydowanie podkreślał, że akurat to była ostatnia rzecz, jakiej potrzebował. Na korzyść Krzyśka, bo tak miał mężczyzna na imię, przemawiał fakt, że wszystko, co robił, miało taki bliżej nieokreślony wdzięk, więc nawet to, że był natarczywy, nie stawało się męczące.

Tym razem miał usłyszeć, chyba po raz pierwszy, żonę Krzyśka, co biorąc pod uwagę, ile tamten mówił, nie było takie niezwykłe.

– No właśnie dlaczego? Z tego, co usłyszałam, ta kobieta ewidentnie potrzebuje kogoś, ale dlaczego musi to być związane z seksem?

„Mógłbym na to odpowiedzieć” – przeleciało przez głowę Mateuszowi, ale to akurat po pierwsze byłoby zbyt osobiste, a po drugie przedłużyłoby jego pobyt w tym miejscu. Chociaż biorąc pod uwagę, że Magda cały czas miała coś do powiedzenia, do wyjścia nawet się nie zbliżał.

– Może potrzebuje obecności drugiej osoby, a seks z różnych powodów wcale nie jest jej potrzebny – powiedziała ta, patrząc uważnie na boki.

Po tych słowach cisza była już całkowita. Mateusz był pewien, że w tej chwili jego żona była postrzegana jako psychiatra, która gotowa jest obrócić przeciw rozmówcom każde słowo, jeśli tylko się odezwą, a w najlepszym razie uznać ich za zboczeńców, jeśli podkreślą znaczenie seksu. Chyba tylko jedna osoba miała za nic to, co ktoś o niej pomyśli.

– A może być też tak – odezwała się ponownie żona dealera samochodów – że potrzebuje właśnie seksu. Czystego, bez naleciałości, bez zobowiązań. Wiecie, kobieta też ma do tego prawo.

Ostatnia uwaga rozbawiła towarzystwo i momentalnie wyparowało napięcie, które między nimi powstało.

– To prawda – potwierdziła Magda. – Kobieta też ma do tego prawo. Tylko korzystanie z niego może się wiązać z niepochlebnymi opiniami o niej.

– Bo przecież nie o mężczyźnie – wtrąciła znowu żona Krzysztofa. – Ale wyobraźcie sobie, że dwoje ludzi się spotyka, nie mówi nic, nie rozmawia ze sobą, tylko uprawia seks, czy to nie byłoby wyzwalające?

– Albo świadczyłoby o problemach z wyrażaniem emocji.

Mateusz niezauważalnie pokręcił głową. Magda nie mogła się powstrzymać od krytycznej uwagi. Zakładał, że w zaciszu gabinetu takich rzeczy nie robi, ale w życiu prywatnym raczej nikomu nie odpuszczała, nawet jeśli przykrywała to, jak w tej chwili, niewinnym uśmiechem.

– Może tak być – przytaknęła kobieta. – Ale ja wolę patrzeć pozytywnie. Widzę po minach, że panowie się ze mną zgadzają – dodała wesoło. – Tak bez zbędnego gadania. I oczywiście, tak dla jasności, to nie jest propozycja.

Tym razem wybuch śmiechu był powszechny. „I tym optymistycznym akcentem powinniśmy zakończyć temat” – pomyślał Mateusz. Jednocześnie jego wzrok skupił się na kobiecie stojącej praktycznie naprzeciwko. Była w niej jakaś zadziorność. Odniósł wrażenie, że gdyby Magda zajęła inne stanowisko, tamta też by zmieniła swoje tylko po to, aby było ciekawie, aby zobaczyć, jak inni zareagują. Rozmawiał dzisiaj z wieloma osobami, ale z nią akurat nie miał okazji, a teraz poczuł, że właśnie ona mogłaby być ciekawą rozmówczynią. Chociaż biorąc pod uwagę, co powiedziała, może wcale nie chciała rozmawiać.

Mateusz uśmiechnął się, lekko zawstydzony, do swoich myśli i w tym momencie ich oczy się spotkały, a on poczuł się, jakby kobieta czytała w jego głowie. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu Mateusz odwrócił wzrok. Szybko rozejrzał się za Magdą i kiedy ją zobaczył, ruszył w jej stronę. Z jakiegoś powodu był przekonany, że wzrok kobiety cały czas podążał za nim…