Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Autor książki, ceniony kaznodzieja, znany jest z celności kazań i krótkich wypowiedzi. Zdarza mu się pisać kazania w samochodzie, kiedy stoi w ulicznym korku. Ci, którzy ich słuchają, nazywają je wdzięcznie „burzykami”. Autor nie moralizuje, nie przesadza, nie absolutyzuje. Jak sam mówi: „Dobre kazanie składa się z dwóch części. Pierwsza to interesujący wstęp, druga – zaskakujące zakończenie. Te dwie części powinny być blisko siebie…”. Różnorodność przytaczanych przez autora przykładów, odniesień czy porównań, trafność i zwięzłość kazań wpisują się we współczesną potrzebę jakości.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 180
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Recenzja wydawnicza
dr Marek Bernacki
Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej
Korekta
Zofia Smęda
Projekt okładki
Artur Falkowski
Na okładce
Paolo Veronese, Gody w Kanie
Zdjęcie
Jerzy Kołodziejczyk
Imprimi potest
ks. Piotr Filas SDS, prowincjał
l.dz. 633/P/2009
Kraków, 10 sierpnia 2009
© 2009 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-830-8
Skład wersji elektronicznej
Monika Lipiec /Woblink
Wydawnictwo SALWATOR
ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków
tel. (12) 260-60-80, faks (12) 269-17-32
e-mail: [email protected]
www.salwator.com
W Bielsku-Białej co jakiś czas pojawiają się znakomici kaznodzieje. Na początku XIX wieku na terenie katolickiej parafii Opatrzności Bożej w Białej Krakowskiej oraz przy kościele Świętego Mikołaja w Bielsku działał ksiądz Stanisław Stojałowski, znany społecznik i żarliwy patriota, założyciel Domu Polskiego. W okresie międzywojennym w środowisku bielskich Żydów ogromny rozgłos i uznanie zdobył rabin dr Samuel Hirschfeld, autor głośnych kazań o tematyce religijno-społecznej. W naszych czasach na terenie Bielska--Białej posługę pełni biskup Paweł Anweiler, zwierzchnik diecezji cieszyńskiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego, a zarazem poeta, który w sposób piękny i hojny dzieli się Słowem Bożym. Do grona wybitnych współczesnych bielsko-bialskich kaznodziejów zaliczyć należy także księdza Eugeniusza Burzyka, duszpasterza środowisk twórczych, autora trzech tomów kazań, dostępnych zarówno w wersji książkowej, jak i w Internecie. Jego kaznodziejska działalność przyciąga do XVII-wiecznego kościoła Świętej Barbary w Mikuszowicach Krakowskich ludzi spragnionych niekonwencjonalnego odczytania Dobrej Nowiny.
Kazania księdza Eugeniusza Burzyka dzięki swemu uniwersalnemu i ekumenicznemu charakterowi, wpisującemu się w nurt posoborowej odnowy Kościoła – skierowane są do każdego poszukującego sensu życia człowieka, także agnostyka czy niewierzącego. Uniwersalizm tekstów zebranych w tomie Nie zanudzaj bliźniego swego w dużym stopniu wynika z ich dialogowego charakteru. Autor nie ogranicza się do pobożnej gawędy religijnej, ale chętnie, powiedziałbym, wręcz namiętnie, nawiązuje inteligentną rozmowę z różnymi tekstami kultury i tradycji europejskiej. Dla lepszego oświetlenia nauki płynącej z Pisma Świętego obficie cytuje klasyków literatury współczesnej i wybitnych myślicieli europejskich, odwołuje się także do arcydzieł malarstwa religijnego.
Ksiądz Eugeniusz Burzyk w swym skondensowanym do minimum przepowiadaniu (każde jego kazanie nie trwa dłużej niż pięć minut!) nie uprawia nachalnej kazuistyki czy też powierzchownej moralistyki, stroni także od łatwego emocjonalizmu. Wręcz przeciwnie, prowokując do myślenia, zaprasza odbiorców do twórczego dialogu, rozpala nie tylko ich dusze, ale także umysły.
Marek Bernacki
Z księdzem Eugeniuszem Burzykiem rozmawia Bogusław Rauer*
– Dlaczego odprawia Ksiądz Msze i głosi kazania właśnie w Mikuszowicach Krakowskich?
– Od 15 lat jestem pracownikiem Kurii Diecezjalnej i nie mam dekretu (skierowania) do żadnej parafii. Na początku odprawiałem Msze w kaplicy kurialnej. Od 12 lat zaprasza mnie do Mikuszowic Krakowskich proboszcz, ksiądz Andrzej Chruszcz, z którym znamy się od 21 lat. A może także dlatego, że patronka tego kościoła – Święta Barbara – jest również patronką górników, a ja ukończyłem między innymi pomaturalne Studium Górnicze i ponad rok pracowałem w kopalni. Chociaż pierwszy mój zawód to mechanik samochodowy.
– A czy piękno tego zabytkowego XVII-wiecznego kościoła nie miało dla Księdza żadnego znaczenia?
– Nie. Najmniejszego. Kościół to przede wszystkim dom Boży, w którym pod przewodnictwem kapłana gromadzi się lud Boży. Z jednej strony nie powinniśmy zwracać zbytniej uwagi na walory estetyczne kościoła, bo wtedy łatwo zapomnieć o jego istotnej roli. Z drugiej – trudno byłoby dostrzec sacrum w zaniedbanym czy oszpeconym kościele. Faktem jest, że kościół Świętej Barbary w Mikuszowicach Krakowskich jest piękny, zadbany i ma specyficzną atmosferę.
– Czy Księdza kazania nie są zbyt intelektualne i nie zawężają kręgu odbiorców?
– Kazania opublikowane w książce czy w Internecie różnią się od wygłaszanych. W tekście pisanym nie można mówić zbyt bezpośrednio; w każdym dziele literackim powinna być tajemnica, niedopowiedzenie. Anna Achmatowa nigdy nie mówiła nic złego o wierszach młodych poetów, wśród których było wielu grafomanów. Jeśli jednak twierdziła: „Jest pan mistrzem metafory” albo: „Bardzo ciekawe są pani rymy”, to znaczyło, że wiersze można wyrzucić do kosza. Jeśli jej się coś podobało, mówiła: „W tych wierszach jest obecna tajemnica”. Natomiast kazanie wygłaszane musi być dla odbiorców jasne i przejrzyste, zrozumiałe dla każdego, bez względu na wiek, wykształcenie czy poziom duchowego rozwoju. W kościele nie ma możliwości wysłuchania kazania drugi czy trzeci raz. Kazania piszę z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, a jednak przed każdym sobotnim kazaniem od rana aż do wieczornej Mszy myślę nad najlepszą formą przekazu, by dotrzeć do wszystkich. Czasem nie jestem w stanie robić już nic innego. Można by nawet powiedzieć, że mam „zepsutą” całą sobotę. Bywa, że w całości zmieniam przygotowany wcześniej tekst.
– Czy nie jest tak, że jeśli coś jest dla wszystkich, to w istocie dla nikogo?
– Staram się mówić prostym językiem, unikając terminów teologicznych czy słów pochodzenia obcego, szczególnie łacińskich czy greckich, co czasem jest nadużywane w tekstach teologicznych. Nawet ludzie wykształceni, a może tym bardziej oni, lubią, kiedy mówi się do nich w sposób jasny i bezpośredni. Ksiądz Józef Tischner twierdził, że teza, której nie da się przełożyć na góralski, na pewno nie jest prawdziwa.
– Jedna z parafianek tak zareagowała na Księdza kazanie: „Zanim zdążyłam się porządnie rozsiąść, ksiądz skończył!”…
– To dowód na to, że moje kazania działają nie tylko treścią, ale również formą. Przesłanie w tym przypadku jest jasne. W kościele, podobnie jak i w życiu, nie powinniśmy się zbyt wygodnie rozsiadać. Chrześcijanin to człowiek czuwający, działający, a nie siedzący.
– Jak reagują inni kapłani na Księdza kazania, ma Ksiądz więcej zwolenników czy przeciwników?
– Nigdy żaden z księży w mojej obecności nie skrytykował głoszonych przeze mnie kazań. Kilka razy zdarzyło się, że zapomniałem umieścić w Internecie kazania. Od razu otrzymałem maile z upomnieniem. W Mikuszowicach wikariusz, ksiądz Wojciech Jędrzejczyk, publikuje moje kazania w parafialnej gazetce. Zresztą sam mówi bardzo krótko i ciekawie. Przypominam sobie jednak, że po wydaniu mojej drugiej książki jeden z kolegów miał do mnie pretensje. Chodziło mu o to, że powinienem korygować opinie zachwalające krótkość moich kazań, bo – jak stwierdził – „ich wartość tkwi w czym innym”.
– Opublikował już Ksiądz około tysiąca kazań. Czy przy takiej ilości tekstów można ciągle pisać ciekawie?
– To sprawa metodologii i doświadczeń 22 lat pracy kaznodziejskiej. Pierwszym krokiem jest dobór odpowiednich lektur. Od pewnego czasu nie czytam powieści. Witkacy twierdził, że powieść to worek, w który wszystko można wepchać. W powieściach jest stosunkowo mało rzeczy bardzo ciekawych, zbytnio zwraca się uwagę na fabułę. „Dlaczego powieści kryminalne są nudne? – Bo jedyna tajemnica, jaką zawierają, to pytanie: kto zabił pana L? Tymczasem jedyną prawdziwą tajemnicą jest pytanie: czym jest świat, ogień, powietrze?” – uważa Adam Zagajewski. Wolę eseje, wywiady, dzienniki, wspomnienia, gdzie jest dużo materiału do wykorzystania w kazaniach. W ciągu roku czytam kilkanaście książek, setki gazet i periodyków, oglądam kilkadziesiąt filmów. Nie są to rzeczy przypadkowe, wcześniej czytam recenzje tych książek, dotyczy to również filmów.
– Jak udaje się Księdzu zapamiętać tysiące ciekawych wypowiedzi czy cytatów?
– To nie ma nic wspólnego z pamięcią. W każdej gazecie czy książce ciekawe fragmenty zaznaczam kolorowym flamastrem, które później przepisywane są do zwykłego edytora tekstów (od pewnego czasu nie przepisuję tekstów sam). Moja rola ogranicza się do czytania i podkreślania, a później do przenoszenia tekstów z Worda do specjalnie zaprojektowanej bazy, która obecnie zawiera ponad trzy tysiące przykładów. Wystarczy wpisać jakiekolwiek hasło lub frazę, by w ułamku sekundy otrzymać kilkanaście, czasem kilkadziesiąt interesujących przykładów. Jeśli jest taka potrzeba, mogę w ciągu kilku minut ułożyć kazanie na zadany temat, którym najczęściej jest Ewangelia wyznaczona na dany dzień. W ubiegłym roku kazanie na Pasterkę przygotowałem w ciągu 10 minut, bo zachorował jeden z księży.
– Czy nie za bardzo liczy Ksiądz na siebie, na swoje lektury i komputerową bazę danych?
– Kaznodzieja nie może wyjść na ambonę nieprzygotowany i liczyć na działanie Ducha Świętego, na to, że w ostatniej chwili otrzyma natchnienie i powie ciekawe kazanie. Łaska Boża bazuje na naturze człowieka, na tym, co wypracował, na jego wiedzy i wysiłku. W moim życiu wszystko jest dokładnie zaplanowane i nic nie dzieje się przypadkowo, nie lubię spontaniczności i niechętnie zmieniam swoje plany. Szczegółowo zaplanowane jest każde zdanie w moim kazaniu. A jednak zdarza się, że po wyjściu do ołtarza zmieniam tekst, czasem dopiero po odczytaniu Ewangelii. Mogę to robić, bo jestem perfekcyjnie przygotowany, mam nawet w zapasie pewne przykłady. W takiej sytuacji Duch Święty w ostatniej chwili „może sobie wybrać” najlepszą, najskuteczniejszą wersję kazania. „Nigdy nie pisz bez planu, nawet wówczas, gdybyś miał go później porzucić. Plan nakłada cugle wyobraźni, która lubi ponosić i stawiać dęba. Gdy zaczniesz pisać, musisz wiedzieć, jak skończysz. A jeśli skończysz inaczej, niż zamierzyłeś, będzie to również wynikiem planu, którego zaniechałeś podczas pisania” – radził Roman Brandstaetter.
– Zwięzłość kazań to ukłon w stronę społeczeństwa, które nie lubi czytać książek, zwłaszcza grubych, czy może forma kazań jest podyktowana innymi względami?
– To szacunek dla słowa, słuchaczy i czytelników. „Długie słowa wcale nie są trudne; to krótkie słowa sprawiają najwięcej trudności. Te długie, wygodne słowa, które oszczędzają współczesnym wysiłku myślenia, mają jednak pewną cechę, która wprowadza szczególny zamęt i zniszczenie” – pisał już sto lat temu Chesterton. Słuchałem kiedyś kaznodziei, który tłumaczył: „Świat potrzebuje miłosierdzia, miłosierdzia potrzebuje świat, tak bardzo potrzebne jest na świecie miłosierdzie, bez miłosierdzia świat istnieć nie może”.
– Czy są teksty szeroko pojętej kultury, z których Ksiądz by nie skorzystał?
– W kazaniach używam nie tylko przykładów pozytywnych, ale często, by przedstawić problem, przytaczam rzeczy negatywne. W jednym z kazań cytuję nawet Henry’ego Millera z kontrowersyjnej książki Zwrotnik Raka: „Ludzie są jak wszy – włażą ci pod skórę i zagrzebują się tam. Drapiesz się i drapiesz aż do krwi, ale nie możesz się skutecznie odwszawić”. Jeśli kogoś cytuję, to nie musi oznaczać, że się z nim zgadzam.
– Czy Internet to dobre miejsce do wygłaszania kazań? Przecież często bywa on porównywany do wielkiego śmietnika?
– Nikifor zbierał na śmietnikach opakowania po papierosach i różnych produktach, a następnie na nich malował. Dostawał też od nauczycieli zapisane stare zeszyty, malował na wyrzuconych urzędniczych drukach. Na tej podstawie datuje się niektóre jego obrazy.
– Podczas Mszy, którym Ksiądz przewodniczy, panuje szczególna atmosfera. Czy nie przywiązuje Ksiądz zbyt dużej uwagi do zachowania w kościele?
– Ludzie podświadomie zaczynają zachowywać się w kościele tak jak w kinie. Już od kilku lat nie chodzę do kina, bo nie mogę zaakceptować jedzenia, picia czy głośnych rozmów podczas seansu. W kościele zawsze reaguję odpowiednim spojrzeniem, kiedy zadzwoni telefon komórkowy, gdy ktoś spóźnia się kilka minut na Mszę i stukając obcasami dumnie kroczy przez kościół, rozpraszając innych. Podobnie, gdy rodzice urządzają w kościele plac zabaw dla swoich dzieci. Zdarza się także, co prawda bardzo rzadko, że ludzie w czasie Mszy usiłują zwiedzać kościół. Kapłan przewodniczy Mszy świętej i przed Bogiem jest odpowiedzialny za atmosferę w kościele, nawet za to, co dzieje się w zakrystii. Oczywiście sam, razem z ministrantami i służbą liturgiczną, powinien dać przykład godnego zachowania. Kapłan nie może biec do ołtarza, bo to jest nie tylko śmieszne. Od samego początku Mszy św. powinna być atmosfera spokoju, skupienia i modlitwy – sacrum. Także z tego powodu ludzie przychodzą na Msze, którym przewodniczę.
– Jest taka metoda pracy twórczej, którą nazywa się „burzą mózgów”. Księdza kazania nazywane są czasem „burzykami”. A więc może „Burzyki myśli”?
– Kiedyś zażartowałem, że kazanie jest jak western: trzeba wejść i wszystkich rozwalić. Kaznodzieja powinien nie tylko zainteresować słuchaczy, ale także nimi wstrząsnąć, zarówno formą, jak i treścią, zaniepokoić intelektualnie i duchowo. Jeżeli słuchacze przeżyją religijny wstrząs, to jest szansa, że staną w prawdzie przed Bogiem i przed sobą. Jest takie znane, ale ciągle aktualne powiedzenie: „Kapłan powinien być lwem na ambonie, barankiem w konfesjonale, człowiekiem w kancelarii”.
– W komentarzu do książki Paulo Coelho „Alchemik” mówi Ksiądz o konieczności poszukiwania „Własnej Legendy”. Jaka jest „legenda” Księdza i jego nowatorskiego spojrzenia na wygłaszanie kazań?
– „Własna Legenda” może być synonimem chrześcijańskiego powołania. Jeżeli człowiek ma być szczęśliwy, powinien odpowiedzieć na Boże wezwanie. Piszę i głoszę kazania nie dlatego, że sprawia mi to satysfakcję, ale dlatego, bo uważam, że tego oczekuje ode mnie Bóg. Jestem przekonany, że w dzisiejszych czasach taka forma głoszenia kazań jest skuteczna. Bóg poprzez innych ludzi i różnego rodzaju sytuacje daje człowiekowi znaki dotyczące jego powołania. Ktoś, kto lekceważy znaki czasu, błądzi i nie może odczytać własnego powołania. Wiele lat temu poprosiłem Boga, by dał mi znak, czy mam zostać kapłanem. I taki znak otrzymałem.
– Siła Księdza kazań tkwi w ich zwięzłości. Myślę, że zgodzi się Ksiądz z Pitagorasem, że najkrótsze słowa „tak” i „nie” wymagają najdłuższego zastanowienia?
– Mottem moich kazań mogą być także słowa Zbigniewa Herberta:
„Moja wyobraźnia
to kawałek deski
a za cały instrument
mam drewniany patyk
[...]
uderzam w deskę
a ona podpowiada
suchy poemat moralisty
tak – tak
nie – nie”.
*Bogusław Rauer – lat 39, nauczyciel języka polskiego w szkole podstawowej; obecnie student III roku bielskiej Akademii Techniczno-Humanistycznej na Wydziale Humanistyczno-Społecznym; temat pracy licencjackiej: „Homiletyka w dobie Internetu – na przykładzie kazań księdza Eugeniusza Burzyka”.
Adwent to czas oczekiwania
na przyjście Chrystusa. Obejmuje cztery niedziele. Gdy niedziela przypada
24 grudnia, wówczas adwent rozpoczyna
się 3 grudnia i trwa zaledwie trzy tygodnie.
Jeśli dzień 24 grudnia przypada
w sobotę, wtedy adwent jest najdłuższy,
bo rozpoczyna się już 27 listopada.
Okres ten składa się z dwóch części.
Pierwsza, do 16 grudnia, jest czasem oczekiwania na powtórne przyjście
Syna Bożego w dniu paruzji (tak zwany
długi adwent). Część druga, od 17 grudnia,
ma wyraźny rys maryjny i jest czasem bezpośredniego przygotowania
na przyjście Jezusa w tajemnicy
Wcielenia (tak zwany krótki adwent).
Okres adwentu nie jest czasem pokutnym, chociaż w liturgii używamy w tym czasie koloru fioletowego. W Kościele nowy rok liturgiczny rozpoczyna się w pierwszą niedzielę adwentu.
Podział kazań na rok A, B i C
oznacza, że w liturgii obowiązuje trzyletni cykl czytań mszalnych wyznaczonych na niedziele, czyli powtarzane są co trzy lata.
1. NIEDZIELA ADWENTU
Rok A, Mt 24, 37-44
Tuvalu to maleńkie państwo na Pacyfiku składające się z dziewięciu wysp koralowych. Na skutek efektu cieplarnianego w ciągu najbliższych 50 lat ma zostać zalane wodą. Rząd tego państwa zawarł z Nową Zelandią umowę na ewakuację wszystkich 10 tysięcy obywateli, gdy poziom oceanu niebezpiecznie się podniesie1.
Ewangelia przypomina, że już w czasach Noego ludzie żyli w sposób bezmyślny. Zajęci przyjemnościami i sprawami materialnymi nawet nie spostrzegli, kiedy przyszedł potop i pochłonął ich. Podobnie będzie z powtórnym przyjściem Jezusa na ziemię. Będzie zaskoczeniem, nastąpi w chwili, której nikt się nie domyśla.
Niekiedy zachowujemy się tak, jakbyśmy mieli żyć na ziemi wiecznie; jakby tu był kres naszego istnienia. W jednej z książek Bruce’a Marshalla ksiądz Bonnyboat zwykł mawiać do swoich parafian: „Drodzy bracia w Jezusie Chrystusie, żaden z was nie obudzi się nagle w niebie, dziwiąc się, jakim cudem dostał się tutaj”2.
1. NIEDZIELA ADWENTU
Rok B, Mk 13, 33-37
„Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już o trzeciej zacznę odczuwać radość – mówi Lis do Małego Księcia. – Im bardziej czas będzie posuwać się naprzód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę szczęścia! A jeśli przyjdziesz nieoczekiwanie, nie będę mógł się przygotować”3.
Adwent to czas radosnego oczekiwania na narodzenie Jezusa. Dzisiejsza Ewangelia przypomina, że okres ten jest również zapowiedzią oczekiwania ostatecznego – na ponowne Jego przyjście przy końcu świata. Nie znamy tego dnia, będzie on dla nas zaskoczeniem. Dlatego konieczne jest nieustanne czuwanie związane z duchowym wysiłkiem.
Dokładnie wyznaczyliśmy dzień narodzenia Jezusa, podobnie jak i daty pozostałych świąt czy uroczystości. Możemy się więc do nich odpowiednio przygotować. Ta przewidywalność roku liturgicznego daje nam złudne poczucie stałości i ostateczności. Jednak są to tylko terminy-symbole, ustanowione po to, by wspomagać naszą czujność.
1. NIEDZIELA ADWENTU
Rok C, Łk 21, 25-28. 34-36
19 maja 1996 roku masywne ciało niebieskie przeleciało w odległości zaledwie 450 tysięcy km od Ziemi. Kiedy je zauważono, już nic nie dało się zrobić, więc ludzi nie poinformowano o możliwości katastrofy. Obecnie zespoły obserwatorów nieba śledzą i katalogują obiekty mogące wejść w kolizję z Ziemią, by odpowiednio wcześniej zmienić ich kurs4.
Jezus naucza, że końca świata nie można przewidzieć, ale będzie on poprzedzony znakami na słońcu, księżycu, gwiazdach i na morzu. Ludzie, których „serca są ociężałe na skutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych”, mogą tych znaków nie dostrzec. Dzięki refleksji i modlitwie człowiek może skutecznie przygotować się i uniknąć zaskoczenia.
Nigel Kennedy – jeden z najwybitniejszych wirtuozów skrzypiec – znany jest powszechnie ze swobodnego podejścia do życia, ekscentrycznego stylu bycia i skłonności do żartów. Wielu ludzi zdziwiło się, gdy kiedyś z powagą stwierdził: „Ponieważ nigdy nie można przewidzieć, co się wydarzy jutro, zawsze gram tak, jakby to był mój ostatni koncert”5.
1 Zob. Adam Leszczyński, Globalne ocieplenie, „Gazeta Magazyn”, 2002, nr 12 (472), s. 26.
2 Bruce Marshall, Chwała Córy Królewskiej, przeł. Jan Józef Szczepański, Warszawa 1995, s. 38.
3 Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę, przeł. Jan Szwykowski, Warszawa 1988, s. 62.
4 Zob. Marek Oramus, Zapowiadamy koniec świata na 12 sposobów, „Duży For-mat”, 2003, nr 1 (512), s. 6.
5 Katarzyna Zalewska, Arcymistrz smyczka i pluton komandosów, „Newsweek Polska”, 2002, nr 29, s. 99.