Niebezpieczne modlitwy - Groeschel Craig - ebook + książka

Niebezpieczne modlitwy ebook

Groeschel Craig

4,6

Opis

Zmień swoje modlitwy

Zmień swoje życie

  • Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego Bóg nie odpowiada na Twoje modlitwy?
  • Chciałbyś zobaczyć, jak odmieniają Twoje życie?
  • Masz już dość zbyt ostrożnej wiary?


Modlitwy poruszają Boże serce. On chce dla nas czegoś więcej niż ostygłej wiary i nieprzekonujących podziękowań przy obiedzie za Jego dary. Wzywa Cię do życia pełnego odwagi, nie wygód.


Ta książka pokaże, jak odmawiać modlitwy, które:

  • zbadają Twoją duszę,
  • złamią Twoje nawyki
  • i poślą Cię, byś podążał za Bożym wezwaniem.

Ale uważaj! Jeśli wystarcza Ci chodzenie na łatwiznę i stanie z boku, to nie jest książka dla Ciebie. Będziesz miał przed sobą wyzwania. Będziesz poddawany testom. Będziesz namawiany do poważnego zastanowienia się nad swoim sercem.


Poczujesz też inspirację, by modlić się śmielej. Odważniej. Bardziej wyraziście. Dostrzeżesz, jak przemienić bezowocne modlitwy i płytką wiarę w czyste, brawurowe modlitwy, które przeniosą Cię na wyższy poziom pasji i spełnienia. Odkryjesz klucz do przezwyciężania lęku przed stratą, odrzuceniem, porażką i nieznanym. Klucz, by doznać błogosławieństw, które Bóg dla Ciebie przygotował.

Zyskasz odwagę niezbędną do odmawiania niebezpiecznych modlitw.

Craig Groeschel - autor bestsellerów „New York Timesa”, jest założycielem Life.Church – nowatorskiego Kościoła spotykającego się w wielu miejscach rozrzuconych po całych Stanach Zjednoczonych, będącego jednocześnie jednym z największych Kościołów na świecie. Prowadzi audycję Craig Groeschel Leadership Podcast. Jest również prowadzącym w Global Leadership Network – społeczności, która dociera do setek tysięcy przywódców rocznie. Craig mieszka w Oklahomie wraz z żoną Amy. Jeśli chcesz się z nim skontaktować, odwiedź: www.craiggroeschel.com.

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 141

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (8 ocen)
5
3
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ryszard1969

Nie oderwiesz się od lektury

super
00

Popularność




REKOMENDACJE

Przemiana wygodnych modlitw na śmiałe i pełne wiary nie dzieje się automatycznie. Uwielbiam, jak Craig nas uczy, pcha naprzód i pokazuje, w jaki sposób osiągnąć życie modlitewne, którego zawsze chcieliśmy. Nie chodzi o to, żeby zawsze dostawać to, czego chcemy. Chodzi o stawanie się bliższymi Bożemu sercu i prawdziwe ufanie Mu, cokolwiek się stanie.

Lysa TerKeurst, autorka bestsellerów „New York Timesa”;

dyrektor Proverbs 31 Ministries

Życie chrześcijańskie nigdy nie miało być bezpiecznym. Jednak aż za często zadowalamy się komfortem zamiast ryzyka i w rezultacie porzucamy nasz cel. Pastor Craig rzuca wyzwanie, aby zaryzykować, powierzając wszystko Bogu, i buduje naszą wiarę, aby zaryzykować, gdy wkraczamy na drogę, którą zaplanował dla nas Bóg.

Christine Caine, autorka bestsellerów;

założycielka A21 i Propel Women

Czytając tę książkę, nie poczujesz się ani zniechęcany, ani namawiany do wygłaszania większej liczby modlitw, które zdają się zaledwie odbijać od sufitu. Zamiast tego jesteś zaproszony do odmawiania takiego rodzaju niebezpiecznych modlitw, które mają moc, żeby zmienić ciebie, twoich bliskich i ludzi umiłowanych przez Boga – czyli wszystkich.

Bob Goff, autor bestsellerów „New York Timesa”:

Miłość działa i Everybody Always

Pochylić się nad modlitwą w sposób, który pastor Craig tak błyskotliwie objaśnia, to pochylić się nad modlitwą, która zmieni świat i przy okazji może zmienić ciebie. Ta książka jest głęboka, prorocza i tak bardzo pomocna!

Jefferson Bethke, autor bestselleru

„New York Timesa”: Jesus > Religion

Ta książka to wyzwanie do zamiany banalnej, bezpiecznej modlitwy na przepełnioną niebezpieczeństwem i ekscytacją. Odkryj, jak

odmawiać autentyczne i odważne modlitwy – taki rodzaj niebezpiecznych modlitw, który zmieniają nie tylko serca, ale także świat.

Lisa Bevere, autorka bestsellerów „New York Timesa”:

Without Rival i Dziewczyny z mieczami

Jeśli twoje życie modlitewne potrzebuje zastrzyku nowej energii, spodoba ci się ta wspaniała książka. Zbuduje ona twoją wiarę, umocni twoje podążanie za Bogiem i nauczy cię modlić się na niebezpieczne sposoby.

Mark Batterson, autor bestselleru „New York Timesa”:

Kręgi Modlitwy; główny pastor National Community Church

Craig Groeschel jest przekonany, że nasze modlitwy powinny być śmielsze. W Niebezpiecznych modlitwach mówi nam dlaczego i jak to osiągnąć. Biorąc sobie tę książkę do serca, odkryjesz jej potencjał do radykalnej zmiany nie tylko tego, jak się modlisz, ale też tego, jak postrzegasz świat i Bożą aktywność w nim. Dziękuję, Craig!

Andy Stanley, autor; mówca;

założyciel North Point Ministries

Gdyby wybrać jeden błąd, jakiego powinniśmy za wszelką cenę unikać w modlitwie, byłoby to modlenie się zbyt bezpiecznie. W Niebezpiecznych modlitwach mój pastor i przyjaciel Craig Groeschel rzuci ci wyzwanie do przyjęcia niepewności i zmiany twojego życia modlitewnego na śmielsze i bardziej satysfakcjonujące.

Steven Furtick, pastor Elevation Church;

autor bestsellerów „New York Timesa”

To nie jest kolejna słodka książeczka o modlitwie, po której będziesz czuł się potępiony i zawstydzony, że nie modlisz się więcej. Wprost przeciwnie, to książka o tym, co się dzieje, gdy szczerze rozmawiamy z żywym Bogiem. A to może być piękne i cudownie niebezpieczne.

Judah Smith, główny pastor Churchhome

Ta książka jest dedykowana mojej mamie.

Dziękuję za pełne wiary modlitwy przez te wszystkie lata.

Twoje modlitwy miały wielkie znaczenie.

Kocham Cię i szanuję.

 

Wstęp - Dlaczego twoje modlitwy powinny być niebezpieczne

Hej, Craig, wierzysz, że Bóg wciąż czyni cuda?

– Oczywiście – odpowiedziałem.

– To dobrze, bo twoje modlitwy są beznadziejne.

Próbowałem śmiać się razem z nim, ale żart mojego przyjaciela mi dopiekł – głównie dlatego, że był trafny. Wspólnie wyszliśmy ze spotkania modlitewnego; było to krótko po tym, jak zacząłem służbę. Mój kumpel znał mnie na tyle dobrze, żeby się ze mną droczyć, ale przypuszczam, że tym razem chciał mi także coś uświadomić. Zaniemówiłem i nie próbowałem się bronić, przyswajając sobie prawdę jego obserwacji. Nie mogłem zaprzeczyć, że ubrał w słowa sekret, który już znałem, ale nie chciałem się do niego przyznać: moje modlitwy były żałosne.

Już jako młody pastor powinienem był zgłębić tajniki modlitwy. To – obok nauczania i udzielania błogosławieństwa po nabożeństwie – jeden z zawodowych obowiązków, który powinienem opanować do perfekcji. Jednak odmawianie w skupieniu długich, wymownych i gorliwych modlitw do Boga-którego-nie-mogłem-zobaczyć zawsze stanowiło dla mnie wyzwanie. Nie czułem się dobrze, modląc się archaizmami króla Jakuba – jakbym próbował recytować Szekspira. Ale nie satysfakcjonowało mnie też bezładne paplanie w kumpelskim tonie ze Stwórcą i Podporą Wszechświata.

A kiedy już się modliłem, miałem problem z długim utrzymaniem skupienia. Doprowadzało to do tego, że następnym razem próbowałem jeszcze mocniej. Ale niezależnie od tego, jak bardzo się starałem, prędzej czy później wszystko wracało do starej rutyny. Moja modlitwa była o tych samych sprawach. W ten sam sposób. Zazwyczaj mniej więcej o tej samej porze.

Wspominając to, zastanawiam się, czy czasem Boga nie zanudzały moje modlitwy. Kiedy mówiłem: „Panie, okaż nam łaskę w podróży i zapewnij nam bezpieczeństwo”, mogłem wyobrazić sobie, jak odpowiada: „Czym się martwisz? Po prostu nie przekraczaj dozwolonej prędkości i zapnij pasy. Wszystko będzie dobrze”. Albo kiedy modliłem się: „Boże, pobłogosław nasz posiłek”, po prostu wiedziałem, że musi myśleć sobie: „Serio? Mam pobłogosławić zapiekany makaron z serem z pudełka i trochę frytek?”.

W miarę studiowania Biblii zdumiewała mnie różnorodność modlitw wypowiadanych przez Bożych ludzi. Oni prosili nie tylko o bardzo osobiste sprawy – na przykład poczęcie dziecka
(1 Sm 1,27) – ale także bardzo praktyczne, jak jedzenie i zapasy (Mt 6,11) czy ucieczkę od wrogów (Ps 59,1–2). Czasami zdawali się delikatnie szeptać do kochającego Boga. Innym razem wrzeszczeli na Niego w cierpieniu i frustracji.

Często szczerze błagali Boga. Później próbowali wykrzyczeć swój ból i narzekali na Niego jak zmęczony brzdąc wierzgający w ramionach rodzica. Modlili się o odwagę, by dzielić się swą wiarą z innymi. Modlili się, żeby upadły ściany – te wewnętrzne i te zewnętrzne. Daniel modlił się, żeby paszcze głodnych lwów pozostały zamknięte, a Jonasz, żeby brzuch głodnego wieloryba został otwarty. Gedeon modlił się, żeby jego runo było mokre jednego dnia, a suche następnego. Boży ludzie modlili się, gdy byli upojeni szczęściem i gdy przytłaczał ich żal.

Ich modlitwy były szczere. Desperackie. Zapalczywe. Odważne. Prawdziwe.

I oto ja – modlący się, żeby Bóg miał mnie w opiece i pobłogosławił mój makaron i frytki.

Mój przyjaciel miał rację.

Moje modlitwy były beznadziejne.

Może masz podobnie. To nie tak, że nie wierzysz w modlitwę. Wierzysz. Ale utknąłeś w rutynie. Modlisz się na temat tych samych zmagań i masz te same prośby. Modlisz się w ten sam sposób. O tej samej porze. Jeśli w ogóle się modlisz. Jak ja, pewnie wiesz, że powinieneś modlić się więcej. I z większą pasją. Większą wiarą. Chcesz rozmawiać z Bogiem i słuchać Go. Prowadzić zażyłą konwersację jak w małżeństwie lub z najlepszym przyjacielem. Naprawdę chcesz, ale nie jesteś pewien jak. Więc twoje modlitwy pozostają bezpieczne.

Płaskie. Nijakie. Przewidywalne. Banalne.

Nudne.

Uwaga mojego przyjaciela była dla mnie sygnałem, że najwyższy czas na zmianę w moim życiu modlitewnym. Zbyt długo tolerowałem nudne jak flaki z olejem, pozbawione wiary, w zasadzie puste modlitwy. Wiedziałem, że Bóg chciał dla mnie więcej i chciałem mieć z Nim bliższą relację, chociaż nie miałem pewności, czego to będzie ode mnie wymagać.

Drogę do osiągnięcia celu rozpocząłem od rozpakowania swojego bagażu duchowego. Byłem głęboko zawstydzony moim nieprzekonującym życiem modlitewnym – ja, pastor. Jeśli kiedykolwiek czułeś, że z twoim życiem modlitewnym może być coś nie tak, postaw się na miejscu pastora. Powinienem być wojownikiem modlitwy – pełnym zagorzałej, niepohamowanej wiary i nieokiełznanej mocy Ducha Świętego. Jednak gdy próbowałem się modlić, moje myśli gdzieś odpływały.

W połowie modlitwy, czy to w myślach, czy na głos, mój mózg wędrował od jednej sprawy do kolejnej: Boże, któryś jest w niebie, proszę o uzdrowienie mojej chorej na raka przyjaciółki. Zadziałaj teraz w jej życiu, w imieniu… Koniecznie muszę pojechać do szpitala, żeby ją znowu odwiedzić. Chwila, nie wymieniłem jeszcze oleju w samochodzie. I skończyły się płatki śniadaniowe. Dzieciaki mnie zabiją. A Amy ma dziś wizytę u lekarza – czy my mamy opłacone ubezpieczenie? Niesamowite, ile się dzieje w tym roku! A tak, kazanie na ten tydzień – wciąż nie wymyśliłem dobrego porównania… Och, przepraszam Panie, o czym to my rozmawialiśmy?

Jakby tego było mało, zawsze przerażały mnie spotkania modlitewne. (Co ty wiesz o poczuciu winy). Ciągnęły się w nieskończoność i trzeba było siedzieć z ludźmi, którzy nie dość, że potrafili się modlić, to jeszcze to uwielbiali. Nie wspominając o tym, że trzymanie się za ręce podczas modlitwy bardzo szybko robiło się niezręczne. Po jednej stronie zawsze trafi ci się Pani Imadło. Im głośniej się modli, tym mocniej ściska. „Boże, wyrzekamy się pokus diabła, W IMIĘ JEZUSA!” Ścisk. Ścisk. Ścisk. Knykcie ci bieleją i tracisz czucie do łokcia. Za to po drugiej stronie masz Śniętą Rybę. Zimna dłoń bez tętna ledwie chwyta twoją. Imadło odcina ci krążenie, a lepką kończynę Śniętej Ryby podawaną ci zamiast dłoni najchętniej byś całkiem zignorował.

Zawsze znajdzie się też Mocarz Modlitwy – osoba, która lubuje się w głośnej i dumnej modlitwie. No wiesz, ten, co to zawsze przytacza dziesiątki wersetów biblijnych i sprawia, że jeszcze bardziej tu nie pasujesz. „Boże, w 28 rozdziale Księgi Powtórzonego Prawa powiedziałeś, że umieścisz nas zawsze na czele, a nie na końcu. Panie, wiemy z Ewangelii Jana 3,16, że tak umiłowałeś świat”. Z tyloma liczbami rzucanymi na lewo i prawo pod koniec czujesz się, jakbyś był na wykładzie z rachunkowości.

No i zostaje jeszcze Zawodnik. Gdy zaczynałem studia na chrześcijańskim uniwersytecie, często doświadczałem takiego modlitewnego współzawodnictwa z moim współlokatorem. Modlił się głośno i długo z wielką pewnością siebie, podkreślając, ile wie o Bogu i Biblii. Ulegając presji, żeby nie być gorszym, stawiałem sobie poprzeczkę wyżej, ale zwykle się z tym zagalopowywałem. Jako że moja znajomość Biblii nie była wtedy zbyt dobra, po prostu szastałem określeniami, które brzmiały potężnie i biblijnie. „Boże, powiedziałeś w Piśmie, że jesteś nie tylko Jahwe-Jireh, ale też Jahwe… yyy… pomyślmy… yyy… Jahwe-Ni… yyy… Nissan. Tak, jesteś Jahwe NISSAN! I, Panie, jesteś dobry. Jesteś dobry do… yyy… do… Boże, jesteś dobry do ostatniej kropli. I Twoje Słowo jest tak słodkie, jak miód na naszych ustach, i smakuje tak dobrze… Ono… yyy… Ono rozpuszcza się… w naszych ustach… a nie w naszych dłoniach. O Panie, jak dobry sąsiad… jesteś zawsze przy nas!”

To nie były moje jedyne problemy z modlitwą. Często po prostu nie widziałem w niej sensu. Wydawało mi się, że Bóg zazwyczaj natychmiast reagował na moje błahe zachcianki, jak wtedy, gdy prawie żartem poprosiłem Go o naprawienie naszej zepsutej klimatyzacji, i to zrobił. Innym razem pościłem przez wiele dni i miesiącami wypruwałem sobie flaki, modląc się, żeby Bóg uzdrowił mojego przyjaciela, i nic z tego. Czasem wierzyłem w moc modlitwy, a czasem zastanawiałem się, czy to nie jest jedna wielka strata czasu.

Od tamtego czasu nauczyłem się już trochę na temat modlitwy. Po pierwsze, Bóg nienawidzi wystawnych modłów, więc nie ulegaj presji. Nie ma właściwszej drogi niż bycie z Nim szczerym

i otwartym. Jezus wielokrotnie upominał faryzeuszy za odmawianie długich, głośnych, wyszukanych modlitw, którym brakło autentyczności. Chrystus nas nauczył: „Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać

Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę” (Mt 6,5).

To nie długie, głośne i wyszukane modlitwy poruszają Boga, tylko te proste, autentyczne, płynące z głębi serca. Ale proste to nie znaczy bezpieczne. I to jest właśnie powód, dla którego piszę tę książkę. Największym błędem, jaki popełniałem w moim życiu modlitewnym, i powodem beznadziejności moich modlitw, był fakt, że modliłem się zbyt bezpiecznie. Kiepska, nieprzekonująca rozmowa z Bogiem pozwalała pozostać w mojej strefie komfortu. Moje modlitwy nie były ani gorące, ani zimne. Były letnie. Ale bezpieczne, ciepławe modlitwy nie zbliżają nas do Boga ani nie pomagają w odkrywaniu Jego miłości do świata.

Modlitwy są z natury niebezpieczne.

Ta myśl zaświtała mi w głowie, gdy czytałem, jak Jezus rozmawiał ze swoim Ojcem w Ogrodzie Oliwnym na krótko przed tym, jak oddał życie na krzyżu. Wiedząc, co ma się wydarzyć, Jezus pytał Boga, czy jest jakiekolwiek inne wyjście. Potem Jezus, nie któryś z apostołów czy inna osoba z Biblii, tylko J-E-Z-U-S, Syn Boży, odmówił bezbronną i niebezpieczną modlitwę podporządkowania się woli Bożej: „Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22,42).

Jezus nigdy nie oczekuje od nas czegoś, czego nie zrobiłby sam. Wzywa nas do życia w wierze, nie w wygodzie i bezpieczeństwie.

Syn Boży zachęca, byśmy zamiast przychodzić do Niego po bezpieczniejsze, łatwiejsze, bezstresowe życie, podjęli ryzyko pokochania innych bardziej niż siebie. Zamiast spełniać codzienne pragnienia, wyrzekli się ich na rzecz czegoś wiecznego. Zamiast żyć zachciankami, podążali za Jego przykładem, dźwigając swój krzyż. W tej książce zagłębimy

się w powyższe myśli poprzez trzy potężne modlitwy zaczerpnięte z Pisma. Może te trzy modlitwy są krótkie. Może są zwyczajne. Może są prostolinijne. Ale nie są bezpieczne.

W trzech kolejnych częściach książki spróbujemy poszerzyć naszą wiarę, powiększyć serce i otworzyć życie na Boga przy pomocy tych trzech niebezpiecznych modlitw:

„ZBADAJ MNIE”

„ZŁAM MNIE”

„POŚLIJ MNIE”.

Gdy dążymy do rozmowy z Bogiem w autentycznej, bezbronnej i bliskiej modlitwie, On nie otacza nas bańką duchowego bezpieczeństwa. Zamiast tego przebija naszą bańkę a-co-z-tego--będę-miał i zaprasza nas do zaufania Mu, mimo że nie wiemy, co nas czeka. Czasem czujemy Jego błogosławieństwo. Innym razem stawiamy czoła wyzwaniom, przeciwnościom i prześladowaniu. Ale każda chwila niebezpiecznej modlitwy wypełniona jest Jego obecnością.

Obawiam się, że dla wielu ludzi modlitwa jest jak kupowanie losu na loterii, w której główną nagrodą jest szansa na bezproblemowe, bezstresowe, bezbolesne życie na ziemi. Dla innych modlitwa to ledwie sentymentalna rutyna, jak recytowanie tekstu ulubionej piosenki lub ukochanej rymowanki z dzieciństwa. Są też tacy, którzy modlą się tylko dlatego, że gdy tego nie robią, to sumienie gryzie ich jeszcze bardziej.

Ale żadna z tych modlitw nie odzwierciedla życia, jakie Jezus przyszedł nam dać.

Jezus wzywa, żeby porzucić wszystko i Go naśladować.

Kiedy bogaty i wpływowy młodzieniec podszedł do Jezusa, żeby zadać kilka ważnych duchowych pytań, On nie dał mu żadnej taryfy ulgowej. Zamiast tego „spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»” (Mk 10,21).

Od zawsze poruszało mnie to, że zanim Jezus dał mu śmiałe zadanie zostawienia wszystkiego, okazał mu miłość. Chciał jak najlepiej dla tego człowieka. Człowieka, który na zewnątrz miał wszystko, a jednak wciąż żył z pustką w środku. Jezus okazał mu miłość i wręcz wyzwał do porzucenia wszystkiego, co miał, i pójścia za Nim.

To nie tak, że Jezus tylko od innych wymagał zawierzenia swojego losu Bogu. Jego życie też było przykładem niebezpiecznej wiary. Dotykał trędowatych. Okazywał łaskę cudzołożnym. I odważnie stawiał czoła niebezpieczeństwu. Potem powiedział, że jesteśmy zdolni do czynów takich samych i większych.

I właśnie dlatego nie możemy poprzestać na zwyczajnych prośbach do Boga o pobłogosławienie naszego jedzenia czy prostym „bądź z nami w tym dniu”.

Jesteś gotowy na więcej? Masz dość unikania ryzyka? Jesteś gotowy na śmiałe, przepełnione wiarą i szacunkiem do Boga, zmieniające życie i świat modlitwy?

Jeśli tak, ta książka jest dla ciebie.

Ale ostrzegam. Będą wyboje. Gdy zaczniesz modlić się poprzez „zbadaj mnie, złam mnie, poślij mnie”, oprócz gór mogą też być doliny. Ataki. Próby. Ból. Trud. Zniechęcenie. Nawet złamane serce. Ale będzie także radość wiary, fenomen cudów, ulga podporządkowania i przyjemność przynoszenia radości Bogu.

Czas skończyć z bezpiecznymi modlitwami.

Czas zacząć rozmawiać, prawdziwie rozmawiać, i prawdziwie słuchać Boga.

Czas na niebezpieczne modlitwy.

Część pierwsza - Zbadaj mnie

Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce;

doświadcz i poznaj moje troski,

i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej,

a skieruj mnie na drogę odwieczną!

Ps 139,23–24

Rozdział 1.1 - Zbadaj mnie

Jednego z pierwszych odkryć dotyczących modlitwy dokonałem lata temu, gdy moja mama miała operację. Całą rodziną zebraliśmy się w sali szpitalnej, zapewniając ją, że zabieg zaplanowany na następny poranek pójdzie gładko. Była podenerwowana, co zrozumiałe, więc gdy mężczyzna w średnim wieku, ubrany w czarny garnitur i koloratkę, zapukał i zapytał, czy chciałaby, żeby się za nią pomodlił, wykrzyknęła: „No jasne, że chcę, żeby pastor się za mnie pomodlił!”.

Uśmiechnął się i skinął głową w postawie pełnej pewności siebie, wyciągając z kieszeni garnituru wytartą skórzaną książeczkę.

– Jakiego jest pani wyznania? – zapytał, stojąc przy jej łóżku.

– Jestem po prostu… cóż… zwyczajną chrześcijanką. Nie mam preferencji co do wyznania. Po prostu protestantyzm.

Wiedziałem, że dorastała, uczęszczając do luterańskiej szkoły, ale nasza rodzina, odkąd pamiętam, chodziła do metodystycznego kościoła. Nigdy nie sądziłem, że to ma jakieś większe znaczenie, naprawdę. Najwyraźniej jednak kapelan nie podzielał naszego swobodnego podejścia do wyznań.

– Hm, przykro mi, proszę pani – powiedział, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą. – Po prostu byłoby mi łatwiej wybrać modlitwę do przeczytania, gdyby określiła pani, z jakim wyznaniem czuje się najlepiej.

– No to niech będzie metodyzm. – Mama uśmiechnęła się grzecznie, chcąc ułatwić kapelanowi jego zadanie.

Odwzajemnił uśmiech z ulgą i kciukiem przekartkował swoją książeczkę, aż znalazł odpowiednią stronę. Potem zaczął czytać modlitwę i, prawdę mówiąc, wiedzieliśmy, że to modlitwa tylko dlatego, że nam o tym powiedział. Ze swoim radosnym monotonnym głosem równie dobrze mógłby czytać rymowankę z dzieciństwa lub listę zakupów.

Zanim dotarł do końca, mama mu przerwała. I musiałbyś znać moją mamę, żeby w pełni pojąć, z czym się to wiąże. Ona jest najmilszą, najbardziej troskliwą i opiekuńczą osobą, jaką kiedykolwiek spotkasz. Oddałaby ci ostatni grosz, poszłaby na drugi koniec miasta, żeby ci w czymś pomóc, i napisałaby ci list na trzy strony, chcąc podziękować za prezent, który jej wysłałeś. Jest dosłownie tak życzliwa, jak to tylko możliwe – ale jest też znana z lekkiej przekory. Nie dość, że lubi się dobrze bawić, to jeszcze zwykle wali prosto z mostu. Jeśli coś pomyśli, to to powie. Bez owijania w bawełnę.

Gdy kapelan czytał swoją przygotowaną metodystyczną modlitwę, moja mama mu przerwała. Na tyle głośno, żeby zostać usłyszaną aż w dyżurce pielęgniarskiej, żartobliwie zawołała:

– Proszę, czy ktoś mógłby mi znaleźć księdza, który umie odmawiać własne modlitwy?

Najpierw wszyscy próbowaliśmy nie parsknąć śmiechem, ale nie dało się tego powstrzymać. Nawet biedny pastor musiał się uśmiechnąć. Wciąż chichoczemy, gdy ktoś przypomni tę historię o dokonanej przez moją mamę szczerej ocenie modlitwy tego mężczyzny. Ale ona miała rację.

Modlenie się z serca jest osobiste i bezbłędne.

Nie ma oczywiście nic złego w odczytywaniu modlitwy czy używaniu czyichś słów. W zasadzie czytanie modlitw może być dobrym początkiem w nauce odmawiania własnych. Jednak z biegiem czasu, chcąc poznać Boga bliżej, zaczniesz odmawiać

bardziej spontaniczne modlitwy płynące prosto z serca. Wraz ze wzrostem wiary twoje modlitwy prawdopodobnie zbiorą się głęboko wewnątrz ciebie. Możesz nawet nie wiedzieć, jak wyrazić

je słowami. Są prostą drogą komunikacji między tobą a Ojcem, Żywym Bogiem Wszechmogącym. Głęboko osobiste i tak unikalne jak odcisk palca.

Nie musisz daleko szukać, żeby w Psalmach dostrzec szczere wołania z serca Dawida. Wypytywał Boga. Skarżył się Bogu. Błagał do Boga. Z głębi duszy Dawid wołał do Ojca, który jest w niebie, pytając: „Jak długo, Panie, całkiem o mnie nie będziesz pamiętał? Dokąd kryć będziesz przede mną oblicze? Dokąd w mej duszy będę przeżywał wahania, a w moim sercu codzienną zgryzotę? Jak długo mój wróg nade mnie będzie się wynosił?” (Ps 13,2–3).

Ale obawiam się, że wielu z nas nie czuje się dobrze w otwartej i swobodnej modlitwie. Zakładamy, że istnieje jakiś właściwy sposób – lepszy albo bardziej elokwentny. Mamy tendencję do popadania w rutynę i modlenia się w kółko o to samo. Stajemy się znudzeni naszymi modlitwami.

A jeśli nudzi nas modlitwa, zastanawiam się, czy my się w ogóle modlimy.

 

Rozdział 1.2 - Prawda czy wyzwanie

Modlitwa jest świętą rozmową, językiem tęsknoty, boskim dialogiem między tobą a Ojcem, który jest w niebie, Abbą, Tatusiem. Gdy się modlisz, Bóg Wszechświata słucha. Nie tylko słyszy, ale uważnie słucha. Tego, co masz do powiedzenia. O wszystkich sprawach, które nosisz w sercu, a o których nikt inny nie wie. Może nawet o sprawach, o których ty sam nie wiesz. Bóg chce cię wysłuchać i mówić do ciebie. Chce rozmawiać z tobą w ten sam zażyły sposób, w jaki ty rozmawiasz z ukochaną osobą.

Twoje modlitwy mają znaczenie.

To, jak się modlisz, ma znaczenie.

To, o co się modlisz, ma znaczenie.

Twoje. Modlitwy. Poruszają. Boga.

W Biblii czytamy: „przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski” (Hbr 4,16a). Nie ma potrzeby podchodzić nieśmiało ani czuć się niezręcznie – możemy przybliżyć się pewnie, ufnie i śmiało. Módlmy się w ten sposób, „abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla [uzyskania] pomocy w stosownej chwili” (Hbr 4,16b).

Czy potrzebujesz łaski w relacjach z innymi ludźmi?

Czy potrzebujesz miłosierdzia w związku z sekretami, z którymi się borykasz?

Czy potrzebujesz wsparcia, żeby przebrnąć przez codzienność?

Ja tak. Bardzo. Każdego dnia. I w każdy sposób.

Pozwól więc, że podzielę się czymś, co pomogło mi wykształcić duchową moc w miejscu tych mizernych modlitw, które wytknął mi mój przyjaciel. Były to trzy modlitwy z Biblii, które możesz odmawiać i uczynić własnymi. Chcę przez to powiedzieć, że możesz je ubrać w swoje słowa, przesiąknąć nimi, a one i tak sięgną niebios. To narzędzia służące poprawie wyrazistości twoich modlitw i komunikacji z Bogiem.

Ale ostrzegam. To nie są bezpieczne modlitwy. Nie są łagodne, uprzejme czy pozbawione emocji. Nie licz na to, że nauczenie się ich na pamięć zaowocuje ciepłymi, miłymi chwilami z Bogiem.

Te modlitwy wymagają wiary. Odwagi. Ryzyka.

Praktycznie na pewno wypchną cię poza strefę komfortu. Żeby poszerzyć twoje horyzonty. Żeby pomóc ci wzrastać w prawości, a nie wygodzie. Żebyś przestał udawać w pewnych aspektach swojego życia. Żebyś był ze sobą szczery przed Tym, który zna cię lepiej niż ty sam.

Te modlitwy mogą stopić twoje serce i uświadomić ci obecność grzechu w twoim życiu. Być może poczujesz się zmuszony do wykonania śmiałego kroku wymagającego olbrzymiej wiary – zaufania Bogu i odejścia od wyreżyserowanego schematu twojego życia. Bardzo możliwe, że będziesz musiał wyzbyć się duchowego bezpieczeństwa, wygód i udogodnień.

Zamiast składać bezpieczną modlitwę skupioną na sobie, mógłbyś najpierw pomodlić się za innych. Zwrócić się do Boga w ich imieniu, z ich pragnieniami, z ich nadziejami.

Zamiast prosić o ochronę i bezpieczeństwo, mógłbyś spytać Boga, czego On od ciebie oczekuje – co powinieneś zrobić, dokąd się udać.

Zamiast wciąż prosić Boga o więcej, mógłbyś raczej wychwalać Go za wszystkie łaski, którymi już cię obdarzył. Będąc świadomym tych łask, może poprosiłbyś o błogosławieństwo dla kogoś innego.

Zamiast odhaczać modlitwy jak codzienny obowiązek, mógłbyś modlić się tak, żeby zmieniać wieczność, wstrząsać piekłem, przerażać demony i powiększać niebo. Brzmi ekstremalnie? Przysięgam, że tak nie jest. Co więcej, to Bóg gwarantuje, że tak nie jest. Bóg zapewnia, że wysłucha pragnień twojego serca, gdy do Niego zawołasz.

Twoje modlitwy staną się niebezpieczne.

Ale podążanie za Jezusem nigdy nie miało być bezpieczne.

Zapowiedział swoim naśladowcom, że będą musieli stawiać czoła problemom (zob. J 16,33). Jezus ostrzegł tych, którzy z wiarą Mu służyli, że będą prześladowani, tak jak On (zob. J 15,20). Jezus uprzedza nas o nadchodzących wyzwaniach. Będziemy mierzyć się z próbami i przeciwnościami, ponieważ Go kochamy. Ale nawet w trakcie bolesnych prób Jezus zachęca nas do odpowiadania łaską i do odmawiania bezbronnych i niebezpiecznych modlitw. Powiedział: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,44).
Kochaj tych, którzy chcą cię skrzywdzić. I módl się za tych, którzy życzą ci śmierci.

Czy odważysz się modlić w sposób, w jaki jeszcze nigdy się nie modliłeś? Całym swoim sercem, duszą, umysłem i całym jestestwem? Co by się wydarzyło w życiu twoim i twoich bliskich, gdybyś zaczął zmawiać niebezpieczne modlitwy?

Czy masz odwagę się przekonać?

 

Rozdział 1.3 - Stan twojego serca

Pierwsza modlitwa pochodzi od Dawida i ma naprawdę spory kaliber. W Starym Testamencie widzimy, jak Dawid co rusz staje do walki z wrogami Boga. We wściekłym napadzie zazdrości król Saul fałszywie oskarża go o zdradę i próbę zabicia króla. Saul wielokrotnie posyła całą swoją armię przeciwko Dawidowi, próbując odebrać mu życie, by wyeliminować tego, którego postrzegał jako swoje największe zagrożenie. A wiedział, gdzie uderzyć, żeby zabolało – twierdził, że Dawid nie był wierny swojemu Bogu.

Dawid całym sercem pragnął przypodobać się Bogu. Walczył ze swoim gniewem, żeby okazać szacunek wobec króla. A jednak wiedząc, że jego intencje nie zawsze były czyste, Dawid zawierzył serce Bogu i odmówił jedną z najbardziej bezbronnych, przejrzystych i niebezpiecznych modlitw, jakie kiedykolwiek usłyszysz. Chcąc uczcić Boga całym sobą, Dawid modlił się: „Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną!” (Ps 139,23–24).

Ta modlitwa jest nie tylko trudna do odmówienia. Jeszcze trudniej jest ją zastosować. Jeśli masz odwagę się tak modlić, wiedz,
że będziesz musiał włożyć jeszcze sporo wysiłku w to, żeby żyć zgodnie z tym, co Bóg ci odpowie. Nie módl się więc w ten sposób, jeśli nie jesteś przekonany, że dasz radę.

Ostrzegam – ta modlitwa ma moc uznać cię winnym. Naprawić cię. Przekierować twoje życie. Zmienić to, jak się postrzegasz. Jak postrzegają cię inni.

Może dalej wydaje ci się, że to nic takiego. Może zastanawiasz się, dlaczego miałbyś prosić Boga, aby zbadał twoje serce, skoro przecież wie o tobie wszystko. Ty wiesz, co masz w sercu. On wie, co masz w sercu. Po co więc prosić o coś tak oczywistego?

Tu sprawa zaczyna się komplikować. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że znamy własne serca, prawda? Wiem, co mną kieruje. Wiem, co jest najważniejsze. Wiem, dlaczego robię to, co robię. Poza tym możesz wmawiać sobie: Mam dobre serce. Nie próbuję krzywdzić ludzi. Chcę robić to, co słuszne. Moje serce jest dobre. Modlę się przecież, prawda?

Ale Słowo Boże mówi nam coś dokładnie przeciwnego. Może cię to zaskoczyć, jeśli słyszysz o tym po raz pierwszy, ale Jeremiasz przekazuje szczerą prawdę. Jeremiasz był synem lewickiego księdza. Urodził się około 650 roku przed Chrystusem. Za panowania króla Jozjasza Bóg zesłał tego młodego proroka, aby obwieścił Słowo Boże Izraelowi i pozostałym narodom. Jeremiasz mówi wprost, że ty – podobnie jak ja i ktokolwiek inny – nie masz dobrego serca. Szczerze mówiąc, nie wystarczy powiedzieć, że nie jest dobre. Jest niegodziwe i do cna grzeszne. Prorok powiedział: „Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne – któż je zgłębi?” (Jr 17,9).

Łatwo jest udawać, że jesteśmy dobrzy w sercu, ale Biblia naucza, że serce nas zwodzi i tak naprawdę jest do cna grzeszne. Nasze serce w głębi skupia się na sobie, nie na Chrystusie. Na

rzeczach doczesnych, nie na wieczności. Na tym, co proste, nie na tym, co prawe. Jest owładnięte tym, czego my chcemy, a nie tym, czego chce Bóg.

Może myślisz: nie, nie ja. Moje serce jest dobre. Pamiętaj, proszę, że bez Chrystusa nie jest. Jeśli wydaje nam się, że jest inaczej, to dajemy się oszukać własnemu sercu. Nasza natura jest grzeszna od urodzenia. (Nie musisz uczyć dwulatka, jak być samolubnym, prawda?) Nasze ścieżki to nie Boże ścieżki. Właśnie dlatego potrzebujemy Chrystusa. Nie tylko, żeby nam wybaczył, ale też żeby nas zmienił. Ukierunkował. Uczynił nowymi.

Jeśli dalej wierzysz, że jesteś z natury dobry, pozwól, że spytam: Jak często kłamiesz? Jeśli odpowiesz: „Nie aż tak często”, to prawdopodobnie kłamiesz właśnie w tej chwili. Jeśli odpowiesz: „Nigdy”, to na pewno kłamiesz.

Badania naukowe dowodzą, że większość ludzi kłamie wielokrotnie w ciągu jednego dnia. Nie chcemy ranić czyichś uczuć.

Albo chcemy dobrze wypaść i koloryzujemy. Ale najczęściej okłamujemy samych siebie. Zrobiłeś tak kiedyś? Wmawiasz sobie: Nie zjem dużo. Przysięgam.

Tylko kilka kęsów. A następną rzeczą, jaką pamiętasz, jest pusta paczka po chipsach albo wylizana do czysta patelnia.

Wszyscy szukamy usprawiedliwienia. Nikt nie chce mierzyć się z brutalną prawdą, że pije za dużo, że myśli o rzeczach, do których byłoby mu wstyd się przyznać, że śmieje się z cudzych pomyłek i plotkuje za plecami. Do tego dołącza racjonalizacja. Mówisz sobie: Nie jestem materialistą; po prostu lubię ładne rzeczy. Ja nie plotkuję; ja tylko mówię im, żeby mogli się w tej sprawie modlić. Nie mam problemu; to tylko taka jedna drobnostka, żeby łatwiej się ze wszystkim uporać.

Założę się, że Dawida też kusiło, żeby się ze wszystkim uporać, gdy starał się ocalić życie przed Saulem. Mógł użyć alkoholu jako ucieczki. Mógł stać się wściekły, urażony i zawzięty. Dawid mógł też uknuć spisek, żeby skrzywdzić króla Saula, usprawiedliwiając się samoobroną. Ale zamiast prostej ścieżki Dawid wybrał bardziej ryzykowną. „Pan wyszukał sobie człowieka według swego serca” (1 Sm 13,14) i ten człowiek postanowił się modlić, bo wiedział, że własne serce może go zwodzić bez ustanku.

Bez Chrystusa twoje serce jest zakłamane.

Dlatego ta modlitwa Dawida jest tak szalenie niebezpieczna.

„Zbadaj me serce, Panie”.

 

Podziękowania

Pragnę podziękować wszystkim moim przyjaciołom, którzy byli dla mnie wsparciem i pomocą w trakcie pisania tej książki.

A zwłaszcza:

Dudley Delffs: Praca z tobą świetną zabawą jest. (Owszem, celowo użyłem błędnego szyku wyrazów w zdaniu, żeby ci dokuczyć). Uwielbiam z tobą pracować nad każdą książką. Ta przyjaźń to dar.

David Morris, Brandon Henderson, Tom Dean, Andy Rogers, Brian Phipps, Lori Vanden Bosch i cały zespół Zondervan: Uwielbiam wasze oddanie w dążeniu do ideału i zaangażowanie w chrześcijańską działalność wydawniczą.

Tom Winters: Dziękuję za to, że we mnie wierzyłeś i popychałeś mnie do przodu.

Tanner Blom, Lori Meeks, Adrienne Manning i Stephanie Pok: Jesteście biurową drużyną marzeń. Dziękuję wam za wszystko, co robicie, by uczynić moje życie lepszym i naszą kościelną rodzinę silniejszą.

Amy: Jesteś moim ulubionym wojownikiem modlitwy. Chcę się z tobą zestarzeć (co dzieje się o wiele szybciej, niż ktokolwiek z nas przypuszczał).

 

1 Więcej o błaganiu Pawła o uchowanie go przed czymś, co nazywa „ościeniem dla ciała”, przeczytasz w 2 Kor 12,5–8. Zauważ też, że w 2 Kor 12,9–10 Paweł mówi, że chociaż z trudem znosi oścień, dziękuje za niego Bogu i zdaje sobie sprawę z tego, że gdy jest słaby, Bóg daje mu siłę.

2 Autor odwołuje się do angielskiego przekładu Biblii. W polskiej wersji językowej fragment ten został zmieniony (przyp. tłum.).

3 Przekład za: https://poznajpana.pl/codzienne-rozwazania_27-05-10-niepokoj-nas-panie/ (przyp.tłum.).

Informacje o książce

Wydanie I, Ustroń 2020

Tytuł oryginału:Dangerous Prayers

Autor: Craig Groeschel

Tłumaczenie: Sara Wacławik, Arkadiusz German

Redakcja: Agnieszka Luberadzka

Korekta: Bartosz Szpojda, Alicja Laskowska

Przygotowanie e-booka: Marta Legierska

Projekt graficzny okładki: Sylwia Cupek

Do dystrybucji na terenie całego świata:

Wydawnictwo Szaron, Grzegorz Przeliorz

43-450 Ustroń, ul. 3 Maja 49a, tel.: 503 792 766 (503-SZA-RON)e-mail: [email protected]

www.szaron.pl

Published by arrangement with the with The Zondervan Corporation L.L.C. „a division of HarperCollins Christian Publishing, Inc”.

Polish Translation Copyright © 2020

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani wjakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie cytaty z Pisma Świętego pochodzą z:

Biblii Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2003.

Wydanie I, 2020

ISBN: 978-83-66494-98-5

Książkę można nabyć:

Księgarnia i hurtownia wysyłkowa Szaron

43-450 Ustroń, ul. 3 Maja 49a, tel.: 503 792 766 (503-SZA-RON)e-mail: [email protected]

www.szaron.pl