Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
WARTO WALCZYĆ W NIEKTÓRYCH BITWACH
Autor książki, pastor Craig Groeschel pomoże ci odkryć kim naprawdę jesteś, a jesteś silnym mężczyzną o sercu wojownika. Z bożą pomocą odnajdziesz siłę do walki w bitwach, które musisz zwyciężyć, w bitwach, które decydują o kondycji twojego serca, o jakości twojego małżeństwa i o kondycji zdrowia duchowego tych, których najbardziej kochasz.
Craig szczegółowo analizuje życie Samsona – silnego mężczyzny o rażących słabościach. Samson, tak jak wielu mężczyzn, lekceważył swojego wroga i usprawiedliwiał kolejne grzechy. Jednak tak dla niego, jak dla nas jest dobra wiadomość: boża łaska jest większa niż najgorsze przewinienia. Przyglądając się życiu Samsona, nauczysz się jak pokonywać demony, które z silnego mężczyzny robią słabeusza, odkryjesz jak właściwie wykorzystać siłę, o której istnieniu nie miałeś wcześniej pojęcia, staniesz się tym, kim Bóg cię stworzył – mężczyzną, który wie jak walczyć o to co słuszne.
PRZESTAŃ WALCZYĆ JAK MĘŻCZYZNA. WALCZ JAK CZŁOWIEK BOGA. NA MIŁOŚĆ BOSKĄ… WALCZ!
CRAIG GROESCHEL jest założycielem i starszym pastorem kościoła LifeChurch.tv (dynamicznie rozwijającej się w Stanach Zjednoczonych sieci kościołów). Jest on również twórcą popularnej, darmowej aplikacji YouVersion Bible App oraz autorem książek takich jak: Altar Ego, Soul Detox, Weird, The Christian Atheist (Wierzący niePraktykujący) i It. Craig, jego żona Amy i ich sześcioro dzieci mieszkają w Edmond, w stanie Oklahoma.
Rekomendacje:
„W obecnych czasach czyste, biblijne męstwo jest nie tylko rzadko spotykane, ale i bardzo często jawnie zakazywane. W swojej książce Walka Craig Groeschel przypomina nam, że Bóg stworzył nas wojownikami. Wierzę, że jeśli ta wiadomość trafi do każdego chrześcijanina, świat zmieni się na zawsze”.
– DAVE RAMSEY, autor bestsellerów według „New York Times”, osobowość radiowa i mówca motywacyjny
„Nowa książka Craiga Groeschela Walka wysyła stanowczy przekaz do wszystkich mężczyzn: macie w sobie to, czego potrzeba, aby zwyciężyć bitwy, które staracie się toczyć. Jeśli więc jesteś zmęczony zmaganiami i chcesz odkryć na nowo drzemiącego w tobie wojownika, ta książka jest dla ciebie”.
– MARK BURNETT, zdobywca nagród i producent serialu Biblia
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 162
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
„Wobecnych czasach czyste, biblijne męstwo jest nie tylko rzadko spotykane, ale ibardzo często jawnie zakazywane. Wswojej książce Walka Craig Groeschel przypomina nam, że Bóg stworzył nas wojownikami. Wierzę, że jeśli ta wiadomość trafi do każdego chrześcijanina, świat zmieni się na zawsze”.
– DaveRamsey,
autor bestsellerów według „New York Times”, osobowość radiowa imówca motywacyjny
„Nowa książka Craiga Groeschela Walka wysyła stanowczy przekaz do wszystkich mężczyzn: macie wsobie to, czego potrzeba, aby zwyciężyć bitwy, które staracie się toczyć. Jeśli więc jesteś zmęczony zmaganiami ichcesz odkryć na nowo drzemiącego wtobie wojownika, ta książka jest dla ciebie”.
– MarkBurnett,
zdobywca nagród iproducent serialu Biblia
„Nie liczy się wielkość psa wwalce,lecz wielkość walki wpsie”.
– Mark Twain
W drugiej klasie podstawówki nauczyłem się bić. Jak co dzień wracałem sobie ze szkoły, pochłonięty moimi sprawami drugoklasisty, kiedy nagle drogę zablokował mi znacznie potężniejszy od przeciętnego trzecioklasista, Bo Talbot. Bo był tylko rok starszy ode mnie, ale mogłem dać głowę, że jego rodzice trzymali go przez kilka lat zdala od szkoły, żeby przypakował pod okiem trenerów UFC, pakerów, którzy wprzerwie między kolejnymi sesjami przerzucania żelaza karmili go sterydami jak batonikami.
Bo złapał mnie za koszulkę jedną ręką, adrugą zacisnął wpięść iwycelował we mnie niczym niszczycielski pocisk, apotem warknął przez zaciśnięte zęby: „Groeschel, jesteśgejem?”.
Ponieważ był to rok 1975, aja miałem tylko osiem lat, nie byłem pewny, co właściwie oznaczało słowo „gej”. Mój umysł gorączkowo zaczął szukać szybkiej odpowiedzi inagle natrafił na jedną ze złotych rad mojej mamy: zawsze mów prawdę. Zezując wstronę jego pięści ichowając się przed uderzeniem osile spadającego meteorytu, wydukałem: „Jjja-a-a nie jestem pewny. Ccz-y-y-y mogę ci odpowiedziećjutro?”.
Prawda może okazać się bronią ozaskakującej mocy. Bo był tak zaskoczony moją taktyką gry na zwłokę, że stał jak wryty przez kilka sekund, przypominając posąg greckiego wojownika. Musiał to przetrawić. Po chwili niezręcznej ciszy, uwolnił mnie ipowiedział: „Dobra, ale lepiej żebyś mi jutro powiedział”. Iodszedł. Kryzys został chwilowo zażegnany.
„Ufff, mama miała rację, zawsze mówprawdę!”.
Trzęsąc się, podreptałem do domu. Moja mama właśnie wrzucała do prania stertę brudnych skarpetek. To był moment, wktórym ważyły się dalsze losy mojego życia. Wypaliłem więc bez zastanowienia zmoim wielkim pytaniem, nie wdając się wszczegóły bliskiego spotkania trzeciego stopnia zpięścią Bo. Spytałem tak nonszalancko, jak tylko potrafiłem: „Mamo, co to znaczy «gej»?”
Zawahała się. Miała taki sam wyraz twarzy jak ja, kiedy ostatnio moja ośmioletnia córka zapytała mnie, jak znalazła się wbrzuchu mamy, zanim się urodziła. To krótkie wahanie powinno było dać mi do myślenia, ale przy tym poziomie strachu, jaki wtedy odczuwałem, pozwoliłem sobie na to małe niedopatrzenie.
„Kochanie – powiedziała spokojnie – gej to po prostu ktoś szczęśliwy”, zapewniła mnie.
I wtym właśnie momencie moja mama złamała swoje własne zasady istraciła wszystkie punkty, jakie wcześniej zdobyła wmoichstatystykach.
„Wporządku! Więc «gej» to «szczęśliwy»”. Choć chwilę zastanawiałem się, dlaczego szkolny osiłek interesuje się moim osobistym szczęściem, to jako drugoklasiście odpowiedź mamy wydała mi się całkiem sensowna.
Następnego dnia po szkole Bo znowu mnie dorwał. Pojawił się nagle, jak aktor pojawia się po przerwie na scenie, dokładnie wtym miejscu, wktórym skończył. Stanął nade mną zzaciśniętą pięścią wielkości meteorytu, złapał za kołnierz, jak za wieszak od ubrania izadał pamiętne wskutkach pytanie. Przeciągając każde słowo, nadawał sytuacji jeszcze bardziej dramatycznego wydźwięku: „Craig, czy… jesteś… gejem?”.
Uśmiechnąłem się szeroko, dumny ztego, że znam odpowiedź na to pytanie. „Oczywiście. Całe życie byłem gejem. Prawdopodobnie jestem najbardziej gejowym chłopakiem, jakiego kiedykolwiekspotkałeś!”.
Nie pamiętam zbyt wiele ztego, co się później stało. Pamiętam jedynie jakby coś dzwoniło imetaliczny posmak wustach, charakterystyczny dla krwi. Zrozumiałem wtedy, dlaczego postacie zkreskówek widzą latające wokół głowy gwiazdki iptaszki, kiedy od kogoś oberwą. Tak mi przydzwonił, że na własne oczy je ujrzałem.
Cała jedna strona mojej twarzy napuchła do rozmiarów melona. Moja głowa ważyła chyba dwa razy więcej niż cała reszta mojego ciała. Kiedy mniej więcej wróciła mi ostrość widzenia, zamrugałem schowany wcieniu Bo, który wciąż nade mną sterczał. Obiecał, że codziennie po szkole, do końca mojego życia, będzie mnie tłukł. Apotem odszedł.
W tamtej chwili nie czułem się ani trochę gejowo.
Kiedy przestało mi się kręcić wgłowie na tyle, że mogłem się podnieść, chwiejnym krokiem powlokłem się do domu. Było mi wstyd. Moja pierwsza bójka, aja nawet nikogo nie uderzyłem. Fatalnie jest zostać pobitym, ale jeszcze gorzej jest zostać pobitym za to, że się jest szczęśliwym.
Wszyscy uwielbiamy kibicować chłopcom do bicia. Uwielbiamy patrzeć, jak dobro triumfuje nad złem iodwaga pokonuje tchórzostwo. Uwielbiamy patrzeć, jak sprawiedliwość zwycięża, aniesprawiedliwość zostaje ukarana. Kochamy bohaterów, którzy nigdy się nie poddają niezależnie od tego, jak małe mają szanse na powodzenie.
Dziś jak nigdy pragniemy bohaterów. Nie dziwią nas już kolejne skandale wywoływane przez wybranych przez nas polityków, ulubione gwiazdy, sportowców czy szczególnie obdarzonych pastorów. Seksafery, oszustwa podatkowe, przemoc domowa – właściwie staliśmy się już na to obojętni. Spodziewamy się już tego, że osoby publiczne icelebryci coś ukrywają, ana pewno większość znich, prawda?
Mamy nadzieję, że będą się poświęcać, że będą podejmować ryzyko, trudne decyzje, tylko po to, aby postąpić słusznie, ale tak naprawdę wcale nie jesteśmy zaskoczeni, gdy tak się nie dzieje. Brakuje nam prawdziwych bohaterów, aHollywood stara się zapełnić tę pustkę, zalewając nas kolejną falą superbohaterów – Iron Man, Batman, Thor, Spider-Man, Avengersi, X-Meni – oślepiają nas swoimi supermocami w3D ina Blu-ray. Amy wciąż czekamy na to, aż ktoś pokaże nam, jak wygląda prawdziwy bohater, taki zkrwi ikości.
Gdzie podziali się wszyscy dobrzymężczyźni?
Ostatnio czytałem książkę, wktórej autor sugeruje, że nasza kultura stara się zamienić dobrego mężczyznę wkobietę – żeby był milszy, delikatniejszy, życzliwszy, bardziej współczujący izdecydowanie lepiej ubrany. Wybaczcie tę oczywistą oczywistość, ale mężczyźni to nie kobiety (i, tylko tak dla przypomnienia, kobiety też są kiepskie wroli mężczyzny). Jakby nie było, Bóg stworzył nas jako mężczyznę ikobietę. „Istworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę iniewiastę stworzył ich” (1 Mż 1,27). Oboje, mężczyzna ikobieta są odbiciem Boga, ale każde winny sposób.
Jestem przekonany, że jednym znajważniejszych zagadnień naszego życia jest to, wjaki sposób postrzegamy męstwo. Bóg stworzył mężczyznę idał mu serce wojownika, umieścił wnas pragnienie stawania wobronie słabszych iwalki oto, co czyste iprawdziwe. Mężczyzna ma serce wojownika. Masz serce wojownika. Ręce świerzbią cię do walki. To Boży zamysł, nie nasz. To nie znaczy, że mężczyzna ma się zachowywać jak agresywny gówniarz, samiec alfa, który terroryzuje słabszych (nie oznacza to również, że kobieta nie ma prawa walczyć oto, co słuszne iprawdziwe). Po prostu Bóg zasadził wkażdym mężczyźnie odwieczne pragnienie walki osprawiedliwość.
Pomyślcie otym wten sposób. Są dwa rodzaje filmów: babskie romansidła i... no, wszystkie inne rodzaje. Czy babskie romansidła motywują mężczyzn do działania? Czy sprawiają, że mężczyźni chcą być silniejsi, odważniejsi, że chcą być lepszymi ludźmi? Pamiętacie taki film Cary’ego Granta Niezapomniany romans? Pamiętacie, jak postać grana przed Deborę Kerr powiedziała: „Jeśli ty możesz malować, to ja mogę chodzić – wszystko się może zdarzyć, czyż nie?”. Znacie jakiekolwiek faceta, który oglądał ten film? Jeżeli jesteś facetem, to pewnie nawet nie masz pojęcia, ojakim filmiemówię.
A co zDumą iuprzedzeniem, kiedy postać grana przez Keirę Knightley mówi do dopiero co poślubionego męża: „Możesz nazywać mnie Panią Darcy tylko iwyłącznie wtedy, gdy jesteś całkowicie iabsolutnie, iniesamowicie szczęśliwy”. Aon odpowiada: „Awięc jak się Pani miewa tego wieczoru… Pani Darcy?”, apotem całuje ją wczoło. Apotem całuje „Panią Darcy” wpoliczek, apotem całuje „Panią Darcy” wczubek nosa. Iznowu to samo: jeśli jesteś facetem, pewnie nie masz zielonego pojęcia, oczym mówię. Albo jeśli masz, to gorączkowo starasz się otym zapomnieć.
Ale pomyślcie teraz oBraveheart. Waleczne serce. Pamiętacie, jak Mel Gibson zpomalowaną na niebiesko twarzą powiedział: „Jeśli będziecie walczyć, możecie zginąć, jeśli uciekniecie, będziecie żyć. Przynajmniej jeszcze trochę. Umierając włóżkach wiele lat później na pewno będziecie gotowi oddać te wszystkie dni za jedną szansę powrotu na to pole bitwy, by powiedzieć wrogom, że mogą odebrać nam życie, ale nigdy nie odbiorą nam wolności!”. Apamiętacie Gladiatora? Ijak Russell Crowe, wgenialnej zbroi rzymskiego legionisty, spinając konia, pędził przez las ikrzyczał: „Bracia, nasze czyny za życia brzmią echem wwieczności!”?
Jest wśród nas, mężczyzn taka grupa, która oglądając te filmy myślała: „chciałbym tam wtedy być, chciałbym tam walczyć”. Nie musicie już tego ukrywać. Jakaś część mnie też tak myślała! Awiecie dlaczego? Bo właśnie tacy jesteśmy, to są nasze dziwactwa. Właśnie wtaki sposób mają reagować mężczyźni. Mężczyzna, który nie ma oco walczyć, szybko stanie się sfrustrowanym mężczyzną, aczęsto nie będzie nawet wiedział, skąd wzięła się wnim tafrustracja.
Pragnienie walki oto, co słuszne, zasiane jest wkażdym mężczyźnie. To właśnie ono sprawia, że chce on być nie tylko jakimś mężczyzną, ale tym mężczyzną, najlepszym, jakim tylko może być. Mężczyzna wgłębi serca wie, że tak właśnie stworzył go Bóg: aby był walecznymbohaterem.
Kilka miesięcy po naszym ślubie, moja żona Amy dobitnie uświadomiła sobie coś, oczym nie pomyślała nigdy wcześniej: poślubiła mężczyznę. Robię wiele rzeczy inaczej niż kobieta. Po czterech latach małżeństwa stało się to już tak ewidentne, że musiała zareagować. Dopiero co kupiliśmy naszą pierwszą zmywarkę ipewnego dnia, (och, ja niemądry) postanowiłem, że sam ją załaduję. Myślałem, że pomagam, ale najwyraźniej tak nie było. Nie zdawałem sobie sprawy ztego, że są dwa sposoby na załadowanie zmywarki: właściwy iniewłaściwy. Pomyślałem sobie, że włożę naczynia, włączę zmywarkę ibędzie dobrze.
Kiedy Amy zauważyła moje starania, krzyknęła: „Craig! Źle to wszystkozrobiłeś!”.
„Źle? Jak można powkładać źle?”. Trochę się wtedy posprzeczaliśmy, co Amy skwitowała westchnięciem ibeznadziejnym stwierdzeniem: „Craig, typowy zciebie facet”. Aja tylko pomyślałem: „No raczej! Masz rację!”. Przez lata co jakiś czas odgrywaliśmy podobne sceny. Ona robiła swoje, na swój sposób, aja robiłem wszystko „jak typowy facet”. Wkońcu Amy nie wytrzymała ispytała wprost „Nie mógłbyś postarać się zrobić to bardziej jak kobieta?”. Wkurzyłem się. „Powinnaś była pobrać się zkobietą. Nigdy nie będę wstanie pomagać ci tak jakkobieta”.
Jednak pewnego dnia, kiedy burzliwie wymienialiśmy opinie ijuż wydawało się, że skończy się jak zwykle – remisem, moja niesamowita żona powiedziała coś bardzo mądrego, coś, co całkowicie odmieniło moje życie: „Craig – powiedziała – chcę, żebyś wiedział jedno, teraz, dokładnie wtym momencie, decyduję, że będę cię wpełni akceptować, zaakceptuję takiego mężczyznę, jakim stworzył cię Bóg. Nie będę cię prosiła, żebyś był kimś ponadto”. Nie uwierzycie, jak bardzo tamta chwila odmieniła naszemałżeństwo.
Pozwólcie, że coś wyjaśnię. Nie mówię, że mężczyźni są lepsi iże powinni mieć władzę nad kobietami, jak tyrani. Nie mówię też, że kobiety są lepsze iże powinny wykastrować swoich mężów. Stwierdzam po prostu, że jesteśmy różni, askoro Bóg nas takimi uczynił, to tacy powinniśmy pozostać. Tamtego dnia Amy przyznała, że istnieją między nami różnice, idała mi prawo do tego, abym dla niej idla naszej rodziny stał się prawdziwym mężczyzną: takim, jakim stworzył mnie Bóg. Pozwólcie więc, że powiem wam jeszcze kilka rzeczy.
Chłopaki, ta książka jest dla was. Kolejna książka, podcast, motywacyjny filmik czy nawet studium biblijne, które wczterech krokach opisuje, jak postępować, żeby stać się mężem Bożym, to chyba ostatnia rzecz, jakiej wam potrzeba. Nie oto mi chodzi. Chcę skupić się na sednie sprawy, czymś, co wierzę, że przemówi do waszych serc isilnie was zmotywuje: jesteście wojownikami, nauczcie się, kiedy ijak walczyć.
Czytając tę książkę odkryjesz, kim naprawdę jesteś – mężczyzną owalecznym sercu, stworzonym na podobieństwo Boga. Dowiesz się, jak staczać dobre bitwy wsłusznych sprawach, odnajdziesz wsobie siłę, aby stoczyć te bitwy, które musisz, czyli te, które decydują otwoim małżeństwie, otwojej rodzinie, ostanie twojego ducha iserca. Stoczysz bitwy, które nauczą cię polegać na Bogu jako na źródle twojej siły. Bitwy, które przywrócą cię do życia.
Dziewczyny, jeśli czytacie tę książkę, to lepiej ją odłóżcie. To nie dla was.
Odłóż ją. Proszę. Teraz.
Mówię poważnie.
Czytaszdalej?
Rozumiem, iw zasadzie chcę, żebyś czytała. Tak jak chciałem, żeby Amy zrozumiała, że nigdy nie będę nikim innym niż mężczyzną. Myślę, że większość mężczyzn chce, żeby ich żony też pojęły właśnie to. Więc jeśli zamierzasz czytać dalej, to mam nadzieję, że ta książka posłuży ci za duchowy przewodnik, dzięki któremu zrozumiesz, jak pomóc mężowi staczać właściwe bitwy. Jak nie tylko walczyć, ale iwygrywać. Mam nadzieję, że dasz mu prawo do bycia mężczyzną, jakim stworzył go Bóg.
Jeśli tak, to twój mąż zdmuchnie twoje dawne oczekiwania izastąpi je efektami przerastającymi twoje najśmielsze marzenia. Więc jeśli zamierzasz czytać dalej, to proszę, nie zmuszaj go, żeby był tym, kim chcesz, aby był. Po prostu zachęcaj go do tego, aby był mężczyzną, jakim stworzył go Bóg. Przyznaj, że Bóg zasadził wnim coś innego niż wtobie: serce wojownika.
Biblia mówi, że Bóg jest Bogiem miłosierdzia iłaski. WKsiędze Wyjścia napisane jest: „Pan jest wojownikiem, Pan – imię jego” (15,3). Więc jeśli jesteśmy stworzeni na obraz Boga, jak mówi Księga Rodzaju, to my również jesteśmy wojownikami. To część naszego jestestwa. Powtarzam, nie chodzi oto, że kobiety nie mogą być wojownikami. Po prostu bycie wojownikiem to fundament męskiej tożsamości. To nie tylko kwestia kultury patriarchalnej. Tak zdecydował Bóg, to nieodłączny element Jegoplanu.
Pomyślcie, co Biblia mówi oojcach, kolejne pojęcie, które odnosi się zarówno do Boga, jak ido mężczyzny. WPsalmie 124,4-5 napisane jest tak: „Czym strzały wręku wojownika, tym synowie zrodzeni za młodu. Błogo mężowi, który napełni nimi swój kołczan! Nie zawiedzie się, gdy będzie się rozprawiał znieprzyjaciółmi wbramie”.
Wojownicy.
I jest jeszcze najwspanialszy wojownik, jaki kiedykolwiek żył, Jezus. Na podstawie obrazów, które widzieliśmy wiele razy, wyobrażamy go sobie jako uśmiechniętego, potulnego iłagodnego nauczyciela, siedzącego wśród dzieci, które gromadzą się ujego stóp lub przechadzającego się po zielonych wzgórzach pomiędzy pasącymi się stadami owiec. Widzimy Chrystusa, który łagodną mocą uzdrawia chorych ipociesza biednych wszędzie tam, gdziekolwiek się uda.
Przesadzam (ale nieznacznie). Przyjrzyjcie się życiu Chrystusa: nie był on boskim popychadłem. Teraz wyobraźcie go sobie, jak wybucha słusznym gniewem, wywracając stoły skorumpowanych kupców, którzy urządzili sobie targowisko wświątyni Jego Ojca. Albo wyobraźcie sobie Jego powrót na ziemię, tak jak opisuje to Jan: „Iwidziałem niebo otwarte, aoto biały koń, aTen, który na nim siedział, nazywa się Wierny iPrawdziwy, gdyż sprawiedliwie sądzi isprawiedliwie walczy. Oczy zaś jego jak płomień ognia, ana głowie jego liczne diademy. Imię swoje miał wypisane, lecz nie znał go nikt, tylko on sam. Aprzyodziany był wszatę zmoczoną we krwi, imię zaś jego brzmi: Słowo Boże. Iszły za nim wojska niebieskie na białych koniach, przyobleczone wczysty, biały bisior. Az ust jego wychodzi ostry miecz, którym miał pobić narody, ibędzie nimi rządził laską żelazną, On sam też tłoczy kadź wina zapalczywego gniewu Boga, Wszechmogącego. Ana szacie ina biodrze swym ma wypisane imię: Król królów iPan panów” (Obj 19,11-16).
Czy to jest Dobry Pasterz, łagodny ipotulny? Jeśli jesteś taki, jak większość chrześcijan, to pewnie sobie myślisz: „nie tak sobie wyobrażałem Chrystusa, Jezus nie jest jakimś szalonym wojownikiem, krzykiem zagrzewającym do walki. Chrześcijanie nie mają nikomu oddawać. Aco znastawianiem drugiegopoliczka?”.
Nastawianie drugiego policzka pochodzi zEwangelii Mateusza 5,38-39, gdzie Jezus naucza: „Słyszeliście, iż powiedziano: Oko za oko, ząb za ząb. AJa wam powiadam: Nie sprzeciwiajcie się złemu, ajeśli cię kto uderzy wprawy policzek, nadstaw mu idrugi”.
Z pewnością Jezus jest zapowiadanym wKsiędze Izajasza (9,6) Księciem Pokoju, aBoża łaska imiłosierdzie są dla nas dostępne każdego dnia (Tr 3,22-23). Bóg dał nam znacznie więcej niż to, na co zasługujemy, za nasze grzechy poświęcił swojego własnego Syna (J 1,29, 3,16, Hbr 10,10).
Te iinne fakty sprawiły, iż wiele osób postrzega Jezusa jako potulnego, łagodnego ibiednego rzemieślnika zGalilei, który bawił się zdziećmi ipasł owce. To wyobrażenie jest nie tyle niewłaściwe, co raczej niekompletne. Taki obraz Jezusa zwykle wyłania się na podstawie kilku biblijnych wersów (czasem po prostu na podstawie jednego wersetu). Jeśli widzimy tylko to, co chcemy widzieć, to nigdy nie zobaczymy pełnego obrazu.
W naszych wyobrażeniach musimy zawrzeć wszystko, co Biblia mówi oJezusie, bo tylko wtedy będziemy mogli wpełni podziwiać obecny wnim Boży charakter. To właśnie będziemy robić wtej książce: nie tylko będziemy przyglądać się życiu Chrystusa, ale także życiu innych mężczyzn, którzy borykali się ztymi samymi problemami, zktórymi my dzisiaj. Na przykład nasz dobry znajomy Samson, nieźle przypakowany koleś zdługimi włosami, któremu wpadła woko Dalila. Zdziwicie się, jak wiele mamy znim wspólnego. Jego życie nie zakończyło się happy endem, ale na podstawie jego przygód nauczymy się, jak pokonać demony, które zsilnego mężczyzny robią słabeusza. Nauczymy się, jak stać się mężczyzną, jakim stworzył nas Bóg, mężczyzną, który wie, jak walczyć oto, co słuszne.
Wróciłem ze szkoły do domu zodciskiem pięści Bo na twarzy. Czarne limo pod okiem. Moja mama była przerażona. Ale jakkolwiek strasznie to wyglądało, moje ego było wznacznie gorszym stanie. Mama podbiegła do mnie imocno mnie przytuliła. „Co się stało skarbie? Wszystko wporządkukochanie?”
Ściskała mnie mocno, aja, krztusząc się łzami, opowiedziałem jej, co zrobił mi Bo. Jak większość mam, była wstrząśnięta przemocą, do jakiej dochodziło na szkolnym boisku. Kilka godzin później mój tata wrócił do domu, awtedy mama zreferowała mu całą historię, ja sterczałem przy niej iprzyglądałem się jego reakcji.
Stał tak wkrawacie zrękami na biodrach isłuchał skupiony, zmierzył mnie wzrokiem, ajego usta wykrzywiły się zjednej strony, nawet nie odłożył kurtki. Zamiast mnie pocieszyć, tak jak mama, uniósł moją głowę do góry, stanowczo chwycił mnie za ramię, zaprowadził do garażu iposadził na odwróconym do góry dnem wiadrze. Wciągu minuty przetransformował nasz garaż wsalę treningową, której pozazdrościłby nam sam Rocky Balboa. Kiedy poustawiał już wszystko, tak jak planował, zwrócił się do mnie ipowiedział: „Teraz nauczę cię, jak się bić. Znajdziesz tego gnojka Bo ipokażesz mu, gdzie jego miejsce”.
To wszystko, żadnych uścisków, żadnych opatrunków, żadnej złości, żadnego poczucia winy, żadnych łez. Ja miałem problem, atata miał rozwiązanie: jak Boga kocham, lekcje walki na gołe pięści. To był po prostu najlepszy sposób, wjaki mój tata mógł mi pokazać, jak bardzo mnie kocha.
Przez resztę weekendu uczył mnie każdego triku, jaki znał lub jaki był wstanie wymyślić. Pokazał mi, jak zadać prosty, jak blokować ijak nokautować. Szczegółowo poinstruował mnie, jak przyłożyć złokcia, jak dusić ijak uderzać wczułe punkty, jak rzucać się na kogoś, jak wciskać oczy, drapać, gryźć ijak zagwarantować sobie koniec bójki, kopiąc faceta wstrategicznemiejsce.
Tata nie nauczył mnie, jak się bić fair. Nauczył mnie, jak się bić, żeby wygrać.
Na zakończenie treningu powiedział mi dokładnie, co po czym mam robić ijak zagadać do Bo. Jeśli Bo będzie współpracował, to mam go nie atakować, ale jeśli dalej będzie podskakiwał, to mam zadać mu pierwszy cios: szybki, mocny, prosto wnos. Gdy oczy zaczną mu się pocić, mam zdecydowanie kopnąć go między nogi. Ta prosta kombinacja uderzeń miała mi pozwolić zakończyć pojedynek wtaki sposób, wjaki będęchciał.
Kiedy moja mama zdała sobie sprawę ztego, co robiliśmy przez cały weekend, była wściekła na tatę: „Chcesz, żeby naszemu dziecku stała się jeszcze większa krzywda? Przemoc niczego nie rozwiąże”. Mój tata stał przy swoim, był spokojny istanowczy, jak żołnierz: „Musisz mi zaufać kochanie, Craig musi postawić się temu tyranowi. Musi wygrać tę bitwę, musi ją zakończyć ze znaczącą przewagą. Itak sięstanie”.
W poniedziałek rano ruszyłem do szkoły, całe moje ciało pulsowało znerwów, kolana mi się trzęsły ikręciło mi się wgłowie. Gdy skręciłem za róg iwszedłem na szkolne boisko, zobaczyłem Bo. Stał sobie zinnymi chłopakami mniej więcej wpołowie długości placu. Zaprogramowany przez słowa mojego taty, szedłem przed siebie, plecy wyprostowane, głowa do góry, prosto wkierunku mojego przeciwnika. Nie miałem zielonego pojęcia, co się wydarzy. Po prostu podążałem za skryptem.
Bo odwrócił się dokładnie wtedy, kiedy stanąłem znim twarzą wtwarz, nachyliłem się wjego stronę ispiorunowałem go wzrokiem. Zanim wogóle zdążył skumać, coś się dzieje, złapałem go za koszulkę iszarpnąłem, przyciągając do siebie. Moja prawa pięść wystrzeliła jak odbezpieczony pocisk. To nie była odwaga, robiłem tylko dokładnie to, czego nauczył mnie tata. Umocniony wiarą, jaką pokładał we mnie mój ojciec, skumulowałem cały mój słuszny gniew, dziki strach iślepą wściekłość wswoich małych pięściach: „Jeśli jeszcze kiedykolwiek mnie dotkniesz, Bo, to… skończę… to, co teraz zacząłem. Rozumiesz, co do ciebie mówię?”. Ciężko było uwierzyć, że to właśnie ze mnie wydobył się głos stawiający ultimatum dzieciakowi, który parę dni temu dosłownie zrobił ze mnie miazgę.
Dokładnie wtym momencie słońce stanęło wmiejscu, wszystko się zatrzymało, ptaki przestały latać. Pozostałym chłopakom opadły szczęki, aBo przestał oddychać właśnie wtej sekundzie, wktórej jego wzrok spotkał się zmoim. Starał się wybadać, jak poważna jest sytuacja. „Czy on blefuje? Czy na serio by mnie uderzył?”. Wgapialiśmy się tak wsiebie chyba przez całą wieczność, żaden nie odwrócił wzroku ani nawet nie mrugnął.
W następnej chwili, tak nagle, jak nagle ja go zaatakowałem, Bo roześmiał się ipodniósł ręce do góry. Odchylił się do tyłu iniezręcznie przełamał ciszę: „Yyy… dobraaaa, tak naprawdę nie myślałem, że jesteś gejem”.
W ten sposób Bo ija zostaliśmy przyjaciółmi. Ito nie tylko przyjaciółmi, ale najlepszymi przyjaciółmi po grób. Już nigdy więcej nie rozmawialiśmy otym zajściu, ale po dziś dzień nie mogę uwierzyć, że postawiłem się kolesiowi, który ważył przynajmniej 10 kg więcej niż ja (to bardzo dużo, jeżeli waży się niecałe 25). Ale zrobiłemto.
Mój tata uzdolnił mnie do tego, żebym stanął na wysokości zadania. Jeden prosty dar, dany zmiłości, kilka godzin, podczas których jeden człowiek przekazał wiedzę iumiejętności drugiemu człowiekowi. To zdarzenie nie tylko zmieniło chłopca, jakim byłem wcześniej, ale również ukształtowało mężczyznę, jakim jestem dzisiaj. Nawet jeśli Bo znowu by mi przyłożył, nie miałoby to znaczenia, bo ja się mu postawiłem. Nauczyłem się, co to znaczy walczyć jak mężczyzna. Tylko ten jeden jedyny raz wżyciu mój tata zachęcił mnie do tego, żeby komuś oddać. Podstarzały wojownik, który wnim drzemał, dotknął wzrastającego we mnie wojownika iprzekazał mu jasną lekcję: niektóre złe rzeczy można naprawić tylko poprzez konfrontację izadanie ciosu.
Jeżeli ta cała gadka owalce, przemocy ibyciu wojownikiem już cię zmęczyła, to pozwól, że coś ci powiem: walka nie musi być agresywna, ta wielka cnota definiowana jest przez ciebie iprzez to, jak jej używasz. Jeśli używasz jej, aby chronić ikochać, jest dobra. Niestety może być ona również używana po to, by krzywdzić, co nie jest spójne ztym, czego Biblia naucza wkwestii Bożego charakteru. Biblia nawołuje nas do tego, abyśmy walczyli oto, co słuszne, wojownik ma więc taką wartość, jak sprawa, októrą walczy.
Człowiek, który nie otrzymał rozkazu do walki od Boga, jest często po prostu rozgniewanym człowiekiem, nie wie, wjakim kierunku wycelować skumulowaną wsobie negatywną energię iagresję. Wojownik, który usłyszał rozkaz do walki od Boga, kieruje te wszystkie intensywne emocje do celu większego niż on sam.
Panowie, Bóg stworzył wwas serce wojownika.
Nie możecie żyć pełnią życia, dopóki nie znajdziecie powodu, dla którego będziecie skłonni oddać wasze życie.
Zostaliście stworzeni po to, aby walczyć osprawiedliwość.
Dopóki nie przylgniesz do boskiego celu twojej walki, dopóty będziesz znudzony, destruktywny isfrustrowany. Znajdź wżyciu coś więcej! Codziennie dziękuję Bogu za to, że żyję boskim celem życia, który od niego otrzymałem. Szczerze wierzę wto, że walczę wpierwszym szeregu najważniejszej wojny: tej pomiędzy niebem apiekłem. Królestwo Boże kontra królestwo ciemności. Wznoszę miecz iwalczę wpierwszym szeregu. Jestem gotów umrzeć dla tego celu, za to, że prowadzę ludzi do Chrystusa, aby wpełni oddali Mu swoje życie. To nie jest to, czym się zajmuję, ale to, kim jestem. Udowadniam to, przebywając zmoją rodziną iw każdej dziedzinie mojego życia.
Ostatnio przeżyłem coś, co mocno mnie poruszyło. Kościół, wktórym głosiłem kazanie, odwiedziła grupa studentek. Te młode dziewczyny zwykle chodziły do jednego znaszych kościołów, wktórym kazania były transmitowane na żywo iwyświetlane na ekranach, więc już od kilku lat słuchały tego, co głoszę. Tamtego dnia po kazaniu kilka znich podeszło do mnie, żeby pogadać. Były mi bardzo wdzięczne, powiedziały coś wstylu: „Pastorze, to takie wspaniałe! Nasi ojcowie nie byli dla nas przykładem mężów Bożych. Bardzo doceniamy to, co pastor robi. Jest pastor takim silnym Bożym mężem! Cały czas modlimy się, aby pewnego dnia poznać takiego mężczyznę jak pastor iwyjść zaniego”.
To było bardzo miłe, ale też dość krępujące. Zaśmiałem się ipowiedziałem, „Super, dzięki, ale myślę, że powinnyście coś zrozumieć: Ja wcale nie jestem silny. Tak naprawdę jestem jednym znajsłabszych mężczyzn, jakiego kiedykolwiekspotkałyście”.
(Drogie Panie, jeśli wciąż to czytacie, to skupcie się teraz: mężczyzna, którego szukacie, to nie ten, który zwycięża wbójce, ale ten, który zna swoje słabości iwalczy dzięki Bożej mocy. Nie będzie ideałem. Ale Bóg będzie goudoskonalał.)
Każdy mężczyzna chce być silny.
Pewnie większość zwas chciałaby się dostać na okładkę „Men’s Health”, albo coś wtym stylu – być tym pewnym siebie facetem, który zzawadiackim uśmieszkiem, napinając biceps, podnosi do góry koszulkę zdekoltem wserek ipokazuje kaloryfer na brzuchu.
Wielu mężczyzn myśli, że tego właśnie chce. Ale ci, którzy inwestują wyłącznie wsiłę fizyczną, nie przybliżają nadejścia Bożego królestwa – aprzynajmniej nie wten właśnie sposób. Mężczyźni, którzy są silni, którzy zmieniają świat, którzy są prawdziwymi wojownikami, to ci, którzy potrafią przyznać, że mają ograniczenia.
„Boże, jestem słaby. Potrzebujęcię”.
Chciałbym trochę przeformułować definicję wojownika. Tu nie chodzi ani opewność siebie, ani oarogancką postawę, kaloryfer na brzuchu czy prowokowanie bójek. Nie chodzi też oto, żeby odnieść życiowy sukces, wzbudzić podziw izazdrość wszystkich wokół. Aby być prawdziwym wojownikiem, trzeba znać źródło prawdziwej siły, znać swoje słabości izwracać się do Boga, prosząc Go ouzdolnienie do stawania się takim mężczyzną, jakim On nas stworzył. Nie musisz być Jasonem Bournem czy Jamesem Bondem (tym granym przez Seana Connery iDaniela Craiga, anie tych innych mięczaków), aby być wojownikiem.
Nawet jeśli jesteś kolesiem, który kocha pokój inie czujesz, żebyś aktualnie zmagał się zjakimiś większymi problemami, czytaj dalej. Ta książka wciąż jest dla ciebie. Jesteś na polu bitwy niezależnie od tego, czy zdajesz sobie ztego sprawę, czy nie. Twój duchowy przeciwnik chce cię powalić. On po mistrzowsku zsilnego mężczyzny potrafi zrobić słabeusza. Czasami robi to, sprawiając, że czujemy się pewni ibezpieczni, czujemy, że jest nam wygodnie, zaczynamy wtedy rezygnować zwielu rzeczy iżyjemy życiem przeciętnym. Tak jest prościej, ztakim życiem jesteśmy już zaznajomieni inie wymaga ono od nas większego wysiłku. Czy naprawdę tak chcesz żyć? Chociaż szatan sprawia, że silni mężczyźni stają się słabi, to Bóg sprawia, że słaby mężczyzna stanie się silny. To nie twoja przeszłość jest tutaj najważniejsza, najważniejsza jest twoja przyszłość. Jeśli chcesz naprawdę przeżyć życie – przeżyć je śmiało, zpasją, idąc drogą dającą życie, zarażając nią innych – ta książka jest dla ciebie. Czytając dalej, wkrótce odkryjesz, że Bóg często przeciąga wnaszym życiu najbardziej bolesne momenty, aby coś wnas zmienić. Wten sposób Bóg nas kształtuje, ponieważ chce przygotować nas do tego, do czego naspowołał.
Jeżeli nie ma żadnej szarpaniny, nie ma oco walczyć.
A Bóg zna wyjątkowe sposoby budzenia śpiących wojowników. Stawia ich wobec takiej bitwy, która przygotuje ich do walki izwycięstwa wtych większych iważniejszych.
Bóg nie tylko chce, abyś walczył, On chce, abyś miał powód do walki, który będzie większy niż ty sam. Awtedy, kiedy już pokochasz coś tak bardzo, że będziesz gotów oddać za to swoje życie, poczujesz się prawdziwie wolny ibędziesz mógł żyć. Przypomnij sobie, wjaki sposób Joab, przywódca wojsk Dawida, motywował swoich żołnierzy w2 Księdze Samuela 10,12: „Bądź mężny! Walczmy dzielnie za nasz lud iza miasta naszego Boga, aPan niech uczyni, co uzna za dobre”. Walcz dla sprawy, która jest większa, niż ty sam. To siedzi wtobie.
Wiesz, że to wtobie siedzi.
Czujeszto.
Masz serce wojownika.
Może teraz sobie myślisz: „Sam nie wiem, Craig. Jestem raczej wyluzowanym kolesiem, spokojnym, no wiesz, żyj ipozwól żyć innym, nie bardzo się jaram tą sceną zFight Clubu. Call of Duty jest extra iw ogóle, ale właściwie to nawet nie umiem się bić iraczej wolałbym tego nie robić”.
W porządku, jeśli nie postrzegasz siebie jako wojownika, aprzynajmniej nie wtakich ziemskich standardach – dobra. Ale Bóg stworzył cię do walki. Idał ci wiele rodzajów duchowej broni, które będziemy sobie kolejno omawiać. Na razie pomyśl, że najsilniejszy mężczyzna, to nie ten, który podniesie najcięższą sztangę, ale ten, który ma najwięcej wiary.
Inni zwas mogą sobie myśleć: „Wzasadzie to teraz naprawdę toczy się walka, inie mogę sobie pozwolić na to, żeby ją przegrać”. Jeśli to twoje słowa, to czas, żebyś rozpoczął bitwę.
Jeśli masz poważne kłopoty finansowe, to właśnie teraz jest ten moment, wktórym masz zacząć walczyć, tak jakby od tego zależało twoje życie. Przejmij kontrolę nad swoim budżetem ipoustawiaj swoje finansowe priorytety.
Być może zmagasz się zpożądliwościami, które zżerają cię od środka. Ciągle wracasz do obrazów, ludzi imiejsc, które zjednej strony cię ekscytują, ale zdrugiej wyzwalają wtobie strach – strach przed czymś, czego nie będziesz wstanie kontrolować. Uważaj, sparzysz się. Musisz zdecydować. Wyznaj grzech ipokonaj tęciemność.
Walcz.
A może twoje małżeństwo wisi na włosku? Powiedz, że nigdy się nie poddasz. Użyj miłości, cierpliwości iprzebaczenia. Weź swoje życie wswoje ręce iocal małżeństwo. Może twoje dzieci podejmują jakieś niebezpieczne decyzje? Klęknij na kolana iwalcz jakmężczyzna!
Naucz się, jak walczyć wiarą, modlitwą iSłowem Bożym. Akiedy twój wróg zaatakuje, walcz oten sprawiedliwy cel, który Bóg dla ciebie wyznaczył. Narysuj wokół siebie linię. Niech twój wróg wie, że jej nie przekroczy iże poniesie konsekwencje, jeśli będzie próbował. Upewnij się, że to jest jasne: „Tej linii nie przekroczysz. Nie zadzieraj zmężem Bożym!”. Stań iwalcz.
I nie podchodź do tej walki nieuzbrojony.
Użyj broni, wktórą zaopatrzył cię Bóg, azwyciężysz. Czujesz to? To jest wtobie.
Czas zawalczyć ożycie jak mężczyzna.
Tytuł oryginału: FIGHT: WINNING THE BATTLES THAT MATTER MOST
Autor: Craig Groeschel
Tłumaczenie: Monika Kraus Piątek
Redakcja i korekta: Joanna Rączkowiak
Skład i przygotowanie do druku: Rafał Korzeń
Projekt graficzny okładki: Rafał Korzeń
Do dystrybucji na terenie całego świata:
Wydawnictwo Szaron, Grzegorz Przeliorz
kom. 503 792 766
e-mail: [email protected]
www.szaron.pl
© Copyright for Polish version Wydawnictwo Szaron
Published by arragement with The Zondervan Corporation L/L/C.,, a division of HarperCollins Christian Publishing, Inc”.
Wszelkie prawa do wydania polskiego zastrzeżone.
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
W sprawie zezwoleń należy zwracać się do:
Wydawnictwo Szaron, www.szaron.pl, ul. 3 Maja 49a, 43-450 Ustroń, [email protected]
Cytaty biblijne, jeśli nie zaznaczono inaczej pochodzą z Biblii Warszawskiej, Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1975.
Wydanie I Ustroń, 2015
ISBN 978-83-8247-211-0