Niepokorna księżniczka - Jane Porter - ebook

Niepokorna księżniczka ebook

Jane Porter

4,0
9,99 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Księżniczki Chantal i Nicolette władają małym królestwem na Morzu Śródziemnym, ale tylko Chantal traktuje swoje obowiązki poważnie.  Nicolette jest ulubienicą tabloidów, nie stroni od imprez i romansów. Jednak kiedy dowiaduje się, że siostra chce poprzez małżeństwo ratować budżet ich królestwa, bierze sprawy w swoje ręce. Uważa, że Chantal już dość wycierpiała i nie powinna decydować się na zaaranżowany związek z zupełnie obcym mężczyzną. Podszywa się pod nią i wyrusza na spotkanie z Malikiem, władcą Baraki...

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 131

Oceny
4,0 (29 ocen)
14
5
7
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jane Porter

Niepokorna księżniczka

Tłumaczył:

WSTĘP

– Nigdzie nie pojedziesz – oświadczyła księżniczka Nicolette, wyrzucając do kosza list, napisany na ozdobnym pergaminowym papierze. – Po prostu zadzwoń i powiedz sułtanowi… szejkowi, czy kto to tam jest, że minęły barbarzyńskie czasy, gdy był zwyczaj aranżowania małżeństw. Chantal, na litość boską, jesteś nowoczesną kobietą, a nie ofiarą jakichś prymitywnych rytuałów!

Chantal bez przekonania skrzywiła usta w uśmiechu, ale spojrzenie i reszta twarzy wyrażały napięcie.

– Widzisz, Nico, on jest bogaty. Być może mógłby zapłacić za wolność Lilly. Jeśli to jedyny sposób…

– To nie jest żaden sposób! Już raz znalazłaś się w podobnej sytuacji. Jak w ogóle możesz poważnie traktować taką propozycję?

– Nasz kraj na tym zyska – spokojnie stwierdziła Chantal, wzruszając ramionami. – Podobnie jak moja córka – dodała z rezygnacją.

Nicolette nie mogła się z tym pogodzić. Jej siostra gotowa była poddać się bez walki. W ostatnich latach najstarsza z wnuczek królewskiej rodziny Ducasse straciła resztki odwagi, by samodzielnie podejmować decyzje.

– Ty też masz prawo do własnego życia – odezwała się Nico. – Zasługujesz na traktowanie z szacunkiem, uczuciem i serdecznością. Kolejne zaaranżowane małżeństwo z jakimś playboyem zupełnie cię załamie – mówiła z narastającym przekonaniem. Jeśli Chantal nie stać na podjęcie walki, ona sama musi wziąć sprawy w swoje ręce. – Wiem, że chcesz pomóc Lilly, ale ona musi wrócić do domu na Melio. Nie potrzebuje kolejnego wyjazdu do obcego kraju ani opiekunki, która będzie ją pouczać, że młoda księżniczka nie powinna się śmiać i w każdej sytuacji musi zachowywać należną powagę.

Chantal ze smutkiem pokiwała głową.

– Nico, gdy cię słucham, jest mi jeszcze ciężej.

Nicolette uklękła obok. Objęła siostrę za nogi i spojrzała jej w oczy.

– Chcę ci pomóc. Pozwól, że tym razem ja zrobię coś dla ciebie.

Chantal uniosła jedną brew i uśmiechnęła się lekko.

– Wyjdziesz za sułtana? – spytała z powątpiewaniem. – Nico, daj spokój. Nigdy nie zgodziłabyś się na zaaranżowane małżeństwo. Poza tym chyba nie jesteś jeszcze gotowa, by się ustatkować. Mężczyźni ścielą się u twoich stóp…

Nico oparła policzek na jej kolanach.

– Ja tylko chodzę na randki – wyjaśniła. Chantal roześmiała się głośno.

– Randki? Ty polujesz na mężczyzn i rozbijasz ich na drobne kawałki.

– Taki Terminator w spódnicy? Przecież nikogo nie niszczę. Po prostu nie spotkałam jeszcze tego jedynego.

– Jak chcesz go znaleźć, jeśli sypiasz z tymi nieodpowiednimi?

– Nie sypiam ze wszystkimi.

– Ale lubisz seks.

Nico zastanowiła się przez chwilę i spojrzała jej w oczy.

– Zdaje się, że starsza siostra jest ze mnie niezadowolona – stwierdziła.

– Starsza siostra martwi się, że możesz zarazić się AIDS, jakąś chorobą weneryczną, zwykłą opryszczką, albo najzwyczajniej zajść w ciążę.

Jednak w rzeczywistości Chantal o wiele bardziej przejmowała się reputacją siostry niż ewentualnymi komplikacjami.

– Masz zamiar wygłosić mi kazanie na temat przyzwoitych panienek? – zaczepnie spytała Nicolette.

– Mama na pewno by cię nie pochwaliła.

– Ciesz się, że jej tu nie ma, bo też nie była grzeczną dziewczynką.

Chantal zesztywniała.

– Nie mów o mamie w ten sposób. Poza tym już od pięciu lat zdajesz sobie sprawę, że musimy dobrze wyjść za mąż.

Ich rodzina władała miniaturowym królestwem Melio na Morzu Śródziemnym. Składało się z dwóch wysepek Mejia i Melio. Rodzina Ducasse miała poważne kłopoty finansowe związane z handlem zagranicznym. Zapowiadało się, że w końcu roku Mejia stanie się częścią Francji, a Melio przejdzie pod zarząd Hiszpanii.

W tej sytuacji Chantal zaproponowała siostrom małżeństwa z rozsądku. Jeśli trzy księżniczki wyjdą korzystnie za mąż, mają szansę uratować kraj. Kapitał zainwestowany przez ich mężów szybko wpłynąłby na rozwój skromnej gospodarki. Chantal pierwsza zdecydowała się na ślub. Jednak związek z księciem Armandem Thibaudet de La Croix od początku okazał się kompletną klęską. Nicolette potraktowała przypadek siostry jak ostrzeżenie dla siebie. Nie miała wielkiej ochoty na pospieszne małżeństwo, ale nie zamierzała uchylić się od tego obowiązku.

– Chyba nie chcesz powiedzieć, że już nikt nie zechce mnie za żonę? – spytała teraz urażonym tonem.

– Niewiele wiem na temat twojej reputacji – spokojnie tłumaczyła Chantal. – Natomiast wiem na pewno, że od nas zależy przyszłość Melio.

– Nigdy nie uchylałam się od oficjalnych zobowiązań. Gdy wyjechałaś, przejęłam twoją działalność dobroczynną i…

– Dobroczynność jest potrzebna i szlachetna, ale kraj potrzebuje grubych milionów. Nicolette, miałaś dwie propozycje małżeństwa – przypomniała starsza siostra.

– Kilka lat temu.

– Właśnie! Potem już nic. Wiesz, dlaczego? Wszystkie europejskie rodziny królewskie dobrze wiedzą, że zostałaś uznana przez prasę jako ta z księżniczek Ducasse, która nie zamierza się ustatkować.

Nico przez dłuższą chwilę spoglądała zamyślona na siostrę. Doszła do wniosku, że chociaż Chantal była gotowa jechać do Baraki i spotkać się z sułtanem, ona nie może do tego dopuścić. Przez ostatnie lata Chantal przeszła już dość. Tylko Nicole wiedziała, jakie to było piekło. Nawet Joelle, najmłodsza z sióstr, nie miała pojęcia, ile wycierpiała tamta z powodu męża.

– Nie ma powodu, żeby któraś z nas wyszła za sułtana – odezwała się Nico. – Możemy zwrócić się do niego o pomoc, nie rezygnując z własnej wolności – mówiła, spoglądając jej w oczy. – Uwolnimy Lilly i sprowadzimy ją do domu – dodała.

Chantal pokręciła głową z powątpiewaniem.

– Dziadkowie nigdy jej nie wypuszczą.

– Zmienią zdanie, gdy ktoś wywrze na nich odpowiedni nacisk – stwierdziła Nico. – Na przykład, jeśli król Nuri zacznie nalegać. Mówiłaś, że ma wielką władzę.

– I mnóstwo pieniędzy – dodała Chantal.

– W takim razie złożę królowi wizytę i poproszę o pomoc. Przecież nie odmówi przyszłej żonie, prawda?

– Nico…

– Udam, że jestem tobą. Postaram się, żeby zakochał się we mnie…

– Ale…

– Chantal, to tylko mężczyzna, a ja potrafię nimi manipulować.

– Nic z tego nie będzie. Jakim cudem mogłabyś podać się za mnie? Jesteś blondynką, a ja brunetką…

– Ufarbuję włosy. Jako brunetka będę do ciebie bardzo podobna – zapewniła i roześmiała się głośno. – Zjawię się na chwilę, potem szybko zniknę. Nie zorientuje się.

– Nico, wyniknie z tego katastrofa!

– Wystarczy sprytnie działać – powiedziała z przekonaniem. – Zaufaj mi. Wszystko dokładnie zaplanuję. Dobrze wiesz, że jeśli czegoś chcę, zawsze to osiągam.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Król Malik Roman Nuri, sułtan Baraki, stał na nabrzeżu liczącym niemal siedemset lat. Portugalska forteca z szesnastego wieku rzucała cień, dający trochę wytchnienia od upału. Król spoglądał na jacht rodziny Ducasse, który właśnie wpływał do portu. Księżniczka niewątpliwie była na pokładzie. Świadczyły o tym purpurowe i złote flagi zdobiące jacht.

Król przymknął oczy, gdy nagle orkiestra głośno zaczęła grać powitalny marsz. Zastanawiał się, o czym teraz może myśleć księżniczka Ducasse. Pochodziła z zachodniego świata, natomiast on wychował się we wschodniej kulturze. Musiała obawiać się spotkania. Jej życie miało zmienić się na zawsze. Może jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy?

Nicolette stała na błyszczącym drewnianym pokładzie jachtu Royal Star. Poprawiła długi ciemny szal, którym osłoniła głowę. Gorący popołudniowy wiatr szarpał flagami jachtu. W zamyśleniu słuchała świstu podmuchów. Czuła narastające napięcie. Wiedziała, co musi zrobić i była zdecydowana wykonać swój plan. Na pewno wszystko się uda, powtarzała w myślach. Miała przyjechać do Bara ki i udając Chantal, przygotować się do ślubu. Gdy tylko Chantal i Lilly bezpiecznie dotrą do Ameryki, ślub zostanie odwołany. Nawet jeśli do niego dojdzie, na pewno zostanie unieważniony. Naprawdę proste, mówiła sobie.

Zmrużyła oczy, patrząc na otwierający się przed nią widok. Atiq, stolica Baraki, była już wyraźnie widoczna. Otaczały ją wiekowe mury, stanowiące osłonę przed kaprysami morza i atakami dawnych, licznych wrogów. Byli wśród nich Grecy, Rzymianie, Turcy, a później Portugalczycy i Francuzi. Nicolette wyobraziła sobie dawnych najeźdźców, którzy przybywali tu gnani chciwością, chęcią wzbogacenia się za wszelką cenę. Jeszcze raz poprawiła szal, zasłaniając usta i nos. Pomyślała, że zamiast zastanawiać się nad historią tego kraju, musi skupić się, by działać ostrożnie i opanować emocje. Zjawia się tu jako osoba czarująca i miła. Król Malik Nuri powinien uwierzyć, że ma do czynienia z prawdziwą Chantal. Spojrzała na wyłaniający się przed nią port, mury obronne, a dalej zielone skupiska palm, ocieniających zabudowania.

Była ciekawa, gdzie spędzi kilka najbliższych tygodni. Czy sułtan ma pałac w mieście, czy w głębi lądu, w jakiejś bezpiecznej oazie otoczonej piaskami Sahary? – zastanawiała się. Nagle rozległy się dźwięki muzyki. Odbite od powierzchni wody, niosły się daleko od lądu. Dopiero teraz zauważyła sylwetki ludzi na szczytach kamiennych ścian. Nerwowo poprawiła ubranie. Pod egzotycznym, długim czarczafem, pochodzącym jeszcze z kolekcji matki, miała na sobie elegancki jedwabny kostium i lekkie pantofle z miękkiej skóry.

Pokręciła głową, myśląc o pochopnych decyzjach Chantal. Król Malik Roman Nuri chciał wziąć ślub z jej siostrą. Nicolette nie mogła pojąć, dlaczego wybrał właśnie ją. Jednak jeszcze bardziej zdumiewało ją, że Chantal była gotowa zgodzić się na kolejny związek z człowiekiem, który nie słynął z wierności. Przez ostatni tydzień Nico wyszukiwała w internecie wszelkie dostępne informacje na jego temat. Wynikało z nich jasno, że sułtan Malik Nuri był znanym arabskim playboyem. Na nielicznych zdjęciach, które udało się jej znaleźć, widniał przystojny, atrakcyjny mężczyzna. Plotkarskie czasopisma donosiły, że uganiał się za kobietami i utrzymywał liczne kochanki.

Cóż, niewątpliwie był świetnym kochankiem i spełniał zachcianki swoich kobiet, powiedziała do siebie. Natomiast Chantal miała już za sobą okropne doświadczenia z niewiernym mężem i na pewno nie powinna wiązać się z kolejnym, który nawet nie zamierza myśleć o wierności ani lojalności. Zacisnęła zęby. Siostra zasługiwała na szlachetnego człowieka, a nie sułtana, który na widok ładnej kobiety gubi królewskie spodnie! – pomyślała z irytacją.

Ostre dźwięki muzyki zaczęły ją drażnić. Powtarzała sobie, że musi wytrzymać tu przez dwa, najwyżej trzy tygodnie. Potem postara się, by jak najszybciej wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Zaproponuje skromny ślub w rodzinnej miejscowości matki. Gdy tylko znajdą się w Baton Rouge, stolicy stanu Luizjana, natychmiast odwoła ślub. Jeśli wszystko pójdzie po jej myśli i uda się oczarować sułtana, przyjazd tutaj i zaręczyny będą po prostu krajoznawczą wycieczką.

– Wasza Wysokość, jesteśmy na miejscu – usłyszała za sobą głos kapitana Andersona. Odwróciła się. Znała go przez niemal pół życia. Bardzo się postarzał w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Jeszcze nie wiedział, że to jego ostatni rejs na pokładzie Royal Star. Z powodu trudności finansowych jacht miał zostać wystawiony na aukcji po powrocie do Melio.

– Dziękuję.

– Wasza Wysokość, czy możemy przybić do brzegu?

– Tak – powiedziała i spojrzała na jego twarz ogorzałą od morskiego wiatru. Poczuła ucisk w gardle. – Panie kapitanie, chciałabym podziękować za lata lojalnej służby. Doskonale wywiązywał się pan z obowiązków.

– Była to dla mnie prawdziwa przyjemność – powiedział, kłaniając się lekko. – Zobaczymy się w drodze powrotnej.

Wśród dźwięków muzyki Nicolette weszła na trap. W połowie drogi powitało ją kolorowe confetti. Nie były to jednak drobne kawałeczki papieru ani barwnej folii, ale pomarańczowe, czerwone i różowe płatki kwiatów. Obsypały jej głowę i ramiona, wydzielając słodki zapach. Poczuła się, jakby wkroczyła do bajkowej krainy pełnej muzyki, intensywnych kolorów i zapachów. Nieznany świat zaskoczył ją i zafascynował.

Zwolniła kroku. Wokół widziała nieznane twarze, słyszała oklaski i obcojęzyczne okrzyki. Obrazy i dźwięki zaczęły się zlewać. Stawały się nierealne. Nic nie przypominało rzeczywistości, do jakiej przywykła. Patrzyła w tłum, szukając jakiegoś punktu odniesienia, twarzy, na której mogłaby skupić wzrok i odzyskać pewność siebie.

Szybko odnalazła taką twarz. Jej uwagę zwrócił przystojny mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych. Miał kruczoczarne włosy i szerokie brwi. W odróżnieniu od reszty tłumu ubrany był po europejsku w elegancki ciemny garnitur i białą koszulę rozpiętą pod szyją. Stał bez ruchu, nie wydawał okrzyków radości na powitanie. Wreszcie ktoś normalny, pomyślała z ulgą. Ciemne okulary dodawały mu tajemniczości. Nicolette zaczęła się zastanawiać, jakie miał oczy. Piwne? Ciemnoszare? Właściwie nie miało to znaczenia. Jej uwagę przyciągnęły zmysłowe usta, jakby stworzone do pocałunków.

Nagle zdjął okulary. Jego spojrzenie świadczyło o pewności siebie, dumie i arogancji. Było lekko wyzywające. Doskonale, pomyślała. Lubiła wyzwania. Chętnie przekonałaby się, ile był wart, ale na pewno nie tutaj. Przecież zjawiła się jako Chantal, by omówić szczegóły ślubnych uroczystości. Czuła na sobie spojrzenia zgromadzonego tłumu i słyszała niepokojącą muzykę. Miała nadzieję, że sułtan wreszcie wyjdzie na spotkanie i zakończy się ceremonia powitania.

Na chwilę wszyscy zamarli w bezruchu. W jej stronę podszedł niski, pulchny mężczyzna z obfitymi wąsami i gęstą brodą.

– Księżniczka Chantal Marie Ducasse? – spytał. Z trudem sięgał jej do ramienia. Nico była wysoka, wyższa od sióstr, ale ten człowiek musiał być wyraźnie niższy od nich.

– Tak – odpowiedziała. Skłonił się.

– Pozwolę sobie przedstawić. Oto Jego Wysokość król Malik Roman Nuri, sułtan Baraki, książę Atiq.

Tłum zbliżył się z zaciekawieniem i w zupełnej ciszy. Nicolette poczuła dreszcz. Przez chwilę żałowała, że nie zrezygnowała z pomysłu. Mogłaby siedzieć teraz spokojnie w domu. Wyprostowała się i uniosła wzrok. Ludzie rozstąpili się, a wysoki mężczyzna w ciemnym garniturze ruszył w jej stronę. To on? – pomyślała zaskoczona. Nogi ugięły się pod nią. Nerwowo przełknęła ślinę. Starała się dostrzec cokolwiek przez ciemne okulary, które znów zakrywały mu oczy. Zamiast tego jej spojrzenie zatrzymało się na zmysłowych ustach, które natychmiast skojarzyły się jej z pocałunkami i… seksem. Zaschło jej w ustach. Widziała niewyraźne zdjęcia sułtana w internecie, ale teraz wyglądał inaczej. Wyobrażała sobie, że był niższy, grubszy, zepsuty do szpiku kości i łatwo będzie nim manipulować. Jednak najwyraźniej nie sprawiał wrażenia człowieka, którego można owinąć sobie wokół palca.

– Jego Królewska Wysokość – oznajmił niski brodacz, kłaniając się nisko przed królem.

– Wasza Wysokość – powiedziała cicho Nicolette i lekko skłoniła głowę.

Sułtan podszedł bliżej i przyglądał się jej długo. Nico pierwsza spuściła wzrok, by ukryć zmieszanie. Jednak sułtan nie ustąpił tak łatwo. Wyciągnął dłoń i uniósł jej twarz. Wpatrywał się w nią uważnie. Prawdopodobnie zrobiła na nim dobre wrażenie, bo pocałował ją lekko w oba policzki.

– S-salamu alikum – pozdrowił ją niskim zmysłowym głosem.

– Pokój niech będzie z tobą – wtrącił tłumacz z ukłonem. – Jego Wysokość wita w ukochanej Barace, kraju spełnionych marzeń.

– Dziękuję – odpowiedziała przyciszonym głosem. Zaczerwieniła się, czując dotyk jego ust. Ciągle coś ją zaskakiwało, na przykład fakt, że sułtan nie znał angielskiego. – Proszę powiedzieć Jego Wysokości, że jestem zachwycona serdecznym przyjęciem przez tutejszych mieszkańców.

Tłumacz przekazał jej słowa i odwrócił się do Nicolette.

– Jego Wysokość uważa, że byłoby rozsądnie zabrać panią z tak ostrego słońca. Samochód czeka – dodał, wskazując ciemną limuzynę, która stała nieco dalej, otoczona przez umundurowanych gwardzistów.

Nicolette i sułtan zasiedli obok siebie w obszernym wnętrzu. Tłumacz zajął miejsce nieco dalej. Zapadła krępująca cisza. Na szczęście podróż trwała krótko. Król Nuri tylko raz przelotnie spojrzał na Nico, ale cały czas czuła się niepewnie w jego obecności. Po chwili wygodnie oparł rękę na oparciu kanapy, sięgając blisko jej ramienia. Poczuła falę gorąca i narastające podniecenie. Niemożliwe, pomyślała. Nie reagowała tak na mężczyznę od czasu, gdy… Pokręciła głową. Sytuacja była już wystarczająco skomplikowana. W takiej chwili wspominanie Daniela zupełnie nie miało sensu.

– Pani bagaż zaraz zostanie dostarczony – odezwał się nagle tłumacz. – Jeśli będzie potrzebne coś jeszcze, wystarczy po prostu powiedzieć.

Nico szybko skinęła głową. Szal, którym zasłoniła twarz, wreszcie znalazł praktyczne zastosowanie. Mogła pod nim ukryć zaczerwienione policzki.

Dojechali do zewnętrznej bramy dawnego fortu, który unowocześniono, by pełnił rolę pałacu. Nico zauważyła, że misternie zdobiona brama pełniła teraz bardziej rolę ozdoby niż rzeczywistej obrony wejścia, za którym rozciągał się widok na niewielkie miasteczko. Wszystkie domy były białe z marmurowymi kolumnami przed wejściem. Otaczały je cieniste ogrody. Wartownicy w białych mundurach i wysokich czarnych butach z szacunkiem pochylili głowy na widok władcy. Król Nuri w towarzystwie Nicolette i tłumacza przeszedł przez dziedziniec do największego budynku. Wysokie, rzeźbione drzwi wyglądały skromnie. Nie zapowiadały luksusowego wnętrza. Sufit holu sięgał drugiego piętra. Wszystkie powierzchnie pokrywały malowidła ścienne, mozaiki i ozdobne wykończenia z brązu.

Nico przeszła za królem do eleganckiego salonu. Marmurową podłogę pokrywały grube dywany w ciemnopurpurowym odcieniu. Na środku stało kilka niskich, wygodnych sof. Król Nuri wskazał gestem jedną z nich. Nicolette zajęła wygodne miejsce.

– Może coś do picia? – zaproponował tłumacz, gdy zjawiła się służąca, niosąc tacę z napojami. Nico poczuła zapach aromatycznej, mocnej kawy i ślina napłynęła jej do ust.

– Tak, chętnie.

Król Nuri zwlekał z zajęciem miejsca. Stał, spoglądając na Nico w sposób, który wywoływał w niej niepokój. Po chwili przerwał milczenie. Odezwał się ciepłym, niskim głosem. Tłumacz natychmiast przełożył jego słowa.

– Jego Wysokość ma nadzieję, że podróż była bezpieczna i przyjemna.

– Tak, dziękuję – powiedziała z uprzejmym uśmiechem. – Nie działo się nic godnego uwagi – dodała. Starała się jak najszybciej odzyskać chłodny spokój. W przeciwnym razie, jak mogłaby osiągnąć swój cel i owinąć go sobie wokół palca?

– Hamadullah – powiedział król, lekko unosząc w uśmiechu kąciki ust. Nicolette oderwała wzrok od jego zmysłowych warg. Powtarzała sobie, że nie może zapominać o jego reputacji i licznych kochankach.

– Co to znaczy: Hamadullah? – spytała tłumacza.

– Bogu niech będą dzięki.

Nico skinęła głową, zastanawiając się. Tymczasem król Nuri mówił dalej, co tłumacz skwapliwie wyjaśniał.

– To tutejszy zwyczaj. Zwracamy się do Boga, gdy spotyka nas wyjątkowe szczęście.

Spojrzała na króla, który nie przestawał życzliwie się uśmiechać.

– Mój przyjazd był właśnie takim wyjątkowym szczęściem? – spytała z lekkim niedowierzaniem.

– Bez wątpienia – usłyszała w odpowiedzi.

Kolejny raz rzuciła królowi badawcze spojrzenie. Jadąc tu, była przekonana, że ułożyła doskonały plan. Jednak na miejscu wszystko okazało się inne. Wyobrażała sobie sułtana pozbawionego zasad moralnych, niezbyt obytego w świecie i niemającego pojęcia o dobrych manierach. Na dodatek miał być niski i gruby. Spakowała więc kilka nieco zbyt wyzywających strojów, licząc na bardzo krótki flirt i szybki wyjazd. Tymczasem niezwykle przystojny władca usiadł blisko niej na jednej z niskich sof i sięgnął po filiżankę kawy. Niemal otarł się o jej kolano, co natychmiast wywołało w niej dreszcz. Czyżbym w głębi ducha miała nadzieję, że jednak mnie dotknie? – zastanawiała się przez ułamek sekundy.

Sułtan znów zaczął mówić po arabsku. Nico na przemian spoglądała na niego i na tłumacza. Musiała przyznać, że król Nuri miał piękny, męski profil.

– Jego Wysokość pragnie wyrazić swe głębokie zadowolenie z pani przyjazdu. On i jego lud długo czekali na ten dzień.

Nico zacisnęła palce na maleńkiej filiżance espresso. Starała się zachować zimną krew. Król siedział blisko, pochylony w jej stronę patrzył, jakby nie potrafił oderwać od niej wzroku.

Dobrze, że nie ma tu Chantal, pomyślała. Jeśli sercowe podboje stanowiły treść jego życia, król Nuri uwiódłby ją bez trudu, a potem porzucił. Dla Chantal byłby to kolejny dotkliwy cios.

– Chciałabym lepiej poznać Jego Wysokość oraz omówić szczegóły uroczystości ślubnej – stwierdziła, starannie dobierając słowa.

– Omówić szczegóły? – zdziwił się tłumacz.

– Oczywiście. Przecież to mój ślub – stwierdziła zniecierpliwiona.

Na chwilę zapadła cisza. Król Nuri spoglądał na nią, uważnie przyglądając się jej twarzy, jakby chciał na zawsze zapamiętać jej rysy, owal twarzy, kształt ust. Tymczasem tłumacz przetłumaczył jej słowa i zaraz powtórzył odpowiedź sułtana.

– Król doskonale rozumie, że dopiero pani przybyła i wszystko wydaje się tu inne i nieznane. Prosi jednak o zaufanie w sprawie ślubu, który odbędzie się zgodnie z jego wiarą i naszymi zwyczajami.

– Proszę powiedzieć Jego Wysokości, że mam do niego zaufanie, ale ślub to wyjątkowo osobiste wydarzenie i nalegam, by mieć swój udział w zaplanowaniu uroczystości.

– Król dziękuje za zaangażowanie i zapewnia, że nie powinna pani niepokoić się o cokolwiek. Wszystkie szczegóły zostały już ustalone, więc najbliższe dwa tygodnie może pani poświęcić na wypoczynek i poznanie naszego kraju.

– Co ma się wydarzyć za dwa tygodnie? – zaniepokoiła się. Tłumacz skłonił głowę.

– Ślub Waszych Wysokości.

Czyli ślub odbędzie się tutaj, pomyślała z przerażeniem. To niemożliwe! Najwyraźniej jakaś pomyłka w tłumaczeniu.

– Chyba źle zrozumiałam – odezwała się. – Termin i miejsce już wyznaczono? – upewniła się.

– Tak.

Nicolette nerwowo oblizała usta. Zaledwie dwie godziny temu przyjechała do Baraki, królestwa w północnej części Afryki, którym władał sułtan Malik Nuri, a już jej plany legły w gruzach. Przecież wymarzyła sobie skromną uroczystość w Stanach!

– Jak to się stało, że wszystko już jest postanowione? – spytała. Tłumacz kolejny raz z szacunkiem pochylił głowę.

– Jego Wysokość wybrał termin, który zgodnie z naszym kalendarzem powinien okazać się szczęśliwy.

Nico spojrzała na króla. Sytuacja okazała się dużo trudniejsza, niż przewidziała. Sułtan Nuri był inteligentny, subtelny, a jednocześnie władczy i zdecydowany.

– Tak, ale król nie uwzględnił mojego kalendarza – oświadczyła. – Nie powinien ustalać daty ślubu bez mojego udziału.

Tłumacz zmarszczył czoło, ale zachował kamienny spokój.

– Sułtan zwykle zasięga rady religijnych doradców – wyjaśnił.

– Jest więc niezwykle religijnym człowiekiem?

Tamten zamilkł na chwilę. Wyraźnie zabrakło mu słów.

– Król jest władcą Baraki i…

– A ja jestem księżniczką z królewskiego rodu Ducasse – przerwała zniecierpliwiona. Nie znosiła rozwlekłych rozmów o niczym, które niczego nie wnosiły. Szczególnie drażnił ją ten styl u wysoko urodzonych. Przede wszystkim z tego powodu umawiała się na randki ze zwykłymi mężczyznami. – Może zechce pan przypomnieć królowi, że nic nie będzie ustalone, dopóki ja się nie zgodzę?

Tłumacz się zawahał. Nie miał najmniejszej ochoty powiedzieć tego sułtanowi. Nicolette zacisnęła zęby.

– Proszę mu to powiedzieć – nalegała.

– Ależ Wasza Wysokość… – usiłował ją przekonać. Odwróciła się i nerwowym ruchem odstawiła filiżankę.

– Zaczynam się zastanawiać, czy mój przyjazd nie był nieporozumieniem. Zakładałam, że król Malik Nuri to człowiek wykształcony, który potrafi postępować w cywilizowany sposób.

– Oczywiście, zgodnie z zachodnią cywilizacją? – upewnił się król nienaganną angielszczyzną, wstając z sofy.

W pierwszej chwili Nico otworzyła usta ze zdziwienia. Do diabła, przecież to oczywiste, myślała gorączkowo. W internecie podawali, że studiował w Oksfordzie. Jednak cały ceremoniał powitania odbywał się w towarzystwie tłumacza, jakby przeprowadzał z nią wywiad do jakiejś gazety!

– Dlaczego korzystaliśmy z pośrednictwa tłumacza? – spytała, potrząsając głową. Luźny szal zsunął się jej z głowy, odsłaniając długie ciemne włosy. Mina króla świadczyła wyraźnie, że nie zamierza za nic przepraszać.

– Pomyślałem, że dzięki temu poczuje się pani pewniej.

Bzdura. To on chciał poczuć się pewniej, pomyślała, zaciskając zęby. Spokojnie, muszę myśleć i zachowywać się jak Chantal, powtórzyła sobie. Rozzłoszczona spojrzała na sułtana, ale udało się jej zachować uprzejmy uśmiech. Z gracją skinęła głową, jak zwykle robiła to jej siostra na oficjalnych spotkaniach.

– W takim razie bardzo mi miło. Dziękuję za tyle troski – powiedziała, choć nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. Podobnie jak król, wstała z sofy.

– Cieszę się – stwierdził i lekkim skinieniem odprawił tłumacza, który natychmiast opuścił pomieszczenie.

Zostali sami, stojąc o wiele za blisko. Przynajmniej Nico tak uważała. Sułtan obserwował jej rozzłoszczoną minę, potem złożył dłonie za sobą i powoli obszedł ją wokół. Odebrała to jak zachowanie na targu. Wielbłąda też chciałby obejrzeć przed zakupem, pomyślała, gdy okrążał ją po raz drugi.

– Czy spełniam królewskie oczekiwania? – spytała zaczepnie, choć już straciła pewność siebie. Dotarło do niej, że pobyt nie skończy się na dwutygodniowych wakacjach. Tym razem martwiła się nie o Chantal, ale o siebie. Król Nuri miał jakiś plan, przy którym jej pomysły zupełnie nie miały znaczenia.

ROZDZIAŁ DRUGI

Król skończył spacer wokół niej i zatrzymał się nagle. Stał zaledwie kilkanaście centymetrów od niej. O wiele za blisko, pomyślała, wstrzymując na chwilę oddech. Zafascynowały ją drobne szczegóły jego twarzy.

– Jesteś wyższa, niż myślałem – odezwał się, przerywając krępującą ciszę. Jasne włosy odziedziczyła po ojcu. Podobnie jak wzrost, co dla wielu mężczyzn stanowiło poważny problem.

– Ty również jesteś wyższy – stwierdziła krótko.

– Masz inny odcień włosów – powiedział i wzruszył ramionami. – Cóż, zdaje się, że w telewizji wszyscy wyglądają trochę inaczej niż w rzeczywistości.

– Rozumiem. Jesteś rozczarowany.

Król spojrzał na nią, unosząc jedną brew.

– Czy powiedziałem coś takiego?

Nico kolejny raz poczuła narastającą złość. Nie potrafiła tego zrozumieć. Zwykle mężczyźni nie wywoływali w niej tak silnych emocji, a już na pewno nie wyprowadzali z równowagi. Doskonale sobie z nimi radziła. Poznała męski sposób myślenia, bezbłędnie potrafiła wyczuć, kiedy ich wątłe ego zostało nadszarpnięte. Natomiast sułtan stanowił dla niej ciągłą zagadkę. Nie był słabym człowiekiem ani zapatrzonym w siebie egoistą. Na razie nie wiedziała, jak sobie z nim radzić.