11,99 zł
Grecki milioner, potentat żeglugowy Posejdon Teras, ożeni się z kobietą, którą wybierze dla niego babka. Jego zadaniem pozostanie tylko zdobyć serce przyszłej żony. Cóż prostszego dla znanego kobieciarza. Gdy się jednak dowiaduje, czyje względy ma zdobyć, przestaje mu być do śmiechu. Ma rozkochać w sobie Andromedę Lane, aktywistkę działającą na rzecz wykorzystywanych kobiet, wykrzykującą pod jego adresem nienawistne hasła…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 142
Rok wydania: 2025
Jackie Ashenden
Niezwykłe oświadczyny
Tłumaczenie:
Monika Łesyszak
Tytuł oryginału: Enemies at the Greek Altar
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2024
© 2024 by Jackie Ashenden
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2023 by Jane Holland
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2025
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-291-1337-3
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
– Co to za hałasy? – dopytywała z irytacją Dimitra Teras, wyglądając przez okno londyńskiego biura swojego wnuka.
Jej wnuk, Posejdon Teras, młodszy z potężnych bliźniaków, siedział wygodnie w czarnym, skórzanym fotelu za nieskazitelnym biurkiem i patrzył na babkę z pewnym rozbawieniem.
– To tylko demonstranci, babciu. Nic ciekawego.
Ktoś znów zaczął wykrzykiwać obelgi, najwyraźniej przez megafon.
Okupowali plac przed jego biurem od tygodnia. Posejdon zaczynał mieć ich dość. Z jakiegoś powodu grupka ludzi postanowiła obwieścić światu, że jest wcieleniem wszelkiego zła, wrogiem kobiet, krwiopijcą i potworem. Twierdzili, że przeżuwa i wypluwa ludzi, wyzyskuje pracowników i tak dalej.
Nie zasługiwał na żadne z tych oskarżeń. Lubił kobiety – wręcz uwielbiał. Choć miewał wiele kochanek, żadnej nie wykorzystywał. Ludzie konkurowali o posady w jego przedsiębiorstwie żeglugowym i transportowym Hydra Shipping. Odziedziczył je po ojcu. W ciągu piętnastu lat rozbudował je na cały świat. Dbał o dobre warunki pracy nie dlatego, żeby zależało mu na ludziach, ale dlatego, że szczęśliwi pracownicy gwarantowali większą produktywność. Nawet jeżeli czyniło to z niego potwora, nie obchodziła go opinia mediów ani demonstrantów.
Ci ostatni jednak najwyraźniej się nim interesowali. Przemknęło mu przez głowę, że w takim razie powinni zrobić coś bardziej konstruktywnego niż wrzaski pod jego biurowcem.
– Przeciwko czemu protestują? – spytała Dimitra.
– Ach, przeciwko mnie, podobno wcielonemu diabłu.
Nie martwiły go ich krzyki. Nie zależało mu na niczym prócz babci, brata i Hydra Shipping.
Dimitra zwróciła na niego wzrok.
– Nie myśl, że o tobie zapomniałam – ostrzegła.
Owszem, postawiła mu ultimatum. Zażądała, by obaj bracia założyli rodziny z wybranymi przez nią kandydatkami pod groźbą przekazania jej udziałów w rodzinnym przedsiębiorstwie w obce ręce. Groźba gorsza od śmierci.
Asterion znalazł sobie żonę – byłą mniszkę, miłośniczkę natury. Ku rozbawieniu Posejdona stracił dla niej głowę. Sam unikał miłości jak ognia. Postanowił, że tak już zostanie do końca jego życia.
Dimitra marzyła jednak o wnukach, a on respektował jej życzenia. Nie powtórzy błędu brata i nie pokocha narzeczonej, ale zawarcie małżeństwa i spłodzenie potomstwa nie sprawią mu kłopotu. Która by mu odmówiła? Jak na razie żadna, choć do tej pory tylko w sypialni, ale która zrezygnowałaby z jego obrączki na placu? Bez fałszywej skromności przypuszczał, że żadna. Atrakcyjna powierzchowność, bogactwo i wpływy stanowiły kuszącą kombinację.
– Wiem – odpowiedział. – Czekałem z zapartym tchem na twój wybór.
Dimitra zmrużyła oczy.
– Zawsze beztroski, jakby nic się dla ciebie nie liczyło. Powinieneś mieć kogoś bliskiego.
Posejdonowi kiedyś na kimś zależało. Kochał ojca i zabiegał o jego aprobatę. Matkę też. Stracił ich oboje wraz z dziadkiem. Wszyscy troje zginęli w tym samym wypadku samochodowym. Usiłując wypełnić pozostałą po nich pustkę, znalazł sobie mentora, przyjaciela ojca i…
Wolał o nim już więcej nie myśleć. Ani o uczuciach. Oznaczały słabość, na jaką nigdy więcej sobie nie pozwoli.
– Jaką męczennicę dla mnie wybrałaś? – zapytał. – Może jakąś ofiarną dziewicę?
Dimitra prychnęła i znów spojrzała w okno. Potem się uśmiechnęła. Jej uśmiech raczej nie wróżył nic dobrego.
– Ją – odparła z niezachwianą pewnością, wskazując grupę demonstrantów na placu. – Tę w środku.
Posejdon posmutniał, ale wstał i podszedł do okna.
Na zewnątrz protestowały zaledwie cztery osoby. Wcześniej nie zwracał na nie uwagi. Kazał ochronie odsunąć je wraz z transparentami, zanim zaczną przeszkadzać. Dziś robili więcej hałasu. Dopiero kiedy podszedł do okna, zrozumiał, dlaczego.
Jedna kobieta przykuła się łańcuchem do pomnika na placu przed budynkiem. Wyglądało na to, że nie ma na sobie nic prócz skąpych majteczek i malunku na skórze. Rude włosy spływały kaskadą na plecy. Na obfitych piersiach widniał napis: „Do diabła z Posejdonem Terasem!”.
Posejdon zmarszczył brwi.
– Tę kobietę? To chyba jakaś pomyłka.
– Nie, Posejdonie – odparła babka z nieskrywaną satysfakcją. – Jeżeli zdołasz ją nakłonić do małżeństwa, może nawet nie będę nalegać na wnuki.
Posejdon lubił podejmować wyzwania i wygrywać. Jego ojciec żartował, że to skutek minutowej różnicy wieku między nim a starszym Asterionem. Powątpiewał, czy kiedykolwiek zdoła dorównać bratu, co niegdyś bardzo bolało Posejdona. Teraz dało mu motywację.
– Nie wierzysz, że przyjmie moje oświadczyny – raczej stwierdził, niż zapytał.
– Nie, zważywszy, że uważa cię za wcielonego diabła, co czyni z niej idealną kandydatkę. Jeżeli zaciągniesz ją do ołtarza, w pełni zrehabilitujesz się w moich oczach.
Podobno babka wymyśliła całą tę farsę dla ich własnego dobra. Przynajmniej tak twierdziła kilka miesięcy wcześniej, gdy postawiła im ultimatum. Wyjaśniła, że chce, żeby byli porządnymi ludźmi, nie potworami. Z niewiadomych powodów uważała akt ślubu za certyfikat przyzwoitości.
Posejdon uważał, że to nonsens, ale Dimitra nie ustąpiła, a skoro Asterion wyraził zgodę, Posejdon też nie mógł odmówić.
Popatrzył bez entuzjazmu na wybrankę babki. Wymalowano jej na dolnych partiach ciała niebieskie, zielone i złote łuski syreny. Namalowane na piersiach muszle imitowały biustonosz. Reszta skóry była niebieska. Niewątpliwie ciekawy, artystyczny projekt nie nadawał się jednak według jego oceny do publicznej prezentacji.
Podniosła megafon i zaczęła wykrzykiwać coś innego. Niewielki tłum przystanął przy posągu i zaczął ją obserwować, raczej z powodu nagości niż treści przemówienia. Przypuszczalnie właśnie o to jej chodziło. Zrobiłaby wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Posejdon nie miał nic przeciwko śmiałym, bezpośrednim kobietom o zdecydowanych poglądach. Raził go tylko jej radykalizm.
– Naprawdę, babciu? – zapytał. – Oczekiwałem trudniejszego wyzwania.
– Odmówi ci – stwierdziła Dimitra z niezachwianą pewnością. – Nie padnie ci do stóp jak inne.
Syrena uniosła megafon ku oknu, jakby mogła go zobaczyć na ostatnim piętrze, choć na pewno nie widziała.
On natomiast dostrzegł całkiem wyraźnie, że malunek nie skrywa kuszących, obfitych krągłości. Rude loki, lśniące jak skarb pirata, spadały kaskadą na plecy. Rysów twarzy nie rozróżniał, ale przeczuwał, że będzie go pociągać. Ucieszyło go, że Dimitra wybrała dla niego atrakcyjną osobę.
– Zdecydowanie cię nie lubi – stwierdziła Dimitra. – I dobrze. Nie zamierzam ci ułatwiać zadania.
Posejdon podzielał jej opinię. Znużyła go łatwizna. Hydra Shipping świetnie prosperowała. Zarabiał krocie. Lubił konkurować z bratem, choć media opisywały ich rywalizację jako bardziej zawziętą. Liczne romanse sprawiały mu przyjemność. Wszystko przychodziło mu zbyt łatwo, aż do znudzenia. Być może babka mimo wszystko wiedziała, co robi.
– Jest bardzo głośna – stwierdził.
– Zaangażowana – sprostowała Dimitra. – Bez oporów wyraża swoje zdanie. Myślę, że ją polubię.
Syrena faktycznie z ogromnym zaangażowaniem wykrzykiwała swoje obelgi. Wbrew woli Posejdon wyobraził sobie, jak jej pasja objawiałaby się w łóżku…
Przerzuciła wspaniałe włosy przez ramię. Potem opuściła megafon, uniosła rękę i zasalutowała mu jednym palcem.
Posejdon uśmiechnął się. Przyznał babce w duchu rację. Syrena była doskonała.
Andromeda Lane opuściła rękę. Dałaby głowę, że ktoś ją obserwuje z biurowca. Niewątpliwie ktoś ważny, może nawet sam ten zimny drań, Posejdon Teras. Miała nadzieję, że dostrzegł jej szyderczy gest.
Posejdona i jego równie nieprzyzwoicie bogatego brata Asteriona prasa nieustannie opisywała na plotkarskich kolumnach, ale ostatni jego wyskok przelał czarę goryczy. Dwa tygodnie wcześniej sfotografowano go w nocnym klubie z dwiema przyklejonymi do niego młodziutkimi dziewczynami. To zdjęcie boleśnie przypomniało jej o Chrissy.
Media nazywały Posejdona Terasa morskim potworem z powodu spółki żeglugowej i pożartych przez niego dziewic. To powinno zrazić do niego ludzi, ale przyniosło efekt odwrotny do zamierzonego. Wszyscy go lubili, uważali za czarującego łobuza.
Tylko Andromeda znała prawdę. Musiała coś zrobić.
Założyła fundację wspomagającą alkoholiczki i narkomanki w walce z uzależnieniami. Nazwała ją Chrissy’s Hope – nadzieja Chrissy, na cześć starszej siostry zmarłej przed pięciu laty. Pomogła tysiącom kobiet, ale jej działalność wymagała wysokich nakładów. Dlatego Andromeda większość czasu spędzała na organizowaniu kampanii w celu pozyskiwania sponsorów.
Po obejrzeniu zdjęcia Posejdona z dwiema dziewczynami postanowiła wykorzystać jego fatalną reputację do zwrócenia uwagi na swoją organizację. Zebrała więc grupkę wypróbowanych przyjaciół: Toma, Ayeshę i Jo i zorganizowała protest przed biurowcem Hydra Shipping. Po tygodniu znużył ich brak zainteresowania ze strony mediów.
Jo poinformowała media społecznościowe. Tom nagrywał całe przedsięwzięcie na wideo, a Ayesha wymalowała transparenty. Po tygodniu zniechęcona brakiem odzewu Andie postanowiła zrobić coś bardziej spektakularnego. Ayesha wyciągnęła farby i stworzyła dla niej wizerunek syreny do walki z morskim potworem.
Ale Andie nie została niemą Ariel[1]. Używała głosu bez żadnych oporów.
Ochrona Hydra Shipping dwukrotnie usunęła ich z placu. Tom trzymał telefon w pogotowiu, żeby nagrać brutalne sceny. Ochroniarze wprawdzie okazali stanowczość, ale ku rozczarowaniu Andie potraktowali ich łagodnie.
Oczywiście nie popierała przemocy, ale grubiaństwo ochrony przysporzyłoby im popularności. Ponieważ zawiedli jej nadzieje, nie pozostało jej nic innego, jak zwrócić na siebie uwagę malunkiem na nagiej skórze.
Kilka osób przystanęło wokół, żeby ją poobserwować, ale najwyraźniej bez szczególnego zainteresowania, co ją jeszcze bardziej zirytowało. Nie znali drapieżców pokroju Posejdona Terasa, żerujących na słabych i bezbronnych, takich jak jej starsza siostra.
Ayesha rozdawała ulotki Chrissy’s Hope. Większość przechodniów kręciła głowami, gdy do nich podchodziła. Ci, którzy je brali, zaraz wrzucali je do najbliższego kosza na śmieci.
Czy wyobrażali sobie, że można zignorować problem? Że bieda i uzależnienia, w jakie wpędza ludzi, same znikną? Że tacy jak Posejdon Teras z własnej woli przestaną wykorzystywać słabszych? Wykluczone! Nie zamierzała zamilknąć, póki inni nie zaczną jej słuchać.
– Zobacz, Andie! – zawołał Tom, wskazując wejście do biurowca. – Coś się zaczyna dziać.
Faktycznie ochroniarze zgromadzili się wokół drzwi. Nagle wyszedł przez nie wysoki mężczyzna z krótko ostrzyżonymi, kruczoczarnymi włosami, twarzą anioła i ramionami i torsem gladiatora. Poruszał się, jakby należał do niego każdy cal ziemi, po której stąpał. Pewny siebie, arogancki i znany na całym świecie z bezwzględności w interesach Posejdon Teras stanowił typowy przykład bogatego, potężnego miliardera. Andie nienawidziła zarówno jego, jak i wszystkiego, co sobą reprezentował.
Gdy ku niej zmierzał, nie ogarnęły jej wątpliwości, czy na pewno wrzeszczenie na słynnego właściciela potężnej spółki to dobry pomysł. Wrzała gniewem, ponieważ na przyjęciu na jego jachcie zmarła jej siostra, Chrissy. Andie obwiniała go o jej śmierć. Najchętniej by go spoliczkowała, ale ponieważ nie uznawała przemocy, poprzestała na obelgach.
Uniosła megafon i nie przebierając w słowach, przeklęła jego pochodzenie, postępowanie, brak szacunku dla kobiet i męski szowinizm.
Jeżeli go obraziła, nie okazał tego po sobie. Przystanął przed pomnikiem, do którego się przykuła, i patrzył na nią z rozbawieniem. Kiedy przerwała, żeby zaczerpnąć powietrza, zapytał głębokim, aksamitnym głosem:
– Skończyła pani?
– Nie! – warknęła w odpowiedzi.
Przez pięć lat narastał w niej gniew. Teraz, kiedy wreszcie zdołała wywabić potwora z jego wieży z kości słoniowej, nie zamierzała zmarnować okazji.
Nagle ogarnęły ją wątpliwości, czy prawie naga powinna zabiegać o uwagę znanego kobieciarza.
Wcześniej nie miała nic przeciwko publicznemu wystąpieniu jedynie w skąpych majteczkach i cienkiej warstewce farby w publicznym miejscu, ale kiedy Posejdon Teras zwrócił na nią wzrok, oblała ją fala gorąca, co ją jeszcze bardziej rozzłościło.
– Więc proszę kontynuować – zachęcił żeglugowy potentat, wsuwając ręce do kieszeni ciemnoszarych spodni. – Zamieniam się w słuch.
Miał niewiarygodnie niebieskie oczy z zielonkawym odcieniem jak wody Morza Śródziemnego. Na ich widok Andromedzie zaparło dech. Poczuła, że płoną jej policzki. Zakłopotana swą kobiecą reakcją, znów uniosła mikrofon, żeby puścić kolejną wiązankę przekleństw.
Posejdon wyjął jedną rękę z kieszeni i uniósł palec do góry.
– Zanim pani zacznie, proszę rozważyć, czy nie wolałaby pani dokończyć w moim biurze. Zapowiadają deszcz. Nie chciałbym, żeby zmył z pani farbę.
Andie osłupiała na sekundę. Nie przewidziała jego pojawienia się, a tym bardziej uprzejmego zaproszenia do biura. Zauważył też malunek. Poczerwieniała na tę myśl, choć powinno ją to ucieszyć. Przecież o to jej chodziło, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Posąg, do którego się przykuła, stał na postumencie. Bezwstydnie wykorzystała różnicę wysokości, patrząc na niego z góry z tak wielką pogardą, na jaką zdołała się zdobyć.
– Po co miałabym iść do pańskiego biura? – spytała.
– Ponieważ najwyraźniej ma pani sporo do powiedzenia – odparł, jakby tłumaczył coś oczywistego. – Poproszę sekretarkę, żeby zaparzyła nam herbaty i porozmawiamy jak cywilizowani ludzie bez potrzeby używania megafonu.
Andie otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, że chętnie z niego korzysta, kiedy nagle znów uniósł palec do góry. Zaraz otoczyli go jego ludzie. Jeden z nich przyniósł nożyce do metalu i rozciął łańcuch pomiędzy nią a statuą. Drugi niepostrzeżenie odebrał jej megafon. Inni przemawiali do Toma, Jo i Ayeshy, wyprowadzając ich z placu.
– Nie mam ochoty odwiedzać pańskiego biura – zaprotestowała. – I proszę się nie ważyć mnie dotknąć.
– Nie śmiałbym o tym marzyć, ale dam głowę, że chętnie wypije pani herbatę, a pani przyjaciele zjedzą lunch kupiony przez moją ochronę.
Po tych słowach zdjął marynarkę i skinął na ochroniarzy. Jeden z nich odebrał ją od niego i narzucił jej na ramiona. Grafitowa wełna zachowała ciepło jego ciała i przyjemny, korzenny zapach. Spróbowała ją zrzucić, ale delikatnie zdjęto ją z postumentu i zaprowadzono do luksusowego biurowca.
Andie nie miała nic przeciwko poświęceniu dumy dla sprawy, zwłaszcza dla Chrissy’s Hope. Rozważała, czy nie podjąć walki i nie urządzić sceny w holu, co zwróciłoby na nią uwagę.
Po namyśle doszła jednak do wniosku, że spokojna rozmowa przyniesie więcej korzyści. Mogłaby zapytać go o Chrissy, opowiedzieć historię jej śmierci i zażądać sprawiedliwości, nawet dotacji na ośrodek walki z uzależnieniami, bo jeżeli szybko nie znajdzie sponsorów, będzie musiała go zamknąć.
Stłumiła więc gniew i w milczeniu pozwoliła, żeby zaprowadzono ją do windy i wwieziono na ostatnie piętro budynku. Nie wypowiedziała ani słowa, gdy wprowadzano ją do wyłożonego drogim dywanem holu i dalej do gabinetu, najprawdopodobniej Posejdona Terasa.
Okna od podłogi do sufitu na jednej ścianie wychodziły na plac. Wielkie biurko z jasnego drewna dobrano do jasnego dywanu. W jednym końcu ustawiono olbrzymią sofę, pokrytą białą skórą i kilka foteli. Na ścianie naprzeciwko okien wisiały smukłe, drewniane półki.
Andie z odrazą oglądała gustowne, drogie wyposażenie. Sporo wiedziała o ulubieńcach mediów, Posejdonie i jego bracie, Asterionie, właścicielu Minotaur Group.
Asterion ostatnio się ożenił i ustatkował. Jego brat, Posejdon, nadal korzystał z uciech kawalerskiego życia.
Mogła to wykorzystać. Skoro życzył sobie wyjaśnień, udzieli mu bardzo dokładnych. Miała nadzieję, że zawstydzi go na tyle, że przyzna jej hojną dotację albo nawet zawrze umowę o sponsorowaniu Chrissy’s Hope.
Nie wsiadł z nią do windy. Gdy zamknął za sobą drzwi gabinetu, ogarnęły ją wątpliwości, czy nie blefował, obiecując rozmowę w biurze.
Po wkroczeniu do środka szerokim gestem wskazał jej białą, skórzaną sofę.
Nie miała ochoty siadać, bo i bez tego znacznie przewyższał ją wzrostem, ale nie zdołała odeprzeć pokusy zostawienia śladów farby na nieskazitelnej powierzchni. Zatrzymała też jego marynarkę w nadziei, że i ją poplami.
Wbrew jej przewidywaniom Posejdon nie stanął nad nią i nie popatrzył na nią z góry. Nie zajął też miejsca krępująco blisko obok niej tylko przysunął sobie fotel. Usiadł z gracją drapieżnika, nie odrywając od jej twarzy spojrzenia niesamowicie błękitnych oczu.
Nosił piękne, szyte na miarę ubranie. Dopasowane spodnie uwydatniały szczupłą talię i muskularne uda. Założył czarną koszulę z niebieskim krawatem w tym samym odcieniu co jego tęczówki. Pasek zegarka z ciężkiej platyny okalał nadgarstek.
Jego oszałamiający wygląd i nieodparta charyzma sprawiły, że zaschło jej w ustach. Martwiło ją jej własne powierzchowne podejście do zewnętrznego wyglądu wroga.
– Czy zechciałaby pani podać mi swoje imię? – zapytał, nie odrywając wzroku od jej twarzy, choć miała na sobie tylko jego marynarkę i stringi.
Zaskoczył ją. Spodziewała się reprymendy za przeszkadzanie w pracy, natrętnego wpatrywania w jej nagość, wezwania policji lub gróźb, ale nie uprzejmego zapytania o imię.
Splotła ręce na kolanach i uniosła głowę.
– Proszę zgadnąć.
Ku jej kolejnemu zaskoczeniu zareagował tak czarującym uśmiechem, ciepłym jak promienie letniego słońca, że zaparło jej dech.
Nakazała sobie pamiętać o Chrissy i jej marnym końcu.
Nie, nigdy nie zapomni.
Matka wychowywała je samotnie. Pracowała na dwóch etatach, żeby związać koniec z końcem. Zapracowana, przemęczona, nie dostrzegła znużenia siedemnastoletniej córki, marzącej o lepszym życiu. Andie, walcząca o dobre oceny w szkole, też jeszcze niczego nie zauważyła. Dopiero kiedy Chrissy zaczęła uczęszczać do nocnych klubów i poznała Simona, który wprowadził ją w niewłaściwe towarzystwo, Andie zaczęła ją obserwować. Gdy Chrissy za namową Simona zaczęła świadczyć usługi towarzyskie, żeby zarobić na upragniony styl życia, Andie powiedziała o wszystkim matce, która nie zrobiła absolutnie nic. Spróbowała więc sama przemówić do rozsądku starszej siostrze. Też na próżno.
– Dlaczego miałabym przestać? – zaprotestowała Chrissy. – To świetna zabawa i dobre pieniądze. Naprawdę chcesz przez resztę życia tyrać jako kelnerka?
Piękna, inteligentna, lekkomyślna siostra Andromedy została wciągnięta w świat sławnych i bogatych niczym zwykła śmiertelniczka w krainę baśni. A potem zmarła w trakcie przyjęcia na jachcie Posejdona Terasa wskutek przedawkowania narkotyków.
On i Simon zniszczyli ją. Simon dawno odszedł, ale Andie nie zamierzała pozwolić, żeby śmierć Chrissy uszła Posejdonowi bezkarnie. I zdecydowanie nie zamierzała ulec jego urokowi. Zignorowała więc zarówno jego piękny uśmiech, jak i przyspieszone bicie własnego serca i popatrzyła na niego jak na kurz pod stopami.
Niestety nie uzyskała zamierzonego efektu.
– Rozumiem, że mnie pani nie lubi, ale jeżeli nie poda mi pani swojego imienia, będę musiał nazywać panią „małą syrenką” z powodu drobnej postury i bardzo głośniej pieśni wyśpiewywanej przez cały tydzień.
Łagodna reprymenda, wypowiedziana szorstkim głosem z lekkim obcym akcentem, doprowadziła Andromedę do pasji.
– Jest pan najbardziej uprzywilejowanym, aroganckim bękartem i wrogiem kobiet, jakiego miałam nieszczęście poznać! – wyrzuciła z siebie w złości.
– To nie do końca prawda – odrzekł z uśmiechem rozbawienia, jakby usłyszał dobry żart. – Faktycznie, jestem uprzywilejowany i bogaty, ale pochodzę z legalnego związku i nie nienawidzę płci pięknej. Wręcz przeciwnie. Jestem zagorzałym feministą.
Chyba sobie z niej żartował.
– Dobrze, że uważa pan wykorzystywanie kobiet za zabawne, bo ja nie.
– Nikogo nie wykorzystuję, mała syrenko.
– W takim razie, jak wyjaśni pan to zdjęcie z nocnego klubu?
Nie planowała tak szybko odkryć kart. Z drugiej strony, dlaczego nie? Zawsze szczerze wypowiadała swoje zdanie.
– Które? – zapytał, marszcząc brwi.
Jak śmiał nie pamiętać?
– To z zeszłego tygodnia, z dwiema młodziutkimi i najwyraźniej mocno odurzonymi dziewczynami – przypomniała z nieskrywanym oburzeniem.
– Ach, to. Spowodowały zamęt przy barze, ponieważ barman odkrył, że są niepełnoletnie. Pilnowałem, żeby nie wpadły w kłopoty, podczas gdy wezwano taksówkę, żeby odwiozła je do domu.
Powiedział to tak lekkim tonem, że niemal mu uwierzyła, wbrew woli.
– Gazety pisały coś innego – prychnęła.
– Bo to żadna sensacja dla prasy. Myśli pani, że poszedłem tam, żeby uwodzić nieletnie dziewczęta?
Andie poczerwieniała, ale nie odwróciła wzroku.
– A niby po co?
Nie odpowiedział od razu, tylko patrzył na nią badawczo.
– Żywi pani do mnie wielką urazę. Przypuszczam, że o coś więcej niż o zdjęcie. Proszę wyjaśnić, co ma mi pani do zarzucenia.
– Ponosi pan odpowiedzialność za śmierć mojej siostry. Chciałabym wiedzieć, co zamierza pan z tym zrobić – odparła bez ogródek.
[1] Ariel – bohaterka filmu według baśni H.Ch. Andersena „Mała Syrenka”. Zakochana w księciu syrena w zamian za ludzkie nogi musi oddać ogon i głos.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji