O BOGU I O NAS. Homilie na niedz C - O. Andrzej Napiórkowski OSPPE - ebook

O BOGU I O NAS. Homilie na niedz C ebook

o Andrzej Napiórkowski OSPPE

0,0

Opis

Homilie na niedziele i święta zamieszczone w zbiorze „O Bogu i o nas” – jak wyjaśnia we wstępie autor, o. Andrzej A. Napiórkowski ze zgromadzenia ojców paulinów – to „próba odkrywania woli Jezusa. Jego wolą było przecież, abyśmy poznali Trójjedynego Boga”. Podejmując refleksję nad przedstawionym na kartach Biblii obrazem Boga, poznajemy także prawdę o nas samych i o bosko-ludzkiej wspólnocie, którą jest Kościół.

Rozważania zawarte w niniejszym tomie są zapisem homilii na niedziele i święta roku liturgicznego C, które autor głosił w ostatnich latach w bazylice św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa i Męczennika na Skałce.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 251

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




O. Andrzej Napiórkowski OSPPE

 

 

 

 

 

 

O BOGU I O NAS

 

Homilie na niedziele i święta

 

 

 

ROK LITURGICZNY C

 

© by Andrzej Napiórkowski OSPPE

and Wydawnictwo BIBLOS

Tarnów 2018

 

 

 

ISBN 978-83-7793-537-8

 

 

Nihil obstat

Tarnów, dnia 23.03.2018 r.

ks. prof. dr hab. Stanisław Sojka

 

Imprimatur

OW-2.2/20/18, Tarnów, dnia 26.03.2018 r.

Wikariusz generalny

† Stanisław Salaterski

 

 

 

 

Projekt okładki:Artur Falkowski

 

Na okładce:

Ostatnia wieczerza, fasada kościoła Saint Vincent de Paul w Paryżu

(fot. MOSSOT, Wikipedia CC BY-SA 3.0)

 

 

 

 

Druk:

Poligrafia Wydawnictwa BIBLOS

 

Wydawnictwo Diecezji Tarnowskiej

 

Plac Katedralny 6, 33-100 Tarnów

tel. 14-621-27-77

fax 14-622-40-40

e-mail: [email protected]

http://www.biblos.pl

 

SŁOWO WSTĘPNE

Teksty zamieszczone w niniejszym – obejmującym trzy tomy – zbiorze są zapisem moich medytacji nad niedzielnymi i świątecznymi ewangeliami w roku liturgicznym A, B i C. Te homilie głosiłem przez ostatnie lata w bazylice św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa i Męczennika na Skałce. Ten pauliński kościół to szczególne miejsce w krajobrazie Krakowa. Stanowi on górną świątynię, pod którą usytuowany jest Panteon Narodowy, gdzie spoczywają zasłużeni dla polskiej kultury i nauki. Natomiast na placu klasztornym, gdzie wielu turystów robi pamiątkowe zdjęcia przy sadzawce z pomnikiem św. Stanisława, uwagę przede wszystkim przyciąga ołtarz Trzech Tysiącleci. Jego siedem wapiennych wysokich kolumn, nawiązujących do otwartości i powszechności Kościoła, wzmacniają smukłe figury z brązu, które przedstawiają świętych: o. Augustyna Kordeckiego, Jadwigę, Wojciecha, Stanisława, Jana Pawła II, Faustynę i Jana Kantego. Wielowiekowa tradycja ogólnopolskiej procesji ku czci św. Stanisława, podążająca corocznie z Wawelu na Skałkę, swoje zwieńczenie znajduje w Eucharystii sprawowanej właśnie na tym ołtarzu. Eucharystia jest bowiem źródłem i siłą Kościoła.

Dlatego tak ważna jest niedzielna Msza św., kiedy gromadzimy się, aby doświadczać Jezusa Chrystusa w Jego słowie oraz spożywać Go w Jego Ciele i Krwi, a także radować się wspólnotą Kościoła. Wówczas słowo Boże nas oczyszcza i umacnia. Jak trudno jest bogactwo Ewangelii zawrzeć w ułomnej ludzkiej refleksji! Jednak we wspólnocie braci i sióstr staje się to możliwe i wiarygodne, gdyż cieszy się ona obecnością Ducha Świętego.

Trzy tomy homilii na niedziele i święta zostały opatrzone jednym tytułem: O Bogu i o nas. Oczywiście jest to pewne ograniczenie i zawężenie różnorodności ich treści, niemniej jednak tytuł ten to próba odkrywania woli Jezusa. Jego wolą było przecież, abyśmy poznali Trójjedynego Boga. Bo skąd wiemy „o Bogu”? Właśnie Jego objawił nam odwieczny Syn Boży, który przyszedł na ziemię i przyjął ludzką postać. To Jezus uczył w swoich przypowieściach o dobrym i miłosiernym Ojcu. Mistrz z Nazaretu bowiem bardzo pragnął połączyć nas ze swoim Ojcem Niebieskim. I mamy to opisane w Biblii, do której winniśmy nieustannie sięgać.

Z kolei „o nas” odnosi się właśnie do wszystkich wierzących. Ewangelia opowiada o naszej naturze, o naszej egzystencjalnej sytuacji, o naszym grzechu, radości, nadziei i wyzwoleniu. Zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, a w Jezusie staliśmy się przybranymi dziećmi Boga. Ponieważ odwieczny Syn Boży przez wcielenie stał się i Bogiem, i człowiekiem, pokazał nam miarę wielkości człowieczeństwa – jacy mamy się stać. Mamy dążyć do naszej pełni, jaką wyraża Chrystus.

Trzeci element tytułu to „i”, czyli wspólnota, połączenie Boga z człowiekiem – Kościół. Istnieje w każdym z nas głęboka tęsknota do nieustannego przekraczania siebie, do jednoczenia się z Bogiem. To właśnie pragnienie popycha nas do zastanowienia się, do rozmyślania i modlitwy. W jaki sposób człowiek może przekroczyć samego siebie? Tylko wtedy, kiedy Bóg ze swoją łaską przyjdzie mu z pomocą. Wchodząc na drogę Jezusa, jesteśmy w stanie z Nim przezwyciężyć nasz lęk, słabość i grzeszną naturę. Chodzi tu o naszą wolność. Słowo Boże uwalnia. Każdy z nas nazbyt kurczowo trzyma się samego siebie, swoich zniewalających przyzwyczajeń. Właśnie na Eucharystii wychodzimy ze swojego zniewolenia, otwieramy się na Boga, otrzymujemy światło na drogi naszego życia, zapominamy o sobie samych i zaczynamy cieszyć się wolnością dzieci Bożych. I tak powstaje wspólnota Boga z człowiekiem.

Tej pomocy doświadczamy już przez Maryję, wskazującą nam drogę do królestwa niebieskiego. Niech Święta Boża Rodzicielka, najlepsza Nauczycielka, nasza Orędowniczka i Pośredniczka – jako Ta, która tak wiernie kroczyła po zakurzonych drogach Palestyny, a dziś już jako Wniebowzięta – wyjedna nam łaskę przekraczania samych siebie, abyśmy mogli w końcu przez Jezusa powierzyć się całkowicie Bogu.

Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tych homilii, zwłaszcza Mirkowi Sabakowi, oraz do ich druku. Na ręce Dyrektora Wydawnictwa „Biblos” w Tarnowie, ks. dra Jerzego Zonia, składam podziękowanie całemu zespołowi redakcyjnemu. Wyrazy wdzięczności kieruję również w stronę ks. prof. dra hab. Stanisława Sojki.

o. Andrzej Napiórkowski, paulin

Kraków-Skałka, 24.09.2017

 

I NIEDZIELA ADWENTU

Łk 21,25-28.34-36

Rozwój

Poranki mamy już ciemne, a wieczory coraz dłuższe. Na rękawach palta spostrzegamy niekiedy płatki śniegu. Młodzież szuka ślizgawek. Gdzieniegdzie ulepione białe bałwany z marchewkowymi nosami wywołują uśmiech i radość. W tramwajach słychać rozmowy o świętach. Ksiądz modli się we fioletowym ornacie. W kościele pojawiła się wysoka maryjna świeca. A dzieci biegną z lampionami na roraty. Rozpoczynamy nowy rok liturgiczny. Pierwszą jego częścią jest Adwent, czyli wyjście naprzeciw temu, który przychodzi.

Czytania biblijne poruszają dziś temat przyjścia Chrystusa. Mówią o oczekiwaniu, czuwaniu, o wzrastaniu, o konieczności prowadzenia życia trzeźwego i roztropnego. Słowa Jezusa „Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie” (Łk 21,36) zachęcają nas do rozwoju. Jeden z uczniów Arystotelesa zapytał swojego nauczyciela, dlaczego człowiek ma dziesięć palców, dwoje uszu, dwoje oczu, a tylko jedne usta i jeden język. Grecki filozof odparł: „Ponieważ człowiek musi pracować dziesięć razy więcej niż jeść, a widzieć i słyszeć dwa razy więcej niż mówić”. A zatem wykonajmy pracę nad naszym oczekiwaniem! Uczmy się cierpliwości, bo to dar Ducha Świętego! Phil Bosmans zauważa: „niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce”.

Mamy do czynienia z potrójnym rozumieniem adwentu. Był adwent historyczny, kiedy cała ludzkość poprzez Izrael oczekiwała przyjścia Boga na ziemię. Od Abrahama począwszy, Hebrajczycy czekali 15 wieków na Mesjasza. I tak na początku naszej ery narodził się w Betlejem Jezus Chrystus. Bóg przybrał ludzkie ciało i stał się jednym z nas.

Drugi Adwent to jest ta cząstka obecnego roku liturgicznego, jaki właśnie dziś rozpoczynamy. Kiedy przez 4 tygodnie przygotowujemy się do obchodów pamiątki Bożego narodzenia. Zapalamy co niedzielę kolejną z czterech adwentowych świec. Myślimy o postanowieniach i wyrzeczeniach adwentowych, o rekolekcjach, o spowiedzi, o prezentach, o Wigilii.

Jest i trzeci adwent. Chrześcijanie czekają na powtórne zejście Boga na ziemię. W każdej Mszy św. ożywiamy to pragnienie, kiedy wyznajemy: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. To oczekiwanie trwa już w Kościele 20 wieków. Przypomina nam o tym sam Pan Jezus w tekście Ewangelii: „ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą” (Mt 24,30).

Przez całe te 35 wieków widać wyraźnie, iż wszystkie złożone obietnice Bóg wypełnia wiernie. To, co On przyrzekł, nieuchronnie staje się rzeczywistością w naszym ziemskim czasie, który nie odpowiada Jego wieczności. W Psalmie 90 modlimy się: „Bo tysiąc lat w Twoich oczach jest jak wczorajszy dzień, który minął, niby straż nocna. Porywasz ich: stają się jak sen poranny, jak trawa, co rośnie: rankiem kwitnie i jest zielona, wieczorem więdnie i usycha” (Ps 90,4-6).

W tej przestrzeni, w tym czasie, między Bożą obietnicą a jej spełnieniem jest miejsce na naszą ludzką nadzieję, na nawrócenie i na odkrycie Jego wierności. Dlatego nie bądźmy wyznawcami przypadków. Bóg nawiedza swój lud nieustannie. Nikogo z nas nie zostawia. Bardziej jest to kwestia naszej słabej wiary, czy też wątłej ufności. Choć może niekiedy też zewnętrzne wydarzenia nadmiernie nas przytłaczają i odbierają nadzieję i ostrość widzenia, aby dojrzeć przychodzącego Jezusa. Bóg nie jest dziś słabszy niż za czasów Abrahama, Mojżesza czy Jana Chrzciciela. Jego wierność nie osłabła ani na jotę. Jest On cudownie cierpliwy. Pismo Święte uczy: „Niektórzy sądzą, że Pan zwleka, ale On jest cierpliwy w stosunku do was” (por. 2 P 3,9). Każdy nowy rok jest szansą na nawrócenie. Gdyby w tym momencie przyszedł Chrystus, może zastałby Ciebie i mnie nieprzygotowanych do tej chwili. Bóg daje nam nowy dzień, bo jest cierpliwy i stwarza warunki do duchowego rozwoju. Bóg często mówi nam – poczekaj! Niecierpliwość to nasza słaba strona. Antoine de Saint-Exupéry zachęcał: „Nie trać nigdy cierpliwości; to jest ostatni klucz, który otwiera drzwi”. Rozwój duchowy to cierpliwość z naszej strony!

W książce Ewy Foley pt. Przygoda ziemskich aniołów jest opisana kondycja błogostanu. Zanim jeszcze istniał czas, było królestwo absolutnego szczęścia. Panowały w nim radość, pokój i miłość. Jego istotą była doskonałość, nie było tam żadnych problemów. Jednakże aniołom znudził się ten stan i zapragnęły nowego doświadczenia. Zapragnęły dowiedzieć się, czym nie jest miłość, radość i spokój. Przeszły od jednej skrajności do drugiej. Ostatecznie odkryły, że szczęście znajduje się w oczekiwaniu. Duchowy rozwój spełnia się wtedy, kiedy potrafimy czekać. Nie ma nic gorszego w życiu, jak trwać w przekonaniu, iż nie jestem na swoim miejscu!

Oczekiwanie ma stać się naszym rozwojem. Przyszłość przed nami to szansa na nowe i piękne życie. Unikajmy niepokoju i chaosu! Papież Franciszek zauważył: „współczesny człowiek ma tak wiele możliwości, ale ma tak mało sensu”. Prośmy dziś Maryję, aby pomogła nam dobrze przeżyć adwentowy czas. Niech współczesny pośpiech nie skradnie nam kolejnego Adwentu! Miłość jest przecież cierpliwa. Dlatego nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie!

 

II NIEDZIELA ADWENTU

Łk 3,1-6

Realizm nawrócenia

Cesarz Tyberiusz panował od 14 do 37 roku po Chrystusie. Z kolei Herod Antypas, syn Heroda Wielkiego, był namiestnikiem Galilei od 4 przed Chrystusem do 39 roku po Chrystusie. Poncjusz Piłat pełnił swój urząd od 26 do 36 roku po Chrystusie. W ten sposób ewangelista Łukasz informuje, że Jan Chrzciciel rozpoczął swoją działalność w konkretnym historycznym czasie. Wymienieni z nazwy władcy polityczni i przywódcy religijni uświadamiają nam, jak Bóg działa w historii. Objawia się w konkretnym miejscu i czasie. W naszym religijnym myśleniu jest zbyt wiele abstrakcji. Zresztą nie ma się co dziwić, gdyż obejmuje ono bardziej wiarę niż wiedzę.

Ta konkretność Ewangelii uświadamia nam także i ten fakt, że ponad rządzącymi i przywódcami religijnymi jest Bóg, że nie są oni ponad prawem. Oni również podlegają Bogu. To Wszechmogący jest całkowitym Panem historii. Cały świat i każdy człowiek, który wyszedł z ręki Boga, jest od Niego zależny, czy to jest Herod, Annasz, Kajfasz, Kowalski czy Schmidt. Bóg jest Stwórcą wszystkiego i wszystkich. Ewangelia pragnie nam dziś powiedzieć jednak coś więcej. Bóg nie tylko świat stworzył, ale On Go w Jezusie Chrystusie odkupił. Charakter misji Jana Chrzciciela pozwala wyczytać jeszcze inny rys adwentowy, odnoszący się do nas samych. Chrzciciel obchodził wszystkie krainy, graniczące z rzeką Jordan. Były one zamieszkałe tak przez Żydów, jak i pogan. Oznacza to, że ten prorok był prorokiem posłanym przez Jahwe do wszystkich. Dlatego wezwanie do nawrócenia przed Bożym Narodzeniem skierowane jest do ludzi wszystkich kultur i czasów. Jest uniwersalne i powszechne. Dziś też Bóg posyłała Jana Chrzciciela do ciebie, abyś pozwolił prowadzić się Bożemu słowu. Dziś też istnieją różni rządzący i przywódcy religijni, którzy mordują proroków, aby ludzie nie usłyszeli głosu Boga. W 1984 roku został zamordowany ks. Jerzy Popiełuszko na polskiej ziemi, a w 2013 roku franciszkanie o. Michał Tomaszek i o. Zbigniew Strzałkowski w Peru.

Historyczne i konkretne wymiary misji Jana Chrzciciela są czytelnym wezwaniem do nawrócenia. Nasze przylgnięcie do przychodzącego Jezusa w betlejemskiej stajni również ma być bardzo konkretne. Chrzciciel opuścił swój rodzinny dom, udał się na pustynię i zamieszkał nad Jordanem. Ludzie, którzy go obserwowali, zrozumieli, że winni zmienić swoje życie. Zauważyli swój grzech, zobaczyli, że błądzą, że nie postępują jak dzieci Boga. Dlatego potrzebują zmiany. Odkryli, iż muszą zmienić swój sposób myślenia. Aby się nawrócić, czyli odwrócić od czegoś i zwrócić się ku czemuś nowemu, trzeba to nowe odkryć.

Ludzie, których głos Jana Chrzciciela poruszył, przyszli do niego z pytaniem, co robić. Prorok im odpowiedział: zostańcie na swoich miejscach, pracujcie w swoich zawodach, nie tyle zmieniajcie zewnętrzne otoczenie, ile zmieńcie swoje wnętrze! Usuńcie grzech ze swego życia!

Kobieta prasowała bieliznę. Wtedy przyszedł do niej anioł śmierci i powiedział: „Chodź, nadeszła pora!”. Ona odpowiedziała: „Dobrze, ale najpierw muszę to skończyć. Kto to za mnie zrobi? I muszę ugotować obiad, bo córka pracuje w sklepie. Jak wróci, będzie głodna. Czy to rozumiesz?”. Anioł odszedł. Po pewnym czasie znów przyszedł do kobiety. Wychodziła akurat z domu. Anioł powiedział: „Chodź, nadeszła pora!”. Kobieta odparła: „Idę do domu starców. Tam czeka na mnie tuzin ludzi, o których zapomniały własne rodziny. Cieszą się na moją wizytę. Czy mam ich zostawić samych sobie?”. Anioł odszedł w milczeniu. Po pewnym czasie historia się powtórzyła i padło to samo wezwanie skierowane do kobiety: „Chodź, nadeszła pora!” Ona odparła: „Tak, tak, wiem. Ale kto zaprowadzi mojego wnuka do przedszkola, kiedy mnie już tu nie będzie?”. Anioł westchnął i odparł: „Dobrze, zaczekam, aż twój wnuk podrośnie”. Kilka lat później znużona kobieta siedziała na progu domu i pomyślała: „Właściwie to mogłabym już umrzeć. Po tych wszystkich trudach szczęśliwość wieczna byłaby czymś cudownym”. Wówczas zjawił się anioł śmierci, a kobieta go zapytała: „Zabierzesz mnie teraz do wiecznej szczęśliwości?”. Anioł zaś odpowiedział jej swoim pytaniem: „A gdzie, jak myślisz, byłaś dotychczas?”.

Jean Vanier, założyciel wspólnoty „Arka” i ruchu „Wiara i Światło”, podjął się opieki nad niepełnosprawnymi, ich rodzicami i przyjaciółmi. Poświęcił swoje życie tym, którzy są zranieni na ciele i duszy. Kanadyjski charyzmatyk Vanier w swojej korespondencji z filozofką Julią Kristevą w książce Bezsens słabości wyznał: „Moja wiara w Boga nie jest wiarą w Boga mocy, lecz wiarą w Boga mocnego, który staje się niemocny, który staje się ubogi, aby dosięgnąć nas w naszym ludzkim ubóstwie”. Podobnie wyraził się S. Kierkegaard, kiedy się modlił: „Jezu, szukaj mnie na ścieżkach mojego błądzenia, gdzie kryję się przed Tobą i przed innymi”.

W swoim ubóstwie Jezus przychodzi do naszego ubóstwa i w swojej niemocy i słabości – aby nas nie urazić i nie pokaleczyć – uniża się On całkowicie wobec naszej bezsilności. Przylgnijmy do Zbawiciela, który dla nas się rodzi. Chrystus to cudowny, wierny i miłosierny Przyjaciel, który wszystko o nas wie i nie przestaje nas kochać! Diament jest jeden, ale posiada wiele płaszczyzn. Jest wiele płaszczyzn w naszym życiu, jakie trzeba uporządkować, ale Chrystus jest tylko jeden.

Zacznijmy od zwiększonej modlitwy. Modlitwa powoduje w nas rzeczywistą przemianę. Ta zmiana objawia się już tym, że wokół nas powstaje inne pole elektromagnetyczne, co jest wynikiem wzbogacenia Bożą łaską. Dlatego człowiek z modlitwy wychodzi umocniony i pocieszony.

Niech Adwent będzie dla nas czasem modlitwy, tym cudownym uwzniośleniem ducha i odbiorem Bożej łaski. Wówczas nasze kręte drogi staną się prostymi, a wyboiste – drogami gładkimi! Abyśmy wszyscy ujrzeli zbawienie Boże!

 

NIEPOKALANE POCZĘCIE NMP

Łk 1,26-38

Godna Bożego Syna

W 1854 roku papież Pius IX ogłosił dogmat wiary o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Maryja została zachowana od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, czyli w Jej życiu nigdy nie było zerwania łączności z Bogiem. Ta prawda jest często mylona z zupełnie inną prawdą wiary, a mianowicie z Jej dziewictwem i z dziewiczymi narodzinami Bożego Syna z Niej. Jednak są to dwie różne sprawy.

Niepokalane Poczęcie oznacza, że Maryja została zachowana od grzechu pierworodnego. Taki grzech każdy człowiek otrzymuje wraz ze swoją ludzką naturą. Wraz z przyjściem na świat zaciągamy dramatyczną sytuację, pewien smutny stan braku łączności z Bogiem. Tę fatalną sytuację usuwamy przez chrzest, ale zarzewie grzechu w nas pozostaje. A zatem tylko Maryja była całkowicie zachowana od grzechu, my jesteśmy z niego wyzwoleni jedynie częściowo. Ona została uchroniona od grzechu pierworodnego mocą uprzednich zbawczych zasług Jezusa.

Ona nigdy nie naruszyła wolności dziecka Bożego, ale we wszystkim postępowała zgodnie z wolą Boga. Nie wyklucza to jednak, że Maryja, jako człowiek, doznawała pokus czy słabości. Jak my – tak i Ona doznawała rozwoju swojej wiary. Jej życie ziemskie było zwycięstwem nad duchową śmiercią, ponieważ całkowicie poświęciła się służbie Bogu i nigdy nie postawiła własnej woli nad zamiary Boga co do Jej życia i misji.

Czy my jesteśmy, jak Maryja, gotowi bezgranicznie zaufać we wszystkim Bogu? Czy w ogóle pytamy się Boga o Jego zamierzenia względem nas i naszej rodziny? Bo jak pełnić wolę Boga, kiedy się nawet jej nie poznało?

Objawienie woli Bożej przez archanioła wywołało w Maryi zamieszanie, a nawet lęk. Gabriel Ją uspokaja: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1,29). Ona zwyciężyła lęk. Jej nieskażone grzechem serce było na to przygotowane. Maryja jest Tą, która otrzymała od Boga niezwykłą łaskę, bo stała się mieszkaniem godnym samego Boga, który jest źródłem wszelkiej łaski!

Nadprzyrodzone pozdrowienie anioła: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą” już odsłania niezwykłość Maryi. Ze wszystkich ludzi na ziemi, którzy urodzili się w stanie grzechu pierworodnego, jedynie Najświętsza Maryja Panna została od niego zachowana. Dlatego anioł przy powitaniu właśnie tak do Niej się zwraca: „łaski pełna”.

Niepokalane poczęcie Maryi dokonało się po to, aby Bóg mógł zamieszkać między ludźmi. W swojej czystości wiary i serca Maryja uczyniła godne mieszkanie Jezusowi, który okazał się nie tylko Jej Zbawicielem, ale i całego świata. Dlatego Maryja stała się „błogosławioną między niewiastami”, gdyż uwierzyła, że „u Boga nie ma nic niemożliwego”.

Kiedy powstawał Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, profesorowie i studenci zostali zobowiązani do obrony przywileju Niepokalanego Poczęcia. Dlatego w roku 1415 na soborze w Konstancji bp Paweł z Włodkowic już domagał się ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Na polecenie Jana Łaskiego, kanclerza wielkiego koronnego, od 1500 roku zaczęto u nas obchodzić Święto Niepokalanego Poczęcia. Powstawały liczne sodalicje mariańskie mające Niepokalaną za patronkę.

W potężny nurt czcicieli maryjnych wpisuje się też św. Jan Paweł II. W swojej książce Dar i tajemnica wyznaje, iż duży wpływ na jego drogę życia wywarła Matka. W książce tej znajdujemy takie słowa: „Mówiąc o źródłach powołania kapłańskiego, nie mogę zapomnieć o wątku maryjnym. Nabożeństwo do Matki Bożej w postaci tradycyjnej wyniosłem z domu rodzinnego i z parafii wadowickiej. W kościele parafialnym pamiętam boczną kaplicę Matki Bożej Nieustającej Pomocy, do której rano przed lekcjami ciągnęli gimnazjaliści. Potem z kolei w godzinach popołudniowych, po zakończonych lekcjach, ten sam pochód uczniów szedł do kościoła na modlitwę”. Chciejmy i my uciekać się pod przemożną opiekę Najświętszej Maryi. O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy!

W uroczystość Niepokalanego Poczęcia wołamy:

„Bądź pozdrowiona, bez zmazy poczęta,

W której przedwieczne zamieszkało Słowo,

Bądź pozdrowiona, o Maryjo święta,

Bądź pozdrowiona, Królowo!”

 

III NIEDZIELA ADWENTU GAUDETE

Łk 3,10-18

Bóg źródłem radości

Liturgia trzeciej niedzieli Adwentu zachęca nas do radości. Jej źródło pomagają nam odkryć dzisiejsze teksty biblijne. Z pewnością ważne są codzienne radości, osiągnięcia, zwyczajne zadowolenie, uśmiech czy sukcesy, tak własne jak i w rodzinie, w pracy czy w towarzystwie. Jednak umocnienia i właściwego ukierunkowania doznajemy tylko wtedy, kiedy te nasze zwycięstwa są odniesione do Boga. W pierwszym czytaniu Paweł Apostoł pisze do Filipian: „Bracia: Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! (…) Pan jest blisko! (…) A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie” (4,4-7).

Zauważmy jednak, iż chodzi o inną radość niż ta, jaką proponuje pogański świat, gdzie jest nadmiar hałasu i bezrozumność. Otaczający nas poganie Zaduszki zastępują amerykańskim Halloween. Adwent niszczą szaleństwem zakupów, a Boże Narodzenie płytkimi wesołymi świętami. Powierzchowna wesołkowatość świata bez Boga niesie ze sobą pośpiech i bezrefleksyjność. To wszystko przypomina komediowy serial z podkładanym śmiechem. Ostatecznie jednak w człowieku rodzi się depresja i narasta wewnętrzna pustka.

Źródłem naszej chrześcijańskiej radości jest obecność Boga. Pan Bóg pragnie być coraz bliżej nas, dlatego przyjmie nawet ludzką naturę i objawi się w stajni betlejemskiej w postaci dzieciątka. Dlatego się radujemy, gdyż ogarnia nas Duch Święty. Jan Chrzciciel mówi nam dziś, jak wyrównywać ścieżki dla Pana. Wskazówki Jana są dość konkretne i dostosowane do różnych grup społecznych i zawodowych, jakich przedstawiciele przychodzą do niego nad Jordan, aby przyjąć chrzest z wody. Jan wzywa do uczciwości w codziennym życiu i praktykowania miłości bliźniego. Jego zalecenia dla tłumów, celników i żołnierzy można zawrzeć w trzech postulatach: 1. nie chciej za dużo dla siebie kosztem innych, 2. nie znęcaj się ani nikogo nie uciskaj oraz 3. podziel się z potrzebującym.

Święta Matka Teresa z Kalkuty nakazywała swoim siostrom rozdawać te przedmioty, których one w ciągu roku ani raz nie użyły. Pamiętamy wszyscy twarz Matki Teresy. Pooraną zmarszczkami, zmęczoną, lecz promieniującą radością. To było właśnie szczęście z czynienia dobra. Rozejrzyjmy się krytycznie po naszym mieszkaniu. Zobaczmy na ubrania zimowe i letnie, na książki, zagraconą kuchnię, na talerze, obrusy i sztućce. Otwórzmy nasze szuflady i szafy. Ileż rzeczywiście mamy sposobności do praktycznej miłości!

Siostry i Bracia! Radujmy się zatem, bo Pan jest coraz bliżej! Przygotujmy się na Jego narodziny w Betlejem, ale najpierw w naszych sercach! Z radością łączy się też dziękczynienie, dlatego dziękuj Bogu za wszelkie dobro w twoim życiu, a Bóg uczyni z tego jeszcze większe dobro. Naucz się dziękować Bogu już dziś za twoje drobne chwile szczęścia, a Bóg uczyni z tego wielkie szczęście! Nie chodzi o to, abyś był doskonały, ale już teraz uwielbiaj Boga za to, że jesteś, że masz dar wiary, że znalazłeś dziś drogę do kościoła, że jak te tłumy znalazły drogę nad Jordan, tak i ty nie zbłądziłeś! Dziękuj Bogu za to, że się powoli rozwijasz, że istnieją osoby, które ciebie kochają.

Niech adwentowy czas będzie dla nas czasem radości, która rodzi się z wiary! To naprawdę cudownie, że nosimy w sobie łaskę wiary, która pozwala odkryć obecność Boga w naszym życiu! Nasza radość, idąca od Ducha Świętego, już za kilka dni się odsłoni w pełni, gdy usłyszymy w naszych świątyniach słowa: „Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2,10-11).

 

IV NIEDZIELA ADWENTU

Łk 1,39-45

Uwierzyć Bogu

Kiedy słyszymy dzisiejszą ewangelię, to zastanawia fakt, iż Maryja po zwiastowaniu nie biegnie do Świątyni, aby podziękować za dar swojego powołania, ale śpieszy do starych ludzi, aby im zanieść radość Ducha Świętego i swoją pomoc. Jej spotkanie z Bogiem i napełnienie Duchem Świętym znajduje zwieńczenie w spotkaniu z ludźmi. Ten, kto na Boże powołanie odpowiada z entuzjazmem: „tak”, „jak to cudownie”, będzie szedł z pośpiechem, aby służyć drugiemu człowiekowi. Ta odpowiedź „niech mi się stanie” musi zostać zweryfikowana w spotkaniu z ludźmi. Na frontonie bazyliki w Ain Karem w Izraelu znajduje się mozaika przedstawiająca Maryję w drodze. Ta droga wije się stromo między górskimi szczytami, a na końcu tej drogi ukazana jest oczekująca Elżbieta. W tej samotnej i pospiesznej wędrówce Maryi artysta na mozaice umieścił towarzyszących Jej aniołów.

Dlatego też, gdy wchodzi do domu Zachariasza i swojej krewnej, słyszy słowa brzemiennej Elżbiety: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,42). Pełen radości okrzyk Elżbiety nawiązuje do sposobu, w jaki Izraelici witali arkę Przymierza. Błogosławieństwo Elżbiety skierowane do Maryi przypomina starotestamentalne proklamacje wysławiające bohaterskie niewiasty, a równocześnie to zapowiedź wyjątkowej czci, jaką Maryja będzie otaczana w Kościele pierwotnym, gdyż stała się Ona Matką Boga.

Elżbieta napełniona Duchem Świętym błogosławi Maryję: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1,45). Okrzyk Elżbiety wyraża zdumienie nad niezwykłą godnością, jaką Jahwe obdarzył jej młodziutką kuzynkę. Maryja staje się błogosławioną, bo uwierzyła we wszystko, co powiedział Jej anioł Gabriel w Nazarecie. Trzeba uwierzyć Bogu, abyśmy byli konsekwentni w naszej życiowej postawie, w codzienności.

W tym adwentowym oczekiwaniu posługa Maryi przypomina nam, abyśmy dostrzegli potrzebujących wokół nas. W tym czasie przygotowań do świąt Bożego Narodzenia mamy odkryć przychodzącego Boga w naszym otoczeniu. Nie odkryjemy Boga w betlejemskim żłobie, jeśli wpierw nie odkryjemy go w drugim człowieku. Musimy przenieść uwagę na innych, na tych, którzy oczekują pomocy. Zapytajmy samych siebie: czym dzielę się z innymi w tych adwentowych dniach? Co wnoszę teraz w ich życie? Sama Maryja jest przecież w ciąży, a mimo to spieszy do innych.

Maryja jest zdolna do takiego trudu i poświęcenia, gdyż całkowicie zawierzyła Bogu. Otrzymuje dary Ducha Świętego i tak uzdolniona służy Bogu w ludziach.

Jeden z księży opisał swoją posługę duszpasterską w obecnej Rosji. Do głównych jego zadań należało przygotowywanie dorosłych do chrztu. Kiedy ktoś prosił go o chrzest, on zazwyczaj pytał, jakie ma motywy, co go skłania do tego kroku. Odpowiedzi były wówczas przeróżne. Kilka razy jednak został dosłownie powalony dojrzałością tego, co usłyszał. Oto przyszedł do niego czterdziestoletni mężczyzna i mówi: „Ojcze, gdzie ja nie byłem, czego nie próbowałem! Zaspokajałem wszelkie zachcianki i wszelkie głody, także cielesne i zmysłowe. Wreszcie odkryłem w sobie głód, jaki zaspokoić potrafi tylko Bóg. Dlatego przychodzę i proszę o chrzest”. Kiedy człowiek spogląda w głąb siebie i odkrywa swoje głody, to równocześnie odsłania się mu Boża przestrzeń. To oznacza uwierzyć Bogu.

Wiara jest złożoną sprawą. Wiara to relacja z Panem Bogiem. To stan duszy, to dar od Boga, to przekaz od rodziców, to akt woli. Trzeba uważnie wglądnąć w samego siebie i odkryć w sobie te pokłady człowieczeństwa, jakie wołają w nas samych do Stwórcy i chcieć pełnić Jego wolę. Wówczas znajdziemy w sobie siły i charyzmaty, które – jak u Maryi – pozwolą nam iść do innych i dać świadectwo.

Pomocą w pogłębieniu naszej wiary jest z pewnością modlitwa. Wielkim wsparciem są sakramenty, jakie w przestrzeni Kościoła są nam udzielane, a zwłaszcza spowiedź święta oraz Eucharystia. Dlatego, siostry i bracia, w tę czwartą niedzielę Adwentu, wejdźmy do maryjnej szkoły wiary. Niech Ona – błogosławiona między niewiastami – umocni naszą wiarę! Niech Matka naszego Pana nauczy nas troski o innych!

 

WIGILIA BOŻEGO NARODZENIA – PASTERKA

Łk 2,1-14

Dwie biografie

Przez czas Adwentu pielgrzymowaliśmy z Maryją i Józefem. Ich tułaczka osiągnęła swój cel. Przybyli do Betlejem. Teraz nie są już tylko we dwoje. Jest z nimi maleńkie dzieciątko. Są tam też zwierzęta. Jest osioł, wół, są owce i barany. Stajenkę otaczają pasterze, a w górze cieszą się aniołowie. I my również podążamy myślą do Betlejem, przychodząc do naszych świątyń. Stajemy wokół żłóbka. Pragniemy uwielbić Boga, który rodzi się w stajni. Otwieramy się na Jego miłość. Chcemy Go w naszej codzienności. Polski wieszcz narodowy Adam Mickiewicz trafnie to wyraził: „Wierzysz, że Bóg zrodził się w betlejemskim żłobie! Lecz biada Ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”. O tak, Bóg rodzi się w naszych sercach, dlatego tu jesteśmy. Dziś Betlejem jest w nas.

Kiedy przysłuchujemy się dzisiejszej ewangelii, to uderza nas na wstępie historyczny opis narodzin Jezusa. Słyszymy o rozporządzeniach cesarza Augusta w imperium rzymskim, o prowincji syryjskiej, o jej namiestniku Kwiryniuszu, o przemieszczaniu się ludności, które było o wiele potężniejsze niż to, z jakim mamy do czynienia obecnie w Europie. Ewangelia donosi nam o Galilei, o Judei, o miastach Nazaret i Betlejem.

Boże Narodzenie to konkretna rzeczywistość, określona ziemskim czasem i przestrzenią. Chrześcijaństwo, jak mało która religia świata – w porównaniu np. z hinduizmem, buddyzmem czy chińskim konfucjanizmem lub japońskim szintoizmem – jest bardzo realne. Przychodzący Bóg jest cielesny i rzeczywisty. W dzisiejszą uroczystość Bożego Narodzenia wspominamy konkretny fakt przyjścia na świat Jezusa z Nazaretu. Jest to równocześnie nasze ludzkie wejście w tajemnicę Bożego Syna, który staje się człowiekiem. Bóg przyjmuje ludzkie ciało. I przez tę wspólną ludzką naturę On staje się naszym bratem, a my jego braćmi i siostrami. Odtąd nic już nie jest takie same. Jego światło, miłość i życie bez lęku stają się naszym udziałem. Mamy nadzieję, mamy szansę na nowość życia. Poeta Cyprian Kamil Norwid pisał:

Przyszła nareszcie chwila ciszy uroczystej

Stało się – między ludzi wszedł MISTRZ-WIEKUISTY,

I do historii, która wielkich zdarzeń czeka,

Dołączył biografię każdego człowieka;

Do Epoki – dzień każdy, każdą dnia godzinę”.

 

Dwaj wędrowcy podążali trudną do przebycia górską drogą; chłostał ich lodowaty wiatr. Zaczynała się burza śnieżna; pogwizdywały odłamki lodu. Mężczyźni z trudem posuwali się naprzód. Doskonale wiedzieli, że jeśli niedługo nie dotrą do schroniska, zginą w śnieżnej zadymie. Gdy tak wędrowali zmęczeni, oślepiani przez sypiący gęsto śnieg, nad skrajem przepaści usłyszeli jęk. Jakiś człowiek wpadł do głębokiej skalnej rozpadliny. Wzywał pomocy. Pierwszy z wędrowców stwierdził: „To przeznaczenie. On jest skazany na śmierć. Lepiej chodźmy dalej, abyśmy sami tu nie zginęli”. I podążył naprzód skulony. Natomiast drugi ulitował się nad nieszczęśnikiem i zaczął schodzić krętymi ścieżkami. Znalazł rannego mężczyznę, ułożył go sobie na ramionach i z trudem rozpoczął dalszą wędrówkę. Powoli zapadał zmrok. Widoczność była coraz gorsza. Wędrowiec dźwigający rannego był spocony, słaniał się na nogach i już całkiem opadał z sił, gdy w oddali ujrzał światła schroniska. To dodało mu otuchy i ruszył do celu. Nagle potknął się o coś, co leżało w poprzek drogi. Spojrzał pod nogi i z przerażeniem stwierdził, iż to ciało jego towarzysza podróży. Zabił go mróz. On sam uniknął tego losu, ponieważ zgrzał się bardzo, dźwigając na ramionach rannego, którego wydostał z wąwozu. Ciało uratowanego człowieka oraz ogromny wysiłek przyczyniły się do zachowania odpowiedniej ilości ciepła, co go ocaliło.

Miłość to promieniowanie ludzkiego serca. To ciepło. Jak narodziny Jezusa rozświetliły stajnię i umysły pasterzy, urado­wały Maryję, rozrzewniły Józefa, tak narodziny Boga w naszych sercach uzdalniają siłę ducha. Możemy z naszej ludzkiej natury wyzwolić ogrom ciepła i dobra. Z betlejemskiego żłóbka wypływają rozliczne dary. Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania. Dary światła, pokoju, odwagi od tamtego dnia spływają na nas i wszyscy wyznawcy Jezusa otrzymują je aż do końca czasów. Jestem! Jestem wśród was! – to słowa Bożego Dzieciątka – kocham was, dlatego przyszedłem!

W opowiadaniu pod tytułem Czwarty król ksiądz Mieczysław Maliński ukazuje oprócz trzech króli, którzy zdążają do żłóbka betlejemskiego, jeszcze innego króla. On również ze skarbami wyruszył w drogę. Do Betlejem jednak nigdy nie dotarł, gdyż podczas swojej wędrówki napotkał mnóstwo ludzkiej nędzy i biedy. Stopniowo rozdał wszystkie kosztowności, jakie niósł ze sobą. Wykupił jeńców, a także dał na utrzymanie ubogiej kobiecie, aby uratować jej dzieci przed śmiercią głodową. Kiedy nic mu już nie zostało, sprzedał sam siebie na galery, by uchronić innych. W tę świętą noc, kiedy Bóg przychodzi na ziemię, trzeba, abyśmy i my przyjęli postawę czwartego króla.

Siostry i bracia! Nie potrafimy robić wielkich rzeczy. Możemy jednak robić rzeczy małe, ale za to z wielką miłością. W swoją biografię Bóg włącza dzieje ziemskiego czasu i przestrzeni. Rozpoczyna się nowa era. Od tego momentu ludzie liczą czas. W historii Boga zawarta jest twoja i moja codzienność, nasza zwyczajność. Dlatego nie szukajmy Boga w zaświatach; On jest pomiędzy nami. Wybrał stajnię i postać małej Dziedziny, abyśmy nie musieli Go długo szukać. Matka Teresa z Kalkuty napisała: „Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swojego brata i wyciągasz do niego ręce, jest Boże Narodzenie. Zawsze, kiedy milkniesz, aby wysłuchać, jest Boże Narodzenie. Zawsze, kiedy rozpoznajesz w pokorze, jak bardzo znikome są twoje możliwości i jak wielka jest twoja słabość, jest Boże Narodzenie. Zawsze, ilekroć pozwolisz, by Bóg pokochał innych przez ciebie, zawsze wtedy jest Boże Narodzenie”.