Objawienia Chrystusa i Maryi w Polsce - Henryk Bejda - ebook + książka

Objawienia Chrystusa i Maryi w Polsce ebook

Henryk Bejda

5,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wszystkie wizje i objawienia, które miały miejsce po ukształtowaniu się Nowego Testamentu, nazywamy objawieniami prywatnymi. To objawienia Jezusa Chrystusa, Maryi, świętych lub aniołów, którzy poprzez wizje zmysłowe lub duchowe, przekazują wizjonerowi albo grupie wizjonerów orędzia. Pomagają im lepiej zrozumieć Ewangelię, poprzez jej pryzmat odczytywać "znaki czasu".

W książce zostało opisanych 100 objawień prywatnych, które zapisały się w historii Polski i Kościoła. Zaowocowały m.in. nowymi formami pobożności, budową kościołów lub utworzeniem sanktuariów, a także powstaniem dzieł mistycznych (Dzienniczek św. siostry Faustyny, pisma s. Roberty Babiak, s. Leonii Nastał czy Fulli Horak).

Autorski wybór Henryka Bejdy uwzględnia przede wszystkim objawienia Pana Jezusa, Maryi, aniołów i świętych, w dostrzegalnej przez wizjonerów postaci. Druga część poświęcona jest wybranym pomniejszym objawieniom, które miały bardziej ograniczony publiczny wydźwięk, oraz innym cudownym zjawiskom związanym z samymi wizerunkami Pana Jezusa, Maryi i świętych.

Górka Klasztorna, Licheń Stary, Okulice, Supraśl, Bardo Śląskie, św. Lipka Ludźmierz, Leżajsk, Radecznica, Pińczów, Matemblewo, Siekierki, Studzianna

Św. Jacek, św. Anna, św. Jadwiga Andegaweńska, św. Stanisław, św. Kazimierz Kaźmierczyk, św. Stanisław Kostka, św. Antoni Padewski

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 346

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wydanie I 2024

Projekt okładki i stron tytułowych Fahrenheit 451

Redakcja i korekta Mariola Niedbał Małgorzata Ablewska

Projekt graficzny książki, skład, łamanie wersji do druku i fotoedycja TEKST Projekt

Źródła zdjęć Wikipedia, Wikimedia Commons, Narodowe Archiwum Cyfrowe, Cyfrowe zbiory Biblioteki Narodowej (Polona)

Dyrektor wydawniczy Maciej Marchewicz

ISBN 978-83-8079-941-7

© Copyright by Henryk Bejda © Copyright for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2024

ISBN 9788380799622

 

WydawcaFronda PL, Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

 

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

 

Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum

WSTĘP

Objawienia prywatne w Polsce

W Kościele katolickim mamy do czynienia z dwoma rodzajami objawień. Pierwsze – Objawienie publiczne (pisane zazwyczaj wielką literą) – zakończyło się już w czasie. Chodzi tu bowiem o samoobjawianie się Boga ludziom, osiągające swój punkt kulminacyjny w Objawieniu w Jezusie Chrystusie. Cała historia tego Objawienia zapisana jest na natchnionych kartach Starego i Nowego Testamentu i wyjaśniona w Tradycji Kościoła świętego. Nie można tu nic dodać i nic ująć, a każdy katolik zobowiązany jest do wiary w to Objawienie. Wszystkie inne wizje i objawienia, które wydarzyły się już po ukształtowaniu się Nowego Testamentu, nazywamy objawieniami prywatnymi. Chodzi tu o ukazywanie się Jezusa Chrystusa, Maryi, świętych lub aniołów, którzy poprzez wizje zmysłowe lub duchowe, poprzez słowa dobiegające z zewnątrz lub rozbrzmiewające jedynie w ludzkim wnętrzu i tym podobne zjawiska nadnaturalne przekazują wizjonerowi albo grupie wizjonerów różnorakie orędzia, słowa przestrogi lub zachęty, pociechy, pomagając im – a za ich pośrednictwem większej liczbie wiernych, a nawet całym narodom – lepiej zrozumieć Ewangelię, poprzez jej pryzmat odczytywać „znaki czasu”. Objawienia te nie ulepszają ani nie uzupełniają Objawienia (por. KKK, 67), a jedynie mogą przysłużyć się jego wyjaśnianiu, wspomaganiu, podtrzymywaniu lub ożywianiu wiary. Ich treścią są zwykle nawoływania do przestrzegania Bożych przykazań, zintensyfikowania (lub nawet zainicjowania) konkretnego kultu lub praktyk religijnych, budowy nowych miejsc kultu itp., a nadrzędnym celem – ludzkie zbawienie. Jeśli jednak jakieś objawienie prywatne zawierałoby elementy przeciwne wierze, podważające jej prawdy, sprzeczne z Pismem Świętym, nauką Kościoła lub obyczajami, należałoby uznać je za nieautentyczne, fałszywe, pochodzące od złego ducha lub będące zwykłym złudzeniem i – jako takie – bezwzględnie odrzucić.

I choć objawień prywatnych – zgodnie ze słowami św. Pawła – nie należy lekceważyć (por. Proroctwa nie lekceważcie!, 1 Tes 5,20), nie jesteśmy wcale zobowiązani, by w nie wierzyć. Dotyczy to nie tylko objawień uznanych za autentyczne przez hierarchów Kościołów lokalnych, przejawów tzw. pobożności ludowej, ale nawet objawień prywatnych zaaprobowanych przez samą Stolicę Apostolską, wśród których znajdują się na przykład szeroko znane objawienia maryjne w Lourdes, Fatimie, La Salette czy – jedyne mające taki status – objawienia maryjne w Polsce, które wydarzyły się w Gietrzwałdzie.

W książce szerzej – oprócz wspomnianych już objawień w Gietrzwałdzie – opisuję 99 innych objawień prywatnych, które w największym stopniu zapisały się w historii naszej ojczyzny i Kościoła, owocując m.in. nowymi formami pobożności, budową kościołów lub kaplic, utworzeniem sanktuariów, powstaniem dzieł z zakresu mistyki (mam tu na myśli m.in. Dzienniczek św. siostry Faustyny, pisma s. Roberty Babiak, s. Leonii Nastał czy Fulli Horak).

To wybór autorski i w związku z tym nieco arbitralny. Uwzględniłem w nim przede wszystkim objawienia Pana Jezusa, Maryi, aniołów i świętych, w których ukazywali się oni na jawie, w dostrzegalnej przez wizjonerów postaci (i nie stronię tu bynajmniej od opisów objawień przekazywanych jedynie w lokalnych legendach, które także zawierają zazwyczaj spore ziarno prawdy i które do dziś wydają dobre, chwalebne owoce). W mniejszym stopniu znajdziecie tu objawienia, w czasie których słyszalny był tylko ich głos, lub takie, które dokonały się wprawdzie na pograniczu jawy i snu lub tylko we śnie, ale za to cieszyły się dużym rozgłosem i przyczyniły się do powstania znaczniejszych miejsc kultu.

Drugą – zbiorczą – część poświęciłem niektórym pomniejszym objawieniom, które miały bardziej ograniczony publiczny wydźwięk, oraz innym cudownym zjawiskom (często także nazywanym potocznie objawieniami) związanym z samymi wizerunkami Pana Jezusa, Maryi i świętych. Znajdziecie tu zatem m.in. krótkie wzmianki o cudownie objawiających się obrazach, wizerunkach jaśniejących nadzwyczajnym, nieziemskim blaskiem oraz takich, na których pojawiły się łzy lub pot, cuda eucharystyczne itp.

Nie roszczę sobie jednak pretensji do wyczerpania tematu, opisania wszystkich objawień, które wydarzyły się na terenie naszej ojczyzny. Jest ich mnóstwo. Dość powiedzieć, że sama św. siostra Faustyna, i to tylko w czasie pobytu w klasztorze w Łagiewnikach, doznała ich ok. 280! Wybierając jedynie 100 (choć – tak jak w przypadku wspomnianej Faustyny – napomykając także o innych) moim zdaniem najbardziej znaczących objawień i dopełniając je wzmiankami o wielu podobnych przypadkach oraz znakach, pozostawiam zatem pewien margines dla Czytelnika. Niech będzie on swego rodzaju zachętą do własnych poszukiwań. Osobiste odkrycie, że oto w jakimś zakątku Polski doszło do objawienia lub że jakiś mniej znany sługa Boży również go doznał, ma bowiem zawsze zupełnie inny smak.

Nie opisywałem również – niebędących objawieniami we właściwym tego słowa znaczeniu – częstych przypadków pojawiania się dusz czyśćcowych (wyjątkiem są te, którym towarzyszyło – tak jak w przypadku Marii Cieślanki – objawienie anielskie lub objawienia świętych, jak w przypadku Fulli Horak). Poświęciłem zresztą temu tematowi osobną publikację (Gdy przychodzą dusze; wyd. Dom Wydawniczy „Rafael”) napisaną wspólnie z Małgorzatą Pabis.

Książka, którą Drogi Czytelniku trzymasz właśnie w ręku, jest w dużej mierze zwieńczeniem poszukiwań związanych z redagowaniem miesięcznika rodzin katolickich „Cuda i Łaski Boże”. W ścisłej współpracy z kustoszami licznych sanktuariów, duchownymi lub świeckimi zajmującymi się szerzeniem kultu wizerunków lub świętych itp. i na podstawie licznych źródeł przez 16 lat – od 2004 do 2020 r. – opisywaliśmy tam zarówno same objawienia, cudowne i łaskami słynące wizerunki, jak i – w jeszcze szerszym wymiarze – mające z nimi związek dawne i współczesne cuda i łaski. Wiele z objawień (koncentrując się głównie na ich narodowym wydźwięku) opisałem również – razem z Małgorzatą Pabis – w pracy Matka Boża mówi do Polaków (współpraca: Grażyna Kich i Łukasz Kudlicki) wydanej w 2012 r. przez krakowski Dom Wydawniczy „Rafael”. O wielu zamieszczonych w tej książce objawieniach pisałem również w innych pracach, m.in. w takich, jak: Księga 100 wielkich cudów, Królowa Polski. Biografia, w publikacjach poświęconych poszczególnym świętym (m.in. Anna, Stanisław, Antoni), artykułach publikowanych na łamach prasy katolickiej, m.in. tygodnika rodzin katolickich „Źródło”, „Naszej Arki”, „Dobrych Nowin”.

Od ponad 20 lat moją misją jest opisywanie świata świętej wiary katolickiej, ludzi, miejsc, wydarzeń, zasad moralnych i dogmatów, jednym słowem: popularyzacja wiedzy religijnej, a najważniejszym celem, który mi przyświeca, jest przyciąganie ludzi do Boga, byśmy wszyscy mogli spotkać się kiedyś w naszej nowej, niebiańskiej Ojczyźnie. Jeśli zatem choć jeden tekst z tej książki skłoni kogoś z Was – Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy – do podróży lub pielgrzymki w opisywane miejsce, do modlitwy lub choćby pobożnego westchnienia, jeśli zbliży kogoś z Was do Boga, to kolejny etap tej misji uznam za udany. Mam także wielką nadzieję, że lektura tej książki przyczyni się do ożywienia Waszej wiary i napełni Wasze serca miłością do Boga i bliźnich. A i o mnie – skromnym, z Bożej łaski, skrybie – w swoich modlitwach nie zapominajcie, o co każdego z Was z osobna jak najserdeczniej proszę.

 

Henryk Bejda

 

Ad maiorem Dei gloriam!

PRZERAŻONY WIELKIM BLASKIEM

1079 – MB + PJ – GÓRKA KLASZTORNA – NIEZNANY PASTERZ

Wydarzyło się to w góreckim gaju – dębowym lesie w Górce Klasztornej, nazywanej wtedy jeszcze Górką pod Łobżenicą lub Górką na Krajnie. Wspomniana Krajna to historyczna kraina na północy Wielkopolski obejmująca tereny na północ od Noteci. Sąsiadując z pogańskim Pomorzem i nieodległymi Prusami, stanowiła w tamtych czasach północny kraniec archidiecezji gnieźnieńskiej oraz państwa polskiego. Było tu wiele jezior, gęste bory i puszcze (ich pozostałością są dziś Puszcza Nadnotecka i Bory Tucholskie), w których osiedlili się ludzie przybyli z rycerską drużyną Dąbrówki, czeskiej żony Mieszka I.

„W roku 1079 po narodzeniu Chrystusa Najjaśniejsza Maryja Panna raczyła się objawić [ponoć na ogromnym dębie – przyp. H.B.] nad studzienką obecnego cmentarza, nie w postaci wizerunku namalowanego czy rzeźbionego, ale w żywej postaci jaśniejącej niebieskim blaskiem, trzymając na łonie Boskie Dzieciątko. Studnia ta była wykopana przez pasterzy dla pojenia bydła. Objawienie to widział jeden z pasterzy, pilnujący swego bydła, który to przerażony tak wielkim blaskiem, upadł na ziemię. A skoro podniósł oczy i ujrzał niewysłowiony majestat i chwałę Matki Bożej, z jak najwyższą czcią oddał Jej pokłon pełen uwielbienia, z jak największą pobożnością, na jaką mógł się zdobyć, starał się Ją uczcić. To samo uczyniły nieme i nierozumne zwierzęta, klęcząc na ziemi i schylając swe karki dla uczczenia wielkiej Pani nieba i ziemi. Ponieważ dość długo trwało to święte widzenie, wspomniany pasterz pobiegł do najbliższej wsi zwanej Rataje, oddalonej zaledwie o jedną milę włoską, i opowiedział przedziwne sprawy Boże. Stamtąd wielki tłum ludu przyszedł (i) zobaczył ciągle jeszcze klęczące bydlęta”. Taka opowieść, na podstawie jeszcze starszych zapisów, zanotowana została – jak podano na internetowej stronie sanktuarium – w „Rocznikach Serafickich, czyli Kronice Konwentu Ojców Bernardynów w Górce koło Łobżenicy”.

Wspomniane objawienie byłoby więc najprawdopodobniej pierwszym objawieniem maryjnym, do którego doszło na polskiej ziemi. Działo się to zaledwie 113 lat po chrzcie Polski, w drugi dzień świąt Zesłania Ducha Świętego 1079 r., czyli niecałe dwa miesiące po tym, jak na drugim krańcu Polski męczeńską śmiercią zginął św. Stanisław ze Szczepanowa.

Górka pod Łobżenicą zasłynęła wkrótce wieloma cudami i łaskami. Przybywał tu zewsząd „ogromny tłum”, modląc się, czcząc Boga oraz „Jego Najłaskawszą Matkę” i w cudowny sposób odzyskując zdrowie oraz siły po użyciu wody ze studzienki. W Górce wybudowany został później drewniany kościół, z biegiem czasu przemieniając się w słynne na tym terenie – działające do dziś – sanktuarium maryjne, w którym szczególnym kultem otaczany jest łaskami słynący wizerunek Matki Bożej Góreckiej.

ŹRÓDŁA:

www.gorkaklasztorna.msf.opoka.org.pl (dawna strona sanktuarium w Górce Klasztornej) (nowa strona: https://gorkaklasztorna.com/sanktuarium-w-gorce-klasztornej [dostęp: 26.10.2023]).

Ks. Alojzy Fridrich TJ, Historye cudownych obrazów Najświętszej Maryi Panny w Polsce. Tom pierwszy: obejmujący obrazy archidyecezyi gnieźnieńsko-poznańskiej, dyecezyi chełmińskiej i warmińskiej, Wydawnictwo Tow. Jez., Kraków 1903, s. 31–35.

Ks. Sadok Barącz, Cudowne Obrazy Matki Najświętszej w Polsce, nakład autora, Lwów 1891, s. 76–79.

MĄŻ SZACOWNY W BISKUPICH SZATACH

OD 1079 r. ORAZ W 1648 r. – ŚW – KRAKÓW, GÓRECKO KOŚCIELNE – ŚWIĘTOSŁAWA, JAN SOCHA, KLUZ I INNI

Święty Stanisław ze Szczepanowa, biskup i męczennik zamordowany w kościele św. Michała na Skałce w Krakowie, po raz pierwszy objawił się niedługo po swojej śmierci. Potem objawiał się jeszcze wiele razy wielu ludziom i w przeróżnych okolicznościach. Także wiele uzdrowień, które wydarzały się nie tylko w Polsce i dotyczyły nie tylko Polaków, poprzedzonych było pojawieniem się w widzeniach sennych lub – rzadziej – na jawie „męża szacownego”, często odzianego w biskupie szaty, w którym rozpoznawano właśnie św. Stanisława.

Do jednego ze znaczniejszych objawień doszło 10 lat po śmierci biskupa Stanisława (choć niektórzy twierdzą, że wydarzyło się to nieco później). Jak opisywał Jan Długosz, pewna pobożna kobieta, krakowska mieszczka imieniem Świętosława doznała niezwykłej wizji. Pewnej nocy, czuwając, modląc się i wzywając biskupa męczennika, wpadła „jakoby w zachwycenie”. Zdawało się jej, że weszła do rotundy św. Michała, kościoła „wielkim światłem jaśniejącego”, i ujrzała tam ubranego w szaty biskupie kapłana odprawiającego uroczystą mszę św., wraz z towarzyszącym mu orszakiem czcigodnych osób. Po jej zakończeniu kobieta została wezwana, by bez lęku podeszła, a kiedy to uczyniła, usłyszała słowa owego tajemniczego biskupa. Hierarcha uskarżał się na „gnuśność i niedbalstwo Polaków”, a zwłaszcza „mężów duchownych przełożonych nad Kościołem krakowskim”, że przez tak długi czas jego ciało spoczywa w zapomnieniu, „podgołym niebem” i „w prochu podłym”. „Jestem Stanisław, biskup krakowski” – wyznał i dodał, że dlatego iż kobieta czci go „pobożnie i religijnie”, właśnie ją wybrał, by oznajmiła ówczesnemu krakowskiemu biskupowi Lambertowi i kanonikom, by przenieśli jego szczątki do kościoła, z czego „Bogu przybyłoby więcej chwały, a ludziom dobrodziejstw”. Na tym wizja się zakończyła, a Świętosława udała się czym prędzej do biskupa i kanoników, by przekazać im „rozkaz” męczennika. Uwierzono jej i ciało biskupa przeniesiono do katedry wawelskiej.

Jeszcze w tym samym i w następnym roku księża i świeccy posługujący w katedrze zaczęli donosić o tym, że widzieli biskupa Stanisława, który w orszaku otaczających go czcigodnych osób stał przy wielkim ołtarzu, odprawiając mszę św.

W gronie kilku osób, którym św. Stanisław objawił się przed ich uzdrowieniem, był natomiast przeciwny początkowo jego kanonizacji ciężko chory włoski hierarcha kard. Reginald (Rinaldo), biskup Ostii, późniejszy papież Aleksander IV. Wydarzyło się to w XIII w.

* * *

Do objawienia się św. Stanisława miało dojść również kilka stuleci później – w 1648 r. – w Górecku Kościelnym, wśród lasów roztoczańskiej Puszczy Solskiej na Zamojszczyźnie, kiedy miejscowa ludność kryła się po lasach przed napadającymi na nich Kozakami i Tatarami pod wodzą Chmielnickiego. 7 października wspomnianego roku doznali go – jak głoszą miejscowe podania – młody rolnik Jan Socha i Rusin o nazwisku Kluz. Święty Stanisław miał polecić im wybudowanie dwóch kaplic i kościoła w zaznaczonych przez siebie miejscach. „Swe objawienie upamiętnił cudownym zaszczepieniem brzozowych gałązek na sosnach, a wkrótce potem licznymi uzdrowieniami. Jedna kaplica miała powstać w miejscu, gdzie się objawił, druga nad rzeką, której woda miała przywracać zdrowie” – pisał ks. Krzysztof Hawro. Co do drugiej kaplicy święty miał dodać, że: „W tej wodzie kto się obmyje z dobrą wiarą, od wszelkiej choroby będzie wolny”.

Początkowo nie dawano wiary tym objawieniom, ale kiedy pod kwestionującym autentyczność tych wydarzeń kapłanem Lewartem Dydą (a może Didą lub Dzidą) nagle i niespodziewanie padł koń, cudowne zjawiska zostały uznane za prawdziwe. Objawieniu – jak to zwykle bywa – towarzyszyła fala cudów.

W 1668 r. ordynat Marcin Zamojski kazał wybudować w tym miejscu kaplicę i sprowadził franciszkanów. Zdopingowało go do tego niezwykłe zdarzenie, którego sam doświadczył. Kiedy po raz pierwszy arystokrata przyjechał na to miejsce, sześć koni z jego orszaku... uklękło.

W 1768 r. spaloną przez Szwedów kaplicę zastąpił modrzewiowy kościół, noszący oczywiście wezwanie św. Stanisława BiM (od 2018 r. pełniący funkcję sanktuarium św. Stanisława).

Dziś o objawieniu, miejscach, gdzie pojawiał się i na które wskazywał święty, przypominają w Górecku m.in. kapliczka Na wodzie z XIX w. (na rzeczce Szum, przy wskazanym przez samego świętego źródle zwanym Bożą Łezką) z ołtarzem i obrazem św. Stanisława oraz kaplica Pod dębami z XIX w. (w jej wnętrzu znajduje się pień sosny, przy której objawił się święty).

ŹRÓDŁA:

Ks. J. Długosz, Żywot świętego Stanisława biskupa krakowskiego oraz żywoty świętych patronów polskich, węgierskich, czeskich, morawskich, pruskich i szląskich nie umieszczone w Historyi Lombardzkiéj, Kraków 1865.

Ks. Krzysztof Hawro, Miejsce to wybrał sam biskup, za: https://www.niedziela.pl/artykul/52897/Miejsce-to-wybral-sam-Biskup

https://zabytek.pl/pl/obiekty/gorecko-koscielne-zespol-kosciola-par-pw-sw-stanislawa-biskup

https://diecezja.zamojskolubaczowska.pl/sanktuaria/sanktuarium-sw-stanislawa-biskupa-i-meczennika-w-gorecku-koscielnym

NIEBIOS KRÓLOWA Z HUFCAMI ANIOŁÓW

1198, 1260, 1675 – MB + A – POCZAJÓW (OBECNIE NA UKRAINIE) – JAN TURKUŁ, JAN BOSY, TURCY I MIESZKAŃCY POCZAJOWA

Poczajów znajduje się dzisiaj na Ukrainie, choć przez wiele wieków miejscowość ta należała do Polski. Podobnie było z tamtejszymi cerkwiami i klasztorem zwanym Ławrą Poczajowską (Ławra Zaśnięcia Matki Bożej). Były okresy, kiedy zamiast prawosławnych – jak było w czasach najdawniejszych i jak jest obecnie – posługiwali w nim wierni papieżowi bazylianie.

Zanim w XVI w. powstał w Poczajowie duży klasztor (monastyr) Zaśnięcia Matki Bożej, a w XVIII w. sobór, w miejscu tym – najprawdopodobniej już od XII w., na wzgórzu wśród skał – mieszkali liczni mnisi-pustelnicy. Właśnie wtedy miało dojść w Poczajowie do pierwszych maryjnych objawień. Pierwszego doznać miał 17 kwietnia 1198 r. niejaki Jan Turkuł.

Drugiego – w 1260 r. – doświadczyć miał mieszkaniec wsi Jan Bosy. Ujrzał on Matkę Bożą stojącą na jednej ze skał, a przed nią jednego z pustelników. Mnich ów – jak pisał ks. Sadok Barącz – miał powiedzieć Janowi i „chłopcom pasącym owce na górze”, „że Najśw. Bogarodzica, stojąc na skale, stopkę wyryła, w której woda czysta zawsze znajduje się do uleczenia chorób różnych”. Tak powstało tamtejsze „cudowne źródełko” naznaczone „stópką”. Przekazy dotyczące tych pierwszych objawień – tego, kiedy miały się one wydarzyć, w jakich okolicznościach i kto ich doznał – są jednak dość niejasne.

Do innego – tym razem już znacznie lepiej udokumentowanego maryjnego objawienia – doszło w Poczajowie. Jak zaświadczają dawne kroniki – kiedy na polskim tronie zasiadał Jan III Sobieski. W 1675 r. (podawana jest też data 23 lipca) na klasztor napadli Turcy. „Wtedy to ukazała się niebios Królowa z hufcami Aniołów nad cerkwią i strachem przejętych pogan odparła od zwątpionych zakonników, co nie mając innej pomocy, do tej Władczyni nieba się uciekli” (Barącz). Według bardziej rozbudowanych opisów obecny tam ihumen Józef Dobromirski wezwał wtedy wszystkich obrońców do modlitwy. Śmiertelnie zagrożeni ludzie upadli na kolana przed cudowną ikoną Matki Bożej Poczajowskiej. Modlili się, śpiewali i wyprosili nadprzyrodzoną pomoc. Otoczona aniołami Matka Boża ukazała się wtedy nad cerkwią (według prawosławnych towarzyszył jej czczony w tamtejszym Kościele zmarły niedawno poczajowski ihumen Hiob) i okryła ją swoim płaszczem. Turcy strzelali ponoć z łuków, ale strzały do nich powracały. Przebywający w monasterze ludzie zostali uratowani.

Po zbadaniu tego i wielu innych cudów i łask w 1773 r. koronowano tamtejszy – czczony od 1597 r. – wizerunek Matki Bożej Poczajowskiej. W czasie tej koronacji cerkiew i klasztor były w rękach unickich bazylianów. Podczas zaborów w wyniku represji, jakie spadły na bazylianów za pomoc powstańcom listopadowym, „klasztor ponownie trafił w ręce prawosławnych (w 1833 r.), którzy są tu do dziś. Czczona obecnie w Poczajowie ikona nie jest prawdopodobnie tożsama z tą, która znajdowała się w Poczajowskiej Ławrze od 1597 r.

ŹRÓDŁA:

Hanna Widacka, Matka Boska Poczajowska, [w:] https://www.wilanow-palac.pl/matka_boska_poczajowska.html

Hanna Widacka, Obrona klasztoru w Poczajowie w 1675 r., [w:] https://www.wilanow-palac.pl/obrona_klasztoru_w_poczajowie_w_1675_r.html

Ks. Sadok Barącz, Cudowne Obrazy Matki Najświętszej w Polsce, nakładem autora, Lwów 1891, s. 215–217.

ZOBACZYŁA JĄ UBOGA PASTERKA

Około XIII w. (?) – MB – WIELEŃ ZAOBRZAŃSKI – UBOGA PASTERKA

Wieleń Zaobrzański to maleńka miejscowość w województwie wielkopolskim, leżąca mniej więcej w połowie drogi między Wolsztynem a Wschową. Do dziś żywe jest w tym miejscu, przekazywane z ust do ust, podanie o tym, że „Matka Boża miała się tu objawić na pniu lipowym (...) pewnej pobożnej, ubogiej pasterce gęsi”.

„Miejsce objawienia otoczono wielką czcią – czytamy na stronie wieleńskiego sanktuarium. – Z części zaś pnia lipowego wyrzeźbiono figurę Matki Bożej i postawiono na miejscu objawienia, w pobliżu jeziora, które nazwano Mariackim [obecnie Jezioro Wieleńskie – przyp. H.B.]. Maryja wyraziła też pragnienie, aby w Wieleniu wzniesiono ołtarz (kościół) dla Jej Syna. Prośbę Maryi spełnił wojewoda poznański, Beniamin Zaremba, dopiero w końcu XIII w. Wybudował kościół i sprowadził cystersów”. Matka Boża udzielała tu wielu łask ludziom, którzy się do niej uciekali. I udziela ich do dziś. W zabytkowym kościele z I połowy XVIII w. funkcjonuje tu bowiem sanktuarium Matki Bożej Ucieczki Grzeszników należące do parafii pw. św. Wojciecha w Kaszczorze. Tej pierwszej, najstarszej figury Matki Bożej Wieleńskiej już nie ma, a ta, która obecnie otoczona jest czcią ludu, pochodzi z drugiej połowy XV w. W 2005 r. na skronie Maryi i Jezusa zostały nałożone papieskie korony.

ŹRÓDŁA:

Ks. Alojzy Fridrich TJ, Historye cudownych obrazów Najświętszej Maryi Panny w Polsce. Tom pierwszy: obejmujący obrazy archidyecezyi gnieźnieńsko-poznańskiej, dyecezyi chełmińskiej i warmińskiej, nakładem Wydawnictwa Tow. Jez., Kraków 1903, s. 220–222.

Sanktuarium Maryjne Wieleń Zaobrzański, oprac. ks. Władysław Płóciennik, parafia św. Wojciecha, Kaszczor 2003 https://sanktuariumwielen.pl/historia_wielenia_i_sanktuarium_w_swietle_starych_podan_i_dokumentow_97.html

PRZEMYJ OCZY – BĘDZIESZ ZDRÓW!

XIII lub XV w. – MB – ŚWIĘTA WODA (WASILKÓW) – IWAN (DANIEL?), BAZYLI Z SUPRAŚLA

Niewielka świątynia w Świętej Wodzie nieopodal Białegostoku z majestatyczną, pełną niezliczonych krzyży wotywnych Górą Krzyży, zwaną też Górą Miłosierdzia Bożego, i grotą z cudownym źródełkiem to dziś jedno z najpiękniejszych polskich sanktuariów.

Jego początki sięgają XV, a być może nawet XIII w. W tamtych bowiem czasach okoliczne tereny należały do niejakiego Bazylego. Mężczyzna miał dwóch synów. Kiedy młodszy Iwan na skutek choroby utracił wzrok, nielitościwy starszy brat wygnał go z domu. Cóż miał robić biedny Iwan – poszedł żebrać. Błąkał się przez pewien czas w pobliżu rodzinnego domu, a kiedy nienawykły do takiego życia opadł w końcu z sił, modląc się żarliwie, poprosił Boga, by mu pomógł, żeby – jeśli to możliwe – odmienił jego smutny tułaczy los. I wtedy we śnie zobaczył... Matkę Bożą. „W miejscu, gdzie leżysz, rozsuń ręką liście, rozgrzeb piasek, a znajdziesz wodę. Przemyj nią oczy i wierz, że będziesz zdrów” – zapewniła. Po przebudzeniu Iwan uczynił, jak mu polecono, a po chwili mógł już – pełen wiary i nadziei – przemyć oczy czystą źródlaną wodą, która wytrysnęła mu pod palcami. Nie doznał zawodu. Zgodnie z maryjnym zapewnieniem odzyskał wzrok. W podzięce za tę wielką łaskę wybudował w tym miejscu studzienkę i szałas, w którym zawiesił ikonę Matki Bożej. Takie są właśnie legendarne początki Świętej Wody – jak od tej pory zaczęto nazywać to miejsce. Niewykluczone, że owym niewidomym bratem – jak czytamy na stronie sanktuarium – był książę halicko-wołyński Daniel (1201–1264), starszy syn księcia Romana Mścisławicza, a legenda przeinacza niektóre fakty na temat tej rodziny.

Jest też druga, o kilkaset lat późniejsza legenda. Cud, o którym opowiada, wydarzyć się miał na początku XVIII w. Jej bohaterem jest unita, czyli katolik obrządku greckiego, Bazyli – papiernik z Supraśla. Kiedy mężczyzna, będąc w podeszłym wieku, stracił wzrok, jego syn za namową żony wywiózł go do lasu. Zostawiony na pastwę losu starzec błąkał się w nim długo, aż wreszcie głodny i zdrożony przysiadł pod jakimś drzewem. Nie widział, że na dębie, tuż nad jego głową, wisi obraz Matki Bożej Bolesnej. Kiedy zrozpaczony użalał się nad swoją dolą, poczuł nagle, że na ręce skapują mu krople, a po chwili usłyszał delikatny kobiecy głos: „Ja, Matka ludzi, Matka Niebieska, uprosiłam Syna..., tu w pobliżu jest źródło, idź, umyj się, a będziesz widział”. Matka Niebieska... Maryja – przemknęło mu pewnie przez myśl. A te krople? To pewnie jej łzy!

Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Świętej Wodzie (Wasilków)

Foto: Wikipedia/Athantor

Bazyli wstał i niedługo poźniej – sam pewnie nie wiedząc, jakim cudem – natknął się na wspomniane źródło. Było to to samo – ocembrowane już pewnie – źródło, którego woda uzdrowiła oczy Iwana. Mężczyzna przemył twarz i tak samo jak Iwan przejrzał. Wrócił do domu, wybaczył synowi jego niegodziwy postępek i opowiedział mu o tym, co go spotkało. Wdzięczna Bogu i Maryi zamożna rodzina nie skąpiła grosza, więc wkrótce nad źródłem stanęła drewniana kaplica, w której czcić zaczęto Matkę Bożą Bolesną. Kaplicę – jak czytamy na stronie tego podlaskiego sanktuarium – poświęcił „w 10. piątek po Wielkanocy w 1719 r. jeden z supraskich bazylianów za wiedzą i z błogosławieństwem metropolity unickiego, bp. Leona Kiszki”. Dziś do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Świętej Wodzie, należącej administracyjnie do Wasilkowa (nazwa od imienia Bazyli, czyli Wasilij!), wielowiekowego miejsca wielu cudów i uzdrowień, zagląda bardzo wielu pielgrzymów. Tędy przebiega bowiem droga wiodąca z Białegostoku do sanktuarium Najświętszego Sakramentu w Sokółce i dalej do wileńskiej Ostrej Bramy. „Uzdrowionym – jak obecnie ustalono – mógł być dzierżawca papierni w Supraślu, Bazyli Lenczewski”, a legenda zgadza się z historycznymi faktami.

ŹRÓDŁO:

https://www.sanktuarium-swieta-woda.pl/

POPROWADZIŁA WOJÓW DO ZWYCIĘSTWA

XIII w. – MB – OKULICE – BOLESŁAW V WSTYDLIWY LUB LESZEK CZARNY

W XIII w. Matka Boża objawiła się w Okulicach, a tego, komu się ukazała, prowadziła do zwycięstwa, o czym zgodnie mówią historyczne wzmianki. Problem w tym, że nie znamy dokładnego czasu tego wydarzenia ani komu się objawiła. Wersje są dwie (a nawet trzy).

Według pierwszej, mającej – jak czytamy na stronie okulickiej parafii – „swoje źródło w dawnej okulickiej pieśni religijnej pochodzącej prawdopodobnie z końca XVIII w.”, objawienia miał doznać krakowski książę Bolesław V Wstydliwy (1226–1279) zwany Pudykiem („wstydliwy” to po łacinie pudicus). Stać się to miało w czasie bitwy z Tatarami. Ukazująca się księciu Matka Boża miała mu wówczas podać miecz, dzięki czemu pokonał wroga (choć o zwycięskich bitwach raczej nie było wtedy mowy, może chodziło zatem o odpędzenie wroga od Okulic?). Pieśni płynące ze zbiorowej pamięci ludu mają jednak to do siebie, że często realia w nich zawarte nie mają większego znaczenia.

Podobną, choć bardzo enigmatyczną wersję podaje ks. Alojzy Fridrich, który pisał: „Według podania w miejscu, gdzie dzisiejszy kościół stoi, była łąka, na której podczas napadów tatarskich objawiła się Najśw. Panna w wielkiej jasności; strwożony lud z wiarą udał się pod Jej opiekę i Tatarzy zostali pobici”.

Inna wersja głosi, że ukazująca się Matka Boża podała miecz i zapewniła tym samym zwycięstwo następcy Bolesława Wstydliwego – Leszkowi Czarnemu (1241–1288). Jeśli o tego księcia chodzi, wiemy, że niespełna trzy kilometry od Okulic w Bogucicach nad Rabą 3 maja 1285 r. odniósł on zwycięstwo nad rebeliantami – swoimi politycznymi przeciwnikami.

Jakkolwiek było, w miejscu objawienia jako dowód wdzięczności miała stanąć kapliczka z obrazem, „jaki się był objawił”, i już w XIII w. Matka Boża zaczęła cieszyć się w Okulicach wielką czcią. I jest tak do dziś. Słynący z łask wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem (koronowany w 1962 r.) nieznanego autorstwa „jest kopią obrazu Matki Bożej Częstochowskiej sprzed przemalowania po roku 1430 i nawiązuje do największej godności Maryi – Jej Bożego macierzyństwa”. Jako wotum za uratowanie matki podczas epidemii i siostry przy porodzie ofiarował go ok. XVI–XVII w. (?) niejaki Wojciech Krutski.

Niezwykle ważne dla rozwoju kultu Matki Bożej Okulickiej było zdarzenie z czasów zmagań polsko-szwedzkich. „Podczas wojen szwedzkich obraz cudowny przeniesiono do Wiśnicza, gdzie Błażej Derej, dominikanin, podczas Momento ujrzał na twarzy Matki Najśw. pot gęsty, jasny jak perły. Po nszy wezwał ks. Aleksandra z Cerekwi, który to samo widział, poczem krople te zniknęły, a kapłani rzekli do ludzi: »Dobrą wróżbę mamy z tego obrazu, wkrótce wolni będziem od nieprzyjaciela«. I tak się też stało, bo za przyczyną Najśw. Panny Okulickiej Szwedzi zostali pod Bogucicami na głowę pobici” – pisał ks. Sadok Barącz. Opisywali to cudowne zdarzenie także Pruszcz i Fridrich.

ŹRÓDŁA:

https://www.sanktuariumokulice.pl

Ks. Alojzy Fridrich TJ, Historye cudownych obrazów Najświętszej Maryi Panny w Polsce”. Tom drugi: obejmujący obrazy dyecezyi krakowskiej, archidyecezyi lwowskiej, dyecezyi przemyskiej i tarnowskiej; nakładem Wydawnictwa Tow. Jez., Kraków 1904, s. 486–490.

Ks. Sadok Barącz, Cudowne Obrazy Matki Najświętszej w Polsce, nakładem autora, Lwów

1891, s. 199.

Piotr Hiacynt Pruszcz, MORZE ŁASKI BOSKIEY, które Pan BÓG w Koronie Polskiey po rożnych mieyscách, przy Obrazach CHRYSTUSA; Pana, y MATKI iego Przenayświętszey ná serca ludzi pobożnych, y w potrzebach ratunku zostaiących, z głębokości miłosierdzia swego nieprzebranego, co dzień obficie wylewa (...), Kraków 1740 (II wydanie).

„WEŹ MNIE ZE SOBĄ!”

XIII w. – MB – KRAKÓW, KIJÓW – ŚW. JACEK ODROWĄŻ

Żyjący na przełomie XII i XIII w. znany dziś na całym świecie św. Jacek Odrowąż był jednym z pierwszych polskich dominikanów i najwybitniejszym polskim członkiem tego zakonu. Z racji miejsca urodzenia nazywany był „Światłem ze Śląska”, a z uwagi na liczne dokonywane mocą Bożą cuda – Thaumaturgosem. Podejmował wyprawy misyjne i został współzałożycielem klasztoru Świętej Trójcy w Krakowie, który stał się matecznikiem polskich dominikanów.

Święty był wielkim czcicielem Matki Bożej, nic więc dziwnego, że – jak opisują jego biografowie –miał dostąpić aż dwóch maryjnych objawień.

W czasie pierwszego objawienia Matka Boża miała zapewnić św. Jacka, że zostanie wielkim „cudotwórcą”. Święty Jacek – jak w dziele O żywocie, cudach i postępku kanonizacjej błogosławionego Jacinkta... za Sewerynem Lubomlczykiem opisywał o. Antoni Grodzicki – za przykładem swego mistrza św. Dominika zwykł był wszelkie sprawy we dnie i w nocy konsultować na klęczkach przed obrazem przedstawiającym Maryję. Pewnego roku w dzień Wniebowzięcia Jacek modlił się przed wizerunkiem Maryi w krakowskim kościele klasztoru dominikanów i „w swym sercu przez żądzę wiecznego błogosławieństwa zapaliwszy się, w duchu był zachwycony. I z wielkiej żądzej, aby był przez łaskę Bożą do wiecznej chwały przypuszczony płaczliwie się modlił. Wnet obaczył wielką jasność nad ołtarzem zstępujacą z nieba, którym promieniem oczy jego wdzięcznie się rozświeciły. A w pośrodku światłości onej wiecznego błogosławieństwa ukazała mu się Królowa niebieska Matka Boża, która rzekła do niego: »Wesel się synu Jacinkcie, iż modlitwy twoje przyjemne są i wdzięczne przed oblicznością Zbawiciela ludzi i o cokolwiek będziesz go prosił, przeze mnie otrzymasz u niego«. I także wyrzekłszy, z oną dziwną światłością i śpiewaniem Anielskim była wzięta do Nieba, po sobie wdzięczny dźwięk i dziwnej wdzięczności wonią zostawiwszy, której język ludzki wiecznym rzeczom nie przywykły wypowiedzieć nie może”. O widzeniu tym Jacek miał opowiedzieć w tajemnicy braciom Florianowi i Godynowi, wzywając ich do „Najświętszej Panny wielkiego nabożeństwa”.

Do drugiego z tych maryjnych objawień doszło w 1240 r. w Kijowie, gdy Jacek uciekał z tamtejszego klasztoru przed inwazją Tatarów. Kiedy pohańcy zaczęli szturmować bramy klasztoru, Jacek odprawiał właśnie mszę św. Chwycił Najświętszy Sakrament i razem z pozostałymi braćmi rzucił się do ucieczki. Nagle usłyszał głos: „Synu Jacku, dlaczego sam uciekasz, a Mnie razem z Moim Synem zostawiasz, aby Tatarzy rozbili ten posąg i go podeptali? Weź Mnie ze sobą”. Słowa te dobiegały... z ciężkiej, alabastrowej figury Matki Bożej z Dzieciątkiem. „Chwalebna Dziewico, bardzo ciężki jest ten Twój posąg, jakżeż go więc udźwignę?” – odparł Jacek. „Weź go, Syn Mój uczyni go lekkim” – zapewniła Maryja. Zakonnik uczynił zatem to, o co go proszono, podniósł ciężką figurę, i to... jedną ręką (w drugiej trzymał bowiem Najświętszy Sakrament), i w cudowny sposób przebywszy Dniepr suchą nogą po rozpostartym płaszczu, przeniósł go w bezpieczne miejsce. Figura ta istnieje do dziś. To słynna Matka Boża Jackowa.

Jacek – jak na wielkiego czciciela Maryi przystało – odszedł do Pana w dniu Wniebowzięcia NMP 1257 r. i został pochowany w świątyni klasztoru dominikanów w Krakowie.

ŹRÓDŁA:

Lubomlczyk Seweryn, Grodzicki Antoni (tłum.), O Żywocie Cudach, Y Postępku Kanonizaciey Błogosławionego Jacinkta, fundatora pierwszego w Polszcze: braciej Zakonu Kaznodzieyskiego Dominika świętego. Czworo Ksiąg, W Krakowie: Z Drukarnie Woyciecha Kobylińskiego, 20 VII 1595 (obszerny fragment ze stron 488–495 językowo uwspółcześnił H.B.).

Legendy dominikańskie, przełożył i oprac. Jacek Salij OP, „W drodze”, Poznań 1982, s. 78.

MATKA BOŻA WRĘCZYŁA SWÓJ WIZERUNEK

OKOŁO 1200 R. I OK. 1400 R. – MB – BARDO ŚLĄSKIE (dawniej: WARTA) – UBOGI MŁODZIENIEC, NIEZNANA OSOBA

Działo się to w czasach Polski piastowskiej. „Mówi podanie – pisze ks. Alojzy Fridrich – że około roku 1200, gdy jeszcze tę okolicę dzikie lasy pokrywały, na miejscu, gdzie później kościół stanął, zwykł się był modlić do Najśw. Panny pewien ubogi, ale bardzo pobożny młodzieniec. Gdy się tak razu jednego gorąco opiece Maryi polecał, objawiła mu się Najśw. Matka Zbawiciela i dając mu do rąk swój wizerunek, rzekła do niego: »Oto masz, mój ukochany synu, obraz twej Matki«. Przepełniony radością z nadziemskiego zachwytu, gdy się ocknął, nie widział nikogo przy sobie, ale w ręku swem trzymał małą, z drzewa rzeźbioną figurkę, przedstawiającą Najśw. Pannę jako Królową Nieba, na tronie siedzącą z Boską Dzieciną na łonie. Upadłszy więc natychmiast na kolana, dziękował Królowej Nieba, ze łzami radości za tak wielki dar, a wróciwszy do domu, opowiadał o cudownem zdarzeniu nielicznym wówczas mieszkańcom Warty, którzy natychmiast na miejscu zjawienia ołtarz zbudowali i św. figurę na nim ku czci publicznej umieścili”. Objawieniu towarzyszyła fala cudów. Takie ma być legendarne – według ks. Fridricha – pochodzenie słynącej z łask figury Madonny patronującej dzisiejszemu sanktuarium Strażniczki Wiary Świętej w Bardzie Śląskim. Według najnowszych badań figura (nietknięta przez szkodniki, co jest rzeczą znamienną!) pochodzi najprawdopodobniej już z początku XI w. i jest najstarszą drewnianą rzeźbą Matki Bożej w Polsce! Koronowana została w 1066 r.

„Oprócz tej – pisał dalej Fridrich – znajduje się w Warcie druga jeszcze figura Najśw. Panny w kaplicy św. Anny, zbudowanej z początkiem siedemnastego wieku na górze (...) – podobnież powszechnie za cudowną uważana”. Także ten wizerunek – o czym Fridrich już nie wspomina – związany był z objawieniem. To drugie objawienie przypomina nieco objawienie Matki Bożej w La Salette, które wydarzyło się w 1400 r. lub nieco później.

„Według tradycji, w początkach XV wieku na Kalwarii objawiła się [stojąca na skale – przyp. H.B.] Matka Boża płacząca nad ludzką niedolą w nadciągającej wojnie” – czytamy na internetowej stronie sanktuarium w Bardzie. „Jako znak prawdziwości objawienia, a zarazem jako pamiątkę po sobie, pozostawiła na skale objawienia ślady swoich stóp i rąk. Istnienie na szczycie góry takiego kamienia ze śladami ludzkich rąk i stóp potwierdzają nie tylko źródła katolickie, ale i protestanckie. Znany ze swej niechęci do katolicyzmu pastor protestancki Aerulius w książce pod tytułem Glaciographia oder Glaetzsche Chronik między innymi pisze, że gdy w 1608 roku udał się na ową górę, kamień ten był jeszcze cały i znaki na nim były widoczne. Zaznacza, że liczni pielgrzymi potem ten kamień prawie cały połupali na kawałki, biorąc jego cząstki do domu jako pewnego rodzaju relikwie”.

Kustoszami bardzkiego sanktuarium Matki Bożej Strażniczki Wiary Świętej są dziś redemptoryści, a Góra Bardzka (583 m n.p.m.), zwana też Górą Kalwarią, z tzw. Kaplicą Górską z I poł. XVII w. – sanktuarium Matki Bożej Płaczącej z głazem ze „stópką” oraz pobliską „studzienką Maryi” z „cudowną” wodą – stanowi dziś miejsce chętnie odwiedzane przez mieszkańców, pielgrzymów i zwykłych turystów.

ŹRÓDŁA:

https://parafia-bardo.pl/

http://www.bardo.pl/turysci/zabytki/kaplica-gorska-obiekt-pocysterski

http://www.bardo.pl/turysci/zabytki/figurka-matki-bozej-bardzkiej-strazniczkiwiary-swietej

Ks. Alojzy Fridrich TJ, Historye cudownych obrazów Najświętszej Maryi Panny w Polsce”. Tom czwarty: obejmujący obrazy archidyecezyi mohylewskiej, dyecezyi wileńskiej, kowieńskiej, łucko-żytomirskiej; tudzież Śląska i północnych Węgier, nakładem Wydawnictwa Tow. Jez., Kraków 1911, s. 442–447.

BRAT JACINKT IDZIE DO NIEBA

1257 – ŚW + MB + A – KRAKÓW – BŁ. BRONISŁAWA, BP JAN PRANDOTA

Wdzień Wniebowzięcia NMP 15 sierpnia 1257 r. odszedł do Pana św. Jacek Odrowąż. Pochowano go w świątyni klasztoru Dominikanów w Krakowie. Tuż po śmierci św. Jacek – jak czytamy w jego najstarszych biografiach – miał ukazać się swojej siostrze, norbertance bł. Bronisławie, a w dzień pogrzebu bp. Janowi Prandocie. Oboje widzieli św. Jacka wprowadzanego do nieba (w towarzystwie św. Stanisława, Matki Bożej i anielskiego orszaku). Bronisława – na jawie, bp. Prandota – we śnie.

O obu widzeniach w żywocie świętego (wówczas jeszcze błogosławionego) Jacka pisanym pod koniec XVI w. wspominał Seweryn Lubomlczyk, a za nim ówczesny przeor krakowskiego konwentu o. Antoni Grodzicki.

Jako pierwsza wizji idącego do nieba św. Jacka doświadczyła bł. Bronisława, „która wyższej czterdzieści lat w Klasztorze na Zwierzyńcu, bardzo nabożnie i świątobliwie Panu Bogu służyła. Ta w dzień Wniebowzięcia Panny Najświętszej, będąc na swym nabożeństwie, widziała wielką światłość nad Kościołem ś. Trójcy Braciej Zakonu Kaznodziejskiego w Krakowie: z nieba zstępującą, w której widziała wielkość [tj. wielu] Aniołów, wdzięcznie śpiewających i dachu się Kościelnego dotykających. Za którymi szła śliczniejsza nad Słońce, drogimi kamieniami i perłami ozdobiona P. Maria, Matka Boża, wielkością panien ślicznych ogarniona, wiodąc za rękę Męża, twarzy bardzo jasnej, i w odzieniu świetnym, Brata Zakonu Kaznodziejskiego, które widzenie, gdy ta pomieniona Panna ujrzała, bardzo się zdumiała. A ośmieliwszy się do Panny, która nad wszystkie okazała się najśliczniejsza, tak mówiła: »Proszę cię, o Panno święta, coś zacz jest i co z sobą, gdyś jest Panna, za Brata prowadzisz?«. Panna Najświętsza tak odpowiedziała: »Nie dziwuj się, córko, iżem będąc matką miłosierdzia, na te drogi świata zstąpiła. A ten, którego widzisz, jest Brat Jacinkt Zakonu Kaznodziejskiego, który iż zawsze był nabożnym przeciwko mnie, z sobą do Królestwa Wiecznego prowadzę. To rzekłszy ona śliczna Procesja śpiewać poczęła: »Ibo mihi ad montem mirhae«, to jest »Pójdę sobie na górę mirry i na pagórki Libanu« (...) z Anioły świętymi, i z oną światłością niebieską, pomału z oczu jej schodząc, do wiecznej chwały weszła.

Tedy ona Panna Bronisława, zdumiawszy się z widzenia takiego, siostrom z Klasztora swego to porządnie objawiła. I wziąwszy z sobą dwie swego zakonu Fabisławę i Małgorzatę siostry, do Krakowa Braciej Zakonu Kaznodziejskiego przyszła zwoławszy Ojce i Braci Zakonu tegoż, przy czym też wiele ludzi świeckich było, to widzenie porządnie wypowiedziała”.

* * *

Biskup Jan Prandota miał ujrzeć św. Jacka niedługo po odprawieniu ceremonii pogrzebowych. „Około dziewiątej godziny wszedł do Kościoła katedralnego świętego Stanisława Męczennika dla nabożeństwa swego”. „A gdy przed ołtarzem klęczał i niebieskich dóbr słodkością zapalony swemu Kościołowi męża potrzebnego i wszelkiej chwały godnego Jacinkta św. żałując, gorąco się modlił, natychmiast za wolą Bożą, przyszedł nań sen twardy, i sam w sobie był zachwycony. W onym ukazali mu się dwaj bardzo piękni młodzieńcy, w białym, bardzo jasnym odzieniu idąc, jako w procesyjej i świece w ręku mając, do Chóru wchodzili. Za nimi szli dwa wielebni mężowie niebieskiej chwały jasnością oświeceni, z których jeden jako do Mszej ubiorem był ozdobiony, drugi zaś w szatach zakonu swego, pięknością i ślicznością swą śnieg przechodzących, mając dwie koronie złote, drogimi perłami osadzone, na głowie swojej. A gdy Biskup z tego widzenia, które miał, w duchu się modlił: wszakże coby to było najmniej wiedział. Tedy, on który w odzieniu Biskupim był, obróciwszy się do Biskupa Krakowskiego, łaskawie rzekł: »Ja jestem Stanisław, biskup Krakowski, a ten, którego widzisz ze mną idącego, jest brat Jacinkt zakonu Kaznodziejskiego. Dwie koronie na nim, które widzisz, jedna jest Doktorska, druga panieńska, z wysługi jego jemu są przydane. Tego dzisiaj, jako baczysz, w towrzystwie Anielskim, do chwały niebieskiej prowadzimy«. A to rzekłszy, głosem wesołym Antiphone śpiewać począł: »Lux perpetua lucebit«, to jest »Światłość wieczna świecić będzie, świętym twoim Panie«. I tak z wielką światłością i z wdzięcznym Duchów świętych śpiewaniem, świętego Jacinkta spólnie ze świętym Stanisławem, do chwały niebieskiej prowadzili”. Kiedy biskup po tym widzeniu doszedł wreszcie do siebie, pospieszył do klasztoru Świętej Trójcy, by „widzenie to pomienione, które o świętym Jacinkcie z Bożego objawienia widział, z wielkim nabożeństwem i z płaczem” opowiedzieć dominikanom.

ŹRÓDŁO:

Lubomlczyk Seweryn, Grodzicki Antoni (tłum.), O Żywocie Cudach, Y Postępku Kanonizaciey Błogosławionego Jacinkta, fundatora pierwszego w Polszcze: braciej Zakonu Kaznodzieyskiego Dominika świętego. Czworo Ksiąg, W Krakowie: Z Drukarnie Woyciecha Kobylińskiego, 20 VII 1595 (cytaty za s. 89–98, na których oprócz wizji bł. Bronisławy i bp. Prandoty opisano także widzenie pustelnika).

POWSTAŃ, WŁADYSŁAWIE, A ZWYCIĘŻYSZ!

POCZ. XIV w. – MB – WIŚLICA – WŁADYSŁAW ŁOKIETEK

„Wtrzynastym wieku należała Wiślica do znaczniejszych miast w Polsce [i zdaniem niektórych badaczy jednym z najstarszych – jeśli nie najstarszym – ośrodkiem chrześcijaństwa w Polsce datującym się od 880 r. – przyp. H.B.]. Posiadała warowny zamek królewski, kwitła przemysłem i bogactwem. Ulubionem też była miastem Władysława Łokietka i syna jego Kazimierza Wielkiego, który na odbytem tu sejmie w roku 1347 ogłosił pierwsze prawa dla całego królestwa, zwane »statutem Wiślickim«” – pisał ks. Fridrich w swoich Historyach cudownych obrazów. Dziś, po ponad 150 latach, kiedy była wsią liczącą zaledwie pół tysiąca mieszkańców, Wiślica znów odzyskała prawa miejskie. Nie to jednak jest dla nas najważniejsze, ale maryjne objawienie, jakiego – według tradycji – miał doznać w tym miejscu wspomniany już Władysław Łokietek.

Wiślica, bazylika kolegiacka Narodzenia Najświętszej Marii Panny

Foto: Wikipedia/Henryk Bielamowicz

Działo się to na początku XIV w., w czasie kiedy król Polski Władysław Łokietek był jeszcze księciem i toczył boje z królem czeskim Wacławem II. Wyparty z Krakowa, ukrywał się przez pewien czas przed wrogiem w podziemiach ówczesnej – znacznie mniejszej niż obecna kolegiata – wiślickiej świątyni pw. Trójcy Świętej. Książę – człowiek pobożny, niski wzrostem, ale potężny duchem – modlił się właśnie, być może nawet, wedle średniowiecznego zwyczaju, leżąc krzyżem, słowami antyfony Ave maris Stella (Witaj, Gwiazdo morza). Prosił Matkę Zbawciela o pomoc, zjednoczenie Polski i rozwiązanie jego politycznych kłopotów. Czynić to miał w kościele przed wykutą w piaskowcu płaskorzeźbą Matki Bożej z Dzieciątkiem mającej charakterystyczny uśmiech na twarzy. Książę dotarł właśnie w modlitwie do słów: „Okaż, żeś jest Matką”, kiedy nagle dotarło do niego przedziwne przesłanie – w jego duszy rozbrzmiały słowa: „Powstań Władysławie, a zwyciężysz” (albo według innych wersji: „Władysławie, wstań, idź, a zwyciężysz. Ja będę z tobą”).

Od tego czasu szczęście znów zaczęło się do niego uśmiechać. Postąpiwszy zgodnie ze słowami Maryi, Łokietek przystąpił do walki, pokonał rywala i odzyskał tron. W 1320 r. został królem Polski i udało mu się zjednoczyć kraj podzielony dotąd na dzielnice.

Od czasów tej niezwykłej wizji wizerunek Matki Bożej – umieszczony niedługo później w kluczowym miejscu przy filarze nowej potężnej kolegiaty wybudowanej w Wiślicy w latach 1350–1360 przez jego syna Kazimierza Wielkiego (choć budowę zainicjował sam Łokietek) – nazywany jest Madonną Łokietkową lub Uśmiechniętą i cieszy się wielkim kultem wiernych.

Kazimierz Wielki – jak podaje Piotr Hiacynt Pruszcz (a za nim ks. Sadok Barącz) w swoim Morzu Łaski Boskiey z XVII w. – miał też umieścić pod maryjnym wizerunkiem napis: Vide Vislicia quod habes. Trutina advena B. M. Virginis consolationes. A jeszcze niżej znalazł się także wiersz: „Ciebie Panno z pokory Bóg spodobał sobie, Ty króla pobożnego przytulasz do Siebie, Tyś się naszą Patronką Polską ukazała, gdy Cię kto o co prosił, nigdyś nie wzgardzała”.

Co do samej płaskorzeźby, naukowcy twierdzą, że najprawdopodobniej została ona przywieziona do Wiślicy z Węgier albo z Niemiec w XII w. Wizerunek ten – znajdujący się dziś w głównym neogotyckim ołtarzu bazyliki kolegiackiej Narodzenia Najświętszej Marii Panny, najstarszym i największym kościele dwunawowym w Polsce – został koronowany w 1966 r. Warto dodać, że oprócz Łokietka modliła się przed nim także królewska para – Jadwiga i Jagiełło.

ŹRÓDŁA:

https://www.parafiawislica.pl/

Ks. Alojzy Fridrich TJ, Historye cudownych obrazów Najświętszej Maryi Panny w Polsce”. Tom trzeci: obejmujący obrazy archidyecezyi warszawskiej, dyecezyi plockiej, włocławskiej, kieleckiej, sandomierskiej, lubelskiej i sejneńskiej, nakładem Wydawnictwa Tow. Jez., Kraków 1908, s. 320–325.

Ks. Sadok Barącz, Cudowne Obrazy Matki Najświętszej w Polsce, nakładem autora, Lwów 1891, s. 290.

Piotr Hiacynt Pruszcz, MORZE ŁASKI BOSKIEY, które Pan BÓG w Koronie Polskiey po rożnych mieyícách, przy Obrazach CHRYSTUSA; Pana, y MATKI iego Przenayświęcizey ná serca ludzi pobożnych, y w potrzebach ratunku zostaiących, z głębokości miłosierdzia swego nieprzebranego, co dzień obficie wylewa (...), Kraków 1740, II wydanie, s. 44.