Oblubienica z Messyny. Tragedia z chórami - Fryderyk Schiller - ebook

Oblubienica z Messyny. Tragedia z chórami ebook

Fryderyk Schiller

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

„Oblubienica z Messyny” to dramat niemieckiego poety, filozofa i dramaturga z połowy XVII wieku, przedstawiciela okresu Sturm und Drang, czyli burzy i naporu. Powieść powstała w 1803 roku i jest hybrydą średniowiecznego romansu z grecką tragedią. Księżna Messyny, Donna Izabela, dowiaduje się, że topór wojenny pomiędzy jej synami Don Manuelem i Don Cezarem zostaje zakopany. Jednak między mężczyznami pojawia się pewna piękna kobieta. Czy bracia przetrwają tę próbę?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 91

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Fryderyk Schiller

Oblubienica z Messyny

Tragedia z chórami

Warszawa 2020

OSOBY

Donna Izabella, księżna Messyny

Don Manuel, jej syn

Don Cezar, jej syn

Beatrixa

Diego

Posłańce

Chór złożony z przybocznej świty dwóch braci

Najstarsi Messyny. Osoby nieme

TREŚĆ

Scena przedstawia salę z kolumnami. Po obu stronach drzwi – a wielkie środkowe podwoje prowadzą do kaplicy

Donna Izabella w grubej żałobie. Najstarsi Messyny otaczają ją.

IZABELLA

Mężowie starzy mądrością i laty

Nie z własnej woli, lecz dla spraw ojczyzny

Opuszczam niewiast milczące komnaty

I twarz odsłaniam przed wzrokiem męczyzny.

Bo wdowie smutnej po małżonka stracie

Co był jej życia i światłem, i chwałą,

Posępne lice w pogrzebowej szacie

I w cichych marach ukrywać przystało.

Ale tej chwili stanowczej głos tajny

Niepowstrzymanie, potężnie mnie woła

Od niewiast domu samotnego koła,

Na świat wzrokowi memu niezwyczajny.

Księżyc dwa razy zmienił się od chwili

Jakeśmy męża popioły książęce

Do ostatniego spoczynku złożyli.

On rządy miasta trzymał w silnej ręce,

W jego obronie stawiał mężne czoło

Przeciwko światu grożącemu wkoło.

Król wasz i władca leży w przodków grobie,

Ale duch jego żyje okazały

W dwóch synach pełnych bohaterskiej chwały,

Waszego miasta dumie i ozdobie.

Wyście widzieli, jak dzieci wzrastały,

Lecz razem z nimi, z tajemniczej woli,

Niezrozumienie wzrastało powoli,

Węzłów braterskich rozrywając zgodę,

Trując igraszek dziecinnych swobodę,

Aż się w nienawiść zamieniło z wiekiem.

Obydwóch pierś ta wykarmiła mlekiem,

Tkliwość matczyna jednakową była,

Jednako matkę obydwa kochali

I gdy we wszystkim walka ich dzieliła,

W tym jednym czuciu razem się spotkali.

Wprawdzie gdy ojciec dzierżył kraju rządy,

Jego straszliwe, ale słuszne sądy

Trzymały w karbach surowych zarówno

Obydwóch braci porywczość gwałtowną.

On jarzmem silnym w milczenie pokorne

Naginał synów umysły niesforne.

Zbrojni nie mogli zbliżać się ku sobie

Ani pod jednym noc przepędzać dachem.

Tak surowością mądrą w każdej próbie

Straszliwy wybuch opóźnił w nich strachem.

Ale nienawiść, tak dawno poczęta

W dzikim ich łonie, została nietknięta.

Potężny siłą nie uczyni kroku

Żeby odwrócić cichy bieg strumienia,

Kiedy on mocą swojego ramienia

Może zatrzymać groźny pęd potoku.

Co miało wypaść, wypadło niebawem:

Gdy głowa ojca w grobie się układła

I dłoń potężna bezsilnie opadła,

Dawny gniew braci ożył w boju krwawym,

Tak jak zarzewie chwilę przytłumione

Wybucha w ogniu wiatrem rozniecone.

Powtarzam, czego nikt z was nie ukrywa;

Niezgoda braci Messynę rozdziela,

Najświętsze związki natury rozrywa,

Do krwawej walki mieszkańców ośmiela.

Miecz na miecz pada, miasto placem bojów,

Krew zlała nawet ściany tych pokojów.

Wy prawa kraju zgwałcone widzicie,

Mnie męki serca zatruwają życie.

Wy tylko ludu czujecie niedolę,

A nie zważacie na matczyne bole –

Oto jest mowa, z jaką przychodzicie:

„Widzisz, że długo twoich synów zwada

Walkę domową śle do naszych progów.

Kraj zagrożony od złego sąsiada

Jednością tylko może wyprzeć wrogów.

Ty jesteś matką, więc tobie przystoi

Wynaleźć sposób przywrócenia zgody.

Po co nas, cichych mieszkańców zagrody,

Długa nienawiść panów niepokoi?

Czyliż my zgubne mamy znosić szkody,

Że twoje dzieci nie ustają w sporze? –

My sami bez nich radę sobie damy;

Innemu panu otworzymy bramy,

Który nas zbawić i zechce, i może”.

Takąście mową, ludzie skamieniali,

Troskliwi tylko o wasz byt i całość

Trudy krajowe na to serce zdali –

Jak gdyby długie cierpienia i żałość,

Jak gdyby matki tęskne niepokoje

Nie dosyć łono obciążały moje! –

W zamiarach moich bez wielkiej nadziei

Rzucam się z matki piersią zakrwawioną

W walkę pomiędzy synami wznieconą

Zgody wołając – błagam po kolei

Niepowstrzymana bez trudu i strachu

Aż uprosiłam matczynym wołaniem:

Że tu, w Messynie, ojcowskim ich gmachu

Witać się będą przyjaznym spotkaniem.

Tego nie było od śmierci książęcia.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.