Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917-2036 - Felsztinski Jurij - ebook

Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917-2036 ebook

Felsztinski Jurij

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917-2036.

Najnowsza książka Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa opowiada o stopniowym przejmowaniu władzy w Rosji przez służby specjalne – od grudnia 1917 roku, kiedy utworzono WCzK, Wszechrosyjską Komisję Nadzwyczajną, pod kierownictwem Feliksa Dzierżyńskiego, do czasów współczesnych, kiedy w rezultacie niezgodnych z konstytucją działań państwem zaczęła na dobre rządzić Federalna Służba Bezpieczeństwa, a jej dawny dyrektor, Władimir Putin, został wiecznym prezydentem.

Autorzy opisują walkę WCzK/KGB z Komunistyczną Partią Związku Radzieckiego, która toczyła się nieustannie przez dziesiątki lat. W tej walce przewagę zyskiwała raz jedna, raz druga strona, ale w końcu służby bezpieczeństwa odniosły ostateczne zwycięstwo nad partią w 1991 roku. W 2000 roku, kiedy Putin przejął władzę, zdobyły cały kraj. Putin zamierza być prezydentem do 2036 roku – w ten sposób pobije rekord Stalina, który rządził przez 30 lat. Rządy dysponującej bronią jądrową FSB są niezwykle niebezpieczne dla Rosji i całego świata. Czy i ewentualnie jak można wyeliminować to zagrożenie?

O Rosji, Putinie i putinowskim reżimie już teraz można zapomnieć. Nie ma więcej takiego kraju jak Rosja. Putin go zniszczył. Istnieje pogardzane i znienawidzone państwo oraz pogardzany i znienawidzony naród, którzy zamieszkuje ten kraj. Nie ma już prezydenta Putina - jest szalony tyran, który zapędził siebie do bunkra. Jurij Felsztinski dla niezalezna.pl

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 566

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Sta­lin był genial­nym prze­stępcą poli­tycz­nym, któ­rego zbrod­nie pań­stwowe legi­ty­mi­zo­wało samo pań­stwo. Z połą­cze­nia prze­stęp­czo­ści i poli­tyki naro­dził się sta­li­nizm.Abdu­rach­man Awtor­cha­now, Pro­ischoż­die­nije par­to­kra­tii

W pierw­szym eta­pie grupa ofi cerów FSB, którą wysła­li­ście do pracy pod przy­krywką w rzą­dzie, radzi sobie z zada­niami.Wła­di­mir Putin, pre­mier Rosji, prze­mó­wie­nie do pra­cow­ni­ków FSB, Moskwa, 20 grud­nia 1999 roku, Dzień Cze­ki­sty

Nie wyrze­kli­śmy się naszej prze­szło­ści, powie­dzie­li­śmy szcze­rze: „Histo­ria Łubianki mija­ją­cego wieku jest naszą histo­rią…”.dyrek­tor FSB Niko­łaj Patru­szew, z wywiadu dla „Kom­so­mol­skoj Prawdy”, 20 grud­nia 2000 roku, Dzień Cze­ki­sty

Duma uchwa­liła w trze­cim, osta­tecz­nym czy­ta­niu ustawę, która pozwala pre­zy­den­towi Wła­di­mi­rowi Puti­nowi kan­dy­do­wać na urząd pre­zy­denta jesz­cze dwu­krot­nie po zmia­nie kon­sty­tu­cji. W ten spo­sób będzie mógł pozo­stać u wła­dzy do 2036 roku.roz­gło­śnia radiowa Echo Moskwy, aktu­al­no­ści, 24 marca 2021 roku

Wstęp

Książka ta została napi­sana i przy­go­to­wana do publi­ka­cji przed wybu­chem III wojny świa­to­wej, roz­pę­ta­nej przez Putina 24 lutego 2022 roku, kiedy to Rosja zaata­ko­wała Ukra­inę. Naszą jedyną szansą na zatrzy­ma­nie tej wojny w jej począt­ko­wej fazie i unik­nię­cie kata­strofy ter­mo­ją­dro­wej jest spo­tka­nie się z najeźdźcą już w Ukra­inie, unie­moż­li­wie­nie mu posu­wa­nia się w kie­runku Moł­da­wii i zaję­cia trzech państw nie­na­le­żą­cych do NATO: Ukra­iny, Moł­da­wii i Bia­ło­rusi. Jeśli ta inwa­zja doj­dzie do skutku, armia rosyj­ska dotrze do gra­nic państw człon­kow­skich NATO: Rumu­nii, Węgier, Sło­wa­cji, Pol­ski, Łotwy, Litwy i Esto­nii. Następ­nie Putin ponow­nie postawi cywi­li­zo­wa­nemu światu ulti­ma­tum, które już wygło­sił w dwóch histe­rycz­nych prze­mó­wie­niach w lutym 2022 roku, na kilka dni przed najaz­dem na Ukra­inę. W tej fazie będzie doma­gał się powrotu do gra­nic Fede­ra­cji Rosyj­skiej trzech kra­jów bał­tyc­kich, które wcze­śniej wcho­dziły w skład ZSRR. W następ­nej fazie: powrotu całej Europy Wschod­niej i Połu­dniowo-Wschod­niej do rosyj­skiej strefy wpły­wów i roz­wią­za­nia NATO.

W pod­ty­tule tej książki poda­li­śmy lata 1917–2036. Tak długi okres rzą­dów Putina i służb bez­pie­czeń­stwa jako insty­tu­cji, na któ­rej opiera się Putin, wska­za­li­śmy przy zało­że­niu, że Putin nie będzie ryzy­ko­wał wiel­kiej wojny ter­mo­ją­dro­wej, która ozna­cza­łaby koniec zarówno Fede­ra­cji Rosyj­skiej, jak i samego Putina. Sta­bil­ność jego reżimu w Rosji, która pozwala Puti­nowi docią­gnąć do końca kaden­cji pre­zy­denc­kiej, czyli do roku 2036, zatwier­dzo­nego przez rosyj­ski Sąd Naj­wyż­szy, opie­rała się na zało­że­niu, że Putin nie roz­sze­rzy Fede­ra­cji Rosyj­skiej, ponie­waż jest to jedyny waru­nek, pod któ­rym jego rządy w Rosji jed­no­znacz­nie się koń­czą.

Pro­blem polega na tym, że Putin tego nie rozu­mie. Wie­rzy, że jego prze­zna­cze­niem jest odbu­dowa Impe­rium Rosyj­skiego w nie­spo­ty­ka­nym dotąd wymia­rze; wie­rzy, że reszta świata, prze­ra­żona groźbą wojny nukle­ar­nej, podda mu się bez walki.

Dzi­siej­sza Ukra­ina to przy­kład euro­pej­skiego kraju, który samot­nie wal­czy o swoją wol­ność z dwoma agre­so­rami – Rosją i Bia­ło­ru­sią. To, jak długo potrwa ten impas, zależy przede wszyst­kim od nas wszyst­kich. Już teraz możemy przyjść z pomocą wol­nej Ukra­inie z woj­skami NATO, sta­wia­jąc czoło wro­gowi na ukra­iń­skiej ziemi i zapo­bie­ga­jąc w ten spo­sób klę­sce Ukra­iny oraz ryzyku roz­pę­ta­nia przez Putina wojny ter­mo­ją­dro­wej prze­ciwko Euro­pie i Ame­ryce. Możemy też pro­wa­dzić poli­tykę nie­in­ge­ren­cji, cze­ka­jąc na klę­skę Ukra­iny i ulti­ma­tum nukle­arne Putina, które zosta­nie nam posta­wione na długo przed rokiem 2036 – ponie­waż w obli­czu sank­cji nało­żo­nych na Rosję i prze­dłu­ża­ją­cej się wojny w Ukra­inie Putin, który prze­kształ­cił Fede­ra­cję Rosyj­ską w były Zwią­zek Radziecki, raczej nie dożyje 2036 roku. Szczur już wpadł w pułapkę, z któ­rej nie może się wydo­stać. Z pew­no­ścią nie dotrwa do 2036 roku. Ze względu na wła­sne zba­wie­nie i dobro musimy zadbać o to, żeby szczur jak naj­szyb­ciej zgi­nął w tej pułapce. Jeste­śmy pewni, że czy­tel­nicy wyba­czą nam pomyłkę w poda­niu daty odej­ścia Putina na tle wojny, która już roz­go­rzała w Euro­pie.

marzec 2022 r.

Przedmowa

ZSRR miał jed­nego długo rzą­dzą­cego przy­wódcę: Józefa Sta­lina. Dru­gim, już w postra­dziec­kiej Rosji, stał się Wła­di­mir Putin. Po ośmiu latach pre­zy­den­tury (2000–2008) i czte­rech latach pre­mie­ro­wa­nia (2008–2012) pod rzą­dami mia­no­wa­nego przez sie­bie Dmi­trija Mie­dwie­diewa Putin wyprze­dził Wło­dzi­mie­rza Lenina, Nikitę Chrusz­czowa i Leonida Breż­niewa. Kolejną gra­nicą dla Putina jest Sta­lin, który wła­dał Związ­kiem Radziec­kim przez 30 lat (1923–1953). Te 30 lat osią­gnie w 2030 roku. Putin prze­wi­duje, że będzie pre­zy­den­tem do 2036 roku.

Doj­ście Putina do wła­dzy przy­pa­dło na szczyt ewo­lu­cji radziec­kich (potem rosyj­skich) służb bez­pie­czeń­stwa. Utwo­rzone w grud­niu 1917 roku pod skró­tem WCzK, sły­nące z okru­cień­stwa i masakr milio­nów ludzi służby prze­trwały wraz z kra­jem liczne per­tur­ba­cje i odra­dzały się nie­zmien­nie niczym mityczny Feniks po każ­dej kata­stro­fie czy kry­zy­sie wła­dzy, zmie­nia­jąc jedy­nie kom­bi­na­cję skró­tów – i usy­pia­jąc tym samym czuj­ność wyczer­pa­nego narodu: WCzK, GPU, OGPU, NKWD, NKGB, znowu NKWD, znowu NKGB, MGB, KGB, AFB (RFSRR) i rów­no­le­gle MSB (ZSRR), przez mie­siąc MBWD, potem MB, FSK i na koniec FSB.

Do 1991 roku Komu­ni­styczna Par­tia Związku Radziec­kiego, spra­wu­jąca poli­tyczną kon­trolę nad służ­bami bez­pie­czeń­stwa, cza­sami zdo­by­wała prze­wagę w odwiecz­nej rywa­li­za­cji z cze­ki­stami, cza­sami prze­gry­wała, a w końcu, de facto dobro­wol­nie, zrze­kła się wła­dzy, pozo­sta­wia­jąc ją w rękach KGB, które w histo­rycz­nie nie­istot­nym okre­sie dzie­się­ciu lat zdo­łało umie­ścić swo­jego szefa, pod­puł­kow­nika Putina, na sta­no­wi­sku pre­zy­denta Rosji.

Dla Putina w rze­czy­wi­sto­ści nic się nie zmie­niło w tym momen­cie. Całe życie słu­żył w KGB pod przy­krywką takiego czy innego sta­no­wi­ska. W latach 1985–1990 dzia­łał w rezy­den­tu­rze radziec­kiego wywiadu zagra­nicz­nego w NRD i pra­co­wał pod przy­krywką jako dyrek­tor Domu Przy­jaźni ZSRR–NRD w Dreź­nie. Po powro­cie do Lenin­gradu kon­ty­nu­ował służbę w KGB jako asy­stent rek­tora Lenin­gradz­kiego Uni­wer­sy­tetu Pań­stwo­wego do spraw mię­dzy­na­ro­do­wych, a następ­nie jako doradca i pierw­szy zastępca mera Lenin­gradu Ana­to­lija Sob­czaka. W sierp­niu 1996 roku roz­po­czął pracę w Moskwie na sta­no­wi­sku zastępcy szefa kan­ce­la­rii pre­zy­denta Fede­ra­cji Rosyj­skiej, w lipcu 1998 roku został dyrek­torem FSB, a w sierp­niu 1999 roku pre­mie­rem. I wresz­cie od 31 grud­nia 1999 roku puł­kow­nik Putin słu­żył dalej pod przy­krywką naj­pierw peł­nią­cego obo­wiązki, a potem pre­zy­denta Rosji.

W tej książce spró­bu­jemy przed­sta­wić, jak dokład­nie radziecko-rosyj­skie służby spe­cjalne prze­jęły wła­dzę, opi­sać histo­rię ich walki z domi­nu­jącą do 1991 roku KPZR oraz wyja­śnić, dla­czego od 2000 roku nowym, jedy­nym w swoim rodzaju pań­stwem stwo­rzo­nym na miej­sce daw­nej Fede­ra­cji Rosyj­skiej rzą­dzi junta, czyli ludzie mafii, wyło­nieni na zasa­dzie bez­względ­nej oso­bi­stej lojal­no­ści wobec przy­wódcy-pre­zy­denta opie­ra­ją­cego się na struk­tu­rach cze­ki­stow­skich.

Dzia­ła­jąca poza pra­wem i poza kon­trolą, pod­po­rząd­ko­wana jedy­nie wewnętrz­nym nor­mom i kon­cep­cjom orga­ni­za­cja mafijna, która w 2000 roku zajęła w Rosji tylko jedno sta­no­wi­sko – sta­no­wi­sko pre­zy­denta Rosji – niczym koro­na­wi­rus opa­no­wała ten ogromny kraj wraz z całym jego bogac­twem, a następ­nie prze­szła do kolej­nej fazy eks­pan­sji: eks­pan­sji w celu zaanek­to­wa­nia sąsied­nich ziem nale­żą­cych do innych naro­dów.

Tylko dzięki prze­stu­dio­wa­niu histo­rii naro­dzin i kształ­to­wa­nia się tego uni­ka­to­wego pań­stwa cze­ki­stow­sko-mafij­nego można usta­lić, co dzieje się dzi­siaj w Rosji, kto i jak nią rzą­dzi, czego możemy się spo­dzie­wać po jun­cie zasia­da­ją­cej na Kremlu, na ile reżim stwo­rzony przez Putina i jego służby bez­pie­czeń­stwa okaże się żywotny, jak nie­prze­wi­dy­walne będą kon­se­kwen­cje rzą­dów Putina dla Rosji i świata, jakie glo­balne zagro­że­nia dla całej ludz­ko­ści stwo­rzy ten sys­tem, w jakich oko­licz­no­ściach należy spo­dzie­wać się jego upadku i jakie są główne zagro­że­nia dla narodu rosyj­skiego.

Już w 1996 roku, za cza­sów pre­zy­denta Borisa Jel­cyna, zaczęto budo­wać sys­tem, który gwa­ran­to­wał zwy­cię­stwo kan­dy­data Kremla. Wów­czas takim kan­dy­da­tem był demo­krata Jel­cyn, który wal­czył z komu­ni­stą Gien­na­di­jem Ziu­ga­no­wem. Oszu­stwa na małą i dużą skalę, mani­pu­la­cje, milio­nowe dota­cje na kam­pa­nię pre­zy­dencką Jel­cyna, rzu­cone do jego dys­po­zy­cji przez „oli­gar­chów”, były wtedy uwa­żane za dopusz­czalne, bo wszystko to naj­wy­raź­niej robiono dla dobra Rosji, dla dobra wol­no­ści, dla dobra demo­kra­cji. A ode­bra­nie gło­sów Ziu­ga­no­wowi na rzecz Jel­cyna nie było aż takim grze­chem. Ile z tych gło­sów zostało wtedy ode­bra­nych, trudno usta­lić. Ale Jel­cyn, który wszedł do kam­pa­nii wybor­czej w 1996 roku z 3 pro­cen­tami gło­sów, oka­zał się (jeśli wie­rzyć wyni­kom wybo­rów) zwy­cięzcą. Demo­kra­cja w Rosji prze­trwała. A za ten udany PR-owski wyczyn jego orga­ni­za­to­rzy – rosyj­scy oli­gar­cho­wie – dostali Rosję pod swoją kon­trolę na cztery lata, do następ­nych wybo­rów.

To wła­śnie w ciągu tych czte­rech lat demo­kra­cja w Rosji prze­pa­dła. Oli­gar­cho­wie, któ­rzy w cza­sie kam­pa­nii pre­zy­denc­kiej polu­bow­nie popie­rali Jel­cyna, wal­czyli mię­dzy sobą w pogoni za superzy­skami. W trak­cie tej walki spek­ta­ku­lar­nie, przy uży­ciu wszel­kich dostęp­nych nowo­cze­snych tech­nik PR, skom­pro­mi­to­wali się na oczach całego kraju. Rów­no­cze­śnie skom­pro­mi­to­wali demo­kra­tyczny rząd, demo­kra­tyczne insty­tu­cje, demo­kra­tyczne zasady, idee, a nawet wol­ność słowa.

W 2000 roku, podob­nie jak w 1996, celem kam­pa­nii pre­zy­denc­kiej nie było uczciwe zwy­cię­stwo. Celem było zwy­cię­stwo za wszelką cenę. I to zwy­cię­stwo odnie­siono przy uży­ciu pew­nych tech­nik służb spe­cjal­nych – ata­ków ter­ro­ry­stycz­nych z wrze­śnia 1999 roku i dru­giej wojny cze­czeń­skiej. Róż­nym ludziom i służ­bom przy­pi­sy­wano różne role w ope­ra­cji wynie­sie­nia do wła­dzy kan­dy­data na Kreml i byłego szefa FSB Putina. Boris Bie­rie­zow­ski był odpo­wie­dzialny za PR w Pier­wom Kanale, głów­nej rosyj­skiej sta­cji tele­wi­zyj­nej. Roman Abra­mo­wicz był odpo­wie­dzialny za finanse. Służby bez­pie­czeń­stwa były odpo­wie­dzialne za ataki ter­ro­ry­styczne i wojny…

W 1999 roku kan­dy­da­tury na następcę pre­zy­denta zostały uło­żone w taki spo­sób, że odcho­dzący Jel­cyn mógł wyzna­czyć na swoje miej­sce dowol­nego kan­dy­data z dostęp­nego pakietu kart. Ale w tym pakie­cie dziw­nym tra­fem były tylko trzy karty z trzema ofi­ce­rami taj­nych służb.

Kan­dy­da­tem nr 1 był dawny szef Służby Wywiadu Zagra­nicz­nego (SWR) Jew­gie­nij Pri­ma­kow, wybrany na pre­miera Rosji we wrze­śniu 1998 roku. Zgod­nie z pla­nem Jel­cyn miał podać się do dymi­sji przed­ter­mi­nowo, 31 grud­nia 1999 roku, wyzna­cza­jąc pre­miera na swo­jego następcę i na peł­nią­cego obo­wiązki pre­zy­denta. W kolej­nym eta­pie „p.o. pre­zy­denta” wystar­to­wałby w wybo­rach pre­zy­denc­kich w 2000 roku, a gdyby „wygrał wybory”, zostałby pre­zy­den­tem bez skrótu „p.o.”.

Ale Pri­ma­kow roz­cza­ro­wał Jel­cyna. Flir­to­wał z Dumą i komu­ni­stami, a do Jel­cyna odno­sił się z pogardą, uwa­ża­jąc go za poli­tycz­nego trupa. Coraz czę­ściej w Dumie padało słowo „impe­ach­ment”. Jel­cyn zda­wał sobie sprawę, że pre­zy­dent Pri­ma­kow nie będzie w sta­nie zapew­nić mu i rodzi­nie nie­ty­kal­no­ści po jego rezy­gna­cji, a Jel­cyn i człon­ko­wie jego rodziny mogą tra­fić do wię­zie­nia za prze­stęp­stwa o cha­rak­te­rze gospo­dar­czym i poli­tycz­nym. W maju 1999 roku Jel­cyn zdy­mi­sjo­no­wał więc Pri­ma­kowa i mia­no­wał pre­mie­rem Sier­gieja Stie­pa­szyna, kan­dy­data nr 2, daw­nego dyrek­tora FSK, archi­tekta i ini­cja­tora pierw­szej wojny cze­czeń­skiej.

Stie­pa­szyn też się nie nada­wał, bo był gotów pójść na kom­pro­mis z rywa­lami i wro­gami Jel­cyna. W sierp­niu 1999 roku Jel­cyn zdy­mi­sjo­no­wał więc Stie­pa­szyna, a na jego miej­sce mia­no­wał kan­dy­data nr 3, ostat­nią kartę w pakie­cie, dyrek­tora FSB Wła­di­mira Putina. Następ­nie zgod­nie z pla­nem 31 grud­nia 1999 roku Jel­cyn podał się do dymi­sji, Putin został „peł­nią­cym obo­wiązki pre­zy­denta”, a prze­mia­no­wa­nie go na „pre­zy­denta” było już for­mal­no­ścią. 7 maja 2000 roku Putin ofi­cjal­nie został pre­zy­den­tem Rosji.

Doszedł do wła­dzy nie jako przed­sta­wi­ciel oli­gar­chicz­nego klanu czy „rodziny”, w każ­dym razie nie tylko i nie tyle jako ich przed­sta­wi­ciel, ile jako przed­sta­wi­ciel sys­temu, w któ­rym pra­co­wał przez całe życie: jako przed­sta­wi­ciel KGB. Pre­zy­den­tura stała się jedy­nie kolejną przy­krywką. Miał on teraz umie­ścić byłych i obec­nych kole­gów ze służb bez­pie­czeń­stwa na naj­wyż­szych szcze­blach wła­dzy i oddać im pod opiekę cały kraj – poli­tykę, gospo­darkę i finanse, a także naród.

Z pomocą jel­cy­now­skich oli­gar­chów, któ­rym w osta­tecz­nym roz­ra­chunku zale­żało wyłącz­nie na pie­nią­dzach, przy­własz­czył prasę i tele­wi­zję, machinę wybor­czą i sądy, pióra i głosy nie­gdyś nie­za­leż­nych dzien­ni­ka­rzy i nadaw­ców. W 2004 roku Putin trzy­mał już wszyst­kie sznurki wła­dzy w pań­stwie, łącz­nie z nie­gdyś gor­li­wym rosyj­skim par­la­men­tem, który zawsze gro­ził poprzed­niemu pre­zy­den­towi impe­ach­men­tem.

Rządy Putina w latach 2004–2008 nazna­czone były dwoma pro­ble­mami: kon­so­li­da­cją wła­dzy Putina i FSB oraz wybo­rem kolej­nego pre­zy­denta w przej­ścio­wym okre­sie 2008–2012, kiedy to zgod­nie z kon­sty­tu­cją Putin powi­nien ustą­pić, a nie miał jesz­cze dość sił i zuchwa­ło­ści, żeby zmie­nić kon­sty­tu­cję. Wyło­niło się dwóch kan­dy­da­tów: Dmi­trij Mie­dwie­diew, cał­ko­wi­cie kon­tro­lo­wany przez Putina, i gene­rał KGB/FSB Sier­giej Bori­so­wicz Iwa­now, kolejny pro­te­go­wany bez­pieki. Putin, który miał decy­du­jący głos w tej klu­czo­wej spra­wie, wybrał nie­po­pie­ra­nego przez nikogo Mie­dwie­diewa, ponie­waż zro­zu­miał, że jego w ciągu czte­rech lat może łatwo zastą­pić, ale nie zdoła usu­nąć Sier­gieja Iwa­nowa, wyso­kiego rangą ofi­cera: gene­rał Iwa­now może oba­lić puł­kow­nika Putina i pozo­stać na sta­no­wi­sku na drugą kaden­cję, tym bar­dziej że z punktu widze­nia resortu nie będzie miało abso­lut­nie żad­nego zna­cze­nia, który z ofi­ce­rów służby bez­pie­czeń­stwa rzą­dzi kra­jem.

W rezul­ta­cie w 2008 roku pre­zy­den­tem został Mie­dwie­diew, któ­rego przez te wszyst­kie lata nikt – ani w Rosji, ani za gra­nicą – nie trak­to­wał poważ­nie jako nie­za­leż­nego przy­wódcy wiel­kiego mocar­stwa, nawet po rosyj­skim najeź­dzie na Gru­zję w sierp­niu 2008 roku. W 2012 roku, zgod­nie z wcze­śniej­szymi usta­le­niami, Mie­dwie­diew prze­ka­zał tron Puti­nowi. A w marcu 2014 roku świat pogrą­żył się w ciem­no­ści, gdy Rosja wkro­czyła na Krym i ogło­siła, że ten pół­wy­sep to jej tery­to­rium.

Po zaję­ciu Krymu świat podzie­lił się na opty­mi­stów i pesy­mi­stów. Ci pierwsi wie­rzyli, że Putin poprze­sta­nie na Kry­mie. Ci dru­dzy uwa­żali, że Krym to dopiero począ­tek, pierw­szy etap wiel­kiej drogi, jaką Putin nakre­ślił dla kraju, pro­jektu zwa­nego Nowo­ro­sją, łączą­cego Rosję z Moł­da­wią (Nad­dnie­strzem) przez Ukra­inę.

Pół­wy­sep Krym­ski pod­dał się bez walki. Wów­czas wszy­scy się cie­szyli – Rosja, Ukra­ina i reszta świata – że nie doszło do roz­lewu krwi. Od euro­pej­skich i ame­ry­kań­skich przy­wód­ców w marcu 2014 roku można było usły­szeć jedno: niech Putin powie, że wszystko skoń­czy się na Kry­mie, a będziemy dalej żyć w pokoju. Zamiast tego Putin ogło­sił światu, że nad­szedł czas, aby napra­wić histo­ryczne krzywdy z 1991 roku, które dopro­wa­dziły do upadku Związku Radziec­kiego; że upa­dek ZSRR był naj­więk­szą oso­bi­stą tra­ge­dią w jego życiu; że jest rosyj­skim nacjo­na­li­stą i że to dobrze, iż nacjo­na­li­sta jest pre­zy­den­tem Rosji; że ist­nieje szcze­gólny rosyj­ski gen, który odróż­nia Rosjan od reszty ludz­ko­ści; że ist­nieje „rosyj­ski świat”, czyli gro­mada ludzi mówią­cych po rosyj­sku; że inte­resy tego „rosyj­skiego świata” roz­pro­szo­nego po całej Ziemi należy chro­nić i że będzie to robić Rosja, nie­za­leż­nie od tego, gdzie ci Rosja­nie miesz­kają i czy w ogóle pra­gną ochrony. Tak więc ten „rosyj­ski świat” musi zostać zjed­no­czony w gra­ni­cach jed­nego pań­stwa.

Udany blitz­krieg na Kry­mie wywo­łał eufo­rię w Rosji i osta­tecz­nie zawró­cił w gło­wie samemu Puti­nowi. Natych­miast po anek­sji pół­wy­spu roz­po­częły się przy­go­to­wa­nia do agre­sji na Ukra­inę na pełną skalę. Można było zauwa­żyć kilka ele­men­tów tych dzia­łań: utwo­rze­nie potęż­nego przy­czółka woj­sko­wego na Kry­mie; serię ćwi­czeń woj­sko­wych na obsza­rach gra­ni­czą­cych z Ukra­iną, w obwo­dzie kali­nin­gradz­kim i na Morzu Bał­tyc­kim; cią­głe testo­wa­nie gra­nic powietrz­nych i naru­sza­nie prze­strzeni powietrz­nej bli­skich i dale­kich sąsia­dów przez rosyj­skie samo­loty woj­skowe; bez­pre­ce­den­sową anty­ukra­iń­ską i anty­za­chod­nią kam­pa­nię pro­pa­gan­dową we wszyst­kich rosyj­skich kana­łach tele­wi­zyj­nych i w rosyj­skiej pra­sie; kon­cen­tra­cję rosyj­skich wojsk wzdłuż gra­nicy rosyj­sko-ukra­iń­skiej; powo­ła­nie do służby rezer­wi­stów; wysła­nie do wschod­niej czę­ści Ukra­iny grup dywer­syj­nych, które miały roz­pę­tać „wojnę domową”, i wresz­cie wkro­cze­nie wojsk rosyj­skich do Ukra­iny. Wszystko to było czę­ścią ogól­nego stra­te­gicz­nego planu Putina, który ma napra­wić histo­ryczne błędy z 1991 roku.

Po raz pierw­szy od 1945 roku powo­jenna Europa sta­nęła w obli­czu próby prze­ję­cia jed­nego euro­pej­skiego pań­stwa przez dru­gie. Zakłó­cone zostały ogól­no­eu­ro­pej­ska rów­no­waga sił, sta­bil­ność, sta­tus quo i pokój.

W latach 90. byli­śmy świad­kami upadku impe­riów, zjed­no­cze­nia Nie­miec, a nawet inter­wen­cji świa­to­wych mocarstw w kon­flik­cie jugo­sło­wiań­skim. Ale żadne wiel­kie mocar­stwo w Euro­pie po 1945 roku nie pró­bo­wało zmie­nić gra­nic na swoją korzyść. Rosja pod­jęła taką próbę w Gru­zji w 2008 roku, a teraz w Ukra­inie. Jak stwier­dził Putin pod­czas prze­mó­wie­nia na placu Czer­wo­nym w rocz­nicę anek­sji Krymu 18 marca 2015 roku: „Poko­namy trud­no­ści, które tak łatwo razem stwo­rzy­li­śmy sami sobie w ostat­nim cza­sie”.

Rosja rze­czy­wi­ście sama sobie stwo­rzyła wszyst­kie trud­no­ści. Ale jed­no­cze­śnie stała się glo­bal­nym pro­ble­mem dla pokoju.

Do marca 2014 roku wszyst­kie pań­stwa euro­pej­skie, w tym Rosja, były part­ne­rami. Od marca 2014 roku Rosja stała się stra­te­gicz­nym prze­ciw­ni­kiem Unii Euro­pej­skiej i NATO. To była już inna Rosja, z którą teraz nale­żało współ­ist­nieć.

Po sank­cjach wpro­wa­dzo­nych przez Zachód, for­mal­nej karze za najazd na Ukra­inę i anek­sję Krymu, Rosja musiała zmie­rzyć się z eko­no­micz­nymi kon­se­kwen­cjami tych wszyst­kich dzia­łań: rubel spadł, w kraju nastą­piła infla­cja i wzro­sły ceny, spa­dły ceny nie­ru­cho­mo­ści, a Rosja­nie mniej podró­żo­wali za gra­nicę, ponie­waż podróże stały się dro­gie, gdy rubel stra­cił na war­to­ści. W samej Rosji nie doszło jed­nak do sze­ro­kiego pro­te­stu, a Putin na­dal upie­rał się przy słusz­no­ści kursu poli­tyki zagra­nicz­nej kraju, który otwar­cie gło­sił w marcu 2014 roku. Sank­cje i reak­cje Zachodu nie dopro­wa­dziły do zmiany poli­tyki.

Dziś Rosja jest jedy­nym agre­so­rem w Euro­pie. Zada­niem Putina jest najazd na sąsied­nie kraje, które wcze­śniej wcho­dziły w skład ZSRR, według „sche­matu ukra­iń­skiego”, czyli roz­po­czę­cie wojny w celu anek­sji tery­to­riów i ogło­sze­nie, że Rosja nie pro­wa­dzi tej wojny.

W tym samym cza­sie Rosja utrzy­muje przy­czó­łek w Moł­da­wii (Nad­dnie­strze), przy czym Putin już po zaję­ciu Krymu oznaj­mił, że ten kraj łamie prawa Rosjan w tym rejo­nie. W tym samym cza­sie Dmi­trij Rogo­zin, pierw­szy wice­pre­mier rosyj­skiego rządu odpo­wie­dzialny za rosyj­ski kom­pleks woj­skowo-prze­my­słowy, prze­mia­no­wany dla uśpie­nia czuj­no­ści świata na „kom­pleks obronno-prze­my­słowy”, pod­jął próbę zbie­ra­nia pod­pi­sów oby­wa­teli Nad­dnie­strza pro­szą­cych o przy­łą­cze­nie do Rosji, a gdy rząd moł­daw­ski unie­moż­li­wił Rogo­zinowi prze­wie­zie­nie pety­cji do Moskwy, ogło­sił, że następ­nym razem poleci do Moł­da­wii bom­bow­cem.

Na początku lipca 2015 roku Rogo­zin, który nad­zo­ro­wał pro­jekt nad­dnie­strzań­ski Putina, zapro­po­no­wał wyda­wa­nie rosyj­skich pasz­por­tów mło­dym miesz­kań­com „Nad­dnie­strzań­skiej Repu­bliki Moł­daw­skiej” na uprosz­czo­nych zasa­dach, aby pod­czas przy­szłych dzia­łań wojen­nych w Moł­da­wii nie można było odróż­nić żoł­nie­rzy z Rosji od moł­daw­skich „sepa­ra­ty­stów” i „bojów­ka­rzy”, jak to już się stało na wscho­dzie Ukra­iny. Z 500 tysięcy osób, któ­rych Rosja uznała za miesz­kań­ców Repu­bliki, rosyj­skie pasz­porty zostały fak­tycz­nie wydane 150–200 tysiącom.

Ten sam sche­mat zasto­so­wano wcze­śniej w Abcha­zji i Ose­tii Połu­dnio­wej, gdzie naj­pierw wydano rosyj­skie pasz­porty wszyst­kim chęt­nym, a następ­nie wpro­wa­dzono woj­ska rosyj­skie pod pre­tek­stem ochrony „oby­wa­teli rosyj­skich” przed „uci­skiem ze strony władz gru­ziń­skich”. Oma­wiano rów­nież plany wyda­wa­nia rosyj­skich pasz­por­tów etnicz­nym Rosja­nom miesz­ka­ją­cym w kra­jach bał­tyc­kich.

Nie należy jed­nak wyol­brzy­miać goto­wo­ści i chęci lud­no­ści rosyj­skiej z byłych repu­blik radziec­kich do umie­ra­nia za impe­rialne ambi­cje Putina. Na przy­kła­dzie Ukra­iny widać wyraź­nie, że pro­ro­syj­ska piąta kolumna, która w marcu–maju 2014 roku usil­nie doma­gała się „refe­ren­dów” w spra­wie sta­tusu nie­któ­rych regio­nów Ukra­iny, uci­chła po wkro­cze­niu wojsk rosyj­skich do Ługań­ska i Doniecka i roz­ora­niu zamiesz­ka­nych przez Rosjan ziem przez gąsie­nice rosyj­skich czoł­gów. Cena wojny była zbyt wysoka nawet dla tych prorosyj­skich miesz­kań­ców Ukra­iny.

Za przy­na­leż­ność do „rosyj­skiego świata” Putin zaofe­ro­wał zbyt wysoką cenę: wojnę w Euro­pie. Taka pro­po­zy­cja nie wyda­wała się nikomu atrak­cyjna w 2014 roku.

Wszyst­kie wiel­kie wojny roz­po­czy­nano bez świa­do­mo­ści tego, że w końcu zostaną nazwane „świa­to­wymi”. Nawet gdy Hitler zaata­ko­wał Pol­skę, nie wie­dział, że wywo­łuje II wojnę świa­tową. Był prze­ko­nany, że przy radziecko-nie­miec­kim pak­cie o nie­agre­sji Wielka Bry­ta­nia i Fran­cja nie odważą się wypo­wie­dzieć Niem­com wojny o Pol­skę.

Czy Putin wie­rzy, że NATO roz­pocz­nie wojnę z Rosją z powodu najazdu na Esto­nię? Czy Putin jest gotowy do roz­po­czę­cia III wojny świa­to­wej w imię „rosyj­skiego świata” i odro­dze­nia impe­rium? Czy zachod­nie demo­kra­cje są gotowe oddać Ukra­inę jak Cze­cho­sło­wa­cję w latach 1938–1939? Czy świat pozwoli na atak na kraje bał­tyc­kie jak we wrze­śniu 1939 roku na Pol­skę?

W 2014 roku pyta­nia te oka­zały się reto­ryczne. Po prze­bu­dze­niu się z począt­ko­wego szoku, rozu­mia­nego przez Putina jako goto­wość Europy i USA do odda­nia Rosji wszyst­kich potrzeb­nych tery­to­riów, od lata 2014 Zachód zaczął sta­wiać opór. Nikt (poza Trum­pem) nie mówił o akcep­ta­cji anek­sji Krymu i o tym, że Krym jest „rdzenną zie­mią rosyj­ską”. Nikt (poza Trum­pem) nie zasta­na­wiał się nad tym, żeby znieść sank­cje, zanim Krym zosta­nie zwró­cony Ukra­inie. Fran­cuzi stra­cili pie­nią­dze, ale odmó­wili sprze­daży okrę­tów do Rosji. Pre­zy­dent Barack Obama uznał Rosję za głów­nego wroga USA (choć wcze­śniej pod­czas debaty wyśmiał Mitta Rom­neya, prze­ciw­nika w wyścigu o pre­zy­den­turę, kiedy ten stwier­dził, że głów­nym stra­te­gicz­nym wro­giem Ame­ryki jest Rosja). Pen­ta­gon prze­te­sto­wał nową bombę ato­mową. NATO pod rzą­dami Obamy roz­mie­ściło w Euro­pie siły szyb­kiego reago­wa­nia. Kraje bał­tyc­kie nale­gały na przy­sła­nie wojsk NATO. Neu­tralna Fin­lan­dia powo­łała tysiące rezer­wi­stów i zwięk­szyła budżet woj­skowy. Duń­czycy byli gotowi roz­mie­ścić na okrę­tach gło­wice nukle­arne NATO. Nor­we­gia zapro­te­sto­wała prze­ciwko przy­jaz­dowi Rogo­zina. Szwe­cja śle­dziła rosyj­skie okręty pod­wodne. Moł­da­wia wraz z Pol­ską, Gru­zją, Rumu­nią i USA pro­wa­dziła ćwi­cze­nia. I wszy­scy razem uważ­nie obser­wo­wali rosyj­skie samo­loty, które w latach 2014–2015 kil­ka­set razy nie­bez­piecz­nie zbli­żyły się do gra­nic sąsia­dów. Nikt nie zamie­rzał się pod­dać; Putin zdał sobie z tego sprawę i się wyco­fał.

Wkra­cza­jąc na Krym w marcu 2014 roku, Putin pod­pi­sał wyrok śmierci na pań­stwo powstałe w 1991 roku na gru­zach Związku Radziec­kiego – pań­stwo, któ­rego zawsze nie­na­wi­dził i któ­rego ni­gdy nie uznał – Fede­ra­cję Rosyj­ską. Poprzez dwie wojny z Cze­cze­nią, wojnę z Gru­zją, a teraz jesz­cze z Ukra­iną Rosja z 1991 roku wresz­cie się prze­isto­czyła.

Jed­nym z głów­nych pro­ble­mów kraju są liczne kom­pleksy Putina, który pró­buje udo­wod­nić, że Rosja powinna być trak­to­wana jak Ame­ryka. Bar­dzo trudno jest zro­zu­mieć i okre­ślić sło­wami, co dokład­nie jest nie tak w tym podej­ściu. Rze­czy­wi­ście ist­nieje wielki kraj o nazwie Rosja, naj­bo­gat­szy na świe­cie, jeśli weź­miemy pod uwagę mine­rały, które znaj­dują się w ziemi. Ten kraj ma tyle broni jądro­wej, że może wyrzą­dzić nie­od­wra­calne szkody na całej pla­ne­cie. Poza tym niczego nie ma.

Stwo­rzone przez Putina pań­stwo mafijne, oparte na oso­bi­stej lojal­no­ści oraz wszech­wła­dzy i wszech­obec­no­ści służb spe­cjal­nych, nie ma odpo­wied­nika w histo­rii: w żad­nym kraju na świe­cie nie rzą­dzi apa­rat bez­pie­czeń­stwa, który opiera się na mafij­nych rela­cjach mię­dzy rzą­dem a biz­ne­sem. Wspar­ciem i źró­dłem kadr wła­da­ją­cej grupy, jak­kol­wiek by ją nazwać – mafią, kla­nem czy juntą – są rosyj­skie służby spe­cjalne ulo­ko­wane obok Kremla w budynku FSB zwa­nym Łubianką. O nich opo­wiemy.

PROLOG

Od WCzK do FSB. Historia nazwy

W grud­niu 1917 roku rząd bol­sze­wicki stwo­rzył struk­turę, która w przy­szło­ści wyrzą­dziła wszyst­kim szkodę. I choć w teo­rii struk­tura ta była przy­datna i nie­zbędna dla wła­dzy radziec­kiej, w prak­tyce sta­no­wiła zagro­że­nie nawet dla samych bol­sze­wi­ków. Par­tia komu­ni­styczna w Związku Radziec­kim wciąż zmie­niała jej nazwę, w nadziei, że w ten spo­sób zmieni tę struk­turę. Ale ona pozo­stała ta sama. Dziś struk­tura ta nosi nazwę FSB FR – Fede­ralna Służba Bez­pie­czeń­stwa Fede­ra­cji Rosyj­skiej. Ale wcze­śniej nazy­wała się ina­czej.

7 (20) grud­nia 1917 roku na mocy dekretu Rady Komi­sa­rzy Ludo­wych (RKL) Rosyj­skiej Repu­bliki Radziec­kiej, pod­pi­sa­nego przez Wło­dzi­mie­rza Lenina, powstała Wszech­ro­syj­ska Komi­sja Nad­zwy­czajna przy RKL do Walki z Kontr­re­wo­lu­cją i Sabo­ta­żem (WCzK). Od sierp­nia 1918 roku została prze­mia­no­wana na Wszech­ro­syj­ską Komi­sję Nad­zwy­czajną przy RKL do Walki z Kontr­re­wo­lu­cją, Spe­ku­la­cją i Nad­uży­ciami Wła­dzy. Pierw­szym prze­wod­ni­czą­cym Czeki został Feliks Dzier­żyń­ski, który kie­ro­wał nią aż do jej roz­wią­za­nia w 1922 roku. Bar­dzo ważne wyja­śnie­nie: WCzK została utwo­rzona w ramach Rady Komi­sa­rzy Ludo­wych, czyli pod­le­gała bez­po­śred­nio Sow­nar­ko­mowi – Leni­nowi.

6 lutego 1922 roku z ini­cja­tywy Lenina Wszech­ro­syj­ski Cen­tralny Komi­tet Wyko­naw­czy (WCIK) Rosyj­skiej Fede­ra­cyj­nej Socja­li­stycz­nej Repu­bliki Radziec­kiej (RFSRR) przy­jął dekret o roz­wią­za­niu WCzK i utwo­rze­niu Pań­stwo­wego Zarządu Poli­tycz­nego (GPU) przy Ludo­wym Komi­sa­ria­cie Spraw Wewnętrz­nych (NKWD) RFSRR. Ozna­czało to oczy­wi­ście degra­da­cję daw­nej Czeki: dotych­czas samo­dzielny apa­rat bez­pie­czeń­stwa, pod­le­gły bez­po­śred­nio RKL, podob­nie jak inne komi­sa­riaty ludowe, stał się teraz czę­ścią jed­nego z nich – komi­sa­riatu spraw wewnętrz­nych. W tym samym cza­sie część funk­cji Czeki została prze­nie­siona do komi­sa­riatu spra­wie­dli­wo­ści. To prawda, Dzier­żyń­ski pozo­stał sze­fem zarówno GPU, jak i komi­sa­riatu spraw wewnętrz­nych. Można więc nawet uznać, że pozy­cja WCzK-GPU została osła­biona, a Dzier­żyń­skiego umoc­niona.

15 listo­pada 1923 roku, po utwo­rze­niu w grud­niu 1922 roku Związku Socja­li­stycz­nych Repu­blik Radziec­kich (ZSRR), pre­zy­dium Cen­tral­nego Komi­tetu Wyko­naw­czego utwo­rzyło Zjed­no­czony Pań­stwowy Zarząd Poli­tyczny (OGPU) przy RKL ZSRR. Zauważmy, że OGPU, podob­nie jak WCzK, ponow­nie został pod­po­rząd­ko­wany bez­po­śred­nio Sow­nar­ko­mowi i tym samym ponow­nie zyskał na zna­cze­niu. Ale w ten spo­sób rów­nież Sow­nar­kom spró­bo­wał utrzy­mać OGPU na krót­kiej smy­czy po zwol­nie­niu (czy raczej wyeli­mi­no­wa­niu) Lenina. Na czele OGPU stał Dzier­żyń­ski – do 20 lipca 1926 roku, a potem Wia­cze­sław Mien­żyn­ski – aż do swo­jej śmierci 10 maja 1934 roku.

10 lipca 1934 roku zgod­nie z dekre­tem Cen­tral­nego Komi­tetu Wyko­naw­czego OGPU (pod­le­ga­jący NKWD RFSRR) został roz­wią­zany i połą­czony z nową insty­tu­cją: NKWD ZSRR (utwo­rzo­nym z NKWD RFSRR) jako Główny Zarząd Bez­pie­czeń­stwa Pań­stwo­wego (GUGB). Sta­no­wi­sko zmar­łego Mien­żyn­skiego zostało zli­kwi­do­wane i mię­dzy 10 maja a 10 lipca OGPU nie miał szefa. 10 lipca 1934 roku Gien­rich Jagoda został pierw­szym ludo­wym komi­sa­rzem spraw wewnętrz­nych ZSRR.

3 lutego 1941 roku NKWD zostało podzie­lone na dwa odrębne resorty: NKWD i Ludowy Komi­sa­riat Bez­pie­czeń­stwa Pań­stwo­wego (NKGB). Ale w lipcu tego samego roku NKGB i NKWD zostały ponow­nie połą­czone w jeden ludowy komi­sa­riat – NKWD. A w kwiet­niu 1943 roku znowu utwo­rzono NKGB, ale tym razem obok NKWD.

15 marca 1946 roku NKGB zostało prze­kształ­cone w Mini­ster­stwo Bez­pie­czeń­stwa Pań­stwo­wego (MGB) ZSRR. W tym samym cza­sie wszyst­kie komi­sa­riaty ludowe prze­mia­no­wano na mini­ster­stwa. NKWD stało się znane jako MWD.

7 marca 1953 roku, dwa dni po śmierci Sta­lina, pod­jęto decy­zję o połą­cze­niu MWD i MGB w jedno Mini­ster­stwo Spraw Wewnętrz­nych ZSRR, czyli wszystko wró­ciło do sche­matu z lipca 1941 roku.

13 marca 1954, rok po śmierci Sta­lina, utwo­rzono Komi­tet Bez­pie­czeń­stwa Pań­stwo­wego przy Radzie Mini­strów ZSRR. Słowo „przy” było bar­dzo ważne: służby bez­pie­czeń­stwa, które prze­ra­żały cały radziecki i par­tyjny esta­bli­sh­ment za cza­sów Sta­lina, teraz zna­la­zły się pod kon­trolą Rady Mini­strów ZSRR i nie były już nie­za­leż­nym mini­ster­stwem, tak jak w latach 1917–1922, za cza­sów Lenina.

W 1978 roku zli­kwi­do­wano okre­śle­nie „przy Radzie Mini­strów” i resort przy­jął nazwę KGB ZSRR, co ozna­czało pod­nie­sie­nie sta­tusu apa­ratu bez­pie­czeń­stwa pań­stwa i znie­sie­nie nad­zoru Rady Mini­strów.

6 maja 1991 roku prze­wod­ni­czący Rady Naj­wyż­szej Boris Jel­cyn i prze­wod­ni­czący KGB Wła­di­mir Kriucz­kow pod­pi­sali pro­to­kół o utwo­rze­niu Komi­tetu Bez­pie­czeń­stwa Pań­stwo­wego (KGB) RFSRR o sta­tu­sie związ­kowo-repu­bli­kań­skiego komi­tetu pań­stwo­wego.

26 listo­pada 1991 roku nowo wybrany pre­zy­dent Jel­cyn pod­pi­sał dekret o prze­kształ­ce­niu KGB RFSRR w Fede­ralną Agen­cję Bez­pie­czeń­stwa (AFB) RFSRR. Dwa dni póź­niej, 28 listo­pada, peł­niący jesz­cze obo­wiązki pre­zy­denta ZSRR Michaił Gor­ba­czow pod­pi­sał tym­cza­sowe roz­po­rzą­dze­nie o Mię­dzy­re­pu­bli­kań­skiej Służ­bie Bez­pie­czeń­stwa (MSB) ZSRR. Kilka dni póź­niej, 3 grud­nia, Gor­ba­czow pod­pi­sał ustawę o reor­ga­ni­za­cji orga­nów bez­pie­czeń­stwa pań­stwo­wego. Zli­kwi­do­wano KGB ZSRR, a na jej pod­sta­wie utwo­rzono dwie służby: Mię­dzy­re­pu­bli­kań­ską Służbę Bez­pie­czeń­stwa i Cen­tralną Służbę Wywia­dow­czą ZSRR.

19 grud­nia 1991 roku pre­zy­dent Jel­cyn pod­pi­sał dekret o utwo­rze­niu Mini­ster­stwa Bez­pie­czeń­stwa i Spraw Wewnętrz­nych (MBWD) RFSRR. To sku­tecz­nie zli­kwi­do­wało MSB stwo­rzoną przez Gor­ba­czowa. Jed­nak 14 stycz­nia 1992 roku, czyli wkrótce po for­mal­nym roz­wią­za­niu ZSRR, Sąd Kon­sty­tu­cyjny Fede­ra­cji Rosyj­skiej uznał dekret za nie­zgodny z kon­sty­tu­cją i go uchy­lił.

W latach 1992–1993 służby bez­pie­czeń­stwa Fede­ra­cji Rosyj­skiej ist­niały w ramach Mini­ster­stwa Bez­pie­czeń­stwa (MB) Fede­ra­cji Rosyj­skiej. 21 grud­nia 1993 roku Jel­cyn pod­pi­sał dekret o likwi­da­cji MB i utwo­rze­niu Fede­ral­nej Służby Kontr­wy­wiadu (FSK) Fede­ra­cji Rosyj­skiej. Na czele tej agen­cji stał naj­pierw Niko­łaj Gołuszko, a następ­nie Sier­giej Stie­pa­szyn.

3 kwiet­nia 1995 roku Jel­cyn pod­pi­sał ustawę „O orga­nach Fede­ral­nej Służby Bez­pie­czeń­stwa w Fede­ra­cji Rosyj­skiej”, na któ­rej pod­sta­wie FSB stała się praw­nym następcą zli­kwi­do­wa­nej FSK.

Od czasu prze­nie­sie­nia sto­licy Rosji Radziec­kiej z Pio­tro­grodu do Moskwy w 1918 roku sie­dziba służb bez­pie­czeń­stwa zawsze mie­ściła się w tym samym budynku w sercu Moskwy, przy ulicy Łubianka. Stąd też budy­nek otrzy­mał przy­do­mek Łubianka. Oka­zał się drugą po Kremlu naj­waż­niej­szą budowlą ogrom­nego pań­stwa. Może nawet pierw­szą.

PS Jeśli, drogi czy­tel­niku, zupeł­nie się pogu­bi­łeś w opi­sa­nych wyżej wcie­le­niach i hie­rar­chiach poli­tycz­nych, uwierz nam: to jest tak samo zagma­twane po rosyj­sku, jak i w każ­dym innym języku. Można się tylko domy­ślać, że wpro­wa­dzano te zmiany czę­ściowo po to, żeby unie­moż­li­wić prze­śle­dze­nie począt­ków i koń­ców róż­nych wer­sji służb bez­pie­czeń­stwa pań­stwo­wego ZSRR/Rosji w ciągu ostat­nich 100 lat.

CZĘŚĆ PIERWSZA

SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA PAŃSTWA W WALCE O WŁADZĘ W ZWIĄZKU RADZIECKIM

I

Powstanie rządu radzieckiego i problem traktatu brzeskiego

Zanim zaczniemy opi­sy­wać wyda­rze­nia, które nastą­piły w ubie­głym wieku, musimy stwier­dzić jedno: cała histo­rio­gra­fia radziecka, to zna­czy wszyst­kie książki o histo­rii radziec­kiej, które zostały wydane w ZSRR do około 1989 roku, miliony i miliony tomów, nie zawiera ani jed­nego słowa prawdy. Ich jedy­nym celem było zafał­szo­wa­nie histo­rii Rosji XX wieku i przed­sta­wie­nie jej czy­tel­ni­kowi w cał­ko­wi­cie fał­szy­wym świe­tle, w róż­nym stop­niu fał­szy­wo­ści – sta­li­now­skim, chrusz­czo­wow­skim, breż­nie­wow­skim i tak dalej. Innymi słowy, radzieccy histo­rycy opi­sy­wali wszystko nie tak, jak wyda­rzyło się naprawdę.

W 1989 roku sytu­acja zaczęła się zmie­niać i z cza­sem w Rosji uka­zało się wiele poważ­nych prac histo­rycz­nych, ale ilo­ściowo i psy­cho­lo­gicz­nie nawet one bar­dzo czę­sto nie były w sta­nie oczy­ścić umy­słów wie­lo­mi­lio­no­wej lud­no­ści z wie­lo­war­stwo­wych kłamstw i odwró­cić sytu­acji. Tym bar­dziej że zbyt szybko chęć zdo­by­cia peł­nej wie­dzy została w Rosji zastą­piona zmę­cze­niem wywo­ła­nym natło­kiem infor­ma­cji i prze­ko­na­niem, że niczego wię­cej nie można już odkryć. Dla­tego czy­tel­nik tej książki pozna po raz pierw­szy wiele fak­tów, które go zasko­czą.

Wszech­ro­syj­ska Komi­sja Nad­zwy­czajna, utwo­rzona przez Dzier­żyń­skiego na żąda­nie Lenina 7 (20) grud­nia 1917 roku, była pierw­szą znaną nam tajną służbą w nowo­cze­snym zna­cze­niu tego słowa. I wła­śnie dla­tego pomnik Dzier­żyń­skiego przez wiele dzie­się­cio­leci stał w samym cen­trum Moskwy, naprze­ciwko budynku Łubianki. Z tego samego powodu por­trety i popier­sia Dzier­żyń­skiego, wie­lo­krot­nie repro­du­ko­wane, zdo­biły i na­dal zdo­bią gabi­nety wszyst­kich ofi­ce­rów radziec­kich/rosyj­skich służb spe­cjal­nych. Nawet obecny pre­zy­dent Rosji Wła­di­mir Putin ma na swoim biurku popier­sie Dzier­żyń­skiego. Ale nie dla­tego, że Dzier­żyń­ski był pierw­szym prze­wod­ni­czą­cym WCzK. Głów­nie dla­tego, że Dzier­żyń­ski pierw­szy zdał sobie sprawę z siły i zna­cze­nia służb bez­pie­czeń­stwa pań­stwo­wego jako narzę­dzia do prze­ję­cia wła­dzy w kraju i zamiast ugiąć się przed Sow­nar­ko­mem i Leni­nem, roz­po­czął z nimi despe­racką walkę, którą w końcu wygrał. Ale po kolei…

Wła­dza radziecka potrze­bo­wała Czeki nie do rywa­li­za­cji z prze­ciw­ni­kami poli­tycz­nymi, ale do ich nisz­cze­nia. I to nie kontr­re­wo­lu­cjo­ni­ści sta­no­wili główne zagro­że­nie dla Lenina, ale jego wczo­rajsi sojusz­nicy i sojusz­nicy z ruchu rewo­lu­cyj­nego. Lenin stwo­rzył służbę spe­cjalną Dzier­żyń­skiego głów­nie do walki z kole­gami z ruchu rewo­lu­cyj­nego: kade­tami, mien­sze­wi­kami, ese­row­cami, lewi­co­wymi ese­row­cami i anar­chi­stami. To nie był przy­pa­dek, że Lenin posta­wił skraj­nie lewi­co­wego, nawet według bol­sze­wic­kiej miary, Dzier­żyń­skiego na czele orga­ni­za­cji. Wie­dział, że Dzier­żyń­ski, do któ­rego osta­tecz­nie przy­lgnęło miano Żela­znego Feliksa, się nie zawaha. Taki przy­do­mek mogli uznać za pochlebny tylko sami człon­ko­wie służby bez­pie­czeń­stwa pań­stwo­wego.

W bez­kre­snym oce­anie rosyj­skiego ruchu rewo­lu­cyj­nego bol­sze­wicy byli nie­wielką grupą eks­tre­mi­styczną, w któ­rej wszystko zbu­do­wane było na zasa­dach wło­skiej mafii i opie­rało się na oso­bi­stej lojal­no­ści wobec wodza (Lenina) i wię­zach rodzin­nych, a w życiu par­tyj­nym uczest­ni­czyły całe rodziny. Orga­ni­za­cja bol­sze­wicka miała dwa skrzy­dła: emi­gra­cyjne i rosyj­skie. Rosyj­skie pod­zie­mie skła­dało się w więk­szo­ści z bojów­ka­rzy i „eksów” (zaj­mu­ją­cych się „wywłasz­cze­niami”), a więc sie­działo w wię­zie­niach i prze­by­wało na zesła­niu. To rów­nież przy­po­mi­nało codzienne życie mafii, gdzie nie­któ­rzy człon­ko­wie zostali uwię­zieni za popeł­nione już prze­stęp­stwa, a inni na­dal je popeł­niali.

Ta mała struk­tura mafijna w chłop­skiej Rosji, w któ­rej prak­tycz­nie nie było pro­le­ta­riatu, nie mogła liczyć na udane prze­ję­cie wła­dzy. To zna­czy – jeśli wie­rzysz w teo­rię Karola Marksa i prze­strze­gasz reguł ruchu rewo­lu­cyj­nego i kół rewo­lu­cyj­nych. Co jed­nak może się stać, jeśli zapo­mnisz o teo­rii i porzu­cisz zasady? Jeśli przej­miesz wła­dzę, dzie­ląc mono­li­tycz­nego począt­kowo wroga i skłó­ca­jąc ze sobą różne grupy?

Nawet w takim wypadku jeden czło­wiek niczego nie wywal­czy. Pod­czas fatal­nych dni rewo­lu­cji pozba­wiony skru­pu­łów Lenin zna­lazł bar­dzo waż­nego sojusz­nika – zakom­plek­sio­nego Lwa Troc­kiego. Zakom­plek­sio­nego w takim sen­sie, że Trocki, który ni­gdy nie był bol­sze­wi­kiem, bar­dzo się tym mar­twił od wio­sny 1917 roku. Kiedy bol­sze­wik Lenin zapro­po­no­wał Troc­kiemu, prze­wod­ni­czą­cemu Rady Pio­tro­grodz­kiej, aby zawrzeć blok poli­tyczny i wspól­nie sta­nąć na czele przy­szłego rządu (nazwa­nego Radą Komi­sa­rzy Ludo­wych), Trocki natych­miast się zgo­dził. Teraz było już ich dwóch. Prze­ciwko wszyst­kim innym.

Nie­pod­wa­żalny auto­ry­tet Lenina w par­tii bol­sze­wic­kiej jest jedną z wielu nie­praw­dzi­wych legend histo­rio­gra­fii radziec­kiej. Komi­tet Cen­tralny, który zigno­ro­wał przed­paź­dzier­ni­kowe dyrek­tywy Lenina; Rada Pio­tro­grodzka, na któ­rej czele stał Trocki, „mię­dzy­re­gio­na­li­sta” i oczy­wi­sty rywal o miej­sce Lenina w rewo­lu­cji; II Wszech­ro­syj­ski Zjazd Rad, który odbył się w paź­dzier­niku 1917 roku: żaden z tych orga­nów nie uwa­żał Lenina za swo­jego przy­wódcę i lidera; żaden z tych ele­men­tów skła­do­wych paź­dzier­ni­ko­wego zbroj­nego powsta­nia w Pio­tro­gro­dzie nie zamie­rzał ugiąć się przed jego wolą. Lenin zawsze się narzu­cał i zawsze mu prze­szka­dzano.

Lenin i bol­sze­wicy w pierw­szym roku rewo­lu­cji rosyj­skiej nie mieli wiel­kiego wyboru. Mogli albo oddać wła­dzę blo­kowi par­tii socja­li­stycz­nych, albo znisz­czyć te par­tie, usta­na­wia­jąc jed­no­par­tyjną dyk­ta­turę. Bol­sze­wicy wybrali drugą drogę. Debatę na temat tego, w jakim stop­niu wybór ten był wolny czy wymu­szony, należy uznać za czy­sto aka­de­micką. Wydaje się, że za tym wszyst­kim kryło się uparte dąże­nie Lenina do zacho­wa­nia wła­dzy. Dla jego prze­ciw­ni­ków i part­ne­rów z cza­sem stało się jasne, że Lenin ni­gdy nie odda wła­dzy, ponie­waż wła­dza była jedyną rze­czą, na któ­rej mu naprawdę zale­żało. Ponie­waż tylko par­tia bol­sze­wicka była gotowa liczyć się z jego auto­ry­te­tem, choć z zastrze­że­niami, Lenin musiał już w pierw­szych godzi­nach rewo­lu­cji wkro­czyć na drogę repre­sji, które nad­zo­ro­wała powo­łana 7 (20) grud­nia 1917 roku Wszech­ro­syj­ska Komi­sja Nad­zwy­czajna, kie­ro­wana przez Feliksa Dzier­żyń­skiego, jed­nego z orga­ni­za­to­rów Sekre­ta­riatu Komi­tetu Cen­tral­nego. W rezul­ta­cie do końca 1917 roku Sekre­ta­riat, w skład któ­rego wcho­dził Jakow Swier­dłow, inny pro­mi­nentny czło­nek par­tii bol­sze­wic­kiej, prze­wod­ni­czący Wszech­ro­syj­skiego Cen­tral­nego Komi­tetu Wyko­naw­czego (par­la­mentu rewo­lu­cyj­nego), kon­tro­lo­wał zarówno WCIK (poprzez Swier­dłowa), jak i służby bez­pie­czeń­stwa (poprzez Dzier­żyń­skiego). Jedy­nym orga­nem poza kon­trolą Sekre­ta­riatu pozo­sta­wał Sow­nar­kom dowo­dzony przez Lenina. Nic dziw­nego, że to wła­śnie z nim Dzier­żyń­ski i Swier­dłow roz­po­częli walkę na śmierć i życie.

Ponie­waż przed 1917 rokiem lide­rem rewo­lu­cyj­nego ruchu socja­li­stycz­nego wyda­wały się Niemcy, z naj­sil­niej­szą par­tią socjal­de­mo­kra­tyczną na świe­cie i dużym pro­le­ta­ria­tem (klasą robot­ni­czą), świa­towa rewo­lu­cja w natu­ralny spo­sób ozna­czała rewo­lu­cję w Niem­czech. Nie­ko­niecz­nie musiała się tam zacząć, ale jej zwy­cię­stwo w Niem­czech było zda­niem rewo­lu­cjo­ni­stów nie­zbęd­nym warun­kiem suk­cesu. Socjal­de­mo­kra­tyczny dogmat tam­tych lat nie pozwa­lał na inną inter­pre­ta­cję rewo­lu­cji świa­to­wej. A rosyj­ski rewo­lu­cjo­ni­sta Lenin do lutego 1917 roku nie prze­wi­dy­wał dla sie­bie niczego wię­cej poza rolą przy­wódcy eks­tre­mi­stycz­nego skrzy­dła w rosyj­skim ruchu socjal­de­mo­kra­tycz­nym, z pew­no­ścią dru­go­rzęd­nego i pod­po­rząd­ko­wa­nego ruchowi socja­li­stycz­nemu i komu­ni­stycz­nemu w Niem­czech.

Jed­nak po rewo­lu­cji paź­dzier­ni­ko­wej 1917 roku do tej wcze­śniej teo­re­tycz­nej kwe­stii trzeba było podejść prak­tycz­nie: co jest waż­niej­sze, utrzy­ma­nie za wszelką cenę wła­dzy radziec­kiej w Rosji, gdzie rewo­lu­cja już się doko­nała, czy próba zor­ga­ni­zo­wa­nia rewo­lu­cji w Niem­czech, choć za cenę upadku wła­dzy radziec­kiej w Rosji? W 1918 roku odpo­wiedź na to pyta­nie nie była tak jed­no­znaczna, jak mogłoby się to wyda­wać dzi­siaj.

Przy­wódcy socja­li­styczni w Euro­pie gene­ral­nie zga­dzali się co do tego, że ani socja­li­zmu nie da się zbu­do­wać, ani wła­dzy utrzy­mać przez dłuż­szy czas w zaco­fa­nej Rosji bez pomocy euro­pej­skiej rewo­lu­cji socja­li­stycz­nej, choćby dla­tego, że (jak uwa­żali komu­ni­ści) „śro­do­wi­sko kapi­ta­li­styczne” posta­wi­łoby sobie za cel oba­le­nie socja­li­stycz­nego rządu w Rosji. Uwa­żano, że rząd radziecki zdoła utrzy­mać wła­dzę w Rosji tylko dzięki rewo­lu­cji w Niem­czech.

Lenin nie podzie­lał tej opi­nii. W paź­dzier­niku 1917 roku, po prze­do­sta­niu się ze Szwaj­ca­rii do Rosji i szyb­kim prze­ję­ciu tam wła­dzy, dowiódł swoim licz­nym prze­ciw­ni­kom, jak bar­dzo nie doce­niali takiego wyjąt­ko­wego czło­wieka, przy­wódcy małej eks­tre­mi­stycz­nej sekty. Bol­sze­wizm nie tylko zdo­był wła­dzę w Rosji, lecz także stwo­rzył tram­po­linę dla ofen­sywy rewo­lu­cji świa­to­wej i orga­ni­za­cji komu­ni­stycz­nego prze­wrotu w tych wła­śnie Niem­czech, od któ­rych zda­niem wszyst­kich zale­żeć miało osta­teczne zwy­cię­stwo socja­li­zmu na świe­cie. Dla Lenina rewo­lu­cja nie­miecka zeszła na dal­szy plan wobec zwy­cię­skiej już rewo­lu­cji rosyj­skiej. A nawet wię­cej: Leni­nowi nie spie­szyło się teraz do zwy­cię­stwa rewo­lu­cji w Niem­czech, ponie­waż w takim przy­padku śro­dek cięż­ko­ści świata komu­ni­stycz­nego prze­su­nąłby się na uprze­my­sło­wiony Zachód, a Lenin pozo­stałby sze­fem rządu „zaco­fa­nego”, „nie­roz­wi­nię­tego” i „bar­ba­rzyń­skiego” kraju, który po zwy­cię­stwie komu­ni­zmu w Niem­czech po pro­stu nikogo by nie inte­re­so­wał.

W takim kon­tek­ście Lenin usil­nie nale­gał na pod­pi­sa­nie 3 marca 1918 roku, wbrew woli całej par­tii, trak­tatu poko­jo­wego w Brze­ściu na warun­kach nie­miec­kich, a potem zgo­dził się po raz pierw­szy i ostatni na utwo­rze­nie lewi­co­wej frak­cji socja­li­stycz­nej w ramach par­tii bol­sze­wic­kiej, opo­wia­da­ją­cej się za zerwa­niem pokoju z Niem­cami i natych­mia­stową wojną rewo­lu­cyjną prze­ciwko impe­ria­li­zmowi euro­pej­skiemu. Jed­nym z przy­wód­ców lewi­co­wych komu­ni­stów był Dzier­żyń­ski, prze­wod­ni­czący Czeki.

Za namową Lenina Komi­tet Cen­tralny zgo­dził się rów­nież na wymianę amba­sa­do­rów z „impe­ria­li­stycz­nymi Niem­cami”. Dziś nie wydaje się to nad­zwy­czajne. Jed­nak w kwiet­niu 1918 roku, kiedy nie­miecka rewo­lu­cja mogła wybuch­nąć w każ­dej chwili, ofi­cjalne uzna­nie przez rząd radziecki „Hohen­zol­ler­nów”, w żaden spo­sób nie­uza­sad­nione koniecz­no­ścią postu­lo­wa­nego przez Lenina „wytchnie­nia”, było z punktu widze­nia zwo­len­ni­ków nie­miec­kiej (i świa­to­wej) rewo­lu­cji nie tylko błę­dem, ale i zbrod­nią.

Niemcy mia­no­wali amba­sa­do­rem w RFSRR grafa Wil­helma von Mir­ba­cha, który spę­dził już kilka tygo­dni w Pio­tro­gro­dzie, a więc był ogól­nie zazna­jo­miony z sytu­acją. Von Mir­bach przy­był do Moskwy 23 kwiet­nia. Amba­sada została umiesz­czona w dwu­pię­tro­wym dwo­rze nale­żą­cym do wdowy po han­dla­rzu cukrem i radcy kole­gial­nym von Bergu (obec­nie ulica Wie­snina 5). Przy­jazd amba­sa­dora zbiegł się w cza­sie z prze­wro­tem w Ukra­inie1, zaję­ciem Fin­lan­dii przez woj­ska nie­miec­kie i sys­te­ma­tycz­nym (choć stop­nio­wym) posu­wa­niem się ich na wschód od linii wyzna­czo­nej przez trak­tat brze­ski.

26 kwiet­nia rząd radziecki powia­do­mił von Mir­ba­cha, że jest nie­za­do­wo­lony z jego listów uwie­rzy­tel­nia­ją­cych. Odby­wało się to w bar­dzo suro­wej i zim­nej atmos­fe­rze. Po zakoń­cze­niu ofi­cjal­nej cere­mo­nii Swier­dłow nie zapro­sił von Mir­ba­cha, by usiadł, ani nie zaszczy­cił go roz­mową. 16 maja pod­czas spo­tka­nia z nie­miec­kim amba­sa­do­rem na Kremlu Lenin przy­znał, że liczba jego wro­gów rośnie, a sytu­acja w kraju jest poważ­niej­sza niż mie­siąc wcze­śniej. Zwró­cił też uwagę, że w ostat­nim cza­sie zmie­nił się skład jego prze­ciw­ni­ków. Wcze­śniej byli to przed­sta­wi­ciele par­tii pra­wi­co­wych, a teraz miał prze­ciw­ni­ków we wła­snym obo­zie, gdzie powstało lewi­cowe skrzy­dło. Opo­zy­cja twier­dziła, że pokój brze­ski, któ­rego Lenin na­dal bro­nił, był błę­dem; coraz więk­sze obszary Rosji dosta­wały się pod oku­pa­cję nie­miecką; nie raty­fi­ko­wano jesz­cze pokoju z Fin­lan­dią, nie zawarto pokoju z Ukra­iną; nasi­lał się głód. Praw­dziwy pokój, jak zauwa­żył Lenin, był bar­dzo odle­gły, a sze­reg ostat­nich wyda­rzeń potwier­dzał słusz­ność argu­men­tów wysu­wa­nych przez lewi­cową opo­zy­cję.

Rela­cjo­nu­jąc Ber­li­nowi roz­mowę z Leni­nem, von Mir­bach zauwa­żył, że Lenin nie gro­ził mu ewen­tu­alną reorien­ta­cją poli­tyki radziec­kiej w kie­runku ententy. Po pro­stu pod­kre­ślał, że pozy­cja Lenina w par­tii i rzą­dzie jest bar­dzo nie­pewna.

Spra­woz­da­nie von Mir­ba­cha z jego roz­mowy z Leni­nem jest dosłow­nie jedy­nym zna­nym nam doku­men­tem, który zawiera przy­zna­nie się Lenina do porażki poli­tyki brze­skiej. Trak­tat poko­jowy nie przy­niósł ani upra­gnio­nego pokoju, ani obie­ca­nego przez Lenina „wytchnie­nia”. Z punktu widze­nia nie­miec­kiego kie­row­nic­twa układ brze­ski był środ­kiem mili­tar­nym i miał pomóc na fron­cie zachod­nim. Jeśli tak było, to w miarę pogar­sza­nia się sytu­acji Nie­miec na zacho­dzie zmniej­szały się rów­nież ich ambi­cje na wscho­dzie. Na wscho­dzie dzia­ła­nia wojenne nie ustały ani na jeden dzień. Niemcy sta­wiali coraz wię­cej warun­ków, zaj­mo­wali całe obszary i mia­sta na wschód od gra­nicy usta­lo­nej trak­ta­tem brze­skim tylko dla­tego, że wyma­gała tego koniecz­ność mili­tarna. Naj­gor­sze obawy więk­szo­ści dzia­ła­czy par­tyj­nych oka­zały się uza­sad­nione. Wła­dza radziecka była na skraju upadku. Wia­ry­god­ność Lenina sła­bła.

Od czasu pod­pi­sa­nia trak­tatu brze­skiego roz­po­czął się wyraźny wzrost zna­cze­nia Swier­dłowa, który odsu­wał Lenina od kie­row­nic­twa par­tii i rządu. W związku z wyco­fa­niem się w pro­te­ście prze­ciwko pod­pi­sa­niu ugody sojusz­ni­czej bol­sze­wic­kiej Par­tii Lewi­co­wych Socja­li­stów-Rewo­lu­cjo­ni­stów (PLSR) i czę­ści lewi­co­wych komu­ni­stów 18 marca Sow­nar­kom roz­pa­try­wał kwe­stię „kry­zysu ogól­no­mi­ni­ste­rial­nego”. Swier­dłow, który ofi­cjal­nie nie był człon­kiem RKL, ale stop­niowo przej­mo­wał tam obo­wiązki Lenina, wydał oświad­cze­nie na ten temat.

W marcu i kwiet­niu Swier­dłow był zajęty głów­nie koor­dy­na­cją współ­pracy mię­dzy róż­nymi frak­cjami poli­tycz­nymi. W maju i czerwcu wziął na sie­bie całą pracę par­tyjną i sta­no­wi­sko „sekre­ta­rza gene­ral­nego”; został mia­no­wany przez Komi­tet Cen­tralny współ­spra­woz­dawcą Lenina, czyli zaczął przy nim odgry­wać rolę komi­sa­rza par­tyj­nego. To wła­śnie Swier­dłow, a nie Lenin, odczy­tał „tezy Komi­tetu Cen­tral­nego o obec­nej sytu­acji poli­tycz­nej” na moskiew­skiej kon­fe­ren­cji ogól­no­par­tyj­nej 13 maja. W pro­to­kole z posie­dze­nia Komi­tetu Cen­tral­nego z 18 maja Swier­dłow znaj­duje się na czele listy obec­nych. Zebra­nie Komi­tetu Cen­tral­nego 19 maja jest peł­nym trium­fem Swier­dłowa. Powie­rzono mu abso­lut­nie wszyst­kie sprawy par­tyjne, jak wynika z pro­to­kołu opu­bli­ko­wa­nego po raz pierw­szy dopiero w kwiet­niu 1989 roku. Lenin otrzy­mał na tym spo­tka­niu tylko jedno zada­nie, które trudno nazwać odpo­wie­dzial­nym: „uzy­skać zgodę Rady Komi­sa­rzy Ludo­wych na udział tow. [Jurija] Stie­kłowa w pra­cach [Sow­nar­komu]”.

Nie da się prze­śle­dzić dal­szego wzro­stu wpły­wów Swier­dłowa (i spadku auto­ry­tetu Lenina) w pro­to­ko­łach Komi­tetu Cen­tral­nego, ponie­waż te doku­menty z okresu od 19 maja do 16 wrze­śnia 1918 roku nie zostały odna­le­zione. Oczy­wi­ście liczne pro­to­koły Komi­tetu Cen­tral­nego z tam­tych cza­sów „nie prze­trwały” wła­śnie dla­tego, że przed­sta­wiały wszystko, co działo się z Leni­nem, w skraj­nie nie­ko­rzyst­nym świe­tle.

Sekre­ta­riat Komi­tetu Cen­tral­nego (czyli Swier­dłow) wbrew woli Lenina od maja pro­wa­dził w Ukra­inie inten­sywną anty­nie­miecką dzia­łal­ność wywro­tową. 3 maja Komi­tet Cen­tralny par­tii bol­sze­wic­kiej przy­jął dwie uchwały o utwo­rze­niu ukra­iń­skiej par­tii komu­ni­stycz­nej w celu osła­bie­nia nie­miec­kiej potęgi mili­tar­nej i przy­go­to­wa­nia komu­ni­stycz­nego prze­wrotu w Ukra­inie. Tek­stów tych uchwał nie ma w pro­to­kole z posie­dze­nia Komi­tetu Cen­tral­nego, i nie bez powodu. Jedna z nich – o wyod­ręb­nie­niu Komu­ni­stycz­nej Par­tii Ukra­iny z Rosyj­skiej Par­tii Komu­ni­stycz­nej (bol­sze­wi­ków) – miała zostać opu­bli­ko­wana. Druga gło­siła, że kom­par­tia Ukra­iny jest inte­gralną czę­ścią RKP(b). Innymi słowy, ogła­sza­jąc publicz­nie nie­za­leż­ność Komu­ni­stycz­nej Par­tii Ukra­iny, Komi­tet Cen­tralny zwol­nił się z odpo­wie­dzial­no­ści za dzia­łal­ność wywro­tową bol­sze­wi­ków w oku­po­wa­nej przez Niem­ców Ukra­inie. Akty anty­nie­miec­kie mogły być teraz prze­pro­wa­dzane prak­tycz­nie otwar­cie, bez ryzyka skom­pli­ko­wa­nia i tak już złych sto­sun­ków radziecko-nie­miec­kich czy radziecko-ukra­iń­skich. Otrzy­mane w związku z tym nie­miec­kie listy pro­te­sta­cyjne zostały odrzu­cone przez zastępcę ludo­wego komi­sa­rza spraw zagra­nicz­nych Gie­or­gija Czi­cze­rina z tego powodu, że bol­sze­wicy rosyj­scy nie mają nic wspól­nego z bol­sze­wi­kami ukra­iń­skimi. W rezer­wie pozo­stała jed­nak druga uchwała przy­po­mi­na­jąca ukra­iń­skim bol­sze­wi­kom, że nie są oni nie­za­leżną par­tią, lecz pod­le­gają jed­no­li­temu Komi­tetowi Cen­tral­nemu Rosyj­skiej Par­tii Komu­ni­stycz­nej.

Latem 1918 roku po nie­po­wo­dze­niu wiel­kiej ofen­sywy nie­miec­kiej na fron­cie zachod­nim i lądo­wa­niu wojsk ame­ry­kań­skich we Fran­cji poja­wiła się wizja nie­uchron­nej klę­ski Nie­miec w woj­nie świa­to­wej. Jed­nak pozy­cja Lenina się nie popra­wiła. 25 czerwca w liście do Kühlmanna von Mir­bach w swoim pod­su­mo­wa­niu okresu bol­sze­wic­kiego w Rosji zazna­czył, że „po dwóch mie­sią­cach uważ­nej obser­wa­cji” nie może już „posta­wić korzyst­nej dia­gnozy bol­sze­wi­zmu. Z pew­no­ścią sto­imy przy łóżku ciężko cho­rego czło­wieka, któ­rego stan może się nie­kiedy popra­wić, ale który jest ska­zany na śmierć” – napi­sał von Mir­bach i zapro­po­no­wał, by „powstałą pustkę” wypeł­nić nowymi „orga­nami rzą­do­wymi, które będziemy trzy­mać w goto­wo­ści i które będą nam w pełni słu­żyć”2.

Oczy­wi­ście wyda­rze­nia w amba­sa­dzie nie­miec­kiej zauwa­żyły radziec­kie służby bez­pie­czeń­stwa. Gdy von Mir­bach wysy­łał do Ber­lina pro­po­zy­cje doty­czące koniecz­no­ści zmiany nie­miec­kiej poli­tyki wschod­niej, WCzK, kie­ro­wana przez lewi­co­wego komu­ni­stę Dzier­żyń­skiego, stwo­rzyła wydział „do śle­dze­nia bez­pie­czeń­stwa amba­sady i ewen­tu­al­nej prze­stęp­czej dzia­łal­no­ści amba­sady”. Sze­fem tego wydziału został przy­szły zabójca nie­miec­kiego amba­sa­dora, lewi­cowy ese­ro­wiec Jakow Gri­go­rie­wicz Blum­kin, liczący 19–20 lat.

Należy zazna­czyć, że pra­cow­nicy amba­sady nie­miec­kiej od dawna ocze­ki­wali nie­przy­jem­nych zda­rzeń. 4 czerwca Kurt Rit­zler, doradca nie­miec­kiej misji w Moskwie, w nie­zwy­kle uczu­cio­wym orę­dziu do Ber­lina opi­sał przy­szłość w naj­czar­niej­szych bar­wach:

W ciągu ostat­nich dwóch tygo­dni sytu­acja gwał­tow­nie się pogor­szyła. Nad­cho­dzi głód, pró­bują go zdu­sić ter­ro­rem. Bol­sze­wicka pięść roz­bija wszyst­kich. Ludzie są po kry­jomu roz­strze­li­wani set­kami. Wszystko to samo w sobie nie jest takie złe, ale teraz nie ma wąt­pli­wo­ści, że zasoby mate­rialne bol­sze­wi­ków są na wyczer­pa­niu. Zapasy paliwa dla maszyn się koń­czą i nie można już pole­gać nawet na łotew­skich żoł­nier­zach sie­dzą­cych w cię­ża­rów­kach – a co dopiero robot­ni­kach i chło­pach. Bol­sze­wicy są strasz­nie zde­ner­wo­wani, bo zapewne prze­czu­wają, że zbliża się koniec, i szczury zaczy­nają zawczasu opusz­czać tonący okręt. […]

Nikt nie jest w sta­nie prze­wi­dzieć, jak oni [bol­sze­wicy] skoń­czą, a ich ago­nia może trwać jesz­cze kilka tygo­dni. Może będą pró­bo­wali uciec do Niż­nego [Nowo­grodu] albo Jeka­te­ryn­burga. Może w despe­ra­cji będą pić wła­sną krew, a może zapro­po­nują, żeby podrzeć trak­tat brze­ski (który nazy­wają „wytchnie­niem”). […] Zupeł­nie nie da się prze­wi­dzieć, jak postą­pią ci ludzie, zwłasz­cza w sta­nie roz­pa­czy. Ponadto ponow­nie doszli do prze­ko­na­nia, że coraz bar­dziej eks­po­no­wana „dyk­ta­tura woj­skowa” w Niem­czech wzbu­dza ogromny sprze­ciw, zwłasz­cza z powodu dal­szego posu­wa­nia się na wschód, i że musi to pro­wa­dzić do rewo­lu­cji. […] Pro­szę mi wyba­czyć tę liryczną dygre­sję na temat cha­osu, który nawet z tego punktu widze­nia jest już cał­kiem nie­zno­śny3.

Wpro­wa­dzona przez Lenina do śle­pego zaułka, zre­du­ko­wana do punktu kry­zy­so­wego, podzie­lona i osła­biona par­tia bol­sze­wicka mogła jedy­nie szu­kać ratunku w tym, co w marcu 1918 roku pod­su­nął Trocki: „Bez względu na to, jak bar­dzo będziemy się sta­rać i jaką tak­tykę obmy­ślimy, tylko rewo­lu­cja euro­pej­ska może nas naprawdę oca­lić”4.

Praw­do­po­dob­nie wzno­wie­nie wojny latem 1918 roku było nie mniej ryzy­kowne niż kon­ty­nu­owa­nie jej w marcu. Ale w czerwcu bol­sze­wicy nie mieli już wyboru. Leni­now­ska poli­tyka „wytchnie­nia” została wypró­bo­wana i nie przy­nio­sła pozy­tyw­nych rezul­ta­tów. Ago­nia i roz­pacz bol­sze­wic­kiego reżimu osią­gnęły naj­wyż­szy punkt. Nastą­piło to dokład­nie 6 lipca 1918 roku, kiedy to dwaj funk­cjo­na­riu­sze radziec­kich służb bez­pie­czeń­stwa pań­stwo­wego – Blum­kin i Andrie­jew – przy­byli z upo­waż­nie­nia Dzier­żyń­skiego i jego zastępcy Iwana Ksie­no­fon­towa do rezy­den­cji amba­sady nie­miec­kiej i zażą­dali spo­tka­nia z amba­sa­do­rem Nie­miec von Mir­ba­chem w nie­zwy­kle waż­nej spra­wie. W tym momen­cie rząd bol­sze­wicki został ura­to­wany, a wraz z nim, przez jesz­cze więk­szą iro­nię losu, leni­now­ska idea „wytchnie­nia”.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

28 kwiet­nia 1918 roku nie­miec­kie wła­dze oku­pa­cyjne aresz­to­wały przed­sta­wi­cieli władz ukra­iń­skich i prze­ka­zały rządy het­ma­nowi Paw­łowi Sko­ro­pad­skiemu, który był zwo­len­ni­kiem kursu pronie­miec­kiego. [wróć]

Gier­ma­nija i rie­wo­lu­cija w Ros­sii, s. 231–232. [wróć]

Tamże s. 222–224. [wróć]

Sie­di­moj eks­trien­nyj sjezd RKP(b), s. 63. [wróć]

Tytuł ory­gi­nału: Rus­sia’s Urge to Domi­nate: From Red Ter­ror to Mafia State 1917-2036

Copy­ri­ght © Yuri Fel­sh­tin­sky 2022

Per­mis­sion for this edi­tion was arran­ged with Gib­son Squ­are Books Ltd, Lon­don, Uni­ted King­dom (rights@gib­son­squ­are.com)

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2022

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Krzysz­tof Tro­piło

Redak­tor mery­to­ryczny: prof. dr hab. Jakub Wojt­ko­wiak

Pro­jekt i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki: Urszula Gireń

Foto­gra­fie na okładce

© Alamy/BE&W (Feliks Dzier­żyń­ski)

© Agen­cja Foto­gra­ficzna Caro/BE&W (Wła­di­mir Putin)

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Od Dzier­żyń­skiego do Putina. Służby spe­cjalne Rosji w walce o domi­na­cję nad świa­tem 1917-2036, wyd. I, Poznań 2022)

ISBN 978-83-8188-957-5

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61-867-47-08, 61-867-81-40

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer