Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917-2036.
Najnowsza książka Jurija Felsztinskiego i Władimira Popowa opowiada o stopniowym przejmowaniu władzy w Rosji przez służby specjalne – od grudnia 1917 roku, kiedy utworzono WCzK, Wszechrosyjską Komisję Nadzwyczajną, pod kierownictwem Feliksa Dzierżyńskiego, do czasów współczesnych, kiedy w rezultacie niezgodnych z konstytucją działań państwem zaczęła na dobre rządzić Federalna Służba Bezpieczeństwa, a jej dawny dyrektor, Władimir Putin, został wiecznym prezydentem.
Autorzy opisują walkę WCzK/KGB z Komunistyczną Partią Związku Radzieckiego, która toczyła się nieustannie przez dziesiątki lat. W tej walce przewagę zyskiwała raz jedna, raz druga strona, ale w końcu służby bezpieczeństwa odniosły ostateczne zwycięstwo nad partią w 1991 roku. W 2000 roku, kiedy Putin przejął władzę, zdobyły cały kraj. Putin zamierza być prezydentem do 2036 roku – w ten sposób pobije rekord Stalina, który rządził przez 30 lat. Rządy dysponującej bronią jądrową FSB są niezwykle niebezpieczne dla Rosji i całego świata. Czy i ewentualnie jak można wyeliminować to zagrożenie?
O Rosji, Putinie i putinowskim reżimie już teraz można zapomnieć. Nie ma więcej takiego kraju jak Rosja. Putin go zniszczył. Istnieje pogardzane i znienawidzone państwo oraz pogardzany i znienawidzony naród, którzy zamieszkuje ten kraj. Nie ma już prezydenta Putina - jest szalony tyran, który zapędził siebie do bunkra. Jurij Felsztinski dla niezalezna.pl
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 566
Stalin był genialnym przestępcą politycznym, którego zbrodnie państwowe legitymizowało samo państwo. Z połączenia przestępczości i polityki narodził się stalinizm.Abdurachman Awtorchanow, Proischożdienije partokratii
W pierwszym etapie grupa ofi cerów FSB, którą wysłaliście do pracy pod przykrywką w rządzie, radzi sobie z zadaniami.Władimir Putin, premier Rosji, przemówienie do pracowników FSB, Moskwa, 20 grudnia 1999 roku, Dzień Czekisty
Nie wyrzekliśmy się naszej przeszłości, powiedzieliśmy szczerze: „Historia Łubianki mijającego wieku jest naszą historią…”.dyrektor FSB Nikołaj Patruszew, z wywiadu dla „Komsomolskoj Prawdy”, 20 grudnia 2000 roku, Dzień Czekisty
Duma uchwaliła w trzecim, ostatecznym czytaniu ustawę, która pozwala prezydentowi Władimirowi Putinowi kandydować na urząd prezydenta jeszcze dwukrotnie po zmianie konstytucji. W ten sposób będzie mógł pozostać u władzy do 2036 roku.rozgłośnia radiowa Echo Moskwy, aktualności, 24 marca 2021 roku
Książka ta została napisana i przygotowana do publikacji przed wybuchem III wojny światowej, rozpętanej przez Putina 24 lutego 2022 roku, kiedy to Rosja zaatakowała Ukrainę. Naszą jedyną szansą na zatrzymanie tej wojny w jej początkowej fazie i uniknięcie katastrofy termojądrowej jest spotkanie się z najeźdźcą już w Ukrainie, uniemożliwienie mu posuwania się w kierunku Mołdawii i zajęcia trzech państw nienależących do NATO: Ukrainy, Mołdawii i Białorusi. Jeśli ta inwazja dojdzie do skutku, armia rosyjska dotrze do granic państw członkowskich NATO: Rumunii, Węgier, Słowacji, Polski, Łotwy, Litwy i Estonii. Następnie Putin ponownie postawi cywilizowanemu światu ultimatum, które już wygłosił w dwóch histerycznych przemówieniach w lutym 2022 roku, na kilka dni przed najazdem na Ukrainę. W tej fazie będzie domagał się powrotu do granic Federacji Rosyjskiej trzech krajów bałtyckich, które wcześniej wchodziły w skład ZSRR. W następnej fazie: powrotu całej Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej do rosyjskiej strefy wpływów i rozwiązania NATO.
W podtytule tej książki podaliśmy lata 1917–2036. Tak długi okres rządów Putina i służb bezpieczeństwa jako instytucji, na której opiera się Putin, wskazaliśmy przy założeniu, że Putin nie będzie ryzykował wielkiej wojny termojądrowej, która oznaczałaby koniec zarówno Federacji Rosyjskiej, jak i samego Putina. Stabilność jego reżimu w Rosji, która pozwala Putinowi dociągnąć do końca kadencji prezydenckiej, czyli do roku 2036, zatwierdzonego przez rosyjski Sąd Najwyższy, opierała się na założeniu, że Putin nie rozszerzy Federacji Rosyjskiej, ponieważ jest to jedyny warunek, pod którym jego rządy w Rosji jednoznacznie się kończą.
Problem polega na tym, że Putin tego nie rozumie. Wierzy, że jego przeznaczeniem jest odbudowa Imperium Rosyjskiego w niespotykanym dotąd wymiarze; wierzy, że reszta świata, przerażona groźbą wojny nuklearnej, podda mu się bez walki.
Dzisiejsza Ukraina to przykład europejskiego kraju, który samotnie walczy o swoją wolność z dwoma agresorami – Rosją i Białorusią. To, jak długo potrwa ten impas, zależy przede wszystkim od nas wszystkich. Już teraz możemy przyjść z pomocą wolnej Ukrainie z wojskami NATO, stawiając czoło wrogowi na ukraińskiej ziemi i zapobiegając w ten sposób klęsce Ukrainy oraz ryzyku rozpętania przez Putina wojny termojądrowej przeciwko Europie i Ameryce. Możemy też prowadzić politykę nieingerencji, czekając na klęskę Ukrainy i ultimatum nuklearne Putina, które zostanie nam postawione na długo przed rokiem 2036 – ponieważ w obliczu sankcji nałożonych na Rosję i przedłużającej się wojny w Ukrainie Putin, który przekształcił Federację Rosyjską w były Związek Radziecki, raczej nie dożyje 2036 roku. Szczur już wpadł w pułapkę, z której nie może się wydostać. Z pewnością nie dotrwa do 2036 roku. Ze względu na własne zbawienie i dobro musimy zadbać o to, żeby szczur jak najszybciej zginął w tej pułapce. Jesteśmy pewni, że czytelnicy wybaczą nam pomyłkę w podaniu daty odejścia Putina na tle wojny, która już rozgorzała w Europie.
marzec 2022 r.
ZSRR miał jednego długo rządzącego przywódcę: Józefa Stalina. Drugim, już w postradzieckiej Rosji, stał się Władimir Putin. Po ośmiu latach prezydentury (2000–2008) i czterech latach premierowania (2008–2012) pod rządami mianowanego przez siebie Dmitrija Miedwiediewa Putin wyprzedził Włodzimierza Lenina, Nikitę Chruszczowa i Leonida Breżniewa. Kolejną granicą dla Putina jest Stalin, który władał Związkiem Radzieckim przez 30 lat (1923–1953). Te 30 lat osiągnie w 2030 roku. Putin przewiduje, że będzie prezydentem do 2036 roku.
Dojście Putina do władzy przypadło na szczyt ewolucji radzieckich (potem rosyjskich) służb bezpieczeństwa. Utworzone w grudniu 1917 roku pod skrótem WCzK, słynące z okrucieństwa i masakr milionów ludzi służby przetrwały wraz z krajem liczne perturbacje i odradzały się niezmiennie niczym mityczny Feniks po każdej katastrofie czy kryzysie władzy, zmieniając jedynie kombinację skrótów – i usypiając tym samym czujność wyczerpanego narodu: WCzK, GPU, OGPU, NKWD, NKGB, znowu NKWD, znowu NKGB, MGB, KGB, AFB (RFSRR) i równolegle MSB (ZSRR), przez miesiąc MBWD, potem MB, FSK i na koniec FSB.
Do 1991 roku Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego, sprawująca polityczną kontrolę nad służbami bezpieczeństwa, czasami zdobywała przewagę w odwiecznej rywalizacji z czekistami, czasami przegrywała, a w końcu, de facto dobrowolnie, zrzekła się władzy, pozostawiając ją w rękach KGB, które w historycznie nieistotnym okresie dziesięciu lat zdołało umieścić swojego szefa, podpułkownika Putina, na stanowisku prezydenta Rosji.
Dla Putina w rzeczywistości nic się nie zmieniło w tym momencie. Całe życie służył w KGB pod przykrywką takiego czy innego stanowiska. W latach 1985–1990 działał w rezydenturze radzieckiego wywiadu zagranicznego w NRD i pracował pod przykrywką jako dyrektor Domu Przyjaźni ZSRR–NRD w Dreźnie. Po powrocie do Leningradu kontynuował służbę w KGB jako asystent rektora Leningradzkiego Uniwersytetu Państwowego do spraw międzynarodowych, a następnie jako doradca i pierwszy zastępca mera Leningradu Anatolija Sobczaka. W sierpniu 1996 roku rozpoczął pracę w Moskwie na stanowisku zastępcy szefa kancelarii prezydenta Federacji Rosyjskiej, w lipcu 1998 roku został dyrektorem FSB, a w sierpniu 1999 roku premierem. I wreszcie od 31 grudnia 1999 roku pułkownik Putin służył dalej pod przykrywką najpierw pełniącego obowiązki, a potem prezydenta Rosji.
W tej książce spróbujemy przedstawić, jak dokładnie radziecko-rosyjskie służby specjalne przejęły władzę, opisać historię ich walki z dominującą do 1991 roku KPZR oraz wyjaśnić, dlaczego od 2000 roku nowym, jedynym w swoim rodzaju państwem stworzonym na miejsce dawnej Federacji Rosyjskiej rządzi junta, czyli ludzie mafii, wyłonieni na zasadzie bezwzględnej osobistej lojalności wobec przywódcy-prezydenta opierającego się na strukturach czekistowskich.
Działająca poza prawem i poza kontrolą, podporządkowana jedynie wewnętrznym normom i koncepcjom organizacja mafijna, która w 2000 roku zajęła w Rosji tylko jedno stanowisko – stanowisko prezydenta Rosji – niczym koronawirus opanowała ten ogromny kraj wraz z całym jego bogactwem, a następnie przeszła do kolejnej fazy ekspansji: ekspansji w celu zaanektowania sąsiednich ziem należących do innych narodów.
Tylko dzięki przestudiowaniu historii narodzin i kształtowania się tego unikatowego państwa czekistowsko-mafijnego można ustalić, co dzieje się dzisiaj w Rosji, kto i jak nią rządzi, czego możemy się spodziewać po juncie zasiadającej na Kremlu, na ile reżim stworzony przez Putina i jego służby bezpieczeństwa okaże się żywotny, jak nieprzewidywalne będą konsekwencje rządów Putina dla Rosji i świata, jakie globalne zagrożenia dla całej ludzkości stworzy ten system, w jakich okolicznościach należy spodziewać się jego upadku i jakie są główne zagrożenia dla narodu rosyjskiego.
Już w 1996 roku, za czasów prezydenta Borisa Jelcyna, zaczęto budować system, który gwarantował zwycięstwo kandydata Kremla. Wówczas takim kandydatem był demokrata Jelcyn, który walczył z komunistą Giennadijem Ziuganowem. Oszustwa na małą i dużą skalę, manipulacje, milionowe dotacje na kampanię prezydencką Jelcyna, rzucone do jego dyspozycji przez „oligarchów”, były wtedy uważane za dopuszczalne, bo wszystko to najwyraźniej robiono dla dobra Rosji, dla dobra wolności, dla dobra demokracji. A odebranie głosów Ziuganowowi na rzecz Jelcyna nie było aż takim grzechem. Ile z tych głosów zostało wtedy odebranych, trudno ustalić. Ale Jelcyn, który wszedł do kampanii wyborczej w 1996 roku z 3 procentami głosów, okazał się (jeśli wierzyć wynikom wyborów) zwycięzcą. Demokracja w Rosji przetrwała. A za ten udany PR-owski wyczyn jego organizatorzy – rosyjscy oligarchowie – dostali Rosję pod swoją kontrolę na cztery lata, do następnych wyborów.
To właśnie w ciągu tych czterech lat demokracja w Rosji przepadła. Oligarchowie, którzy w czasie kampanii prezydenckiej polubownie popierali Jelcyna, walczyli między sobą w pogoni za superzyskami. W trakcie tej walki spektakularnie, przy użyciu wszelkich dostępnych nowoczesnych technik PR, skompromitowali się na oczach całego kraju. Równocześnie skompromitowali demokratyczny rząd, demokratyczne instytucje, demokratyczne zasady, idee, a nawet wolność słowa.
W 2000 roku, podobnie jak w 1996, celem kampanii prezydenckiej nie było uczciwe zwycięstwo. Celem było zwycięstwo za wszelką cenę. I to zwycięstwo odniesiono przy użyciu pewnych technik służb specjalnych – ataków terrorystycznych z września 1999 roku i drugiej wojny czeczeńskiej. Różnym ludziom i służbom przypisywano różne role w operacji wyniesienia do władzy kandydata na Kreml i byłego szefa FSB Putina. Boris Bieriezowski był odpowiedzialny za PR w Pierwom Kanale, głównej rosyjskiej stacji telewizyjnej. Roman Abramowicz był odpowiedzialny za finanse. Służby bezpieczeństwa były odpowiedzialne za ataki terrorystyczne i wojny…
W 1999 roku kandydatury na następcę prezydenta zostały ułożone w taki sposób, że odchodzący Jelcyn mógł wyznaczyć na swoje miejsce dowolnego kandydata z dostępnego pakietu kart. Ale w tym pakiecie dziwnym trafem były tylko trzy karty z trzema oficerami tajnych służb.
Kandydatem nr 1 był dawny szef Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) Jewgienij Primakow, wybrany na premiera Rosji we wrześniu 1998 roku. Zgodnie z planem Jelcyn miał podać się do dymisji przedterminowo, 31 grudnia 1999 roku, wyznaczając premiera na swojego następcę i na pełniącego obowiązki prezydenta. W kolejnym etapie „p.o. prezydenta” wystartowałby w wyborach prezydenckich w 2000 roku, a gdyby „wygrał wybory”, zostałby prezydentem bez skrótu „p.o.”.
Ale Primakow rozczarował Jelcyna. Flirtował z Dumą i komunistami, a do Jelcyna odnosił się z pogardą, uważając go za politycznego trupa. Coraz częściej w Dumie padało słowo „impeachment”. Jelcyn zdawał sobie sprawę, że prezydent Primakow nie będzie w stanie zapewnić mu i rodzinie nietykalności po jego rezygnacji, a Jelcyn i członkowie jego rodziny mogą trafić do więzienia za przestępstwa o charakterze gospodarczym i politycznym. W maju 1999 roku Jelcyn zdymisjonował więc Primakowa i mianował premierem Siergieja Stiepaszyna, kandydata nr 2, dawnego dyrektora FSK, architekta i inicjatora pierwszej wojny czeczeńskiej.
Stiepaszyn też się nie nadawał, bo był gotów pójść na kompromis z rywalami i wrogami Jelcyna. W sierpniu 1999 roku Jelcyn zdymisjonował więc Stiepaszyna, a na jego miejsce mianował kandydata nr 3, ostatnią kartę w pakiecie, dyrektora FSB Władimira Putina. Następnie zgodnie z planem 31 grudnia 1999 roku Jelcyn podał się do dymisji, Putin został „pełniącym obowiązki prezydenta”, a przemianowanie go na „prezydenta” było już formalnością. 7 maja 2000 roku Putin oficjalnie został prezydentem Rosji.
Doszedł do władzy nie jako przedstawiciel oligarchicznego klanu czy „rodziny”, w każdym razie nie tylko i nie tyle jako ich przedstawiciel, ile jako przedstawiciel systemu, w którym pracował przez całe życie: jako przedstawiciel KGB. Prezydentura stała się jedynie kolejną przykrywką. Miał on teraz umieścić byłych i obecnych kolegów ze służb bezpieczeństwa na najwyższych szczeblach władzy i oddać im pod opiekę cały kraj – politykę, gospodarkę i finanse, a także naród.
Z pomocą jelcynowskich oligarchów, którym w ostatecznym rozrachunku zależało wyłącznie na pieniądzach, przywłaszczył prasę i telewizję, machinę wyborczą i sądy, pióra i głosy niegdyś niezależnych dziennikarzy i nadawców. W 2004 roku Putin trzymał już wszystkie sznurki władzy w państwie, łącznie z niegdyś gorliwym rosyjskim parlamentem, który zawsze groził poprzedniemu prezydentowi impeachmentem.
Rządy Putina w latach 2004–2008 naznaczone były dwoma problemami: konsolidacją władzy Putina i FSB oraz wyborem kolejnego prezydenta w przejściowym okresie 2008–2012, kiedy to zgodnie z konstytucją Putin powinien ustąpić, a nie miał jeszcze dość sił i zuchwałości, żeby zmienić konstytucję. Wyłoniło się dwóch kandydatów: Dmitrij Miedwiediew, całkowicie kontrolowany przez Putina, i generał KGB/FSB Siergiej Borisowicz Iwanow, kolejny protegowany bezpieki. Putin, który miał decydujący głos w tej kluczowej sprawie, wybrał niepopieranego przez nikogo Miedwiediewa, ponieważ zrozumiał, że jego w ciągu czterech lat może łatwo zastąpić, ale nie zdoła usunąć Siergieja Iwanowa, wysokiego rangą oficera: generał Iwanow może obalić pułkownika Putina i pozostać na stanowisku na drugą kadencję, tym bardziej że z punktu widzenia resortu nie będzie miało absolutnie żadnego znaczenia, który z oficerów służby bezpieczeństwa rządzi krajem.
W rezultacie w 2008 roku prezydentem został Miedwiediew, którego przez te wszystkie lata nikt – ani w Rosji, ani za granicą – nie traktował poważnie jako niezależnego przywódcy wielkiego mocarstwa, nawet po rosyjskim najeździe na Gruzję w sierpniu 2008 roku. W 2012 roku, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, Miedwiediew przekazał tron Putinowi. A w marcu 2014 roku świat pogrążył się w ciemności, gdy Rosja wkroczyła na Krym i ogłosiła, że ten półwysep to jej terytorium.
Po zajęciu Krymu świat podzielił się na optymistów i pesymistów. Ci pierwsi wierzyli, że Putin poprzestanie na Krymie. Ci drudzy uważali, że Krym to dopiero początek, pierwszy etap wielkiej drogi, jaką Putin nakreślił dla kraju, projektu zwanego Noworosją, łączącego Rosję z Mołdawią (Naddniestrzem) przez Ukrainę.
Półwysep Krymski poddał się bez walki. Wówczas wszyscy się cieszyli – Rosja, Ukraina i reszta świata – że nie doszło do rozlewu krwi. Od europejskich i amerykańskich przywódców w marcu 2014 roku można było usłyszeć jedno: niech Putin powie, że wszystko skończy się na Krymie, a będziemy dalej żyć w pokoju. Zamiast tego Putin ogłosił światu, że nadszedł czas, aby naprawić historyczne krzywdy z 1991 roku, które doprowadziły do upadku Związku Radzieckiego; że upadek ZSRR był największą osobistą tragedią w jego życiu; że jest rosyjskim nacjonalistą i że to dobrze, iż nacjonalista jest prezydentem Rosji; że istnieje szczególny rosyjski gen, który odróżnia Rosjan od reszty ludzkości; że istnieje „rosyjski świat”, czyli gromada ludzi mówiących po rosyjsku; że interesy tego „rosyjskiego świata” rozproszonego po całej Ziemi należy chronić i że będzie to robić Rosja, niezależnie od tego, gdzie ci Rosjanie mieszkają i czy w ogóle pragną ochrony. Tak więc ten „rosyjski świat” musi zostać zjednoczony w granicach jednego państwa.
Udany blitzkrieg na Krymie wywołał euforię w Rosji i ostatecznie zawrócił w głowie samemu Putinowi. Natychmiast po aneksji półwyspu rozpoczęły się przygotowania do agresji na Ukrainę na pełną skalę. Można było zauważyć kilka elementów tych działań: utworzenie potężnego przyczółka wojskowego na Krymie; serię ćwiczeń wojskowych na obszarach graniczących z Ukrainą, w obwodzie kaliningradzkim i na Morzu Bałtyckim; ciągłe testowanie granic powietrznych i naruszanie przestrzeni powietrznej bliskich i dalekich sąsiadów przez rosyjskie samoloty wojskowe; bezprecedensową antyukraińską i antyzachodnią kampanię propagandową we wszystkich rosyjskich kanałach telewizyjnych i w rosyjskiej prasie; koncentrację rosyjskich wojsk wzdłuż granicy rosyjsko-ukraińskiej; powołanie do służby rezerwistów; wysłanie do wschodniej części Ukrainy grup dywersyjnych, które miały rozpętać „wojnę domową”, i wreszcie wkroczenie wojsk rosyjskich do Ukrainy. Wszystko to było częścią ogólnego strategicznego planu Putina, który ma naprawić historyczne błędy z 1991 roku.
Po raz pierwszy od 1945 roku powojenna Europa stanęła w obliczu próby przejęcia jednego europejskiego państwa przez drugie. Zakłócone zostały ogólnoeuropejska równowaga sił, stabilność, status quo i pokój.
W latach 90. byliśmy świadkami upadku imperiów, zjednoczenia Niemiec, a nawet interwencji światowych mocarstw w konflikcie jugosłowiańskim. Ale żadne wielkie mocarstwo w Europie po 1945 roku nie próbowało zmienić granic na swoją korzyść. Rosja podjęła taką próbę w Gruzji w 2008 roku, a teraz w Ukrainie. Jak stwierdził Putin podczas przemówienia na placu Czerwonym w rocznicę aneksji Krymu 18 marca 2015 roku: „Pokonamy trudności, które tak łatwo razem stworzyliśmy sami sobie w ostatnim czasie”.
Rosja rzeczywiście sama sobie stworzyła wszystkie trudności. Ale jednocześnie stała się globalnym problemem dla pokoju.
Do marca 2014 roku wszystkie państwa europejskie, w tym Rosja, były partnerami. Od marca 2014 roku Rosja stała się strategicznym przeciwnikiem Unii Europejskiej i NATO. To była już inna Rosja, z którą teraz należało współistnieć.
Po sankcjach wprowadzonych przez Zachód, formalnej karze za najazd na Ukrainę i aneksję Krymu, Rosja musiała zmierzyć się z ekonomicznymi konsekwencjami tych wszystkich działań: rubel spadł, w kraju nastąpiła inflacja i wzrosły ceny, spadły ceny nieruchomości, a Rosjanie mniej podróżowali za granicę, ponieważ podróże stały się drogie, gdy rubel stracił na wartości. W samej Rosji nie doszło jednak do szerokiego protestu, a Putin nadal upierał się przy słuszności kursu polityki zagranicznej kraju, który otwarcie głosił w marcu 2014 roku. Sankcje i reakcje Zachodu nie doprowadziły do zmiany polityki.
Dziś Rosja jest jedynym agresorem w Europie. Zadaniem Putina jest najazd na sąsiednie kraje, które wcześniej wchodziły w skład ZSRR, według „schematu ukraińskiego”, czyli rozpoczęcie wojny w celu aneksji terytoriów i ogłoszenie, że Rosja nie prowadzi tej wojny.
W tym samym czasie Rosja utrzymuje przyczółek w Mołdawii (Naddniestrze), przy czym Putin już po zajęciu Krymu oznajmił, że ten kraj łamie prawa Rosjan w tym rejonie. W tym samym czasie Dmitrij Rogozin, pierwszy wicepremier rosyjskiego rządu odpowiedzialny za rosyjski kompleks wojskowo-przemysłowy, przemianowany dla uśpienia czujności świata na „kompleks obronno-przemysłowy”, podjął próbę zbierania podpisów obywateli Naddniestrza proszących o przyłączenie do Rosji, a gdy rząd mołdawski uniemożliwił Rogozinowi przewiezienie petycji do Moskwy, ogłosił, że następnym razem poleci do Mołdawii bombowcem.
Na początku lipca 2015 roku Rogozin, który nadzorował projekt naddniestrzański Putina, zaproponował wydawanie rosyjskich paszportów młodym mieszkańcom „Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej” na uproszczonych zasadach, aby podczas przyszłych działań wojennych w Mołdawii nie można było odróżnić żołnierzy z Rosji od mołdawskich „separatystów” i „bojówkarzy”, jak to już się stało na wschodzie Ukrainy. Z 500 tysięcy osób, których Rosja uznała za mieszkańców Republiki, rosyjskie paszporty zostały faktycznie wydane 150–200 tysiącom.
Ten sam schemat zastosowano wcześniej w Abchazji i Osetii Południowej, gdzie najpierw wydano rosyjskie paszporty wszystkim chętnym, a następnie wprowadzono wojska rosyjskie pod pretekstem ochrony „obywateli rosyjskich” przed „uciskiem ze strony władz gruzińskich”. Omawiano również plany wydawania rosyjskich paszportów etnicznym Rosjanom mieszkającym w krajach bałtyckich.
Nie należy jednak wyolbrzymiać gotowości i chęci ludności rosyjskiej z byłych republik radzieckich do umierania za imperialne ambicje Putina. Na przykładzie Ukrainy widać wyraźnie, że prorosyjska piąta kolumna, która w marcu–maju 2014 roku usilnie domagała się „referendów” w sprawie statusu niektórych regionów Ukrainy, ucichła po wkroczeniu wojsk rosyjskich do Ługańska i Doniecka i rozoraniu zamieszkanych przez Rosjan ziem przez gąsienice rosyjskich czołgów. Cena wojny była zbyt wysoka nawet dla tych prorosyjskich mieszkańców Ukrainy.
Za przynależność do „rosyjskiego świata” Putin zaoferował zbyt wysoką cenę: wojnę w Europie. Taka propozycja nie wydawała się nikomu atrakcyjna w 2014 roku.
Wszystkie wielkie wojny rozpoczynano bez świadomości tego, że w końcu zostaną nazwane „światowymi”. Nawet gdy Hitler zaatakował Polskę, nie wiedział, że wywołuje II wojnę światową. Był przekonany, że przy radziecko-niemieckim pakcie o nieagresji Wielka Brytania i Francja nie odważą się wypowiedzieć Niemcom wojny o Polskę.
Czy Putin wierzy, że NATO rozpocznie wojnę z Rosją z powodu najazdu na Estonię? Czy Putin jest gotowy do rozpoczęcia III wojny światowej w imię „rosyjskiego świata” i odrodzenia imperium? Czy zachodnie demokracje są gotowe oddać Ukrainę jak Czechosłowację w latach 1938–1939? Czy świat pozwoli na atak na kraje bałtyckie jak we wrześniu 1939 roku na Polskę?
W 2014 roku pytania te okazały się retoryczne. Po przebudzeniu się z początkowego szoku, rozumianego przez Putina jako gotowość Europy i USA do oddania Rosji wszystkich potrzebnych terytoriów, od lata 2014 Zachód zaczął stawiać opór. Nikt (poza Trumpem) nie mówił o akceptacji aneksji Krymu i o tym, że Krym jest „rdzenną ziemią rosyjską”. Nikt (poza Trumpem) nie zastanawiał się nad tym, żeby znieść sankcje, zanim Krym zostanie zwrócony Ukrainie. Francuzi stracili pieniądze, ale odmówili sprzedaży okrętów do Rosji. Prezydent Barack Obama uznał Rosję za głównego wroga USA (choć wcześniej podczas debaty wyśmiał Mitta Romneya, przeciwnika w wyścigu o prezydenturę, kiedy ten stwierdził, że głównym strategicznym wrogiem Ameryki jest Rosja). Pentagon przetestował nową bombę atomową. NATO pod rządami Obamy rozmieściło w Europie siły szybkiego reagowania. Kraje bałtyckie nalegały na przysłanie wojsk NATO. Neutralna Finlandia powołała tysiące rezerwistów i zwiększyła budżet wojskowy. Duńczycy byli gotowi rozmieścić na okrętach głowice nuklearne NATO. Norwegia zaprotestowała przeciwko przyjazdowi Rogozina. Szwecja śledziła rosyjskie okręty podwodne. Mołdawia wraz z Polską, Gruzją, Rumunią i USA prowadziła ćwiczenia. I wszyscy razem uważnie obserwowali rosyjskie samoloty, które w latach 2014–2015 kilkaset razy niebezpiecznie zbliżyły się do granic sąsiadów. Nikt nie zamierzał się poddać; Putin zdał sobie z tego sprawę i się wycofał.
Wkraczając na Krym w marcu 2014 roku, Putin podpisał wyrok śmierci na państwo powstałe w 1991 roku na gruzach Związku Radzieckiego – państwo, którego zawsze nienawidził i którego nigdy nie uznał – Federację Rosyjską. Poprzez dwie wojny z Czeczenią, wojnę z Gruzją, a teraz jeszcze z Ukrainą Rosja z 1991 roku wreszcie się przeistoczyła.
Jednym z głównych problemów kraju są liczne kompleksy Putina, który próbuje udowodnić, że Rosja powinna być traktowana jak Ameryka. Bardzo trudno jest zrozumieć i określić słowami, co dokładnie jest nie tak w tym podejściu. Rzeczywiście istnieje wielki kraj o nazwie Rosja, najbogatszy na świecie, jeśli weźmiemy pod uwagę minerały, które znajdują się w ziemi. Ten kraj ma tyle broni jądrowej, że może wyrządzić nieodwracalne szkody na całej planecie. Poza tym niczego nie ma.
Stworzone przez Putina państwo mafijne, oparte na osobistej lojalności oraz wszechwładzy i wszechobecności służb specjalnych, nie ma odpowiednika w historii: w żadnym kraju na świecie nie rządzi aparat bezpieczeństwa, który opiera się na mafijnych relacjach między rządem a biznesem. Wsparciem i źródłem kadr władającej grupy, jakkolwiek by ją nazwać – mafią, klanem czy juntą – są rosyjskie służby specjalne ulokowane obok Kremla w budynku FSB zwanym Łubianką. O nich opowiemy.
W grudniu 1917 roku rząd bolszewicki stworzył strukturę, która w przyszłości wyrządziła wszystkim szkodę. I choć w teorii struktura ta była przydatna i niezbędna dla władzy radzieckiej, w praktyce stanowiła zagrożenie nawet dla samych bolszewików. Partia komunistyczna w Związku Radzieckim wciąż zmieniała jej nazwę, w nadziei, że w ten sposób zmieni tę strukturę. Ale ona pozostała ta sama. Dziś struktura ta nosi nazwę FSB FR – Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Ale wcześniej nazywała się inaczej.
7 (20) grudnia 1917 roku na mocy dekretu Rady Komisarzy Ludowych (RKL) Rosyjskiej Republiki Radzieckiej, podpisanego przez Włodzimierza Lenina, powstała Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna przy RKL do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem (WCzK). Od sierpnia 1918 roku została przemianowana na Wszechrosyjską Komisję Nadzwyczajną przy RKL do Walki z Kontrrewolucją, Spekulacją i Nadużyciami Władzy. Pierwszym przewodniczącym Czeki został Feliks Dzierżyński, który kierował nią aż do jej rozwiązania w 1922 roku. Bardzo ważne wyjaśnienie: WCzK została utworzona w ramach Rady Komisarzy Ludowych, czyli podlegała bezpośrednio Sownarkomowi – Leninowi.
6 lutego 1922 roku z inicjatywy Lenina Wszechrosyjski Centralny Komitet Wykonawczy (WCIK) Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (RFSRR) przyjął dekret o rozwiązaniu WCzK i utworzeniu Państwowego Zarządu Politycznego (GPU) przy Ludowym Komisariacie Spraw Wewnętrznych (NKWD) RFSRR. Oznaczało to oczywiście degradację dawnej Czeki: dotychczas samodzielny aparat bezpieczeństwa, podległy bezpośrednio RKL, podobnie jak inne komisariaty ludowe, stał się teraz częścią jednego z nich – komisariatu spraw wewnętrznych. W tym samym czasie część funkcji Czeki została przeniesiona do komisariatu sprawiedliwości. To prawda, Dzierżyński pozostał szefem zarówno GPU, jak i komisariatu spraw wewnętrznych. Można więc nawet uznać, że pozycja WCzK-GPU została osłabiona, a Dzierżyńskiego umocniona.
15 listopada 1923 roku, po utworzeniu w grudniu 1922 roku Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR), prezydium Centralnego Komitetu Wykonawczego utworzyło Zjednoczony Państwowy Zarząd Polityczny (OGPU) przy RKL ZSRR. Zauważmy, że OGPU, podobnie jak WCzK, ponownie został podporządkowany bezpośrednio Sownarkomowi i tym samym ponownie zyskał na znaczeniu. Ale w ten sposób również Sownarkom spróbował utrzymać OGPU na krótkiej smyczy po zwolnieniu (czy raczej wyeliminowaniu) Lenina. Na czele OGPU stał Dzierżyński – do 20 lipca 1926 roku, a potem Wiaczesław Mienżynski – aż do swojej śmierci 10 maja 1934 roku.
10 lipca 1934 roku zgodnie z dekretem Centralnego Komitetu Wykonawczego OGPU (podlegający NKWD RFSRR) został rozwiązany i połączony z nową instytucją: NKWD ZSRR (utworzonym z NKWD RFSRR) jako Główny Zarząd Bezpieczeństwa Państwowego (GUGB). Stanowisko zmarłego Mienżynskiego zostało zlikwidowane i między 10 maja a 10 lipca OGPU nie miał szefa. 10 lipca 1934 roku Gienrich Jagoda został pierwszym ludowym komisarzem spraw wewnętrznych ZSRR.
3 lutego 1941 roku NKWD zostało podzielone na dwa odrębne resorty: NKWD i Ludowy Komisariat Bezpieczeństwa Państwowego (NKGB). Ale w lipcu tego samego roku NKGB i NKWD zostały ponownie połączone w jeden ludowy komisariat – NKWD. A w kwietniu 1943 roku znowu utworzono NKGB, ale tym razem obok NKWD.
15 marca 1946 roku NKGB zostało przekształcone w Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego (MGB) ZSRR. W tym samym czasie wszystkie komisariaty ludowe przemianowano na ministerstwa. NKWD stało się znane jako MWD.
7 marca 1953 roku, dwa dni po śmierci Stalina, podjęto decyzję o połączeniu MWD i MGB w jedno Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ZSRR, czyli wszystko wróciło do schematu z lipca 1941 roku.
13 marca 1954, rok po śmierci Stalina, utworzono Komitet Bezpieczeństwa Państwowego przy Radzie Ministrów ZSRR. Słowo „przy” było bardzo ważne: służby bezpieczeństwa, które przerażały cały radziecki i partyjny establishment za czasów Stalina, teraz znalazły się pod kontrolą Rady Ministrów ZSRR i nie były już niezależnym ministerstwem, tak jak w latach 1917–1922, za czasów Lenina.
W 1978 roku zlikwidowano określenie „przy Radzie Ministrów” i resort przyjął nazwę KGB ZSRR, co oznaczało podniesienie statusu aparatu bezpieczeństwa państwa i zniesienie nadzoru Rady Ministrów.
6 maja 1991 roku przewodniczący Rady Najwyższej Boris Jelcyn i przewodniczący KGB Władimir Kriuczkow podpisali protokół o utworzeniu Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) RFSRR o statusie związkowo-republikańskiego komitetu państwowego.
26 listopada 1991 roku nowo wybrany prezydent Jelcyn podpisał dekret o przekształceniu KGB RFSRR w Federalną Agencję Bezpieczeństwa (AFB) RFSRR. Dwa dni później, 28 listopada, pełniący jeszcze obowiązki prezydenta ZSRR Michaił Gorbaczow podpisał tymczasowe rozporządzenie o Międzyrepublikańskiej Służbie Bezpieczeństwa (MSB) ZSRR. Kilka dni później, 3 grudnia, Gorbaczow podpisał ustawę o reorganizacji organów bezpieczeństwa państwowego. Zlikwidowano KGB ZSRR, a na jej podstawie utworzono dwie służby: Międzyrepublikańską Służbę Bezpieczeństwa i Centralną Służbę Wywiadowczą ZSRR.
19 grudnia 1991 roku prezydent Jelcyn podpisał dekret o utworzeniu Ministerstwa Bezpieczeństwa i Spraw Wewnętrznych (MBWD) RFSRR. To skutecznie zlikwidowało MSB stworzoną przez Gorbaczowa. Jednak 14 stycznia 1992 roku, czyli wkrótce po formalnym rozwiązaniu ZSRR, Sąd Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej uznał dekret za niezgodny z konstytucją i go uchylił.
W latach 1992–1993 służby bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej istniały w ramach Ministerstwa Bezpieczeństwa (MB) Federacji Rosyjskiej. 21 grudnia 1993 roku Jelcyn podpisał dekret o likwidacji MB i utworzeniu Federalnej Służby Kontrwywiadu (FSK) Federacji Rosyjskiej. Na czele tej agencji stał najpierw Nikołaj Gołuszko, a następnie Siergiej Stiepaszyn.
3 kwietnia 1995 roku Jelcyn podpisał ustawę „O organach Federalnej Służby Bezpieczeństwa w Federacji Rosyjskiej”, na której podstawie FSB stała się prawnym następcą zlikwidowanej FSK.
Od czasu przeniesienia stolicy Rosji Radzieckiej z Piotrogrodu do Moskwy w 1918 roku siedziba służb bezpieczeństwa zawsze mieściła się w tym samym budynku w sercu Moskwy, przy ulicy Łubianka. Stąd też budynek otrzymał przydomek Łubianka. Okazał się drugą po Kremlu najważniejszą budowlą ogromnego państwa. Może nawet pierwszą.
PS Jeśli, drogi czytelniku, zupełnie się pogubiłeś w opisanych wyżej wcieleniach i hierarchiach politycznych, uwierz nam: to jest tak samo zagmatwane po rosyjsku, jak i w każdym innym języku. Można się tylko domyślać, że wprowadzano te zmiany częściowo po to, żeby uniemożliwić prześledzenie początków i końców różnych wersji służb bezpieczeństwa państwowego ZSRR/Rosji w ciągu ostatnich 100 lat.
Zanim zaczniemy opisywać wydarzenia, które nastąpiły w ubiegłym wieku, musimy stwierdzić jedno: cała historiografia radziecka, to znaczy wszystkie książki o historii radzieckiej, które zostały wydane w ZSRR do około 1989 roku, miliony i miliony tomów, nie zawiera ani jednego słowa prawdy. Ich jedynym celem było zafałszowanie historii Rosji XX wieku i przedstawienie jej czytelnikowi w całkowicie fałszywym świetle, w różnym stopniu fałszywości – stalinowskim, chruszczowowskim, breżniewowskim i tak dalej. Innymi słowy, radzieccy historycy opisywali wszystko nie tak, jak wydarzyło się naprawdę.
W 1989 roku sytuacja zaczęła się zmieniać i z czasem w Rosji ukazało się wiele poważnych prac historycznych, ale ilościowo i psychologicznie nawet one bardzo często nie były w stanie oczyścić umysłów wielomilionowej ludności z wielowarstwowych kłamstw i odwrócić sytuacji. Tym bardziej że zbyt szybko chęć zdobycia pełnej wiedzy została w Rosji zastąpiona zmęczeniem wywołanym natłokiem informacji i przekonaniem, że niczego więcej nie można już odkryć. Dlatego czytelnik tej książki pozna po raz pierwszy wiele faktów, które go zaskoczą.
Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna, utworzona przez Dzierżyńskiego na żądanie Lenina 7 (20) grudnia 1917 roku, była pierwszą znaną nam tajną służbą w nowoczesnym znaczeniu tego słowa. I właśnie dlatego pomnik Dzierżyńskiego przez wiele dziesięcioleci stał w samym centrum Moskwy, naprzeciwko budynku Łubianki. Z tego samego powodu portrety i popiersia Dzierżyńskiego, wielokrotnie reprodukowane, zdobiły i nadal zdobią gabinety wszystkich oficerów radzieckich/rosyjskich służb specjalnych. Nawet obecny prezydent Rosji Władimir Putin ma na swoim biurku popiersie Dzierżyńskiego. Ale nie dlatego, że Dzierżyński był pierwszym przewodniczącym WCzK. Głównie dlatego, że Dzierżyński pierwszy zdał sobie sprawę z siły i znaczenia służb bezpieczeństwa państwowego jako narzędzia do przejęcia władzy w kraju i zamiast ugiąć się przed Sownarkomem i Leninem, rozpoczął z nimi desperacką walkę, którą w końcu wygrał. Ale po kolei…
Władza radziecka potrzebowała Czeki nie do rywalizacji z przeciwnikami politycznymi, ale do ich niszczenia. I to nie kontrrewolucjoniści stanowili główne zagrożenie dla Lenina, ale jego wczorajsi sojusznicy i sojusznicy z ruchu rewolucyjnego. Lenin stworzył służbę specjalną Dzierżyńskiego głównie do walki z kolegami z ruchu rewolucyjnego: kadetami, mienszewikami, eserowcami, lewicowymi eserowcami i anarchistami. To nie był przypadek, że Lenin postawił skrajnie lewicowego, nawet według bolszewickiej miary, Dzierżyńskiego na czele organizacji. Wiedział, że Dzierżyński, do którego ostatecznie przylgnęło miano Żelaznego Feliksa, się nie zawaha. Taki przydomek mogli uznać za pochlebny tylko sami członkowie służby bezpieczeństwa państwowego.
W bezkresnym oceanie rosyjskiego ruchu rewolucyjnego bolszewicy byli niewielką grupą ekstremistyczną, w której wszystko zbudowane było na zasadach włoskiej mafii i opierało się na osobistej lojalności wobec wodza (Lenina) i więzach rodzinnych, a w życiu partyjnym uczestniczyły całe rodziny. Organizacja bolszewicka miała dwa skrzydła: emigracyjne i rosyjskie. Rosyjskie podziemie składało się w większości z bojówkarzy i „eksów” (zajmujących się „wywłaszczeniami”), a więc siedziało w więzieniach i przebywało na zesłaniu. To również przypominało codzienne życie mafii, gdzie niektórzy członkowie zostali uwięzieni za popełnione już przestępstwa, a inni nadal je popełniali.
Ta mała struktura mafijna w chłopskiej Rosji, w której praktycznie nie było proletariatu, nie mogła liczyć na udane przejęcie władzy. To znaczy – jeśli wierzysz w teorię Karola Marksa i przestrzegasz reguł ruchu rewolucyjnego i kół rewolucyjnych. Co jednak może się stać, jeśli zapomnisz o teorii i porzucisz zasady? Jeśli przejmiesz władzę, dzieląc monolitycznego początkowo wroga i skłócając ze sobą różne grupy?
Nawet w takim wypadku jeden człowiek niczego nie wywalczy. Podczas fatalnych dni rewolucji pozbawiony skrupułów Lenin znalazł bardzo ważnego sojusznika – zakompleksionego Lwa Trockiego. Zakompleksionego w takim sensie, że Trocki, który nigdy nie był bolszewikiem, bardzo się tym martwił od wiosny 1917 roku. Kiedy bolszewik Lenin zaproponował Trockiemu, przewodniczącemu Rady Piotrogrodzkiej, aby zawrzeć blok polityczny i wspólnie stanąć na czele przyszłego rządu (nazwanego Radą Komisarzy Ludowych), Trocki natychmiast się zgodził. Teraz było już ich dwóch. Przeciwko wszystkim innym.
Niepodważalny autorytet Lenina w partii bolszewickiej jest jedną z wielu nieprawdziwych legend historiografii radzieckiej. Komitet Centralny, który zignorował przedpaździernikowe dyrektywy Lenina; Rada Piotrogrodzka, na której czele stał Trocki, „międzyregionalista” i oczywisty rywal o miejsce Lenina w rewolucji; II Wszechrosyjski Zjazd Rad, który odbył się w październiku 1917 roku: żaden z tych organów nie uważał Lenina za swojego przywódcę i lidera; żaden z tych elementów składowych październikowego zbrojnego powstania w Piotrogrodzie nie zamierzał ugiąć się przed jego wolą. Lenin zawsze się narzucał i zawsze mu przeszkadzano.
Lenin i bolszewicy w pierwszym roku rewolucji rosyjskiej nie mieli wielkiego wyboru. Mogli albo oddać władzę blokowi partii socjalistycznych, albo zniszczyć te partie, ustanawiając jednopartyjną dyktaturę. Bolszewicy wybrali drugą drogę. Debatę na temat tego, w jakim stopniu wybór ten był wolny czy wymuszony, należy uznać za czysto akademicką. Wydaje się, że za tym wszystkim kryło się uparte dążenie Lenina do zachowania władzy. Dla jego przeciwników i partnerów z czasem stało się jasne, że Lenin nigdy nie odda władzy, ponieważ władza była jedyną rzeczą, na której mu naprawdę zależało. Ponieważ tylko partia bolszewicka była gotowa liczyć się z jego autorytetem, choć z zastrzeżeniami, Lenin musiał już w pierwszych godzinach rewolucji wkroczyć na drogę represji, które nadzorowała powołana 7 (20) grudnia 1917 roku Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna, kierowana przez Feliksa Dzierżyńskiego, jednego z organizatorów Sekretariatu Komitetu Centralnego. W rezultacie do końca 1917 roku Sekretariat, w skład którego wchodził Jakow Swierdłow, inny prominentny członek partii bolszewickiej, przewodniczący Wszechrosyjskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego (parlamentu rewolucyjnego), kontrolował zarówno WCIK (poprzez Swierdłowa), jak i służby bezpieczeństwa (poprzez Dzierżyńskiego). Jedynym organem poza kontrolą Sekretariatu pozostawał Sownarkom dowodzony przez Lenina. Nic dziwnego, że to właśnie z nim Dzierżyński i Swierdłow rozpoczęli walkę na śmierć i życie.
Ponieważ przed 1917 rokiem liderem rewolucyjnego ruchu socjalistycznego wydawały się Niemcy, z najsilniejszą partią socjaldemokratyczną na świecie i dużym proletariatem (klasą robotniczą), światowa rewolucja w naturalny sposób oznaczała rewolucję w Niemczech. Niekoniecznie musiała się tam zacząć, ale jej zwycięstwo w Niemczech było zdaniem rewolucjonistów niezbędnym warunkiem sukcesu. Socjaldemokratyczny dogmat tamtych lat nie pozwalał na inną interpretację rewolucji światowej. A rosyjski rewolucjonista Lenin do lutego 1917 roku nie przewidywał dla siebie niczego więcej poza rolą przywódcy ekstremistycznego skrzydła w rosyjskim ruchu socjaldemokratycznym, z pewnością drugorzędnego i podporządkowanego ruchowi socjalistycznemu i komunistycznemu w Niemczech.
Jednak po rewolucji październikowej 1917 roku do tej wcześniej teoretycznej kwestii trzeba było podejść praktycznie: co jest ważniejsze, utrzymanie za wszelką cenę władzy radzieckiej w Rosji, gdzie rewolucja już się dokonała, czy próba zorganizowania rewolucji w Niemczech, choć za cenę upadku władzy radzieckiej w Rosji? W 1918 roku odpowiedź na to pytanie nie była tak jednoznaczna, jak mogłoby się to wydawać dzisiaj.
Przywódcy socjalistyczni w Europie generalnie zgadzali się co do tego, że ani socjalizmu nie da się zbudować, ani władzy utrzymać przez dłuższy czas w zacofanej Rosji bez pomocy europejskiej rewolucji socjalistycznej, choćby dlatego, że (jak uważali komuniści) „środowisko kapitalistyczne” postawiłoby sobie za cel obalenie socjalistycznego rządu w Rosji. Uważano, że rząd radziecki zdoła utrzymać władzę w Rosji tylko dzięki rewolucji w Niemczech.
Lenin nie podzielał tej opinii. W październiku 1917 roku, po przedostaniu się ze Szwajcarii do Rosji i szybkim przejęciu tam władzy, dowiódł swoim licznym przeciwnikom, jak bardzo nie doceniali takiego wyjątkowego człowieka, przywódcy małej ekstremistycznej sekty. Bolszewizm nie tylko zdobył władzę w Rosji, lecz także stworzył trampolinę dla ofensywy rewolucji światowej i organizacji komunistycznego przewrotu w tych właśnie Niemczech, od których zdaniem wszystkich zależeć miało ostateczne zwycięstwo socjalizmu na świecie. Dla Lenina rewolucja niemiecka zeszła na dalszy plan wobec zwycięskiej już rewolucji rosyjskiej. A nawet więcej: Leninowi nie spieszyło się teraz do zwycięstwa rewolucji w Niemczech, ponieważ w takim przypadku środek ciężkości świata komunistycznego przesunąłby się na uprzemysłowiony Zachód, a Lenin pozostałby szefem rządu „zacofanego”, „nierozwiniętego” i „barbarzyńskiego” kraju, który po zwycięstwie komunizmu w Niemczech po prostu nikogo by nie interesował.
W takim kontekście Lenin usilnie nalegał na podpisanie 3 marca 1918 roku, wbrew woli całej partii, traktatu pokojowego w Brześciu na warunkach niemieckich, a potem zgodził się po raz pierwszy i ostatni na utworzenie lewicowej frakcji socjalistycznej w ramach partii bolszewickiej, opowiadającej się za zerwaniem pokoju z Niemcami i natychmiastową wojną rewolucyjną przeciwko imperializmowi europejskiemu. Jednym z przywódców lewicowych komunistów był Dzierżyński, przewodniczący Czeki.
Za namową Lenina Komitet Centralny zgodził się również na wymianę ambasadorów z „imperialistycznymi Niemcami”. Dziś nie wydaje się to nadzwyczajne. Jednak w kwietniu 1918 roku, kiedy niemiecka rewolucja mogła wybuchnąć w każdej chwili, oficjalne uznanie przez rząd radziecki „Hohenzollernów”, w żaden sposób nieuzasadnione koniecznością postulowanego przez Lenina „wytchnienia”, było z punktu widzenia zwolenników niemieckiej (i światowej) rewolucji nie tylko błędem, ale i zbrodnią.
Niemcy mianowali ambasadorem w RFSRR grafa Wilhelma von Mirbacha, który spędził już kilka tygodni w Piotrogrodzie, a więc był ogólnie zaznajomiony z sytuacją. Von Mirbach przybył do Moskwy 23 kwietnia. Ambasada została umieszczona w dwupiętrowym dworze należącym do wdowy po handlarzu cukrem i radcy kolegialnym von Bergu (obecnie ulica Wiesnina 5). Przyjazd ambasadora zbiegł się w czasie z przewrotem w Ukrainie1, zajęciem Finlandii przez wojska niemieckie i systematycznym (choć stopniowym) posuwaniem się ich na wschód od linii wyznaczonej przez traktat brzeski.
26 kwietnia rząd radziecki powiadomił von Mirbacha, że jest niezadowolony z jego listów uwierzytelniających. Odbywało się to w bardzo surowej i zimnej atmosferze. Po zakończeniu oficjalnej ceremonii Swierdłow nie zaprosił von Mirbacha, by usiadł, ani nie zaszczycił go rozmową. 16 maja podczas spotkania z niemieckim ambasadorem na Kremlu Lenin przyznał, że liczba jego wrogów rośnie, a sytuacja w kraju jest poważniejsza niż miesiąc wcześniej. Zwrócił też uwagę, że w ostatnim czasie zmienił się skład jego przeciwników. Wcześniej byli to przedstawiciele partii prawicowych, a teraz miał przeciwników we własnym obozie, gdzie powstało lewicowe skrzydło. Opozycja twierdziła, że pokój brzeski, którego Lenin nadal bronił, był błędem; coraz większe obszary Rosji dostawały się pod okupację niemiecką; nie ratyfikowano jeszcze pokoju z Finlandią, nie zawarto pokoju z Ukrainą; nasilał się głód. Prawdziwy pokój, jak zauważył Lenin, był bardzo odległy, a szereg ostatnich wydarzeń potwierdzał słuszność argumentów wysuwanych przez lewicową opozycję.
Relacjonując Berlinowi rozmowę z Leninem, von Mirbach zauważył, że Lenin nie groził mu ewentualną reorientacją polityki radzieckiej w kierunku ententy. Po prostu podkreślał, że pozycja Lenina w partii i rządzie jest bardzo niepewna.
Sprawozdanie von Mirbacha z jego rozmowy z Leninem jest dosłownie jedynym znanym nam dokumentem, który zawiera przyznanie się Lenina do porażki polityki brzeskiej. Traktat pokojowy nie przyniósł ani upragnionego pokoju, ani obiecanego przez Lenina „wytchnienia”. Z punktu widzenia niemieckiego kierownictwa układ brzeski był środkiem militarnym i miał pomóc na froncie zachodnim. Jeśli tak było, to w miarę pogarszania się sytuacji Niemiec na zachodzie zmniejszały się również ich ambicje na wschodzie. Na wschodzie działania wojenne nie ustały ani na jeden dzień. Niemcy stawiali coraz więcej warunków, zajmowali całe obszary i miasta na wschód od granicy ustalonej traktatem brzeskim tylko dlatego, że wymagała tego konieczność militarna. Najgorsze obawy większości działaczy partyjnych okazały się uzasadnione. Władza radziecka była na skraju upadku. Wiarygodność Lenina słabła.
Od czasu podpisania traktatu brzeskiego rozpoczął się wyraźny wzrost znaczenia Swierdłowa, który odsuwał Lenina od kierownictwa partii i rządu. W związku z wycofaniem się w proteście przeciwko podpisaniu ugody sojuszniczej bolszewickiej Partii Lewicowych Socjalistów-Rewolucjonistów (PLSR) i części lewicowych komunistów 18 marca Sownarkom rozpatrywał kwestię „kryzysu ogólnoministerialnego”. Swierdłow, który oficjalnie nie był członkiem RKL, ale stopniowo przejmował tam obowiązki Lenina, wydał oświadczenie na ten temat.
W marcu i kwietniu Swierdłow był zajęty głównie koordynacją współpracy między różnymi frakcjami politycznymi. W maju i czerwcu wziął na siebie całą pracę partyjną i stanowisko „sekretarza generalnego”; został mianowany przez Komitet Centralny współsprawozdawcą Lenina, czyli zaczął przy nim odgrywać rolę komisarza partyjnego. To właśnie Swierdłow, a nie Lenin, odczytał „tezy Komitetu Centralnego o obecnej sytuacji politycznej” na moskiewskiej konferencji ogólnopartyjnej 13 maja. W protokole z posiedzenia Komitetu Centralnego z 18 maja Swierdłow znajduje się na czele listy obecnych. Zebranie Komitetu Centralnego 19 maja jest pełnym triumfem Swierdłowa. Powierzono mu absolutnie wszystkie sprawy partyjne, jak wynika z protokołu opublikowanego po raz pierwszy dopiero w kwietniu 1989 roku. Lenin otrzymał na tym spotkaniu tylko jedno zadanie, które trudno nazwać odpowiedzialnym: „uzyskać zgodę Rady Komisarzy Ludowych na udział tow. [Jurija] Stiekłowa w pracach [Sownarkomu]”.
Nie da się prześledzić dalszego wzrostu wpływów Swierdłowa (i spadku autorytetu Lenina) w protokołach Komitetu Centralnego, ponieważ te dokumenty z okresu od 19 maja do 16 września 1918 roku nie zostały odnalezione. Oczywiście liczne protokoły Komitetu Centralnego z tamtych czasów „nie przetrwały” właśnie dlatego, że przedstawiały wszystko, co działo się z Leninem, w skrajnie niekorzystnym świetle.
Sekretariat Komitetu Centralnego (czyli Swierdłow) wbrew woli Lenina od maja prowadził w Ukrainie intensywną antyniemiecką działalność wywrotową. 3 maja Komitet Centralny partii bolszewickiej przyjął dwie uchwały o utworzeniu ukraińskiej partii komunistycznej w celu osłabienia niemieckiej potęgi militarnej i przygotowania komunistycznego przewrotu w Ukrainie. Tekstów tych uchwał nie ma w protokole z posiedzenia Komitetu Centralnego, i nie bez powodu. Jedna z nich – o wyodrębnieniu Komunistycznej Partii Ukrainy z Rosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewików) – miała zostać opublikowana. Druga głosiła, że kompartia Ukrainy jest integralną częścią RKP(b). Innymi słowy, ogłaszając publicznie niezależność Komunistycznej Partii Ukrainy, Komitet Centralny zwolnił się z odpowiedzialności za działalność wywrotową bolszewików w okupowanej przez Niemców Ukrainie. Akty antyniemieckie mogły być teraz przeprowadzane praktycznie otwarcie, bez ryzyka skomplikowania i tak już złych stosunków radziecko-niemieckich czy radziecko-ukraińskich. Otrzymane w związku z tym niemieckie listy protestacyjne zostały odrzucone przez zastępcę ludowego komisarza spraw zagranicznych Gieorgija Cziczerina z tego powodu, że bolszewicy rosyjscy nie mają nic wspólnego z bolszewikami ukraińskimi. W rezerwie pozostała jednak druga uchwała przypominająca ukraińskim bolszewikom, że nie są oni niezależną partią, lecz podlegają jednolitemu Komitetowi Centralnemu Rosyjskiej Partii Komunistycznej.
Latem 1918 roku po niepowodzeniu wielkiej ofensywy niemieckiej na froncie zachodnim i lądowaniu wojsk amerykańskich we Francji pojawiła się wizja nieuchronnej klęski Niemiec w wojnie światowej. Jednak pozycja Lenina się nie poprawiła. 25 czerwca w liście do Kühlmanna von Mirbach w swoim podsumowaniu okresu bolszewickiego w Rosji zaznaczył, że „po dwóch miesiącach uważnej obserwacji” nie może już „postawić korzystnej diagnozy bolszewizmu. Z pewnością stoimy przy łóżku ciężko chorego człowieka, którego stan może się niekiedy poprawić, ale który jest skazany na śmierć” – napisał von Mirbach i zaproponował, by „powstałą pustkę” wypełnić nowymi „organami rządowymi, które będziemy trzymać w gotowości i które będą nam w pełni służyć”2.
Oczywiście wydarzenia w ambasadzie niemieckiej zauważyły radzieckie służby bezpieczeństwa. Gdy von Mirbach wysyłał do Berlina propozycje dotyczące konieczności zmiany niemieckiej polityki wschodniej, WCzK, kierowana przez lewicowego komunistę Dzierżyńskiego, stworzyła wydział „do śledzenia bezpieczeństwa ambasady i ewentualnej przestępczej działalności ambasady”. Szefem tego wydziału został przyszły zabójca niemieckiego ambasadora, lewicowy eserowiec Jakow Grigoriewicz Blumkin, liczący 19–20 lat.
Należy zaznaczyć, że pracownicy ambasady niemieckiej od dawna oczekiwali nieprzyjemnych zdarzeń. 4 czerwca Kurt Ritzler, doradca niemieckiej misji w Moskwie, w niezwykle uczuciowym orędziu do Berlina opisał przyszłość w najczarniejszych barwach:
W ciągu ostatnich dwóch tygodni sytuacja gwałtownie się pogorszyła. Nadchodzi głód, próbują go zdusić terrorem. Bolszewicka pięść rozbija wszystkich. Ludzie są po kryjomu rozstrzeliwani setkami. Wszystko to samo w sobie nie jest takie złe, ale teraz nie ma wątpliwości, że zasoby materialne bolszewików są na wyczerpaniu. Zapasy paliwa dla maszyn się kończą i nie można już polegać nawet na łotewskich żołnierzach siedzących w ciężarówkach – a co dopiero robotnikach i chłopach. Bolszewicy są strasznie zdenerwowani, bo zapewne przeczuwają, że zbliża się koniec, i szczury zaczynają zawczasu opuszczać tonący okręt. […]
Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak oni [bolszewicy] skończą, a ich agonia może trwać jeszcze kilka tygodni. Może będą próbowali uciec do Niżnego [Nowogrodu] albo Jekaterynburga. Może w desperacji będą pić własną krew, a może zaproponują, żeby podrzeć traktat brzeski (który nazywają „wytchnieniem”). […] Zupełnie nie da się przewidzieć, jak postąpią ci ludzie, zwłaszcza w stanie rozpaczy. Ponadto ponownie doszli do przekonania, że coraz bardziej eksponowana „dyktatura wojskowa” w Niemczech wzbudza ogromny sprzeciw, zwłaszcza z powodu dalszego posuwania się na wschód, i że musi to prowadzić do rewolucji. […] Proszę mi wybaczyć tę liryczną dygresję na temat chaosu, który nawet z tego punktu widzenia jest już całkiem nieznośny3.
Wprowadzona przez Lenina do ślepego zaułka, zredukowana do punktu kryzysowego, podzielona i osłabiona partia bolszewicka mogła jedynie szukać ratunku w tym, co w marcu 1918 roku podsunął Trocki: „Bez względu na to, jak bardzo będziemy się starać i jaką taktykę obmyślimy, tylko rewolucja europejska może nas naprawdę ocalić”4.
Prawdopodobnie wznowienie wojny latem 1918 roku było nie mniej ryzykowne niż kontynuowanie jej w marcu. Ale w czerwcu bolszewicy nie mieli już wyboru. Leninowska polityka „wytchnienia” została wypróbowana i nie przyniosła pozytywnych rezultatów. Agonia i rozpacz bolszewickiego reżimu osiągnęły najwyższy punkt. Nastąpiło to dokładnie 6 lipca 1918 roku, kiedy to dwaj funkcjonariusze radzieckich służb bezpieczeństwa państwowego – Blumkin i Andriejew – przybyli z upoważnienia Dzierżyńskiego i jego zastępcy Iwana Ksienofontowa do rezydencji ambasady niemieckiej i zażądali spotkania z ambasadorem Niemiec von Mirbachem w niezwykle ważnej sprawie. W tym momencie rząd bolszewicki został uratowany, a wraz z nim, przez jeszcze większą ironię losu, leninowska idea „wytchnienia”.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
28 kwietnia 1918 roku niemieckie władze okupacyjne aresztowały przedstawicieli władz ukraińskich i przekazały rządy hetmanowi Pawłowi Skoropadskiemu, który był zwolennikiem kursu proniemieckiego. [wróć]
Giermanija i riewolucija w Rossii, s. 231–232. [wróć]
Tamże s. 222–224. [wróć]
Siedimoj ekstriennyj sjezd RKP(b), s. 63. [wróć]
Tytuł oryginału: Russia’s Urge to Dominate: From Red Terror to Mafia State 1917-2036
Copyright © Yuri Felshtinsky 2022
Permission for this edition was arranged with Gibson Square Books Ltd, London, United Kingdom (rights@gibsonsquare.com)
All rights reserved
Copyright © for the Polish e-book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2022
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Redaktor: Krzysztof Tropiło
Redaktor merytoryczny: prof. dr hab. Jakub Wojtkowiak
Projekt i opracowanie graficzne okładki: Urszula Gireń
Fotografie na okładce
© Alamy/BE&W (Feliks Dzierżyński)
© Agencja Fotograficzna Caro/BE&W (Władimir Putin)
Wydanie I e-book (opracowane na podstawie wydania książkowego: Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917-2036, wyd. I, Poznań 2022)
ISBN 978-83-8188-957-5
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tel. 61-867-47-08, 61-867-81-40
e-mail: [email protected]
www.rebis.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer