Od oddechu do oddechu. Najpiękniejsze wiersze i piosenki - Wojciech Młynarski - ebook

Od oddechu do oddechu. Najpiękniejsze wiersze i piosenki ebook

Wojciech Młynarski

5,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Twórczość Wojciecha Młynarskiego jest nie do podrobienia. Trudną, czasami pozbawioną sensu rzeczywistość opisywał lekko i dowcipnie. Mistrz puenty, pisał dla największych. Jego teksty nuciła cała Polska, od „Jesteśmy na wczasach”, „W Polskę idziemy” aż po „Kocham Cię życie!”. Nic co wyszło spod pióra Wojciecha Młynarskiego nie traci ze swojej aktualności, to wiersze poza czasem, zawsze w punkt. Każdy z nas choć raz w życiu odniósł  się do słów „Róbmy swoje”. Jeremi Przybora zaliczył go do „trójcy wieszczów polskiej piosenki” obok Agnieszki Osieckiej i Jonasza Kofty. Najpełniejsze wydanie wierszy i piosenek Wojciecha Młynarskiego, które właśnie trafia w ręce czytelników, jest hołdem oddanym twórczości genialnego poety. 

Wojciech Młynarski ( ur. 1941) – absolwent Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Filolog, poeta, satyryk, artysta kabaretowy, konferansjer, dramaturg, scenarzysta, librecista, tłumacz, felietonista, kompozytor, reżyser teatralny i wykonawca swoich piosenek. Autor ponad 2000 tekstów piosenek. Debiutował na początku lat sześćdziesiątych w kabarecie i teatrze studenckiego klubu Hybrydy. Współpracował z kabaretami Dudek, Owca i Dreszczowiec. Przez lata związany ze sceną Teatru Ateneum, na której stworzył legendarne spektakle „Brel”, „Wysocki" „Hemar - piosenki i wiersze” „Młynarski- recital” . Uznawany jest za twórcę nowej formy artystycznej – felietonów śpiewanych. Jego piosenki, pisane m.in. dla Skaldów, Hanny Banaszak, Kaliny Jędrusik, Haliny Kunickiej, Andrzeja Zauchy, Zbigniewa Wodeckiego, Alicji Majewskiej, Ewy Bem, Maryli Rodowicz, Edyty Geppert, Michała Bajora, Krystyny Prońko czy Ireny Santor stały się ponadczasowymi przebojami. Odznaczony Złotym Medalem „Gloria Artis”, Złotym Krzyżem Zasługi oraz tytułem Mistrza Mowy Polskiej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 243

Oceny
5,0 (3 oceny)
3
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




MŁYNARSKI. ABSOLUTNIE

Językowy słuch absolutny przejawia się darem wyrażania dowolnej myśli w dowolnych rejestrach języka. Językowa empatia pozwala na wyczucie wszelkich podtekstów i kontekstów w czyichś tekstach, które bywają najlepszymi pretekstami dla naszych tekstów. Gdybyśmy mówili sami do siebie, to by wystarczyło.

Są teksty, niewiele ich, ale może to i dobrze, które mówią do nas tak, jakbyśmy mówili sami do siebie. Gdybyśmy mogli. I wystarczy je usłyszeć, żebyśmy lepiej wiedzieli, co myślimy. Takie bywają oczywiste stwierdzenia i nieoczekiwane paradoksy, opowiadania i opisy, abstrakcyjne refleksje i anegdoty. Czasem przypowieści i parabole. Bywa, że w takim tekście pojawi się myśl szczególna, sama dająca sumę jakiejś wiedzy, sądu, niby oczywistego, a dotąd słabo pomyślanego. I niknie potem ta myśl, jak inne, i zostajemy z tym, co było.

Ale niektóre z takich myśli zostają. I dla ich treści, i dla ich formy. Aż nie chce się odróżniać formy od treści. Potrzebną i oby jak najdłużej trwającą tajemnicą jest, jak się budują skrzydlate słowa, jakie aforyzmy i przysłowia, jakie slogany i szlagworty, jakie wzniosłe cytaty i proste konstatacje, a także jakie całe wiersze, czasem przebrane za piosenki, pozostają w nas dłużej, czasem na zawsze. Niekiedy pomaga im rytm, niekiedy rym – im bardziej oryginalny, tym bardziej pomaga.

Czasem pomaga muzyka. Pieśni, hymny, także niestroniące od melodii rapsody czy ballady stanowią najistotniejszy składnik kultury oralnej, pozwalając przetrwać tekstom o wielkiej wartości. A piosenka? Wcale nie zawsze to, co tak nazywamy, zasługuje na takie protekcjonalne zdrobnienie. U nas Nobla Dylanowi by nie dali (by sięgnąć po taką kuszącą eufonię), ale przecież znamy piosenki, które mogą istnieć bez muzyki, czasem w myśli zresztą skrycie dośpiewywanej.

Jeżeli takie dobrze pomyślane myśli, językowo artystycznie ubrane lub pięknie rozebrane, dają jeszcze satysfakcję estetyczną, przeżywamy małe radostki, a nawet drobne szcząstka, w towarzystwie których możemy się poczuć, jakbyśmy sami do siebie trafili.

*

Historię opowiedzieć dobrze, tak, żeby została, trudno. A umieć ją opowiedzieć tak, żeby była cała i niemała, a w krótkich słowach – to już bardzo rzadkie. To jak bajka Krasickiego. I jeśli jeszcze na końcu, po wabiącym początku i wypełnionym po brzegi treścią środku mamy zakończenie jak uderzającą puentę, z którą możemy na długo zostać, cieszymy się, jakbyśmy tam byli – w środku opowieści.

*

Lepiej nam jest, jeśli nieraz niełatwa pogoda ducha pomaga w uczynieniu z czegoś, co oburza – czegoś śmiesznego, nawet gdyby oburzać nie przestało. I z drugiej strony, jeśli w tym, co bywa wyśmiewane, znajdziemy coś bliskiego, zasługującego na sympatię. I jeśli zobaczymy, że bez potrzeby agresji – choćby tylko myślowej – daje się rozbroić coś groźnego. I że bez patosu można uwznioślić coś, co niezasłużenie lekceważone.

A jeszcze lepiej, gdy spostrzeżemy, że to, co proste, może być głębokie, że to, co cholernie zabawne, może być jednocześnie bardzo mądre. Że możliwa jest inteligencka, a nawet arystokratyczna plebejskość i że liryka i humor to mogą być dwie strony tego samego stosunku do ludzi i świata.

Tak bywało u wielkich poetów, od Kochanowskiego do Gałczyńskiego – ale tak w ogóle to wcale nieczęsto bywało. Nasi wielcy zwykle woleli albo jedno, albo drugie. Przekonanie, że gdzie głębia, tam ciemno, że jak rozbawia, to nie wzrusza, że jak proste, to nie subtelne – mamy gdzieś wpisane i trudno nam się pogodzić z tym, że da się to pogodzić. Na szczęście, nie wszystkim nam.

A poza tym to, co proste, może takim pozostawać, ale może czasem okazywać się, gdy bliżej się temu przyjrzeć, całkiem skomplikowane, i to świetnie skomplikowane. Wielu to lubi najbardziej.

*

Łatwo nam przyjdzie przyznać, że lepiej jest, jeśli po usłyszeniu czy przeczytaniu czegoś będziemy skłonni spostrzegać świat jako nam życzliwszy. I jeśli będziemy mogli uznać swój wkład w tę – oby najpowszechniejszą – życzliwość. Ale przecież z drugiej strony zbyt często kusi nas wspólnota wrogości, często jednoczymy się w oburzeniach i w oskarżeniach. Atrakcyjna jest też, i to bardzo, ponurość pesymistycznych refleksji. Siadamy z takimi skargami nad brzegami i bieleje nam włos. Z satysfakcją sięgamy po mocne słowa, mówiąc o polskim piekle, niemożliwości porozumienia i powszechnej nienawiści. I nie pomagają zapewnienia, że zgoda buduje.

Ale popatrzmy, jak silna może być też radość ze wspólnego zrozumienia jakiegoś czegoś, na przykład ze spostrzeżenia podobieństwa naszych reakcji na głęboki żart. Lubimy czuć się inteligentni, także wspólnie, i wspólnie rozumieć aluzje i inne nieoczywiste odniesienia.

*

Młynarski daje mi wiele radości. Wynikającej z kunsztu formy, z międzytekstowych i międzystylowych zabaw, z pokazywania wielostronnych nieoczekiwanych możliwości językowych. Z operowania niespodziewanie dopuszczalnymi znaczeniami nieoczywiście przywołanych słów. I jednocześn­ie z nieodpartego poczucia swobody w tym wszystkim. Radości z odczuwania – oby uprawnionych – różnych odmian wspólnoty, wspólnoty myślenia, emocji i chęci. Radości z uznania, że można pisać mądrze i prosto, jasno i głęboko, ciekawie i prawdziwie, żartobliwie i zarazem poważnie. I że jest ktoś, kto tak pisze, jak sam bym chciał. I mówi mi to, co sam bym chciał sobie powiedzieć, gdybym na to wpadł. I gdybym umiał.

*

I cieszę się z tego, że taka dobra muzyka do tego bywa, i że on to tak śpiewa, choć nie śpiewak wcale, i z tego, że nie spotkałem nikogo, kto by go nie znał i kto by nie uważał, że to twórca o ogromnym znaczeniu dla polskiej kultury, a właściwie, że to gość, i że pełny szacun.

*

W temacie Młynarskiego mam jasność.

Jerzy Bralczyk

LUDZIE TO KUPIĄ

Cicha, skromna, jak łza czysta

żyła sobie szansonistka,

pierwszy sopran z przyzakładowego chóru,

aż raz kiedyś usłyszała,

jak piosenka rozbrzmiewała,

przy gitarze ktoś powtarzał ją do wtóru:

Ludzie to lu-u-u-bią,

ludzie to ku-u-u-pią,

byle na chama, byle głośno, byle głupio,

do miast i wio-o-o-sek,

do Pewue-e-e-mu,

prosta nauka, licznik stuka

w takt refrenu,

w refrenu takt...

„Z koniunktury czas korzystać

– pomyślała szansonistka –

po co dłużej mam marnować się w tym chórze?”

W jej piosenkach zakochani

jęczą dzisiaj do księżyca,

gdzieś na Chmielnej jakaś pani się zachwyca...

Ludzie to lu-u-u-bią,

ludzie to ku-u-u-pią,

byle na chama, byle głośno, byle głupio,

do miast i wio-o-o-sek,

do Pewue-e-e-mu,

prosta nauka, licznik stuka

w takt refrenu,

w refrenu takt...

Że rydz rudy w ciemnym borze,

że miłemu coraz gorzej,

że się miła przeziębiła i zawyła,

że kończyny twojej ciepło

i że kukła Dziadka Buło,

raz na miękko, raz na twardo, raz na czuło...

Ludzie to lu-u-u-bią,

ludzie to ku-u-u-pią,

byle na chama, byle głośno, byle głupio,

do miast i wio-o-o-sek,

do Pewue-e-e-mu,

prosta nauka, licznik stuka

w takt refrenu,

w refrenu takt...

1963

Z KIM TAK CI BĘDZIE ŹLE JAK ZE MNĄ

Oszukiwałeś mnie! Dręczyłeś mnie!

Na każdą prośbę mą odpowiedź miałeś jedną: „Nie!”

Może to lepiej, po co dłużej grać,

gdy polska kuchnia i to ciało cię przestało brać...

Byliśmy zbyt sentymentalni,

krótko przeciąłeś ten głupi melodramat:

nad miastem świt, na stole kwit z chemicznej pralni

z krótkim dopiskiem: „Odchodzę, odbierz sama...”.

Z kim tak ci będzie źle jak ze mną,

przez kogo stracisz tyle szans każdego dnia,

kto blady świt, noce bezsenne

tak ci zatruje jak ja?!

Przez kogo w pół się golić przerwiesz,

na deszcz wybiegniesz – zarośnięty, zły,

kto będzie zdrowie miał i nerwy

na takie zero jak ty?!

I w którym z miast, przy której z dam

tak będziesz cierpiał, będziesz taki supersam,

jak zagrać chcesz kolejną z ról,

kto się da nabrać na twój ból?!

Z kim tak ci będzie źle jak ze mną

i kogo rzucisz tak jak mnie któregoś dnia?

Kto będzie czekał w noc bezsenną?

Bo już nie ja!!!

A w końcu zerwać z kimś – zwyczajna rzecz,

w końcu ja pierwsza dawno chciałam ci powiedzieć: „Precz!”.

Mógłbyś się kąpać albo jeść mój chleb,

mnie żadna siła – wyrzuciłabym na zbity łeb!

W końcu – pal sześć – nie jestem winna,

że byłeś taki, że nie byłeś w moim stylu...

Twój beret basque, twych oczu blask zabierze inna,

lecz nim zabierze, pomyśl chwilę...

Z kim tak ci będzie źle jak ze mną,

przez kogo stracisz tyle szans każdego dnia,

kto blady świt, noce bezsenne

tak ci zatruje jak ja...

Przez kogo w pół się golić przerwiesz,

na deszcz wybiegniesz – zarośnięty, zły,

kto będzie zdrowie miał i nerwy

na takie ścierwo jak ty...

I w którym z miast, przy której z dam

tak będziesz cierpiał, będziesz taki supersam,

jak zagrać chcesz kolejną z ról,

kto się da nabrać na twój ból?

Z kim tak ci będzie źle jak ze mną

i kogo rzucisz tak jak mnie któregoś dnia?

Kto będzie czekał w noc bezsenną?

Ty wiesz – że ja!

1963

NIEDZIELA NA GŁÓWNYM

Szanowni państwo, cóż to była za piosenka!

Pana artystę tłum całować chciał po rękach

i każdy czuł, że ma zachodniej trochę krwi,

taka piosenka – Dimanche à Orly!

W piosence byk non-ironowo-tergalowy

nagle psychicznie trochę poczuł się niezdrowy

i żeby się odprężyć, jeździł na lotnisko

chciałby odfrunąć – to wszystko!

Pan konferansjer z miną clowna nam to streszczał

i słuchaliśmy, piękne dzieci strasznych mieszczan,

i większość pań w słowiańskich oczach miała łzy.

Co za piosenka – Dimanche à Orly!

A jeśli ktoś posiadał język obcy,

mówił: „Popatrzcie na mnie, chłopcy!”

i wcielał się w tergalowego byka,

i wchłaniał ten komunikat:

„AVION À DESTINATION DE NEW YORK

DÉCOLLAGE PRÉVU DANS UNE HEURE

LES VOYAGEURS SONT DEMANDÉS

DE SE RÉUNIR DEVANT LA PORTE 42”.

Szanowni państwo, cóż to była za piosenka!

Szanowni państwo bili brawo co sił w rękach

i większość pań w słowiańskich oczach miała łzy.

Taka piosenka – Dimanche à Orly!

Szanowni państwo, oto projekt całkiem nowy

Jak zlikwidować kompleks Sali Kongresowej,

jak się nie załamywać i nie tonąć w spleenach

oto recepta jedyna:

Na wszystkie smutki – niedziela na Głównym!

Na oddech krótki – niedziela na Głównym!

Na sypkość uczuć i brak przyjaciela

– niedziela na Głównym! Na Głównym niedziela!

Na niski wskaźnik – niedziela na Głównym!

Na nadmiar wyobraźni – niedziela na Głównym!

Na spleen, frustrację i oddech nierówny

– na Głównym niedziela! Niedziela na Głównym!

W taką niedzielę, gdy czegoś się boisz,

tych słów niewiele ci nerwy ukoi:

„POCIĄG POŚPIESZNY DO KUTNA

ODJEŻDŻA Z TORU PIERWSZEGO

PRZY PERONIE TRZECIM

POWTARZAM...”

Oto najlepszy jest relaks –

Niedziela na Głównym! Na Głównym niedziela!

1964

ŚWIATOWE ŻYCIE

Jedni mają swój intymny mały świat,

drudzy mają trochę zalet, trochę wad,

albo forsę i z tą forsą wielki kram,

lub pretensje i kłopoty – a ja mam:

Światowe życie! Szum i gwar,

feerią neonów błyszczy mleczny bar,

porcję leniwych zjadam – à la fourchette –

i syty, i szczęśliwy czuję się wnet.

Właśnie wpłaciłem pierwszą z rat,

nową syreną jadę w wielki świat,

mijając setki równie wytwornych aut,

na Bal Spółdzielców czy działaczy raut!

Wszystkiego dotknąć,

wszystko prawie wolno zjeść mi,

każda kanapka

warta chyba z pięć czterdzieści!

Tu wznoszę toast,

ówdzie rzucam kilka zdań,

w krąg czeskie kolie

i kreacje pięknych pań!

Cichnie przyjęcie, czeka mnie

w nowym segmencie kolorowy sen,

zamawiam więc budzenie, wyłączam prąd,

by jutro znowu ruszyć w wielki mond!

Więc nie trzeba, proszę państwa – co tu kryć –

robić kantów ani badylarzem być,

czyś robotnik, czy literat, czy też kmieć –

jeśli spojrzysz odpowiednio – możesz mieć:

Światowe życie, przygód sto,

sweter z CDT-u, metka z PKO,

żubrówka równie dobra jak black and white

i jak z Broadwayu program – Warsaw by night!

Choć gwiazd estrady śpiewa chór,

że nie dla ciebie samochodów sznur,

ty się z pogardą krzywisz i prężysz tors,

inne ma zdanie na ten temat ORS!

W południe kawka

po niej lepiej się pracuje,

w krąg przemysławki

europejski zapach czujesz,

dyskretny kelner

na twój każdy gest się zgłasza,

wieczorem PAGART

na sto imprez cię zaprasza...

Po co ci więcej? Taką masz

geograficzną długość, słowiańską twarz,

więc się zachłyśnij aż do utraty tchu

światowym życiem ze mną – właśnie tu!

Światowym życiem ze mną – właśnie tu!

1965

TROCHĘ MIEJSCA

Choć nie mamy wielkich marzeń

i szalenie nam do twarzy

z naszym wschodnioeuropejskim stylem bycia,

choć nie zawsze dobrze wiemy,

skąd przyszliśmy, gdzie idziemy,

jedna sprawa jakoś trzyma nas przy życiu:

Z obłoków nie spadliśmy tu

udawać los człowieczy,

poglądów naszych PZU

i tak nie ubezpieczy.

Za nami parę trudnych dni

I haseł – a przed nami

nowe wizjonerskie sny

i życie jak aksamit!

Choć w nim trzeba nie od dzisiaj

utartych trzymać się ram,

te trochę miejsca w życiorysie

zostanie zawsze nam

na grę va banque, ryzyka smak

i cierpki smak przegranej,

daleki cel i marsz pod wiatr

przez drogi poplątane!

Którejś wiosny albo zimy

przystaniemy i stwierdzimy,

że nas bawić to przestało, że nas nie ma,

że się nagle nasze życie

odmieniło w dobrobycie,

więc powtórzmy, więc powtórzmy, nim znikniemy:

Z obłoków nie spadliśmy tu

udawać los człowieczy,

poglądów naszych PZU

i tak nie ubezpieczy.

Za nami parę trudnych dni

I haseł – a przed nami

nowe wizjonerskie sny

i życie jak aksamit!

Choć w nim trzeba nie od dzisiaj

utartych trzymać się ram,

te trochę miejsca w życiorysie

zostanie zawsze nam

na grę va banque, ryzyka smak

i cierpki smak przegranej,

daleki cel i marsz pod wiatr

przez drogi poplątane!

1965

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

MŁYNARSKI. ABSOLUTNIE

LUDZIE TO KUPIĄ

Z KIM TAK CI BĘDZIE ŹLE JAK ZE MNĄ

NIEDZIELA NA GŁÓWNYM

ŚWIATOWE ŻYCIE

TROCHĘ MIEJSCA

OCH, TY W ŻYCIU

POLSKA MIŁOŚĆ

CZAS MIŁOŚCI

NA MAJORCE

ZMIENIŁEŚ SIĘ

ŻORŻYK (piosenka–list)

JUŻ JA Z TOBĄ NIE ZOSTANĘ

ŻNIWNA DZIEWCZYNA

MIJA MI

JESTEŚMY NA WCZASACH

DZIEWCZYNY, BĄDŹCIE DLA NAS DOBRE NA WIOSNĘ

BALLADA O DZIKIM ZACHODZIE

A WÓJTA SIĘ NIE BÓJTA

BALLADA O ROMANSACH

W CO SIĘ BAWIĆ?

DAJ DES

BALLADA O ZASŁUGIWANIU

NIE UMIAŁEM TAK ŁADNIE

JUTRO – WARSZAWA

CZY JESZCZE ZDĄŻĘ

NIE MA JAK U MAMY

KORESPONDENCJA ZE SKANDYNAWII

NIE MÓW, JAKĄ PRZYJDZIESZ PORĄ

LUBIĘ WRONY

PO PROSTU JESTEM

WSZYSTKO MI MÓWI, ŻE MNIE KTOŚ POKOCHAŁ

W RAZIE CZEGO PRZYPOMNIJCIE SOBIE ZDZISIA

NIE WYTRZYMUJĘ

TUPOT BIAŁYCH MEW

BYNAJMNIEJ

TAKA PIOSENKA, TAKA BALLADA

OBIAD RODZINNY

PRZEZ MINUTĘ

BALLADA O MALINACH

PRZEDOSTATNI WALC

EJ, RAZ!

ACH, CO TO BYŁ ZA ŚLUB

IDŹ SWOJĄ DROGĄ

BAS

KTOŚ, KTO MNIE LUBI

SZAJBA

DZIECI KOLUMBA

PRZYSTANEK KOŁO ZOO

PRZYJDZIE WALEC I WYRÓWNA

HYMN KOLEJARZY WĄSKOTOROWYCH

KOMUNIKAT O ZAGINIONYM

GDZIE ORAWA I GDZIE SPISZ

W SPRAWIE SEDNA

W POLSKĘ IDZIEMY

TY

PO CO BABCIĘ DENERWOWAĆ?

KOGO UDAJESZ, PRZYJACIELU?

BALLADA O PÓŹNEJ STAROŚCI DON KICHOTA

PODCHODZĄ MNIE WOLNE NUMERY

BALLADA O STRAŻAKU

UŁAŃSKA FANTAZJA

KOZA U RENA

ABSOLUTNIE

ŚCIANY MIĘDZY LUDŹMI

IDĘ NA CAŁOŚĆ

NAJPIĘKNIEJSZY LIST MIŁOSNY

PO CO JECHAĆ DO WERONY

PRZEŚLICZNA WIOLONCZELISTKA

ZMIENIĆ SIĘ W MAŁPĘ

PIOSENKA O RÓŻNICY

LUBMY SIĘ TROCHĘ

NA LUZIE

CO MA ZROBIĆ TAKI FRAJER?

CHROŃMY DZIECI

CHŁOPIEC NA DŁUŻEJ

CO BY TU JESZCZE?

SYTUACJA

KOLĘDA NOWO PROJEKTOWANA

PROWIZORYCZNIE

DWANAŚCIE GODZIN Z ŻYCIA KOBIETY

UKŁADANKA

CZAS MAŁŻEŃSKIEJ NIEPOGODY

Z WIELKIEJ NIEŚMIAŁOŚCI MEJ

TOWARZYSTWO PRZYJAŹNI MĘŻA Z ŻONĄ

JA SIĘ NIE PRZYZWYCZAJĘ

KOCHAM SIĘ W POECIE

FRUWA TWOJA MARYNARA

STRASZNIE LUBIĘ CIĘ, PIOSENKO

WESOŁEGO POWSZEDNIEGO DNIA

SPÓŹNIŁAM SIĘ NA MÓJ ŚLUB

JESIENNY PAN

ŻYJ KOLOROWO

ODWIEDZIŁEM STAREGO MUZYKA

PRZETRWAMY

PORANNE ŁZY

WYKŁAD O PIOSENCE W TV

TRZY DRZEWKA

KSIĘŻYC NAD KOŚCIELISKIEM

TAK JAK MALOWAŁ PAN CHAGALL

DIATRYBA

BALLADA O STRACHU NA WRÓBLE

JAK TRZEBA ZACZĄĆ CYRKOWE PRZEDSTAWIENIE

MARATON SOPOT–PUCK

Ballada o bezrybiu

MAM ZAŚPIEWAĆ COŚ O CYRKU

KUPLETY WARIATÓW

BOHATEROWIE REMARQUE’A

PIOSENKI, Z KTÓRYCH SIĘ ŻYJE

BALLADA O SZACHIŚCIE

W MIEJSKIM TEATRZYKU LALEK

SONG SZCZURA

JESTEM PIŁECZKĄ PINGPONGOWĄ

PO KRAKOWSKIM W NOC MAJOWĄ

RÓBMY SWOJE

BALLADA O DWÓCH KONIACH

PIOSENKA TONĄCEGO

LUBIĘ WRACAĆ TAM, GDZIE BYŁEM

MAM ZŁE LATA I DOBRE DNI

GRAM O WSZYSTKO

DOBRANOC PANU, PANIE BZOWSKI

Twoja mała radość

ZDZISIO PO LATACH

SMUTNE MIASTECZKO

MAM OCHOTĘ NA CHWILECZKĘ ZAPOMNIENIA

NASZYCH MATEK MALEŃKIE MIESZKANKA

KOCHAM CIĘ, ŻYCIE!

PRZEPROWADZKI

BALLADA O SZCZURACH

KSIĄŻĘ

JESZCZE W ZIELONE GRAMY

44 NA WCZEŚNIEJ

MOJE ULUBIONE DRZEWO

BŁĘDNY RYCERZ

MARSZ SAMOTNYCH KOBIET

SIEDZĘ W OKNIE, PATRZĘ W DAL (DUMKA)

OGRZEJ MNIE

Satyra na buty

KOZŁOWSKI I ANIOŁ

LUBIĘ, GDY WĘDKARZ RYBY ŁOWI

BĄDŹ MOIM NATCHNIENIEM

MOKNIE W DESZCZU DIABEŁ

SERCE TO JEST MUZYK

JAK ARTYŚCI SZLI DO NIEBA

TAK BYM CHCIAŁA KOCHAĆ JUŻ

POCZĄTEK DROGI

TRUSKAWKI W MILANÓWKU

KUPLETY PAPKINA

SUFLER-POLIGLOTA

LA VALSE DU MAL

ZESZYCIK Z PIERWSZEJ KLASY

CZY MI TEN ZAMIAR SIĘ POWIEDZIE

ALKOHOLICY Z MOJEJ DZIELNICY

BEZCZELNY KALISKI

ŻUREK

ILE JA DOPŁACAM?

DO CZYJEJ?

GRUZ DO WYWÓZKI

MOJA MIŁOŚĆ NAJWIĘKSZA

BABA O SZEŚCIU CYCKACH

JA CIĘ PRZEKSZTAŁCĘ

BALLADA O PRZYSZŁOŚCI CHIRURGII

WOJNA NIGDY NIE JEST DALEKO

WYWALCZYMY KAPITALIZM

WSZĘDZIE JEST DOBRZE

O TYCH, CO SIĘ ZA PEWNIE POCZULI

WYMIANA JELIT

BIDUSIA

BALLADA O KASJERZE

MAJSTER BUŁAT

W SZKOLE WOLNOŚCI

ZOBACZ, CZYJE IMIENINY

ZAPROSZENIE

PRAWDZIWY POLAK

POWROTNA BOSSA NOVA

NIE MAM JASNOŚCI W TEMACIE MARIOLI

PIES SZACHISTA

SZCZYPTA ŻALU

MISTRZOSTWA W NARZEKANIU

NIEPRZEWIDYWALNI

NIEZAWODNY SPOSÓB

JUŻ CIĘ NIE KOCHAM

DRZEWA NAD JEZIOREM DŁUŻEK

DŻOKER

POPRZECZKA

A W SMAKU?

JURATA ’34 – ’38

SZARA KOLĘDA

MIASTECZKO PANA ANDERSENA

PE-PE-PE

SUPERSZARY BLUES

ŻÓŁTY BULDOŻER

MATNIA

RAP W SPRAWIE DIETY

NIEWIELKIE SŁOWO PRZYZWOITOŚĆ

KUZYNKA URSZULA

DWIE AKACJE

TERPENTYNA DZIADKA POHLA

TARG STAROCI

HYMN MONARCHISTÓW

DZIEWCZYNY Z KOMOROWA

DWA MIASTA

POETKA ZNIKŁA W ODDALI

W MAŁYCH MIASTACH

DYKTATURA WYJCÓW

W NIECIEKAWYCH CZASACH

WYDZIAŁ BEZPRAWIA

POWRÓT DO ŚRÓDMIEŚCIA

GODZINA KANGURA

NIE WYCOFUJ SIĘ

WIERSZ PRZEDŚWIĄTECZNY

KOLEJNA JESIEŃ

„ŁOŁ”

ŚMIECI

MOJE ŻYCIE, TWOJE ŻYCIE

KOLOR SKOCZYŁ

UKŁADANKA ’98

RÓBMY SWOJE – SUPLEMENT

JEST JESZCZE PANNA HELA

NA PANA TO SIĘ PISAŁO

KOCHAM JUTRO

Żal mi nadziei

MAŁA OJCZYZNA

MAN, MAN, MANHATTAN

MAPA DROGOWA

SMUTECZKU MÓJ

NOTA EDYTORSKAPROLOG