Od pierwszego wejrzenia - Joanne Rock - ebook

Od pierwszego wejrzenia ebook

Joanne Rock

3,3

Opis

„Postanowiła zgodzić się na propozycję Olivera, bo to mogła być jej ostatnia szansa, by zobaczyć świat poza pracą. Świat spadających gwiazd i ustronnych stolików na koncertach. Przez kilka miesięcy mogła doświadczać życia, o jakim wcześniej nawet nie śniła. Odwróciła się do Olivera, który wciąż trzymał rękę na jej plecach, lecz na myśl o tym, co zamierzała powiedzieć, zaschło jej w ustach. A może to jego rozpalone spojrzenie tak na nią zadziałało?...”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 159

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (8 ocen)
3
0
1
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Joanne Rock

Od pierwszego wejrzenia

Tłumaczenie:

Dominika Głowa

Rozdział pierwszy

Jessica Lewis szczerze lubiła swoją dorywczą pracę w cateringu. Dzięki niej miała okazję uczestniczyć w najbardziej wystawnych imprezach w rodzinnym Royal w stanie Teksas. To była jej namiastka luksusu.

Podając drinki paniom w strojach jakby wprost z okładek magazynów albo wybiegów w Mediolanie, wyobrażała sobie, jak by to było sączyć koktajl w jedwabnym kostiumie, o zachodzie słońca.

W końcu odrobina fantazji jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Ten wieczór był jednak zupełnie inny. Odkąd ujrzała powiadomienie z banku na komodzie w sypialni matki, jej myśli zaprzątały rodzinne problemy.

– Twoje zamówienie.

Jeden z kelnerów, student ostatniego roku, który dorabiał w cateringu tyle samo czasu co Jess, szturchnął ją łokciem i wskazał na bar.

Dzisiejsze przyjęcie odbywało się w elitarnym klubie golfowym z klimatyzowanym polami do gry. Luksusowe studio z zadaszonym tarasem zostało wynajęte na wieczór przez znaną w całym Royal rodzinę Noble’ów.

Noble’owie nie szczędzili kosztów – w końcu świętowali nadchodzące zaślubiny syna, rozchwytywanego pisarza Xaviera Noble’a, z Arianą Ramos, sławną aktorką, producentką i właścicielką marki lifestylowej.

Choć ani Xavier, ani Ariana – dla bliskich Ex i Ari – nie mogli uczestniczyć w dzisiejszej imprezie, jako że na co dzień mieszkali w Los Angeles, Noble’ów nie powstrzymywało to przed organizowaniem hucznych przyjęć z okazji ich zaręczyn.

Jessica z zainteresowaniem śledziła lokalne plotki. Cieszyła się na ten bankiet, bo chciała na własne oczy zobaczyć ludzi, o których tyle słyszała w mediach.

Odkrywszy jednak prawdę na temat sytuacji finansowej rodziców, nie potrafiła odnaleźć w sobie ani krzty zainteresowania tą bajecznie bogatą socjetą.

Pochyliła twarz w kierunku wentylatora z klimatyzacją, by powstrzymać krople potu spływające jej po plecach, których powodem był bardziej stres niż otaczający ją wokół gęsty tłum.

– Dzięki – mruknęła i zerknęła na tacę z drinkami, próbując przypomnieć sobie, kto co zamówił.

Inny kelner, muskularny Matt, który z łatwością mógłby zastąpić ochroniarza, zmarszczył brwi.

– Wszystko dobrze?

Jessica zacisnęła dłoń na tacy, bo przed oczami stanął jej rząd cyfr na rachunku z dwumiesięcznym terminem spłaty.

Nic nie było dobrze. Wiedziała, że rodzice wzięli pożyczkę pod zastaw domu, by pomóc jej zapłacić za studia. Dlaczego nie powiedzieli jej, że kwota była tak ogromna?

Do tej pory Jessica była z siebie dumna, że samodzielnie opłaca kurs z muzykoterapii, lecz teraz zaczęła żałować, że nie przeznaczyła pieniędzy z cateringu na pokrycie rodzinnego długu.

Jak może kontynuować naukę, kiedy rodzice znaleźli się w takich tarapatach? Na myśl o tym, że będzie musiała odłożyć marzenia na później, ścisnęło ją w żołądku.

A jednak perspektywa, że miałaby realizować swoje cele za cenę rodzinnego domu, była jeszcze gorsza.

– Tak – odparła wesoło, nagle rozkojarzona przez okrzyki mężczyzn w drogich strojach do golfa. – Czemu pytasz?

Połowa gości była ubrana na sportowo, podczas gdy druga – elegancko. Przyjęcie miało zarówno ekskluzywny, jak i luźny charakter. Przystawki od najlepszej klasy szefa kuchni i muzyka na tarasie od znanego didżeja.

Matt zsunął z lady tacę pełną szkła.

– Bo miałaś przyjść po te drinki dziesięć minut temu.

– Cholera. Dzięki, Matt. – Jessica wyminęła go, by dostać się do baru, próbując sobie przypomnieć, kto czeka na jej zamówienie. – Muszę wracać do pracy.

W końcu teraz potrzebuje jej jak nigdy.

Dźwięki lodu opadającego na dno szklanki, otwieranego szampana i mieszanych drinków stapiały się w jedno ze śmiechem i muzyką, która przyciągała na parkiet coraz szersze grono gości.

Jessica starała się jednak skupić wyłącznie na obowiązkach.

Gdzie miały trafić te drinki? Jeden z nich był ziołowy. Coś z kurkumą, przypomniała sobie, i w tym samym momencie przed oczami stanął jej stolik, na którym powinno znaleźć się zamówienie.

Zmusiła się więc do uśmiechu i rozdała napoje gościom, którzy byli tak zaangażowani w dyskusję na temat toczącej się rozgrywki golfowej, że nie zauważyli opóźnienia.

Na tacy został jej jeszcze jeden drink – kto go zamówił?

Pojedynczy kieliszek szampana.

Rozejrzawszy się dookoła, ruszyła w stronę schodów prowadzących do baru znajdującego się piętro niżej. I zderzyła się ze ścianą.

– O nie! – zawołała, gdy zaparło jej dech w piersi.

Spróbowała zapanować nad tacą, ale było za późno; kieliszek z szampanem stoczył się już z powierzchni… i wylądował w dłoni nieznajomego.

Bo oczywiście ścianą, z którą zderzyła się Jessica, był jeden z gości. I to bardzo elegancki, ubrany w czarny garnitur, który kosztował zapewne więcej niż jej samochód.

Garnitur, który oblała szampanem.

Spanikowana przyjrzała się nieznajomemu. Jasnobrązowe włosy zaczesane do tyłu, zielone oczy i delikatny zarost – facet jest zdecydowanie przystojny. Uderzająco przystojny, osądziła, gdy z figlarnym błyskiem w oku i kpiącym uśmiechem taksował szkody.

I, niewykluczone, jej dekolt.

W końcu nadal była do niego przyklejona.

– Strasznie pana przepraszam! – Zaczerwieniła się i natychmiast odsunęła.

Wszyscy, a przynajmniej wszyscy na górze, utkwili w nich wzrok.

– Mam serwetki…

Postawiła tacę na ziemi i sięgnęła do kieszeni fartuszka. Goście wrócili do zabawy, chyba znudzeni widowiskiem.

– Nie trzeba – odparł mężczyzna niskim głosem, pod wpływem którego zamarła. – Dam sobie radę.

Ten tembr. Jako melomanka nie mogła nie docenić tego aksamitnego dźwięku, który natychmiast przynosił ukojenie nerwom.

– Chętnie pomogę – nalegała, bo przecież to ona zawiniła. Powinna była skupić się na pracy. – Trzeba szybko działać, żeby nie została plama.

– W takim razie istotnie muszę się pospieszyć.

Wbrew wszelkiej logice uśmiechnął się do niej, odstawiając na pobliski stolik pusty kieliszek po szampanie. Potem wyciągnął z kieszeni chusteczkę z materiału, zupełnie jak bohater powieści wiktoriańskiej.

Kto w tych czasach nosi chusteczki z materiału?

Najwyraźniej ten niesamowicie przystojny mężczyzna o głosie, który przyprawiał ją o dreszcz.

– O, to jest lepszy pomysł – zgodziła się, schowała serwetki z powrotem do fartuszka i wzięła od niego chustkę. – Serwetka nie wytrzymałaby tej wilgoci…

Wycierając marynarkę nieznajomego, otarła się palcami o jego ciepły tors pod szarą koszulą.

Jej słowa zawisły w powietrzu, nagle nabrzmiałe od znaczenia. Zrobiło się jej jeszcze cieplej – była świadoma tego, co zrobiła. Zawstydzona znieruchomiała.

Mężczyzna musiał wyczuć jej skrępowanie, bo wziął od niej chusteczkę.

– Ta też może nie wytrzymać.

Odsunęła się i skrzyżowała ramiona na piersi. Nie mogła zaprzeczyć, że nieznajomy bardzo ją pociągał.

– Żartuje sobie pan ze mnie? – Nie potrafiła rozszyfrować jego miny ani uśmiechu.

– Absolutnie. – Jeszcze raz przetarł marynarkę i schował chusteczkę do kieszeni. – Szkoda tylko, że jedyna osoba, która zapewniła mi dziś odrobinę rozrywki, pewnie nie ma czasu na drinka na przeprosiny.

Zlustrował wzrokiem jej strój – białą koszulę z muszką i czarną spódnicę. Pod wpływem jego spojrzenia włoski na karku Jessiki stanęły dęba.

– Przeprosiny? – Nie wiedziała, czy mężczyzna naprawdę uważa, że jest winny, czy po prostu chciał być uprzejmy. I dlaczego uważa ich zderzenie za rozrywkę? Musiała przyznać, że ją zaintrygował. – To ja pana zaatakowałam.

– Czyżby? – Uniósł brwi. – W takim razie powinienem się cieszyć, że przeżyłem.

Rozmasował sobie tors. Czy on też ciągle czuł na sobie jej ciepło?

Stali w milczeniu długą chwilę. Uśmiechnięci. Działo się między nimi coś zaskakującego.

Do rzeczywistości przywrócił Jessicę okrzyk barmana.

– Muszę wracać do pracy. – Pochyliła się, by podnieść tacę. – Jeszcze raz przepraszam, panie…

– Oliver Price. Dla ciebie Oliver, panno…

– Jessica Lewis. – Mówiła, jakby zabrakło jej tchu. Miała nadzieję, że Oliver przypisze to zmęczeniu. – Dla ciebie Jessica, Oliverze. Kończę za dwie godziny. I chętnie wypiję tego drinka.

Nie wierzyła, że to powiedziała. Jeszcze bardziej zdziwiło ją jednak, że nie zamierza się z tego wycofać, mimo że nie miała teraz czasu na związki.

Próbowała sobie wmówić, że kieruje nią poczucie winy, wiedziała jednak, że to nieprawda. Praca i studia pochłaniały jej cały wolny czas i zwyczajnie brakowało jej męskiego towarzystwa.

A jeden drink przecież nie zaszkodzi.

Skinęła głową i rzuciła się w kierunku schodów, nie czekając na odpowiedź. Wolała jej nie słyszeć. W końcu chodzi tylko o przeprosiny.

Wcale nie o miękki jak roztopiona czekolada głos Olivera Price’a, którego mogłaby słuchać całą noc. Wcale nie o jej zmysły, które się rozszalały.

A poza tym perspektywa drinka w towarzystwie przystojnego nieznajomego pomogłaby Jessice zapomnieć o liście w sypialni rodziców. Za nic nie była jednak w stanie zapomnieć o tym, co ją czeka następnego dnia.

Bo zamiast zapłacić za kolejny semestr, zamierzała przeznaczyć wszystkie oszczędności na rodzinny dom.

Jej marzenie o karierze terapeutki muzycznej będzie musiało zaczekać.

Oliver Price przez resztę wieczoru śledził spojrzeniem każdy ruch tej dziewczyny.

Oparty o poręcz balkonu, z którego rozpościerał się widok na bar i grill, potrząsnął kostkami lodu w pustej już szklance. Z łatwością dostrzegł Jessicę, która z uśmiechem roznosiła drinki, delikatnie kołysząc biodrami.

Gdy pochyliła się, by postawić kolorowy napój przed młodą kobietą siedzącą w towarzystwie znanego właściciela rancza, zagapił się na jej nogi.

Zebrała puste naczynia ze stolika, radośnie gawędząc z parą. Ponieważ włosy miała zebrane w kucyk, wyraźnie widział jej profil i żywe zainteresowanie rozmową. I choć wielu jego znajomych czekało, aż się z nimi przywita, nie potrafił oderwać od niej oczu.

Zespół na dole zagrał popularną piosenkę, która ściągnęła na parkiet mały tłumek. Poza tym w powietrzu unosił się zapach pieczonych pianek, które goście przyrządzali na tarasie.

Nic jednak nie było w stanie odwrócić uwagi Olivera od Jessiki. Już wcześniej przykuła jego wzrok – z tą kształtną figurą i oczami mieniącymi się błękitem i zielenią, zupełnie jak morze latem.

Zupełnie jak morze latem? Co ta seksowna kelnerka w sobie ma, że tak na niego działa? Zwykle tak nie reagował na kobiety. Był zapracowanym szefem Nexusa, dużej firmy marketingowej, którą założył razem z Nikolaiem Williamsem, i wolał krótkie romanse.

Często podróżował i nie miał czasu na związki. Zwykle szukał towarzystwa pań, dla których również liczyła się głównie kariera – i okazjonalna chwila przyjemności.

Dlatego dziwiło go, że tak zainteresował się Jessicą. I niepokoiło jednocześnie. Bo czuł, jak szybko biło jej serce, gdy stali blisko siebie. Widział, jak zaróżowiły się jej policzki. Nic w jej reakcji nie wskazywało na to, że podziela jego zainteresowanie seksem bez zobowiązań.

Nie. Intuicja podpowiadała mu, że Jessica na więcej pozwala sobie dopiero po kilku randkach. Albo kiedy nie może dłużej walczyć z pożądaniem. Tylko dlaczego w ogóle go to obchodzi? I dlaczego tak bardzo chce przypomnieć jej, jak to jest dać się ponieść namiętności?

Przeklinając się w duchu za podobne rozmyślania, odsunął się od poręczy i ruszył do wyjścia.

I tak został tu dłużej niż zamierzał – po części dlatego, że był blisko z Trippem Noble’em, świadkiem Exa, ale przede wszystkim dlatego, że naprawdę rozważał tego drinka z Jessicą.

Sądził jednak, że to zły pomysł.

Odstawił szklankę na tacę i zszedł na dół. Zerknął na zegarek. Odkąd zderzył się z Jessicą, minęło półtorej godziny, a pracę miała skończyć za dwie.

Leciał rano do Nowego Jorku, więc powinien już pożegnać się z gospodarzami.

Dziesięć minut później podziękował rodzicom Xaviera Noble’a za zaproszenie i skierował się do wyjścia.

Świadomy, że Jessica pracuje zarówno na dole, jak i na piętrze wyżej, szerokim łukiem ominął fontannę i dziedziniec.

W końcu postanowił dać sobie z nią spokój.

Nagle jednak drogę zastąpiła mu chuda blondynka w jasnofioletowym jedwabiu.

– No proszę! Oliver Price? – Anabeth Ackerman odwróciła się na wysokich lawendowych obcasach, potrząsając ogromną kokardą, która zdobiła jej koktajlową sukienkę.

Oliver się zasępił. Anabeth pracowała dla konkurencji w Dallas, więc – choć przyjaźniła się z rodziną Noble’ów – miał nadzieję, że jej tu dziś nie spotka. Rok temu połączył ich przelotny romans, jednak Anabeth zapragnęła więcej. Nie była zadowolona, gdy odmówił, bo chyba rzadko jej się to zdarzało. Może nigdy.

Aby wywrzeć na Oliverze presję, zaczęła publikować w mediach społecznościowych ich wspólne zdjęcia.

Nawet jego matka – jak zresztą cała rodzina – uwierzyła, że Oliver wreszcie dojrzał do poważnego związku. Zabolało ją, gdy poznała prawdę.

– Cześć, Anabeth. – Z uprzejmą obojętnością skinął głową. – Właśnie się zbierałem.

Anabeth uniosła jasne brwi i wydęła usta pomalowane szminką w kolorze fuksji.

– Ależ nie możesz! – Gdy położyła mu zaborczo dłoń na ramieniu, nozdrza Olivera zaatakowała woń jej perfum. – Ja dopiero zaczynam się zabawę.

Jej długie, przyozdobione kryształkami paznokcie wbijały się w jego mięsień, a platynowe loki zasłoniły mu twarz jak kurtyna. Może chce go pocałować w policzek?

Gdy próbował ocenić zamiary Anabeth, dostrzegł Jessicę. Szła w kierunku wyjścia, po drodze zakładając cienką kurtkę.

– Jessica! – zawołał, pragnąc uciec przed koszmarem rozmowy z Anabeth.

Poza tym nie był pewien, czy jest w stanie zapanować w jej towarzystwie nad złością.

Jessica znieruchomiała i zwróciła na niego oczy.

– Tak? – zapytała nieśmiało.

Anabeth nieznacznie rozluźniła uścisk, co dla Olivera zwiastowało szansę na ucieczkę.

– Przepraszam, Anabeth. Moja partnerka czeka.

– Ona? – zapytała Anabeth tonem, który bardzo mu się nie spodobał.

Jeśli jednak chciał dogonić Jessicę, nie miał czasu bronić jej przed Anabeth.

Rzucił się więc za nią przez parking, gdzie wiatr był silniejszy. Gdy zaczął ją doganiać, zauważył, że z kucyka wymknęło się kilka pasm.

– Serio? – zapytała na jego widok.

Po obu stronach chodnika stał rząd staromodnych latarni, oświetlając odjeżdżających gości.

Oliver już wcześniej posłał po samochód, który miał na niego czekać na końcu parkingu.

Teraz jednak najważniejsza była Jessica.

– No co? – zapytał. – Pomyślałem, że cię odprowadzę.

Z bliska dostrzegł kilka szczegółów, które wcześniej mu umknęły. Garstkę piegów na nosie. Małe srebrne kolczyki w kształcie nutek. Klucz wiolinowy i ósemka. Tak mu się przynajmniej wydawało – dawno nie czytał nut.

Jessica zatrzymała się przy jednej z latarni i skrzyżowała ramiona na piersi. Spojrzała na niego cierpko, choć kącik jej ust unosił się w uśmiechu.

– Chcesz mnie odprowadzić? – zapytała kpiąco. – A może szukasz ratunku przed tą blondynką, która owinęła się wokół ciebie jak boa?

Oliver się roześmiał.

– Nie mam więcej pytań, panie Price. – Spojrzała na klapę jego marynarki i spoważniała. – Jeszcze raz przepraszam za wcześniej. Mówiłam poważnie o tym drinku, ale zauważyłam, że wyszedłeś wcześniej.

Gdzieś nieopodal kierowca ferrari zatrąbił na zabytkowego cadillaca. Krzyki lokajów i śmiech gości z ich końca parkingu wydawały się odległe.

Choć nie tak dawno uciekał od pokusy, jaką stanowiła stojąca obok niego dziewczyna, zaczynał myśleć, że jej nie umknie. Tak jakby noc sprzysięgła się, by ich ku sobie pchnąć.

– Nie masz za co przepraszać – zapewnił Jessicę, przypominając sobie, jak wiele razy szukał jej dziś w tłumie. Jak nie potrafił oderwać od niej wzroku. – Ale może rzeczywiście napijemy się tego drinka? Tylko dla zabawy?

Posłała mu nieprzeniknione spojrzenie. Zdawało się, że szuka w jego oczach dodatkowego wyjaśnienia. Ostatecznie jednak przygryzła wargę i skinęła głową.

– Bardzo chętnie, Oliverze.

Rozdział drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Tytuł oryginału: Make Believe Match

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2023

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2023 by Harlequin Enterprises ULC

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-847-5

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek