Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nastał nowy szef, ale przed nim cholernie wyboista droga!
Od kiedy Juri Dunajew przejął część obowiązków Saszy, myślał, że najgorsze już za nim. Co jeszcze go czeka? Pomógł przecież w przewrocie – nie w jednej, ale aż dwóch rodzinach mafijnych.
Teraz wraz z przyjacielem i prawą ręką Sergiejem osiadł w Londynie, aby stamtąd kierować rozrastającym się imperium. Bycie zwykłym żołnierzem to nic trudnego, ale rządzenie jako szef, to zupełnie inny kaliber odpowiedzialności.
Eliza Tatarczuk całe swoje życie uciekała lub ukrywała się pod kolejnymi zmyślonymi nazwiskami. Kiedy wreszcie może złapać trochę oddechu, postanawia zamieszkać w Londynie. Wie, że będzie tu bezpieczna. Przecież nie tylko ochrania ją Maksim, przy którym dorastała, ale sama potrafi dużo więcej, niż przyznałaby się nawet swojej babci. Musi tylko znaleźć pracę i przyjaciół, aby stworzyć pozory normalnego życia.
Kiedy przypadkowo nogi prowadzą ją do klubu Pandemonium, odważnie stawia wszystko na jedną kartę i daje się wciągnąć w zaskakujący, dziwny świat. Czy to ryzyko się opłaci?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 243
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla mojej Babci.
Ukraina. Dwadzieścia cztery lata temu
– Szybko, nie mamy czasu! – Mężczyzna opatulony ciężkim wełnianym płaszczem wszedł pospiesznie do kuchni w małym drewnianym domu na obrzeżach Odessy.
Starsza kobieta szybko zamknęła za nim drzwi i zaciągnęła zasłony w maleńkim kuchennym oknie. Popatrzyła na zmęczoną twarz człowieka, który wyciągnął spod okrycia niewielkie zawiniątko. Drżącymi rękami odebrała je od niego.
– Dziękuję. Będę twoją dłużniczką do końca życia – powiedziała cicho.
– Ukryjcie się. Jeśli on was znajdzie… nie będę mógł wam pomóc.
Pokiwała głową. Oboje dobrze wiedzieli, jak wielkie niebezpieczeństwo wisiało nad tą rodziną. Gdy mężczyzna wyszedł z domu bezszelestnie i wtopił się w ciemną noc, odważyła się rozchylić zawiniątko. Drobniutkie dziecko ukryte w kocyku poruszyło się niespokojnie. Drżącymi palcami dotknęła delikatnej skóry jego policzka. Maleństwo otworzyło jasnoniebieskie oczy i popatrzyło na nią.
– Moja śliczna, maleńka wnusiu… – Kobieta zaszlochała. – Nie pozwolę, żeby on się o tobie dowiedział. Teraz jesteś już bezpieczna.
Dziecko patrzyło na nią tak, jakby rozumiało powagę sytuacji. Westchnęło i zamknąwszy oczy, zasnęło spokojnie, wtulone w ramiona babci.
Londyn. Cztery lata temu
Siergiej Ignatiew, mój najlepszy przyjaciel i prawa ręka, stał u mojego boku i obaj wpatrywaliśmy się w budynek przed nami. Neon „Pandemonium” mrugał niewyraźnie, a przez farbę łuszczącą się na fasadzie ściany przywodziły na myśl raczej jakąś spelunę niż porządny klub. Całe życie trzymaliśmy się razem, przeżyliśmy wiele paskudnych, niebezpiecznych sytuacji, a ostatnie lata w Nowym Jorku pod rządami Askarowów prawie całkowicie zniszczyły naszą mafijną rodzinę. Teraz mieliśmy odbudować potęgę rosyjskiej mafii, ale nawet nie przeszło nam przez myśl, z czym będziemy musieli się zmierzyć.
Ignatiew zagwizdał, widząc ten obraz nędzy i rozpaczy.
– Kurwa, Jurij, Sasza mówiła, że klub potrzebuje naszej pomocy, ale nie wspomniała ani słowem, że tu potrzeba cudu…
– Taaaa – przeciągnąłem sylaby z powątpiewaniem, patrząc na ruderę, którą miałem wyprowadzić na prostą.
Dłuższą chwilę staliśmy przed wejściem. Obaj wiedzieliśmy, że w momencie gdy przekroczymy próg Pandemonium, nasze życie zmieni się diametralnie. Jeszcze nie zacząłem, a już cholernie tęskniłem za swoim nieskomplikowanym życiem w Nowym Jorku i byciem prawą ręką Aleksandry. Gdzieś z tyłu głowy miałem obraz rudowłosej, wytatuowanej dziewczyny… Aleksandra Askarowa Morinello, dla najbliższych Sasza, moja przyjaciółka i była szefowa. Bycie sierżantem jej ojca, Michaiła Askarowa, nie wydawało się zbyt skomplikowaną robotą: nie zadawać pytań, wykonywać rozkazy. Gdy córka wpakowała mu kulkę w głowę i przejęła dowodzenie, część z nas odetchnęła, bo mimo że słynęła ze swojej bezwzględności, to i tak była o niebo lepsza niż jej ojciec opętany żądzą władzy. Na samo wspomnienie bagna, w którym się babraliśmy, mieszkając w Nowym Jorku, przeszył mnie zimny dreszcz. Zdrady, porwania, intrygi, zabójstwa… Straciłem zaufanie do wielu ludzi. Aż dziw, że udało nam się wyjść z tego cało i zjednoczyć się na nowo. Jedynym pozytywnym skutkiem tamtych wydarzeń była przyjaźń z Saszą i jej mężem Tonym Morinellem, capo włoskiej mafii. Potem zostałem szefem rosyjskiej rodziny – ale nie przyszło mi do głowy, że na dzień dobry będę musiał się zmierzyć z takim gównem.
– Chodź – warknąłem na kumpla. – I tak nas to nie ominie.
Dupek miał czelność parsknąć śmiechem. Gdyby nie to, że go tu potrzebowałem, zarobiłby kulkę za takie zachowanie. Niestety drań był świetny w swoim fachu, a ja nie mogłem sobie pozwolić na stratę najlepszego człowieka już na starcie. Poza tym, choć nie przyznałbym tego na głos, cholernie lubiłem tego prześmiewcę. Był dla mnie kimś więcej niż prawą ręką i przyjacielem. Był moim bratem, choć nie łączyły nas więzy krwi.
Podwójne metalowe drzwi zaskrzypiały głośno, gdy z trudem je otworzyłem. Zatęchłe powietrze wdarło się do moich nozdrzy. Kurwa, to miejsce nie tylko wyglądało jak speluna – ono nią było! Cholerna Aleksandra, wpakowała mnie w to bagno… Siergiej szedł u mojego boku, rozglądając się i krzywiąc coraz bardziej.
Długim korytarzem przeszliśmy do głównej sali. Chryste, jak niby mam z tego czegoś zrobić klub?! Odrapane ściany, klejąca się podłoga z brakującymi płytkami, stary, uwalony bar, syfiaste alkohole i nikłe światło brudnych wiszących lamp. To miejsce bardziej się nadawało do wyburzenia niż do remontu!
– Jurij… – mruknął mój zastępca. – Od samego oddychania tą zgnilizną można tu dostać jakiejś choroby.
– Taaaa… – burknąłem i ruszyłem w kierunku baru.
– Czego tu? – usłyszeliśmy zachrypnięty głos dobiegający z jednego z ciemnych korytarzy za nami. – Otwieramy o dziesiątej.
Odwróciliśmy się. Łysy, tłusty mężczyzna grubo po pięćdziesiątce patrzył na nas groźnie, łypiąc paciorkowatymi oczami. Powoli do niego podszedłem. Im bliżej się znajdowałem, tym większe stawały się jego oczy. Nawet z takiej odległości widziałem pot, który zrosił mu czoło. Jego oddech przyspieszył.
– Kim jesteś? – zapytałem cicho.
Facet strzelał oczami między nami, a jego blade usta zadrżały mimowolnie. O tak, bój się, gnoju, twój czas na ziemskim padole dobiega końca.
– Ja?
– Nie powtórzę pytania.
– Kiryłł. Kiryłł Gregorow… A wy?
– A my jesteśmy twoim końcem – warknął Siergiej, po czym wyciągnął i wycelował glocka.
Tłuścioch padł na kolana bliski płaczu.
– Wstawaj, nie bądź pizdą – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – Zaprowadź nas do biura. Lepiej, żebyś miał dobrą wymówkę, dlaczego to miejsce wygląda jak szczurza nora…
– D-dobrze… – wyjąkał. Na drżących nogach poprowadził nas ciemnym korytarzem. – Przysłała was panienka Askarowa, prawda?
Wszedłem do pomieszczenia, celowo nie odpowiedziawszy na jego pytanie. Siergiej popchnął go, zmuszając tym samym do zajęcia miejsca pod ścianą. Obszedłem biurko zawalone papierami i rozsiadłem się na miejscu szefa. Zaplotłem palce i wpatrywałem się w Gregorowa. Mogłem mu wszystko opowiedzieć od razu, ale jaka byłaby z tego przyjemność? Patrzenie, jak ta mała, obślizgła glista wije się ze strachu, dawało mi tak dużo satysfakcji, że nie chciałem psuć sobie zabawy.
– Kiryłł, Kiryłł, Kiryłł… – zacząłem. – Widzisz, wiele się zmieniło. Zapuściłeś to miejsce, zszargałeś dobre imię naszej rodziny, licząc, że zapomnimy o tej norze. – Cmoknąłem. – Ale my nie zapominamy.
– Wszystko naprawię, naprawdę! Tylko mnie nie zabijajcie! – skomlał.
Wpatrywałem się zimno w skulonego grubasa. W pierwszym odruchu miałem zamiar go po prostu zabić i pozbyć się tej gnidy za zrujnowanie klubu i zepsucie naszej reputacji. Ale po przemyśleniu sprawy wpadłem na inne rozwiązanie, które mogło nam ułatwić kilka rzeczy.
– Nie zabijemy cię, mój mały, tłusty przyjacielu. Wyjdziesz stąd i będziesz posłańcem dobrej nowiny.
Siergiej zerknął na mnie, ukrywając zaskoczenie, ale nie odezwał się ani słowem.
– Posłańcem? – zapytał zbity z tropu Kiryłł.
– Tak! Przekażesz, że Jurij Dunajew, następca Aleksandry Askarowej Morinello, jest w Londynie, by odzyskać to, co należy do niego. Żaden rosyjski klub nie będzie już mordownią, dłużnicy oddadzą wszystko co do grosza, a wrogowie mogą pakować manatki.
Mężczyzna otworzył oczy jeszcze szerzej, gdy dotarło do niego, z kim rozmawia. Nieczęsto się zdarzało, żeby głowa rosyjskiej rodziny osobiście coś egzekwowała.
– Kiryłł, marnujesz mój czas – warknąłem. – Wypieprzaj i głoś dobrą nowinę albo się rozmyślę i wpakuję ci kulkę w łeb, żebyś nie zużywał na darmo mojego tlenu.
Tłuścioch zerwał się na równe nogi i czym prędzej uciekł z biura, oczywiście się potykając.
– Jesteś pewny, że puszczenie go wolno to dobry pomysł? – zapytał Siergiej.
– Zdecydowanie. Ten dureń tak podkoloryzuje historię o naszym spotkaniu, że wielu idiotów pięć razy się zastanowi, zanim zrobi cokolwiek przeciwko nam.
Ignatiew pokiwał głową i rozejrzał się po pomieszczeniu.
– Masz pomysł, od czego zacząć?
– Potrzebujemy ekipy remontowej, architekta, projektanta, porządnej ochrony, managera i obsługi…
– A kto będzie cię zastępował, gdy wyjedziemy w interesach? To niejedyny klub i niejedyny problem, który przejąłeś. – Podrapał się po głowie.
– Znam kobietę, która się nada na szefową klubu. – Zamyśliłem się. – Zorganizuj resztę, a ja przejrzę księgi tego burdelu, choć obawiam się, że bez dobrej księgowej i prawnika daleko nie zajedziemy.
– Długa droga przed nami, przyjacielu.
– Długa i cholernie wyboista. Ogarnąć bałagan po starym Askarowie… Kurwa, to zajmie całe lata. – Westchnąłem zrezygnowany. Dopiero teraz zrozumiałem, czemu Sasza nie chciała brać w tym udziału.
Być zwykłym żołnierzem, a nawet prawą ręką to nic trudnego – w najgorszym razie zarobisz kulkę. Ale rządzić… to jednak inny kaliber odpowiedzialności.
– Katia – mruknąłem do telefonu. – Jest robota.
– Jurij? Jurij Dunajew? Nie wierzę! Syn samego diabła ma do mnie sprawę! – Jej perlisty śmiech rozbrzmiał w telefonie.
– W rzeczy samej, dziecino. Szatan wpadł do Londynu i potrzebuje twojego ślicznego tyłka w jednym z klubów.
– Nie zajmuję się już tymi rzeczami – fuknęła.
– Kobieto, nie wkurzaj mnie. Wysłałem po ciebie swojego człowieka. Czekam w klubie. – Rozłączyłem się, nie dając jej dojść do słowa.
Katarina Maruszenko była managerką w najlepszych burdelach Askarowa kilka lat temu, ale zwinęła się z interesu i zapadła pod ziemię, gdy tylko nadarzyła się okazja. Odnalazłem ją po przyjeździe do Anglii. Nie byłem głupi, bez jej doświadczenia nie poradziłbym sobie z postawieniem klubów na nogi. Pandemonium było w tragicznym stanie, ale miało potencjał. Cholerna Aleksandra, doskonale wiedziała, z czym przyjdzie mi się zmierzyć! Byłem zły, choć jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że takie miejsca będą świetną przykrywką zarówno do spotkań z ludźmi mojego pokroju, jak i do prania kasy czy dilowania dragami.
Katia pojawiła się godzinę później. Zmarszczyła malutki nosek i z obrzydzeniem rozejrzała się po zapuszczonym wnętrzu. Kiedyś musiało tu być luksusowo, ale teraz brudne atłasowe obicia kanap były jedynie bladym wspomnieniem bogactwa. Obskurny bar, częściowo niedziałające oświetlenie i pęknięte lustra szpeciły już i tak brzydkie pomieszczenie, a tanie pejzaże w ciężkich, złoconych ramach jeszcze okraszały to wszystko kiczem i tandetą. Całości obrazu nędzy i rozpaczy dopełniały pajęczyny wiszące pod sufitem, zupełnie jak w dennym horrorze.
– I niby czym mam się tu zająć? Tu nie jest potrzebny człowiek do pracy, Jurij. Tu… – Zatoczyła ręką szeroki krąg. – …tu potrzeba cudu! Albo specjalistów od wyburzania ruder!
– Mi też miło cię widzieć. – Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc tę tyradę na wstępie. Miód na moje skołatane serce, bo skoro się wkurzyła, to znaczyło, że już nie odpuści.
– Och, błagam cię – warknęła, siadając na wysokim stołku. Założyła nogę na nogę i przerzuciła długie włosy na jedno ramię.
Nie mogłem się powstrzymać i zlustrowałem ją od góry do dołu. Głęboki dekolt i zbyt kuse spodenki nie uszły mojej uwadze. Niebotycznie wysokie szpilki nie pomagały mi się skupić na rozmowie.
– Napatrzyłeś się? Bo jeśli chodzi ci o taką pracę… – Wymownie spojrzała na moje krocze. – …to ten pociąg już odjechał, złociutki. Nie bawię się już w burdele.
– Zawsze byłaś bezpośrednia i bezczelna. – Zaśmiałem się i przysiadłem na krześle obok. – Chciałbym, żebyś została managerką moich klubów.
– Twoich klubów? – Uniosła brwi wysoko.
– Sporo się zmieniło od naszego ostatniego spotkania, mała.
– Najwyraźniej… – Sapnęła, wciąż patrząc na mnie z niedowierzaniem.
– Askarow już nie rządzi, a jego córka Aleksandra oddała mi swoje miejsce.
– Chcesz powiedzieć…
– Tak, Katia, ja jestem teraz szefem – powiedziałem cicho.
– O cholera…
– I proszę cię o pomoc. Stary dureń zapuścił kluby, a ja chcę to wszystko odbudować. Nie interesują mnie burdele. Potrzebuję klubów i miejsc do spotkań, rozumiesz?
– Jasne. – Pokiwała głową. – Ale odrestaurowanie tego tu będzie trwać miesiącami i pochłonie mnóstwo kasy. Zresztą pozostałe lokale zapewne nie są w lepszym stanie. – Przygryzła kciuk jak zawsze, gdy intensywnie nad czymś myślała. Wyciągnęła z torebki kalendarz i zaczęła szybko notować, robiąc przerwy tylko po to, żeby włożyć między zęby końcówkę długopisu i niewidzącym wzrokiem wpatrywać się w przestrzeń przed sobą.
– Siergiej już ogarnia ekipę remontową. Za dwa tygodnie ma być otwarcie. Kasa nie gra roli. Mów, czego ci potrzeba.
– Cśś… – uciszyła mnie. Serio? Uciszyła mnie jak szczeniaka!
– Nie waż się…
– Cśś… – syknęła ponownie, nic sobie nie robiąc z mojego oburzenia.
Stanąłem jak wryty, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Facet, który by się odważył tak mnie pacyfikować, już byłby martwy, ale ona… Patrzyła na mnie intensywnie, a jej oczy przeskakiwały ze mnie na przestrzeń dookoła. Niemal widziałem, jak jej myśli pędzą w zawrotnym tempie. Zeskoczyła ze stołka i ruszyła w stronę drzwi.
– Daj mi dwa dni na skompletowanie zespołu.
Kiwnąłem głową, nie spuszczając wzroku z jej bujających się na boki bioder.
– I przestań się gapić na mój tyłek. Nie sypiam z szefami, Dunajew. – Roześmiała się i wyszła.
– Od kiedy?
Odwróciła się, przekrzywiła lekko głowę i delikatnie przygryzła dolną wargę. Otaksowała mnie wzrokiem.
– Od jakiegoś czasu – wymruczała, po czym puściła mi oko.
Podszedłem do niej i chwyciłem ją za podbródek, zmuszając, by spojrzała mi w oczy.
– Pamiętam, że kilka lat temu błagałaś o mojego kutasa – powiedziałem cicho tuż przy jej ustach.
– Wtedy nie byłeś szefem. – Wyszczerzyła się. – Jeśli chcesz mnie w zespole, Jurij, to zapomnij o tym, co było między nami. A jeśli potrzebujesz jakiejś dupy, to Iga wróciła do Londynu kilka miesięcy temu – powiedziała i wyszła.
Iga była wygodnym rozwiązaniem. Świetny seks, zero pytań i zobowiązań. Cóż, na pewno lepsze to niż dziwki. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer kobiety, która nigdy nie odmawiała, gdy chodziło o ostre pieprzenie, a właśnie tego teraz potrzebowałem.
***
Trzeba przyznać, że Katarina zasłużyła sobie na miano najlepszej managerki na świecie. Widziałem ją w akcji, gdy zarządzała burdelami Askarowa, i byłem pewny, że w ciemno mogę jej powierzyć prowadzenie klubów. Tej lasce nikt nie dorównywał w zarządzaniu zasobami ludzkimi. Miała nosa do dobierania współpracowników. Nie tylko w mig skompletowała zespół do obsługi klubu, ale też wytrzasnęła ochroniarza, który swoją posturą nawet na mnie zrobił wrażenie. Wielki, milczący facet idealnie się wpasował w mroczny klimat Pandemonium. Katia szalała, terroryzując robotników, patrząc im na ręce i pilnując terminów wykonywanych prac. Jednocześnie urządzała castingi dla tancerek, sprawdzała umiejętności kelnerek i testowała barmanów. Była niezmordowana. Czasem się zastanawiałem, skąd czerpie swoje niespożyte pokłady energii.
Siedzieliśmy z Siergiejem w już ukończonej loży VIP na piętrze. Ciemne kolory ścian, skórzane kanapy, mahoniowe stoliki i przyciemnione światła – o tak, klimat Pandemonium stawał się doskonale mroczny. Dokładnie o to mi chodziło i Katia wywiązała się ze swojego zadania bezbłędnie.
– A kto to, kurwa, jest? – Siergiej szeroko otworzył oczy, wpatrując się w dziewczynę stojącą piętro niżej i pochylającą się przez kontuar w kierunku barmana.
– Nie mam pojęcia. Katarina wspominała coś o kierowniku sali, ale szczerze mówiąc, nie bardzo się wsłuchuję w szczegóły, dałem jej wolną rękę w prowadzeniu klubu. – Nie przerwałem przeglądania wiadomości w telefonie.
– Jezu, jaki tyłek. – Mój przyjaciel wisiał na barierce wygięty w pałąk, a do mnie dotarło, że w ogóle nie słuchał, co do niego mówiłem.
Wstałem zaintrygowany jego zachwytem. Odkąd Katia wzięła się do renowacji wnętrza, klub znacznie się zmienił. Wysokie filary oddzielały część z lożami od parkietu i baru, którego mahoniowe blaty lśniły nowością i czystością. Nowe tafle luster na ścianach i za barem optycznie jeszcze powiększały pomieszczenie, dodatkowo wzmagając grę świateł. Nowoczesne lampy wiszące nad lożami dawały przytłumione, nienachalne światło, za to bar był jasno oświetlony i doskonale widoczny z każdego miejsca w klubie. Zniknęły tandetne obrazy, a ohydne aksamitne obicia zastąpiono czarną skórzaną tapicerką. Wysokie hokery z chromowanymi elementami przy kontuarze dodawały wnętrzu nowoczesności, a klatki dla tancerek wiszące nad parkietem – pikanterii. Katarina zadbała nawet o to, żeby w rogu sali wyodrębnić niewielką scenę, na której mogły grywać kapele albo didżej.
Przechylona przez bar jasnowłosa dziewczyna przyciągała wzrok każdego heteroseksualnego faceta, który był w środku. „Długie, szczupłe nogi, wąska talia i fantastyczny tyłek”, przyznałem w myślach.
– Będziesz tak stać? Idziemy! – zarządził Siergiej i ruszył w stronę schodów.
A tego co ugryzło? Zobaczył kawałek mięsa i fiut przejął kontrolę nad mózgiem? Poszedłem za nim z ciekawości, co odwali, gdy już zobaczy laskę z bliska. Zatrzymałem się przy filarze, gdzie nie rzucałem się w oczy ukryty w cieniu, miałem jednak doskonały widok na rozgrywającą się scenę.
– Szukasz kogoś? – zagadnął Siergiej.
Dziewczyna zsunęła się z baru i odwróciła w jego stronę. Niemal białe włosy otaczały jej twarz niesfornymi kaskadami, płaski brzuch był doskonale widoczny spod krótkiej koszuli zawiązanej pod biustem w kokardkę, a boskie cycki wyłaniały się z odważnego dekoltu. Wow, była naprawdę gorącą sztuką, mój przyjaciel miał nosa. Ciemne brwi i długie rzęsy kontrastowały z jasnymi włosami i bladoszarymi, wielkimi oczami. Nieskazitelna cera w tym świetle wyglądała jak porcelana, ale mocny makijaż nadawał nieznajomej drapieżny wygląd, zupełnie niwecząc jej naturalną urodę delikatnej laleczki. Poza tym, do cholery, lalki nie mają takich cycków i mięśni brzucha!
– Cześć. – Wyciągnęła rękę w kierunku mojego kumpla. – Jestem Joanna. Dla przyjaciół Jo. – Rozejrzała się po sali. – Katia zaproponowała mi stanowisko kierowniczki sali, ale nie mogę jej znaleźć.
– Pojechała do drugiego klubu, niedługo powinna wrócić. Jestem Siergiej. – Uścisnął jej dłoń.
Musiałbym być ślepy, żeby nie widzieć, jak przeskakują między nimi iskry. Co zadziwiające, białowłosa dziewczyna nie wydawała się ani odrobinę onieśmielona wyglądem mojego przyjaciela. Siergiej niemal dorównywał mi wzrostem i choć wyglądał nieco mniej dziko, to jego zimne oczy i groźny wyraz twarzy zazwyczaj sprawiały, że ludzie uciekali gdzie pieprz rośnie. Tymczasem ona stała tuż przed nim i bez mrugnięcia okiem oceniała jego prezencję, sugestywnie oblizując wargi. Wyłoniłem się z cienia i dołączyłem do przyjaciela.
– Jurij. Jestem właścicielem lokalu. – Skinąłem głową.
– Och – wyrwało się jej, gdy szybko otaksowała mnie wzrokiem. – Katarina wspominała o tobie.
– Hm… – mruknąłem.
Jo może i wydawała się w porządku, ale nie zamierzałem się bratać z podwładnymi. Siergiej niech robi, co chce, ale mnie mają się bać i darzyć szacunkiem. Poza tym zanim ktokolwiek na stałe dołączy do załogi, musi zostać sprawdzony. Zazwyczaj prześwietlaniem nowych zajmował się Ignatiew, ale skoro teraz myślał kutasem, to musiałem się zająć tym osobiście. Ufałem Katarinie i wierzyłem, że nie zatrudniłaby pierwszej lepszej osoby, ale… zasada, by nikomu nie ufać, była nadrzędna w moim świecie i wielokrotnie uratowała mi tyłek. Jeśli śliczna Jo miała coś za uszami, to zamierzałem to wykopać i trzymać w zanadrzu, bo nigdy nie wiadomo, kiedy znalezione brudy mogą się przydać. Tym bardziej że była niewiarygodnie pewna siebie, a to zawsze budziło we mnie niepokój.
Ruszyłem bez słowa do gabinetu Katii, zostawiając tę dwójkę. Jak znam Siergieja, nie odpuści dziewczynie i przed końcem dnia ją przeleci. Wyjąłem telefon, by poszukać konkretnego numeru.
U mnie za godzinę. Wysłałem krótką wiadomość i nie żegnając się z nikim, pojechałem prosto do swojego mieszkania. Nie tylko Ignatiew będzie się dzisiaj dobrze bawić.
Iga zjawiła się jak zawsze punktualnie. Pamiętałem ją jeszcze z czasów, gdy byłem zwykłym żołnierzem Michaiła. Zazwyczaj nie stroniłem od dziwek i jeśli laska znała się na robocie, to było mi wszystko jedno, jak ma na imię i skąd pochodzi. Miałem to w dupie i nigdy o to nie pytałem. Z Igą było inaczej. Tego, co nas łączyło, nie nazwałbym układem czy nie daj Boże związkiem. Zjawiskowo piękna, pewna siebie i nieprzeciętnie asertywna Iga była najlepszą przyjaciółką Katariny, choć zarzekała się, że nigdy nie była dziwką. Nie miałem co do tego pewności, zważywszy na jej nadzwyczajne umiejętności, ale odpowiadało mi to, że nie oczekiwała niczego poza seksem. Długie czarne włosy kołysały się delikatnie na jej plecach, gdy przemierzała mój salon, wpatrując się we mnie niczym drapieżnik w ofiarę. To był jedyny moment, kiedy pozwalałem jej myśleć, że może dominować, i to głównie dlatego, że kręciły mnie jej spojrzenie i drapieżne ruchy.
– Tęskniłeś? – wymruczała, klękając przede mną. Nie bawiąc się w grę wstępną, rozpięła mi rozporek, by uwolnić nabrzmiałego, pulsującego kutasa.
– Iga – warknąłem – miałem naprawdę chujowy dzień i nie mam nastroju na głupoty. – Przymknąłem oczy i zacisnąłem szczęki, czując, jak otulają mnie jej usta.
O tak, dokładnie tego potrzebowałem. I może jeszcze wódki… Ale to później. Teraz zamierzałem wypieprzyć całą swoją frustrację i na chwilę zapomnieć o klubach, mafii i problemach, które zwaliły mi się na głowę.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Redaktor prowadząca: Ewelina Kapelewska
Wydawca: Agata Garbowska
Redakcja: Justyna Yiğitler
Korekta: Zyszczak.pl Paulina Zyszczak
Projekt okładki: Łukasz Werpachowski
Zdjęcie na okładce: © LightField Studios, © Augustino / Shutterstock.com
Copyright © 2021 by Monika Skabara
Copyright © 2021, Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2021
ISBN 978-83-66815-21-6
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek