Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy istnieje w dziejach ludzkości jakakolwiek cywilizacja, której obcy byłby czyn złożenia ofiary z człowieka? Odpowiedź brzmi: rzadko które społeczeństwo zarówno starożytne, jak i współcześnie żyjące rezygnuje ze śmierci rytualnie zadanej człowiekowi lub zwierzęciu w imię dobra ogółu. Śmierć wśród ruin to efekt wielu godzin spędzonych przez autora na stanowiskach archeologicznych, w bibliotekach i muzeach na całym świecie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 448
Wstęp
Czy istnieje w dziejach ludzkości jakakolwiek cywilizacja, której obcy byłby akt złożenia ofiary z człowieka? Odpowiedź brzmi: rzadko które społeczeństwo zarówno starożytne, jak i współcześnie żyjące rezygnuje ze śmierci rytualnie zadanej człowiekowi lub zwierzęciu w imię dobra ogółu. Nowozelandzki antropolog John Derek Freeman w jednym z rozdziałów książki The Natural History of Aggression kwitował: „skrajność osiągana przez ludzi w destrukcyjności i okrucieństwie to jedna z naczelnych cech, które pod względem behawioralnym odróżniają człowieka od innych zwierząt”.
Zajmujący się anatomią Raymond Dart, przyjmując hipotezę o znaczeniu instynktów i uznając za prawdziwe wszystkie relacje opisujące kanibalizm, od Strabona przez Marco Polo do ich odpowiedników z XIX wieku, pisze tak:
Znaczone krwią, wyryte nożem rzeźnickim archiwa ludzkiej historii […] razem z wczesnym, powszechnym kanibalizmem, z ludzkimi, albo zwierzęcymi ofiarami bądź ich substytutami […] wystarczająco demaskują to krwiożercze znamię1.
Jean-Paul Roux zauważa: „składanie ofiary […] jest najpierw i przede wszystkim zabójstwem”. Hasło homo necans, człowiek zabijający, sformułował wybitny niemiecki religioznawca Walter Burkert, który zadawanie śmierci awansował do roli przymiotu stanowiącego o gatunkowej swoistości człowieka, podobnie jak myślenie, gospodarowanie albo bycie istotą religijną (a przynajmniej sygnalizuje pewną ludzką modalność, uwidaczniającą się także w działaniach symbolicznych, głównie ofiarnych).
Dla niektórych – spekulatywnie zorientowanych – badaczy ludzkich początków to właśnie mord rytualny leży u początków człowieczeństwa: konstytuuje wspólnotę, zapoczątkowuje totemiczne wyrzeczenie i takąż identyfikację, wyznacza wzorzec podstawowego ogólnoludzkiego aktu religijnego – krwawej ofiary. Ta przemoc nabiera charakteru sakralnego, staje się pierwszą świętością, bowiem jest błogosławiona w swych harmonizujących społeczność skutkach2. Co współczesny człowiek pomyśli o pewnym prawie rzymskim, o którym wspomina Kasjusz Dion Kokcenejanus, historyk z przełomu II i III wieku n.e.:
Bezwzględna postawa bogaczy względem biednych stała się przyczyną bardzo wielu nieszczęść Rzymian. Wolno im było zastosować wiele środków wobec ludzi zalegających z długiem, a między innymi następujący: jeżeli więcej wierzycieli pożyczyło komuś pieniądze, mogli poćwiartować ciało dłużnika na kawałki zgodnie z wysokością długu.
Badacze zastanawiają się, co spowodowało, że ludzie zabijali swych bliźnich, nie w sposób niemoralny i bez zastanowienia, jak dzicy barbarzyńcy kierujący się jedynie instynktem, lecz świadomie, jak twórcy form kulturowych, starający się zgłębić tajemnicę świata i przekazać ją następnym pokoleniom w formie obrzędów i przedstawień dramatycznych. Zjawisko ofiary stanowi przedmiot niezliczonych publikacji: katalogów faktów, analiz, porównań, badań struktur i początków.
Te ostatnie często doprowadzały do całkowicie sprzecznych wniosków. W miarę rozwoju cywilizacji, ofiara z syna starożytnego króla została zmodyfikowana poprzez użycie surogatu – albo przestępcy, albo zwierzęcia. Nie wdając się w niekończącą się debatę, pominięte milczeniem zostaną ofiary bezkrwawe, które zresztą dla wielu teologów nie mogą być rzeczywiście uważane za ofiary. Najtrafniej chyba nakreślili ten problem francuscy religioznawcy z końca XIX wieku, Henri Hubert i Marcel Mauss:
Należy określać nazwą ofiara każdą ofiarę, nie wyłączając roślinnej, o ile dar ofiarny, w całości lub częściowo, ulega zniszczeniu, pomimo że zazwyczaj nazwę tę odnosi się wyłącznie do ofiar krwawych.
Składanie ofiary jest przede wszystkim zabójstwem. Jakiż jest zatem jego sens? Można zgodzić się z twierdzeniem, że – jak utrzymują Hubert i Mauss – podczas obrzędu ofiara „pełni w nim funkcję pośrednika między ofiarującym a bóstwem, do którego ofiara jest zazwyczaj kierowana”. Ale czy porozumienie to nie jest bardziej konsekwencją niż przyczyną? – zastanawia się Jean-Paul Roux w monografii na temat krwi. By człowiek wprowadził do swego życia akty tak okrutne, musiał doznać wstrząsających doświadczeń. Jakie więc były tego przyczyny?
Wielka ilość obchodów rytualnych polegających na uśmiercaniu budzi myśl, że zabójstwo było tym pierwotnym wydarzeniem3. Zygmunt Freud w Totemie i tabu stwierdza, iż fundamentem ludzkości był mord popełniony na praojcu prymitywnej hordy, tłumacząc w ten sposób to, że wszystkie rytuały zawierają w swoim scenariuszu jakąś formę ofiary. Jednak już Lukrecjusz, rzymski poeta wolnomyśliciel, w I wieku p.n.e. ostrzegał swojego przyjaciela, Memiusza: „Iluż krzywd doradczynią była religia śród ludzi!”.
Religijne uzasadnienia podobnych praktyk różnią się w zależności od czasu i miejsca, ale wszystkie sprowadzają się do jednego podstawowego założenia. Ofiara z człowieka zdaje się czerpać swoją wartość rytualną ze sposobu, w jaki – rozumiane niekiedy dosłownie – „karmienie śmierci” pozwala powrócić do życia. Koncepcja, że życie i płodność płyną ze śmierci, odgrywa kluczową rolę w wielu religiach i kulturach – może być uważana za fundament zachodniego chrześcijaństwa. Chrystus Odkupiciel złożył siebie w ofierze w akcie ukrzyżowania, a jego krew wsiąkła w ziemię na Górze Kalwarii4.
W czasach pax Romana na ziemiach, które znalazły się pod panowaniem rzymskim, w całej Europie, aż po Azję, trwał niezakłócony spokój. Ale jedynymi ludźmi, którzy zdołali obronić się przed nudą, byli żołnierze należący do straży granicznej. A to dzięki temu, że odnaleźli cel, dla którego warto było umrzeć5. Dramatyczny wzrost popularności igrzysk miał miejsce w dwóch pierwszych wiekach naszej ery, kiedy pokój panujący w całym cesarstwie dawał niewiele okazji do prowadzenia rzeczywistej wojny. Przy braku prawdziwych bitew mieszkańcy cesarstwa musieli zadowolić się sztucznymi (choć dla ich uczestników były one całkowicie rzeczywiste) i tak wojna zmieniła się w sport dla widzów6.
Jak zauważa wielu znawców świata starożytnego, nowoczesne społeczeństwo nadal odczuwa potrzebę oglądania scen pełnych gwałtu: czy to podczas walk bokserskich, czy to scen pokazywanych na ekranach kin. Także wojny, które toczymy – niezależnie czy w słusznej, czy w niesłusznej sprawie – stały się gałęzią przemysłu rozrywkowego dzięki kamerom zamontowanym w głowicach pocisków rakietowych.
Powinniśmy zatem zadać sobie pytanie – proponuje Alan Baker, autor monografii na temat gladiatorów – dlaczego z taką łatwością potępiamy okrucieństwa starożytnych społeczeństw, między innymi rzymskiego, skoro nasi politycy łagodnym głosem usprawiedliwiają bombardowania i rzezie niewinnej ludności cywilnej w innych krajach lub czerpanie korzyści z handlu bronią, którą sprzedaje się okrutnym reżimom.
W ofiarach, których celem było użyźnienie ziemi, to znaczy wlanie w nią boskiego życia lub pobudzenie tkwiącego w niej życia, chodziło o przekazanie cechy świętej. Tego rodzaju działania z konieczności musiały uwzględniać metody zmierzające do bezpośredniego lub pośredniego przeniesienia cechy świętej na przedmiot. Należało ją umieścić w glebie ducha, która tym samym stawała się żyzna. Na przykład Khondowie składali ofiary z ludzi dla zapewnienia żyzności ziemi; mięso rozdzielano między różne grupy oraz zakopywano na polach, a krew ofiary ludzkiej była rozlewana na ziemi7.
W różnych kulturach można natrafić na podobieństwa motywu człowieka, który w czasie wojny lub w innej sytuacji zagrożenia przysięga złożyć w ofierze pierwszą istotę, jaką napotka po powrocie do domu, po czym okazuje się nią jego dziecko. Przykładem może być biblijna historia Jeftego, który składa taką przysięgę, chcąc pokonać Ammonitów. Pierwszą, która wita powracającego z wojny Jeftego, jest jego jedyna córka. Jefte jest zrozpaczony, jednak to córka przekonuje go, że musi wypełnić swoje zobowiązanie8.
Aby pewien gatunek lub określona kategoria istot żywych (ludzi lub zwierząt) wydawała się godna poświęcenia, trzeba odkryć w niej uderzające podobieństwo do istot, których nie można złożyć w ofierze, aby żadne pomieszanie bytów nie było możliwe. W wypadku zwierzęcia, przypomnijmy, różnica rzuca się w oczy. Co innego w wypadku ludzi. Kiedy przegląda się listę ofiar poniesionych na przestrzeni wieków, stajemy przed zjawiskiem bardzo złożonym. Są na niej jeńcy wojenni, niewolnicy, dzieci i młodzież, są tam kalecy, wyrzutki społeczne, jak grecki pharmakos. W pewnych społecznościach jest nawet król9.
Ściśle mówiąc, owe zabójstwa nie mają dokładnie tego samego charakteru co rytualne ofiary, kiedy to ofiara bywa składana jako dziękczynienie za zwycięstwo, czy dla ułagodzenia rozgniewanego bóstwa. Wspólnym czynnikiem jest ufanie, że jakaś korzyść wyniknie z takiej ofiary – czy to dla danej społeczności, czy też dla wybitnej jednostki. Kiedy zaś sama ofiara uważana jest za Boga – nawet jeśli może ona być tylko kozłem ofiarnym – wtedy mamy do czynienia z aktem rytualnej magii.
Nie jestem zawodowym historykiem, antropologiem, etnografem czy religioznawcą, dlatego chciałbym, aby nie traktowano tej książki jako dzieła naukowego. Zaintrygowany pewnymi szczegółami etnograficznymi i historycznymi odwiedziłem wiele muzeów i stanowisk archeologicznych na świecie. W książce Ofiary z ludzi nie usiłuję wyjaśniać, dlaczego je składano i tłumaczyć, jak ważne to było dla danej społeczności. Nie staram się także ani usprawiedliwiać, ani oskarżać ludów, które poświęcały ludzi.
Nie mając zobowiązań wobec konkretnej dyscypliny naukowej, starałem się zapoznać nie tylko z literaturą fachową, delektując się rozległą perspektywą tych nielicznych, którzy ośmielili się ją zarysować. W ten sposób powstała kompilacja popularnonaukowa stworzona zgodnie z myślą Michela de Montaigne’a: „Zebrałem tylko bukiet kwiatów, dodając jedynie wstążkę, którą są przewiązane”.
W książce tej nie chodzi o naszkicowanie abstrakcyjnego schematu ofiary wystarczająco pełnego, aby objąć wszystkie znane przypadki – fakty są zbyt różnorodne. Mogłem tylko podjąć próbę prześledzenia określonych wypadków zabijania ludzi, dostatecznie złożonych, aby uwzględnić wszystkie ważne momenty dramatu, a zarazem wystarczająco szczegółowo rozpoznane, aby na ich podstawie nakreślić krótkie charakterystyki przodujących w tym procederze ludów.
Świnoujście 2012
Rozdział I
Krwawe początki cywilizacji faraonów
Człowiek nigdy nie czyni zła tak starannie i tak chętnie,jak wtedy, gdy działa z pobudek religijnych.
Blaise Pascal
Na całym świecie wierzono, że ofiary z ludzi przynoszą wymierne korzyści. Kraj nad Nilem nie należał pod tym względem do wyjątków. Mordowano, by zdobyć coś w świecie doczesnym, składanie ofiar miało zaś przynieść korzyści w zaświatach. Dowody na to znajdujemy już na początku cywilizacji staroegipskiej, która powstała w północno-wschodniej Afryce nad dolnym Nilem, równolegle do mezopotamskiej, jako druga z pierwszych cywilizacji Starego Świata.
Zespoły kultur, które rozwinęły się w Egipcie w IV tysiącleciu p.n.e. miały ogromne znaczenie dla powstania tej cywilizacji. Były to kultury: Nagada (I, II, III) w Górnym Egipcie i kultura dolnoegipska. W okresie kultury Nagada II (Gerzea – w latach 3500–3200 p.n.e.) powstawały rozległe cmentarzyska złożone z różnorodnych grobów (występują zarówno ubogie jamy ziemne, jak i grobowce z ceglanymi komorami i malowidłami).
Ale wcześniej w okresie od 4900 do 2700 p.n.e. w rejonie Sudanu wykształciła się kultura neolitu chartumskiego, którego wiele wzorców wykorzystywały inne kultury występujące nad Nilem. Ciekawym zjawiskiem jest umieszczanie w grobach późnoneolitycznych pośród darów grobowych drugiego pochówku bez żadnego wyposażenia. Sytuacja taka zazwyczaj widoczna jest w bogatych grobach. Może to świadczyć o tym, że pewnej grupie społecznej składano w grobie ofiarę z drugiej osoby. Pochówki takie znane są z cmentarzysk w Kadada i Kadruka10.
Przypuszcza się nawet, że wcześni królowie po 30 latach panowania (lub gdy nie okazywali się – zdaniem kapłanów – zdolni do sprawowania władzy) byli rytualnie zabijani. Prawdopodobnie jeden z takich władców wykazał się na tyle siłą charakteru i autorytetem, iż przerwał praktykowanie tego zwyczaju, utrzymując się u władzy aż do naturalnej śmierci.
Zagadnienie składania ofiar z ludzi przez starożytnych Egipcjan nurtowała badaczy od końca XIX wieku. Nasze wyobrażenia o schyłku epoki predynastycznej uległy zmianie w 1988 roku dzięki odkryciu najstarszego z królewskich grobów w Abydos, należącego do górnoegipskiego króla, którego imię (wyrażone ideogramem „Skorpion”) jest najstarszym przykładem zastosowania hieroglifów. Władca ten nie jest jednak tożsamy ze znanym już wcześniej królem. Jak ustalono w trakcie dalszych badań, pomiędzy nimi panowało co najmniej czterech innych władców (Nu-Hor, Hat-Hor, Iry-Hor, Ka) tworzących tak zwawną dynastię „O”11.
Faraona, podobnie jak bogów, otaczała aura magicznego oddziaływania. Zbliżać się do króla można było tylko w proskinezie, czyli – jak mówili Egipcjanie – „całując ziemię”. Na przykład kapłan Raur w inskrypcji na swoim grobowcu w Gizie zamieścił groźny dla siebie epizod, jaki się wydarzył za króla Neferirkare z V dynastii: otóż podczas ceremonii kultowej król przypadkowo dotknął kapłana maczugą, po czym musiał uroczyście oświadczyć, że zdarzyło się to niechcący, wobec czego nie należy wyrządzać kapłanowi żadnej krzywdy12.
Wykopaliska na wielkich cmentarzyskach w Abydos, Nagadzie i Sakkarze dostarczyły ogromnej ilości informacji na temat struktury społecznej cywilizacji początku Okresu Dynastycznego. Imponujące grobowce wzniesione przez pierwszych władców były otoczone równie wielkimi grobami ich rodzin oraz stronników. Królom przedstawionym na pierwszych znaleziskach, takich jak Maczuga Skorpiona i Paleta Narmera, zawsze towarzyszą słudzy lub dworzanie, których obecność podkreśla znaczenie ich przywódcy, akcentując jednocześnie ich wyższy status13.
W grobie należącym do króla Aha znaleziono skorupy kilkudziesięciu naczyń na wino, trochę narzędzi, biżuterii, ślady pozostawionej w ofierze zmarłemu żywności. Obok grobowca Flinders Petrie odkrył 35 grobów pomocniczych, które nazwał Wielkim Cmentarzem Służących. W publikowanych pracach nie poświęcił zbyt wiele miejsca temu zagadnieniu, sugerował jednak, że zmarli zostali złożeni w ofierze14. Należy pamiętać, że boskie przetrwanie króla stawało się gwarancją przetrwania jego niemal całego otoczenia.
Stąd wszyscy starali się rozmieścić swoje grobowce (z wyglądu i pod względem struktury wyraźnie różne od grobu samego władcy) jak najbliżej piramidy – miejsca, w którym boska natura króla osiągała wymiar uniwersalny. Pozwalało to władcy nadal zajmować się bytem tych, którzy dzięki położeniu swoich grobów wciąż pozostawali blisko niego, tworząc jego „wieczną” społeczność.
Status królewski miał szczególne znaczenie nawet po śmierci. Ostatecznym przeznaczeniem zwykłych śmiertelników był ziemski padół – dla króla jednak były to niebiosa: „ludzie chowają się, bogowie [natomiast] odlatują”. Umierając, król stawał się Ozyrysem – archetypicznym „umarłym bogiem” – i jako taki partycypował w swoim zmartwychwstaniu. To świetlane przeznaczenie zapewniały mu odpowiednie rytuały, zarezerwowane wyłącznie dla królów.
Jedynym zespołem pogrzebowym znanym w czasach Petriego był Schunet el-Zebib, zbudowany 4600 lat temu przez króla II dynastii, niejakiego Chasechemwy. Dwóch współpracowników Petriego odkryło zespół grobowy z czasów II dynastii, zbudowany przez faraona Peribsena, a sam Petrie wrócił do Abydos w latach 20. XX wieku, aby odkopać setki grobów pomocniczych usytuowanych wokół trzech zespołów należących do władców I dynastii.
W 1991 roku natrafiono tam na niezwykłą flotę czternastu drewnianych łodzi, które spoczywały w pobliżu zespołu kultu pośmiertnego nieznanego władcy. Mierzyły około 27 metrów długości. Sądząc po precyzji wykonania, budowali je fachowcy, a jednostki w chwili zakopywania były sprawne i gotowe do użycia. Okazało się, że są to najstarsze zachowane łodzie wykonane z drewnianych desek (w odróżnieniu od łodzi z wiązek trzcin czy wydrążonych w pniach).
W 2002 roku dokonano kolejnego odkrycia – o czym donosi John Galvin − odkopano cały okręg. Po zewnętrznej stronie muru po odsłonięciu podłogi archeolodzy znaleźli w najbliższym otoczeniu sześć innych grobów. W trzech znajdowały się zwłoki kobiet, w jednym – młodego mężczyzny, a w kolejnym cztero- lub pięcioletniego dziecka, wyposażonego w 25 pięknych bransoletek z kości słoniowej zdobionych paciorkami z lapis-lazuli. Szósty grób czekał na zbadanie.
Ofiary odnajdywane w predynastycznych grobowcach egipskich dowodzą, że niezwykli mieszkańcy tego kraju wierzyli w życie po śmierci, a uporczywe aluzje do „życia wiecznego” i nieśmiertelności, jakie znajdujemy w tekstach ze wszystkich okresów pokazują, iż wiara w zmartwychwstanie była powszechna. Wystarczą dwa lub trzy fragmenty, by się przekonać o jej sile.
Odbiciem owej mocy może być następujący fragment, w którym zwracano się do króla: „On żyje! Unis żyje! On nie jest martwy, Unis nie jest martwy. On nie został osądzony, Unis nie został osądzony! On sądzi, to Unis sądzi!” W postaci „Przebywającego w Orionie” – raz jesteś w niebie, raz jesteś na ziemi. Ozyrysie, obróć swą twarz, abyś mógł widzieć Unisa, twoje nasienie, które wyszło z ciebie, tożsame. On żyje! Unis żyje! On nie jest martwy, Unis nie jest martwy”. To, że życie pozagrobowe utożsamia się z życiem wiecznym, udowadnia inny fragment: „Służą mu [Unisowi] tysiące. Setki mu ofiarowują. Orion, ojciec bogów, wydał dlań edykt jako dla Wielkiej Władzy. Unis znów się ukazał w niebie”15.
Składanie ofiar z ludzi było zgodne z ówczesną wiarą Egipcjan w życie pozagrobowe. By utrzymać swoją pozycję na tamtym świecie, król musiał mieć liczną świtę. W znajdującym się w okręgu funeralnym w Abydos, w trójkomorowym grobowcu Aha, natrafiono na zestaw rozmaitych dóbr zapewniających dostatni byt w życiu wiecznym. Były tu połcie wołowiny, świeżo wypatroszone ptactwo wodne, bochny chleba, sery, suszone figi, dzbany piwa i kilkadziesiąt naczyń z winem, wszystkie opieczętowane królewskim znakiem Aha. Obok grobowca rozmieszczono w trzech rzędach ponad 30 grobów16.
Przywodzi to na myśl obraz z cmentarzyska T w Nagada, gdzie w grobie T5 złożono szczątki kilku zmarłych, prawdopodobnie wodza i jego świty. Grób nr 4 w Hierakonpolis, również datowany na okres Nagada, zawiera ślady tego samego rytuału. W niewielkiej jamie znajdował się przemieszany szkielet 25-letniego mężczyzny. Czaszkę położono na kościach długich, owiniętych lnianą tkaniną. Wielu kości brakowało, między innymi kręgosłupa, a na tych, które ocalały, widnieją wyraźne nacięcia i zadrapania. Przypuszcza się, że zmarły był ofiarą złożoną w trakcie budowy któregoś z sąsiednich grobów17.
Stan i ułożenie zwłok nie daje stuprocentowej pewności, czy byli to ludzie, którzy zmarli śmiercią naturalną, czy tylko dostąpili zaszczytu bycia pochowanym w pobliżu władcy. Zdaniem niektórych badaczy, nie ma wątpliwości co do ich rytualnego pochówku, na co wskazuje sposób, w jaki zostały skonstruowane grobowce: mają wspólne ściany i są bardzo głębokie – musiały powstać w tym samym czasie.
Na terenie otaczającym grobowce pierwszych władców Egiptu odkryto ponad tysiąc grobów – są identyczne w kształcie, a badania szkieletów wykazały, że żaden ze zmarłych nie przekroczył 25 roku życia. Nawet jak na tak zamierzchłe czasy, ćwierć wieku to trochę za wcześnie, by z przyczyn naturalnych zejść z tego padołu. We wszystkich wypadkach znaleziono dowody na rytualną śmierć pochowanych tu ludzi. Groby dworzan Aha po wykopaniu wyłożono cegłami i zadaszono drewnianym pokryciem, na wierzchu zaś położono cegły mułowe.
Podłoga z zaprawy wapiennej ciągnie się od okręgu ponad tymi ceglanymi czopami, pieczętując wszystkie groby. W podłodze nie ma śladów łączenia. To oznacza, że ciała zmarłych pochowano w owych sześciu grobach po jednej i tej samej ceremonii. Trudno uwierzyć, że 41 osób – 6 wewnątrz okręgu Aha oraz 35 przy samym grobie – umarło bez niczyjego udziału dokładnie w tym samym momencie. Oczywiście, istnieje możliwość, że umierali z przyczyn naturalnych, a ich ciała z jakiegoś powodu przechowywano, aby w końcu pochować wszystkie razem18.
Badania wykopaliskowe wczesnodynastycznych grobów królewskich – nie do końca jeszcze zidentyfikowanych – sugerują, że każdy król miał dwa groby: rzeczywiste miejsce pochówku na nekropoli w Sakkarze i cenotaf na starożytnej nekropoli w Abydos. Pielgrzymi gromadzili się tam milionami, szukając Ozyrysa, władcy świata zmarłych. Składane w ofierze naczynia z gliny na zawsze zabarwiały na czerwono tę część pustyni.
Dlaczego starożytni Egipcjanie wybrali Abydos, a nie wielkie piramidy, aby oddawać cześć wielkiemu bogu? Zastanawiające jest, co łączyło okręgi grobowe z położonymi dwa kilometry w głąb pustyni grobowcami? Odpowiedź może być kluczem dla zrozumienia wyjątkowego znaczenia Abydos. Znajdujący się obecnie w Turynie papirus potwierdza, że Egipcjanie wierzyli, iż przed pojawieniem się ludzi Egiptem bezpośrednio władali bogowie. Zgodnie z tym co podaje rzymski historyk Plutarch, Ozyrys był jednym z wielkich władców Egiptu, a jego szczególną zasługą było stworzenie w dolinie Nilu rolnictwa.
Dlatego w późniejszych okresach wzrost znaczenia Abydos tłumaczono faktem, że znajdował się tam grób Ozyrysa. Za rządów Ramzesów na pustyni poza Abydos kapłani dokonali odkrycia grobowców królów Egiptu pierwszych dwóch dynastii. Kapłani wiedzieli, że miejsca pochówku są bardzo stare i niektórzy identyfikowali jeden z tych grobowców z miejscem spoczynku samego boga śmierci.
Ponieważ utożsamiono zmarłego z Ozyrysem, to naturalnie będzie on szukał miejsca spoczynku tego boga, tak więc w Tekście Pepi czytamy: „Żeglowałeś w górę rzeki do Nomu Thinis, żeglowałeś wokół Abydos. Otworzyłeś drzwi w niebie na horyzoncie, bogowie cieszą się na spotkanie z tobą. Wciągnęli cię do nieba z twoją duszą i jesteś wśród nich obdarzony duszą. Pojawiasz się na niebie jako Horus z łona nieba, w tej twojej postaci, która wyłoniła się z ust Re, jako Horus, Wódz (lub Pierwszy) z Duchów”.
Fragment ten ma istotne znaczenie, gdyż dowodzi, że drzwi otworzone do nieba znajdowały się w Abydos, że bogowie witali zmarłego, gdy przez nie przeszedł, że dali mu moc duszy i że potem pojawił się on jako nowo narodzony z łona nieba pod postacią Horusa, Horusa Wodza Duchów. Takie poglądy na temat Abydos panowały za czasów V dynastii i nie ma potrzeby zastanawiać się na tym, dlaczego każdy dobrze urodzony Egipcjanin chciał być tam pochowany. Wyjaśniają one też znaczenie miasta dla wszystkich Egipcjan.
Ścisły związek z wierzeniami religijnymi, takimi jak zmartwychwstanie, ma mumifikacja, a mit Ozyrysa zdaje się być odbiciem rzeczywistych praktyk. Od najwcześniejszych czasów Egipcjanie łączyli zwyczaj owijania ciała z procesem przywracania zmarłego do życia w następnym świecie. Dzięki wykopaliskom wiemy też, że w czasach predynastycznych w niektórych miejscach pochówku składano kompletne zwłoki, choć niekiedy głowa – po uprzednim oddzieleniu i wypełnieniu wonnymi korzeniami oraz ziołami – była ponownie przytwierdzana do kręgów szyjnych. W Księdze Umarłych czytamy: „Jestem Księciem, synem księcia, któremu głowa została zwrócona po uprzednim odcięciu”.
Formuła ta – znana również z Tekstów Piramid – przetrwała nawet po zaniechaniu czynności oddzielania głów od korpusów. W tak zwanym grobie T5 w Nagada nie stwierdzono żadnych śladów rabunku, a mimo to kości ludzkie tam spoczywające zostały przemieszane przed ostatecznym zamknięciem grobu. Wszystkie kości leżały na podłodze, tworząc bezładny stos. Inne szczątki porozrzucano w różnych miejscach grobu. Wszystkie miały odłamane końce. Na środku leżało obok siebie pięć czaszek, a szóstą położono na cegle w południowym krańcu19.
Naukowcy przypuszczali, że w przypadku grobu T5 mamy do czynienia albo z wielokrotnym pochówkiem, albo z obyczajem składania ofiar z ludzi. Problem w tym, że grobowiec nie nosi śladów kilkakrotnego otwierania, a także żaden ze szkieletów nie spoczywa w pozycji wskazującej na klasyczny pochówek wielokrotny. Prawdopodobnie więc grób ten jest najstarszym zachowanym świadectwem złożenia w nim szczątków wodza i jego świty.
Łatwiej zrozumieć sens takiego postępowania, mając na względzie fragment Tekstu Pepi I, gdzie wzywa się bogów, „by zebrali kości Pepi i by połączyli jego ciało [tak, by] Pepi mógł siedzieć w swoim domu, [by] nie cierpiał zepsucia, by nie został zniszczony, by nie dostał się do niewoli”. W innym miejscu czytamy: „Pepi zebrał swoje kości, połączył swoje ciało. Jako że zmarłego identyfikowano z Ozyrysem, to z powyższych fragmentów wynika wyraźnie, że odcinano głowę Ozyrysa, jego ciało dzielono na części, wnętrzności oddzielano od reszty, a kości rozrzucano.
Znany jest też fakt, jak konkluduje Ernest Alfred Wallis Budge w książce Ozyrys. Symbolika przejścia na drugą stronę, że potem łączono jego głowę, kości, narządy, budowano na nowo całe ciało i przywracano do życia. To właśnie w Abydos – zgodnie z tym, co głosi tradycja – Izyda odnalazła i pogrzebała głowę Ozyrysa; według innej wersji mitu, miało tu być pochowane całe ciało boga z wyjątkiem, rzecz jasna, członka.
W Egipcie wraz ze śmiercią pierwszego króla Aha nie kończyło się jego panowanie, i w zaświatach również będzie potrzebował świty, której członkowie tym chętniej oddawali swoje życie, ponieważ wierzyli, że tylko władca trafia po śmierci do raju. Towarzyszący mu wierni słudzy również mogą liczyć na ten przywilej. W nagrodę żyli wiecznie. Wierzono też, że gwarancją wiecznego życia jest śmierć zadana ostrzem z brązu.
Salima Ikram z Amerykańskiego Uniwersytetu w Kairze utrzymuje, że ilekroć archeolodzy znajdą wokół grobowca mniejsze groby, zakładają, że spoczywają w nich ofiary rytuałów. Dowody nie są jednoznaczne. Na ich trop naprowadziło malowidło z czasów króla Acha, na którym – zdaniem niektórych archeologów – widnieje scena podcinania gardła. Rzeczywiście, na kręgach szyjnych wielu szkieletów widnieją ślady nacięcia.
Ponadto Nancy Lovell, antropolog z Uniwersytetu Alberty, przyjrzała się czaszkom z grobu Aha i zaobserwowała znaczące plamy po wewnętrznej stronie zębów ofiar, co może świadczyć o tym, że przyczyną zgonu było uduszenie. W wypadku takiej śmierci rosnące ciśnienie krwi może doprowadzić do pękania krwinek, co w efekcie plami zębinę, czyli część zęba znajdującą się tuż pod szkliwem20.
Według zachowanych źródeł, po śmierci króla Dżera, który panował w Egipcie około 2900 roku p.n.e., zabito aż 580 osób, aby mogły mu towarzyszyć na tamtym świecie. Królowa z I dynastii, Merneit, została pochowana wraz ze swą świtą złożoną z 41 mężczyzn i 77 kobiet. Król Uadżi, również z I dynastii, zabrał ze sobą 335 dusz domowników21.
Na terenie nekropolii królewskiej, która została odkryta pod koniec XIX wieku znajduje się grobowiec króla Dena panującego około 2900 roku p.n.e. – to największy z grobowców z czasów I dynastii i najbardziej interesujący. Królewski okręg grobowy w Um El Ga’ab otaczają trzy kręgi. W jego mniejszych komnatach chowano prawdopodobnie kobiety i psy, a w większych mężczyzn.
Słudzy leżeli w małych osobnych grobach skupionych wokół monarchy. Gdy umacniało się scentralizowane państwo faraonów, a groby królewskie powiększały swe rozmiary i przepych, w ich zasięg włączano groby wysokich urzędników i przywódców, by tworzyć rodzaj dworu czy też państwa umarłych w hierarchicznej bliskości. Grób satelicki stał się w równej mierze religijną koniecznością, jak i przywilejem społecznym.
Gdy znajduje się zwłoki zmarłych z pierwszych dynastii, na pierwszy rzut oka nie widać na nich żadnych oznak przemocy. Czy zostali otruci? Czy po prostu umarli z przyczyn naturalnych i przyłączano ich zastępczo do królewskiej świty? Rytualne ofiary z ludzi niewątpliwie miały miejsce we współczesnej Azji, jak świadczy o tym historia Abrahama, która pokazuje, że jeszcze na początku II tysiąclecia p.n.e było to wciąż prawdopodobne.
Możliwe też, że słudzy podążali za swym panem dobrowolnie. Podobny zwyczaj spotykamy w starożytnym Ur – wczesnosumeryjskiej metropolii, gdzie znaleziono ponad tysiąc osiemset grobów. W większości mogił odkryto szczątki zwykłych mężczyzn i kobiet. Tak zwane groby królewskie nie były zwykłymi mogiłami, lecz prawdziwymi grobowcami; sklepienia i kopuły tych budowli wznosiły się ponad ceglanymi, podziemnymi komorami, w których składano ciała zmarłych.
Groby, o których tu mowa, datuje się – zależnie od tego, który z systemów chronologicznych się przyjmie dla III tysiąclecia – z okresu między rokiem 2700 a 2500 p.n.e. Król Sumerów spoczywał otoczony zestawem niezwykłych i bezcennych skarbów. Leonard Woolley, który dokonał tego odkrycia w 1922 roku, tak opisywał makabryczną scenerię w jednym z grobów:
Grzebaniu królów towarzyszyło składanie licznych ofiar z ludzi. Dno grobu usłane było ciałami kobiet i mężczyzn, którzy, jak się zdaje, zostali tu przyprowadzeni i zamordowani. W jednym z grobów żołnierze królewskiej gwardii w miedzianych hełmach, uzbrojeni we włócznie, leżeli u podnóża stromej rampy, prowadzącej w głąb komory. Na końcu pomieszczenia znajdowały się szczątki dziewięciu dam dworu w misternych, złotych diademach. Naprzeciw wejścia stały dwa ciężkie, czterokołowe wozy zaprzężone w trzy woły. Na wozach leżały kości woźniców, a szczątki stajennych znaleziono przy głowach zwierząt22.
W odpowiednim momencie grupa ludzi, przeważnie kobiet, niektórzy niosąc strunowe instrumenty muzyczne, wchodziła do dołu. Potem pochyłym przejściem wprowadzano tyłem do grobowca, zaprzężone w woły lub osły, obrzędowe wozy: przypuszczalnie znajdowały się w nich zwłoki głównego nieboszczyka oraz wyposażenie i ozdoby dla grobowca. Wiele danych przemawia za hipotezą – choć nie ma na to konkretnych dowodów – że podczas gdy składano do grobu zwłoki głównej mającej w nim spocząć osoby, w samym grobowcu lub na niezajętej nim pozostałej części wykopanego dołu odbywała się jakaś ceremonia, której towarzyszyła muzyka23.
Wbrew obiegowej opinii, że służba dobrowolnie poświęcała swoje życie, nie jest to prawdą. Zdaniem Sarah Collins, kurator British Museum, po tylu latach trudno bowiem odczytać cokolwiek pewnego ze szkieletów. Naukowcy z University of Pennsylvania zbadali szczątki najnowocześniejszym sprzętem służącym do obrazowania mózgu i twierdzą, że rozwikłali zagadkę ich śmierci. Dr Richard L. Zettler podaje, że odnaleziono ślady po uderzeniach w głowę tępym narzędziem.
Przypuszcza się, że część osób obecnych w dole lub prowadzącym do niego korytarzu otrzymywała mały kubek z gliny, kamienia lub metalu i z wielkiej czary nabierała nim trujący płyn. Ich zwłoki leżały w równych szeregach i nawet delikatne nakrycia głów kobiet zachowały swój staranny układ. Może to dowodzić, że mimo wszystko ludzie ci umierali w atmosferze spokoju i że ich ciał nie trzeba było po śmierci nawet odpowiednio układać.
Ze wzmianek w listach, a także z tekstów religijnych wiemy coś niecoś o obrzędach pogrzebowych w Mezopotamii w znacznie późniejszym okresie, a mianowicie w Asyrii w I tysiącleciu p.n.e. O obrzędach tych wspomina epistoła, która zachowała się niestety w stanie uszkodzonym, dlatego może być, w niektórych szczegółach, w różny sposób interpretowana. Najistotniejszy fragment tego listu brzmi: „Wybudowaliśmy grobowiec. On i jego pani pałacu zostali należycie przygotowani i ułożeni… Pogrzebano ich i odprawiono nad nimi lamentację”.
Można by uważać, że wzmianka o „pani pałacu”, która również poniosła śmierć, potwierdza teorię, że jeszcze i w pierwszym tysiącleciu przed naszą erą zdarzały się przypadki, gdy pewne bliskie królowi osoby towarzyszyły mu w chwili śmierci. List jednak bynajmniej nie musi być właśnie tak rozumiany, gdyż dla śmierci „pani pałacu” można znaleźć niejedno inne wyjaśnienie.
W Ur postać kobieca, zidentyfikowana jako królowa Puabi, zajmowała oddzielny grób tuż obok swojego małżonka. Archeolodzy nie dowiedzieli się, kim był, ale pomiędzy nimi znajdowało się coś, w czym odkryto szczątki uczestników orszaku pogrzebowego. Wół, który podczas ceremonii ciągnął wóz zmarłego króla, obsypanego złotymi wspaniałościami, został najwidoczniej złożony jako część ofiary. Ten okrutny los spotkał nie tylko niewinne zwierzę, ale również jego woźniców i stajennych, wojowników ze straży honorowej i towarzyszące orszakowi kobiety. Wokół ich szczątków odkryto czarki, z których być może dobrowolnie wypili truciznę.
Po samobójstwie ludzi obecnych w grobowcu zarzynano zwierzęta zaprzężone do wozów; padały one na ciała martwych już woźniców, gdzie znalazł je Woolley. Następnie dół i znajdujące się w nim zwłoki zasypano wykopaną uprzednio ziemią. Kiedy szyb grobowy był już nią wypełniony do określonego poziomu, urządzano dalsze libacje ofiarne wraz z posiłkiem obrzędowym; jego ślady opisane przez Woolleya bardzo przypominają posiłek grzebalny za zmarłych, znany również z innych rejonów starożytnego Bliskiego Wschodu.
Groby te świadczą o niezwykłym bogactwie i nieograniczonej władzy królów Ur. W jednym z nich, który Woolley nazwał „szybem śmierci”, w zwartym szyku leżało 68 kobiet i 6 mężczyzn z orszaku, a ich szczątki wciąż miały na sobie dworskie klejnoty. Podobne pochówki odsłonięte w innych mezopotamskich miastach-państwach z tego samego okresu, gorzej zachowane i splądrowane dowodzą jednak tego, że Ur nie było wyjątkiem. Te dowody bogactwa i władzy, być może niezbędne dla umocnienia jedności i dobrobytu królestwa, z pewnością pomogły odróżnić członków rodziny królewskiej z Ur od zwykłego ludu24.
Z pewnością istniały prostsze sposoby pozbycia się nadmiaru jeńców, ale widowiskowe rzezie służyły specyficznemu celowi. Bez względu na to, co odczuwali widzowie – przerażenie czy religijną grozę – ofiara z ludzi dowodziła władzy przywódców, kapłanów i królów nad życiem i śmiercią jednostek. Na pewnym etapie prehistorii pokaz mocy zbrojnej stał się jednym z najważniejszych atrybutów królewskości. Monarchowie Egiptu i Mezopotamii szczycili się na pomnikach i tabliczkach „wyczynami takimi, jak okaleczanie, torturowanie i zabijanie własnymi rękami co szacowniejszych jeńców”25.
Jeszcze zanim można było się o tym dowiedzieć z relacji pisanych, byki utożsamiano z osobą króla. Wiele spośród ozdobnych palet łupkowych z okresu zjednoczenia przedstawia władcę jako byka, a niektóre grobowce urzędników pierwszych królów w Sakkarze ozdobione są rogami byków. Zwierzęta te były uosobieniem odwagi, męstwa, waleczności, siły i męskości. Uważano je za tak zawziętych wojowników, że króla często portretowano w chwili, gdy je zabijał, co miało podkreślić potęgę jego majestatu (choć zdarzało się, że dla bezpieczeństwa zwierzę było trzymane przez sługi).
Nie ma absolutnej pewności, od kiedy należy datować początek tego kultu – prawdopodobnie przypada on na czas rządów I dynastii, jeśli nie wcześniej. Najwcześniejsze nienaruszone przez rabusiów miejsce pochówku Apisa pochodzi z okresu rządów Horemheba (1328–1298 p.n.e.). W wyniku przeprowadzonych poszukiwań pod podłogą komory grobowej odnaleziono 12 wielkich, prostych glinianych naczyń kryjących w swoim wnętrzu prochy i spalone kości. Podobne naczynia depozyty znaleziono w kilku innych grobowcach Apisa. Pewne świadectwa wskazują na to, że w okresie Nowego Państwa ciało byka było oprawiane, a mięso przyrządzane i spożywane przez faraona i kapłanów.
Jedno jest pewne – nawet jeżeli się to zdarzało, to praktykę tę porzucono, a kolejne byki Apisy mumifikowano już w całości. Innych świętych stworzeń nie zjadano. Dalekim echem tych makabrycznych zwyczajów w życiu religijnym historycznych Egipcjan może być relacja o rozczłonkowaniu ciała Ozyrysa oraz opis zjadania bogów przez króla, zawarty w Tekstach Piramid:
Unis jest Bykiem Nieba, który postanowił w swoim sercu, by karmić się osobą każdego z bogów, który je ich wnętrzności, tych którzy pochodzą z Wyspy Ognia, z ich brzuchami, pełnymi magicznych uroków. Unis jest dobrze wyposażony przez tego, który wchłonął jego duchy. Unis ukazał się jako Wielki, władca tych, którzy są pod ręką. On usiądzie, zaś jego plecy [zwrócone będą] ku Gebowi. Oto Unis, ten który sądzi z „Tym, Czyje Imię Jest Skryte” w dniu, kiedy starszy człowiek jest poświęcany. Unis to władca ofiar, zawiązujący powróz, sam przygotowujący swój posiłek. Unis to ten, który będzie jeść ludzi, ten, który odżywia się bogami […]. Zaprawdę, Chonsu morderca panów, ten, który skręca ich szyje (podrzyna im gardła) dla Unisa i wyjmuje dla niego [Unisa] to, co znajduje się w ich brzuchach. On jest posłańcem, którego on posyła chłostać. Naprawdę, to Szesmu tnie ich dla Unisa, gotuje z nich posiłek dla niego w naczyniach kuchennych, w których przygotowuje się kolację. Unis jest tym, który je ich magię, który połyka ich duchy. Ich wielcy są przeznaczeni na jego [Unisa] śniadanie. Ich średni na jego kolację, ich mali na jego nocny posiłek.
Dla części naukowców koronnym argumentem przeciwko kanibalizmowi był brak jakichkolwiek śladów osmalenia kości w ogniu. Jednak w zarysie dziejów egipskiej religii nie można pominąć znaleziska z cmentarzyska w Ballas, gdzie odkryto ślady rozczłonkowania zwłok, a nawet rozłupywania kości długich celem wydobycia z nich szpiku. Okaleczenie, uduszenie, rozczłonkowanie – ofiary z ludzi miały zadowolić nie tylko bogów, były również przejawem władzy, ponieważ przelana krew przekładała się na bogactwo i wpływy. Uderzające jest pragnienie egipskiej pary królewskiej, by „zachować swój dotychczasowy wizerunek” także w drugim życiu; zjawiali się w nim w otoczeniu tej samej świty, jakiej wymagała ich pozycja w doczesności. W innych okresach pewne cywilizacje znalazły mniej okrutny sposób na spełnienie tego wymogu. Egipcjanie byli ludźmi nadzwyczaj praktycznymi i doszli do wniosku, że pozbawianie nowego króla doświadczenia oraz umiejętności rzemieślników i urzędników służących jego poprzednikowi nie ma większego sensu.
Czy ten hieroglif przedstawia ofiarę z ludzi?
Możliwe jest, że śmierć następowała z przyczyn naturalnych, a ciała przechowywano aż do nieuniknionego odejścia króla. Tak uhonorowani słudzy osiągali nieśmiertelność, której nie dostąpiła większość ich rodaków. Z prostych nagrobków oznaczających miejsce wielu dodatkowych pochówków wywnioskować można, że tylko urzędników niższych rang wybierano, aby towarzyszyli zmarłemu królowi. Ich bardziej zasobni i wpływowi zwierzchnicy mieli swoje groby, tym częściej niektóre z nich otaczano pochówkami ich własnej służby26.
Następca Aha, Dżer, hołdował jeszcze tradycji – przy okręgu grobowym tego władcy zlokalizowano 269 grobów. Za to Ka’a, ostatni z władców I dynastii, miał ich już niecałe 30. Za rządów II dynastii zwyczaj został zarzucony prawdopodobnie w wyniku rebelii w otoczeniu króla. Do grobów szli w końcu ludzie piastujący najwyższe urzędy w państwie, zatem powód zarzucenia zwyczaju mógł być bardziej polityczny czy ekonomiczny niż etyczny27. Nie oznacza to bynajmniej, że nad Nilem całkowicie porzucono koncepcję składania ofiar z ludzi.
Podobno gdy przez kilka lat Egipt nawiedzała klęska nieurodzajów, przybyły z Cypru wieszczek Frasjos doradził królowi, aby poświęcał co roku Zeusowi cudzoziemca dla ułagodzenia boga i sprowadzenia dostatku. Tak też uczynił Busiris – którego imię jednakże nie figuruje na listach władców żadnej z dynastii faraonów – zaczynając ofiarę od samego Frasjosa. Niektórzy antyczni autorzy powątpiewali w realność takich okrutnych praktyk. Jest wśród nich Herodot, który konstatował:
Hellenowie opowiadają jeszcze wiele innych rzeczy w sposób nierozważny; m.in. i to ich podanie jest naiwne, które o Heraklesie krąży, że go po przybyciu do Egiptu Egipcjanie uwieńczyli i wyprowadzili w uroczystej procesji, aby go ofiarować Zeusowi; Herakles przez jakiś czas zachowywał się spokojnie, kiedy jednak przy ołtarzu zaczęli sposobić się do ofiary, zaczął się bronić i wszystkich wymordował. Zdaje mi się, że ci Hellenowie, którzy to mówią, zupełnie nie są obznajomieni z charakterem i zwyczajami Egipcjan. Wszak tacy, którym nie godzi się nawet bydląt ofiarować, oprócz owiec, byków, cieląt, o ile one są czyste, i gęsi – jakżeżby oni mogli ludzi zarzynać na ofiarę? Nadto jak jest możliwe, żeby Herakles, sam jeden i jeszcze wtedy człowiek, jak twierdzą, wiele tysięcy ludzi uśmiercił? Lecz nam, którzyśmy tyle o tych sprawach mówili, niechajby i ze strony bogów, i ze strony herosów życzliwość przypadła w udziale!
Historyk Diodor Sycylijski z I wieku p.n.e. opowiadał o ofiarowywaniu osób o rudych (czerwonych) włosach, bo takie miał zabójca Ozyrysa, Seth (Tyfon). U Egipcjan ten kolor włosów należał do rzadkości, wyszukiwano więc ofiary wśród cudzoziemców. Dziejopisarz negował jednak te wszystkie opowieści, będąc przekonanym, że zostały one po prostu i bezpodstawnie (Egipcjanie słynęli z gościnności!) wymyślone.
Specyficzną formą rytualnej czynności składania ofiary dla bóstwa była „ofiara agrarna”. Związana była z obrzędową pracą na roli, która przyczyniała się do rozwoju życia ukrytego w ziarnach płodów rolnych. Rolnik dostrzegał, że jego praca jest uzależniona od czasu, od rytmu pór roku. Obserwował, że cyklicznie nadchodząca zima nigdy nie jest czymś ostatecznym, gdyż zawsze po niej następuje całkowite odrodzenie przyrody. W jego wyobrażeniu nic nie umierało, wszystko regenerowało się i odpoczywało w oczekiwaniu na nową wiosnę.
W przeświadczeniu tym można doszukiwać się znaczenia rytuału składania ofiar z życia zwierząt i ludzi, które czyniono w celu odrodzenia siły, ujawniającej się w płodach. Zwyczaj składania ofiar z ludzi dla uzyskania lepszych plonów mógł mieć swe korzenie w Egipcie. Znany jest tam rytuał, w którym ofiarę z człowieka owijano w snop z papirusu – prototyp kolumny dżed, następnie ucinano mu głowę, którą wrzucano do wody, a resztę ciała chowano w polu28.
Podobnie w niektórych regionach Japonii istnieje jeszcze zwyczaj popychania młodych sadzarek, aby upadały w błoto ryżowiska. Pobrzmiewa tu dalekie echo rytuału ofiarnego, kiedy to przeznaczano młodą dziewczynę bogom wody, z którymi współpraca była niezbędna dla udanych wodnych upraw ryżu29. To dlatego do świętej rzeki występującej z brzegów po deszczach raz do roku wrzucano w ofierze dziewice.
Na podobnej zasadzie starożytni Egipcjanie uważali, że życie zależne jest od Horusa, boga Nilu i symbolu istnienia. W późniejszych czasach zwyczaj ten przybrał formę zastępczą, tak jak na Wyspach Japońskich, ale w Afryce Wschodniej zmienił się on w amputacje sfer intymnych u dziewcząt30. Praktyka obrzezania kobiet sięga czasów starożytnych, a najwcześniejsze zapiski dotyczące tego obrzędu pochodzą z XX wieku p.n.e. Najbrutalniejszym jej wariantem jest metoda „faraońska”, zwana w Egipcie „sudańską”.
Obrzezanie stanowi być może pozostałość po tradycji ofiar z ludzi, a napletek jest substytutem całego człowieka, z którego składano ofiarę. Niektórzy historycy snują domysły, że archaiczna wersja bóstwa, prawdopodobnie bogini, żądała ofiar z ludzi, a później przyjmowała zniszczenie męskich genitaliów jako wystarczający substytut całego mężczyzny; kastracja mogła być, w gruncie rzeczy, warunkiem koniecznym kapłaństwa w epoce archaicznej, kiedy główne bóstwo było żeńskie, reprezentowane przez kapłanki. Z czasem nawet to wymaganie złagodzono, a napletek zaczął stanowić substytut genitaliów i całego mężczyzny.
Cyrkumcyzja – relief z grobowca w Sakkarze wezyra Anchmahora z czasów VI dynastii
Nawiasem mówiąc, znanych jest wiele grup etnicznych, u których obrzęd obrzezania poprzedzał rytuał inicjacji. Nie wszędzie dokonanie tego obrzędu zbiegało się z osiągnięciem dojrzałości płciowej. Czasami dokonywano tej operacji, kiedy dziecko było pacholęciem. Obrzezaniu nadawano samodzielne znaczenie. Opowiadając o tym obrzędzie u Dogonów, francuska antropolożka Germaine Dieterlen pisała:
Niezależnie od płci noworodka, pozostaje on jeszcze „rybą”. Napletek u chłopca świadczy o jego żeńskim pierwiastku, łechtaczka u dziewczynki – o męskim. Trwa to do chwili obrzezania; usunięcie tych organów wydala cielesne symbole, przekształcając te „ryby” do tego czasu dwupłciowe, w dziewczynkę lub chłopca31.
Obrzezanie zamykało więc w życiu człowieka okres istoty tylko biologicznej, a co za tym idzie – jeszcze społecznie niewartościowej. Proces wychowania młodzieży w toku cyklu inicjacyjnego zmierzał do tego, aby przyszli członkowie wspólnoty nie rzucali wyzwania istniejącym porządkom, lecz przyjmowali je jako świętą i niezachwianą spuściznę przodków. W dzisiejszych czasach w pewnych okresach roku, późnym wieczorem lub o świcie, z afrykańskich chat dobiegają przeszywające krzyki dorastających dziewcząt, którym usuwa się część, a czasem całą łechtaczkę oraz wargi sromowe, zależnie od tradycji regionu.
W Afryce bardzo surowo osądza się rodziców za niepoddanie dziewcząt i chłopców zabiegom inicjacyjnym. Odbywa się to niejednokrotnie bez aplikowania środków znieczulających, rany przyżega rozpalonym żelazem i posypuje papką ziołową mającą właściwości tamujące krew. Jeśli dziewczęta wykrwawiają się podczas zabiegu i umierają, uznaje się to za przejaw woli przodków.
Narzędzie do operacji zanurza się w roztopionym maśle lub dezynfekuje za pomocą alkoholu. Dolną część brzucha naciera się mieszanką masła i miodu i przystępuje do operacji. Uszkodzenia ciała bywają niekiedy rozleglejsze, jeśli dziecko pod wpływem bólu gwałtownie się poruszy, mimo silnego uścisku matron. Na wsiach Ghany 80 procent rodzin poddaje dziewczęta zabiegowi. We wsiach Sierra Leone jest on wciąż praktykowany, lecz trudno o dokładne dane, ponieważ zabiegi odbywają się pod patronatem tajnych stowarzyszeń, które za zdradę tajemnicy karzą śmiercią.
Po amputacji zewnętrznych organów płciowych przykłada się na ranę papkę z ziół i daktyli. Niekiedy dodaje się do tego henny, która ma właściwości odkażające i wzmacniające. Siódmego dnia dziewczynka lub dziewczynki, bo zabiegu dokonuje się grupowo, schodzą do Nilu, by przejść „balsamiczną kąpiel”. Aicha Lemsine w swojej książce Ordalie des voix zwraca uwagę, że ekscyzja praktykowana nadal jest w kilkudziesięciu krajach, a rocznie przechodzą ją miliony kobiet, zwłaszcza w Afryce Wschodniej.
W 1979 roku obradowała w Chartumie specjalna konferencja, zwołana przez Światową Organizację Zdrowia, a poświęcona problemowi obrzezania dziewcząt w Afryce. Lekarze i specjaliści z różnych krajów afrykańskich zgodnie potępili ten barbarzyński zwyczaj, praktykowany głównie w Afryce muzułmańskiej, ale upowszechniony też w niektórych plemionach Czarnej Afryki. Wykazano, że miliony dziewcząt w Afryce od Senegalu po Sudan, Somalię i Mozambik podlegają tym niedopuszczalnym z punktu widzenia zdrowia fizycznego i psychicznego praktykom, powodującym niejednokrotnie przedwczesne zgony.
Owo potępienie nie zmieniło jednak głęboko zakorzenionego obyczaju. Ba, w latach 80. ubiegłego stulecia obrządek ten stał się źródłem zysku pewnego gangu w Paryżu. Ofiary wynajdowano wśród dzieci murzyńskich z rodzin poszukujących pracy we Francji. Proceder ten opisał amerykański turysta w czasopiśmie „Women International Network”. Seans odbywał się w prywatnym apartamencie, a ofiarą była siedmioletnia czarna dziewczynka.
Leżała ona na stole z rękami związanymi na plecach, podczas gdy trzech mężczyzn dokonywało operacji. W „spektaklu” uczestniczyła czarna tancerka, która próbowała zagłuszyć śpiewem krzyk nieszczęsnego dziecka. Barbarzyńska ceremonia zgromadziła kilkudziesięciu turystów, z których każdy zapłacił tysiąc franków za prawo wstępu. Można też było fotografować poszczególne fazy zabiegu, płacąc po sto franków za każde zrobione zdjęcie…
Rozdział II
Kości wróżebne dynastii Szang
Obiecałem szczerze przestrzegać rozkazów kości!
Luke Rhinehart
Za pierwszą dynastię w historii Chin uznaje się w środowisku historyków dynastię Xia, ale informacje historyczne o niej znane są jedynie z zapisów późniejszych dynastii. Do dnia dzisiejszego nie natrafiono na znaleziska archeologiczne potwierdzające jej istnienie. Równie enigmatyczne były losy następnej dynastii – Szang. Początkowo nawet na jej istnienie było niewiele dowodów. Dopiero od niedawna znane są makabryczne szczegóły uzupełniające obraz tej dynastii, a którą kiedyś uznawano za wzbudzającą zbyt wielkie przerażenie, niedowierzając, by mogła sprawować tak okrutne rządy w świecie rzeczywistym, a nie legendarnym.
Również ostatni z władców Xia był tyranem, którego okrucieństwo rozgoryczyło lud i oburzyło szlachtę. Jeden ze szlachciców, T’ang, wywołał rebelię, zwyciężył, zdetronizował tyrana i założył nową dynastię, Szang (zwaną niekiedy Yin). Zdarzenie to miało miejsce w roku 1556 p.n.e.32 T’ang był potomkiem Żółtego Cesarza (Huanga). Jego przodkowie otrzymali w lenno Szang, utożsamiane z okręgiem Szangczou we wschodniej części prowincji Szensi. Jego następcy władali Chinami aż do chwili, kiedy zostali zdetronizowani przez dynastię Czou w 1046 roku p.n.e.33
Powstały wtedy pierwsze miasta, spośród których najbardziej spopularyzowane jest rozkwitające w wiekach XIV–XI p.n.e. Anjang. Gdy w marcu 2001 roku Chińska Akademia Nauk ogłosiła listę 100 najważniejszych odkryć archeologicznych XX wieku wybranych z ponad 10 tysięcy znalezisk, to na pierwszym miejscu nie znalazła się wcale sławna terakotowa armia, lecz znacznie mniej znane w świecie pozostałości po stolicy państwa Szang, a wśród nich „kości smoka”, czyli słynne kości wróżebne. Dla naukowców decydujący był fakt, że dzięki tym wykopaliskom pierwszy raz mogli spojrzeć na przeszłość oczami ówcześnie żyjących ludzi. Odczytując ich zapiski, zyskali wgląd w początki istnienia cywilizacji chińskiej34.
Do końca XIX wieku uważano na Zachodzie dynastię Szang za wytwór wyobraźni dawnych chińskich historyków. Przypadek sprawił, że natrafiono na niezaprzeczalne dowody na istnienie najstarszego państwa chińskiego. W 1899 roku na bazarach w Pekinie pojawiły się w dużych ilościach „kości smocze”, którymi zainteresował się cierpiący na malarię Wang Yirong35.
Wśród rozmaitych ziół przepisanych mu przez medyka podczas kuracji, znalazł się kawałek nie całkiem zmielonej kości pokrytej dziwnym ornamentem, który wydawał się być wyryty ludzką ręką. Wang zapytał w aptece o pochodzenie tej kości. Odpowiedziano mu, że dostarczają je wieśniacy z pobliskiej wioski Xiaotun. Wang pojechał tam i we wskazanym miejscu bez trudu wykopał mnóstwo fragmentów bydlęcych i jelenich czaszek, łopatek oraz skorup żółwi. Ornamenty pokrywające kości wykazywały podobieństwo do znaków odlanych na naczyniach z brązu z epoki Szang36.
Być może były one odzwierciedleniem starszej, przedshangowskiej tradycji wróżebnej, bowiem łopatki występują już w IV tysiącleciu p.n.e. w kulturach neolitycznych z północno-wschodnich Chin. Skorupy żółwie odnajduje się zaś na stanowiskach szangowskich, ale w warstwach poprzedzających tę dynastię. Różnica polega na tym, że wcześniej nie wiercono dziur i nie ryto znaków37.
Kilku uczonych poczęło kolekcjonować inskrypcje i już w 1903 roku wydano pierwszą książkę pod poetyckim tytułem Żółw schowany pod żelazną chmurą autorstwa Luo Zhenyu, pierwszego z wielkiej czwórki badaczy najstarszego pisma chińskiego (pozostali to Wang Guowei, Dong Zuobing i najsławniejszy Guo Moruo). W największym korpusie inskrypcji, 13-tomowym Zbiór napisów na kościach i skorupach, zredagowanym przez tego ostatniego, znajduje się ponad 1300 inskrypcji z okresu panowania króla Wu Dinga dotyczących tylko jednego tematu – deszczu38. Takie wróżenie ma swoją naukową nazwę – skapulomancja. Pochodzi ona od greckich słów skapula (łopatka wołu) i mantis (wróżbita).
W starożytności wyrocznie były czymś powszechnym, a najbardziej znaną w naszym kręgu kulturowym była wyrocznia delficka. Najstarsze wyrocznie ograniczały się do odpowiedzi TAK lub NIE. Do takich wyroczni należała w pierwszym okresie, czyli sprzed XI wieku p.n.e. Księga Przemian. Od V wieku p.n.e. I Cing przestaje być księgą wróżb, a staje się Księgą Mądrości, której czytelnik może doświadczać przez czytanie odpowiedzi na swoje pytania, tak jak doświadczamy mądrości, czytając inne starożytne teksty chińskie39.
W czasach pracesarzy trudno mówić o Księdze Przemian, był to raczej nieskomplikowany system znaków wróżebnych, które odpowiadały w krótki syntetyczny sposób. Badacze stwierdzili, że symboliczne znaki występują już na ceramice neolitycznych kultur Jangszao i Lungszan. Część z tych artefaktów zachowało się do dnia dzisiejszego, stanowiąc zbiór cennych zabytków pisma i świadectw wydarzeń z tamtego okresu. Badacz Dun-Tso-bin twierdzi, że pismo powstało już w okresie neolitycznym w III tysiącleciu p.n.e.
Ponadto chiński uczony Kuo-Mo-żo wysunął przypuszczenie, że historia pisma chińskiego liczy sześć tysięcy lat, przy czym za jego początki uważa on znaki i symbole występujące na ceramice kultury Jangszao odkryte w Bańpo. Ważne jest, że znaki te różnią się od ornamentyki i nie tworzą z nią integralnej części. Konkluzja Kuo-Mo-żo brzmiała:
Chociaż obecnie znaczenie tych rysunków nie jest dla nas jasne, są one niewątpliwie symbolami o charakterze znaków piśmienniczych w rodzaju podpisów lub rodowych emblematów… Można przyjąć, że te rysunki i znaki na ceramice malowanej stanowią początki chińskiego piśmiennictwa, względnie są chińskimi prymitywnymi hieroglifami.
Słabą stroną owej hipotezy jest fakt, że badacz ten nie porównał tych pierwszych „hieroglifów” z prawdziwymi znakami pisma z czasów późniejszych, tym bardziej, że między tymi znakami a pismem z czasów Szangów istnieje przerwa licząca setki lat. Według legendy opracował je pierwszy legendarny władca Fuxi, gdy ujrzał wynurzającego się z rzeki Huanghe potwora (czy smoka), oraz przyglądając się śladom pozostawionym na brzegu rzeki przez ptaki. W czasach już historycznych napisy wróżebne były wykopywane z ziemi także w połowie XVII wieku, gdy w Chinach przebywał polski jezuita Michał Boym. Oto co odnotował ten misjonarz uznawany za jednego z pierwszych europejskich sinologów:
Pierwszy chiński cesarz Fòhì z pewnością wymyślił chińskie hieroglify, zestawiając je z węży i smoków, jak o tym wspominają Chińskie Kroniki, przede wszystkim zaś Księga o Matematyce i Astrologii, nazwana Księgą smoków. […] Widoczne tu węże są dziwnie zaplątane i w różnych kształtach, uwzględniające zróżnicowane rzeczy, uległy później transformacji, chociaż są wśród Chińczyków również tacy, którzy się na nich znają, ponieważ ze względu na swoją starożytność zostały one w większości utracone.
Od późnej epoki Walczących Państw znana jest z kolei legenda o stworzeniu pisma przez Cang Xie [Cang Jie]. W Rocznikach pana Lü odnajdujemy jej kwintesencję w kontekście opisu cywilizujących działań legendarnych herosów:
Xi Zhong wynalazł wóz, Cang Xie stworzył pismo, Houji wynalazł uprawę roślin, Gao Yao ustanowił kary, Kun Wu wynalazł naczynia ceramiczne, Xia Guń wznoszenie murów. To, co tych sześciu stworzyło, było właściwe i potrzebne40.
Niewiele więcej wiadomo o wymienionych legendarnych twórcach podwalin chińskiej cywilizacji. Cang Xie miał być urzędnikiem Żółtego Cesarza, a na pomysł stworzenia pisma rzekomo wpadł, „patrząc na ślady ptasich i zwierzęcych nóg na ziemi”. Pierwsze słowa przedmowy do Księgi dawnych dokumentów wyrażają jednoznacznie myśl o związku wynalazku pisma z potrzebami władzy: „W dawnych czasach Fu Xi, władając światem, wpierw nakreślił osiem trygramów, [potem] stworzył znaki [pisma], aby [nimi] zastąpić rządzenie za pomocą wiązania węzełków. Tak powstały pisane dokumenty”.
Wróżenie pełniło w Chinach od najdawniejszych czasów niezwykle ważną rolę. W czasach dynastii Szang i Czou stanowiło jedną z zasadniczych funkcji panującego. Już na przełomie II i I wieku p.n.e. zwrócił na to uwagę określany mianem chińskiego Herodota, Sima Qian, który w odrębnym, 128 rozdziale Zapisków historyka poświęconym wróżeniu, podawał:
Od dawnych czasów królowie mędrcy, gdy zamierzali założyć państwo i przyjąć mandat niebios, przystępując do działania, zawsze wielką uwagę poświęcali wróżbom, aby wsparły dobre dzieło. [Przykładów takiego postępowania], poczynając od cesarzy Tang [Yao] i Yu [Shuna], nie sposób policzyć. Od samego początku każda z Trzech Dynastii (tj. Xia, Szang, Czou) kierowała się szczęśliwymi znakami. Dynastia Xia zapoczątkowała panowanie swego rodu podporządkowawszy się wróżbie z Tus-han (mityczne księstwo); kiedy wróżba lecących jaskółek okazała się pomyślna, nastały [rządy dynastii] Yin; kiedy wróżba ze zbóż okazała się szczęśliwa, [nastąpiło] królowanie dynastii Czou. Władcy rozstrzygali wszelkie wątpliwości [na podstawie] wróżb z żółwich pancerzy i krwawnika, i taki był niezmienny zwyczaj. Choć [barbarzyńcy] Man, Yi, Di, Qiang nie znali co to pan, co sługa, także wróżyli, żeby rozstrzygać wątpliwości. Niektórzy wróżyli z metalu i kamieni, inni z traw i drzew, w każdym państwie panował inny zwyczaj. [Pomimo tych różnic] jednak wszyscy, chcąc poznać przyszłość [i rezultaty] napadu, ataku, wyruszenia na wojnę i szukania zwycięstwa, pokładali wiarę w [przepowiednie swych] bogów.
Jak już wspomniano, starożytni Chińczycy przywiązywali wielkie znaczenie do wszelkiego rodzaju wróżb. Za jedną z najstarszych form wróżenia należy uznać wróżenie ze skorupy żółwia. Wykonywano ją w następujący sposób: najpierw przewiercano w skorupie otwór, a następnie rozgrzewano ją w ogniu, po czym na podstawie rys i pęknięć, powstałych pod wpływem gorąca wokół otworu, odczytywano wróżbę. Pytanie do bogów i odpowiedź zapisywano na skorupie41. Surowiec pozyskiwano na miejscu, zwłaszcza łopatki, lub otrzymywano go z daniny. Zachowały się zapiski magazyniera przyjmującego transporty skorup: jednorazowo dostarczano nawet 1000 sztuk! Szacuje się, że co dziesięć dni zużywano kości z sześciu wołów i skorupy 13 żółwi42.
Wykopano w sumie 160 tysięcy fragmentów pisma jiaguwen. Z danych statystycznych wynika, że na tych kawałkach skorup wyryto w sumie 4 tysiące znaków. Naukowcy i uczeni przeprowadzili badania nad 3 tysiącami znaków. Doszli oni do zgody jedynie w kwestii tysiąca, co do reszty istnieje poważna rozbieżność zdań. Pełna inskrypcja (takie występują niezwykle rzadko) składała się z następujących części:
1. Wstęp – data, znak bu, oznaczający wróżenie, imię wróżbity (obecnie znamy około 120 imion).
2. Pytanie – zawsze formułowano je w dwóch wersjach i umieszczano po dwóch stronach skorupy. Pożądana wersja odpowiedzi znajdowała się zazwyczaj po prawej stronie. Starano się ją zapisywać większą ilością znaków, delikatnie dając przodkom do zrozumienia, jakiej odpowiedzi się oczekuje.
3. Zapis pęknięć – podawano liczbę pęknięć, czasem dodawano, ile było „pomyślnych”.
4. Prognoza władcy – zaczynająca się zdaniem: „król, odczytując pęknięcia, powiedział” (wang zhan yue). Dalej zapisywano interpretację króla, co ma nastąpić.
5. Weryfikacja – większość inskrypcji jej nie zawiera. Były to zdania typu: „Dnia tego i tego rzeczywiście stało się to i to”. Zapisywano je tylko wtedy, gdy przepowiednia się sprawdziła – król jako wróżbita był przecież nieomylny.
Pierwszy słownik napisów wróżebnych opublikowano już w 1920 roku, ale nadal ich odczytanie i interpretacja stanowią poważny problem dla sinologów. Napisy wróżebne dotyczą ceremonii składania ofiar, wróżb związanych z pogodą, zasiewami i zbiorami, prowadzenia wojen, spraw prywatnych władców oraz wróżb dotyczących najbliższych dni. Napisy wykonywano z góry ku dołowi i od prawej do lewej. Z biegiem czasu ten sposób pisania stał się normą obowiązującą prawie po dzień dzisiejszy43.
Sam zapis był pracochłonny, wymagał wyspecjalizowanej wiedzy i umiejętności. Znaki wyryte na kościach nasycano barwnikiem, chyba dla utrwalenia, a może upiększenia inskrypcji. Wydaje się, że zapis nie był zwykłą formalnością. Wiadomo, że jeżeli mogłoby dojść do pomyłki z powodu nakładania się zapisu na numer pęknięcia, to numer zamazywano i przesuwano w inne miejsce. Można zatem sądzić, że zakładano późniejsze odczytywanie zapisu, i że był on do kogoś adresowany44.
Z opisu wróżb dokonywanych przez księcia Czou i innych, który umieszczano przed wyżej przytoczonym tekstem, pośrednio wynika, że wróżenie za pomocą tarczy żółwia (czy „wielkiego żółwia” – yuangui) było swoistym wyrazem szacunku dla pytanych duchów przodków, ofiarą, a jednocześnie środkiem „nacisku” na duchy, prośbą o pomyślną wróżbę. W Księdze pieśni, antologii najstarszej poezji chińskiej, pojawia się dwuwiersz:
Czerep żółwia, liść krwawnika dały wróżbę nam pomyślną.
Zapis był ryty od strony prawej do lewej przypuszczalnie dlatego, że wygodniej było zaczynać „pisanie” od prawego górnego rogu powierzchni, lewą ręką trzymając pozostałą część. Jakkolwiek znaki te ryto również na naczyniach z brązu, kawałkach nefrytu i ceramice – było ich mało i występowały często pojedynczo – otrzymały one nazwę „pisma na skorupach i kościach”. Powodów, dla których wróżono właśnie z pancerza żółwia i z krwawnika (Achillea sibirica), można się domyślać między innymi z następującej relacji Sima Qiana z rozdziału o wróżeniu:
Kiedy dotarłem do Jiangnan [nad Długą Rzeką], obserwowałem tamtejsze zwyczaje i pytałem starych ludzi, którzy wyjaśniali: „Żółwie żyją tysiąc lat i potrafią poruszać się na liściach lotosu. Krwawnik ma sto łodyg wyrastających z jednego korzenia (Liu Xiang ostatnie zdanie rozumie w ten sposób, że «krwawnik żyje sto lat i stokrotnie wypuszcza łodyżkę z jednego korzenia»). W miejscach, gdzie żyją żółwie i rośnie krwawnik nie ma takich drapieżników, jak tygrysy i wilki, i nie rosną tam rośliny trujące”. Mieszkańcy okolic położonych wzdłuż Rzeki często hodują żółwie, poją je i karmią przekonani, że to może usprawnić oddychanie i dostarczyć im [energii] qi oraz wspomaga w walce ze słabością i starością.
Sposób wróżenia z krwawnika różnił się nieco od wróżenia z łopatki barana lub pancerza żółwia i sprowadzał się do analizy rysunku kreseczek widocznych na łodydze. Jak sądzą specjaliści, właśnie owe kreseczki i ich kombinacje stały się następnie podstawą trygramów i heksagramów zawartych w księdze wróżbiarskiej I-king, będącej przez długie wieki podstawowym dziełem, z którego korzystała niezliczona rzesza wróżbiarzy chińskich45.
Władca mógł też niezależnie od wyniku wróżb konsultować swoje zamierzenia z najbliższymi krewnymi, z przedstawicielami ludu należącymi do rodu panującego. Mógł też brać pod uwagę własną opinię w rozważanej sprawie. Na temat znaczenia, jakie wiązano z poszczególnymi wróżbami, znajdujemy dość interesującą informację w kanonicznej Księdze Historii (Szu-king), w rozdziale zatytułowanym Hungfaii (Wielki Plan):
Badanie spraw, co do których nie ma się pewności. Wybierz i ustaw ludzi wróżących ze skorupy żółwia i ludzi wróżących z łodyżek krwawnika, i każ im wróżyć. I powiedzą ci oni o deszczach, o mgle, o nadciągającej wichurze, i o burzy, i opowiedzą ci o zewnętrznych znakach i o wewnętrznych. Istnieje siedem rodzajów wróżb: pięć z nich dokonuje się na skorupach żółwi, a wróżby z łodyżek krwawnika są dwie. I rozproszysz swoje wątpliwości. Wezwiesz tych ludzi do siebie i każesz im przepowiadać i wróżyć. Jeśli trzy będą wróżby, to idź za zgodną odpowiedzią dwóch z nich. Jeśli jednak pogrążony będziesz w wielkiej niepewności nie wiedząc, co uczynić należy, to poradź się swego serca; rozsądź sprawę, zwracając się do swoich bliskich; rozpatrz sprawę, zwracając się do ludu; przemyśl sprawę, zwracając się do augurów i wróżbitów. Jeśli zgodność będzie miedzy tobą i żółwiem, i krwawnikiem, i bliskimi twoimi, i ludem, wtedy można to nazwać wielkim narodzeniem. Wtedy i twoja władza się umocni, a twoje potomstwo czekać będzie szczęście. Jeśli zgodność opinii okaże się między tobą, żółwiem i krwawnikiem, oczekuje cię szczęście, choćby przeciwnego zdania byli bliscy i lud. Jeśli zgodność opinii okażą bliscy, żółw i krwawnik, pomyślność cię czeka, choćbyś ty wraz z ludem, był przeciwnego zdania. Jeśli zgodnie wypowiedzą się lud, żółw i krwawnik, szczęście cię czeka, jeśli tak postąpisz, choćbyś sam wraz z twymi bliskimi pragnął czegoś innego. Jeśli zgodność opinii wykażą twoje serce i wróżba z żółwia, a odmienne zdania wypowiedzą wróżba z krwawnika, lud i twoi bliscy, wówczas w sprawach wewnątrz kraju powiedzie ci się, a sprawy poza jego granicami przyniosą ci niepowodzenie. Jeśli i wróżba z żółwia i z krwawnika będą odmiennego zdania, niż ludzie, to przebywającemu w pokoju sądzone jest szczęście, a działającemu wróży to nieszczęście46.
Sądząc na podstawie znalezisk archeologicznych, w neolicie podobne wróżenie było praktyką rozpowszechnioną na wielu kontynentach. Wróżenie z łopatek zwierzęcych, ich kształtu i koloru poświadczone jest na terenie Europy i na Dalekim Wschodzie. W północnej Afryce, centralnej Azji i północnej Ameryce dodatkowo korzystano z ognia, a zwyczaj ten przetrwał do czasów historycznych. Wróżby stosowano dość powszechnie i w różnych okolicznościach. Na przykład wielcy Chanowie często uciekali się do publicznych wyroczni, aby podnosić ducha w wojsku.
Jak pisze Marko Polo, Kubiłaj przed bitwą ze zbuntowanymi książętami: „wezwał astrologów, by w obliczu całego wojska sztukami swymi dowiedzieli się, kto odniesie zwycięstwo, oni zaś odpowiedzieli, że Kubiłaj”. Mongołowie niejednokrotnie starali się wejrzeć w przyszłość i w tym celu uciekali się do rozmaitych wróżb. Istniało wiele sposobów wieszczenia, między innymi z lotu ptaków, z wnętrzności zwierząt, z baraniej łopatki47. Ten ostatni zwyczaj był bardzo rozpowszechniony, o czym wspomina Wilhelm z Rubruk, który dotarł do Chin przed Marko Polo:
Kiedy wchodziliśmy, wychodził sługa wynoszący kości łopatkowe baranów, spalone na węgiel. Zdziwiłem się wielce, do czego chan mógł ich potrzebować. Pytając potem o to, dowiedziałem się, że nie czyni on nic w świecie nie poradziwszy się naprzód owych kości, toteż nie pozwala nikomu wejść do swego domu, nie poradziwszy się o to wprzód kości.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. W. Arens, Mit ludożercy. Antropologia i antropofagia, przeł. W. Pessel, Warszawa 2010, s. 181–182. [wróć]
2. J.S. Wasilewski, Tabu, Warszawa 2010, s. 225. [wróć]
3. R. Girard, Sacrum i przemoc, przeł. M. i J. Plecińscy, Poznań 1993, s. 128–129. [wróć]
4. M. Kerrigan, Historia śmierci. Zwyczaje i rytuały pogrzebowe od starożytności do czasów współczesnych, przeł. S. Klimkiewicz, Warszawa 2009, s. 157. [wróć]
5.Estetyka japońska. Antologia, przeł. H. Lipszyc, K. Okazaki, B. Kubiak Ho-Chi, J. Wolska, W. Laskowska, t. 3, Estetyka życia i piękno umierania, Kraków 2009, s. 137. [wróć]
6. A. Baker, Gladiatorzy. Nieznane prawdy o życiu rzymskich niewolników, przeł. B. Mierzejewska, Warszawa 2002, s. 43. [wróć]
7. H. Hubert, M. Mauss, Esej o naturze ofiary, przeł. L. Trzcionkowski, Kraków 2005, s. 94. [wróć]
8. M.L. West, Wschodnie oblicze Helikonu. Pierwiastki zachodnioazjatyckie w greckiej poezji i micie, przeł. M. Filipczuk, T. Polański, Kraków 2008, s. 574. [wróć]
9. R. Girard, Sacrum…, s. 16. [wróć]
10. P. Hołda, Rewolucja neolityczna w Sudanie, „Menhir” [bez daty i numeru wydania], s. 19. [wróć]
11. W. Bator, Religia starożytnego Egiptu, Kraków 2004, s. 64. [wróć]
12.Człowiek Egiptu, red. S. Donadoni, przeł. E. Laskowska-Kusztal, W. Masiulanis, B. Ostrowska, T. Rzewuska, M. Witkowski, Warszawa 2000, s. 50. [wróć]
13. H. Wilson, Lud faraonów, przeł. J. Aksamit, Warszawa 1999, s. 177. [wróć]
14. J. Galvin, Abydos. Życie i śmierć u progu cywilizacji egipskiej, „National Geographic” 2005, nr 4, s. 102. [wróć]
15.Teksty Piramid, przeł. A. Sarwa, Sandomierz 2005, s. 9. [wróć]
16. J. Galvin, op. cit., s. 99. [wróć]
17. K.M. Ciałowicz, Początki cywilizacji egipskiej, Warszawa 1999, s. 247. [wróć]
18. J. Galvin, op. cit., s. 108. [wróć]
19. K.M. Ciałowicz, op. cit., s. 241. [wróć]
20. J. Galvin, op. cit., s. 108. [wróć]
21. P. Johnson, Cywilizacja starożytnego Egiptu, przeł. M. Dolińska, Warszawa 1997, s. 32. [wróć]
22.Grobowce, groby i mumie. 50 największych odkryć archeologicznych, red. P.G. Bahn, przeł. M. Witeska, Warszawa 1997, s. 71. [wróć]
23. H.W.F. Saggs, Wielkość i upadek Babilonii, przeł. J. Nowacki, Warszawa 1973, s. 329. [wróć]
24.Grobowce…, s. 71. [wróć]
25. B. Ehrenreich, Rytuały krwi, przeł. P. Kołyszko, Warszawa 1997, s. 70. [wróć]
26. H. Wilson, op. cit., s. 177–178. [wróć]
27. J. Galvin, op. cit., s. 109. [wróć]
28. G. Janowski, Sanktuaria typu tofet a ofiary z dzieci [online], 2005, 01 lipca [dostęp: 05.06.2012], www.argonauci.info. [wróć]
29. M. Pinguet, Śmierć z wyboru w Japonii, przeł. M. Kubiak Ho-Chi, Kraków 07, s. 75. [wróć]
30. * W literaturze noszą one różne nazwy: cyrkumcyzja, ekscyzja, clitoridectomia, infibulacja. [wróć]
31. W. Jordański, Rodzina afrykańska (III), „Kontynenty” 1987, nr 3, s. 26. [wróć]
32. ∗ Według chińskiego historyka z przełomu er, Liu Xina, miało to miejsce w 1766 roku p.n.e. [wróć]
33. C.P. Fitzgerald, Chiny. Zarys historii kultury, przeł. A. Bogdański, Warszawa 1974, s. 37. [wróć]
34. K. Sarek, Cesarskie wróżby z kości smoka, „Mówią Wieki” 2007, nr 9, s. 16. [wróć]
35. H. Brandys, Pismo chińskie od wróżebnych kości do komputerowych bajtów [online], [dostęp: 21.03.2012], http://www.muzarp.poznan.pl/muzeum/muz_pol/Wyst_czas/pikt_ch/brandys.html. [wróć]
36. I. Sławińska, Znaki, litery, hieroglify…, cz. 2. Chińszczyzna, „Kontynenty” 1980, nr 3, s. 19. [wróć]
37. K. Sarek, op. cit., s. 17. [wróć]
38.Ibidem, s. 16–19. [wróć]
39. O. Sobański, K. Maćkowiak, I Cing [online], [dostęp: 29.03.2012], http://atn.edu.pl/?page=ksiazka&mode=info&id=4. [wróć]
40. Z. Słupski, Wczesne piśmiennictwo chińskie, Warszawa 2001, s. 38. [wróć]
41. T. Żbikowski, Kultura a wierzenia religijne w Chinach, [w:] Kultura a religia, Warszawa 1977, s. 199 i n. [wróć]
42. K. Sarek, op. cit., s. 17. [wróć]
43. H. Brandys, Pismo chińskie od wróżebnych kości do komputerowych bajtów [online], [dostęp: 21.03.2012], http://www.muzarp.poznan.pl/muzeum/muz_pol/Wyst_czas/pikt_ch/brandys.html. [wróć]
44. Z. Słupski, op. cit., s. 61. [wróć]
45. L. Wasiliew, Kulty, religie i tradycje Chin, przeł. A. Bogdański, Warszawa 1974, s. 80. [wróć]
46. T. Żbikowski, op. cit., s. 200 i n. [wróć]
47. S. Kałużyński, Dawni Mongołowie, Warszawa 1983, s. 104–105. [wróć]