Ogień ci ją odbierze. UROBOROS #0 - Anna Tuziak - ebook

Ogień ci ją odbierze. UROBOROS #0 ebook

Tuziak Anna

4,0

Opis

"Ogień ci ją odbierze" to prequel powieści Gra cieni. Nieznana dotąd historia Logana Nevila, która przedstawia jego losy sprzed wybuchu. Opowiada o miłości do pięknej kobiety, która finalnie sprawiła, że stoczył się na samo dno. 

Poznamy też kilka tajemniczych postaci, które do tej pory nie pojawiły się w serii oraz najbardziej destrukcyjną parę, jaka przewinie się w tej fabule.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 100

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (10 ocen)
5
1
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ruddaa

Z braku laku…

...
00
ewaom

Dobrze spędzony czas

3,5* Styl nie za bardzo mi odpowiadał, ale historia mnie zaintrygowała.
00

Popularność




Copyright © by Anna Tuziak, 2021Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autoraoraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialnościkarnej.

Redakcja: Dorota Foryś

Korekta I: Aneta Krajewska

Zdjęcie na okładce: © by iStock

Projekt okładki: Justyna Sieprawska

Grafika w środku książki: commons.wikimedia.org © by AnonMoos

Skład i przygotowanie wersji elektronicznej: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-8290-024-8

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Rozdział 1. Nierozłączni

Rozdział 2. My

Rozdział 3. Bez pożegnania

Rozdział 4. Bracia Uroboros

Rozdział 5. Zniewolony

Rozdział 6. Mniejsze zło

Rozdział 7. Świat się zmieni

Rozdział 8. Jedynie patrzył…

Rozdział 9. Podłużna cienka linia

Rozdział 10. Dante

Rozdział 1. Nierozłączni

Obudziły go wyjące na ulicy syreny. Przetarł oczy i poderwał się z łóżka, pospiesznie odrzucając na podłogę kołdrę. Przebiegł przez pokój, potykając się o leżące na dywanie książki i jak szalony dopadł do parapetu. Otworzył okno, po czym wyjrzał na zewnątrz. Był środek nocy, jednak ulicę wyraźnie oświetlały syreny strażackie i koguty policyjne. Na chodniku stał ambulans, z którego wnętrza dochodziły krzyki.

Podekscytowany wdrapał się na parapet i z zapałem obserwował rozgrywającą się za oknem scenę. Z kilku stron rozległy się wrzaski i odgłosy walki. Po chwili do jego uszu dotarły również wystrzały, co upewniło go, że w zdarzeniu brali udział ludzie z półświatka.

Ciekawe, czy kogoś zabili? – pomyślał, wychylając głowę przez okno.

Zza rogu wyjechała karetka, zaraz za nią druga. Z oddali słychać było nadjeżdżające radiowozy. Doskonale rozróżniał sygnał policyjny od wszystkich pozostałych. Widocznie wezwali posiłki, co oznaczało, że doszło do poważnego incydentu.

– Logan! – Usłyszał głos w korytarzu i zaklął pod nosem.

– Jeszcze jej tu brakowało – mruknął i ujrzał wchodzącą do pokoju matkę. – Nie poszłaś do pracy? – zapytał. Na twarzy kobiety pojawił się wyraz irytacji.

– Jest trzecia w nocy! – krzyknęła. – Natychmiast wracaj do łóżka.

– Ale przecież jest całkiem jasno – bąknął z nutą pretensji.

– Jest jasno, ponieważ twój wujek znowu załatwia interesy w najłatwiejszy z możliwych sposobów – stwierdziła z gniewem. – Kiedyś dostanie nauczkę i na tym się skończy – dorzuciła ciszej, budząc na twarzy dziewięciolatka głupi uśmieszek. Wiedział, że jego matka wcale tak nie myśli.

– Zawsze tak mówisz – oznajmił przemądrzale, a ona jęknęła w duchu. Gówniarz miał rację.

Daniel J. O’Connor był jednym z najbardziej znanych mieszkańców Nowego Jorku. Szczególnie w półświatku przestępczym. Narkotyki, handel bronią, nocne kluby i wszystko, co przynosiło duże pieniądze, tym się zajmował. Kontrolował cały Bronx, Brooklyn i zachodnią część Queens. Miał również spore wpływy w Chinatown. Dla tego mężczyzny nie było rzeczy niemożliwych. Zdobywał to, czego tylko zapragnął. Działał z rozmachem i nie obawiał się ryzyka.

Dzięki swojej operatywności obracał się nie tylko w towarzystwie ludzi z karteli narkotykowych, ale również znanych polityków. W jego kieszeni siedzieli ci, którzy coś znaczyli, a z tymi, których nie opłacał, robił interesy. Wygrywał każdy proces, jaki przeciw niemu wytoczono – zarówno policja, jak i inne instytucje, były bezsilne. Większość z nich jedynie udawała, że zależy im na ukaraniu winnego, gdyż mieli świadomość, iż w przypadku, gdyby istotnie coś mu się stało, to bez wątpienia pociągnąłby ich za sobą. Był błyskotliwy i potrafił manipulować ludźmi w taki sposób, aby uzyskać wszystko, czego chciał. Niezwyciężony – poniósł porażkę zaledwie jeden raz. Nie dostał tego, czego pragnąłnajbardziej. Matki Logana.

Znali się od dziecka i mieli po tyle samo lat. Wychowywali się na ulicach Nowego Jorku, obracając wśród ludzi z gangów. Marisa była całkiem zaradną osóbką. Bystra i rezolutna, już od najmłodszych lat doskonale radziła sobie w środowisku, w jakim dorastali. Dan wziął sobie za punkt honoru opiekę nad dziewczynką i traktował ją poniekąd jak młodszą siostrę, co zmieniło się, gdy zaczęli dorastać.

Niezależna, wojownicza, sprytna i zwinna Marisa dojrzewała, a jej charakter uległ przemianie. Nie była już tą samą nastolatką, która włóczyła się z kolegami, grała w piłkę nożną i wdawała w bijatyki. Z biegiem czasu stawała się poważniejsza i bardziej kobieca. Koledzy, którzy do tej pory niejeden raz wdawali się z nią w przepychanki i traktowali jak kumpla, teraz głupieli na jej punkcie. Piękna, zgrabna i inteligentna, szybko stała się niezależna. Pięła się na szczyt. College, studia prawnicze, a później wymarzona praca i rodzina. Taki obrała sobie cel i wszystko wskazywało na to, że go osiągnie. Niestety los bezdusznie pokrzyżował jej szyki.

Najlepszym przyjacielem Marisy był Dan. Od zawsze razem. Wszędzie. Nie spędzili ani jednego dnia osobno. Oboje pochodzili z wielodzietnych rodzin, w których dzieci nie otaczano troską, co poniekąd stało się powodem tego, że byli dla siebie niczym rodzeństwo. Dbali o siebie, a ich więź stała się wyjątkowo silna, jednak w którymś momencie troskliwe podejście Dana uległo zmianie. Nawet się nie zorientował, kiedy zakochał się w niej bez pamięci.

Marisa czuła do niego słabość, której nie rozumiała. Czy była to miłość? Czy nadal uczucie bratersko-siostrzane? Zagubiona i niepewna, nie miała pojęcia czy powinna zrobić kolejny krok. Kochać Dana i być z nim już do końca życia? Bo przecież jak nie Dan, to kto? Tylko on tak naprawdę się dla niej liczył. Za każdym razem, gdy budziła się rano jej pierwsza myśl dotyczyła chłopaka. I może faktycznie wszystko tak by się potoczyło, gdyby nie pewne zdarzenie, które diametralnie odmieniło ich losy. Wstrząsnęło nimi i skierowało w przeciwne kierunki.

Dan od najmłodszych lat był typem chłopaka, który stawiał sobie wysoko poprzeczkę i nie ustawał dotąd, dopóki jej nie przeskoczył. To jej imponowało. Jego brawura, odwaga, hart ducha i oddanie, z jakim ją traktował. Nie liczył się z nikim oprócz niej. Przy Danie czuła się najważniejszą osobą na świecie. Jednak z czasem to wszystko zaczynało przybierać zbyt szybki obrót. Wdał się w złe towarzystwo. Chcąc zdobyć pieniądze, wmieszał się w nielegalne interesy, co wcale nie było dla obojga nowością, ponieważ mieli z tym do czynienia w życiu codziennym.

Brat Dana handlował narkotykami. Lecz jemu to nie wystarczyło. Chciał o wiele więcej. Chciał kontroli. Nie zamierzał wystawać na ulicach i wciskać ćpunom kokę, nie zamierzał nawet koordynować dilerami. Jego celem stało się dotarcie na samą górę. Gdy powiedział o tym Marisie, o dziwo nie odstraszyło jej to, lecz podekscytowało. Być dziewczyną bossa mafii, mieć wszystko. Drogie samochody, ogromne posiadłości, piękne stroje. Móc podróżować po całym świecie. Spełniać najskrytsze marzenia. Podeszła do tego na luzie i nawet żartowała, że jako dziewczyna gangstera będzie studiowała prawo.

Dan chciał spełnić marzenie Marisy i potrzebował pieniędzy na jej studia. Miał siedemnaście lat, gdy zaczął handlować na ulicy, ale ze swoim sprytem bardzo szybko udało mu się dotrzeć do ważnych ludzi. Utalentowany, bystry i pewny siebie chłopak, który wie, czego chce, szybko został zauważony. Zaprzyjaźnił się z synem szefa mafii. Lecz aby móc obracać się w tamtym towarzystwie, musiał przejść test. Dostał pistolet, zdjęcie i adres, pod którym miał znaleźć niewywiązującego się z płatności dilera. Zgodził się bez wahania. Od początku wiedział, że chcąc dojść na szczyt, będzie musiał przelewać krew.

Niestety w dniu „egzaminu” nie wszystko wyszło tak, jak zaplanował. Nie zorientował się, że poszła za nim Marisa. Był zdenerwowany i roztargniony. Człowieka, którego miał zabić, znalazł w umówionym miejscu. Starał się nie myśleć o tym, co musiał zrobić, ale przecież pozbawienie kogoś życia nie jest sprzedaniem działki narkomanowi.

Tamtego dnia padał gęsty deszcz, co ułatwiło mu zadanie. Stojący w bocznej uliczce mężczyzna nawet się nie zorientował, gdy Dan do niego podszedł. W chwili, kiedy spojrzał na chłopaka, zdążył tylko otworzyć usta. Rozległ się strzał i diler osunął się na ziemię martwy, wpadając twarzą w kałużę. W tym momencie Dan usłyszał krzyk i odwróciwszy się w tamtą stronę, zobaczył stojącą tuż za nim, przerażoną Marisę. Zamarł. Mówił jej, że dostanie się do władzy, ale nigdy nie rozmawiali o tym, w jaki sposób. Nie zamierzał mieszać ukochanej dziewczyny w przestępcze działania, przynajmniej na początku. A teraz przerażenie w jej oczach sprawiło, że nie potrafił się poruszyć.

Gdzieś obok rozległy się kroki i zanim się zorientował, że pojawił się ktoś jeszcze, poczuł silny cios w głowę. Uderzenie było tak mocne, że odrzuciło go pod ścianę kamienicy. Pistolet wypadł mu z ręki, a on próbował dojść do siebie. Najpierw wszystko ucichło, nie docierał do jego uszu żaden dźwięk. Czuł jedynie krople wody opadające na twarz. W którymś momencie rozległ się wrzask Marisy i to błyskawicznie go oprzytomniło. Próbował wstać, ale stojący nad nim nieznajomy mężczyzna, rzucając groźby, wciąż bezdusznie go kopał. Szybko dotarło do niego, że właśnie zabił mu brata. Facet miał ze dwa metry i sylwetkę dobrze wysportowanego atlety. Dan nie miał żadnych szans z kipiącym furią napastnikiem.

Ujrzał, jak dziewczyna rzuca się z pięściami na nieznajomego, lecz ten odrzucił ją niczym szmacianą lalkę zaledwie ruchem ręki, na co najmniej dwa metry. Dan poderwał się na nogi w przypływie adrenaliny, lecz zanim zrobił krok, ponownie upadł w kałużę. Tylko cud mógł uratować tę sytuację. Jednak cud się nie stał, a ratunek przyniosła Marisa, która podniosła pistolet i strzeliła napastnikowi w potylicę. Strzał, widok zwalającego się w błoto olbrzymiego cielska, a później jedynie cisza. Jakby ktoś zakrył mu uszy. Nie miał pojęcia, jak długo leżał na ziemi, zanim zaczął docierać do niego odgłos padającego deszczu. Ignorując ból, usiadł i przetarł oczy. Widoczność od razu się poprawiła.

– Marisa – wyszeptał, spoglądając na klęczącą w kałuży, zapłakaną dziewczynę, która nerwowo ściskała w dłoni pistolet. – Nic ci nie zrobił? – zapytał i ruszył na klęczkach w jej stronę. Dziewczyna odsunęła się od niego i spojrzała w sposób, który sprawił, że poczuł, jakby ktoś wbił mu nóż w serce. – Marisa…

– Nie zbliżaj się – tylko tyle powiedziała.

Tego dnia ich życie uległo całkowitej zmianie. Na miejscu pojawiła się policja i zabrali ich na komisariat. Uznali to za obronę własną. Deszcz zmył ślady, a oni zgodnie zeznali, że przechodzili obok i byli świadkami, jak jeden z mężczyzn zabił drugiego, a gdy ich zobaczył, rzucił się na Dana. Poniekąd było w tym ziarnko prawdy. Marisa zabiła z konieczności, lecz w zupełnie innych okolicznościach.

To ją załamało. Miała wyrok w zawieszeniu za zabójstwo w obronie własnej i dostanie się na wymarzone studia było prawie niemożliwe. Nie mogła już liczyć na stypendium, a nie miała pieniędzy. Jednak nawet gdyby miała, to prawdopodobnie niczego by to nie zmieniło. Straciła zapał, nagle wszystkie plany i marzenia odeszły. Tamtego dnia Dan zrujnował jej życie. Przy upadku zraniła się w nogę i tak niefortunnie zerwała ścięgna, że od tamtej pory lekko na nią utykała. Po wyjściu z komisariatu, postawiła sprawę jasno. Wykreśliła Dana ze swego życia i choć nie powiedziała mu tego wprost, on wiedział. Znał ją jak nikt inny i nie miał wątpliwości, że ją stracił. Na dobre.

Przepełniony wściekłością poszedł do budynku, w którym zbierali się ludzie z mafii i wszedł do środka, otwierając drzwi z kopniaka. Było mu obojętne, co się z nim stanie. W tamtej chwili chciał, aby go zabili. Prowokował los, pragnąc śmierci. Odejść, by nie tracić jej każdego dnia. Zginąć, żeby raz na zawsze pożegnać widok zawodu, jaki sprawił dziewczynie. Rozczarowania, jakie ujrzał na jej twarzy. Tego dnia był tam również boss mafii, który rozliczał się z ludźmi. Gdy tylko Dan przekroczył progi pomieszczenia, oczy zebranych skierowały się na niego, a zapytany, czy wykonał zlecenie i czy zabił człowieka ze zdjęcia, odparł, że zabił dwóch. Jeden z mężczyzn zaczął na niego wrzeszczeć. Wyzywać od partaczy i odgrażać się, wymachując bronią, którą wyjął z kabury. I to przepełniło czarę. Dan błyskawicznym ruchem odebrał z jego ręki pistolet i wpakował w niego cały magazynek. W tym samym momencie dotarł do niego dźwięk odbezpieczanej broni i podniósłszy głowę, ujrzał kilkanaście luf skierowanych w jego stronę. Jednak boss ruchem dłoni powstrzymał egzekucję.

– Trzech – wypowiedział Dan, wpatrując się opanowanym, lodowatym spojrzeniem w zafascynowanego mężczyznę. – Zabiłem trzech. I teraz masz jedyną okazję, aby się mnie pozbyć. Druga może się już nie zdarzyć. – To powiedziawszy, odwrócił się i tak po prostu odszedł.

Marisa oddalała się od niego. Przesiadywała w domu, wciąż była czymś zajęta, nie chciała z nim rozmawiać. Wymyślała tysiące powodów, aby go nie widzieć. W końcu wyjechała do krewnych w Teksasie. Pojechał za nią, co zaowocowało tym, iż powiedziała mu wprost, że nie chce go już więcej widzieć. Cały jego świat runął. Nitka nadziei, którą pozwalał sobie mieć, nagle została brutalnie przerwana. I wtedy coś w nim umarło. Wrócił do Nowego Jorku i zachowywał się jak szaleniec. Brnął do celu niczym lunatyk. Zabijał bez mrugnięcia okiem. Nie zawahał się nawet nacisnąć na spust, gdy chciał usunąć ze swej drogi bossa mafii, a później jego syna. Wkrótce spełniło się to, czego chciał. Objął władzę i rozwinął przestępczą działalność na jeszcze większą skalę.

Ktoś, kto powiedziałby, że czas goi rany, pomyliłby się w jego przypadku. Nigdy nie pogodził się z odejściem Marisy i nigdy nie przestał jej kochać. Naciskając na spust, zawsze o niej myślał, każda jego ofiara ponosiła poniekąd karę za coś, co stało się w dniu, w którym stracił dziewczynę. Z czasem odzyskał równowagę. Pogodził się z losem i nauczył żyć od nowa. Jednak nigdy nie zaakceptował tego, co stało się tamtego dnia. Gdyby Marisa nie poszła za nim, zdołałaby z pewnością uciec i wszystko potoczyłoby się inaczej.

Po dziesięciu latach dowiedział się, że kobieta, z którą sporadycznie sypiał, spodziewa się dziecka, i to coś w nim obudziło. Na świecie miał pojawić się ktoś, kogo mógłby pokochać. Kupił dom matce swojego potomka i zapewnił dostatnie życie. Sprawę postawił jasno. Chciał mieć dziecko, ale nie chciał kobiety.

Okazało się, że życie jeszcze raz zadrwiło z niego i dopiekło do żywego. Gdy zaczął się poród, pojechał do szpitala i zastał tam… Marisę. Jej widok dosłownie go poraził. Poczuł się tak, jakby jego nogi utknęły w betonie. Stał i wpatrywał się w ukochaną kobietę, która siedziała w poczekalni i dotykała dłonią brzucha, łagodnie go masując, z przymkniętymi oczyma i błogim uśmiechem na twarzy. Była w ciąży. Podszedł do niej. Otwierał usta i zamykał, nie mogąc się odezwać. Kiedy uchyliła powieki, nogi zrobiły mu się jak z waty. W jednej chwili zduszane latami uczucia powróciły.

Niebezpieczny morderca, brnący po trupach do celu, zabijający bez mrugnięcia okiem, stał teraz przed Marisą i czuł się jak bezbronne dziecko. Niezłomny, nieprzejednany, okrutny, gotów był w tamtym momencie na jedno jej skinienie paść przed nią na kolana i zrobić wszystko, czego by zażądała. Był przerażony. Obawiał się, że za moment ponownie go odrzuci. Jednak to, co ujrzał w jej oczach, sprawiło, że zamarł. Nie odnalazł tam nienawiści ani lęku. Nie spoglądała już na niego z rozczarowaniem i zawodem. Nie widział na jej twarzy żalu i krzywdy, których zaznała za jego sprawą. Wstała z krzesła i tak po prostu podeszła, a potem wtuliła się w niego. Wstrzymał oddech i zagarnął ją łapczywie ramieniem.

Okazało się, że wróciła do Nowego Jorku trzy lata temu, lecz ukrywała się przed nim. Pracowała w barze jako kelnerka i stroniła od dawnych znajomych. Gdy to usłyszał, poczuł strach. A co, jeżeli dowie się, jakim stał się człowiekiem? Bezdusznym mordercą, zdolnym do największych zbrodni. I kolejne zaskoczenie. Doskonale o wszystkim wiedziała. O niemal każdym jego złym uczynku. Czas wiele w niej zmienił. Wybaczyła mu i okazało się, że nadal coś do niego czuła.

Próbował dosłownie każdej rzeczy, aby tylko ją odzyskać, lecz bezskutecznie. Wyznała mu, że czuje to samo, co wcześniej, i że jest dla niej równie ważny jak kiedyś, ale nie potrafiłaby z nim być, ponieważ w jego obecności wciąż naciskała na spust, celując do napakowanego adrenaliną mężczyzny, któremu odebrała życie. Nie umiała się od tego uwolnić, choć już go za to nie winiła.

Tamtego dnia w szpitalu urodzili się dwaj chłopcy. Syn Dana, Nicholas, i Logan – syn Marisy, którego ojciec zginął w wypadku samochodowym, gdy była w drugim miesiącu ciąży. Logan traktował Dana jak rodzonego ojca, pomimo że początkowo Marisa próbowała ograniczyć kontakty syna z bossem mafii. Dan respektował to, ale i tu życie napisało swój scenariusz. Syn Dana, Nick, stał się dla Logana jak brat. Powtórzyła się historia sprzed lat. Nierozłączny Nick i Logan byli niczym Marisa i Dan z przeszłości. Na to nie mogła nic poradzić. Wiedziała, że gdyby spróbowała rozdzielić chłopców, to skrzywdziłaby tym syna, a tego nie chciała.

Została w Nowym Jorku i nadal mieszkała z Loganem w ich niewielkim mieszkaniu. Chłopiec uczęszczał do publicznej szkoły, a ona pracowała jako kelnerka. Odrzuciła wszystkie propozycje Dana i jasno postawiła sprawę. Zostanie, jeżeli nie będzie próbował jej za wszelką cenę odzyskać. Dan długo się nie poddawał, jednak z czasem pogodził się z losem i przystosował do nowej sytuacji. Nie miał innego wyjścia. Ze względu na nią i chłopców zmienił się diametralnie. Bezwzględny morderca, którym był – umarł, a on poczuł się z tym wspaniale. Tak jakby ktoś zdjął mu z ramion ogromny ciężar.

Traktował Logana jak syna i kochał równie mocno jak Nicka. Był głupio szczęśliwy, że pomimo iż dzieciak przestrzegał nakazu matki i nazywał go wujkiem, to i tak odnosił się do niego, jak do ojca. Nagle pojawiło się pragnienie, aby stać się dla tych młodych ludzi przykładem. Obaj żyli w cieniu mafii, a Dan robił wszystko, by zapewnić im bezpieczeństwo. Stało się to jego priorytetem. Marisa starała się trzymać Logana jak najdalej od mafii, niestety nie mogła uchronić go przed tym światem. Chłopiec doskonale zdawał sobie sprawę, kim jest Dan O’Connor, który niestety nie był w stanie całkowicie wycofać się z biznesu, gdyż siedział w tym zbyt głęboko i nie mógł ryzykować. Stanowił zagrożenie dla zbyt wielu ludzi, więc nadal musiał utrzymać kontrolę. Nie mógł opuścić gardy. Lecz nigdy już nikogo nie zabił, przestał być rzeźnikiem, który z byle powodu wydawał ostateczne wyroki. Handel bronią i narkotykami trwał w najlepsze, jednak na mniejszą skalę. Marisa akceptowała Dana takiego, jakim był, zaakceptowała również to, że Logan uczestniczy w jego życiu, co równało się z byciem częścią mafii. Chłopcy traktowali się jak bracia, natomiast Dan poniekąd zastępował Loganowi ojca. Wiedziała, że mężczyzna bez wahania oddałby życie za jej syna, i to wystarczyło. Pewnych rzeczy nigdy nie wypowiedziała na głos, ale ufała Danowi bezgranicznie.

Rozdział 2. My