Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W tomiku odnajdujemy wiersze pełne refleksji nad samotnością, miłością i niespełnieniem. To poezja, która opowiada o wewnętrznej tęsknocie za szczęściem, zamknięta w subtelnych słowach, niczym ciche westchnienie. Autorka, balansując między delikatnymi emocjami a analitycznym umysłem, tworzy przestrzeń, w której każdy może odnaleźć coś z własnych doświadczeń. Jej wiersze, jak liście niesione przez wiatr, poruszają tematy, które są nam wszystkim bliskie — miłość, niepewność i poszukiwanie własnej drogi w świecie pełnym nieoczywistości.
O autorce:
Od wielu lat związana z finansami, zawodowo pracując jako księgowa i finansista w firmach usługowych oraz produkcyjnych. Mimo że na co dzień kieruje się logiką i precyzją liczb, w jej sercu od dzieciństwa gości miłość do literatury i poezji. Pisanie to pasja, którą najpewniej odziedziczyła po babci, również tworzącej wiersze. Poezja autorki to osobista podróż przez stany emocjonalne, które wyrażają jej pragnienie, by zrozumieć i uchwycić to, co często umyka w codziennym biegu — samotność, miłość i poszukiwanie spełnienia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 4
Rok wydania: 2024
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Pamięci AsiTrümner – z wdzięcznością.
Moim Dzieciom,
Tomaszowi,
Tobie – z Miłością.
BOLI MNIE TWOJA MIŁOŚĆ
Jak bardzo mnie boli
szum w głowie.
Jak po wypitym kieliszku wina.
Szmer za szmerem,
Nie słowa,
lecz suche liście,
dotyk Twoich dłoni –
przemyślany,
skalkulowany,
kiedy nie patrzy już nikt,
nawet ja.
Jak bardzo mnie boli
pocałunek w ciemności
albo w prześwicie poświaty światła
za granatową kotarą dnia,
uczciwość Twoja,
lecz nie dla mnie
pocieszenie spojrzeniem,
obliczenie czasu,
zrozumienie
i to jedno niewypowiedziane wcale
westchnienie.
Jak bardzo mnie boli
Twoja droga tej miłości.
ZŁUDZENIE
Mój umysł lubisz
i ciało me pożądasz,
lecz zapomniałeś o jej istnieniu –
To dusza nam nie gra
na skrzydłach skrzypiec,
na wiolonczeli strunach,
w teatrze cieni.
A ja...
A mi się wydawało,
że nasze dusze od dawna razem grają.
Bo ja...
Bo ja zwyczajnie słyszę
całą orkiestrę, którą w sobie mają.
I ja...
I ja do nich chciałam jeszcze dodać
widownię we łzach wzruszenia,
w uśmiechu,
w świetle i lśnieniu.
I nas na samym środku –
Ty i ja obok siebie.
Ręka w rękę
moja dłoń w Twojej dłoni...
Lecz zapomniałam,
że dusze tej muzyki nie zagrają.
I zapomniałam,
że chmury wspomnień złudzenie tylko dają.
KŁAM
Powiedz mi...
Proszę...
Raz możesz...
Dziś jestem pijana…
Jutro więc niczego nie będę pamiętała...
Powiedz mi, proszę...
Raz okłamać mnie możesz...
Skoro trudna jest prawda
i sprawić może, że rzucę gada
Kłam, draniu,
i kochaj mnie dzisiaj!
Dzisiaj tylko
proszę.
DLACZEGO RYCZYSZ, MAŁA?
Dlaczego ryczysz, mała?
Dlaczego ronisz łzy?
Przecież sama tego chciałaś,
pozwól mu odejść dziś.
I chociaż niedobra jest dzisiaj pora
i nie najlepsza to chwila,
nie męcz go wcale już nic.
On właśnie tego chce, moja miła.
SŁOWA
Dotyk palcami
I muśnięcie stóp
Pląs i chód
Po chłodnym ust
Oddechu
Powietrzem
Przecięcie słów pustych
I uśmiech
Nie, cholera!
(Nie choroba)
Śmiech lub chichot losu
Chichot błazna
I taniec
I trąbki dźwięk dźwięczny...
Cha! Cha! Cha!
Pusto i płytko
Tak.
A cięcie słów
I liter
Nożem zardzewiałym
W locie
W biegu
W pośpiechu
Bo czasu wciąż mało
Z papieru tworzy
Pocałunek tych samych ust
I dotyk palcami
Muśnięcie stóp
Na ciepłym piasku
W Twoich objęciach
I w moim raju.
I kiedy już
Już prawie
W prawie i z prawej
Z lewa strony
Przejdziesz
Przyjdziesz
I wyjdziesz
Tylko ten zapach zostawisz po sobie
Gęsty z kochania
Ciepły
Łóżkowy.
CODZIENNIE
Niewypitej herbaty jeden łyk,
niewymówionych słów i kilka zdań,
niezapisanych nut i niewygranych strun,
niewymyślonych zdarzeń i nastu z Tobą lat,
niezatańczonych taktów na królewskim balu
i niewzruszonych spojrzeń w siną dal,
niezaplecionych kłosów puszczonych z okna wieży
dla Twoich wcale nie za słabych ramion,
nieznośnych krzyków,
trzaskania drzwiami,
rzucania w kuchni porcelanowych talerzy...
Kilku uśmiechów i morza łez,
łapczywych pocałunków,
nie dwóch, lecz trzech.
Niezaplecionych rąk i drżenia dłoni,
muśniętych ust i nagich warg,
niewypatrzonych oczu w mej przestrzeni...
Tak bardzo zwyczajnie mi brak.
ŻONA MARYNARZA
Idę w górę rzeki
za jej nurtem do innej wody,
mając nadzieję, że w końcu dojdę do niej...
Choć może to strumień jest tylko,
bo brzeg kamieniem utkany
jak broszka, którą noszę na piersi,
jakbyś usta swe zostawił na niej...
Idę w górę rzeki
prosto do morza mych łez,
bo tam na horyzoncie,
a może tuż za nim
Twój i mój statek dryfuje...
Daleko gdzieś,
daleko, kochanie, w oddali.
Piorunem czasem rzucam z wściekłością!
I fale niespokojne budzę!
I krzyczę!
I drę się!
I znów krzyczę na życie!
Nie z Tobą, lecz z Panią samotnością...
A Ty, jakby nic się nie stało,
tulisz mnie szumem słów czułych i wiatru
i bujasz,
mówiąc, że wrócisz niedługo.
Bujasz,
choć wiesz, że to nie może być prawda.
Bujasz na oceanu głębokiej fali
tak samo daleko.
Daleko, najmilszy, w oddali...
Idę więc w górę tej rzeki,
wiedząc, że długo iść muszę
i że nie dojdę do Ciebie, mój mężu,
ani do Twego morza,
mimo iż rankiem za Tobą wyruszę...
Justynie,
silnej i pięknej,
żonie Marynarza
Copyright © Agnieszka Świderska 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone
Redakcja i korekta: Anna Godlewska
Zdjęcie na okładce:
ilustracja wygenerowana przez AI
Ilustracje: wygenerowane przez AI
Projekt okładki: Dawid Duszka
DTP: Graph-Sign
BookEdit
tel.: 512 087 075
e-mail: [email protected]
www.bookedit.pl
facebook.com/BookEditpl
instagram.com/bookedit.pl/
ISBN 978-83-68032-77-2