Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jedna aukcja, dwa miliony dolarów i umowa, która zmieni wszystko.
Pearl Caine po raz kolejny musi spłacić dług swojego ojca. Johny zadłużył się u najbardziej niebezpiecznego człowieka w Las Vegas, który bardziej niż pieniędzy pragnie Pearl. Do czego posunie się dziewczyna by zdobyć pieniądze ten ostatni raz?
Henry Draycone ma w rękach całe Las Vegas. Jednak to mu nie wystarcza odkąd po raz pierwszy ją zobaczył. Mógłby mieć każdą, a każda chciałaby być jego. Kiedy realizuje swój plan, odkrywa, że Perła, którą dostał w swoje ręce, jest cenniejsza niż się spodziewał. Gra z pożądaniem właśnie się rozpoczęła. A może chodzi o coś więcej?
Henry Draycone zawsze dostaje to, czego chce. Ta zachcianka jest jednak inna niż reszta.
Tę chce zatrzymać na zawsze.
Książka przeznaczona dla osób powyżej osiemnastego roku życia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 217
Projekt okładki: Piotr Wszędyrówny
Redakcja: Anna Rozenberg
Redaktor prowadzący: Małgorzata Święcicka
Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: KM, Katarzyna Szajowska
Element graficzny w tekście: macrovector/Freepik
Grafika na okładce: istockphoto.com © Tarzhanova
Ostrzeżenie: książka zawiera sceny BDSM i jest przeznaczona dla czytelników dorosłych (18+).
© for the text by Rozalia Trawińska
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2024
ISBN 978-83-287-3128-8
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2024
–fragment–
Henry
Nigdy nie myślałem, że mając trzydzieści sześć lat, będę chciał się ustatkować. Oczywiście ten pomysł nie wziął się znikąd, ot tak. Tak poważnych decyzji nie podejmuje się zwykle z dnia na dzień – co innego podejmować je pod wpływem impulsu – bądź pod wpływem tak zwanej strzały Amora, w którą jeszcze kilka dni temu nie wierzyłem.
Tydzień temu zobaczyłem ją. Długonogą piękność. Długie blond włosy, brązowe oczy – były tak ciemne, że gdybym stanął przed nią i w nie spojrzał, na pewno zobaczyłbym swoje odbicie. Miała twarz anioła, a ciała i krągłości mogłaby pozazdrościć jej sama bogini Afrodyta. Trudno stwierdzić, czy stworzył ją Bóg czy sam diabeł. Dlatego myślę, że obaj przy niej majstrowali. Chciałem ją mieć w każdy możliwy sposób.
Znalazłem na jej temat niezbędne informacje jeszcze tego samego dnia.
Pearl Caine, lat dwadzieścia osiem. Panna. Mieszka sama, pracuje w hotelu jako recepcjonistka – swoją drogą, moim hotelu. Pomaga finansowo ojcu: hazardziście i alkoholikowi w jednym.
Dlaczego więc nie wiedziałem o jej istnieniu wcześniej, skoro pracuje u mnie? To proste. Zwykle przesiaduję w kasynie albo klubie, czasami w firmie, a hotele zostawiam na samym końcu. Nie pokazuję się tam zbyt często, właściwie to prawie wcale, więc nic dziwnego, że nie wiedziałem, że pracuje u mnie taka kobieta. Jak tylko dowiedziałem się, że jej ojciec jest hazardzistą, przejrzałem listę moich dłużników. Johnny Caine, wisiał mi cały milion. Cudownie się złożyło, bo lepszego zbiegu okoliczności nie mogłem sobie wymarzyć.
Teraz stałem pod drzwiami starego Caine’a. Pukałem w drzwi, dobrze wiedząc, że jest w środku.
– Caine, jeszcze minuta, a rozpierdolę te drzwi i wpierdolę ci kulkę między oczy! – wydarłem się, nie przejmując faktem, że stoję na środku korytarza w jakiejś starej kamienicy i sąsiedzi mogą mnie usłyszeć. Policja za bardzo się bała, by cokolwiek mi zrobić.
– Nie mam tych pieniędzy. – Zza drzwi usłyszałem głos, a uśmiech od razu pojawił się na moich ustach. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że Caine nie ma forsy, bo mało kto ma milion w kieszeni.
– Wiem o tym, dlatego przyszedłem negocjować – powiedziałem już nieco spokojniej.
Negocjacjami raczej bym tego nie nazwał, po prostu zamierzałem dać mu kilka opcji, by wybrał jedną, najbardziej dla siebie korzystną. Drzwi przede mną się otworzyły. Od razu uderzył mnie zapach alkoholu i potu. Zmarszczyłem czoło, jednak wszedłem do środka. Takie rozmowy nie powinny być przeprowadzane w drzwiach czy na korytarzu. Ruszyłem w głąb mieszkania, chociaż to nie był dobry pomysł, bo trafiłem do salonu, który – jak zdążyłem zauważyć – robił za bar Caine’a. Nie nazwałbym tego mieszkaniem, a raczej meliną, bo śmieci były dosłownie wszędzie. Johnny zamknął drzwi i zaraz do mnie dołączył. Widziałem strach w jego oczach, chociaż próbował zgrywać twardego.
– Dam ci wybór. Masz trzy możliwości. – Zacząłem od razu, bo jeśli byłbym tutaj chwilę dłużej, niż trzeba, to zrzygałbym się od tego fetoru.
Johnny przytaknął, a ja od razu zacząłem wymieniać:
– Opcja pierwsza: oddasz mi ten milion w ciągu tygodnia.
Skinął głową na znak zrozumienia, więc mówiłem dalej:
– Opcja druga: wypatroszę cię i będziemy kwita.
Dałbym sobie rękę uciąć, że się zesrał, bo jeszcze tak przerażonego nie widziałem chyba nikogo.
– I opcja trzecia: oddajesz mi swoją córkę i zapominamy o tych pieniądzach.
A w tym momencie prawdopodobnie wciągnął z powrotem dupą gówno, które zrobił chwilę wcześniej, bo jego mina momentalnie stała się wkurwiona i jednocześnie zdeterminowana.
– Nie oddam ci córki, Draycone. Tylko ona mi została – powiedział pewnie z głową uniesioną do góry.
Uniosłem brew, bo nie tego się spodziewałem. Jebaniutki miał dumę i sumienie.
– Muszę ci powiedzieć, że mnie zaskoczyłeś. Spodziewałem się, że jednak wybierzesz tę ostatnią opcję – powiedziałem zgodnie z prawdą. Moje plany lekko się popierdoliły. – Swoją drogą, jest dla ciebie najbardziej korzystna, bo gdy nie spełnisz warunków opcji pierwszej, to i tak będziesz martwy. – Próbowałem go przekonać, a on i tak zaprzeczył ruchem głowy.
– Słyszałem, co robisz z kobietami i jakie masz preferencje łóżkowe. Wiem, jak je traktujesz, Draycone. Nie skrzywdzisz Pearl.
Zaśmiałem się głośno i szczerze, bo naprawdę pierdolił głupoty. Wiedziałem, co o mnie mówią, wiedziałem, że mają mnie za damskiego boksera, ale ja po prostu lubię zabawić się trochę ostrzej niż zwykłe nudne jebanie na misjonarza. Ale skrzywdzenie Perełki było ostatnim, o czym mógłbym w ogóle pomyśleć.
– W takim razie, widzimy się za tydzień Johnny. – Poklepałem go po ramieniu i uśmiechnąłem się szeroko. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę wyjścia. – Tik-tak, Caine – rzuciłem na odchodne.
Zdawałem sobie sprawę, że ma teraz w mózgu sieczkę, więc bez problemu przykleiłem mały, ale jakże porządny podsłuch do komody w salonie. Wiedziałem, że wymięknie podczas tego tygodnia i jednak wybierze opcję trzecią. Dla takich jak on nie ma nic ważniejszego niż hazard, a w jego przypadku też alkohol. Wyszedłem na korytarz, ruszyłem schodami w dół do wyjścia z kamienicy. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do siebie.
Jeśli nie zdobędę jej w ten sposób, znajdę inny, ale będzie moja. Mam wszystko. Hotele, kluby, pierdolone kasyno, firmę transportową i miliardy na koncie. Dla rozrywki handluję też narkotykami i od czasu do czasu bronią, zależy, jak bardzo mi się chce. Mam wszystko, ale mogę to oddać w zamian za Pearl. To, co mam, przestało mi wystarczać tydzień temu.
Oczywiście, że mógłbym zachować się jak normalny mężczyzna i zaprosić ją na randkę. Ale ja nie jestem normalny. Nie mam ochoty na podchody i zabawę w pytania typu „jaki jest twój ulubiony kolor?” czy „jaki jest twój ulubiony film?” lub „jakie jest twoje ulubione danie?”.
Jedyne pytania, jakie mógłbym jej zadać, to: „potraktować twój tyłek paskiem czy dłonią?” albo „wolisz wiązanie czy kajdanki?”
Zadałbym je tylko wtedy, gdybym sam nie mógł się zdecydować. Mam jednak tyle brudnych myśli z nią w roli głównej, że jestem pewien, że nie znajdę czasu na rozmowę, gdy już będę miał Pearl.
Wszedłem do domu i od razu poszedłem do łazienki. Musiałem wziąć prysznic. Miałem wrażenie, że przesiąkłem smrodem z mieszkania starego Caine’a. Ściągnąłem garnitur, wszedłem do kabiny i puściłem zimną wodę, mając nadzieję, że ostudzi ona chociaż odrobinę chęć posiadania blondynki.
Nic z tego.
Cały czas miałem ją przed oczami. Jak wychodzi z hotelu, jak jej włosy rozwiewają się na wietrze. Jak śmieje się pod wpływem słów znajomej. Jak jej biodra poruszają się, gdy stawia każdy kolejny krok.
Chwyciłem twardego członka u trzonu. Zacząłem poruszać dłonią, wyobrażając sobie, że robi to moja Perełka. Zacisnąłem palce i przyśpieszyłem, gdy znów przypomniałem sobie jej anielską twarz, ciało bogini.
– Pearl… – wychrypiałem i się spuściłem.
Odkąd ją zobaczyłem, nie ruchałem. Na widok czy myśl o innej nawet by mi nie stanął. Nie ruchałem, za to codziennie walę konia, by spuścić trochę ciśnienia.
Wyszedłem spod prysznica, wytarłem się i wszedłem do sypialni. Chwyciłem telefon, włączyłem aplikację podsłuchową. Położyłem się na łóżku i czekałem. Jedyne, co słyszałem, to kroki Johna, jak chodzi w kółko, aż po kilku dobrych minutach usłyszałem:
– Pearl, mogłabyś przyjechać jutro po pracy? Musimy porozmawiać.
Uśmiechnąłem się szeroko, słysząc te słowa. Wymiękł. Tak jak myślałem.
Jeszcze kilka dni, Perełko, i będziesz moja.
Pearl
Z powodu telefonu ojca nie mogłam spać, dlatego też w pracy byłam rozdrażniona. Jedyne, o czym marzyłam, to łóżko, ale nikt nie usiądzie za mnie w recepcji.
Dobra, może znalazłoby się kilka osób, ale potrzebne mi były pieniądze. W grę nie wchodził urlop. Mimo że naprawdę dobrze za niego płacili, to jednak dniówka jest znacznie większa. A nadgodziny płacone aż potrójnie, więc siedziałam w recepcji, ile tylko dał radę mój organizm. Nie mogłam narzekać na wypłatę, bo zarabiałam naprawdę dużo.
Ale.
Właśnie, ale. Ale co mi z tych pieniędzy, skoro muszę spłacać długi ojca. Jest pierdolonym hazardzistą i wiem, że prędzej czy później narobi sobie albo mnie kłopotów. Wiem, że zadzwonił znów, bo chce porozmawiać o pieniądzach. Tylko po to dzwoni i przypomina o swoim istnieniu. Zawsze jest ta sama gadka. Zawsze się kłócę, mówię, że to ostatni raz albo że już więcej nie dostanie ode mnie pieniędzy i ma radzić sobie sam. A on zawsze odpowiada, że coś mu się należy, skoro wychował mnie sam i to we mnie wkładał każdy pieniądz, jaki miał. Wtedy daję mu te pieniądze, by uciszyć wyrzuty sumienia, ale one wracają za każdym razem, gdy używa tych swoich sztuczek. Za każdym razem też daję się nabierać, że już więcej nie pójdzie do kasyna, że nie będzie obstawiał czy nie pójdzie do sklepu po alkohol, ale za każdym razem są to puste słowa.
Pamiętam, że Johnny był dobrym ojcem, ale w pewnym momencie coś się wydarzyło i zaczął grać, pić. Do tej pory nie wiem, co się stało te dziesięć lat temu, nie chce mi powiedzieć, mimo że nie raz go o to prosiłam. Trwa to już tyle lat i nie jestem pewna, jak długo jeszcze to zniosę. Nie mam czasu kompletnie na nic, na mężczyzn, na randki czy spotkania ze znajomymi. Nie mam czasu, bo siedzę prawie dwadzieścia cztery na siedem w tym pieprzonym hotelu, by zarobić jak najwięcej, a długi ojca nie maleją, lecz ciągle rosną.
Dlatego mając dwadzieścia osiem lat, nadal jestem dziewicą, bo ojciec odebrał mi najlepsze lata młodości. Gdy inni się bawili czy uprawiali pierwszy seks w życiu, to ja albo pracowałam albo użerałam się z pijanym starym.
Zrobię to. Pomogę mu ten ostatni raz.
Nie będę słuchać jego pretensji i tego pieprzonego głosiku w mojej głowie, że to mój ojciec i powinnam mu pomóc. Najwyżej będę żyć z wyrzutami sumienia do końca życia, ale nikt go nie pchał w to gówno. Sam w nie wszedł, więc niech sam z niego wychodzi.
Ostatni raz.
Przekręciłam klucz w drzwiach, otworzyłam i myślałam, że zwymiotuję. Jeszcze gdy mieszkałam razem z ojcem, to mieszkanie było czyste i ładnie pachniało. A teraz? Porozrzucane butelki, smród niesamowity. Brakowało, by nasrać na środku pokoju, ale wcale bym się nie zdziwiła, gdybym znalazła i to. Ruszyłam w głąb mieszkania, zobaczyłam pijanego ojca śpiącego na kanapie. Nie było mi go żal, już nie. Nie po tylu latach oglądania non stop tego samego. Otworzyłam wszystkie okna na oścież, by chociaż spróbować pozbyć się tego smrodu. Wyciągnęłam z torebki małą trąbkę kibica na sprężone powietrze, bo zdążyłam się nauczyć, że tylko jej głośny okropny dźwięk jest w stanie go wybudzić. Podeszłam do kanapy, nacisnęłam spust. Johnny od razu zerwał się na równe nogi.
– Zawału przez ciebie kiedyś dostanę! – krzyknął, a ja jak zwykle się uśmiechnęłam i schowałam trąbkę do torebki.
– Mam nadzieję, że wkrótce, bo będę mogła w końcu zacząć żyć jak normalny człowiek – odpowiedziałam jak zwykle od trzech lat, a on jak zawsze machnął w powietrzu dłonią. Usiadł na kanapie i napił się piwa. Zmarszczyłam brwi, bo mógł sobie darować w mojej obecności.
– Co tym razem? – zapytałam, bo chciałam jak najszybciej stąd wyjść.
– Jestem winien komuś naprawdę niebezpiecznemu duże pieniądze, Pearl.
Skinęłam głową, bo tak zawsze zaczynał rozmowę. Czekałam, aż zacznie mówić dalej.
– Był u mnie wczoraj i dał mi wybór. Albo oddam te pieniądze w ciągu tygodnia, albo będę martwy, albo oddam mu ciebie.
Zaśmiałam się na te słowa, bo to chyba jakiś pieprzony żart.
– Mam nadzieję, że się nie zgodziłeś na tę ostatnią opcję.
Zaprzeczył ruchem głowy i podniósł się z kanapy. Nie wyobrażałam sobie, bym to ja miała zostać złotą kartą, dzięki której ojciec uratuje swoją dupę.
– Oczywiście, że nie. On jest starszy ode mnie, więc nie mógłbym cię oddać jakiemuś dziadkowi. Ale rozumiesz, że ta druga opcja nie bardzo przypadła mi do gustu. A z tą pierwszą nie poradzę sobie sam…
Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak łatwo kłamstwa wypływają z jego ust.
– Ile jesteś mu winien? – wysyczałam wściekła przez zaciśnięte zęby.
– Dwa miliony – odpowiedział od razu, a ja mało co nie zemdlałam.
Pokręciłam głową.
– Nawet gdybym sprzedała nerkę, tobym nie uzbierała tylu pieniędzy. Skąd mam ci je wytrząsnąć?! Co ty sobie w ogóle myślałeś?! – Uniosłam się, bo to była już przesada.
To nie był tysiąc, nie dwa czy nawet pięć. To były dwa pierdolone miliony.
– Radź sobie sam, Johnny. Ja mam już tego wszystkiego dość.
Ruszyłam w stronę wyjścia, nie mając zamiaru dać owinąć się ojcu wokół palca. Nie ma szans, bym uzbierała te pieniądze. Odłożone mam dziesięć tysięcy na czarną godzinę, więc do tej kwoty, jaką jest winien, brakuje sporo. W życiu nie widziałam takich pieniędzy na oczy.
– Jesteś mi to winna, Pearl! Sam cię wychowałem, robiłem wszystko, byś miała się dobrze! – krzyknął, a ja czułam, jak do oczu napływają mi łzy.
Odwróciłam się na pięcie, spojrzałam na twarz Johnny’ego i wycelowałam palec wskazujący w jego stronę. Wydarłam się od razu:
– Nie jestem ci nic winna! Dobre wychowanie i dbanie o dziecko to obowiązek rodzica! Nie moja wina, że mama zmarła, gdy byłam mała, nawet jej nie pamiętam, ale nigdy nie wypytywałam, nie byłam problemowym dzieckiem, bo wiedziałam, jak jest ci ciężko bez niej. Nigdy nie chciałam zbyt wiele. Gdy inne dzieci miały wszystko, chciałam tylko dobrego tatę. A jedyne, co mam, to alkoholika, który traktuje mnie jak bankomat!
Wyglądał, jakby dostał w twarz, ale wiedziałam, że to tylko jego gra.
– Naprawdę nie widzisz tego, że już od kilku lat nie potrafię cię nazwać tatą? – zapytałam zrezygnowana już nieco spokojniej.
Stał jak wrośnięty w podłogę, jednak po chwili jego wyraz twarzy się zmienił na wkurwiony i wypalił:
– Jeśli on nie dostanie tych dwóch milionów już za sześć dni, to przyjdzie po ciebie, bo przed nim nikt nie ucieknie. A chyba nie chcesz być posuwana przez starego dziada.
Nie zrozumiał nic. Skinęłam tylko głową i ruszyłam do drzwi. Byłam zła, wściekła. Chciało mi się płakać i krzyczeć. Gula w moim gardle ciągle rosła, ale nie chciałam przy nim płakać. Miałby satysfakcję, że jestem słaba.
– Pearl? – Usłyszałam za sobą jego głos.
Zatrzymałam się przed drzwiami i nacisnęłam klamkę.
– Spróbuję je zdobyć, nic nie obiecuję, ale to ostatni raz, Johnny. Mam w dupie to, co zrobią z tobą, tutaj chodzi o mnie. Ratuję swój tyłek, nie twój. Robię to ostatni raz, a gdy to się skończy… więcej do mnie nie dzwoń.
Nawet na niego nie spojrzałam. Po prostu wyszłam z mieszkania, wsiadłam do samochodu i ruszyłam przed siebie. Musiałam ochłonąć, pomyśleć i się przespać. Miałam dość wrażeń na dziś. Wiedziałam, że muszę uzbierać te pieniądze, bo inaczej moje życie skończy się za sześć dni. Zdążyłam poznać niektórych ludzi, którym ojciec był winien pieniądze i nie chciałam z nimi zadzierać. Były to małe sumy, więc wolałam nie poznać tego, któremu był winien dwa miliony. Teoretycznie będę żyć, ale co to za życie u boku faceta, który mógłby być moim dziadkiem?
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wydawnictwo Akurat
imprint MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz