Pewnej nocy w Mediolanie - Dani Collins - ebook

Pewnej nocy w Mediolanie ebook

Dani Collins

4,6
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Gdy Vijay Sahir przychodzi do hotelowego pokoju modelki Oriel Cuvier, by naprawić usterkę, Oriel z wrażenia traci głowę. Nigdy nie widziała tak przystojnego mężczyzny. Bez zastanowienia pierwszy raz w życiu spędza noc z nieznajomym. Nie wie, że Vijay wcale nie jest pracownikiem hotelu, a ich spotkanie nie jest przypadkowe. Dwa miesiące później Vijay ponownie odnajduje Oriel i przynosi informacje, które odmienią jej życie. Ona jednak też ma mu coś do powiedzenia…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 159

Oceny
4,6 (7 ocen)
5
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Dani Collins

Pewnej nocy w Mediolanie

Tłumaczenie:

Dorota Viwegier-Jóźwiak

Tytuł oryginału: Married for One Reason Only

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2021

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2021 by Dani Collins

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-276-9133-0

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Oriel Cuvier otworzyła drzwi pokoju hotelowego, spodziewając się zobaczyć urodzinowy bukiet róż. Zamiast niego w środku zastała mężczyznę z mopem.

Zaskoczone spojrzenie Oriel powędrowało od żółtego wiadra aż do samej góry, gdzie znajdowała się para fascynująco ciemnych oczu, pobudzających zmysły niczym espresso, które wypiła godzinę temu.

– Mi scusi. Powiedziano mi, że pokój pusty – odezwał się po włosku, ale język wyraźnie sprawiał mu trudność. – Ja sprzątnąć podłogę.

Głos miał zmysłowy jak typowy Włoch, choć ciemna karnacja sugerowała raczej pochodzenie wschodnioazjatyckie. Oriel zawsze miała niewytłumaczalną słabość do ludzi z tego zakątka świata, choć jej rodzina pochodziła z Europy Wschodniej.

– En Français? – zaproponowała. – Or English?

– Angielski – powiedział z wdzięcznością. Tym językiem posługiwał się niemal tak perfekcyjnie jak absolwent brytyjskiej szkoły z internatem. – Powiedziano mi, że nie będzie pani cały dzień i mam sprzątnąć rozlaną wodę.

Miał smukłą twarz z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi, zmysłowe usta, lekko zmierzwione, modnie przycięte włosy i trzydniowy zarost. Był od Oriel wyższy, a jego szerokie barki prawie rozsadzały kombinezon roboczy.

– Nikogo nie wzywałam – odpowiedziała Oriel.

– Z kim rozmawiasz? – usłyszała w słuchawce głos swojego agenta Paytona.

– Sekundę, zaraz do ciebie wrócę. – Oriel przypomniała sobie, że przecież była w trakcie rozmowy telefonicznej i uniosła dłoń do ucha, w którym tkwiła bezprzewodowa słuchawka, by mężczyzna wiedział, że nie mówi teraz do niego. – W pokoju jest ktoś z obsługi hotelowej, ale to chyba pomyłka.

– Dostałem wiadomość od pokojówki. – Sprzątający sięgnął do kieszeni po telefon.

– Pokojówek też jeszcze u mnie nie było – odparła, zastanawiając się przez cały czas, jak to możliwe, by ktoś tak przystojny i najwyraźniej dobrze wykształcony mył podłogi w hotelu. Z taką sylwetką spokojnie mógł być modelem albo kaskaderem. Kamera uwielbia takich przystojniaków.

Mimo że na co dzień miała do czynienia z przystojnymi mężczyznami, to od dawna żaden nie zrobił na niej aż tak dużego wrażenia. Mężczyzna emanował taką energią, że miała potrzebę się cofnąć, a jednocześnie pragnęła pozostać w zasięgu jego aury. I choć tacy przystojniacy rzadko na nią działali, miała ogromną ochotę, odrzucić włosy na plecy, przechylić głowę i czekać, jak dalej rozwinie się sytuacja.

– Odeślij go – polecił Payton.

Prawdopodobnie tak właśnie powinna zrobić. Ostatnio koncentrowała się wyłącznie na karierze, bo tylko dzięki niej czuła, że coś w życiu osiągnęła. Przez resztę czasu odczuwała pustkę, która kazała jej nie ustawać w pogoni za pochwałami i uwielbieniem. W co zapewne nikt by nie uwierzył. Według wielu miała wszystko, czego można chcieć – zdrowie, pieniądze, inteligencję i niezależność, a także urodę, która w stu procentach odpowiadała współczesnemu kanonowi piękna.

Wyśmiano by ją, gdyby przyznała, że ma kompleksy albo czuje niedosyt, dlatego postanowiła wspiąć się na szczyt kariery, odrzucając wszystko, co mogłoby ją rozpraszać. W tym, oczywiście, romanse.

Z zafascynowaniem wpatrywała się, jak nieznajomy przesuwa kciukiem po ekranie smartfona i wpatruje się w niego. Po chwili podniósł głowę. Nie zdążyła odwrócić głowy, więc musiał zobaczyć jej rozanielone spojrzenie.

– Pomyliłem piętra. Zresztą kolega już mnie wyręczył – powiedział, odrobinę tylko zakłopotany, i schował telefon do kieszeni. Patrzył jej prosto w oczy.

Oriel poczuła, że kolana lekko się pod nią uginają. Umiała rozpoznać, gdy mężczyzna był nią zainteresowany. Rzadko takie zainteresowanie odwzajemniała, ale teraz nie zamierzała się wycofać. Jakże przyjemnie było poczuć się bezradną wobec zaciekawienia nieznajomego, który przyglądał się jej wąskim sztruksowym spodniom podkreślającym talię i kusej bluzce w kwiaty odsłaniającej fragment brzucha.

Chyba podobało mu się to, co widział, ale w jego spojrzeniu było coś więcej. Jakby poszukiwał odpowiedzi na niezadane jeszcze pytania. Oriel nie była pewna, jak zinterpretować to natarczywe nieco spojrzenie i chyba wolałaby standardowy uśmiech zwycięzcy lub jakiś komplement. Miała dziwne przeczucie, że ten właśnie mężczyzna zmieni jej życie. Jej serce wypełniła niewytłumaczalna ekscytacja.

– Czy mogę jeszcze jakoś pomóc, skoro już tu jestem? – spytał mężczyzna dość obojętnym tonem.

Magia, którą Oriel wyczuwała dotąd w powietrzu, rozpłynęła się błyskawicznie. Musiała błędnie odczytać jego intencje i to zbiło ją z tropu. Widocznie czekał, aż go zwolni, stąd to przedłużające się milczenie. Miała nadzieję, że nie zauważył, jak się na niego gapiła.

– Właściwie tak. – Zarumieniła się znowu i przeszła parę kroków, by zatrzymać się w progu sypialni. – Wentylator strasznie hałasuje. – Kilkakrotnie budziła się przez niego zeszłej nocy. – Nie miałam jeszcze czasu tego zgłosić. Może mógłby pan to naprawić?

– Zobaczę, co się da zrobić – powiedział po chwili i Oriel mogłaby przysiąc, że zastanawia się, czy nie ma w jej prośbie jakiegoś podstępu.

Przecisnął się obok, a ona wykorzystała tę chwilę, by jeszcze raz spojrzeć w ciemne jak czekolada oczy. Gdyby tylko zrobił pierwszy krok, oddałaby się mu bez najmniejszego zawahania. Nigdy wcześniej nie czuła się tak przy żadnym mężczyźnie. To była czysta magia, która wykraczała ponad standardowy flirt.

Jednak wyraz twarzy mężczyzny zmienił się i Oriel wyczuła, że została zdyskwalifikowana, choć nie wiedziała, z jakiego powodu. Zawsze miała problem z odrzuceniem, które rezonowało w taki sposób, że czuła się gorsza i obrzucała samą siebie najgorszymi oskarżeniami. Oczywiście, wiedziała, skąd to się bierze. Była adoptowanym dzieckiem, w dodatku jedynaczką. W jej mniemaniu osoby posiadające rodzeństwo były w jakiś sposób odporniejsze na przeciwności losu. U niej natomiast każde, nawet najdrobniejsze niepowodzenie urastało do rangi dramatu.

Oriel z pewnością nie miała w tej chwili trzeźwego oglądu sytuacji i dla niej to nieodwzajemnione zainteresowanie było osobistą porażką.

Mężczyzna zaczął od oględzin włącznika. Zauważyła, że nie nosi obrączki. Nie miał też jaśniejszego śladu na palcu, który świadczyłby o tym, że wcześniej ją zdjął. Zirytowała się, że zwraca uwagę na takie szczegóły.

– Nie wpuściłaś go chyba? – W słuchawce znowu rozległ się głos Paytona.

– Wszystko w porządku, nie martw się – mruknęła.

– Tak właśnie rodzą się skandale! – odparł agent alarmującym tonem i Oriel była pewna, że załamuje w tej chwili ręce nad jej lekkomyślnością.

– Skandale? Żyję praktycznie jak zakonnica – odparła Oriel.

Przysiadła na pufie, celowo odwracając się do mężczyzny plecami. Starała się nie myśleć o tym, że jego buty, dość drogie trapery, nie pasują do kogoś wykonującego jego zawód.

– Jeśli ktoś widział, że go wpuściłaś, może to dotrzeć do Duke’a Rhodesa – ostrzegł Payton.

Racja, pomyślała Oriel. Po to przecież dzwonił Payton. Poznała starzejącego się gwiazdora kina akcji na koktajlu przedwczoraj wieczorem.

– Naprawdę myślisz, że powinnam jechać z nim na premierę w Cannes? Jest dwa razy starszy ode mnie.

– Spodobałaś mu się.

– Rozmawialiśmy najwyżej przez pięć minut. Nie wiem, czy miałeś kiedyś tę przyjemność? Jego oddech cuchnie popielniczką.

– Taki ma wizerunek. Nie pokazuje się bez papierosa albo cygara w ręce.

– I szklanki szkockiej w drugiej – zauważyła Oriel, wzdrygając się ze wstrętem.

– Spójrz na to inaczej. Każdy jego film to sukces kasowy. Paparazzi uganiają się za nim. Jeśli cię z nim sfotografują, twoja kariera nabierze rozpędu.

– Wiem o tym, ale to mój jedyny tydzień wakacji w tym roku i będę musiała go skrócić o dwa dni. – Rodzice Oriel świętowali niedługo trzydziestą rocznicę ślubu. Bardzo chciała ich odwiedzić.

– Z Cannes polecisz bezpośrednio do Tours. Jego agencja obiecała za wszystko zapłacić.

Payton był jednym z bardziej cenionych agentów w branży. To on torował drogę modelkom, które gotowe były porzucić wybieg na rzecz międzynarodowych kampanii reklamowych, a potem także filmu. Dzięki niemu nie dzieliła już mieszkania z pięcioma innymi dziewczynami, tylko mogła mieszkać w luksusowym hotelu, jak tutaj, w Mediolanie.

Niezależnie od wszystkiego, była zdania, że strategia Paytona to pójście na łatwiznę. Wolała zawdzięczać sukces własnej pracy. Była to także kwestia szacunku do samej siebie. Kto miał ją szanować, jeśli ona nie będzie tego robić?

– Ciekawe, czego oczekuje w zamian ktoś taki jak Duke Rhodes?

W tym momencie rozległo się głuche tąpnięcie i towarzyszące mu przekleństwo. Oriel zerwała się na równe nogi i obejrzała za siebie.

Mężczyzna, który widocznie wszedł na jej łóżko, leżał teraz na nim, przygnieciony wentylatorem. Z czoła ściekała mu wąska strużka krwi.

– Muszę kończyć. Potem do ciebie zadzwonię – rzuciła pospiesznie, wyjmując słuchawki z uszu.

– Niech się pan nie rusza. Zadzwonię po pomoc.

Vijay Sahir z trudem usiadł i zsunął wentylator na dywan.

– Nic mi nie jest.

Był trochę oszołomiony i miał parę siniaków, ale to była wyłącznie jego wina. Zamiast skupić się na ustaleniu, dlaczego wentylator tak głośno pracuje, rozglądał się po całej sypialni i nadstawiał uszu, by wyłapać treść rozmowy, a dodatkowo jeszcze fantazjował o lokatorce apartamentu, przy czym łóżko odgrywało w tych fantazjach dość istotną rolę. Nie zwrócił uwagi na podejrzanie odstającą obudowę i wiatrak poluzował się, przygniatając go swoim ciężarem.

– Mój Boże, to popsute dziadostwo mogło mi w nocy spaść na głowę! – powiedziała z przerażeniem Oriel, po czym przypomniała sobie, że mężczyzna krwawi. – Ma pan rozcięte czoło. Trzeba wezwać pomoc, a ja będę musiała złożyć skargę na ten przeklęty wentylator. To się mogło o wiele gorzej skończyć. I dla pana, i dla mnie.

– Proszę tego nie robić, bo wyrzucą mnie z pracy! – Mężczyzna rzucił się w poprzek łóżka i złapał Oriel za nadgarstek.

Nie zwolniliby go. Nie mogli tego zrobić, ponieważ w ogóle tutaj nie pracował, ale Oriel o tym nie wiedziała, a on nie mógł jej powiedzieć prawdy, więc na razie trzymał się pierwotnej wersji.

– Skoro tak… – Nawet z zafrasowaną twarzą była bez wątpienia najpiękniejszą kobietą, jaką Vijay kiedykolwiek spotkał.

Według udostępnionych mu informacji w jej żyłach płynęła mieszanka krwi rumuńskiej i tureckiej. Po urodzinach adoptowała ją para z Francji. Vijay przysiągłby, że z urody przypominała Hinduskę, a na żywo wyglądała jak kopia legendarnej gwiazdy Bollywood, Lakshmi Dalal. Miała takie same brązowe oczy, delikatne rysy i owal twarzy, kruczoczarne pofalowane włosy, aktualnie w lekkim nieładzie. Nieumalowane pełne usta były teraz ściągnięte i wyrażały determinację.

– Nie pozwolę im pana zwolnić – zapewniła, prostując się. Jej pewność siebie opierała się na statusie i pieniądzach, pomyślał z lekkim poirytowaniem.

Nie bądź hipokrytą, Vijay. Sam do biednych nie należysz.

A wkrótce miał się stać jeszcze bogatszy, co nie zmieniało faktu, że miał awersję do rozpuszczonych spadkobierczyń wielkich fortun.

– Jestem tu od niedawna – dodał, nie wdając się w szczegóły. Mogła go uznać za pracownika na umowie próbnej albo świeżo przybyłego do Włoch imigranta. Obie te wersje były równie dalekie od prawdy.

Półświadomie przesunął kciukiem po jedwabistej skórze, jakby to miało ją przekonać. Wstrzymała oddech i obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem. Gdy na nią patrzył, nie mógł skupić myśli. Z trudem przypominał sobie, że Oriel Cuvier jest głównym tematem jego zlecenia. Albo osobą, która zupełnie przypadkowo była podobna do gwiazdy Bollywood. Tak czy siak, to od niej zależało dobro siostry Vijaya, dla której gotów był zrobić wszystko.

Puścił wreszcie jej dłoń i wstał.

– Proszę dać mi godzinę, wszystko naprawię – obiecał. – Muszę tylko pójść po narzędzia.

Nie był co prawda elektrykiem, ale przykręcenie wentylatora nie powinno być problemem. Był poluzowany, dlatego hałasował podczas pracy.

– Niedługo mam spotkanie – powiedziała Oriel, spoglądając na zegarek.

– Mogę wejść sam i nie będę hałasować – zapewnił.

Miał nielegalnie zdobytą kartę, która otwierała wszystkie drzwi. Wiadro i mop były tylko rekwizytami.

Spojrzenie Oriel zsunęło się na chwilę w dół na plakietkę z imieniem i nazwiskiem mężczyzny umieszczoną na przedniej kieszonce kombinezonu.

– Pan nadal krwawi. Proszę usiąść – poleciła stanowczym głosem i zniknęła w łazience.

Dotknął brwi. Krew ściekała mu po skroni. Otarł ją rękawem.

– Nic mi nie będzie, proszę sobie nie zawracać głowy – zawołał za nią.

Wróciła z apteczką w ręce.

– Proszę usiąść, opatrzę ranę. To w końcu moja wina. Gdybym nie kazała panu sprawdzić tego wentylatora, nic by się nie stało.

Vijay zawahał się, po czym usiadł na łóżku i zamknął oczy, próbując sobie nie wyobrażać kuszącego dekoltu, gdy stanęła tuż przy nim, pochylając się, by ocenić, jak poważnie się zranił. Przeszło mu przez myśl, że to dobra okazja, by powiedzieć prawdę.

Potrzebuję tylko pani DNA i już stąd znikam.

Ale to tylko sprowokowało tysiące pytań. Szansa, że Oriel była spokrewniona z Lakshmi Dalal była bliska zeru. Dlatego uważał klienta, który zlecił im zbadanie sprawy, za oszusta, który wykorzystał podobieństwo Oriel do Lakshmi, aby położyć łapę na pieniądzach, jakie Vijay i jego siostra zarobiliby po fuzji ViKay Security Solutions z większą międzynarodową spółką.

W przypadku, gdyby klient jednak mówił prawdę i Lakshmi rzeczywiście miała dziecko, o którym dotąd nikt nie wiedział, Vijay był zobowiązany zapewnić pełną dyskrecję. Tak czy owak, cała ta historia i zlecenie zakrawały na przekręt. Bukując lot do Europy, Vijay w zasadzie chciał wykluczyć tę minimalną niepewność. Udał się do Mediolanu, by zdobyć od Oriel materiał DNA do badań. Wystarczyło udawać pracownika hotelu jeszcze przez parę minut, ukraść jej szczoteczkę do zębów i wrócić do domu.

Usłyszał, że Oriel oddziera plaster, potem wyczuł woń alkoholu i chłodny dotyk wacika. Szczypało, więc skrzywił się lekko.

– Przepraszam – odezwała się Oriel i lekko podmuchała, by nie czuł dyskomfortu. Gwałtownie otworzył oczy i zdał sobie sprawę, że patrzy prosto w zagłębienie między jej piersiami. Świerzbiły go palce, by dotknąć kształtnych jak jabłka piersi i masować je tak długo, aż Oriel zacznie błagać, by ją wziął tutaj, na jej łóżku.

Świadomie oparł obie dłonie na narzucie, ale i tak wyczuwał delikatny zapach kremu do ciała, co zawojowało jego myślami do tego stopnia, że wyobraził sobie, jak zanurza twarz w dekolcie bluzki, a jego język bez trudu odnajduje drogę do jednego z sutków.

– Już po bólu – powiedziała i ujęła jego twarz w obie dłonie, po czym musnęła ustami miejsce naklejenia plastra.

Był tak zszokowany czułością tego gestu, że gwałtownie cofnął głowę.

– Co ja robię! – Opuściła ręce, ale nie cofnęła się. – Mam młodszego kuzyna, który… Ale pan nie jest przecież dzieckiem… Tak mi wstyd – powiedziała, opuszczając powieki.

– Zrobisz to jeszcze raz? – spytał, niewiele myśląc.

Uniósł głowę wyżej i wpatrywał się w usta Oriel. Przez dłuższą chwilę trwali w bezruchu. On z zadartą głową, ona schylona nad nim. Wreszcie powoli opuściła głowę jeszcze niżej i poczuł jej usta na swoich. Niczym skrzydła motyla, który usiadł na płatkach róży. Łagodny dotyk, ciepło jej ciała i smak pocałunku uderzyły mu do głowy. Objęła go mocniej, a ich języki starły się w zmysłowym tańcu. To był zdecydowanie najlepszy pocałunek w jego życiu. Przewróciłby ją na łóżko i zaczął się z nią kochać, ale zbyt bardzo podobało mu się to, że to ona miała kontrolę nad nim i swobodnie zmieniała tempo pocałunku z powolnego i badawczego na szybkie i zachłanne. Poddawał się temu bez oporu, tylko jego dłonie pieszczące jej plecy i talię zdradzały, że pragnie więcej. Jęknęła głośno, gdy wsunął dłonie za pasek jej spodni i dotknął gładkich pośladków. Przesunęła się do przodu, napierając na jego krocze. Palce zagłębiły się w jego włosach, pieszcząc skronie, potem kark. Był gotowy na kolejny krok. Objął ją mocniej w pasie i skręcając lekko tułów, łagodnym ruchem pchnął ją na poduszki. Teraz mógł całować jej szyję i to miękkie zagłębienie u jej nasady. Złapała go za kombinezon i pociągnęła na siebie.

Mon Dieu. Stop!

Niech to szlag! Nie był pracownikiem hotelu, co i tak by go nie tłumaczyło. Nakłamał, żeby się tu dostać, a teraz…

W jednej chwili oprzytomniał i zerwał się z łóżka, ale miał wrażenie, że cudowny zapach jej skóry został z nim. Spojrzał po sobie, mając nadzieję, że obszerny kombinezon skrywa nagłą erekcję. Oriel usiadła na łóżku. Palcami próbowała doprowadzić do porządku potargane włosy.

– Nie powinniśmy…

– Pójdę już – powiedział i tak zrobił.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY