Piekielna Mańka - Jarosław Molenda - ebook + książka

Piekielna Mańka ebook

Jarosław Molenda

3,0

Opis

Ona była mózgiem. On posłusznym wykonawcą. Razem – parą brutalnych bestii.

Gdy Germanida Szykowicz, zwana Piekielną Mańką, do spółki ze Stanisławem Zbońskim zabijali pierwszą ze swoich kilkudziesięciu ofiar, słynna para amerykańskich przestępców Bonnie Parker i Clyde Barrow nie miała nawet dziesięciu lat.

Niewiele pewnego wiadomo o zbrodniczej dwójce znad Wisły, a raczej znad Niemna czy Bugu, która w czasach II Rzeczpospolitej sterroryzowała Kresy Wschodnie. W prasie pojawiały się różne wersje ich nazwisk.
Do końca nie wiadomo, ile osób zamordowali – ponad 30, 50, 80? Ale jedno jest pewne: gdyby mieszkali w Stanach Zjednoczonych albo w Wielkiej Brytanii, w swoich ojczyznach mieliby pewnie fan cluby, a na podstawie ich życiorysów nakręcono by film albo przynajmniej serial, który zyskałby miano kultowego.

Przerażająca historia ludzi, którzy za nic mieli sobie cierpienie innych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 288

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (2 oceny)
0
0
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Re­dak­cjaAdam Pod­lew­ski
Ko­rek­taMa­łgo­rza­ta Pod­lew­ska
Skład i ła­ma­nieAgniesz­ka Kie­lak
Pro­jekt gra­ficz­ny okład­kiMa­riusz Ba­na­cho­wicz
Zdjęcie wy­ko­rzy­sta­ne na okład­ce© Bian­ca Sal­ga­do/Pe­xels
© Co­py­ri­ght by Skar­pa War­szaw­ska, War­sza­wa 2022 © Co­py­ri­ght by Ja­ro­sław Mo­len­da, War­sza­wa 2022
Po­mi­mo usil­nych sta­rań au­to­ro­wi nie uda­ło się do­trzeć do wszyst­kich wła­ści­cie­li praw au­tor­skich ry­cin i fo­to­gra­fii za­miesz­czo­nych w ni­niej­szym opra­co­wa­niu czy cho­ćby ich zi­den­ty­fi­ko­wać. Praw­ną pod­sta­wę wy­ko­rzy­sta­nia te­jże iko­no­gra­fii sta­no­wi­ło za­ło­że­nie, że na­le­żą one do do­me­ny pu­blicz­nej, po­nie­waż zgod­nie z art. 3 usta­wy z dnia 29 mar­ca 1926 roku oraz art. 2 usta­wy z dnia 10 lip­ca 1952 roku o pra­wie au­tor­skim, fo­to­gra­fie pol­skich au­to­rów (lub te, któ­re uka­za­ły się po raz pierw­szy w Pol­sce lub rów­no­cze­śnie w Pol­sce i za gra­ni­cą), opu­bli­ko­wa­ne bez wy­ra­źne­go za­strze­że­nia praw au­tor­skich przed uchwa­le­niem usta­wy z dnia 23 maja 1994 roku o pra­wie au­tor­skim i pra­wach po­krew­nych, nie pod­le­ga­ją ochro­nie; na­le­ży do­mnie­my­wać, że są wła­sno­ścią pu­blicz­ną. Ewen­tu­al­nych wła­ści­cie­li praw au­tor­skich pro­si­my o kon­takt z wy­daw­nic­twem.
Ze­zwa­la­my na udo­stęp­nia­nie okład­ki ksi­ążki w in­ter­ne­cie
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-67343-41-1
Wy­daw­ca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mo­wa Skar­pa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. Bo­row­skie­go 2 lok. 24 03-475 War­sza­wa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

„Be­stia naj­gor­sza zna nie­co li­to­ści, lecz ja jej nie znam, więc nie je­stem be­stią”.

Wil­liam Sha­ke­spe­are, Ry­szard III

Od au­to­ra

Ze względu na skąpe ma­te­ria­ły pro­ce­so­we, gdyż do na­szych cza­sów do­trwa­ły je­dy­nie „Akta Sądu Okręgo­we­go w Su­wa­łkach w spra­wie [kar­nej] Sta­ni­sła­wa Zbo­ńskie­go i Ja­ni­ny Zbo­ńskiej [zam. War­sza­wa], oska­rżo­nych z art. 51 i 455 ust. 11 i 12 Kod. Karn. [o za­mor­do­wa­nie Anny i Teo­do­ra Wa­si­lew­skich i kra­dzież ich rze­czy]”[1*], nie uda­ło mi się zre­kon­stru­ować do­kład­nej chro­no­lo­gii wy­da­rzeń. Usta­le­nia ko­lej­no­ści po­pe­łnia­nych zbrod­ni nie uła­twia­ły też cha­os w re­la­cjach pra­so­wych, wy­ni­ka­jący z dość swo­bod­ne­go po­de­jścia do przed­sta­wia­nych fak­tów, oraz sprzecz­ne ze­zna­nia sa­mych oska­rżo­nych.

Wstęp

Gdy Eu­ro­pa z gro­zą roz­czy­ty­wa­ła się w re­la­cjach o po­two­rach z We­ima­ru[2*], na ru­bie­żach II Rze­czy­po­spo­li­tej gra­so­wa­ła w ni­czym nie­ustępu­jąca im para. Gdy­by miesz­ka­li w Sta­nach Zjed­no­czo­nych albo w Wiel­kiej Bry­ta­nii, w swo­ich oj­czy­znach mie­li­by pew­nie fan clu­by, a na pod­sta­wie ich ży­cio­ry­sów na­kręco­no by film albo przy­naj­mniej se­rial, któ­ry zy­ska­łby mia­no kul­to­we­go.

W do­bie wiel­kie­go kry­zy­su, pa­nu­jące­go w mi­ędzy­wo­jen­nej Pol­sce, nie bra­ko­wa­ło lu­dzi, któ­rych wa­run­ki by­to­we z dnia na dzień dra­ma­tycz­nie się po­gar­sza­ły. Wie­lu z nich nie mo­gło się z tym po­go­dzić i za­miast bier­nie cze­kać na swój upa­dek, po­sta­na­wia­ło dzia­łać, na­wet je­śli ozna­cza­ło to wstąpie­nie na dro­gę bez­pra­wia.

Zbrod­nia prze­sta­ła być do­me­ną wy­łącz­nie mężczyzn sa­mot­nie po­lu­jących na swo­je ofia­ry. Dro­gą wy­stęp­ku ła­twiej było bo­wiem podążać z uko­cha­ną oso­bą jako wspól­ni­kiem. Mi­ło­ść prze­cież uskrzy­dla i spra­wia, że wszyst­ko wy­da­je się mo­żli­we – na przy­kład unik­ni­ęcie kary albo po­pe­łnie­nie okrut­ne­go mor­der­stwa, na­wet je­śli do­tąd się ta­kich rze­czy nie pró­bo­wa­ło[1].

Nie bez zna­cze­nia była ta­kże po­stępu­jąca eman­cy­pa­cja ko­biet, któ­re nie chcia­ły już spo­koj­nie cze­kać w domu na męża lub ko­chan­ka, aż ten wró­ci „z ro­bo­ty”, lecz pra­gnęły być pe­łno­praw­ny­mi wspól­nicz­ka­mi, człon­ki­nia­mi gan­gów, a cza­sem na­wet mó­zga­mi nie­le­gal­nych ope­ra­cji. Pra­sa mi­ędzy­wo­jen­na zwa­ła je „kró­lo­wy­mi apa­szy”. Ich sym­bo­lem po­zo­sta­je unie­śmier­tel­nio­na w fe­lie­to­nach Wie­cha oraz pio­sen­ce Sta­ni­sła­wa Grze­siu­ka Czar­na Ma­ńka.

Szcze­pan i Jó­ze­fa Pa­śnik – szkic z pra­sy mi­ędzy­wo­jen­nej

Tuż po I woj­nie świa­to­wej sta­tus ta­kich pierw­szych „gwiazd” zy­ska­li Jó­ze­fa i Szcze­pan Pa­śni­ko­wie, ma­łże­ństwo praw­dzi­wych „uro­dzo­nych mor­der­ców” II Rzecz­po­spo­li­tej. Nie wia­do­mo, kto pierw­szy za­słu­żył na mia­no se­ryj­ne­go mor­der­cy i gwa­łci­cie­la w od­ro­dzo­nej Pol­sce, ale Szcze­pan Pa­śnik był z pew­no­ścią pierw­szym zbrod­nia­rzem, któ­re­go „ka­rie­ra” wzbu­dzi­ła taką sen­sa­cję. Tym bar­dziej że jego wier­ną po­plecz­nicz­ką w zbrod­ni oka­za­ła się po­ło­wi­ca, cze­go chy­ba nikt się nie spo­dzie­wał w przy­pad­ku prze­stęp­stwa na tle sek­su­al­nym. Opi­nia pu­blicz­na była w szo­ku, na­kła­dy ga­zet opi­su­jące prze­bieg pro­ce­su szy­bo­wa­ły w górę.

Szcze­pan ko­bie­ty trak­to­wał z okru­cie­ństwem, ale dbał o to, aby nie za­bru­dzić ich ubrań, któ­re Pa­śni­ko­wa zdej­mo­wa­ła z za­mor­do­wa­nych ko­biet i sprze­da­wa­ła na war­szaw­skim pla­cu Ker­ce­le­go. Wi­dzia­ła więc na wła­sne oczy, co jej mąż ro­bił swo­im ofia­rom. Oka­za­ła się jed­ną z nie­wie­lu ko­biet w hi­sto­rii Pol­ski, któ­re zo­sta­ły wspól­nicz­ka­mi se­ryj­ne­go mor­der­cy, i to mor­der­cy ko­biet. Dru­gą był nie kto inny jak Ger­ma­ni­da Szy­ko­wicz.

Ger­ma­ni­da Szy­ko­wicz i Sta­ni­sław Zbo­ński – fot. Ar­chi­wum Pa­ństwo­we w Su­wa­łkach

Jesz­cze 100 lat przed opi­sy­wa­ny­mi w ksi­ążce wy­da­rze­nia­mi po­ku­to­wał po­gląd, że ko­bie­ca na­tu­ra spra­wia, iż są one nie­mal nie­zdol­ne do prze­mo­cy. Po­pe­łnia­ne przez ko­bie­ty czy­ny za­bro­nio­ne ogra­ni­cza­ły się do prze­ry­wa­nia ci­ąży, dzie­cio­bój­stwa, pa­ser­stwa czy skła­da­nia fa­łszy­wych ze­znań. Jak za­uwa­ża­ją Agniesz­ka Ha­ska i Je­rzy Sta­cho­wicz, au­to­rzy opra­co­wa­nia Bez­li­to­sne. Naj­okrut­niej­sze ko­bie­ty dwu­dzie­sto­le­cia mi­ędzy­wo­jen­ne­go, na­wet gdy ko­bie­ta do­ko­na­ła za­bój­stwa, nie za­li­cza­no jej do gro­na po­dej­rza­nych, po­nie­waż wy­cho­dzo­no z za­ło­że­nia, że do mor­der­stwa (oprócz otru­cia) są zdol­ni tyl­ko mężczy­źni.

Wraz z roz­wo­jem kry­mi­na­li­sty­ki wzra­sta­ło jed­nak zna­cze­nie do­wo­dów prze­stęp­stwa in­nych niż ze­zna­nia. Kie­dy udo­wod­nio­no ko­bie­cie dany czyn, zwy­kle tłu­ma­czo­no ją wy­na­tu­rze­niem, sta­nem psy­chicz­nym czy de­pra­wa­cją. Jed­nak ta­kie wy­ja­śnie­nia w ża­den spo­sób nie po­wstrzy­my­wa­ły dzien­ni­ka­rzy. Za­bój­stwa do­ko­na­ne przez ko­bie­ty sta­wa­ły się te­ma­tem wie­lu ar­ty­ku­łów, a spraw­czy­nie zy­ski­wa­ły sta­tus ów­cze­snych ce­le­bry­tek. Jesz­cze chęt­niej opi­sy­wa­no w pol­skiej pra­sie bru­ko­wej tak zwa­ne zbrod­ni­cze pary, na­wet je­śli ich zbrod­nie były tyl­ko drob­ny­mi oszu­stwa­mi – mi­ło­ść i zbrod­nia ta­kże wte­dy naj­le­piej przy­ci­ąga­ły ma­so­we­go czy­tel­ni­ka.

Nie­wie­le pew­ne­go wia­do­mo o zbrod­ni­czej dwój­ce znad Wi­sły (a ra­czej znad Nie­mna czy Bugu), któ­ra w okre­sie mi­ędzy­wo­jen­nym sia­ła po­strach na te­re­nie Pol­ski. W pra­sie po­ja­wia­ły się ró­żne wer­sje ich na­zwisk. Ona wy­stępo­wa­ła jako Ja­ni­na Zbo­ńska vel Zbło­ńska vel Zbo­ińska (a na­wet Eu­gen­ja Zba­ńska) vel Mar­ja Sa­pie­ha vel Kle­men­ty­na Ta­dec­ka vel Ja­ni­na Ka­ra­si­ńska vel Ger­ma­ni­da Ry­ko­win vel Eu­sta­chja lub Ger­ma­ni­da Szy­ko­wicz. W nie­któ­rych kręgach na­zy­wa­no ją Pie­kiel­ną Ma­ńką. Pra­sa po­da­wa­ła roz­bie­żne in­for­ma­cje ta­kże co do imie­nia jej part­ne­ra, Sta­ni­sła­wa Zbo­ńskie­go, któ­ry funk­cjo­no­wał na przy­kład jako Wła­dy­sław Zbo­iński[2] czy Sta­ni­sław/Wła­dy­sław Ka­ra­si­ński.

Do ko­ńca nie wia­do­mo, ile osób za­mor­do­wa­li – 30, 50, 80? Z pew­no­ścią kil­ka­dzie­si­ąt. Po­strach sia­li przez parę lat. Gdy w ko­ńcu zo­sta­li schwy­ta­ni, po­cząt­ko­wo Zbo­ński brał całą winę na sie­bie, więc żąd­na zbrod­ni­czych sen­sa­cji pra­sa skon­cen­tro­wa­ła się na nim.

„Jest on szczu­płym mężczy­zną – nie mógł na­dzi­wić się je­den z dzien­ni­ka­rzy, jed­nak chy­ba nie­zbyt do­brze po­in­for­mo­wa­ny, by nie po­wie­dzieć bla­gier – a mor­do­wał oso­by o her­ku­le­so­wej sile. Rzu­cał się on na swe ofia­ry znie­nac­ka i zęba­mi wpi­jał im się w szy­ję. W do­ko­ny­wa­niu licz­nych mor­derstw po­moc­ną mu była rów­nież jego żona, Ger­ma­ni­ka (sic!), któ­ra po­dob­no im­po­no­wa­ła uro­dą”[3].

Do­pie­ro pod­czas prze­pro­wa­dzo­ne­go po aresz­to­wa­niu śledz­twa na jaw wy­szło, że ini­cja­tor­ką zbrod­ni była Szy­ko­wicz, a Sta­ni­sław sta­no­wił je­dy­nie bez­wol­ne na­rzędzie w jej rękach. Ger­ma­ni­da była nie­zwy­kle uta­len­to­wa­ną ma­ni­pu­la­tor­ką, sko­ro po­tra­fi­ła na­kło­nić swo­je­go part­ne­ra do naj­obrzy­dliw­szych wy­stęp­ków.

Trak­tat brze­ski z 1918 roku – fot. Po­li­ti­sches Ar­chiv des Au­swär­ti­gen Amts

Mąż jej – pił krew ludz­ką, któ­rą wy­sy­sał ze swych ofiar – ta­ki­mi sen­sa­cyj­ny­mi ty­tu­ła­mi ga­ze­ty anon­so­wa­ły opi­sy zbrod­ni Zbo­ńskich, któ­rych krwa­wy szlak wió­dł – by wy­mie­nić tyl­ko te naj­wi­ęk­sze mia­sta – od Wil­na przez Grod­no, Lwów, Bia­ły­stok po Kra­ków, Często­cho­wę, Po­znań i War­sza­wę.

W po­wszech­nej świa­do­mo­ści Kre­sy Wschod­nie często ucho­dzą za ro­dzaj ar­ka­dii. Pa­nu­je prze­ko­na­nie, że wła­śnie stam­tąd bra­ło się wszyst­ko, co w Pol­sce naj­lep­sze. Przed woj­ną jed­nak po­strze­ga­no te zie­mie jako pe­łne nie­bez­pie­cze­ństw, a wy­da­rze­nia lat dwu­dzie­stych tyl­ko w tym prze­ko­na­niu utwier­dza­ły. Kre­sy były miej­scem nie­bez­piecz­nym nie tyl­ko ze względu na przy­ro­dę, ale rów­nież, a może przede wszyst­kim, ze względu na pa­nu­jącą tam sy­tu­ację spo­łecz­no-po­li­tycz­ną.

Pod­pi­sa­nie trak­ta­tu ry­skie­go z 1921 roku – fot. Adam Sze­lągow­ski, Wiek XX, War­sza­wa 1938

W la­tach 1917–1918 w Brze­ściu, w Bia­łym Pa­ła­cu (na te­re­nie twier­dzy) od­by­ły się po­ko­jo­we roz­mo­wy mi­ędzy przed­sta­wi­cie­la­mi Ro­sji ra­dziec­kiej a de­le­ga­ta­mi Nie­miec i ich so­jusz­ni­ka­mi: Au­stro-Węgra­mi, Tur­cją i Bu­łga­rią. W wy­ni­ku tych roz­mów 3 mar­ca 1918 roku zo­stał pod­pi­sa­ny trak­tat brze­ski, któ­ry przy­czy­nił się do za­ko­ńcze­nia I woj­ny świa­to­wej. Wspó­łcze­śni Po­la­cy, któ­rych wów­czas po­mi­ni­ęto, na­zy­wa­li pod­pi­sa­ne (jesz­cze w lu­tym) przez pa­ństwa cen­tral­ne po­ro­zu­mie­nie z Ukra­iną „IV roz­bio­rem Pol­ski”[4].

Jak za­uwa­ża Ma­te­usz Ro­dak, pro­fe­sor w In­sty­tu­cie Hi­sto­rii PAN, owo otwar­cie, ja­kim były pierw­sze lata II Rzecz­po­spo­li­tej, ozna­cza­ło po­czątek tru­du or­ga­ni­zo­wa­nia spo­łe­cze­ństwa, któ­re­mu dane było żyć w nie­pod­le­głym pa­ństwie. „Nie­wie­le było ta­kich dzie­dzin ży­cia – kon­sta­tu­je ba­dacz – któ­re nie wy­ma­ga­ły na­pra­wy. Po­zba­wio­ne wy­ra­źnych norm mo­ral­nych spo­łe­cze­ństwo, po po­nad stu la­tach za­bo­rów i trwa­jącej na­dal na ob­sza­rach od­ra­dza­jące­go się pa­ństwa woj­nie, mia­ło ogrom­ne kło­po­ty z prze­strze­ga­niem norm spo­łecz­nych.

Cha­os dys­po­zy­cyj­ny, praw­ny (trzy ró­żne ko­dek­sy praw­ne), nie­uf­no­ść, często po­łączo­na z lek­ce­wa­że­niem, w sto­sun­ku do prze­cież już pol­skiej po­li­cji, spa­dek po za­bo­rach – ła­pow­nic­two i wie­le in­nych przy­czyn sku­tecz­nie unie­mo­żli­wia­ło osi­ągni­ęcie celu, ja­kim był kon­tro­lo­wal­ny ład spo­łecz­ny. Jed­nym z ob­ja­wów wspo­mnia­nych wy­żej zja­wisk stał się gwa­łtow­ny wzrost prze­stęp­czo­ści po I woj­nie świa­to­wej. Ogrom­ne zna­cze­nie mia­ła mi­nio­na woj­na świa­to­wa, któ­rej po­nie­kąd swo­istym epi­lo­giem na zie­miach pol­skich była woj­na pol­sko-bol­sze­wic­ka”[5].

W po­pu­lar­nej wi­zji hi­sto­rii Pol­ski mi­ędzy­wo­jen­nej okres walk o gra­ni­ce Rzecz­po­spo­li­tej za­ko­ńczył się w 1921 roku, po pod­pi­sa­niu przez Pol­skę i Ro­sję bol­sze­wic­ką 18 mar­ca trak­ta­tu ry­skie­go, ko­ńczące­go woj­nę mi­ędzy obo­ma pa­ństwa­mi, albo po za­ko­ńcze­niu III po­wsta­nia śląskie­go 5 lip­ca te­goż roku. Pó­źniej miał na­stąpić spo­kój, trwa­jący aż do wy­bu­chu II woj­ny świa­to­wej.

Jest to oczy­wi­ście ob­raz ca­łko­wi­cie fa­łszy­wy, gdyż wschod­nie, pó­łnoc­no-wschod­nie i po­łu­dnio­wo-wschod­nie gra­ni­ce II Rze­czy­po­spo­li­tej ni­g­dy nie były ani w pe­łni bez­piecz­ne, ani w pe­łni kon­tro­lo­wa­ne. Szcze­gól­nie kry­tycz­ny­mi pod tym względem oka­za­ły się lata 1921–1925, gdy na pol­skich Kre­sach Wschod­nich trwa­ła nie­mal nie­wy­po­wie­dzia­na woj­na. Z tego fak­tu ko­rzy­sta­li prze­stęp­cy, któ­rym ten cha­os bar­dzo sprzy­jał.

„Bie­da – do­wo­dził dzien­ni­karz „Pia­sta” – jest często po­wo­dem do zbrod­ni, lu­dzie się prze­mie­nia­ją w dra­pie­żne zwie­rzęta, jak czu­ją u ko­goś grosz. Zło­dziej­stwa, na­pa­dy w nocy, mor­der­stwa, wy­mu­sza­nie, oto zja­wi­ska smut­ne, wy­twa­rza­jące się na grun­cie strasz­li­we­go ubó­stwa. Ci, któ­rzy od­czu­wa­ją wstręt do mor­dów i prze­la­nia krwi, z nędzy przy­kra­da­ją z cu­dzych pól, bio­rą cu­dze sno­py, wy­ko­pu­ją ziem­nia­ki, zmu­sza­ją go­spo­da­rzy do pil­no­wa­nia kur i obo­ry. Na­wet nad bie­da­kiem, taki nędzarz rów­nież nie ma li­to­ści i też go okra­da”[6].

W la­tach 1921–1925 na sa­mym tyl­ko te­re­nie Po­le­sia do­cho­dzi­ło rocz­nie na­wet do 150 na­pa­dów z prze­ci­ęt­ną licz­bą za­bójstw rzędu oko­ło 40 rocz­nie. Tyl­ko w 1924 roku licz­ba na­pa­ści wy­nio­sła pra­wie 200. Część z nich była or­ga­ni­zo­wa­na przez ko­mu­ni­stów, inne były zwy­kły­mi ra­bun­ka­mi. W przy­pad­ku wi­ęk­szo­ści z nich trud­no stwier­dzić, czy sta­no­wi­ły ele­ment wal­ki z pol­skim im­pe­ria­li­zmem, czy też mo­ty­wo­wa­ła je zwy­kła chęć wzbo­ga­ce­nia się. Obiek­tem na­pa­ści ban­dy­tów były za­zwy­czaj ma­jąt­ki ziem­skie, go­spo­dar­stwa bo­ga­tych rol­ni­ków oraz ple­ba­nie.

Wła­dze cen­tral­ne, nie ra­dząc so­bie z pro­ce­de­rem z ra­cji skrom­ne­go sta­nu słu­żb mun­du­ro­wych, w 1924 roku po­wo­ła­ły do ży­cia Kor­pus Ochro­ny Po­gra­ni­cza. Jego za­da­niem mia­ło być za­rów­no uszczel­nie­nie gra­ni­cy, obro­na jej przed ata­ka­mi z ze­wnątrz, jak i wal­ka z za­gro­że­niem we­wnętrz­nym. Jed­na­kże głów­na przy­czy­na pa­no­szące­go się bez­pra­wia nie le­ża­ła w bra­ku słu­żb po­rząd­ko­wych, a w nędzy miesz­ka­ńców tych te­re­nów, któ­rzy – nie ma­jąc in­ne­go wy­jścia – aby prze­żyć, mu­sie­li często ła­mać pra­wo.

Prze­stęp­cy pró­bo­wa­li wy­ko­rzy­stać po­wo­jen­ny cha­os na Kre­sach Wschod­nich – fot. Na­ro­do­we Ar­chi­wum Cy­fro­we, sygn. 3/22/0-112/1/1/145218

„Jak się do­wia­du­je­my – do­no­sił war­szaw­ski dzien­nik – przed­si­ęw­zi­ęta z ini­cja­ty­wy de­par­ta­men­tu bez­pie­cze­ństwa min. spr. wewn. w li­sto­pa­dzie r. ubie­głe­go w wy­ko­na­niu uchwa­ły rady mi­ni­strów spe­cjal­na ak­cja ce­lem zwal­cza­nia ban­dy­ty­zmu dała już do­dat­nie wy­ni­ki. W szcze­gól­no­ści ban­dy­tyzm zo­stał w znacz­nej mie­rze opa­no­wa­ny w na­stępu­jących po­wia­tach uzna­nych przed­tem za za­gro­żo­ne: za­moj­skim i ja­now­skim (woj. lu­bel­skie­go), gdzie ujęto nie­bez­piecz­nych ban­dy­tów Ku­rzęb­skie­go, Du­bla, Ko­szę i za­bi­to pod­czas obła­wy Kur­ka; w pow. Gar­wo­li­ńskim ujęto 8 ban­dy­tów, a w war­szaw­skim 15 ban­dy­tów. W woj. lwow­skiem: pow. Ni­sko aresz­to­wa­no ban­dę skła­da­jącą się z 10 osób, w pow. Bo­br­ka ban­dę w skład któ­rej wcho­dzi­li Ka­lie­nic, Iwa­nocz­ka Tęcza Moda i Du­la­no­wicz z Hry­ńką Ros­sem jako hersz­tem i po­moc­ni­kiem jego Mi­cha­łko­wem na cze­le. Jed­na­kże Ross zdo­łał zbiedz z wi­ęzie­nia w Brze­ża­nach, gdzie był po­sa­dzo­ny.

W po­wia­tach lu­boml­skim i ko­wel­skim wo­je­wódz­twa wo­ły­ńskie­go z 2 gra­su­jących tam band jed­ną zu­pe­łnie wy­tępio­no, a dru­gą roz­bi­to, przy­czem 4 ban­dy­ci zo­sta­li za­bi­ci w wal­ce z po­li­cją, 8 zaś roz­strze­la­ły sądy do­ra­źne. W kon­se­kwen­cji ilo­ść wy­pad­ków ban­dy­ty­zmu w grud­niu zma­la­ła. Jed­na­kże bar­dziej sku­tecz­ne­mu pro­wa­dze­niu ak­cji sta­je na prze­szko­dzie nie­do­sta­tecz­ny stan li­czeb­ny po­li­cji, co jed­no­my­śl­nie stwier­dza­ją czyn­ni­ki ad­mi­ni­stra­cji lo­kal­nej (wo­je­wo­do­wie i sta­ro­sto­wie). Brak po­li­cji wy­ni­kły skut­kiem znacz­nej re­duk­cji eta­tów oraz wy­sła­nia wi­ęk­szej ilo­ści do ochro­ny gra­ni­cy wschod­niej (3500 po­li­cjan­tów) wy­so­ce utrud­nia for­mo­wa­nie re­zer­wo­wych lot­nych od­dzia­łów po­trzeb­nych do ści­ga­nia band, jak rów­nież na­le­ży­te­go pa­tro­lo­wa­nia za­gro­żo­nych przez ban­dy miej­sco­wo­ści.

Jak do­świad­cze­nie ostat­niej ak­cji wy­ka­za­ło, lud­no­ść, nie czu­jąc sta­łej mo­żno­ści szyb­kie­go uzy­ski­wa­nia in­ter­wen­cji po­li­cji, często ule­ga pre­sji ban­dy­tów do tego stop­nia, że z oba­wy przed ich pó­źniej­szą ze­mstą wspó­łdzia­ła w ich ukry­wa­niu przed ści­ga­jącym ją od­dzia­łem po­li­cji. Za to pod­czas obław na Wo­ły­niu nie­któ­re jed­nost­ki z po­śród lud­no­ści mu­sia­ły być po­ci­ągni­ęte do od­po­wie­dzial­no­ści”[7].

Oka­za­ło się, że nowa for­ma­cja spe­łni­ła ocze­ki­wa­nia, i od roku 1925 sy­tu­acja sta­wa­ła się co­raz sta­bil­niej­sza. Gęsto roz­miesz­czo­ne stra­żni­ce i spraw­no­ść dzia­ła­nia po­zwo­li­ły nie­co uspo­ko­ić sy­tu­ację na Kre­sach, a z cza­sem wy­eli­mi­no­wać naj­po­wa­żniej­sze pro­ble­my, ta­kie jak na przy­kład sil­na ak­tyw­no­ść Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Za­chod­niej Bia­ło­ru­si. Dane mó­wią zresz­tą same za sie­bie: licz­ba na­pa­dów na Po­le­siu spa­dła do 67 w roku 1925, a na­stęp­nie do 21 w roku 1926.

Jed­nak za­nim to na­stąpi­ło, Ger­ma­ni­da Szy­ko­wicz i Sta­ni­sław Zbo­ński usta­no­wi­li swo­isty re­kord – pół set­ki mor­derstw. To zna­czy: do tylu się przy­zna­li. W ci­ągu kil­ku lat dzia­łal­no­ści za­bi­ja­li rocz­nie śred­nio 10 osób, a więc sta­ty­stycz­nie mniej wi­ęcej jed­ną oso­bę w mie­si­ącu. A zda­rza­ło się, że mor­do­wa­li dwie oso­by w ci­ągu dnia.

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki

Przy­pi­sy

Wstęp

[1] A. Ha­ska, J. Sta­cho­wicz, Bez­li­to­sne. Naj­okrut­niej­sze ko­bie­ty dwu­dzie­sto­le­cia mi­ędzy­wo­jen­ne­go, War­sza­wa 2015, s. 307–310.
[2]Ko­bie­ta-wam­pir za­wi­śnie na szu­bie­ni­cy, „Orędow­nik Ostrow­ski” 1926, nr 101, s. 2. We wszyst­kich cy­ta­tach w pu­bli­ka­cji za­cho­wa­no ory­gi­nal­ną pi­sow­nię i in­ter­punk­cję, na­wet je­śli jest z błęda­mi.
[3]Aresz­to­wa­nie w Grod­nie mor­der­cy 51 osób, „Ga­ze­ta Byd­go­ska” 1924, nr 170, s. 1.
[4] R. Zub­ko­wicz, E. Ve­tro­va, A. Pa­ńko, A. Abram­czuk, Bia­ła Pod­la­ska – Brze­ść. Nie­od­kry­ty Wschód, przeł. M. Ko­ło­dziej, A. Si­ło­wiec­ka, Kra­ków 2008, s. 156–157.
[5] M. Ro­dak, Mi­ędzy­wo­jen­na pol­ska de­ba­ta kry­mi­no­lo­gicz­na – po­szu­ki­wa­nie spo­łecz­nych przy­czyn prze­stęp­czo­ści i spo­so­bów jej zwal­cza­nia, „Ar­chi­wum Kry­mi­no­lo­gii” 2009, t. XXXI, s. 101.
[6]Skut­ki nędzy, „Piast” 1934, nr 5, s. 5.
[7]Wal­ka z ban­dy­ty­zmem, „Ga­ze­ta Po­ran­na 2 Gro­sze” 1922, nr 8, s. 2.
[1*] Być może inne cze­ka­ją na od­na­le­zie­nie – na przy­kład w ar­chi­wach bia­ło­ru­skich. Na­to­miast za po­moc w za­po­zna­niu się z ist­nie­jący­mi ak­ta­mi chcia­łem po­dzi­ęko­wać dy­rek­to­ro­wi Ta­de­uszo­wi Ra­dzi­wo­no­wi­czo­wi i ku­sto­szo­wi Ry­szar­do­wi Jar­mo­ło­wi­czo­wi z Ar­chi­wum Pa­ństwo­we­go w Su­wa­łkach.
[2*] Mowa o kil­ku za­bój­cach gra­su­jących ów­cze­śnie na te­re­nie Nie­miec. Wśród nich był Fritz Ha­ar­mann, zwa­ny Wil­ko­ła­kiem lub Rze­źni­kiem z Ha­no­we­ru. Przy­pi­sy­wa­no mu kil­ka­dzie­si­ąt za­bójstw lu­dzi, któ­rych mi­ęso sprze­da­wał na tar­gu. Dru­gim se­ryj­nym za­bój­cą – ska­za­nym na śmie­rć w 1925 roku – był Fritz An­ger­ste­in, któ­ry za­mor­do­wał swo­ją żonę i sie­dem in­nych osób. Han­dlem ludz­kim mi­ęsem pa­rał się ta­kże Karl Den­ke, okre­śla­ny nie­kie­dy mia­nem Po­two­ra z Mün­ster­ber­gu (dzi­siej­sze Zi­ębi­ce), któ­re­mu za­rzu­ca­no za­mor­do­wa­nie co naj­mniej 40 osób, choć praw­do­po­dob­nie było ich wi­ęcej (jesz­cze pół wie­ku temu w ogród­ku jego daw­ne­go domu znaj­do­wa­no ludz­kie szcząt­ki). Gro­zę wzbu­dzał fakt, że ze skó­ry ofiar wy­twa­rzał rze­mie­nie, a z wło­sów sznu­rów­ki. Kil­ka lat pó­źniej opi­nią pu­blicz­ną w ca­łej Eu­ro­pie wstrząsnęła dzia­łal­no­ść Pe­te­ra Kür­te­na, słyn­ne­go Wam­pi­ra z Düs­sel­dor­fu, któ­re­mu udo­wod­nio­no tyl­ko dzie­wi­ęć mor­derstw, choć z pew­no­ścią za­bił wi­ęcej osób.