Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
83 osoby interesują się tą książką
Drugi tom gorącej serii „Salacious Players Club”!
Pewnego dnia Garrett Porter, jeden z czterech właścicieli Salacious Players Club, siedząc znudzony i pijany, aktywuje aplikację umożliwiającą podglądanie dziewczyn przez kamerkę.
Niemal wylewa na siebie piwo, kiedy widzi, że jego przybrana siostra pozwala się obserwować. Mężczyzna wie, że nie powinien jej oglądać, ale nie potrafi oprzeć się pokusie. Dziewczyna nie ma pojęcia, że to właśnie on jest po drugiej stronie kamery.
Mia Harris od dawna podkochuje się w przybranym bracie. Jednak Garrett nie zwraca na nią uwagi. Dobrze, że w jej życiu jest pewien tajemniczy mężczyzna, który stale na nią patrzy. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 401
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału
Eyes on Me
Copyright © 2022 by Sara Cate
All rights reserved
Copyright © for Polish edition
Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne
Oświęcim 2023
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Redakcja:
Angelika Oleszczuk
Korekta:
Sara Szulc
Edyta Giersz
Redakcja techniczna:
Paulina Romanek
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8320-676-9
Drogi Czytelniku,
Twoje bezpieczeństwo i dobre samopoczucie są dla mnie niezwykle istotne. Dlatego zanim sięgniesz po tę historię, zwróć uwagę, że zawiera ona wątki i opisy doświadczeń, które dla części osób mogą okazać się trudne. Książka ta porusza takie tematy jak depresja, stany lękowe czy próby samobójcze.
Niemniej obiecuję, że znajdziesz tu szczęśliwe zakończenie z udziałem pewnej dziewczyny z kamerki, która lubi swoje ciało, i bezwstydnego podglądacza o okropnym poczuciu humoru, posługującego się jeszcze gorszym językiem.
Garrett
Siedem lat temu
– Scena wyglądała tak: złapałem ją za włosy i owinąłem je sobie wokół nadgarstka, było zajebiście, a wtedy spojrzałem jej prosto w oczy i powiedziałem: „Possij mi fiuta jak grzeczna dziewczynka”. Następną rzeczą, jaką zobaczyłem, była jej pięść mknąca w kierunku mojej twarzy. – Emerson wydaje z siebie jęk.
– Cholera! – Krzywię się.
– O kurwa! – grzmi Hunter.
Biedna Maggie, siedząca po drugiej stronie stołu, spogląda na Emersona z przerażeniem malującym się w szeroko otwartych oczach.
– Chyba jednak jej się nie podobało.
Nie mogę powstrzymać się od śmiechu, gdy widzę, jak mój najlepszy kumpel wykrzywia twarz, przykładając do policzka szklankę z lodowatym piwem, aby złagodzić ból promieniujący z olbrzymiego, fioletowego sińca pod okiem. Zapłaciłbym każde pieniądze, by zobaczyć, jak to wyglądało na żywo. Mogę sobie tylko wyobrazić sytuację, kiedy ten wielki facet sądzi, że ma przed sobą uległą kobitkę, a ona wali go z pięści prosto w twarz.
Trochę szkoda, że nie udało im się zabawić i nie wiedzieli, że nie gustują w tych samych igraszkach w zaciszu sypialni.
– Rozumiecie… Myślałem, że świetnie się dogadujemy. Wydawało się, że lubi dobrą zabawę i jest chętna – kontynuuje Emerson. – Ale chyba się pomyliłem. Najwyraźniej nie spodobała jej się ta odrobina męskiej dominacji w łóżku.
Tak, doskonale znam to uczucie. Ostatnim razem, gdy przyprowadziłem do domu dziewczynę, a potem spróbowałem z nią czegoś ostrzejszego, też nie poszło mi najlepiej, i to delikatnie rzecz ujmując. Starałem się nagrywać seks – nie zadziałało. Poprosiłem inną laskę, by się masturbowała i pozwoliła mi patrzeć – nic. Usiłowałem zrobić kobiecie palcówkę w knajpie, w miejscu publicznym, gdzie mimo wszystko nikt nie mógł zobaczyć, co wyprawiamy – zero reakcji.
Miałem wrażenie, że jestem jakimś dziwakiem. Że coś jest ze mną nie tak, bo chcę spróbować czegoś nietypowego. Emerson musi czuć się dokładnie tak samo ze swoją potrzebą dominacji.
Kto z nas poczuł się na tyle swobodnie, żeby poprosić o to, czego pragnie, tylko po to, by zostać odrzuconym i potraktowanym jak świr? Więc tak… świetnie znam to uczucie.
Pewnie dlatego tak długo nie byłem z kobietą w łóżku.
– Kurwa, stary. – Gdy słowa padają z moich ust, przyjaciele zwracają się w moją stronę. – Przecież to jakiś absurd, że nie można się z kimś spasować według tego, co kto lubi w sypialni.
Wszyscy wybuchają śmiechem. Oczywiście uważają, że żartuję, bo robię to prawdopodobnie w większości przypadków. Ale nie tym razem.
– Mówię, kurwa, poważnie – oznajmiam, przebijając się przez salwy śmiechu. – Pomyślcie, jakby było miło, gdybyście mogli umówić się z kimś, kto lubi świntuszyć w ten sam sposób co wy. Nie musielibyście ukrywać tego, co was najbardziej kręci, ani się tego wstydzić.
– Chyba cię popierdoliło, Garrett – odpowiada Hunter.
Z hukiem odstawiam piwo na stół.
– Wcale nie. Kto z nas nie ma jakichś odjechanych łóżkowych fantazji, które zawsze chciał zrealizować, ale wstydził się o nich mówić? W sensie, jak widać, Emerson nie bał się wyrazić ich na głos.
Znowu się śmieją.
– Dajcie spokój. Mówię serio – podkreślam. Mogą sobie żartować, ile wlezie, jednak słyszałem ich sprośne historyjki. Wiem, że moi przyjaciele mają swoje dziwactwa, do których się nie przyznają. – Spośród tych wszystkich waszych popapranych fantazji, którą najbardziej chcielibyście zrealizować? Jestem pewny, że któraś chodzi wam po głowie. Czekam na pomysły.
– Ty pierwszy – odpowiada Maggie z psotnym uśmiechem.
– Dobrze. – Prostuję plecy i wychylam do końca piwo, pozwalając, by odwaga płynąca z procentów przeniknęła do moich żył. – Lubię patrzeć.
– Patrzeć na co? – pyta Hunter, spoglądając na mnie sceptycznie.
Wzruszam ramionami.
– Chyba na wszystko.
– Czyli wolisz obserwować, jak ludzie uprawiają seks, niż samemu go uprawiać?
Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób, ale tak, chyba tak. Kiwam głową.
– Jesteś voyeurystą, czyli podglądaczem – stwierdza Emerson, a ja zerkam na niego. Wcale nie brzmi, jakby był zaskoczony.
Choć nigdy nie próbowałem użyć tego słowa, żeby sprawdzić, czy do mnie pasuje, jakoś nie budzi ono moich obiekcji. Wydaje się, że ma sens i chyba właśnie tym jestem.
– Czy to naprawdę takie dziwne? – pytam. – Mówię oczywiście o sytuacji za obopólną zgodą. Nie łażę po okolicy i nie podglądam ludzi przez okna, ale jeśli znalazłbym dziewczynę, która nie miałaby nic przeciwko temu, by pozwolić mi patrzeć na nią samą… albo z kimś innym… Nie wiem, na samą myśl robi mi się gorąco. Dlaczego miałbym się tego wstydzić?
– Nie powinieneś – odpowiada Emerson.
Widzę, że w końcu zaczyna traktować mnie poważnie. W zasadzie jego wyraz twarzy świadczy o tym, że po głowie tłucze mu się jakiś pomysł.
I właśnie tego mi potrzeba.
Szczerze mówiąc, ostatnie lata były trudne. Trzymam się kurczowo tej firmy, lecz gdyby nie przyjaciele, których tam poznałem, chyba już dobrych kilka miesięcy temu opuściłbym pokład. Ta praca wysysa z człowieka duszę. Nieustannie trzeba realizować cudze cele i marzenia, a potem obserwować, jak organizowane wydarzenia kończą się klapą, natomiast zainwestowana kasa odpływa i nie wraca na konto firmy.
Uwielbiam pracę w branży rozrywkowej. Kocham imprezy, ludzi oraz emocje związane z całym procesem planowania, niemniej ostatnio moja motywacja, żeby w ogóle wstać z łóżka, a co dopiero pojawić się w firmie, wynosi zero. Potrzebuję czegoś, co by mnie zmobilizowało. Potrzebuję celu.
Mam więc nadzieję, że pomysł, który kiełkuje w umyśle Emersona, jest dobry, bo kurewsko go potrzebuję.
***
Następnego dnia rano leżę jeszcze w łóżku, kiedy słyszę dźwięk telefonu. Dzwoni Emerson, by przekazać mi wiadomość – firma, dla której pracujemy, ogłasza upadłość, a ostatnie cztery lata idą się jebać.
Zanim jednak rzuci się to cieniem na moją przyszłość, przyjaciel pyta:
– Byłbyś zainteresowany założeniem naszej własnej firmy?
– Hmm… – Przecieram zaspane oczy i spoglądam na zegar. Dochodzi jedenasta. – Tak. Zdecydowanie. Dlaczego?
– A co, jeśli byłby to portal randkowy?
Portal randkowy?
Marszczę brwi, czekając, aż rozwinie wątek.
– Wczoraj wieczorem dałeś mi do myślenia. Cała ta gadka o dopasowywaniu się i o naszych fantazjach. Uważam, że to świetny kierunek.
Z zapartym tchem czekam, aż przedstawi coś kuszącego, a nie tylko zalążek pomysłu czy zarys planu. Liczę, że Emerson rzuci konkretem, bo inaczej nie wiem, co będzie dalej. Na szczęście mój najlepszy przyjaciel nie robi niczego połowicznie. Gdy włącza mu się zapał, nie ma zmiłuj.
– Zróbmy to. Zacznijmy od apki w stylu portalu randkowego, a nie jakiegoś taniego syfu dla szukających okazji na podryw. Chcę, żeby wiązała się ona z pewnym prestiżem. Różne poziomy członkostwa z opcją VIP i usługami, których ludzie naprawdę potrzebują. Potem, w przyszłości, pomyślę o otworzeniu klubu.
– Klubu nocnego?
Proszę, powiedz „nie”.
Chyba nie miałbym dość energii, żeby zajmować się kolejnym bezosobowym klubem nocnym.
– Mówię o seksklubie, Garrett. Ekskluzywnym. O miejscu, w którym ludzie będą mogli swobodnie realizować swoje najśmielsze fantazje. Bez bycia osądzanymi. Bez poczucia wstydu.
O to, kurwa, chodziło.
Siadam, wyprostowany, na łóżku i rozglądam się po zapuszczonym mieszkaniu.
– Czym miałbym się zajmować?
– Jesteś dobry w kontaktach z ludźmi, Garrett. Musisz być twarzą firmy i chcę usłyszeć wszystkie twoje pomysły. Wiem, że masz ich więcej.
– Dobra, wchodzę w to.
– Super.
Wyskakuję z łóżka, przełączam telefon na głośnomówiący, zaparzam kawę i przygotowuję się na kolejny dzień. Przyjaciel rzuca następnymi pomysłami, a ja przedstawiam własne. Dręczy mnie wewnętrzny niepokój, obawa, że nie dam rady tego zrobić, ale równocześnie jestem zbyt podekscytowany, aby mnie to powstrzymało.
Emerson Grant we mnie wierzy, a ja nie zamierzam go zawieść. To z kolei oznacza, że nie mogę dopuścić do siebie tych wewnętrznych głosów. Nie mogę pozwolić, by przejęły nade mną kontrolę. Czuję, że to będzie coś wspaniałego. Nasz klub będzie wspaniały. Musi taki być.
– Hej, Emerson – mówię, nim skończymy rozmawiać.
– Tak?
– Dzięki – odpowiadam, licząc, że nie brzmię zbyt tandetnie lub lamersko.
– Nie musisz mi dziękować, Garrett. To był twój pomysł.
Może to prawda, ale właśnie jego zapału i zdolności przywódczych potrzebowałem. Jak już mówiłem, ostatnie lata nie należały do najlepszych, a ja mam dość bycia na dnie. Nie sądzę, żeby Emerson kiedykolwiek zdał sobie sprawę z tego, ile ta firma dla mnie znaczy.
Tak naprawdę Salacious Players’ Club uratował mi życie.
Garrett
Istnieją tylko trzy rzeczy, które traktuję poważnie: bieganie, dobrze skrojony garnitur i seks.
W przypadku tego ostatniego muszę zachować powagę, ponieważ to moja praca. Nie chodzi oczywiście o uprawianie seksu, ale o to, żeby wiedzieć wszystko na jego temat. Żeby zapewnić przyjemne i pobudzające doznania tym, którzy go uprawiają, jak również tym, którzy chcą patrzeć, jak robią to inni. Powinienem doskonale zdawać sobie sprawę z tego, co działa na ludzi. Wiedzieć, dzięki czemu czują się bezpiecznie i co sprawi, że wrócą po więcej. Bo granica pomiędzy tym, co ich podnieci, a tym, co ich przerośnie, jest cienka. Muszę zadbać zarówno o mężczyzn, jak i o kobiety.
Jestem specjalistą od szczegółów.
W tej chwili obserwuję rozkoszną parę w pokoju numer siedem, która wszystko robi idealnie. Kobieta jest przykuta kajdankami do łóżka, a przyćmione, czerwone światło podkreśla złocisty odcień jej skóry, podczas gdy mężczyzna za nią posuwa ją w doskonałym tempie i stara się doprowadzić ją na krawędź szaleństwa. Kąt jest znakomity, ale zapisuję w pamięci, by przesunąć łóżko w prawo o jakieś dziesięć stopni, ponieważ wtedy obserwujący będą mogli lepiej widzieć twarz kobiety. Może trudno w to uwierzyć, jednak ludzie właśnie tego pragną… zobaczyć jej twarz. Malujące się na niej potrzebę i głód, a jednocześnie lekki ból oraz pożądanie.
Dobrze zrobiłem, zapraszając tych dwoje z powrotem. Przyglądałem im się kilka tygodni temu i wpadłem na pomysł, żeby zachęcić pary, które przyciągają tłumy, do ponownego wynajęcia pokoju dla podglądaczy. Mała zniżka na członkostwo, kilka dodatkowych korzyści płynących z pakietu VIP, a w zamian oferuję im wspólny czas w czerwonym pokoju, gdzie przez godzinę ona może poczuć się jak najwyższej klasy prostytutka sprzedająca swoją rozkosz, natomiast on może stać się tym, który zaproponował za nią najwyższą kwotę.
Urządzili ostre przedstawienie. Facet wszedł do pokoju w drogim garniturze i obdarzył kobietę szatańskim uśmiechem, podczas gdy ona starała się wyglądać na niewzruszoną. To było fascynujące, a tłum dał się wciągnąć. Całkowicie.
Cóż, tłum to lekka przesada. Może raczej parę osób. W miejscu, gdzie ustawiają się podglądacze, jest zaciągnięta kotara, otaczając nastrojem intymności niewielką grupę, która się tu zebrała. Tak naprawdę trudno wpuścić tłum do sali dla voyeurystów, bo kiedy próbuje się obserwować coś tak osobistego w towarzystwie stu innych osób, które również usiłują doświadczyć tego samego, to w pewnym sensie cały nastrój szlag trafia. A to przecież miejsce z klasą. Nie chcemy tu hord napalonych facetów obmacujących się jeden obok drugiego, jakby to był jakiś obleśny peep-show w obskurnym sex shopie.
I tu właśnie zaczyna się moja rola. Wiem dokładnie, co ustawić i jak sprawić, aby nic nie wymknęło się spod kontroli. Wszystko musi wyglądać naturalnie, mimo że ja pociągam za sznurki zza kulis.
Jak na razie nie ma żadnych problemów. Jedna dziewczyna przygląda się całej scenie, stojąc samotnie przy oknie – przygryza wargę, gdy widzi, jak kobieta na łóżku ponownie szczytuje. Jest też dwoje ludzi, którzy znajdują się tak blisko siebie, że nie jestem w stanie stwierdzić, czy to ona trzyma dłoń w jego spodniach, czy on pod jej krótką sukienką, czy też obie te rzeczy dzieją się jednocześnie. Oznacza to mniej więcej tyle, że jest tu wystarczająco ciemno, chociaż właściwie mógłbym poprosić o przyciemnienie czerwonego światła jeszcze odrobinę… Wydaje się, że blask odbija się od metalu w pokoju, co może rozpraszać.
Niemniej, ogólnie rzecz ujmując, atmosfera jest idealna.
W mojej kieszeni wibruje komórka, ale nie wyciągam jej od razu. Posiadanie telefonów w tym miejscu lub w innych prywatnych częściach klubu jest wbrew zasadom, nawet jeśli jestem jednym z właścicieli.
Para w oświetlonym na czerwono pokoju i tak już kończy, więc po cichu wymykam się z sali dla podglądaczy, przechodzę przez prywatne przejście dla personelu, a później kieruję się w stronę biura. Kiedy bezpiecznie staję w jasnym korytarzu dla pracowników, wyciągam komórkę.
Na ekranie dostrzegam powiadomienie.
Nowa wiadomość od Mamy.
Cudownie. Wiadomość od matki, gdy właśnie oglądałem ludzi, którzy pieprzyli się jak zwierzęta. Jestem gotów założyć się o lewe jądro, że to kolejne zaproszenie, bym dołączył do niej i mojego ojczyma w domku nad jeziorem.
Mama: Powinieneś przyjechać. W tym tygodniu zapowiadają wspaniałą pogodę.
Ha. No i miałem rację.
Co roku wspólnie z ojczymem jeżdżą do domu nad jeziorem, oddalonego o trzy godziny drogi, i co roku zapraszają mnie, żebym się do nich przyłączył. Pewnie byłbym bardziej skłonny pojechać, gdyby nie wybierała się tam dwudziestotrzyletnia córunia męża mojej matki. Co roku więc rozczarowuję mamę, odpisując: „Dziękuję, ale podziękuję”, i teraz robię dokładnie to samo.
Mia jest największą zmorą mojego życia. Przez ostatnie piętnaście lat była całkowicie opromieniona ich uwagą i stała się wrzodem na mojej dupie. Chociaż jestem już za stary, żeby uskarżać się na rywalizację wśród rodzeństwa, całkiem odpowiada mi udawanie, że moja przybrana siostra w ogóle nie istnieje.
– Z kim piszesz? – pyta Hunter ponad moim ramieniem, kiedy gapię się w telefon, opierając o drzwi.
– Z moją mamą.
– Ohyda, stary. Przecież nawet tu słyszę, jak za ścianą ruchają się ludzie.
– No i co? Czy to aż takie dziwne? – odpowiadam ze śmiechem.
– Może dla ciebie nie. Pozdrów mamę ode mnie – dodaje i znika na końcu długiego korytarza, kierując się do biura.
– Sam nie wiem, czy próbujesz być miły, czy obleśny! – krzyczę za nim, a echo mojego głosu niesie się wokół.
Słyszę jeszcze, jak Hunter się śmieje.
Lubię tę robotę tak bardzo, między innymi ze względu na superkontakt pomiędzy mną a pozostałą trójką, z którą prowadzę firmę. Świetnie się dogadujemy. Zawsze jest wesoło, czasem towarzyszy nam pewien stres, lecz nigdy nie robi się zbyt ciężko ani za poważnie.
Właśnie tak lubię.
Na moment zapominam, że jestem w trakcie wymiany SMS--ów z mamą, jednak przypomina mi o tym brzęczenie telefonu dobiegające z mojej dłoni.
Mama: Od lat nie odwiedziłeś nas nad jeziorem.
Dopada mnie poczucie winy, bo wiem, że po raz kolejny ją rozczaruję. Ale trwa ono tylko chwilę. Naprawdę zajmuję się sprawami zawodowymi i nie jest mi łatwo tak po prostu na kilka dni zostawić klub. Boje się, że stracę rozpęd, energię, która jest potrzebna, żeby wszystko szło gładko. Nowe pomysły, innowacyjne projekty, kolejne wydarzenia, napływający klienci i jakże istotne oferty dla VIP-ów – sporo spoczywa na moich barkach, więc nie mogę ryzykować jakichkolwiek zgrzytów, nawet niewielkich.
Wysyłam matce krótką odpowiedź.
Zastanowię się.
Mama: Powinieneś przyjechać. Mia strasznie się bez ciebie nudzi.
Uśmiecham się, widząc na ekranie następną wiadomość. Ostatnią rzeczą, którą odczuwa moja przybrana siostra, jest nuda wynikająca z braku mojego towarzystwa. Raczej ma święty spokój. Bo gdy nie ma mnie w pobliżu, może cieszyć się niepodzielną uwagą rodziców. Za to nuda zdecydowanie plasuje się na ostatniej pozycji.
Odpisuję.
Kuszące. Ale gdybym chciał, żeby ktoś syczał na mnie co dziesięć sekund, kupiłbym sobie kota.
Mama: Bądź miły.
Miły? Jasne.
Mia i ja nie byliśmy dla siebie mili, odkąd poznaliśmy się piętnaście lat temu, kiedy ona miała osiem lat, a ja dwadzieścia jeden. Właściwie nie powinniśmy mieć problemu ze sobą nawzajem, biorąc pod uwagę te trzynaście lat różnicy, jednak w miarę jak Mia dorastała, zawsze znajdowała sposób, żeby działać mi na nerwy. Zawsze była rozpieszczoną smarkulą, która czerpała radość z torturowania mnie swoją obecnością.
Na szczęście nie pozostaję jej dłużny. No i Mia nie ma już ośmiu lat.
Mama: Poza tym Paul bardzo chciałby cię zobaczyć.
Cholera. Znowu wyciągnęła sprawę Paula. Mój ojczym od kilku lat leczy się na raka pęcherza moczowego. W jednej chwili matka mówi, że ma się świetnie, a w następnej… wyjeżdża z takimi tekstami. I to mnie martwi. Powinienem częściej się z nimi widywać i być na bieżąco, by oboje wiedzieli, że mi zależy, ale po prostu życie codzienne mi na to nie pozwala.
– Spotkamy się w pubie? – pyta Hunter, który właśnie wrócił, czym odrywa moją uwagę od telefonu. – W tym tygodniu kolej Maggie, żeby mieć oko na klub.
– Ach… i znowu będę jedynym samotnym facetem w naszej paczce? Brzmi fajnie. Zakładam, że Drake przyprowadzi wybrankę tego tygodnia?
– Nie mam pewności, czy w tym tygodniu jest jakaś na tapecie – rzuca Hunter. – Więc w razie czego będziesz miał towarzysza.
Przechylam głowę i unoszę brwi, zmuszając się do nieznacznego uśmiechu. Najlepszy przyjaciel Huntera, a zarazem szef budowy naszego klubu, Drake, jest znanym podrywaczem i nie usiedzi przy stoliku nawet pięciu minut. Zamiast tego rusza na podbój samotnych dziewczyn siedzących przy barze.
Czwartkowe wyjścia na drinka to nasza tradycja już od dziesięciu lat, jednak nie mam siły spędzać kolejnego wieczoru wśród samych par, nawet jeśli należą one do mojej paczki. Z drugiej strony trudno byłoby mi znowu powiedzieć, że nie przyjdę. Po prostu… dynamika naszej ekipy tak bardzo się zmieniła. Wszystko było w porządku, gdy Hunter i Isabel wzięli ślub, bo nadal mogłem liczyć na Emersona. Ale teraz on jest po uszy zakochany w swojej sekretarce Charlie, co w sumie uważam za wspaniałe. Cieszę się razem z nim.
Naprawdę.
***
Kiedy otwieram drzwi knajpy, gdzie spędzamy każdy czwartkowy wieczór, moim oczom ukazuje się mężczyzna, którego podziwiam i ubóstwiam od blisko dekady. Liże się z dwudziestojednolatką, jakby siedzieli w ostatnim rzędzie sali kinowej, a mi gorycz zaczyna podchodzić do gardła.
– Starczy tego dobrego – jęczę, podchodząc do stolika, przy którym zastaję najlepszego przyjaciela i jego nową, bardzo młodą kobietę. Widzę, że mają większą ochotę na siebie wzajemnie niż na stojące przed nimi napoje.
Charlotte rumieni się i odwraca twarz od Emersona.
– Och, wybacz – odzywa się mój kumpel, podnosząc drinka – myślałem, że lubisz patrzeć.
Przewracam oczami.
– Lubię patrzeć na seks – wyjaśniam. – A nie na jakieś romantyczne mizianko, które właśnie miało tu miejsce.
Charlotte pochyla się, a jej oczy robią się okrągłe jak spodki.
– Zaraz, czy to twój… konik?
– Mój konik? – pytam.
– Tak… twoja fantazja.
Śmieję się cicho.
Jak dla mnie to nieco uproszczone, ale co tam, pożartujmy trochę.
– Chyba można tak powiedzieć. Jestem voyeurystą, choć sądziłem, że już o tym wiesz.
Wzrusza ramionami.
– Po prostu chciałam usłyszeć to z twoich ust. – Podnosi mętne IPA i upija łyk.
Przyglądam jej się przez chwilę. Charlotte jest jedną z tych dziewczyn, które prosto z mostu walą to, co myślą. Nawet jeśli ma jakieś hamulce, nie jestem pewien, czy wie, jak ich używać, co z kolei pewnie niespecjalnie interesuje mojego najlepszego przyjaciela, który spogląda na nią z wyrazem najgłębszego zauroczenia, jaki kiedykolwiek widziałem na tej jego wiecznie zadowolonej gębie.
Trudno brać to wszystko na poważnie. Właściwie wcale tak tego nie odbieram. Mogę uchodzić za cynika, ale zakochanie się to najbardziej złudna rzecz, jaką można zrobić. Emerson wygląda na szczęśliwego, trzeba mu to oddać, jednak postawmy sprawę uczciwie – jak długo może to potrwać?
Ciesz się seksem i miłym towarzystwem, przyjacielu, bo za kilka lat ona pewnie nie będzie mogła znieść maniery, z jaką przeżuwasz jedzenie, z kolei ty będziesz marzył o tym, by nadal móc spokojnie przechadzać się ze mną po klubie.
Moim zdaniem to po prostu niemożliwe, aby dalej wierzyć w te romantyczne bzdury, kiedy ujrzy się głębszą, mroczniejszą stronę danej osoby. Ludzie są zasadniczo pojebani, a co za tym idzie – w związku lepiej być krótko lub, jak w moim przypadku, wcale.
I żeby było zupełnie jasne: nie jestem zazdrosny. Dobrze mi z tym, jak to poukładałem, ponieważ nie mam ochoty rezygnować ze wszystkiego dla jędrnej pary cycków czy promiennego uśmiechu. Fakt, że mój kumpel dał się na to nabrać, nie oznacza, że sam kiedykolwiek będę w podobnej sytuacji.
Nagle Charlotte odstawia piwo i przygląda mi się zmrużonymi oczami.
– Czy to znaczy, że chciałbyś nas obserwować?
Emerson wybucha śmiechem, ale ja staram się zachować pokerową twarz.
– Jesteś pierwszą dziewczyną mojego przyjaciela, która mnie o to pyta. Nadal czekam, aż Isabel i Hunter mi to zaproponują – dodaję żartobliwie.
– Odpowiedz na pytanie. – Opiera ręce o stół, a w jej wzroku dostrzegam wyzwanie.
Zastanawiam się nad tym przez moment. Nie chodzi o to, że chcę oglądać mojego przyjaciela nago albo przelecieć jego dziewczynę. Robię to, żeby przyjrzeć się interakcji. Żeby zobaczyć, jak ludzie wyrażają siebie podczas seksu, jak się poruszają, jak brzmią, gdy szczytują. Seks nigdy nie jest taki sam, niezależnie od tego, kto go uprawia. A pornosy się nie liczą. Za bardzo bazują na scenariuszu i w dodatku są kontrolowane. Więc tak, lubię podglądać, bo seks to najbardziej fascynująca czynność, którą wykonuje dwoje – lub więcej – ludzi.
– Nie odrzuciłbym takiej propozycji. Czy to zaproszenie?
– Nie – wtrąca Emerson, co sprawia, że zaczynam się śmiać.
– W porządku. Muszę tylko was złapać, kiedy będziecie nocą w klubie – odpowiadam, a on nie potrafi ukryć uśmiechu, który wkrada się na jego twarz.
– Prawda – dodaje Charlotte.
Hunter, Drake oraz Isabel, jak zwykle spóźnieni, wchodzą do pubu. Gdy cała piątka wita się i za chwilę wpada w spokojny tok rozmowy, czuję, że się odsuwam. Znowu.
Ostatnio często tak robię i jestem przekonany, że to nie umknęło ich uwadze.
Prawda wygląda tak, że wolałbym siedzieć w domu i upajać się własną samotnością, zamiast przebywać w zatłoczonej knajpie pod czujnym okiem najbliższych przyjaciół. Wyciągam telefon w poszukiwaniu SMS-ów i maili, które jakoś nie przychodzą. Prawie chciałbym, żeby w klubie wydarzyło się coś, co pozwoliłoby mi skupić uwagę na czymś innym.
Jako dobry kolega zostaję, by wypić jeszcze jedną kolejkę, staram się śmiać ze wszystkich dowcipów i nawet sam opowiadam kilka. Ale już o jedenastej docieram do domu, zamieniam garnitur od Toma Forda na tanią, flanelową piżamę, po czym padam na łóżko. Rozważam, czy nie skorzystać z jednego z serwisów internetowych, gdzie można czatować z seksownymi, młodymi kobietami. Nie… to nie byłoby poniżej mojej godności. Robiłem to już wcześniej… oczywiście w celach badawczych.
Jednak to nie jest prawdziwe. Nic już się takie nie wydaje.
Mia
– A co dokładnie byś zrobił, gdybyś mógł być tu teraz ze mną?
Siwowłosy mężczyzna na ekranie śmieje się nisko, chrapliwie.
– Och, maleńka, sprawiłbym, że byłoby ci dobrze.
– Tak? – pytam. – A w jaki sposób? Powiedz mi konkretnie, jak byś to zrobił.
– A ty będziesz się dotykać, kiedy ja będę mówił? – odpiera, a nieznaczne drżenie głosu zdradza, że się denerwuje.
– Jeśli tylko zechcesz – odpowiadam.
Leżę na granatowej, aksamitnej sofie, która znajduje się w piwnicy domku nad jeziorem należącego do moich rodziców. W zasadzie nie jest wygodna, ale pozwala świetnie ustawić kamerę, w dodatku jej kolor doskonale podkreśla moją jasną karnację. Długie włosy w kolorze srebrzystego blondu otaczają moją głowę jak aureola, a ja mam na sobie tylko czarny, koronkowy komplet bielizny, który właśnie ten klient lubi najbardziej. Proponował kilka razy, że kupi mi całą szafę, jednak odmawiałam. Nie lubię przyjmować prezentów od sponsorów, bo wtedy odnoszę wrażenie, że jestem im coś winna.
ChiefG1963 – który zdradził, że ma na imię Gregg – z trudem przełyka ślinę. Jest podenerwowany. Choć na tym etapie zawsze robi się nieśmiały, doskonale wiem, że to jego ulubiona część. Kręci go sprośna gadka i wolałby opowiedzieć mi wszystko ze szczegółami, niż żebym to ja wyjawiła, co sama lubię, bo w przeszłości przerywał mi za każdym razem, gdy próbowałam.
– Zacząłbym od polizania tych twoich pięknych, różowych sutków, kotku.
– Tych? – pytam, zsuwając brzegi biustonosza, żeby mógł zobaczyć pełne piersi.
– O tak – mruczy. – Wtedy…
Rozlega się pukanie do drzwi, a w tle słyszę jakiegoś drugiego mężczyznę. Gregg spogląda w górę, na osobę, która właśnie weszła do jego biura. Czekam, nasuwając stanik z powrotem na piersi, żeby gość Gregga nie dostał darmowego show.
Gregg odwraca się do mnie z przepraszającą miną.
– Skarbie, musimy na dzisiaj skończyć.
Wydymam usta, jakbym się dąsała.
– Ale właśnie dochodziliśmy do tej fajnej części.
– Wiem, ale muszę zająć się inwestorami, bo pieniądze nie lubią czekać.
Starając się wyglądać na jak najbardziej zasmuconą, siadam i patrzę w dół, na kamerkę w laptopie.
– Ale nadal jesteśmy umówieni na jutro?
– Nie przegapiłbym tego za żadne skarby – odpowiada. – Ten piękny uśmiech jest najjaśniejszym punktem mojego dnia.
Nagradzam jego komplement właśnie takim uśmiechem: promiennym, który sprawia, że w pełni widać dołeczki w policzkach. Jednocześnie przygryzam wargę, bo niestety wiem, że mówi to szczerze. Gregg to jeden z moich stałych bywalców. Może jest dziany, ale po tym, że większość naszych rozmów poświęca, opowiadając mi o swoim dniu i pracy, mogę stwierdzić, że najprawdopodobniej jestem jedyną osobą w jego życiu, która w ogóle go słucha.
Pierwsze pół godziny zawsze spędzamy na rozmowie, a on opowiada mi o wszystkich miejscach, w które chciałby mnie zabrać, lub o rzeczach, które chciałby ze mną zrobić. A ja poświęcam mu całą uwagę. Potem zwykle przechodzimy do kwestii związanych z seksem, o ile na przeszkodzie nie stanie nam jego praca.
Właśnie tak jest z większością moich klientów – czas rozkłada się po równo na szczerą rozmowę i erotyczną zabawę. Wszyscy są spragnieni uwagi, rozpaczliwie szukają kontaktu i łakną czegoś nieco wyuzdanego.
Udoskonaliłam umiejętności od prowokowania na ekranie aż do punktu, w którym mój głos brzmi, jakby naprawdę nie byli mi obojętni.
No dobrze, to faktycznie zabrzmiało bezdusznie. W pewnym sensie mnie obchodzą. Albo raczej płacą mi, żeby tak było.
Po tym, jak rozłączam się z Greggiem, rozważam ponowne włączenie kamery, by spróbować znaleźć kolejnego VIP-a proszącego o czat na żywo, ale jakoś tak wychodzi, że następna godzina upływa mi na przeglądaniu Tumblra w telefonie.
Ojciec z macochą pływają teraz łodzią w towarzystwie przyjaciół, więc zostałam sama w domu, co ułatwia mi pracę. Każdego lata przyjeżdżamy nad jezioro i mimo że skończyłam już dwadzieścia trzy lata, czyli wystarczająco dużo, by mieć własne mieszkanie, lubię tu przebywać. Wiem, że pewnie powinnam imprezować w Cancun czy Vegas z innymi dwudziestokilkulatkami, jednak to tak naprawdę nie moje klimaty. Jestem raczej typem dziewczyny, która nie lubi szaleć.
Moi rodzice żyją tak, jakbym zdążyła opuścić rodzinne gniazdo, chociaż wcale tego nie zrobiłam. Oznacza to, że często ich nie ma, nie zamartwiają się o mnie i zapewniają mi tyle prywatności oraz Wi-Fi, ile potrzebuję.
Praca na kamerce to całkiem świeża sprawa. Zetknęłam się z tym zeszłej jesieni, gdy moja przyjaciółka ze szkoły kosmetycznej – z której niedawno zrezygnowałam – opowiedziała mi o kasie, jaką zarabia, nawet bez wychodzenia z domu. Lubię kontakt z ludźmi i zawsze byłam trochę zadziorna, więc uznałam to za idealne rozwiązanie dla siebie.
Na początku flirtowanie z nieznajomymi mężczyznami szło mi opornie, zwłaszcza że kiedyś byłam bardzo niepewna w kwestii własnego ciała. Zawsze myślałam, że tego typu rzeczy są dla superwysportowanych, zgrabnych dziewczyn, na tyle pewnych siebie, że nie mają problemu z paradowaniem w bikini. Ale pomiędzy moimi udami nie tworzy się żadna przerwa, a cycki może są obfite i miękkie, lecz do kompletu mam równie pełny tyłek.
Szybko się przekonałam, że niektórym facetom to się podoba. A niektórych nawet mocno kręci.
Wkrótce dzięki rozbieraniu się przed mężczyznami – dotykaniu się, kiedy oni patrzą – stałam się nieco bardziej pewna własnego ciała. Śmiać mi się chce, gdy pomyślę o swojej pierwszej sesji, podczas której byłam tak zdenerwowana, że ledwie zdołałam pokazać tyci kawałek cipki, natomiast teraz nie czuję żadnego dyskomfortu, w pełni eksponując ją przed kamerą.
Jasne, dostaję dzięki temu spore napiwki. Ale też uwielbiam towarzyszące temu zarąbiste uczucie, chociaż nie potrafię wyjaśnić dlaczego.
Obecnie to moja praca. Flirtuję, robię mały striptiz, dotykam się, a jeśli mam dobry dzień, mogę jeszcze zakończyć pokaz orgazmem. I do tego mi za to płacą. No czy można narzekać?
Narzucam na siebie coś bardziej przyzwoitego niż czarna bielizna, po czym ruszam na górę. Jestem w połowie przygotowywania mrożonej kawy w kuchni, w towarzystwie mojej pięcioletniej, czarnej kotki Betty, która plącze się wokół moich nóg, kiedy słyszę dzwonek telefonu. Zerkam w dół i widzę na ekranie połączenie wideo przy imieniu mojego przybranego brata, co sprawia, że zamieram na chwilę.
Dlaczego, do cholery, Garrett próbuje połączyć się ze mną na wideo?
Z czystej ciekawości odbieram, ustawiając komórkę na blacie, tak by mógł mnie widzieć, podczas gdy ja kontynuuję przygotowywanie nafaszerowanej kofeiną karmelowej mieszanki.
– Nie rozłączaj się – rzuca natychmiast.
– Okej… – Spoglądam na ekran i dostrzegam, że Garrett jest spocony, bez koszulki, ma czerwone policzki i wilgotne włosy. Na jego szyi wisi biały ręcznik, ale zmuszam się, żeby oderwać od niego wzrok. – Co tam? – pytam, starając się brzmieć przyjaźnie, chociaż on nigdy w życiu nie był dla mnie miły.
Czemu miałby taki być, skoro zamiast tego może mnie dręczyć?
Przecież mój tata nie mógł poślubić kogoś, kto miałby sympatycznego syna. A najlepiej jeszcze brzydkiego. Dlaczego los sprawił, że trafiłam na przybranego brata, który stanowi całkowite przeciwieństwo obu tych cech?
– Jak miewa się twój tata?
Zaskakuje mnie nieco tym pytaniem. Wie, że ojciec od dwóch lat walczy z rakiem, jednak nigdy nie stanowiło to dla niego pretekstu, żeby się odezwać czy choćby go odwiedzić, więc czemu porusza ten temat właśnie teraz?
– Chyba bez zmian.
– Co pijesz? – Nagle zmienia temat.
– Mrożoną kawę – odpowiadam, nim zaciskam usta wokół metalowej słomki.
– Nie jestem przekonany, czy potrzeba ci więcej energii.
– Dzwonisz tylko po to, żeby wypowiedzieć się krytycznie na temat mojego stylu życia? – odgryzam się.
Podnoszę telefon i niosę, zwrócony w moją stronę, na balkon na piętrze. Akurat zachodzi słońce, a widok z tego miejsca po prostu zapiera dech w piersiach. Jest to coś, czego absolutnie nie chcę przegapić. Czasami przynoszę tu nawet kamerę i pozwalam klientom patrzeć, jak trzymając nogi na balustradzie, sączę kawę, podczas gdy słońce chowa się za taflą jeziora. Zazwyczaj właśnie wtedy do mojej skrzynki mailowej zaczynają się dobijać świry, które chciałyby dać mi klapsa w cycki, przelecieć mnie opartą o balustradę albo zrobić coś innego, bardzo obleśnego, ale po prostu ich ignoruję. Nikt nie będzie mi psuł tej chwili.
Opieram telefon o doniczkę na stoliku tarasowym i pozwalam przybranemu bratu na mnie patrzeć. Jedyna różnica polega na tym, że ja go również widzę, a kiedy na niego spoglądam, zauważam, że on też odstawił komórkę. Obserwuję, jak się rozciąga, pokazując mi na ekranie wspaniałe, smukłe mięśnie skryte pod idealną, muśniętą słońcem skórą, po której spływa pasmo ciemnych włosów. Ciągnie się przez jego wyrzeźbiony brzuch, a potem znika w szortach…
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
– Tak – kłamię.
– To co właśnie powiedziałem?
– Coś o… przebiegnięciu kolejnego maratonu czy jakoś tak?
Prycha i przewraca oczami.
– Zapytałem, jak ci mijają wakacje nad jeziorem z mamą i tatą.
– Nuda – odpowiadam.
– A nie jesteś już trochę za duża, by spędzać lato z rodzicami? – pyta niewinnie.
– Jesteś tylko zazdrosny, bo ja pracuję przy komputerze i mogę spędzać lato tutaj za darmo. Poza tym i tak nigdy nie ma ich w pobliżu: albo są w kasynie, albo na łodzi z przyjaciółmi, albo robią Bóg jeden wie co.
– Nadal zajmujesz się wprowadzaniem danych? – odpiera kpiąco.
– Tak – oznajmiam.
Oczywiście nie afiszuję się z tym, że zarabiam pieniądze, śmigając cyckami przed facetami w internecie. Ludzie to strasznie potępiają.
Nie wspominając już o tym, że Garrett nie dałby mi z tego powodu spokoju. Gdyby się dowiedział, użyłby tego jako broni, żebym czuła się jeszcze gorsza. Wystarczy mi, że świadczę usługi seksualne, nie potrzebuję jeszcze przybranego brata, który sprawi, że poczuję się jak szmata.
Choć tak naprawdę zastanawiam się, jak by zareagował. Garrett jest jedyną osobą, której chciałabym opowiedzieć o swojej pracy. Bo jeślibym to zrobiła, może faktycznie dojrzałby we mnie kobietę, a nie rozwydrzoną młodszą siostrę. Nie, żeby bogaty, wysportowany, wspaniały facet – taki jak mój przybrany brat – miał się kiedykolwiek zainteresować kimś takim jak ja, ale prawie chciałabym, aby zobaczył, co robię przed kamerą. Na policzki wypływa mi rumieniec na samą myśl o tym, że Garrett mógłby patrzeć, jak rozkładam nogi przed ekranem. To na pewno zmieniłoby sposób, w jaki mnie postrzega.
Mam tylko nadzieję, że byłby bardziej podniecony niż zniesmaczony.
– To co, przyjeżdżasz? – pytam swobodnie.
Czy to nie zabrzmiało zbyt natarczywie?
Zerkam na ekran, by sprawdzić, jak zareaguje, lecz on nadal się rozciąga.
– Trzy miesiące temu otworzyliśmy klub. Nie mogę wziąć tygodnia urlopu, żeby przyjechać nad jezioro.
– Więc wpadnij na weekend. To zaledwie kilka godzin jazdy.
– Dlaczego tak bardzo chcesz, żebym przyjechał? Myślałem, że nie znosiłaś, kiedy tam byłem. Nie wolisz mieć domku nad jeziorem wyłącznie dla siebie, gdy ich nie ma?
Nigdy nie dogadywaliśmy się z Garrettem. Oboje lubimy rywalizację, mamy cyniczne poczucie humoru i prawie niczego nie traktujemy poważnie. Nie pomaga również fakt, że nasi rodzice pobrali się, kiedy ja miałam osiem lat, a on dwadzieścia jeden, i jedyną rzeczą, jaką mogłam zrobić, aby zwrócić na siebie jego uwagę, było wkurzanie go.
Każdego lata przyjeżdżał z nami nad jezioro, aż jednego roku, jakieś dziesięć lat temu… po prostu przestał. Mogę tylko przypuszczać, że to przeze mnie.
– Nieważne. Mam to gdzieś – prycham teatralnie.
– Cholera. Co cię ugryzło w dupę?
– Po prostu zapytałam. Przyjedź albo nie. Jest mi wszystko jedno. Pomyślałam, że chciałbyś zobaczyć tatę, zanim mu się pogorszy.
– Naprawdę? Chodzi o tatę? Bo jeszcze przed chwilą brzmiało to tak, jakbyś to ty chciała się ze mną zobaczyć.
– Nie wiem, skąd ci się to wzięło – odpowiadam uparcie.
– Na pewno? Bo podrywanie własnego przybranego brata trąci lekką desperacją. Aż tak trudno znaleźć ci chłopaków, którzy chcieliby się z tobą umówić? – Na jego twarzy pojawia się psotny uśmieszek. Ten sam, którego nienawidzę, ponieważ Garrett wykorzystuje go, by doprowadzić mnie do szału.
– Rozłączam się. Czemu musisz być takim dupkiem?
Śmieje się w odpowiedzi.
– Podoba mi się, jak bardzo cię to drażni. Właśnie tak zachowują się starsi bracia.
Staram się ukryć, że to określenie wyzwala nie tak znowu głęboko skrywane uczucia, więc szybko odwracam od niego wzrok.
Garrett nie jest moim starszym bratem. Nigdy nim nie był, ale odkąd nasi rodzice się pobrali, zaczął udawać brata, jakby chcąc przypomnieć nam obojgu, że jesteśmy spokrewnieni, czy to przez więzy krwi, czy też nie.
Dlatego gryzę się w język, bo choć słowa cisną mi się na usta, nie mogą ich opuścić. Nie mogę mu powiedzieć, że bardzo bym chciała, żeby tu przyjechał i spędził ze mną choć trochę czasu. Nie mogę mu wyznać, co tak naprawdę do niego czuję, ponieważ Garrett traktuje wszystko jak żart. Ja też jestem dla niego tylko żartem. I gdyby kiedykolwiek dowiedział się, co czuję w głębi serca – gdybym przyznała, że jestem w nim bezgranicznie zakochana – nie dałby mi żyć.
Tuszuję więc to sarkazmem i pozorną niechęcią.
– Na razie, Garrett – mamroczę, zanim nacisnę przycisk kończący połączenie.
Ale nie wstaję od razu z miejsca. Nawet po tym, jak słońce chowa się za drzewami, siedzę tu i pozwalam, aby otuliło mnie uczucie samotności. Naprawdę nie jestem wiele lepsza od moich klientów.
Kiedyś o nim zapomnę. Muszę. W końcu Garrett postrzega mnie jako młodszą siostrę, a ja wiem, że jest miłością mojego życia.
Garrett
FlirtyGirl. – Gorące laski 24/7.
SkankView. – Najbardziej wyuzdane panienki w sieci.
BabeWatch. – Prawdziwe kobiety gotowe na ciebie.
Tłumię jęk i przewijam kolejne sugerowane strony. Co za żenada… W dodatku jestem już prawie kompletnie zalany. Pewnie właśnie dlatego przełknąłem dumę i w ogóle zabrałem się za szukanie. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie wziąć taryfy i nie podjechać do klubu, żeby sprawdzić, czy w sali dla podglądaczy nie dzieje się coś interesującego, ale nie mam teraz ochoty na oglądanie uprawiających seks par.
– Kurwa, jestem żałosny – mamroczę do siebie, po czym klikam na pierwszą, najmniej obleśną stronę.
Odwiedziłem ją już wcześniej, szukając inspiracji dla naszego klubu. Przez moment nawet zastanawiałem się nad tym, w jaki sposób taki pokaz na żywo przełożyłby się na doznania naszych członków, jednak ten pomysł jakoś nigdy w pełni nie ukształtował się w mojej głowie. Jak to w sumie miałoby wyglądać? Posadzilibyśmy na scenie dziewczyny z wibratorami i dildami, a widzom kazalibyśmy zająć miejsca w rzędach jak w teatrze?
Nie, to brzmi okropnie. Jestem pewien, że ktoś inny by to ogarnął, ale nie ja.
W przeciwieństwie do ostatniego razu dziś loguję się, aby czerpać z tego bezwstydną rozrywkę i, miejmy nadzieję, nawiązać choć namiastkę więzi międzyludzkiej.
Aplikacja wygląda bardziej gustownie, niż mi się początkowo wydawało. Jest elegancka i przyjazna. Nie przypomina niektórych wulgarnych stron porno. Tak naprawdę kojarzy się bardziej ze zwykłą apką mediów społecznościowych. Przewijam zdjęcia dziewczyn, które są teraz online, i wybieram kilka.
Pierwsza z nich to siedząca w fotelu gamingowym piękna Azjatka z wielkimi słuchawkami na uszach oraz czymś, co wygląda jak kontroler do gier, w dłoniach. Nie mogę powstrzymać się od uśmiechu. Ma ponad dziesięć tysięcy aktywnych widzów, choć jest całkowicie ubrana i po prostu zasuwa w gry wideo.
Dobra, przechodzę do następnej.
Biuściasta rudowłosa gotuje w kuchni. Ta jest nieco seksowniejsza od poprzedniej, bo kamera została ustawiona dość nisko, a ostre jak brzytwa HD doskonale podkreśla wypchnięte cycki, które niemal wypływają z jej głęboko wyciętej bluzki. Podczas gotowania rozmawia z widzami, co jakiś czas odpowiadając na pytania i komentarze.
Przyjemnie jest popatrzeć przez chwilę, jak w pełni skupiona, delikatnymi ruchami długich palców o wypielęgnowanych paznokciach, kroi warzywa w kostkę i przerzuca włosy na plecy.
Ale parę minut później traci to swój urok.
Otwieram piąte tej nocy piwo, po czym klikam na profil „PsotnyKociak214”. Kiedy opadam z powrotem na kanapę, na ekranie pojawiają się śliczne, różowe palce u stóp oparte o kafelki, a w tle słychać głos dziewczyny.
– Ten odcień podoba mi się bardziej niż poprzedni. A wy co myślicie?
Zastygam z piwem w połowie drogi do ust.
Ten głos.
Brzmi dziwnie znajomo.
Obraz zmienia się, ponieważ kobieta odkłada telefon, tak bym razem z siedemnastoma tysiącami innych osób mógł ją ujrzeć – jest ubrana w krótki, żółty top i czarną spódnicę, a pomiędzy nimi dostrzegam pas miękkiego, kremowego ciała.
Mój wzrok wyłapuje drobne szczegóły, zanim zlepek informacji w ogóle dotrze do mózgu, ale to wszystko pewnie przez wypity alkohol. Nie mogę oderwać spojrzenia od tego, co widzę na ekranie. Bardzo znajomy strój, a w nim bardzo znajome ciało w towarzystwie bardzo znajomego głosu.
– Co… – Udaje mi się wymamrotać tuż przed tym, jak na horyzoncie pojawiają się długie, niemal białe włosy, a po nich ukazuje się twarz.
Jej twarz.
Uroczy dołeczek w podbródku, okrągłe policzki unoszące się ku dużym, błękitnym oczom, kiedy dziewczyna się uśmiecha, i delikatne usta w kształcie jabłka, obecnie podkreślone warstwą szminki w kolorze kawy.
Piwo ląduje na moich kolanach, co sprawia, że zimny, gazowany napój ochlapuje nagą klatkę piersiową oraz flanelowe spodnie od piżamy.
– Kurwa – warczę, upuszczając telefon.
Podnoszę puszkę z kanapy, odstawiam ją na stolik, a później biegnę do kuchni, gdzie chwytam ręcznik i usiłuję wytrzeć ściekające ze mnie piwo. Niemniej ciągle wpatruję się w leżący na podłodze telefon, kiedy w pokoju rozbrzmiewa głos mojej pieprzonej przybranej siostry.
Mia? Nie.
Nie zważając na płyn wsiąkający w obicie sofy, podchodzę do komórki. Ostrożnie zerkam na ekran, jakby Mia mnie widziała, a przecież nie widzi, i czekam, aż moje oczy zaprzeczą temu, na co patrzę, bo na pewno się mylą.
To tylko kobieta, która z wyglądu bardzo przypomina Mię.
Ale potem odchyla głowę do tyłu i rozlega się jej śmiech. Taki z głębi duszy, który zawsze ma nieco niższe brzmienie niż jej głos.
A jednak, to zdecydowanie jest Mia.