Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Podróż bezdrożami myśli to zbiór wierszy o rozmaitej tematyce napisanych nieskomplikowanym językiem. To poezja o życiu i przez życie pisana, mówiąca o jego blaskach i cieniach. Autentyczność i prostota utworów Dariusza Zuchmańskiego sprawiają, że mogą one zachwycić absolutnie każdego czytelnika.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 59
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Opieka redakcyjna
Agnieszka Gortat
Redaktor prowadzący
Monika Bronowicz-Hossain
Korekta
Agata Czaplarska, Maria Kąkol, Małgorzata Szewczyk
Opracowanie graficzne i skład
Piotr Dobrzyński
Projekt okładki
Aneta Zdunek, Aleksandra Sobieraj
© Copyright by Dariusz Zuchmański 2021© Copyright by Borgis 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydanie I
Warszawa 2021
ISBN 978-83-66616-77-6
Wydawca
Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 Warszawatel. +48 (22) 648 12 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis
Druk: Sowa Sp. z o.o.
Spis treści
A jednak... 13
A mnie jest mało... 14
Ciemna noc 15
Cud natury 16
Cyganeczka ze snów 17
Do lustra 18
Duma i ambicja 19
Dzień oczy otwiera 20
Dzień zadumy 21
Dziwna siła 22
Dziwny poranek 23
e-życie 24
Gdzieś daleko 25
Głupota 27
Góry z łona natury 28
Grudniowa przepychanka 29
Historia obok nas 30
Ideały... 31
Idę w ciemno... 33
Inny. Mocno spóźniony 34
Ja bym Cię... 35
Ja poczekam... 36
Ja... Ty i łzy 37
Jak szybko 39
Jak w bajce żyć 40
Jaskółeczka 41
Jesienna nostalgia 43
Jesteś moim snem 44
Kartki z kalendarza 45
Kiedyś dotrę tam 46
Korytarz długi 47
Kwiaty tego świata 48
Kwiecie Wędrowny 49
Lekarz... 50
Magia Świąt 51
Mała cisza 53
Mały miś 54
Melodia 56
Miłość pozaprogramowa 57
Moje ścieżki 58
Motywacja 59
My, mali ludzie... 60
Nadejdzie chwila 62
Nadmorski spacer 63
Naleweczka 64
Narodzie Nasz... 65
Nasze kruche życie 67
Nasze marzenia 69
Naturo, chroń... 71
Nie chcę wiele... 72
Nie wiemy... 73
Nostalgiczny poranek 74
O nas samych 75
O zdrowiu i chorobie 77
Obojętność 78
Oczy błękitne 79
Odnaleźć spokój... 80
Okropna niemoc 81
Pamiętasz? 82
Pejzaże. Nadmorski 83
Płomień nadziei 84
Po co chłopu Kobieta? 85
Pod osłoną nocy... 87
Podróż do Ciebie 88
Podróż do gwiazd... 89
Pozwólmy sobie 91
Prośba do Boga 92
Przeciw nam 93
Ptasie rozterki. Wiosna, lato 94
Ptasie rozterki. Zima 96
Ptaszek 98
Refleksja 100
Rozmowa w ciszy 101
Róża 102
Serce w podróży 103
Siła Kultury 105
Słowa, słowa... 106
Smutna Dama 107
Spektakl natury 108
Szczęście 110
Sztuka i my 112
Świąteczne pisanie 113
Takie sobie pisanie 114
Tęsknota i przemijanie 115
U progu wiosny 116
Utracone nadzieje 117
W ogrodach byłem 118
W ogródeczku 119
W ostatnią noc 121
Wieczorową porą... 122
Wiosenna natura 124
Wolny kwiat 126
Wpatrzony w ciszę 127
Wracając pamięcią 128
Wspólnota 130
Wyjątkowy taniec 132
Za wiosną 133
Zaginiony głos 134
Życie moje 135
Dziękuję firmie „Biurkom Flampol”za pomoc w wydaniu tomiku wierszy
Prozie życia potrzeba wytrwałości i siły. Dla mnie ważne, by te wiersze do serc wielu trafiły. One są ogrodem mojej duszy, ustami mojego serca, obrazem moich myśli, niemym krzykiem minionych lat.
Dariusz Zuchmański
A jednak...
To jest jak teatr przyszłości
lub film na faktach oparty,
ze scenariuszem z przeszłości.
Jak science fiction
oglądany przed laty,
jak kolejna opowieść
przyjęta bezdechem,
jak przepowiednia
odebrana z uśmiechem.
A jednak...
Czas pozwolił nam doczekać,
abyśmy sami się przekonali,
że świat inny będzie, schodząc,
niż żeśmy go zastali.
Że przyszłość pstryknięciem będzie,
fantastyka szybko dorośnie,
rzeczywistość umysł zaskoczy,
wyobraźnię przerośnie.
Wczoraj niewiarygodne,
wirus był tworem wyobraźni.
A jednak...
A mnie jest mało...
A mnie jest ciągle tego brak,
A mnie jest ciągle tego mało,
Porannego śpiewu, ptaków nad głową
I burz wieczornych, gdy zagrzmiało.
Zapachu powietrza i suchego siana,
Dźwięku dzwoneczków, owiec na hali,
Szumu strumyka głośnego z rana,
Głosu dzięcioła gdzieś w oddali.
I cóż poradzić, że ciągle mi brak,
Zdeptanych szlaków, wąskich ścieżek,
Strzelistych skał ogromnych tak,
Że czuję respekt, gdy przy nich siedzę.
Już szkoda mi magicznych chwil,
Kiedy z zachwytu oczy przecierałem,
Bólu, gdy nogi nie chciały iść,
A ja do przodu pójść musiałem.
I wielu innych cudownych wrażeń,
O których teraz nie wspomniałem,
Zostały jeszcze w sferze marzeń,
A teraz o nich zapomniałem.
Magiczne dni wspomnieniem zostają,
Kontury szczytów znikną, będą się oddalały,
Moje myśli z ochotą wracają,
Już mi nowy szlak górski obrały…
Ciemna noc
Ciemna noc głęboka,
Gwiazdami zdobiona,
Spać teraz nie mogę,
Noc pewnie stracona.
Milczę, chociaż myśli dużo,
Niedźwiedzicy się przyglądam,
Wiem, zniknie niedługo,
I ja w objęcia snu się oddam.
Czasu szukam niespokojnie,
Między gwiazdy spoglądam,
Wiem, nie wróci pokornie,
Tego, co zabrał, już nie odda.
Chodzić trudno w ciemności,
Świtać będzie za chwilę,
Czym dzień nowy zagości?
Co nam przyniesie?
Położę się. I tyle.
Cud natury
Samotny wśród zielonych traw,
otoczony blaskiem kwitnących mleczy.
Jeden wyjątkowy z palety barw,
nieśmiały tulipan regułom przeczy.
Bryluje nad spragnioną wody zielenią,
urokiem swym przewyższa otoczenie.
Wyjątkowość natury okazuje lśniącą czerwienią,
gdzieś na końcu świata takie wydarzenie.
Doglądam go, jak wygląda co dnia,
potwierdza mi każdy dzień wiosny.
Ile Świat podobnych miejsc zna?
Samotnik wyjątkowo radosny.
Żal jest świata żywych kwiatów,
tulipana czy róży, która serce skradnie.
Świata ludzkiego szczęścia, poematów,
żyją, aż z kwiatu pierwszy płat opadnie.
Cyganeczka ze snów
Kiedyś od Ciebie list dostałem,
długo w szufladzie mojej leżał.
Często do niego zaglądałem,
dwa nasze światy z sobą zderzał.
Tęsknisz, tak pisałaś do mnie,
kochasz, choć droga daleka.
W snach Cię widuję odzianą skromnie,
oczy otwieram, gdzieś mi uciekasz.
W oczy Twe czarne jak węgliki,
wnikam głęboko, roniąc łzę.
Usta słodkie jak cukrowe stroiki,
cicho mi mówią: „Kocham Cię”.
Lecę do ślicznej Cyganeczki,
skrzydła mnie niosą w moim śnie.
Pragnę być z Tobą pół chwileczki,
w Twoje objęcia oddać się.
Do lustra
Ciężko oczy się otwiera, po sennych
wędrówkach nocą,
Trudno z rana się pozbierać, wkoło cisza,
wstać trzeba, tylko po co?
Ale wstaję półprzytomna, najpierw z lustrem się przywitam,
Tylko po co ja to robię? Lustro milczy, w koło cisza, a ja pytam...
Moje oczy są zmęczone, patrzą ciągle w jedną stronę,
W głowie myśli rozbudzone, nieraz łzami
okraszone.
I szukają odpowiedzi, co mi dzisiaj dzień
zgotuje,
Czy znów szarą rzeczywistość? Czy mnie to interesuje?
Ile jeszcze w moim świecie dni po nocach
nieprzespanych?
Czy pozwolę swoje życie wrzucić w regał
przeczytanych?
Dość mam siły i odwagi na życiową renowację,
Na początek zmienię lustro, które powie:
„Miałaś rację”.
Już za chwilę się odnajdę, nowe ścieżki
powytyczam,
Ile czasu mi to zajmie, zanim przeszłość swą rozliczę.
To, co było, jest mą siłą, którą mądrze
wykorzystam,
Czas pokaże, ile mam go. Jak zbuduję nową przystań.
Duma i ambicja
Jesteśmy jak latawce na wietrze.
Wzbijamy się coraz wyżej,
ciągle w ruchu.
Oglądając się co chwilę we wszystkie strony,
łapiemy wiatr, by być ciągle wysoko.
Wyżej od innych...
Z pozoru dumni i szczęśliwi,
nie liczymy się z siłą natury. Za chwilę wiatr
ucichnie lub wzmoże swą siłę i bezwiednie spadać zaczniemy.
Im bardziej dumni z sukcesu, tym mocniej
odczujemy spotkanie z ziemią.
Później, mocno poobijani, już tylko patrzeć
będziemy w górę,
wypatrując inne, nowe, ciekawe przestworzy latawce...
Ambicja podpowiada: „Będzie dalej, będzie wyżej,
do chmur się zbliżę, szczyt osiągnę, do drzwi nieba zapukam”.
A co każe mi się zatrzymać w porę?
Nic. Przecież „do odważnych ziemia i niebo należą”,
mówimy.
Tylko gdzie przyjdzie nam osiąść i resztę życia spędzimy?
Dzień oczy otwiera
W oknach światła błyskają,
zza ściany głuche odgłosy dobiegają,
nowy dzień oczy otwiera,
w kolejną nieznaną podróż zabiera.
Jedni krzyczą, płaczą,
inni mają głos stonowany,
ktoś do pracy się zbiera,
każdy gdzieś w swoją stronę podąża,
ten w pośpiechu, inny jeszcze zaspany.
Auta ulicami niemrawo krążą,
kot grzbiet przeciąga, dniem niezainteresowany.
Dzień kolejny swoje bramy otwiera,
odkrywa swoją przestrzeń przed nami,
po długiej nocy zaspany ziewa,
już widnieje, światła lamp gasną parami.
Czasem ktoś „dzień dobry” powie,
w innym miejscu awanturę wznieci,
biegniemy, mając cały dzień na głowie,
myśląc, czy zdąży, póki słońce świeci.
Dzień zadumy
Cichy dzień i wieczór,
a jak głośny w swej wymowie,
rozmów tym więcej słychać,
im mniej każdy z nas powie.
Czujemy się jak krzyczący artyści
w niemym przedstawieniu,
w sztuce, której dialogi
toczone są w milczeniu.
Ciągle gdzieś zmierzamy,
jakbyśmy drogi nie znali,
szukając kogoś, bez skutku,
we mgle się cicho błąkali.
Niedługo wieczór nastanie,
już wkrótce myśli odpłyną,
pora na ciche rozstanie
i pamięć o tych, co odpłyną.
Dziwna siła
Co się we mnie stało, coś się wydarzyło,
Nagle osłupiałem, serce życie zakończyło.
Coś się ze mną dzieje? Pięć minut starczyło,
Przed chwilą obecny, w tej chwili nie było.
Co za katastrofa, chyba się zadręczę,
W głowie czuję pustkę, w sercu czuję mękę.
W okno wzrok kieruję, jakaś szara cisza,
W głowie krzyczą myśli, lecz ja ich nie słyszę.
Nie wiem, co się dzieje, czy to sen, czy jawa?
Jakaś dziwna siła niezbyt mi łaskawa,
Przecież pewien jestem, że mi się nie śniło,
Przed chwilą daleko, nagle się zbliżyło.
Jestem między ludźmi, jakby oddalony,
Szyfrowanym słowem zewsząd otoczony,
Jak kamień na drodze, jestem zagrożeniem,
Nagle gdzieś daleko, nagle jestem cieniem.
Tak to w krótkiej chwili, w posąg zamieniony,
Słysząc głos jak dawniej, teraz poraniony,
Ruszyć się nie mogę, jak po hibernacji,
Siedzę nieruchomo, tylko w okno patrzę.
Żyję, lecz sam nie wiem tak naprawdę, po co?
Przyszłość tylko w barwie najciemniejszej
z nocy,
Tęsknota jak ogień duszę mi wypala,
Serce niespokojne w całości zniewala.
Dziwny poranek
W taki poranek jak dzisiejszy,
Po tych promiennych i słonecznych –
Ten jest spokojny, nostalgiczny –
Czuję się marnie, apatyczny.
Wrażenie mam, siedząc tu sam,
Jakby mnie szczęście pokonało.
Kogoś ważnego mi brak,
Co najważniejsze, za bramą zostało.
Dziś wszystko drażni, chce poniewierać,
Myślami tłukę, jak deszcz o parapet,
Nie mam pomysłu, jak się pozbierać,
Zebrać myśli nie potrafię.
Dziś sam siebie się wstydzę,
Złość mnie ogarnia,
Swą przyszłość wyraźnie widzę:
Zwyczajna, wprost marna.
e-życie
Szukam klucza
do zakamarków siebie.
Dotrzeć tam muszę,
by usunąć zakłócenia,
przejrzeć serce i duszę,
reset włączyć,
przegonić wirusa.
Miejsce zrobić
na nowe, lepsze, inne...
Taki e-klimat
człowieka współczesnego
stworzyć.
Funkcjonować w e-przestrzeni,
głowę wymienić, serce wymienić,
wyłączyć i włączyć całego.
Wirtualnie żyć, śnić, kochać,
czuć e-serca bicie,
ech, wybudzić się, wycofać,
wstać o świcie.
Gdzieś daleko
Tam, gdzie róże urokliwe
I miłości są możliwe.
Stać się róży ogrodnikiem,
Flory czaru miłośnikiem.
Gdzieś daleko ta historia się toczyła
I jak życie nieprzewidywalna była.
Kochał się chłopak w czerwonej róży,
Spotkał ją kiedyś, w pieszej podróży.
Róża mu Miłość odwzajemniła,
Kwitnących kwiatów królową była.
Przygarnął chłopiec swoją wybrankę,
Radością mu lśniło serce co ranka.
Lecz róża odtąd bardzo cierpiała,
Na jego oczach szybko marniała.
–Mój Ty kochany, odejść już muszę,
Swoim urokiem już Cię nie wzruszę.
Żyłam tu długo, królową byłam,
Przez długie lata czerwienią lśniłam.
Tak nasza Miłość nas pokonała,
Na zawsze życie mi odebrała.
Ścinając, różę przy sobie miałeś,
Tak nieszczęśliwie ją pokochałeś.
Teraz w wazonie piękna umieram,
Ostatnią Młodość ze sobą zabieram.
Miłości trudnej niełatwo sprostać,
W naszej pamięci musi pozostać,
Wśród wspomnień piękną zachować.
Smutno bez róży mu funkcjonować.
Ból zastygł już w sercu mężczyzny,
Czas zrobił swoje, zagoił blizny.