Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Poezja naszych dni to zbiór wierszy opublikowanych przez Wydawnictwo Borgis w ramach projektu, którego celem było stworzenie antologii poezji współczesnej podejmującej tematy bliskie człowiekowi XXI wieku.
W książce znalazło się 210 utworów 55 poetów – są to teksty zarówno debiutantów, jak i pisarzy mogących pochwalić się sporym dorobkiem literackim. Autorzy reprezentują różne pokolenia, wykonują różne zawody, pochodzą z różnych zakątków Polski, zatem spojrzenie każdego z nich na otaczającą nas rzeczywistość jest inne i niepowtarzalne. Różnorodna jest również tematyka wierszy – mówią one o miłości i rozmaitych jej obliczach, opiewają piękno natury, ale też pokazują kruchość naszej egzystencji. Kilka z nich nawiązuje także do kondycji współczesnego człowieka, któremu przyszło żyć w dzisiejszych niestabilnych czasach – w cieniu niedawnej epidemii koronawirusa i w obliczu wciąż toczącej się wojny w Ukrainie.
Pomimo swej odmienności wszystkie teksty opublikowane w piątym tomie antologii „Poezja naszych dni” składają się na portret świata, w którym żyjemy, gdzie problemy codzienności są równie ważne jak ponadczasowe uczucia i wartości.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 121
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redaktor prowadzący
Monika Bronowicz-Hossain
Redakcja i korekta
Agata CzaplarskaEwa TadrowskaMonika Bronowicz-Hossain
Opracowanie graficzne i skład
Marzena Jeziak
Projekt okładki
Aleksandra Sobieraj
© Copyright to anthology by Borgis 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydanie I
Warszawa 2023
ISBN 978-83-67642-57-6
ISBN (e-book) 978-83-67642-58-3
Wydawca
Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis
Druk: Sowa Sp. z o.o.
Spis treści
Od Wydawcy 9
AUTORZY
A.S. Pilewicz 11
Danuta Baczul 17
Agatka Bronecka 27
Aneta Bujanecka-Panko 33
Melania Bytowska 41
Alicja Chlebicka 51
Magdalena Dogan 61
Anna Magdalena Filipiak 67
Aneta Fryśna 75
Franciszek Gembalik 83
Karolina „Kika” Górska 91
Elżbieta Grabarczyk 97
Elżbieta Hałat 107
Kinga Hryc 115
Karolina Iskierka 123
Adam Jasiński 135
Ewa Kaczmarek 143
Klaudia Kania 153
Agnieszka Krupicka 159
Maria Kujawa-Szymonowicz 165
Regina Maria Kusak 173
Klaudia Kusińska 183
Adam Ladziński 193
Edward Lecheta 203
Grażyna Lipska-Matuszak 211
Weronika Mazur 219
Jacek Mroczek 227
Justyna Nadwodna 237
Damian Olejniczak 243
Justyna Piec-Głogowska 251
Wiesław Piechocki 259
Piotr Tułacz 271
Józefa Agnieszka Podkówka 283
Kacper Podwojski 293
Paulina Prokop 305
Aleksandra Przyłucka 313
Klaudia Rygiel-Witkoś 321
Milena Salamon 327
Olga Siwczyńska 335
Helena Skonieczka 341
Weronika Sobolewska 349
Maciej Sołtysik 355
Patrycja Starzewska 361
Teresa Supernak 367
Agnieszka Supernat 373
Dominika Szrejder 379
Grzegorz Unierzyski 385
Małgorzata Walczak 391
Robert Wochna 399
Patryk Wojtas 405
Aleksandra Wołowiec 421
Kinga Wójcik 429
Joanna Zawadzka 441
Andrzej Zawadzki 451
Beata Zielińska 459
Jedyną rzeczą, która może uratować świat,jest odzyskanie świadomości o świecie.właśnie czyni poezjaAllen Ginsberg
Oddajemy w ręce czytelników książkę, która jest efektem wspólnej pracy ludzi wrażliwych na brzmienie i znaczenie słów. Dziś, kiedy naszą komunikację zdominowały krótkie, proste zdania wysyłane w mailach lub SMS-ach, poezja staje się sposobem na przywrócenie piękna dialogu z drugim człowiekiem, nawet jeśli rozmawiamy z kimś, kogo nie widzimy, kogo nie potrafimy dotknąć lub usłyszeć. Ale na tym polega wyjątkowość wierszy. Dzięki temu, że twórczość poetycka jest tak intymnym, osobistym i delikatnym sposobem wyrażania siebie, jesteśmy w stanie zaufać poetom, w których widzimy ludzi czujących i wiedzących więcej, chcących dzielić się z innymi swoimi emocjami i doświadczeniem.
Antologia „Poezja naszych dni” tom 5 to zbiór niezwykły: jego autorzy piszą bowiem o codzienności, eksplorują przestrzeń naszych wspólnych doświadczeń, w których pojawiają się najróżniejsze emocje ‒ te pozytywne, związane z nadzieją na lepszą przyszłość, ale też i takie, które odczuwamy wtedy, gdy nie wszystko układa się zgodnie z naszymi planami. Autorzy „Poezji naszych dni” dzielą się swoim życiem, budując ponadczasową przestrzeń wspólnej refleksji o świecie, przywracając tym samym poezji należyte miejsce w literackim dialogu o sprawach ważnych, bo dotyczących człowieka.
Wydawca
A.S. Pilewicz na stałe mieszka i pracuje w Wielkiej Brytanii. Pasjonatka życia w zdrowiu i harmonii. Autorka podcastu „Randki z życiem”. Z zamiłowania podróżniczka. Laureatka konkursu na opowiadanie kryminalne w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław 2023, w którym zdobyła specjalną nagrodę za najlepsze oddanie klimatu miasta.
Wiersze:
Być Muzą
Okno na świat
Wspomnienia
Jestem, Jesteś
Być Muzą
Pozwól mi miły być twoją Muzą
Najpiękniejszą w ogrodzie różą
Twoją księżniczką co czeka na Ciebie
Gwiazdą świecącą na niebie
Dobrym słowem w dni złe
Co rozwesela serce twe
Twoją jedyną łzą
Bo przecież i one potrzebne są
Pozwól mi być przy tobie
W zdrowiu i w chorobie
Być twoim przyjacielem
Nie proszę przecież o wiele
Pozwól mi być tak z tobą
Bym zawsze była sobą
Okno na świat
Bez osądzeń pośpiechu i strachu
Widzę w nim tylko spokój i radość
Okno na świat
Odpycham się od skał
Od przeszłości i żalu
I patrzę w toń morskich fal
Po drugiej stronie tylko cisza
I krople wody czyste jak łza
Horyzont w tle
I nieskończoność barw
Zapach wiatru i marzeń
Widzę w nim wszystko
Co pragnę zobaczyć
To moje okno na świat…
Wspomnienia
Wspomnienia wskrzeszają melancholię.
Pełne ulotnych zdarzeń otwierają zabliźnione rany.
Szloch dławi gardło.
Serce jak miasto ruin, zniszczony Babilon, umarło.
Ale tylko po to, by kiedyś znów ożyć.
Zacząć bić, choć może nie tak samo.
Nieznanym dotąd rytmem odradzającego się świata.
Nie ma w nim lęku, strachu przed jutrem.
Jest tylko dzisiaj, szczęśliwa chwila.
Ulotna, ale prawdziwa.
Jestem, Jesteś
Zakochuję się codziennie w sobie.
W dziecięcym uśmiechu pełnym szczerości.
W radosnym spojrzeniu budzącym ranek.
W atomach, białkach, pierwiastkach,
komórkach, częściach ciała.
Wszystkie są ważne.
Żadna z nich nie jest gorsza ani lepsza.
Jestem, jaka jestem.
Cud stworzenia.
Anioł, któremu ktoś ukradł skrzydła.
Odkrywam Twój świat.
Twój zapach. Aromat ciszy.
Oddech życia.
Tęsknotę w twoich oczach.
Słowa niewypowiedziane na dnie twego serca.
W twoim uśmiechu ‒ radość.
W dotyku ‒ pragnienie zatrzymania czasu.
Jesteś, jaki jesteś!
Cud stworzenia.
Anioł, któremu ktoś ukradł skrzydła.
Danuta Baczul absolwentka pedagogiki na Uniwersytecie Wrocławskim. Autorka wierszy, opowiadań, tekstów piosenek i bajek dla dzieci. Publikowała w prasie lokalnej, czasopismach pedagogicznych i wydaniach zbiorowych. Autorka tomików poetyckich „Skrawki Czasu” i „Na przekór”. Dwukrotna laureatka Literackiej Przepustki „Zwierciadła” oraz konkursu „Wrocław w twórczości poetyckiej nauczycieli”.
Wiersze:
Czarna sukienka
Wzór na życie
Dusze starych domów
Byłeś, będziesz
Czarna sukienka
Lubisz grać rolę małej czarnej.
Domagasz się wtedy tego medalionu
na długim łańcuchu i wysokich szpilek.
Wracasz ze mną nad ranem lekko zawiana
z kroplą martini przy dekolcie.
W taksówce nie pozwalasz mi zasnąć.
Obie trzymamy fason.
Pamiętasz? Bal Sylwestrowy.
Biegłyśmy środkiem nocy,
byle prędzej do domu.
Potem razem w łóżku
do świtu z butelką ginu.
Wtulałam się w ciebie,
a ty kurczowo trzymałaś dla mnie jego zapach.
Dziękuję,
że towarzyszysz mi na pogrzebach,
dzielnie trwając pod czarnym kapeluszem.
Kurczysz się w zimnej kaplicy.
Obie mamy dreszcze przy „dobrym Jezu”.
Nie mogę ci obiecać,
że zabiorę cię ze sobą
w tę ostatnią podróż
nie wiadomo dokąd.
Nie upomnę się o ciebie już wtedy.
Póki co
zapraszam cię do teatru.
Wzór na życie
Niedokładność życia:
ulotność losu,
przypadek.
Próbuję obliczyć
prawdopodobieństwo zdarzeń
i pierwiastek niestabilności emocjonalnej
proporcjonalnie do wzrostu napięcia.
Usiłuję podnieść do kwadratu
pogodę ducha,
a intensywność uczuć do potęgi entej.
Pojemność duszy dzielę
przez współczynnik kolejnych pomyłek,
obliczam powierzchnię ryzyka
pomnożoną przez ułamek optymizmu.
Każdego dnia potykam się
o kolejne niewiadome.
Zatrważa mnie
mnogość cyfr, numerów i kodów.
Przyspieszenie czasu
przerasta moje możliwości.
Matematyka życia:
równanie z mnogością zmiennych
z powszechnie znanym wynikiem.
Dusze starych domów
Stare domy mają dusze na strychach.
Zasnute pajęczynami.
Zapomniane.
Dusze starych domów wiedzą,
gdzie zatrzymał się czas.
W blasku księżyca
oglądają czarno-białe zdjęcia,
czytają pożółkłe listy
z różowymi pieczęciami wstążek.
W zupełności wystarcza im
towarzystwo konia na biegunach
i ołowianych żołnierzy.
Czasami wspinam się po stękających schodach.
Poręcz pręży grzbiet,
drzwi wzdychają,
kiedy przestępuję próg do przeszłości.
Drewniany koń
trzyma na wodzy oba bieguny,
żołnierzykom zamierają ołowiane serca.
Niepotrzebnie.
Moja dusza skulona na ramieniu,
siada ze mną na zakurzonym kufrze.
Oddychamy głęboko.
Tu, gdzie stanął czas,
nie grozi nam
uparty zgiełk codzienności.
Byłeś, będziesz
Za oknem spaceruje jesień,
na drzewach płoną złote liście.
Czas stanął w miejscu, a ja tęsknię
do lat, gdy byłeś obok, przy mnie.
Idziemy brzegiem, szumią fale,
gorący piasek stopy parzy.
Dajesz mi muszle niczym skarby
i odgadujesz, o czym marzę.
Wiemy,
że każdy dzień to obietnica,
spokojny wieczór przy kominie,
nasza piosenka, twoje słowa,
że przecież zawsze będziesz przy mnie.
Byłeś
moim marzeniem i spełnieniem,
balsamem duszy w niepogodę,
ciepłym uśmiechem w chwili szczęścia,
tarczą na troski i na trwogę.
Za oknem każda pora roku
bez ciebie smutna i nijaka.
Czas stanął w miejscu i czasami
pozwala mi za tobą płakać.
Agatka Bronecka z wykształcenia i pasji nauczycielka w przedszkolu. Wielbicielka muzyki i literatury.
Wiersze:
Prosecco eliksir prawdy
Ktoś
Życie
Ja
Prosecco eliksir prawdy
Kiedy alkohol się leje, kieliszek za kieliszkiem
Często ludzie umiaru nie mają i wtedy na odwagę się zbierają
Mówią i mówią
Co im ślina na język przyniesie
Często takiego słowotoku dostają
Aż jadem plują
I wtedy nasuwa się pytanie…
Czy to, co mówią, to prawda
Która kiedyś boleć przestanie?
Czy to alkohol przemawiać może
I jutro zapomną, co mówili o tej porze?
Ktoś
Kiedy przyłożysz głowę do poduszki i zamkniesz swoje oczy…
Zaczną pojawiać się złe duszki…
I wmówią ci, że wszystko jest przecież twoją winą
Bo jesteś bardzo złą dziewczyną.
O nikim nie myślisz wcale, tylko o sobie
I masz mocno dużo słów w swojej głowie
Które nie pozwalają Ci zasnąć
Życie
Składasz swoje obietnice, a ja Ci zaufałam skrycie…
Powiedziałam Ci swoje tajemnice…
Próbowałam dotrzymywać słowa…
A tylko notowałam w zeszycie….
Nie rozumiałam, a uczyłam się…
Nie słuchałam, a zapamiętałam…
Nie rozmyślałam, a rozwikłałam…
Bratnią duszą parę osób nazwałam,
Ale tak naprawdę, co ja sobie myślałam…
Tak łatwo te słowa wypowiedziałam…
No właśnie, bo co? Co ja sobie myślałam?
Idiotkę z siebie zrobiłam, bo bardzo, ale to bardzo się pomyliłam
Taką właśnie konwersację prowadzi z nami Życie…
Życie obiecuje…
Życie uczy…
Życie psuje…
Ja
Nie chcę być książką, z której czyta się bez najmniejszego wysiłku…
Nie chcę być zagadką, która jest prosta do rozwiązania…
Nie chcę być zapisaną kartką papieru tylko do odczytania…
Nie chcę być książką ocenianą po okładce…
Chcę być takim rozdziałem książki, do którego wracasz tylko dzięki zakładce…
Chcę być białą kartką papieru systematycznie zapisywaną niewidzialnym tuszem…
Chcę być trudną książką docenioną przez miłośnika literatury,
Który przy rozwiązywaniu jej będzie przeżywał katusze?!
Aneta Bujanecka-Panko pochodzi z małej miejscowości o niebiańskiej nazwie Raj. Wiersze pisze od 10. roku życia, czyli już prawie 20 lat. Uwielbia silić się na słowo i za słówka łapać.
Wiersze:
Przerosłość
Już prawie nie oddycham
Niematematyczny
Przerosłość
Napiszę wiersz o jesieni
Bo jesień to dla mnie zakochanie
Rozstanie z latem nie było przyjemne
Co się stało, jak wiesz, się nie odstanie
Pod paznokciami tylko piasek
Suchy piasek między palcami
Kruchymi zdaniami rozsypane
Na wietrze oddechów pożądanie
W krainie zdarzeń niebanalne
Policzków do siebie przytulanie
Krople potu na czole opiekane
Kiedy słońce zaleje całą plażę
W końcu słowa mają kilka znaczeń
Jeśli zima przymrozi moje serce
Niech przyjdzie ta kolejna
Niech wszystko znów odmarznie
Napiszę o wiośnie piosenkę
Niech ta przykra aura pęknie
Niech się zrobi znowu cieplej
Chociaż to co było, tego już nie będzie
Już prawie nie oddycham
Już prawie nie oddycham
To jak cisza ukojona
Serce rytm wybija jeszcze
Jeszcze żyję
Chociaż konam
Ułamki mijają sekund
Nut już też zgliszcza
Jeszcze jestem trochę żywa
Trochę już umilkłam
Nie tylko Ty na trzy mnie dzielisz
Na środek, koniec i początek
Jeszcze jestem Twoim ja
A historii już jest wątek
O czym mówić będziesz
Kiedy mnie przywita Wiatr
Rozdmuchanym biciem serca
Czy to tak?
Już prawie nie oddycham
Ta tuk tam, ta tuk tam
Rym ostatni ulatywał
Twoim głosem, moje ja
Niematematyczny
Choć mało mi ciebie, od kiedy jesteś,
Najlepiej jest siebie zwyczajnie znać,
Znakiem na dłoni, wersem w piosence,
Muzyką, rytmicznym graniem na dwa,
Twoim oddechem, moją melodią,
Logicznym składem chemicznych zdań,
Przekazem od przypadku nie przez przypadek,
Dzielonym, mnożonym, niematematycznym „ja”,
Przelanych na papier w antologii zdarzeń,
Perspektywie na bliską niepoliczalność lat,
Odkreślanymi myślnikami spełnianych marzeń,
Niskim, nieoczywistym znakiem na tak,
Choć dajesz mi siebie, po trochu biorę,
Łapczywie zabieram treść nieznanych dat,
Zazdroszczę i głaszczę nowość wszystkich pojęć,
Poznaję, próbuję, chociaż dreszcze mam,
Przenoszone na ręce, moje małe serce,
Otulałeś jak kocyk, no i ciepłe masz,
Amplitudą w umiarze, ponad wymiar szczęście,
Wyrosło już duże, żeby o nie dbać,
Wodą z naszych zdarzeń, wszystkim ponad czasem,
Nieuniknionych splotów, zapomnianych w czas,
Żeby z sobą być i żeby być razem,
Dojrzało na dobre, owocem ty i ja.
Melania Bytowska poetka i pisarka urodzona w Krakowie, mieszkająca w Budapeszcie. Prowadzi podcast „Mel Mówi” poświęcony zdrowiu ciała i umysłu. Absolwentka studiów magisterskich na kierunku filologia węgierska na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autorka wierszy z serii „Wiersze krzyczane szeptem” oraz kolekcji „Pragnę od niechcenia” dostępnej na Instagramie pod adresem @pragneodniechcenia.
Wiersze:
*** (Tamten stół, cały z drewna, a na nim ślady wyjazdów za kartkę…)
*** (Nocą okna naszego metra…)
*** (Tamte liche drzwi…)
*** (Gdy wokoło bywa ciemno…)
***
Tamten stół, cały z drewna, a na nim ślady wyjazdów za kartkę.
Nie posyłaliśmy ich nikomu, leżały stosem tylko dla nas,
Adresowane do nadawców samowystarczały.
Miewaliśmy rośliny, które rosły dziko, niepodlane,
Kaskadami kradły wilgoć pustki.
I dziś przy moim stole, innym niż tamten, przy którym
My zwykliśmy siadać,
I w towarzystwie innym,
Zbieram kurz, kichając słabnę.
Pośród tnących palce kartek, których nikt nie czyta,
Nawet papier nie ma się dla kogo rozłożyć.
Siedząc w chwilach hermetycznie pakowanych,
Patrzę na ogrody słoikowe, podlewane łzami.
Opowiadam ci o wczoraj,
Nagle wstajesz, mówiąc że przyjdziesz do mnie jutro znowu,
Usiąść tu raz jeszcze, byś i ty mógł, jak to śmiesz twierdzić,
Z czasem zyskać na znaczeniu.
Zamykam za tobą drzwi, siadam przy stole,
Tym samym, przy którym razem siedzieliśmy,
I rozpaczam, ile bym dała, by do tego wrócić.
***
Nocą okna naszego metra
Przewijają wierzby pełne gruszek,
Ugięte pod ich ciężarem, dumne z własnej siły.
Nagle wstaję, bo to moja stacja.
O włos bym się zapomniała.
Wysiadam w starym mieście.
Gdzie nasze tramwaje o nowych liczbach,
Nic mi niemówiących, jadą w inne strony.
I nic i nikt tu do mnie nie przemawia,
Bo jest po prostu cicho.
To taki smak jak ma miętowa czekolada.
Dziwna i lubią ją starzy ludzie.
Trochę jak mleczna, ta sprzed lat,
Trochę świeża, jak to, co się jeszcze nie zdarzyło.
Starzy ludzie lubią wspominać i dużo wiedzą,
Jak to, że metra nie ma nocą,
A pochylone wierzby po prostu płaczą.
***
Tamte liche drzwi,
Zawsze, nigdy
Niedomknięte ‒
Wychodzi na to samo,
Bo znaczyły nam to samo.
Ogród drzew chroniących od upału,
Gdzie po kamiennych płytach biegały bose dzieci.
Niegdyś gotowane mleko wpadało tu oknami.
One, niezauważone, kradły dżem,
Wypatrując dywanów, żyły życiem elfów.
Mijały Cię tam zastawione stoliki,
Gdzie wiecznie suszą się owoce dzikich róż.
Krasnalowa wskazówka na białej kartce,
Że wszystko ma swój czas,
Więc i róż nikt tu nie pośpiesza.
W beczce deszczu pływają owoce drzew nad nami,
Niewyjęte, bo wpadły tam same,
Więc dokładnie tam powinny były być.
W żabiej trawie stoi tu huśtawka.
Mimo że zepsuta, cudownie nawet nie drgnie.
Jej zawiasy nie tykają,
Choć rama, wpływem słońca, zmienia kolor.
W swoim czasie, lecz na stałe.
Kładliśmy się, zamykając oczy popołudniowym snem.
I co było dalej, już czasem nie pamiętam.
Wybudziło mnie tykanie drzwi mojego ogrodu
I spalone mleko na kuchence.
***
Gdy wokoło bywa ciemno
I my gasimy światła.
Wtapiamy się w noc
I stajemy się bezkarni.
Dwoje sędziów sądu niczyjego.
Siadamy wtedy przy sobie,
Jak dzieci, które robią coś,
Czego robić im nie wolno.
Niewyprowadzane szczenięta,
Patrzą nocą przez to samo okno.
W mieszkaniu naprzeciwko
Nic się nie ukryje,
Bo żyje, i niewinnie nie próbuje.
My patrzymy. Tamci tańczą.
Gotują razem co wtorek.
W niedziele nigdy ich nie ma.
Winnym wzrokiem, patrząc na nich,
Mówiłeś mi jak to niebezpiecznie,
Gdy wokoło tylu podglądaczy,
Bezczelnie zostawiać nam szczeliny,
Pokazywać, czego w oknie
Widzieć nie wypada.
Mglisty śmiech, bo to my żyjemy,
Że życiem nieswoim, nikt nie mówił.
Szczelinowe szczenięta,
Dziś patrzą w inne okna,
Bo i ja piję wino, patrzę na nich.
I myślę, czy nas ktokolwiek by podglądał,
Skoro nawet ja nie chcę na nas patrzeć.