Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jesienią 1806 roku cesarz Napoleon I w błyskotliwej kampanii pobił Prusaków, a jego wojska dotarły do Poznania. Ludność polska powitała je entuzjastycznie. Na wezwanie gen. Jana Henryka Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego Polacy przejmowali administrację i tłumnie zgłaszali się do odtwarzanego wojska polskiego. Tymczasem korpusy Napoleona ruszyły za Wisłę i odrzuciły siły rosyjsko-pruskie na wschód. Tym zmaganiom towarzyszyła tzw. mała wojna polska, czyli zmagania polsko-pruskie pod Słupskiem i Tczewem oraz walki podjazdowe z rosyjskimi kozakami nad Omulwią. Francuzi zaś oblegali na tyłach pruskie twierdze: Gdańsk, Kołobrzeg i Grudziądz. Szymon Jagodziński szeroko opisuje boje toczone na Pomorzu w 1807 roku, w tym udział w nich wojsk cudzoziemskich służących pod sztandarami cesarza Francuzów. W książce nie brakuje także polityki, a więc stosunku Napoleona i państw zaborczych do sprawy polskiej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 400
WSTĘP
Pierwsza wojna polska (tak nazwał ją sam Napoleon) z lat 1806–1807 była jedną z najkrwawszych kampanii napoleońskich. Stanowiła naturalne przedłużenie i zakończenie wojny Francji z czwartą koalicją antynapoleońską. Przyniosła ona cesarzowi i jego sztuce wojennej zupełnie nowe doświadczenia. Ta kampania wojenna bardzo się różniła od dotychczasowych napoleońskich blitzkriegów. W roku 1805 Bonaparte potrzebował niespełna trzech miesięcy, by rozbić w pył koalicję austriacko-rosyjską. Rok później rozbicie potęgi militarnej Prus zajęło cesarzowi niewiele ponad miesiąc. W latach 1806–1807, na ziemiach polskich zaboru pruskiego, przyszło mu toczyć wojnę w ciężkich warunkach klimatycznych, w kraju zupełnie obcym (nie tylko językowo), przy braku dobrych dróg i niedostatku żywności. Opór cesarskim wojskom stawiały wtedy nie tylko pruskie niedobitki i twierdze, ale też (przede wszystkim) bitna i agresywna armia rosyjska. Symbolem tych krwawych zmagań były m.in. bitwy pod: Pułtuskiem, Pruską Iławą, Lidzbarkiem Warmińskim i Frydlandem. Aż siedem miesięcy wyczerpującej kampanii wojennej zakończył traktat w Tylży. Jego następstwem miała być częściowa restauracja państwa polskiego w postaci Księstwa Warszawskiego.
Celem książki jest omówienie przebiegu kampanii napoleońskiej 1807 roku na ziemiach polskich pod zaborem pruskim z wyłączeniem dzielnicy śląskiej i Prus Wschodnich. Śląsk zasługuje bowiem na oddzielne opracowanie. Książka to praca popularnonaukowa, która może pomóc osobom zaczynającym swoją przygodę z epoką napoleońską. Stanowi rodzaj pozycji przekrojowej, która ma zaprezentować przebieg wojny na Pomorzu w 1807 roku, ze szczególnym uwzględnieniem roli armii polskiej. Autorem, którego twórczość zainspirowała mnie do napisania tej publikacji, był śp. dr Janusz Staszewski (1903–1939) i jego fundamentalna praca pt. Wojsko polskie na Pomorzu w roku 1807, wydana pośmiertnie w 1958 roku.
Teatrem wojny będą głównie Pomorze Gdańskie i Zachodnie. Praca ma przybliżyć wybrany okres wojen napoleońskich, jednak Napoleon nie będzie w niej postacią dominującą. Postać cesarza Francuzów przewija się przez kolejne rozdziały książki – cesarz będzie planował, rozkazywał i podpisywał rozporządzenia, ale nigdy nie pojawi się osobiście, aby poprowadzić Wielką Armię do bitwy. Jedynym miejscem w książce, w którym Napoleon dostanie należne mu miejsce, będzie rozdział wstępny dotyczący polityki francuskiej wobec sprawy polskiej.
Kto zatem odgrywa wiodącą rolę na froncie tej wojny? Ze strony francuskiej to poszczególni marszałkowie cesarstwa lub głównodowodzący generałowie dywizji i brygady. Bardzo mocno podkreślony zostanie także wątek polski i powiązani z ruchem narodowym czołowi wojskowi tego okresu. Po stronie koalicji antynapoleońskiej zabraknie obecności wszechpotężnego cara Rosji, Aleksandra I. Zastąpi go król Prus Fryderyk Wilhelm III i podlegli mu pruscy dowódcy wojskowi. Ta odmienna proporcja będzie widoczna bezpośrednio na polu bitew, potyczek i oblężeń. Zabraknie rosyjskiej machiny wojennej, której miejsce zajmie powoli odbudowująca się armia pruska. Ze strony francuskiej mniej będzie pułków typowo francuskich, a więcej cudzoziemskich oraz nowo tworzonej polskiej armii narodowej.
Praca została podzielona na kilka części. W rozdziale wstępnym scharakteryzowano zmieniającą się politykę Napoleona wobec sprawy polskiej. Pojawi się nawet wątek nieudanych negocjacji z Tadeuszem Kościuszką. Nie zabraknie także stosunku do kwestii narodowej ze strony państw zaborczych – zarówno wojującej z Francją Rosji i Prus, jak i neutralnej Austrii. Dwa następne rozdziały zostały poświęcone przybliżeniu sił zbrojnych obu stron konfliktu. Z oczywistych względów nie zabraknie informacji dotyczących armii polskiej, jej odbudowy i rozbudowy zimą lat 1806–1807. Osobny wątek będzie poświęcony armii pruskiej w czasie pierwszej wojny polskiej. W ogólnej charakterystyce machiny wojennej Fryderyka Wilhelma III zostaną uwzględnione najważniejsze słabości i braki, które doprowadziły do jej miażdżącej klęski jesienią 1806 roku. Następnie rozpocznie się trudny i przerwany zakończonym konfliktem proces odbudowy pruskiej wojskowości, o jakości której przekona się młoda armia polska. Dlatego dominującą częścią pracy będzie przybliżenie tematu wojny prusko-napoleońskiej czy nawet prusko-polskiej.
Jeden z rozdziałów nie bez powodu jest zatytułowany Mała wojna polska na Pomorzu Gdańskim – z powodu dominującej w nim roli polskich sił zbrojnych z: Janem Henrykiem Dąbrowskim, Józefem Zajączkiem czy Michałem Sokolnickim na czele. Kampania pomorska nie będzie obfitować w duże, regularne bitwy jak Pruska Iława czy Frydland, ale raczej mniejsze utarczki i większe potyczki, które czasem urosną do rozmiaru małej bitwy. Tak będzie w przypadku Słupska czy Tczewa. Polacy bili się wtedy z Prusakami, którzy nie chcieli zrezygnować ze swojej pomorskiej dzielnicy. Ta wojna nie była „meczem do jednej bramki”. Prusacy stawiali zacięty opór i niejednokrotnie to polscy dowódcy trąbili sygnał do odwrotu. Podobna „mała wojna” toczyła się z udziałem armii polskiej Józefa Zajączka nad Omulwią, jednym z dopływów Narwi, w dzisiejszym województwie warmińsko-mazurskim. To co prawda nie Pomorze, ale chciałem w tej sposób spiąć chronologicznie historię polskiego oręża w tej kampanii napoleońskiej. Toczona tu wojna podjazdowa miała angażować po stronie koalicji wyjątkowo nie Prusaków, ale Rosjan, dokładniej armię kozacką najsłynniejszego atamana Matwieja Płatowa, której wojskowość zostanie bliżej przedstawiona. Ponieważ pierwsze kroki wojenne na froncie pomorskim (obecnie województwo kujawsko-pomorskie) zostały podjęte pod Toruniem, jeden z rozdziałów jest poświęcony zajęciu miasta przez armię napoleońską.
Książka Pomorze 1807 przybliży Czytelnikowi trzy najważniejsze oblężenia pruskich twierdz na ziemiach polskich w latach 1806–1807 (z wyjątkiem Śląska, Gdańska, Kołobrzegu i Grudziądza). Tych dwóch ostatnich nie udało się zmusić do kapitulacji przed zakończeniem wojny. Napoleon potrzebował doborowych pułków Wielkiej Armii (czyli francuskich) na głównym teatrze wojny nad Wisłą i w Prusach Wschodnich. Dlatego do oblegania tych fortec zostaną skierowane przede wszystkim legiony cudzoziemskie Napoleona z Polski, Włoch lub Niemiec. Po stronie koalicji antyfrancuskiej widać obecność innych niż pruskie armii sprzymierzonych. Pod Kołobrzegiem i na Pomorzu Zachodnim pomocy aliantom udzielał król Szwecji, Gustaw IV Adolf, zaś pod Gdańskiem walczył rosyjski korpus ekspedycyjny Nikołaja Kamieńskiego, który podjął próbę udzielenia pomocy oblężonej twierdzy.
W serii „Historyczne Bitwy” na temat pierwszej wojny polskiej ukazał się do tej pory tylko jeden tomik. Była to Pruska Iława 1807 Tomasza Rogackiego z 2004 roku. Autor przedstawił w niej przebieg kampanii zimowej 1807 roku w Prusach Wschodnich z kulminacją w postaci „rzezi iławskiej”. Do całościowego omówienia kampanii napoleońskiej na ziemiach polskich brakuje jeszcze: kampanii zimowej 1806 roku z bitwami pod Pułtuskiem i Gołyminem, wojny oblężniczej na pruskim Śląsku i kampanii wiosennej 1807 roku z finałem pod Frydlandem.
ROZDZIAŁ I NAPOLEON I SPRAWA POLSKA U SCHYŁKU 1806 ROKU
Sprawa polska w epoce wojen napoleońskich stanowiła jedną z kluczowych kart w politycznych i militarnych rozgrywkach stron konfliktu. Rzeczpospolita została wykreślona z map Europy w 1795 roku, ale naród polski nigdy się z tym nie pogodził, o czym świadczyła choćby epopeja Legionów Polskich we Włoszech w latach 1797–1803. Co ciekawe, po raz pierwszy wątek scalenia ziem polskich podejmowała w latach 1803–1805 carska Rosja, a konkretnie jej minister spraw zagranicznych ks. Adam Czartoryski1. W grę jednak wchodziły wtedy tylko żywotne interesy cara Aleksandra I i jego ówczesne spory dyplomatyczne z Austrią i Prusami. Istniały trzy memoriały „polskie”. W pierwszym była mowa o polskiej koronie dla carskiego brata, wielkiego księcia Konstantego. W drugim – królem Polski miał zostać sam car, a granicami państwa polskiego miały być te sprzed pierwszego rozbioru (1772). Oczywiście na memoriałach się skończyło. Car Aleksander I kontynuował rozbiorową politykę carycy Katarzyny II, nie wspominając o politycznych korzyściach porozumienia z Berlinem i Wiedniem. Trzeci plan, zwany puławskim, sformułowano u progu trzeciej koalicji antynapoleońskiej w 1805 roku2. I tym razem wszelkie rozważania dotyczące rzekomego ogłoszenia Królestwa Polskiego przez cara były jedynie formą politycznego szantażu na rząd w Berlinie, aby zmusić Hohenzollernów do dołączenia do koalicji przeciwko Francji3.
Ogólnie rzecz biorąc, wydawało się, że Rosja miała nieograniczone pole politycznego manewru w sprawie polskiej, zwłaszcza przy imponującym potencjale militarnym cesarstwa Romanowów. Państwo carów zaanektowało ponad 60 proc. terytorium dawnej Rzeczypospolitej i niemal połowę jej populacji4. Rzeczywistość była jednak odmienna. Każda próba zmiany istniejącego stanu rzeczy mogła doprowadzić do osłabienia, a nawet rozpadu koalicji z Prusami i Austrią. Carat nie mógł dopuścić do takiej sytuacji, zwłaszcza w okresie wyczerpujących zmagań z napoleońską hegemonią w Europie.
Jeszcze przed wojną z Francją na dworze króla Prus pojawiła się koncepcja pozyskania żywiołu polskiego, a nawet sformowania polskiego korpusu ochotniczego. Miesiąc przed jej wybuchem pruski władca odebrał memoriał napisany przez spowinowaconego z rodziną panującą ks. Antoniego Radziwiłła5. Sprowadzał się on do jednej kluczowej rzeczy – Fryderyk Wilhelm III powinien się ogłosić królem Polski. W podobnym tonie brzmiał inny dokument, sporządzony przez kolejnego polskiego poddanego Berlina, hr. Feliksa Łubieńskiego6. Niestety, po katastrofach pod Jeną i Auerstädt, „Fryderyk Wilhelm III myślał przede wszystkim o ratowaniu własnej korony, nie zaś o sięganiu po kolejną”7. Kampania jesienna 1806 roku militarnie zdruzgotała Prusy. Jedynym ratunkiem dla króla Fryderyka Wilhelma III była pomoc rosyjskiego cara. Pozostałe jeszcze pod pruskim panowaniem prowincje to ziemie polskie przyłączone w wyniku trzech rozbiorów w latach 1772–1795 oraz pozyskane w XVII wieku Prusy Książęce i Śląsk w XVIII stuleciu. Trzeba przyznać, że tereny północne, w tym Pomorze Gdańskie i Zachodnie oraz dzielnica śląska, były wobec osłabionego reżimu w Berlinie bardziej lojalne niż np. dziedziczna Brandenburgia. Niewykluczone, że druzgocząca klęska jenajska obudziła pruski patriotyzm (nacjonalizm), a w rozbitej armii pruskiej zaczęła kiełkować chęć odwetu za poniesione porażki. Choć Napoleon triumfalnie wkroczył do Berlina (27 października 1806 roku), musiał dostrzec, że Prusy, pobite pod Jeną i Auerstädt, nie skapitulowały i szykują się do kontynuowania oporu. Państwo pruskie nie mogło dopuścić do utraty dawnych ziem polskich – ich posiadanie było warunkiem koniecznym do utrzymania się w tzw. koncercie mocarstw europejskich. Było się czego obawiać. Ziemie polskie stanowiły aż połowę terytorium kraju, a ich mieszkańcy ponad 40 proc. poddanych.
Cesarz przekonał się o tym, gdy między 15 października a 22 listopada 1806 roku prowadzono rozmowy dotyczące ewentualnego zawieszenia broni. Fryderyk Wilhelm III nie przyjął żadnego z zaproponowanych mu rozwiązań, uzależniając zgodę na nie od porozumienia z carem Rosji. Częściowo trudno mu się nawet dziwić. Warunki pokoju miały być bardzo ciężkie: aż do rozejmu z Rosją wszystkie posiadłości pruskie na zachód od Wisły miały pozostać pod jurysdykcją francuską. Do tego dochodziła kwestia francuskiej okupacji najważniejszych twierdz pruskich w: Gdańsku, Grudziądzu, Toruniu, Warszawie, we Wrocławiu, w Głogowie i Świdnicy. Komentarz cesarza był następujący: „Po oświadczeniu króla [Prus – przyp. aut.], że nie zamierza swoich spraw oddzielić od rosyjskich, cały ciężar odpowiedzialności za kontynuowanie wojny spadnie na króla Prus. Jeżeli car Rosji poniesie klęskę, nie będzie już żadnego króla Prus […]”8.
Tworząc czwartą koalicję antynapoleońską, rząd pruski podejmował starania, aby namówić do wojny z Francją także habsburską Austrię. Wiedeń jednak kategorycznie odmawiał. Nie tylko dlatego że cesarz Franciszek I nadal nie wybaczył Prusom zagrabienia Śląska w czasie wojny siedmioletniej. Po klęsce w wojnie 1805 roku (Ulm i Austerlitz) Austria nie była przygotowana do nowej wojny. Rząd wiedeński czuł się dodatkowo politycznie osaczony. Imperialna polityka Francji w latach 1797–1805 pozbawiła ją Niderlandów, Półwyspu Apenińskiego i zwierzchności nad Rzeszą Niemiecką, jednocześnie carska Rosja prowadziła coraz bardziej zaborczą politykę, zwłaszcza na Bałkanach. Poza tym dla nikogo nie było tajemnicą, że polski ruch narodowy w zaborze pruskim mógłby w każdej chwili przenieść się do sąsiedniej Galicji. Nieufności cesarza Franciszka I nie zmniejszały pokojowe deklaracje ambasadora francuskiego w Wiedniu Antoine’a Andreossy’ego. Nie powinno zatem dziwić, że dyplomacja cara Aleksandra I próbowała posłużyć się tą kwestią, podgrzewając (aczkolwiek nieudolnie) prowojenne nastroje w państwie austriackim. Reżim wiedeński pozostał jednak nieugięty, ograniczając się do zbrojnej neutralności. Osłabiona Austria, zagrożona alternatywą porozumienia rosyjsko-francuskiego lub rosyjsko-pruskiego, nie chciała podjąć żadnych kroków w sprawie polskiej: „Jakakolwiek próba podważenia status quo przez inne mocarstwo to dla Wiednia niekorzystna zmiana układu sił na arenie międzynarodowej i groźba utraty zdobyczy rozbiorowych […]”, które stanowiły prawie 20 proc. posiadłości Habsburgów, zamieszkanych przez przeszło 30 proc. poddanych9.
Rozpatrując politykę Napoleona w sprawie polskiej, trzeba podkreślić dylematy cesarza jesienią 1806 roku. Czy podpisać pokój z Prusami na korzystnych dla Francji warunkach, czy też przerzucić Wielką Armię na linię Odry, Wisły i Bugu, co miało doprowadzić do ostatecznego unicestwienia państwa pruskiego i było równoznaczne z podjęciem sprawy polskiej, i tym samym niechybnego konfliktu z Rosją? Napoleon, wydając rozkaz do przekroczenia bariery odrzańskiej, grał o wysoką stawkę. Jego krok musiał nieuchronnie doprowadzić do konfrontacji z Cesarstwem Rosyjskim. Co prawda już raz pobił Aleksandra I w „bitwie trzech cesarzy” pod Austerlitz 2 grudnia 1805 roku, ale wtedy pole bitwy na Morawach było odległe od rosyjskich granic. Istniała wówczas szansa na dogadanie się z Rosjanami. Tym razem było inaczej. Ziemie polskie, wschodni przedsionek państwa pruskiego, to dla cara stanowczo za blisko. Musiało dojść do krwawego konfliktu.
Nie należy się jednak oszukiwać, że Napoleon, podejmując sprawę polską, czynił to z miłości do narodu polskiego. Skłoniły go do tego okoliczności wynikające z ogólnej sytuacji politycznej. Początkowo sądził przecież, że zakończy wojnę z Prusami w Berlinie. Potem jednak uświadomił sobie, że nie ma co marzyć o trwałym pokoju, jeśli nie uporządkuje spraw w Europie Środkowej. Postanowił więc całkowicie pozbyć się państwa Hohenzollernów jako szczególnie mu niechętnego. Jakie twory państwowe miały powstać na gruzach państwa Fryderyka Wilhelma III? Może Polska? Tego cesarz nie był jeszcze pewien. Jego wątpliwości dobrze określił radziecki historyk Eugeniusz Tarle w swojej biografii cesarza: „A cesarz Francuzów, król Włoch, protektor Związku Reńskiego, nie miał nic przeciwko temu, żeby do swoich trzech tytułów dodać jeszcze czwarty związany z Polską […]”10. A może lepiej odpłacić Rosji za neutralność wschodnią (czytaj: polską) częścią likwidowanej monarchii pruskiej i dopuścić do przesunięcia rosyjskiej granicy aż do Wisły? Wszystko po to, aby zawrzeć z Petersburgiem „pokój wieczysty”11. Napoleon nie miał w tej kwestii skrystalizowanych poglądów. Tak naprawdę sprawy Europy Środkowej były dla niego raczej pochodną głównego punktu polityki zagranicznej imperialnej Francji, czyli rywalizacji z Anglią o hegemonię w Europie.
Swoją rolę mógł też odegrać tzw. czynnik pustej przestrzeni. Pomiędzy Odrą a Wisłą miało już nie być żadnej regularnej armii pruskiej, najwyżej jej niedobitki. Odsiecz rosyjska była dopiero w drodze. W efekcie na większości ziem polskich zaboru pruskiego Napoleon nie spodziewał się napotkać poważniejszego oporu (jeśli w ogóle). Pruskie twierdze na Odrze, czyli Szczecin i Kostrzyn, już skapitulowały: „Polska dosłownie jakby wabiła Francuzów, by weszli w głąb jej terytorium”. Trzeba było się spieszyć, i to nie tylko ze względu na cara Rosji. Bonaparte nie mógł przecież pozwolić, aby resztki armii pruskiej zreorganizowały się, ściągnęły uzupełnienia z Prus Wschodnich i odbudowały solidny front na Wiśle12.
Mówiąc o polskiej polityce Napoleona, należy zadać pytanie: czym w ogóle dla niego była? Czy uważał Polaków za zwykły naród do politycznego kupienia? Dotychczas miał do czynienia tylko z Legionami Polskimi we Włoszech, których się (delikatnie mówiąc) pozbył, gdy zaczęły mu ciążyć na drodze do politycznego porozumienia z Austrią. Wtedy uważał, że francuska i polska racja stanu nie były zbieżne. Teraz miało się to zmienić. Napoleon był przede wszystkim cesarzem Francuzów i należałoby o tym zawsze pamiętać, gdy porusza się kwestię jego polityki wobec Polski. Liczyła się przede wszystkim racja stanu Paryża. Tak często mówiono o problemie polskim bez całościowego kontekstu ówczesnej Europy, że stał się on tylko sztucznym wycinkiem większej całości, a przy jego podejmowaniu było więcej emocji (często negatywnych) niż racjonalnego myślenia. A więc prosta wyliczanka w stylu – „Ile razy Polaków oszukał, ilu padło polskich żołnierzy dla jego ambicji, ile Francuzi w Polsce narabowali!”13. Trzeba jednak pamiętać, że to dzięki Napoleonowi sprawa polska znów wkroczyła na arenę historii, a państwo polskie znów zaczęło powstawać z gruzów.
Polska opinia publiczna dość długo pozostawała w rodzaju politycznego letargu. Główną tego przyczyną był brak informacji. W prasie było bardzo mało informacji o przygotowaniach wojennych w Prusach i we Francji. Układ sił politycznych w Europie nie był szczególnie korzystny dla sprawy polskiej. Dlatego mało kto poruszał ten wątek na ziemiach polskich. Czekano, aż coś się wyjaśni. Jedną z takich żyjących w niepewności osób był przebywający wtedy w Dreźnie Józef Wybicki. Nieoczekiwanie odebrał list, napisany w Berlinie 28 października 1806 roku przez Jana Henryka Dąbrowskiego (co ciekawe, korespondencja była po francusku). Był bardzo krótki: „Mój drogi Wybicki. Bardzo pana proszę przyjacielu, o natychmiastowy przyjazd […], do Berlina i do wzięcia z sobą wszelkich informacji, dotyczących Polski, proszę pana o ścisłą dyskrecję […]”14.
3 listopada 1806 roku do Berlina został wezwany gen. dyw. Jan Henryk Dąbrowski. W czasie spotkania z cesarzem twórca Legionów i towarzyszący mu Józef Wybicki mieli usłyszeć ważną deklarację. Rząd Francji nigdy nie uznał rozbiorów Polski. Po czym Napoleon miał zwrócić się do Wybickiego: „Wiem, że posiadasz zaufanie u swoich współrodaków, napisz tu więc zaraz proklamację do nich, iż wchodzę do Polski z trzykroć sto tysięcy wojska, i gdy obaczę, że są godni być narodem, będą nim […]”15. Taka była geneza słynnej odezwy wzywającej naród polski do broni. Choć nie było w niej żadnych konkretnych obietnic politycznych, udało się przechylić sympatię podbitego narodu na stronę Napoleona. Cesarz wiedział, że nową wojnę będzie toczył na ziemiach polskich, dlatego przychylność narodu polskiego była mu bardzo potrzebna. Chodziło też o sprawę wyżywienia Wielkiej Armii i o uzupełnienie jej polskim rekrutem.
Z listopadowej proklamacji Dąbrowskiego i Wybickiego 7 lipca 1807 roku narodziło się Księstwo Warszawskie i na tym polegała jej historyczna doniosłość. Oto jej fragmenty: „Polacy! Napoleon Wielki wchodzi […] do Polski. Nie zgłębiajmy tajemnic jego zamysłów, starajmy się być godnymi jego wspaniałości. Obaczę, jeżeli Polacy godni są być narodem. Idę do Poznania, tam się pierwsze moje zawiążą wyobrażenia o jego wartości. Polacy! […] Zabiegajmy mu drogę z stron wszystkich. […] Powstańcie i przekonajcie go, iż gotowi jesteście i krew toczyć na odzyskanie Ojczyzny. […] A Wy, Polacy, przymuszeni przez naszych najeźdźców bić się za nich przeciwko własnej sprawie, stawajcie pod chorągwiami Ojczyzny swojej. Wkrótce Kościuszko, wezwany przez Napoleona, przemówi do Was. […] Przypomnijcie sobie, iż proklamacja, która Was do formowania Legionów Polskich we Włoszech wzywała, nie była ku Waszej zdradzie użyta […]”16.
W najbliższym kręgu otoczeniu Napoleona również ścierały się odmienne poglądy na temat rozwiązania problemu polskiego. Niechętni sugerowali nawet, że Polska to rodzaj politycznego nieboszczyka, a próba jego wskrzeszenia ściągnie Francji na kark nienawiść trzech zaborców17. Do tej frakcji należał m.in.: Charles Talleyrand, Joseph Fouché czy marsz. Jean Lannes (oto fragment listu marszałka do cesarza z 7 listopada 1806 roku ze Szczecina: „Nie sposób jest odbudować naród szokująco mocno pogrążony w anarchii. Jeśli dać Polakom broń do ręki, niedługo wszystkie prowincje będą bić się między sobą […]”), Pierre Augereau i Louis Berthier18. Natomiast do partii propolskiej należeli sekretarz stanu Hugues Maret oraz marszałkowie Louis Davout („Polacy przyjmują nas jak wyzwolicieli […]. Nasze oddziały witane są z żywym entuzjazmem zarówno przez szlachtę, jak i zwykłych obywateli […]”), Nicolas Soult czy Joachim Murat19. Temu ostatniemu z pewnością marzyła się korona królewska20. Napoleon zaś zwlekał z ostateczna decyzją. W tej sytuacji Dąbrowski i Wybicki wzięli na siebie odpowiedzialność i wskazali narodowi polskiemu jedyną wtedy słuszną drogę, zgodną z polską racją stanu – razem z cesarzem.
Napoleon chyba najwięcej obiecał Polakom w Berlinie 19 listopada 1806 roku na audiencji, jakiej udzielił deputacji szlachty z Poznańskiego. Spotkaniu nakazał nadać specjalną oprawę. Delegacja została przeprowadzona przez tzw. Salę Marszałków na zamku królewskim, gdzie zaprezentowano jej 340 zdobycznych chorągwi i sztandarów pruskich. W gabinecie cesarza znów padła deklaracja, że w przypadku zmobilizowania 40 tys. żołnierzy niepodległość Rzeczypospolitej zostanie ogłoszona. Przyrzeczenie to zostało wtedy dane bardzo wyraźnie. Dlatego chyba Bonaparte poprzestał na oświadczeniu ustnym i zabronił drukować i upubliczniać swej mowy21. Problem ten poruszono nawet w 36. Biuletynie Wielkiej Armii z 1 grudnia 1806 roku, w którym kwestia restauracji państwa polskiego została oddana boskiej opatrzności: „Czy tron polski zostanie przywrócony? Czy ten naród odzyska niepodległość? […] Bóg jeden rozstrzygnąć może ten trudny problem polityczny […]”22. Tego samego dnia w Warszawie jeden ze zwolenników odbudowania Rzeczypospolitej marsz. Louis Davout napisał w liście: „Pobór żołnierza postępuje gładko, jednak brakuje osób, które mogłyby pokierować ich organizacją i wyszkoleniem. W Warszawie panują doskonałe nastroje, ale magnaci wykorzystują swoje wpływy, żeby studzić zapał klas średnich. Przeraża ich niepewność jutra i dają do zrozumienia, że opowiedzą się otwarcie dopiero wtedy, gdy ogłaszając ich niepodległość, podejmie się ciche zobowiązanie do jej zagwarantowania”23.
W Polsce rozumiano grę cesarską dość dobrze, ale trzeba było ryzykować, pospiesznie tworząc improwizowaną siłę zbrojną (o czym w następnym rozdziale). Miała temu służyć proklamacja ogłoszona przez polską prasę, która mniej czerpała z oficjalnych deklaracji cesarza, a więcej z uniwersału Dąbrowskiego i Wybickiego: „Niech magnaci i majętniejsza szlachta staną na czele, a gdy ujrzę trzydzieści do czterdziestu tysięcy ludzi po bronią, ogłoszę w Warszawie niepodległość Waszą; skoro zaś ją ogłoszę, niewzruszoną będzie […]”24. Było to trochę świadome zniekształcenie słów Napoleona, a polska propaganda zaczęła metodą faktów dokonanych stopniowo wciągać cesarza Francuzów w sprawę polską. Napoleon rozumiał swoją niepewną sytuację i staranniej unikał politycznych obietnic. Wiedząc, że będzie w tej sprawie naciskany, gdy przybędzie do Warszawy, postanowił przyjechać tam niespodziewanie. Stało się to w nocy z 18 na 19 grudnia 1806 roku, cesarz był praktycznie bez świty i przybocznego dworu. Napoleon pogmatwał w ten sposób plany stronnictwa narodowego, które chciało zorganizować huczną fetę na jego cześć, w czasie której spodziewano się kolejnych mów powitalnych i być może jakiejś konkretnej politycznej deklaracji cesarza. 19 grudnia o godz. 19.00 na Zamku Królewskim przyjął delegację miasta z byłym marszałkiem Sejmu Stanisławem Małachowskim – „[…] witała go w Warszawie Polska 3 maja. Z Polską targowicą zetknąć się nie miał okazji”25. W czasie przemówienia Bonaparte ostrożnie poruszył tylko dwie sprawy – nieuznania przez Francję rozbiorów Polski i powołania 40-tysięcznej polskiej armii narodowej pod sztandarami cesarskimi.
Cesarzowi nie udało się przekonać do swojego planu Tadeusza Kościuszki, przebywającego wtedy w Berville we Francji. Na polecenie Bonapartego próbował skłonić go do przyjazdu do Polski minister policji, Joseph Fouché. Co ciekawe, Kościuszko miałby przyjechać w tajemnicy i pod przybranym nazwiskiem, a jedynymi osobami, które miały zaopiekować się gościem, byli: gen. dyw. Jan Henryk Dąbrowski i marszałek dworu Geraud Duroc: „Proszę ścignąć Kościuszkę, powiedzieć mu, że musi niezwłocznie przyjechać do mnie – ale w tajemnicy i pod innym nazwiskiem. […] Proszę dać mu każdą sumę pieniędzy, jakiej będzie potrzebował. […] Pragnę, żeby to wszystko odbyło się w największej tajemnicy”26. Niewykluczone, że cesarz miał nadzieję, iż dawny Naczelnik będzie w stanie skonsolidować wysiłek narodowy i wszystkie stany społeczne. Nadaremnie, gdyż Kościuszko nie dowierzał Napoleonowi jako człowiekowi, który dobił Republikę i uśmiercił Legiony Polskie we Włoszech. Dlatego w liście z 22 stycznia 1807 roku domagał się gwarancji, że w Polsce będzie obowiązywać ustrój monarchii parlamentarnej (jak w Anglii), zostanie zniesione chłopskie poddaństwo i zostaną przywrócone granice sprzed pierwszego rozbioru27.
Negatywną rolę w tych negocjacjach miał odegrać francuski minister policji28. Fouché przyjął postawę dwuznaczną. Sprzeciwiał się zaangażowaniu Francji w sprawę polską i odradzał Kościuszce przyjazd, jednocześnie nie mógł tak po prostu sprzeciwić się woli Napoleona. Dlatego postanowił zrobić to po swojemu. Oświadczył zatem Kościuszce, że ma obowiązek wysłać go do cesarza. Forma tej „prośby” przypominała bardziej nakaz aresztowania niż zaproszenie do politycznej współpracy29. Efekt był do przewidzenia.
Jeżeli Kościuszko chciał zrazić do siebie Bonapartego, to mu się to udało. Minister policji dołączył list Kościuszki do swojego raportu dla Napoleona z 4 lutego. Reakcja była natychmiastowa. Cesarz polecił przerwać rozmowy i 20 lutego 1807 roku napisał do ministra: „Nie przywiązuję żadnego znaczenia do Kościuszki. Nie używa on wcale takiego poważania w kraju, jak sobie wyobraża […]”30. Zakończenie listu było jeszcze bardziej dosadne: Powiedz mu Pan, że jest głupcem!”31. W tej sytuacji cesarz postanowił zaufać sile swojego oręża: „[…] doskonale obejdę się [bez pomocy Kościuszki – przyp. autora] przy odbudowie Polski, jeżeli tylko fortuna nie opuści moich armii […]”32. Równocześnie przesłał marsz. Joachimowi Muratowi bardzo ostry w tonie list w sprawie polskiej. Oto jego fragment: „Nie przybyłem tutaj, żeby żebrać o tron dla mojej rodziny, ponieważ nie brak mi tronów do rozdawania; przybyłem tutaj w interesie równowagi europejskiej, aby podjąć się przedsięwzięcia, na którym Polacy mogą zyskać najwięcej, gdyż chodzi tu o ich narodową egzystencję. Jeżeli siłą swego oddania wesprą mnie na tyle, że mi się powiedzie, przyznam im niepodległość. W przeciwnym razie nie uczynię nic, pozostawię ich pod władzą pruską i rosyjską […]”33.
Gdy Napoleon zorientował się, iż Kościuszko może mu bardziej zaszkodzić niż pomóc, postanowił uznać całą sprawę za niebyłą. Jedna z ocen mówiła o przenikliwości politycznej Naczelnika, który przewidział, iż Bonaparte zawsze będzie traktował sprawę polską instrumentalnie jako jedno z narzędzi swojej polityki zagranicznej. Ale była też druga strona medalu – „[…] dlaczego uważając Napoleona za despotę, oczekiwał [Tadeusz Kościuszko – przyp. autora] od niego zaangażowania się w wojnę o niepodległą Polskę?”34. Nieudzielenie poparcia Napoleonowi w 1807 roku okazała się politycznym błędem Kościuszki. Gdy wybuchła druga wojna polska, czyli inwazja na Rosję w 1812 roku, nikt już nie zawracał sobie głowy byłym Naczelnikiem. A sytuacja w czasie pierwszej wojny polskiej wymagała od niego, by dostrzegł cel nadrzędny, czyli niepodległość Polski, i podjął decyzję nawet wbrew swoim poglądom. Nie ma co ukrywać, że napoleońska Francja w owym czasie oferowała narodowi polskiemu najwięcej35.
Kościuszko sprawił cesarzowi jeden z największych politycznych zawodów, jakich doznał w polityce personalnej w sprawie polskiej. Napoleon zrekompensował to sobie pozyskaniem ks. Józefa Poniatowskiego. Zresztą doskonale wiedział, że dla swojej polityki na ziemiach polskich będzie musiał zjednać jak najwięcej szlachty i magnaterii. Argument w rodzaju „szlachta doprowadziła Polskę do rozbiorów” nie przekonywał Bonapartego z bardzo racjonalnego powodu – wkroczył bowiem do kraju, gdzie nie było silnego mieszczaństwa (jak w Europie Zachodniej), które stanowiłoby polityczną elitę kraju. W Polsce struktura społeczna była odmienna, a jej przebudowa w krótkim czasie – niemożliwa. Dlatego Napoleon musiał zaakceptować rozwiązanie kompromisowe, czyli pozostawienie polskiej szlachcie roli podstawowej, a nie wyłącznej, w życiu politycznym, gospodarczym i społecznym kraju.
ROZDZIAŁ II UTWORZENIE ARMII POLSKIEJ (LISTOPAD 1806 – STYCZEŃ 1807)
Jeszcze nie nadeszło ultimatum Fryderyka Wilhelma III w sprawie wojny z Francją (26 września 1806 roku), gdy Napoleon, pewny wybuchu konfliktu z Prusami, postanowił sformować dwie legie północne na żołdzie francuskim, rekrutujące się z dawnych żołnierzy pruskich narodowości polskiej (przebywających w niewoli lub dezerterów). Cesarz uważał, że może liczyć na polskich żołnierzy bez względu na to, z której armii zaborczej pochodzą. Francuski wywiad dostarczył Bonapartemu bardzo wymownych danych o odsetku rekrutów narodowości polskiej w armii pruskiej, np. na 13 inspekcji piechoty w Prusach, dawne ziemie polskie obejmowały sześć, a na siedem inspekcji kawalerii – niemal połowa36.
20 września 1806 roku w Paryżu Napoleon podpisał dekret w sprawie utworzenia 1. Legii Północnej pod rozkazami gen. dyw. Józefa Zajączka37. Aby przyciągnąć rekrutów, Bonaparte zgodził się na polskiego dowódcę i określił, że co najmniej dwie trzecie kadry oficerskiej będzie pochodzenia polskiego. Jako dodatkowy środek oddziaływania na polskiego rekruta dekret określał umundurowanie według wzoru polskiego. Co do reszty miały obowiązywać przepisy francuskie. Napoleon uważał, że do Legii dołączą nie tylko ochotnicy z Polski, ale też reprezentanci wszystkich narodowości siłą wcieleni do służby pruskiej (nawet Francuzi). W poufnym liście z 23 września cesarz polecił Zajączkowi, aby w proklamacjach werbunkowych „unikał określenia Polska”38. Każdy z czterech batalionów 1. Legii tworzyło dziewięć kompanii (każda po 139 bagnetów), w tym: karabinierska (grenadierska), woltyżerska i siedem fizylierskich. Razem jeden batalion miał liczyć 1251 bagnetów, a cała legia 5042 bagnety39. Punkty rekrutacyjne (1. batalionu) ustalono w Hagenau i Landau w Bawarii.
Gdy rozpoczęła się wojna prusko-francuska, tempo formowania 1. Legii uległo gwałtownemu przyspieszeniu. Napoleon przyjął tylu polskich dezerterów i pojmał tylu potencjalnych polskich rekrutów pod: Saalfeld, Jeną i Auerstädt, że nie musiał się martwić, kim wypełnić szeregi 1. Legii. 20 listopada na jej stanie było tylko 1,2 tys. żołnierzy, ale już miesiąc później przekroczyła etat, licząc 5314 żołnierzy pod bronią40. Legionistom przekazywano broń z pruskich arsenałów. Dalsze bataliony miały być tworzone w Moguncji, gdzie kwaterę główną miał sędziwy (72-letni) marsz. François Kellermann, bardzo życzliwie nastawiony do sprawy polskiej. Według jego raportów w krótkim czasie zwerbowano ponad 5,4 tys. ochotników41. Pozwoliło to na szybkie sformowanie 2. batalionu (27 listopada), 3. batalionu (28 listopada) i 4. batalionu (29 listopada). Niebawem do Moguncji przybył także 1. batalion. W dniu wymarszu do Berlina, 30 listopada 1806 roku, 1. Legia liczyła 5209 bagnetów.
Po wymarszu z Moguncji donoszono o wcielaniu nowych kompanii ochotniczych w: Hanau, Lipsku i Magdeburgu, co miało podnieść stan legii do 6425 bagnetów. Równocześnie jednak, na skutek biedy i braków, zdezerterowało aż 1654 żołnierzy, co obniżyło jej liczebność do 4771 żołnierzy pod bronią. W dalszej drodze doszło kolejnych 195 ochotników, dzięki czemu na początku 1807 roku 1. Legia Północna miała na stanie 4996 żołnierzy42. Legia reorganizowała się i ubierała dosłownie w marszu. Proces kompletowania został zakończony dopiero w Szczecinie (o 1. Legii Północnej będzie mowa w rozdziale dotyczącym bitwy o Tczew i oblężeniu Gdańska). 14 grudnia 1806 roku Józef Zajączek wyjechał do Warszawy, aby zająć się organizacją tzw. Legii Kaliskiej. Tymczasowo dowództwo 1. Legii objął francuski gen. bryg. Jacques Puthod, natomiast 18 stycznia 1807 roku jej dowódcą został płk. ks. Michał Radziwiłł43.
25 września 1806 roku w Norymberdze Napoleon postanowił utworzyć 2. Legię Północną pod rozkazami gen. bryg. Jana Henryka (franc. Jean Henri) Wołodkiewicza44. W dekrecie organizacyjnym zastrzeżono, że trzy czwarte kadry oficerskiej ma być pochodzenia polskiego lub niemieckiego, a kontyngent ochotniczy ma być stworzony z dezerterów z armii pruskiej, przede wszystkim narodowości polskiej. Formowanie 2. Legii postępowało dużo wolniej. Wołodkiewicz przybył do Norymbergi 9 listopada i tam spotkał go zawód. W mieście nikt nie wiedział o tworzeniu nowej formacji. Uchylano się od pomocy (także finansowej), póki nie nadejdą rozkazy z Paryża. W tej sytuacji do 30 listopada 1806 roku udało się pozyskać zaledwie 148 rekrutów, miesiąc później było ich raptem 16445. Dalszy nabór stawał się coraz trudniejszy z powodu tworzenia polskiej armii narodowej. Z rozkazu Ministerstwa Wojny w Paryżu z 23 listopada 1806 roku następnego dnia 81 żołnierzy 2. Legii z Wołodkiewiczem na czele pomaszerowało do Berlina, aby dołączyć do 1. Legii. Taki był koniec jej krótkiej historii.
Napoleon wiedział, że gen. dyw. Józef Zajączek nie jest dostatecznie popularny w społeczeństwie polskim. Dlatego z Włoch, spod Chieti, wezwał specjalnym kurierem gen. dyw. Jana Henryka Dąbrowskiego, który od 25 maja 1803 roku był generalnym inspektorem kawalerii neapolitańskiej46. Pędząc bryczką dzień i noc, po 17-dniowej podróży, 22 października Dąbrowski dotarł do Dessau, gdzie tego dnia znajdowała się kwatera główna cesarza47. Do spotkania z Napoleonem doszło dzień później w Kropstädt, 17 km na północ od Wittenbergi. Cesarz sądził, że Dąbrowski nie miał dość przymiotów, by objąć przewodnią rolę w narodzie polskim, ani politycznego poparcia w kraju. Popierać go miały co najwyżej średnia i uboga szlachta oraz mieszczaństwo. Nawet wśród jego własnych podkomendnych miała istnieć opozycja przeciwko niemu. Ale z drugiej strony, gdyby Tadeusz Kościuszko nie zaangażował się w plan cesarza, żaden inny zwolennik orientacji profrancuskiej w Polsce nie mógłby się równać z Dąbrowskim. W efekcie rozmowa z Napoleonem była krótka – plan insurekcji narodowej w Wielkopolsce i zorganizowanie polskich sił zbrojnych48.
26 października w Charlottenburgu doszło do kolejnego spotkania cesarza z Dąbrowskim w sprawie mobilizacji siły zbrojnej w zaborze pruskim. Na pytanie Bonapartego o jej liczebność padła szybka odpowiedź: 40 tys. żołnierzy. Ponieważ Bonaparte zaczął poruszać też kwestie polityczne i ekonomiczne, w których Dąbrowski nie był na bieżąco, zaproponował sprowadzenie z Drezna Józefa Wybickiego. Spotkanie Napoleona z Dąbrowskim i Wybickim nastąpiło w Berlinie 3 listopada 1806 roku. Podobno wtedy z ust cesarza padły znamienne słowa: „Gdy ujrzę trzydzieści do czterdziestu tysięcy ludzi pod bronią, ogłoszę w Warszawie niepodległość Waszą, a gdy ją ogłoszę, niewzruszona będzie”49. Dąbrowski z Wybickim przybyli do Poznania 6 listopada 1806 roku, ale już trzy dni wcześniej ogłosili zredagowaną jeszcze w Berlinie odezwę do narodu polskiego (była o niej mowa w poprzednim rozdziale).
W pierwszym tygodniu listopada 1806 roku armia napoleońska wkroczyła do Wielkopolski (4 listopada do Poznania wjechał 1. pułk strzelców konnych płk. Rémy’ego Exelmansa, a 9 listopada trzon III Korpusu WA marsz. Louisa Davouta)50. Wykorzystując staropolską tradycję, 14 listopada 1806 roku Dąbrowski ogłosił przez byłego już wojewodę gnieźnieńskiego Józefa Radzymińskiego tzw. pospolite ruszenie. Powołane naprędce komisje wojewódzkie ogłosiły pobór dymowy po jednym rekrucie pieszym z dziesięciu i jednym konnym z 45 dymów, oraz zatrzymując każdego rekruta pobranego przez administrację pruską, którego nie zdążono uzbroić i przeszkolić51. Po dwóch tygodniach intensywnej pracy Dąbrowski miał już w różnych zakątkach Wielkopolski niemal 10 tys. rekrutów, przeznaczonych do tzw. 1. Legii (od 20 grudnia jej szefem sztabu był płk Maurycy Hauke). Pobór miał być przeprowadzony w równych partiach do czterech pułków piechoty w: Gnieźnie (1.), Rogoźnie (2.), Rawiczu (3.) i Kościanie (4.)52. Służba rekrutów w wieku 18–25 lat miała być 8-letnia; 5. pułk strzelców konnych planowano tworzyć w Kościanie, a 6. pułk ułanów we Wschowie. Tu jednak pojawił się kłopot. Brakowało taboru konnego, gdyż jego większość zagospodarowało pospolite ruszenie. Do tego dochodził też wysoki koszt tego rodzaju broni. Dlatego według stanu z 31 grudnia 1806 roku liczebność obu pułków nie przekraczała 330 szabel.
Już 22 listopada 1806 roku ruszyło formowanie 2. Legii w departamencie kaliskim, za który odpowiedzialny był generał (ziemiański) Paweł Skórzewski. 23 stycznia 1807 roku zastąpił go gen. dyw. Józef Zajączek. Kolejne cztery pułki piechoty (po dwa bataliony) tworzyły się w: Kaliszu (5.), Kole (6.), Radomsku (7.) i Lutomierzu (8.). Do tego dochodziły 3. pułk ułanów i 4. pułk strzelców konnych pod zwierzchnictwem gen. bryg. Józefa Niemojewskiego i Izydora Krasińskiego. Szefem sztabu został gen. bryg. Jan Henryk Wołodkiewicz. Formowanie 3. Legii rozpoczęło się 6 grudnia w departamencie warszawskim pod nadzorem kolejno: Onufrego Dąbrowskiego, Ignacego Giełguda i w końcu ks. Józefa Poniatowskiego. Szefem sztabu został gen. bryg. Michał Kamieniecki. Jego cztery pułki piechoty tworzono w Warszawie (9. i 10.), Łęczycy (11.) i Płocku (12.). Do tego dochodziła kawaleria legionowa płk. Walentego Kwaśniewskiego w składzie: 1. pułk strzelców konnych i 2. pułk ułanów.
27 listopada 1806 roku do Poznania przybył sam Napoleon. Był mile zaskoczony tempem formowania polskiej armii narodowej. Tego dnia Dąbrowski zameldował, że w departamencie poznańskim objęto poborem 8684 rekrutów, zaś w kaliskim 6844. Dodatkowo oba departamenty miały zmobilizować po 1822 szable53. Jeszcze w listopadzie powstał również ambitny plan rekrutacyjny, obejmujący także departamenty na prawym brzegu Wisły. W sumie planowano zmobilizować 42 292 bagnety i 11 tys. szabel:
– poznański: 8648 bagnetów i 1822 szable,
– kaliski: 6844 bagnety i 1822 szable,
– warszawski: 5,3 tys. bagnetów i 1,8 tys. szabel,
– kwidzyński i bydgoski: 8 tys. bagnetów i 1,8 tys. szabel,
– płocki: 5,3 tys. bagnetów i 1,8 tys. szabel,
– białostocki: 8,2 tys. bagnetów i 1,8 tys. szabel54.
Niezależnie od armii regularnej tworzyło się też pospolite ruszenie. 11 listopada ogłoszono akt insurekcji dawnego województwa łęczyckiego, dwa dni później sieradzkiego. To ostatnie zadeklarowało mobilizację pułku w sile 1,5 tys. konnych. 2 grudnia zwołano pospolite ruszenie z województw na lewym brzegu Wisły, nakazując stawić się konno i zbrojnie do końca miesiąca w Łowiczu55. Przybyło tam prawie 6 tys. konnych56. 1 stycznia 1807 roku z chorągwi pospolitaków sformowano 1. pułk kawalerii narodowej (400 wyselekcjonowanych szabel) pod rozkazami płk. Jana Michała Dąbrowskiego57. Z pierwszym dniem Nowego Roku Dąbrowski miał pod rozkazami 2840 szabel, a dołączając oddziały będące jeszcze w trakcie formowania, w tym pułk „Towarzyszy” z Bydgoszczy; siła ta dochodziła do niemal 4 tys. kawalerii58. Sytuacja zmieniła się 2 stycznia 1807 roku, kiedy Napoleon, chcąc jak najszybciej skierować armię polską na front, rozkazał stworzyć dywizję polską pod rozkazami gen. dyw. Jana Henryka Dąbrowskiego (etatowo 7,2 tys. bagnetów i szabel) i posłać ją czym prędzej na Pomorze Gdańskie. O procesie jej formowania będzie mowa w rozdziale: „Mała wojna polska” na Pomorzu Gdańskim.
Planowana rekrutacja nie wszędzie przebiegała zgodnie z planem, zwłaszcza w departamentach wschodnich lub północnych, gdyż wiele z nich nadal było pod pruskim panowaniem. Na przykład: w warszawskim spodziewano się przeszło 7 tys. rekrutów, udało się zmobilizować niespełna 3 tysiące. Ostatecznie według danych ze stycznia 1807 roku, bez uwzględnienia pospolitego ruszenia, Dąbrowski powołał pod broń 20 528 bagnetów i szabel. W tym okresie, od odezwy z 3 listopada 1806 roku do powołania Komisji Rządzącej 14 stycznia 1807 roku, człowiekiem odpowiedzialnym za tworzenie armii polskiej był właśnie on, stojąc na czele ówczesnej hierarchii wojskowej. Starszego stopniem na ziemiach polskich nie było. Józef Zajączek pozostawał na służbie francuskiej, a na czele Legii Kaliskiej stanął dopiero 26 stycznia 1807 roku. Co prawda ks. Józef Poniatowski zgłosił akces do polskiej siły zbrojnej już 6 grudnia 1806 roku, ale do 16 stycznia 1807 roku pozostawał tylko komendantem departamentu warszawskiego. Dopiero z chwilą utworzenia Komisji Rządzącej i objęcia przez księcia teki ministra wojny ruszyła właściwa reorganizacja armii narodowej, rozpoczęta właśnie przez Dąbrowskiego59. Początkowo pułki regularne i pospolitego ruszenia były skupiane według przynależności regionalnej. Obejmująca jednak cały zabór pruski machina administracyjna została później zmniejszona do granic Księstwa Warszawskiego. W związku z tym podjęto reorganizację wedle wzorów przyjętych przez Komisję Rządzącą60.
Nie zapominajmy o roli drugiego organizatora polskiej armii. W czasie balu w Poznaniu 28 listopada 1806 roku cesarz miał powiedzieć: „Nie chcę, żeby to tylko tłuszcza Waszego chłopstwa należała, trzeba żeby cały naród, Wasi magnaci wzięli się do oręża”61. Odpowiedź Józefa Wybickiego była błyskawiczna. Autor Mazurka Dąbrowskiego powrócił do dawnych polskich tradycji wojskowych, które wykorzystał, redagując Uniwersał na pospolitą obronę. Formalnie 2 grudnia 1806 roku podpisał go wojewoda gnieźnieński Józef Radzymiński, ale dokument sporządził Wybicki: „Napoleon Wielki przyszedł na świat i wrócił mu porządku jego politycznego postać. Polacy! Jego potężne ramię i Was ma dźwignąć z zagłady i zniszczenia cywilnego. Już do Nas rzekł: zerwę Wasze kajdany. Wrócę Wam Waszą niepodległość. Znów będziecie Polakami, ale pokażcie się godnymi ojców Waszych. Przekonajcie mnie, że umiecie ginąć lub żyć wolnymi”62. Była to w sumie dość swobodna interpretacja mało konkretnych zapowiedzi Napoleona, które ogłosił w biuletynie dzień wcześniej. Te niedopowiedzenia Bonapartego Wybicki dopasował do mentalności szlacheckiej, już bez znaków zapytania.
To Dąbrowski mianował szefów departamentów odpowiedzianych za pobór. Sporo zależało jednak od warunków, w jakich był on prowadzony. Dlatego nie można porównywać efektów osiągniętych w Wielkopolsce, na Mazowszu czy Pomorzu Gdańskim. W Wielkopolsce nie było już armii zaborczej, a większość poboru zakończono, zanim departament ten ucierpiał od przemarszów i kwaterunków armii napoleońskiej. Departament warszawski już niestety takie koszty poniósł. Najsłabiej było na Pomorzu Gdańskim, w Płockiem i Białostockiem, gdzie praca administracyjna była prowadzona w warunkach toczącej się wojny.
Obsadzając stanowiska kierownicze w armii, Dąbrowski starał się dobierać kadrę, której mógł zaufać. W Poznaniu np. organizatorem siły zbrojnej został gen. bryg. Wincenty Aksamitowski, zaś szefami brygad poznańskich zostali mianowani gen. bryg. Józef Niemojewski i Stanisław Fiszer. Wszyscy byli starymi legionistami. Podobnie rzecz się miała w Bydgoszczy, gdzie wysłano gen. bryg. Antoniego Kosińskiego. Niestety, Dąbrowskiemu nie udało się zdominować ruchu powstańczego w Kaliskiem. Tam przewagę zyskało stronnictwo z minionej epoki, słabe zresztą pod względem walorów wojskowych: Paweł Skórzewski, Paweł Biernacki i Józef Lipski63. Talenty korpusu oficerskiego z dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów niebawem okazały się nikłe i tam, gdzie jej udział był dominujący, praca administracyjna nie przynosiła należytych rezultatów. Departament kaliski, równie zamożny i rozległy jak poznański, był tego przykładem. Skończyło się na odwołaniu Skórzewskiego i zastąpieniu go przez Fiszera. Było już jednak za późno, by usunąć wszystkie powstałe niedomagania64. Późniejszą Legię Kaliską niemal od podstaw musiał reorganizować Józef Zajączek z pomocą dwóch pułkowników legionowych – Franciszka Kosseckiego i Cypriana Godebskiego. Podobna sytuacja miała miejsce w departamencie łęczyckim, gdzie nieudolnego Feliksa Kretowskiego musiał zastąpić płk Edward Żółtowski65.
Powracając do dawnych tradycji, w departamencie poznańskim Dąbrowski zaczął powoływać na stanowiska szefów pułków przedstawicieli młodej arystokracji wielkopolskiej. Częściowo chodziło o dobrowolną ofiarę na ekwipunek powierzanych im pułków. Mimo braku doświadczenia wojskowego generał miał szczęśliwą rękę. Połowa wybranych przez niego szefów wykształciła się na dobrych, profesjonalnych wojskowych. Byli to: ks. Antoni Sułkowski (1. pułk piechoty. Co ciekawe, Sułkowski zakończył służbę napoleońską jako naczelny dowódca armii polskiej po śmierci ks. Józefa Poniatowskiego, choć był nim tylko jeden dzień), Stanisław Mielżyński (3. pułk piechoty) i Kazimierz Turno (2. pułk strzelców konnych).
Jak widać, korpus oficerski był zróżnicowany66. Oficer legionowy był z reguły zawodowym wojskowym, znającym języki obce, przywiązanym do kraju, jednak podczas służby na emigracji nabył pewnego rodzaju brutalności i bezwzględności. Z kolei oficer przedrozbiorowy mało się orientował w panujących warunkach, a starszyzna z reguły zawodziła. Było jednak kilka wyjątków jak: Dominik Dziewanowski, Aleksander Chlebowski lub Stanisław Wojczyński. Jeśli chodzi o młodą kadrę, to masowo widać ją w procesie formowania, ale gwałtownie topniała z chwilą wymarszu na front. Świeżo mianowana kadra oficerska (ochotnicza) miała duże braki w wyszkoleniu, ale rekompensowała to energią, poświęceniem i dobrymi chęciami. Pozostała jeszcze kadra byłej armii pruskiej – dobry materiał wojskowy, doświadczony, przyuczony do dyscypliny, zwłaszcza gdy podjęto wysiłek wyrównania różnicy między wyszkoleniem francuskim a pruskim.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.Europa i świat w epoce napoleońskiej, red. Monika Senkowska-Gluck, Warszawa 1977, s. 352–355. [wróć]
2. Jerzy Skowronek, Książę Józef Poniatowski, Wrocław 1984, s. 107–108. Chodzi o konferencję w Puławach w zaborze austriackim, która odbyła się 30 września – 16 października 1805 roku. Książę Czartoryski prowadził wtedy tajne konsultacje polityczne m.in. ze Stanisławem Małachowskim i z ks. Józefem Poniatowskim w sprawie orientacji prorosyjskiej na ziemiach polskich. [wróć]
3. Józef Gierowski, Historia Polski 1764–1864, Warszawa 1986, s. 130–131. [wróć]
4.Europa i świat…, s. 339. [wróć]
5. Książę Antoni Radziwiłł dwukrotnie angażował się w mediacje między stroną polską a rządem pruskim. Po raz drugi uczynił to w 1813 roku, gdy bezskutecznie usiłował przekonać ks. Józefa Poniatowskiego do zdrady Napoleona. [wróć]
6. Hrabia Feliks Łubieński był w latach 1807–1813 ministrem sprawiedliwości w Księstwie Warszawskim. [wróć]
7. Janusz Czubaty, Księstwo Warszawskie (1807–1815), Warszawa 2011, s. 60. [wróć]
8. Eduard von Höpfner, Wojna lat 1806–1807, Kampania 1806 roku, t. II, Oświęcim 2014, s. 251. [wróć]
9.Europa i świat…, s. 339. [wróć]
10. Eugeniusz Tarle, Napoleon, Warszawa 1950, s. 213. Autor prezentował tezę, że sprawa niepodległości Polski była Napoleonowi obojętna. Satelickie państwo na granicy wschodniej miało pełnić funkcję buforu między Francją a Rosją i Austrią (Prusy nie były już wówczas brane pod uwagę). [wróć]
11. Andrzej Zahorski, Napoleon, Warszawa 1982, s. 209. [wróć]
12. Oleg Sokołow, Napoleon, Aleksander i Europa 1806–1812, Oświęcim 2016, s. 64. [wróć]
13. Tamże, s. 210. [wróć]
14. Barbara Grochulska, Małe państwo wielkich nadziei, Warszawa 1987, s. 4. Pismo dostarczył Florian Kobyliński, oficer, adiutant do specjalnych poruczeń przy sztabie marsz. Louisa Davouta. [wróć]
15. Władysław Zajewski, Józef Wybicki, Warszawa 1983, s. 180. [wróć]
16. Robert Bielecki, Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte 1796–1815, Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich, t. I, Kraków 1984, s. 135. [wróć]
17. Andrzej Zahorski, op. cit., s. 211. [wróć]
18. Oleg Sokołow, op. cit., s. 63. Talleyrand, ówczesny minister spraw zagranicznych Francji (1797–1807), twierdził, że naród polski jest niestały w uczuciach i lekkomyślny, a zaangażowanie w sprawę polską doprowadzi do konfliktu z Rosją i Austrią, której francuski minister bardzo sprzyjał (za odpowiednią kwotę oczywiście). [wróć]
19. Tamże, s. 63. [wróć]
20. Archibald Gordon Macdonell, Napoleon i jego marszałkowie, Warszawa 1992, s. 98. [wróć]
21. Andrzej Zahorski, op. cit., s. 212. [wróć]
22. Tamże, s. 213. [wróć]
23. Adolphe Thiers, Historia Konsulatu i Cesarstwa, t. IV, cz. 1, Oświęcim 2015, s. 45. [wróć]
24. Barbara Grochulska, op. cit., s. 7. [wróć]
25. Tamże, s. 13. [wróć]
26. Ryszard Belostyk, Fortyfikacje Księstwa Warszawskiego 1807––1813, Oświęcim 2018, s. 25. [wróć]
27. Jarosław Czubaty, op. cit., s. 68. [wróć]
28. Joseph Fouché pełnił urząd ministra policji w latach 1799–1802, 1804–1810 i podczas „cesarstwa 100-dniowego” w 1815 roku. [wróć]
29. Barbara Grochulska, op. cit., s. 4. [wróć]
30. Jarosław Czubaty, op. cit., s. 68. [wróć]
31. Eugeniusz Tarle, op. cit., s. 216. [wróć]
32. Adolphe Thiers, op. cit., s. 44. [wróć]
33. Tamże. [wróć]
34. Jarosław Czubaty, op. cit., s. 68. [wróć]
35. Barbara Grochulska ujęła to bardziej dyplomatycznie: „Od tej chwili rozeszły się drogi tych dwóch ludzi, tak ważnych w polskiej tradycji narodowej, których legendy ścierały się z sobą w ciągu stulecia rozbiorów. Owe legendy stworzyły z nich symbole dwóch różnych ideałów walki o niepodległość, dwóch różnych sposobów rozumienia szczęścia Europy, dwa różne typy ludzkich postaw”, op. cit., s. 4. [wróć]
36. Janusz Staszewski, Wojsko polskie na Pomorzu w roku 1807, Oświęcim 2013, s. 31. [wróć]
37. Marian Brandys, Generał Arbuz, Warszawa 1988, s. 96–97. Zajączek był podobno niemile zaskoczony ponownym powiązaniem go przez Bonapartego ze sprawą polską. Dobrze oddaje to cytat z czasu, gdy generał na rozkaz cesarza miał się zająć tworzeniem Legii Kaliskiej: „Wyglądało na to, że z woli potężnego protektora sfrancuziały «Egipcjanin» […] będzie musiał przeobrazić się znowu w Polaka”. [wróć]
38. Jan Pachoński, Legiony Polskie 1794–1807, t. IV Z ziemi włoskiej do Polski 1800–1807, Warszawa 1979, s. 554. [wróć]
39. Tamże, s. 555. Początkowo nie było wiadomo, czy Napoleon chce stworzyć legię z różnymi rodzajami broni, stąd prośba Zajączka o przysłanie kadry oficerskiej i podoficerskiej kawalerii francuskiej do szkolenia. Ostatecznie okazało się, że że formowana będzie tylko legia piechoty lekkiej. [wróć]
40. Guy Dempsey, U boku Napoleona: jednostki cudzoziemskie w armii francuskiej w czasach Konsulatu i cesarstwa 1799–1815, Warszawa 2005, s. 191. [wróć]
41. Jan Pachoński, op. cit., s. 558. Według marsz. Kellermanna ochotnicy napływali masowo. Na 5,4 tys. rekrutów nie były jednak przygotowane dotychczasowe punkty werbunkowe, dlatego część ochotników uległa rozproszeniu. [wróć]
42. Dane osobowe wg: Jan Pachoński, op. cit., s. 559. [wróć]
43. W czasie powstania listopadowego sprawował urząd Naczelnego Wodza armii polskiej od 20 stycznia do 26 lutego 1831 roku. [wróć]
44. Wołodkiewicz miał przekonania republikańskie i raczej nie przepadał za Dąbrowskim. Podobno też nie do końca ufał Napoleonowi. Po pokoju w Tylży nie podjął służby w armii Księstwa Warszawskiego (mimo formalnego rozkazu z 17 września 1807 roku). Kampanię 1809 roku miał odbyć w szeregach armii francuskiej. W latach 1810–1812 prowadził siatkę wywiadowczą na Litwie. Aresztowany przez Rosjan, przebywał w niewoli do 1814 lub 1815 roku. [wróć]
45. Jan Pachoński, op. cit., s. 562. [wróć]
46. Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski 1755–1818, Warszawa 1981, s. 391. 20 września 1806 roku cesarz napisał w liście do brata Józefa Bonapartego, króla Neapolu, by „jeżeli gen. Dąbrowski nie jest mu już użyteczny, odesłał go do Paryża”, sugerując, iż ten może mu się przydać w Niemczech. [wróć]
47. Podróż Dąbrowskiego z Włoch została przedstawiona, [w:] Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbriwski…, op. cit., s. 392–393. Do spotkania z cesarzem nie doszło w Dessau. Dąbrowski został wtedy wciągnięty na listę sztabu generalnego WA. [wróć]
48. Tamże, s. 394. [wróć]
49. Gabriel Zych, Generał Jan Henryk Dąbrowski (1755–1818), Warszawa 1974, s. 88. [wróć]
50. Janusz Staszewski, Organizacja dywizji poznańskiej w 1806 roku, Poznań 1933, s. 74. Pierwszym Francuzem, z którym Dąbrowski musiał omawiać sprawy wojskowe, był marsz. Louis Davout, od 9 listopada 1806 roku przebywający w Poznaniu. Dąbrowski nadal nie miał oficjalnej zgody cesarza na formowanie siły zbrojnej, zatem przyzwolenie na to musiał dostać od tego przychylnego sprawie polskiej marszałka napoleońskiego. Dzięki temu Dąbrowski już 16 listopada zaczął wydawać pierwsze rozporządzenia poborowe. [wróć]
51. Robert Bielecki, Wielka Armia, Warszawa 1995, s. 455–456. [wróć]
52. Bronisław Gembarzewski, Wojsko Polskie: Księstwo Warszawskie 1807–1814, Oświęcim 2015, s. 41–42. [wróć]
53. Marian Kukiel, Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej 1795–1815, Poznań 1996, s. 112–113. W Poznaniu Napoleona miała powitać stukonna gwardia honorowa pod rozkazami szefa szwadronu Jana Umińskiego. Janusz Staszewski (op. cit., s. 80) podawał dane, na podstawie których Dąbrowski obliczył te 1822 szable na departament poznański. W sumie w całym departamencie miało być 18 226 koni. Do służby wojskowej miał być oddany co dziesiąty koń, co w sumie dawało liczbę 1822 wierzchowców. [wróć]
54. Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski…, s. 403. [wróć]
55. Tamże, s. 418–420. W czasie uroczystego aktu przysięgi na polach łowickich 1 stycznia 1807 roku Dąbrowski miał powiedzieć: „Rok 1807 jest pierwszym, w którym każdy z nas życie rozpoczyna, bo kto Ojczyzny swej nie miał, tego można policzyć do umarłych”. [wróć]
56. Marian Kukiel, op. cit., s. 125, podawał, że po Łowiczem stanęło ponad 4 tys. szabel. [wróć]
57. Robert Bielecki, op. cit., s. 456. [wróć]
58. Janusz Staszewski, Generał Dominik Dziewanowski, Poznań 1933, s. 16: „Stanowiło go 31 dezerterów z wojska pruskiego, z szeregów pułku zwanego «towarzyskim», a złożonego przeważnie ze szlachty polskiej, ściąganej do tego pułku dla celów wynaradawiania; dlatego też pułk ten miał pewne specjalne przywileje stanowe dla Polaków, a nawet mundur był wzorowany na dawnym uniformie kawalerii narodowej polskiej”. [wróć]
59. Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski…, op. cit., s. 422–423. Objęcie resortu wojny przez ks. Józefa Poniatowskiego zostało odebrane przez Dąbrowskiego jako polityczny policzek. Zniechęciło go to do dalszego udziału w życiu publicznym i ograniczył się do spraw stricte wojskowych. Gen. dyw. Józef Zajączek miał być jeszcze bardziej oburzony. Niestety, obaj nie byli świadomi, że za tą nominacją stały tylko względy polityczne, a nie wojskowe. Bonapartemu chodziło o zneutralizowanie frakcji prorosyjskiej i propruskiej z pomocą arystokracji i reprezentującego jej interesy ks. Józefa. [wróć]
60. Janusz Staszewski, Wojsko polskie na Pomorzu…, op. cit. s. 25. [wróć]
61. Janusz Staszewski, Organizacja dywizji poznańskiej…, s. 83. [wróć]
62. Władysław Zajewski, op. cit., s. 186. [wróć]
63. Hieronim Kroczyński, Wojsko polskie na Pomorzu Zachodnim i Krajnie w 1807, Warszawa 1990, s. 70. Na czele województwa stał rotmistrz z tytułem generała-majora. W praktyce najczęściej używano tytułu generał wojewódzki lub generał ziemiański, dla odróżnienia od „prawdziwego” generała. [wróć]
64. Janusz Staszewski, Kaliski wysiłek zbrojny 1806–1813, Kalisz, 1931, s. 12–28. Dąbrowskiego pisał do Fiszera z Łowicza 29 grudnia 1806 roku, by czym prędzej udał się do Kalisza w celu objęcia „[…] głównej komendy nad całem wojskiem polskim w tym departamencie formującym się […]” (tamże, s. 27). Co do postawy poprzedników, pisał: „Opieszałość może niezdatnych komendantów czyni, iż mimo najchętniejszych obywateli wszystko dotąd wolnym krokiem postępuje” (tamże, s. 28). [wróć]
65. Janusz Staszewski, Generał Dominik Dziewianowski, s. 22–23. [wróć]
66. O zróżnicowaniu kadry oficerskiej pisał Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 404–409. Na oświadczenie króla Prus Fryderyka Wilhelma III z Ostródy (11 listopada 1806 roku), że każdy uczestnik insurekcji narodowej stanie przed plutonem egzekucyjnym, Dąbrowski miał odpowiedzieć: „Polacy! Dąbrowski na rozkaz niezwyciężonego Napoleona życie wam obiecuje, Fryderyk Wilhelm [III] zwyciężony śmiercią grozi”. [wróć]