Pomorze 1807 - Szymon Jagodziński - ebook + książka

Pomorze 1807 ebook

Jagodziński Szymon

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jesienią 1806 roku cesarz Napoleon I w błyskotliwej kampanii pobił Prusaków, a jego wojska dotarły do Poznania. Ludność polska powitała je entuzjastycznie. Na wezwanie gen. Jana Henryka Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego Polacy przejmowali administrację i tłumnie zgłaszali się do odtwarzanego wojska polskiego. Tymczasem korpusy Napoleona ruszyły za Wisłę i odrzuciły siły rosyjsko-pruskie na wschód. Tym zmaganiom towarzyszyła tzw. mała wojna polska, czyli zmagania polsko-pruskie pod Słupskiem i Tczewem oraz walki podjazdowe z rosyjskimi kozakami nad Omulwią. Francuzi zaś oblegali na tyłach pruskie twierdze: Gdańsk, Kołobrzeg i Grudziądz. Szymon Jagodziński szeroko opisuje boje toczone na Pomorzu w 1807 roku, w tym udział w nich wojsk cudzoziemskich służących pod sztandarami cesarza Francuzów. W książce nie brakuje także polityki, a więc stosunku Napoleona i państw zaborczych do sprawy polskiej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 400

Oceny
4,5 (4 oceny)
2
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WSTĘP

WSTĘP

Pierw­sza wojna pol­ska (tak nazwał ją sam Napo­leon) z lat 1806–1807 była jedną z naj­krwaw­szych kam­pa­nii napo­le­oń­skich. Sta­no­wiła natu­ralne prze­dłu­że­nie i zakoń­cze­nie wojny Fran­cji z czwartą koali­cją anty­na­po­le­oń­ską. Przy­nio­sła ona cesa­rzowi i jego sztuce wojen­nej zupeł­nie nowe doświad­cze­nia. Ta kam­pa­nia wojenna bar­dzo się róż­niła od dotych­cza­so­wych napo­le­oń­skich blitz­krie­gów. W roku 1805 Bona­parte potrze­bo­wał nie­spełna trzech mie­sięcy, by roz­bić w pył koali­cję austriacko-rosyj­ską. Rok póź­niej roz­bi­cie potęgi mili­tar­nej Prus zajęło cesa­rzowi nie­wiele ponad mie­siąc. W latach 1806–1807, na zie­miach pol­skich zaboru pru­skiego, przy­szło mu toczyć wojnę w cięż­kich warun­kach kli­ma­tycz­nych, w kraju zupeł­nie obcym (nie tylko języ­kowo), przy braku dobrych dróg i nie­do­statku żyw­no­ści. Opór cesar­skim woj­skom sta­wiały wtedy nie tylko pru­skie nie­do­bitki i twier­dze, ale też (przede wszyst­kim) bitna i agre­sywna armia rosyj­ska. Sym­bo­lem tych krwa­wych zma­gań były m.in. bitwy pod: Puł­tu­skiem, Pru­ską Iławą, Lidz­bar­kiem War­miń­skim i Fry­dlan­dem. Aż sie­dem mie­sięcy wyczer­pu­ją­cej kam­pa­nii wojen­nej zakoń­czył trak­tat w Tylży. Jego następ­stwem miała być czę­ściowa restau­ra­cja pań­stwa pol­skiego w postaci Księ­stwa War­szaw­skiego.

Celem książki jest omó­wie­nie prze­biegu kam­pa­nii napo­le­oń­skiej 1807 roku na zie­miach pol­skich pod zabo­rem pru­skim z wyłą­cze­niem dziel­nicy ślą­skiej i Prus Wschod­nich. Śląsk zasłu­guje bowiem na oddzielne opra­co­wa­nie. Książka to praca popu­lar­no­nau­kowa, która może pomóc oso­bom zaczy­na­ją­cym swoją przy­godę z epoką napo­le­oń­ską. Sta­nowi rodzaj pozy­cji prze­kro­jo­wej, która ma zapre­zen­to­wać prze­bieg wojny na Pomo­rzu w 1807 roku, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem roli armii pol­skiej. Auto­rem, któ­rego twór­czość zain­spi­ro­wała mnie do napi­sa­nia tej publi­ka­cji, był śp. dr Janusz Sta­szew­ski (1903–1939) i jego fun­da­men­talna praca pt. Woj­sko pol­skie na Pomo­rzu w roku 1807, wydana pośmiert­nie w 1958 roku.

Teatrem wojny będą głów­nie Pomo­rze Gdań­skie i Zachod­nie. Praca ma przy­bli­żyć wybrany okres wojen napo­le­oń­skich, jed­nak Napo­leon nie będzie w niej posta­cią domi­nu­jącą. Postać cesa­rza Fran­cu­zów prze­wija się przez kolejne roz­działy książki – cesarz będzie pla­no­wał, roz­ka­zy­wał i pod­pi­sy­wał roz­po­rzą­dze­nia, ale ni­gdy nie pojawi się oso­bi­ście, aby popro­wa­dzić Wielką Armię do bitwy. Jedy­nym miej­scem w książce, w któ­rym Napo­leon dosta­nie należne mu miej­sce, będzie roz­dział wstępny doty­czący poli­tyki fran­cu­skiej wobec sprawy pol­skiej.

Kto zatem odgrywa wio­dącą rolę na fron­cie tej wojny? Ze strony fran­cu­skiej to poszcze­gólni mar­szał­ko­wie cesar­stwa lub głów­no­do­wo­dzący gene­ra­ło­wie dywi­zji i bry­gady. Bar­dzo mocno pod­kre­ślony zosta­nie także wątek pol­ski i powią­zani z ruchem naro­do­wym czo­łowi woj­skowi tego okresu. Po stro­nie koali­cji anty­na­po­le­oń­skiej zabrak­nie obec­no­ści wszech­po­tęż­nego cara Rosji, Alek­san­dra I. Zastąpi go król Prus Fry­de­ryk Wil­helm III i pod­le­gli mu pru­scy dowódcy woj­skowi. Ta odmienna pro­por­cja będzie widoczna bez­po­śred­nio na polu bitew, poty­czek i oblę­żeń. Zabrak­nie rosyj­skiej machiny wojen­nej, któ­rej miej­sce zaj­mie powoli odbu­do­wu­jąca się armia pru­ska. Ze strony fran­cu­skiej mniej będzie puł­ków typowo fran­cu­skich, a wię­cej cudzo­ziem­skich oraz nowo two­rzo­nej pol­skiej armii naro­do­wej.

Praca została podzie­lona na kilka czę­ści. W roz­dziale wstęp­nym scha­rak­te­ry­zo­wano zmie­nia­jącą się poli­tykę Napo­le­ona wobec sprawy pol­skiej. Pojawi się nawet wątek nie­uda­nych nego­cja­cji z Tade­uszem Kościuszką. Nie zabrak­nie także sto­sunku do kwe­stii naro­do­wej ze strony państw zabor­czych – zarówno woju­ją­cej z Fran­cją Rosji i Prus, jak i neu­tral­nej Austrii. Dwa następne roz­działy zostały poświę­cone przy­bli­że­niu sił zbroj­nych obu stron kon­fliktu. Z oczy­wi­stych wzglę­dów nie zabrak­nie infor­ma­cji doty­czą­cych armii pol­skiej, jej odbu­dowy i roz­bu­dowy zimą lat 1806–1807. Osobny wątek będzie poświę­cony armii pru­skiej w cza­sie pierw­szej wojny pol­skiej. W ogól­nej cha­rak­te­ry­styce machiny wojen­nej Fry­de­ryka Wil­helma III zostaną uwzględ­nione naj­waż­niej­sze sła­bo­ści i braki, które dopro­wa­dziły do jej miaż­dżą­cej klę­ski jesie­nią 1806 roku. Następ­nie roz­pocz­nie się trudny i prze­rwany zakoń­czo­nym kon­flik­tem pro­ces odbu­dowy pru­skiej woj­sko­wo­ści, o jako­ści któ­rej prze­kona się młoda armia pol­ska. Dla­tego domi­nu­jącą czę­ścią pracy będzie przy­bli­że­nie tematu wojny pru­sko-napo­le­oń­skiej czy nawet pru­sko-pol­skiej.

Jeden z roz­dzia­łów nie bez powodu jest zaty­tu­ło­wany Mała wojna pol­ska na Pomo­rzu Gdań­skim – z powodu domi­nu­ją­cej w nim roli pol­skich sił zbroj­nych z: Janem Hen­ry­kiem Dąbrow­skim, Józe­fem Zającz­kiem czy Micha­łem Sokol­nic­kim na czele. Kam­pa­nia pomor­ska nie będzie obfi­to­wać w duże, regu­larne bitwy jak Pru­ska Iława czy Fry­dland, ale raczej mniej­sze utarczki i więk­sze potyczki, które cza­sem uro­sną do roz­miaru małej bitwy. Tak będzie w przy­padku Słup­ska czy Tczewa. Polacy bili się wtedy z Pru­sa­kami, któ­rzy nie chcieli zre­zy­gno­wać ze swo­jej pomor­skiej dziel­nicy. Ta wojna nie była „meczem do jed­nej bramki”. Pru­sacy sta­wiali zacięty opór i nie­jed­no­krot­nie to pol­scy dowódcy trą­bili sygnał do odwrotu. Podobna „mała wojna” toczyła się z udzia­łem armii pol­skiej Józefa Zajączka nad Omul­wią, jed­nym z dopły­wów Narwi, w dzi­siej­szym woje­wódz­twie war­miń­sko-mazur­skim. To co prawda nie Pomo­rze, ale chcia­łem w tej spo­sób spiąć chro­no­lo­gicz­nie histo­rię pol­skiego oręża w tej kam­pa­nii napo­le­oń­skiej. Toczona tu wojna pod­jaz­dowa miała anga­żo­wać po stro­nie koali­cji wyjąt­kowo nie Pru­sa­ków, ale Rosjan, dokład­niej armię kozacką naj­słyn­niej­szego ata­mana Matwieja Pła­towa, któ­rej woj­sko­wość zosta­nie bli­żej przed­sta­wiona. Ponie­waż pierw­sze kroki wojenne na fron­cie pomor­skim (obec­nie woje­wódz­two kujaw­sko-pomor­skie) zostały pod­jęte pod Toru­niem, jeden z roz­dzia­łów jest poświę­cony zaję­ciu mia­sta przez armię napo­le­oń­ską.

Książka Pomo­rze 1807 przy­bliży Czy­tel­ni­kowi trzy naj­waż­niej­sze oblę­że­nia pru­skich twierdz na zie­miach pol­skich w latach 1806–1807 (z wyjąt­kiem Ślą­ska, Gdań­ska, Koło­brzegu i Gru­dzią­dza). Tych dwóch ostat­nich nie udało się zmu­sić do kapi­tu­la­cji przed zakoń­cze­niem wojny. Napo­leon potrze­bo­wał dobo­ro­wych puł­ków Wiel­kiej Armii (czyli fran­cu­skich) na głów­nym teatrze wojny nad Wisłą i w Pru­sach Wschod­nich. Dla­tego do oble­ga­nia tych for­tec zostaną skie­ro­wane przede wszyst­kim legiony cudzo­ziem­skie Napo­leona z Pol­ski, Włoch lub Nie­miec. Po stro­nie koali­cji anty­fran­cu­skiej widać obec­ność innych niż pru­skie armii sprzy­mie­rzo­nych. Pod Koło­brze­giem i na Pomo­rzu Zachod­nim pomocy alian­tom udzie­lał król Szwe­cji, Gustaw IV Adolf, zaś pod Gdań­skiem wal­czył rosyj­ski kor­pus eks­pe­dy­cyjny Niko­łaja Kamień­skiego, który pod­jął próbę udzie­le­nia pomocy oblę­żo­nej twier­dzy.

W serii „Histo­ryczne Bitwy” na temat pierw­szej wojny pol­skiej uka­zał się do tej pory tylko jeden tomik. Była to Pru­ska Iława 1807 Toma­sza Rogac­kiego z 2004 roku. Autor przed­sta­wił w niej prze­bieg kam­pa­nii zimo­wej 1807 roku w Pru­sach Wschod­nich z kul­mi­na­cją w postaci „rzezi iław­skiej”. Do cało­ścio­wego omó­wie­nia kam­pa­nii napo­le­oń­skiej na zie­miach pol­skich bra­kuje jesz­cze: kam­pa­nii zimo­wej 1806 roku z bitwami pod Puł­tu­skiem i Goły­mi­nem, wojny oblęż­ni­czej na pru­skim Ślą­sku i kam­pa­nii wio­sen­nej 1807 roku z fina­łem pod Fry­dlan­dem.

ROZ­DZIAŁ I NAPO­LEON I SPRAWA POL­SKA U SCHYŁKU 1806 ROKU

ROZ­DZIAŁ I NAPO­LEON I SPRAWA POL­SKA U SCHYŁKU 1806 ROKU

Sprawa pol­ska w poli­tyce Rosji i Prus. Neu­tral­ność Austrii

Sprawa pol­ska w epoce wojen napo­le­oń­skich sta­no­wiła jedną z klu­czo­wych kart w poli­tycz­nych i mili­tar­nych roz­gryw­kach stron kon­fliktu. Rzecz­po­spo­lita została wykre­ślona z map Europy w 1795 roku, ale naród pol­ski ni­gdy się z tym nie pogo­dził, o czym świad­czyła choćby epo­peja Legio­nów Pol­skich we Wło­szech w latach 1797–1803. Co cie­kawe, po raz pierw­szy wątek sca­le­nia ziem pol­skich podej­mo­wała w latach 1803–1805 car­ska Rosja, a kon­kret­nie jej mini­ster spraw zagra­nicz­nych ks. Adam Czar­to­ry­ski1. W grę jed­nak wcho­dziły wtedy tylko żywotne inte­resy cara Alek­san­dra I i jego ówcze­sne spory dyplo­ma­tyczne z Austrią i Pru­sami. Ist­niały trzy memo­riały „pol­skie”. W pierw­szym była mowa o pol­skiej koro­nie dla car­skiego brata, wiel­kiego księ­cia Kon­stan­tego. W dru­gim – kró­lem Pol­ski miał zostać sam car, a gra­ni­cami pań­stwa pol­skiego miały być te sprzed pierw­szego roz­bioru (1772). Oczy­wi­ście na memo­ria­łach się skoń­czyło. Car Alek­san­der I kon­ty­nu­ował roz­bio­rową poli­tykę carycy Kata­rzyny II, nie wspo­mi­na­jąc o poli­tycz­nych korzy­ściach poro­zu­mie­nia z Ber­li­nem i Wied­niem. Trzeci plan, zwany puław­skim, sfor­mu­ło­wano u progu trze­ciej koali­cji anty­na­po­le­oń­skiej w 1805 roku2. I tym razem wszel­kie roz­wa­ża­nia doty­czące rze­ko­mego ogło­sze­nia Kró­le­stwa Pol­skiego przez cara były jedy­nie formą poli­tycz­nego szan­tażu na rząd w Ber­li­nie, aby zmu­sić Hohen­zol­ler­nów do dołą­cze­nia do koali­cji prze­ciwko Fran­cji3.

Ogól­nie rzecz bio­rąc, wyda­wało się, że Rosja miała nie­ogra­ni­czone pole poli­tycz­nego manewru w spra­wie pol­skiej, zwłasz­cza przy impo­nu­ją­cym poten­cjale mili­tar­nym cesar­stwa Roma­no­wów. Pań­stwo carów zaanek­to­wało ponad 60 proc. tery­to­rium daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej i nie­mal połowę jej popu­la­cji4. Rze­czy­wi­stość była jed­nak odmienna. Każda próba zmiany ist­nie­ją­cego stanu rze­czy mogła dopro­wa­dzić do osła­bie­nia, a nawet roz­padu koali­cji z Pru­sami i Austrią. Carat nie mógł dopu­ścić do takiej sytu­acji, zwłasz­cza w okre­sie wyczer­pu­ją­cych zma­gań z napo­le­oń­ską hege­mo­nią w Euro­pie.

Jesz­cze przed wojną z Fran­cją na dwo­rze króla Prus poja­wiła się kon­cep­cja pozy­ska­nia żywiołu pol­skiego, a nawet sfor­mo­wa­nia pol­skiego kor­pusu ochot­ni­czego. Mie­siąc przed jej wybu­chem pru­ski władca ode­brał memo­riał napi­sany przez spo­wi­no­wa­co­nego z rodziną panu­jącą ks. Anto­niego Radzi­wiłła5. Spro­wa­dzał się on do jed­nej klu­czo­wej rze­czy – Fry­de­ryk Wil­helm III powi­nien się ogło­sić kró­lem Pol­ski. W podob­nym tonie brzmiał inny doku­ment, spo­rzą­dzony przez kolej­nego pol­skiego pod­da­nego Ber­lina, hr. Feliksa Łubień­skiego6. Nie­stety, po kata­stro­fach pod Jeną i Auerstädt, „Fry­de­ryk Wil­helm III myślał przede wszyst­kim o rato­wa­niu wła­snej korony, nie zaś o się­ga­niu po kolejną”7. Kam­pa­nia jesienna 1806 roku mili­tar­nie zdru­zgo­tała Prusy. Jedy­nym ratun­kiem dla króla Fry­de­ryka Wil­helma III była pomoc rosyj­skiego cara. Pozo­stałe jesz­cze pod pru­skim pano­wa­niem pro­win­cje to zie­mie pol­skie przy­łą­czone w wyniku trzech roz­bio­rów w latach 1772–1795 oraz pozy­skane w XVII wieku Prusy Ksią­żęce i Śląsk w XVIII stu­le­ciu. Trzeba przy­znać, że tereny pół­nocne, w tym Pomo­rze Gdań­skie i Zachod­nie oraz dziel­nica ślą­ska, były wobec osła­bio­nego reżimu w Ber­li­nie bar­dziej lojalne niż np. dzie­dziczna Bran­den­bur­gia. Nie­wy­klu­czone, że dru­zgo­cząca klę­ska jenaj­ska obu­dziła pru­ski patrio­tyzm (nacjo­na­lizm), a w roz­bi­tej armii pru­skiej zaczęła kieł­ko­wać chęć odwetu za ponie­sione porażki. Choć Napo­leon trium­fal­nie wkro­czył do Ber­lina (27 paź­dzier­nika 1806 roku), musiał dostrzec, że Prusy, pobite pod Jeną i Auerstädt, nie ska­pi­tu­lo­wały i szy­kują się do kon­ty­nu­owa­nia oporu. Pań­stwo pru­skie nie mogło dopu­ścić do utraty daw­nych ziem pol­skich – ich posia­da­nie było warun­kiem koniecz­nym do utrzy­ma­nia się w tzw. kon­cer­cie mocarstw euro­pej­skich. Było się czego oba­wiać. Zie­mie pol­skie sta­no­wiły aż połowę tery­to­rium kraju, a ich miesz­kańcy ponad 40 proc. pod­da­nych.

Cesarz prze­ko­nał się o tym, gdy mię­dzy 15 paź­dzier­nika a 22 listo­pada 1806 roku pro­wa­dzono roz­mowy doty­czące ewen­tu­al­nego zawie­sze­nia broni. Fry­de­ryk Wil­helm III nie przy­jął żad­nego z zapro­po­no­wa­nych mu roz­wią­zań, uza­leż­nia­jąc zgodę na nie od poro­zu­mie­nia z carem Rosji. Czę­ściowo trudno mu się nawet dzi­wić. Warunki pokoju miały być bar­dzo cięż­kie: aż do rozejmu z Rosją wszyst­kie posia­dło­ści pru­skie na zachód od Wisły miały pozo­stać pod jurys­dyk­cją fran­cu­ską. Do tego docho­dziła kwe­stia fran­cu­skiej oku­pa­cji naj­waż­niej­szych twierdz pru­skich w: Gdań­sku, Gru­dzią­dzu, Toru­niu, War­sza­wie, we Wro­cła­wiu, w Gło­go­wie i Świd­nicy. Komen­tarz cesa­rza był nastę­pu­jący: „Po oświad­cze­niu króla [Prus – przyp. aut.], że nie zamie­rza swo­ich spraw oddzie­lić od rosyj­skich, cały cię­żar odpo­wie­dzial­no­ści za kon­ty­nu­owa­nie wojny spad­nie na króla Prus. Jeżeli car Rosji ponie­sie klę­skę, nie będzie już żad­nego króla Prus […]”8.

Two­rząc czwartą koali­cję anty­na­po­le­oń­ską, rząd pru­ski podej­mo­wał sta­ra­nia, aby namó­wić do wojny z Fran­cją także habs­bur­ską Austrię. Wie­deń jed­nak kate­go­rycz­nie odma­wiał. Nie tylko dla­tego że cesarz Fran­ci­szek I na­dal nie wyba­czył Pru­som zagra­bie­nia Ślą­ska w cza­sie wojny sied­mio­let­niej. Po klę­sce w woj­nie 1805 roku (Ulm i Auster­litz) Austria nie była przy­go­to­wana do nowej wojny. Rząd wie­deń­ski czuł się dodat­kowo poli­tycz­nie osa­czony. Impe­rialna poli­tyka Fran­cji w latach 1797–1805 pozba­wiła ją Nider­lan­dów, Pół­wy­spu Ape­niń­skiego i zwierzch­no­ści nad Rze­szą Nie­miecką, jed­no­cze­śnie car­ska Rosja pro­wa­dziła coraz bar­dziej zabor­czą poli­tykę, zwłasz­cza na Bał­ka­nach. Poza tym dla nikogo nie było tajem­nicą, że pol­ski ruch naro­dowy w zabo­rze pru­skim mógłby w każ­dej chwili prze­nieść się do sąsied­niej Gali­cji. Nie­uf­no­ści cesa­rza Fran­ciszka I nie zmniej­szały poko­jowe dekla­ra­cje amba­sa­dora fran­cu­skiego w Wied­niu Anto­ine’a Andre­ossy’ego. Nie powinno zatem dzi­wić, że dyplo­ma­cja cara Alek­san­dra I pró­bo­wała posłu­żyć się tą kwe­stią, pod­grze­wa­jąc (acz­kol­wiek nie­udol­nie) pro­wo­jenne nastroje w pań­stwie austriac­kim. Reżim wie­deń­ski pozo­stał jed­nak nie­ugięty, ogra­ni­cza­jąc się do zbroj­nej neu­tral­no­ści. Osła­biona Austria, zagro­żona alter­na­tywą poro­zu­mie­nia rosyj­sko-fran­cu­skiego lub rosyj­sko-pru­skiego, nie chciała pod­jąć żad­nych kro­ków w spra­wie pol­skiej: „Jaka­kol­wiek próba pod­wa­że­nia sta­tus quo przez inne mocar­stwo to dla Wied­nia nie­ko­rzystna zmiana układu sił na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej i groźba utraty zdo­by­czy roz­bio­ro­wych […]”, które sta­no­wiły pra­wie 20 proc. posia­dło­ści Habs­bur­gów, zamiesz­ka­nych przez prze­szło 30 proc. pod­da­nych9.

Wojenne dyle­maty cesa­rza Fran­cu­zów

Roz­pa­tru­jąc poli­tykę Napo­le­ona w spra­wie pol­skiej, trzeba pod­kre­ślić dyle­maty cesa­rza jesie­nią 1806 roku. Czy pod­pi­sać pokój z Pru­sami na korzyst­nych dla Fran­cji warun­kach, czy też prze­rzu­cić Wielką Armię na linię Odry, Wisły i Bugu, co miało dopro­wa­dzić do osta­tecz­nego uni­ce­stwie­nia pań­stwa pru­skiego i było rów­no­znaczne z pod­ję­ciem sprawy pol­skiej, i tym samym nie­chyb­nego kon­fliktu z Rosją? Napo­leon, wyda­jąc roz­kaz do prze­kro­cze­nia bariery odrzań­skiej, grał o wysoką stawkę. Jego krok musiał nie­uchron­nie dopro­wa­dzić do kon­fron­ta­cji z Cesar­stwem Rosyj­skim. Co prawda już raz pobił Alek­san­dra I w „bitwie trzech cesa­rzy” pod Auster­litz 2 grud­nia 1805 roku, ale wtedy pole bitwy na Mora­wach było odle­głe od rosyj­skich gra­nic. Ist­niała wów­czas szansa na doga­da­nie się z Rosja­nami. Tym razem było ina­czej. Zie­mie pol­skie, wschodni przed­sio­nek pań­stwa pru­skiego, to dla cara sta­now­czo za bli­sko. Musiało dojść do krwa­wego kon­fliktu.

Nie należy się jed­nak oszu­ki­wać, że Napo­leon, podej­mu­jąc sprawę pol­ską, czy­nił to z miło­ści do narodu pol­skiego. Skło­niły go do tego oko­licz­no­ści wyni­ka­jące z ogól­nej sytu­acji poli­tycz­nej. Począt­kowo sądził prze­cież, że zakoń­czy wojnę z Pru­sami w Ber­li­nie. Potem jed­nak uświa­do­mił sobie, że nie ma co marzyć o trwa­łym pokoju, jeśli nie upo­rząd­kuje spraw w Euro­pie Środ­ko­wej. Posta­no­wił więc cał­ko­wi­cie pozbyć się pań­stwa Hohen­zol­ler­nów jako szcze­gól­nie mu nie­chęt­nego. Jakie twory pań­stwowe miały powstać na gru­zach pań­stwa Fry­de­ryka Wil­helma III? Może Pol­ska? Tego cesarz nie był jesz­cze pewien. Jego wąt­pli­wo­ści dobrze okre­ślił radziecki histo­ryk Euge­niusz Tarle w swo­jej bio­gra­fii cesa­rza: „A cesarz Fran­cu­zów, król Włoch, pro­tek­tor Związku Reń­skiego, nie miał nic prze­ciwko temu, żeby do swo­ich trzech tytu­łów dodać jesz­cze czwarty zwią­zany z Pol­ską […]”10. A może lepiej odpła­cić Rosji za neu­tral­ność wschod­nią (czy­taj: pol­ską) czę­ścią likwi­do­wa­nej monar­chii pru­skiej i dopu­ścić do prze­su­nię­cia rosyj­skiej gra­nicy aż do Wisły? Wszystko po to, aby zawrzeć z Peters­bur­giem „pokój wie­czy­sty”11. Napo­leon nie miał w tej kwe­stii skry­sta­li­zo­wa­nych poglą­dów. Tak naprawdę sprawy Europy Środ­ko­wej były dla niego raczej pochodną głów­nego punktu poli­tyki zagra­nicz­nej impe­rial­nej Fran­cji, czyli rywa­li­za­cji z Anglią o hege­mo­nię w Euro­pie.

Swoją rolę mógł też ode­grać tzw. czyn­nik pustej prze­strzeni. Pomię­dzy Odrą a Wisłą miało już nie być żad­nej regu­lar­nej armii pru­skiej, naj­wy­żej jej nie­do­bitki. Odsiecz rosyj­ska była dopiero w dro­dze. W efek­cie na więk­szo­ści ziem pol­skich zaboru pru­skiego Napo­leon nie spo­dzie­wał się napo­tkać poważ­niej­szego oporu (jeśli w ogóle). Pru­skie twier­dze na Odrze, czyli Szcze­cin i Kostrzyn, już ska­pi­tu­lo­wały: „Pol­ska dosłow­nie jakby wabiła Fran­cu­zów, by weszli w głąb jej tery­to­rium”. Trzeba było się spie­szyć, i to nie tylko ze względu na cara Rosji. Bona­parte nie mógł prze­cież pozwo­lić, aby resztki armii pru­skiej zre­or­ga­ni­zo­wały się, ścią­gnęły uzu­peł­nie­nia z Prus Wschod­nich i odbu­do­wały solidny front na Wiśle12.

Pol­ska w poli­tyce Napo­le­ona

Mówiąc o pol­skiej poli­tyce Napo­le­ona, należy zadać pyta­nie: czym w ogóle dla niego była? Czy uwa­żał Pola­ków za zwy­kły naród do poli­tycz­nego kupie­nia? Dotych­czas miał do czy­nie­nia tylko z Legio­nami Pol­skimi we Wło­szech, któ­rych się (deli­kat­nie mówiąc) pozbył, gdy zaczęły mu cią­żyć na dro­dze do poli­tycz­nego poro­zu­mie­nia z Austrią. Wtedy uwa­żał, że fran­cu­ska i pol­ska racja stanu nie były zbieżne. Teraz miało się to zmie­nić. Napo­leon był przede wszyst­kim cesa­rzem Fran­cu­zów i nale­ża­łoby o tym zawsze pamię­tać, gdy poru­sza się kwe­stię jego poli­tyki wobec Pol­ski. Liczyła się przede wszyst­kim racja stanu Paryża. Tak czę­sto mówiono o pro­ble­mie pol­skim bez cało­ścio­wego kon­tek­stu ówcze­snej Europy, że stał się on tylko sztucz­nym wycin­kiem więk­szej cało­ści, a przy jego podej­mo­wa­niu było wię­cej emo­cji (czę­sto nega­tyw­nych) niż racjo­nal­nego myśle­nia. A więc pro­sta wyli­czanka w stylu – „Ile razy Pola­ków oszu­kał, ilu padło pol­skich żoł­nie­rzy dla jego ambi­cji, ile Fran­cuzi w Pol­sce nara­bo­wali!”13. Trzeba jed­nak pamię­tać, że to dzięki Napo­le­onowi sprawa pol­ska znów wkro­czyła na arenę histo­rii, a pań­stwo pol­skie znów zaczęło powsta­wać z gru­zów.

Pol­ska opi­nia publiczna dość długo pozo­sta­wała w rodzaju poli­tycz­nego letargu. Główną tego przy­czyną był brak infor­ma­cji. W pra­sie było bar­dzo mało infor­ma­cji o przy­go­to­wa­niach wojen­nych w Pru­sach i we Fran­cji. Układ sił poli­tycz­nych w Euro­pie nie był szcze­gól­nie korzystny dla sprawy pol­skiej. Dla­tego mało kto poru­szał ten wątek na zie­miach pol­skich. Cze­kano, aż coś się wyja­śni. Jedną z takich żyją­cych w nie­pew­no­ści osób był prze­by­wa­jący wtedy w Dreź­nie Józef Wybicki. Nie­ocze­ki­wa­nie ode­brał list, napi­sany w Ber­li­nie 28 paź­dzier­nika 1806 roku przez Jana Hen­ryka Dąbrow­skiego (co cie­kawe, kore­spon­den­cja była po fran­cu­sku). Był bar­dzo krótki: „Mój drogi Wybicki. Bar­dzo pana pro­szę przy­ja­cielu, o natych­mia­stowy przy­jazd […], do Ber­lina i do wzię­cia z sobą wszel­kich infor­ma­cji, doty­czą­cych Pol­ski, pro­szę pana o ści­słą dys­kre­cję […]”14.

3 listo­pada 1806 roku do Ber­lina został wezwany gen. dyw. Jan Hen­ryk Dąbrow­ski. W cza­sie spo­tka­nia z cesa­rzem twórca Legio­nów i towa­rzy­szący mu Józef Wybicki mieli usły­szeć ważną dekla­ra­cję. Rząd Fran­cji ni­gdy nie uznał roz­bio­rów Pol­ski. Po czym Napo­leon miał zwró­cić się do Wybic­kiego: „Wiem, że posia­dasz zaufa­nie u swo­ich współ­ro­da­ków, napisz tu więc zaraz pro­kla­ma­cję do nich, iż wcho­dzę do Pol­ski z trzy­kroć sto tysięcy woj­ska, i gdy oba­czę, że są godni być naro­dem, będą nim […]”15. Taka była geneza słyn­nej ode­zwy wzy­wa­ją­cej naród pol­ski do broni. Choć nie było w niej żad­nych kon­kret­nych obiet­nic poli­tycz­nych, udało się prze­chy­lić sym­pa­tię pod­bi­tego narodu na stronę Napo­le­ona. Cesarz wie­dział, że nową wojnę będzie toczył na zie­miach pol­skich, dla­tego przy­chyl­ność narodu pol­skiego była mu bar­dzo potrzebna. Cho­dziło też o sprawę wyży­wie­nia Wiel­kiej Armii i o uzu­peł­nie­nie jej pol­skim rekru­tem.

Z listo­pa­do­wej pro­kla­ma­cji Dąbrow­skiego i Wybic­kiego 7 lipca 1807 roku naro­dziło się Księ­stwo War­szaw­skie i na tym pole­gała jej histo­ryczna donio­słość. Oto jej frag­menty: „Polacy! Napo­leon Wielki wcho­dzi […] do Pol­ski. Nie zgłę­biajmy tajem­nic jego zamy­słów, sta­rajmy się być god­nymi jego wspa­nia­ło­ści. Oba­czę, jeżeli Polacy godni są być naro­dem. Idę do Pozna­nia, tam się pierw­sze moje zawiążą wyobra­że­nia o jego war­to­ści. Polacy! […] Zabie­gajmy mu drogę z stron wszyst­kich. […] Powstań­cie i prze­ko­naj­cie go, iż gotowi jeste­ście i krew toczyć na odzy­ska­nie Ojczy­zny. […] A Wy, Polacy, przy­mu­szeni przez naszych najeźdź­ców bić się za nich prze­ciwko wła­snej spra­wie, sta­waj­cie pod cho­rą­gwiami Ojczy­zny swo­jej. Wkrótce Kościuszko, wezwany przez Napo­leona, prze­mówi do Was. […] Przy­po­mnij­cie sobie, iż pro­kla­ma­cja, która Was do for­mo­wa­nia Legio­nów Pol­skich we Wło­szech wzy­wała, nie była ku Waszej zdra­dzie użyta […]”16.

W naj­bliż­szym kręgu oto­cze­niu Napo­le­ona rów­nież ście­rały się odmienne poglądy na temat roz­wią­za­nia pro­blemu pol­skiego. Nie­chętni suge­ro­wali nawet, że Pol­ska to rodzaj poli­tycz­nego nie­bosz­czyka, a próba jego wskrze­sze­nia ścią­gnie Fran­cji na kark nie­na­wiść trzech zabor­ców17. Do tej frak­cji nale­żał m.in.: Char­les Tal­ley­rand, Joseph Fouché czy marsz. Jean Lan­nes (oto frag­ment listu mar­szałka do cesa­rza z 7 listo­pada 1806 roku ze Szcze­cina: „Nie spo­sób jest odbu­do­wać naród szo­ku­jąco mocno pogrą­żony w anar­chii. Jeśli dać Pola­kom broń do ręki, nie­długo wszyst­kie pro­win­cje będą bić się mię­dzy sobą […]”), Pierre Auge­reau i Louis Ber­thier18. Nato­miast do par­tii pro­pol­skiej nale­żeli sekre­tarz stanu Hugues Maret oraz mar­szał­ko­wie Louis Davout („Polacy przyj­mują nas jak wyzwo­li­cieli […]. Nasze oddziały witane są z żywym entu­zja­zmem zarówno przez szlachtę, jak i zwy­kłych oby­wa­teli […]”), Nico­las Soult czy Joachim Murat19. Temu ostat­niemu z pew­no­ścią marzyła się korona kró­lew­ska20. Napo­leon zaś zwle­kał z osta­teczna decy­zją. W tej sytu­acji Dąbrow­ski i Wybicki wzięli na sie­bie odpo­wie­dzial­ność i wska­zali naro­dowi pol­skiemu jedyną wtedy słuszną drogę, zgodną z pol­ską racją stanu – razem z cesa­rzem.

Napo­leon chyba naj­wię­cej obie­cał Pola­kom w Ber­li­nie 19 listo­pada 1806 roku na audien­cji, jakiej udzie­lił depu­ta­cji szlachty z Poznań­skiego. Spo­tka­niu naka­zał nadać spe­cjalną oprawę. Dele­ga­cja została prze­pro­wa­dzona przez tzw. Salę Mar­szał­ków na zamku kró­lew­skim, gdzie zapre­zen­to­wano jej 340 zdo­bycz­nych cho­rą­gwi i sztan­da­rów pru­skich. W gabi­ne­cie cesa­rza znów padła dekla­ra­cja, że w przy­padku zmo­bi­li­zo­wa­nia 40 tys. żoł­nie­rzy nie­pod­le­głość Rze­czy­po­spo­li­tej zosta­nie ogło­szona. Przy­rze­cze­nie to zostało wtedy dane bar­dzo wyraź­nie. Dla­tego chyba Bona­parte poprze­stał na oświad­cze­niu ust­nym i zabro­nił dru­ko­wać i upu­blicz­niać swej mowy21. Pro­blem ten poru­szono nawet w 36. Biu­le­ty­nie Wiel­kiej Armii z 1 grud­nia 1806 roku, w któ­rym kwe­stia restau­ra­cji pań­stwa pol­skiego została oddana boskiej opatrz­no­ści: „Czy tron pol­ski zosta­nie przy­wró­cony? Czy ten naród odzy­ska nie­pod­le­głość? […] Bóg jeden roz­strzy­gnąć może ten trudny pro­blem poli­tyczny […]”22. Tego samego dnia w War­sza­wie jeden ze zwo­len­ni­ków odbu­do­wa­nia Rze­czy­po­spo­li­tej marsz. Louis Davout napi­sał w liście: „Pobór żoł­nie­rza postę­puje gładko, jed­nak bra­kuje osób, które mogłyby pokie­ro­wać ich orga­ni­za­cją i wyszko­le­niem. W War­sza­wie panują dosko­nałe nastroje, ale magnaci wyko­rzy­stują swoje wpływy, żeby stu­dzić zapał klas śred­nich. Prze­raża ich nie­pew­ność jutra i dają do zro­zu­mie­nia, że opo­wie­dzą się otwar­cie dopiero wtedy, gdy ogła­sza­jąc ich nie­pod­le­głość, podej­mie się ciche zobo­wią­za­nie do jej zagwa­ran­to­wa­nia”23.

W Pol­sce rozu­miano grę cesar­ską dość dobrze, ale trzeba było ryzy­ko­wać, pospiesz­nie two­rząc impro­wi­zo­waną siłę zbrojną (o czym w następ­nym roz­dziale). Miała temu słu­żyć pro­kla­ma­cja ogło­szona przez pol­ską prasę, która mniej czer­pała z ofi­cjal­nych dekla­ra­cji cesa­rza, a wię­cej z uni­wer­sału Dąbrow­skiego i Wybic­kiego: „Niech magnaci i majęt­niej­sza szlachta staną na czele, a gdy ujrzę trzy­dzie­ści do czter­dzie­stu tysięcy ludzi po bro­nią, ogło­szę w War­sza­wie nie­pod­le­głość Waszą; skoro zaś ją ogło­szę, nie­wzru­szoną będzie […]”24. Było to tro­chę świa­dome znie­kształ­ce­nie słów Napo­le­ona, a pol­ska pro­pa­ganda zaczęła metodą fak­tów doko­na­nych stop­niowo wcią­gać cesa­rza Fran­cu­zów w sprawę pol­ską. Napo­leon rozu­miał swoją nie­pewną sytu­ację i sta­ran­niej uni­kał poli­tycz­nych obiet­nic. Wie­dząc, że będzie w tej spra­wie naci­skany, gdy przy­bę­dzie do War­szawy, posta­no­wił przy­je­chać tam nie­spo­dzie­wa­nie. Stało się to w nocy z 18 na 19 grud­nia 1806 roku, cesarz był prak­tycz­nie bez świty i przy­bocz­nego dworu. Napo­leon pogma­twał w ten spo­sób plany stron­nic­twa naro­do­wego, które chciało zor­ga­ni­zo­wać huczną fetę na jego cześć, w cza­sie któ­rej spo­dzie­wano się kolej­nych mów powi­tal­nych i być może jakiejś kon­kret­nej poli­tycz­nej dekla­ra­cji cesa­rza. 19 grud­nia o godz. 19.00 na Zamku Kró­lew­skim przy­jął dele­ga­cję mia­sta z byłym mar­szał­kiem Sejmu Sta­ni­sła­wem Mała­chow­skim – „[…] witała go w War­sza­wie Pol­ska 3 maja. Z Pol­ską tar­go­wicą zetknąć się nie miał oka­zji”25. W cza­sie prze­mó­wie­nia Bona­parte ostroż­nie poru­szył tylko dwie sprawy – nie­uzna­nia przez Fran­cję roz­bio­rów Pol­ski i powo­ła­nia 40-tysięcz­nej pol­skiej armii naro­do­wej pod sztan­da­rami cesar­skimi.

Napo­leon i Tade­usz Kościuszko

Cesa­rzowi nie udało się prze­ko­nać do swo­jego planu Tade­usza Kościuszki, prze­by­wa­ją­cego wtedy w Berville we Fran­cji. Na pole­ce­nie Bona­par­tego pró­bo­wał skło­nić go do przy­jazdu do Pol­ski mini­ster poli­cji, Joseph Fouché. Co cie­kawe, Kościuszko miałby przy­je­chać w tajem­nicy i pod przy­bra­nym nazwi­skiem, a jedy­nymi oso­bami, które miały zaopie­ko­wać się gościem, byli: gen. dyw. Jan Hen­ryk Dąbrow­ski i mar­sza­łek dworu Geraud Duroc: „Pro­szę ści­gnąć Kościuszkę, powie­dzieć mu, że musi nie­zwłocz­nie przy­je­chać do mnie – ale w tajem­nicy i pod innym nazwi­skiem. […] Pro­szę dać mu każdą sumę pie­nię­dzy, jakiej będzie potrze­bo­wał. […] Pra­gnę, żeby to wszystko odbyło się w naj­więk­szej tajem­nicy”26. Nie­wy­klu­czone, że cesarz miał nadzieję, iż dawny Naczel­nik będzie w sta­nie skon­so­li­do­wać wysi­łek naro­dowy i wszyst­kie stany spo­łeczne. Nada­rem­nie, gdyż Kościuszko nie dowie­rzał Napo­le­onowi jako czło­wie­kowi, który dobił Repu­blikę i uśmier­cił Legiony Pol­skie we Wło­szech. Dla­tego w liście z 22 stycz­nia 1807 roku doma­gał się gwa­ran­cji, że w Pol­sce będzie obo­wią­zy­wać ustrój monar­chii par­la­men­tar­nej (jak w Anglii), zosta­nie znie­sione chłop­skie pod­dań­stwo i zostaną przy­wró­cone gra­nice sprzed pierw­szego roz­bioru27.

Nega­tywną rolę w tych nego­cja­cjach miał ode­grać fran­cu­ski mini­ster poli­cji28. Fouché przy­jął postawę dwu­znaczną. Sprze­ci­wiał się zaan­ga­żo­wa­niu Fran­cji w sprawę pol­ską i odra­dzał Kościuszce przy­jazd, jed­no­cze­śnie nie mógł tak po pro­stu sprze­ci­wić się woli Napo­le­ona. Dla­tego posta­no­wił zro­bić to po swo­jemu. Oświad­czył zatem Kościuszce, że ma obo­wią­zek wysłać go do cesa­rza. Forma tej „prośby” przy­po­mi­nała bar­dziej nakaz aresz­to­wa­nia niż zapro­sze­nie do poli­tycz­nej współ­pracy29. Efekt był do prze­wi­dze­nia.

Jeżeli Kościuszko chciał zra­zić do sie­bie Bona­par­tego, to mu się to udało. Mini­ster poli­cji dołą­czył list Kościuszki do swo­jego raportu dla Napo­le­ona z 4 lutego. Reak­cja była natych­mia­stowa. Cesarz pole­cił prze­rwać roz­mowy i 20 lutego 1807 roku napi­sał do mini­stra: „Nie przy­wią­zuję żad­nego zna­cze­nia do Kościuszki. Nie używa on wcale takiego powa­ża­nia w kraju, jak sobie wyobraża […]”30. Zakoń­cze­nie listu było jesz­cze bar­dziej dosadne: Powiedz mu Pan, że jest głup­cem!”31. W tej sytu­acji cesarz posta­no­wił zaufać sile swo­jego oręża: „[…] dosko­nale obejdę się [bez pomocy Kościuszki – przyp. autora] przy odbu­do­wie Pol­ski, jeżeli tylko for­tuna nie opu­ści moich armii […]”32. Rów­no­cze­śnie prze­słał marsz. Joachi­mowi Mura­towi bar­dzo ostry w tonie list w spra­wie pol­skiej. Oto jego frag­ment: „Nie przy­by­łem tutaj, żeby żebrać o tron dla mojej rodziny, ponie­waż nie brak mi tro­nów do roz­da­wa­nia; przy­by­łem tutaj w inte­re­sie rów­no­wagi euro­pej­skiej, aby pod­jąć się przed­się­wzię­cia, na któ­rym Polacy mogą zyskać naj­wię­cej, gdyż cho­dzi tu o ich naro­dową egzy­sten­cję. Jeżeli siłą swego odda­nia wesprą mnie na tyle, że mi się powie­dzie, przy­znam im nie­pod­le­głość. W prze­ciw­nym razie nie uczy­nię nic, pozo­sta­wię ich pod wła­dzą pru­ską i rosyj­ską […]”33.

Gdy Napo­leon zorien­to­wał się, iż Kościuszko może mu bar­dziej zaszko­dzić niż pomóc, posta­no­wił uznać całą sprawę za nie­byłą. Jedna z ocen mówiła o prze­ni­kli­wo­ści poli­tycz­nej Naczel­nika, który prze­wi­dział, iż Bona­parte zawsze będzie trak­to­wał sprawę pol­ską instru­men­tal­nie jako jedno z narzę­dzi swo­jej poli­tyki zagra­nicz­nej. Ale była też druga strona medalu – „[…] dla­czego uwa­ża­jąc Napo­leona za despotę, ocze­ki­wał [Tade­usz Kościuszko – przyp. autora] od niego zaan­ga­żo­wa­nia się w wojnę o nie­pod­le­głą Pol­skę?”34. Nie­udzie­le­nie popar­cia Napo­le­onowi w 1807 roku oka­zała się poli­tycz­nym błę­dem Kościuszki. Gdy wybu­chła druga wojna pol­ska, czyli inwa­zja na Rosję w 1812 roku, nikt już nie zawra­cał sobie głowy byłym Naczel­ni­kiem. A sytu­acja w cza­sie pierw­szej wojny pol­skiej wyma­gała od niego, by dostrzegł cel nad­rzędny, czyli nie­pod­le­głość Pol­ski, i pod­jął decy­zję nawet wbrew swoim poglą­dom. Nie ma co ukry­wać, że napo­le­oń­ska Fran­cja w owym cza­sie ofe­ro­wała naro­dowi pol­skiemu naj­wię­cej35.

Kościuszko spra­wił cesa­rzowi jeden z naj­więk­szych poli­tycz­nych zawo­dów, jakich doznał w poli­tyce per­so­nal­nej w spra­wie pol­skiej. Napo­leon zre­kom­pen­so­wał to sobie pozy­ska­niem ks. Józefa Ponia­tow­skiego. Zresztą dosko­nale wie­dział, że dla swo­jej poli­tyki na zie­miach pol­skich będzie musiał zjed­nać jak naj­wię­cej szlachty i magna­te­rii. Argu­ment w rodzaju „szlachta dopro­wa­dziła Pol­skę do roz­bio­rów” nie prze­ko­ny­wał Bona­par­tego z bar­dzo racjo­nal­nego powodu – wkro­czył bowiem do kraju, gdzie nie było sil­nego miesz­czań­stwa (jak w Euro­pie Zachod­niej), które sta­no­wi­łoby poli­tyczną elitę kraju. W Pol­sce struk­tura spo­łeczna była odmienna, a jej prze­bu­dowa w krót­kim cza­sie – nie­moż­liwa. Dla­tego Napo­leon musiał zaak­cep­to­wać roz­wią­za­nie kom­pro­mi­sowe, czyli pozo­sta­wie­nie pol­skiej szlach­cie roli pod­sta­wo­wej, a nie wyłącz­nej, w życiu poli­tycz­nym, gospo­dar­czym i spo­łecz­nym kraju.

ROZ­DZIAŁ II UTWO­RZE­NIE ARMII POL­SKIEJ (LISTO­PAD 1806 – STY­CZEŃ 1807)

ROZ­DZIAŁ II UTWO­RZE­NIE ARMII POL­SKIEJ (LISTO­PAD 1806 – STY­CZEŃ 1807)

1. Legia Pół­nocna. Próba utwo­rze­nia 2. Legii Pół­noc­nej

Jesz­cze nie nade­szło ulti­ma­tum Fry­de­ryka Wil­helma III w spra­wie wojny z Fran­cją (26 wrze­śnia 1806 roku), gdy Napo­leon, pewny wybu­chu kon­fliktu z Pru­sami, posta­no­wił sfor­mo­wać dwie legie pół­nocne na żoł­dzie fran­cu­skim, rekru­tu­jące się z daw­nych żoł­nie­rzy pru­skich naro­do­wo­ści pol­skiej (prze­by­wa­ją­cych w nie­woli lub dezer­te­rów). Cesarz uwa­żał, że może liczyć na pol­skich żoł­nie­rzy bez względu na to, z któ­rej armii zabor­czej pocho­dzą. Fran­cu­ski wywiad dostar­czył Bona­par­temu bar­dzo wymow­nych danych o odsetku rekru­tów naro­do­wo­ści pol­skiej w armii pru­skiej, np. na 13 inspek­cji pie­choty w Pru­sach, dawne zie­mie pol­skie obej­mo­wały sześć, a na sie­dem inspek­cji kawa­le­rii – nie­mal połowa36.

20 wrze­śnia 1806 roku w Paryżu Napo­leon pod­pi­sał dekret w spra­wie utwo­rze­nia 1. Legii Pół­noc­nej pod roz­ka­zami gen. dyw. Józefa Zajączka37. Aby przy­cią­gnąć rekru­tów, Bona­parte zgo­dził się na pol­skiego dowódcę i okre­ślił, że co naj­mniej dwie trze­cie kadry ofi­cer­skiej będzie pocho­dze­nia pol­skiego. Jako dodat­kowy śro­dek oddzia­ły­wa­nia na pol­skiego rekruta dekret okre­ślał umun­du­ro­wa­nie według wzoru pol­skiego. Co do reszty miały obo­wią­zy­wać prze­pisy fran­cu­skie. Napo­leon uwa­żał, że do Legii dołą­czą nie tylko ochot­nicy z Pol­ski, ale też repre­zen­tanci wszyst­kich naro­do­wo­ści siłą wcie­leni do służby pru­skiej (nawet Fran­cuzi). W pouf­nym liście z 23 wrze­śnia cesarz pole­cił Zającz­kowi, aby w pro­kla­ma­cjach wer­bun­ko­wych „uni­kał okre­śle­nia Pol­ska”38. Każdy z czte­rech bata­lio­nów 1. Legii two­rzyło dzie­więć kom­pa­nii (każda po 139 bagne­tów), w tym: kara­bi­nier­ska (gre­na­dier­ska), wol­ty­żer­ska i sie­dem fizy­lier­skich. Razem jeden bata­lion miał liczyć 1251 bagne­tów, a cała legia 5042 bagnety39. Punkty rekru­ta­cyjne (1. bata­lionu) usta­lono w Hage­nau i Lan­dau w Bawa­rii.

Gdy roz­po­częła się wojna pru­sko-fran­cu­ska, tempo for­mo­wa­nia 1. Legii ule­gło gwał­tow­nemu przy­spie­sze­niu. Napo­leon przy­jął tylu pol­skich dezer­te­rów i poj­mał tylu poten­cjal­nych pol­skich rekru­tów pod: Saal­feld, Jeną i Auerstädt, że nie musiał się mar­twić, kim wypeł­nić sze­regi 1. Legii. 20 listo­pada na jej sta­nie było tylko 1,2 tys. żoł­nie­rzy, ale już mie­siąc póź­niej prze­kro­czyła etat, licząc 5314 żoł­nie­rzy pod bro­nią40. Legio­ni­stom prze­ka­zy­wano broń z pru­skich arse­na­łów. Dal­sze bata­liony miały być two­rzone w Mogun­cji, gdzie kwa­terę główną miał sędziwy (72-letni) marsz. François Kel­ler­mann, bar­dzo życz­li­wie nasta­wiony do sprawy pol­skiej. Według jego rapor­tów w krót­kim cza­sie zwer­bo­wano ponad 5,4 tys. ochot­ni­ków41. Pozwo­liło to na szyb­kie sfor­mo­wa­nie 2. bata­lionu (27 listo­pada), 3. bata­lionu (28 listo­pada) i 4. bata­lionu (29 listo­pada). Nie­ba­wem do Mogun­cji przy­był także 1. bata­lion. W dniu wymar­szu do Ber­lina, 30 listo­pada 1806 roku, 1. Legia liczyła 5209 bagne­tów.

Po wymar­szu z Mogun­cji dono­szono o wcie­la­niu nowych kom­pa­nii ochot­ni­czych w: Hanau, Lip­sku i Mag­de­burgu, co miało pod­nieść stan legii do 6425 bagne­tów. Rów­no­cze­śnie jed­nak, na sku­tek biedy i bra­ków, zde­zer­te­ro­wało aż 1654 żoł­nie­rzy, co obni­żyło jej liczeb­ność do 4771 żoł­nie­rzy pod bro­nią. W dal­szej dro­dze doszło kolej­nych 195 ochot­ni­ków, dzięki czemu na początku 1807 roku 1. Legia Pół­nocna miała na sta­nie 4996 żoł­nie­rzy42. Legia reor­ga­ni­zo­wała się i ubie­rała dosłow­nie w mar­szu. Pro­ces kom­ple­to­wa­nia został zakoń­czony dopiero w Szcze­ci­nie (o 1. Legii Pół­noc­nej będzie mowa w roz­dziale doty­czą­cym bitwy o Tczew i oblę­że­niu Gdań­ska). 14 grud­nia 1806 roku Józef Zają­czek wyje­chał do War­szawy, aby zająć się orga­ni­za­cją tzw. Legii Kali­skiej. Tym­cza­sowo dowódz­two 1. Legii objął fran­cu­ski gen. bryg. Jacques Puthod, nato­miast 18 stycz­nia 1807 roku jej dowódcą został płk. ks. Michał Radzi­wiłł43.

25 wrze­śnia 1806 roku w Norym­ber­dze Napo­leon posta­no­wił utwo­rzyć 2. Legię Pół­nocną pod roz­ka­zami gen. bryg. Jana Hen­ryka (franc. Jean Henri) Wołod­kie­wi­cza44. W dekre­cie orga­ni­za­cyj­nym zastrze­żono, że trzy czwarte kadry ofi­cer­skiej ma być pocho­dze­nia pol­skiego lub nie­miec­kiego, a kon­tyn­gent ochot­ni­czy ma być stwo­rzony z dezer­te­rów z armii pru­skiej, przede wszyst­kim naro­do­wo­ści pol­skiej. For­mo­wa­nie 2. Legii postę­po­wało dużo wol­niej. Wołod­kie­wicz przy­był do Norym­bergi 9 listo­pada i tam spo­tkał go zawód. W mie­ście nikt nie wie­dział o two­rze­niu nowej for­ma­cji. Uchy­lano się od pomocy (także finan­so­wej), póki nie nadejdą roz­kazy z Paryża. W tej sytu­acji do 30 listo­pada 1806 roku udało się pozy­skać zale­d­wie 148 rekru­tów, mie­siąc póź­niej było ich rap­tem 16445. Dal­szy nabór sta­wał się coraz trud­niej­szy z powodu two­rze­nia pol­skiej armii naro­do­wej. Z roz­kazu Mini­ster­stwa Wojny w Paryżu z 23 listo­pada 1806 roku następ­nego dnia 81 żoł­nie­rzy 2. Legii z Wołod­kie­wi­czem na czele poma­sze­ro­wało do Ber­lina, aby dołą­czyć do 1. Legii. Taki był koniec jej krót­kiej histo­rii.

Roz­po­rzą­dze­nia gen. dyw. Jana Hen­ryka Dąbrow­skiego w spra­wie powo­ła­nia armii naro­do­wej

Napo­leon wie­dział, że gen. dyw. Józef Zają­czek nie jest dosta­tecz­nie popu­larny w spo­łe­czeń­stwie pol­skim. Dla­tego z Włoch, spod Chieti, wezwał spe­cjal­nym kurie­rem gen. dyw. Jana Hen­ryka Dąbrow­skiego, który od 25 maja 1803 roku był gene­ral­nym inspek­to­rem kawa­le­rii neapo­li­tań­skiej46. Pędząc bryczką dzień i noc, po 17-dnio­wej podróży, 22 paź­dzier­nika Dąbrow­ski dotarł do Des­sau, gdzie tego dnia znaj­do­wała się kwa­tera główna cesa­rza47. Do spo­tka­nia z Napo­le­onem doszło dzień póź­niej w Kropstädt, 17 km na pół­noc od Wit­ten­bergi. Cesarz sądził, że Dąbrow­ski nie miał dość przy­mio­tów, by objąć prze­wod­nią rolę w naro­dzie pol­skim, ani poli­tycz­nego popar­cia w kraju. Popie­rać go miały co naj­wy­żej śred­nia i uboga szlachta oraz miesz­czań­stwo. Nawet wśród jego wła­snych pod­ko­mend­nych miała ist­nieć opo­zy­cja prze­ciwko niemu. Ale z dru­giej strony, gdyby Tade­usz Kościuszko nie zaan­ga­żo­wał się w plan cesa­rza, żaden inny zwo­len­nik orien­ta­cji pro­fran­cu­skiej w Pol­sce nie mógłby się rów­nać z Dąbrow­skim. W efek­cie roz­mowa z Napo­le­onem była krótka – plan insu­rek­cji naro­do­wej w Wiel­ko­pol­sce i zor­ga­ni­zo­wa­nie pol­skich sił zbroj­nych48.

26 paź­dzier­nika w Char­lot­ten­burgu doszło do kolej­nego spo­tka­nia cesa­rza z Dąbrow­skim w spra­wie mobi­li­za­cji siły zbroj­nej w zabo­rze pru­skim. Na pyta­nie Bona­par­tego o jej liczeb­ność padła szybka odpo­wiedź: 40 tys. żoł­nie­rzy. Ponie­waż Bona­parte zaczął poru­szać też kwe­stie poli­tyczne i eko­no­miczne, w któ­rych Dąbrow­ski nie był na bie­żąco, zapro­po­no­wał spro­wa­dze­nie z Dre­zna Józefa Wybic­kiego. Spo­tka­nie Napo­le­ona z Dąbrow­skim i Wybic­kim nastą­piło w Ber­li­nie 3 listo­pada 1806 roku. Podobno wtedy z ust cesa­rza padły zna­mienne słowa: „Gdy ujrzę trzy­dzie­ści do czter­dzie­stu tysięcy ludzi pod bro­nią, ogło­szę w War­sza­wie nie­pod­le­głość Waszą, a gdy ją ogło­szę, nie­wzru­szona będzie”49. Dąbrow­ski z Wybic­kim przy­byli do Pozna­nia 6 listo­pada 1806 roku, ale już trzy dni wcze­śniej ogło­sili zre­da­go­waną jesz­cze w Ber­li­nie ode­zwę do narodu pol­skiego (była o niej mowa w poprzed­nim roz­dziale).

W pierw­szym tygo­dniu listo­pada 1806 roku armia napo­le­oń­ska wkro­czyła do Wiel­ko­pol­ski (4 listo­pada do Pozna­nia wje­chał 1. pułk strzel­ców kon­nych płk. Rémy’ego Exel­mansa, a 9 listo­pada trzon III Kor­pusu WA marsz. Louisa Davo­uta)50. Wyko­rzy­stu­jąc sta­ro­pol­ską tra­dy­cję, 14 listo­pada 1806 roku Dąbrow­ski ogło­sił przez byłego już woje­wodę gnieź­nień­skiego Józefa Radzy­miń­skiego tzw. pospo­lite rusze­nie. Powo­łane naprędce komi­sje woje­wódz­kie ogło­siły pobór dymowy po jed­nym rekru­cie pie­szym z dzie­się­ciu i jed­nym kon­nym z 45 dymów, oraz zatrzy­mu­jąc każ­dego rekruta pobra­nego przez admi­ni­stra­cję pru­ską, któ­rego nie zdą­żono uzbroić i prze­szko­lić51. Po dwóch tygo­dniach inten­syw­nej pracy Dąbrow­ski miał już w róż­nych zakąt­kach Wiel­ko­pol­ski nie­mal 10 tys. rekru­tów, prze­zna­czo­nych do tzw. 1. Legii (od 20 grud­nia jej sze­fem sztabu był płk Mau­rycy Hauke). Pobór miał być prze­pro­wa­dzony w rów­nych par­tiach do czte­rech puł­ków pie­choty w: Gnieź­nie (1.), Rogoź­nie (2.), Rawi­czu (3.) i Kościa­nie (4.)52. Służba rekru­tów w wieku 18–25 lat miała być 8-let­nia; 5. pułk strzel­ców kon­nych pla­no­wano two­rzyć w Kościa­nie, a 6. pułk uła­nów we Wscho­wie. Tu jed­nak poja­wił się kło­pot. Bra­ko­wało taboru kon­nego, gdyż jego więk­szość zago­spo­da­ro­wało pospo­lite rusze­nie. Do tego docho­dził też wysoki koszt tego rodzaju broni. Dla­tego według stanu z 31 grud­nia 1806 roku liczeb­ność obu puł­ków nie prze­kra­czała 330 sza­bel.

Już 22 listo­pada 1806 roku ruszyło for­mo­wa­nie 2. Legii w depar­ta­men­cie kali­skim, za który odpo­wie­dzialny był gene­rał (zie­miań­ski) Paweł Skó­rzew­ski. 23 stycz­nia 1807 roku zastą­pił go gen. dyw. Józef Zają­czek. Kolejne cztery pułki pie­choty (po dwa bata­liony) two­rzyły się w: Kali­szu (5.), Kole (6.), Radom­sku (7.) i Luto­mie­rzu (8.). Do tego docho­dziły 3. pułk uła­nów i 4. pułk strzel­ców kon­nych pod zwierzch­nic­twem gen. bryg. Józefa Nie­mo­jew­skiego i Izy­dora Kra­siń­skiego. Sze­fem sztabu został gen. bryg. Jan Hen­ryk Wołod­kie­wicz. For­mo­wa­nie 3. Legii roz­po­częło się 6 grud­nia w depar­ta­men­cie war­szaw­skim pod nad­zo­rem kolejno: Onu­frego Dąbrow­skiego, Igna­cego Gieł­guda i w końcu ks. Józefa Ponia­tow­skiego. Sze­fem sztabu został gen. bryg. Michał Kamie­niecki. Jego cztery pułki pie­choty two­rzono w War­sza­wie (9. i 10.), Łęczycy (11.) i Płocku (12.). Do tego docho­dziła kawa­le­ria legio­nowa płk. Walen­tego Kwa­śniew­skiego w skła­dzie: 1. pułk strzel­ców kon­nych i 2. pułk uła­nów.

27 listo­pada 1806 roku do Pozna­nia przy­był sam Napo­leon. Był mile zasko­czony tem­pem for­mo­wa­nia pol­skiej armii naro­do­wej. Tego dnia Dąbrow­ski zamel­do­wał, że w depar­ta­men­cie poznań­skim objęto pobo­rem 8684 rekru­tów, zaś w kali­skim 6844. Dodat­kowo oba depar­ta­menty miały zmo­bi­li­zo­wać po 1822 sza­ble53. Jesz­cze w listo­pa­dzie powstał rów­nież ambitny plan rekru­ta­cyjny, obej­mu­jący także depar­ta­menty na pra­wym brzegu Wisły. W sumie pla­no­wano zmo­bi­li­zo­wać 42 292 bagnety i 11 tys. sza­bel:

– poznań­ski: 8648 bagne­tów i 1822 sza­ble,

– kali­ski: 6844 bagnety i 1822 sza­ble,

– war­szaw­ski: 5,3 tys. bagne­tów i 1,8 tys. sza­bel,

– kwi­dzyń­ski i byd­go­ski: 8 tys. bagne­tów i 1,8 tys. sza­bel,

– płocki: 5,3 tys. bagne­tów i 1,8 tys. sza­bel,

– bia­ło­stocki: 8,2 tys. bagne­tów i 1,8 tys. sza­bel54.

Nie­za­leż­nie od armii regu­lar­nej two­rzyło się też pospo­lite rusze­nie. 11 listo­pada ogło­szono akt insu­rek­cji daw­nego woje­wódz­twa łęczyc­kiego, dwa dni póź­niej sie­radz­kiego. To ostat­nie zade­kla­ro­wało mobi­li­za­cję pułku w sile 1,5 tys. kon­nych. 2 grud­nia zwo­łano pospo­lite rusze­nie z woje­wództw na lewym brzegu Wisły, naka­zu­jąc sta­wić się konno i zbroj­nie do końca mie­siąca w Łowi­czu55. Przy­było tam pra­wie 6 tys. kon­nych56. 1 stycz­nia 1807 roku z cho­rą­gwi pospo­li­ta­ków sfor­mo­wano 1. pułk kawa­le­rii naro­do­wej (400 wyse­lek­cjo­no­wa­nych sza­bel) pod roz­ka­zami płk. Jana Michała Dąbrow­skiego57. Z pierw­szym dniem Nowego Roku Dąbrow­ski miał pod roz­ka­zami 2840 sza­bel, a dołą­cza­jąc oddziały będące jesz­cze w trak­cie for­mo­wa­nia, w tym pułk „Towa­rzy­szy” z Byd­gosz­czy; siła ta docho­dziła do nie­mal 4 tys. kawa­le­rii58. Sytu­acja zmie­niła się 2 stycz­nia 1807 roku, kiedy Napo­leon, chcąc jak naj­szyb­ciej skie­ro­wać armię pol­ską na front, roz­ka­zał stwo­rzyć dywi­zję pol­ską pod roz­ka­zami gen. dyw. Jana Hen­ryka Dąbrow­skiego (eta­towo 7,2 tys. bagne­tów i sza­bel) i posłać ją czym prę­dzej na Pomo­rze Gdań­skie. O pro­ce­sie jej for­mo­wa­nia będzie mowa w roz­dziale: „Mała wojna pol­ska” na Pomo­rzu Gdań­skim.

Pla­no­wana rekru­ta­cja nie wszę­dzie prze­bie­gała zgod­nie z pla­nem, zwłasz­cza w depar­ta­men­tach wschod­nich lub pół­noc­nych, gdyż wiele z nich na­dal było pod pru­skim pano­wa­niem. Na przy­kład: w war­szaw­skim spo­dzie­wano się prze­szło 7 tys. rekru­tów, udało się zmo­bi­li­zo­wać nie­spełna 3 tysiące. Osta­tecz­nie według danych ze stycz­nia 1807 roku, bez uwzględ­nie­nia pospo­li­tego rusze­nia, Dąbrow­ski powo­łał pod broń 20 528 bagne­tów i sza­bel. W tym okre­sie, od ode­zwy z 3 listo­pada 1806 roku do powo­ła­nia Komi­sji Rzą­dzą­cej 14 stycz­nia 1807 roku, czło­wie­kiem odpo­wie­dzial­nym za two­rze­nie armii pol­skiej był wła­śnie on, sto­jąc na czele ówcze­snej hie­rar­chii woj­sko­wej. Star­szego stop­niem na zie­miach pol­skich nie było. Józef Zają­czek pozo­sta­wał na służ­bie fran­cu­skiej, a na czele Legii Kali­skiej sta­nął dopiero 26 stycz­nia 1807 roku. Co prawda ks. Józef Ponia­tow­ski zgło­sił akces do pol­skiej siły zbroj­nej już 6 grud­nia 1806 roku, ale do 16 stycz­nia 1807 roku pozo­sta­wał tylko komen­dan­tem depar­ta­mentu war­szaw­skiego. Dopiero z chwilą utwo­rze­nia Komi­sji Rzą­dzą­cej i obję­cia przez księ­cia teki mini­stra wojny ruszyła wła­ściwa reor­ga­ni­za­cja armii naro­do­wej, roz­po­częta wła­śnie przez Dąbrow­skiego59. Począt­kowo pułki regu­larne i pospo­li­tego rusze­nia były sku­piane według przy­na­leż­no­ści regio­nal­nej. Obej­mu­jąca jed­nak cały zabór pru­ski machina admi­ni­stra­cyjna została póź­niej zmniej­szona do gra­nic Księ­stwa War­szaw­skiego. W związku z tym pod­jęto reor­ga­ni­za­cję wedle wzo­rów przy­ję­tych przez Komi­sję Rzą­dzącą60.

Nie zapo­mi­najmy o roli dru­giego orga­ni­za­tora pol­skiej armii. W cza­sie balu w Pozna­niu 28 listo­pada 1806 roku cesarz miał powie­dzieć: „Nie chcę, żeby to tylko tłusz­cza Waszego chłop­stwa nale­żała, trzeba żeby cały naród, Wasi magnaci wzięli się do oręża”61. Odpo­wiedź Józefa Wybic­kiego była bły­ska­wiczna. Autor Mazurka Dąbrow­skiego powró­cił do daw­nych pol­skich tra­dy­cji woj­sko­wych, które wyko­rzy­stał, reda­gu­jąc Uni­wer­sał na pospo­litą obronę. For­mal­nie 2 grud­nia 1806 roku pod­pi­sał go woje­woda gnieź­nień­ski Józef Radzy­miń­ski, ale doku­ment spo­rzą­dził Wybicki: „Napo­leon Wielki przy­szedł na świat i wró­cił mu porządku jego poli­tycz­nego postać. Polacy! Jego potężne ramię i Was ma dźwi­gnąć z zagłady i znisz­cze­nia cywil­nego. Już do Nas rzekł: zerwę Wasze kaj­dany. Wrócę Wam Waszą nie­pod­le­głość. Znów będzie­cie Pola­kami, ale pokaż­cie się god­nymi ojców Waszych. Prze­ko­naj­cie mnie, że umie­cie ginąć lub żyć wol­nymi”62. Była to w sumie dość swo­bodna inter­pre­ta­cja mało kon­kret­nych zapo­wie­dzi Napo­le­ona, które ogło­sił w biu­le­ty­nie dzień wcze­śniej. Te nie­do­po­wie­dze­nia Bona­par­tego Wybicki dopa­so­wał do men­tal­no­ści szla­chec­kiej, już bez zna­ków zapy­ta­nia.

Cha­rak­te­ry­styka kor­pusu ofi­cer­skiego

To Dąbrow­ski mia­no­wał sze­fów depar­ta­men­tów odpo­wie­dzia­nych za pobór. Sporo zale­żało jed­nak od warun­ków, w jakich był on pro­wa­dzony. Dla­tego nie można porów­ny­wać efek­tów osią­gnię­tych w Wiel­ko­pol­sce, na Mazow­szu czy Pomo­rzu Gdań­skim. W Wiel­ko­pol­sce nie było już armii zabor­czej, a więk­szość poboru zakoń­czono, zanim depar­ta­ment ten ucier­piał od prze­mar­szów i kwa­te­run­ków armii napo­le­oń­skiej. Depar­ta­ment war­szaw­ski już nie­stety takie koszty poniósł. Naj­sła­biej było na Pomo­rzu Gdań­skim, w Płoc­kiem i Bia­ło­stoc­kiem, gdzie praca admi­ni­stra­cyjna była pro­wa­dzona w warun­kach toczą­cej się wojny.

Obsa­dza­jąc sta­no­wi­ska kie­row­ni­cze w armii, Dąbrow­ski sta­rał się dobie­rać kadrę, któ­rej mógł zaufać. W Pozna­niu np. orga­ni­za­to­rem siły zbroj­nej został gen. bryg. Win­centy Aksa­mi­tow­ski, zaś sze­fami bry­gad poznań­skich zostali mia­no­wani gen. bryg. Józef Nie­mo­jew­ski i Sta­ni­sław Fiszer. Wszy­scy byli sta­rymi legio­ni­stami. Podob­nie rzecz się miała w Byd­gosz­czy, gdzie wysłano gen. bryg. Anto­niego Kosiń­skiego. Nie­stety, Dąbrow­skiemu nie udało się zdo­mi­no­wać ruchu powstań­czego w Kali­skiem. Tam prze­wagę zyskało stron­nic­two z minio­nej epoki, słabe zresztą pod wzglę­dem walo­rów woj­sko­wych: Paweł Skó­rzew­ski, Paweł Bier­nacki i Józef Lip­ski63. Talenty kor­pusu ofi­cer­skiego z daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Naro­dów nie­ba­wem oka­zały się nikłe i tam, gdzie jej udział był domi­nu­jący, praca admi­ni­stra­cyjna nie przy­no­siła nale­ży­tych rezul­ta­tów. Depar­ta­ment kali­ski, rów­nie zamożny i roz­le­gły jak poznań­ski, był tego przy­kła­dem. Skoń­czyło się na odwo­ła­niu Skó­rzew­skiego i zastą­pie­niu go przez Fiszera. Było już jed­nak za późno, by usu­nąć wszyst­kie powstałe nie­do­ma­ga­nia64. Póź­niej­szą Legię Kali­ską nie­mal od pod­staw musiał reor­ga­ni­zo­wać Józef Zają­czek z pomocą dwóch puł­kow­ni­ków legio­no­wych – Fran­ciszka Kos­sec­kiego i Cypriana Godeb­skiego. Podobna sytu­acja miała miej­sce w depar­ta­men­cie łęczyc­kim, gdzie nie­udol­nego Feliksa Kre­tow­skiego musiał zastą­pić płk Edward Żół­tow­ski65.

Powra­ca­jąc do daw­nych tra­dy­cji, w depar­ta­men­cie poznań­skim Dąbrow­ski zaczął powo­ły­wać na sta­no­wi­ska sze­fów puł­ków przed­sta­wi­cieli mło­dej ary­sto­kra­cji wiel­ko­pol­skiej. Czę­ściowo cho­dziło o dobro­wolną ofiarę na ekwi­pu­nek powie­rza­nych im puł­ków. Mimo braku doświad­cze­nia woj­sko­wego gene­rał miał szczę­śliwą rękę. Połowa wybra­nych przez niego sze­fów wykształ­ciła się na dobrych, pro­fe­sjo­nal­nych woj­sko­wych. Byli to: ks. Antoni Suł­kow­ski (1. pułk pie­choty. Co cie­kawe, Suł­kow­ski zakoń­czył służbę napo­le­oń­ską jako naczelny dowódca armii pol­skiej po śmierci ks. Józefa Ponia­tow­skiego, choć był nim tylko jeden dzień), Sta­ni­sław Miel­żyń­ski (3. pułk pie­choty) i Kazi­mierz Turno (2. pułk strzel­ców kon­nych).

Jak widać, kor­pus ofi­cer­ski był zróż­ni­co­wany66. Ofi­cer legio­nowy był z reguły zawo­do­wym woj­sko­wym, zna­ją­cym języki obce, przy­wią­za­nym do kraju, jed­nak pod­czas służby na emi­gra­cji nabył pew­nego rodzaju bru­tal­no­ści i bez­względ­no­ści. Z kolei ofi­cer przed­ro­zbio­rowy mało się orien­to­wał w panu­ją­cych warun­kach, a star­szy­zna z reguły zawo­dziła. Było jed­nak kilka wyjąt­ków jak: Domi­nik Dzie­wa­now­ski, Alek­san­der Chle­bow­ski lub Sta­ni­sław Woj­czyń­ski. Jeśli cho­dzi o młodą kadrę, to masowo widać ją w pro­ce­sie for­mo­wa­nia, ale gwał­tow­nie top­niała z chwilą wymar­szu na front. Świeżo mia­no­wana kadra ofi­cerska (ochot­ni­cza) miała duże braki w wyszko­le­niu, ale rekom­pen­so­wała to ener­gią, poświę­ce­niem i dobrymi chę­ciami. Pozo­stała jesz­cze kadra byłej armii pru­skiej – dobry mate­riał woj­skowy, doświad­czony, przy­uczony do dys­cy­pliny, zwłasz­cza gdy pod­jęto wysi­łek wyrów­na­nia róż­nicy mię­dzy wyszko­le­niem fran­cu­skim a pru­skim.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1.Europa i świat w epoce napo­le­oń­skiej, red. Monika Sen­kow­ska-Gluck, War­szawa 1977, s. 352–355. [wróć]

2. Jerzy Skow­ro­nek, Książę Józef Ponia­tow­ski, Wro­cław 1984, s. 107–108. Cho­dzi o kon­fe­ren­cję w Puła­wach w zabo­rze austriac­kim, która odbyła się 30 wrze­śnia – 16 paź­dzier­nika 1805 roku. Książę Czar­to­ry­ski pro­wa­dził wtedy tajne kon­sul­ta­cje poli­tyczne m.in. ze Sta­ni­sła­wem Mała­chow­skim i z ks. Józe­fem Ponia­tow­skim w spra­wie orien­ta­cji pro­ro­syj­skiej na zie­miach pol­skich. [wróć]

3. Józef Gie­row­ski, Histo­ria Pol­ski 1764–1864, War­szawa 1986, s. 130–131. [wróć]

4.Europa i świat…, s. 339. [wróć]

5. Książę Antoni Radzi­wiłł dwu­krot­nie anga­żo­wał się w media­cje mię­dzy stroną pol­ską a rzą­dem pru­skim. Po raz drugi uczy­nił to w 1813 roku, gdy bez­sku­tecz­nie usi­ło­wał prze­ko­nać ks. Józefa Ponia­tow­skiego do zdrady Napo­le­ona. [wróć]

6. Hra­bia Feliks Łubień­ski był w latach 1807–1813 mini­strem spra­wie­dli­wo­ści w Księ­stwie War­szaw­skim. [wróć]

7. Janusz Czu­baty, Księ­stwo War­szaw­skie (1807–1815), War­szawa 2011, s. 60. [wróć]

8. Edu­ard von Höpfner, Wojna lat 1806–1807, Kam­pa­nia 1806 roku, t. II, Oświę­cim 2014, s. 251. [wróć]

9.Europa i świat…, s. 339. [wróć]

10. Euge­niusz Tarle, Napo­leon, War­szawa 1950, s. 213. Autor pre­zen­to­wał tezę, że sprawa nie­pod­le­gło­ści Pol­ski była Napo­le­onowi obo­jętna. Sate­lic­kie pań­stwo na gra­nicy wschod­niej miało peł­nić funk­cję buforu mię­dzy Fran­cją a Rosją i Austrią (Prusy nie były już wów­czas brane pod uwagę). [wróć]

11. Andrzej Zahor­ski, Napo­leon, War­szawa 1982, s. 209. [wróć]

12. Oleg Soko­łow, Napo­leon, Alek­san­der i Europa 1806–1812, Oświę­cim 2016, s. 64. [wróć]

13. Tamże, s. 210. [wróć]

14. Bar­bara Gro­chul­ska, Małe pań­stwo wiel­kich nadziei, War­szawa 1987, s. 4. Pismo dostar­czył Flo­rian Koby­liń­ski, ofi­cer, adiu­tant do spe­cjal­nych poru­czeń przy szta­bie marsz. Louisa Davo­uta. [wróć]

15. Wła­dy­sław Zajew­ski, Józef Wybicki, War­szawa 1983, s. 180. [wróć]

16. Robert Bie­lecki, Andrzej Tyszka, Dał nam przy­kład Bona­parte 1796–1815, Wspo­mnie­nia i rela­cje żoł­nie­rzy pol­skich, t. I, Kra­ków 1984, s. 135. [wróć]

17. Andrzej Zahor­ski, op. cit., s. 211. [wróć]

18. Oleg Soko­łow, op. cit., s. 63. Tal­ley­rand, ówcze­sny mini­ster spraw zagra­nicz­nych Fran­cji (1797–1807), twier­dził, że naród pol­ski jest nie­stały w uczu­ciach i lek­ko­myślny, a zaan­ga­żo­wa­nie w sprawę pol­ską dopro­wa­dzi do kon­fliktu z Rosją i Austrią, któ­rej fran­cu­ski mini­ster bar­dzo sprzy­jał (za odpo­wied­nią kwotę oczy­wi­ście). [wróć]

19. Tamże, s. 63. [wróć]

20. Archi­bald Gor­don Mac­do­nell, Napo­leon i jego mar­szał­ko­wie, War­szawa 1992, s. 98. [wróć]

21. Andrzej Zahor­ski, op. cit., s. 212. [wróć]

22. Tamże, s. 213. [wróć]

23. Adol­phe Thiers, Histo­ria Kon­su­latu i Cesar­stwa, t. IV, cz. 1, Oświę­cim 2015, s. 45. [wróć]

24. Bar­bara Gro­chul­ska, op. cit., s. 7. [wróć]

25. Tamże, s. 13. [wróć]

26. Ryszard Belo­styk, For­ty­fi­ka­cje Księ­stwa War­szaw­skiego 1807––1813, Oświę­cim 2018, s. 25. [wróć]

27. Jaro­sław Czu­baty, op. cit., s. 68. [wróć]

28. Joseph Fouché peł­nił urząd mini­stra poli­cji w latach 1799–1802, 1804–1810 i pod­czas „cesar­stwa 100-dnio­wego” w 1815 roku. [wróć]

29. Bar­bara Gro­chul­ska, op. cit., s. 4. [wróć]

30. Jaro­sław Czu­baty, op. cit., s. 68. [wróć]

31. Euge­niusz Tarle, op. cit., s. 216. [wróć]

32. Adol­phe Thiers, op. cit., s. 44. [wróć]

33. Tamże. [wróć]

34. Jaro­sław Czu­baty, op. cit., s. 68. [wróć]

35. Bar­bara Gro­chul­ska ujęła to bar­dziej dyplo­ma­tycz­nie: „Od tej chwili roze­szły się drogi tych dwóch ludzi, tak waż­nych w pol­skiej tra­dy­cji naro­do­wej, któ­rych legendy ście­rały się z sobą w ciągu stu­le­cia roz­bio­rów. Owe legendy stwo­rzyły z nich sym­bole dwóch róż­nych ide­ałów walki o nie­pod­le­głość, dwóch róż­nych spo­so­bów rozu­mie­nia szczę­ścia Europy, dwa różne typy ludz­kich postaw”, op. cit., s. 4. [wróć]

36. Janusz Sta­szew­ski, Woj­sko pol­skie na Pomo­rzu w roku 1807, Oświę­cim 2013, s. 31. [wróć]

37. Marian Bran­dys, Gene­rał Arbuz, War­szawa 1988, s. 96–97. Zają­czek był podobno nie­mile zasko­czony ponow­nym powią­za­niem go przez Bona­par­tego ze sprawą pol­ską. Dobrze oddaje to cytat z czasu, gdy gene­rał na roz­kaz cesa­rza miał się zająć two­rze­niem Legii Kali­skiej: „Wyglą­dało na to, że z woli potęż­nego pro­tek­tora sfran­cu­ziały «Egip­cja­nin» […] będzie musiał prze­obra­zić się znowu w Polaka”. [wróć]

38. Jan Pachoń­ski, Legiony Pol­skie 1794–1807, t. IV Z ziemi wło­skiej do Pol­ski 1800–1807, War­szawa 1979, s. 554. [wróć]

39. Tamże, s. 555. Począt­kowo nie było wia­domo, czy Napo­leon chce stwo­rzyć legię z róż­nymi rodza­jami broni, stąd prośba Zajączka o przy­sła­nie kadry ofi­cer­skiej i podofi­cer­skiej kawa­le­rii fran­cu­skiej do szko­le­nia. Osta­tecz­nie oka­zało się, że że for­mo­wana będzie tylko legia pie­choty lek­kiej. [wróć]

40. Guy Demp­sey, U boku Napo­le­ona: jed­nostki cudzo­ziem­skie w armii fran­cu­skiej w cza­sach Kon­su­latu i cesar­stwa 1799–1815, War­szawa 2005, s. 191. [wróć]

41. Jan Pachoń­ski, op. cit., s. 558. Według marsz. Kel­ler­manna ochot­nicy napły­wali masowo. Na 5,4 tys. rekru­tów nie były jed­nak przy­go­to­wane dotych­cza­sowe punkty wer­bun­kowe, dla­tego część ochot­ni­ków ule­gła roz­pro­sze­niu. [wróć]

42. Dane oso­bowe wg: Jan Pachoń­ski, op. cit., s. 559. [wróć]

43. W cza­sie powsta­nia listo­pa­do­wego spra­wo­wał urząd Naczel­nego Wodza armii pol­skiej od 20 stycz­nia do 26 lutego 1831 roku. [wróć]

44. Wołod­kie­wicz miał prze­ko­na­nia repu­bli­kań­skie i raczej nie prze­pa­dał za Dąbrow­skim. Podobno też nie do końca ufał Napo­le­onowi. Po pokoju w Tylży nie pod­jął służby w armii Księ­stwa War­szaw­skiego (mimo for­mal­nego roz­kazu z 17 wrze­śnia 1807 roku). Kam­pa­nię 1809 roku miał odbyć w sze­re­gach armii fran­cu­skiej. W latach 1810–1812 pro­wa­dził siatkę wywia­dow­czą na Litwie. Aresz­to­wany przez Rosjan, prze­by­wał w nie­woli do 1814 lub 1815 roku. [wróć]

45. Jan Pachoń­ski, op. cit., s. 562. [wróć]

46. Jan Pachoń­ski, Gene­rał Jan Hen­ryk Dąbrow­ski 1755–1818, War­szawa 1981, s. 391. 20 wrze­śnia 1806 roku cesarz napi­sał w liście do brata Józefa Bona­par­tego, króla Neapolu, by „jeżeli gen. Dąbrow­ski nie jest mu już uży­teczny, ode­słał go do Paryża”, suge­ru­jąc, iż ten może mu się przy­dać w Niem­czech. [wróć]

47. Podróż Dąbrow­skiego z Włoch została przed­sta­wiona, [w:] Jan Pachoń­ski, Gene­rał Jan Hen­ryk Dąbriw­ski…, op. cit., s. 392–393. Do spo­tka­nia z cesa­rzem nie doszło w Des­sau. Dąbrow­ski został wtedy wcią­gnięty na listę sztabu gene­ral­nego WA. [wróć]

48. Tamże, s. 394. [wróć]

49. Gabriel Zych, Gene­rał Jan Hen­ryk Dąbrow­ski (1755–1818), War­szawa 1974, s. 88. [wróć]

50. Janusz Sta­szew­ski, Orga­ni­za­cja dywi­zji poznań­skiej w 1806 roku, Poznań 1933, s. 74. Pierw­szym Fran­cu­zem, z któ­rym Dąbrow­ski musiał oma­wiać sprawy woj­skowe, był marsz. Louis Davout, od 9 listo­pada 1806 roku prze­by­wa­jący w Pozna­niu. Dąbrow­ski na­dal nie miał ofi­cjal­nej zgody cesa­rza na for­mo­wa­nie siły zbroj­nej, zatem przy­zwo­le­nie na to musiał dostać od tego przy­chyl­nego spra­wie pol­skiej mar­szałka napo­le­oń­skiego. Dzięki temu Dąbrow­ski już 16 listo­pada zaczął wyda­wać pierw­sze roz­po­rzą­dze­nia pobo­rowe. [wróć]

51. Robert Bie­lecki, Wielka Armia, War­szawa 1995, s. 455–456. [wróć]

52. Bro­ni­sław Gem­ba­rzew­ski, Woj­sko Pol­skie: Księ­stwo War­szaw­skie 1807–1814, Oświę­cim 2015, s. 41–42. [wróć]

53. Marian Kukiel, Dzieje oręża pol­skiego w epoce napo­le­oń­skiej 1795–1815, Poznań 1996, s. 112–113. W Pozna­niu Napo­le­ona miała powi­tać stu­konna gwar­dia hono­rowa pod roz­ka­zami szefa szwa­dronu Jana Umiń­skiego. Janusz Sta­szew­ski (op. cit., s. 80) poda­wał dane, na pod­sta­wie któ­rych Dąbrow­ski obli­czył te 1822 sza­ble na depar­ta­ment poznań­ski. W sumie w całym depar­ta­men­cie miało być 18 226 koni. Do służby woj­sko­wej miał być oddany co dzie­siąty koń, co w sumie dawało liczbę 1822 wierz­chow­ców. [wróć]

54. Jan Pachoń­ski, Gene­rał Jan Hen­ryk Dąbrow­ski…, s. 403. [wróć]

55. Tamże, s. 418–420. W cza­sie uro­czy­stego aktu przy­sięgi na polach łowic­kich 1 stycz­nia 1807 roku Dąbrow­ski miał powie­dzieć: „Rok 1807 jest pierw­szym, w któ­rym każdy z nas życie roz­po­czyna, bo kto Ojczy­zny swej nie miał, tego można poli­czyć do umar­łych”. [wróć]

56. Marian Kukiel, op. cit., s. 125, poda­wał, że po Łowi­czem sta­nęło ponad 4 tys. sza­bel. [wróć]

57. Robert Bie­lecki, op. cit., s. 456. [wróć]

58. Janusz Sta­szew­ski, Gene­rał Domi­nik Dzie­wa­now­ski, Poznań 1933, s. 16: „Sta­no­wiło go 31 dezer­te­rów z woj­ska pru­skiego, z sze­re­gów pułku zwa­nego «towa­rzy­skim», a zło­żo­nego prze­waż­nie ze szlachty pol­skiej, ścią­ga­nej do tego pułku dla celów wyna­ra­da­wia­nia; dla­tego też pułk ten miał pewne spe­cjalne przy­wi­leje sta­nowe dla Pola­ków, a nawet mun­dur był wzo­ro­wany na daw­nym uni­for­mie kawa­le­rii naro­do­wej pol­skiej”. [wróć]

59. Jan Pachoń­ski, Gene­rał Jan Hen­ryk Dąbrow­ski…, op. cit., s. 422–423. Obję­cie resortu wojny przez ks. Józefa Ponia­tow­skiego zostało ode­brane przez Dąbrow­skiego jako poli­tyczny poli­czek. Znie­chę­ciło go to do dal­szego udziału w życiu publicz­nym i ogra­ni­czył się do spraw stricte woj­sko­wych. Gen. dyw. Józef Zają­czek miał być jesz­cze bar­dziej obu­rzony. Nie­stety, obaj nie byli świa­domi, że za tą nomi­na­cją stały tylko względy poli­tyczne, a nie woj­skowe. Bona­par­temu cho­dziło o zneu­tra­li­zo­wa­nie frak­cji pro­ro­syj­skiej i pro­pru­skiej z pomocą ary­sto­kra­cji i repre­zen­tu­ją­cego jej inte­resy ks. Józefa. [wróć]

60. Janusz Sta­szew­ski, Woj­sko pol­skie na Pomo­rzu…, op. cit. s. 25. [wróć]

61. Janusz Sta­szew­ski, Orga­ni­za­cja dywi­zji poznań­skiej…, s. 83. [wróć]

62. Wła­dy­sław Zajew­ski, op. cit., s. 186. [wróć]

63. Hie­ro­nim Kro­czyń­ski, Woj­sko pol­skie na Pomo­rzu Zachod­nim i Kraj­nie w 1807, War­szawa 1990, s. 70. Na czele woje­wódz­twa stał rot­mistrz z tytu­łem gene­rała-majora. W prak­tyce naj­czę­ściej uży­wano tytułu gene­rał woje­wódzki lub gene­rał zie­miań­ski, dla odróż­nie­nia od „praw­dzi­wego” gene­rała. [wróć]

64. Janusz Sta­szew­ski, Kali­ski wysi­łek zbrojny 1806–1813, Kalisz, 1931, s. 12–28. Dąbrow­skiego pisał do Fiszera z Łowi­cza 29 grud­nia 1806 roku, by czym prę­dzej udał się do Kali­sza w celu obję­cia „[…] głów­nej komendy nad całem woj­skiem pol­skim w tym depar­ta­men­cie for­mu­ją­cym się […]” (tamże, s. 27). Co do postawy poprzed­ni­ków, pisał: „Opie­sza­łość może nie­zdat­nych komen­dan­tów czyni, iż mimo naj­chęt­niej­szych oby­wa­teli wszystko dotąd wol­nym kro­kiem postę­puje” (tamże, s. 28). [wróć]

65. Janusz Sta­szew­ski, Gene­rał Domi­nik Dzie­wia­now­ski, s. 22–23. [wróć]

66. O zróż­ni­co­wa­niu kadry ofi­cer­skiej pisał Jan Pachoń­ski, Gene­rał Jan Hen­ryk Dąbrow­ski, s. 404–409. Na oświad­cze­nie króla Prus Fry­de­ryka Wil­helma III z Ostródy (11 listo­pada 1806 roku), że każdy uczest­nik insu­rek­cji naro­do­wej sta­nie przed plu­to­nem egze­ku­cyj­nym, Dąbrow­ski miał odpo­wie­dzieć: „Polacy! Dąbrow­ski na roz­kaz nie­zwy­cię­żo­nego Napo­le­ona życie wam obie­cuje, Fry­de­ryk Wil­helm [III] zwy­cię­żony śmier­cią grozi”. [wróć]