Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dlaczego Jakub Grabiak? Bo nie było żadnych wątpliwości, że ten oto 'dobry chłopak', który wciąż jeszcze 'dzień dobry mówi na klatce, zakupy pomaga nosić', rocznik 2002, potrafi w wierszu poczarować. Jest w jego poezji coś psychodelicznego, kwasowego, choć nie za wszelką cenę. Jego wyobraźnia przemyka po różnych planach historycznych, archetypach i rekwizytach, żongluje żywiołami i obiektami, na zmianę obniża (wyśmiewa) i podwyższa rejestr.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 13
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
pociągowi tlk biebrza
gram polski
komety krążą, wpadają na siebie, robią bęc.
rano starcy zbierają je z asfaltu, tną na kawałki,
palą ogniska. co z tamtymi dziarskimi chłopcami,
co z ich kostkami? w piwnicy hodujemy kulkę śniegu.
na razie drzemie, ale w końcu wyjdzie rozruszać mięśnie,
wkroczy lawiną.
ludzie w strażackich kaskach mają dzisiaj wolne
o, piękne plecy i ich chłonne pory urodzajnej wiosny!
wasze pole to kadłub, z którego wyrosną słoneczniki,
a w których będziemy się tarzać.
tamtego roku zapodzialiśmy zatyczkę i woda podeszła pod bloki
tak wysoko, że mieszkańcy zarzucili wędki przez okna. okno
po oknie, piętro po piętrze. puszce od konserwy przybywa
niedopałków. opróżniono już każdy kantorek.
biurowiec
na strychu karmię kotki, żeby was przywabić.
przed węgłem kładę kostkę – sześć tuneli we mnie.
więc wejdźcie tak, jakbyście chcieli zapiąć kaftan,
ten, w którym dyskoteki wybijały okna.
to przez nie bakaliśmy, teraz wasza kolej.
z moją śmiercią zgiń,ziemio, w płomieniach!
na barkach Podlasia obozem się kładę!
wszyscy to jeden i ten sam snop.
Swetoniusz opisał, lecz właśnie on dzierżył
pochodnię, to on miał w garści wiatr.
suniemy powoli, powoli do przodu:
Cirrus fibratus, Cumulus humilis.
o której godzinie przebiegł po nas tętent,
a ilu zostanie pod brzuszkiem?
kamieniarz I
proboszcz puchnie jak balon. orzeł płacze,
gdy my płaczemy. dlatego zrywamy się z przyrki,
lekką dłonią markując podpis? w parku grzebią liście.
zgodnie stwierdzamy, że z liści schodzi skóra.
on był kwarcowym homarem,
wspinał się po ścianie jak pod szczupły szczyt.
teraz jest stuletnim żółwiem. wpuszcza nas, ale nic
nie mówi, zaniechał mowy, tak jak można zaniechać
się.