9,99 zł
Andres całe życie korzystał z wolności, szalejąc na imprezach i uwodząc kobiety. Nadszedł jednak czas, by wypełnił wolę władcy i się ożenił. Za żonę ma pojąć księżniczkę Zarę. Nie sprzeciwia się, był przygotowany, że taki moment nadejdzie. Od swojej żony oczekuje, że będzie łagodna, uległa i oddana. Tymczasem Zara jest przeciwieństwem tego ideału…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 149
Tłumaczenie:
Od godziny trwała parada prezentów, niczym w poranek Bożego Narodzenia. Przed oblicze króla Kairosa znoszono wszelkie bogactwa Tirimii: kosze pełne owoców, obrazy najsłynniejszych malarzy i biżuterię od najbardziej znanych jubilerów, ale najlepsze ambasadorowie Tirimii zachowali na koniec.
Kairos popatrzył ze swojego tronu na stojących przed nim ludzi, którzy zapowiadali właśnie największy skarb, klejnot swojej kolekcji.
– Ten podarek z pewnością spodoba się Waszej Królewskiej Mości – mówił człowiek o imieniu Darius. – To, co najpiękniejsze w całej Tirimii. Dar dla twojego pałacu, dla rozwoju dobrych stosunków między Tirimią i Petras. Dowód, jak daleko zaszliśmy od czasów krwawej rewolucji. Nie możemy zmienić historii, ale możemy pokazać, że zdecydowani jesteśmy patrzeć w przyszłość.
Darius mówił o wydarzeniach sprzed piętnastu lat, kiedy to obalono monarchię w Tirimii. Kairos nie był wówczas władcą, ale wiedział od ojca, co się zdarzyło. Buntownicy w Tirimii stanowili wówczas zagrożenie dla granic Petras. Odbudowa zaufania między dwoma krajami trwała długo, a dzisiejsza audiencja była częścią tego procesu. Kairos niedawno objął tron i mieszkańcy Tirimii najwyraźniej chcieli rozpocząć wzajemne stosunki od pozytywnego tonu.
Kairosa nie interesowały błyskotki, ale Tirimia posiadała naturalne zasoby, których potrzebował, a wojna nie leżała w interesie żadnego z krajów. Dlatego zgodził się na tę audiencję i teraz patrzył na kolejne podarunki z rosnącym zniecierpliwieniem.
– Na dowód dobrej woli i przyjaźni między naszymi narodami – mówił Darius służalczym tonem – przywieźliśmy ci w prezencie księżniczkę Zarę.
Drzwi do sali tronowej otworzyły się i stanęła w nich kobieta. Ręce miała splecione na brzuchu, na przegubach złote obręcze przypominające kajdany i po bokach eskortowało ją dwóch potężnych mężczyzn. Kairos przez chwilę miał wrażenie, że naprawdę jest skuta kajdanami, ale zaraz opuściła ręce wzdłuż boków. Włosy miała długie i ciemne, splecione w warkocz, który kołysał się przy każdym kroku, a jej twarz zdobiły złote kropki nad brwiami i pod oczami. Jej ciemna, egzotyczna uroda nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Zupełnie nie przypominała jego żony Tabithy, która była chłodną blondynką i jedyną kobietą, jakiej pragnął.
Tabitha wymówiła się z udziału w uroczystości i Kairos pożałował, że jej tu nie ma. Czy w jej niebieskich oczach zapłonęłaby zazdrość? A może siedziałaby tu obojętna i nieporuszona albo nawet zaproponowałaby, żeby sobie wziął tę dziewczynę? Od jakiegoś czasu bardzo nisko go ceniła.
– To chyba jakieś nieporozumienie – oświadczył. – Nie mogę uwierzyć, że dajecie mi w prezencie ludzką istotę!
Darius szeroko rozłożył ręce.
– W Tirimii nie potrzeba nam księżniczek.
– A zatem postanowiliście oddać ją mnie?
– Wasza Wysokość może z nią zrobić, co zechce. Najlepiej byłoby, gdyby Wasza Wysokość pojął ją za żonę. Nie chcemy pozbawiać jej honoru, ale bez względu na to, co Wasza Wysokość z nią zrobi, będzie to dla niej zaszczyt.
Druga żona. Nie mogło być nic gorszego.
– Niezmiernie żałuję, ale mam już żonę – odrzekł Kairos bez cienia żalu.
– Jeśli Wasza Wysokość nie uważa za stosowne poślubić kolejnej żony, to nie mamy nic przeciwko temu, by została królewską konkubiną.
– Nie zamierzam również brać sobie konkubiny – odrzekł Kairos już ostrzej.
– Potrzebujemy gwarancji bezpieczeństwa – rzekł na to Darius. – Jeśli mamy otworzyć granicę z Petras, konieczne są więzy krwi. To stara, wypróbowana metoda zapewnienia sobie bezpieczeństwa.
– A ja myślałem, że wasz kraj wchodzi już w nowoczesność – mruknął Kairos, patrząc na kobietę. Na jej nisko pochylonej twarzy płonął gniew, ale milczała. – Ten podarunek świadczy chyba o czymś przeciwnym.
– Nasz system rządów jest młody, ale kraj stary. Trudno jest pogodzić tradycję z wymogami współczesności. Zmierzamy w przyszłość, ale musimy robić to tak, żeby naród był zadowolony. Z pewnością Wasza Wysokość rozumie, co to oznacza.
Kairos uśmiechnął się lekko. Coś mu przyszło do głowy. Andres. To będzie dla niego doskonałe zajęcie. Kairos nigdy do końca nie wybaczył bratu zdrady i myśl o zemście była bardzo przyjemna, a poza tym ta zemsta mogła się okazać korzystna dla kraju.
– Jak już wspomniałem, mam żonę, ale mój brat jest samotny. Ta dziewczyna będzie w sam raz dla niego.
Andres nigdy nie lubił wracać do pałacu w Petras. Wolał swoje penthouse’y w Londynie, Paryżu czy Nowym Jorku. W każdym z tych miast czekała na niego piękna kobieta. Może to było banalne, ale czuł się z tym dobrze.
W Petras nigdy nie czuł się dobrze. Jego brat Kairos rządził nim żelazną ręką, jakby Andres wciąż był chłopcem, którego należy mieć pod kontrolą, a nie mężczyzną po trzydziestce. Pobyt w pałacu za każdym razem szybko zmieniał się w rutynę. Andres odwiedzał szpitale i pokazywał się w miejscach publicznych, gdzie starannie zapisywano każde wypowiedziane przez niego słowo. Nudził się jak mops podczas sztywnych kolacji w towarzystwie starszego brata i jego żony, a potem spędzał długie, samotne noce w ogromnej królewskiej sypialni, bo Kairos nie pozwalał mu sprowadzać kochanek do świętych pomieszczeń rodziny Demetriou. Andres był przekonany, że brat będzie go karał za przeszłe winy aż do samej śmierci.
Dlatego, gdy teraz wszedł do sypialni, bardzo się zdziwił. Rozluźnił krawat, który denerwował go jak wszystko tutaj, i zatrzasnął za sobą drzwi, a potem zastygł. Pośrodku łóżka, z kolanami podciągniętymi do piersi, siedziała kobieta. Długie ciemne włosy opadały jej na ramiona. Przez chwilę patrzyli na siebie, a potem kobieta podniosła się i przywarła plecami do ozdobnego wezgłowia. Nie była tu zaproszona, ale też nie wydawała się podniecona tym, że się tu znalazła. Jedno i drugie było co najmniej dziwne.
– Kim jesteś i co tu robisz? – zapytał.
Dziewczyna wyzywająco podniosła głowę.
– Jestem księżniczka Zara Stoica z Tirimii.
Andres doskonale wiedział, że Tirimia nie jest już monarchią. Jakiś czas temu miała tam miejsce krwawa rewolucja i króla zrzucono z tronu. Ale nie miał pojęcia, że pozostał przy życiu jeszcze ktoś z królewskiego rodu, tym bardziej księżniczka.
Jej ciemna skóra pomalowana była wokół oczu złotą farbą, a usta ciemnoczerwoną szminką, która zapewne miała wyglądać zachęcająco, księżniczka jednak sprawiała wrażenie, jakby miała ochotę go ugryźć. Sięgające bioder włosy miała potargane, jakby przed chwilą z kimś walczyła.
– Pomyliłaś chyba pałace, księżniczko.
– Niczego nie pomyliłam – odrzekła sztywno. – Byłam więźniem we własnym kraju, a teraz przywieziono mnie tutaj jako podarunek dla króla Kairosa.
Andres uniósł brwi. Jego brat nie wiedziałby, co zrobić z takim podarunkiem, nawet gdyby nie był żonaty.
– W takim razie pomyliłaś pokoje.
Wyraz jej twarzy stał się jeszcze groźniejszy.
– Twój brat nie chciał mnie zatrzymać i oddał tobie.
To brzmiało zupełnie absurdalnie. Ta kobieta miała być podarunkiem dla niego?
– Chcesz powiedzieć, że przekazał prezent komuś innemu?
– Chyba tak. – Zmarszczyła brwi, najwyraźniej nie dostrzegając komicznej strony tej sytuacji. Z drugiej strony, gdyby to jego przekazywano z rąk do rąk jako niechciany prezent, zapewne też nie czułby się szczególnie rozbawiony.
– Czy mogłabyś tu chwilę zaczekać?
– Przez cały czas tylko czekam – warknęła. – Gdybym miała jakieś inne możliwości, w ogóle by mnie tu nie było.
Obrócił się na pięcie i zbiegł po schodach do gabinetu Kairosa. Nie miał żadnych wątpliwości, że znajdzie brata nad dokumentami. Pchnął drzwi bez pukania. Tak jak odgadł, Kairos rzeczywiście siedział przy biurku.
– Czy mógłbyś mi wyjaśnić, co robi ta kobieta w moim łóżku?
Kairos nawet nie podniósł głowy.
– Andres, gdybym miał ci opowiadać o każdej kobiecie w twoim łóżku, to nie miałbym czasu na nic innego.
– Wiesz, o czym mówię. Na górze w mojej sypialni jest jakaś kobieta.
Dopiero teraz Kairos podniósł głowę.
– Ach, tak. Zara.
– To jakaś księżniczka? Mówi, że jest więźniem.
– To nieco bardziej skomplikowane.
– W takim razie wyjaśnij, o co tu chodzi.
Kairos uśmiechnął się. Andres z wrażenia omal nie wpadł pod biurko. Uśmiech na twarzy jego brata był bardzo rzadkim widokiem.
– Dostałem ją od dygnitarzy z Tirimii.
– Tyle już zdążyłem się dowiedzieć.
– Jak wiesz, próbuję nawiązać z nimi stosunki handlowe. Tirimia to nasz najbliższy sąsiad i nie ma sensu robić sobie z nich wrogów. To mogłoby być niebezpieczne i kosztowne. – Twarz Kairosa znów spoważniała. – Ojciec nie zamierzał naprawiać relacji między naszymi krajami. Ja próbuję to zrobić. Chcę przywrócić Petras do dawnej chwały i jest na to tylko jeden sposób.
– Przyjąć prezent w postaci kobiety, jakby to był drogi zegarek?
– Tak. Jak prezent na Gwiazdkę, tylko trochę wcześniej.
– Mam ją nosić w kieszeni i pytać, która godzina? – wycedził Andres przez zaciśnięte zęby.
– Nie gadaj głupstw. Masz się z nią ożenić.
Andres poczuł gniew.
– Ach, rozumiem. To twoja spóźniona zemsta.
– Powtórzę: nie gadaj głupstw. Mam na głowie cały kraj, nie mam czasu na zemstę. Nawet jeśli sprawia mi to odrobinę przyjemności, jest konieczne, żebyś zawarł ten związek.
– Moim zdaniem nie masz powodu, by żywić urazę. Lepiej ci z Tabithą niż z Francescą.
– Można by o tym dyskutować – mruknął Kairos.
Andres nigdy się nie łudził, że jego brat i jego żona są w sobie zakochani, szczególnie że doskonale znał okoliczności ich ślubu, ale po raz pierwszy usłyszał od Kairosa negatywną uwagę na ten temat. Tabitha kiedyś była osobistą asystentką króla, ale odnalazła się w roli władczyni i tylko dzięki temu Andres potrafił się rozgrzeszyć z tego, że przed pięciu laty uwiódł poprzednią narzeczoną Kairosa w hotelu w Monte Carlo. Był tak pijany, że nie pamiętał, co zaszło między nim a Francescą, ale zdjęcia i film wideo nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Następnego dnia film trafił do internetu i upokorzony Kairos musiał zerwać zaręczyny, choć było jasne, że nie kochał Franceski i jego złość nie była rozpaczą złamanego serca.
Wkrótce potem ogłosił zaręczyny z Tabithą. Ślub odbył się zgodnie z planem, tylko panna młoda była inna. Skandal udało się zamieść pod dywan i Andres mógł zapomnieć o swojej roli w całej tej sytuacji. Ale jeśli związek Kairosa z Tabithą nie był udany, to wszystko zaczynało wyglądać inaczej.
– A co to ma wspólnego ze mną? – zapytał.
– Jeśli się ożenisz, będziesz mógł mi pomóc nawiązać dobre relacje z Tirimią. Księżniczka Zara jest doskonałym rozwiązaniem. Musisz wreszcie dorosnąć i zacząć brać odpowiedzialność za swoje życie. Okazałem ci już bardzo wiele cierpliwości. Gdy ty uwodziłeś kobiety na całym świecie, ja musiałem wziąć na siebie ciężar zarządzania krajem.
– I dlatego chcesz mi zrzucić na głowę kobietę, która wcale sobie tego nie życzy?
– Przecież wiesz, że i tak musiałbyś się kiedyś ożenić. To chyba dla ciebie żadna nowina.
– Ale wydawało mi się, że będę miał coś do powiedzenia w kwestii wyboru żony.
Kairos mocno uderzył pięścią w biurko.
– Mężczyźni tacy jak my nie mają tego przywileju. Dotychczas żyłeś pod kloszem, zwolniony z wszelkiej odpowiedzialności. Ja nie miałem tego komfortu. Wiem, jak to jest. Trzeba się ożenić odpowiednio, a nie z miłości. Owszem, być może jestem ci wdzięczny, że oszczędziłeś mi rozwodu z Francescą, ale wybrałem Tabithę w pośpiechu i teraz wygląda na to, że brak szczęścia w małżeństwie nie jest moim największym problemem.
– A czy jesteś nieszczęśliwy?
Kairos potarł skronie.
– Nigdy nie oczekiwałem, że będę szczęśliwy, ale potrzebuję dziedzica. Chyba zauważyłeś, że dotychczas się go nie doczekałem.
– Wydawało mi się, że staracie się o dziecko.
Kairos zwinął dłonie w pięści.
– Nigdy nie stosowaliśmy antykoncepcji. Od pięciu lat. Teraz już wiesz, jak się rzeczy mają.
– Do czego ty zmierzasz, Kairos? Musisz mi to powiedzieć wyraźnie.
– Chcę powiedzieć, że być może to ty będziesz musiał spłodzić spadkobiercę korony. A to znaczy, że musisz się ożenić. Z kimś z królewskiego rodu. Księżniczka Zara pochodzi z królewskiego rodu.
– Mam tak z dnia na dzień ożenić się i zacząć produkcję dzieci?
Kairos pomachał ręką.
– Nie rób z tego dramatu. To, że się ożenisz, nie znaczy jeszcze, że masz zupełnie zmienić swoje zachowanie. Może tylko tyle, że będziesz musiał być bardziej dyskretny.
To, że jego brat sugerował romanse za plecami żony, było bardzo dziwne.
– A czy ty zdradzasz swoją żonę?
W policzku Kairosa zadrgał mięsień.
– Nie. Mówię ci tylko, że nie wszystko musi się dla ciebie zmienić. Oczywiście twoje małżeństwo będzie miało dynastyczny charakter, ale nie sądzę, byś musiał dochowywać jej wierności, o ile tylko będziesz traktował ją z szacunkiem.
– Nie mam żadnego doświadczenia z wiernością.
– Chyba zawsze wiedziałeś, że w końcu nadejdzie dzień, gdy będziesz musiał przejąć część odpowiedzialności za kraj. I ten dzień właśnie nadszedł. Ojciec nie spodziewał się po tobie niczego dobrego, ale ja oczekuję, że weźmiesz na siebie część tego ciężaru.
– Sądziłem, że jako drugi syn nie będę musiał dźwigać żadnych ciężarów aż do twojej śmierci.
– Tak się nieszczęśliwie dla ciebie składa, że stało się inaczej. Potrzebuję cię z powodów politycznych i praktycznych.
Andres popatrzył w ciemne, rozzłoszczone oczy brata.
– Skoro tak się rzeczy mają z Tabithą, możesz się przecież rozwieść i znaleźć inną kobietę, która da ci dzieci.
Kairos zaśmiał się gorzko.
– Jeśli masz zostać mężem, to najpierw musisz się nauczyć paru rzeczy. Nie mogę porzucić żony tylko dlatego, że nie może dać mi dzieci. Prasa by mnie zniszczyła. Złożyłem jej przysięgę i zamierzam dotrzymać. Czas już, byś odkupił swoje grzechy, braciszku.
Andres zazwyczaj czuł się bardzo dobrze ze swoimi grzechami i nie miał najmniejszej ochoty ich odkupywać – z wyjątkiem Franceski. Tego nie mógł sobie darować, szczególnie teraz, gdy dowiedział się, jak wygląda sytuacja z Tabithą.
– Pominąłeś bardzo ważną część tej układanki – stwierdził.
– Jaką?
– Ona nie chce za mnie wychodzić. Okazała to zupełnie jasno, gdy wszedłem do sypialni. Uważa się za więźnia.
– Nie ma zbyt wielkiego wyboru – odrzekł Kairos. – Zdaje się, że gdyby wróciła do Tirimii, znalazłaby się w niebezpieczeństwie. Ich rząd stara się teraz traktować nas uprzejmie, ale nie chciałbym stawiać na szali jej życia. Tutaj jest bezpieczna.
– I co ja mam z nią zrobić?
– Jesteś legendarnym playboyem. Nie potrzebujesz chyba ode mnie rady, co masz zrobić z kobietą?
– To nie kobieta, tylko jakaś dziwna istota! – Pomyślał o czarnych, potarganych włosach i błyszczących wściekłością oczach. To miała być narzeczona z królewskiego rodu? Jeśli chciał przekonać wszystkich, że się zmienił, to potrzebował kobiety dwa razy spokojniejszej niż Tabitha.
Kairos roześmiał się.
– Jestem żonaty, ale mimo to zauważyłem, że jest piękna. A moje słowo jest tu prawem – dodał stanowczo. – Jesteś mi coś winien, bracie, i dlatego teraz wypełnisz moje polecenie. Masz ją oswoić, wyszkolić, uwieść. Rób, co chcesz, tylko się z nią ożeń.
Andres zacisnął zęby. Już od jakiegoś czasu spodziewał się, że ta chwila w końcu nadejdzie. Był księciem i nigdy nie miał nadziei, że uda mu się uniknąć małżeństwa i dzieci. To była tylko kwestia czasu, a teraz ten czas nadszedł.
– Coś jeszcze, Wasza Wysokość? – zapytał sucho.
– Nie zwlekaj z tym zbyt długo.
Tytuł oryginału: A Christmas Vow of Seduction
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2015
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Hanna Lachowska
© 2015 by Maisey Yates
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2016
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osob rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-2506-9
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.