Romans w Kolorado - Yates Maisey - ebook

Romans w Kolorado ebook

Yates Maisey

3,6
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Bailey Harper poznała włoskiego biznesmena Raphaela DeSantisa w barze, w którym pracowała jako kelnerka. Zakochała się w nim i po ośmiu cudownych miesiącach czekała na jego oświadczyny. Jednak Raphael oznajmił jej, że to koniec ich znajomości, ponieważ wkrótce się żeni i już nigdy więcej nie przyjedzie do Kolorado. Wkrótce Bailey dowiaduje się z prasy, że DeSantis właśnie zerwał zaręczyny. Tego samego dnia zjawia się w jej domu. Jednak teraz już Bailey nie przyjmuje go z otwartymi rękami…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 147

Oceny
3,6 (83 oceny)
24
18
27
14
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Maisey Yates

Romans w Kolorado

Tłumaczenie: Katarzyna Panfil

ROZDZIAŁ PIERWSZY

To była idealna noc. Fasady okolicznych budynków w Vail lśniły od bożonarodzeniowych światełek przypominających gwiazdy, które spadły z nieba.

Tak, noc była wspaniała, a Raphael – jeszcze wspanialszy. Jak zawsze zresztą.

Bailey niemal nie mogła uwierzyć, że to prawda, choć spotykali się już od ośmiu miesięcy. Przypominał postać z bajki, a ona była dziewczyną, która nigdy nie sądziła, że spotka ją szczęśliwe zakończenie.

Dopóki go nie poznała.

Oczywiście widywali się tylko co kilka miesięcy, gdy przylatywał do Kolorado w interesach, ale nigdy nie byli ze sobą dość długo.

Przez całe dorosłe życie stroniła od randkowania, ale Raphael sprawił, że jej lęki zniknęły. Bailey oddała mu się, myśląc tylko o tym, jak bardzo go pragnie. Stawała się przy nim jakby inną kobietą.

Zawsze, gdy przyjeżdżał do Kolorado, wykorzystywali czas w stu procentach. Dzisiejsza noc nie była wyjątkiem. Zjedli kolację, przespacerowali się po mieście, a potem wrócili do hotelu, by się kochać.

Wyciągnęła się na prześcieradle. Wciąż jeszcze dochodziła do siebie. Zaśmiała się i obróciła na bok, spoglądając w stronę łazienki. Ziewnęła, czekając, aż Raphael wróci do łóżka.

Nigdy nie myślała, że może tak bardzo kochać drugą osobę. Ani że ktoś mógłby czuć coś takiego wobec niej.

Była gotowa na więcej. Była gotowa na wszystko.

Drzwi od łazienki otworzyły się i jej serce lekko podskoczyło. Uśmiechnęła się. To śmieszne, jak bardzo zawrócił jej w głowie.

Był pierwszym mężczyzną, którego dopuściła tak blisko. Do tej pory mężczyźni ją rozczarowywali. Mieszkając do szesnastego roku życia w domu matki, widziała zbyt wiele. Złamane serce. Ciągłe krzyki.

Bailey zdecydowała, że ułoży sobie życie i przyszłość po swojemu. Mając dwadzieścia dwa lata, wciąż była dziewicą, ponieważ zdecydowała się poczekać, aż będzie gotowa.

Gdy poznała Raphaela, jej przyjaciółki ledwo wierzyły, że on istnieje. Nigdy nie mieli możliwości, żeby się spotkać w szerszym gronie, bo ilekroć przyjechał, był bardzo zajęty. A wtedy ona chciała mieć go całego dla siebie.

– Bailey, czy nie powinnaś się już ubierać?

Zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się, że to powie. Za każdym razem, gdy przyjeżdżał, spędzała z nim noce.

– Myślałam… no… – Przesunęła dłonią po swoich nagich krągłościach. – Jestem gotowa na więcej, jeśli chcesz.

– Mam wcześnie lot powrotny. Zdawało mi się, że ci mówiłem.

– Nie. Nie mówiłeś. – Zmusiła się do uśmiechu, skoro to miało być ich ostatnich kilka wspólnych chwil przed jego odlotem. – Musisz wracać do Włoch?

– Tak – powiedział, sięgając po spodnie.

Patrzyła, jak zakłada resztę ubrań. Pomyślała, że w przypadku Raphaela nawet striptiz puszczony od tyłu wciąż jest podniecający.

– Bailey – odezwał się znowu poirytowanym tonem. Nie mogła sobie przypomnieć, by kiedykolwiek tak się zachowywał.

– Wygodnie mi tu – powiedziała, westchnęła ciężko i sturlała się z łóżka. – Teraz już nie. Mam nadzieję, że jesteś zadowolony.

Celowo odrobinę pokręciła biodrami, podchodząc do miejsca, w którym wcześniej zdarł z niej sukienkę.

– Kiedy wracasz?

– Nie wracam.

Poczuła się tak, jakby uleciało z niej powietrze.

– Co masz na myśli?

– Nie mam tu już więcej pracy. To koniec z naszymi spotkaniami.

– Aha, jasne, więc… Ale… ja tu jestem.

Roześmiał się twardo, co było do niego zupełnie niepodobne.

– Przykro mi, cara, to nie jest dla mnie dostateczny wabik.

Z wrażenia ją zatkało. Zupełnie. I sama się za to znienawidziła.

– Nie rozumiem. Dopiero co mieliśmy cudowną randkę i najlepszy… Nie rozumiem.

– To było pożegnanie. Byłaś cudowną rozrywką, ale nic więcej z tego być nie mogło. Mam życie we Włoszech i nadszedł czas, bym się nim zajął na poważnie.

– Życie? Jesteś żonaty?

– Niedługo będę – powiedział twardo. – Nie mogę już sobie pozwalać na rozrywki.

– Jesteś zaręczony. To oczywiste. Założę się, że z nią mieszkasz. Przyjeżdżasz tu tylko co dwa miesiące, żeby się rozerwać. Jestem taką idiotką. – Zakryła usta i stłumiła okrzyk. Była zbyt wściekła, by czuć upokorzenie. – Byłam dziewicą, a ty o tym wiedziałeś. Powiedziałam ci, że to dla mnie duży krok!

Łzy wzburzenia pojawiły się w jej oczach i spłynęły po policzkach.

– Doceniłem ten prezent, tesorina – odparł tonem ostrym jak żelazo. – Byliśmy razem osiem miesięcy. Ciężko to nazwać przelotnym romansem.

– A jak inaczej to nazwać, jeśli jedna strona nie traktuje tego poważnie?! – Szloch wzbierał w jej gardle, wstrząsając całym ciałem. – Jeśli wie, że to się skończy, i sypia z kimś innym?!

Pochyliła się, podniosła swój but i rzuciła w jego głowę. Zrobił unik z włoskim przekleństwem na ustach. Pochyliła się ponownie, podniosła drugi but i znów w niego rzuciła. Tym razem uderzyła go prosto w pierś.

Poszedł do niej i chwycił za nadgarstek.

– Wystarczy. – Puścił ją tak samo szybko, jak ją złapał. – Nie rób sobie wstydu, Bailey.

– To ty powinieneś się wstydzić – zaprotestowała z drżeniem w głosie. Założyła sukienkę i podniosła buty. – Okłamałeś mnie.

Pociągnęła nosem znacznie głośniej, niż zamierzała, założyła płaszcz i starała się zignorować to, że cała drży.

– Nigdy cię nie okłamałem – zaprzeczył z płomiennym spojrzeniem czarnych oczu. – Stworzyłaś historię, w którą chciałaś uwierzyć.

Z głuchym pomrukiem rzuciła się do drzwi. Wychodząc w środku nocy z hotelowego pokoju, w butach na wysokim obcasie i w pięknej sukience, czuła się jak prostytutka, która wypadła z łask.

Dopiero gdy była na zewnątrz i gdy przeszył ją mróz, rozpadła się na kawałeczki. Rzuciła się na kolana w śnieg, łkając aż do bólu.

Miała wrażenie, że jej życie się skończyło. W tej chwili nie miała siły, by z powrotem się pozbierać.

Trzy miesiące później

„Przykro mi, Bailey, ale nie mogę zatrudniać kelnerki, która zasypia w kuchni pośrodku swojej zmiany. Zwłaszcza grubej kelnerki”. Słowa szefa wciąż rozbrzmiewały w jej głowie, gdy wracała do swojego mieszkania. Od tamtej nocy sprzed trzech miesięcy zdawało jej się, że jej życie już się skończyło.

Miała takie zaległości w nauce, że raczej nie uda jej się skończyć studiów, straciła pracę i była tak zmęczona, że niemal nie przejmowała się żadną z tych dwóch rzeczy.

Teraz w dodatku będzie musiała powiedzieć Samancie, że nie da rady zapłacić czynszu. Cóż, to było ukoronowanie upokorzeń minionych miesięcy. Stała się wszystkim tym, wobec czego czuła pogardę przez większość swojego życia.

Kiedy opuszczała dom, rzuciła matce, że zapewni sobie lepsze życie. Takie, w którym wszystko nie będzie się kręcić wokół mężczyzn.

Wystrzegała się ich i wszystkiego, co gotowi byliby powiedzieć, chcąc się do niej dobrać. Od najmłodszych lat słuchała, jak jej matka wyrzekała na mężczyzn po kolejnym nieudanym związku. Bailey wyobrażała sobie, że jest na to odporna.

Prawda była taka, że wcześniej po prostu nie spotkała mężczyzny, który doprowadziłby ją do szaleństwa. Dopóki nie poznała Raphaela. I oto jest teraz sama, bez pracy. I w ciąży. A wszystko to w wieku dwudziestu dwóch lat.

Była częścią tego zaklętego kręgu.

Zatrzymała się przed małym sklepem wielobranżowym po drugiej stronie ulicy. Potrzebowała czegoś słodkiego.

Kolejny objaw ciąży – pomyślała.

Weszła do środka i skierowała się do najbliższego stoiska ze słodyczami. Kiedy sięgała po czekoladowy batonik, rzucił jej się w oczy tabloid.

Mężczyzna na okładce wyglądał… zdecydowanie zbyt znajomo. „Książę Raphael DeSantis został porzucony przez włoską dziedziczkę, Allegrę Valenti, na kilka tygodni przed ślubem!”.

– Cholera!

Stojący w pobliżu klienci podskoczyli, gdy wykrzyczała te słowa, ale nie obchodziło jej to. Drżącymi palcami przeglądała magazyn, dopóki nie trafiła na artykuł o skandalu, który najwyraźniej wstrząsnął maleńkim księstwem Santa Firenze.

To on. Nie było mowy o pomyłce.

Sięgnęła do torebki i wyciągnęła pieniądze pochodzące z napiwków, rzuciła dychę na ladę i, wołając „reszty nie trzeba”, wybiegła ze sklepu z batonem i gazetą. Cała zaczynała się trząść.

W drodze powrotnej do domu czuła, jak ogarniają ją mdłości. Dręczyły ją zresztą od kilku miesięcy, a mimo to przybywało jej w talii, czego nie omieszkał wypomnieć jej szef.

Była żałosna. Tak żałosna, że chciała jedynie rzucić się na łóżko i przespać resztę dnia.

Weszła do salonu, w którym siedziała Samanta z szeroko otwartymi oczami.

– Wszystko w porządku? – spytała Bailey.

– Masz gościa – odparła jej współlokatorka.

– Kogo? – zapytała, czując, że może to być tylko ktoś ze skarbówki z wiadomością, że zalega z podatkami, albo policjant z nakazem aresztowania za nieopłacony bilet parkingowy, o którym nie wiedziała… Musi to być coś okropnego, ponieważ cały ten dzień był okropny. A właściwie ostatnich kilka miesięcy.

– On przyjechał – powiedziała Samanta, wydając się oszołomiona.

Tylko jeden „on” mógł zadziałać na kobietę w ten sposób.

Gdy Bailey przetwarzała tę informację, usłyszała kroki. Podnosząc wzrok, spojrzała w ciemne oczy księcia Raphaela DeSantisa, który właśnie wychodził z jej sypialni.

Był tutaj, w jej skromnym mieszkanku. Zupełnie tu nie pasował – wyglądał jak lew wśród domowych kotów.

Owinęła się ściślej płaszczem, by jak najbardziej ukryć figurę.

– Co tu robisz? – spytała.

– Przyjechałem ci powiedzieć, że znów chcę się z tobą widywać.

– No, błagam! – Ten okrzyk wydała jej współlokatorka, która od wielu tygodni patrzyła, jak Bailey płacze w poduszkę.

– Z ust mi to wyjęła – potwierdziła Bailey, jeszcze ciaśniej splatając ramiona.

– Przepraszamy na chwilkę – rzucił Raphael Samancie, po czym chwycił Bailey za ramię i poprowadził ją do jej sypialni. Zamknął drzwi, odgradzając ich od reszty świata.

Przez chwilę kompletnie się w nim zatraciła. W jego sile, w samej jego obecności. Chciała pochylić się w jego stronę. Położyć swoją głowę na jego piersi i uwolnić się od całego bólu, strachu i stresu, które wycierpiała przez ostatnie kilka miesięcy.

Ale to było niemożliwe. On… on ją okłamał. I to bardziej, niż początkowo sądziła.

– Moje zaręczyny zostały odwołane – oznajmił, jakby Bailey nie trzymała w ręku magazynu, który właśnie to ogłaszał. – A w związku z tym nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy wznowić naszej relacji.

– Naszej… relacji? Tej, w której odwiedzasz mnie co parę miesięcy na seks?

– Bailey – powiedział pouczającym tonem. Jego brzmienie sprawiało, że miała ochotę go walnąć. – Mam określone życie, określone obowiązki i…

– O jakim życiu mówisz? – Wyciągnęła gazetę w jego stronę. – Jesteś księciem? Powiedziałeś, że jesteś przedstawicielem firmy farmaceutycznej.

– To ty powiedziałaś, że jestem przedstawicielem firmy farmaceutycznej, Bailey. Nie pamiętasz?

– Ja…

Pamiętała dokładnie wieczór, gdy go poznała. Ich spojrzenia się spotkały, a jej świat jakby się zatrzymał. Wydawał się bardzo nie na miejscu w ponurej jadłodajni Sweater Bunnies, w której pracowała Wszystkie kelnerki nosiły tu sweterki z dużymi dekoltami, krótkie spodenki, błyszczące rajstopy i wysokie obcasy.

Jego samolot był opóźniony z powodu złej pogody. Przyjechał do miasta w interesach. Rozmawiali ze sobą. A potem zrobiła coś, na co nie odważyła się nigdy wcześniej w życiu. Poszła z nim do hotelu.

Nie uprawiali seksu. Nie tamtej pierwszej nocy. Ale pocałował ją, a ona… cóż, poznała zupełnie nową definicję słowa „pragnąć”. Całe jej ciało rozpaliło się ogniem od dotyku jego ust, dotyku jego dłoni. W jednej chwili rozmawiali, a w następnej ułożył ją na łóżku.

– Jestem dziewicą – powiedziała wtedy.

– Nie musisz – odparł lekko ochrypłym głosem, z rękoma splątanymi w jej włosach. – Nie musimy grać w tę gierkę. Chyba, że ty chcesz.

– Nie – odparła. – Naprawdę jestem dziewicą. Najprawdziwszą dziewicą, która nigdy nie robiła czegoś takiego. Nigdy.

Usiadł.

– Nigdy?

– Nigdy. Ale podobasz mi się. I… może jeśli jutro pogoda dalej byłaby zła…

– Chcesz z tym czekać, ale może jutro będziesz gotowa?

– Nie wiem.

– Poczekamy – obiecał, całując ją w policzek.

I nie wyrzucił jej. Zamiast tego nalał jej szklankę sody, a potem dalej z nią rozmawiał.

Nie kazała mu długo czekać. Następnej nocy uczyniła go swoim pierwszym i już snuła fantazje, że będzie też jej jedynym.

A potem… książę z bajki okazał się tylko żabą. Po za tym, że rzeczywiście był księciem. Czyste wariactwo.

– Oczywiście, że pamiętam – warknęła.

– Pamiętasz więc, że to ty śmiałaś się ze mnie i powiedziałaś: „Nie jesteś chyba przedstawicielem firmy farmaceutycznej czy kimś w tym rodzaju, co?”. A ja cię nie poprawiłem. Jeszcze się dowiesz, Bailey, ile innych rzeczy na mój temat sama wymyśliłaś.

– Próbujesz mnie zgasić? Że niby w całej tej sprawie chodzi o to, w co ja uwierzyłam? I jeszcze myślisz, że w ten sposób przekonasz mnie, bym znów cię zechciała. I znów miałabym zostać nie twoją dziewczyną czy kimś w tym rodzaju, tylko jakąś laską z Kolorado, do której wpadasz na szybki numerek…

– Nigdy nie myślałem o tobie w ten sposób – odparł ostrym tonem. – Nigdy.

– Czyny się liczą bardziej niż słowa. Potraktowałeś mnie jak pierwszą lepszą. Wciąż to robisz. Wyjdź z mojego mieszkania, wasza wysokość – rzuciła z ironią.

– Nie zwykłem przyjmować rozkazów. Wcześniej mogłem grać w twoje gierki. Ale teraz już wiesz. Jestem księciem i dostaję to, czego chcę.

– No cóż – powiedziała, szeroko rozkładając ramiona – tego nie dostaniesz.

Wyciągnął rękę, objął dłonią tył jej głowy i przyciągnął ją bliżej.

– Wcale tak nie myślisz.

– Ależ tak. – Przycisnęła dłonie do jego torsu, żeby go odepchnąć, tyle że wtedy poczuła się… jakby była w domu. Jakby miała to wszystko, czego jej brakowało, gdy jej życie się wywróciło do góry nogami.

Łatwo było zapomnieć, że to on to wszystko zepsuł.

Owinął ramię wokół jej talii i przyciągnął jej ciało do siebie. A potem zmarszczył brwi.

Bailey wróciła do rzeczywistości, boleśnie.

– Nie dotykaj mnie – syknęła, odsuwając się i nieco gorączkowo prostując płaszcz.

Nie chciała, by zobaczył, że jest w ciąży, ponieważ…

Nie wiedziała, dlaczego. Poddała się losowi samotnej matki, bo miał wziąć ślub z kimś innym. W dodatku esemes z prośbą o rozmowę, który mu wysłała, pozostał bez odpowiedzi.

Ale teraz jest tutaj. I do tego jest księciem, do licha.

Jej ojca nigdy nie było w pobliżu, a jej i jej matce z tego powodu się nie przelewało. Raphael mógłby wspierać ich dziecko. Zagwarantować, że nie będą się musieli szarpać.

Rozpięła górny guzik płaszcza z bijącym sercem.

– Nie będę twoją kochanką, Raphaelu – stwierdziła drżącym głosem, dalej rozpinając guziki. Pozwoliła, by jej płaszcz się rozchylił i odsłonił wypukłość, która teraz dopiero była widoczna pod ciasno dopasowanym swetrem. – Ale czy tego chcesz, czy nie, jesteś ojcem mojego dziecka.

Tytuł oryginału: The Prince’s Pregnant Mistress

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Anna Jabłońska

© 2016 by Maisey Yates

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-3567-9

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.