45,00 zł
Kontynuacja bestsellera nr 1 – Kawiarnia na końcu świata, w świetnym tłumaczeniu Alicji Laskowsiej.
Pewnej przypadkowej nocy, na zapomnianej drodze, życie Johna zmieniło się na zawsze, gdy zawędrował do niewielkiego miejsca czule zwanego, jako „Kawiarnia Dlaczego tu jesteś?”.
Po spędzeniu tam całego wieczoru wyszedł z nowym spojrzeniem na sens całego swojego życia.
Ku jego wielkiemu zaskoczeniu, dziesięć lat później nagle znalazł się w tej samej kawiarni. W jej menu jest teraz więcej pytań, a także czekają go nowe przygody. I tak jak poprzednio, po czasie spędzonym w kawiarni rozpoczyna życie w inspirującym i nowym kierunku.
Wszystko to dzieje się na pięknych Wyspach Hawajskich i jest kontynuacją bestsellera „Kawiarnia na końcu świata”. Przenosi czytelników do miejsca, w którym znajdują się: świetne jedzenie, prowokujące pytania i zmieniające życie przygody.
Usiądź więc Czytelniku w przytulnym pomieszczeniu, przy oknie i delektuj się... Powrotem do kawiarni na końcu świata!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 217
Czasami, kiedy najmniej się tego spodziewamy, i być może najbardziej tego potrzebujemy, lądujemy w nowym miejscu, otoczeni nowymi ludźmi, i uczymy się nowych rzeczy. Coś takiego przytrafiło mi się wiele lat temu w małym, przytulnym miejscu znanym jako Kawiarnia Dlaczego Tu Jesteś.
Noc, którą tam spędziłem, na zawsze zmieniła moje życie. Dowiedziałem się, co to prawdziwa wolność, i zrozumiałem, że to właśnie jest moje powołanie.
Nigdy nie udało mi się zrozumieć, w jaki sposób i dlaczego trafiłem wtedy do kawiarni. Po prostu byłem wdzięczny, że miałem taką możliwość.
A potem, któregoś dnia, w dosyć niezwykłych okolicznościach znalazłem się znów przed wejściem do tego magicznego miejsca. I kolejny raz czas tam spędzony popchnął mnie w kierunku, za który będę dozgonnie wdzięczny.
Oto historia mojego powrotu do Kawiarni Dlaczego Tu Jesteś.
Był piękny słoneczny dzień. Niebo miało odcień czystego błękitu, powietrze było ciepłe, ale nie upalne. Czułem się, jakbym był w raju. Co w pewnym sensie było prawdą. Hawaje sprawiają takie wrażenie.
Jedyny plan, jaki miałem na ten dzień, to przejechać się na rowerze po okolicy. Tyle. Żadnego grafiku, żadnej wcześniej wyznaczonej trasy, żadnego celu do osiągnięcia. Po prostu długa przejażdżka, pedałowanie po losowo wybranych drogach, słuchanie własnej intuicji. Tylko ja, mój rower i raj, który czeka na odkrycie.
Jeździłem tak przez kilka godzin, aż w końcu kompletnie straciłem orientację w terenie. I dobrze.
Przez myśl przeleciała mi jedna z moich ulubionych piosenek. Śpiewa ją Jana Stanfield. Słowa, które tak mocno zapadły mi w pamięć, brzmią: „I am not lost, I am exploring”1. Idealnie pasowało to do mojej przejażdżki. Pod wieloma względami idealnie pasowało to do większości moich życiowych przygód.
Nagle przypomniałem sobie pewną niezwykłą noc sprzed wielu lat. Tyle że wtedy nie czułem się, jakbym zwiedzał. Miałem wrażenie, że najzwyczajniej w świecie zgubiłem drogę. Tej nocy moje życie wywróciło się do góry nogami. A spędziłem ją w niewielkim lokalu zwanym Kawiarnią Dlaczego Tu Jesteś.
Tyle się zmieniło od tamtego czasu. Ciężko mi sobie przypomnieć, jak wyglądało moje życie, zanim trafiłem do kawiarni. Zupełnie jakbym był wtedy innym człowiekiem. Innym mną.
Gdy pokonywałem zakręt na drodze, kątem oka dostrzegłem ocean. Był cudownie błękitny, podobnie jak niebo. Odrazu pomyślałem o żółwiu morskim. Kolejne skojarzenie z tamtą nocą w kawiarni.
To było naprawdę dziwne. Myślami ciągle byłem w tamtym miejscu. Nie miałem tak od bardzo długiego czasu.
Kolejne dwa zakręty. Kolejne dwa przepiękne widoki.
Hawaje oferują niesamowitą mieszankę kolorów. Jako że wyspy powstały w efekcie aktywności wulkanicznej, wszędzie można dostrzec charakterystyczną czarną skałę wulkaniczną. Natura postanowiła jednak zapewnić idealny kontrast i w miejscach, gdzie skała się kruszy, z nowej żyznej ziemi wyrastają najbardziej soczyście zielone rośliny, jakie można sobie wyobrazić. Jeśli doda się do tego turkusowe wody oceanu i żywe odcienie pomarańczu, czerwieni i innych kolorów, jakimi mogą się pochwalić tutejsze kwiaty… cóż. Można się wzruszyć z wrażenia.
„Niesamowite” – pomyślałem w duchu. „Po prostu niesamowite”.
Ostatnie dziesięć miesięcy było pełne podobnych zachwytów. Obserwowałem wieloryby u wybrzeży Południowej Afryki, byłem na safari w Namibii, pomagałem wykluwającym się żółwikom morskim dotrzeć do wody w Ameryce Środkowej. Moją wielką podróż wieńczyła trzymiesięczna wyprawa rowerowa przez Malezję i Indonezję. Teraz, wracając już do domu, zatrzymałem się na dodatkowych kilka tygodni na Hawajach.
W końcu kiedy człowiek jest tak blisko raju na ziemi… równie dobrze może tam chwilę zabawić.
To nie było moje pierwsze doświadczenie ze zwiedzaniem świata. Po tamtej pamiętnej nocy w kawiarni przyjąłem nowe podejście do życia. Pracuję przez rok, a przez następny rok podróżuję po świecie. Większość ludzi jest zszokowana, jak się o tym dowiaduje. Boją się o moje finanse i bezpieczeństwo. Dla mnie to jednak idealne rozwiązanie. Zrozumiałem, że jeśli człowiek jest dobry w tym, co robi, nigdy nie zabraknie mu pracy. Zdobycie nowej posady nigdy nie stanowiło dla mnie problemu.
Ci sami ludzie, którzy byli zaskoczeni moim nowym stylem życia, często powtarzali, że sami chętnie by go spróbowali. Zazwyczaj kończyło się jednak na słowach. Nawet ci, którzy twierdzili, że fajnie by było spotkać się gdzieś w trasie na kilka tygodni, nigdy realnie do tego nie dążyli.
Podejrzewam, że dla wielu osób jest to zbyt duży krok w nieznane.
Kolejne przebyte kilometry. Kolejne zapierające dech w piersiach widoki. Powietrze wypełniał słodki aromat kwiatów. To jeden z moich ulubionych aspektów podróżowania po Hawajach – człowiek ma wrażenie, że nie oddycha powietrzem, a prawdziwym nektarem. Na każdym kroku obcuje się tu z naturą w najczystszej postaci.
W końcu dotarłem do rejonu wyspy, w który nigdy się jeszcze nie zapuszczałem. Było tu bardziej płasko. Po prawej słychać było ocean. Droga się rozwidlała. Mogłem pojechać w prawo lub w lewo.
„Wybierz tę mniej uczęszczaną”– pomyślałem. „Zawsze tę mniej uczęszczaną”. Czyli tę po prawej. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Asfalt szybko zamienił się w żwir i od razu poczułem to w mięśniach. Lubiłem nowe wyzwania i wysiłek, jaki się z nimi wiązał – czy to w sensie mentalnym, czy fizycznym. Dopiero wtedy czuję, że wyruszam na przygodę. Gdy pojawia się coś nowego, ekscytującego, coś, co wymaga ode mnie pokonywania granic.
Jadąc, widziałem połyskującą w słońcu wodę, przebijającą się między drzewami.
„Może potem trochę popływam” – pomyślałem.
Po jakichś dwudziestu minutach pedałowania po żwirowej drodze doznałem uczucia déjà vu. Bardzo mnie to zdziwiło. Z pewnością nigdy tu jeszcze nie byłem. A mimo to…
Próbowałem zrozumieć, co się dzieje, gdy nagle go dostrzegłem. Nieco dalej, po prawej stronie. Niewielki biały budynek z żwirowanym parkingiem od frontu i niebieskim neonem na dachu.
Niemal spadłem z roweru.
„To niemożliwe” – stwierdziłem w myślach. Ale oczywiście nic nie jest niemożliwe w Kawiarni Dlaczego Tu Jesteś.
Podjechałem bliżej i złapałem się na tym, że się uśmiecham. Tyle wspomnień, tyle mądrych przemyśleń wiązało się z tym miejscem. Ale skąd kawiarnia się tu wzięła? Akurat teraz? Za pierwszym razem na pewno nie trafiłem na nią na Hawajach.
Spojrzałem za siebie. Nikogo nie zobaczyłem, więc zacząłem mocno pedałować i zwiększyłem prędkość. Chciałem dotrzeć do budynku, zanim zniknie.
Nie musiałem się o to martwić. Po pięciu minutach byłem na miejscu, a kawiarnia nie okazała się złudną fatamorganą. Nie mogłem się nacieszyć jej widokiem.
– Nie wierzę własnym oczom – powiedziałem na głos.
W pobliżu wejścia stał stojak na rowery, więc zostawiłem tam swój wierny sprzęt. Byłem bardzo ciekawy, o co w tym wszystkim chodzi. Co kawiarnia tutaj robiła?
1 (ang.) Nie zgubiłam się, zwiedzam.
Szybko wbiegłem po schodkach i po chwili wahania otworzyłem drzwi kawiarni. Nad drzwiami zamontowane były małe dzwoneczki. Te same, co poprzednio. Od razu zasygnalizowały moje przybycie.
Wszedłem do środka i rozejrzałem się po lokalu. To było jak powrót do przeszłości. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak prawie dziesięć lat temu. Czerwone boksy, metalowe krzesła barowe, długa lada… I wszystko wciąż lśniące nowością.
– Witaj z powrotem, John.
Popatrzyłem w lewo. Jeszcze przed chwilą nikogo tu nie było. A teraz stała tu Casey, kelnerka, która obsługiwała mnie podczas mojej pierwszej wizyty w kawiarni. To między innymi z nią przedyskutowałem wtedy całą noc. W sumie było ich troje – Casey, właściciel lokalu Mike oraz Anne, spotkana w kawiarni klientka. To ich koncepcje i pomysły odmieniły moje życie.
Casey przywitała mnie uśmiechem.
– Cześć! – odparłem i odwdzięczyłem się tym samym.
Podeszła do mnie i mocno mnie wyściskała.
– Dawno się nie widzieliśmy.
Skinąłem głową, wciąż zszokowany faktem, gdzie się właśnie znajdowałem i z kim rozmawiałem.
– Świetnie wyglądasz – powiedziałem. – W sumie dokładnie tak, jak cię zapamiętałem…
To była prawda. Casey ani trochę się nie postarzała.
– Ty też dobrze się trzymasz, John – odparła, nie kryjąc rozbawienia.
Omiotłem wzrokiem kawiarnię.
– Nie wierzę, że znów tu jestem. Od rana nachodziły mnie wspomnienia o tym miejscu, ale nigdy bym nie przypuszczał, że znajdę was tutaj…
– Czasami zmieniamy lokalizację – stwierdziła krótko. Zupełnie jakby to było wyczerpujące wyjaśnienie, dlaczego identyczna kawiarnia do tej, którą odwiedziłem lata temu, pojawiła się właśnie tysiące mil dalej. Nie wspominając już, że każdy szczegół zgadzał się z tym, co zapamiętałem.
– Albo poszliśmy w franczyzę – dodała z enigmatycznym uśmieszkiem na ustach.
Zaśmiałem się. Casey zażartowała sobie z komentarza, który rzuciłem ostatnim razem, jak się widzieliśmy. Aż trudno uwierzyć, że wciąż pamiętała tę dyskusję.
– Usiądziesz? – Wskazała ręką na jeden z boksów.
Rozsiadłem się wygodnie na sofie, która sprawiała wrażenie nowiusieńkiej.
– Mogę ci coś podać? – spytała Casey, kładąc menu na stoliku.
Uśmiechnąłem się. Pamiętałem to menu z magicznym tekstem, który pojawiał się i znikał. Wziąłem je do ręki i zacząłem przeglądać.
Ostatnim razem na odwrocie znajdowały się trzy pytania.
Dlaczego tu jesteś?
Czy boisz się śmierci?
Czy czujesz się spełniony?
Dotarłem na koniec menu i od razu je wypatrzyłem. Trzy pytania, które wywróciły moje życie do góry nogami.
– Trochę się u ciebie pozmieniało, co? – spytała Casey.
Spojrzałem na nią i odparłem z uśmiechem:
– Oj tak. I to na lepsze.
– A dokładniej?
Pokręciłem głową.
– O kurczę, od czego mam zacząć?
Casey usiadła naprzeciwko mnie i nakryła moją dłoń swoimi.
– Może od tamtego poranka, kiedy opuściłeś kawiarnię dziesięć lat temu?
Odwróciłem dłoń i delikatnie ścisnąłem rękę Casey. Była ciepła. To na pewno nie był sen. Naprawdę wróciłem do kawiarni.
Potrząsnąłem lekko głową z niedowierzaniem, a potem uśmiechnąłem się do mojej dawnej przyjaciółki.
– Hm, pomyślmy – zacząłem. – Uzbrojony w menu, które mi podarowałaś, kawałek placka z truskawkami i rabarbarem Mike’a i całkiem inne spojrzenie na życie, opuściłem to miejsce i wkroczyłem w kompletnie nową rzeczywistość. Tanoc mnie zmieniła. To, czego się wtedy nauczyłem, do dzisiaj wpływa na wiele aspektów mojego życia. Historia o wielkim żółwiu morskim, opowieść rybaka, rozmowa z Anne na temat świadomego kreowania własnej wersji rzeczywistości… Towszystko leży u podstaw mojego obecnego sposobu nażycie.
Słysząc to, Casey wyraźnie się ucieszyła i rozparła wygodnie na sofie. Skinęła głową na drzwi wejściowe.
– Gdy pierwszy raz przestąpiłeś ten próg, nie byłeś taki szczęśliwy.
– Teraz jest znacznie lepiej. W zasadzie to ciężko mi sobie przypomnieć, jak wyglądało moje życie, zanim zawitałem do kawiarni. Wiem, że wszystko wydawało mi się wtedy piekielnie trudne, ale to tylko wspomnienie z przeszłości.
– A więc pożegnałeś się z nami i co się potem wydarzyło?
– Wszystko się zmieniło. – Wzruszyłem lekko ramionami. – Ja jako osoba. Moje przekonania, decyzje, podejście… Czasem to były małe rzeczy, a czasem znacznie większe. Niedługo po tym, jak wróciłem do domu, rzuciłem pracę i postanowiłem zobaczyć świat.
– Naprawdę?
– Tak. Zawsze marzyłem o takiej wyprawie, ale z jakiegoś powodu tkwiłem w przekonaniu, że to wariacki pomysł. Ale rozmowa z wami pomogła mi otworzyć umysł. Wcześniej, gdy spotykałem ludzi, którzy robili coś niesamowitego, automatycznie odgradzałem się od nich murem. Wynajdywałem miliony powodów, dlaczego sam nigdy nie mógłbym tak żyć. Powizycie w kawiarni widziałem te osoby w całkiem innym świetle. Nie stanowiły już zagrożenia – przeciwnie, stały się wzorami do naśladowania. Chyba po prostu wcześniej brakowało mi pewności siebie. Tak bardzo bałem się ośmieszenia, że gdy czegoś nie wiedziałem, nie prosiłem o wyjaśnienie. A co gorsza, unikałem sytuacji, w których mogłem się czegoś nauczyć. W każdym razie po powrocie do domu często miałem kontakt z ludźmi, którzy właśnie podróżowali po świecie. Postanowiłem więc zaoszczędzić trochę pieniędzy i pójść w ich ślady.
Casey pokiwała głową z aprobatą.
– I co z tego wyszło?
– Nie starczyłoby życia, żeby to opisać. Ta decyzja całkowicie odmieniła moją codzienność. Na świecie jest tyle niesamowitych miejsc, w których można doświadczyć tylu wspaniałych rzeczy. Nie wspominając już o życiowych naukach, jakie można z tego wynieść.
Rozmawialiśmy z Casey prawie przez godzinę. Opowiedziałem jej o różnych miejscach, które odwiedziłem, i paru przygodach, które się z nimi wiązały. W ciągu ostatnich dziesięciu lat miałem okazję uczestniczyć w safari w Afryce, wspiąć się na Wielki Mur Chiński, zwiedzić dżunglę na Borneo, przechadzać się pośród zabytków starożytnego Rzymu… Odniosłem wrażenie, że Casey znała wiele z tych destynacji. Coś mi mówiło, że sama również była podróżnikiem. A jednak wciąż miała do mnie wiele pytań.
– A ty? – spytałem w końcu. – Co porabiałaś przez ten czas?
– Cóż, jak zapewne zauważyłeś, nie znajdujemy się w tej samej lokalizacji co poprzednio.
– Nie ukrywam, że nieco mnie to zdziwiło.
– Nie jest tak bez powodu. To ważny dzień – obwieściła.
– To znaczy?
Nagle na parking wjechał biały samochód.
Casey wyjrzała przez okno.
– Jak dużo wiesz o gotowaniu, John?
– Niezbyt dużo. Pewnie dałbym radę przyrządzić standardowe pozycje śniadaniowe z waszego menu, ale to by było na tyle. A co?
– Mike ma się dziś trochę spóźnić. Przydałaby mi się dodatkowa para rąk w kuchni do pomocy. – Skinęła głową na auto. – Wygląda na to, że mamy pierwszego klienta.
Było sporo powodów, dla których mogłem odmówić. Nigdy dotąd nie pracowałem na kuchni. Wiedziałem, jak przyrządzić raptem kilka potraw. Nie byłem też nigdy pracownikiem kawiarni… Ale, o dziwo, nie miałem nic przeciwko.
– Jeśli zamówi pankejki z borówkami lub tosty francuskie z ananasem, to damy radę – odpowiedziałem z uśmiechem. – W innym przypadku nie mogę obiecać, że będzie tak bezproblemowo.
– W takim razie miejmy nadzieję, że wybierze jedną z tych pozycji. – Spojrzała znów na biały samochód. – No dobrze, leć do kuchni i zapoznaj się z nowym terenem, a ja zaraz do ciebie dołączę.
Casey obserwowała, jak z auta wysiada kobieta. Była przesadnie wystrojona jak na hawajskie standardy. Elegancka garsonka, wysokie obcasy, upięte włosy… A przede wszystkim jej wyraz twarzy wyraźnie wskazywał na stres. Nieznajoma próbowała jednocześnie zamknąć drzwi od samochodu, schować kluczyki i odebrać telefon, który właśnie się rozdzwonił.
Udało jej się zrobić to pierwsze, ale w międzyczasie upuściła kluczyki. Casey usłyszała, jak klnie, schylając się po zgubę. A zaraz potem z ręki wypadła jej komórka. Widząc to, Casey uśmiechnęła się pod nosem.
Pozbierawszy swoje rzeczy z ziemi, kobieta ruszyła w stronę wejścia do kawiarni. Znów była przyklejona do telefonu. Wchodząc po schodkach, przypomniała sobie, że nie zamknęła auta. Gdy próbowała wyciągnąć z torebki nieszczęsne klucze i wcisnąć odpowiedni przycisk, kolejny raz wypadły jej z rąk.
Nie była w stanie ukryć swojej irytacji. W końcu jednak udało jej się zamknąć samochód, co potwierdziło głośne piknięcie.
Kobieta stanęła w drzwiach do kawiarni i mocniej przyłożyła telefon do ucha.
– Nie słyszę cię – powiedziała głośno. – Mają tu koszmarny zasięg. Nie słyszę, co mówisz… Halo… – Popatrzyła na aparat, po czym z głośnym westchnieniem schowała go do torebki.
– Dzień dobry – przywitała ją Casey miłym głosem. Stała niedaleko wejścia i przypatrywała się poczynaniom klientki.
Kobieta spojrzała na nią zaskoczona.
– Dzień dobry. Przepraszam za tę scenę. Po prostu… – Potrząsnęła z rezygnacją głową. – Próbowałam skończyć rozmowę, ale z jakiegoś powodu urwał się zasięg.
Casey skinęła porozumiewawczo głową.
– To częste zjawisko w tych rejonach. Mogę pani w czymś pomóc? – Uśmiechnęła się.
Nieznajoma zaczęła rozglądać się po lokalu, najpewniej rozważając, czy chce tu zostać. Jej ubiór i zachowanie sugerowały, że szukała czegoś innego niż przydrożnego zajazdu. Z jej wyrazu twarzy łatwo było odczytać, że kawiarnia nie spełniała jej oczekiwań.
Lecz wtedy Casey dostrzegła to w jej oczach. Pod idealną powierzchnią kryło się coś autentycznego. Coś, co mówiło: „Zostań na chwilę”.
– Jadąc tą drogą przez kolejne dwadzieścia minut, dotrze pani do innych lokali – stwierdziła Casey. – Z lepszym zasięgiem. – Dawała kobiecie wybór.
Ta jednak zdawała się bić z myślami. Jakaś część niej bardzo chciała odwrócić się na pięcie i jechać dalej. Ale coś nie dawało jej spokoju…
– Albo może pani zostać tu na chwilę – dodała Casey. –Zamówić coś dobrego i zobaczyć, co dalej. – Skinęła w kierunku boksu znajdującego się przy oknie. – Tam jest fajne miejsce.
Klientka spojrzała na Casey, która ani drgnęła pod naporem jej wzroku.
– Okej – stwierdziła po kilku sekundkach, po czym potrząsnęła lekko głową, jakby próbowała pozbyć się mętliku w głowie. – Okej, dziękuję.
Wsunęła się za stolik we wskazanym miejscu.
– Dam pani kilka minut na zapoznanie się z menu – powiedziała Casey, kładąc kartę na blacie. – A w międzyczasie może się pani czegoś napije?
– Poproszę kawę. Bez mleka.
– Już się robi. – Casey odwróciła się w stronę kuchni, a na jej ustach pojawił się znajomy uśmieszek.
Gdy Casey weszła do kuchni, wciąż zapoznawałem się z rozkładem wszystkiego.
– I jak tam? – spytała.
– Zlokalizowałem grilla, lodówkę i przybory kuchenne.
– I fartuch – dodała.
– A tak, zapomniałbym – stwierdziłem, spoglądając na dół. – Mam nadzieję, że Mike się nie obrazi. Zobaczyłem go wiszącego na drzwiach i uznałem, że po prostu muszę go założyć.
– Na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu.
– I co to za nowa klientka? – spytałem.
Casey uśmiechnęła się tajemniczo.
– Zbyt wcześnie, by cokolwiek powiedzieć. Ale się dowiaduj. – Skinęła na coś za moimi plecami. – Aczkolwiek poprosiła o filiżankę czarnej kawy. Podasz mi dzbanek?
– Nie znalazłem nigdzie kawy – odparłem. – Właśnie jej szukałem, kiedy weszłaś.
Casey wskazała na coś, a ja pobiegłem wzrokiem za jej palcem. W ekspresie czekał dzbanek świeżo zaparzonej kawy, choć byłem gotów przysiąc, że jeszcze dwadzieścia sekund temu go tam nie było.
– Jesteś pewna, że potrzebujesz mojej pomocy? – spytałem, podnosząc dzbanek. Przypomniałem sobie, że kawiarnia to prawdziwie magiczne miejsce.
– Zdecydowanie – odparła i odebrała ode mnie dzbanek, chwytając przy okazji pustą filiżankę z pobliskiego stojaka. – Trwaj dzielnie na posterunku. Zaraz wracam – stwierdziła z uśmiechem.
Casey podeszła do stolika. Kobieta majstrowała przy swoim telefonie, mimo że nie było zasięgu. Weszło jej to w krew.
– Proszę bardzo. Filiżanka świeżo zaparzonej kawy. Czarnej. To nasza specjalna hawajska mieszanka – powiedziała Casey. Położyła pustą filiżankę i napełniła ją gorącym płynem. – Wciąż nie ma zasięgu, co?
– Niestety – odparła kobieta z lekką irytacją w głosie.
Casey odłożyła dzbanek i wyciągnęła rękę.
– Jestem Casey. Pierwszy raz zawitałaś do naszej kawiarni, prawda?
Nieznajoma nieufnie uścisnęła rękę Casey.
– Zgadza się. Chyba się trochę zgubiłam. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek była w tej okolicy. Jestem Jessica.
– Cóż, cieszę się, że do nas trafiłaś. Witamy.
Casey podeszła do stolika, który wcześniej zajmowałem, i zabrała stamtąd menu.
– A to w razie gdybyś zgłodniała – oznajmiła, kładąc je obok Jessiki.
Kobieta spojrzała na okładkę, na której widniał napis „Witamy w Kawiarni Dlaczego Tu Jesteś”. Poniżej znajdowała się niewielka adnotacja: „Przed złożeniem zamówienia skonsultuj się z kelnerem w sprawie znaczenia czasu, który tutaj spędzisz”.
Jessica wskazała palcem zagadkowe zdanie i spojrzała pytającym wzrokiem na Casey.
– O co w tym chodzi?
– Przez te wszystkie lata zauważyliśmy, że pobyt w kawiarni znacząco wpływa na niektórych klientów. Dlatego postanowiliśmy ułatwić im to całe doświadczenie i pomóc zrozumieć, czego mogą się spodziewać.
– Wciąż nie mam pojęcia, o czym mówisz.
– Czasami człowiek wchodzi do jakiegoś lokalu, prosi o kawę i dostaje kawę. A czasami prosi o kawę i otrzymuje znacznie więcej, niż oczekiwał. Nasza kawiarnia jest właśnie takim miejscem.
Jessica wciąż wyglądała na zdezorientowaną.
– Przejrzyj menu i daj znać, czy coś wpadło ci w oko –rzuciła Casey i dotknęła karty. – Dam ci kilka minut.
Gdy Casey odwróciła się na pięcie i odeszła, Jessica otworzyła menu.
„Dziwne miejsce” – stwierdziła w myślach. Sprawdziła znów komórkę. Bez zmian. „Nie można nawet się dowiedzieć, jak ludzie je oceniają”.
– Jesteśmy trochę do tyłu pod tym względem, to prawda. – To była Casey. Pozbierała jakieś rzeczy z innego stolika i akurat przechodziła obok Jessiki w drodze do kuchni. – Ale przynajmniej klient może zaufać własnej intuicji. To znacznie potężniejsze źródło informacji – dodała z uśmiechem.
Jessica niepewnie odwzajemniła uśmiech i odprowadziła Casey wzrokiem. „Skąd ona wiedziała, o czym właśnie pomyślałam?” – zastanawiała się w duchu.
– I jak sobie radzisz?
Uniosłem głowę. Zaglądałem właśnie do lodówki, próbując zapamiętać, co jest w środku.
– Dobrze. Chyba. Nie wiem, czy jestem na to gotowy.
– Nie stałbyś teraz tutaj, gdybyś nie był.
– Jak tam nasza klientka?
– Przypomina ciebie, gdy tu zawitałeś po raz pierwszy. Nie jest pewna, czy powinna tu zostać.
Skinąłem porozumiewawczo głową. Pamiętam, jak to było siedzieć w kawiarni i wynajdywać powody, żeby ją opuścić, mimo że wszystko w środku krzyczało: „Zostań!”.
– Dokładnie – odparła Casey. – Kwestionuje swoją intuicję, tak jak kiedyś ty to robiłeś.
Podszedłem do plecaka, który położyłem na półce, i wyjąłem z zewnętrznej kieszeni notatnik.
– Ciekawe, że o tym wspominasz. Kiedy zacząłem się rozglądać po kuchni i zajrzałem do lodówki, jakaś część mnie była przekonana, że powinienem teraz siedzieć na sali.
– Ale?
– Ale jedną z najważniejszych lekcji, jakie wyniosłem z moich podróży po świecie, było: „Ufaj swojej intuicji”. Kiedy człowiek ląduje w obcych miejscach, nie zna języka i doświadcza całkiem nowych rzeczy, jest trochę jak dziecko – nie ma na czym opierać swoich decyzji. Jednak za każdym razem, kiedy posłuchałem wewnętrznego głosu, wszystko dobrze się układało. Musiałem tylko wyciszyć umysł i odpowiedź sama przychodziła do głowy.
Casey przytaknęła.
– To prawda. Miło wiedzieć, że posiadamy wbudowany system nawigacyjny. Szkoda tylko, że większość ludzi go wyłącza. – Przeniosła wzrok na notatnik, który trzymałem w ręce. – Co tam masz?
– Wszystkie moje pomysły, wnioski, przemyślenia… Momenty, które sprawiły, że powiedziałem „aha!”. Kiedy opuściłem kawiarnię, wymyśliłem taki mały system. Zawsze gdy odkrywałem coś ważnego, od razu zapisywałem to w notatniku. – Zaśmiałem się. – Nauczyłem się na własnych błędach, że jeśli natychmiast nie przeleję czegoś na papier, zaraz wylatuje mi to z głowy.
– I co chcesz sobie zapisać?
– Teraz coś tylko zakreślę.
– Zakreślisz?
Przytaknąłem.
– Tak jak mówiłem, nauczyłem się ufać intuicji, gdy podróżowałem. Zanotowałem to sobie dawno temu. A tego poranka, gdy miałem wątpliwości, czy dam radę zastąpić Mike’a, nie słuchałem swojego wewnętrznego głosu. Więc teraz dodatkowo zakreślę to spostrzeżenie.
Otworzyłem notatnik i wertowałem kartki, aż znalazłem fragment, którego szukałem. A potem narysowałem duże kółko.
Casey spojrzała na moje dzieło.
– Zakreśliłeś „ufaj intuicji” – roześmiała się – i to chyba nie pierwszy raz, co?
– Na to wygląda – odparłem ze śmiechem.
Gwoli dokładności było to jakieś dwudzieste kółko.
– I czemu to ciągle powtarzasz?
– To świetny sposób na przypominanie sobie o tym, co ważne. Przed spaniem, lub kiedy tylko znajdę wolną chwilę, czytam swoje notatki. Fragmenty, które są wielokrotnie zakreślone, od razu przyciągają wzrok. Pomaga mi to skupiać się na priorytetach. Po jakimś czasie wchodzą mi w krew i już nie muszę ich tak często podkreślać.
– A co takiego się dzisiaj wydarzyło, że wróciłeś do fragmentu o intuicji?
Uśmiechnąłem się.
– Nawet najjaśniejsze umysły czasami o czymś zapominają.
Słysząc to, Casey zaniosła się śmiechem.
– A tak na poważnie, to chyba po części dlatego, że wróciłem do tego miejsca. Wciąż nie mogę się nadziwić, że to wszystko dzieje się naprawdę. Przy okazji wróciłem myślami do dawnego Johna. Jestem ogromnie wdzięczny za tamtą noc i to, do czego doprowadziła. Jednocześnie wiem, że nie jestem już tym samym człowiekiem. Innymi słowy, próbuję się przyzwyczaić do faktu, że wróciłem do kawiarni i że jestem tu jako nowy ja. Ma to w ogóle sens?
Casey wyjrzała przez okno.
– Pewnie, że tak. I to dobrze, że pamiętasz, jak się czułeś, gdy pierwszy raz zawitałeś w nasze skromne progi, bo pewna osoba potrzebuje usłyszeć tę historię.
– Kto?
– Nasza klientka. Szykuje się do wyjścia, bo boi się tu zostać.
Rzuciłem okiem na salę przez okienko do składania zamówień. Casey miała rację. Kobieta zbierała właśnie swoje rzeczy.
– Załatwię to – stwierdziłem.
– Jesteś pewny?
Uśmiechnąłem się i postukałem palcem w notes.
– Ufaj intuicji.
– Cześć.
Jessica wrzuciła już wszystko do torebki i próbowała wysunąć się zza stolika, ale jak zwykle upuściła klucze od samochodu i próbowała je wymacać ręką.
Uniosła głowę.
– O, dzień dobry – odparła z irytacją w głosie.
– Może pomogę – zaproponowałem i nie czekając na odpowiedź, podniosłem zgubę z podłogi. – Wychodzisz już?
Moje pytanie wyraźnie ją zakłopotało.
– Eee… No właśnie…
– Droga wolna. Nikt cię nie zatrzymuje. – Uśmiechnąłem się i spojrzałem jej prosto w oczy. – Choć coś mi mówi, że jesteś dokładnie tam, gdzie być powinnaś. Nie masz takiego wrażenia?
Była całkiem zdezorientowana. Dostrzegłem to w jej oczach. Zobaczyłem też strach i coś jeszcze. Może nadzieję? Odwróciła szybko wzrok.
– Jestem John – rzuciłem radośnie i podałem jej rękę. –Tutejszy szef kuchni.
„Przynajmniej chwilowo” – pomyślałem w duchu.
– I mogę ci obiecać, że jeśli zostaniesz i zamówisz jedno z moich wyjątkowych śniadań, za jakąś godzinę będziesz miała zupełnie inne podejście do wielu spraw.