Powrót posła - Julian Ursyn Niemcewicz - ebook + audiobook

Powrót posła ebook i audiobook

Julian Ursyn Niemcewicz

3,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

"Powrót posła" to lektura szkolna w liceum i technikum. Ebook "Powrót posła" zawiera przypisy opracowane specjalnie dla uczennic i uczniów liceum i technikum.

Powrót posła to komedia polskiego poety, dramaturga, historyka Juliana Uryna Niemcewicza z 1790 roku. Na scenie została wystawiona rok później.

Autor ukazuje konflikt między dwoma obozami politycznymi – konserwatystami oraz reformatorami. Akcja utworu dzieje się we dworku w czasie przerwy w obradach Sejmu Wielkiego, zaś autor przedstawia omawiane tam problemy. Był on zwolennikiem reform i chciał pokazać w utworze ich słuszność. W dziele poruszone są takie problemy jak prawa innych grup społecznych, polityka zagraniczna Polski, sukcesja tronu czy liberum veto.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Julian Ursyn Niemcewicz

Epoka: Oświecenie Rodzaj: Dramat Gatunek: Komedia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 74

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 9 min

Lektor: Fundacja Nowoczesna Polska
Oceny
3,2 (13 ocen)
5
0
3
2
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
zaczytanyfeniks

Nie polecam

nie ma III aktu
00

Popularność




Julian Ursyn Niemcewicz

Powrót posła

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3569-6

Powrót posła

Komedia w 3 aktach

Osoby:
Pan PodkomorzyPani PodkomorzynaStarosta Gadulski, koligat1PodkomorzynyStarościna, żona jego z powtórnego małżeństwaTeresa, córka Starosty z pierwszego małżeństwa, wychowana u PodkomorstwaWalery, syn Podkomorstwa, amant TeresySzarmancki, kawaler modny zalecający się do TeresyAgatka, pokojowa PodkomorzynyJakub, lokajKozak2Szarmanckiego
Scena na wsi u Podkomorstwa.
Suponuje3 się, że rzecz się odprawia podczas limity4 przed zebraniem się nowego wyboru posłów na Sejm 1790 roku.
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!
Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

AKT I

SCENA I

Jakub i Agatka

JAKUB

nakrywając stolik
Imość panna Agatka niech się trochę krząta, 
Już to będzie podobno godzina dziesiąta, 
Śniadanie czy gotowe? 

AGATKA

Od samego ranka 
Kłócę się; zwarzyła się dwa razy śmietanka. 

JAKUB

Żal mi ciebie, Agatko... Jakże się masz, zdrowa? 

AGATKA

Dziękuję ci: herbata i kawa gotowa, 
Lecz cóż, imość5 śpi, pan się dopiero przebudził. 

JAKUB

Pan Starosta ich wczoraj tak do późna nudził, 
Jak zaczął to o sejmie, to o wojnach bajać, 
Ze wszystkimi się sprzeczać, wszystkich kłócić, łajać, 
Gęba się nie zamknęła przez całą wieczerzę, 
Powywracał butelki, szklanki i talerze; 
Na ostatek, chociaż mu nikt nie odpowiadał, 
On jednak zapyrzony6 jak gadał, tak gadał, 
I dopiero jak postrzegł, że już wszyscy spali, 
Że świece gasły, przecież mrucząc, wyszedł z sali, 
I na schodach dokończył ostatka swej mowy; 
Prawdziwyż to gaduła! 

AGATKA

Potrzeba zajść w głowy 
Z takimi natrętami, czyli boska kara! 
Prawda, że się wybornie dobrała ta para. 
Bo i żona Starosty przednia w swym gatunku, 
Wszystkich znudziła, wzdycha w ustawnym frasunku, 
Zawsze narzeka; nie wiem co siedzi w tej głowie! 
Bóg dał piękny majątek, honory i zdrowie, 
A zawsze nieszczęśliwa, we dnie spać się kładzie, 
A całą noc się tłucze w dzikiej promenadzie; 
Płacze, patrzy na miesiąc7, gada do obłoków, 
Wzywa jakichściś cieniów, jakichściś wyroków. 
Starosta się z nią żeniąc musiał być szalony, 
Ach co to za różnica od nieboszczki żony! 
Już teraz takich nie ma: to to pani rzadka, 
Co to za gospodyni, jaka dobra matka! 
Jak córkę swą kochała. 

JAKUB

Pewnie, że dzisiejsza, 
Mniej od pierwszej rozsądna, lecz za to modniejsza. 
Byłaby z niej zrobiła pocieszne stworzenie. 
Słychać za sceną trąbkę myśliwską

AGATKA

Ale co to za hałas, co to za trąbienie? 

JAKUB

To zapewne Szarmancki wyjeżdża na łowy. 

AGATKA

Ten sowizdrzał dom cały przewrócić gotowy, 
Co też on nie wyrabia! gada bez pamięci, 
Lata z kąta do kąta, wierci się i kręci, 
Każdą zaczepi; ja mu nie mogę darować, 
Wczoraj na schodach chciał mię gwałtem pocałować; 
Jam się od tej napaści jak mogła broniła, 
Nareszciem go ze złości za włosy chwyciła, 
Lecz śmiech mię jeszcze bierze, uciekł przelękniony; 
A w ręku mym się został warkocz przyprawiony, 
Chcesz? to ci podaruję tę zdobycz ogromną. 

JAKUB

Nie chcę, ja mu kawałka tego nie zapomnę. 

AGATKA

Nie wiem dla czego trzpiot ten u nas przesiaduje, 
Widzę, że Starościnie bardzo nadskakuje, 
I samemu Staroście; jeśli nie mylę się, 
To podobno zamyśla o pannie Teresie. 

JAKUB

Kto? on? niechże Bóg broni: takowe zamęście, 
Przyniosłoby tej pannie ostatnie nieszczęście: 
Któż by ją znowu oddał trzpiotowi takiemu? 

AGATKA

Co jej nigdy nie godzien. 

JAKUB

Dajmy pokój temu. 
Mówmy raczej o sobie: Agatko kochana! 
Ja cię kocham, tyś do mnie trochę przywiązana, 
Znasz mię już od lat kilku; jestem państwu wierny, 
Pilny w swych powinnościach, a choć zbiorek mierny, 
To go pomnoży praca, staranie, a zatem 
Będzie człowiek szczęśliwym, będzie i bogatym: 
Prawda, że się w podległym stanie urodziłem, 
Zawsze jednak poczciwym, rządnym, wiernym byłem. 

AGATKA

Nie łudziłam się nigdy chciwością majątku, 
Chcę słuchać mego serca, i mego rozsądku, 
Miałam znaczne dość partie; wszak wiesz, z tej tu włości 
Starał się o mnie długo ów pan Podstarości, 
Człek hoży, mający się wcale należycie; 
Lecz jakiż los mię czekał, jakie smutne życie? 
Mieć męża, co z urzędu daje ludziom plagi, 
I na znak dostojeństwa, i silnej powagi, 
Widzieć nad mojem łóżkiem kańczug8 zawieszony: 
Nie chcę, by kto od męża mego był dręczony. 
Nie przypadł mi do serca urząd ni osoba, 
Ten będzie moim mężem kto mi się podoba; 
bierze go pod brodę
A tak wiesz, jeśli do mej ręki masz już prawo, 
oglądając się
Państwo nadchodzi, czas już pospieszyć się z kawą, 
Bądź zdrów. 

SCENA II

Pani Podkomorzyna, Pan Podkomorzy i Starosta

STAROSTA

prowadząc Podkomorzynę pod rękę
Com mówił wczoraj, powtarzam dziś rano, 
Cóż, waćpani nie jesteś jeszcze przekonaną? 

PODKOMORZYNA

z tonem sprzykrzonym
Jestem prawdziwie, milczę, i wszystkiemu wierzę. 

STAROSTA

Nie dosyć na tem, bo to zapewne nieszczerze: 
Trzeba wchodzić w uwagi, przyczyny, powody, 
Tym sposobem przyjdziemy do zupełnej zgody. 
Otóż tak, powiedziałem wczoraj na wieczerzy, 
Że ta wojna, która się wokoło nas szerzy, 
Potrwa, może się mylę, może mniej lub więcej, 
Potrwa lat osiemnaście i dziewięć miesięcy; 
Potem zgodzą się, jak się każdy już zmorduje. 
Bo zwyczajnie po wojnie pokój następuje. 

PODKOMORZYNA

Tak dotychczas bywało, lecz siadajmy, proszę. 
Siadają, Podkomorzyna nalewa kawę, wszyscy piją, jeden Starosta trzymając w ręku filiżankę, mruczy pod nosem, na boku
Ach! jakie ja też nudy z tym człekiem ponoszę. 

STAROSTA

Waćpani nie pamiętasz wojny siedmioletniej. 
Właśnie wtenczas, gdy umarł syn mój małoletni. 
Pamiętam, że trybunał sądziłem w Piotrkowie. 
Kasztelan był Marszałkiem, niech mu Bóg da zdrowie: 
Pani wojewodziny sądziliśmy sprawę, 
Nie wiem, o dożywocie, czyli9 o zastawę: 
Kiedy przyszła wiadomość, że pokój zawarty. 
Ja właśnie u marszałka grałem wtenczas w karty, 
Kazaliśmy dać wina, walnieśmy się spili 
Za zdrowie Niemców, co się w owych bitwach bili; 
Otóż pożar i dzisiaj tak będzie ognisty, 
Bo jak zważam gazety i z różnych miejsc listy, 
Jak razem kombinuję przeszłe, przyszłe rzeczy, 
Wojna potrwa, i nikt mi tego nie zaprzeczy. 

PODKOMORZYNA

Ale, Starosto, kawa tymczasem ostygnie. 

STAROSTA

pije i gada dalej
Jak się to wszystko skończy, ja tak przewiduję, 
I zobaczycie z czasem, jeśli nie zgaduję. 
Cała ta długa wojna na tem się zakończy, 
Że król pruski z cesarzem najściślej się złączy, 
Anglia z Francją obronne uderzy przymierze, 
Rosja Krym cały odda, a Chiny zabierze, 
Szwed waleczny na zawżdy złączy się z Duńczykiem, 
Turczyn zaś wszystkich mocarstw będzie pośrednikiem. 

PODKOMORZY

Przyznać należy, że to systema jest nowe. 
Względem mojej ojczyzny spokojną mam głowę, 
Zawarliśmy z potężnym sąsiadem przymierze, 
Jużeśmy dziś pewniejsi. 

STAROSTA

Ja temu nie wierzę: 
Polska nigdy się z nikim łączyć nie powinna, 
Niech cicho siedzi, ale niech nie będzie czynna 
A jeżeli koniecznie o przymierze chodzi, 
Niech się z dalekim łączy, co jej nie zaszkodzi 
Z Hiszpanią, Portugalią, nawet z Ameryką. 

PODKOMORZYNA

Z Persami, Tatarami, albo z Siczą10 dziką. 

STAROSTA

Pewnie że lepiej z nimi; pożytek stąd czysty, 
Waćpani zawsze sprzeczna. 
wchodzi Jakub z listem

PODKOMORZY

Cóż tam? 

JAKUB

Z poczty listy. 

PODKOMORZY

odpieczętowawszy
A to od mego syna; chwalebna ich praca 
Zawieszona na chwilę i syn mój powraca. 
Ciesz się, kochana żono, dzisiaj go ujrzymy. 

PODKOMORZYNA

Jakżem szczęśliwa! dawno już po nim tęsknimy. 

PODKOMORZY

Jam nie tęsknił, gdy zadość czynił urzędowi; 
Dom zawsze ustępować powinien krajowi. 
W nieprzytomności11 jego cieszyły mię wieści, 
Że się wśród tych cnotliwych mężów syn mój mieści, 
Co z przemocy i hańby kraj nasz wydobyli. 

STAROSTA

Niedługo się tem wszystkiem będziemy cieszyli, 
Bóg wie, co porobiły sejmujące Stany, 
Dlaczego ten rząd, po co te wszystkie odmiany? 
Alboż źle było dotąd, a nasi przodkowie, 
Nie mieliż to rozumu i oleju w głowie? 
Byliśmy potężnymi pod ich ustawami, 
Jak to Polak szczęśliwie żył pod Augustami12! 
Co to za dwory, jakie trybunały huczne, 
Co za paradne sejmy, jakie wojsko juczne. 
Człek jadł, pił, nic nie robił, i suto w kieszeni, 
Dziś się wszystko zmieniło i bardziej się zmieni, 
Zepsuli wszystko, tknąć się śmieli okrutnicy, 
Liberum Veto13, tej to wolności źrenicy! 
płacze
Przedtem bez żadnych intryg, bez najmniejszej zdrady 
Jeden poseł mógł wstrzymać sejmowe obrady, 
Jeden ojczyzny całej trzymał w ręku wagę, 
Powiedział: nie pozwalam, i uciekł na Pragę. 
Cóż mu kto zrobił: jeszcze za tak przedni wniosek, 
Miał promocje, i dostał czasem kilka wiosek; 
Dzisiaj co kto dostanie? Nowomodne głowy