10,99 zł
„Była na nim skupiona, pochłaniał wszystkie jej myśli i emocje. Żaden mężczyzna do tego stopnia nie pozbawił jej kontroli i nie dał takiej władzy. Nie naciskał na nią, czekał na jej zgodę, na to, by wykonała pierwszy ruch, a jednocześnie patrzył na nią z zachwytem, sprawiał, że czuła się seksowna i pożądana…”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 161
Jules Bennett
Powtórzmy tamten wieczór
Tłumaczenie:
Julita Mirska
Tytuł oryginału: Snowed in Secrets
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2022
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2022 by Jules Bennett
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-8342-439-2
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
– Cześć, Merle. – Sara Hawthorne uściskała owdowiałego właściciela Quiet Distil. Nie ze wszystkimi klientami Angel’s Share witała się tak serdecznie, jednak Merle Allen był nie tylko wiernym klientem, ale i przyjacielem.
Kiedy Sara i jej siostry, Elise oraz Delilah, zakładały swoją destylarnię, Merle bardzo im kibicował. Już wtedy zaklepał sobie pierwszeństwo do ich inauguracyjnej beczki dziesięcioletniego bourbona. Sara lubiła wpadać do jego baru, żeby pogadać i się odprężyć.
Właśnie tego w tej chwili potrzebowała: ucieczki od pracy i zamieszania w życiu osobistym.
– Jak się miewa moja ulubiona gorzelniczka? – Marle oparł łokieć na mahoniowej ladzie.
– Tak samo nazywasz moje siostry – powiedziała ze śmiechem Sara.
Starszy pan wzruszył ramionami.
– Co ja poradzę, że kocham was wszystkie? – Wskazał brodą na salę dla VIP-ów. – Usiądź; zaraz przyniosę coś, co pomoże ci zapomnieć o kłopotach.
– Dlaczego uważasz, że mam kłopoty?
– Jestem właścicielem baru. – Merle wszedł za ladę. – Umiem rozpoznać, kiedy ktoś ma złamane serce. No idź, usiądź.
Sara ruszyła na koniec baru. Każda sala miała inny wystrój, ale jej najbardziej odpowiadał przytulny White Dog Room. Nazwa odnosiła się do surowego destylatu nie starzonego w beczce.
W Rye Room oraz Mash Room niemal wszystkie miejsca były zajęte, głównie przez pary. Sara znów poczuła ukłucie w sercu. Oprócz bólu poczuła też wyrzuty sumienia. Bo przecież cieszyła się szczęściem swoich sióstr. Obie znalazły miłość życia: Elise z nowo poślubionym mężem Antoniem była w podróży poślubnej na Fidżi, a Delilah, której małżeństwo jeszcze niedawno wisiało na włosku, pogodziła się z Camdenem.
Sara nie zazdrościła siostrom. Zazdrość nie leżała w jej naturze, poza tym wiedziała, że prędzej czy później też się zakocha. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i spokojnie czekać; kiedyś nadjedzie przysłowiowy rycerz w lśniącej zbroi. Oczywiście nie potrzebowała, by ktoś ratował ją z opresji, ale chętnie miałaby ramię, na którym czasem mogłaby się wesprzeć.
Marzyła o tym, by trzymać się z ukochanym za ręce i przytulać do niego na kanapie; chciała, by pocałował ją w czoło lub skroń, a w środku dnia przysłał esemesa treści „Kocham cię”.
Otworzyła stare dębowe drzwi prowadzące do White Dog Room. Spodziewała się takiego samego tłoku jak w innych salach, ale tylko jedna skórzana kanapa była zajęta.
Westchnęła z ulgą. Musiała zebrać myśli i ma moment odpocząć od życia. Przygotowanie na zamku ślubu Elise i Antonia kosztowało ją sporo wysiłku, ale wszystko wypadło idealnie.
Czyli zamek jako miejsce ślubów i innych imprez sprawdził się znakomicie; siostry mogły śmiało rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu zawodowym.
Destylarnię Angel’s Share założyły dwanaście lat temu w starym opuszczonym zamku położonym na wzgórzach w Benton Springs w stanie Kentucky.
Wiedziały, że dzięki historycznej lokalizacji ich destylarnia będzie odstawała od innych. Poza tym jako jedyna w kraju miała być zarządzana przez kobiety. Zależało im na zdobyciu przewagi w tym zdecydowanie męskim fachu; tylko wtedy mogły osiągnąć sukces.
Sara skierowała się na tył sali, jak najdalej od pary na kanapie. I nagle kolana się pod nią ugięły.
Nigdy dotąd nie doświadczyła tak niepohamowanego pożądania. Widok mężczyzny na pobliskiej kanapie dosłownie ją poraził. Przystojny szatyn o policzkach ocienionych zarostem, ubrany w czarne spodnie, białą koszulę i czarną kamizelkę wyglądał jak gwiazdor filmowy z lat trzydziestych. Emanował elegancją oraz pewnością siebie.
Ratunku, pomyślała i szybko odwróciła wzrok. Pomijając wszystko inne, tak atrakcyjny mężczyzna nie spędzałby samotnie sobotniego wieczoru; przypuszczalnie jego partnerka wyszła na moment do łazienki. W tej sytuacji Sara postanowiła usiąść w innym miejscu niż zwykle.
– Dlaczego stoisz?
Obróciwszy się, ujrzała Merle’a z niedużą deską serów, owoców i orzechów oraz drugą z czterema kieliszkami do degustacji bourbona. Uśmiechając się, Sara wyciągnęła rękę po tacę.
– O nie, kochana. – Merle się cofnął. – Powiedz, gdzie zamierzasz usiąść, a ja ci tam wszystko zaniosę.
Powiodła spojrzeniem po przestronnej sali, instynktownie zatrzymując wzrok na szatynie. I znów zalała ją fala pożądania. No, no, no, tego się nie spodziewała.
Mężczyzna napotkał jej spojrzenie i uśmiechnął się. Może jednak przyszedł tu sam? Ale jak to możliwe? Tak przystojny facet…
Nie odrywając od niej oczu, wstał. Sara wyprostowała plecy, uniosła brodę.
– Może tam? – Skinęła w stronę stolika nieznajomego.
– Znasz gościa? – spytał Merle.
Nie, ale zaraz poznam.
Tajemniczy nieznajomy podszedł do niej, po czym zwrócił się do Merle’a:
– Można prosić o jeszcze jedną szklaneczkę dziesięcioletniego bourbona z Angel’s Share?
Nie tylko był przystojny, nie tylko pił bourbona z jej destylarni, ale na dodatek głos miał niski, uwodzicielski. Nic dziwnego, że nie mogła się facetowi oprzeć.
– Oczywiście, proszę pana.
– Ja to wezmę – powiedziała Sara, zabierając Merle’owi tacę oraz deskę z serami.
– Daj znać, gdybyś czegokolwiek więcej potrzebowała. – Skinąwszy głową do nieznajomego, Merle przeszedł do pary na drugim końcu sali.
Sara popatrzyła na obcego i się uśmiechnęła.
– Zje pan ze mną?
Mężczyzna uniósł brwi.
– Faktycznie, sporo tu frykasów.
– Merle to człowiek do rany przyłóż. Troszczy się o mnie jak mało kto.
Oboje skierowali się do stolika, przy którym wcześniej nieznajomy siedział. Kiedy Sara wszystko ustawiła, mężczyzna sięgnął po leżący na kanapie telefon i schował go do kieszeni.
– Proszę. – Wskazał miejsce na kanapie. – Czyli dobrze pani zna pani właściciela tego przybytku?
Sara usiadła, zostawiając sporą przestrzeń między sobą a nieznajomym. Owszem, facet jej się podobał, ale był kimś obcym. I chociaż pragnęła znaleźć miłość życiu, nie bardzo wierzyła, że znajdzie ją w barze.
– Można tak powiedzieć – odrzekła, wyciągając rękę. – Jestem Jane. – W ostatniej chwili postanowiła przedstawić się swoim drugim imieniem.
Uśmiechając się, mężczyzna ujął jej dłoń. Nie spuszczał oczu z jej twarzy.
– A do mnie możesz mówić Parker.
Wysunęła rękę, zanim zatraciła się w jego spojrzeniu, niskim zmysłowym głosie i dotyku. Ciekawe, kim on jest. W jaki sposób zarabia na życie? Czy pracuje w agencji nieruchomości? Może jest architektem? Lub prowadzi jakiś biznes?
Przechyliwszy głowę, zmrużyła oczy.
– Ale to nie jest twoje prawdziwe imię?
– Może jest, a może nie.
Chciał pozostać tajemniczy? Okej.
Pojawił się kelner z zamówionym przez Parkera trunkiem. Sara umościła się wygodnie na kanapie. Nie miała się czego obawiać: znajdowali się w miejscu publicznym, rozmawiali, czuła się dobrze i swobodnie.
Kelner postawił szklankę na stoliku i cofnął się krok.
– Czy jeszcze czegoś państwo sobie życzą?
Nie odrywając wzroku od Parkera, Sara potrząsnęła przecząco głową.
– Nie, dziękujemy – odparł Parker.
Kiedy po chwili zostali sami, Sara sięgnęła po pierwszy z czterech kieliszków degustacyjnych, jakie Merle dla niej przygotował. Zawsze dawał jej różne trunki do spróbowania. Jako współwłaścicielka Angel’s Share uważała, że powinna być na bieżąco z produkcją konkurencyjnych destylarni.
– Więc o czym będziemy rozmawiać? – spytała, zakręcając kieliszkiem. – O naszej pracy? O ulubionych kolorach?
Parker się zaśmiał.
– Wolałbym się dowiedzieć, co tu robisz sama jedna. Sprawiasz wrażenie, jakbyś uginała się pod ciężarem problemów.
Obcy człowiek widzi, że coś ją dręczy? Musi wyglądać naprawdę koszmarnie. Nie zdziwiło jej, kiedy Merle skomentował jej wygląd, bo ją dobrze znał. Ale obcy mężczyzna? Hm, może Parker wcale nie jest biznesmenem? Może jest lekarzem albo terapeutą?
Tylko tego było jej trzeba. Rozmowa o jej życiu i problemach zepsułaby cały wieczór.
– Wyglądam, jakbym była smutna? – Przywołała na twarz swój najbardziej radosny uśmiech.
– Jakbyś nie chciała być smutna.
– Każdy ma jakieś tajemnice, a ja swoich nie lubię zdradzać.
Pokiwał głową, jakby się z nią zgadzał, a przynajmniej ją rozumiał. Przeniósł spojrzenie na zawartość szklanki. Sara uważnie mu się przypatrywała: ciemnym lekko potarganym włosom, gęstym czarnym brwiom, długim rzęsom.
Cieszyła się, że wpadła do Quiet Distil i że postanowiła przysiąść się do nieznajomego. Nie bardzo miała ochotę spędzać samotnie wieczór, więc dobrze się złożyło.
– Lubisz bourbona? – spytał, ponownie kierując na nią spojrzenie.
– Kocham ten lekko cierpki smak z wyraźnie wyczuwalnym aromatem dębowym i to, jak trunek rozgrzewa mnie od środka.
– Prawdziwy z ciebie koneser. Czym się zajmujesz?
Sara uniosła kieliszek.
– Degustacją. A ty?
– Przesiadywaniem w barach i czekaniem na seksowne dziewczyny.
– A co z nimi robisz?
Parker wzruszył ramionami.
– Odpowiem ci za kilka godzin.
A to spryciarz! Może dlatego ją tak fascynował? Atrakcyjny, tajemniczy i najwyraźniej tak samo zainteresowany nią jak ona nim. Odrobina flirtu dobrze jej zrobi. Od kilku miesięcy nie była na randce, nie miała czasu na takie przyjemności. Nie, żeby to dzisiejsze spotkanie mogła uznać za randkę, chociaż… Hm.
Rozmowa, żarty, troszkę alkoholu… Niewinna rozrywka. Tego potrzebowała. Dawniej spędzała sporo czasu z Elise i Delilah, ale odkąd jej siostry wyszły za mąż, zrozumiała, że musi inaczej zapełnić sobie wolne wieczory.
– Pracuję w szeroko pojętej rozrywce – powiedziała oględnie, nie chcąc wdawać się w szczegóły. – Staram się, żeby ludzie dobrze się bawili.
– Lubisz swoją pracę?
– Bardzo! A gdybyś był ciekaw, to moim ulubionym kolorem jest biały.
Parker zmarszczył czoło.
– Biały? Nie znam nikogo, kto by wybierał biel.
– Jestem wyjątkowa – oznajmiła skromnie Sara, wypijając łyk bourbona. – Biel to kolor niedoceniany. To kolor wszystkiego, co kocham: węglowodanów, sukni ślubnej, którą widzę oczami wyobraźni, i chmur, które przetaczają się po niebie, kiedy oddaję się marzeniom.
Parker wybuchnął śmiechem. Poczuła, jak przenika ją dreszcz. Przestraszyła się. Co innego rozmowa, flirt czy przekomarzanki, ale gdy ciało reaguje dreszczem, to poważna sprawa. Powinna przyhamować. Poznała faceta zaledwie dwadzieścia minut temu. To, że jest elegancko ubrany, przystojny i ładnie pachnie, nie oznacza, że cokolwiek wyniknie z ich spotkania, ale…
Hm, ciekawe, na jak długo przyjechał do Benton Springs? Bo nie miałaby nic przeciwko temu, żeby znów się z nim spotkać. W głębi serca wiedziała, że gdzieś jest jej wymarzony mężczyzna. Że kiedy go zobaczy, natychmiast się w nim zakocha. Wystarczy uzbroić się w cierpliwość i czekać; ten dzień nadejdzie.
Ale nim to nastąpi, wolno jej umilać sobie życie przypadkowymi spotkaniami, takimi jak to dzisiejsze.
– Ciekawe z tą bielą – rzekł Parker. – A co do szeroko pojętej rozrywki, zgaduję, że pracujesz przy organizowaniu ślubów. Bo skoro wspomniałaś o sukni ślubnej…
– Parę dni temu odbył się jeden, który pomogłam zorganizować.
Miała na myśli ślub Elise. Chciała, by ten dzień każdemu zapadł głęboko w pamięć. Dzięki jej poświęceniu i zaangażowaniu uroczystość przebiegła bez zakłóceń. Teraz siostry mogły śmiało dopisać organizowanie wesel do listy oferowanych przez siebie usług. To również odróżniało Angel’s Share od innych destylarni.
W końcu kto by nie chciał złożyć przysięgi małżeńskiej w pięknej sali historycznego zamku?
Może kiedyś ona też tam weźmie ślub?
– Jednak sama jesteś stanu wolnego.
– Skąd wiesz, że nie mam męża?
Parker wskazał na jej ręce.
– Nosisz pierścionki, ale żaden nie zdobi palca serdecznego. Poza tym nie wydajesz mi się osobą, która zostawia męża w domu, a sama idzie do baru i rozmawia z nieznajomym.
– Może to moja sekretna namiętność?
Parker zaśmiał się.
– Punkt dla ciebie.
– A mówiąc poważnie, szanuję instytucję małżeństwa. Mam nadzieję, że kiedyś razem z mężem będę odwiedzać takie przybytki jak ten bar.
– Twój mąż będzie szczęściarzem.
Odstawiła pusty kieliszek i wzięła kolejny.
– O ile się w ogóle pojawi – mruknęła.
Oparła się plecami o kanapę i powiodła spojrzeniem po Parkerze, nawet nie próbując się z tym kryć. Podejrzewała, że mężczyzna, który dba o wygląd, musi wiedzieć, że świetnie wygląda; przypuszczalnie lubił być podziwiany.
– Ćwiczysz to przed lustrem? – spytał.
– Co?
Położył rękę na oparciu kanapy i przysunął się nieco bliżej.
– Uwodzicielskie spojrzenie.
– Tak patrzę? Uwodzicielsko?
– Myślę, że masz tego pełną świadomość – odparł. – Pytanie brzmi: co zrobisz, jeśli dam się uwieść?
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji