9,99 zł
Sophie podejmuje pracę konsultantki w firmie medialnej, by znaleźć materiały kompromitujące jedną z pracownic. Zmienia nazwisko, kolor włosów, strój, wkłada okulary. Szefem firmy jest miliarder mający opinię podrywacza. Gdy Sophie zobaczyła go po raz pierwszy, przyszło jej do głowy słowo „seks”. Ciekawe, pomyślała, jak to jest być partnerką takiego niegrzecznego chłopca...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 158
Jules Bennett
Zakazany obiekt pożądania
Tłumaczenie: Anna Sawisz
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2021
Tytuł oryginału: From Boardroom to Bedroom
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2020
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2020 by Harlequin Books S.A.
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-7422-7
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
– A nieruchomości, firmy i portfele inwestycyjne przypadają w udziale Mirandzie Dupree.
– To jakieś żarty?! – Sophie Blackwood poczuła, że nie może dłużej milczeć, choć nie bardzo wiedziała, co należałoby w tej sytuacji powiedzieć.
Jak to do cholery możliwe, że byłej żonie ojca, bardzo zresztą młodej, udało się zgarnąć niemal wszystko? Przecież to pusta lala, typowa lwica salonowa, chciwa do granic możliwości naciągaczka.
Na to nie może być zgody.
Sophie i jej ojciec nigdy nie byli z sobą specjalnie blisko. Ale żeby cały jego majątek miała przejąć żona, i to w dodatku była żona?
Dla Sophie to było jak policzek.
Buckley „Buck” Blackwood zawiódł ją nawet po śmierci. Sophie spojrzała na kobietę, o której mowa. A ta miała jeszcze czelność udawać zdziwioną!
Przecież nie na darmo okręcała sobie cały czas starszego męża wokół palca…
Bracia Sophie wyglądali na równie zaskoczonych. A prawnik ojca, Kace LeBlanc, odczytywał ostatnią wolę zmarłego wypranym z emocji głosem, jakby zapisywanie całego stanu posiadania dawnej żonie było rzeczą zupełnie normalną.
Nie, nie tu zostanie ani chwili dłużej. Nie będzie słuchać tych nonsensów. Za Mirandą, delikatnie mówiąc, nie przepadała.
I tak dziw, że to krówsko nie przywlekło tu z sobą całej bandy paparazzich, którzy mogliby udokumentować ten niezwykły moment w jej życiu. Miranda jest wszak gwiazdą reality show „Sekretne życie byłych żon Nowego Jorku” i podporządkowała temu całe swoje istnienie. Zawsze otaczali ją przedstawiciele tabloidów.
Wszystko to razem doprowadzało Sophie do białej gorączki. Przecież Miranda już jest milionerką! Potrzebuje jeszcze pieniędzy i rancza starego Bucka?
Ona, Sophie, i jej bracia też ich nie potrzebują, ale ich przecież, do licha, łączą ze zmarłym więzy krwi! Chyba coś im się z tego powodu należy?
Czy naprawdę nikt nie widzi, jaka ta Miranda jest mściwa i zawzięta? Fakt, w telewizji odgrywa słodką i kochającą, ale Sophie ani przez sekundę nie kupowała tego wykreowanego wizerunku.
Opuszczając pokój, gdzie odczytywano testament ojca, napotkała gniewne spojrzenia swoich braci.
Kellan i Vaughn to jedyne osoby na świecie, na których jej zależało. Zawsze tworzyli zgraną ekipę. I też razem popracują nad tym, by odkręcić te nonsensowne postanowienia, unieważnić tę parodię testamentu.
Ale nad tym zacznie myśleć później. Teraz Sophie chciała po prostu jak najszybciej opuścić rodzinny dom. Miejsce, gdzie nigdy nie czuła się szczęśliwa. Po śmierci rodziców większość osób przeżywa żałobę i jej też było smutno. Buck to w końcu jej ojciec. Ale faceta z trudem dawało się kochać. Również po śmierci.
Wyszła na słońce i założyła ciemne okulary. Potrzebowała chwili oddechu. Musi choć na kilka dni wyjechać z Royal. To teksańskie, skądinąd urocze miasteczko jest bardzo rozplotkowane i można sobie wyobrazić, że sensacyjny testament jej ojca będzie tu omawiany przez tygodnie. Na jej widok ludzie będą ściszali głos, wymieniali znaczące spojrzenia.
Ale plotka zawsze ma jakieś niezamierzone skutki, pomyślała Sophie po zastanowieniu. Dyskutując o spadku Bucka, ludzie z konieczności zaczną też plotkować o Mirandzie. Może warto podrzucić im jakiś trop, który doprowadziłby wszystkich do przekonania, że Miranda w celu skłonienia byłego męża do wydziedziczenia jego własnych dzieci musiała posłużyć się nieczystymi metodami. Gdyby tak odkryć jakąś tajemnicę tej kobiety, jakiś skandal, w który się uwikłała, może udałoby się podważyć testament?
Sophie usiadła za kierownicą swojego sportowego samochodu i wyjęła z kieszeni komórkę.
Pora zacząć działać.
Przeglądając się w lustrach, którymi wyłożona była winda, Sophie nie poznawała siebie. Udało się – jej nową tożsamość podkreśla całkowicie odmieniony wygląd.
Przyleciała do Nowego Jorku, by trochę poszpiegować Mirandę. Już w Royal próbowała dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Bez skutku, musiała więc poszerzyć zakres poszukiwań. A pasierbicy znanej z niechęci do macochy nikt nie powierzyłby sekretów obciążających tę drugą, stąd zmiana wyglądu i personaliów.
Od tygodnia starała się wcielić w nową rolę, ale udawanie kogoś innego wcale nie jest łatwe. Nigdy nie była dobra w oszustwach i rozmaitych machinacjach. Czego się jednak nie robi, by sprawiedliwości stało się zadość…
Winda pięła się ku piętrom, gdzie siedzibę miała firma Green Room Media. Sophie czuła się dość niepewnie w roli niezależnej konsultantki, ale doszła do wniosku, że taki status będzie najkorzystniejszy, jeśli chodzi o możliwość kontaktów z ludźmi. Miała bowiem zamiar wejść w komitywę z osobami pracującymi przy programie „Sekretne życie”…
Musi od nich wydobyć jakieś smaczne kąski na temat Mirandy. Coś, co będzie stanowić dowód jej niepohamowanej chciwości, przebiegłości i dążenia do rozgłosu. Co pozwoli na podważenie ostatniej woli ojca i zwrócenie majątku Blackwoodów jego prawowitym dziedzicom. Bo ta nieustannie wystawiająca swoje życie prywatne na widok publiczny kobieta nie zasługuje na objęcie spadku.
Ten spadek należy się potomkom Bucka. Sophie nie chciała roztkliwiać się jak dziecko, ale dorastała w Blackwood Hollow i z tym domem łączyły się jej wspomnienia. Nie odda ich Mirandzie, bo dotyczą jej samej, braci i ich zmarłej matki.
Tu nie chodzi o pieniądze. Ani Sophie, ani jej bracia nie uskarżali się na ich brak. Tu chodzi o rodzinę, o atmosferę, o to, co można będzie przekazać własnym dzieciom. A Miranda nie należy do rodziny.
Nie należy wierzyć słodkiemu wizerunkowi, jaki wokół siebie wykreowała. Gdyby rzeczywiście była szlachetną i skromną kobietą, nie brałaby udziału w jednym z najbardziej skandalizujących reality shows w dziejach telewizji. Na pewno da się znaleźć na nią jakiegoś potężnego haka.
Szkoda, że Sophie tak bardzo unikała swojej macochy w trakcie jej krótkiego małżeństwa z Buckiem. Teraz nie bardzo wiedziała, w której szafie szukać owego przysłowiowego szkieletu. Ale miała nadzieję, że w siedzibie stacji telewizyjnej, wokół której od kilku lat kręci się życie Mirandy, na pewno uda się coś znaleźć.
Bohaterkami „Sekretnego życia” są rozwódki mieszkające na Manhattanie. Damulki rywalizują między sobą w ukazywaniu najbardziej skandalicznych zakamarków swojego wystawnego życia. Wszystko razem to bezguście i tandeta, ale program cieszy się dużą oglądalnością. Przy jego produkcji zatrudniona jest wyjątkowo liczna ekipa i właśnie z tymi ludźmi Sophie chciała nawiązać kontakt. Pozyskać informatora.
Udało się jej zatrudnić w firmie na czas określony w charakterze konsultantki do bliżej nieokreślonych „spraw osobowych”. Z oczywistych względów nie mogła wystąpić pod własnym nazwiskiem. Z powodu popularności, jaką cieszył się jej poświęcony aranżacji wnętrz kanał na YouTubie, musiała również zmienić wygląd.
Rozjaśniła włosy, zastosowała ostry makijaż, oczy skryła za „kocimi” okularami i wbiła się w obcisłe dżinsy oraz nienagannie skrojony żakiet. Zazwyczaj nosiła zabawne sukienki, bo w nich było jej wygodniej niż w spodniach. Zmiana była więc znaczna, zważywszy także na to, że na co dzień prawie nigdy się nie malowała. Z czerwoną szminką na ustach czuła się mało komfortowo. Miała za to nadzieję, że nikt jej nie rozpozna.
I tak oto zaczął się jej pierwszy dzień w nowej pracy. Blondynkom szczęście sprzyja? Oby…
No i te nowe personalia. Najbardziej bała się, że w chwili nieuwagi zapomni swego przybranego imienia i nazwiska.
Winda stanęła i Sophie wstrzymała oddech. Nie, już nie Sophie. Od dziś nazywa się Roslyn Andrews i tak powinna o sobie myśleć. Nowa tożsamość to zestawienie jej drugiego imienia i panieńskiego nazwiska babci. Przynajmniej coś znajomego, łatwo zapamiętać i się przyzwyczaić.
Dała sobie tydzień na wniknięcie w tutejszą społeczność i znalezienie jakichś sensacyjek na temat Mirandy. A zaraz potem wypad. Podstępne działania nie leżały w naturze Sophie, ale sytuacja wymaga od niej, by uczyniła wyłom w swoich zasadach. Jest to winna sobie i braciom.
Jeden tydzień. Chyba wystarczy na skuteczne przeszpiegi?
Siedziba Green Roomu odznaczała się elegancją z wyższych sfer. Biały wystrój, półokrągłe biurko recepcji pośrodku ogromnej przestrzeni. Skromnie i z klasą. Recepcjonista uśmiechnął się do niej znad ekranu komputera. Rozmawiali już z sobą poprzedniego dnia, kiedy Sophie przyszła na rozmowę kwalifikacyjną. Widocznie firma bardzo kogoś potrzebowała, bo dostała tę pracę szybko.
– Ach, pani Andrews, witam serdecznie. Gotowa na swój pierwszy dzień?
Nawet nie wiesz, jak bardzo gotowa, pomyślała Sophie.
– Jasne, zaczynajmy – odparła. – Pokażesz mi moje miejsce?
Craig, bo tak chyba miał na imię recepcjonista, wskazał jej długi korytarz.
– Będziesz pracować niemal ramię w ramię z panem Townshendem. Szczęściara. To wspaniały facet, choć wymaga staranności i lojalności. Jego osobista asystentka poszła właśnie na urlop macierzyński, ale to nie problem. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, wal śmiało do mnie.
Pracować z Townshendem? Z „tym” Townshendem? Ma być osobistą doradczynią Nigela Townshenda?
Nie wiadomo: cieszyć się czy bać. Bo oto za chwilę znajdzie się dosłownie w oku cyklonu, w ścisłym kręgu najbardziej zaufanych pracowników stacji. I u boku najseksowniejszego potentata na rynku mediów, twarzy znanej z licznych okładek kolorowych magazynów.
Angol miliarder, typowy bad boy albo czarna owca branży. Każda kobieta która ma choć trochę oleju w głowie, wie, kim jest Nigel.
Serce Sophie zatrzepotało, poczuła się nagle jak oszołomiona nastolatka. Nigel to wielka sława. Ona w jego firmie mogłaby co najwyżej być gońcem albo odbierać telefony. W końcu chodziło jej tylko o postawienie tu przysłowiowej stopy w drzwiach.
A teraz wszystko wskazuje na to, że będzie inaczej. Musi się mentalnie przygotować na spotkanie z seksownym Brytyjczykiem. I musi dobrze wypaść.
Idąc korytarzem, starała się dotrzymać kroku prowadzącemu ją Craigowi.
– Jesteś pewien, że nie zaszła pomyłka? – pytała. – Na pewno chodzi o to stanowisko?
Craig zatrzymał się gwałtownie, omal na niego nie wpadła.
– Powiem ci coś – szepnął – ale umówmy się, że nie usłyszałaś tego ode mnie. „Sekretne życie” nieco spadło w rankingach oglądalności i Nigel chce się dowiedzieć dlaczego. Potrzebuje świeżego spojrzenia z zewnątrz. Dlatego tu jesteś.
Aha, więc rzucają ją na głęboką wodę. Sęk w tym, że ona nie ma pojęcia o oglądalności. Swój kanał na YouTubie zbudowała spontanicznie i jakoś tak wyszło, że zdobył popularność. Ale może taka właśnie pozycja niezależnego obserwatora pozwoli jej dotrzeć do rozmaitych tajemnic firmy Nigela? I wilk będzie syty, i owca cała.
– Nikt inny nie był w stanie mu pomóc? – zapytała.
– Jego asystentka byłaby w tym dobra, ale niestety… – Craig mówił coraz cichszym szeptem. – Podejrzewam, że dalsze istnienie programu jest mocno zagrożone. Nikt nie mówi tego wprost, ale ja mam swoje źródła…
Sophie nie miała wątpliwości, że w każdej firmie recepcja jest centrum przekazu rozmaitych informacji i plotek. Rozmowa z Craigiem w czasie przerwy na lunch może okazać się dla niej dobrym punktem wyjścia do dalszych poszukiwań.
A więc wszystko zaczyna wyglądać lepiej, niż się spodziewała. Bliska współpraca z najgrubszą tutejszą rybą na pewno da jej wgląd we wszystkie materiały powstałe podczas realizacji „Sekretów”. Musi jednak być bardzo ostrożna, nie wolno jej wzbudzić niczyich podejrzeń. No i nie może nigdzie natknąć się na Mirandę.
Mimo blond fryzury, okularów i ciuchów w innym stylu ten potwór gotów ją rozpoznać.
– Pan Townshend czeka. Witamy w Green Room Media – oznajmił Craig, kładąc ręce na złotych gałkach zdobiących podwójne białe drzwi wejściowe do gabinetu szefa.
Drzwi otworzyły się na oścież i Sophie/Roslyn wzięła głęboki oddech.
Przedstawienie czas zacząć.
Owszem, prosił, by wynajęto mu kogoś do pomocy, ale nie spodziewał się, że będzie to atrakcyjna bibliotekarka o figurze topmodelki. Widok uśmiechniętej ponętnej blondynki w zmysłowych okularach wstrząsnął nim do głębi. Zawsze lubił błyszczące czerwone szminki…
A noszenie takich dżinsów powinno być zabronione. Nie żeby się skarżył…
Ale do cholery, on teraz nie ma czasu na to, by cokolwiek go rozpraszało. Nie miał tego czasu nawet na osobiste przeprowadzenie rozmowy kwalifikacyjnej, zaufał swoim pracownikom. A tu taka niespodzianka. Pozostaje mieć nadzieję, że kompetencje tej panienki dorównują jej wyglądowi zewnętrznemu.
Musi tylko pamiętać, że jest ona zatrudniona na czas określony i że jemu nie wolno się do niej w żaden sposób zbliżyć. Zresztą i tak nie miał zwyczaju bratać się z pracownikami. Ani pracownicami.
Owszem, lubił randki, ale swoim relacjom z kobietami nigdy nie pozwalał przekroczyć granic określanych szkolnym pojęciem „chodzenie z sobą”. Zresztą ku wielkiemu rozczarowaniu i zaniepokojeniu jego rodziny.
Townshendowie nie mogli zrozumieć, dlaczego Nigel uparł się budować swoje medialne imperium akurat w Nowym Jorku. Dlaczego nie wrócił do Anglii, nie ustatkował się, nie ma dzieci?
Kochał swoich bliskich, szanował ich i cenił, tęsknił za nimi jak wariat. Postanowił jednak odciąć się od dynastii i budować karierę na własną rękę. Stworzyć własne dziedzictwo. Jego telewizyjna firma producencka rozwinęła się w sposób przekraczający najśmielsze oczekiwania. Musiał teraz podtrzymać ten trend wzrostowy, aby udowodnić rodzinie, że jego marzenia nie były nic niewartymi mrzonkami.
Ale nie czas myśleć o rodzinie. Przed nim ważne wyzwanie i test na siłę woli. Jeśli ma pracować z tą uderzająco urodziwą kobietę, która właśnie weszła do jego gabinetu, będzie musiał cały czas mieć na uwadze swój profesjonalizm. Należy samemu przestrzegać standardów, których wymaga się od innych.
Wstał i obszedł biurko. Jest tu szefem, a nie jakimś pętakiem. Nie może pozwolić, by hormony wzięły górę nad rozumem. Nie dopuści, by jego wizerunek niepoważnego bawidamka i czarnej owcy w rodzinie się potwierdził.
Choć na jego niekorzyść niewątpliwie przemawiał fakt, że jego siostra okazała się stateczną osobą i w przyszłym tygodniu wychodzi za mąż. A on miał być jej drużbą…
Nic to. Musi się teraz skupić na odwróceniu fatalnego trendu spadkowego „Sekretnego życia”. Gdy mu się to uda, rodzina powinna być z niego dumna.
– Jestem Nigel Townshend – powitał nową pracownicę. – A ty to pewnie Roslyn Andrews?
– Zgadza się. Miło mi, panie Townshend – odparła z uśmiechem, wyciągając do niego rękę.
– Pan Townshend to mój ojciec. Ja jestem Nigel.
– W porządku, Nigel.
Wszyscy pracownicy mówili do niego per pan. Sam nie wiedział, dlaczego więc akurat jej zaproponował przejście na ty. Ale cóż, stało się.
– Nie miałam pojęcia, że będę pracować bezpośrednio z tobą – powiedziała. – Jeśli mam być szczera…
Zmysłowy głos, mocny uścisk dłoni, błyszczące ciemne oczy. Lubił pewne siebie kobiety, wydawały mu się bardziej seksowne. Oj, będą kłopoty…
– Bardzo proszę – zachęcił ją. – Szczerość to jeden z filarów kodeksu etycznego naszej firmy.
Sophie poprawiła na nosie okulary w szylkretowej oprawce.
– Trochę mnie to peszy, ale obiecuję zrobić wszystko, żeby nerwy nie wpłynęły negatywnie na jakość mojej pracy.
– Też mam taką nadzieję – odparł.
– Tylko bez presji, proszę – zażartowała. – Postaram się spełnić twoje standardy.
– Nie wątpię, widziałem twoje CV. To dobrze, że z zawodu jesteś dekoratorką wnętrz, bo projektanci zazwyczaj przywiązuję wagę do szczegółów. A mnie właśnie kogoś takiego potrzeba. Nie wiem, czy już się dowiadywałaś, ale ja nie jestem raczej trudny we współpracy. Bywam tylko może nieco oschły i nadmiernie ironiczny.
– Nie szkodzi, ja mam dwóch starszych braci, ich ironiczne uwagi mnie ukształtowały.
Jej szczerość i poczucie humoru stanowiły dobry prognostyk na przyszłość. Nigel pomyślał, nie po raz pierwszy zresztą, że musi pamiętać, że ich współpraca ma charakter czasowy i profesjonalny.
– Usiądź, proszę. – Ruchem ręki wskazał jej skórzany fotel po drugiej stronie biurka. – Muszę się na początek trochę więcej o tobie dowiedzieć. Na razie jestem pod wrażeniem tego, co jest w twoich dokumentach, i pochwał, jakie pod twoim adresem wygłaszali moi pracownicy.
– Czuję się zaszczycona.
I słusznie. O jej stanowisko starała się cała masa ludzi. Ale Nigel widać miał specyficzne wymagania.
Nie chodzi o urodę. Pracował z wieloma pięknymi kobietami, na przykład z uczestniczkami show „Sekretne życie”. Ale Roslyn miała w sobie coś… ożywczego.
Podwinął rękawy koszuli i z powrotem usiadł za biurkiem. Musi w trakcie tej rozmowy zachować dystans i świeży umysł. Nie wolno mu się wdać z tą kobietą w żadne osobiste układy. Dopiero by było! Media tylko czyhają na tanie sensacje.
A on szanuje kobiety i nie daje pretekstów do nadszarpnięcia ich reputacji.
– Pochodzisz z Teksasu, a do Nowego Jorku przeprowadziłaś się niedawno? – zaczął.
– Tak. Moja rodzina ma ranczo. Bracia nadal tam mieszkają. A ja poczułam, że czas na zmiany.
– Skąd takie poczucie?
– Umarł mój ojciec i uświadomiłam sobie, że wszystko jest ulotne, a czas nie stoi w miejscu. A że zawsze chciałam spróbować życia w wielkim mieście, postanowiłam teraz podjąć to ryzyko.
Nigel świetnie rozumiał ludzi decydujących się na krok w nieznane. Nie byłby tu, gdzie jest teraz, gdyby sam kiedyś na taki krok się nie zdecydował. Spodobała mu się, że dziewczyna jest niezależna i pełna inicjatywy.
– Widzę, że ukończyłaś studia w zakresie architektury wnętrz – powiedział, oglądając na monitorze zdjęcia projektów z jej portfolio. – Skąd taka zmiana zainteresowań? Dlaczego media?
– Mogę przecież połączyć jedno z drugim. – Lekko wzruszyła ramionami. – Może kiedyś zajmę się projektowaniem wnętrz w domach gwiazd telewizji i filmu?
– Myślisz, że pomoże ci w tym praca tutaj? Poznasz jakieś celebrytki, postawisz stopę w drzwiach? – pytał, splatając dłonie. – Ja tego nie oceniam, ja tylko pytam – dodał pośpiesznie.
– Ale przy okazji mnie wyczułeś! – Roześmiała się. – Fakt, ja zawsze planuję parę kroków naprzód. Lubię zdobywać nowe rynki, rozszerzać swoje działania na nowe obszary.
– Właśnie takiej osoby szukałem. A co lubisz jeść?
– Słucham?
– Nie przesłyszałaś się. Pytałem o twoją ulubioną potrawę.
– Bo ja wiem… Chyba sushi. A dlaczego pytasz?
– Bo lubię omawiać sprawy służbowe przy kolacji i chciałbym ci oszczędzić przykrych rozczarowań.
Wprawdzie nie cierpiał sushi, ale w Nowym Jorku jest tyle knajp, że nietrudno wybrać taką, która ma zróżnicowaną ofertę.
Wiedział, że powinien już wziąć się za swoją robotę, ale nie miał najmniejszej chęci kończyć tej rozmowy.
Wstał zza biurka.
– A teraz oprowadzę cię po firmie.
Zaznajamianie nowych pracowników z firmą należało do obowiązków Craiga, ale tym razem Nigel chciał dokonać tego osobiście.
– O pewnych rzeczach powinnaś wiedzieć od samego początku – mówił. – Chciałbym, żebyś czuła się u nas jak u siebie w domu. Wszyscy jesteśmy tu zaprzyjaźnieni i chętnie sobie nawzajem pomagamy.
Roslyn wstała i zarzuciła sobie torbę na ramię.
– To chyba rzadko się zdarza w tak dużych firmach – powiedziała. – Cieszę się na myśl, że wezmę udział w czymś tak… pozytywnym.
Atmosfera w firmie jest wspaniała i niech tak zostanie. Nigel musiał jednak wprowadzić do „Sekretnego życia” trochę dramatyzmu. Seryjne show tego typu nie może być cały czas tylko miłe i słodkie. W naszych czasach widzów należy trzymać w ciągłym napięciu, żeby mieli chęć włączać telewizor przed każdym kolejnym odcinkiem. A Nigel nie bardzo wiedział, jak to zrobić.
Liczył na tę nową konsultantkę, ale na razie musiał jej pokazać firmę. Zaprowadzi ją również do penthouse’u, z okien którego można podziwiać zapierające dech w piersiach widoki. Ten apartament na poddaszu z wielką salą zgromadzeń i wyposażoną w pełni kuchnią wykorzystywany jest, gdy firma chce zorganizować jakieś specjalne wydarzenie czy imprezę dla pracowników. Ale zawiera on także prywatne pomieszczenie, w którym Nigel ucina sobie drzemkę, gdy czuje się przepracowany.
– Zaczniemy od najfajniejszej rzeczy w tym budynku – powiedział, wskazując ręką wejście do windy znajdujące się w rogu jego gabinetu.
– Własna winda? Jestem pod wrażeniem – skomentowała Sophie.
– Bonus związany z byciem szefem.
A szef musi pamiętać, że przez całą okrągłą dobę powinien zachowywać się w pełni profesjonalnie.
Dopiero dziś Nigel zdał sobie sprawę, że czasami może to okazać się dość trudne…
Dalsza część dostępna w wersji pełnej