Prekursorka "małego sabotażu" - Tomasz Szarota - ebook

Prekursorka "małego sabotażu" ebook

Szarota Tomasz

2,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

2 listopada 1939 roku w warszawskim Forcie Bema Niemcy rozstrzelali dwie Polki - jedne z pierwszych ofiar terroru w okupowanej stolicy. Jedną z nich była 24-letnia Elżbieta Zahorska, skazana na śmierć za zerwanie na ulicy niemieckiego plakatu propagandowego adresowanego do polskiej ludności (drugą Eugenia Włodarz - zabita za spoliczkowanie wrogiego żołnierza). Jak wspominał świadek egzekucji, ksiądz Tworkowski, kapelan więzienia na Pawiaku: „Zahorska była całkowicie opanowana. »– Śmierć nie jest straszna« – rzekła do mnie, gdy uścisnąłem jej rękę.[…]. Dziewczyna stanęła na baczność. Jej twarz, dotychczas zarumieniona, przybladła, oczy jaśniały. Wydała mi się posągiem, wizją polskiej Nike. W ciszy poranka rozległ się jej silny, dźwięczny głos. Skierowany do wroga w jego języku, był głosem Polski nieugiętej i dumnej: »Noch ist Polen nicht verloren!« (Jeszcze Polska nie zginęła)”.

Profesor Tomasz Szarota, od lat zajmujący się niemiecką okupacją ziem polskich, opisuje losy Elżbiety Zahorskiej, która mimo młodego wieku wykazała się wielkim patriotyzmem i odwagą. We wrześniu 1939 roku broniła Warszawy w obsłudze przeciwlotniczego karabinu maszynowego, potem dostała się do niewoli, z której uciekła, by wkrótce zostać aresztowaną i straconą. Jej rodzina bardzo mocno ucierpiała podczas tej wojny - matka bohaterki, znana pisarka, zmarła w obozie koncentracyjnym Auschwitz, zginęły lub zmarły także trzy jej siostry. To przejmująca opowieść o przedstawicielce pokolenia wychowanego w Drugiej Rzeczypospolitej, które nie wahało się oddać życia dla wolnej i niepodległej Polski.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 169

Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Wstęp

Jesie­nią 1967 r. mój przy­ja­ciel Jerzy W. Borej­sza zapro­po­no­wał mi napi­sa­nie dla kie­ro­wa­nej prze­zeń „Omegi” nie­wiel­kiej ksią­żeczki popu­lar­no­nau­ko­wej pt. Życie codzienne w oku­po­wa­nej Pol­sce. Tade­usz Man­teuf­fel, dyrek­tor Insty­tutu Histo­rii PAN, gdzie wów­czas pra­co­wa­łem i wciąż pra­cuję, pora­dził, jakże słusz­nie, ogra­ni­cze­nie tematu do War­szawy. Zbie­ra­nie mate­ria­łów roz­po­czą­łem od przej­rze­nia ogło­szeń w kolej­nych rocz­ni­kach wyda­wa­nego przez Niem­ców „szma­tławca”, czyli „Nowego Kuriera War­szaw­skiego”. Pamię­tam, że ran­kiem 8 marca 1968 r. sie­dzia­łem w Biblio­tece Uni­wer­sy­tetu War­szaw­skiego i z okien oglą­da­łem roz­pę­dza­nie stu­denc­kiego wiecu.

Jed­no­cze­śnie z zapo­zna­wa­niem się z prze­ka­zami źró­dło­wymi – tu bez­cenna oka­zała się trzy­to­mowa Kro­nika lat wojny i oku­pa­cji Ludwika Lan­daua1 – przy­stą­pi­łem do lek­tury ist­nie­ją­cych już opra­co­wań. Naj­waż­niej­szym z nich był War­szaw­ski pier­ścień śmierci Wła­dy­sława Bar­to­szew­skiego. To wła­śnie w tej książce prze­czy­ta­łem po raz pierw­szy obwiesz­cze­nie Feld­kriegs­ge­richt [Polo­wego Sądu Wojen­nego], dato­wane „War­szawa, dnia 3.11.1939”, o wyroku śmierci wyda­nym na wdowę Euge­nię Wło­darz i stu­dentkę Elż­bietę Zahor­ską „za zamach na żoł­nie­rza nie­miec­kiego, względ­nie sabo­taż, tzn. zry­wa­nie pla­ka­tów”. Dowie­dzia­łem się zara­zem, że Elż­bietę Zahor­ską roz­strze­lano za zerwa­nie hitle­row­skiego pla­katu pro­pa­gan­do­wego „Anglio! Twoje dzieło!”. W przy­pi­sie umiesz­czono nastę­pu­jącą o niej infor­ma­cję: „Była córką zna­nej poetki i powie­ścio­pi­sarki («Savi­tri»), aresz­to­wa­nej potem rów­nież i zamę­czo­nej w Oświę­ci­miu w 1942 r. Ksiądz obecny przy stra­ce­niu Elż­biety prze­ka­zał rodzi­nie infor­ma­cję o boha­ter­skiej posta­wie dziew­czyny w obli­czu nie­miec­kiego plu­tonu egze­ku­cyj­nego. Aby być lepiej zro­zu­mianą przez hitle­row­ców, wznio­sła okrzyk po nie­miecku: «Noch ist Polen nicht ver­lo­ren!»”2 („Jesz­cze Pol­ska nie zgi­nęła”). Wzmiankę o jej męczeń­skiej śmierci oczy­wi­ście umie­ści­łem w mojej książce Oku­po­wa­nej War­szawy dzień powsze­dni. Stu­dium histo­ryczne3, opu­bli­ko­wa­nej w 1973 r., a więc przed kil­ku­dzie­się­cioma laty.

O Elż­bie­cie Zahor­skiej wie­dzia­łem wów­czas tylko to, co o niej prze­ka­zał Wła­dy­sław Bar­to­szew­ski. Przy­pusz­czam zresztą, że on wie­dział nie­wiele wię­cej. Bez wąt­pie­nia nie znał jej daty uro­dze­nia, miej­sca egze­ku­cji, nie podał, że odbyła się 2 listo­pada 1939 r., na co wska­zuje zapis w dzien­niku pisa­rza Karola Irzy­kow­skiego4. Rela­cja świadka, kape­lana Pawiaka ks. Sta­ni­sława Twor­kow­skiego, uka­zała się w Lon­dy­nie dopiero w 1977 r.5. Przy­szłemu auto­rowi 1859 dni War­szawy nie mógł być znany udział Elż­biety Zahor­skiej, w mun­du­rze i z bro­nią w ręku, w obro­nie War­szawy we wrze­śniu 1939 r. Wąt­pię, by wie­dział o jej pierw­szym aresz­to­wa­niu przez Niem­ców, gdy została schwy­tana przy ukry­wa­niu broni, by ta nie wpa­dła w ich ręce, ani tego, że ją wów­czas sfo­to­gra­fo­wano, a potem zdo­łała im uciec. Nie sądzę, by Wła­dy­sław Bar­to­szew­ski posia­dał infor­ma­cje, że pod­czas II wojny świa­to­wej zgi­nęła nie tylko matka Elż­biety, lecz stra­ciły życie też jej dwie sio­stry, że rodzina wywo­dziła się z Kre­sów, a wuj i stryj Elż­biety byli żoł­nie­rzami Legio­nów Pił­sud­skiego.

Ja o tym wszyst­kim także nie wie­dzia­łem, nie tylko w 1973 r., ale rów­nież wtedy, kiedy w Czy­tel­niku uka­zy­wały się kolejne trzy wyda­nia (1978, 1988, 2010) mojej książki o życiu codzien­nym w oku­po­wa­nej War­sza­wie. Zain­te­re­so­wa­nie posta­cią Elż­biety Zahor­skiej naro­dziło się w trak­cie pracy nad książką, teraz już przez Bel­lonę opu­bli­ko­waną, noszącą tytuł Zapo­mniana egze­ku­cja – Nato­lin, listo­pad 1939. Otóż w jej pierw­szym, wpro­wa­dza­ją­cym roz­dziale oma­wiam egze­ku­cje prze­pro­wa­dzone w War­sza­wie i oko­li­cach pod­czas pierw­szych trzech mie­sięcy nie­miec­kiej oku­pa­cji. Jedną z nich, szcze­gól­nie gło­śną, wywo­łu­jącą obu­rze­nie i wciąż po latach przy­po­mi­naną, była wła­śnie ta, w któ­rej w For­cie Bema na Woli roz­strze­lano dwie kobiety – Euge­nię Wło­darz i Elż­bietę Zahor­ską. O pierw­szej z nich, mimo pod­ję­tych sta­rań, nie udało mi się zebrać pra­wie żad­nych wia­do­mo­ści, o dru­giej zaś zgro­ma­dzi­łem ich wystar­cza­jąco dużo, by zde­cy­do­wać się na napi­sa­nie książki.

Począt­kowo miała to być jej bio­gra­fia. Szybko musia­łem jed­nak z tego zamiaru zre­zy­gno­wać, uświa­do­miw­szy sobie, że o dzie­ciń­stwie i mło­do­ści Elż­biety Zahor­skiej, w tym o jej życiu pry­wat­nym i intym­nym, bar­dzo mało, nie­stety, będę mógł powie­dzieć. Zgi­nęła w wieku zale­d­wie 24 lat, a nie­źle znany i opi­sany jest tylko ostatni rok jej życia. Nato­miast zbie­ra­jąc mate­riały do książki jej poświę­co­nej, coraz wię­cej dowia­dy­wa­łem się o jej rodzi­cach, rodzeń­stwie, a także bliż­szych i dal­szych krew­nych. Tym samym moja książka, mająca na celu upa­mięt­nie­nie postaci Elż­biety Zahor­skiej, stała się jakby sagą dwu sko­li­ga­co­nych rodzin – Zahor­skich i Elzen­ber­gów, oka­zją oca­le­nia od zapo­mnie­nia wielu zasłu­żo­nych dla pol­skiej kul­tury przed­sta­wi­cieli obu tych rodzin.

Zre­ali­zo­wa­nie takiego przed­się­wzię­cia nie byłoby moż­liwe, gdyby histo­rią owych rodzin ktoś wcze­śniej, przede mną, się nie zajął. Myślę tu przede wszyst­kim o publi­ka­cjach dwóch kobiet, bez któ­rych moja książka, nawet jeśli by powstała, byłaby znacz­nie uboż­sza. Jako pierw­szą muszę wymie­nić spo­wi­no­wa­coną z Zahor­skimi Danutę Hry­nie­wicz, war­sza­wiankę, uro­dzoną około 1925 r., o któ­rej nie udało mi się zdo­być bliż­szych infor­ma­cji. Jest ona autorką dwóch naj­waż­niej­szych arty­ku­łów doty­czą­cych tej rodziny, wie­lo­krot­nie będę się na nie powo­ły­wał6. Drugą z tych kobiet jest polo­nistka Anna Wydrycka, obec­nie pro­fe­sor Uni­wer­sy­tetu w Bia­łym­stoku, edy­torka Poezji zebra­nych Anny Zahor­skiej, matki Elż­biety, oraz autorka zna­ko­mi­tej mono­gra­fii Elzen­ber­go­wie. Trzy poko­le­nia twór­ców kul­tury, nauki, histo­rii7. Wiele zawdzię­czam rów­nież kon­tak­tom nawią­za­nym z dwiema oso­bami speł­nia­ją­cymi funk­cję straż­ni­ków pamięci rodziny Zahor­skich. Są to miesz­ka­jący w Gli­wi­cach inż. Andrzej Fosto­wicz Zahor­ski oraz kra­ko­wianka, archi­tektka Anna Fitt. Pan Andrzej jest synem brata Elż­biety Domi­nika, Pani Anna zaś wnuczką Reginy Kubal­skiej z domu Zahor­skiej, sio­stry ojca Elż­biety – Euge­niu­sza.

Zda­rza się, że praca histo­ryka przy­po­mina tę wyko­ny­waną przez detek­tywa. Za przy­kład słu­żyć może roz­dział mojej książki zaty­tu­ło­wany „Cztery zdję­cia Elż­biety Zahor­skiej sfo­to­gra­fo­wa­nej przez Niem­ców”. Można go też uwa­żać za przy­czy­nek nale­żący do nowej dzie­dziny badań nauko­wych, jaką staje się Visual History. Tak jak przy pisa­niu innych frag­men­tów tej książki, rów­nież w tym wypadku tekst by nie powstał bez udzie­lo­nej mi pomocy. Doty­czyła ona naj­pierw odna­le­zie­nia opu­bli­ko­wa­nych w pra­sie wyko­na­nych przez Niem­ców foto­gra­fii wzię­tej do nie­woli umun­du­ro­wa­nej Polki, a potem usta­le­nia, kto je wyko­nał, kiedy i w jakich oko­licz­no­ściach tra­fiły do pol­skich zbio­rów publicz­nych, a także gdzie są obec­nie prze­cho­wy­wane.

Choć tylko nie­wiele uka­zu­ją­cych się po woj­nie w Pol­sce cza­so­pism zostało zdi­gi­ta­li­zo­wa­nych, a tym samym można z nich korzy­stać w inter­ne­cie, zrzą­dze­niem losu stało się tak w wypadku kra­kow­skiego tygo­dnika „Prze­krój”. Mój syn Piotr odna­lazł tam w nume­rze z 29 sierp­nia 1971 r. opu­bli­ko­wane, jak sądzi­łem, po raz pierw­szy po woj­nie, jedno z ujęć sfo­to­gra­fo­wa­nej postaci, czemu towa­rzy­szył apel „Kto zna tę dziew­czynę?”. Wyda­wane przez ZBo­WiD pismo „Za Wol­ność i Lud” nie jest dostępne w inter­ne­cie, zamiesz­czone w nim, w nume­rze z 13 lutego 1971 r., a więc parę mie­sięcy wcze­śniej, to samo uję­cie zna­lazł mój dok­to­rant Michał Stud­nia­rek, korzy­sta­jąc ze zbio­rów war­szaw­skiej Biblio­teki Publicz­nej przy ul. Koszy­ko­wej. Do odszu­ka­nia obu tych publi­ka­cji przy­czy­niła się jed­nak dr Mag­da­lena Huła­sówna, która jako pierw­sza dotarła do zamiesz­czonego w „Prze­kroju” z 30 stycz­nia 1972 r. tego samego wciąż uję­cia foto­gra­fii, ale tym razem z usta­le­niem, dzięki listowi jed­nej z czy­tel­ni­czek, że przed­sta­wia ona wła­śnie Elż­bietę Zahor­ską. Ewi­dent­nie to ją poka­zuje odna­le­zione przeze mnie zdję­cie opu­bli­ko­wane w wyda­nym w Ber­li­nie w 1940 r. pro­pa­gan­do­wym albu­mie Bild­do­ku­mente des Fel­dzugs in Polen.

Próba usta­le­nia miej­sca obec­nego prze­cho­wy­wa­nia wyko­na­nych przez Niem­ców foto­gra­fii Elż­biety Zahor­skiej dopro­wa­dziła do uzy­ska­nia zupeł­nie rewe­la­cyj­nych infor­ma­cji na ich temat. Wska­zówkę, że tych foto­gra­fii należy szu­kać w zbio­rach Archi­wum Insty­tutu Pamięci Naro­do­wej, otrzy­ma­łem od dr. Janu­sza Mar­szalca, byłego wice­dy­rek­tora Muzeum II Wojny Świa­to­wej (byłem tam człon­kiem mię­dzy­na­ro­do­wego Kole­gium Pro­gra­mo­wego). Dowie­dzia­łem się, że wła­śnie stam­tąd uzy­ska­li­śmy zdję­cie Elż­biety Zahor­skiej, jakie umie­ści­li­śmy w poświę­co­nej jej muze­al­nej gablo­cie. Janusz Mar­sza­lec podał mi sygna­turę zarówno tej foto­gra­fii, jak też kilku innych, na któ­rych ona wid­nieje. To dopro­wa­dziło do mego kon­taktu z zatrud­nio­nym w Archi­wum IPN star­szym kusto­szem Kon­ra­dem Wie­sła­wem Ślu­sar­skim, któ­remu zawdzię­czam roz­wią­za­nie wielu zaga­dek i odpo­wiedź na sporo pytań doty­czą­cych owych kilku foto­gra­fii.

W wyda­nej w 2020 r. przez Bel­lonę książce Tajem­nica śmierci Ste­fana Sta­rzyń­skiego umie­ści­łem kalen­da­rium w postaci aneksu, w odnie­sie­niu do lat 1945–2019 noszą­cego tytuł „Ste­fana Sta­rzyń­skiego «życie po życiu»”. Teraz zro­bi­łem to samo, lecz zamiast aneksu podobne kalen­da­rium sta­nowi ostatni roz­dział mojej książki: „Elż­biety Zahor­skiej «życie po życiu»”. Speł­nia on podwójną funk­cję, z jed­nej strony jest zesta­wem – w ukła­dzie chro­no­lo­gicz­nym – zebra­nych przeze mnie wypo­wie­dzi, publi­ka­cji i wyda­rzeń zwią­za­nych z posta­cią Elż­biety Zahor­skiej, z dru­giej zaś pozwala śle­dzić nara­sta­nie wie­dzy o niej autora książki, odsła­nia­jąc jego warsz­tat naukowy.

Wyja­śnie­nia, jak sądzę, wymaga jej tytuł. Okre­śle­nie w nim użyte zawdzię­czam Wła­dy­sła­wowi Bar­to­szew­skiemu. Zasto­so­wał je w arty­kule opu­bli­ko­wa­nym w 1966 r. w cza­so­pi­śmie nauko­wym „Naj­now­sze Dzieje Pol­ski” na temat Orga­ni­za­cji Małego Sabo­tażu „Wawer”. Oto jak ten tekst się zaczyna: „Histo­rycz­nym począt­kiem akcji małego sabo­tażu w War­sza­wie stały się pewne indy­wi­du­alne poczy­na­nia w zakre­sie pro­pa­gandy ulicz­nej, skie­ro­wane zrazu prze­ciwko oku­pan­towi, a następ­nie rów­nież prze­ciwko tym współ­o­by­wa­te­lom, któ­rzy nie zacho­wali postawy nale­ży­tej god­no­ści wobec oku­panta. Za pre­kur­sorkę akcji sabo­ta­żo­wej tego typu uwa­żać można stu­dentkę Elż­bietę Zahor­ską”8.

Rze­czy­wi­ście była ona pierw­szą osobą, któ­rej imię i nazwi­sko jako ska­za­nej na śmierć za zerwa­nie pla­katu władz oku­pa­cyj­nych, zostało podane do publicz­nej wia­do­mo­ści. Cze­sław Michal­ski w swych wspo­mnie­niach Wojna war­szaw­sko-nie­miecka prze­ka­zuje wia­do­mość nastę­pu­jącą: „Już w pierw­szych dniach listo­pada poli­cja nie­miecka w Woło­mi­nie pod War­szawą roz­strze­lała dwóch ludzi za zdzie­ra­nie pla­ka­tów. W War­sza­wie, w tym samym mniej wię­cej cza­sie, przy­pła­ciło to życiem dwa­dzie­ścia kilka osób”9. Wszy­scy ci ludzie popeł­nili taki sam czyn jak boha­terka tej książki, pozo­staną jed­nak ano­ni­mo­wymi ofia­rami oku­pa­cyj­nego ter­roru. Zupeł­nie przy­pad­kowo, pisząc ten wstęp i prze­glą­da­jąc zro­bione przed laty notatki z wyda­nej w 1941 r. w Lon­dy­nie ksią­żeczki I Saw Poland Suf­fer, zna­la­złem tam imię i nazwi­sko kogoś, kogo zabito za zerwa­nie takiego samego pla­katu, jaki zerwała Elż­bieta Zahor­ska. Oka­zuje się, że pla­kat „Anglio! Twoje dzieło!”, roz­le­piony na rogu Trę­bac­kiej i Kra­kow­skiego Przed­mie­ścia, zerwał 9-letni Staś Kem­piń­ski. Widzący to nie­mieccy żoł­nie­rze posta­wili chłopca pod murem i na miej­scu zastrze­lili10. Ni­gdzie nie zna­la­złem potwier­dze­nia tej wia­do­mo­ści, co nie zna­czy, by była nie­praw­dziwa.

Ani Elż­biety Zahor­skiej, ani też nikogo innego, kogo raziły i obu­rzały roz­le­piane przez najeźdźcę pla­katy i kto posta­no­wił, w geście wła­snego, spon­ta­nicz­nego pro­te­stu, je usu­nąć, być może nie zda­jąc sobie sprawy z moż­li­wych kon­se­kwen­cji tego czynu, nikt do podej­mo­wa­nia takich dzia­łań nie nama­wiał! Pomysł zor­ga­ni­zo­wa­nia akcji, nazwa­nej przez jej ini­cja­tora Alek­san­dra Kamiń­skiego „małym sabo­ta­żem”, naro­dził się praw­do­po­dob­nie dopiero latem 1940 r. Oto jak do tego doszło: „Na parę mie­sięcy przed powsta­niem w grud­niu 1940 r. Orga­ni­za­cji Małego Sabo­tażu Wawer Alek­san­der Kamiń­ski nara­dzał się z przy­ja­ciółmi, w jaki spo­sób do anty­nie­miec­kiej dzia­łal­no­ści kon­spi­ra­cyj­nej wcią­gnąć mło­dzież, dba­jąc jed­no­cze­śnie o jej bez­pie­czeń­stwo. To wła­śnie wów­czas auto­rowi Wiel­kiej gry przy­po­mniały się poja­wia­jące się na murach i par­ka­nach brzyd­kie wyrazy. Kamiń­ski zwró­cił uwagę, że choć wszy­scy napisy widzą, nikomu nie udało się zoba­czyć tego, kto je malo­wał. Słusz­nie więc rozu­mo­wał, że podob­nie rzecz się będzie miała, gdy w mie­ście poja­wią się patrio­tyczne hasła i sym­bole, wyko­nane taką samą nie­wi­dzialną ręką”11.

Arty­kuł „Mały” sabo­taż Alek­san­dra Kamiń­skiego opu­bli­ko­wany w pod­ziem­nym „Biu­le­ty­nie Infor­ma­cyj­nym”, orga­nie pra­so­wym Związku Walki Zbroj­nej, z 1 listo­pada 1940 r.

Pierw­sza akcja „Wawra”, pole­ga­jąca na roz­bi­ja­niu szyb witryn zakła­dów foto­gra­ficz­nych ze zdję­ciami nie­miec­kich ofi­ce­rów, prze­pro­wa­dzona została w War­sza­wie 5 grud­nia 1940 r. Wzięło w niej udział kilka osób, wśród nich sam Alek­san­der Kamiń­ski i jego naj­bliż­sza współ­pra­cow­nica, sekre­tarz redak­cji „Biu­le­tynu Infor­ma­cyj­nego” Maria Stra­szew­ska (zmarła w 2021 r. w wieku 102 lat). Wła­śnie w tym głów­nym orga­nie pod­ziem­nego Związku Walki Zbroj­nej 1 listo­pada 1940 r. został opu­bli­ko­wany arty­kuł „Mały” sabo­taż, autor­stwa pomy­sło­dawcy tej formy walki z oku­pan­tem. Zwra­cano się w nim z nastę­pu­ją­cym ape­lem: „Każdy z nas – męż­czyźni, kobiety, mło­dzież, zor­ga­ni­zo­wani i cho­dzący luzem – każdy z nas musi wziąć czynny udział w tej akcji «małego» sabo­tażu. Sabo­tażu, który nie narazi nikogo na szkody [podkr. moje – T.S.], a jed­no­cze­śnie utrudni wybit­nie codzienne życie oku­panta”. Wśród poda­nych sze­ściu przy­kła­dów pro­po­no­wa­nych dzia­łań wymie­niono także „przy­le­pia­nie na słu­pie rekla­mo­wym lub na «niczyim» par­ka­nie anty­nie­miec­kiego wier­sza, afo­ry­zmu, dow­cipu”12. Zwróćmy uwagę, że nie znaj­dziemy tu zachęty do zry­wa­nia pla­ka­tów z obwiesz­cze­niami najeźdźcy, ale jak się oka­zało, nawet wów­czas gdy w pod­war­szaw­skiej Zie­lonce ktoś nale­pił kartkę z otwie­ra­ją­cymi Rotę Marii Konop­nic­kiej sło­wami „Nie będzie Nie­miec pluł nam w twarz, ni dzieci nam ger­ma­nił”, Niemcy w odwe­cie 11 listo­pada 1939 r. roz­strze­lali tam dzie­wię­ciu, zna­nych dziś z imie­nia i nazwi­ska, miesz­kań­ców13.

Moim zda­niem trudno byłoby uznać Elż­bietę Zahor­ską za pre­kur­sorkę tych form małego sabo­tażu, jakie zostały zale­cone spo­łe­czeń­stwu w roku 1940. Stała się pre­kur­sorką dal­szego etapu walki cywil­nej z wro­giem, wciąż bez uży­cia broni. Infor­muje o nim wydana w pod­zie­miu pod pseu­do­ni­mem J. Górecki, u progu 1942 r., książka Alek­san­dra Kamiń­skiego Wielka gra. Cały jej roz­dział czwarty nosi tytuł „Mały sabo­taż”. Przy­po­mniano tu roz­le­piony w końcu paź­dzier­nika 1939 r. pla­kat z pro­kla­ma­cją Hansa Franka o utwo­rze­niu Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa, jed­nak bez infor­ma­cji, by był zdzie­rany, nato­miast ze sło­wami podziwu dla tych, któ­rzy na owym pla­ka­cie umiesz­czali nalepkę „Mar­sza­łek Pił­sud­ski powie­działby: A my was w d… mamy”. Dziś wiemy, że była ona dzie­łem człon­ków utwo­rzo­nej 15 paź­dzier­nika 1939 r. orga­ni­za­cji kon­spi­ra­cyj­nej Pol­ska Ludowa Akcja Nie­pod­le­gło­ściowa.

W Wiel­kiej grze znaj­dziemy taki oto zna­mienny frag­ment: „Zdzie­ra­nie afi­szów jest czę­stą formą pro­te­stu prze­ciwko zbyt już bez­czel­nemu cyni­zmowi wro­giej pro­pa­gandy. Tak np. gdy mie­siąc czy dwa po oku­pa­cji kraju roz­le­piono w Pol­sce wiel­kie malo­wi­dła, przed­sta­wia­jące ran­nych żoł­nie­rzy pol­skich, ruiny i pożary, a na tym tle napis: «Anglio – twoje dzieło» – nic dziw­nego, że samo­rzut­nym odru­chem setek ludzi [podkr. moje – T.S.] stało się zdzie­ra­nie tej płachty. Dla nowi­cju­szy podaję tech­niczny szcze­gół: nie musi się dążyć do zdar­cia całego afi­sza – wystar­czy nade­rwać róg albo prze­je­chać się przez afisz jakimś twar­dym, dra­pią­cym przed­mio­tem (klu­czem, trzon­kiem scy­zo­ryka). Gdy zoba­czy­cie jakiś wyjąt­kowo cyniczny i bez­czelny afisz nie­miecki – nie cze­kaj­cie roz­kazu i niszcz­cie go od razu sami”14. Zaska­ku­jące, że wła­śnie w tym kon­tek­ście nie przy­po­mniano postaci Elż­biety Zahor­skiej, która w ten spo­sób postą­piła!15

Rze­tel­ność histo­ryka wymaga spraw­dze­nia, czy istot­nie czyn Elż­biety Zahor­skiej i wydany na nią przez Niem­ców, za zerwa­nie ich pro­pa­gan­do­wego pla­katu, wyrok śmierci odbiły się gło­śnym echem poza gra­ni­cami naszego kraju. Taką infor­ma­cję prze­ka­zał w swym wspo­mnie­nio­wym tek­ście brat Elż­biety – Jerzy Domi­nik. Pisze on: „Po przy­jeź­dzie do Anglii [w 1942 r.? – T.S.] poin­for­mo­wano mnie, że wkrótce po śmierci Litki radio­sta­cje lon­dyń­skie nadały na cały świat prze­mó­wie­nie kró­lo­wej angiel­skiej, w któ­rym pod­kre­śliła boha­ter­ski czyn mojej sio­stry oraz zło­żyła jej hołd w imie­niu Anglii. W pra­sie angiel­skiej i ame­ry­kań­skiej czy­ta­łem infor­ma­cje o tra­gicz­nej śmierci mojej Matki”16. Anna Zahor­ska „Savi­tri” zmarła 14 paź­dzier­nika 1942 r. w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym Auschwitz-Bir­ke­nau, o jej śmierci powia­do­miono męża Euge­niu­sza, wąt­pliwe, by ta wia­do­mość prze­do­stała się do zagra­nicz­nej prasy. Przy­znaję, że nie wie­dzia­łem, jak można dotrzeć do prze­mó­wie­nia bry­tyj­skiej kró­lo­wej Elż­biety, żony króla Jerzego VI i matki zmar­łej 8 wrze­śnia 2022 r. Elż­biety II. I tym razem pomo­gła mi moja kole­żanka dr Mag­da­lena Hułas, któ­rej udało się, dzięki zamiesz­ka­łej w Anglii rodzi­nie, wysłu­chać owego prze­mó­wie­nia, trwa­ją­cego zale­d­wie osiem minut, nada­nego 11 listo­pada 1939 r. Kró­lowa w imie­niu kobiet bry­tyj­skich prze­ka­zała w nim m.in. wyrazy głę­bo­kiej sym­pa­tii kobie­tom w Pol­sce, pierw­szym, na które „padło okrutne, dru­zgo­cące ude­rze­nie” w tej woj­nie. Nie została przy tym wspo­mniana Elż­bieta Zahor­ska17.

Z kolei inną tego rodzaju wia­do­mość znaj­dziemy w tek­ście Danuty Hry­nie­wicz. Dowia­du­jemy się mia­no­wi­cie, iż „Jesz­cze w 1939 r. dotarła do Pol­ski wia­do­mość, że kró­lowa bel­gij­ska przy­znała Litce wyso­kie odzna­cze­nie woj­skowe”18. Znów popro­si­łem Mag­da­lenę Hułas o poszu­ki­wa­nie w inter­ne­cie infor­ma­cji zarówno o tej kró­lo­wej, jak też nada­wa­nych przez nią meda­lach czy orde­rach. Oka­zuje się, że pocho­dząca z Bawa­rii kró­lowa Elż­bieta (1876–1965), żona króla Bel­gii Alberta I i matka króla Leopolda III (odwie­dziła Pol­skę w 1955 r. z oka­zji Kon­kursu Cho­pi­now­skiego), medal swego imie­nia ufun­do­wala 15 wrze­śnia 1915 r. Usta­no­wiono go jako odzna­cze­nie dla tych wszyst­kich, któ­rzy przy­czy­nili się do ulże­nia cier­pie­niom ofiar tam­tej wojny19. Nie udało się usta­lić, czy ten medal był też przy­zna­wany pod­czas II wojny świa­to­wej, a jeśli tak, kto go otrzy­mał. Bar­dzo wąt­pliwe, by w ten spo­sób uczczono Elż­bietę Zahor­ską.

Na zakoń­cze­nie pra­gnę prze­ka­zać słowa ser­decz­nego podzię­ko­wa­nia wszyst­kim tym oso­bom, któ­rych dotych­czas nie wymie­ni­łem. Byłemu wice­dy­rek­to­rowi Biblio­teki Naro­do­wej Miko­ła­jowi Bali­szew­skiemu zawdzię­czam zro­bie­nie dla mnie, pod­czas pan­de­mii, kilku kse­ro­ko­pii znaj­du­ją­cych się w jej zbio­rach arty­ku­łów z cza­so­pism oraz frag­men­tów ksią­żek. Jego kuzyn, zmarły 10 sierp­nia 2020 r. nie­od­ża­ło­wany Dariusz Bali­szew­ski, prze­ka­zał mi odna­le­zione prze­zeń infor­ma­cje o pole­głych we wrze­śniu 1939 r. żoł­nier­zach noszą­cych nazwi­sko Wło­darz. Być może jeden z nich był mężem roz­strze­la­nej wraz z Elż­bietą Zahor­ską wdowy Euge­nii. Otrzy­ma­łem odeń także cenne infor­ma­cje o świadku egze­ku­cji ks. Sta­ni­sła­wie Twor­kow­skim (1901–1999). Zatrud­niona w Archi­wum Uni­wer­sy­tetu War­szaw­skiego Anna Dzie­dzic w liście z 22 stycz­nia 2021 r. poin­for­mo­wała mnie, że w doku­men­tach nie zna­le­ziono potwier­dze­nia, by Elż­bieta Zahor­ska była stu­dentką tej uczelni. Dr Ire­nie Fedo­ro­wicz z Wilna zawdzię­czam wia­do­mość, że w tam­tej­szym archi­wum nie udało się jej odna­leźć teczki oso­bo­wej Elż­biety Zahor­skiej. Uro­dzona w Wil­nie, od lat zaprzy­jaź­niona ze mną, orien­ta­listka Maria Emi­lia Lopatto, dzięki posia­da­nemu przez nią wspa­nia­łemu zbio­rowi publi­ka­cji na temat histo­rii Wilna, pomo­gła mi zgro­ma­dzić mate­riały doty­czące Jerzego Zahor­skiego ps. „Fosto­wicz” (1921–1944), wspa­nia­łej i tra­gicz­nej postaci żoł­nie­rza wileń­skiego Kedywu, a także jego rodziny. Sio­strze Karo­li­nie Łuczak, dyrek­torce Zespołu Szkół Sióstr Naza­re­ta­nek przy ul. Czer­nia­kow­skiej 137 w War­sza­wie, dzię­kuję za zro­bie­nie dla mnie i prze­sła­nie foto­gra­fii tablicy upa­mięt­nia­ją­cej nauczy­cieli i wycho­wan­ków. Wymie­nione tam są wszyst­kie trzy sio­stry Zahor­skie. Dok­tor Elż­bie­cie Orman jestem wdzięczny za prze­sła­nie mi kse­ro­ko­pii tek­stu, jaki 3 marca 1985 r. Danuta Hry­nie­wicz wysłała do kra­kow­skiej redak­cji Pol­skiego Słow­nika Bio­gra­ficz­nego. Zawie­rał on wstępną wer­sję życio­ry­sów Anny, Elż­biety i Bole­sława Zahor­skich. Podzię­ko­wa­nia kie­ruję też pod adre­sem dr. hab. Jacka Zyg­munta Sawic­kiego, pro­fe­sora w Kato­lic­kim Uni­wer­sy­te­cie Lubel­skim, zatrud­nio­nego od lat także w Insty­tu­cie Pamięci Naro­do­wej. Jego arty­kuł Kobieta wrze­śnia ’39, opu­bli­ko­wany w 2012 r. w „Tygo­dniku Powszech­nym”, był dla mnie pierw­szym obszer­nym tek­stem o życiu Elż­biety Zahor­skiej, jaki prze­czy­ta­łem20. Jako popu­la­ry­za­tor­ski pozba­wiony był przy­pi­sów. Dopiero z cza­sem udało mi się usta­lić, skąd autor zaczerp­nął infor­ma­cje. Recen­zen­towi mojej książki, pro­fe­so­rowi Mar­kowi Ney-Krwa­wi­czowi, zawdzię­czam uzy­ska­nie dofi­nan­so­wa­nia ze strony Sto­wa­rzy­sze­nia Auto­rów ZAiKS. Beacie Bińko dzię­kuję za zre­da­go­wa­nie tek­stu i wpi­sa­nie go do kom­pu­tera. Wydaw­nic­twu Bel­lona za pod­pi­sa­nie ze mną umowy na tę książkę i jej piękną, z uwagi na liczne ilu­stra­cje, edy­cję.

Bro­ni­sława z Kowa­lew­skich Elzen­ber­gowa (1857–1940) – babka Elż­biety Zahor­skiej po kądzieli. Foto­gra­fia wyko­nana w Mohy­le­wie

Rozdział I. Rodzice, rodzeństwo, bliscy i dalecy krewni

Roz­dział I

Rodzice, rodzeń­stwo, bli­scy i dalecy krewni

Rodzice

Matką Elż­biety była Anna (Hanna) Anto­nina Zahor­ska (1882–1942), córka Gustawa Elzen­berga (ur. w 1850 r., zm. w Sym­fe­ro­polu na Kry­mie w 1897 r.) oraz Bro­ni­sławy z domu Kowa­lew­skiej. Uro­dziła się (data dzienna i mie­sięczna nie jest ni­gdzie podana) w majątku rodzin­nym Bysz­laki (posag matki) pod Mohy­le­wem (dziś Bia­ło­ruś). Była poetką, dra­ma­to­pi­sarką i powie­ścio­pi­sarką (pseu­do­nim lite­racki „Savi­tri”), jako poli­glotka tłu­maczką ksią­żek z trzech języ­ków (fran­cu­skiego, nie­miec­kiego i rosyj­skiego). Zaj­mo­wała się dzia­łal­no­ścią spo­łeczną i nie­pod­le­gło­ściową, w sze­re­gach PPS uczest­ni­czyła w rewo­lu­cji 1905 roku i przez kilka mie­sięcy była więź­niarką Pawiaka. W 1931 r. została odzna­czona Meda­lem Nie­pod­le­gło­ści.

Po 1918 r. stała się znaną publi­cystką kato­licką, autorką utwo­rów reli­gijno-dydak­tycz­nych oraz hagio­gra­ficz­nych, woju­jącą anty­ko­mu­nistką. Już w listo­pa­dzie 1939 r. włą­czyła się w dzia­łal­ność kon­spi­ra­cyjną, potem w sze­re­gach ZWZ-AK. Wycho­wała pię­cioro dzieci, wszyst­kie trzy córki, tak jak i ona, nie prze­żyły lat wojny i oku­pa­cji. Jej brat Euge­niusz, żoł­nierz Legio­nów i uczest­nik wojny 1920 r., wzięty do nie­woli przez bol­sze­wi­ków, został przez nich roz­strze­lany (pośmiert­nie odzna­czony Krzy­żem Nie­pod­le­gło­ści i Orde­rem Vir­tuti Mili­tari)21.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Edy­cję tę, w opra­co­wa­niu Zbi­gniewa Lan­daua i Jerzego Toma­szew­skiego, wydaną w latach 1962–1963 w War­sza­wie, zawdzię­czamy Pań­stwo­wemu Wydaw­nic­twu Nauko­wemu. [wróć]

2. Pierw­sze wyda­nie uka­zało się w 1967 r., ja korzy­sta­łem z wyda­nia dru­giego, z 1970 r., cyt. za wyda­niem trze­cim, uzu­peł­nio­nym, Świat Książki, War­szawa 2008, s. 46. [wróć]

3. Książkę opu­bli­ko­wał Czy­tel­nik, infor­ma­cja o Elż­bie­cie Zahor­skiej, s. 55. Poda­łem tam myl­nie datę obwiesz­cze­nia jako datę śmierci oraz błęd­nie, że była stu­dentką histo­rii. Prze­ka­za­łem nato­miast wia­do­mość, że nie­mal iden­tyczny pla­kat, ale z pod­pi­sem „C’est l’Anglais qui nous a fait ça!”, Niemcy roz­wie­szali w oku­po­wa­nym Paryżu. Znacz­nie póź­niej stwier­dzi­łem, że auto­rem obu był Theo Matejko. [wróć]

4. K. Irzy­kow­ski, Notatki z życia, obser­wa­cje i motywy, wyboru doko­nał A. Dobosz, wstę­pem opa­trzył S. Kisie­lew­ski, Czy­tel­nik, War­szawa 1964, s. 378, zapis z 3 XI 1939 r.: „Litka Zahor­ska nie żyje, została wczo­raj roz­strze­lana przez Niem­ców”. Dzien­nik tego pisa­rza, zaprzy­jaź­nio­nego z rodziną Zahor­skich, to jeden z naj­waż­niej­szych prze­ka­zów doty­czą­cych życia i śmierci Elż­biety Zahor­skiej. Konieczne jest jed­nak korzy­sta­nie z edy­cji pod redak­cją Andrzeja Lama, opu­bli­ko­wa­nej przez Wydaw­nic­two Lite­rac­kie w Kra­ko­wie w 2001 r., gdyż Andrzej Dobosz poczy­nił opustki, tego nie zazna­cza­jąc. [wróć]

5. Skró­cona wer­sja uka­zała się pt. Ostatni zrzut w niszo­wym wydaw­nic­twie Micha­li­neum, Kra­ków–Stara Wieś 1984, do obiegu nauko­wego wspo­mnie­nia ks. Sta­ni­sława Twor­kow­skiego wpro­wa­dziła, korzy­sta­jąc z edy­cji lon­dyń­skiej, Danuta Hry­nie­wicz w 1992 r. (zob. następny przy­pis). [wróć]

6. Pierw­szy, pt. Anna Zahor­ska i jej rodzina, opu­bli­ko­wany został w 1985 r. w „Kro­nice War­szawy”, któ­rej redak­to­rem był spo­krew­niony z tą rodziną histo­ryk prof. Andrzej Zahor­ski (t. 16, nr 1/2, s. 85–103). Drugi, jesz­cze obszer­niej­szy, arty­kuł Danuty Hry­nie­wicz uka­zał się w cza­so­pi­śmie „Chrze­ści­ja­nie”, wyda­wa­nym w Nie­po­ka­la­no­wie przez oo. fran­cisz­ka­nów (1992, t. XIX, s. 127–165), i nosił tytuł Anna Zahor­ska (1882–1942) i jej córka Elż­bieta (1915–1939). Frag­ment wspo­mnień ks. Sta­ni­sława Twor­kow­skiego, zaty­tu­ło­wany „Noch ist Polen nicht ver­lo­ren”, tu na s. 156–158. [wróć]

7. Przy­go­to­wana przez nią impo­nu­jąca edy­cja wier­szy poetki „Savi­tri”, ze świet­nym wstę­pem, uka­zała się w Bia­łym­stoku naj­pierw w 2017, a potem w 2021 r. nakła­dem Wydaw­nic­twa Sto­wa­rzy­sze­nia Absol­wen­tów Wydziału Prawa Uni­wer­sy­tetu w Bia­łym­stoku Temida 2, podob­nie jak świetna książka o rodzi­nie Elzen­ber­gów, opu­bli­ko­wana w 2019 r. [wróć]

8. Cytuję za prze­dru­kiem w: W. Bar­to­szew­ski, Pisma wybrane, t. 2: 1958–1960, opr. A.K. Kunert, Uni­ver­si­tas, Kra­ków 2007, s. 278. [wróć]

9. Pod­ty­tuł – Pamięt­nik wawer­czyka, Czy­tel­nik, War­szawa 1971, s. 12–13. [wróć]

10. Pod tytu­łem jest nastę­pu­jąca infor­ma­cja o ano­ni­mo­wym auto­rze: „by a Polish doctor who held an offi­cial posi­tion in War­saw under the Nazis”. Obok zamiesz­czo­nej tam foto­gra­fii ludzi sto­ją­cych przed pla­ka­tem „Anglio! Twoje dzieło!” na s. 43 jest infor­ma­cja o Sta­siu Kem­piń­skim. [wróć]

11. T. Sza­rota, Karu­zela na placu Kra­siń­skich. Stu­dia i szkice z lat wojny i oku­pa­cji, wyd. 2, Ofi­cyna Wydaw­ni­cza Rytm, War­szawa 2007, s. 41. [wróć]

12. Cytuję za prze­dru­kiem rocz­ni­ków „Biu­le­tynu Infor­ma­cyj­nego” pod redak­cją Grze­go­rza Nowika, „Prze­gląd Histo­ryczno-Woj­skowy” 2001, nr spe­cjalny 1 (190), s. 303. [wróć]

13. Pierwsi o tej zapo­mnia­nej dziś zbrodni pisali Feliks Z. Were­miej i Józef Maj­kut: Salwa w dniu 11 listo­pada. Przed Waw­rem była Zie­lonka…, „Wro­cław­ski Tygo­dnik Kato­li­ków” 1960, nr 46; por. W. Bar­to­szew­ski, War­szaw­ski pier­ścień śmierci 1939–1944. Ter­ror hitle­row­ski w oku­po­wa­nej sto­licy, Świat Książki, War­szawa 2008, s. 52–53, gdzie podano imiona i nazwi­ska ofiar, wśród nich pię­ciu har­ce­rzy; pisze o tym także Cze­sław Michal­ski (Wojna war­szaw­sko-nie­miecka…, s. 13). [wróć]

14. Reedy­cję Wiel­kiej gry, w opra­co­wa­niu Andrzeja Krzysz­tofa Kunerta, przy­go­to­wała do druku Ofi­cyna Wydaw­ni­cza Rytm, uka­zała się w 2000 r., wzno­wie­nie w 2021 r., cytaty ze s. 156 i 174. [wróć]

15. Nie wymie­nił jej rów­nież Andrzej Ska­li­mow­ski, autor hasła Mały sabo­taż w lek­sy­ko­nie War­szawa wal­czy 1939–1945 pod redak­cją Krzysz­tofa Komo­row­skiego, Fun­da­cja War­szawa Wal­czy we współ­pracy z Wydaw­nic­twem Bel­lona, War­szawa 2014, s. 459, nato­miast jako pre­kur­sorka Elż­bieta Zahor­ska jest podana w poświę­co­nym małemu sabo­ta­żowi tek­ście Wiki­pe­dii, umiesz­czo­nym tam w 2020 r. [wróć]

16. Tekst „O moich naj­bliż­szych” opu­bli­ko­wała Danuta Hry­nie­wicz w cza­so­pi­śmie „Chrze­ści­ja­nie”, Anna Zahor­ska (1882–1942) i jej córka Elż­bieta (1915–1939), s. 159–160. [wróć]

17. Infor­ma­cja od Mag­da­leny Hułas, prze­ka­zana tele­fo­nicz­nie 18 VI 2020. [wróć]

18. D. Hry­nie­wicz, Anna Zahor­ska (1882–1942) i jej córka Elż­bieta (1915–1939), s. 139. [wróć]

19. Wiki­pe­dia fran­cu­ska: Médaille de la reine Élisabeth, Wiki­pe­dia angiel­ska Qeen Eli­sa­beth Medal, Wiki­pe­dia nie­miecka Eli­sa­beth Gabriele in Bay­ern (dostęp do wszyst­kich trzech 19 VI 2020). [wróć]

20. Ten sam tekst, z nie­wiel­kimi tylko zmia­nami, uka­zał się pt. Naj pierw był spon­ta­niczny opór w „Biu­le­ty­nie Infor­ma­cyj­nym. Mie­sięcz­niku Świa­to­wego Związku Żoł­nie­rzy Armii Kra­jo­wej” 2020, nr 12, s. 38–43. [wróć]

21. Infor­ma­cje bio­gra­ficzne o Annie Zahor­skiej podaję na pod­sta­wie dwóch wymie­nio­nych we wstę­pie arty­ku­łów Danuty Hry­nie­wicz z „Kro­niki War­szawy” i „Chrze­ści­jan”. [wróć]