Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
2 listopada 1939 roku w warszawskim Forcie Bema Niemcy rozstrzelali dwie Polki - jedne z pierwszych ofiar terroru w okupowanej stolicy. Jedną z nich była 24-letnia Elżbieta Zahorska, skazana na śmierć za zerwanie na ulicy niemieckiego plakatu propagandowego adresowanego do polskiej ludności (drugą Eugenia Włodarz - zabita za spoliczkowanie wrogiego żołnierza). Jak wspominał świadek egzekucji, ksiądz Tworkowski, kapelan więzienia na Pawiaku: „Zahorska była całkowicie opanowana. »– Śmierć nie jest straszna« – rzekła do mnie, gdy uścisnąłem jej rękę.[…]. Dziewczyna stanęła na baczność. Jej twarz, dotychczas zarumieniona, przybladła, oczy jaśniały. Wydała mi się posągiem, wizją polskiej Nike. W ciszy poranka rozległ się jej silny, dźwięczny głos. Skierowany do wroga w jego języku, był głosem Polski nieugiętej i dumnej: »Noch ist Polen nicht verloren!« (Jeszcze Polska nie zginęła)”.
Profesor Tomasz Szarota, od lat zajmujący się niemiecką okupacją ziem polskich, opisuje losy Elżbiety Zahorskiej, która mimo młodego wieku wykazała się wielkim patriotyzmem i odwagą. We wrześniu 1939 roku broniła Warszawy w obsłudze przeciwlotniczego karabinu maszynowego, potem dostała się do niewoli, z której uciekła, by wkrótce zostać aresztowaną i straconą. Jej rodzina bardzo mocno ucierpiała podczas tej wojny - matka bohaterki, znana pisarka, zmarła w obozie koncentracyjnym Auschwitz, zginęły lub zmarły także trzy jej siostry. To przejmująca opowieść o przedstawicielce pokolenia wychowanego w Drugiej Rzeczypospolitej, które nie wahało się oddać życia dla wolnej i niepodległej Polski.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 169
Wstęp
Jesienią 1967 r. mój przyjaciel Jerzy W. Borejsza zaproponował mi napisanie dla kierowanej przezeń „Omegi” niewielkiej książeczki popularnonaukowej pt. Życie codzienne w okupowanej Polsce. Tadeusz Manteuffel, dyrektor Instytutu Historii PAN, gdzie wówczas pracowałem i wciąż pracuję, poradził, jakże słusznie, ograniczenie tematu do Warszawy. Zbieranie materiałów rozpocząłem od przejrzenia ogłoszeń w kolejnych rocznikach wydawanego przez Niemców „szmatławca”, czyli „Nowego Kuriera Warszawskiego”. Pamiętam, że rankiem 8 marca 1968 r. siedziałem w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego i z okien oglądałem rozpędzanie studenckiego wiecu.
Jednocześnie z zapoznawaniem się z przekazami źródłowymi – tu bezcenna okazała się trzytomowa Kronika lat wojny i okupacji Ludwika Landaua1 – przystąpiłem do lektury istniejących już opracowań. Najważniejszym z nich był Warszawski pierścień śmierci Władysława Bartoszewskiego. To właśnie w tej książce przeczytałem po raz pierwszy obwieszczenie Feldkriegsgericht [Polowego Sądu Wojennego], datowane „Warszawa, dnia 3.11.1939”, o wyroku śmierci wydanym na wdowę Eugenię Włodarz i studentkę Elżbietę Zahorską „za zamach na żołnierza niemieckiego, względnie sabotaż, tzn. zrywanie plakatów”. Dowiedziałem się zarazem, że Elżbietę Zahorską rozstrzelano za zerwanie hitlerowskiego plakatu propagandowego „Anglio! Twoje dzieło!”. W przypisie umieszczono następującą o niej informację: „Była córką znanej poetki i powieściopisarki («Savitri»), aresztowanej potem również i zamęczonej w Oświęcimiu w 1942 r. Ksiądz obecny przy straceniu Elżbiety przekazał rodzinie informację o bohaterskiej postawie dziewczyny w obliczu niemieckiego plutonu egzekucyjnego. Aby być lepiej zrozumianą przez hitlerowców, wzniosła okrzyk po niemiecku: «Noch ist Polen nicht verloren!»”2 („Jeszcze Polska nie zginęła”). Wzmiankę o jej męczeńskiej śmierci oczywiście umieściłem w mojej książce Okupowanej Warszawy dzień powszedni. Studium historyczne3, opublikowanej w 1973 r., a więc przed kilkudziesięcioma laty.
O Elżbiecie Zahorskiej wiedziałem wówczas tylko to, co o niej przekazał Władysław Bartoszewski. Przypuszczam zresztą, że on wiedział niewiele więcej. Bez wątpienia nie znał jej daty urodzenia, miejsca egzekucji, nie podał, że odbyła się 2 listopada 1939 r., na co wskazuje zapis w dzienniku pisarza Karola Irzykowskiego4. Relacja świadka, kapelana Pawiaka ks. Stanisława Tworkowskiego, ukazała się w Londynie dopiero w 1977 r.5. Przyszłemu autorowi 1859 dni Warszawy nie mógł być znany udział Elżbiety Zahorskiej, w mundurze i z bronią w ręku, w obronie Warszawy we wrześniu 1939 r. Wątpię, by wiedział o jej pierwszym aresztowaniu przez Niemców, gdy została schwytana przy ukrywaniu broni, by ta nie wpadła w ich ręce, ani tego, że ją wówczas sfotografowano, a potem zdołała im uciec. Nie sądzę, by Władysław Bartoszewski posiadał informacje, że podczas II wojny światowej zginęła nie tylko matka Elżbiety, lecz straciły życie też jej dwie siostry, że rodzina wywodziła się z Kresów, a wuj i stryj Elżbiety byli żołnierzami Legionów Piłsudskiego.
Ja o tym wszystkim także nie wiedziałem, nie tylko w 1973 r., ale również wtedy, kiedy w Czytelniku ukazywały się kolejne trzy wydania (1978, 1988, 2010) mojej książki o życiu codziennym w okupowanej Warszawie. Zainteresowanie postacią Elżbiety Zahorskiej narodziło się w trakcie pracy nad książką, teraz już przez Bellonę opublikowaną, noszącą tytuł Zapomniana egzekucja – Natolin, listopad 1939. Otóż w jej pierwszym, wprowadzającym rozdziale omawiam egzekucje przeprowadzone w Warszawie i okolicach podczas pierwszych trzech miesięcy niemieckiej okupacji. Jedną z nich, szczególnie głośną, wywołującą oburzenie i wciąż po latach przypominaną, była właśnie ta, w której w Forcie Bema na Woli rozstrzelano dwie kobiety – Eugenię Włodarz i Elżbietę Zahorską. O pierwszej z nich, mimo podjętych starań, nie udało mi się zebrać prawie żadnych wiadomości, o drugiej zaś zgromadziłem ich wystarczająco dużo, by zdecydować się na napisanie książki.
Początkowo miała to być jej biografia. Szybko musiałem jednak z tego zamiaru zrezygnować, uświadomiwszy sobie, że o dzieciństwie i młodości Elżbiety Zahorskiej, w tym o jej życiu prywatnym i intymnym, bardzo mało, niestety, będę mógł powiedzieć. Zginęła w wieku zaledwie 24 lat, a nieźle znany i opisany jest tylko ostatni rok jej życia. Natomiast zbierając materiały do książki jej poświęconej, coraz więcej dowiadywałem się o jej rodzicach, rodzeństwie, a także bliższych i dalszych krewnych. Tym samym moja książka, mająca na celu upamiętnienie postaci Elżbiety Zahorskiej, stała się jakby sagą dwu skoligaconych rodzin – Zahorskich i Elzenbergów, okazją ocalenia od zapomnienia wielu zasłużonych dla polskiej kultury przedstawicieli obu tych rodzin.
Zrealizowanie takiego przedsięwzięcia nie byłoby możliwe, gdyby historią owych rodzin ktoś wcześniej, przede mną, się nie zajął. Myślę tu przede wszystkim o publikacjach dwóch kobiet, bez których moja książka, nawet jeśli by powstała, byłaby znacznie uboższa. Jako pierwszą muszę wymienić spowinowaconą z Zahorskimi Danutę Hryniewicz, warszawiankę, urodzoną około 1925 r., o której nie udało mi się zdobyć bliższych informacji. Jest ona autorką dwóch najważniejszych artykułów dotyczących tej rodziny, wielokrotnie będę się na nie powoływał6. Drugą z tych kobiet jest polonistka Anna Wydrycka, obecnie profesor Uniwersytetu w Białymstoku, edytorka Poezji zebranych Anny Zahorskiej, matki Elżbiety, oraz autorka znakomitej monografii Elzenbergowie. Trzy pokolenia twórców kultury, nauki, historii7. Wiele zawdzięczam również kontaktom nawiązanym z dwiema osobami spełniającymi funkcję strażników pamięci rodziny Zahorskich. Są to mieszkający w Gliwicach inż. Andrzej Fostowicz Zahorski oraz krakowianka, architektka Anna Fitt. Pan Andrzej jest synem brata Elżbiety Dominika, Pani Anna zaś wnuczką Reginy Kubalskiej z domu Zahorskiej, siostry ojca Elżbiety – Eugeniusza.
Zdarza się, że praca historyka przypomina tę wykonywaną przez detektywa. Za przykład służyć może rozdział mojej książki zatytułowany „Cztery zdjęcia Elżbiety Zahorskiej sfotografowanej przez Niemców”. Można go też uważać za przyczynek należący do nowej dziedziny badań naukowych, jaką staje się Visual History. Tak jak przy pisaniu innych fragmentów tej książki, również w tym wypadku tekst by nie powstał bez udzielonej mi pomocy. Dotyczyła ona najpierw odnalezienia opublikowanych w prasie wykonanych przez Niemców fotografii wziętej do niewoli umundurowanej Polki, a potem ustalenia, kto je wykonał, kiedy i w jakich okolicznościach trafiły do polskich zbiorów publicznych, a także gdzie są obecnie przechowywane.
Choć tylko niewiele ukazujących się po wojnie w Polsce czasopism zostało zdigitalizowanych, a tym samym można z nich korzystać w internecie, zrządzeniem losu stało się tak w wypadku krakowskiego tygodnika „Przekrój”. Mój syn Piotr odnalazł tam w numerze z 29 sierpnia 1971 r. opublikowane, jak sądziłem, po raz pierwszy po wojnie, jedno z ujęć sfotografowanej postaci, czemu towarzyszył apel „Kto zna tę dziewczynę?”. Wydawane przez ZBoWiD pismo „Za Wolność i Lud” nie jest dostępne w internecie, zamieszczone w nim, w numerze z 13 lutego 1971 r., a więc parę miesięcy wcześniej, to samo ujęcie znalazł mój doktorant Michał Studniarek, korzystając ze zbiorów warszawskiej Biblioteki Publicznej przy ul. Koszykowej. Do odszukania obu tych publikacji przyczyniła się jednak dr Magdalena Hułasówna, która jako pierwsza dotarła do zamieszczonego w „Przekroju” z 30 stycznia 1972 r. tego samego wciąż ujęcia fotografii, ale tym razem z ustaleniem, dzięki listowi jednej z czytelniczek, że przedstawia ona właśnie Elżbietę Zahorską. Ewidentnie to ją pokazuje odnalezione przeze mnie zdjęcie opublikowane w wydanym w Berlinie w 1940 r. propagandowym albumie Bilddokumente des Feldzugs in Polen.
Próba ustalenia miejsca obecnego przechowywania wykonanych przez Niemców fotografii Elżbiety Zahorskiej doprowadziła do uzyskania zupełnie rewelacyjnych informacji na ich temat. Wskazówkę, że tych fotografii należy szukać w zbiorach Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, otrzymałem od dr. Janusza Marszalca, byłego wicedyrektora Muzeum II Wojny Światowej (byłem tam członkiem międzynarodowego Kolegium Programowego). Dowiedziałem się, że właśnie stamtąd uzyskaliśmy zdjęcie Elżbiety Zahorskiej, jakie umieściliśmy w poświęconej jej muzealnej gablocie. Janusz Marszalec podał mi sygnaturę zarówno tej fotografii, jak też kilku innych, na których ona widnieje. To doprowadziło do mego kontaktu z zatrudnionym w Archiwum IPN starszym kustoszem Konradem Wiesławem Ślusarskim, któremu zawdzięczam rozwiązanie wielu zagadek i odpowiedź na sporo pytań dotyczących owych kilku fotografii.
W wydanej w 2020 r. przez Bellonę książce Tajemnica śmierci Stefana Starzyńskiego umieściłem kalendarium w postaci aneksu, w odniesieniu do lat 1945–2019 noszącego tytuł „Stefana Starzyńskiego «życie po życiu»”. Teraz zrobiłem to samo, lecz zamiast aneksu podobne kalendarium stanowi ostatni rozdział mojej książki: „Elżbiety Zahorskiej «życie po życiu»”. Spełnia on podwójną funkcję, z jednej strony jest zestawem – w układzie chronologicznym – zebranych przeze mnie wypowiedzi, publikacji i wydarzeń związanych z postacią Elżbiety Zahorskiej, z drugiej zaś pozwala śledzić narastanie wiedzy o niej autora książki, odsłaniając jego warsztat naukowy.
Wyjaśnienia, jak sądzę, wymaga jej tytuł. Określenie w nim użyte zawdzięczam Władysławowi Bartoszewskiemu. Zastosował je w artykule opublikowanym w 1966 r. w czasopiśmie naukowym „Najnowsze Dzieje Polski” na temat Organizacji Małego Sabotażu „Wawer”. Oto jak ten tekst się zaczyna: „Historycznym początkiem akcji małego sabotażu w Warszawie stały się pewne indywidualne poczynania w zakresie propagandy ulicznej, skierowane zrazu przeciwko okupantowi, a następnie również przeciwko tym współobywatelom, którzy nie zachowali postawy należytej godności wobec okupanta. Za prekursorkę akcji sabotażowej tego typu uważać można studentkę Elżbietę Zahorską”8.
Rzeczywiście była ona pierwszą osobą, której imię i nazwisko jako skazanej na śmierć za zerwanie plakatu władz okupacyjnych, zostało podane do publicznej wiadomości. Czesław Michalski w swych wspomnieniach Wojna warszawsko-niemiecka przekazuje wiadomość następującą: „Już w pierwszych dniach listopada policja niemiecka w Wołominie pod Warszawą rozstrzelała dwóch ludzi za zdzieranie plakatów. W Warszawie, w tym samym mniej więcej czasie, przypłaciło to życiem dwadzieścia kilka osób”9. Wszyscy ci ludzie popełnili taki sam czyn jak bohaterka tej książki, pozostaną jednak anonimowymi ofiarami okupacyjnego terroru. Zupełnie przypadkowo, pisząc ten wstęp i przeglądając zrobione przed laty notatki z wydanej w 1941 r. w Londynie książeczki I Saw Poland Suffer, znalazłem tam imię i nazwisko kogoś, kogo zabito za zerwanie takiego samego plakatu, jaki zerwała Elżbieta Zahorska. Okazuje się, że plakat „Anglio! Twoje dzieło!”, rozlepiony na rogu Trębackiej i Krakowskiego Przedmieścia, zerwał 9-letni Staś Kempiński. Widzący to niemieccy żołnierze postawili chłopca pod murem i na miejscu zastrzelili10. Nigdzie nie znalazłem potwierdzenia tej wiadomości, co nie znaczy, by była nieprawdziwa.
Ani Elżbiety Zahorskiej, ani też nikogo innego, kogo raziły i oburzały rozlepiane przez najeźdźcę plakaty i kto postanowił, w geście własnego, spontanicznego protestu, je usunąć, być może nie zdając sobie sprawy z możliwych konsekwencji tego czynu, nikt do podejmowania takich działań nie namawiał! Pomysł zorganizowania akcji, nazwanej przez jej inicjatora Aleksandra Kamińskiego „małym sabotażem”, narodził się prawdopodobnie dopiero latem 1940 r. Oto jak do tego doszło: „Na parę miesięcy przed powstaniem w grudniu 1940 r. Organizacji Małego Sabotażu Wawer Aleksander Kamiński naradzał się z przyjaciółmi, w jaki sposób do antyniemieckiej działalności konspiracyjnej wciągnąć młodzież, dbając jednocześnie o jej bezpieczeństwo. To właśnie wówczas autorowi Wielkiej gry przypomniały się pojawiające się na murach i parkanach brzydkie wyrazy. Kamiński zwrócił uwagę, że choć wszyscy napisy widzą, nikomu nie udało się zobaczyć tego, kto je malował. Słusznie więc rozumował, że podobnie rzecz się będzie miała, gdy w mieście pojawią się patriotyczne hasła i symbole, wykonane taką samą niewidzialną ręką”11.
Artykuł „Mały” sabotaż Aleksandra Kamińskiego opublikowany w podziemnym „Biuletynie Informacyjnym”, organie prasowym Związku Walki Zbrojnej, z 1 listopada 1940 r.
Pierwsza akcja „Wawra”, polegająca na rozbijaniu szyb witryn zakładów fotograficznych ze zdjęciami niemieckich oficerów, przeprowadzona została w Warszawie 5 grudnia 1940 r. Wzięło w niej udział kilka osób, wśród nich sam Aleksander Kamiński i jego najbliższa współpracownica, sekretarz redakcji „Biuletynu Informacyjnego” Maria Straszewska (zmarła w 2021 r. w wieku 102 lat). Właśnie w tym głównym organie podziemnego Związku Walki Zbrojnej 1 listopada 1940 r. został opublikowany artykuł „Mały” sabotaż, autorstwa pomysłodawcy tej formy walki z okupantem. Zwracano się w nim z następującym apelem: „Każdy z nas – mężczyźni, kobiety, młodzież, zorganizowani i chodzący luzem – każdy z nas musi wziąć czynny udział w tej akcji «małego» sabotażu. Sabotażu, który nie narazi nikogo na szkody [podkr. moje – T.S.], a jednocześnie utrudni wybitnie codzienne życie okupanta”. Wśród podanych sześciu przykładów proponowanych działań wymieniono także „przylepianie na słupie reklamowym lub na «niczyim» parkanie antyniemieckiego wiersza, aforyzmu, dowcipu”12. Zwróćmy uwagę, że nie znajdziemy tu zachęty do zrywania plakatów z obwieszczeniami najeźdźcy, ale jak się okazało, nawet wówczas gdy w podwarszawskiej Zielonce ktoś nalepił kartkę z otwierającymi Rotę Marii Konopnickiej słowami „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił”, Niemcy w odwecie 11 listopada 1939 r. rozstrzelali tam dziewięciu, znanych dziś z imienia i nazwiska, mieszkańców13.
Moim zdaniem trudno byłoby uznać Elżbietę Zahorską za prekursorkę tych form małego sabotażu, jakie zostały zalecone społeczeństwu w roku 1940. Stała się prekursorką dalszego etapu walki cywilnej z wrogiem, wciąż bez użycia broni. Informuje o nim wydana w podziemiu pod pseudonimem J. Górecki, u progu 1942 r., książka Aleksandra Kamińskiego Wielka gra. Cały jej rozdział czwarty nosi tytuł „Mały sabotaż”. Przypomniano tu rozlepiony w końcu października 1939 r. plakat z proklamacją Hansa Franka o utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa, jednak bez informacji, by był zdzierany, natomiast ze słowami podziwu dla tych, którzy na owym plakacie umieszczali nalepkę „Marszałek Piłsudski powiedziałby: A my was w d… mamy”. Dziś wiemy, że była ona dziełem członków utworzonej 15 października 1939 r. organizacji konspiracyjnej Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa.
W Wielkiej grze znajdziemy taki oto znamienny fragment: „Zdzieranie afiszów jest częstą formą protestu przeciwko zbyt już bezczelnemu cynizmowi wrogiej propagandy. Tak np. gdy miesiąc czy dwa po okupacji kraju rozlepiono w Polsce wielkie malowidła, przedstawiające rannych żołnierzy polskich, ruiny i pożary, a na tym tle napis: «Anglio – twoje dzieło» – nic dziwnego, że samorzutnym odruchem setek ludzi [podkr. moje – T.S.] stało się zdzieranie tej płachty. Dla nowicjuszy podaję techniczny szczegół: nie musi się dążyć do zdarcia całego afisza – wystarczy naderwać róg albo przejechać się przez afisz jakimś twardym, drapiącym przedmiotem (kluczem, trzonkiem scyzoryka). Gdy zobaczycie jakiś wyjątkowo cyniczny i bezczelny afisz niemiecki – nie czekajcie rozkazu i niszczcie go od razu sami”14. Zaskakujące, że właśnie w tym kontekście nie przypomniano postaci Elżbiety Zahorskiej, która w ten sposób postąpiła!15
Rzetelność historyka wymaga sprawdzenia, czy istotnie czyn Elżbiety Zahorskiej i wydany na nią przez Niemców, za zerwanie ich propagandowego plakatu, wyrok śmierci odbiły się głośnym echem poza granicami naszego kraju. Taką informację przekazał w swym wspomnieniowym tekście brat Elżbiety – Jerzy Dominik. Pisze on: „Po przyjeździe do Anglii [w 1942 r.? – T.S.] poinformowano mnie, że wkrótce po śmierci Litki radiostacje londyńskie nadały na cały świat przemówienie królowej angielskiej, w którym podkreśliła bohaterski czyn mojej siostry oraz złożyła jej hołd w imieniu Anglii. W prasie angielskiej i amerykańskiej czytałem informacje o tragicznej śmierci mojej Matki”16. Anna Zahorska „Savitri” zmarła 14 października 1942 r. w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, o jej śmierci powiadomiono męża Eugeniusza, wątpliwe, by ta wiadomość przedostała się do zagranicznej prasy. Przyznaję, że nie wiedziałem, jak można dotrzeć do przemówienia brytyjskiej królowej Elżbiety, żony króla Jerzego VI i matki zmarłej 8 września 2022 r. Elżbiety II. I tym razem pomogła mi moja koleżanka dr Magdalena Hułas, której udało się, dzięki zamieszkałej w Anglii rodzinie, wysłuchać owego przemówienia, trwającego zaledwie osiem minut, nadanego 11 listopada 1939 r. Królowa w imieniu kobiet brytyjskich przekazała w nim m.in. wyrazy głębokiej sympatii kobietom w Polsce, pierwszym, na które „padło okrutne, druzgocące uderzenie” w tej wojnie. Nie została przy tym wspomniana Elżbieta Zahorska17.
Z kolei inną tego rodzaju wiadomość znajdziemy w tekście Danuty Hryniewicz. Dowiadujemy się mianowicie, iż „Jeszcze w 1939 r. dotarła do Polski wiadomość, że królowa belgijska przyznała Litce wysokie odznaczenie wojskowe”18. Znów poprosiłem Magdalenę Hułas o poszukiwanie w internecie informacji zarówno o tej królowej, jak też nadawanych przez nią medalach czy orderach. Okazuje się, że pochodząca z Bawarii królowa Elżbieta (1876–1965), żona króla Belgii Alberta I i matka króla Leopolda III (odwiedziła Polskę w 1955 r. z okazji Konkursu Chopinowskiego), medal swego imienia ufundowala 15 września 1915 r. Ustanowiono go jako odznaczenie dla tych wszystkich, którzy przyczynili się do ulżenia cierpieniom ofiar tamtej wojny19. Nie udało się ustalić, czy ten medal był też przyznawany podczas II wojny światowej, a jeśli tak, kto go otrzymał. Bardzo wątpliwe, by w ten sposób uczczono Elżbietę Zahorską.
Na zakończenie pragnę przekazać słowa serdecznego podziękowania wszystkim tym osobom, których dotychczas nie wymieniłem. Byłemu wicedyrektorowi Biblioteki Narodowej Mikołajowi Baliszewskiemu zawdzięczam zrobienie dla mnie, podczas pandemii, kilku kserokopii znajdujących się w jej zbiorach artykułów z czasopism oraz fragmentów książek. Jego kuzyn, zmarły 10 sierpnia 2020 r. nieodżałowany Dariusz Baliszewski, przekazał mi odnalezione przezeń informacje o poległych we wrześniu 1939 r. żołnierzach noszących nazwisko Włodarz. Być może jeden z nich był mężem rozstrzelanej wraz z Elżbietą Zahorską wdowy Eugenii. Otrzymałem odeń także cenne informacje o świadku egzekucji ks. Stanisławie Tworkowskim (1901–1999). Zatrudniona w Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego Anna Dziedzic w liście z 22 stycznia 2021 r. poinformowała mnie, że w dokumentach nie znaleziono potwierdzenia, by Elżbieta Zahorska była studentką tej uczelni. Dr Irenie Fedorowicz z Wilna zawdzięczam wiadomość, że w tamtejszym archiwum nie udało się jej odnaleźć teczki osobowej Elżbiety Zahorskiej. Urodzona w Wilnie, od lat zaprzyjaźniona ze mną, orientalistka Maria Emilia Lopatto, dzięki posiadanemu przez nią wspaniałemu zbiorowi publikacji na temat historii Wilna, pomogła mi zgromadzić materiały dotyczące Jerzego Zahorskiego ps. „Fostowicz” (1921–1944), wspaniałej i tragicznej postaci żołnierza wileńskiego Kedywu, a także jego rodziny. Siostrze Karolinie Łuczak, dyrektorce Zespołu Szkół Sióstr Nazaretanek przy ul. Czerniakowskiej 137 w Warszawie, dziękuję za zrobienie dla mnie i przesłanie fotografii tablicy upamiętniającej nauczycieli i wychowanków. Wymienione tam są wszystkie trzy siostry Zahorskie. Doktor Elżbiecie Orman jestem wdzięczny za przesłanie mi kserokopii tekstu, jaki 3 marca 1985 r. Danuta Hryniewicz wysłała do krakowskiej redakcji Polskiego Słownika Biograficznego. Zawierał on wstępną wersję życiorysów Anny, Elżbiety i Bolesława Zahorskich. Podziękowania kieruję też pod adresem dr. hab. Jacka Zygmunta Sawickiego, profesora w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zatrudnionego od lat także w Instytucie Pamięci Narodowej. Jego artykuł Kobieta września ’39, opublikowany w 2012 r. w „Tygodniku Powszechnym”, był dla mnie pierwszym obszernym tekstem o życiu Elżbiety Zahorskiej, jaki przeczytałem20. Jako popularyzatorski pozbawiony był przypisów. Dopiero z czasem udało mi się ustalić, skąd autor zaczerpnął informacje. Recenzentowi mojej książki, profesorowi Markowi Ney-Krwawiczowi, zawdzięczam uzyskanie dofinansowania ze strony Stowarzyszenia Autorów ZAiKS. Beacie Bińko dziękuję za zredagowanie tekstu i wpisanie go do komputera. Wydawnictwu Bellona za podpisanie ze mną umowy na tę książkę i jej piękną, z uwagi na liczne ilustracje, edycję.
Bronisława z Kowalewskich Elzenbergowa (1857–1940) – babka Elżbiety Zahorskiej po kądzieli. Fotografia wykonana w Mohylewie
Rozdział I
Rodzice, rodzeństwo, bliscy i dalecy krewni
Matką Elżbiety była Anna (Hanna) Antonina Zahorska (1882–1942), córka Gustawa Elzenberga (ur. w 1850 r., zm. w Symferopolu na Krymie w 1897 r.) oraz Bronisławy z domu Kowalewskiej. Urodziła się (data dzienna i miesięczna nie jest nigdzie podana) w majątku rodzinnym Byszlaki (posag matki) pod Mohylewem (dziś Białoruś). Była poetką, dramatopisarką i powieściopisarką (pseudonim literacki „Savitri”), jako poliglotka tłumaczką książek z trzech języków (francuskiego, niemieckiego i rosyjskiego). Zajmowała się działalnością społeczną i niepodległościową, w szeregach PPS uczestniczyła w rewolucji 1905 roku i przez kilka miesięcy była więźniarką Pawiaka. W 1931 r. została odznaczona Medalem Niepodległości.
Po 1918 r. stała się znaną publicystką katolicką, autorką utworów religijno-dydaktycznych oraz hagiograficznych, wojującą antykomunistką. Już w listopadzie 1939 r. włączyła się w działalność konspiracyjną, potem w szeregach ZWZ-AK. Wychowała pięcioro dzieci, wszystkie trzy córki, tak jak i ona, nie przeżyły lat wojny i okupacji. Jej brat Eugeniusz, żołnierz Legionów i uczestnik wojny 1920 r., wzięty do niewoli przez bolszewików, został przez nich rozstrzelany (pośmiertnie odznaczony Krzyżem Niepodległości i Orderem Virtuti Militari)21.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Edycję tę, w opracowaniu Zbigniewa Landaua i Jerzego Tomaszewskiego, wydaną w latach 1962–1963 w Warszawie, zawdzięczamy Państwowemu Wydawnictwu Naukowemu. [wróć]
2. Pierwsze wydanie ukazało się w 1967 r., ja korzystałem z wydania drugiego, z 1970 r., cyt. za wydaniem trzecim, uzupełnionym, Świat Książki, Warszawa 2008, s. 46. [wróć]
3. Książkę opublikował Czytelnik, informacja o Elżbiecie Zahorskiej, s. 55. Podałem tam mylnie datę obwieszczenia jako datę śmierci oraz błędnie, że była studentką historii. Przekazałem natomiast wiadomość, że niemal identyczny plakat, ale z podpisem „C’est l’Anglais qui nous a fait ça!”, Niemcy rozwieszali w okupowanym Paryżu. Znacznie później stwierdziłem, że autorem obu był Theo Matejko. [wróć]
4. K. Irzykowski, Notatki z życia, obserwacje i motywy, wyboru dokonał A. Dobosz, wstępem opatrzył S. Kisielewski, Czytelnik, Warszawa 1964, s. 378, zapis z 3 XI 1939 r.: „Litka Zahorska nie żyje, została wczoraj rozstrzelana przez Niemców”. Dziennik tego pisarza, zaprzyjaźnionego z rodziną Zahorskich, to jeden z najważniejszych przekazów dotyczących życia i śmierci Elżbiety Zahorskiej. Konieczne jest jednak korzystanie z edycji pod redakcją Andrzeja Lama, opublikowanej przez Wydawnictwo Literackie w Krakowie w 2001 r., gdyż Andrzej Dobosz poczynił opustki, tego nie zaznaczając. [wróć]
5. Skrócona wersja ukazała się pt. Ostatni zrzut w niszowym wydawnictwie Michalineum, Kraków–Stara Wieś 1984, do obiegu naukowego wspomnienia ks. Stanisława Tworkowskiego wprowadziła, korzystając z edycji londyńskiej, Danuta Hryniewicz w 1992 r. (zob. następny przypis). [wróć]
6. Pierwszy, pt. Anna Zahorska i jej rodzina, opublikowany został w 1985 r. w „Kronice Warszawy”, której redaktorem był spokrewniony z tą rodziną historyk prof. Andrzej Zahorski (t. 16, nr 1/2, s. 85–103). Drugi, jeszcze obszerniejszy, artykuł Danuty Hryniewicz ukazał się w czasopiśmie „Chrześcijanie”, wydawanym w Niepokalanowie przez oo. franciszkanów (1992, t. XIX, s. 127–165), i nosił tytuł Anna Zahorska (1882–1942) i jej córka Elżbieta (1915–1939). Fragment wspomnień ks. Stanisława Tworkowskiego, zatytułowany „Noch ist Polen nicht verloren”, tu na s. 156–158. [wróć]
7. Przygotowana przez nią imponująca edycja wierszy poetki „Savitri”, ze świetnym wstępem, ukazała się w Białymstoku najpierw w 2017, a potem w 2021 r. nakładem Wydawnictwa Stowarzyszenia Absolwentów Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku Temida 2, podobnie jak świetna książka o rodzinie Elzenbergów, opublikowana w 2019 r. [wróć]
8. Cytuję za przedrukiem w: W. Bartoszewski, Pisma wybrane, t. 2: 1958–1960, opr. A.K. Kunert, Universitas, Kraków 2007, s. 278. [wróć]
9. Podtytuł – Pamiętnik wawerczyka, Czytelnik, Warszawa 1971, s. 12–13. [wróć]
10. Pod tytułem jest następująca informacja o anonimowym autorze: „by a Polish doctor who held an official position in Warsaw under the Nazis”. Obok zamieszczonej tam fotografii ludzi stojących przed plakatem „Anglio! Twoje dzieło!” na s. 43 jest informacja o Stasiu Kempińskim. [wróć]
11. T. Szarota, Karuzela na placu Krasińskich. Studia i szkice z lat wojny i okupacji, wyd. 2, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2007, s. 41. [wróć]
12. Cytuję za przedrukiem roczników „Biuletynu Informacyjnego” pod redakcją Grzegorza Nowika, „Przegląd Historyczno-Wojskowy” 2001, nr specjalny 1 (190), s. 303. [wróć]
13. Pierwsi o tej zapomnianej dziś zbrodni pisali Feliks Z. Weremiej i Józef Majkut: Salwa w dniu 11 listopada. Przed Wawrem była Zielonka…, „Wrocławski Tygodnik Katolików” 1960, nr 46; por. W. Bartoszewski, Warszawski pierścień śmierci 1939–1944. Terror hitlerowski w okupowanej stolicy, Świat Książki, Warszawa 2008, s. 52–53, gdzie podano imiona i nazwiska ofiar, wśród nich pięciu harcerzy; pisze o tym także Czesław Michalski (Wojna warszawsko-niemiecka…, s. 13). [wróć]
14. Reedycję Wielkiej gry, w opracowaniu Andrzeja Krzysztofa Kunerta, przygotowała do druku Oficyna Wydawnicza Rytm, ukazała się w 2000 r., wznowienie w 2021 r., cytaty ze s. 156 i 174. [wróć]
15. Nie wymienił jej również Andrzej Skalimowski, autor hasła Mały sabotaż w leksykonie Warszawa walczy 1939–1945 pod redakcją Krzysztofa Komorowskiego, Fundacja Warszawa Walczy we współpracy z Wydawnictwem Bellona, Warszawa 2014, s. 459, natomiast jako prekursorka Elżbieta Zahorska jest podana w poświęconym małemu sabotażowi tekście Wikipedii, umieszczonym tam w 2020 r. [wróć]
16. Tekst „O moich najbliższych” opublikowała Danuta Hryniewicz w czasopiśmie „Chrześcijanie”, Anna Zahorska (1882–1942) i jej córka Elżbieta (1915–1939), s. 159–160. [wróć]
17. Informacja od Magdaleny Hułas, przekazana telefonicznie 18 VI 2020. [wróć]
18. D. Hryniewicz, Anna Zahorska (1882–1942) i jej córka Elżbieta (1915–1939), s. 139. [wróć]
19. Wikipedia francuska: Médaille de la reine Élisabeth, Wikipedia angielska Qeen Elisabeth Medal, Wikipedia niemiecka Elisabeth Gabriele in Bayern (dostęp do wszystkich trzech 19 VI 2020). [wróć]
20. Ten sam tekst, z niewielkimi tylko zmianami, ukazał się pt. Naj pierw był spontaniczny opór w „Biuletynie Informacyjnym. Miesięczniku Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej” 2020, nr 12, s. 38–43. [wróć]
21. Informacje biograficzne o Annie Zahorskiej podaję na podstawie dwóch wymienionych we wstępie artykułów Danuty Hryniewicz z „Kroniki Warszawy” i „Chrześcijan”. [wróć]