Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Masz rację pisząc wiersze – jakby to był pamiętnik. Nie ukrywając, gdzie to twoja dziewczyna zachwyca cię szelestem sukienki; wyraźnie portretując grono przyjaciół, miejsca piękne – jak na przykład Petrykozy. (...) Zastanawiająca to poezja miłosna. Spokojna choć namiętna, bez niepotrzebnych gestów a pełna niespodziewanych dotknięć. Wiesz, że nikt nie prześcignie św. Pawła w jego „Hymnie o miłości”, ale jednak inni poeci mają też coś do powiedzenia. - Ernest Bryll
Józef Pless – poeta i prozaik, autor między innymi tomików poetyckich Pół na Pół, Lubeckie paciorki do syna, Obraz wyschniętych wód, powieści pt. Jaki tam ze mnie Volkswagen, dwóch książek o Wojciechu Siemionie, z których druga pt. Wieża malowana została wydana po tragicznej śmierci aktora i zawiera ponadto 50 wspomnień przyjaciół wielkiego człowieka polskiej kultury. Wspólnie z aktorką Joanną Kasperską-Sadowską są autorami monograficznego albumu o wybitnym scenografie teatralno-operowym pt. Andrzej Sadzio Sadowski Scenograf.
Przez wiele lat mieszkał w Niemczech, a dziś dzieli swoje życie między Lubekę a Warszawę.
Autorem rysunków jest światowej sławy, wybitny malarz, grafik, twórca plakatów, scenografii i Teatru Rysowania, dziś już nieżyjący Franciszek Starowieyski.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 21
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
józef pless
pro i kontra
rysunki:
franciszek starowieyski
wydawnictwo nowy świat
© Copyright by Józef Pless, 2015
Illustration © Copyright by
Teresa Starowieyska, 2015
Rysunki:
Franciszek Starowieyski
Redakcja i korekta: Joanna Kasperska-Sadowska
Opracowanie graficzne:
Nowy Świat
Zdjęcie na IV str. okładki:
Teresa Starowieyska
druk ISBN 978-83-7386-590-7
ebook ISBN 978-83-7386-847-2
Wydanie I Warszawa 2015
Wydawnictwo Nowy Świat
ul. Kopernika 30, 00-336 Warszawa
tel. 22 826 25 43, faks 22 826 25 47
księgarnia: www.poczytajka.pl
...poeto pięknie i niezwykle zakochany, właśnie tak jak we wierszu napisałeś:
Nie mogę zmarnować tej miłości / Finezyjnie zawoalowaną metaforą / Trzeba zdecydowanie krzyknąć / Wreszcie jesteśmy razem.
Masz rację pisząc wiersze – jakby to był pamiętnik. Nie ukrywając, gdzie to twoja dziewczyna zachwyca cię szelestem sukienki; wyraźnie portretując grono przyjaciół, miejsca piękne – jak na przykład Petrykozy, a jak tak to i miłą kompanię, co jeszcze tak niedawno zbierała się w istniejącym niedawno dworku Wojtka Siemiona.
Bardzo mi się podoba to zdecydowane wołanie: Wreszcie jesteśmy razem.
Radośnie codziennie, razem...
Z twego pisania widać, że tak długo to trwało zanim się odnaleźliście. Długo byliście nieznani sobie w innych miejscach, innym życiu...
Ale ty wiesz. Wszystko zmierzało ku temu, co jest z wami dziś.
To co było kiedyś, buduje także to Razem dzisiejsze.
Nie udajesz młodzieniaszka. Nie traktujesz miłości jak terapii wypiększającej. No cóż, jesteś z Pomorza – więc cenisz rzetelność.
Nie lubisz niepotrzebnych gestów.
Wiesz, że nikt nie prześcignie św. Pawła w jego „Hymnie o miłości”, ale jednak inni poeci mają też coś do powiedzenia.
I miłość twoja: Nie depcze sobie po piętach/ Nie ma głowy do głupstw/ Słońce ociepla jej żarliwość/ Sen ordynuje poranny uśmiech/ Życie podarowało im fortunę.
Im. Co potrafią być razem.
Zastanawiająca to poezja miłosna. Spokojna choć namiętna, bez niepotrzebnych gestów a pełna niespodziewanych dotknięć.
Budowanie szczęścia zakochania w latach już średnich w życiu a i opowieść, co ogarnia te czasy, gdy nic nie wiedzieliśmy o sobie. Jednocześnie wszystkiego co było i będzie.
Więc tylko zdjąć z głowy kapelusz i ukłonić się temu zakochaniu.
A kapelusz mam na to specjalny. Z wielkim rondem, kolorowym piórem zatkniętym za barwną wstążkę.
A jakie to barwy? Herbowe barwy waszego bycia razem.
Ernest Bryll
Warszawa, 25.04.2015
Nie traćmy
w sobie
radosnych motyli.
Unośmy się
z nimi nad
łąką.
Miłość trzeba tkliwie
rozpieszczać.
Kochać szybciej
od sekundy czy podmuchu
wiatru.
W granacie oczu
rozwiać niechciane
wątpliwości.
Tulić
płochliwe ciało.
Przylgnąć
do ciepłych piersi.
Pragnąć
ognia miłości.
Miłość idealna jest wtedy
Gdy uchwyci cel i wspólnie
Zamyśla się na każdy temat
Tylko sobie znanym sposobem
Gwiżdże na draństwo
Nie ma głowy do głupstw
Nie depcze sobie po piętach
Idzie noga w nogę
Uwielbia australijską kukabarę
Słońce ociepla jej żarliwość
Sen ordynuje poranny uśmiech
Życie podarowało im fortunę
Tam, gdzie są myśli rodzą się marzenia
i wszystko jest czyste, jak rozbudzone
źródło miłości, przy którym kochankowie
poznają drżenie łańcuszka pocałunków.
Wiatr nie odmawia im zapachu płonącej
świecy. Słońce o świcie, niczym dobry
kramarz sprzedaje owoce nocy i na
rozgrzanej plaży tylko oni naprawdę istnieją.
Grzbiety rozkołysanych fal morskich
przepłyną przez jej rozchylone uda
poetę też odświeżająco musną.
Dobrze jest im ze sobą.
Tylko te wścibskie mewy, co jakiś
czas wrzaskiem próbują oderwać ich
od siebie. Jednak oni są już
w wymarzonym przez siebie świecie.