Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 129
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ta książka jest tania.
KUPUJ LEGALNIE.
NIE KOPIUJ!
praca zbiorowa
PROWADZENIE
SPOTKANIA
MODLITEWNEGO
Nihil obstat
ks. dr Andrzej Perzyński
Imprimatur
ks. Władysław Ziółek Arcybiskup Łódzki
Kuria Biskupia Archidiecezji Łódzkiej
L. dz. 376/94 z 14 kwietnia 1994 r.
Książka nie zawiera błędów teologicznych
Poszerzone opracowanie
na podstawie broszurki Jima Cavnara,
Uczestnictwo w Spotkaniu Modlitewnym
Warszawa 1982 r.
Redakcja
Kamila Rybarczyk
Korekta
Joanna Sztaudynger
Grafika i skład
Bogumiła Dziedzic
Zdjęcie
Magdalena Myjak
© by Mocni w Duchu
Łódź 2016
Wszelkie prawa zastrzeżone
ISBN 978-83-65469-06-9
Mocni w Duchu – Centrum
90-058 Łódź, ul. Sienkiewicza 60
tel. 42 288 11 53
mocni.centrum@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl
Zamówienia
tel. 42 288 11 57, 797 907 257
mocni.wydawnictwo@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl/sklep
Wydanie drugie poprawione
Wstęp
Spotkanie modlitewne rozpocznie się już za chwilę. W budynku szkoły gromadzą się ludzie. Uśmiechnięta dziewczyna, rozdająca karteczki z imionami, zatrzymała się, by przywitać człowieka, który najwyraźniej poczuł się tu nieswojo. Rozmawiają przez kilka minut, po czym mężczyzna znika w gęstniejącym wciąż tłumie. Ponad pięćset ludzi, młodych i starych, mężczyzn i kobiet, studentów, gospodyń domowych, biznesmenów, zajmuje rzędy krzeseł ustawionych w kręgu. Zaczyna grać grupa gitarzystów: „Śpiewajmy Panu pieśń nową, płomienną...”. Entuzjazm zapala wszystkich przybyłych. Pomagają w tym nieskomplikowane choć wymowne słowa i prosta melodia.
Powitalne pieśni ustają z chwilą, gdy każdy znajduje krzesło i śpiewnik. Pełna życia pieśń zaczyna przybierać na sile: „...niech krzyczą narody i niech klaszczą w dłonie z radości”. Ten wieczór dostarcza powodu do szczególnej radości, gdyż trwa właśnie Wielki Tydzień, upamiętniający przełomowe wydarzenia w dziejach świata: mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. W chwili, gdy pieśń dobiega końca, prowadzący spotkanie modlitewne stoi już wewnątrz kręgu. „Niech klaszczą narody, niech klaszczą z radości w dłonie” – zaczyna mówić, podejmując refren piosenki. „Z wielką radością wspominamy śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Z wielką radością gromadzimy się, by wyznawać w Nim Zbawiciela. Zebraliśmy się na modlitwie jako wspólnota. Chwalmy więc radośnie Pana!”
Natychmiast ze wszystkich stron wybucha płomień spontanicznej modlitwy, prawie każdy modli się głośno. Wśród wzbierającego szmeru modlitwy słychać pojedyncze słowa: „Chwała Tobie... alleluja... hosanna... Ty jesteś życiem, o Jezu!”.
Ktoś zaczął nucić rodzącą się w sercu melodię, która już po chwili została podchwycona i ogarnęła całe zgromadzenie. Zlewając się z wypowiadanymi słowami, które giną w narastającym wybuchu zbiorowej chwały, brzmi już nie jedna, lecz setki harmonijnie splecionych pieśni. Melodia płynie swoistym rytmem, unosząc się i opadając, tworząc polifonię uwielbiających serc. Ktoś zaczyna powoli klaskać, przestaje, gdy muzyka cichnie i zanika, przeradzając się w chóralną pieśń: „Święty, święty, święty Pan zastępów, ziemia i niebiosa są pełne chwały Twojej...”. Czyjeś ręce są uniesione, większość twarzy zwrócona w górę, oczy zamknięte... W ciągu kilku minut wszyscy pogrążają się w głębokiej modlitwie. „Wszelka chwała Tobie, o zmartwychwstały Panie” – modli się ktoś głośno. Pomruk modlitwy dochodzi już ze wszystkich stron, zanika, gdy rozlega się mocny głos wypowiadający orędzie w językach. Przez około pół minuty trwa zupełna cisza, w której słyszy się własny oddech. Po chwili z innej części sali dochodzi oczekiwane tłumaczenie: „Dzieci moje, wzywam was dzisiaj... Posłyszcie teraz mój głos na dnie waszych serc... Każdy z was jest moim dzieckiem... Odpowiedzcie mi, otwórzcie wasze serca na moją miłość”.
Pod wpływem usłyszanego proroctwa, po ciszy, w której słowa miały czas przeniknąć do głębi duszy, wzbiera fala wypowiadanych półgłosem słów. Modlitwa jest teraz łagodniejsza, kontemplacyjna, jest odpowiedzią na otrzymane przed chwilą słowo. Narasta zewsząd. „Dusza moja głosi potęgę Pana” – intonuje męski głos i piosenka zostaje podjęta przez wszystkich. Stopniowo narasta dźwięk klaszczących dłoni. W miarę jak rośnie natężenie i siła wielokrotnie powtarzanej piosenki, tworzy się coraz większa harmonia, aż w końcu śpiew zamiera, by ustąpić miejsca wszechobecnym słowom modlitwy. Wkrótce potem kobieta, najwyraźniej doświadczona prorokini, wypowiada śmiało i z ufnością słowa proroctwa: „Słuchajcie mnie wszyscy, którzy słuchacie mnie całym sercem. Nie doznacie zawodu... Tak! Jestem wśród was. Pokonałem śmierć i grzech. Mam dla was obfite życie. Możecie na nie liczyć”.
Modlitwa, która po tym następuje, jest głośniejsza, wyraża entuzjazm i dziękczynienie. Pojawia się kolejne proroctwo: „Radujcie się, unieście wasze ręce i serca, radujcie się”. Kobiecy głos zaczyna śpiewać dźwięcznie i jasno, przy akompaniamencie tamburyna i klaszczących dłoni. Włączają się kolejno skrzypce i flet, ktoś inny delikatnie tworzy podkład na gitarze. „Chwała Bogu, chwała! Chwalmy Go, alleluja!”
W kilka minut później prowadzący spotkanie mówi: „Wstańmy i podziękujmy Panu za Jego zmartwychwstanie i za radość, które nam daje”. Tłum podnosi się, łoskot i trzask przesuwanych krzeseł tonie w głośno wypowiadanych słowach modlitwy uwielbienia, która szybko przeradza się w śpiew. Płynie znów ta sama, wolna i swobodna pieśń, w której Duch objawia miłość i chwałę Boga, pieśń, którą rozpoczęło się spotkanie, a która teraz jest jeszcze silniejsza.
Spotkanie trwa nadal. Wciąż rozbrzmiewa szmer modlitwy przeplatany śpiewem, proroctwem, a następnie coraz częstszymi zwięzłymi napomnieniami, by szukać Pana, dziękować Mu, żyć dla Niego. Jakiś człowiek krótko przedstawia trzeci rozdział Ewangelii św. Jana, zachęcając nas, byśmy całym sercem odpowiedzieli na wezwanie Pana.
Po pewnym czasie prowadzący spotkanie przedstawia zgromadzonym jednego z obecnych, który zaczyna mówić o zmartwychwstaniu Jezusa i o związanej z tym obietnicy naszego zmartwychwstania. Widać, iż prelegent jest dobrze przygotowany, a słuchacze w jego nauce odczuwają moc działającego Ducha Świętego. Niektóre z przedstawionych przez niego spraw wydają się zabawne, toteż od czasu do czasu słychać swobodny śmiech, jednakże samo przesłanie przyjmowane jest z powagą. Kiedy mówca kończy, następuje żywsza jeszcze niż poprzednio modlitwa spontaniczna. Po chwili młody człowiek siedzący na końcu sali zaczyna recytować jakiś fragment Pisma świętego. Mówi cicho i trudno go zrozumieć, ale już po kilku minutach ludzie milkną, choć nadal panuje wśród nich wyraźny niepokój. Kiedy młodzieniec kończy, następuje cicha, pełna niepewności modlitwa – ale ludzie już trwają w oczekiwaniu na coś nowego.
Prowadzący przedstawia innego mężczyznę, który pragnie podzielić się tym, co Bóg uczynił w jego życiu. Jest to młody dziennikarz, który niedawno założył rodzinę, a który teraz w prostych słowach opisuje swą drogę od cynizmu i niewiary do Boga. Bezpośredniość i humorystyczne zabarwienie niektórych przedstawionych przez niego faktów wywołują salwy śmiechu. Widać jednak, że jego opowieść trafia do serc i umysłów słuchaczy, wyzwalając radość i chęć uwielbienia Boga.
Niedługo potem spotkanie dobiega końca. Wszyscy śpiewają na stojąco. Wielu, kołysząc się w rytm piosenki, obejmuje się nawzajem ramionami. Trudno uwierzyć, że dwie godziny tak szybko upłynęły. Kiedy po ogłoszeniach ludzie rozchodzą się do swych domów, długo jeszcze brzmią w ich uszach, a właściwie w sercach, słowa i melodia śpiewanych pieśni. Niektórzy z nich powracają do nich w ciągu całego tygodnia. Są pociechą i pomocą w trudnych chwilach życia.
Codziennie na całym świecie powtarza się ta scena ze spotkania modlitewnego. Spotkania, które jest głównym elementem Odnowy Charyzmatycznej. Czy to na wielkich zgromadzeniach wspólnoty, jak to wyżej zostało opisane, czy na zgrupowaniach domowych, czy w trakcie regionalnych dni Odnowy lub na międzynarodowych konferencjach – spotkanie zawsze łączy młodych i starych w modlitwie i uwielbieniu. Począwszy od powstania Odnowy Charyzmatycznej, spotkanie modlitewne zostało spontanicznie przyjęte jako naturalna forma wyrazu Odnowy. Jeden z autorów napisał: „Spotkanie modlitewne udowodniło, że jest ono idealnym środkiem lokomocji, w tym sensie, że gdziekolwiek przenosiła się Odnowa w Duchu, wszędzie podążały za nią spotkania modlitewne. Dlatego wizja Odnowy bez nich wydaje się prawie nie do pomyślenia”.
W miarę rozwijania się naszej relacji osobowej z Panem, narasta w nas potrzeba sięgania po wskazówki doświadczonych chrześcijan dotyczące tego, jak się modlić i jak czcić Pana. Podobnie, jako grupa chrześcijan wspólnie oddających cześć, możemy poszukiwać rad i wskazówek co do tego, w jaki sposób wszyscy razem powinniśmy się poddać temu, co Duch Boży przygotował dla nas, jako jednego ciała.
Ta książka, będąca rozszerzoną i zaadaptowaną do polskich warunków wersją publikacji Jima Cavnara (Uczestnictwo w spotkaniu modlitewnym, Warszawa 1982), jest próbą wniknięcia w dynamikę spotkania modlitewnego. Proponujemy przyjrzenie się czterem jego zasadniczym aspektom: modlitwie, słuchaniu Słowa Bożego, porządkowi spotkania oraz ewangelizacji. Zawarte tu wskazówki nie są przeznaczone wyłącznie dla prowadzących spotkania modlitewne, aczkolwiek właśnie dla nich będą one szczególnie pomocne i pouczające. Książka ta pisana jest raczej z myślą o każdej osobie, która uczestniczy w spotkaniu modlitewnym, bez względu na to, czy jest to prywatne spotkanie kilku osób, czy cotygodniowe, duże zgromadzenie. Każdy chrześcijanin doświadcza potrzeby słuchania Ducha i wzrastania w większej wolności, oddając coraz głębszą chwałę Panu.
CZĘŚĆ 1
Jim Cavnar
Modlitwa w Duchu
ODDANIE CHWAŁY
Zebraliśmy się na modlitwie jako wspólnota. Chwalmy więc radośnie Pana. Natychmiast ze wszystkich stron wybucha strumień spontanicznej modlitwy. Prawie każdy modli się głośno.
Trudno jest opisać słowami doświadczenie modlitwy w Duchu, ale łatwo można się z nim zetknąć w czasie spotkania modlitewnego. Modlitwa oznacza wyraźny zwrot do Boga. Dlatego, jeśli chcemy, by nasze spotkania modlitewne były oddawaniem chwały Bogu, muszą one stawiać Boga w swoim centrum. Powinniśmy sobie naprawdę głęboko uświadomić, że nie zebraliśmy się ot tak, dla siebie samych, lecz dla Boga. Nieustannie należy zdawać sobie sprawę z Jego bliskości, poddawać nasze serca Jego działaniu.
Jeśli pozwolimy, by nasz umysł schodził na manowce różnych myśli, wkrótce okaże się, że bardzo nudno jest nam modlić się. Jest to tym trudniejsze zadanie, im bardziej uczestnicy spotkania są przytłoczeni prozą życia. Niezależnie jednak od wszelkich okoliczności poprzedzających ich przyjście, zawsze mogą i powinni stanąć we właściwej postawie wewnętrznej: jest nią głębokie pragnienie oddania chwały Bogu, tej chwały, która jest Mu należna za to, kim jest i co dla nas uczynił, niezależnie od naszego aktualnego samopoczucia.
Spotkanie modlitewne jest czasem, w którym należy odsunąć na bok wszystkie inne sprawy i rozmyślać tylko o Bogu samym: daje nam ono przez to okazję, która nieczęsto się zdarza – okazję do odwrócenia się od innych spraw, oddania się wyłącznie Bogu, a następnie wyrażenia słowem i pieśnią naszego uwielbienia dla Jego wielkości, potęgi, miłości i mocy. Nie oznacza to bynajmniej ucieczki od rzeczywistości: spotkanie w swej istocie wyraża stan ducha przybyłych na zgromadzenie. Modlitwa w Duchu nie zawiera długich i skomplikowanych wypowiedzi. Nie ma takiej potrzeby. Zbliżona jest raczej do tej modlitwy, o której św. Jan mówi w Apokalipsie, ukazując jej wzór w tych, którzy wybielili swe szaty we krwi Baranka (por. Ap 7,14-17). Stoją przed tronem i mówią „Hosanna!”. Całość tej modlitwy przepełnia żywa obecność miłości Boga, świadomość dobrze wypełnionego czasu.
Duch ludzki, a co za tym idzie, cały człowiek, doświadcza przy tym wewnętrznego pocieszenia. Otrzymuje duchowe światło, które nie gaśnie. Co więcej, ono opromienia wszystkie wydarzenia i ukierunkowuje go na Tego, który jest i który przychodzi.
Fundamentalną rolę w tej przemianie rzeczywistości odgrywa właśnie uwielbienie Boga.
Jezus nie obiecał nam, że zmieni wszystkie warunki naszego życia, lecz przyrzekł wielki spokój i głęboką radość tym, którzy zechcą uwierzyć, że Bóg włada i kieruje wszystkim. Uwielbienie jest najwyższą formą komunii z Bogiem. Ono zawsze wyzwala w naszym życiu wielką moc. Uwielbienie winno być także aktem poddania się. Istnieje kilka stopni uwielbienia, a każdy bez wyjątku może zacząć wielbić Boga natychmiast, w tej właśnie chwili, w której znalazł się na spotkaniu modlitewnym, niezależnie od okoliczności. Wielbienie Boga oczyszcza nasze serca z wszelkich wątpliwości i skrytych pożądań. Wysławianie Jezusa jest najwyższym wyrazem wiary w Niego, jest doświadczeniem w Duchu Świętym królestwa Bożego. Częstą przyczyną tego, że wierzący nie sławią Boga, jest właśnie fakt, iż nie On nimi rządzi, tylko grzech. Dlatego ogarnia ich, zamiast ducha uwielbienia, niezadowolenie, zły humor, zmartwienie, troska i bojaźń. Uwielbienie jest właśnie detronizacją tego zła wewnętrznego, wynikającego z usposobienia ducha ludzkiego. Uwielbianie Pana, Jego wysławianie i chwalenie jest podstawowym powołaniem wszelkich stworzeń. Wprawdzie Pan nie potrzebuje dla siebie naszego wychwalania, ale ma w nim upodobanie, gdyż w czasie modlitwy uwielbienia nasze serce jest otwarte na Jego błogosławieństwo. Dlatego też skuteczną bronią przeciwko złośliwemu przeciwnikowi jest nie biadolenie, wzdychanie, narzekanie i melancholia, ale codzienne i wytrwałe wychwalanie Pana. Hymny pochwalne ku czci Pana pozwalają dotykać żywej obecności Bożej i napełniają serca pociechą, radością i pokojem. Zapalają w zgromadzeniu święte płomienie i budzą tęsknotę za odwiecznym Panem, przemieniając nasze modlitwy w kadzidło niesione przed Boży tron.
Wielu, zwłaszcza starszych ludzi (choć nie tylko), nie może do końca zrozumieć sensu spontanicznej modlitwy wielbiącej. I nie dlatego, by pojęcie modlitwy uwielbienia było im zupełnie obce; wiedzą, od dzieciństwa, że modlitwa stanowi cel służby w Kościele. Główną trudność, jaką odkrywają, to niemożliwość głośnego i spontanicznego wyrażania swego stanu ducha w zgromadzeniu. Nauczeni szacunku i pokory względem Boga, nie są w stanie przełamać się, by dać społeczny wyraz swoim przeżyciom i uczuciom.
U podstaw tego typu trudności leży w gruncie rzeczy lęk przed poddaniem się Duchowi żyjącego Boga. Wielu ludzi chciałoby wyznaczać Bogu (i ludziom) swoje schematy myślenia i zachowania. Dlatego aktywne włączenie się w modlitwę wspólnotową, wewnętrzne otwarcie jej uczestników, jest warunkiem wstępnym wspólnotowego doświadczenia obecności i mocy Jezusa Zmartwychwstałego.
Ten rodzaj modlitwy zakłada przyjęcie postawy dziecka. Nic więc dziwnego, że chrześcijanie znający Boga tylko „z drugiej ręki”, czyli jak mówi się często, znający Boga nie jako Ojca, ale jako dziadka, nie znajdują motywacji ani sił do modlenia się w otwarty i spontaniczny sposób. Podstawowy więc błąd tkwi w braku otwarcia na moc Ducha Świętego, w braku otwarcia na podstawową prawdę chrześcijaństwa o tym, że Bóg jest miłującym Ojcem.
Kto oddał świadomie swoje życie Jezusowi, z łatwością odkryje, że uwielbienie i adoracja są najważniejszymi formami modlitwy. Jest prawdą, że modlitwa uwielbienia nie jest oddzielnym, dającym się zidentyfikować przeżyciem, lecz jest czymś, co dokonuje się w regularnym odbywaniu praktyk kościelnych, poprzez wierność modlitwie kontemplacyjnej, lub też codzienne okazywanie miłości bliźniemu.
Spotkania modlitewne Odnowy Charyzmatycznej nie mają oczywiście monopolu na uwielbianie Boga. Nie jest to jednak wystarczający argument, abyśmy całkowicie zrezygnowali z posługiwania się pojęciem modlitwy wielbiącej.
Ilekroć wywyższamy publicznie Jezusa, tylekroć przeciwnik naszego zbawienia jest wyraźnie niezadowolony z takiego przebiegu wydarzeń i chciałby zakłócić, czy też spłycić oddawanie przez ludzi chwały Bogu. Czas nieskrępowanego uwielbienia w Duchu jest również czasem duchowej walki, jak to ilustruje poniższe świadectwo pewnego kapłana:
Pewnego razu usłyszałem o grupie modlitewnej w sąsiednim mieście i powiedziałem sobie: „Trzeba spróbować”. Przyszedłem do sali parafialnej, w której zebrało się około 140 osób – samych prostych ludzi. Powitano mnie przyjaźnie, ale usiadłem przezornie w ostatnim rzędzie. Chciałem być tylko obserwatorem. Po odśpiewaniu pieśni wstał starszy, szpakowaty mężczyzna, który przedstawił się jako taksówkarz. Pomyślałem sobie „Co on mi może powiedzieć?”. Najpierw krótko, w sposób bardzo osobisty poprosił Boga, aby dał mu siłę do złożenia świadectwa. Kiedy następnie zaczął bardzo naturalnie mówić o Jezusie, spostrzegłem od razu, że ten człowiek wie, o czym mówi! Nigdy jeszcze – podczas studiów ani później – nie słyszałem, aby ktoś mówił o Jezusie Chrystusie w sposób równie naturalny. Słowa tego prostego człowieka wywarły na mnie niezwykle głębokie wrażenie. W następnych tygodniach poczułem niepokój, ale inny niż dawniej, nie był to niepokój gorączkowego aktywizmu, lecz zaniepokojenie tym, że sam sobie mógłbym zagrodzić drogę do Boga. Zacząłem częściej odwiedzać grupę modlitewną i wracałem z tych spotkań coraz bardziej zawstydzony. Któregoś wieczora stało się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mogłem znowu wymówić słowa modlitwy: „Przyjdź, Duchu Święty!”. Ukląkłem i poczułem, że po twarzy spływają mi łzy. Nie wiem, jak długo się modliłem, ale dane mi było wtedy pojąć niezmierną pychę, która zawsze stanowiła źródło moich wadliwych postaw. Zrozumiałem, że tylko sam Bóg może mnie od tej pychy wyzwolić.
Ci, którzy przeżyją odrodzenie w Duchu Świętym, zaczynają zazwyczaj doświadczać również daru modlitwy językami. Doznają często wyraźnego poczucia, że ta niezrozumiała modlitwa jest aktem chwały. Bardzo często właśnie wtedy po raz pierwszy wielu chrześcijan doświadcza czegoś na kształt duchowej wolności w oddawaniu czci Bogu. Może to oddać świadectwo pewnej osoby: