34,90 zł
„Przez sekundę w sferze wiersza” jest wyborem wierszy łotewskiego poety Marisa Salejsa w przekładzie Miłosza Waligórskiego. Wiersze te można nazwać medytacją. W minimalistycznej formie poeta kondensuje milczenie, jakby w myśl zasady: jestem poetą, nie mam nic do powiedzenia. Salejs unika mówienia – rozwlekłego mówienia – przede wszystkim z wrodzonej delikatności. Wie, że każde słowo jest uzurpacją, klatką, w której język zamyka to, co powinno być wolne. Stąd w jego wierszach mnóstwo istot małych, ulotnych – poeta muska je wierszem i pozwala frunąć dalej, w swoją drogę.
Poezja łotewska, również współczesna, ufundowana jest na dainach, krótkich formach ludowych, często będących kontemplacją natury (z racji pogańskiego pochodzenia bliżej im do buddyzmu, powiedziałbym, niż do chrześcijaństwa). To samo dostrzega Miłosz Waligórski w poezji Marisa Salejsa: kontemplację natury, której człowiek jest nie tyle częścią, ile gościem, bywalcem. W jednym z wierszy bohater liryczny odwiesza z powrotem na gałąź jabłka, które opadły na ziemię. Kryje się za tym pragnienie restytucji raju, swoista apokatastaza w skali mikro.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 27
redaktor serii
Paweł Orzeł
redakcja
Agnieszka Rembiałkowska
korekta
Magdalena Janiszewska
projekt okładki
Barbara Bugalska
© Copyright for the Polish edition
by Państwowy Instytut Wydawniczy, 2023
© Copyright by Māris Salējs
© Copyright for the Polish translation
by Miłosz Waligórski
Šī grāmata ir publicēta ar platformas Latvian Literature atbalstu, sadarbībā ar Latvijas Republikas kultūras ministrijas finansējumu.
Niniejsza książka została opublikowana dzięki wsparciu platformy Latvian Literature i współfinansowaniu przez Ministerstwo Kultury Republiki Łotewskiej.
Państwowy Instytut Wydawniczy
ul. Foksal 17, 00–372 Warszawa
tel. 22 826 02 01
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa www.piw.pl
www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy
Kompleksowy projekt typograficzny
Barbara Bugalska
ISBN 978-83-8196-608-5
mamo widziałem piosenkę
płynęła niesiona wiatrem
wielka i straszna piosenka
leciała prosto na mnie
mamo już mdleją mi ręce
piosenkę wiatr przepędził
został mróz po piosence
usta obrosły w gałęzie
błyszczące białe gałęzie
krzyknąłem za nią głośno
dlaczego mijasz mnie w pędzie
z taką straszliwą lekkością!
pochyl się nade mną
teraz jestem nic
trawa mnie przerasta
bujna… lecz to nic
wszystko lśni jak zwykle
pięknie i co z tego
ty jedyna z tłumu
pochyl się nade mną
weź do ręki księżyc
do kieszeni włóż
pogodę i lato
może ostry nóż
może usta zadrżą
może… lecz to nic
zaszeleści trawa
teraz jestem nic
Ty mi jesteś sobotą.
nigdzie nie boli budzimy się. jeszcze
nie rozumiem. pyski rumaków muskają
szkło wilgotne oczy. cisza. Dziecko
uszło ze mnie. Dziecko jest w Tobie. to Dziecko
z Ciebie jest przy mnie drobne jak liść.
Dziecku chcę być dzieckiem. białe
na dworze prześcieradła. zagadka. Tyś mi
sobotą. czy niedzielą będziesz? oddech
ćmi szkło. konie rozdymają chrapy.
Dziecino niczyja. ciężko Dziecinie.
umrę dorosły. bocian wlatuje w szybę.
konie stoją kołem. i nie rżą.
jakie ogromne sady
gwiazda
zwrotnice
psia sfora
krzyż ci na drogę nocy
zostanę
przęsłem w moście
a ty
czym?
Panie
świat był głuchy
jak przed burzą
ptaki śpiewały przy uchu:
kra kra kru kruk
winopojnie na wysokościach