Romans z samotnością - Agaja Babicz - ebook

Romans z samotnością ebook

Agaja Babicz

0,0

Opis

"Romans z samotnością" to tomik poezji, w którym Autorka porusza temat samotności.

Wielu z nas żyje w samotności, czasami we dwoje lecz całkiem osobno.

Brak u naszego boku prawdziwie kochającego serca czyni z nas ludzi nieszczęśliwych.

Nie musi tak być. W jaki sposób liryczna bohaterka uporała się z tą problematyką dowiecie się 

Państwo po przeczytaniu tej fascynującej książki.

Zapraszamy:)

Wędrówka

Zamyślenie

Ucieczka

Tęsknota

Namiętność

Czekanie

Wiem

Jesteśmy

Gdybyś był

Nadzieja

Oczekiwanie

Rytuał

Poszukiwanie

Czas bez ciebie

Pogodzenie

Przybyłeś

Dylemat

Pragnienie

Dłonie

Wiersze

Zdarzenie

Przynależność

Prośba

Wiersze ukryte

Taniec

Zaproszenie

Wiosna

Motyle

Niespełnienie

Kochanek

Tajemniczość

Zapach

Odeszła

Samotność

Czekała

Obietnica

Pogubiłam

Nie pisałam

Spotkanie

Moje życie

List

Melodyjne imię

Liście

Twoje oczy

Widzisz

Moje oczy

Nie znikaj

Szukam Cię

Na kamieniu

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 10

Rok wydania: 2013

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Romans z samotnością

Agaja Babicz

© Copyright by Agata Babicz & e-bookowo

Projekt okładki, opracowanie graficzne i korekta Jaga Rudnicka

ISBN 978-83-7859-171-9

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2013

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Wędrówka

idzie boso aleją lipową

zapach młodości

wkrada się we wspomnienia

ubrana w niebieską sukienkę

przytuloną do jej bliskości

rozwiewaną przez wiatr

 jej myśli wirują

wokół drzew pachnących

owoce szybciej dojrzewają tego lata

idzie radosna

wpatrzona w promienie słońca

obok rozgrzanych złocistych zbóż

idzie boso

kobieta wolna dojrzała

ma za sobą 33 lata tej wędrówki

Zamyślenie

stała pod drzewem

wiatr uchwycił w swoje dłonie

jej długie włosy

dotknęła drzewa

szorstkiej kory

i z uśmiechem utonęła

we wspomnieniach

Ucieczka

jest wieczór

uciekam w inny świat

tam nie ma

twoich zielonych oczu

jak mokra trawa

tam w samotności

nawet inaczej czuje się

kamienie

Tęsknota

owoce tracą smak

nie wiem dlaczego

nie słyszę ciepłych słów

kąśliwa pszczoła wbiła żądło

i umarła na moich oczach

jak miło dotykać  

dojrzałych kotków bazi

tęsknota za wiosną

ma smak wygrzanych 

słońcem  truskawek

tęsknię do słońca

Namiętność

namiętność

pachnie brzoskwiniami

o niej śpiewają ptaki

jest różowa i wzniosła

mieszka w każdym kawałku ciała

rozpina wzniosłość chwili

rozplątuje zmysły

ukazuje męskość i kobiecość

pozostawia srebrne kropelki

jak  rosa na trawie

wczesnym rankiem

Czekanie

sercu szepczę poczekaj

z dotykiem przybędzie czułości

policzkom mówię bądźcie cierpliwe

pocałunki otulą wzniosłość chwili

do ust krzyczę wodospadem marzeń

pozwolę przebić samotną ciszę

czekam...

Wiem

wiem

spotkamy się na tej ulicy

wśród tłumu ludzi

biegnących w pośpiechu

swych dni

pomiędzy ławkami

gdzie słońce otula twarz

tym zadumanym

nad życiem staruszkom

wiem

spotkamy się choćby wzrokiem

a nad naszymi głowami zaśpiewa ptak

zaszeleści skrzydłami motyl

wiem

na tej ulicy

przy tym spotkaniu

gdy dotkniemy się 

stęsknionymi dłońmi

podarujesz mi z uśmiechem

ten wymarzony pocałunek

Jesteśmy

jesteśmy

świat nagle ucichł

czas się zatrzymał

oddychamy sobą

czujemy się

nigdzie się nie spieszmy

dotykamy ja twojej

ty mojej planety

Gdybyś był

w tę noc ciemną

gdybyś był obok

kiedy wiatr rozpustnik

pieści nagie drzewa

kiedy tęsknota za twoją bliskością

nie pozwala odejść w sen

w tę noc ciemną 

gdybyś był obok

znalazłabym wgłębienie 

w twojej szyi 

i zatonęłabym cała

w zapachu twojej skóry

w tę noc ciemną

gdybyś był obok

odnalazłabym ciebie na nowo

Nadzieja

z deszczowego

pełnego smutku miejsca

przysłałeś mi wiosnę

czerwone maki na łące

drzewa bielą kwitnące

przysłałeś mi łąkę zieloną

kwiatami zdobioną

na ktorej   nie ma  nas

są naburmuszone 

pobladłe chmury

pomiędzy tym wszystkim

uśmiecha się do mnie

moja nadzieja

Oczekiwanie

więc przybędziesz wraz z wiosną

kiedy słońce 

namaluje mi rumieńce

będę czekała

w zasadzie już czekam

w oknie tęsknoty

odchylam wietrzystą firankę

i wypatruję  na ogołoconym niebie

gałązek a na nich

liści zielonych

jak twoje oczy...

Rytuał

umalowałam

swoje oczy

na kolor nieba

 rzęsom

dodałam czerni ziemi

z ust utworzyłam 

purpurę słodkości

a zapachem zieleni

skropiłam 

każdą część

mojego życia

z osobna

Poszukiwanie

kiedy przyjdziesz siostro zielona

aby zabrać mnie na spacer

zatopię się  w świeżym

zapachu konwalii

dotknę kwiatów kasztana

i pod rękę wraz z tobą

przejdę  po łące 

zawstydzonych stokrotek 

pomiędzy  którymi odnajdę

porzuconą miłość

Czas bez ciebie

czas bez ciebie

jest biczem dla mojego ciała

przebiega przez plecy

gnie mój kręgosłup

i wspina sie po poręczy nagich ramion

spragnionych twojego oddechu

czas bez ciebie 

jest łotrem cielesnym

bezlitosnym upartym natrętem

trwającym przy mnie  bez końca

Pogodzenie

przygasłam

czuję samotność taką bezlitosną

odchylam głowę do tyłu

ona głaszcze moją szyję

dotyka czule kosmyków moich włosów

pozwalam jej na to

ona otula moje policzki

jej dłonie przynoszą trochę ciepła

powstaję odradzam się

i poddaję całe ciało tej nieobecności

Przybyłeś

przybyłeś 

wraz z gwiazdami na śniegu

ogrzałeś moje chłodne dłonie

przybyłeś 

wraz z chłodem poranka

aby zatrzymać pośpiech dnia

przybyłeś

uśmiechając się do mnie tak

jak obiecałeś z dobrym słowem

tej zimy

Dylemat

nie umiem być z tobą

nie mogę żyć bez ciebie

wyciągam ręce

zmarznięte

i dotykam półksiężyca

jaki sens ma świat

bez twoich pocałunków

sypiących się gwiazdami

po moim niebie

Pragnienie

pragnie wzniosłego zachwytu

w swych marzeniach

wtula się w jego ramiona

resztkami czułości

kładzie się z nim w ciszy

lecz powraca sama

i zatapia swoje mokre rzęsy

w utęsknionych dłoniach

Dłonie

moje dłonie samotne

tęskniące

za tobą płaczą

jedna o drugą wsparta

w półmroku twych marzeń

moje dłonie pragnące

zamykają się na świat...

Wiersze

piszę wiersze

smutne

zapłakane

pragnące

przyglądam się

każdej literce z osobna

i widzę tylko jedno słowo

samotność

Zdarzenie

zieloność

odbita w błękicie jej oczu

zaczarowała go

była kobietą piękną

tajemniczą

spragnioną rozkoszy

gdy pojawiał się tuż obok

marzyła

o jego sekretnych pieszczotach

zaczarowani sobą kochankowie

spotykali się ukradkiem

aż pewnego dnia

on wrócił do kobiety...

swojego życia

Przynależność

poznała wiele planet

i ciała obce a jednak 

 jej dusza należała do niego

pozostawił dotyk na jej ramionach

i palcach

ona wiedziała że żadna dłoń 

nie była taka dokładna

bezpieczny przypływ

wirował

wokół jej utęsknionych

nadgarstków

i ten zapach ukochany

wkradł się w nią i zamieszkał

w jej bijącym sercu

na zawsze

Prośba

bądź mym kochankiem

dotykaj moich ud

głaszcz drżące kolana

całuj moje ramiona

piersi łokcie

przyciskaj swoje usta

do mojego ciała

przybywaj zakamarkiem

pragnień

w każdą jedną 

srebrzystą noc

Wiersze ukryte

posypały się wiersze

te radosne

i te najsmutniejsze

posypały się wiosną

wraz z kwiatami jabłoni

posypały się latem

płatkami begonii

posypały się jesienią

kolorowymi liśćmi

dla motyli i dla ciebie

posypały się wiersze jak łzy

spływające wraz z deszczem

niespełnione

w swoim smutku  ukryte

Taniec

tańczy

jej stopy tak lekko unoszą się

a kroki  w oszałamiającej namiętności

przetaczają się przez pokój

tańczy

otula warkoczem swojego partnera

kołyszą się patrząc sobie w oczy

szczęśliwa w jego ramionach

przetacza się przez pokój

wsłuchana

w uliczne dźwięki

tańczy

zamyka oczy wiruje

przetacza się z ludźmi przez życie

Zaproszenie

przybądź na moje wesele

na łąkę stokrotek

tam będę przyrzekała 

wierność motylom

wianek złocisty uplotę

żeby przypodobać się niebu

ptaki

zaśpiewają miłosną pieśń

koniki polne 

będą nam radośnie przygrywać

a my zatańczymy

nasz ostatni taniec

Wiosna

szare dni odeszły

jest już zielono

dotknij aksamitu trawy

na której zakwitły złociste mlecze

wplącz się ze mną

w pachnące rumianki

zatop się w zapachu

kwitnącej jabłoni

i posłuchaj śpiewu

przelatującego skowronka

jest już zielono

Motyle

pousiadały

na mojej głowie

piękne

delikatnie

kolorowe

roztrzepane

roztańczone

roześmiane

w słońcu wygrzane

motyle

rozmarzone

wiecznie ze wszystkiego

zadowolone

Niespełnienie

miała włosy

koloru dojrzałego orzecha

posypał się po nich

czerwony blask pragnień

dojrzałych jak jesienne liście

oczy jej przygaszone

odpływały głęboko

wraz z morzem niespełnienia

cały jej świat uciekał

i nikt kto był obok tego

nie zrozumiał

Kochanek

ta kobieta ma kochanka

który otwiera jej kawałek nieba

ona dla niego maluje swoje usta

i nasłuchuje kroków na schodach

w każdą taką księżycową noc

on dla niej pozostawia zapach w pościeli

i zabiera ją w przestrzeń

obiecanek i marzeń

a przyzwoitość umyka w wielką przepaść

skrawków życia

Tajemniczość

przybywał w jej krainę ukradkiem

obdarł ją z przyzwoitości

oddychał jej ustami

była przystanią

do której cumował nocami

ona nic nie mówiła

wtulała swoje oczy

w jego zmęczone policzki

jak jawnogrzesznica

pozwalała zatapiać czar jego dłoni

w zakamarkach soczystej czerwieni

bez cienia wstydu

wchodził w jej tajemniczość

tańczył z nią przez długie lata

swój taniec

Zapach

jego ręce dotykały a ona czuła

zapach unoszący się tak lekko

między nimi

jego oddech rozpalał jej policzki

i usta nabierały koloru purpury

gdzieś w oddali słyszała śpiew ptaka

a może tylko jej się zdawało

może to drzewa szumiały

a ona nadal czuła  zapach jego ciała

i trawę wplątaną

pomiędzy jej palce

Odeszła

odeszła do innego świata

pozostawiła po sobie

czerwone korale

i swoje roztańczone wizerunki

nikt już dzisiaj za nią nie tęskni

żadna łza nie spływa za jej

karminowymi ustami

tylko uschłe kwiaty

w wazonie przypominają 

o tym że tutaj była...

Samotność

siedziała na ławce

na dworcu

w złocistej sukience

policzki pobladłe

od tęsknoty

komuś upadł bilet

ktoś o złotówkę prosił

a ona

całkiem w innym świecie

autobus odjechał

pomachał

złocistej sukience

samotności

Czekała

czekała

długo czekała

zakładała

nogę na nogę

wyglądała rozkojarzona

przez otwarte okno

i pobladła

gdy ujrzała 

jego nieobecność

rozchodzącą się 

po obcych palcach

Obietnica

nie mam czasu przyjrzeć się

tym błękitnym okiennicom

w domu naprzeciw

obrysowuję każdą chwilę 

utęsknienia

wytrwale tuszując rzęsy

moje skrzyżowane dłonie

upominają się zdziwione

o twoje dłonie

zagubiona biegnę

po torach obietnic w pośpiechu

wychylam się przez okno

wypatrując pocałunków

te kwiaty wczoraj przyszły

nie poznałam ich zapachu

wychylam się jeszcze bardziej

może mnie zobaczysz

wejdź choć na chwilę

w moje wczorajsze powieki

Pogubiłam

pogubiłam swoje oczy

gdzieś w przypływie

tamtych chwil

przekreśliłam swoje rzęsy

rozrzuciłam me powieki

a ty stałeś z nią pod drzewem

jej ramiona ogrzewałeś

przeszłam obok

bez mych rzęs i powiek

Nie pisałam

jeszcze nie pisałam 

o tobie

o twoich oczach

i o twoim uśmiechu

szczerym bezimiennym

pachnącym niewinnością

nie pisałam o naszych 

pierwszych dniach

spokojnych i bezpiecznych

ani o tych późniejszych

jeszcze nie pisałam

a już to wszystko 

rozmazuje się 

w pamięci przeszłości...

Spotkanie

w deszczowym parku

usiadła na ławce

czekając na niego

jej wzrok w oddali szukał

jego kroków

które zbliżały się powoli

otulone kolorami tej jesieni

wraz z rytmem miłosnym

wystukanym przez krople deszczu

chwytając w swoje dłonie

melancholię złotych liści

przybył głaszcząc jej 

stęsknione skronie..

Moje życie

podzieliłeś moje życie

na dwa światy

w jednym jest zielono

nawet  wietrzyście

po parapecie

fruwają liście       

jasno od gwiazd

skrzących się

na odległym niebie

w drugim świecie 

nie ma nawet ciebie

List

wysyłam ci moje łzy

skroplone tęsknotą

wysyłam ci tą rozbrzmiałą

marzeniami rzeczywistość

i zaklejam swoje pragnienia

w prostokącie koperty

Melodyjne imię

w każdej chwili każdej godziny

słyszy imię jego jedyne

kiedy przechodzi  przez ulicę

kiedy przegląda  się w lusterku

kiedy siada wśród tłumu

w swoim niebieskim sweterku

wszędzie i bez chwili zwątpienia

trwa w niej melodia  jego imienia

Liście

liście kolorowe

przydeptane życiem

mienią się w słońcu

promiennej nadziei

liście roztańczone

z wiatrem

mkną przez życie

kladą się bezwstydnie

na pobladłej ziemi

Twoje oczy

twoje oczy

patrzą

pragną

tęsknią

choć ich nie widzę

otulają spokojnie

moją przestrzeń...

Widzisz

widzisz 

oczy włosy

usta  dłonie

i ciało spragnione

podpierasz

swoje palce

o barierę słów

a pamięć o tym

trwa długie lata...

Moje oczy

nasyciłam swoje oczy

pamiętam

jak wyglądały twoje rzęsy

powieki nabrzmiałe usta

i dołki w policzkach

pamiętam

jak się śmiałeś

jak przeglądałeś się

w mojej twarzy

jak śledziłeś moje kroki

i wzrokiem upartym

przypatrywałeś się

moim kolanom

nasyciłam swoje oczy

tamtej nocy

przemienionej 

w gwiaździstą szatę

Nie znikaj

twoje oczy

w mej pamięci 

zaistniały

i całe twoje ciało

wspinam się po nim

marzę

a chustą swoich ramion

macham do ciebie

i pojawiasz się

czasem na jawie

czasem we śnie

nie znikaj 

jeszcze tylko

ucałuję twoje usta

Szukam Cię

szukam cię

o poranku

w przemijającej minucie

szukam cię

tam gdzie zostawiłam

swoją niebieską chustę

szukam cię uparcie

wytrwale czekam

a znajduję

pod powiekami

wspomnień

Anioł

Przybył nagle. Stanął obok.

Jej policzki zaróżowił.

Oczy tęczą namalował

i nadzieję jej odnowił.

W strachu swoim i nieśmiało

odezwała się do niego,

choć do końca nie wiedziała

co się stało. I dlaczego.

W jednej chwili pozwoliła

aby smutek jej uleczył.

Przy okazji zabrał w kieszeń

innych kilka, przykrych rzeczy.

Tak zwyczajnie ją przytulił,

dodał skrzydeł jej do ramion.

Serce drżące uspokoił,

bo to był niebiański anioł.

Na kamieniu

usiadłam na kamieniu

wiatr zamigotał w tajemniczość 

i niedotykalność mych włosów

myślałam o twoim odejściu

o twych gestach