Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Lena jest pisarką, którą dopadł kryzys. Zapał się kończy, kariera stoi pod znakiem zapytania, życie osobiste wisi na włosku, a rodzina się rozpada. Kobieta wie, że potrzebuje nowego bodźca, który pozwoli jej inaczej spojrzeć na związek oraz tchnie coś nowego w jej codzienność.
Na portalu randkowym poznaje Łukasza – jego życie wygląda podobnie. Między jednym lekarzem a drugim, w gonitwie starania się o dziecko zapomniał już, czym są prawdziwe uczucia, namiętność i te... emocje. On też szuka tego czegoś i dostaje to w ramionach Leny.
Szybko jednak okazuje się, że nie można żyć kosztem szczęścia innych, a prawda, która wychodzi na jaw, jest zbyt brutalna, żeby choćby o niej myśleć.
Czy pożądanie łączące tę dwójkę może okazać się fundamentem do budowania czegoś pięknego na lata? A może pozory mylą?
„Rozmowy nocą” to powieść o dwójce ludzi pragnących znaleźć swoje szczęście. Lena szuka inspiracji oraz weny do swojej nowej książki i w ten sposób trafia na Łukasza – mężczyznę potrzebującego kobiety, która na nowo rozpali w nim ogień namiętności. To subtelna, intrygująca, pełna intymności historia. Internetowa znajomość uzależnia z każdą wysłaną wiadomością. Co się stanie, gdy granica pomiędzy światem wirtualnym a tym rzeczywistym zostanie przekroczona? Czy do miłości lub nienawiści wystarczy jedno kliknięcie? Rozmowy nocą zdradzają to, czego podświadomie pragniemy, ale świadomie nie jesteśmy gotowi wyrazić. A w nocy wszystkie nasze bariery znikają... Gorąco polecam. Aleksandra Lewenhaupt
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 215
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tej autorki w Wydawnictwie WasPos
CYKL PRZEKROCZYĆ GRANICĘ
Przekroczyć granicę. Tom 1
Przekroczyć granicę. Tom 2
POZOSTAŁE POZYCJE
Za wszelką cenę
Przypadkowa znajomość
Jej tajemnica
Rozmowy nocą
Zostań na zawsze (w przygotowaniu)
Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka
Copyright © by Aneta Sołopa, 2023Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2024 All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Projekt okładki: Adam Buzek
Zdjęcie na okładce: © by kharchenkoirina/Adobe Stock
Ilustracje wewnątrz książki: pngtree.com
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie
ISBN 978-83-8290-448-2
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII Koniec
Ta książka nie powinna mieć szczęśliwego zakończenia.
Rozdział I
Przekonanie
Właśnie się przekonuję, że mam dość swojego życia, faceta, zobowiązań, standardów i miłości.
Chcę od życia czegoś więcej.
I zagwarantuję to sobie z pewnością. Aż się wszyscy zdziwią.
Mam trzydzieści lat. Mam dom, pracę, którą kocham, wspaniałą córkę i… kogoś, kto nie daje mi tego, czego potrzebuję od życia. Kogoś, kto od lat nie zaspokaja moich potrzeb fizycznych, duchowych, mentalnych, łóżkowych – żadnych.
Oczywiście, po dwunastu latach razem można popaść w rutynę, ale to już jest coś więcej niż rutyna. To jest po prostu koniec miłości.
Każdego dnia przekonuję się o tym coraz bardziej, patrząc, jak leży na kanapie, z piwem w dłoni oglądając mecz.
Myślicie, że to banał?
Nie.
A jeśli nie wierzycie, zapraszam do mnie.
Jak widać, po dwunastu latach związku każde z nas ma swoją drogę i po swojemu przestaje się starać.
Choć ja nie przestałam. Ciągle jeszcze widzę w nim tego faceta sprzed lat – tego, którego pokochałam od pierwszego wejrzenia, tego, który mnie pochłonął, a któremu teraz… nawet nie staje na mój widok.
Też się zmieniłam, oczywiście, ale przecież mówi, że mnie kocha, że mu się podobam, że zdarłby ze mnie pończochy, które wkładam, ale jakoś nie zdziera.
Spoglądam na niego coraz mniej przychylnie. Miłość między nami dawno się skończyła, łączą nas dziecko, wspólne rachunki i jakieś chore przyzwyczajenie. A może lęk przed tym, co nieznane? Może ja się boję, że trafię gorzej? Może on też się tego boi?
Nie rozmawiamy ze sobą w ogóle. Tylko na powszednie tematy jak zakupy czy obiad. Nie planujemy już nawet wspólnych wakacji – on woli jechać na wieś, a ja zabieram córkę w góry albo nad morze.
Nie mam już dla niego czułości ani cierpliwości, nie mam ochoty się starać. I on ewidentnie też.
Kiedy ten dzban tak długo tę wodę nosi, miarka się przebiera i ucho się urywa. Woda się wylewa.
Koniec, kurwa, tego.
– Pakuj się. Albo ja się spakuję, bo mam tego dość.
– To chyba jedyne rozsądne wyjście. Ja też mam dość twoich pretensji o nic – odpowiada, robiąc ruch, jakby chciał otworzyć szafę i zaraz zacząć się pakować, ale w ostatniej chwili zabiera dłoń i obraca się w moją stronę.
Jestem nastawiona bojowo. Po tym, co się stało poprzedniego wieczora, mam ochotę go wyrzucić przez balkon.
– Co my robimy?
– Jak to co? Koniec już tego, mam tego dosyć, twojego ciągłego braku zainteresowania mną. Czy jestem nago, czy w pończochach, czy w dresie, wszystko ci jedno. Ale ja mam dopiero trzydzieści lat, nie zamierzam żyć jak mnich.
– Ciągle o tym samym. Najważniejszy jest seks. Reszta się nie liczy? – dopytuje się, ale znam tę gadkę na pamięć, jakbym była wróżką. – Zajmuję się naszym dzieckiem, jest ugotowane i posprzątane, zakupy są zrobione. Zamykasz się w tym swoim biurze i masz to gdzieś!
– Ja pierdolę, jaśnie panie, jakie poświęcenie! To tak samo twoje dziecko i twój dom! A to biuro, ten zakątek, pozwala nam żyć na poziomie, bo tam powstają moje dzieła.
– Jedno… kasa i seks. Masz rację, tego się nie da uratować. Wychodzę – mówi i naprawdę opuszcza sypialnię.
Wkłada buty, zabiera klucze, portfel i już go nie ma. I dobrze. Tyle razy już tak było, tyle razy płakałam, prosiłam… Ale teraz dość. Mam dość.
Po trzynastej odbieram córkę z przedszkola, pakuję ją do auta i jadę do mamy na wieś. Jest weekend, a ja mam do skończenia ważny rozdział, ale przez idiotę nie mogę się skupić. Myślę tylko o tym, czy naprawdę się wyniesie.
W moim rodzinnym domu mieszkają moja mama i brat, który właśnie rozstał się z żoną. Rozumiem ją – nikt by takiego olewania nie wytrzymał, ale nie odzywam się, widząc jego ciągle zbolałą minę. Może moja córka poprawi mu humor.
Przy kawie opowiadam mamie, co się stało, ale… kurwa. Mama się śmieje, bo mnie w ogóle nie rozumie.
– Ile razy już to przerabiałaś? I ciągle nie możesz się od niego uwolnić, choć masz wszystko, a inne kobiety nie mają nic. Masz mieszkanie, zarabiasz superpieniądze, masz rodzinę, która ci pomoże, dziecko w przedszkolu. Jesteś inteligenta, młoda i śliczna. Czego ty ciągle nie rozumiesz? Czego ciągle od niego chcesz? On się nigdy nie zmieni, doskonale o tym wiesz.
Tak, moja mama ma rację. Ona miała podobną sytuację z tatą – i nie miała jak się uwolnić. Chociaż… kiedy zmarł tak nagle, zdała sobie sprawę, że mimo wszystko go kochała. A ja Marcina nie kocham. Już nie.
Mój brat zabiera moją córkę na przejażdżkę do sklepu.
Mówi, że zabierze też swojego syna po drodze – moja bratowa mieszka kilka wsi dalej, u swojej mamy – i przywiezie go na noc, to będzie im raźniej.
Zabieram laptop na werandę, podpinam słuchawki i siadam do pracy.
Jestem pisarką.
Piszę powieści dla dorosłych, z nutą erotyki, kryminału i thrillera. Mój debiut okazał się sukcesem rok przed moją trzydziestką i teraz muszę pracować jak szalona, bo czytelnicy domagają się ciągle czegoś nowego, zaskakującego, lepszego.
Trochę ostatnio popadłam w kryzys i moja najnowsza powieść nie zapowiada się tak wspaniale, jak cztery poprzednie. Nie jestem zadowolona z takiego obrotu spraw, moja redaktorka i przyjaciółka też nie, ale muszę dokończyć tę książkę, inaczej Iwona mnie udusi, a może kiedy historia połączy się w całość, będzie bardziej… będzie po prostu lepiej wyglądać.
Moja redaktorka mówi, że potrzebuję nowych bodźców, żeby pisać powieść erotyczną. Czegoś świeżego, najlepiej zakazanego.
Może ma rację. Ale od dwunastu lat jestem z jednym facetem, który interesuje się mną góra raz na miesiąc, bez gry wstępnej, bez przygotowania, bez orgazmu. To jakie ja mam mieć bodźce?
W końcu jednak nadchodzi dzień, kiedy jej słucham. Mojej mentorki.
Wybieram się wieczorem do klubu, by poobserwować, jak napaleni faceci zaczepiają laski, mnie też zaczepiają, choć nie daję żadnych znaków – w tym klubie to raczej zbędne. Nawet to mi niewiele pomaga. Nie piszę erotyku dla samego erotyku – żadne tam wyuzdane porno, a raczej wyuzdana miłość, która połączy dwoje ludzi. A tego raczej nie spodziewałam się znaleźć w jakimkolwiek klubie go-go.
Przez cały wieczór z trudem udaje mi się cokolwiek napisać i nawet tego nie przeczytawszy, odsyłam do Iwony – niech ona dalej się z tym szarpie.
Mój narzeczony nie dzwoni przez weekend. Dobrze wie, gdzie jestem.
I mam nadzieję, że już się spakował. Dosyć, kurwa, tego.
Ale kiedy wracam do domu w niedzielę wieczorem, widzę, że ciągle tu jest, i wygląda na to, że nigdzie się nie wybiera. Nie odzywam się do niego. Idę się wykąpać, a potem córkę, robię nam kolację, szykuję ją do przedszkola, usypiam i idę do sypialni.
Marcin się nawet nie stara – nie zna słowa „przepraszam”, nie umie obiecać, że się zmieni. A ja mam tego po dziurki w nosie.
Z nudów przeglądam Internet. Wszystkie portale społecznościowe, media, wiadomości, nowości wydawnicze i moje recenzje. A tam… pojawia się reklama. I jest to reklama aplikacji randkowej – poznajmy się, pokochajmy się, sra ta, ta, ta.
Po raz pierwszy od jakiegoś czasu moje serce drży. To jest to, czego potrzebuję. To jest mój bodziec. Poznam kogoś, polubię, pogadam, poflirtuję, pożartuję.
Wchodzę na stronę aplikacji i najpierw czytam instrukcję, bo nie jestem pewna, czy taki zacofaniec w kwestii technologii jak ja poradzi sobie z obsługą, ale wychodzi na to, że to nic trudnego.
Rejestracja trwa pięć minut.
Imię, wiek, płeć, zodiak, zainteresowania, po co tu jesteś. Jakby to były najważniejsze pytania świata. Jakby miało znaczenie, ile masz lat i co robisz w życiu.
I pewnie dla innych ma.
Lena, trzydzieści, kobieta, Skorpion, dobra książka, poznać nowych ludzi. Taki algorytm wpisuję w formularzu, po którym będą ocieniać mnie inni.
Przechodzę dalej. A dalej już pytania o różne inne sprawy.
Co lubię robić w wolnych chwilach, czym się interesuję – wszystko tak skonstruowane, żeby odpowiedzieć jednym słowem, które ewentualnie dopasuje mnie do mojej bratniej duszy.
Nie mogę powstrzymać śmiechu. Zajebiste dopasowanie, nie ma co.
Kolejny etap. Jedno zdanie o sobie. Myślę, co napisać. Znam różne mądre sentencje, ale czymś takim raczej nie przyciągnę mężczyzn.
A więc. Może…
Tylko seks.
Enter.
Okej, zobaczymy, co dalej. Trzeba zawęzić obszar poszukiwań. Wpisuję zatem Lublin, duże miasto wojewódzkie, tak na wszelki wypadek, żeby jacyś znajomi mnie nie rozpoznali. Potem określam przedział wiekowy. Mmm… może od dwudziestu dziewięciu do trzydziestu dziewięciu. Na pewno wystarczy. Enter. Jest. Moje pierwsze konto na portalu randkowym.
Jeśli myślę, że to koniec, jestem w błędzie.
Dodaj zdjęcie.
Mhm, właśnie się zastanawiałam, czemu tego nie ma.
Szukam czegoś naprawdę ekstra w mojej galerii i znajduję zdjęcie, które zostało wydrukowane rok wcześniej w mojej debiutanckiej książce. Jest sexy. Gdy patrzę w te obce oczy, mój wzrok przewierca na wylot. Jest zachłanny i przyciągający. Kuszący. To wystarczy.
Dodaję zdjęcie, czekam, aż się załaduje, i moje konto jest już gotowe. Korzystam jeszcze z drugiej zakładki, mojej instrukcji obsługi, która wyjaśnia mi, gdzie mam szukać; kogo i jak podejrzeć; jak wysłać serduszko, kiedy ktoś mi się spodoba, i tak dalej.
Nie wchodzę w żaden profil. Jestem tchórzem. Mimo wszystko zachowuję jeszcze resztki lojalności wobec mojego narzeczonego, którego chrapanie słyszę z salonu.
Muszę to jeszcze raz przemyśleć. Jeśli wejdę, zacznę pisać, może flirtować, nie będzie odwrotu. Może kogoś poznam, może ten ktoś będzie mi prawdziwie bliski. Właśnie dlatego muszę jeszcze raz pomyśleć.
Ale ta aplikacja nie daje mi spokoju. Próbuję zasnąć i nie mogę. Ciągle widzę, jak coś mi mruga w telefonie, jakieś zielone światełko, aż się wkurzam i wyłączam komórkę.
Śni mi się coś. Zazwyczaj nic mi się nie śni albo tego nie pamiętam. Ale mój dzisiejszy sen to… nowa książka… nowy sukces. Mam, kurwa, koncepcję.
To wszystko teraz będzie moje. Przekonanie staje się wyraźniejsze. Z każdym ułamkiem sekundy.
Rozdział II
Rozpoznanie
Rano podrywam się z łóżka, jakby mnie coś opętało, i od razu dzwonię do swojej redaktorki, która jest totalnie zachwycona moją nowością. Okej, plan jest jeszcze niesprecyzowany, ale jest – i to jest najważniejsze!
Odprowadzam dziecko do przedszkola, nie mogąc się doczekać, kiedy będę mogła przelać pędzące myśli na papier. Marcin wychodzi do pracy bez słowa, i ja nie zamierzam się nim przejmować.
Od razu po powrocie wpadam do domu, włączam dyktafon w telefonie i chaotycznie nagrywam wszystko, czego nie mogę zapomnieć. Później to sobie poukładam. Nie potrafię jednak tak do końca się na tym skupić, bo komórka ciągle mi przerywa nowymi powiadomieniami.
Wyłączam dyktafon i wchodzę nareszcie w aplikację, w której założyłam wczoraj konto.
Mam.
Ja pierdolę.
Mam pięćdziesiąt nieodczytanych wiadomości. To… to po prostu niemożliwe. Odczytuję jedna po drugiej, aż trafiam na takie, po których telefon niemal wypada mi z ręki.
Jestem w szoku. Okej, ja wiem, że jestem już kompletnie zacofana w sprawach flirtu, w sprawach zalecania się i starania o kobietę, ale to? Nagie penisy? Wiadomości typu: ruchałbym…? Nie no… Szok.
Te, które brzmią właśnie tak, od razu eliminuję.
Masz w spojrzeniu żar. Dam ci to, czego potrzebujesz.
Tę z pewnością zostawiam. Zobaczymy, co ma mi do zaoferowania tajemniczy Michał.
Naprawdę zależy ci tylko na seksie? Spotkajmy się. Nie pożałujesz.
Tu muszę pomyśleć. Wrzucam do archiwum.
Sprytne. Pierwszy raz widzę, że kobieta nie szuka miłości, tylko seksu. Lubię taką otwartość. Poczekam sobie na odpowiedź.
Tę też zostawiam. Później zrobię jeszcze jedną selekcję.
Umów się ze mną.
Tę kasuję. Ale nie z powodu treści.
Spoglądam na niektóre zdjęcia profilowe. Wiem, wiem, kurwa, wiem. Nie ocenia się książki po okładce, ale na Boga! Jak ktoś ma zdjęcie z najtańszym piwem, bez zębów, na kacu albo jeszcze jakieś gorsze, to po prostu nie ma znaczenia, co napisze. Nie ma i chuj.
Czytam dalej.
Jak się masz?
Tę może zostawię. Dam facetowi szansę.
Hej, Lena. Wszystko okej dzisiaj? Dzień mija spokojnie?
Tę też może zostawię.
Przeglądam dalej.
Nie widziałam w swoim życiu wielu penisów, ale wszystkie te, które zostały mi wysłane, wyglądają jak z pornosów. Wielkie, czerwone, pulsujące fiuty.
Okej, aż się czerwienię, a cipka mi wilgotnieje. Potrzebuję seksu jak wody, ja pierdolę, czy to takie dziwne? Mam dopiero trzydzieści lat, a ciągle żyję jak mnich.
Tak spędzam czas aż do jedenastej. Nie napisałam ani strony. Nie zrobiłam nic. Nawet nie zaczęłam pisać nowej książki. Ciągle przeglądam profile, dostaję nowe wiadomości, jakieś wirtualne prezenty i serduszka.
Po pierwszej selekcji zostawiam pięciu mężczyzn, do których zamierzam się odezwać. Michał, Łukasz, Jacek – ten trzeci tylko dlatego, że wpisał Holandię jako miejsce zamieszkania, a to kraj, który mnie kręci, choć nie wiem czemu – Paweł, który przykuł moją uwagę spojrzeniem, i Jarek.
Ale co by tu mądrego napisać? Do wszystkich to samo? Ja pierdolę, denerwuję się, jakbym co najmniej szła na randkę po wielu, wielu latach bez randki.
Zanim napiszę, zamawiam obiad do domu, żeby chociaż moja córka miała coś ciepłego do jedzenia. Marcinem się nie przejmuję, może iść do innej, żeby mu podała. Wracam do aplikacji. Wszystkie nowe wiadomości zostawiam w archiwum. Będę musiała je jeszcze przejrzeć.
Michał
Ładne oczy, Lena.
Ja
Ładne oczy, Michał ;)
Tak to się zaczyna? Flirt? Ręce mi się pocą na samą myśl, że mogłabym… że w ogóle mogłabym zdradzić Marcina. Nawet w taki z pozoru niewinny sposób. Ale trudno, stało się, potrzebuję nowej inspiracji do książki, nowych ludzi, nowych znajomości i czegoś nowego, innego w łóżku. Nasz związek to porażka, już pora do tego przywyknąć.
Jacek
Cześć. Masz ciekawy opis. Z tym seksem to na poważnie czy to tylko żart?
Ja
Czymś musiałam przykuć męską uwagę. A jak myślisz? Że to żart?
Łukasz
Jak się masz?
Ja
Dobrze, a Ty? Ciebie też sprowadził tutaj mój opis czy coś innego?
Paweł
Taka piękna kobieta i tutaj?
Ja
Podły charakter. Co zrobisz ;)
Jarek
Co wolisz wypić: herbatę z rumem czy grzaniec na wytrawnym winie?
To pytanie jest inne. Intryguje mnie. Uśmiecham się. Chętnie odpiszę. Nie pamiętam już smaku dobrego… wina.
Ja
Wino. Zdecydowanie ;) A Ty?
Pięciu. Wystarczy. Na razie.
Odkładam telefon, odbieram obiad od dostawcy jedzenia, robię kilka domowych czynności, ale co chwila zerkam na mrugającą komórkę. To jest jak nałóg. Chcę przestać, chcę mieć nad tym kontrolę, ale to natychmiast przejmuje kontrolę nade mną. Nie mogę się skupić na niczym. Nie mogę pisać, bo nie wiem, co miałam pisać, moja nowa powieść z pewnością nie jest tym, na co czekają moje czytelniczki.
Jadę po córkę, ale to nie zajmuje mnie tak, jak powinno. W głowie mam tylko jedną myśl: wziąć telefon. Poczytać. Popisać. Porozmawiać.
Podaję małej obiad, pakuję nas, dzwonię do przedszkola, że nie przyjdzie do końca tygodnia i zbieram się do mamy. W spokoju będę mogła zdobywać doświadczenie, pisać, czytać, rozmawiać, flirtować i się umawiać.
Już nawet nie chcę od niego pomocy przy dziecku. Zawsze było to samo – narzekał i narzekał.
Najpierw narzekał, że w ogóle przyszło mi do głowy napisanie książki. „Za kogo ty się masz?”, pytał.
Potem, kiedy mi się udało, narzekał, że nie mówię mu, o czym piszę, a kiedy powiedziałam, stwierdził, że tego świństwa do ręki nie weźmie i na pewno nikt inny też nie.
Gdy powieść okazała się sukcesem, a sprzedaż w pierwszym tygodniu skoczyła pod sufit – cmokał tylko i mówił, że kobiety są dziwne.
Gdy zaś rzuciłam pracę i zajęłam się wyłącznie pisaniem, a on dzieckiem – narzekał, że zamykam się w pokoju, w moim azylu, żebym mogła spokojnie tworzyć, a on biedny musi prać, sprzątać i gotować. Ale to nie była prawda. W przerwach na dotlenienie mózgu robiłam i to. Pomagałam mu. Ale nigdy nie potrafił tego docenić.
Dlatego od tamtej pory wyjeżdżam do mamy i pracuję u niej. Mama cieszy się, że ma ukochaną wnuczkę przy sobie, mój brat też robi się weselszy, widząc nas, a ja mogę oddychać. Muszę oddychać. Muszę się skupić.
Zawsze kiedy przyjeżdżam, mój brat ustępuje mi miejsca w swoim zakątku. Kiedyś to był mój pokój, ale odkąd się wyprowadziłam, mój brat urządził sobie coś w rodzaju biura. Trzyma tu dokumenty, komputer, pieniądze, wszystkie ważne rzeczy, które pomagają mu zająć się działalnością.
Gdy mój narzeczony dowiaduje się, że wyjechałam do mamy, jedzie do swojej, kilka wsi dalej. Wspomniał, że umówił się na piwo ze znajomymi – byleby się tutaj nie zjawił. Nie mam na to czasu.
Do wieczora telefon, aplikacja i flirt pochłaniają mnie całkowicie. Nie słyszę, co się do mnie mówi, nie widzę nic, nie piszę powieści, nie jem i nie piję. Tylko piszę, odpisuję i uśmiecham się pod nosem.
Robi się coraz goręcej, a niektóre wiadomości sprawiają, że naprawdę płonę, robię się czerwona i… mokra. Dawno nie byłam mokra. Moja cipka pragnie się rozluźnić. Ale nie sama ze sobą czy z wibratorem, tylko z mężczyzną. Prawdziwym, zdrowym mężczyzną.
Piszę z Michałem. Nosi okulary, po zdjęciach widać, że ma lekką nadwagę.
Nie przeszkadza mi to – raz w życiu popełniłam poważny błąd, wiążąc się z moim narzeczonym, bo był piękny jak z okładki. Zostawiłam dla niego chłopaka, który mnie bardzo kochał i czuł się ze mną związany, ale nie podobał mi się wizualnie. Nigdy więcej nie popełnię tego błędu.
Myślę, że mnie też niczego nie brakuje. Długie, czarne włosy, zawsze proste – choć może nie byłyby takie, gdyby nie moje keratynowe prostowanie – i bursztynowe oczy. Moja pani profesor od polskiego zawsze mi mówiła, że oprócz inteligencji mają jakąś magię jak w książkach – powieści fantasy zazwyczaj opisują mistyczne postaci właśnie z żółtymi oczami.
Lubię raczej ciemny makijaż, zawsze robię sobie kocie kreski na powiekach, mam sztuczne rzęsy, a duże usta maluję czerwoną szminką. Ubieram się zwyczajnie – chyba że mam spotkanie autorskie albo premierowe, albo jeszcze jakieś inne.
Do łóżka staram się ubierać tak, żeby wzbudzić cokolwiek w moim mężczyźnie. Najdelikatniejsze koronki, pończochy, opaski, rajstopy, staniki, koszulki, lateksy.
I nawet to nie działa. Inny facet to pewnie by padał co wieczór u moich stóp – może niedługo się o tym przekonam.
Nie jestem zbyt wysoka, rzadko noszę szpilki – ewentualnie do pończoch i wtedy, kiedy muszę. Mam duże piersi – to znaczy zależy, co kto lubi, ale myślę, że miseczka D jest wystarczająca. Trochę tyłka, szczupłe, zgrabne nogi, smukłe plecy. Nawet podobam się sobie.
Tylko nie podobam się jemu.
Ale o czym to ja miałam…
Dość o mnie.
Michał poszukuje miłości po grób. Niedawno rozstał się z dziewczyną. Jest ode mnie młodszy – to akurat nieistotne, choć może nie mieć przez to doświadczenia, jakiego potrzebuję, a ja nie zamierzam nikogo niczego uczyć.
Muszę dać się pochłonąć.
Michał jest zbyt subtelny, bawi się ze mną w kotka i myszkę, pisze tak, jakby seks istniał, ale omija to słowo, jakby czymś obrzydliwym było to, że rozmawia się o penisach, cipkach, orgazmach.
Łukasz pyta, co tu robię i czego szukam. Mówię więc prawdę – jestem w skomplikowanej relacji z człowiekiem, od którego nie dostaję tego, czego potrzebuję, i… o dziwo, Łukasz mnie rozumie. Jest w takiej samej sytuacji. Na razie szuka kogoś, z kim mógłby pogadać, pośmiać się, zrelaksować i być sobą. Imponuje mi szczerość, choć oczywiście może napisać każde kłamstwo, ja i tak nie będę mogła tego zweryfikować. Dzieli nas kilkadziesiąt kilometrów. Nie wiadomo czy dojdzie do spotkania, a nawet jak dojdzie, też mogę nie mieć okazji, by to sprawdzić.
Paweł.
Paweł jest równie szczery, co Łukasz – ma żonę, ale jego małżeństwo sypie się z każdym dniem coraz bardziej z powodu braku bliskości i oczywiście seksu.
On jest jednak bardziej odważny i mniej subtelny – mówi, że chce mieć obciągniętego fiuta przynajmniej raz dziennie, a żona mu tego nie daje. No, no… założę się, że mało która żona by to dała – ja chyba nie miałabym z tym problemu, gdybym dostała coś w zamian.
Potem, późno w nocy, po śmiałej wymianie zdań, Paweł wysyła mi swojego sterczącego penisa i już wiem, że moja cipka będzie musiała być dzisiaj zaspokojona moimi palcami, bo tego ciśnienia nie da się wytrzymać. Zwyczajnie. Mam trzydzieści lat, nie jestem z drewna.
Jacek.
Jacek też nie owija w bawełnę – chce się bawić. Nie chce mieć partnerki, tylko koleżankę. Przyjeżdża do Polski trzy razy do roku, chce się z kimś spotkać, upić i bzykać całą noc.
Okej – uczciwie.
Nie ma go jednak na razie w kraju, ale niedługo przyjedzie, więc już chce się z kimś ustawić. No, no. Muszę to przemyśleć, mam trochę ponad miesiąc, żeby sobie to poukładać.
Jarek.
Jarek też jest młodszy, lecz zdecydowanie bardziej pewny siebie. Szuka seksu, ale może też czegoś na dłużej, gdyby było naprawdę fajnie. Nie wiem, co rozumie przez słowo „fajnie” – dla mnie słowo „fajnie” to takie słowo, którego człowiek używa, kiedy nie wie, co powiedzieć, kiedy nie ma wystarczającego zasobu słów, żeby określić coś jako „wspaniałe”, „romantyczne”, a nawet „miłe”. „Fajnie” – beznadziejne słowo. Po prostu.
Na pytanie, czego oczekuję, każdemu odpowiadam, że orgazmu. Nie mam orgazmu i chcę go mieć. Nieważne jak, nieważne, czy wyliżą mi cipkę, zrobią dobrze palcem, czy będziemy się bzykać. Wszyscy ci mężczyźni są zszokowani postawą mojego narzeczonego, dla którego w zasadzie ja i moja szparka możemy nie istnieć.
Okej. Tak bardzo boli mnie ręka od pisania, a bateria prawie mi się rozładowuje, że postanawiam odpocząć.
Zabieram córkę i mamę na spacer. Pytam brata, czy idzie, ale odmawia.
Nie mogę już patrzeć na ten jego ból samotności, ale nie mogę też dziwić się mojej bratowej, że odeszła.
Była sama ze wszystkim. Szczepienie, usypianie, kąpanie, wstawanie w nocy, karmienie, gotowanie, sprzątanie i jeszcze praca.
Oczywiście, moja mama jej pomagała, ale… ona nie chciała pomocy ani od mojej mamy, ani od swojej. Chciała zainteresowania od niego. Od męża, przyjaciela i kochanka, którego kochała.
Wielokrotnie rozmawiałam z nim na ten temat, kiedy widziałam kompletną bezsilność w jej oczach, ale to go jedynie wkurzało. Ona też rozmawiała – jak tylko zjawiał się w domu. Niestety, bywał w nim może godzinę w dzień i pięć godzin w nocy. Non stop, kurwa, w robocie.
Nawet nie wiem, kiedy on to dziecko zrobił – no bo kiedy miałby czas? Żadna kobieta by tego nie wytrzymała. Okej, materialnie dał jej wiele – dom, o którym marzyli, dziecko… Wszystko, o czym sama marzyła, też spełnił, ale duchowo nie dał jej niczego poza tą niby-miłością, której i tak nie okazywał. Pieniądze nie zastąpią żadnej miłości.
Żadnej.
Po kolacji wchodzę do wanny. Kocham wannę w domu mojego brata. Nie mogę sobie pozwolić na taki luksus w moim mieszkaniu w bloku, ale tutaj, gdy moja córka jest pod okiem mojej mamy – to najlepszy relaks świata.
Biorę telefon do ręki, lecz na razie zostawiam moich pięciu dżentelmenów w spokoju, choć od każdego mam odpowiedź, i zaglądam do nowych wiadomości. Tym razem przeprowadzam selekcję pod względem dopasowania – z dwudziestu nowych mężczyzn zostawiam trzech, którzy mają po trzy lub więcej podobnych upodobań do moich.
Lubią gotować, czytać i relaksować się przy dobrej muzyce.
Kiedy wysyłam im wirtualne prezenty, zatrzymuję się na chwilę… Boże. Co ja najlepszego wyprawiam? Jestem młoda, zdrowa, zdolna, inteligentna i całkiem ładna. Mam faceta, który powinien padać do moich stóp wieczorami, nie powinnam więc szukać rozrywki Bóg wie gdzie.
Te myśli idą precz, kiedy zaglądam do swoich „starych dżentelmenów”.
Po tych dwóch dniach jestem zdecydowana dokonać pewnej eliminacji.
Michał jest zbyt delikatny jak dla mnie. Potraktuje mnie jak księżniczkę, porcelanową lalkę, zakocha się albo będzie myślał, że jest zakochany, i później tylko go skrzywdzę. Moje subtelne sugestie, żeby spotkać się na seks, odbijają się echem.
Jacka nie ma – i muszę z przykrością stwierdzić, że nie mam o czym z nim rozmawiać. Ani o książce, ani o muzyce, ani o polityce, ani o religii czy o tym, co się dzieje we wszechświecie – no nic ciekawego. Ale cóż, czego ja się tu spodziewałam? Pogaduszek przy kawie? Dobre sobie.
Łukasz.
On jedyny mnie jakoś zaczarował, choć z początku ta rozmowa była dość trudna. Filozoficzna gadka o seksie. Ale Łukasz się rozkręca.
Pisze właśnie to, co chcę przeczytać. Interesuje mnie i podnieca. Z przyjemnością czekam na odpowiedź, choć nie mam pojęcia, jak może ciągle mieć na to czas – a jego jakaś tam połówka gdzie jest?
Paweł.
Pawła zostawiam na deser, choć tylko jedno mu w głowie. O seksie i o seksie. Już sobie wyobrażam, jaki jest niewyżyty i napalony – pewnie jak ja.
Nie rozumiem tego. Nie rozumiem kobiet. Okej, nie wszystkie jesteśmy pruderyjne… ale żeby tak traktować swoich facetów? Potem nie ma co się dziwić, że idą szukać tam, gdzie z pewnością nikt im nie odmówi. I ja mam podobną sytuację w domu, choć to absurdalne. Moi rozmówcy kompletnie w to nie wierzą.
Z nowo poznanych chłopców jeden mówi, że zabrałby mnie na tanie wino, na łąkę, na koc i przeleciał. Śmieję się. Okej, łąka… Jestem już chyba za stara na taką dziecinadę. Dookoła pełno robaków i innych stworzeń. Ble. Potrzebuję, żeby mnie ktoś przycisnął do ściany, a najlepiej, żeby to było spontaniczne.
Wszystkim tym moim kolegom piszę, że nawet jeśli się spotkamy, za pierwszym razem żadnego seksu nie będzie. Możemy się poznać, poflirtować, wypić coś rozgrzewającego, sprawdzić, czy jest chemia, a dopiero potem ewentualnie jakieś spotkanie na coś więcej.
Ja pierdolę, Lena, ile ty masz lat? Szesnaście? Potrzebujesz, kurwa, żeby cię ktoś przeleciał, a nie pogaduszek przy kawie lub drinku.
*
Jest środa. Do późnej nocy pisałam z nowo poznanym Karolem. Karol jest sympatyczny i też zaczyna od owijania w bawełnę, ale od razu przywołuję go do porządku. Ma mówić o seksie „seks”, a nie jakieś tam „te sprawy”.
Mój brat z rana wyjeżdża do pracy, a ja dzwonię do swojej mentorki, która czeka na kolejną partię tekstu i się nie doczekuje. Nie mam nic, ani jednej pieprzonej strony, i mówię jej, że nie będę miała. A termin nagli.
– No to spotkaj się z którymś. Jak cię porządnie przeleci, będziesz miała motywację do pisania – mówi otwarcie, choć pewnie sama by tego nie zrobiła. Szczęśliwa mężatka.
Po rozmowie z Iwoną siedzę z telefonem w dłoni i myślę. Decyduję, że do końca tygodnia będę pisać z Pawłem, Łukaszem i Karolem. Resztę na razie zostawiam, potem… kiedyś tam się odezwę, żeby to rozwiązać.
Postanawiam, że zobaczę, co jeszcze mają mi do zaoferowania, i zaproponuję spotkanie. Na drinka. Nic więcej, muszę sprawdzić chemię, muszę poczuć ten dreszcz, muszę przekonać się, czy rzeczywiście mogę się jeszcze komuś podobać. Jeśli pójdę z którymś z nich do łóżka, będzie musiał mnie zaskoczyć. Trudno, słowo się rzekło.
Zaraz po tych rozważaniach dzwoni mój narzeczony, mam nadzieję, że niedługo już eks. Pyta, czy i kiedy wrócę do domu.
– Nie wrócę. Nie do ciebie. Wrócę, jak się wyniesiesz.
– Nie mówisz tego serio.
– Jestem zajebiście poważna. Miarka się przebrała, potrzebuję mężczyzny, a nie… – przerywam, szukając odpowiednich słów – a nie tego, który tylko wygląda jak mężczyzna.