Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ola wydaje się spełnioną trzydziestolatką. Na pozór ma wszystko: dom, dobrą pracę, pieniądze, zdrowie, wspaniałego męża.
Do szczęścia brakuje jej jednego ważnego elementu – udanego życia osobistego, które w tym momencie nie jest usłane różami. Kobieta chciałaby mieć wsparcie rodziny, ale najbliżsi nie interesują się jej problemami, nie pomagają jej, a z czasem nawet o nic nie pytają.
Kiedy więc na drodze Oli staje ten, o którym nigdy nie zapomniała, i obsypuje ją miłością, której niegdyś potrzebowała, traci głowę.
Gdy te cholernie seksowne oczy ponownie spoglądają w głąb niej, ona już wie.
Wszystko w niej ożywa – zatracenie, ślepe pożądanie, ale i prawdziwa miłość.
Z jak trudną rzeczywistością tak naprawdę przyjdzie jej się zmierzyć, by odzyskać to, co straciła?
Zdrada, kłamstwa i nieokiełznana namiętność. Kobieta pragnąca prawdziwego uczucia, którym darzyła tylko jednego mężczyznę. Co się stanie, kiedy przypadkiem ich drogi na nowo się skrzyżują? Zdrada nie zawsze oznacza to, co na pozór wydaje się oczywiste. Kto okaże się tym złym? Przekonajcie się! Wejdźcie do świata intryg i nieposkromionego pożądania. - A.P.Mist
Ta historia wciągnie Was już od samego początku. Znajdziecie tutaj momenty zaskoczenia, gorące sceny zbliżeń oraz bohaterów, których da się polubić. Dawna miłość, która wcale niewygasła, pojawia się po latach. Jak mocno można przekroczyć granicę? Tego dowiecie się po przeczytaniu. Gorąco polecam. - Ada Kasprzak, zakazaneksiazki
Czytając „Przekroczyć granicę” Anety Sołopy, przewracałam strony w błyskawicznym tempie. Książka chwytająca za serce, dająca nadzieję i wywołująca dreszczyk emocji. Mam nadzieję, że sięgniecie po tę historię i po lekturze będziecie poruszeni tak samo jak ja. Polecam serdecznie wszystkim czytelnikom. - Wasza madziara.malfoy, Magdalena Spirydowicz
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 299
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Aneta Sołopa, 2021Copyright © Wydawnictwo WasPos, 2022All rights reservedWszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Paulina Aleksandra Grubek
Projekt okładki: Adam Buzek
Zdjęcie na okładce: © by LightField Studios/Shutterstock
Tył okładki: brusheezy.com
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I - elektroniczne
ISBN 978-83-8290-139-9
Wydawnictwo WasPosWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Budzę się rano z uśmiechem na twarzy. Mam nadzieję, że choć dziś mój mąż nie popsuje mi humoru i da mi wreszcie to, czego potrzebuję i na co z pewnościązasługuję.
Słońce przedziera się przez rolety w sypialni. Okno jest uchylone, a poranny, czerwcowy wiaterek przedostaje się do pokoju. Spoglądam na zegarek, jest chwilę po siódmej. Wkładam moją najlepszą, koronkową koszulkę i króciutki szlafrok. Poprawiam swoje rude włosy. Nie zadaję sobie trudu, żeby włożyć majtki. Mam nadzieję, że tym razem nie będą mipotrzebne.
Jestniedziela.
Jest nasza druga rocznicaślubu.
Ale mojego męża nie ma wsypialni.
Otwieram więc drzwi na korytarz i cichutko przechodzę do salonu połączonego z aneksem kuchennym. Na wyspie stoi wielki bukiet róż, a obok niegopudełeczko.
Zaglądam tam i znajduję przepiękną, złotą bransoletkę z literkami P i A. Wącham kwiaty i wyjmujęliścik.
Wtedy krew odpływa mi z żył, a nerwy biorą górę nad spokojem, z którym się dzisiajobudziłam.
Kochanie, wszystkiegonajlepszegozokazjirocznicy. Mamnadzieję, żemiwybaczysz, alewrócępóźnymwieczorem. Mamwbiurzemnóstwosprawdonadrobienia. Niekrępujsięipoświętujzkoleżankami. Kochamcię.
Jestem tak wkurwiona, że ze złości wrzucam bukiet do kosza, a bransoletkę wciskam z powrotem dopudełka.
Co on sobie, kurwa, myśli, że drogimi prezentami kupi mojącierpliwość?
Nie mamowy.
Zbieram się w sobie i wychodzę z domu, po czym wsiadam do auta. Od razu jadę do biura mojego męża i nie dając się zatrzymać ochronie, wparowuję do jego gabinetu. Rozmawia akurat przez telefon. Patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem, ale gestem zaprasza mnie do środka, nie kończąc rozmowy. Biurko ma zawalone papierami, drukarka coś drukuje, ale mnie to nie obchodzi. Będzie się kochał ze mną tu iteraz.
Zamiast usiąść naprzeciw niego, siadam mu na kolanach i językiem zaczynam zahaczać o jego ucho i szyję. Próbuję mu rozpiąć koszulę, aż wreszcie mój mąż odkłada telefon i powstrzymuje mnie stanowczymruchem.
– Nie tutaj, zwariowałaś? – pyta, ale ja nie chcę muodpowiedzieć.
– Tutaj. Znowu mnie zostawiłeś. Jest nasza rocznica. Jak długo mam jeszcze znosić twój brak zainteresowaniamną?
– Przestań. Interesuję się tobą, inaczej nie pamiętałbym o rocznicy naszego ślubu, jak większość mężów na tejplanecie.
– Dobrze wiesz, że nie o tym mówię. Chcę się z tobą kochać. Teraz. Natychmiast – żądam, próbując go pocałować w usta, ale się odsuwa, podnosząc nas zfotela.
– W każdej chwili ktoś może tu wejść. Możesz przestać zachowywać się jakdziecko?
Patrzę na niego wzrokiem zbitego psa. Znowu mi odmawia, a ja znowu czuję się jak szmata, naprzykrzając się własnemu mężowi. Gdzie ja miałam oczy, nie widząc tego, zanim gopoślubiłam?
– Jesteś beznadziejny – mówię i chwyciwszy za torebkę, wychodzę.
Łzy płyną mi po policzkach, kiedy wsiadam do auta. I nie mam się nawet komu pożalić. Ile już razy było to samo, a ja ciągle i tak czuję ból i płaczę, bo inaczej nie umiem wyrazić tychemocji?
Wyszłam za mąż, zdając sobie sprawę, że nasze pożycie nie wygląda najlepiej. Kochałam jednak mojego męża za to, ile spokoju i stabilizacji wprowadził do mojego burzliwego życia. Kiedy go spotkałam, znajdowałam się na zakręcie życiowym, z którego mnie wydostał, i byłam mu za to wdzięczna. Traktował mnie jak księżniczkę, niczego ode mnie nie chciał, tylko mnie kochać. A to było mi bardzo potrzebne. Poszłam z nim do łóżka i bardzo mi się spodobało, że kocha mnie tak powoli i tak mnie pieści delikatnie, że nawet nie zwróciłam uwagi, jak rzadko to było. Przed ślubem jakoś nie miałam do tego głowy. Choć oczywiście wspominałam mu, że nie mam orgazmu, że chciałabym taką pozycję czy inną. Ale on nie reagował albo prawie wcale nie reagował. Obiecywał, że się postara bardziej i na obietnicach siękończyło.
Kiedy byliśmy razem już dwa lata, oświadczył się, a ja nie wiedziałam, co zrobić ze swoim życiem ani czego pragnę, więc zgodziłam się, mając cichą nadzieję, że po zaręczynach coś sięzmieni.
Ale po zaręczynach to ja zmieniłam pracę i naprawdę nie miałam czasu zastanawiać się nad liczbą zbliżeń w tygodniu. Dostałam szansę od losu, jakich mało. Zaaplikowałam do Urzędu Marszałkowskiego w Warszawie i mnie przyjęli. Mój projekt był najlepszy, a prezydent osobiście wręczył mi nominację na głównego architekta i uczynił swoją prawą ręką do spraw przestrzennych. To byłcud.
I ten cud sprawił, że zapomniałam o bożym świecie. Poświęciłam się całkowicie, a raczej zatraciłam się całkowicie w pracy. Chciałam się wykazać, zdobyć zaufanie i podpisać swoim nazwiskiem pod największymi warszawskimi projektami. Przez pierwsze pół roku byłam wyłączona z życia. Przestałam jeździć do domu, przestałam się spotykać ze znajomymi, widywałam tylko Przemka i swoichpracowników.
Aż sięocknęłam.
Co jawyprawiam?
Projekt za projektem, praca i praca, a dom, ślub, Przemek?
Szkoda, że wtedy nie dostrzegłam, jak bardzo jemu to odpowiadało. Kiedy policzyłam tygodnie, które mijały od jednego stosunku do drugiego, byłam przerażona. To ja stałam się taka zimnokrwista czy on tego ode mnie niewymagał?
Wróciłam kiedyś do domu wcześniej, zrobiłam romantyczną kolację, ubrałam się seksownie, a kiedy Przemek wrócił, ledwo to zauważył. Szepnął, że wyglądam ślicznie, ale jest zbyt zmęczony, aby się mnązająć.
Zrobiło mi się przykro na maksa, ale uznałam, że na to zasługuję. Tyle miesięcy się nim nie interesowałam, to teraz mam, cochciałam.
Następnego dnia spróbowałam znowu i znowu, aż doszło do tego, że zmusiłam go do seksu, ale nawet nie miał porządnego wzwodu, co oboje przyjęliśmy z goryczą. Obserwowałam go kilka następnych tygodni i nic. Nie zdradzał mnie, ale też się mną nie interesował. Od czasu do czasu mnie całował, szepnął jakiś zdawkowy komplement, a poza tymnic.
Byłam zaskoczona i roztrzęsiona. Gdzie się podziała moja miłość z początku naszegozwiązku?
Gdzie się podziało to pożądanie, które było niewielkie, ale przynajmniejbyło?
Starałam się wtedy, o tym porozmawiać z Przemkiem, ale on mnie nie słuchał, a raczej słuchał, ale nie słyszał. Dla niego to nie było nic dziwnego ani nienormalnego, że jak ludzie się dorabiają, nie mają czasu na to czytamto.
– Ale my w ogóle nic razem nie robimy, nawet nie chodzimy do łóżka. To też jest normalne? – kwitowałam jego słowa zawsze taksamo.
Tuż przed ślubem trochę się między nami poprawiło. Przemek był bardziej czuły, bardziej skłonny do igraszek i choć nie miałam orgazmu, cieszyłam się, że coś sięzmienia.
Która kobieta by w to nieuwierzyła?
Ale moja wiara w niego została zachwiana tuż po ślubie. W czasie nocy poślubnej powiedział mi, że jestem jego na zawsze. I dzięki temu nie musi się już tak bardzo starać, bo przecież nie wezmę z nimrozwodu.
To był dla mnieszok.
Złożyłam to na barki zmęczenia organizacją ślubu i w sumie odebrałam jakożart.
Ale myliłam się bardzo, bo razem z obrączkami na palcach coś między nami bezpowrotnie sięskończyło.
Czyliseks.
I nie chodziło o sam seks, ale o tę bliskość, czułość, której między nami nie było. Bóg raczy wiedzieć, ile razy starałam się to naprawić, rozmawiać i jakoś ułożyć, ale to nic nie dawało. Mój mąż był jak z innej planety. Ciągle twierdził, że wszystko jest w porządku, a ja jestem szalona iprzewrażliwiona.
Ja?
Pytałam koleżanek, co o tym sądzą, pytałam moich sióstr i nawet mojej mamy, ale nikt mnie do końca niezrozumiał.
Poszłam nawet do psychologa, który kazał mi przyprowadzić męża, ale mój mąż nie chciał o tym słyszeć. Prosił, żebym nie robiła z niegowariata.
Byłam coraz bardziejzałamana.
Próbowałam wszystkiego, ubierałam się seksownie, starałam się przynajmniej dwa razy w tygodniu przygotować coś romantycznego i zaskakującego, zabierałam go na wspólne wyjścia i nic, kurwa, nic.
W ciągu dwóch lat małżeństwa, kochaliśmy się szesnaścierazy.
Nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie sobie coś takiegowyobrazić.
Tysiąc razy go pytałam, czy to moja wina, czy powinnam coś zmienić w sobie, może jakiś inny strój, perfumy, jakiś bodziec, który go podnieci, ale ciągle mi powtarzał, że ze mną wszystko w porządku. Że to on tego nie potrzebuje, nie ma ochoty i jest ciąglezmęczony.
W najtrudniejszych chwilach żałowałam, że go poznałam i że na to pozwoliłam. Czułam się jak dziwka, kiedy tak prawie każdego dnia błagałam go o odrobinę uczucia i seksu, a on nic.
Moje poczucie własnej wartości zmalało dozera.
Jedyną satysfakcję jeszcze sprawiały mi moja praca, bo była pracą moich marzeń, i – kiedy mój mąż mi odmawiał – długie wieczory z wibratorem, choć to nigdy nie było to samo, co dzielić bliskość z ukochanąosobą.
Aż w końcu odpuściłam. Przestałam prosić. Przestałam cokolwiek do niego czuć, oprócz tej pustki, którą pozostawił w moimsercu.
Zanim się z nim związałam, miałam w łóżku, czego dusza zapragnęła, choć brakowało mi w tym uczucia, i właśnie przez to, że go nie było, wszystko się skończyło. A kiedy dostałam od męża to uczucie, o którym marzyłam, nie dostałam tego, czego zabrakło. Namiętności, pasji i zatracenia. Potrzebowałam, żeby mnie ktoś całkowicie pochłonął, od umysłu po duszę, żebyśmy się połączyli jak dwie krople wody, bezgranic.
I tego właśnie mój mąż nie mógł midać.
Ciągle zastanawiałam się, co zrobić dalej. Miałam już trzydzieści lat, nie mogłam w nieskończoność ciągnąć tej farsy, musiałam podjąć jakąśdecyzję.
Mój mąż nie zdawał sobie sprawy, że chcę odejść. Nigdy o tym nie wspomniałam, choć przecież powinnam była. On ciągle myślał, że wszystko jest między nami w porządku, choć nawet nie spaliśmy razem, żeby tylko spać. Zazwyczaj zostawałam na kanapie, tłumacząc się pracą do późna. I jemu to odpowiadało. Kompletnie przestał sięstarać.
Straciłam jakąkolwiek nadzieję na uratowanie naszegomałżeństwa.
Po tej nieszczęsnej drugiej rocznicy, kiedy mój mąż znalazł bukiet w koszu, a ja nocowałam u koleżanki, chyba po raz pierwszy mnie przeprosił, choć nie po raz pierwszy obiecał, że się zmieni i że przynajmniej siępostara.
Ale nie wierzyłam wto.
Jużnie.
Po kilku tygodniach, podczas których – tak jak podejrzewałam – nic się nie zmieniło, mój mąż zdobył nowy kontrakt, a z kontraktem nowychpracowników.
Pragnął wciągnąć mnie do spółki, ale nie chciałam o tym słyszeć. Wolałam mieć swoje pieniądze, swoją pracę i swoją niezależność, na którą ciężko pracowałam. On niech ma swoje. Łatwiej nam będzie sięrozstać.
Mój mąż prowadził niewielką firmę budowlaną, która zajmowała się głównie stawianiem przystanków, malowaniem ulic, robieniem ławek w parkach, kładzeniem kostki brukowej i różnymi podobnymi, niewielkimi realizacjami projektów, które czasem zlecało mu również miasto lub inni podwykonawcy. Zarabiał sporo, ale drugie tyle ja zarabiałam w moimurzędzie.
I to na początku naszego związku też kochałam. Że jest niezależny, rozwija się, nie siedzi i czeka nalaury.
Dopiero, kiedy dostrzegłam, że ta praca zajmuje dziewięćdziesiąt procent jego życia, żałowałam, że nie mamy mniej, bo może wtedy umielibyśmy się dogadać w sprawachuczuciowych.
Mój mąż wystartował w przetargu przebudowy stadionu na boisku Akademii Obrony Narodowej. Kontrakt na trzy lata, zlecony przez samego rektora ze środków unijnych, które pokryją dziewięćdziesiąt procent kosztów. Marzenie dla takiej firmy jakjego.
Dostał w pakiecie jeszcze jednego podwykonawcę, którego Alma Mater, podobnie jak moją była Akademia Obrony Narodowej. Po podpisaniu wstępnej umowy mój mąż został wysłany na kurs doszkalający, razem z całą ekipą, która została z nimzatrudniona.
Odetchnęłam. Przez sześć dni nie musiałam googlądać.
Wrócił jak odmieniony. Tulił mnie, tęsknił, zaczął rozbierać po raz pierwszy od lat, sam z siebie. A ja już tego bardzo potrzebowałam, tej bliskości, dlatego poddałam się temu w stuprocentach.
Do czasu, aż mu nie stanął na mójwidok.
Byłam taka podniecona, że wzięłabym cokolwiek, ale znowu nie dostałam nic. Naprawdę nie wiedziałam, czy jest mi przykro, czy raczej jużnie.
Nie pociągałam go po prostu, choć on twierdził, że tonieprawda.
Moja pewność siebie została zachwiana do granic możliwości. Nie czułam się już seksowna jak kiedyś, piękna i zadbana. Nie podobałam mu się. Ta informacja spłynęła po mnie, układając się w całym ciele i doprowadzając do płaczu. I choć znowu mnie przepraszał, prosił i tłumaczył się, nie chciałam więcej tegosłuchać.
Musiałam cośpostanowić.
Tak się nie da żyć, obok siebie, bez miłości, zmysłowości i zaufania, które bezpowrotnieprzepadło.
W ciągu kolejnych kilku dni mój mąż zaczął sięstarać.
Jakkiedyś.
Kupił sobie nawet tabletki na erekcję, ale jak o tym usłyszałam, cała ochota mi odeszła i tylko z pobłażliwą miną czekałam, aż skończy, po czym z uczuciem wstydu poszłam sięumyć.
Coś się między nami skończyło, raz nazawsze.
Dziś, kiedy prosi mnie, żebym poszła z nim na kolację z jego nowym architektem, nie zgadzam się. Nigdy nie mieszam się do jego służbowych spraw, czego zresztą nie wolno mi robić. Mój mąż prosił mnie już nieraz, żebym zerknęła swoim sokolim okiem na jego projekty. Ale jestem w tej kwestiiniewzruszona.
– I po co ja tam? – dopytuję się znudzonym głosem, kręcącgłową.
– Kiedy rozmowa nie będzie się kleić między nami, mężczyznami, dwóch architektów zawsze znajdzie wspólny temat. On też będzie z jakąś kobietą. Muszę go lepiej poznać, muszę się wdrożyć w taki duży projekt, przy którym on już pracował nie raz. Pomóż mi, proszę – mówi i rozumiem to, ale nie chcę z nim nigdziewychodzić.
Mój nastrój na to nie pozwala, a to, co się między nami piętrzy, skutecznie zniechęca mnie do wspólnych wypadów. Zgadzam się jednak, bo przecież nie będę cały czas siedzieć w domu irozpaczać.
Wybieram się na zakupy, biorę kilka sukienek, nie wiedząc, na którą powinnam się zdecydować, idę do kosmetyczki zrobić sobie makijaż i w ogóle szykuję się dużo staranniej niżzazwyczaj.
Jak zawsze mój mąż prawie nie zauważa, że wyglądam piękniej lub że po prostu wyglądam inaczej, cmoka mnie w policzek i dziękuje, że z nimidę.
Wkładam małą czarną, która ma grube ramiączka obsunięte na barki. Bawełniane marszczenia doskonale przylegają do mojego niedoskonałego ciała. Nie jestem najszczuplejsza, ale to dodaje mi raczej seksapilu, którego mój mąż nie dostrzega ani trochę. Sukienka po bokach, na wysokości talii, ma wycięte trójkąty i kończy się przed kolanem, doskonale uwydatniając mój zgrabny tyłek w stringach. Wkładam najwyższe szpilki, jakie mam w szafie. Mam niezbyt długie nogi, a to dodaje mi centymetrów i jestem teraz równa z moim mężem. Rude włosy spinam na bok i zaczesuję dogóry.
Kiedy docieramy do restauracji, Przemek prowadzi nas do stolika, przy którym siedzi już czekającadwójka.
Podchodząc bliżej, zdaję sobie sprawę, na kogo patrzę. Moje oczy nie mogą w to uwierzyć. Szok, jakiego doznaję, podchodząc do stolika, zdecydowanie mam wymalowany na twarzy. Ale on też wygląda nazszokowanego.
Chociażtyle.
Podnosi się z impetem z krzesła i spogląda w moje jasnoniebieskie oczy, jakby zaglądał w głąb mojejduszy.
Mam wrażenie, że ta chwila trwa wieczność, aż gość mojego męża, którego znam doskonale, reflektuje się, chwyta mnie za rękę i całuje w dłoń, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Jest to tak podniecające doznanie, jakby wkładał mi rękę w majtki. Co za chemia. Zupełnie zapominam, że na drugim krześle siedzi jakaś jego partnerka, żona, narzeczona lub inna kobieta, z którą przyszedł, a obok stoi mój mąż, który wreszcie odchrząka znacząco, przerywając nasze sam nasam.
– To właśnie mój nowy architekt, pan Kamil, alewy…
– My się znamy – przerywam mojemu mężowi, patrząc nadal naKamila.
Jego ciemnoniebieskie spojrzenie omiata moje ciało, nie mogąc się od niego oderwać. I wiem, cholera, co ma na myśli, bo myślę o tymsamym.
O niezliczonych wspólnych nocach. O seksie tak nieziemskim, jakiego już potem nigdy niezaznałam.
– A skąd się znacie? – dopytuje się w końcu mój mąż, ale mam ochotę go stądwynieść.
Chcę, żeby zostawił dla nas tę jedyną, niepowtarzalną chwilę, którą możemy się rozkoszować tylko teraz. Bo później każde z nas wróci do swojego życia. Zanim Kamil się odezwie, zajmuję swoje miejsce, rozsiadając się wygodnie, iodpowiadam:
– Studiowaliśmy razem, a jeszcze wcześniej chodziliśmy do jednego liceum. Aleksandra, miło mi – dodaję, podając rękęnieznajomej.
– Sandra.
Mój mąż też się przedstawia, siada i gestem przywołuje kelnera. Staram się nie patrzeć na tego, który siedzi naprzeciwko, ale on gapi się na mnie bez skrępowania, nie zwracając uwagi, że jestem tu z mężem, a on z partnerką. Skąd nagle wiem, że z partnerką? Żadne z nich nie ma obrączki. Kamil, jak zawsze, pozostaje wolnym duchem. Kiedy kelner przynosi butelkę whisky i robi nam drinka, pochłaniam go od razu. Potrzebuję go na nerwy. Nikt nic nie mówi, cisza gęstnieje, niczym mgła nad łąką oporanku.
– A więc studiowaliście razem? – dopytuje się Sandra, trzepocząc rzęsami na Kamila, który chyba kompletnie zapomniał o jej istnieniu, gapiąc się namnie.
– Tak… – szepczę przeciągle, podając swoją szklankę Przemkowi – ale nie widzieliśmy się już z… – Zaczynam liczyć, ale Kamil jestszybszy.
– Prawie sześćlat.
– Ale ten czasleci.
– A wy długo jesteście małżeństwem? – pyta Kamil, na co Przemek chwyta mojądłoń.
Co za palant. Czuje się zagrożony i dlatego mnie dotyka w sposób, w który nigdy mnie nie dotyka, nawet gdy jesteśmy sam na sam. Zaznaczaterytorium.
– Trochę ponad dwa lata. A wy? – dopytuje się mój mąż, patrząc na Sandrę, która jest śliczna, ale chyba zbyt głupia, żeby w ogóle włączać się dorozmowy.
– W zasadzie niedawno zaczęliśmy się spotykać – odpowiada, uśmiechając się tymi swoimi sztucznymi ustami, które z pewnością dobrze obciągają, ale nic pozatym.
Kamil też tak uważa, widzę to w jego oczach, które kiedyś znałam tak dobrze. To się nie zmieniło. Zamawiamy przystawki i wreszcie mój mąż zaczyna rozmawiać na tematpracy.
– Ten nowy stadion nie zmieni swojej lokalizacji, ale plac się powiększy. Zobacz tu… – mówi, pokazując wydrukowaneprojekty.
Znam to na pamięć, mój mąż przygotowywał się do tego spotkania już od dwóch tygodni. Krążę palcami po szklance, nudząc się do nieprzytomności. Sandra mnie zagaduje na temat kosmetyków, celebrytów i różnych nowości modowych, ale to kompletnie nie jest mój klimat i nie mam na ten temat nic do powiedzenia. Skończyłam architekturę z wyróżnieniem, jestem prawą ręką prezydenta do spraw zagospodarowania przestrzennego, tworzę najważniejsze projekty dla miasta. Dlaczego mają mnie interesować kosmetyki, na które jej i tak nie stać w przeciwieństwie domnie?
Co za koszmarnadziewczyna.
Płytka.
Nudna.
Nie mogę uwierzyć, że Kamil się z nią spotyka. Wygląda na to, że wkłada jej worek na łeb, bierze, co ma wziąć, i wraca dodomu.
I to mnie na tozamienił.
Kretyn.
Rozmawiają chwilę, aż wreszcie pytają, co sądzę o projekcie, wyrywając mnie z głębokiego rozważania na temat tego, co się kryje pod garnituremKamila.
– Wiesz, że nie można mi się wtrącać do twojej pracy – mówię poważnie, patrząc mężowi woczy.
– Ale mogłabyścoś…
– Nie mogłabym. To mogę tylko u siebie w urzędzie – wzdycham.
Mój mąż się uśmiecha, głaszcząc mnie po policzku. Nie spodziewam się tego i odruchowo odsuwam, co nie uchodzi uwadzeKamila.
– Moja profesjonalistka – mówi Przemek, wracając dopapierów.
Spoglądam na Kamila, a jego oczy płonąpożądaniem.
I to mnie pożąda. Jakkiedyś.
Zatapiam się we wspomnieniach wspólnie przeżytych chwil. Seks z nim był nieporównywalny z żadną inną przyjemnością, którą przeżyłam w swoim życiu. Przez sześć lat z nim, obok niego, na nim i pod nim, przeżyłam miliony chwil uniesień, których mój mąż nie dał mi nawet w jednym procencie. Przekroczyłam z Kamilem pewną granicę, którą można przekroczyć tylko z osobą, której ufa się bezgranicznie. Na samą myśl o tym moje koronkowe majtki stają mokre, a mnie ogarnia to drżenie i podniecenie, którego nie czułam, odkąd Kamil wyjechał i pozostawił po sobie pustkę, która nigdy się niewypełniła.
Nie wiem, co myśli, ale kiedy tak na mnie patrzy przeszywającym wzrokiem, jestem pewna, że mogę się rozebrać, nie zwracając uwagi na to, że dookoła jest pełnoludzi.
Robi mi sięgorąco.
Muszęwyjść.
Choć nachwilę.
Podnoszę się więc od stołu, przepraszam wszystkich i kłamię, że muszęzadzwonić.
Wychodzę przed restaurację, a z torebki wyjmujępapierosa.
Nie palę, ale muszę tym razemzapalić.
Mój mąż zawsze się zastanawia, po co mi papierosy, skoro nie palę, a to wiem tylkoja.
IKamil.
O ilepamięta.
Przemkowi powiedziałam, że ta paczka ma mi zawsze przypominać o tym, jak trudno mi było wyjść z nałogu, ale to nie jestprawda.
Kiedyś…
Kiedyś paliłam zawsze po zajebistym seksie i orgazmie. I to wiedział tylkoKamil.
Bo tylko on mi todał.
Od lat nie miałam papierosa wbuzi.
Odkądodszedł.
Dziś zrobię wyjątek. Zapalę, bo nie mogę wytrzymać, bo czuję się, jakbym dostała orgazmu, patrząc naniego.
Muszę się uspokoić, inaczej mój bystry mąż zacznie cośpodejrzewać.
Stoję przed restauracją, z której po chwili wyłaniają się Sandra i Kamil. Jestem tym zszokowana, choć nie chcę dać po sobie poznać. Uśmiecham się i spoglądam nanich.
Może teżpalą?
– Zamówiłem Sandrze taksówkę – mówi Kamil, obejmując ją ramieniem. – Nasze spotkanie może potrwać, zanudzi się biedaczka – dodaje, całując ją wewłosy.
Patrzę na to oniemiała. On chce się jej pozbyć, ja pierdolę, a ona się jeszcze wdzięcznie uśmiecha. Nie mogę uwierzyć, że można być tak tępym. Parskam śmiechem, na co moi rozmówcy spoglądają zezdziwieniem.
– Przepraszam, ale coś mi… Nieważne… – Niekończę.
Po minucie przyjeżdża taksówka. Kamil całuje Sandrę w usta i dosłownie wpycha do środka, po czym macha za odjeżdżającym autem. Odwraca się w moją stronę i znowu przeszywa wzrokiem na wylot. Nie odpowiadam na tę zaczepkę, gaszę papierosa i odwracam się od niego, chcąc wejść do środka. Nie pozwala na to, łapie mnie małym palcem za mój mały palec i przyciąga do siebie delikatnie. Głaszcze mnie po wewnętrznej stronie dłoni, doprowadzając tym gestem moją cipkę dowrzenia.
– Wyglądasz wspaniale. Nic się nie zmieniłaś przez te lata, jest tylko lepiej – mówi, a ten komplement sprawia, że chcę na niego usiąść, zapominając, że mammęża.
I Kamil towie.
Czyta to z moichoczu.
Przysuwa się bliżej, a jego zapach, tak dobrze mi znany, kompletnie mnie otumania, jakby nic innego nie istniało na świecie. Mój stary znajomy muska moje ramię ustami, wprawiając mój oddech w wibracje. Patrzę mu w oczy. Krew odpływa mi ze wszystkich członków, za chwilę mnie pocałuje, nie mogę do tego dopuścić, kurwa.
– Kamil, ja mam męża – dukam w końcu, puszczając jegodłoń.
Odsuwam się o centymetr, ale on nierezygnuje.
– Gdyby mąż dawał ci to, co ja, siedziałabyś teraz z nim. Nie stałabyś tu zemną.
I to jestprawda.
Marację.
Zbieram więc w sobie cały rozsądek i naprawdę się odsuwam, choć jedyne, o czym marzę, to powtórki ośmiu orgazmów jednej nocy sprzed sześciulat.
– Widzę, że przez te lata twoja pewność siebie nie zmalała ani o cal. To dlatego teraz spotykasz się z takimi pustymi dziewczynami, żeby udowodnić sobie, że możesz mieć wszystko, co się porusza na obcasach? – pytam zjadliwie, nie czekając naodpowiedź.
Wiem po prostu, że to go zaboli jak nic innego. Ta wiedza, że bzykapustaki.
Bo kiedy miał mnie, a miał mnie prawie każdej nocy przez sześć lat, nie było na nas mocnych. Mieliśmy niezliczone tematy do dyskusji, a kiedy się pokłóciliśmy, bo któreś z nas miało inne zdanie, godziliśmy się w łóżku całą noc. I to były chwile, których nigdy nie zapomniałam, a które właśnie wróciły do mnie niczymbumerang.
Wchodzę do środka, siadam obok męża i mam ochotę rozpłakać się z bezsilności. Myślałam, że to jest już za mną. Nie widziałam go wieki, rana się zagoiła, ale dzisiaj, kurwa, szew puścił. Pękał i pękał, aż krew zaczęła się z niego sączyć niczymjad.
Spoglądam na swój deser, nie mając na niego ochoty, i proszę męża, żeby zrobił mi jeszcze jednego drinka. Jest już jednak lekko wstawiony, więc nalewam sobie sama, wiedząc, że Kamil zjawi się tu ladamoment.
– Nie mówiłaś mi o nim – zaskakuje mnie Przemek, patrząc prosto woczy.
– O Kamilu? Ale co miałam cimówić?
– No, nie wspominałaś o żadnych mężczyznach, z którymi studiowałaś. – Kładzie nacisk na słowo „studiowałaś”, jakby bezbłędnie wiedział, że nie tylko na studiowaniu się tokończyło.
Nie zamierzam mu jednak o tym opowiadać. To jest przeszłość. Konieckropka.
– Studiowałam z wieloma mężczyznami. Miałam ci opowiadać o każdym z nich? – pytam, udajączaskoczenie.
Wtedy do stolika wraca Kamil i widzę wyraźnie, że stara się trzymać nerwy na wodzy. Nerwy, które spowodowałam swoimi słowami. Dzięki temu Przemek zapomina, o co mnie pytał. Kamil robi sobie ostatniego drinka i przywoławszy kelnera, zamawia jeszcze jedną butelkę. Przez chwilę słucham, jak mój mąż, coraz bardziej pijany, bełkocze o swoim projekcie, aż nie wytrzymuję i wyrywam mu papiery z ręki. Sama opowiadam o superlatywach tego projektu, do którego teraz trzeba będzie stworzyć rysunek. Opis jest szczegółowy, mój mąż zna się na rzeczy, nie mogę mu tego zarzucić, choć dziś jest naprawdę okropny. Nie lubię, kiedy pije tak dużo. Kamil słucha mnie z uwagą, dopytując się o detale różnych kwestii, i to mi zajebiście imponuje. Jest inteligentnym samcem, do tego przystojnym jak sam grzech, pachnie wspaniale, a to, co oferuje pod spodem, jest jeszcze, kurwa, lepsze.
Lepsze niżwszystko.
Dyskutujemy tak, nie zwracając uwagi na pochrapującego Przemka, na wychodzących do domu ludzi ani na to, że zamawiamy trzecią butelkę. Nie rozmawiamy tylko o projekcie, który mają wspólnie zrealizować, ale także o naszej pracy. O tym, co robiliśmy przez te lata bezsiebie.
Kamil wybacza mi już moje podłe słowa z początku kolacji. Wie, że są prawdziwe. A ja zawsze byłam z nimszczera.
Po jedenastej przychodzi kelner z informacją, że musimy opuścić lokal do pół godziny. Zamawiamy więc taksówkę, a Kamil pomaga mi wpakować do niej męża. Jedzie z nami i choć namiętność, chemia i pożądanie urastają, cieszę się, że mi pomaga. Nie wiem, jak poradziłabym sobie ze śpiącym Przemkiem bezniego.
Docieramy do naszego supernowoczesnego mieszkania, z widokiem na miasto, na dwudziestym siódmym piętrze. Kamil kładzie Przemka w sypialni, a ja przygotowuję nam jeszcze po drinku. I zajebiście mocno zdaję sobie sprawę, że to niebezpieczne połączenie, jak diabli. Mój śpiący mąż i my sami, w nocy, w moim domu, pijącyalkohol.
Kiedy Kamil wraca do kuchni, podaję mu szklankę ze złocistym trunkiem i opieram się o mój nowiutki blat kuchenny, myśląc o tym, jak w moim starym mieszkaniu kochaliśmy się na każdymblacie.
I w jego zresztąteż.
Nie jestem pewna, o czym myśli Kamil, ale jego wzrok świadczy, że o czymśpodobnym.
– Ze wszystkich ludzi na świecie spotykam właśnie ciebie – mówi w końcu, przerywając gęstniejącąciszę.
– Wiem, że tego nie chciałeś, ale…
– Skąd wiesz, czego chciałem? – wchodzi mi bezczelnie wsłowo.
– Dałeś temu jasny wyraz sześć lat temu. Chcę ci powiedzieć, że nie będziesz musiał mnie oglądać. To z moim mężem prowadzisz interesy, nie ze mną – odpowiadam, nie spuszczając wzroku z jegooczu.
– Byłem jeszcze zbyt młody, żeby pojąć pewnesprawy.
– Byłeś w moim wieku – odparowuję, choć wiem, że to żadenargument.
Mężczyźni dorastają później, a niektórzywcale.
– Nie zamierzam siętłumaczyć.
– Nie oczekuję tego. Miałeś na toczas.
Kamil milczy, choć zazwyczaj ma wiele do powiedzenia, nawet gdy nie ma pieprzonej racji. Wszystko się zmieniło przez te lata. Nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi, chociaż namiętność pozostaje taka sama, albo większa, przynajmniej z mojej strony. Choć to na pewno przez mojego męża. Nie daje mi tego, czego oczekuję, odkąd się poznaliśmy, a to oznacza pięcioletni celibat. Kamil natomiast nigdy mi niczego nie żałował, i teraz wraca to do mnie ze zdwojonąsiłą.
– Pójdę już – szepcze, odstawiającszklankę.
– Tak by było najlepiej – odpowiadam, choć tak naprawdę chcę gozatrzymać.
Nazawsze.
Ale tego nie mogę zrobić, jużnigdy.
Odprowadzam go więc do drzwi, czekam, aż włoży marynarkę i poprawi swój seksowny, wąski krawat. Zerka na mnie, widzę to wyraźnie. Co chce zrobić, nie wiem, ale podchodzi do mnie i znowu splata swój mały palec z moim. Jak dziś, wcześniej.
Jakkiedyś.
To był nasz niemyznak.
Poddaję się temu, oddając uścisk. Wplatam pozostałe palce między jego i ściskam dłoń. Patrzymy na to, a potem na siebie. Czuję niemal to podniecenie, które się między nami zbiera, mnoży iwybucha.
Tak, wybucha. Bo w następnym momencie Kamil muska moje usta swoimi, a druga z moich dłoni wędruje w jego ciemne włosy. Ta chwila jest kompletnie zaczarowana. Mam wrażenie, że dookoła biją fajerwerki, a mój mózg sięwyłącza.
Czuję tylkoto.
Te mokre usta, zmysłowo zasysającemoje.
I oddaję się temu z rozkoszą, bo w całym moim życiu nikt mnie tak niecałował.
Po chwili delikatności mój język wyrusza na poszukiwanie swojego partnera, zaczepiam go zmysłowo i wracam, na co Kamil reaguje od razu, przyciskając mnie do ściany. To mnie kompletnie otrzeźwia. Odpycham go od siebie stanowczo. Dyszę głośno, jakbym przebiegła właśnie maraton, i wyswobadzam się z jego uścisku. Patrzymy sobie w oczy, a spojrzenie to mówi tylkojedno.
I oboje tego pragniemy, choć ja, kurwa, nie powinnam nawet o tym pomyśleć. Przemek śpi zaścianą.
Masz męża, Olka, kurwa – tłumaczę sobie i to jakimś cudemdziała.
– Idźjuż.
– Ola…
– No idź! – krzyczę, wskazując ręką na drzwi. – Jesteś specjalistą w zostawianiu mnie, nie krępuj się – dodaję, żeby mu dopiec, i mi się to zajebiścieudaje.
Po jego twarzy przebiega grymas smutku, ale i złości. W końcu odwraca się na pięcie i wychodzi, trzaskając drzwiami. Łzy pieką mnie pod powiekami, źle się z tym czuję, mimowszystko.
Minęło sześć lat, a ja nadal reaguję, jakby to było wczoraj, choć przez ostatnich pięć lat wymazywałam go zpamięci.
Dzisiaj jednak wiem, że mi się to nie udało, ani naminutę.
I obojętnie, co czuję do swojego męża, choć z każdym dniem to uczucie umiera, z Kamilem to jest zupełnie cośinnego.
Zakazanego.
Jestem roztrzęsiona jak nigdy dotąd. Wchodzę pod prysznic i staram się zmyć z siebie ten zapach, ale nie mogę. Czuję go cały czas. Ta woń, ten dotyk, ten smak – zaczynają mnie prześladować nanowo.
Zanim zasypiam, przypominam sobie nasze najlepsze wspólne chwile. A było ich wiele. I choć nigdy nie tworzyliśmy prawdziwego związku, traktowałam go jak swojego chłopaka, a on mnie jakdziewczynę.
Raz próbowaliśmy, ale każde z nas było zbyt bardzo zaborcze wobec drugiego i to się nam od razurozwaliło.
Po kilku tygodniach wzajemnego milczenia wróciliśmy do układu: seks, dobra zabawa oraz my dwoje. I nigdy tego nie żałowałam. Ani przezchwilę.
Bo przez sześć wspólnych lat przeżyliśmy razem więcej niż najlepsze małżeństwa przeztrzydzieści.
Zostaję do rana na kanapie, choć śpię niewiele tej nocy. Mój mąż wstaje jeszcze wstawiony, przepraszając mnie za poprzednidzień.
– Tylko w jeden sposób możesz mnie przeprosić – szepczę, obejmując go za szyję, ale jak zawsze to niedziała.
– Nie dziś, Olka – mówi, odsuwając mnie odsiebie.
I jak ja się, do cholery, mam czuć? Czasami naprawdę czuję się jak śmieć. Jak kurwa, która prosi męża o seks. Odpycham go od siebie ze złością i taką siłą, że aż sięcofa.
– Kiedy się ostatnio kochaliśmy? – pytampiskliwie.
– Nie zaczynajznowu.
– Ale to nie jest normalne, masz dopiero trzydzieści lat, jak możesz nie miećochoty?
To zdanie pada już chyba po razsetny.
– A może to ty nie jesteś normalna? – mówi po razpierwszy.
Wciągam powietrze jak ryba bez wody, nie wiedząc, coodpowiedzieć.
– Ja? – dopytuję się w końcu, oczekując wyjaśnień. – Bo co, bo chcę się bzykać zmężem?
– Bo chcesz się ciąglebzykać.
– Ty jesteś psychicznie chory. Raz na trzy miesiące to jest ciągle? – Śmieję się pogardliwie. – Ciekawe, która kobieta by towytrzymała.
– Każda – odpowiada zjadliwie, na co wybuchamśmiechem.
– A tobie byłoby miło, gdybym ci nie dawała dupy przez trzymiesiące?
– Nie bzykamy się i żyje. Nie mam, kurwa, takich potrzeb jak ty. Rozumieszto?
– Nie. Nie, kurwa, nie rozumiem. Co jest ze mną nietak?
– To nie o ciebie chodzi, już ci to tłumaczyłem. Chodzi o brak potrzeby. Nie mam ochoty naseks.
Wzdycham zrezygnowana. Nasza rozmowa kończy się jak zawsze: awanturą, tymi samymi argumentami i z mojej, i z jegostrony.
Ale nie tymrazem.
To nie ja jestem nienormalna, tylkoon.
– Widzisz, dokąd to wszystko zmierza, prawda? – pytam spokojnie, na co wreszcie się odwraca i spogląda namnie.
– Dokąd?
– Do rozwodu. Ja nie jestem w stanie dłużej tegoznieść.
– Czego ty, kurwa, nie jesteś w stanie znieść, co? – odparowuje podniesionym głosem, jak nigdy dotąd. – Masz dom, pracę, zaradnego męża, samochód, stabilizację, ślub. Jeszcze, kurwa, mało. Księżniczkaniezadowolona.
– Pewnie, że nie. Bo to wszystko mogę sobie zapewnić sama – odpowiadam spokojnie. – Potrzebuję czułości, miłość, oddania. Namiętnego seksu. Bliskości, kurwa, której mi nie dajesz odmiesięcy!
– Masz, kurwa, kogoś? – pyta całkiem nie natemat.
Nie chcę więcej go słuchać i wychodzę do sypialni. Słyszę, że idzie za mną i staje w drzwiach, patrząc, jak wyjmuję rzeczy zszafy.
– Masz…? – powtarza, na co wreszcie podnoszęwzrok.
– Nie mam – odpowiadam.
Myślę, że mnie przeprosi, przytuli, powie, że się zmieni. Że to wszystko między nami da się jeszcze uratować. Ale on tego nie mówi. Oddycha z ulgą i sięuśmiecha.
– Wiem, że byś nie mogła. Zaakceptuj mnie takiego i już. To nie koniec świata, mamy sobie wiele do zaoferowania oprócz seksu – oznajmia iwychodzi.
A ja czuję się tak, jakbym dostała czymś ciężkim w głowę. Prawda dociera do mojego ciała, serca, mózgu i innych szarych komórek. On się nie zmieni. Nie postara się i nie pójdzie się leczyć. Tak będzie, a potem jeszczegorzej.
Postanawiam się do niego nie odzywać, choć zagaduje mnie całe popołudnie. Pyta kilka razy o Kamila, ale o tym też nie chcę myśleć. Nakładam więc słuchawki na uszy, żeby dać mojemu mężowi do zrozumienia, ile warte są jego słowa. Próbuję się zająć nowym projektem sieci placów zabaw, ale nie mogę się na tym skupić. Dobrze, że w połowie jest już gotowy, w innym wypadku miałabym naprawdę kłopoty wpracy.
Mój mąż uznaje naszą rozmowę za zakończoną i myśli, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Zupełnie nie reaguje na mój pogardliwy wzrok, zachowuje się tak, jakby nic się niestało.
Ale stałosię.
Wszystko, co do niego czuję, umiera mi dzisiaj narękach.
Właściwie umierało już dawno, ale dzisiaj zostaje przeze mnie ostateczniepogrzebane.
I w pewnym sensie Kamil jest tego powodem. Daje mipretekst.
Pokazuje mi, że nadal mnie pragnie i że zaspokoiłby każdą moją potrzebę, co jednoznacznie stawia mojego męża w złymświetle.
To nie ja jestem nienormalna. To nie ja mam zbyt duże potrzeby. To nie ja jestem zbyt wymagająca. To on daje mi za mało. On jest nienormalny, nie chce dać sobiepomóc.
Przez następne dni moje myśli ciągle krążą wokół Kamila, który już się nie pojawia w pobliżu. Nie powinnam się dziwić, uciekanie ode mnie to jegospecjalność.
Dopytuję się męża, jak idzie jego projekt. Chętnie przedstawia mi zmiany, ale moje sokole oko widzi wiele niedoskonałości, które tym razem mu wyjątkowo pokazuję. Rozumie mnie bez słów, jest w szoku, że ten jeden jedyny raz postanawiam mupomóc.
Ale nie robię tego dla niego ani dla siebie, ale po to, żeby utrzeć Kamilowi nosa i udowodnić, że byłam i jestem od niegolepsza.
Przegaduje te poprawki w pracy ze swoimi wykonawcami i panem architektem, po czym wraca w czwartek do domu, mówiąc, że Kamil przyjdzie do nas następnego dnia na kolację, by porozmawiać onich.
Jestem wszoku.
Myślałam, że po ostatnim będzie mnie unikał jak ognia, ale on pcha się prosto w paszczęlwa.
Będzie u nas. Znowu go zobaczę. Poczuję jego słodki, męskizapach.
Jestem tym tak podniecona, że proszę szefa o pół dnia wolnego, nie mogąc usiedzieć wmiejscu.
Przygotowuję zajebiście smaczną kolację, którą zostawiam w ciepłym piecyku, i idę się wykąpać. Wkładam długą do ziemi sukienkę w wielkie kwiatowe wzory, która trzyma się tylko na moich piersiach. Włosy zostawiam rozpuszczone, pociągam usta szminką i jestem gotowa. Wychodząc z łazienki, słyszę głosy dwóch mężczyzn, zasiadających w moim salonie przy stole. Kamil patrzy na mnie płonącym wzrokiem. Wiem, że podoba mu się ten widok. Moje ramiona zawsze go podniecały, a ja chcę go dzisiaj podniecić do cna, a potem zostawić. Niech poczuje to, co ja, kiedy odchodził. Uśmiecham się najszczerzej, jak umiem, i podchodzę do nich, prosząc, aby nalali whisky i dla mnie. Kamil bierze butelkę do ręki i nie spuszczając ze mnie spojrzenia, nalewa mi mocnego drinka, którego rozcieńczam w kuchni z colą. Wyjmuję pieczeń, sałatkę oraz przekąski i stawiam je na wcześniej przygotowanym stole. Siadam na kanapie z laptopem wręce.
– Dziękuję, kochanie. Częstuj się, Kamil – odzywa się mójmąż.
– A ty nie jesz? – pyta Kamil, błądząc wzrokiem po moimciele.
– Nie – odpowiadam szybko, udajączajętą.
Kiedyś, uwielbiałam patrzeć, jak je. Uwielbiałam patrzeć, jak gotuje, tylko dla mnie… Poruszał się w kuchni nago, ze sterczącym penisem, podając mi kolację, której nigdy nie dokończyliśmy w spokoju. Zawsze musieliśmy siękochać.
Nie skupiam się na laptopie i tym, co widzę przed sobą. Skupiam się całkowicie na wspomnieniach, które mnie wypełniają pobrzegi.
Jak on, kiedyś.
Sobą, swoim fiutem, swojąspermą.
Słyszę, że coś do mnie mówią, spoglądam nawet w tamtą stronę, ale nie wiem, o co chodzi. Patrzę w ciemnogranatowe oczy Kamila, tak podobne do tych oczu sprzed lat, i wiem, że jestem stracona na wieki. To, co nas łączy… jest nierozerwalne, przynajmniej z mojejstrony.
Muszę sięopanować.
Natychmiast.
Wypijam więc drinka do końca, odkładam laptop i podchodzę do stołu, by sobiedolać.
– Zerkniesz? – pytaKamil.
Kiwam głową, wiedząc, że gdy tylko się odezwę, głos mi zadrży. Staję między mężem a nim, odgarniając włosy na prawe ramię. Ukazuję tym samym nagą szyję i pulsujące żyły, na które gapią się z podnieceniem oczy Kamila. Pochylam się nad komputerem, chwytam za mysz i zaczynampracować.
– Popatrz, ja bym to tak zakończyła – tłumaczę i Kamil niechętnie spogląda na ekran, jak poprawiam sieć zieleni, tarpan oraz rozmieszczenie bramek. – Jak tu nie zostawisz przestrzeni, będziesz musiał dać ją z drugiej strony, od wejścia, a to zmniejszy liczbę miejsc. Widzisz? – pytam, zaznaczając odpowiedni obszar naczerwono.
Przygląda się i słucha z uwagą, aż podnosi na mnie oczy. Jesteśmy zajebiście blisko siebie. Nasze zapachy się łączą, nasze oddechy niemalże też. Naprawdę nie pamiętam, że obok siedzi mój mąż, póki się nieodzywa.
– Myślisz, że Ola ma rację? – pyta Przemek, który nareszcie wyrywa się z milczenia. – Przepraszam cię, że tak między wami mieszam, ale Ola jest najlepsza. Zaskoczyła mnie, chcąc nampomóc.
– No tak… jest najlepsza – szepcze Kamil, wracając wzrokiem do mnie. – Nie pomyślałbym tak o tym. W ogóle wszystko bym zmienił, gdybym mógł – dodaje i jakimś cudem wiem, że te słowa przeznaczone są tylko dla mnie. Nie są związane z pracą, z projektem ani zbudową.
– Tu… – zaczynam ponownie, wracając do poprawiania – dałabym to, a ten daszek trzeba wybić z drugiej strony. Loża honorowa powinna być po tej stronie od wejścia, nie po tej – tłumaczęspokojnie.
– Jesteś niesamowita – kwitujeKamil.
– A nie mówiłem – odpowiada mój mąż, wstając z krzesła. – Idę do łazienki, przyniosę nam jeszcze jedną butelkę podrodze.
Nie słuchamy go, choć słyszymy, jak wychodzi i drzwi się za nim zamykają. Kamil patrzy na zagłębienie mojej szyi i wdycha głośno mójzapach.
– Nie masz pojęcia, jak głęboko zatopiłbym zęby w tej smukłej, opalonej szyi, maleńka – mówi, co sprawia, że moje ciało dosłowniewibruje.
Tylko on używał tego słowa. A ja to uwielbiałam, mogłam słuchać go godzinami. Mogłam błagać o więcej. Zagryzam dolną wargę i wiem, że to z kolei wprawi w wibracje jego ciało, o ile nic się niezmieniło.
– Zrób to – odpowiadam nareszcie, ale Kamil nie może zrobićnic.
Słyszymy mojego męża, który wraca z kolejną butelką, a ja postanawiam wrócić nakanapę.
Ta gra staje się niebezpieczna. Muszę ją przerwać, zanim jedno z naswybuchnie.
– Skąd tak dobrze znasz te kryteria? – pyta Kamil, na co uśmiecham sięszczerze.
– Prezydent nie znosi niedoskonałości. Po tych latach spędzonych w urzędzie wiem konkretnie, czego chce, i ani razu nie poprawił mi projektu, dlatego mam takie rozeznanie. Zresztą to, co narysowałeś, też było bardzo dobre. Ale w zajebistym projekcie liczą się szczegóły, niestety. I tego nauczyłam się przez te lata – odpowiadam, słysząc w swoim głosiepasję.
– Wiesz, że mogłabyś spokojnie wygrywać jakieś międzynarodowe konkursy i z architektury uczynić sztukę? – dopytujesię.
– Może i tak. Ale lubię swoją pracę, lubię wiedzieć, że beze mnie nigdzie nie ruszą. I zajebiście lubię widzieć swoje nazwisko na projektach. To mi daje pełnię satysfakcji. Władzę. I fajne pieniądze też, oczywiście.
Mówię to wszystko z głębokim przekonaniem, władczym głosem, prawdziwie, z głębi siebie. I Kamil to rozumie bez słów, choć mój mąż patrzy na mnie spod oka, coraz bardziej pijanymwzrokiem.
– Może ci już wystarczy? – pytam, kiedy sięga po następnaszklankę.
– Dopiero się rozkręcam, złotko – odpowiada.
Próbuję sobie przypomnieć, kiedy ostatnio powiedział mi takie miłe słowo, ale nie pamiętam tego. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek tak do mnie powiedział i tym razem w jego ustach to brzmi jak obelga, bo wiem, że jest nieszczere. Ignoruję to jednak, po czym sama wychodzę do łazienki. Myślę tylko o Kamilu. O tych delikatnych dłoniach, które niegdyś dotykały mnie wszędzie, które dawały mi ponadprzeciętną rozkosz, i o tym, jak to jest możliwe, że jeden facet może mnie tak bardzo pragnąć, aż ma to wypisane na twarzy, a drugiemu nawet na mój widok niestaje.
No jak, kurwa, jak?
I to właśnie powinno się wiązać z uczuciem, ale jest zupełnie odwrotnie. To Przemek mnie kocha, jestem jego żoną, jestem jego połówką. A Kamil mnie nigdy nie kochał, a kiedy chciałam mu wyznać swoje uczucia, zawinął się i uciekł, nie przyjmując ichwcale.
Koszmarnie trudnasytuacja.
Wracam do salonu, a mój mąż przysypia już przy stoliku. Kamil pokazuje mi jeszcze jakiś inny projekt, który jest lepiej zrobiony od poprzedniego, właściwie nie poprawiałabymniczego.
– Co to jest? – pytamzaciekawiona.
– To robiłem w Belgii, przez ostatnie dwa lata dla mojegobiura.
– Fajne – odpowiadam, patrząc z niesmakiem na chrapiącego męża. – Pomożesz mi? – pytam Kamila, podnosząc Przemka z jednej strony podpachę.
– Daj, sam tozrobię.
– Rzuć go na kanapę, niech się cieszy, że i to dla niego zrobiliśmy – mówię, zaglądając do pustejbutelki.
Idę więc do kuchni po kolejną, otwieram szafkę, wyjmuję ją, a na plecach czuję już oddech Kamila, wprawiającego moje ciało w drżenie. Zatrzymuję się, chcę zachować tę chwilę na zawsze. Przysuwa się do mnie blisko, swoją dłonią zamyka moją, która leży na blacie, i splata nasze palce. Czuję, jak jego penis próbuje się przebić przez spodnie i wbić wemnie.
Mocno, głęboko, prawdziwie.
Cipka płonie mi z dawki podniecenia, którą Kamil nieprzerwanie mi dostarcza. Całuje mnie w ramię, potem szyję, a kiedy jestem pewna, że sięgnie do ucha, przerywa, pozwalając mi uspokoićoddech.
– Dosypałem twojemu mężowi czegoś do drinka – mówi zajebiścieszczerze.
To mnie powinno martwić, ale nie martwi. To mniecieszy.
Ipodnieca.
Odwracam się przodem do Kamila, nie wypuszczając jego dłoni ze swojej. Nasze oczy płoną, to jest zajebiściegrzeszne.
– Jesteś szalony – odpowiadam, zaczynając rozpinać jegokoszulę.
– A ty jesteś seksowna i piękna, a te ramiona doprowadzą mnie doszału.
Po chwili podniecenia, patrząc na jego nagi, umięśniony tors, zagryzam wargę, wydając z siebie gardłowy jęk. Kamil dotyka swoim nosem mojego i wiem, że jeśli mnie pocałuje, teraz, zaraz, natychmiast, będziemy musieli się pieprzyć, bo nie będziemy w stanie tego znieść. I on też towie.
Klęka więc przede mną, a jego prawa dłoń wędruje pod moją sukienkę, muskając kostkę. Boże, mam tylko koronkowe majtki pod spodem. Chcę, żeby je rozerwał. Mówię to nagłos.
– Zrobię to, maleńka. Zprzyjemnością.
– Kamil…
Mój głos jest prośbą, drży tak bardzo, że sama go nie poznaję. Jego ręka sunie w górę po mojej nodze powolutku, zmysłowo, delikatnie. Zatrzymuje się na biodrze, a nasze spojrzenia się stykają. Kamil masuje mój pośladek przez kilka następnych sekund, po czym chwyta za materiał majteczek i rozrywa je, jak prosiłam. Wyciąga je spod mojej sukienki, wącha i wkłada sobie do kieszenispodni.
– Będę miał pamiątkę, kochanie. – Jego oczy patrzą na mnie, mówiąc mi, że dłużej niewytrzyma.
Anija.
Siadam więc na blacie i rozchylam delikatnie nogi, pozwalając jego dłoniom błądzić po moich udach. Sama sięgam do zapięcia paska i szarpię za klamrę, próbując jąotworzyć.
– Jak sobie pomyślę, że zaraz zobaczę tę różową, miękką i soczystą cipkę przed sobą, mam ochotę wystrzelić natychmiast. Bo nigdy nie miałem nic lepszego – mówi Kamil, wprawiając mnie w stannieważkości.
Przez nasze ciała przepływają jakieś nieznane dotąd prądy podniecenia. Kamil rozchyla mi nogi bardziej, podnosi sukienkę wyżej i jego oczom ukazuje się to, co tak pragnął zobaczyć. Moja mokra cipka. Mokra, tylko dla niego. Przygląda się jej długo, lubieżnie, doprowadzając mnie tym wzrokiem niemal do orgazmu. A potem przesuwa mnie na sam brzeg blatu i pochyla się, aby ucałować mojeuda.
– Tego pragniesz, moja piękna? – pyta chrapliwym z podnieceniagłosem.
– Ooo… – wydobywa się z mojegogardła.
Kamil nie może wytrzymać. Zwykle grą wstępną doprowadzał mnie do szału. Rozpalał, a potem pozwalał się ugasić, aby po chwili na nowo mnie rozpalić. Ale nie dziś. Dziś pragnienie jest zbyt silne. Kamil wreszcie zatapia język w mojej cipce, smakując mnie delikatnie. Podnosi na mnie wzrok i patrzy, czy mi się to podoba. A podoba mi się. Muszę trzymać się mocno blatu, żeby od razu nieodlecieć.
I on towie.
– Nie czekaj, dziecinko. Chcę tozobaczyć.
– Kamil, włóż go, chcę go poczuć! – krzyczę, ocierając się nabrzmiałą cipką o jegotwarz.
To mi jednak nie wystarczy. To mnie nie zaspokoi. Pragnęjego.
– Jezu… weźgo.
Kiedy to mówi, ja z chęcią wracam rękoma do paska. Kamil mi pomaga jedną ręką, drugą zatapiając palce w mojejcipce.
– Kurwa!
Nie myślę, co robię i jak głośno krzyczę. Obok na kanapie śpi mój mąż, a ja za chwilę będę się pieprzyć z moim wieloletnim kochankiem na blacie kuchennym. Co to za chora sytuacja. Ta myśl jednak odpływa, kiedy do moich dłoni dostaje się wreszcie jego penis. Jedyny, który miał mniewszędzie.
– Ola, dziecinko, nie patrz tak naniego.
– Muszę się napatrzeć. Muszę googlądać.
Nie pozwala mi na więcej, zamykając usta pocałunkiem. A pocałunek ten jest rozbrajający. Jego usta mnie oczarowują. Są nieziemskie, mokre i roznamiętnione. Wbijają się raz po raz w moje, poszukują języka, a ja się temu poddaję bez końca. Zaczepiamy się nawzajem, przysuwając jeszcze bliżej, choć nie ma już między nami miejsca. Ta namiętność po prostu eksploduje, tylko on może jąugasić.
Wemnie.
Jego palce nie przestają pieprzyć mojej cipki, a drugą ręką zsuwa mi sukienkę na brzuch, odsłaniając piersi. Moje małe dłonie obejmują jego rosnącą męskość, pocierając ją coraz intensywniej. W końcu Kamil odrywa się od moich ust, całuje w policzek, szyję, aż trafia doucha.
– Nie chcę, żebyś tegożałowała…
– Nie chcę, żebyś tego żałował – odpowiadam, pochwyciwszy jegowzrok.
– O niczym innym nie marzyłem przez sześć lat, maleńka. Wejdę teraz w ciebie. Muszę cipokazać.
– Boże… – odpowiadamtylko.
Nie stać mnie na nic więcej. Nie pytam, co chce mi pokazać, kiedy czuję jego doskonałego penisa wchodzącego we mnie. To momentidealny.
Nasze oczyzłączone.
Nasze ciała razem, tworzące doskonałąjedność.
Moja cipka go pochłania, zasysa i pragnie w każdy możliwy sposób. Kiedy ociera się wolno o ścianki pochwy, z mojego wnętrza wydobywa się rzężący jęk. Uśmiechamsię.
W końcujest.
Wemnie.
Wypełnia mniecałą.
– Skończę w tobie – mówi, nie pytając, czy mu na topozwolę.
– Skończ – odpowiadam bezwstydnie i kiedy wszystkie kwestie mamy wyjaśnione, Kamil zaczyna się we mnieporuszać.
Tojest…
Nie da się tego opisać. Od razu brakuje mi powietrza. Moje ciało od rąk, poprzez piersi, aż do cipki zaczyna dygotać. Nie jestem w stanie tego powstrzymać i wiem, że to nie jest normalne dojść tak szybko, od kilku mocnych pchnięć, ale to się właśnie dzieje. Przestaję się kontrolować, poddaję się orgazmowi, który mnie pochłania. Trzymam Kamila mocno za barki, oplatam go nagimi nogami w pasie, odchylam głowę, pozwalając mu gryźć moją szyję tak, jak lubi, i strzelam biodrami do góry, dusząc siępowietrzem.
– Ola, maleńka moja – szepcze Kamil, dmuchając mi wszyję.
Nie przestaje się poruszać, a jego dłoń wędruje do mojej łechtaczki, potęgując doznanie. Czuję, jak miliony szpilek lądują z jego palcami właśnie tam, i tam teraz jest mojeserce.
– Kamil! – krzyczę głośno jego imię, co z pewnością obudzi słonia, ale całkiem zapominam, żetam…
Śpi. Mój. Mąż.
– Kurwa… skończę. Tak szybko… Boże… – duka Kamil i rozumiem to, wracając zwszechświata.
Biorę jego twarz w dłonie, poruszam biodrami szybko, nadając mocniejszyrytm.
– Patrz na mnie. Chcę tozobaczyć.
– Ola, Jezu – mówi, całując moje usta. – Ola! – krzyczy.
I kocham ten krzyk, w tym momencie i zawsze. Nikt tak nie krzyczał mojegoimienia.
Nigdy.
I już nikt niebędzie.
Sperma mnie zalewa, dosłownie. Czuję, jak Kamil drży. Jego ciało, tak idealnie przyklejone i pasujące, pulsuje w moich ramionach. Moja stara miłość dobrze wie, czego potrzebuję, i gryzie mnie w ramię, przytula mokre czoło do mojego i stara się uspokoić oddech. Całuję go leniwie w usta, a jego wargi oddają to z ochotą. Boję się na nasspojrzeć.
Na to, jakwyglądamy.
Pewnie jak siedem nieszczęść. Zawsze, kiedy pragnęliśmy siebie tak bardzo, zrywaliśmy z siebie ubrania, rzucaliśmy je byle jak, a kochaliśmy się tam, gdzie akurat było miejsce. Co za rozkosznewspomnienia.
Kamil we mnie zastyga. Kochałam to przed laty zawsze, bezgranicznie. Uwielbiałam go w sobie w ten właśnie sposób. Uwielbiałam myśleć, że tak, jest wyłączniemój.
Spoglądamy sobie w końcu woczy.
I to spojrzenie mówi mi wiele, i nic. Niestety.
– Nie chcę, żebyś czuła się winna – wyznaje Kamil, na co uśmiecham siętylko.
– Nie czuję się winna, choć może powinnam – odpowiadamszczerze.
– Dlaczego wyszłaś za niego za mąż, Ola? – pyta, choć nie takiego pytania sięspodziewam.
I chcę mu odpowiedzieć. I robięto.
– Po dosyć burzliwej relacji z tobą… – zaczynam, patrząc w jego zawstydzone oczy – potrzebowałam kogoś takiego. Potrzebowałam stabilizacji, spokoju, miłości i czułości. Potrzebowałam swobodnie oddychać. I byłam pewna, że to mi wystarczy. Ale…
– Ale nie wystarczyło? – odgaduje trafnie Kamil, na co kręcęgłową.
– Nie. A kiedy zobaczyłam ciebie po tych wszystkich latach… naprawdę to zrozumiałam. Że to, co i ile mi dał, nigdy by mi nie wystarczyło. Nikt nie mógłby mnie mieć, jak ty – odpowiadam bardzo szczerze, wprawiając Kamila wosłupienie.
Tym razem nie zamierzam się ukrywać ani ukrywać niczego. Nie jestem już małą, samotną dziewczynką, kompletnie uzależnioną od niego. Jestem kimś innym i to rozstanie z nim mniezmieniło.
– Chcesz mi powiedzieć… – zaczyna Kamil, patrząc na mnie ciągle z niedowierzaniem – chcesz mi powiedzieć, że nikt poza mną tego niewidział?
Pragnę go zapytać, czego konkretnie, ale nie daje mi takiej możliwości, muskając moje ustaswoimi.
– Tego, jakdochodzisz?
– Nie. Tylko ty – mówię gardłowym głosem pełnympodniecenia.
– Chcesz powiedzieć, że to wszystko nadal jest tylko moje? – pyta dla pewności ijasności.
– Tylko twoje – powtarzam jakpapuga.
Wzrok Kamila wędruje do naszych wciąż połączonych ciał, a jego penis zaczyna we mniedrżeć.
– Chcesz mi powiedzieć, że tylko ja tak w tobiezastygałem?
– Tylko ty… – szepczę, czując, jak twardnieje we mnie coraz bardziej i zaczyna się znowu poruszać. – Kamil.
– Chcesz powiedzieć, że tylko ja smakowałem tę mokrą, ciasną cipkę w sposób, który doprowadzał cię do szaleństwa, maleńka? – dodaje Kamil, a moje ręce kurczowo zaciskają się na jego rozpiętejkoszuli.
– Tylkoty.
– Chcę się z tobą kochać – mówi, podnosząc mnie z blatu na ręce. – Chcę cię wziąć dołóżka.
– Boże, Kamil, czego ty mu dosypałeś, że tak śpi? – pytam i muszę znaćodpowiedź.
Patrzy na mnie łobuzerskim wzrokiem, uśmiechając się. Jest z siebie zadowolony, widzęto.
– Tabletkę gwałtu. Będzie spał do rana, jakniemowlę.
– Japierdolę.
– Tak, dziecinko, będę cię pierdolił. Tak, jak lubisz. I będę patrzył, jak dochodzisz, bo to z kolei ja lubię – mówi Kamil, kiedy docieramy dosypialni.
Moje sumienie przy nim śpi, a raczej nawet można powiedzieć, że go nie ma. Pewnie dopiero jutro będę się z tym wszystkim źle czuła, dziś jestem zbyt wygłodniała i podniecona. Jestem na niego napalona. Stawia mnie na podłodze i jednym ruchem zdejmuje moją sukienkę. Odsuwa na odległość ramion i przygląda się, tylko się przygląda, nic nie robi. Przesuwam, więc dwoma palcami po swoim ciele, zaczynając od biodra, poprzez brzuch, piersi, szyję, aż trafiam nimi do buzi. Oblizuję je zmysłowo i podaję jemu, żeby też oblizał. I robi to z westchnieniem rozkoszy, łapiąc mnie mocno zanadgarstek.
– Prosisz się o kłopoty, maleńka – mówi.
Jest w samej koszuli, którą rozpięłam jeszcze w kuchni. Nawet jakimś cudem zdjął skarpetki, nie wiem kiedy. Przysuwam się do niego, sięgając rękoma do guzików przy mankietach. Rozpinam je i zdjąwszy koszulę, kładę dłonie natorsie.
– Zmieniłeś się – stwierdzam, głaszcząc go po mięśniach, których wcześniej niebyło.
– Podobam ci się? – pyta, całując wewnętrzną stronę moichdłoni.
– Tak – odpowiadam, pochylając się, aby pocałować i possać jego sutki, ale chwyta mnie za twarz i patrzy mi głęboko w oczy, zatapiając palce w moichwłosach.
– Ola, dziecinko. Chcę, żebyś miwybaczyła.
– Nie mam czego… Nie chcę o tym mówić, chcę się z tobą kochać – odpowiadam, nie pozwalając Kamilowi naprotesty.
Obejmuję go w pasie i przyciągam do siebie. Nasze wargi się zderzają i piję chętnie z jego ust na tyle, na ile mi pozwala. Obejmuje mnie delikatnie za szyję. Już prawie zapomniałam, co to, choć chętnie sobie przypomnę dzisiejszej nocy. Cofam się powolutku, uderzając nogami o łóżko. Kamil kładzie mnie na nie, po czym opada na mnie, nie odrywając ust. Rozchylam nogi, przyciągam go do siebie i czuję, jak jego sterczący fiut ociera się o mojącipkę.
Jestgotowy.
Ja też jestem gotowa, żeby przyjąć cokolwiek mi da tejnocy.
Kamil ślizga się penisem po mojej mokrej szparce, która wciąż jest pełnaspermy.
Przerywa pocałunki w usta i zjeżdża językiem po szyi do piersi. Jeszcze dzisiaj ich niemiał.
Kiedyś pieścił mnie tak długo, tak zabójczo namiętnie po cyckach, żedoszłam.
Poświęcił na to wiele czasu, którego dziś niemieliśmy.
Kochałam to bardzo. Kochałam, że sprawiał, że byłamsobą.
Zawsze.
Zasysa moje brodawki jedną po drugiej, kręcąc przyjemne koła językiem. Muszę trzymać mocno kołdrę, nie chcę zostawić śladów na jegoplecach.
Kamil podnosi się, spogląda na mnie i wkłada dłonie pod pośladki. Gładzi je i zaciska się na nich. Puszcza i przyciska. Puszcza i przyciska. Patrzę na to z zadowoleniem, uśmiechając sięzachęcająco.
– Czy to też tylko moje? – pyta, na co kiwam głową, nie mogąc odpowiedzieć. Śmieje się, sięgając językiem do mojego brzucha, a potem gładkiego wzgórka. Jego dłonie lądują na moich udach, przyciskając je do łóżka. – Pamiętam ten słodki zapach twojego podniecenia tak dobrze, maleńka. To też tylkomoje.
– Jezu, tylko twoje – przyznaję, a całe moje ciało razem zemną.
Wyginam się w jego stronę i odpowiadam na ten głos i dotyk. Kamil pochyla się z powrotem do mojej cipki, całuje ją najpierw, jakby całował moje usta. Potem zasysa łechtaczkę i zatapia palce w pochwie. To mnie rozbraja, doprowadzając do orgazmu niemalże natychmiast. Chwytam Kamila za ciemne włosy i mocno przyciskam jego twarz do cipki. To najlepszy orgazm pod słońcem. Moje ciało drży, moje uda się trzęsą, poruszam biodrami w przód i tył i jestem w stanie tylko jęczeć. Kamil nie przestaje, spija moje soki, jakby był złakniony po pustynnym marszu, doprowadzając mnie do kolejnej, już mniejszej, ekstazy. Moje biodra unoszą się i opadają, Kamil porusza się coraz wolniej, jego długie palce wchodzą we mnie i wychodzą ze mnie, a kiedy wysuwają się na dobre, zahaczają o drugą dziurkę, masując ją delikatnie. Moje ciało więcej nie zniesie. Muszę odpocząć. Musi mi daćchwilę.
– Kamil…
– Tak, maleńka? – pyta, patrząc na mnie czarnym wzrokiem, po czym wstaje, a ja siadam na brzegułóżka.
Jego penis znajduje się naprzeciwko moich ust. Jest wspaniały. Idealnie piękny, pachnący, długi i gruby. Chcę go mieć.
Natychmiast.
– Mogę? Mogę cię posmakować? – pytam, choć przecież znamodpowiedź.
Uśmiecha się nieprzyzwoicie, a ja biorę go bezwstydnie w dłonie i masuję przez chwilę, patrząc mu woczy.
– Klękaj – rozkazuje, odsuwając się kilkacentymetrów.
I ta władcza prośba mnie podnieca, jak nic innego na świecie. Klękam więc przed nim, a Kamil wkłada mi go do ust powoli, jak poprzednio w mojej kuchni docipki.
– Chcę wypełnić sobą każdy twój zakamarek, moja piękna – dodaje, będąc we mnie naprawdę głęboko, aż siękrztuszę.
Jest ogromny, a ja chyba zapomniałam już, co to znaczy mieć penisa w buzi. Chwytam więc Kamila za tyłek i wyciągam z siebie, po czym wkładam z powrotem. Widzę, że mu się to podoba. Porusza się niespokojnie, ciągnie mnie za włosy, jego uda drżą, a oddech staje się przerywany. Przyspieszam więc, a kiedy jego najzacniejsza część znajduje się głęboko, zasysam ją i drażnię krtanią, wydając przy tym zwierzęcy pomruk. Tak zostaję przez moment, bo czuję, że jego fiut tego właśnie pragnie. Kamil przyciska moją głowę do siebie, aż nie mogę przez chwilę oddychać, a kiedy mnie opuszcza, oblizuję usta, patrząc mu w oczy. Zabieram się do lizania i ssania mojej ukochanej główki. Chcę, żeby wytrysnął mi w buzi, chcę go posmakować, wreszcie chcę to poczuć, po tych wszystkich latach. Jego penis ląduje na moim czole i nosie, a ja zaczynam ssać jego delikatne jądra. Skóra na nich jest jakjedwab.
– Kurwa, Ola, co ty mirobisz.
Uśmiecham się, biorąc go wdłoń.
– To, colubisz.
– To, co kocham – poprawiamnie.
I wtedy biorę go z powrotem do ust. Poruszam się mocniej i szybciej, biorąc napletek pod język. Masuję jądra, potęgując doznanie. Widzę, że Kamil jest blisko. Zaciskam więc wargi mocniej, drugą dłonią ściskając umięśniony pośladek. Ale Kamil mi nie pozwala na więcej. Wychodzi ze mnie, a widząc na mojej twarzy minę zbitego psa, uśmiecha sięrozkosznie.
– Odwróć się, maleńka.
Robię to, o co mnieprosi.
– Wejdę w ciebie tak głęboko, że nigdy tego nie zapomnisz – dodaje i już mości się w mojej cipce, masującpośladki.
Podciąga mnie za biodra tuż przy końcu i po prostu wciska resztę fiuta, co doprowadza mnie do ekstatycznego pisku. Co on mi, kurwa, robi, to nie dopomyślenia.
Jak on to wszystkorobi?
Jestem nimwypełniona.
Pochyla się i chwyciwszy mnie za piersi, przyciąga blisko. Prostuję plecy, ułatwiając mu dostęp i opieram się na wyprostowanej ręce, drugą sięgając do jego włosów. Całuje mnie w barki i szyję, poruszając siępowoli.
– Pamiętasz, maleńka, jak doszłaś osiemrazy?
Zaskakuje mnie tym donieprzytomności.
Wibracje przechodzą po moim mokrym ciele, łapię go za dłonie i pocieram, żeby masował głębiej. Moje piersi touwielbiają.
– Pamiętasz to? – dopytuję się na wydechu, bo nie wiem, czy za moment będę jeszcze mogłamówić.
– Pamiętam każdą chwilę spędzoną z tobą. Ale to pamiętam wyjątkowo dobrze. Oczy ci się świeciły jak gwiazdy, tego widoku nie da sięzapomnieć.
– Kurwa – szepczę, kiedy Kamil z każdym słowem porusza się zwinniej. – Dojdę – oznajmiam i czuję, jak orgazm wydostaje się zemnie.
Kamil pochyla mnie, lewą ręką klepie w pośladek, a palcem wskazującym prawej trafia do mojej drugiej dziurki. Orgazm przeszywa mnie jak piorun. Krzyczę głośno, rzucam się w jego ramionach, ale nie zwraca na to uwagi. Przyciska mnie swoim ciałem do łóżka, wkładając drugi palec w moją pupę. Pochyla się i szarpie moje ucho, dyszącgłośno.
– To też jest tylko moje? – dopytuje się, wbijając się mocniej i mocniej, aż orgazm jest tak potężny, że łzy napływają mi do oczu i nie mogę złapaćtchu.
Nie wiem, kimjestem.
Nie chcęwiedzieć.
– Odpowiedz mi – prosi, a ja czuję jego palce cały czas poruszające się w mojej ciasnejdziurce.
– Tylko twoje, kotku. Tylko twoje – odpowiadam już odrobinę spokojniejszymgłosem.
Wtedy Kamil ryczy, przyciskając mnie do siebie, i czuję ciepło rozlewającej się spermy w moimwnętrzu.
Touczucie…
Tenstan…
To kompletne, wzajemne zaspokojenie… nasze, wspólne…
Wdycham