Ryzykowna miłość - Paula Ciulak - ebook + książka

Ryzykowna miłość ebook

Ciulak Paula

4,3

Opis

Wszyscy popełniają błędy, bo na tym polega życie. „Ryzykowna misja” Zeili trwa dalej, a jej relacje z Kysonem coraz bardziej się komplikują. W dodatku co chwila na jaw wychodzą nowe informacje. Sprawy nie ułatwia niespodziewany powrót Zane’a – pierwszej miłość Zeili. Jak dziewczyna poradzi sobie z byłym i jego mrocznymi tajemnicami? Czy zawikłana historia rodziny może mieć wpływ na jej przyszłość? I w co takiego wplątał się jej brat? Doskonała kontynuacja serii „Zakochani w mafii”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 340

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (43 oceny)
26
7
6
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Czerwonowlosa_czyta

Nie oderwiesz się od lektury

18/2022 ❗❗ RECENZJA PATRONACKA❗❗ ,, - Kocham cię- szepnęła Zeila. Choć słyszał to od niej już wielokrotnie, jego serce zabiło jak za pierwszym razem. Te słowa miały dla niego szczególne znaczenie. Ona cała była jak narkotyk, od którego uzależniał się z każdym zbliżeniem, a jednocześnie za każdym razem czuł się tak, jakby próbował go po raz pierwszy. - Też cię kocham- powiedział.- Jesteś jedyną kobietą, której to mówię, żadna inna nigdy ode mnie tego nie usłyszy”. Witajcie kochani. Dziś przychodzę do Was z recenzją książki ,,Ryzykowna miłość” autorstwa Pauli Ciulak, którą miałam zaszczyt objąć patronatem medialnym. Jest do drugi tom cyklu ,,Zakochani w mafii”. W tej części śledzimy dalsze losy Zeili i Kysona. Po tym jak w poprzedniej części Zeila została postrzelona przez Scoota, leży nieprzytomna w szpitalu. Bezradność, wściekłość i rozpacz rozrywają serce Kysona. Mężczyzna obawia się o życie ukochanej oraz ich nienarodzonego dziecka. Jako szef mafii do tej pory nie pozwalał sobi...
10
paumok

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo interesująca seria trzymająca w napięciu
00
Czytaniemojapasja1987

Dobrze spędzony czas

Przyznam szczerze, że drugi tom zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu😊 Mimo,że książka jest trochę przewidywalna to sporo się w niej dzieje i czyta się z zainteresowaniem. Jestem bardzo ciekawa kolejnej części i czekam na nią niecierpliwie. Widać,że autorka poprawia swój warsztat i jest coraz lepiej. Jak najbardziej sięgnę po kolejne książki Pauli💙
00
majchrzakanne

Całkiem niezła

Po przeczytaniu książki mam mieszane uczucia. Pierwsza część zaciekawiła mnie dość mocno. Przeczytałam ją z zaciekawieniem od początku do końca. Niestety nie jestem w stanie napisać tego samego o drugiej części. Mniej więcej od połowy książki cała fabuła robi się bardzo monotonna, pozostawiając po sobie pewnego rodzaju niesmak, trochę tak jakby historia była ciągnięta na siłę bez większego pomysłu na nią. Mam nadzieję, że trzecia część będzie lepsza i udzieli lepszych odpowiedzi na pytania, które powstają w obu częściach cyklu zakochanych w mafii.
00
Kijano46

Dobrze spędzony czas

Ciekawa fabuła ale akcja mogłaby być bardziej dynamiczna i interesującą..
00

Popularność




WYDAWNICTWO DLACZEMU

www.dlaczemu.pl

Dyrektor wydawniczy: Anna Nowicka-Bala

Redaktor prowadząca: Marta Burzyńska

Redakcja i korekta językowa: Renata Kumala

Projekt okładki: Olga Bołdok-Banasikowska

Konwersja do wydania elektronicznego: P.U. OPCJA

WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

WARSZAWA 2021

Wydanie I

ISBN: 978-83-66521-77-3

Playlista

Sweet But Psycho – Ava Max

Shout Out to My Ex – Little Mix

Kings & Queens – Ava Max

Bad Romance – Lady Gaga

Good Girl Gone Bad – Rihanna

Back to Life – Zayn

Wolves – Selena Gomez feat. Marshmello

Echo – KaeN feat. Ewa Farna

Play with Fire – Nico Santos

Heaven – Julia Michaels

Good Guy – Zayn Malik

In My Blood – Shawn Mendes

Love Me Like You Lie – Eminem feat. Rihanna

Burn With You – Lea Michele

Cry – Rihanna

One Last Time – Ariana Grande

She – Zayn Malik

The Man – Taylor Swift

Bad Liar – Selena Gomez

Havana – Camila Cabello

Most Girls – Hailee Steinfeld

Señorita – Shawn Mendes & Camila Cabello

Pełnia – Smolasty feat. Ewa Farna

First Man – Camila Cabello

Prolog

Życie zawodzi, los kładzie kłody pod nogi, jedyne, co można zrobić, to przetrwać.

Być silniejszym niż demony na drodze, przekształcić mrok w światło, kochać ponad chaos, walczyć, choćby z całym światem.

To nie może być łatwe.

Ludzie za szybko się nudzą, by nacieszyć się tym, co proste i radosne. Dlatego ich egzystencja musi być wyzwaniem. Nie narzekajmy, że jest skomplikowanie, skoro nie interesują nas proste drogi.

Życie to walka, jedyna, która jest czegoś warta.

Rozdział 1

„Tortura nie jest torturą, jeśli można mieć nadzieję, że kiedyś się skończy”.

Tahereh Mafi

Proszę, skarbie, obudź się – powiedział zrozpaczonym głosem Kyson.

Gdy dostał wiadomość, że jego Zeila, nieprzytomna, z raną po postrzale, została przewieziona do szpitala, cały jego świat zamarł. Najpierw poczuł furię. Był gotów podpalić całe miasto, wysadzić świat w powietrze i zabić każdego, kto stanie mu na drodze, aż ulice spłyną krwią. Jednak teraz, siedząc przy niej, czuł się jedynie bezradny. Jego pieniądze, władza, wpływy czy znajomości nic tutaj nie znaczyły. Wcześniej wydawało mu się, że ma wszystko, nie było dla niego rzeczy niemożliwych. Teraz boleśnie przekonał się o tym, jak bardzo się mylił. Mógł znać każdego, ale nie znał osobiście Boga, aby błagać go o ratunek dla ukochanej. Był gotów posunąć się i do tego, ale czy zostałby wysłuchany, on, który miał tak wiele grzechów na sumieniu? Nie wiedział. Nie miał kogo przekupić czy zastraszyć, aby ratować życie dziewczyny. Mógł jedynie czekać, licząc na cud. To było takie… Brak kontroli nad tym, co może się stać, przerażał go. Ciężar niepewności przygniatał jego barki. Jak ludzie radzili sobie z tym każdego dnia? Nie był w stanie sobie tego wyobrazić.

Trwał w swojej bańce, odcięty od świata, a przesuwająca się wskazówka zegara wydzierała nadzieję z jego duszy. Nigdy wcześniej nie czuł się tak wściekły, zrozpaczony i bezradny jak teraz.

Od lat tkwił w błędzie. Wydawało mu się, że ma wszystko, a tak naprawdę nie miał nic. Pieniądze, władza i mafia nie dały mu szczęścia, zrobiła to dopiero ona. Dopiero przy Zeili poczuł, że ma wszystko. A teraz nie miał żadnej mocy, aby zatrzymać ją przy sobie. Naiwnie wierzył, że może dać jej cały świat i uchronić przed każdym złem. Bardzo się pomylił.

Był wściekły na samego siebie, że jej nie ochronił. Powinien był bardziej się postarać. Być jej pieprzonym aniołem stróżem, chodzić za nią krok w krok, aby tylko była bezpieczna. Zawiódł samego siebie.

– Kochanie – westchnął ciężko, patrząc na zamknięte oczy dziewczyny. Nie była w stanie go usłyszeć, a może jednak? Tak czy siak, zamierzał spróbować, bo otaczająca go cisza z każdą chwilą była coraz trudniejsza do zniesienia. – Nie mogę cię teraz stracić. Jesteś całym moim światem. Dopiero przy tobie dowiedziałem się, co to znaczy być naprawdę szczęśliwym i czym jest miłość, rodzina… Gdybym tylko mógł, oddałbym wszystko, co mam, aby uchronić cię przed tym, cofnąłbym czas i sam przyjął tę kulę, abyś była bezpieczna. Ty i nasze dziecko…

Pokręcił głową, czując łzy pod powiekami. Nie pamiętał, kiedy ostatnio płakał, a teraz czuł się tak bezsilny. Od lat nie okazywał emocji, nauczył się, aby udawać, zachowując pokerową twarz. Nieczęsto wyznawał komuś uczucia. Ona była wyjątkiem. W tej chwili czuł szczególnie palącą potrzebę, aby wyznać jej wszystko, co leżało mu na sercu, nawet jeśli nie miał żadnej pewności, że ona go usłyszy.

– To miało być inaczej – warknął, czując złość. – Mieliśmy być razem szczęśliwi, wychowywać dziecko, miałaś żyć u mego boku jak księżniczka, a nie cierpieć. Obiecuję ci, że zniszczę tego drania, który cię skrzywdził, nie spocznę, dopóki nie spłonie w piekle, które specjalnie dla niego przygotuję. – Odetchnął głęboko, nie wiedząc, co robić. Ponownie z żalem i tęsknotą spojrzał na jej bladą twarz. – Po prostu cię kocham, masz moje serce i nie umiem żyć bez ciebie. Jesteś moim aniołem, bez ciebie słyszę te głosy w głowie, które nakłaniają mnie do robienia strasznych rzeczy, chcę zniszczyć cały świat za to, co ci zrobił… Potrzebuję cię, tak cholernie cię potrzebuję. Nie jestem silny i wszechmocny, bez ciebie jestem nikim.

Uklęknął bezwiednie przed łóżkiem i schował twarz w dłoniach. Nie raz stawał twarzą w twarz ze śmiercią, czasem sam ją zadawał, czasem jej unikał, ale dopiero teraz zrozumiał prawdziwe jej znaczenie. W jego świecie ludzie znikali szybciej niż drinki na promocji, byli jedynie pionkami na szachownicy. Teraz zrozumiał, że życie to coś więcej. O wiele więcej niż pogoń za sukcesem, pieniędzmi, cielesnymi żądzami czy zemstą. W obliczu śmierci wszyscy byli równi, mafiosi, zwykli ludzie, celebryci, duchowni. Nikt nie mógł wygrać z losem, nieważne, czym się zajmował w życiu, w co wierzył i jakie grzechy nosił na sumieniu. Człowiek nie mógł decydować o tym, kto przeżyje, a kto umrze.

Kyson mógł tylko czekać z nadzieją, że jego ukochana otworzy oczy i wszystko znowu będzie dobrze. Wcześniej miał wszystko, teraz została mu jedynie złudna nadzieja. Nadzieja, która dotąd nie była mu potrzebna, bo zawsze kierował się intuicją i chłodną kalkulacją, a nie uczuciami. Teraz nie był w stanie jasno myśleć, miał tylko nadzieję.

Wierzył, że mimo wszystkiego, co zrobił, los nie ukarze go, odbierając mu Zeilę, jego prywatnego anioła stróża, który uratował go przed nim samym.

Musiała się obudzić, cała i zdrowa. Ona i ich dziecko. Bez nich nic nie byłoby w stanie powstrzymać go przed zdewastowaniem świata.

* * *

– Wszyscy wiecie, co się wydarzyło w ostatnim czasie, moja kobieta została postrzelona – powiedział Kyson, przechadzając się w tę i z powrotem po klubie. Wcześnie rano lokal był jeszcze zamknięty dla klientów, ale jak najbardziej otwarty dla szefa, który musiał rozprawić się z podwładnymi. – Taka sytuacja nie miała prawa się wydarzyć i nigdy, ale to, kurwa, nigdy, nie może się powtórzyć! – Spojrzał ostro po kolei na każdego z nich.

O Kysonie można było powiedzieć wiele, potrafił być bezwzględny i mściwy, ale nikt nie narzekał na niego jako na szefa. Umiał rządzić tak, aby nie rzucać się w oczy, nie sprawiać problemów i nie zaczynać niepotrzebnych wojen, a przy tym skrupulatnie zwiększać zyski.

– Macie chronić ją równie mocno, jakbyście chronili mnie. Nie zrobiliście tego i teraz leży tam nieprzytomna…

– Skąd mogliśmy wiedzieć?

Kyson gniewnie zmrużył oczy, robiąc trzy powolne kroki w stronę Adriena, który ośmielił się zadać to pytanie. Ponoć kto pyta, nie błądzi, lecz w mafii o wiele ważniejszą zasadą było słuchanie poleceń szefa.

– Bo to wasz cholerny obowiązek, aby o tym wiedzieć – warknął. – Ta praca to nie tylko pieniądze, seks czy towar wciągany na boku. To obowiązki i każdy z was dobrowolnie w to wszedł, wiedząc, że jedyne wyjście ewakuacyjne to w worku na zwłoki. Jeśli nie chcecie tak skończyć, radzę zacząć myśleć!

Wszyscy pokiwali głowami. Na spotkaniu było ledwie dziesięć osób zajmujących najwyższe stanowiska i darzonych przez Rodgersa czymś na kształt zaufania. On kontrolował ich, oni – mniejszych działaczy, a tamci – jeszcze innych, podległych im. I tak kręciła się ta maszyna. Kyson wiedział, że jedno słabe ogniwo może wszystko zepsuć, dlatego z wyprzedzeniem je eliminował.

– Dlaczego mamy się tak poświęcać dla jakiejś panny?

Groźny uśmiech błysnął na twarzy Kysona, gdy usłyszał pytanie Oliviera. Zupełnie jakby się ucieszył, że tamten je zadał, bo dzięki temu mógł zrobić to, czego potrzebowały jego demony. Sekunda. Tyle potrzebował, aby znaleźć się przy nim, spojrzeć mu prosto w oczy i przejechać po jego szyi nożem, który zawsze trzymał przy sobie. Krew spłynęła po ubraniu, krzyk zamarł w gardle, przerażone oczy straciły wyraz.

– Jeszcze ktoś ma jakieś wątpliwości? – spytał, obracając narzędzie zbrodni w ręce. – Zeila Gilbert jest moją kobietą, tym samym należy jej się wasz szacunek i oddanie. Jeśli dowiem się, że ktoś działał przeciwko niej albo nie dopilnował czegoś, przez co znalazła się w niebezpieczeństwie, zginie o wiele boleśniej niż ten tutaj. Teraz chciałem załatwić to szybko, następnym razem to będą długie godziny.

Wszyscy zebrani przywykli do zabójstw i brutalności Rodgersa, więc nie przeraziło ich to przedstawienie, a przynajmniej nie dali tego po sobie poznać. Wiadomość została przekazana i Kyson mógł wracać do ukochanej. Akurat gdy wsiadł do auta, odebrał telefon od Nathaniela, którego zostawił pod drzwiami od sali dziewczyny. Prywatny, wyszkolony ochroniarz mafii nadawał się idealnie, aby pilnować jego ukochanej.

– Coś się dzieje?

– Rocko Mauricio tutaj jest.

Kyson zacisnął szczęki, ulga, którą poczuł po wyżyciu się na Olivierze, od razu zniknęła, a jego demony zażądały większej ofiary. Najlepiej złożonej z wścibskiego policjanta, który nie wiedział, co znaczy trzymać się z daleka.

– Pod żadnym pozorem nie może się do niej zbliżyć, będę za pięć minut.

Rozłączył się, wcisnął gaz, przekraczając dozwoloną prędkość, i rzeczywiście po kilku minutach znalazł się pod dużym budynkiem. Z zamkniętymi oczami znalazłby drogę do sali ukochanej, aż za dobrze znał te białe ściany i niewygodne krzesła. Ale jego nie powinno tutaj być.

– Rocko – powiedział i przystanął kilka kroków przed mężczyzną, który stał pośrodku korytarza. Kiwnął głową do Nathaniela pilnującego wejścia do sali i ponownie przeniósł wzrok na niechcianego gościa. Rocko Mauricio od dwóch lat był komendantem policji tego miasta i w tym czasie wiele razy zdążył zajść Kysonowi za skórę. Większości glin wystarczyło dać konkretną sumkę, aby odwracali wzrok, ale ten był inny i wcale nie chodziło o to, że taki prawy i porządny. Nie, odkąd tylko objął swoje stanowisko, rozpoczął osobistą wendetę na Rodgersie za to, że ten nie przyjął go do mafii. Tak, szanowany pan władza najpierw próbował swoich sił po ciemnej stronie, ale gdy mu się nie udało, zmienił front i odtąd próbował zniszczyć osobę, która go odrzuciła, czyli Kysona.

– Kyson Rodgers. To oczywiste, że gdy padają strzały, ty także musisz być w to zamieszany.

– Schlebiasz mi, ale nie wszystko jest moją zasługą.

– Winą.

– Jak zwał, tak zwał. – Rodgers wzruszył ramionami, mierząc mężczyznę wzrokiem. – Czego szukasz pod salą mojej kobiety?

– Twojej? Z tego, co mi wiadomo, nie jest twoją żoną, więc nadal mogłaby zeznawać przeciwko tobie.

– Niby w jakiej sprawie? – prychnął.

– Ktoś ją postrzelił.

– I myślisz, że to niby ja? – warknął, pokonując dzielącą ich odległość w dwóch krokach. – Nie wszystko zależy ode mnie, ale twój los na pewno. Ostrzegałem cię już wtedy i więcej nie będę. Wynoś się stąd, a jeśli dowiem się, że kręcisz się wokół Zeili, nie zawaham się ani sekundy, aby cię zabić, ale wcześniej wszyscy dowiedzą się, że jesteś jedynie szczurem, który nie był dość dobry do mafii.

Mężczyzna zacisnął wargi ze złości, Kyson trafił w jego czuły punkt. Drażnienie byka czerwoną płachtą było niczym w porównaniu z drażnieniem Kysona w tym stanie. Tego nikt nie mógł przeżyć ot tak, więc Roco postanowił nie ryzykować.

– To nie koniec.

– Z pewnością. Koniec będzie dopiero wtedy, gdy tak powiem.

Policjant odszedł, a Rodgers wyciągnął telefon i wybrał numer do swojego zastępcy.

– Dopilnuj, aby Rocko się dowiedział, że mi nie można grozić. Tylko tym razem nie wysadzaj mu auta, to zbyt proste.

– Więc co proponujesz, szefie?

– On myśli, że swoją nową pozycją może mnie pokonać, więc nadszedł czas, aby jego przełożeni dowiedzieli się, z kim mają do czynienia. Podejrzenia o nielegalne interesy i zdradzanie tajemnic powinno wystarczyć.

– Jasne, od razu biorę się do roboty.

– Jeszcze jedno. Zorganizuj spotkanie z potencjalnym następcą, muszę się upewnić, że nie będzie takim wrzodem na dupie jak Rocko.

– Załatwione.

To Kyson lubił, bezproblemowe wykonywanie jego rozkazów. Teraz mógł wrócić do siedzenia przy łóżku ukochanej i czekania, aż się obudzi. Gdy to się stanie, będzie gotowy, aby ją chronić, i zabije każdego, kto wejdzie jej w drogę. Pozbycie się wrogów w mafii i policji to dopiero początek. Jego nazwisko od dawna było znane i szanowane w gangsterskim świecie, jednak teraz planował zmienić swoje imperium w twierdzę nie do zdobycia i zetrzeć w proch każdego, kto podejdzie zbyt blisko.

* * *

– Wiadomo coś nowego? – spytał Jason, podchodząc do swojego przyjaciela.

Z ust Rodgersa wydobyło się zduszone westchnienie. Nie pamiętał nawet, od jak dawna tu siedział, na krześle w prywatnej sali, tuż przy łóżku Zeili. Godzinę, dzień? Od momentu, gdy otrzymał tę straszną wiadomość, cały świat przestał istnieć, godziny zlewały się ze sobą, tak samo jak dni i noce, nie zwracał na nic uwagi. Nie był pewien, czy spał, czy jedynie marzył na jawie o przyszłości z Zeilą. Czy miał w ustach coś poza kawą? Czy jadł tego burgera ze stołówki dziś, wczoraj, czy kiedy? Nigdy nie był w takim stanie jak teraz i był pewny, że tylko ona może go uratować.

– Kyson…

Sorelli położył dłoń na jego ramieniu, patrząc ze współczuciem. Doskonale rozumiał, co przyjaciel czuje. Co prawda sam nigdy nie przeżył takiej miłości, ale stracił matkę i pamiętał ten ból. Pamiętał też Kysona sprzed poznania panny Gilbert, chłodnego i zamkniętego w sobie. Gdy się pojawiła, szef mafii nagle zaczął się uśmiechać, był spontaniczny i szczęśliwy. Jason wiedział, jak wiele ta dziewczyna dla niego znaczy, słyszał to w jego głosie, gdy opowiadał o niej przez telefon, widział to w spojrzeniu, jakim na nią patrzył. Kyson znalazł miłość, a ten okrutny świat postanowił mu ją zabrać. Teraz Zeila walczyła o życie, a on nie mógł nic zrobić.

– Bez zmian – wychrypiał brunet. Dawno z nikim nie rozmawiał, jego gardło było nieprzyjemnie ściśnięte, jakby urosła w nim wielka gula żalu. Najbardziej chciał pomówić z Zeilą, ale tak, aby go słyszała i mogła mu odpowiedzieć. – Wciąż to samo, jej stan jest stabilny, wszystko monitorują, nic jej nie zagraża, ale wciąż się nie budzi.

– Dlaczego?

Wzruszył bezradnie ramionami. Nawet on nie wiedział wszystkiego i ta świadomość wykańczała go bardziej niż wszystko inne. Wolał cierpieć, krwawić, leżeć tam zamiast niej, mógł przyjąć na siebie wszystko, byle tylko ona była bezpieczna. Oddałby pieniądze, władzę i mafię, byle ją uratować. Niestety, los nie chciał przyjąć jego zapłaty i sam decydował o wszystkim…

– Organizm jest zmęczony, a może to szok, trauma… Została postrzelona, nie wiem, co tam się stało, co jej powiedział, co zrobił… To coś mogło tak na nią wpłynąć, że jej umysł nie chce wrócić do rzeczywistości. – Pokręcił głową. – Chciałbym jakoś jej pomóc, jestem tu cały czas, mówię do niej, ale to nic nie daje…

– Jestem pewien, że daje – odparł Jason. – Na pewno cię słyszy, czuje twoją obecność i niedługo się obudzi. A co z dzieckiem?

– Wszystko dobrze. – Wysilił się na uśmiech. – Lekarz pytał, czy chcę poznać płeć, ale nie mogę… Nie bez niej.

Zagryzł wargę i spuścił wzrok, nigdy nie czuł się tak słaby jak w tej chwili. Nie było w nim nawet tego gniewu i chęci zemsty, którą czuł na początku. Po zdemolowaniu biura, zabiciu każdego, kto mógł mieć związek z postrzeleniem Zeili, nie poczuł żadnej ulgi, nic to nie dało. A teraz nie mógł nawet wstać z tego krzesła. Mógł jedynie tu siedzieć i czekać na cud.

– Na pewno niedługo się obudzi, razem poznacie płeć waszego dziecka i wrócicie do domu – spróbował go pocieszyć. – Jest silna, wszystko będzie dobrze.

Kolejne westchnienie wydobyło się z ust Kysona, gdy w końcu podniósł wzrok i spojrzał na przyjaciela. Nie chciał nikomu mówić o tym, co działo się z Zeilą, i dopilnował, aby utrzymać to w tajemnicy. Wiedział tylko Jason i jej ojciec, Christopher. Obaj szukali sprawcy i wyjaśnienia całej tej sprawy, ale na razie odpowiedzi znała tylko Zeila.

– Cały czas próbuję w to wierzyć – przyznał Kyson. – Myślisz, że to moja wina?

Szczerość, bezradność i żal w jego głosie, aż uderzyły Sorelliego. Nigdy nie widział Rodgersa w takim stanie i szczerze było mu go szkoda. Nigdy się nie obwiniał, nie cierpiał, a teraz wyglądał tak, jakby przechodził poważny kryzys egzystencjalny i nie było się co dziwić.

– Jasne, że nie. – Pokręcił głową. – Nie wiedziałeś, nie mogłeś nic zrobić.

– Ten ktoś zrobił jej to przeze mnie.

– Tego nie wiesz. Może chodziło o jej ojca albo brata. Teraz to nie ma znaczenia, liczy się tylko ona i to, że wszystko będzie dobrze.

– Wierzysz w to?

– Szczerze? Tak. – Pokiwał głową. – A wiesz dlaczego? Bo widziałem was razem. Widziałem, jak na nią patrzyłeś. Jak na nikogo innego! Gdy byliście razem, to jakby nie było świata poza wami. Przestałem wierzyć w miłość, ale gdy was zobaczyłem… – Uśmiechnął się do własnych myśli. – Łączy was coś niesamowitego i to nie może się tak skończyć, nie teraz.

Jason był bardziej optymistycznie nastawiony do życia niż Kyson, jednak nigdy nie nazwałby siebie romantykiem. Jego relacje z kobietami opierały się na szybkim seksie i nie sądził, żeby to się kiedyś zmieniło. Jednak, widząc zmiany w przyjacielu i jego szczęście, zaczął myśleć, że może naprawdę coś w tym jest, że może rzeczywiście istnieje coś takiego jak wielka, niesamowita miłość.

– Dzięki… – odparł Rodgers. – Naprawdę doceniam to, że tu jesteś.

– Ej, jesteśmy przyjaciółmi, niemal jak rodzina, ona też jest dla mnie ważna i nie zostawię was w takiej chwili. A teraz serio powinieneś iść coś zrobić, odpocząć, zjeść, cokolwiek… Zeila nie chciałaby, abyś tak tu siedział, czekając na nią, jak zombie.

Troska przyjaciela była jedyną dobrą rzeczą, która przydarzyła się Kysonowi, odkąd usłyszał tę straszną wiadomość. Była niczym światełko w całym tym mroku. Dopiero wtedy zrozumiał, ile tak naprawdę znaczy dla niego Jason. Przez długi czas unikał słowa „przyjaźń”, bo było dla niego przyznaniem, że na kimś mu zależy, a to oznaczało słabość. Gdy zakochał się w Zeili, odkrył, że inni ludzie mogą być nie tylko bronią, którą ktoś może wykorzystać przeciwko niemu, ale także jego siłą. A Sorelli nie był zwykłym współpracownikiem, nawet nie tylko przyjacielem, rzeczywiście był jak rodzina. W końcu teraz tylko on, oprócz ojca dziewczyny, znał prawdę o tym, co stało się Zeili, i gdyby Kyson miał komuś zawierzyć jej życie, to tylko jemu.

Z westchnieniem spojrzał na łóżko, na którym leżała. To ona otworzyła mu oczy, aby zobaczył otaczający go świat takimi, jakim był naprawdę, i aby zaczął go doceniać.

Wszystko, co dobre, było dzięki niej.

Była jego światłem, miłością i aniołem stróżem. Potrzebował jej.

Ona go uratowała, a on jej nie ochronił. Ta świadomość dręczyła go nieustannie.

Rozdział 2

„Nie ma ucieczki od bólu; trzeba go oswoić, żeby nie dokuczał”.

Isabel Allende

Um… – Zeila otworzyła usta, próbując coś powiedzieć. Zamrugała, bo nagła jasność oślepiła ją, jakby popatrzyła w słońce. Zamknęła oczy. Czy to było niebo? Piekło? Czemu w gardle paliło ją tak, jakby była od wielu dni na pustyni bez wody, a oczy parzyły, jakby patrzyła na supernową? Zamglone wspomnienia w jej głowie przypominały pochmurne niebo, przez które nie mogły się przedrzeć żadne myśli.

– Zeila? Kochanie, słyszysz mnie?

Usłyszała zatroskany głos Kysona, a po chwili poczuła ciepłą dłoń na swojej ręce. Tak, to zdecydowanie był jego dotyk, poznałaby go wszędzie. Stanowczy, a jednak delikatny. Jej Kyson…

Była zdezorientowana i oszołomiona. W jej głowie krążyły setki elementów, które próbowały wskoczyć na właściwe miejsca i ułożyć wszystko w całość. Ta gonitwa myśli wywołała w niej jedynie irytację i zmęczenie, takie samo jak wtedy, gdy układa się puzzle z tysiąca elementów i nie można znaleźć tego jednego, ostatniego, aby dokończyć dzieło, nad którym tak długo się pracowało.

– Wszystko będzie dobrze, skarbie.

Obietnica i nadzieja, którą usłyszała w jego głosie, dodały jej otuchy i odwagi, aby zmierzyć się z tym, co czekało na nią, gdy zrobi kolejny krok. Otworzyła oczy i zobaczyła go. Cicho westchnęła, czując napływające łzy.

To było zbyt wiele, a jednocześnie za mało… Czuła się zagubiona i krucha, jakby wszystko ją przytłaczało, ale jego widok obudził w niej uśpione pragnienie i tęsknotę. Chciała na nowo zatonąć w jego ramionach, które wydawały się jedynym bezpiecznym miejscem.

– Ciii, ciii… Wszystko będzie dobrze – uspokajał ją, głaszcząc po dłoni. – Jestem tu, jesteś bezpieczna.

– Kyson… – wyszeptała.

Była tak bardzo zmęczona, niezdolna, by złożyć całe zdanie, ale jego imię wypłynęło z niej z łatwością, niemal z ukojeniem… Od razu poczuła się pewniej.

– Jestem skarbie. – Położył dłoń na jej policzku i pogłaskał czule. – Zawsze przy tobie będę.

– Kocham cię.

Jedno słowo, potem dwa słowa, w sumie trzy. „Kyson” i „kocham cię” – to wszystko, czego w tej sytuacji była absolutnie pewna.

Serce bruneta ścisnęło się boleśnie i radośnie jednocześnie. Cierpiał, widząc ją bezradną i słabą, ale był też cholernie szczęśliwy, że żyła i odzyskała świadomość. Nigdy za nic nie był tak wdzięczny jak w tej chwili. To, że tu była, że w końcu się obudziła, było prawdziwym cudem. Cudem, na który być może nie zasłużył, ale który jednak się zdarzył.

– Kocham cię bardziej. – Gdy Kyson wypowiedział te słowa, zalała go fala ulgi i niespodziewanej nadziei. W końcu mógł to powiedzieć, patrząc prosto w jej oczy i mając pewność, że go słyszy. Od wielu godzin był pogrążony w ciemności i własnych, mrocznych myślach, które niczym demony przejmowały nad nim kontrolę i wysysały światło. Teraz poczuł, jakby wrócił na właściwe tory. Skoro się obudziła, była tu przy nim, już nic nie mogło stanąć im na drodze.

– Jak się czujesz? – zapytał z troską.

– Dobrze… – Spróbowała się podnieść, a on od razu jej pomógł. – Eee… Postrzelono mnie? – Spojrzała na niego, szukając potwierdzenia, że to stało się naprawdę, a nie jedynie w koszmarnym śnie.

Pokiwał głową. A więc to wszystko, co się stało i co usłyszała, było prawdą… Bolesną, tragiczną prawdą, której szukała od lat. Ale teraz, gdy wreszcie ją poznała, wcale nie czuła się lepiej. Nie czuła, jakby zyskała coś, czego potrzebowała, a jedynie miała wrażenie, że straciła coś cennego.

– Co z dzieckiem? – spytała nagle z przerażeniem.

Jej wspomnienia nadal przypominały porozbijane kawałki porcelany, które próbowała posklejać. Co większe bardziej rzucały się w oczy, dlatego najpierw pomyślała o dziecku…

– Spokojnie, wszystko dobrze. – Głaskał jej dłoń. – Nic nie zagraża ani tobie, ani jemu, jesteś tylko osłabiona, musisz dojść do siebie, brać dużo witamin i odpoczywać.

– Och… To dobrze.

– Byłaś nieprzytomna przez kilka dni, to mogło być spowodowane szokiem… – kontynuował. – Ale już dobrze. – Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. – Jesteś tu, cała i zdrowa, a ja zrobię wszystko, aby tak zostało. Obiecuję ci, Zeila, będziesz bezpieczna, ty i nasze dziecko, zadbam o was, a ten, kto to zrobił, zapłaci za to.

Nie posiadał się z radości, że jego dziewczyna wróciła do świata żywych. Wszystko, co chciał z nią zrobić, o czym marzył i co sobie wyobrażał przez ostatnie godziny, mogło dojść do skutku. A nawet nie tyle mogło, ile musiało. Po tym, jak nieomal ją stracił, nie zamierzał marnować ani chwili więcej. Przeciwnie, zamierzał spełnić razem z nią wszystkie marzenia i uczynić jej życie bajką.

Wspólne podróże, gale, przyjęcia, spotkania ze znajomymi, wychowywanie dziecka… To wszystko przewijało się przez jego głowę, gdy spała, a teraz chciał wprowadzić to w życie. Robić wszystko, co robili dotychczas: gotować, wspólnie się kąpać, spać, kochać się, ale tym razem o wiele bardziej to doceniając.

Dopiero gdy coś się traci, rozumie się tego wartość. On miał szczęście w nieszczęściu, zrozumiał, że była dla niego wszystkim, ale jej nie stracił.

Nadal tu była, jego Zeila.

– W porządku? – dopytał. – Może czegoś potrzebujesz, chcesz wody, coś zjeść? A może zawołać pielęgniarkę?

Czuł się teraz za nią odpowiedzialny, jakby musiał ochronić ją przed całym światem i był gotów to zrobić, aby tylko jej nie stracić.

– Jest okej… Niczego nie potrzebuję… Poza tobą.

Pokiwała głową. Powoli wszystko do niej docierało, puzzle wpasowywały się w swoje miejsca, choć nadal zostało wiele pytań bez odpowiedzi. Podniosła wzrok. Patrząc na Kysona, dostrzegła w jego oczach troskę wymieszaną z ulgą i szczęściem. Był taki wdzięczny, że się obudziła, jednak pokonanie tej przeszkody nie oznaczało, że inne także zniknęły. Kolejne wspomnienie, które do niej wróciło, boleśnie jej o tym przypomniało.

– Scoot…

– Słucham? – Zmarszczył brwi, przyglądając się jej z uwagą. – O czym mówisz, mała?

– Scoot, ten z balu… No wiesz… ten, z którym tańczyłam, twój wróg czy coś… – Rodgers pokiwał głową, dając jej do zrozumienia, że wie, o kogo chodzi, więc kontynuowała. – To on mnie postrzelił.

Zamarł. Nie miał wiele czasu na radość z powodu tego, że ją odzyskał, bo już musiał mierzyć się z kolejnymi problemami.

– Dlaczego? Mówił ci coś?

To prawda, że Scoot był jego rywalem, i to od dawna, ale ostatnio nie wchodzili sobie szczególnie w drogę. Kyson nie wiedział o niczym, za co tamten mógłby się mścić, poza zwyczajną zazdrością, że Rodgers był lepszy. I to był kolejny powód, dla którego nie rozumiał działania rywala. Scoot był podrzędnym działaczem, przy wpływach Kysona nie miał szans, a jednak postanowił z nim zadrzeć… Musiał wiedzieć, jaka kara go spotka, a mimo to zaryzykował. Dlaczego?

– Wspomniał coś, że to pierwsza część planu, a druga będzie ciekawsza…

Zmarszczyła brwi, próbując przywołać z pamięci tę rozmowę. W głowie miała jednak pustkę powoli zapełniającą się chaosem myśli i wspomnień. Nie mogła tego ogarnąć. Potrzebowała czasu, aby wrócić do normalności, ale czuła, że go nie ma. Musiała działać, chronić dziecko, bliskich…

– Planu? – powtórzył Kyson, zastanawiając się. – Jakiego?

– Chce od ciebie pieniędzy, nie odezwał się?

– Nie, jeszcze nie.

To było tym bardziej dziwne. Skoro chciał pieniędzy, dlaczego milczał? Czyżby nagle obleciał go strach, bo zrozumiał, jak wielki błąd popełnił? Czy Scoot rzeczywiście był tak głupim, łasym na pieniądze idiotą, że dla kilku dodatkowych zer na koncie naraziłby się na gniew Rodgersa? Musiał wiedzieć, że Kyson nie spełni jego żądań, tylko go zabije, a wcześniej boleśnie będzie go torturował, więc po co to wszystko?

– Sebastian był mu coś winny.

– Znał twojego brata?

To robiło się coraz bardziej zawiłe i dziwne. Jakie powiązania mógł mieć Scoot z Gilbertem i dlaczego wyciągał to dopiero teraz, i to przeciwko Zeili?

– To on go zabił… – Słowa dziewczyny zawisły w powietrzu niczym ciężki, przytłaczający smog, którego nijak nie da się pozbyć.

Mężczyzna rozchylił wargi, jakby chciał coś powiedzieć, jednak żadne słowa nie wydawały się właściwe w tej sytuacji. Westchnął ciężko i jedynie ją przytulił. Jego wsparcie i zrozumienie to wszystko, co miał w tej chwili do zaoferowania, a ona niczego więcej nie potrzebowała.

To przerażające, że jeden człowiek musi tak wiele wycierpieć. Nie dość, że zraniono ją fizycznie, to jeszcze psychicznie, bo rozgrzebywanie przeszłości, a zwłaszcza śmierci brata, zawsze ją niszczyło. Nienawidził całego świata, za to, co jej zrobił, Scoota i każdego, kto kiedykolwiek chociaż pomyślał o niej źle. Chciał ją chronić, ratować, rozpieszczać, dać wszystko, na czele z bezpieczeństwem, szczęściem i miłością.

Koniec wersji demonstracyjnej.