Ryzykowna rodzina - Paula Ciulak - ebook

Ryzykowna rodzina ebook

Ciulak Paula

4,2

Opis

„Ryzykowna rodzina” to trzecia część serii: „Zakochani w mafii”.

Zeila nareszcie stworzyła własną rodzinę. Miała niesamowitego narzeczonego, Kysona, który oddałby za nią życie i cudownego synka, Bastiana, który stał się ich oczkiem w głowie. 

Niestety, życie w mafijnym półświatku nie daje wytchnienia. 

Jaka jest prawda o śmierci Sebastiana? Czy pogłoski o nim rozdrapią jedynie stare rany?

Jaki był powód zniknięcia Zane’a na cztery lata? Ile prawdy jest w jego słowach o tym, że musiał chronić Zeilę?

Jakie trupy wciąż skrywa rodzinna szafa?

Z tymi, jak i innymi mrocznymi sekretami przyjdzie się zmierzyć Zeili z Kysonem. W końcu dla swojej rodziny warto podjąć ryzyko.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 301

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (21 ocen)
14
2
2
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
paumok

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam trzy tomy
00
aspia

Z braku laku…

Sorki, ale to był koszmar, dobrze, że przeczytałam tylko jedną z książek.Więcej mądrych sentencji niż konkretnej akcji.Same przemyślenia głównej bohaterki.Jako romans to może i ok, ale jako romans mafijny to raczej kiepsko wypada.
00
Bozena_1952

Nie oderwiesz się od lektury

Świat mafii w łagodnym wydaniu, emocje były, ale przeważyła miłość głównych bohaterów i ich wybory na szczęśliwe życie z gromadką dzieci, z rodziną i przyjaciółmi. Polecam serdecznie ❤️
00
AgaKoz2801

Nie oderwiesz się od lektury

Świetne zakończenie serii. Super postaci główne i drugoplanowe oryginalne jak na książki mafijne. Dużo akcji ale humoru i rodzinnych scen. Polecam.
00
MVQHQK3D4H

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00

Popularność




RYZYKOWNA RODZINA

SERIA: ZAKOCHANI W MAFII 3

PAULA CIULAK

Warszawa 2023 Wydanie I

WYDAWNICTWO DLACZEMU www.dlaczemu.pl Dyrektor wydawniczy: Anna Nowicka-Bala Opieka wydawnicza: Marta Burzyńska Redaktor prowadząca: Natalia Wielogórska Redakcja: Anna Nowicka-Bala Skład: Anna Jakubek Projekt okładki: Olga Bołdok-Banasikowska Korekta językowa: Edyta Gadaj WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE WARSZAWA 2023 Wydanie I  ISBN: 978-83-67357-94-4 Zapraszamy księgarnie i biblioteki do składania zamówień hurtowych z atrakcyjnymi rabatami. Dodatkowe informacje dostępne pod adresem: [email protected].

PLAYLISTA

Por Primera Vez — Camilo, Evaluna Montaner Anyone — Justin Biber Silence — Marshmello feat. Khalid Wolves — Selena Gomez feat. Marshmello Kings & Queens - Ava Max No More Sad Songs — Little Mix Maybe we’re both right — Munn Just Keep Breathing — We The Kings Wrecked — Imagine Dragons I Lost Myself — Munn

PROLOG

Rodzina jest najważniejsza na świecie. To ona wychowuje człowieka, kształtuje jego osobowość, podejście do świata. To rodzina uczy, jak żyć, jak kochać albo wręcz przeciwnie… To rodzina zadaje pierwsze rany, uczy pierwszych dorosłych decyzji.

Rodzina, tak jak wszystko na świecie, może zniszczyć. Zdradzić, oszukać, odejść, skrzywdzić.

Prawdziwa rodzina, to nie tylko ci, z którymi łączą więzy krwi, ale też ci, których samemu się wybrało. Ukochany, najlepszy przyjaciel, który zawsze był obok.

Rodzina sobie wybacza, wspiera się, kocha, a przede wszystkim walczy za siebie do samego końca.

Rozdział 1

Trauma jest czymś, co przydarza się naszym ciałom i instynktom. Dopiero potem jej skutki rozszerzają się na nasz umysł, emocje i ducha.

Peter A. Levine

— Kochanie, masz, napij się.

Kyson uklęknął przy Zeili, która siedziała na fotelu i podał jej kubek z ciepłą, świeżo zaparzoną herbatką z melisy. Jeszcze chwilę temu wszystko było dobrze. Byli szczęśliwi i spokojni. Wszystko zmieniło się, gdy tylko Zeila otworzyła drzwi.

Drżącymi dłońmi przyjęła od niego kubek i upiła łyk. Gorące naczynie ogrzewało jej dłonie, ale ona czuła się jak zamrożona, bo nie mogła się ruszyć ani nic powiedzieć.

— Skarbie. — Usiadł obok i pogłaskał ją po głowie. — Dzwoniłem już do Jasona i twojego ojca, będę tu zaraz, jeśli Sebastian jakimś cudem żyje…

— Nie — przerwała mu ostro. Chciała, aby brat żył, ale tak nie było, a dopuszczenie do siebie tej możliwości, dałoby jej nadzieję, która potem by ją zabiła. Nie mogła do tego dopuścić. — To niemożliwe. — Przygryzła wargę i pokręciła głową. — Minęły cztery lata, byłam na jego pogrzebie, nie może żyć… To, co powiedział Zane…

Westchnęła i wzięła długi, uspokajający oddech. Teraz była mamą i musiała być spokojna, opanowana dla swojego dziecka. Tylko z czystą głową mogła się nim zajmować, a dodatkowo stres źle wpływał na pokarm. Nawet jeśli znowu świat się walił, musiała zachować spokój.

— Aniołku… — Pogłaskał ją po ramieniu. Tak bardzo chciał teraz przynieść jej ukojnie i zabrać od niej całe to cierpienie i chaos, zrobiłby dla niej wszystko. — Naprawdę nie rozumiem, z jakiego powodu powiedział to, co powiedział, ani czy to prawda, czy nie. Biorąc pod uwagę, że ani Alvaro ani Scoot nie widzieli ciała, wszystko jest bardzo dziwne…. — Sam zaczął się nad tym zastawiać, ale widząc wyraz jej twarzy, pokręcił głową, odganiając te myśl. — Nie martw się, proszę. Przeraziłaś mnie, gdy cię taką zobaczyłem… Wiele przeszłaś, powinnaś odpoczywać, cieszyć się, a nie załamywać przez tego… Idiotę. Obiecuję ci, że dowiem się prawdy, choćbym miał przekopać cały świat, aby wydobyć ją z podziemi. Zrobię to dla ciebie bez wahania.

Pewnie, gdyby poprosiła go o gwiazdkę z nieba, od razu pobiegłby do najbliższej agencji i kupił jej wszystkie, nie dbając o stracone zera na koncie. Radość w jej oczach błyszczała intensywniej niż te punkty na niebie, a jej szczęście było warte więcej.

— Wiem, że to zrobisz. — Uśmiechnęła się słabo, przykładając dłoń do jego policzka. — Zawsze robisz dla mnie to, co najlepsze i dbasz o mnie jak nikt inny… Po prostu… Nie powinieneś musieć tego robić, to nie powinno być takie trudne.

Czy życie nie powinno być trudne? Czy istniały jakieś zasady, spisane księgi mówiące o tym, jakie życie powinno być, a jakie nie? Jednych obsypywało różami, innych kolcami i bynajmniej nie było to sprawiedliwe, ale tak było. Więc jakie miało być życie? Trudne, łatwe, bolesne, a może piękne? Rzecz w tym, że życie to te wszystkie emocje i doświadczenia wymieszane razem niczym skomplikowane danie kucharskie. Oddzielnie sól nie jest czymś zachwycającym, ale razem z cytryną przełamują słodycz cukru i czekolady, tworząc razem przepyszne danie. Podobnie jest ze łzami, które po wymieszaniu razem, tworzą po prostu życie.

— Ale jest, takie jest życie i oboje aż za dobrze wiemy, że bardziej przypomina ono film akcji Netflixa, niż bajkę Disneya. Tak już jest i możemy po prostu żyć, razem.

— Wiem, udało nam się w całym tym mroku znaleźć coś dobrego, siebie nawzajem i Bastiana… Ale to… Mam dość prawdy, która wyskakuje na mnie zza rogu niczym zjawa.

— W takim razie zabawimy się w ekipę Scooby’iego, zedrzemy maski z każdego potwora i odkryjemy prawdę.

— Prawda jest taka, że mój brat nie żyje.

Kyson westchnął cicho i pokiwał głową. Odkąd zamknęła drzwi, Zeila była w szoku, milczała. A gdy w końcu wyznała mu, co powiedział Zane, to po tych słowach ponownie nastała cisza. Bardzo się wtedy o nią martwił, a gdy w końcu ponownie przemówiła, to z bólem słyszał w jej głosie złość i zagubienie.

To jasne, że nie chciała wierzyć w cudowne zmartwychwstanie brata, bo wtedy znowu miałaby nadzieję, a gdyby to okazało się kłamstwem, po raz kolejny musiały przechodzić jego stratę. To było okropne i podłe. Już wtedy, gdy przekazał jej informacje od Scoota, sceptycznie podchodziła do tego pomysłu i raczej zdawała się o nim zapomnieć. Rozumiał to, rozgrzebywanie ran przeszłości potrafiło być bardzo bolesne, o czym oboje mieli szansę już się przekonać, a nadzieja wcale nie zawsze była taka cudowna, potrafiła naprawdę mocno skrzywdzić. Jego ukochana się bała, a on na pewno nie zamierzał tak tego zostawić. Gdy tylko Zeila poczuje się lepiej, zamierzał złożyć wizytę jej ekschłopakowi, który uwielbiał mieszać w ich życiu. Jak wszyscy eks…

— Zrobię, co zechcesz. Po prostu powiedz. Mamy o tym zapomnieć, czy mam pogadać z Zanem? Wiesz, że mogę wycisnąć z niego prawdę.

— Wiem… Wiem, że zrobisz dla mnie wszystko, ale teraz sama nie wiem, czego chce.

Zdawało jej się, że miała to, czego mogła pragnąć. Kysona i Bastiana, miłość i rodzinę. Co więcej było jej potrzebne? Oboje dowiedzieli się, że pieniądze, władza, czy kariera, nie mają żadnego znaczenia, gdy nie można się tym z kimś podzielić. Oni mieli. Rodzinne życie dawało im szczęście i satysfakcje, ale wtedy znowu pojawiały się komplikacje.

Czy właśnie takie było życie? Życie w mafii? A może tylko ich losy były tak mocno splecione z sekretami, rodzinnymi trupami schowanymi w szafie i problemami?

— Cokolwiek to będzie, jestem przy tobie i nigdzie się nie wybieram.

— Nawet gdybym chciała skrzywdzić swojego eks za to, że nam przeszkodził?

— Zajmę się tym z wielką ochotą.

Wyszczerzył się w uśmiechu, co wywołało słaby uśmiech na twarzy dziewczyny. Choć mieli dziecko i byli razem, on nadal był o nią zazdrosny, a to przyjemnie pieściło jej ego i przypominało, jak wiele dla niego znaczyła.

— Czy jestem złą osobą, bo nie chcę, aby okazało się, że Sebastian żyje? — Skrzywiła się na dźwięk własnych słów. — To znaczy… Chcę, aby żył. Chciałam tego przez całe cztery lata, ale teraz… To jakbym rozdrapywała stare rany i nie chce mieć nadziei, jeśli to znowu okaże się ślepym tropem… Pogodziłam się z tym, że go nie ma, oczywiście nadal strasznie tęsknię, ale nie dam rady przez całe życie zdobywać nadziei, a potem ją tracić raz po raz… To mnie zniszczy… I chyba właśnie dlatego wolę wierzyć, że nie żyje… Tak jak wierzyłam przez ostatnie lata, bo wszystko na to wskazywało.

Gdy wypowiedziała to na głos, poczuła się naprawdę okropnie. To był jej brat, kochała go i kiedyś za wszelką cenę chciała go odzyskać, ale ta cena nie istniała, bo nic nie mogło pokonać śmierci. Nie było to łatwe, ale pogodziła się z tym, a teraz czuła, że drugi raz nie przetrwa tego całego piekła.

— Nie, skarbie, jasne, że nie jesteś złą osobą. To całkiem normalne, że właśnie tak się czujesz, wiele przeszłaś, a ja cię rozumiem. Jestem tu z tobą. — Przytulił ją. — Jesteś dobrą osobą, najlepszą jaką znam. Dla mnie jesteś jak anioł i mówię poważnie, więc nie wywracaj oczami. Pogodziłaś się z jego stratą, zaczęłaś od nowa, to było bardzo trudne i nie chcesz na nowo rozdrapywać ran. To normalne, masz prawo tak się czuć.

Uczucia nie są matematyką, fizyką, czy żadną inną logiczną dziedziną nauki, uczucia po prostu są. Nie zawsze łatwo je zrozumieć i wyrazić, często zaskakują, przytłaczają, ale to, że odczuwa się smutek, złość czy zagubienie nie sprawia, że jest się złą osobą.

— Chyba wolę wierzyć, że to kłamstwo…

— Dobrze, niech tak będzie. — Uśmiechnął się do niej z czułością. Cokolwiek chciała, zamierzał jej to dać. Była w szoku, wybita z rzeczywistości i przytłoczona nowymi możliwościami, a on chciał tylko jej to wszystko ułatwić. Szkoda, że nie mógł zapanować nad sekretami, które wciąż wychodziły na jaw, burząc ich spokój. — Może się położysz, hmm?

— Chyba przyda mi się… — Pokiwała głową, powoli wstając z fotelu. — Zawołasz mnie, gdy Bastian się obudzi?

— Odpocznij, zajmę się nim.

— Będzie głodny i…

— Jeśli go nie uspokoję, przyniosę do ciebie — zapewnił. — Teraz skup się na sobie i odpocznij.

Również wstał, przyciągnął ją do siebie i pocałował jej czoło. Była całym jego światem i nie znosił widzieć jej smutnej lub zmartwionej. Zrobiłby wszystko, aby to zmienić, lecz nawet pieniądze i władza nie miały kontroli nad uczuciami.

— W porządku, kocham cię.

— Ja ciebie bardziej.

Uśmiechnęła się lekko, pocałowała go w policzek i ruszyła do sypialni.

Za każdym razem, gdy zdawało się, że zapanował spokój, działo się coś nowego. Zupełnie jakby każda cisza, była tylko przerwą między burzami. Dawniej uwielbiał takie życie pełne adrenaliny, ryzyka i niespodzianek. Oboje je uwielbiali, ale ostatni rok porządnie dał im w kość. Przede wszystkim teraz byli rodzicami i właśnie na tym chcieli się skupić, na dziecku i sobie nawzajem. Chcieli cieszyć się rodziną i miłością, a nie wciąż toczyć te same wojny.

Może naprawdę zamiast walczyć z płotkami, trzeba było wywołać jeden konkretnym duży pożar i zniszczyć wszystko, co mogło im zagrozić.

* * *

— Myślałeś, że się przede mną ukryjesz? — spytał Kyson, wchodząc do domu Zane’a. Gdy Zeila została z rodzicami i Jasonem, on mógł rozprawić się z jej eks. — Jak mogłeś od tak powiedzieć jej coś takiego? To w ogóle prawda?

Nie czekając na odpowiedź, pociągnął go za koszulę i popchnął na szafę. Zawsze był porywczy, a gdy jego demony uciekały ze smyczy, nic nie było w stanie go zatrzymać. Teraz szczególnie czuł tą wściekłość, która gotowała się w nim niczym wrząca woda i za nic nie zamierzał tego powstrzymywać. To nie była walka o władze, pieniądze, czy kolejna mafijna potyczka. Nie, to była wojna o rodzinę. Teraz miał narzeczoną i synka, dla których zrobiłby absolutnie wszystko. Nie zamierzał pozwalać, aby ktoś ich krzywdził.

— Uspokój się — powiedział Zane. — Powiedziałem prawdę.

— Nie wierzę ci. Nic, co wychodzi z twoich ust, nie jest warte wiary. Skrzywdziłeś ją nie raz i nie dwa.

W jego oczach płonął ogień wściekłości, każdy, kto zranił jego ukochaną, zasługiwał na najbardziej dotkliwie piekło. Wielu na własnej skórze przekonało się o tym, że Kyson Rodgers to prawdziwy diabeł i choć miłość Zeili wydobywała z niego to, co najlepsze, to jednocześnie dla niej był gotów zniszczyć cały świat bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

— A jednak tu jesteś.

— Bo przez ciebie się martwi. Myślisz, że tak się do niej zbliżysz? Mamy dziecko, zaraz bierzemy ślub, nic nie zdziałasz.

— Co?!

Capristi zamarł, przygryzł wargę i przejechał ręką po włosach, patrząc w zaskoczeniu na rywala. Wiedział, że go kochała, że miała dziecko, ale nie spodziewał się, że tak szybko zostanie jego żoną. Wiedział, że stracił szansę, ale gdy założy jego obrączkę, to już będzie ostateczny koniec nadziei.

— Bierzemy ślub — odrzekł pewnie Rodgers. — A jeśli spróbujesz to zepsuć albo znowu się do niej zbliżysz, to cię, kurwa, zabiję — warknął.

— Powinna znać prawdę.

— Trochę późno sobie o tym przypomniałeś, nie? — prychnął. — To niby przypadek, że akurat teraz, gdy nam się układa, przypomniało ci się coś ważnego? Gdzie byłeś, gdy chowała brata?! — Doskoczył do niego, złapał za koszulę i potrząsnął nim. — Gdzie byłeś, gdy płakała? Gdzie byłeś przez te pieprzone cztery lata, co?! — Wymierzył mocny cios pięścią w jego twarz, aż z nosa rywala poleciała krew. Tym razem czerwona maź nie przyniosła Kysonowi ukojenia, nadal był wściekły.

Chciał go skrzywdzić w tym samym stopniu jak Zane zranił Zeilę. Wściekłość w jego żyłach gotowała się niczym wulkan. Jego demony uciekły z podziemi na powierzchnię i tańczyły ryzykowne tango, a on nie widział granicy, która mogłaby to zatrzymać. Podobno miłość bywa niebezpieczna, w tym przypadku w wielkim zagrożeniu był każdy, kto krzywdził miłość Kysona, jego Zeilę.

— Wróciłeś miesiące temu i nic. Nie udawaj, że ci na niej zależy, bo w to kurwa nie wierzę. Jedyne na czym ci zależy, to ty sam. Zostawiłeś ją, wróciłeś, ukrywasz prawdę, mówisz co chcesz. Wszystko dlatego, że jesteś pieprzonym egoistą, który ją tylko rani. A co jeszcze gorsze, jesteś tchórzem, który boi się wziąć odpowiedzialność za własne czyny.

Tego Zane nie mógł wytrzymać. Wcześniej biernie przyjmował ataki wiedząc, że na nie zasłużył, teraz jednak odepchnął Kysona, a w jego oczach błysnęła wściekłość i wola walki. Spieprzył wiele razy, nadal czuł żal i złość na samego siebie, a teraz te uczucia tylko się wzmocniły.

— Kocham ją! — warknął. — Wszystko co robiłem, było dla niej. Chroniłem ją, zanim ty w ogóle wiedziałeś o jej istnieniu, naprawdę chcesz się licytować?

— Nie mam o co. Odkąd ją znam, robię dla niej wszystko, a co ty zrobiłeś przez ostatnie cztery lata, co robisz teraz? Wprowadzasz zamieszanie, krzywdzisz ją, a zaraz pewnie uciekniesz, co? W końcu to ci wychodzi najlepiej.

Dwóch mężczyzn walczących tak zaciekle o jedną kobietę, to nigdy nic dobrego, ale dwóch takich mafiosów jak oni, to nie tylko kłopoty, ale i murowany rozlew krwi.

— Milczałem dla jej dobra.

— Jasne — prychnął coraz bardziej zirytowany Rodgers. — I jak na tym wyszła?

— Poświeciłem moją miłość do niej, aby była bezpieczna, ty nie umiałbyś tego zrobić. Przy tobie wciąż jest narażona na zagrożenie, ale nie dasz jej odejść. I kto tu jest egoistą?

Brunet zacisnął wargi, jego demony od dawna nie były w tak dobrej formie. Gdyby samo spojrzenie mogło zabijać, Zane już by padł martwy. I właśnie o tym teraz marzył.

Ten dupek śmiał twierdzić, że nie jest przy nim bezpieczna. Przy nim. Ha, dobre sobie. Spora część ich problemów to sekrety jej rodziny, przed którymi nieugięcie ją bronił. Pozbył się Revel, wyznał jej prawdę o wszystkim, aby jego przeszłość nie stanęła mu na drodze. Dla niej zrobił wszystko i nikt, a na pewno nie Zane, nie miał prawa tego kwestionować.

Miłość do Zeili stanowiła najpiękniejsze, najsilniejsze i najszczersze zjawisko w jego życiu. Nie było takiej przeszkody, której by nie zniszczył, aby ochronić tę miłość.

— Ja ją, kurwa, kocham bardziej niż jesteś to w stanie sobie wyobrazić. Zabiłbym dla niej.

— Zabijasz i bez powodu, więc jaka to niby różnica?

Demony Kysona już ostrzyły sobie zęby, żeby rozszarpać Zane’a na strzępy. Sam był sobie winien. Zadzieranie z Rodgersem nigdy nie kończyło się dobrze, ale zadzieranie z jego narzeczoną? Prawdopodobnie sam diabeł byłby bardziej łaskawy niż Kyson w tej sytuacji.

— Dla niej zabiłbym każdego, oddałbym własne życie dla niej — powiedział uniesionym głosem. — Przy mnie jest bezpieczna i zawsze będzie. Zrobię dla niej wszystko i nigdy jej nie zostawię. Zaś to, co ty zrobiłeś, nie było chronieniem jej, tylko zadawaniem jej zupełnie niepotrzebnego cierpienia. Nie jestem tchórzem jak ty i nie uciekam, gdy robi się trudno.

— Nie uciekłem, chroniłem ją!

Gdyby tylko wściekłość miała siłę rażenia, niczym trzęsienie ziemi, całe miasto ległoby już w gruzach.

— Nie udało się ci, cierpiała z twojej winy — wypomniał mu. — A teraz zadanie skończone, jest ze mną i ja ją ochronię.

— Nie wiesz o wielu rzeczach.

— O których niby ty wiesz i dlatego jesteś jej potrzebny? — Pokręcił głową. — Pieprz się. Umiesz tylko mieszać i wszystko komplikować. Gdyby ci zależało, powiedziałbyś prawdę od razu, a nie wtedy, gdy jest ci to wygodne. Jesteś tchórzem i egoistą. Nie masz pojęcia, czym jest miłość, nigdy jej nie kochałaś.

Za tak odważne, pełne jadu słowa Kyson oberwał w twarz, a to jedynie sprawiło, że ogień zemsty zapłonął mocniej w jego oczach. Rzucił się na rywala, okładając go pięściami.

— Kochałem ją i nadal kocham.

— Śmieszne. Miłość to zostawienie kogoś, gdy cię potrzebuje? Kłamstwa? Stawanie na drodze szczęścia?!

Ich żądne krwi spojrzenia idealnie pasowały do śladów po bójce na twarzach. Dwaj groźni mafiosi, walczący o jedną kobietę. Zacięta rywalizacja między nimi mogła rozsadzać ściany i tak pewne by się stało, gdyby nie kroki na schodach.

— Co tu się dzieje? — spytała Layla i od razu spojrzała na brata. — Co znowu zrobiłeś?

— Czemu od razu obwiniasz mnie? — spytał urażony. — To on tu wpadł, wściekły.

— Bo z pewnością coś zrobiłeś.

Dziewczyna zeszła po schodach i podeszła do mężczyzn. Nie wiedziała o co poszło, ale była pewna o kogo, o Zeilę. Była tylko młodszą siostrą Zane’a, tylko dziewczyną w tym brutalnym świecie mafii, ale na pewno nie zamierzała stać z boku, gdy mogła ich powstrzymać.

— Wszystko w porządku z nią? — spytała, patrząc na Kysona.

Mężczyzna odetchnął, uspokajając się trochę. Na początku był sceptycznie nastawiony co do siostry rywala, ale była zupełnie inna niż on i bardzo wspierała Zeilę.

— Tak, na tyle na ile może być, gdy twój brat powiedział jej, że Sebastian żyje…

— Co?!

— Widzę, że też nie wiedziałaś…

— Nie wiem o niczym co się dzieje w tej rodzinie… — stwierdziła z goryczą.

Ostatnie lata spędziła w szkołach z internatem w innych krajach, będąc z dala od brata i jego szemranych interesów. Teraz coraz bardziej widziała, że to nie była czysta troska ze strony Zane’a, miał on w tym wszystkim ukryty cel. Chciał, aby wielu rzeczy nie wiedziała i wcale jej się to nie podobało.

— Layla, nie wtrącaj się — odparł Zane.

— Muszę, bo choć to ty jesteś starszy, to ja muszę sprzątać twój bałagan. Trzymasz mnie z dala, aby mnie chronić, czy aby niszczyć wszystko, czego się dotkniesz? Bo ostatnio to drugie wychodzi ci o wiele lepiej — rzuciła kąśliwie. Brat był jej najbliższą rodziną i kochała go mimo wszystkich wad, ale nie zamierzała mu ślepo przyklaskiwać, gdy robił źle. Czasem najlepsze, co można zrobić, to kogoś opieprzyć, aby zobaczył, co robi. — Idź się ogarnąć. — Westchnęła i zwróciła się do Rodgersa. — Przykro mi, serio, przekaż to Zeili. Przypilnuję, aby Zane więcej was nie nachodził i dowiem się, czego się da.

— Dzięki… Gdybyś nie przyszła, dobrze by się to nie skończyło, więc… — Odchrząknął. — Wiesz, nie mogę uwierzyć, że naprawdę jesteś jego siostrą.

— Uwierz mi, ja czasem też. Wiem, że to pewnie fatalny moment, aby to powiedzieć, ale Zane nie jest złą osobą, w głębi siebie ma dobre serce, tylko robi okropnie głupie błędy… Naprawdę przykro mi, że tak to wszystko skomplikował. Jeśli mi się uda, postaram się to jakoś naprawić.

— To nie twój bałagan.

— Ale to mój brat i nawet jeśli czasem go nienawidzę, nadal go kocham i wolałabym, abyś nie był zmuszony go zabić.

— Tego nie mogę ci obiecać.

— To obiecaj mi chociaż, że dasz mi znać, gdy następnym razem mój brat coś odwali. Choć naprawdę mam nadzieję, że nie będzie to konieczne.

— W porządku… I wiesz… Nie chcę widzieć twojego brata, ale ty jesteś u nas mile widziana. Zeila się ucieszy.

— Dzięki, Kyson. Miło, że się do mnie przekonałeś.

Kyson posłał lekki uśmiech Layli i wyszedł. Zaczął rozumieć, czemu Zeila tak ją lubiła. Podczas gdy jej brat doprowadzał go do szału, także przez zazdrość, to dziewczyna była miła i wydawała się w porządku. Nadal traktował ją z rezerwą, ze względu na nazwisko, ale jak sam dobrze wiedział, nie miało się wpływu na to, w jakiej rodzinie się urodziło.

— Jestem tu — odparł zdenerwowany Caprisiti, gdy zostali sami. — Nie traktuj mnie jak dziecka, Layla, nie masz o niczym pojęcia.

— Ale się dowiem. Za długo trzymałaś mnie pod kloszem, chciałeś mnie chronić, ale sam jedynie wszystko spieprzyłeś. Nie pozwolę ci ranić mojej najlepszej przyjaciółki, nawet jeśli nadal ją kochasz i w twojej chorej głowie to przejaw miłości.

— Nic nie rozumiesz… — Pokręcił głową.

— To mi, kurwa powiedz albo dowiem się sama!

Westchnął. Chciał chronić siostrę przed tym wszystkim, a teraz była na niego zła, tak samo jak Zeila. Każdy, kogo chciał ratować przed mrokiem, nie umiał tego docenić i obwiniał go. Czy naprawdę dobre intencje prowadziły jedynie do piekła i nie dało się uciec przed cierpieniem i popełnianiem błędów?

— Naprawdę ją kocham… — odrzekł, siadając na kanapie. — Nigdy nie kochałem nikogo tak jak jej, to było… Jest… Miała być moja, a on mi ją zabrał.

— Zeila nie jest rzeczą, Zane — odparła ze spokojem dziewczyna, siadając obok niego. — Żadna kobieta nie jest. To, że była z tobą i to, że teraz jest z nim, to jej wybór. Nie możesz jej do niczego zmuszać, a na pewno nie do miłości. Nic dobrego z tego nie wyjdzie.

Zbyt często mężczyźni myśleli, że mogą mieć kobietą, posiąść ją, zabrać komuś innemu, zdobyć jak rzecz w sklepie, wymieniać jak skarpetki, czy ustawić na półce jak trofeum. Nigdy tak nie było, a takie myślenie było nie tylko błędne, ale i toksyczne.

— Wiem… — Schował twarz w dłoniach. — Po prostu gdybym nie wyjechał, nadal byliśmy razem.

Po raz pierwszy od dawna Layla zobaczyła wrażliwą i delikatną stronę swojego brata. Choć nadal była na niego zła, to uczucie malało na rzecz współczucia. Kochał kogoś, kto nie mógł być jego i nawet jeśli doskonale o tym wiedział, to nie wystarczyło, aby przekonać serce. Miłości nie dało się od tak włączać i wyłączać, a kochanie kogoś, kto tego nie odwzajemniał, było jak chodzenie bosymi stopami po rozżarzonych węglach. Będąc w połowie drogi, zarówno zawrócenie, jak i pójście dalej mogło tylko sprawić ból. Nie dało się tego przeskoczyć, jedynie przejść do końca, przeżyć, poczekać, aż uczucie się wypali i wtedy zebrać siły na nowy początek.

— Tego nie wiesz — odezwała się. — Nie da się przewidzieć, co by się stało.

— Ja wiem, nie spotkałaby jego i nadal byłaby moja.

— Zane…

Gdy Zeila i Zane byli razem, Layli łatwo było cieszyć się z ich szczęścia i wspierać ich oboje. Teraz jej brat cierpiał i chciała go pocieszać, ale jednocześnie robił źle i ranił jej przyjaciółkę, a to nie było w porządku.

— Ona nie ma pojęcia przez co przeszedłem przez te lata…

— Tak samo jak ja, bo żadnej z nas tego nie powiedziałeś. Co się stało, Zane?

Westchnął. Ukrywanie prawdy i kłamstwa były łatwiejsze, bo wtedy nie musiał mierzyć się z przeszłością i z uczuciami, z którymi sobie nie poradził. Każde opowiedzenie historii było jakby przeżywaniem jej na nowo, a nawet najsilniejsi nie byli odporni na ból psychiczny.

— Po tym, jak zniknąłem, aby rozwiązać problemy, które sprawił Sebastian? — podjął temat. — Musiałem zmylić tropy glin, pozbyć się wrogów, byłem u wujka… Wiesz, jak on jest. Tylko praca ma dla niego znaczenie, zlecał mi różne zadanie, nalegał, aby połączyć się z rodziną Gilbertów… — Westchnął. — Cholernie martwiłem się o Zeilę, ale jego ludzie ją obserwowali. Choć nigdy nie wiedziałem o dziecku… — Zagryzł wargę. — Sam już nie wiem, co było prawdą, a co nie…

Schował twarz w dłoniach, wyraźnie umęczony wszystkim co się wydarzyło i tym, co mogło się stać, ale nie stało.

— A gdzie w tym wszystkim jest Sebastian i dlaczego nie miałeś z Zeilą kontaktu przez tyle lat?

— Żeby ją chronić. Wszystko, co zrobiłem, było dla niej.

— To znaczy?

— Gdy dowiedziałem się o śmierci Sebastiana, zacząłem kopać, a im dalej w tym temacie byłem, tym bardziej wszystko stawało się niebezpieczne… Pewnego razu dostałem dość brutalną wiadomość, że jeśli zbliżę się do Zeili, ona zginie.

— Więc odpuściłeś?

— Nigdy, kurwa, nie odpuściłem. — Poderwał się na równe nogi, zaciskając boleśnie szczękę. — Co miałem zrobić, widząc jej zdjęcia i nagrania, jakby ktoś ją kurwa śledził? Za radą wujka skupiłem się na rozwoju mafii, trzymania cię na bezpiecznej odleglości z dala od tego wszystkiego i szukaniem prawdy w tym wszystkim.

Wiedział, że popełnił wiele błędów, ale wtedy robił to, co wydawało się najlepszym rozwiązaniem.

— I jak dowiedziałeś się, że Sebastian żyje?

— To skomplikowane…

— Zane…

— Odpuść, siostra. Mam dość, to wszystko, to, kurwa, za dużo. Robiłem wszystko, aby chronić was obie, a teraz mnie, kurwa, nienawidzicie. Wiesz jakie to uczucie?

Upił łyk alkoholu ze szklanki, która stała na stole, a potem rzucił nią o ziemie, nie zwracając uwagi na to, że rozbiła się na drobne kawałki, bo jego serce było w gorszym stanie.

— Nie nienawidzę cię i jestem pewna, że Zeila także cię nie nienawidzi. To po prostu jest trudne dla nas wszystkich.

— Dla mnie nie, co? — warknął z żalem. — Ona ma nowe życie, mając mnie za wroga, choć nigdy nie chciałem jej zranić.

— Nie wszystkie błędy da się od tak naprawić, szczególnie tak bolesne. Powinieneś był zacząć od szczerości i porządnych przeprosin, a nie wtrącania się w jej życie.

— Myślisz, że mi wybaczy?

Dziewczyna westchnęła, widząc swojego brata takiego załamanego, niemal bezbronnego. Nikt nie chciał widzieć jak bliska mu osoba cierpi, ale wiedziała też, że w pewnym sensie sobie na to zasłużył.

— Nie wiem, Zane, to jej decyzja — westchnęła Layla. — To był ciężki wieczór. Odpocznij, pogadamy jutro.

Położyła rękę na ramieniu brata i wróciła do swojego pokoju. Nawet gdy ją denerwował i nie rozumiała jego zachowania, był jej bratem, rodziną. Chciała mu pomóc pozbierać się i zacząć od nowa, bez wtrącana się w życie eksdziewczyny. Nigdy nie sądziła, że przyjdzie jej naprawić błędy nadopiekuńczego starszego brata, ale w końcu mogła się wykazać.