Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
To nie historia o pięknej, która ratuje bestię od klątwy swoją dobrocią i swoim poświęceniem. To historia o dwojgu ludzi, dla których liczy się tylko tu i teraz. Bawią się swoimi drogimi zabawkami. Imprezują.
Co się stanie, gdy to się skończy?
Mówili o nim Bestia. Nie dlatego, że ludzie się go bali. Nie dlatego, że był niepokonany. Nie dlatego, że miał władzę.
Bestią stał się dlatego, że był próżny. Zachłanny, zarozumiały i frywolny. Życie było dla niego tylko szeregiem imprez, pijaństwa i przygód na jedną noc. Ranił wszystkich dookoła, rodzinę, znajomych i praktycznie, każdego kto stanął na jego drodze. Liczył się tylko on i jego wygoda. Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy, a karma to wyjątkowo sprawiedliwa suka.
Ona.
Co się z nią stanie, gdy tym razem rodzice nie podadzą jej ręki? Co będzie, gdy konsekwencje jej wyskoków będą większe, niż się spodziewała?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 175
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Marzena Miłek, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021 All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autoraoraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree.com
Zdjęcie na okładce: unsplash.com
Projekt okładki: Marta Lisowska
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek
Wydanie I - elektroniczne
ISBN 978-83-66754-67-6
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Książkę dedykuję mojejrodzinie,która musiała znosić mój procestwórczy,oraz osobie, która od początku we mnie wierzyła – Oliwia – dziękuję.
Prolog
Bestia. Nie dlatego, że ludzie się go bali. Nie dlatego, że był niepokonany. Nie dlatego, że miał władzę. Bestią stał się dlatego, że był próżny. Zachłanny, zarozumiały i frywolny. Życie było dla niego tylko szeregiem imprez, pijaństwa i przygód na jedną noc. Ranił wszystkich dookoła, rodzinę, znajomych i praktycznie każdego, kto stanął na jego drodze. Liczył się tylko on i jego wygoda. Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy, a karma to wyjątkowo sprawiedliwasuka.
***
Ona zawsze miała za nic zakazy. Jak to mówią: Zakazy są po to, żeby je łamać. A Alicia złamała ich całe mnóstwo. Dobrze wiedziała, że rodzice kolejny raz wyciągną ją z kłopotów. Tylko czy na pewno? Czy ten jeden raz nie okaże siędecydujący?
Rozdział 1
Ledwo otworzył drzwi swojej rezydencji, a do jego uszu doleciał głośny krzyk. W normalnych okolicznościach być może byłby zaskoczony, jednak nie kiedy w domu był jego syn. Jego oczom ukazała się nowa pokojówka zbiegająca po schodach z pierwszego piętra. Tuż za nią na samym szczycie zjawił się jego syn. To także nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że Victor był nagi. Na widok ojca zasłonił jedynie dumnie prężącego się penisa, co nie było łatwe przez jego dość imponującyrozmiar.
– Victor, na litość boską! – warknął pan domu. – To już druga pokojówka w tym miesiącu! W tym tempie zabraknie chętnych dopracy!
To niestety była prawda. Historie o podbojach młodego Caro krążyły już po całym mieście. Jego rozwiązłość i fakt, że zupełnie nie przejmował się opinią, bardzo irytowały seniorarodu.
Na słowa ojca, młody mężczyzna tylko się roześmiał. Bawiło go zaczepianie i podrywanie pokojówek. Zawsze to był jakiś sposób na zabicie nudy. Najzabawniejsze było, gdy uciekały z krzykiem lub czerwieniły się soczyście. O niektóre nawet nie musiał zabiegać, same pchały mu się dołóżka.
– To tylko takie wygłupy. Nie sądziłem, że jest taka wrażliwa. Wyluzuj – odpowiedział, po czym spokojnym krokiem udał się do swojegopokoju.
Nie przejmując się swoją nagością, rzucił się na łóżko, chwytająctelefon.
– Halo? – Jedwabisty, ale nieco piskliwy głos zabrzmiał po drugiejstronie.
– Hej, Zoey. Za ile możesz u mnie być? Mam palący problem. – Spojrzał na wciąż sztywnegokutasa.
– Dziesięć, może piętnaścieminut.
– Czekam.
Czas oczekiwania postanowił umilić sobie przeglądaniem mediów społecznościowych. Ciche pukanie do drzwi sprawiło, że przeniósł swój wzrok na drewnianąpłytę.
– Wejść – rozkazał.
Już po chwili jego oczom ukazała się niewysoka dziewczyna o azjatyckich rysach twarzy i długich ciemnych włosach. Jej drobne ciało odziane było w biały obcisły top i bardzo krótką kraciastą spódniczkę. Zamknęła za sobą drzwi, po czym wolnym krokiem zbliżyła się do łóżka, na którym leżał nadal nagi Victor. Bez zbędnych słów wdrapała się na łóżko i zasiadła nanim.
– Widzę, że się przygotowałaś – wymruczał, wsuwając rękę pod jej krótką spódniczkę i ściskając nagipośladek.
Dziewczyna w odpowiedzi jedynie szeroko się uśmiechnęła i wpiła w jego usta. Ich dziki i namiętny pocałunek jeszcze mocniej pobudził ich zmysły. Czuła, jak jego twardy jak skała penis ocierał się o jej pośladki, podczas gdy on sam czuł jej soki cieknące z podnieconej nieosłoniętej majątkami cipki na swoimbrzuchu.
Na chwilę oderwał od niej usta, by ściągnąć jej skąpy top, pod którym jak się okazało, nie miała stanika. Zdziwił się, że prędzej tego nie zauważył. Teraz mógł podziwiać jej sporych rozmiarów piersi. Zoey uniosła się lekko, rozpięła spódniczkę i żeby nie schodzić z chłopaka, ściągnęła ją przezgłowę.
Teraz miał ją w całej okazałości. Chwycił jej biodra i jednym sprawnym ruchem nadział na swojego kutasa. Dziewczyna wydała z siebie głośny jęk zadowolenia. Sam Victor aż sapnął, gdy poczuł, jak jej ciasna cipka dokładnie gooplata.
Po krótkiej chwili, gdy Zoey przyzwyczaiła się już do jego sporego rozmiaru, zaczęła na nim rytmicznie podskakiwać. Podniecony do granic możliwości Victor chwycił ją za biodra, mocniej nabijając na kutasa. Cały pokój wypełnił się ich jękami i sapaniem. Ciasna cipka dziewczyny zaczęła przyjemnie pulsować, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz rozkoszy. Victor też był blisko. Sprawnie odwrócił ich tak, że teraz to on był na górze i jeszcze mocniej się w nią wbił. Kilkaruchów.
Tuż przed finałem wyciągnął z mokrej cipki fiuta i wytrysnął na brzuch dziewczyny strumieniem gorącej spermy. Leżeli obok siebie, próbując uspokoić oddechy po orgazmie. Zoey wycierając brzuch chusteczkami, na chwilę zawiesiła wzrok namężczyźnie.
– Wiesz, że nie musiałeś tego robić. – Wskazała na nadal pomazany brzuch. – Biorętabletki.
– Wiem, wiem.
Wiedział. Jednak prawda była taka, że jej nie ufał. Jej ani żadnej innejkobiecie.
Wstał z łóżka i udał się do łazienki. Po kilku minutach odświeżony wrócił do pokoju. Widok nadal leżącej na jego łóżku dziewczyny lekko go zdenerwował. Liczył, że pod jego nieobecność wyjdzie. Wyciągnął z szafy czysteciuchy.
– Chcesz się odświeżyć, zanim wyjdziesz? – zapytał.
Dziewczyna jedynie prychnęła, rozumiejąc aluzję, po czym zebrała swoje rzeczy i szybko się ubrała. Bez pożegnania opuściła jegopokój.
Rozdział 2
– Postawić ci drinka? – Nieznajomy mężczyzna oparł się na jednym łokciu o bar, tuż przy jej boku. Odwróciła się w jegostronę.
Lekko już zamglonym spojrzeniem omiotła jego sylwetkę, zatrzymując wzrok na twarzy. Szczupły, niewysoki mężczyzna około trzydziestki z pociągłą twarzą i haczykowatym nosem, wyszczerzył się do niej, ukazując swoje nie do końca białezęby.
Dziewczyna wykrzywiła twarz w obrzydzeniu i odwróciła się do swojej przyjaciółki. Jednak to nie zraziło jej adoratora. Położył dłoń na jej odsłoniętym ramieniu, zwracając tym samym ponownie jejuwagę.
Spojrzała najpierw na jego rękę na swoim ciele, którą momentalnie strząsnęła. Później znowu na twarz. Nie znosiła takich facetów. Tacy jak on zawsze mieli się za lepszych i uważali, że wszystko się im należy. Ich zdaniem, gdy kobieta wypije odrobinę za dużo, od razu zrzuca majtki przed każdym. Każdakobieta.
– Płyń stąd, koleś – rzuciła oschle i już miała się odwrócić kolejny raz, gdy mężczyzna ponownie chwycił ją zarękę.
– Hej! Grzecznie zapytałem, czy się napijesz, wypada się zgodzić, nie uważasz? – warknąłostro.
Tego było dla niej za wiele. Wyszarpnęła rękę z jego uścisku i zeskoczyła z hokera, na którym do tej pory siedziała. Lewą nogą nadepnęła na jego stopę, wbijając mu tym samym szpilkę obcasa. Gdy mężczyzna kierowany bólem syknął i się pochylił, natychmiast wykorzystała okazję i wymierzyła mu cios kolanem prosto wkrocze.
Upadł z jękiem. W ciągu chwili zaroiło się od ochrony. Oczywiście jak już nie są potrzebni. Ochroniarze zajęli się mężczyzną, łypiąc na nią niechętnie. Przewróciła oczami i ponownie zajęła swojemiejsce.
– Kolejny do kolekcji, co? – zapytała jejtowarzyszka.
– Co zrobić, gdy świat jest usiany samymi frajerami – bąknęła podnosem.
– Wiesz, różnie bywa, co nie znaczy, że każdego trzeba bić – roześmiała się i pociągnęła łyk ze swojej już prawie pustejszklanki.
Nie odpowiedziała na zaczepkę, jedynie dopiła swojego drinka i skinęła na barmana, by podałnastępnego.
Elly miała rację. Zbyt często ją ponosiło, ale co zrobić, gdy wojownicza natura i gorąca krew nie dawały o sobiezapomnieć.
– Za dużo myślisz! Idziemy tańczyć. – Duszkiem wypiła postawionego przed nią przez barmana drinka i pociągnęła przyjaciółkę naparkiet.
Wypity alkohol i elektryzująca muzyka sprawiły, że ich ruchy były zmysłowe i kuszące. Wiły się w tańcu, ocierając o siebie. Erotyczne ruchy zwabiły sporą grupkę widzów spragnionych, jak i one, wrażeń.
Poczuła dłonie na swoich kołyszących się biodrach. Nie przerywając tańca, obejrzała się za siebie w kierunku osoby, do której należały. Mężczyzna był bardzo wysoki, gdyż ona przy swoich stu siedemdziesięciu sześciu centymetrach sięgała mu zaledwie do brody. Krótkie czarne włosy, kilkudniowy zarost i czarne jak węgiel oczy doskonale się ze sobą komponowały. Wprawdzie nie do końca był w jej typie, jednak alkohol krążący w jej żyłach, podpowiadał: „Czemunie?”.
Uśmiechnął się do niej szeroko, co odwzajemniła. Już po chwili tańczyła w jego objęciach. Jedna, druga, trzecia piosenka. Zmęczeni i nakręceni poprzez wzajemną bliskość udali się do loży mężczyzny. Jego ręka na jej odsłoniętym udzie, pijacki chichot, nad którym już nie panowała i drink, jeden, drugi, trzeci…
***
Rażące światło poranka i ciepło, ogromne ciepło. Ostatkiem sił rozkopała to, czym była przykryta. Powieki jej ciążyły, a ból głowy rozsadzał czaszkę. Znowu to zrobiła. Znowu. Gdzie była Elly, żeby ją ogarnąć? Gdzie było jej słynne „Alicia, już ci wystarczy”? Nigdy jej nie ma, gdy jest potrzebna, teraz grzeje ją tym swoim chudymcielskiem.
Postanowiła się podnieść jedynie po to, by obudzićprzyjaciółkę.
Po dwóch próbach otwarcia oczu w końcu się udało. Sekundę po tym, jak odzyskała ostrość widzenia, gorzko tego pożałowała. Łóżko, sufit, pościel, ściany i okno, przez które aktualnie wpadały promienie słoneczne, nie należały do niej, a tym bardziej do jejprzyjaciółki.
Ciepło ciała, które tak bardzo ją denerwowało, nie należało do Elly. Obok niej na brzuchu spał spokojniemężczyzna.
Jego twarzy była zwrócona w przeciwną stronę, jednak nie wydawał jej się zupełnie obcy. Chwila prawdy. Spojrzała w dół. Nie była naga. Na jej ciele wciąż była bielizna. Przyjęła ten fakt z nieopisaną ulgą, znaczyło to, że między nią a nieznajomym do niczego nie doszło. No przynajmniej do niczegopoważniejszego.
Delikatnie wysunęła się z łóżka i rozejrzała za swoimi rzeczami. O dziwo, jej wszystkie rzeczy leżały złożone na fotelu w rogu pokoju. Szybko się ubrała i jeszcze raz spojrzała na śpiącego mężczyznę. Odwrócił się w jej stronę, ale na szczęście nieobudził.
Przyjrzała się jego twarzy. Wspomnienie z poprzedniego wieczoru, jak tańczyła w jego ramionach, przewinęło się przez jejmyśli.
Wyszła.
***
Z butami w ręku i w możliwie względnej ciszy weszła do domu. Ból głowy, który mimo czasu potęgował się z każdym krokiem, dokuczał jejniemiłosiernie.
– Dzieńdobry!
Podskoczyła w miejscu na dźwięk usłyszanychsłów.
– Miło, że chociaż ranowróciłaś.
– Daj spokój, mamo, jestemdorosła.
Rzuciła buty w kąt korytarza. Nie było już sensu być cicho, skoro została przyłapana przezmatkę.
– A zachowujesz się jaknastolatka!
– Daruj sobie – burknęła.
Matka jedynie pokręciła głową z rezygnacją. Jej jedyna córka była tak bardzo rozpieszczona, że nie poczuwała się do żadnej odpowiedzialności. Kobieta uważała, że popełniła błąd, pozwalając jej na wszystko. Niestety było już zapóźno.
– Alicia, przyjdzie kiedyś dzień, w którym będziesz musiała wziąć za siebie odpowiedzialność i w końcu dorosnąć – powiedziała i udała się napiętro.
Dziewczyna tylko prychnęła i poszła do swojegopokoju.
***
Jak zawsze spóźnił się do pracy. Zupełnie się tym nie przejmując, przestąpił próg firmy swojego ojca. Jego gabinet był na drugim piętrze. Stanowisko doradcy finansowego nie było spełnieniem marzeń młodego Caro, jednak według ojca na szczyt kariery należy się wspinać po szczeblach. Mimo to obiecał mu, że przejmie firmę, jak już będzie na to gotowy. O czym zdecyduje sam seniorrodu.
Wsiadł do windy i zanim wcisnął guzik, do środka wskoczyła niska, drobna szatynka. Vanessa, bo tak jej było na imię, odbywała swój półroczny staż w firmie jego ojca. Od samego początku była na celowniku Victora. Skromna i wstydliwa dziewiętnastolatka już od miesiąca odrzucała jegozaloty.
– Witaj, Nessa. – Uśmiechnął sięszeroko.
– Dzień dobry – odpowiedziałanieśmiało.
Victor wykorzystując sytuację, wcisnął guzik blokady windy i uniemożliwił jej dostęp dopanelu.
– Victor, co… co ty robisz? – zapytała zestresowana i zarazemwystraszona.
– Nie bój się – uspokajał ją, widząc, jak bardzo jestzestresowana.
– Proszę, uruchom windę zpowrotem.
– Dobrze, jak tylko zgodzisz się iść ze mną dziś na drinka. – Uśmiechnął sięcwaniacko.
– Proszę, już ci mówiłam, że nie umawiam się z nikim z pracy – tłumaczyła.
– Ale ja nie jestem nikim – odparł stanowczo – po za tym to tylko drink, nie musisz się tak spinać – dodał.
Dziewczyna przeczuwała, że jak się nie zgodzi, to i tak nie da jej spokoju. Ostatecznie może przecież wyjść, prawda?
– Dobrze, zgadzamsię.
– Przyjadę po ciebie o dwudziestej – oznajmił z triumfalnym uśmiechem, po czym odblokowałwindę.
***
– Gdzie byłaś, jak ciępotrzebowałam?!
Słowa pretensji, to pierwsze, co usłyszała Elly po odebraniu od niejtelefonu.
– Jakbyś mnie słuchała od początku i mniej piła, to byś pamiętała, że próbowałam cię wyciągnąć z tego baru. Jednak ty posłałaś mnie w diabły! No i poszłaś w tango z tym kolesiem – odpowiedziała jejElly.
Po drugiej stronie zapadła chwilowacisza.
– Nie pamiętam… sorki, Ell. Może wynagrodzę ci to dzisiaj w klubie? Przyjadę po ciebie o dwudziestej, co ty nato?
– Ech, Ali, niech będzie, ale wiesz, że jeśli przyjeżdżasz po mnie, to nie pijesz? – upewniła sięElly.
– No jasne, żewiem.
***
– Zapraszam do auta. – Szarmancko otworzył jejdrzwi.
Ku jego zdziwieniu nie wystroiła się zbytnio. Miała na sobie zwykłą bluzkę z dekoltem w serek i czarne jeansy. Liczył raczej na sukienkę, a tak była podobnie ubrana do niego. Chyba rzeczywiście nie miała ochoty na wyjście. Przywitała się zwykłym „cześć” i wsiadła, natychmiast zapinając pas. Do klubu jechali w ciszy, co o dziwo nie przeszkadzało żadnej zestron.
– Napijesz się czegoś? – zapytał, przekrzykującmuzykę.
W odpowiedzi pokiwała głową. Zamówił jej jakiś babski drink, a sobie colę i udali się do loży. Bardziej odosobnione miejsce sprzyjało rozmowie, która niestety nie bardzo się kleiła. Wszelkie próby Victora, by zbliżyć się do Vanessy, były chybione. Z coraz większą frustracją spoglądał na znudzoną minę dziewczyny. Nie tak sobie wyobrażał ten wieczór. Nie tak zaplanował tę noc. Rozejrzał się po parkiecie, napotykając kilka zachęcających spojrzeń kobiet, które tańcząc, kusząco poruszały biodrami. Nie umknęło to także Vanessie, która z ulgą przyjęła jego brak dalszego zainteresowania jejosobą.
– Victor – zagadnęła.
– Tak? – zapytał po znaczącej chwili, odrywając wzrok od jakiejśblondynki.
– Na mnie już czas – oznajmiła, zbierając swoje rzeczy i podnosząc się z wygodnejkanapy.
On równieżwstał.
– Wezwę ci taksówkę – oznajmił i odprowadził ją dowyjścia.
Gdy tylko pojazd z dziewczyną w środku zniknął mu z oczu, wrócił doklubu.
Nie ta, toinna.
***
– Alicia! Obiecałaś! – krzyczała Elly, próbując wyrwać jejdrinka.
Przyjaciółka jedynie zbyła ją machnięciem ręki, dopijającalkohol.
Zanim Elly wróciła z toalety, ta już zdążyła wlać w siebie trzydrinki.
– Elly, nie panikuj! Wszystko jest pod kontrolą – wybełkotała, lekko sięzataczając.
Elly niewiele myśląc, przy pomocy bramkarza i siły wyprowadziła Alicię zklubu.
– Siadaj! – Wskazała na ławeczkę opodalklubu.
Alicia z lekkim ociąganiem się spełniła jejrozkaz.
– Obiecałaś mi. – Miałażal.
– Ell, jak ty pani… panikujesz – odpowiedziała, czkając.
Między przyjaciółkami zapadłacisza.
– Ell… zapomniałam torebki – stwierdziła.
– Zaraz ci przyniosę, tylko nigdzie nie odchodź! – rozkazała.
– Tak jest! – Zasalutowała w odpowiedziAlicia.
***
Przyglądał się, jak jego fiut znika w ustach blondynki z każdym ruchem jej głowy. Finał był już blisko. Zatopił rękę w jej włosach, by przejąć kontrolę nad jej ruchami. Teraz to on pieprzył jej usta. Dziewczyna co chwilę dławiąc się, zaciskała palce na jego spodniach, na próżno próbując przejąć ponownie kontrolę. Na jej szczęście finał nadszedł dośćszybko.
Victor doszedł, wtryskując spermę w jej usta. Poluzował uścisk na jej włosach, przez co upadła tyłkiem na podłogę. Wyciągnął do niej rękę. Z lekkim ociąganiem się chwyciła zanią.
– Byłaśświetna.
– Emm, dzięki?
Uśmiechnął się i zapiąłspodnie.
– Trzymaj się, mała – rzucił i wyszedł z klubowejtoalety.
Zadowolony z siebie, opuściłklub.
***
– Alicia, nie znalazłam twojej torebki – powiedziała Elly, nawet nie patrząc w stronę ławki, na której zostawiła przyjaciółkę, cały czas wlepiała wzrok wtelefon.
Przez brak odpowiedzi spojrzała na miejsce, gdzie powinna siedzieć Alicia, jednak jej tam nie było. Rozejrzała się w panice. Nigdzie jej nie było. Jej samochodurównież.
***
Siedział na kanapie, sącząc whisky i przerzucał kanały wtelewizji.
„Z ostatniej chwili: Na odcinku między Victoria Tower Gardens a Lamberth Bridge miał miejsce groźny wypadek. Doszło do kolizji dwóch samochodów osobowych. Według naszych źródeł kierowcą jednego z nich był Victor Caro, syn znanego brytyjskiegobiznesmena…”
– Synu…
Rozdział 3
– Co z nim? – zapytał drżącymgłosem.
– Obecnie został przez nas wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Jeśli zaś chodzi o stan jego ciała to… no cóż. Robiliśmy, co w naszej mocy… jego kręgosłup… jego kręgosłup jest uszkodzony. Jak bardzo, będziemy mogli stwierdzić dopiero, gdy zejdzie obrzęk po operacji, no i gdy już się wybudzi. Ma jeszcze kilka urazów w tym połamane żebra i niegroźny wstrząs mózgu, mimo że przebił szybę głową – tłumaczył lekarz. – Jest jeszcze coś – zawahał się chwilę – pański syn ma kilka większych blizn. Jedna z nich biegnie od skroni do brody, druga znajduje się na piersi. Są to blizny operacyjne, jednak jest mała szansa, że uda się je usunąć w stu procentach, co najwyżej w trzydziestu. Ale nie o tym teraz. Najważniejszy jestkręgosłup.
– Jakie są szanse, że będzie chodził? – zadał pytanie, przerywając tym samymlekarzowi.
– O dziwo szanse są duże, jednak nie obejdzie się bez solidnej rehabilitacji, a być może nawet powtórnej operacji. Wszystko zależy od tego, co będzie, gdy sięobudzi.
– Rozumiem – powiedział zrezygnowany, mimo że lekarz był dobrejmyśli.
– Proszę się nie załamywać. Jest pan mu teraz potrzebny. – Lekarz poklepał go po ramieniu iodszedł.
***
– Bruno, błagam cię jak kolegę po fachu… jak przyjaciela – mówił zrozpaczony. – Na Boga! Ona ma dwadzieścia trzy lata! To złamie jej życie! – Łamał mu sięgłos.
– Victor ma dwadzieścia pięć lat, a ona nie tylko złamała mu życie, ale i kręgosłup! – wykrzyknął pełenżalu.
Nie spodziewał się, że mężczyzna padnie przed nim na kolana. Znali się ładne parę lat. Mimo znacznej różnicy wieku, szanowali się, a z czasem nawet zaprzyjaźnili. Rozumiał jego ból, sam też taki odczuwał. Jednak Victor był jego młodszym bratem. Oprócz niego, ojca i żony nie miał nikogo. A teraz jego braciszek mógł wylądować na wózku, już nazawsze.
– Błagam, Bruno… błagam – łkał u jegostóp.
– Ben, wstań – zażądał.
Starszy mężczyzna wstał posłusznie. Nigdy nie czuł się tak upokorzony, jak w tym momencie. Wszystko dla Alicii. Dla córki, która za nic miała wartości, a którą kochał nad życie. Miał zamiar bronić jej w sądzie, jednak wiedział, że przy Brunonie Caro nie ma żadnych szans. Nie, kiedy chodziło o jego brataVictora.
***
Siedziała na ławie oskarżonych. Czuła, jak się poci. Ręka okryta gipsem swędziała ją niemiłosiernie, niemożliwość podrapania się bardzo ją frustrowała. Zeznania świadków się dłużyły. Czuła to, czuła, że tego dnia odpowie za wszystko, co do tej pory zrobiła. Jak na zawołanie do jej głowy napłynęły słowa jejmatki:
– Alicia, przyjdzie kiedyś dzień, w którym będziesz musiała wziąć za siebie odpowiedzialność i w końcudorosnąć.
Teraz już to wiem, mamo – pomyślała.
Jakaś starsza pani płakała, opowiadając, co zobaczyła, wracając z mężem samochodem z urodzin wnuczki. Jak ciało mężczyzny zwisało przewieszone przez przednią rozbitą szybę. Najprawdopodobniej nie miał zapiętychpasów.
Alicia poczuła, jak do oczu zaczynają napływać jej łzy. Zamrugała kilka razy, żeby pozbyć się niechcianego uczucia. Czy żałowała? Czy ponownie wsiadłaby po pijaku za kierownicę? Każdego dnia żałowała. Odkąd obudziła się w szpitalu z ręką w gipsie, połamanymi żebrami, resztą ciała prawie w całości pokrytą siniakami, zadawała sobie te dwa pytania. Za każdym razem odpowiedź brzmiała tak samo: żałowała z całego serca, a za kierownicę nie zamierzała już wsiadać. Niezależnie od wyroku sądu. Wprawdzie zdanie można zmienić, jednak wiedziała, że to szybko nienastąpi.
– Prosimy o mowę końcową – głos sędziego przebił się przez jejmyśli.
– W świetle przedstawionych dowodów moja mowa wydaje się już czystą formalnością. Siedząca na ławie oskarżonych Alicia Flether jest bez wątpienia winna. Jadąc z niedozwoloną prędkością pod wpływem alkoholu, spowodowała wypadek. Straciła panowanie nad kierownicą, czego skutkiem było uderzenie w przejeżdżający samochód. Drugi kierowca uderzył w pobliski słup, doznając obrażeń głowy i kręgosłupa. Obecnie przebywa w śpiączce. – Bruno Caro przemawiał, płynnym krokiem przemierzając salę. – Jako pełnomocnik rodziny, a także jej członek, wnoszę o skazanie winnej na siedem lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem kary na okres pięciu lat, trzysta tysięcy dolarów grzywny na rzecz Fundacji Rodzin Ofiar Poszkodowanych w Wypadkach Drogowych oraz dwa lata prac społecznych w tejżefundacji.
Mowy końcowej jej ojca, który występował w charakterze jej obrońcy, nawet nie słyszała. W jej głowie ciągle brzęczały słowa oskarżyciela: Siedem lat, siedem lat… Siedem bardzo długichlat.
– Wyrok zostanie ogłoszony ponaradzie.
***
To była najdłuższa godzina w jej życiu. Serce biło jej jak oszalałe. Wszystko zależało teraz od orzeczenia sądu. Spojrzała ukradkiem na swojego ojca. Nic nie zostało z tego dumnego i charyzmatycznego mężczyzny, a wszystko przez nią. Gdzieś za plecami słyszała ciche pochlipywanie. Nie wiedziała, czy to jej matka, czy może Elly. Nie była w stanie się odwrócić. Nie potrafiła spojrzeć im w oczy. Nie po tym, jak wszystkichzawiodła.
– Proszę wstać – głos strażnika zagrzmiał na cichej do tej pory salirozpraw.
– Władzą daną mi przez Sąd Najwyższy Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii ogłaszam, co następuje: Skazuję Alicię Fletherna…
Rozdział 4
– Władzą daną mi przez Sąd Najwyższy Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii ogłaszam, co następuje: Skazuję Alicię Flether na siedem lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres pięciu lat, grzywnę w wysokości czterystu tysięcy funtów oraz osiem miesięcy prac społecznych w ośrodku rehabilitacyjnym. Wyrok uważam zaprawomocny.
Sędzia skończył swoją mowę, lecz mimo to nadal szumiało jej w uszach od przepływu krwi. Stała jak sparaliżowana, wciąż analizując w głowie słowa sędziego: Warunkowe zawieszenie… grzywna… prace społeczne… Nie mogła uwierzyć, że nie pójdzie dowięzienia.
Jak przez mgłę widziała podskakującą Elly i płaczącą matkę. Obejmowali ją. Cieszyli się z jej wolności. Ona sama również, tylko jedno spojrzenie będzie ją prześladowało przez długi czas, jeśli nie do końca życia. Bruno Caro nigdy niezapomni.
***
To była jedna z najtrudniejszych spraw w jego życiu. Gdy wrócił do domu, od progu przywitała go zmartwiona mina jego żony Laury. To, co zrobił, kosztowało go dużo nerwów i wierzył, że już nigdy nie będzie musiał występować w takimcharakterze.
– I jak? – zapytała.
– Tak, jak miało być – odpowiedział zmęczonym, a zarazem nadal zdenerwowanymgłosem.
Jego umysłem wciąż targały sprzeczne uczucia. Nadal nie wiedział, czy dobrze zrobił, ulegając błaganiom Bena Flethera. Alicia zasługiwała jego zdaniem na znacznie wyższy wyrok, niż ten, którego koniec końcówzażądał.
– Dobrze zrobiłeś, Bruno. – Laura masowała jego napiętebarki.
Na jej słowa spojrzał na nią gniewnie, jednak jej pełne ciepła i współczucia spojrzenie, natychmiast ukoiło jego gniew. Nigdy nie potrafił się na niązłościć.
Dotknął jej policzka swoją dużą dłonią, na co przymknęła oczy. Drugą ręką przyciągnął ją do siebie i posadził na kolanach. Nie zwlekając dłużej, złożyła słodki pocałunek na jego ustach. Zamruczał na to doznanie. Zawsze potrafiła rozpalić go najmniejszym gestem. I tym razem też tak było. Pogłębił ich czuły pocałunek. Teraz stał się namiętny. Przyciągnął ją do siebie bardziej. Jęknęła, gdy zacisnął palce na jej biodrach i zarzuciła ręce na jego ramiona. Przeniósł swoje dłonie na jej pośladki i uniósł ją lekko. Owinęła nogami jego biodra i pozwoliła się zanieść dosypialni.
Opadli na miękką pościel, zatopieni w swych ramionach i gorących pocałunkach. Nawet nie spostrzegli momentu, w którym pozbyli się swoich ubrań. Ona zatopiła palce w jego ciemnych włosach, on zaś swoimi badał każdy centymetr jej ciała. W akompaniamencie jęków i ciężkich oddechów upajali się bliskością swoich nagich ciał. Zatopił rękę między jej gorącymi udami, stopniowo kierując się z uda ku jej wilgotnej cipce. Jej szybki, urywany oddech sygnalizował mu, że jego działania się jej podobają. Zanurzył palec w jej miękkim i ciasnym wnętrzu. Zamruczała z rozkoszy. Jego leniwe i głębokie pchnięcia nagrodzone zostały jej głośnymijękami.
– Bruno – wystękała – nie baw się zemną.
Uśmiechnął się szeroko i wtopił w jejusta.
– Moja słodka kocica – wymruczał w jejusta.
Na jego słowa roześmiała się cicho i przyciągnęła go do siebie. Nie odrywając się od niej, wszedł w jej wnętrze, wypełniając ją całą. Zadrżała. Poruszał się płynnie i wolno, delektując się jej ciepłem i cudownymidoznaniami.
Po chwili jego ruchy stały się szybsze. Bardziej namiętne. Uderzał w nią mocno i stanowczo. Coraz głośniejsze jęki wypełniały ich sypialnię, zwiastując nadchodzące spełnienie. Poczuł, jak jej ciasna cipka zaciska się wokół niego. Jej ciało drżało pod jego ciałem. Sam potrzebował już tylko kilku pchnięć. Już po chwili wypełnił ją gorącym nasieniem, opadając obok niej. Zdyszani i zaspokojeni, leżeli w swoichramionach.
– Kocham cię – wyszeptał w jej włosy, po czym złożył na nichpocałunek.
– Ja ciebie też – odpowiedziała, wtulając się wniego.
***
Weszła do swojego pokoju. Wydawał jej się obcy, chociaż nie było jej w nim zaledwie dwa tygodnie. Zwykle tylko w nim spała lub wpadała po kilka rzeczy albo się przebrać. Teraz wszystko miało się zmienić. Następnego dnia zaczynała pracę w ośrodku, którego adres dostała zaraz porozprawie.
– Jak sięczujesz?
Pytanie jej matki, która zatroskana przyszła do niej, wyrwało ją zzadumy.
– Źle, mamo – odezwała się po chwili – bardzoźle.
Poczuła, jak łzy zaczynają płynąć jej po policzkach. Jej matka bez słowa od razu pochwyciła ją w swoje ramiona i mocnoprzytuliła.
– Ja… ja naprawdę nie chciałam zrobić mu krzywdy – wychlipała w matczynąpierś.
– Wiem, kochanie, wiem – odparła jej matka, pocierając jej plecy jednąręką.
– Czy wiesz… a może tata… co z tym mężczyzną? – zapytała.
– Z tego, co mówił twój ojciec, to ma jakiś uraz kręgosłupa – odpowiedziała.
Alicia zniosła się głośnymipłaczem.
– Mamo, co jazrobiłam…
Rozdział 5
– Dzień dobry. – Nieśmiało i skromnie przywitała się z, jak przypuszczała, przyszłąkoordynatorką.
Kobieta po czterdziestce, z lekko siwiejącymi blond włosami i niebieskim oczami, podniosła na niąwzrok.
– Dzień dobry. – Zmierzyła ją zimnym spojrzeniem. – Domyślam się, że Alicia – stwierdziła, na co dziewczyna skinęłagłową.
– Wyjaśnijmy sobie coś – powiedziała surowo – znam takie jak ty. Przychodzą tu, bo muszą, i robią wszystko byle nie przepracować swoich zadbanych rączek. Jednak ja ci na to nie pozwolę. – Powaga biła od niej, gdy patrzyła dziewczynie wprost woczy.
– Ma pani rację. To jest moja kara, ale ja na nią zasługuję i mam zamiar pracować sumiennie – odparła stanowczoAlicia.
Jej postawa zdziwiła Ruth. Do tej pory każda przydzielona jej podopieczna zaklinała się, że jest niewinna i nie zasłużyła nakarę.
– Panuje u nas taka zasada, że pacjenci nie są informowani, z jakiego powodu tu jesteście. Tutaj nie ma nazwisk, które noszą wasi bogaci rodzice. Pacjenci też mają pieniądze, jednak tutaj nic im nie dają. Im są potrzebne nadzieja i dużo szczęścia. Nie patrz tak, nie jesteś jedyna, która odbywa tu karę. Ufam, że się dogadamy – dodała, widząc zdziwioną minęAlicii.
– Skoro wszystko jasne, zaprowadzę cię do mojego syna, on pokaże ci co i jak. Jest rehabilitantem i nauczy cię, jak masz zajmować się naszymi podopiecznymi – wyjaśniła, prowadząc ją przez korytarz do nadal nieznanego jejpomieszczenia.
Gdy weszły do środka, ich oczom ukazała się mała sala wypełniona przeróżnym sprzętem gimnastycznym. W rogu pomieszczenia znajdował się mężczyzna odwrócony do nich tyłem, który właśnie zajmował się porządkowaniemciężarków.
– Michael – zawołała Ruth – poznaj, proszę, nową pracownicę. Będziesz ją uczył. – Popchnęła lekko do przodu zestresowanąAlicię.
Zanim ta zorientowała się, co się dzieje, Ruth już nie było, a mężczyzna imieniem Michael odwrócił się w jej stronę. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dosłownie skamieniała. Jak to możliwe? Przyglądali się sobie przez chwilę bez słowa. I mogła przysiąc, że on też ją rozpoznał, świadczyła o tym jego mina. Był tak samo zaskoczony jak iona.
Michael okazał się mężczyzną poznanym na kilka dni przed wypadkiem. Tym samym, któremu przyglądała się po spędzeniu u niego nocy. Tym, który nie wykorzystał jej upojeniaalkoholem.
– Alicia. – Wyciągnęła do niego rękę w geście powitalnym, którą od razuuścisnął.
– Wiem, pamiętam, jestem Michael. – Obdarzył ją wielkim uśmiechem, na co delikatny rumieniec wstąpił na jejpoliczki.
– Czyli pamiętasz – powiedziałaskrępowana.
– Trudno zapomnieć, zostawiłaś mnie bezpożegnania.
Czuła, jak płoną jejpoliczki.
Najchętniej zapadłaby się podziemię.
Liczyła, że już nigdy się nie spotkają, a tu takiecoś?
– Czyli jesteś moją podopieczną, hmmm, co ja mam z tobą zrobić? – Potarł brodę, jakby zastanawiał się nad jakimśplanem.
Chociaż była mu wdzięczna za zmianę tematu, nadal czuła sięzawstydzona.
– Może nauczysz mnie, jak zajmować się pacjentami? – zasugerowała.
– Całkiem dobry pomysł – przyznał zuśmiechem.
W ostatnim czasie nikt nie próbował jej rozśmieszyć. Doceniła jego starania, szeroko sięuśmiechając.
– Od czegozaczniemy?
– Może najpierw pokażę ci, co gdzie jest? A potem poznaszpacjentów?
– Świetny pomysł, prowadź – odparła z szerokim uśmiechem, który od razuodwzajemnił.
***
Ból. Ból rozchodzący się po całym ciele. Nie mógł otworzyć oczu. Zupełnie jakby zapomniały, jak to się robi. Gdy już mu się to udało, jasne światło oślepiło go boleśnie. Łzy spłynęły po jego policzkach, gdy pomrugał kilkukrotnie. Mimo szumu w uszach od razu rozpoznał, gdzie się znajduje. Szpital.
Był sam w otoczeniu jakiejś aparatury, której nazw nawet nie znał. Próbował sobie przypomnieć, co się stało, w jaki sposób trafił do szpitala. Ból, który odczuwał, był ewidentnym dowodem, że stało się coś złego. Zebrał w sobie resztkę sił i podniósł się na łokciach. Lekki zawrót głowy i już mógł dalej próbować. Odsłonił okrywające go prześcieradło z zamiarem postawienia nóg na podłodze. Powinien był od razu zorientować się, że coś jest nie tak, mimo to dalej próbował. Ciągle i ciągle. Gorzkie łzy porażki spłynęły po jego policzkach, gdy już dopuścił do siebie prawdę. Nie mógłchodzić.
Zakrył twarz dłońmi. I tu też spotkała go kolejna niekoniecznie miła niespodzianka. Malutkie plastry zakrywające najprawdopodobniej szwy ciągnęły się od samej skroni aż po brodę. Tego było dla niego za wiele. Wpadł w prawdziwą furię. Wszystko to, co było w zasięgu jego rąk, wylądowało na podłodze. Głuchy dźwięk aparatury wypełnił pomieszczenie, zgrywając się z jegokrzykami.
Do sali wpadło dwóch mężczyzn i kobieta. Jeden z nich natychmiast przyparł go do łóżka, by ten drugi już po chwili mógł wbić strzykawkę w jego ramię. Fala ciepła rozlała się po jego ciele, powodując zwiotczenie mięśni. Poczuł, jak jego powieki ponownie się zamykają. Ale on nie chciał spać. Zanim odpłynął do końca, chciał wiedzieć, co mu się stało. Co lub kto jest temuwinny.
Pielęgniarka ponownie podpięła go do aparatury, zaś mężczyźni wygodnie ułożyli na łóżku, przypinając pasami dla bezpieczeństwa. Po ponownym przebudzeniu musiał poznać prawdę, jednak nikt nie był chętny mu jąwyjawić…
Rozdział 6
Tydzień. Dokładnie tydzień upłynął od jego wybudzenia. Tydzień niekończącego się koszmaru. Każdej nocy śniła mu się rozmowa z ojcem. On w sali, przypięty pasami, niemogący się ruszyć i słowa ojca: „Synu miałeś wypadek. Lekarze robili, co mogli, ale nie obejdzie się bez kolejnej operacji i bardzo długiej rehabilitacji. Do tego czasu musisz walczyć. Walczyć o sprawnośćsynu”.
Znowu obudził się zlany potem. Uniósł się na łokciach. Przetarł twarz i automatycznie przypomniał sobie o bliznach. Właśnie, blizny. W południe mieli mu ściągać szwy. Blizny były kolejną rzeczą, z jaką nie mógł siępogodzić.
Całe jego dotychczasowe życie legło w gruzach. Wszystko przez jakąś pijaną dziewczynę. Po raz kolejny uderzył pieśnią w